Leaderboard
Popular Content
Showing content with the highest reputation since 12/13/23 in all areas
-
4 pointsWszystkiego dobrego z okazji Świąt Bożego Narodzenia. Radości, spokoju, rodziny i przyjaciół w otoczeniu, zdrowia i pomyślności. Ania, Jacek i Mariusz « powrót do artykułu
-
3 pointsWidzę, że temat się trochę rozrósł i nawet zaognił, i już chciałem dolać oliwy do tego ognia, ale „ugryzłem się” w klawiaturę , bo jeśli temat schodzi na ideologie „lewacko-prawacko-katolicko-komunistyczne”, to kończy się merytoryczna dyskusja, a zaczyna tępa, bezmyślna indoktrynacja wyższości jednych nad drugimi. Dlatego każdego, kto prowokuje i zaczyna wyzywać innych od „lewaków”, „prawaków”, „komunistów” itp. najchętniej od razu bym zbanował, gdybym mógł tu to zrobić. Problem w tym, że część społeczeństwa skażona jest taką czy inną ideologią i posługuje się nią zamiast używać wiedzy i logiki. Mało tego! Ci ludzie wychowują potem w tej swojej ideologii swoje dzieci i nie da się całkiem od nich uciec. Na pocieszenie tych co twierdzą, że powodem spadku dzietności kobiet jest ich edukacja i samorozwój, pragnę poinformować, że ponoć powszechna komputeryzacja zaczyna „uwsteczniać” niektóre pokolenia, więc jest szansa na to, że niedługo ludzkość znów zejdzie do poziomu średniowiecza, co daje nadzieję, że demografia zwów wystrzeli w górę OK, ale popatrzmy na ten wykres: źródło: https://www.macrotrends.net/global-metrics/countries/POL/poland/fertility-rate Widać na nim wyraźny spadek dzietności od roku 1950. Mimo to ten spadek wyhamowywał pomimo rządów komunistów i tendencja hamowania utrzymywała się aż do roku 1983 (wychodząc nawet na plus!), kiedy to rządy komunistów zaczęły się chwiać. Po tym znów nastąpił „zjazd” aż do roku 1998, gdy nieco się poprawiło, a potem w 2003 nastąpił gwałtowny wzrost urodzeń (SLD doszło do władzy), który utrzymywał się aż do roku 2008. Wtedy znów nieco nam wskaźnik spadł, by w roku 2014 ponownie się podnieść wabiona perspektywą socjalu serwowanego przez PiS. Wnioski wydają się takie, że rządy „lewaków” jakoś nie przeszkadzają w dzietności kobiet, wręcz przeciwnie. Rząd SLD spowodował gwałtowny wzrost dzietności kobiet pomimo, że nie dawali ludziom gotówki w postaci 500+ itp. programów(!). Jak to się więc stało, że ludzie nagle postanowili mieć wtedy dzieci? W 2015 roku PiS postanowił upiec dwie pieczenie na jednym ogniu i dać ludziom pieniądze „na dzieci” kupując sobie jednocześnie głosy wyborcze. To zadziałało, ale jak widać na krótką metę, bo już w 2018 roku nastąpił spadek (zaledwie po 3 latach od wprowadzenia 500+). Widać więc, że za pieniądze nie da się kupić dzietności, nie da się „kupić” dzieci (a jeśli się da to chwilowo). Co więc sprawia, że ludzie chcą mieć dzieci, skoro nie chodzi aż tak bardzo o pieniądze? Ale czy na pewno? Ciekawy byłem jak się ma dzietność do inflacji, więc położyłem na tym wykres inflacji: I rzeczywiście. Na tym wykresie widać, że wzrost inflacji spowodował stałą tendencję spadkową. Ale jest pewne zaskoczenie, bo w czasie największej inflacji w latach 1990-1991 powinna ona spowodować gwałtowny spadek dzietności, a tymczasem był on niewielki. Widać więc, że ludziom nie zupełnie o pieniądze chodzi i potwierdza to, że za pieniądze nie da się „kupić” dzieci. Dlatego ponowna korupcja polityczna PiS nie udała się i PiS przegrał „wygrane” wybory. Skoro więc nie chodzi aż tak bardzo o pieniądze, to o co chodzi? Co sprawiło, że dzietność za SLD zaczęła tak gwałtownie rosnąć? Jak już pisałem, nie przypominam sobie aby SLD zaczęło ludziom rozdawać kasę na dzieci. Myślę, że dzietność wzrosła, bo ludzie poczuli, że nadchodzą nowe lepsze czasy i wzrost bezpieczeństwa. Inflacja wyhamowała. W 1999 Polska przystąpiła do NATO, a w 2004 roku wstąpiliśmy do Unii Europejskiej. Nastąpił wzrost swobód obywatelskich. Ludzie poczuli się wolni. Poczuli liberalizm. Zaczęto reformy szkolnictwa, budowę nowych żłobków i przedszkoli. Zaczęła poprawiać się opieka zdrowotna itp. itd. Dlaczego PiSowi udało się poprawić dzietność w tak słabym stopniu? Bo pieniądze to nie wszytko. Co z tego, że dali ludziom kasę, jak jednocześnie zabrali ją ze szkół, przedszkoli czy szpitali. Do tego zaczęli ograniczać swobody obywatelskie. Ograniczać dostęp matkom do podstawowych badań płodów. Zaczęli coraz bardziej ograniczać możliwość aborcji, nawet za cenę życia kobiet! To absurd, który sprawia, że kobiety naprawdę zaczęły bać się zachodzić w ciążę! Moje spostrzeżenia (chodzi głównie o Polską demografię) na ten temat są takie: Dawniej, gdy medycyna stała na niskim poziomie, umierało bardzo dużo dzieci (czasami kobieta rodziła 8-10 dzieci, a do dorosłości dożywało 2-3). Aborcje prawie nie były robione. Przetrwały tylko najzdrowsze i najmocniejsze dzieci. Śmierć dzieci była powszechna. Ludzie godzili się z tą sytuacją, bo nie mieli innego wyjścia. Ale wiedzieli też, że jeśli urodzi się dziecko kalekie, to nie przeżyje. Nie czuli więc też strachu, że całe życie będą musieli opiekować się niepełnosprawnym dzieckiem. Takie sytuacje zdarzały się rzadko. Ludzie żyli we wspólnotach wielorodzinnych i wielopokoleniowych. Wiedzieli, że w razie problemów mogą liczyć na pomoc. Obecnie medycyna stoi na tak wysokim poziomie, że możliwe jest utrzymanie przy życiu nawet bardzo chorych dzieci. Jednak ich utrzymywanie przy życiu zwykle jest bardzo kosztowne. (a wg mnie czasami nawet nieetyczne, a bywa, że wręcz barbarzyńskie) Ale medycyna obecnie pozwala też zwykle wykryć i usunąć ciążę, która nie daje szans na urodzenie zdrowego dziecka. Jeśli ogranicza się kobietom możliwość zbadania płodu i możliwość decydowania o tym, co począć z wadliwym płodem, to w kobietach (ale też w mężczyznach) narasta strach. (Do tego dochodzi „nakaz” rodzenia dzieci z gwałtów). Widmo takich sytuacji jest dla wielu rodzin trudne do zaakceptowania. Do tego brak jest ze strony państwa należytej pomocy dla rodzin opiekujących się niepełnosprawnymi osobami. Państwo nie chce brać na siebie tak dużych kosztów, więc rodziny są zostawiane samym sobie. To jest nie do zaakceptowania. W takich warunkach ludzie nie będą chcieli mieć dzieci. I nie pomogą w tym żadne 500+ czy 800+. Pary albo ograniczają możliwość posiadania potomstwa, albo uciekają za granicę, gdzie mają dostęp do nowoczesnej medycyny i lekarzy nie obciążonych prawnie i/lub religijnie. Dzietność Polek na emigracji jest dużo wyższa niż dzietność Polek w kraju. Tam gdzie kończy się liberalizm, a zaczyna zamordyzm, dzieci nie będzie. Jeśli to nie da polskim politykom nic do myślenia, to żadnej poprawy w tym względzie nie będzie. Potrzebna jest mądra polityka prorodzinna. Przede wszystkim możliwość decydowania Polaków o sobie (nie tylko kobiet). Inwestowanie w medycynę prenatalną. Dostęp do rzetelnej informacji medycznej. Dostęp do nowoczesnych leków zapobiegających niechcianej ciąży. Dostęp do nowoczesnych technik in-vitro. Inwestowanie w żłobki i przedszkola, aby rodzice mogli prowadzić życie zawodowe bez obaw o swoje dzieci. Inwestowanie w szkoły i zapewnienie dzieciom zdobywania rzetelnej wiedzy (a nie zabobonów i indoktrynacji). Rozwijanie programów pozaszkolnych dla dzieci i młodzieży. Dofinansowywanie i rozwijanie ośrodków pomocy społecznej, nastawionej na pomoc rodzinom, które z różnych powodów znalazły się w trudnej sytuacji. Dawanie kasy do ręki mobilizuje jedynie ludzi pazernych i leniwych. To jest droga donikąd. Dzieci to nie przedmioty. „Kupowanie” dzieci przez państwo to proceder wg mnie wręcz obrzydliwy. To element korupcji politycznej, która przypomina mi handel ludźmi. To patologia, która nie ma nic wspólnego z pomaganiem. To patologia. Chyba jednak trochę ulało mi się tej oliwy do ognia i pewnie narażę się wielu ludziom, zwłaszcza ludziom „kultury” i „antylewactwa”, ale tematu już ciągnął nie będę. Z mojej strony EOT ⛔ więc nie będę odpowiadał na żadne cytowania.
-
2 pointspomogę i streszczę. pewnego dnia łowcy wrócili do jaskini z polowania i wpadli na genialny pomysł, że aby w spokoju rozerwać się po pracy wydzielą dolną część jaskini i powiedzą kobietom i dzieciom że tam mieszka moc i że nie mogą tam schodzić. Od tego czasu kobiety pozostawały u wejścia jaskini zajmując się opierunkiem i gotowaniem i pilnowaniem niegrzecznych dzieci a łowcy odwiedzali dolną część jaskini gdzie śpiewali, tańczyli, może nawet coś palili(tego nie wiem), dla zabawy ulepili nawet żółwia, może nawet postawili kulę na jego grzbiet! ale chyba spadła bo jej nie odnaleziono. Od tego czasu też jak kobiety pyskowały albo dzieci denerwowały, łowcy straszyli ich że jak będzie tak dalej to przyjdzie MOC i poustawia towarzystwo. Po jakimś czasie łowcy zrozumieli również że w zasadzie nie muszą polować osobiście, mogą się skupić jedynie na dystrybucji MOCy dla biednego ludu. koledzy z innych jaskiń oczywiście pozazdrościli i zrobili własne startupy. Taki był początek i taka jest teraźniejszość religii. Wiara to oczywiście co innego, to wewnętrzna, genetyczna potrzeba większości ludzi, a religia kanalizuje i nakazuje jak to robić. religia to wymysł spostrzegawczych ludzi którzy postanowili wykorzystać tą wiarę do budowy organizacji
-
2 pointsWszystkiego dobrego w 2025 roku. Spełnienia marzeń, życzeń, planów i postanowień. Niech Wam się wiedzie. Ania, Jacek i Mariusz « powrót do artykułu
-
2 pointsTo byłoby niezwykle długo (tak między 10 s a 23 s; pomijam niepoprawne zastosowanie dywizu czy cuś tam ). Chodzi raczej o 10-23 s, ale możecie Drodzy pisać też bardziej po "informatycznemu": 10e-23 s. Hmm. Cały rząd wielkości szybciej byłoby chyba bardziej odpowiednie, choć szybkość i prędkość trudno zestawiać z czasem - to "niekompatybilne" wielkości. Bardziej poprawnie byłoby: "rozpadają się w czasie o cały rząd wielkości krótszym niż czas..." (nie sięgałem nawet do źródła, ale zapewne o to chodzi). P.S. Aniu i Mariuszu. Dziękuję.
-
2 points??? Najbardziej zużywająca energie i najbardziej niebezpieczna część działalność łowcy-zbieracza nie była pracą? Popełniasz błąd ahistoryzmu. Chyba trochę się nie zrozumieliśmy. Nie każdy wysiłek, nawet połączony z ryzykiem, jest "pracą" we współczesnym sensie - fabryczna taśma, Amazon, korporacja, kasa w Robalu itp. - a z tym przecież porównujemy. Mój kicior, zamiast grzać się na piecu, od kilku godzin siedzi w najzimniejszej części chałupy, żeby upolować szczura, który mi się przypętał. Czy on "pracuje"? No raczej nie. Czy "pracowałem", kiedy np. pętałem się po jakichś błotach, pokrzywach po uszy, obgryzany przez stada biebrzańskich czy kampinoskich (skur... wyjątkowe!) komarów, żeby fotki napstrykać? No ni cholery. To samo bym robił, gdyby mi za te fotki nie płacili. Zresztą z reguły nie wiedziałem czy zapłacą, bo unikałem zleceń, zwykle pstrykałem co mi się zachciało, a później szukałem chętnych. "Pracą" byłoby dla mnie robienie mordek do dowodów czy jakieś śluby i inne takie, bo to mnie zupełnie nie bawiło. Jak odczuwał swoja pracę ("pracę") pierwotny myśliwy? Jak ten mój kot albo ja w pokrzywach? Czy jak poganiany sekundowymi normami zapierdalacz w Amazonie albo korpoludek, który już w niedzielę dostaje skrętu kiszek, bo jutro znowu poniedziałek... Odpowiedź jest raczej oczywista, i to jest ta różnica. Nie jedyna, bo jest jeszcze alienacja pracy (Marx, ale sensowne), natychmiastowa nagroda i inne takie. Ta różnica nie ma związku ani ze zużyciem energii, ani z ryzykiem, a jedynie z wewnętrznym odczuciem. Ile, stosując takie kryteria, w tych statystycznych 19 godzinach było "Amazona", a i ile "kota"? A jakie proporcje są teraz w statystycznych czterdziestu? Ta godzina to "Amazon". "Kota" było (i jest) dużo, ale tego nie liczę, bo do tego mógłbym dopłacać nawet. Od kiedy pamiętam nie miałem czasu (i teraz też nie mam), żeby porządnie się ponudzić
-
2 points@Ergo Sum z czego śmieszkujesz? W znakomitym przewodniku turystycznym Józefa Nyki pt. Tatry, wyd. 1994r. (ledwie 30 lat temu) jest znamienne zdanie : "powyżej Hali Gąsiennicowej (1500 m.n.pm.) nie ma miesiąca, który nie miałby opadu śniegu". Zadałem wprost, raptem miesiąc temu pytanie człowiekowi, który robi od lat profesjonalne pomiary w Tatrach, czy to zdanie sprzed 3 dekad jest nadal aktualne? Niestety, ale nie jest. Dyskusja była w kontekście zanikania tatrzańskich śnieżników, które są jeszcze bardziej wrażliwe na ocieplanie klimatu, niż alpejskie lodowce. Góry, mimo swej wizualnej potęgi, to jednak bardzo wrażliwy ekosystem, gdzie takie zmiany widać najszybciej.
-
2 pointsRosja jest krajem bandyckim, w którym rządzą niepodzielnie od lat siłowicy wywodzący się ze specsłużb, armii i służb mundurowych oraz siłowarchy. Najbardziej medialnym i spektakularnym w swym działaniu siłowarchem był Prigożyn. Bandyta, który stał się "kucharzem Putina". Na 2-mce przed jego słynnym rajdem, poświęciłem godzinę czasu na obejrzenie wywiadu z tym zbrodniarzem. Dawny błatny, który kokosów dorobił się na cateringu dla wojska, parząc herbatkę, rozprawiał szczegółowo o ilości amunicji artyleryjskiej, jaką powinna otrzymać jego "armia", w celu zdobycia Bachmutu. Powiem, całkiem fachowo prawił, wyrobił się. Nic to, że przetracił pod Bachmutem przynajmniej 40 tyś ludzi w tzw. mięsnych szturmach. Nie zapomnę ujęć z UA drona, jak jego dowódcy posłali na pewną śmierć, w mięsnym szturmie, kompanię ludzi. W 2 min naliczyłem ponad 80 trupów...takich dowódców to na widłach się powinno wynosić. Tyle, że to pewnie były zeki... Tam nie ma żadnej ideologii, ani prawicowej ani lewicowej. To bandytyzm, zło w czystej postaci. Mafijne państwo bez żadnej ideologii. Co ciekawe, taki obrót sprawy, już 30 lat temu przewidział i opowiedział w jednym z wywiadów, Dżochar Dudajew. Był jedynym Czeczeńcem, który doszedł do stopnia generała w Armii Radzieckiej. Ciekawie się ten wywiad z Dudajewem słucha. Dla niewierzących drażnić mogą wtręty filozoficzno-religijne ale konkluzja jest jedna - Rosjanie to społeczeństwo bez ideologii, których jedynym wektorem działania jest napadanie na innych. Ot imperializm. I to mówił 30 lat temu. Ps. Dudajew jest pewnie skremowany ale inaczej pewnie by się przewracał w grobie gdyby widział jak skundlili się jego rodacy w postaci bandy Kadyrowa....
-
2 pointsMam nadzieję, że na waszej trasie są Budy i macie w planach wizytę u Króla: https://pl.wikipedia.org/wiki/Budy_(powiat_moniecki) https://www.google.com/search?channel=fs&client=ubuntu&q=krol+biebrzy Jeśli nie, to warto zmienić trasę I to koniecznie. A może właśnie u niego jesteście? Pozdrowienia dla Was, Krzysztofa, łosi, wilków...
-
2 pointsReakcja na zasadzie: nie znam się, ale sobie pokpię. Cieszy Cię anomalia od średniej czterdziestoletniej, a nie widzisz tendencji z ostatnich 20 lat? W tym tempie za kolejne 40 lat wilgotność spadnie do -4,5% od średniej z wykresu. Dla nie biologa wciąż mało, więc się ciesz. Dla biologa tragedia, bo rośliny poniżej optymalnego dla siebie progu wilgotności zahamowują ( i skokowo to się dzieje) rozwój pomimo jeszcze kilkudziesięcioprocentowej wilgotności gleby. Wystarczyła aby od 2013r do 2023 areał uprawy ziemniaka spadł z 350tyś.ha do 150tyś.ha. https://www.topagrar.pl/articles/ziemniaki/koniec-uprawy-ziemniaka-w-polsce-powierzchnia-zmniejszy-sie-az-o-70-2495298 "To koniec uprawy ziemniaka? Powierzchnia uprawy ziemniaków ma zmniejszyć się aż o 70%, wg prognoz, na które powołuję się specjalista z SGGW. Ziemniak potrzebuje określonych warunków do prawidłowego wzrostu i duże ilości wody, a zmiany klimatyczne wpływają na uprawę ziemniaka negatywnie." Ciesz się dalej. Recepta na poziomie ignoranta.
-
2 pointsZgoda. Jeśli ta koncepcja w ogóle ma sens, to jedynie po to, by podnieść temperaturę i ułatwić tam pracę czy istnienie jakiś baz. Pomijając już fakt, że zasiedlanie innych planet to mrzonki, głupota i marnowanie zasobów na coś, co i tak nigdy nie wypali.
-
2 pointsSzlachcic, gdy wychodził z domu, przypasywał szablę do boku, brał w rękę obuch, który oprócz tego nazwiska mianował się nadziakiem i czekanem. Polak, Broń, BijatykaSkład jego był taki: trzcina gruba na cal dyjametru[1687], krótka w pas człowieka od ziemi, na końcu ręką trzymanym gałka okrągło podługowata srebrna, posrebrzana albo wcale mosiężna, na drugim końcu u spodu osadzony mocno na tejże trzcinie młotek żelazny, mosiężny albo i srebrny, podobny końcem jednym płaskim zawsze do szewskiego, drugi koniec jeżeli miał płasko zaklepany jak siekierkę, to się zwał czekanem, jeżeli kończasto, grubo, nieco pochyło, to się zwał nadziakiem, jeżeli zawinięty w kółko jak obarzanek[1688], to się zwał obuchem. Straszne to było narzędzie w ręku Polaka, ile podówczas, gdzie panował humor[1689] do zwad i bitew skłonny. Szablą jeden drugiemu obciął rękę, wyciął gębę, zranił głowę, krew zatem dobyta z adwersarza[1690] tamowała zawziętość. Obuchem zaś zadał ranę często śmiertelną, nie widząc krwi; i dlatego nie widząc jej nie zaraz się upamiętał, waląc raz na raz i, nie obrażając skóry, łamał żebra i gruchotał kości. Dlatego na wielkich zjazdach, sejmach, sejmikach, trybunałach, gdzie zazwyczaj częste działy się zabijatyki, nie wolno było pokazywać się z nadziakiem; w kościele zaś katedralnym gnieźnieńskim wisi u wielkich drzwi tablica, ostrzegająca o klątwie na takowych, którzy by się do tamtego domu bożego z takim instrumentem prawdziwie zbójeckim wchodzić ważyli. Instrument to był prawdziwie zbójecki, bo kiedy jeden drugiego końcem ostrym nadziaka trafił pozauszku, do razu zabijał, wbijając w skronie żelazo fatalne aż na wylot. https://wolnelektury.pl/katalog/lektura/kitowicz-opis-obyczajow-i-zwyczajow-za-panowania-augusta-iii.html Znakomita lektura! (mam na półce dobre, papierowe wydanie z solidnym komentarzem) Jak kto lubi...W XVIII w. przyszło autorowi opisać codzienność - nie politykę, ale otaczający świat jaki istniał. Wyszło z tego dzieło niesamowite - na jego podstawie można byłoby odtworzyć życie codzienne mieszczanina, księdza, szlachcica - tylko na chłopa zabrakło czasu - powstał tylko jeden rozdział. Obuch, czekan, młotek rycerski - w XVIII w. w wojsku już zarzucony nadal był w arsenale oracza-wojownika. Owa tablica ponoć jeszcze wisiała w latach 60-tych XVIII w katedrze w Gnieźnie. Należy pamiętać, że pojedynki, na ubitej ziemi, miały swoje zasady i zwykle toczone były do pierwszej krwi. Na szable oznaczało to często amputacje pewnej części ciała, gorzej w przypadku broni kolnej (szpada/rapier) lub palnej. Na podstawie typologii siekier (kultury unietyckiej) ustanowiono podział chronologiczny epoki brązu w Europie Środkowej, także bym nie lekceważył. Sądzę, że astronomowie powinni mieć upierdliwe zajęcia z historii i archeologii. .Dobrze tak
-
2 pointsPodróżowanie samolotem z psem nie jest łatwe. Linie lotnicze akceptują na pokładzie tylko małe psy, które muszą być trzymane w klatkach umieszczonych pod siedzeniami. Większe psy – z wyjątkiem przewodników – przewożone są w przestrzeni bagażowej pod pokładem. Dla zwierzęcia jest to sytuacja niezwykle stresująca. Firma Bark, producent zabawek, przysmaków i żywności dla psów zainaugurowała linie lotnicze, w których psy są szczególnie mile widziane na pokładzie. Linie Bark Air powstały we współpracy z niewielką prywatną firmą Talon Air, która posiada flotę samolotów Gulfstream G500. Dzięki temu psy i ich właściciele mogą wspólnie podróżować w kabinie. Przed startem psy otrzymują przekąski oraz słuchawki zmniejszające poziom hałasu docierający do uszu. W czasie lotu zaś są obsługiwane przez załogę na równi z ludźmi. Nie muszą też siedzieć w klatkach. Mogą zostać ze swoim właścicielem lub bawić się z innymi psami na pokładzie. Uważamy, że pies powinien być przy właścicielu i być obsługiwany równie dobrze, a nawet lepiej, co ludzie, stwierdził wiceprezes Bark, Dave Stangle. Pierwszy lot, z Nowego Jorku do Los Angeles, odbył się pod koniec maja. Samolot był pełen i ludzi, i psów. Trzeba przyznać, że bilety nie są tanie. Za lot człowieka i psa z Nowego Jorku do Los Angeles trzeba zapłacić 6000 USD, a trasa Nowy Jork–Londyn została wyceniona na 8000 dolarów. Firma przyznaje, że ceny są zaporowe dla większości ludzi, jednak w miarę wzrostu popytu, powinny spadać. Jej przedstawiciele zwracają uwagę, że wszystkie nowości, telefony, samochody, telewizory, podróże koleją czy samolotami, były początkowo drogie, a do spadku cen doprowadzało masowe korzystanie z towarów i usług. Linie lotnicze, które wożą psy w luku bagażowym, starają się zapewnić im maksymalny komfort i bezpieczeństwo. Jednak nie jest to przyjemne doświadczenie. Przekonał się o tym prezes Bark, Matt Meeker, który w luku spędził czterogodzinny lot z Florydy do Nowego Jorku. Nie wiem, dlaczego ktokolwiek miałby robić to własnemu psu. To horror. Musi być lepszy sposób, stwierdził. Bark Air to nie pierwsze linie lotnicze oferujące loty przyjazne psom. Firma K9Jets od dwóch lat lata prywatnymi odrzutowcami między Dubajem, Los Angeles, Paryżem Frankfurtem, Hawajami, Lizboną czy New Jersey. Oferty, oszczędzające psom stresu związanego z podróżowaniem w roli bagażu, mają też NetJets czy VistaJet. To wszystko jednak niewielkie firmy, które dysponują flotą małych prywatnych odrzutowców. Podróż nie jest więc tania. Pozostaje więc mieć nadzieję, że i wielkie linie lotnicze dopuszczą z czasem możliwość podróżowania w kabinie ze swoim psem, tak jak zezwalają na obecność psa-przewodnika. « powrót do artykułu
-
2 pointsZostałem wywołany do tablicy... Temat niełatwy i absolutnie nie czuje się w tej materii jakoś szczególnie predysponowany wiedzą Badaniami nad awunkulatem zajmował się antropolog Claude Levi-Strauss, który naukowo stał w opozycji do twierdzeń Alfreda Radcliffe - Browna, na temat dominującej "zstępnej" roli pokrewieństwa. Levi-Strauss uważał, że najważniejsza w awunkulacie jest więź zachodząca w rodzinie, gdy kobieta z jednej grupy (zstępnej), poślubia mężczyznę z innej grupy (z linii bocznej), ale spokrewnionej . Powstaje swoista więź rodzinna. Według psychologów ewolucyjnych awunkulat pojawia się jako efekt niskiej (poniżej 70%)[potrzebny przypis] pewności ojcostwa. Gdy mężczyzna nie może być pewien, że dzieci urodzone przez jego partnerkę noszą jego geny (ponieważ np. w danej społeczności nieznana jest instytucja biologicznego ojcostwa, bezpieczniejszą strategią reprodukcyjną jest inwestowanie w dzieci swojej siostry, z którymi jest na pewno spokrewniony i które przekażą jego geny swoim potomkom. Z wiki. Czyli ojciec rodu płodzi na potęgę ale nie jest pewny na 100% ojcostwa, w tym zakresie, awunkulat jest pewną gwarancją, że geny zostaną w rodzinie, "po kądzieli". Sam awunkulat jest system matrylinearnym, w którym dziedziczeniem objęci są członkowie rodziny po żęńskim wstępnym .Spotykany w dość prymitywnych społecznościach. Badania relacji pokrewieństwa Do najsłynniejszych analiz Levi-Straussa należą te dotyczące problemu awunkulatu. Awunkulat jest terminem oznaczający system organizacji rodziny, w którym istotną rolę odgrywa wuj, czyli brat matki. Z formalnego punktu widzenia to on jest właściwą „głową rodziny” a nie ojciec. Levi-Strauss badał warianty tej relacji odnosząc się do różnych społeczności tradycyjnych, z którymi zetknął się osobiście lub znał dzięki badaniom prowadzonym przez innych antropologów. Wykazywał, że zawsze mamy do czynienia ze strukturą czteroelementową, której towarzyszą dwie pary opozycyjnych wartości: relacje wuja i siostrzeńca, wuja i matki, ojca i matki oraz ojca i syna niezależnie od społeczności tworzą tą samą strukturę, w której zmienia się jedynie układ wartości. Struktura ta ma jednak głębszy sens: w optyce Levi-Straussa kultura jest systemem komunikacji łączącym mężczyzn, kobieta jest przedmiotem wymiany między nimi oraz punktem odniesienia dla całego układu. Pokazuje to poniższy graf. Źródło: https://pre-epodreczniki.open.agh.edu.pl/tiki-index.php?page=Co+komunikuje+układ+wioski%3F+Claude+Levi-Strauss Powyższe to teoria, jakoś wsparta na badaniach etnograficznych. Jak to przełożyć na Celtów? Było to społeczeństwo oparte na "kulturze" demokracji wojennej, z bardzo silna pozycją mężczyzny, ale nadal silną pozycją kobiety, silniejszą niż w sąsiednich plemionach germańskich. Mimo wszystko nadal kobieta była w "obiegu". Być może ów awunkulat to celtycki atawizm, wprost odnoszący się do ich przeszłości ludów epoki brązu. Sukces kulturowy i militarny Celtów, uchwytny w materiale archeologicznym, to centralizacja władzy w rękach silnych grup krewniaczych. A awunkalatyzm się w to wpisywał. A jak czas pozwoli to pogrzebie na temat takich sytuacji. A dla rozluźnienia, instytucja wuja była istotna długo po Celtach:
-
2 pointsWczoraj na niewidocznej z Ziemi stronie Księżyca wylądowała chińska bezzałogowa misja kosmiczna Chang'e 6. Pojazd wylądował w Basenie Biegun Południowy-Aitken. To jeden z największych w Układzie Słonecznych kraterów uderzeniowych. Ma średnice 2500 km i głebokość 13 km. Celem chińskiej misji jest zebranie próbek skał oraz gruntu i przywiezienie ich na Ziemię. Chang'e to część większego programu ustanowienia trwałej znaczącej obecności Chin w kosmosie. Państwo Środka rywalizuje przede wszystkim z liderem, USA, ale również z Japonią czy Indiami. Chiny posiadają na orbicie własną stację kosmiczną, do której regularnie wysyłają astronautów. Chcą też do roku 2030 zorganizować załogową misję na Księżyc. Jeśli się ona powiedzie, staną się drugim państwem na świecie, które tego dokonało. Plan misji Chang'e 6 zakłada, że za pomocą robotycznego ramienia oraz wiertła, z powierzchni Księżyca pobrane zostanie do 2 kilogramów materiału. Trafi on do metalowego pojemnika, a ten z kolei zostanie zabrany na orbitę Księżyca przez specjalny moduł rakietowy, znajdujący się na lądowniku. Na orbicie pojemnik zostanie przeładowany do modułu lądującego i ma zostać dostarczony na Ziemię około 25 czerwca. Misje po niewidocznej z Ziemi stronie Księżyca są trudniejsze do przeprowadzenia. Tamtejszy teren jest bardziej nierówny niż w części widocznej z Ziemi. Ponadto brak jest bezpośredniej łączności, więc sygnał musi był przesyłany przez dodatkowego satelitę. « powrót do artykułu
-
2 pointsKiedyś, w czasach mocno prehistorycznych, byłem na wykładzie Kardaszewa. Obce cywilizacje, jego skala, UFO itd., coś o AI też tam było. Chociaż mówił ciekawie, niewiele szczegółów zapamiętałem, bo właściwie nie powiedział nic, czego bym nie wiedział wcześniej. Jedyny szczegół, który do teraz pamiętam, to jego odpowiedź na pytanie z sali: "Jaki ustrój mają ewentualne kosmiczne supercywilizacje?". "Oczywiście komunizm" - odpowiedział. Wtedy mnie to rozbawiło na zasadzie "a co innego mógłby publicznie powiedzieć w tym miejscu i czasie?". Teraz uważam, że to całkiem prawdopodobne, chociaż to by nie był taki "komunizm", jaki poznaliśmy, a bliższy tego idealnego: potrzeby zaspokojone, praca jako hobby raczej i zabawa niż "praca" itd. - większość ludziów i tak by siedziała w cyfrowym "raju". Jednak uważam, że pdp, że jakaś cywilizacja do tego stanu przetrwa jest minimalne, a i później niekoniecznie długo to by trwało.
-
2 pointsOdkryto wsteczną propagację w neuronach (z 10-15 lat temu). To najważniejsze odkrycie odnośnie funkcjonowania mózgu w ostatnim półwieczu, i jakoś nie zdobyło szerszego rozgłosu. Detali nie pamiętam ( było ich zresztą bardzo mało) poza faktem, że jest znacznie słabsza niż propagacja w przód. Szkoda że tak późno, oszczędziłoby to mi bardzo wiele czasu zmarnowanego na szukanie zastępnika w sytuacji, gdy to właśnie wsteczna propagacja błędów jest najlepszym algorytmem z "hardwarowego" punktu widzenia. Generalnie szukałem sieci do trenowania sieci, mogących zastąpić wsteczną propagację. Czyli jakaś "ubersieć" pomaga tworzyć detale małych sieci. Teraz (czyli do momentu gdy mogłem się jeszcze zajmować takimi tematami) mam całkowicie odwróconą wizję - to wsteczna propagacja emergentnie tworzy struktury pobudzeń które mogą być analizowane za pomocą innych sieci. Rozumiem że to pochodna rozmyślań o dwukierunkowych komputerach kwantowych Największym problemem są szczeliny międzysynaptyczne, ich mechanizm działa w jedną stronę. Natomiast w ramach skomplikowanych nieliniowych struktur obliczeniowych w ramach jednego neuronu biologicznego obustronne wyładowania mogą być powszechne i kluczowe. Jedynym widocznym (co jest prawie tożsame z "możliwym") rozwiązaniem obejścia problemu jednokierunkowego funkcjonowania szczeliny międzysynaptycznej są astrocyty, które co do zasady mogą tworzyć "mostki", a może nawet bardziej skomplikowaną strukturę zajmującą się propagacją wsteczną. Idea sieci uczącej inne sieci może być ekstremalnie niskopoziomowa, a dodatkowa sieć ucząca nie musi być neuronowa w sensie biologicznym. Trudno aby nie - nie ma zatem zasobów aby sygnały mogły się poruszać w obu kierunkach bez wzajemnych zakłóceń, jeden niszczy polaryzację potrzebną drugiemu. Najważniejsze jest jednak to, że potencjalna dwukierukowość pozwala wykorzystywać identyczny schemat rozwojowy (neuron z mózgu wypuszcza akson) zarówno do czucia jak i sterowania ruchem, przez co drobne mutacje mogły dramatycznie zmieniać funkcjonalność podobnie budowanych połączeń. Działa działa. Poruszanie się po gradientach jest zbyt szybkie aby dało się zastąpić czymś innym, a wsteczna propagacja błędów jest idealnie dopasowana do właściwości mózgu. Na niskim poziomie (połączeń) nie ma żadnej introspektywności, więc jedynym obiektem który niesie informację o połączeniu neuronowym może być owo samo połączenie. Bardziej zaawansowane algorytmy uczące wymagają znajomości struktury sieci, podczas gdy wsteczna propagacja po prostu przekazuje informację do tyłu nie dbając o szczegóły których nie może znać. Wszystkie AI są trenowane z użyciem wstecznej propagacji, i co ważne - modele są ekstremalnie efektywne w stosunku do ilości parametrów. Ludzkie mózgi wciąż zawierają znacznie większą ilość niskopoziomowych informacji, natomiast zdają się być słabo uczone na tym najniższym poziomie. Możliwość stosowania milionów powtórzeń jest jednak nie do pobicia, również precyzja cyfrowa musi poprawiać działanie - stosujemy pseudolosowość gdy chcemy, ale nie jesteśmy na nią skazanie cały czas. Oczywiście są też inne całkowicie ortogonalne mechanizmy, przypominające dobór naturalny i mechanizmy rynkowe - generalnie każda część mózgu stara się robić absolutnie wszystko, ale te działania są powstrzymywane przez sukces lepiej realizujących określone zadanie rejonów i brak "dopaminowej zapłaty". Przejmowanie funkcjonalności po utracie pewnych rejonów mózgu jest całkowicie "emergentne". Jest to kluczowe dla powstawania różnych architekturalnych udoskonaleń, rejon który je posiada po prostu naturalnie wygrywa rywalizację z tymi które go nie posiadają. Ale nic nie jest wyryte w kamieniu, i czasami ośrodki znajdują się w "nieodpowiednich" miejscach.
-
2 pointsFizycy z całego świata przez wiele lat poszukiwali konkretnego stanu jądra atomu toru, który może zapewnić wiele korzyści technologicznych i naukowych. Mógłby on zostać wykorzystany do budowy zegarów atomowych znacznie bardziej precyzyjnych, niż obecne. Mógłby zostać użyty do znalezienia odpowiedzi na podstawowe pytania z dziedziny fizyki, jak na przykład czy pewne stałe są rzeczywiście stałymi czy też ulegają zmianie w czasie i przestrzeni. W końcu się udało. Naukowcy z Uniwersytetu Technicznego w Wiedniu i niemieckiego Narodowego Instytutu Meteorologicznego jako pierwsi wykorzystali laser do precyzyjnego wprowadzenia jądra atomowego na wyższy poziom energetyczny i dokładnego pomiaru jego powrotu do stanu pierwotnego. W ten sposób połączyli klasyczną fizykę kwantową z fizyką atomową. Kluczem do sukcesu było stworzenie specjalnych kryształów zawierających tor. Manipulowanie atomami czy molekułami za pomocą laserów jest codziennością. Jeśli odpowiednio dobierzemy długość fali światła laserowego, możemy przełączać atomy i molekuły w różne stany i dokładnie mierzyć ich energie. Metody takie są powszechnie wykorzystywane w fizyce czy chemii. Lasery używane są też w komputerach kwantowych do przechowywania informacji w atomach lub molekułach. O ile jednak od dawna potrafimy manipulować stanem atomu, to wydawało się to niemożliwe w przypadku stanu samego jądra. Jądro atomowe również może przełączać się pomiędzy różnymi stanami kwantowymi. Jednak zwykle wymaga to co najmniej 1000-krotnie więcej energii niż energia elektronów w atomie czy molekule. Dlatego właśnie manipulowanie jądrem atomowym za pomocą laserów nie wychodziło. Po prostu energia fotonów jest zbyt niska, wyjaśnia profesor Thorsten Schumm, główny autor badań. Ta niemożność laserowego manipulowania jądrem to poważny problem, gdyż jądra atomowe to idealne obiekty kwantowe do precyzyjnych pomiarów. Są znacznie mniejsze niż atomy i molekuły, więc i znacznie mniej podatne na zewnętrzne zakłócenia, taki jak pola elektromagnetyczne. Innymi słowy, jądro atomowe dałoby nam okazję do przeprowadzenia bezprecedensowo precyzyjnych pomiarów. Już w latach 70. w świecie nauki pojawiła się koncepcja, że istnieje pewne jądro atomowe – jądro toru-229 – którym może być łatwiej manipulować za pomocą lasera niż innymi jądrami. Jądro to posiada bowiem dwa bardzo bliskie stany energetyczne. Na tyle bliskie, że energia lasera powinna wystarczyć, by je zmienić. Przez dekady istniały jedynie pośrednie dowody, że do takiej zmiany może dojść. Problem w tym, że aby dokonać za pomocą lasera zmiany stanu energetycznego, musisz bardzo precyzyjnie znać energię potrzebną do przeprowadzenia tej zmiany. Znajomość tej energii z dokładnością do 1 elektronowolta jest bezużyteczna, jeśli do wykrycia zmiany poziomu energetycznego potrzebujesz precyzji rzędu jednej milionowej elektronowolta, dodaje Schumm. Wiele grup naukowych próbowało badać tor utrzymując pojedyncze atomy w pułapkach elektromagnetycznych. Austriacko-niemiecki zespół wykorzystał jednak inną technikę. Uczeni stworzyli kryształy zawierające olbrzymią liczbę atomów toru. Z technicznego punktu widzenia jest to skomplikowane. Jednak ma tę przewagę nad innymi technikami, że możemy badać nie jeden atom, ale jedną wiązką lasera trafić w około 1017 atomów toru. To około milion razy więcej niż jest gwiazd w naszej galaktyce, mówi Fabian Schaden, który stworzył odpowiednie kryształy i dokonywał pomiarów wraz z kolegami z Niemiec. Profesor Schumm od 2009 roku skupił się wyłącznie na poszukiwaniu energii zmiany stanu energetycznego jądra toru-229. Historyczny moment miał miejsce 21 listopada 2023 roku, kiedy po raz pierwszy uzyskano jasny sygnał o zmianie stanu energetycznego jądra atomu po oświetleniu go laserem. Od tamtego czasu autorzy badań szczegółowo sprawdzali i analizowali wyniki eksperymentu, by obecnie móc je publicznie ogłosić. Jesteśmy szczęśliwi, że dokonaliśmy przełomu. Pierwszego laserowego wzbudzenia jądra atomu, cieszy się Schumm. Teraz, gdy wiemy, jak dokonać takiego wzbudzenia, naukowcy mogą przystąpić do wykonywania precyzyjnych pomiarów. Od samego początku pojawienia się koncepcji wzbudzenia jądra toru-229 za pomocą lasera, naukowcy myśleli o zbudowaniu niezwykle precyzyjnego zegara atomowego. Jedna to nie wszystko. Dzięki nowej technologii badania pola grawitacyjnego Ziemi staną się tak precyzyjne, że możliwe będzie wykrywanie złóż minerałów czy niezwykle słabych trzęsień Ziemi. Tor może zostać też wykorzystany do upewnienia się, czy stałe fizyczne na pewno są stałe. Nasza metoda pomiarowa to dopiero początek. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć, co dzięki niej zostanie osiągnięte. Ale wiemy, że będą to ekscytujące rzeczy, podsumowuje Schumm. « powrót do artykułu
-
2 pointsDyskutowana tabelka - zaufanie większość ma ponad 5, z wyjątkiem m.in. politologów i meteorologów ... widzę że matematycy mają więcej ciepła niż ekonomiści ps. Bolesny świeży podcast o budowaniu zaufania do polskich akademików (powyższa tabelka chyba dyskryminuje teologów): https://podcastaddict.com/podkast-dezinformacyjny/episode/175205739
-
2 pointsChłopie, a raczej amebo intelektualna. Jak chcesz, aby cię nie obowiązywał 'zielony ład' to po prostu nie wnioskuj o dotacje pieniężne z 'zielonego ładu' - wtedy możesz sobie robić co chcesz na swoim polu. Proste? Bardzo proste.
-
2 pointsAle po co komu te piki demograficzne? Fetyszyzm ciągle rosnącej liczby ludności? Państwa powinny działać tak, by radzić sobie w zmieniającej się sytuacji demograficznej, a nie próbować jednego tylko sposobu - zwiększenia dzietności. Bo to i tak nie wyjdzie. Za to później politycy będą mogli rozłożyć ręce i stwierdzić "próbowaliśmy". Może i o to im właśnie chodzi. Bo łatwiej jest rzucić zasiłkiem, zyskać tani poklask i stwierdzić "próbowaliśmy", niż przemodelować cały system gospodarczy i opieki społecznej.
-
2 pointsJak wyjdziesz, to nikt tego zagwarantuje. Brytole plują sobie w brodę już od dłuższego czasu, choć propaganda tam ciągle pisowska W ogóle, to jeśli chcecie wychodzić, to droga wolna (może Madagaskar?), nie zabraniam, ale ja zostaję TU, w EUROPIE. MAĆ!!! P.S. Polska i Szwajcaria? Nie lepiej porównać z Wybrzeżem Kości Słoniowej?
-
2 pointsTutaj interesujący przypadek endometriozy u mężczyzny: https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC5833878/
-
2 points"Wykładniczość" tłumienia fal jest zupełnie klasycznym chlebem powszednim, dlatego używamy skal logarytmicznych i metryk typu dB/km. Szkoda życia. Ale dla sportu, coby daleko nie szukać: (byłoby idealnie gdyby osadzało screenshot z odpowiedniego momentu) "Hidden variable theories": -seek rational dynamics that underlies the theory of quantum statistics; seek to describe particle trajectories -all involve a pilot-wave dynamics in witch particle is guided by a wave Otóż są to bzdury. Teorie ze zmiennymi ukrytymi obejmują wszystkie teorie które chciałyby zastąpić losowość pseudolosowością, niepewność zwykłą niewiedzą odnośnie pewnego modelu realistycznego. Ich eliminacja jest absolutnie potężnym rezultatem, który powinien być równie doniosłym dla kolegi, jak zasada zachowania energii dla osób tworzących perpetuum mobile. Teorie z falami pilotującymi jako szczególny przypadek są dzięki temu wykluczone - nie mogą stanowić kompletnego modelu mechaniki kwantowej, co jednak nie wyklucza stworzenia modeli zabawkowych które będą odtwarzać drobny wycinek pewnych zachowań. W fizyce mamy dużo "układów" pozornie łamiących zasadę zachowania energii, zabawkowych perpetuum mobile, włącznie z takimi które "na chama" chowają baterię elektryczną. Wszystkie teorie z falami pilotującymi wykładają się w oczywisty sposób na układach wielu cząstek, co nie przeszkadza osobom zajmującym się tą tematyką wyrzucać pierdolety w stylu "odtwarzają spektrum bozonowe, i są problemy ze spektrum fermionowym" które najwyraźniej starają się sugerować co bardziej słabującym na umyśle, że jakoby połowa roboty jest już zrobiona Ogólnie przeraża mnie rozpowszechnienie się mema "interpretacja mechaniki kwantowej" który oznacza obecnie nic innego jak zupełnie niezależne śmieciowe teorie które za cel biorą sobie nie dawać predykcji dla rezultatów fizycznych eksperymentów, ale próbować odtwarzać wzory mechaniki kwantowej (czyli kopiowanie matematycznej formy zamiast treści) za pomocą najrozmaitszych postulatów, a przez podczepienie się do obowiązującej teorii bezczelnie unikające Popperowskiej falsyfikacji, nie dając też żadnych nowych przewidywań co do zasady. "No panie, interpretację będziesz falsyfikował? I to nie byle kogo, samej mechaniki kwantowej!" Teorie fizyczne nie wymagają wyjaśniania, a jedynie zgodności z doświadczeniem. Teorie efektywne można wyjaśniać teoriami bardziej fundamentalnymi, szczególne ogólnymi, ale sama mechanika kwantowa ze względu na swoją prostotę i totalitaryzm nie wymaga jakichkolwiek głębszych wyjaśnień. Zabawa z dropletami może być określona jako Cult Cargo High Energy Physics, rolę bambusowych lotnisk przejęły wanny z olejem najwyraźniej starające się modelować eter. Ci ludzie nie do końca rozumieją mechanikę kwantową, nie do końca też rozumieją to co robią z dropletami, i ta luka obustronnego niezrozumienia pozwala im wyciągać zbyt daleko idące wnioski. Układy z dropletami wykorzystują bardzo podobną matematykę więc nie ma niczego nadzwyczajnego w tym, że pewne zjawiska wyglądają podobnie. Fantastyczna zabawka, ale nie zwiększa naszego rozumienia mechaniki kwantowej ani o milimetr.
-
2 pointsCzyli emisja spontaniczna, choć oczywiście (po polsku) atom jako całość traci energię (założyłem, że "jego" dotyczy atomu - wiele trzeba się niestety w Twoim przypadku domyślać). Coś to wnosi w powyższej rozmowie? Gdybyś myślał, że mnie "oświecasz", to jesteś w błędzie, niestety. Możliwość emisji wymuszonej - krótko? Po polsku, zwięźle i dosadnie. Mam nadzieję, że rozumiesz, iż emisja wymuszona nie stanowi dla mnie jakiegokolwiek problemu - dodawanie słowa "ukierunkowana" po "stymulowanej" (po polsku WYMUSZONEJ) jest zbędne. Inna nie istnieje. Kto co woli. Osobiście uważam, że ten biedny elektron nie jest łechtany i "stymulowany" (fuj, lewactwo ), tylko zwyczajnie "zmuszony". Nie ma nic do powiedzenia. No proszę, prawie dociera, ale na poziomie mikro mamy TYLKO prawdopodobieństwo - nic więcej. No może nie 100%, ale o laserach chyba słyszałeś? Ed.: Zapomniałem. Co wnosi "foton optyczny"? Nieoptyczny jest równie dobry.
-
2 pointsCiekawe, przypomina superradiance ( https://en.wikipedia.org/wiki/Superradiance ): deeksytacja stymulowana samą obecnością wnęk - rozszerzenie do eliptycznej wnęki. I podczas gdy spontaniczna emisja rzeczywiście ma praktycznie losowy kierunek, jeszcze jest stymulowana ( https://en.wikipedia.org/wiki/Stimulated_emission ) - obecnością innych fotonów, deekscytując w ich kierunku. Przyjmuje się że stymulowana zachodzi np. wewnątrz medium lasera - natomiast pytanie czy jest możliwa dla zewnętrznego celu (jak powyższe zastępując wnękę laserem) chyba pozostaje otwarte (? dalej organizuję test, przykładowe zastosowanie: two-way quantum computers - https://arxiv.org/pdf/2308.13522 )
-
2 pointsJuż miałam napisać tu poważną polemikę - ale to się nie da jak do każdego zdania komentatorzy muszą dodać jakieś oplucie. Ludzie - gdzie Wy żyjecie że tak lubicie - w rynsztoku? Musicie nieustannie sobie skakać do oczu? To pomoże sile Waszym argumentów, że kogoś nazwiecie tak czy owak? To właśnie m.in przez taką postawę dzietność spada.
-
2 pointsTo już nie wróci. Nie potrzeba nam więcej ludzi, planeta tego nie wytrzyma. A przepraszam, Twoja wytrzyma. To twoje własne wnioski? Bo piszesz też: Obudź się gościu, zobacz, jakie ultra liberalizm, którego piewcą jesteś, skutki przynosi dla rodzin. A ze KW jest lewicowa to bardzo dobrze, jedyny rozsądny kierunek. Cokolwiek o tym myślisz.
-
2 pointsNawet jeśli to są dwie galaktyki, a nie jedna, to obstawiam, że nazwa nie zostanie usunięta. Po prostu ta bliża pozostanie Małym Obłokiem Magellana, a najwyżej ta dalsza zostanie jakoś na nowo nazwana. Gdyby chcieć pozostawić w nauce tylko te nazwiska, które nie splamiły się krwią, to być może zostałby by jedynie Kopernik Ważne jest aby kopalniawiedzy.pl nie została wymazana z map Internetu, dlatego posłałem zastrzyk gotówki Pozdrawiam i Życzę samych sukcesów w nowym 2024 roku oraz dużo ciekawego urobku
-
2 pointsNiech nowy rok będzie lepszy od mijającego. Wspaniałej zabawy sylwestrowej. Ania, Jacek, Mariusz « powrót do artykułu
-
2 points
-
1 pointW 2007 zacząłem ostrzegać (np. https://en.wikipedia.org/w/index.php?title=Mirror_life&action=history&dir=prev ) ... z wczoraj: https://www.theguardian.com/science/2024/dec/12/unprecedented-risk-to-life-on-earth-scientists-call-for-halt-on-mirror-life-microbe-research 299 stronicowy raport: https://purl.stanford.edu/cv716pj4036
-
1 pointDrogi jeszcze bardziej Mariuszu. Przyjmuję z uznaniem te zmiany jako wyraz mojej bardziej niż dobrze pokładanej ufności w lepiej niż dobrze oceniany portal KW. Dziękuję i tylko sukcesów. Tak trzymać (oczywiście żeńskie satelity mógłbyś nieco ostudzić w walce płci, ale co ja tam wiem ). Pozdrowienia jednak dla tej mądrzejszej części rodziny.
-
1 pointChyba jakieś problemy z analizą wykresu masz, przecież w kontekście wzrostu PKB jest spadek. Więc te dane, które przytoczyłeś nie mogą być poprawne. Dane są błędne, albo wykres jest błędny. Zarobimy stosunkowo więcej niż wydamy w kontekście 2024 jako % PKB. Jakieś gówniane cyferki przytoczyłeś: https://www.gov.pl/web/finanse/rada-ministrow-za-przyjeciem-projektu-ustawy-budzetowej-na-2025-rok To są właśnie skutki nie wzięcia kasy z EU przez tych zjebów z prawicy. Zamiast wybrać kasę z EU to musieli obligacje wypuścić w tym roku 63 mld za covid oddajemy: Na cholerę to komu to 800+? Tylko inflację to nakręca. Studnia bez dna. Gamoni co nie chcą szczepić siebie i dzieci wywalić z NFZ. Glapiński twierdził, że ma zysk w NBP, po zmianie władzy okazało się, że ma stratę. 24 mld jest oddane samorządom bo PiS ukradł im to najzwyczajniej. Taka to magia PiSdzielców: okraść samorządy, nie zabrać kasy z KPO w zamian wypuścić obligacje, zrobić stratę w NBP, wypuścić populistyczny program socjalny z którym będziemy się już męczyć do końca rzeczypospolitej, wywindować inflacje na 18%. Na dzień dobry 120 mld tego długu z 287 mld to debilne decyzje PIS i ich nieudolność. Gdyby nie inflacja 15% r/r zafundowana przez PiS nie było by trzeba 13 i 14 ogrywać, kolejne 31,5 mld. To koszt nieudolności tych patałach z PiS. Skumulowana inflacja za rządów Pis w ciągu ostatnich 6 lat to 50%. Wiadomo, że emeryci musieli by zdechnąć z głodu.
-
1 point
-
1 pointNiektórzy uważają, że granice Układu Słonecznego wyznacza Pas Kuipera, znajdujący się za orbitą Neptuna. Zdaniem innych granicą jest heliopauza, miejsce, za którym ciśnienie materii międzygwiezdnej zaczyna dominować nad ciśnieniem wiatru słonecznego. Inną proponowaną granicą jest Obłok Oorta, którego zewnętrzne krawędzie znajdują się 1,5 roku świetlnego od Słońca. Jednak niedawne obliczenia matematyczne wskazują, że oddziaływanie grawitacyjne naszej gwiazdy rozciąga się znacznie dalej i może ona przechwytywać planety swobodne i asteroidy w znacznej odległości. Profesor matematyki Edward Belbruno z Katz School na nowojorskim Yeshiva University oraz James Green z NASA stworzyli uproszczony model matematyczny, według którego Słońce przechwytuje obiekty z przestrzeni międzygwiezdnej. W modelu wykorzystali trzy masy: samego obiektu, Słońca oraz masę Drogi Mlecznej. Połączone oddziaływania grawitacyjne Słońca i Drogi Mlecznej odgrywają kluczową rolę w tym procesie. Pole grawitacyjne Galaktyki, w tym wpływ ciemnej materii, w znaczący sposób wpływają na to, jak obiekty są przechwytywane. Wcześniejsze badania koncentrowały się na przechwytywaniu komet, które nie zawsze są przechwytywane na stałe. Nasz model opisuje mechanizm przechwycenia na stałe, wyjaśnia Belbruno. W obszarze, w którym dochodzi do przechwycenia takiego międzygwiezdnego obiektu, ma miejsce ruch chaotyczny, którego wzorzec jest podobny do zbioru Mandelbrota. Oznacza to, że orbita przechwyconego obiektu jest wysoce nieprzewidywalna, jednak pozostaje on powiązany ze Słońcem. Z modelu wynika, że takie obiekty, jak planety swobodne, planety podróżujące samotnie przez przestrzeń kosmiczną i niezwiązane z żadną gwiazdą, mogą zostać przez Słońce przechwycone i pozostać na jego orbicie przez miliony lat. Takie planety mogą potencjalnie zaburzać ruch znanych planet Układu Słonecznego. Zaburzenia takie mogą zostać wykryte i wykorzystane do potwierdzenia obecności nieznanej planety przechwyconej przez Słońce. To, oczywiście, przywodzi na myśl badania sugerujące, że w Układzie Słonecznym istnieje nieznana nam planeta. Z obliczeń obu uczonych wynika, że Słońce może na stałe przechwytywać obiekty znajdujące się w odległości nawet 3,81 lat świetlnych. Być może zatem powinniśmy uznać, że granice Układu Słonecznego rozciągają się daleko poza Obłok Oorta. « powrót do artykułu
-
1 pointNie ma ograniczeń. To kolejny aspekt którego kolega nie rozumie. Każdy fizyczny obserwator ma skończoną wiedzę. Do kolapsów prowadzi zmiana tej wiedzy na skutek oddziaływania obserwatora z układem który modeluje swoją funkcją falową, a nie żadna "reszta wszechświata". Obserwator nie modeluje siebie, a kolapsy wynikają po prostu z... obserwacji. No cóż, jedyny sposób do badania świata jaki mamy do dyspozycji to pomiary i nie jesteśmy w stanie zejść poniżej ograniczeń mechaniki kwantowej. Nie ma żadnej procedury która pozwoliłaby na to - bo nie zaobserwowano odstępstw od mechaniki kwantowej. Możemy jedynie tworzyć doskonalsze modele do reprezentacji wiedzy które odtwarzałyby obserwowane własności a nie naturę. Możemy szukać struktur matematycznych które nie "walczą" z mechaniką kwantową, a badają jej konsekwencje. I w ten sposób działa teoria strun. Struna ma stałe naprężenie, i jedynym "powodem" dla którego nie zwija się do punktu i znika jest mechanika kwantowa i konsekwencje zasady nieoznaczoności: zwinięta do punktu struna robi się zdelokalizowana w przestrzeni pędów i jej energia wzrosłaby do nieskończoności. Dokładnie tak samo istnieje stan podstawowy w atomach. Nikt nie szuka na siłę kolejnych trybików dlaczego tak jest, tylko bada konsekwencje fundamentalnych zasad które odkryliśmy. Haczyk leży w tym, że zawsze trzeba przyjąć pewne założenia i aksjomatykę których nie da się wytłumaczyć, a postulaty mechaniki kwantowej są ekstremalnie proste. Kolejnym zjawiskiem o które rozbiją się próby kolegi w szukaniu podstawowych i jedynych słusznych struktur matematycznych jest uniwersalność. Mamy klasę uniwersalnych maszyn obliczeniowych które są zupełnie równowa i ich detale nie mają znaczenia. Gorzej, żaden działający na nich program komputerowy nie jest w stanie stwierdzić, na jakiej maszynie tak naprawdę działa. Program może działać na emulatorze i nigdy tego nie odkryje (co do zasady). Fizyka jest właśnie taką klasą równoważności. Mechanikę kwantową można zaksjomatyzować na różne sposoby i wciąż tak samo dobrze opisuje świat. Problem z "pozbyciem się" teorii strun polega na tym, że bardzo ciężko wprowadzić coś jeszcze prostszego od strun. Zastrzeżenia wobec teorii strun są dokładnie analogiczne do tego, jakby informatyk upierał się że nie da się zbudować "komputera z bitów", i chce wprowadzić znacznie bardziej skomplikowany model, a tak w ogóle to ta teoria nie tłumaczy dlaczego wciąż wyskakuje mu niebieski ekran i dlaczego komunikat na nim ma akurat taką postać jaką ma.
-
1 pointNaukowcy z Massachusetts General Hospital i Harvard Medical School zauważyli, że statyny – leki powszechnie używane w celu obniżenia poziomu cholesterolu – mogą blokować rozwój nowotworów powstających w kontekście chronicznego zapalenia. Chroniczny stan zapalny to jedna z głównych przyczyn rozwoju nowotworów. Badaliśmy mechanizm, za pomocą którego obecne w środowisku toksyny inicjują, prowadzący do nowotworu, szlak sygnałowy chronicznego zapalenie skóry i trzustki. Dodatkowo szukaliśmy bezpiecznych i efektywnych terapii blokowania tego szlaku, wyjaśnia profesor Shawn Demehri. Eksperymenty prowadzone na liniach komórkowych wykazały, że toksyny środowiskowe – takie jak alergeny czy drażniące środki chemiczne – aktywują dwa powiązane ze sobą szklaki sygnałowe, TLR3/4 i TBK1-IRF3. W wyniku ich aktywacji organizm produkuje interleukinę-33 (IL-33), która stymuluje stan zapalny skóry i trzustki, co może prowadzić do rozwoju nowotworu. Uczeni przeanalizowali następnie bazę danych leków zatwierdzonych przez amerykańską Agencję Żywności i Leków (FDA). Znaleźli tam informację, że pitawastatyna nie dopuszcza do ekspresji IL-33, blokując szlak sygnałowy TBK1-IRF3. Przeprowadzili więc eksperymenty na myszach i zauważyli że środek ten wyciszał indukowany przez czynniki środowiskowe stan zapalny skóry i trzustki, zapobiegając rozwojowi nowotworu trzustki. Z kolei badania próbek tkanki ludzkiej trzustki ujawniły, że w próbkach pobranych od pacjentów z chronicznym zapaleniem i z nowotworem trzustki dochodziło do nadmiernej ekspresji IL-33. Dodatkowo analizy danych na temat stanu zdrowia ponad 200 milionów mieszkańców Ameryki Północnej i Europy ujawniły, że osoby, które przyjmowały pitawastatynę były narażone na znacznie mniejsze prawdopodobieństwo chronicznego zapalenia trzustki i nowotworu trzustki. Badania wyraźnie sugerują, że blokowanie wytwarzania IL-33 za pomocą pitawastatyny może być efektywną i bezpieczną metodą zapobiegania rozwojowi niektórych rodzajów nowotworów. Na kolejnym etapie badań, chcemy sprawdzić, czy statyny mogą zapobiegać rozwojowi nowotworów pochodzących z chronicznego zapalenia wątroby i układu pokarmowego oraz zidentyfikować nowe sposoby na wyciszanie chronicznych stanów zapalnych mogących prowadzić do nowotworów, mówi Demehri. « powrót do artykułu
-
1 pointChris Burke, znany przede wszystkim z serialu "Dzień za dniem" jako Corky. Lubiłem tego bohatera. Ostatnio widziałem już kasjera w hipermarkecie i pracownika sali w Mc Donaldsie z zespołem Downa. Cieszy postęp. Jednocześnie, moja podstawówka sąsiadowała ze szkołą specjalną, gdzie takich dzieciaków było sporo. To było jeszcze za późnego PRL, ale przykro było na to wszystko patrzeć. Tj. opiekę itd... Dlatego uważam, że jakimś kompletnym wynaturzeniem w Polsce, jest oficjalne zmuszanie kobiet do rodzenia dzieci, które, w większości przypadków nie będą miały tego szczęścia co Corky. Szwedzi już zasygnalizowali, że nie ma u nich urodzeń z trisomią 21. Jeśli ktoś czuje się świadomie na sile do takiego poświęcenia, to owszem, zostawmy wybór...ale nie nakaz jak w tym katolicko-narodowym zaścianku. Ps. Żeby nawiązać do tematu - zupełnie nie wiemy jaką mieli świadomość neandertalczycy odnośnie do tej genetycznej aberracji. Mogła być ona tak nieznaczna, że nie była specjalnie do odróżnienia.
-
1 pointPo raz pierwszy od listopada 2023 roku Voyager 1 podjął standardowe badania naukowe. Usunięcie usterki, która niespodziewanie pojawiła się pod koniec ubiegłego roku, zajęło inżynierom z NASA ponad pół roku. Problem został częściowo rozwiązany w kwietniu, gdy udało się spowodować, że leciwy pojazd kosmiczny zaczął przysyłać dane inżynieryjne. Trzy tygodnie później, 19 maja, wysłano polecenie przysyłania danych naukowych. Dwa z czterech instrumentów zaczęły normalnie pracować, dwa kolejne wymagały dalszych działań. W końcu się udało i wszystkie cztery dostarczają danych naukowych. To jednak nie koniec prac na Voyagerze 1. Inżynierowie chcą jeszcze ponownie zsynchronizować oprogramowanie odmierzające czas na sondzie, by jej trzy komputery pokładowe jednocześnie wykonywały polecenia. Ponadto przeprowadzą prace na cyfrowym magnetofonie. Niektóre z danych dotyczący badań plazmy są rejestrowane na taśmie i wysyłane na Ziemię 2 razy w ciągu roku. To jednak wyjątek, większość danych naukowych trafia do nas bez ich uprzedniego nagrywania. Voyager 1 i bliźniaczy Voyager 2 to jedyne pojazdy kosmiczne, które dostarczają danych z przestrzeni międzygwiezdnej. Znajdują się bowiem poza heliosferą, obszarem zdominowanym przez wiatr słoneczny i pole magnetyczne naszej gwiazdy. Voyager 1 znajduje się odległości 24,38 miliardów kilometrów od Ziemi, a Voyagera 2 dzieli od nas 20,36 miliardów kilometrów. W bieżącym roku będziemy obchodzili 47. rocznice ich wystrzelenia. To najdłużej działające pojazdy kosmiczne w historii ludzkości. Do awarii Voyagera 1 doszło 14 listopada, gdy przestały docierać do nas użyteczne dane naukowe i inżynieryjne. W marcu ustalono, że zepsuł się jeden z układów scalonych odpowiedzialnych za przechowywanie danych z komputera FDS (flight data system). Komputer ten zbiera i łączy dane naukowe oraz inżynieryjne, a następnie wysyła je za pośrednictwem komputera TMU (telemetry modulation unit). Przez awarię układu i utratę zawartego w nim kodu, przesyłane z Voyagera dane były nieczytelne. Specjaliści z NASA postanowili więc przenieść ten kod w inne miejsce FDS. Jednak żadna z dostępnych lokalizacji nie była na tyle pojemna, by pomieścić cały kod, więc trzeba było go podzielić, wgrać w różne miejsca i upewnić się, że działa on jako całość. Prace trzeba było prowadzić niezwykle ostrożnie. Ponadto Voyager znajduje się w odległości niemal 1 doby świetlnej od Ziemi, zatem od wysłania jakiejkolwiek komendy mijają 2 doby, zanim dotrze potwierdzenie, że została prawidłowo wykonana. Voyager 1 porusza się z prędkością niemal 61 000 km/h względem Słońca. Za 300 lat dotrze do wewnętrznych obszarów Obłoku Oorta. Naukowcy obliczyli też, kiedy wysłane przez człowieka pojazdy – Voyager 1, Voyager 2, Pioneer 10 i Pioneer 11 – zbliżą się do gwiazd innych niż Słońce. « powrót do artykułu
-
1 pointCiemna materia wciąż pozostaje dla nas tajemnicą. Nie potrafimy jej obserwować bezpośrednio, dlatego opieramy się na dowodach pośrednich, czyli na widocznym oddziaływaniu grawitacyjnym na materię widzialną. Ogólna teoria względności nie potrafi wyjaśnić tego widocznego oddziaływania w inny sposób, jak poprzez istnienie materii – a więc i masy – której nie widzimy. Na łamach Monthly Notices of the Royal Astronomical Society ukazał się właśnie artykuł, którego autor twierdzi, że grawitacja może istnieć bez masy. Jeśli ma rację, oznacza to, że i ciemna materia nie jest potrzebna. Doktor Richard Lieu z University of Alabama w Huntsville zajmował się badaniem równań różniczkowych Poissona, które wykorzystywane są podczas obliczeń dotyczących grawitacji galaktyk oraz gromad galaktyk. Poczułem się sfrustrowany istnieniem status quo, a dokładniej rzecz ujmując, przekonaniem o istnieniu ciemnej materii, mimo że od 100 lat nie przedstawiono bezpośredniego dowodu na jej obecność, mówi uczony. Naukowiec stwierdził, że „nadmiarowa” grawitacja potrzebna do utrzymania w całości galaktyk czy gromad galaktyk pochodzi z topologicznych defektów w strukturach, które powstały we wczesnym wszechświecie podczas przejścia fazowego. Kosmologiczne przejście fazowe to proces, w którym stan materii zmienił się w całym wszechświecie. Obecnie nie jest jasne, jaki rodzaj przejścia fazowego we wszechświecie mógł wywołać pojawienie się tego typu defektów topologicznych. Efekty topologiczne to bardzo kompaktowe regiony przestrzeni o wielkiej gęstości materii. Zwykle mają formę liniową, zwaną strunami, chociaż możliwe są też dwuwymiarowe struktury jak sfery. W moim artykule sfery takie składają się z cienkiej wewnętrznej warstwy o masie dodatniej i cienkiej zewnętrznej warstwy o masie ujemnej. Całkowita masa obu sfer wynosi dokładnie zero. Jednak gwiazda znajdująca się na takiej sferze doświadcza olbrzymiego oddziaływania grawitacyjnego skierowanego w stronę środka sfery, wyjaśnia Lieu. Skoro zaś grawitacja zakrzywia czasoprzestrzeń, umożliwia wszystkim obiektom wchodzenie we wzajemne interakcje, niezależnie od tego, czy posiadają masę czy też nie. Na przykład udowodniono, że bezmasowe fotony doświadczają efektów grawitacyjnych obiektów astronomicznych. Grawitacyjne zaginanie światła przez zestaw sfer składających się na galaktykę lub gromadę galaktyk wynika z faktu, że światło jest zaginane w stronę centrum sfery gdy przez nią przechodzi. Suma wszystkich skutków przejścia przez wiele sfer jest skończona i można ją zmierzyć, co daje wrażenie istnienia wielkiej ilości ciemnej materii, dodaje Lieu. Powstaje pytanie o proces formowania się czy gromadzenia takich sfer. To jednak może stać się przedmiotem przyszłych badań. W swoim artykule nie próbuję odpowiadać na problem tworzenia się takiej struktury. Spornym elementem będzie stwierdzenie, czy te sfery były początkowo płaszczyznami, a może nawet strunami, które mogły zostać zawinięte przez moment pędu. Powstaje też pytanie, w jaki sposób obserwacyjnie potwierdzić lub odrzucić istnienie sfer, mówi uczony i dodaje, że jego praca dostarcza pierwszych dowodów na możliwość istnienia grawitacji bez masy. « powrót do artykułu
-
1 pointEee? Chyba "25% z nich było blisko spokrewnionych z jedną lub kilkoma innymi ofiarami"
-
1 pointDziałalność człowieka zmienia planetę na wiele sposobów, a jednym z efektów tej zmiany jest bardzo szybki spadek populacji owadów. Specjaliści mówią, że mamy do czynienia z szóstym wymieraniem i próbują określić przyczynę tego zjawiska. Naukowcy z Instytutu im. Maxa Plancka w Jenie zauważyli, że w obecności zbyt dużego stężenia ozonu – takiego jakie występuje w wielu miejscach podczas gorących letnich dni – dochodzi do zniszczenia feromonów muszek owocowych, co znacząco zakłóca ich cykl rozrodczy. Zaczynają rozmnażać się międzygatunkowo lub próbują zapładniać przedstawiciela własnej płci. Niszczenie habitatów, intensywne rolnictwo, używanie pestycydów czy zanieczyszczenie światłem to jedne z wielu przyczyn szybkiego spadku liczby owadów. Rosnąca ilość CO2 w powietrzu powoduje spadek wartości odżywczych roślin, co przyczynia się do spadku liczebności wielu gatunków prostoskrzydłych (np. koniki polne). Liczebność owadów zmniejsza się od dziesięcioleci, a szczególnie zła sytuacja panuje w Europie. Teraz dowiadujemy się, że problemem może być też ozon, którego naturalna produkcja rośnie wraz ze wzrostem temperatury. Nanji Jiang, Bill Hansson i Markus Knaden już wcześniej dowiedli, że ozon rozrywa wiązania pomiędzy atomami węgla, które znajdują się w większości owadzich feromonów. Wskutek tego samce muszek owocowych nie są w stanie odróżnić samicy od innego samca i próbują rozmnażać się z obiema płciami. Podczas swoich najnowszych badań naukowcy postanowili sprawdzić, czy poprzez niszczenie feromonów ozon nie powoduje przypadkiem, że dochodzi do krzyżowania się gatunków. Chcieliśmy sprawdzić, czy zwiększony poziom ozonu nie znosi granic międzygatunkowych i jaki jest wpływ możliwej hybrydyzacji. Z wcześniejszych eksperymentów wiemy, że ozon może silnie zaburzyć wybór partnera przez samce. Nasze obecne badania wykazały, że nawet w obecności lekko podwyższonych poziomów ozonu, które obecnie powszechnie występują w wielu miejscach na Ziemi, dochodzi do łączenia się muszek z blisko spokrewnionymi gatunkami, co może przyczyniać się do spadku populacji owadów, gdyż takie hybrydowe potomstwo jest bezpłodne, mówi Nanji Jiang. Podczas eksperymentów naukowcy wykorzystali cztery gatunku z rodzaju Drosophila. Drosophila melanogaster oraz Drosophila simulans to gatunki kosmopolityczne, występujące na całym świecie. Z kolei Drosophila secheillia i Drosophila mauritiana są endemiczne dla wysp – odpowiednio – Seszeli i Mauritiusu. Gatunki te używają bardzo podobnych feromonów, ale każdy miesza je w specyficzny dla siebie sposób. Naukowcy przez dwie godziny wystawili muszki na działanie takich stężeń ozonu, jakie panują w miastach w bardzo upalne dni. Następnie samice miały okazję wybrać samce – z własnego i obcego gatunku – z którymi się rozmnożą. Po kilku godzinach samice oddzielono od samców i pozwolono im złożyć jajka. Uczeni przyjrzeli się młodym, które wykluły się z jaj i stwierdzili, że przy podwyższonym stężeniu ozonu znacznie częściej dochodzi do hybrydyzacji i pojawienia się bezpłodnego potomstwa, niż przy standardowych poziomach tego gazu. Wyniki badań zaskoczyły naukowców. Spodziewali się nieco większego odsetka hybrydyzacji, ale nie aż tak dużego, jak zaobserwowany. Muszki owocówki polegają bowiem nie tylko na feromonach, ale również odróżniają swój gatunek na podstawie specyficznego brzęczenia skrzydeł oraz wskazówek wizualnych. Byliśmy zaskoczeni, że w podwyższonym stężeniu ozonu niektóre samice były całkowicie niezdolne do odróżnienia samców własnego gatunku pomimo istniejących wskazówek dźwiękowych i wizualnych, mówi Bill Hansson. Owad kierują się zapachem nie tylko podczas wybierania partnera. Używają feromonów do komunikacji, ostrzegania się o niebezpieczeństwie, owady społeczne – jak mrówki – wykorzystują feromony do nawigowania w otoczeniu czy rozpoznawania mrówek z tego samego gniazda. Wiele z tych feromonów zawiera podwójne wiązania pomiędzy atomami węgla. Autorzy badań obawiają się, że coraz częstsze upalne dni i związane z tym zwiększone stężenie ozonu, mogą zaburzyć komunikację pomiędzy owadami. Planują więc przeprowadzenie kolejnych eksperymentów. Chcą się przyjrzeć, między innymi, mrówkom. « powrót do artykułu
-
1 pointJak to jest, że jak ktoś jest złapany w Polsce za szpiegostwo na rzecz Rosji to najczęściej ma legitymacje Konfederacji?
-
1 pointSą dwa rodzaje czasu w filozofii greckiej, Kronos/Chronos i Aion (+Kairos). Regres ad infinitum w czasie chronos nie wyklucza wyjścia poza ten czas w aion. Czas to liczba, 4 wymiar. Jest też tzw. przestrzeń czasu zerowego. Czuje się jakbym rozmawiał z kimś w rodzaju: ten kto krzyczy ma rację. To kojarzy mi się z kartezjańską teorią prawdy tzw. parezją, która polegała na tym, że wychodził człowiek który był autorytetem moralnym i wygłaszał swoje poglądy na jakimś podwyższeniu (tej metody używa też Jezus w Biblii, "wychodzi do ludzi i przemawia do nich parezją"). Warunkiem jest to, że Jezus był prorokiem a inni którzy używali tej cnoty/teorii prawdy to kynicy. Ludzie od Diogenesa z Synopy czy Sokratesa z Aten. Ta metoda sokratejska jest używana przez Chrystusa. Występuje tam też w Biblii podział na logikę dwuwartościową, ale to nie na ten wątek. Tak czasoprzestrzeń jest to po prostu opisany przez Einsteina czy Carla Sagana składający się z 4 wymiarów liniowych taki rodzaj przestrzeni. Naprawdę ja to wszystko już dawno czytałem np. u Berkeleya.
-
1 pointPomysły na wyjście z EU są tak samo z d**y jak pomysł na przystąpienie PRL do ZSRR.
-
1 pointWydaje mi się, że u dzieci mogłoby to nie zadziałać. Jeśli będą różnice, to zapewne sporo mniejsze. Myślę, że w dużej mierze to właśnie hormony w okresie dojrzewania wpływają na mózg. Z tego co pamiętam, jak byłam dzieckiem, to było mi całkowicie obojętne, czy jestem dziewczyną czy chłopakiem. Bardzo chętnie bawiłam się autkami i klockami lego. Nie chciałam też nosić sukienek, bo idiotycznie się w nich czułam. Sukienki przypadły mi do gustu dopiero ok. 15-tego r.ż. Z tego powodu też mam wątpliwości co do tego, że takie np. 7-letnie czy młodsze dziecko czuje wyraźnie, że jest odmiennej płci niż wskazuje anatomia. Mam wrażenie, że może się tak zachowywać dla zwrócenia uwagi, a niektórzy rodzice jeszcze je nakręcają w tym kierunku. No ale nie mogę mieć pewności sądząc tylko po sobie, więc nie wiem
-
1 pointNa szybko: Nie na człowieka, ale dziennie (na całą Polskę). Oczywiście i tak dużo ale Ty pojechałeś o 7 rzędów więcej, więc, czytaj, proszę, uważniej.
-
1 pointMożna zapytać cóż tak bawi szanownego moda w Ośrodku Monitorowania Zachowań wiadomych? P.S. Moim skromnym zdaniem powinni mieć akronim OMZGMwN. Pewnie rozkminisz, bo*... * Głośno jednak nie powiem, bo jestem głęboko przekonany o wysokiej inteligencji pytanego.
-
1 pointDla prostoty (hydrostatyka) weźmy szklankę zanurzoną denkiem do góry. Raz wszędzie jest woda, a drugi raz mamy pod denkiem trochę powietrza. Rozkłady ciśnienia w obu sytuacjach nie są takie same (gradienty ciśnienia w powietrzu i wodzie zasadniczo się różnią) i ciśnienie na denko od dołu w drugiej sytuacji jest większe.
This leaderboard is set to Warsaw/GMT+01:00