Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

j50

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    197
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    1

Zawartość dodana przez j50

  1. j50

    Rybna encefalopatia?

    To baaaardzo śmieszne! Wyniki nie wskzują bowiem na możliwość przenoszenia choroby z ryb na ludzi - ale już się macha szabelką. W jakim celu? No chyba chodzi o kasssssę! Sama nauka jest WIELKA i nie należy jej sekować. Sekować należy tylko tych, którzy naukę mają za sposób "urządzania się". Ci badacze powinni poprzestać na doniesieniu o swych wynikach. Natomiast propozycja dalsza jest najwyraźniej próbą skoku na kasę. Na razie nie widzę w tym propozycji dalszych szczegółowych badań - ale już są wnioski pozwalające wpływać na zasady ekonomii wytwarzania produktów żywnościowych. To powinno skłaniać do wielkiej ostrożności w przyjmowaniu tego jako wniosek naukowy.
  2. Sprawa może być trochę inna, mikroos. Marchewka i podobne warzywa (np. pietruszka) rzadko są w kuchni gotowane jako odrębna potrawa. Zwykle są dodatkiem do potraw gotowanych. Uwzględnienie czasu gotowania, jako decydującego o możliwości spożycia tego dodatku zależy od kucharza oraz celu gotowania. Posłużę się przykładem. Marchew w całości jest np. dodatkiem do rosołu, pietruszka podobnie. Warzywa te nie stanowią jednak samego dania i bywają często i przez wielu usuwane - nie są spożywane. Inaczej jest jednak np. w przypadku zupy jarzynowej. Tam się marchew rozdrabnia, bo jest ona ważnym elementem potrawy spożywanej w całości. Kulinaria to sprawa naprawdę skomplikowana - co zrozumiałem dopiero, gdy zacząłem oglądać kanał TV kuchnia. Dopiero wtedy doceniłem wiedzę kucharzy. Ciekaw jestem w związku z tym, czy istnieją stopnie naukowe nadawane za wiedzę kulinarną. Inżynieria kulinarna? Chyba nie tylko. Ćwierciakiewiczowa być może powinna mieć jakiś tytuł naukowy... Sztuka kulinarna jest elementem kultury. Jest inna u każdego narodu i wynika z bardzo różnych uwarunkowań. Jej zmiany oczywiście muszą następować, ale trudno byłoby kogokolwiek przekonywać tylko argumentami serwowanymi przez tych badaczy. Na tę sztukę wpływ ma bowiem nawet sam wygląd potrawy, a nie tylko jej wartość zdrowotna. Generalnie uważam, że sprawa nie jest błaha. Ale dotyczy kwestii silnie akcentowanych kulturą kulinarną.
  3. j50

    112. element

    Tak humorystycznie. Przypominam sobie starą grę komputerową. Tam były jakieś walki z ufokami i był pierwiastek napędzający wehikuły ufoków: elerium 115. No to mamy teraz już tylko 3 punkciki do wielkości 115.
  4. Sprawa może mieć rzeczywiście głęboko psychologiczne tło. Krążą różne opowieści na ten temat. Przypominam sobie przypadek człowieka z przeszczepem serca od osoby płci przeciwnej. Twierdził ten człowiek, że zaczął się na ulicy rozglądać za osobami tej samej płci. Inny z kolei utrzymywał po przeszczepie nogi, że miewał sny, w których nieżyjący dawca domagał się zwrotu jego nogi. Ciekawi mnie natomiast, czy zdarzają się wśród biorców przeszczepu przypadki traktowania przeszczepu jako zupełnie obcego elementu ciała. Ostatnio na jednym z telewizyjnych kanałów naukowych przedstawiano przypadki domagania się amputacji WŁASNEJ kończyny, którą delikwent odczuwał jako obcy element jego ciała. Niesamowite!
  5. j50

    Kontrolne igiełki

    Moja suczka (kundelek) ma od 2 miesięcy zdiagnozowaną cukrzycę. Wydałem już ponad 1000 zł na badania i leczenie pieska. Zatem nie tylko ludzie tak chorują, ale i zwierzęta. Zwierzakowi jest znacznie trudniej podawać insulinę, aniżeli człowiekowi. Ostatnio jak pies mi podskoczył w czasie dawkowania insuliny, to wbiłem sobie igłę w palec, aż się igła skrzywiła. Problem cukrzycy nie dotyczy zatem tylko ludzi.
  6. Mam sporo doświadczeń z pluskwami z dawniejszych lat i całkiem niedawnych. W dawniejszych latach pluskwy były szczególnie częste w mieszkaniach poniemieckich. Było to powodowane rozpowszechnieniem tapet wśród Niemców. Pluskwy znakomicie się tam mogły kryć i trudno je było wytępić. Ich rozprzestrzenianiu sprzyjała także częsta zmiana mieszkań - przeprowadzki ze starymi meblami (oczywiście wraz z pluskwami). W nowszych czasach miałem przygodę z pluskwami jaskółczymi. Jaskółki robiły sobie gniazda na moim balkonie. Na wiosnę (przed przylotem ptaków) wyłaziły z nich setki lub nawet tysiące pluskiew. Kolega ornitolog powiedział mi wtedy, że ta sprawa jest badaczom dobrze znana, a ornitolodzy bywają często pogryzieni przez takie pluskwy. Metoda jest prosta - niszczyć te gniazda po wylocie jaskółek, a one sobie zrobią nowe. Można też po odlocie jaskółek spryskać wnętrze gniazda trucizną. Do wiosny śladu nie będzie ani po truciźnie, ani po pluskwach. Pluskwy jaskółcze zasadniczo żerują na ptakach. Ale gdy nie ma ptaka (przed jego przylotem) budzą się z letargu i szukają żywiciela. Mogą wtedy pogryźć ludzi, choć potem się same wyniosą.
  7. Masz rację mikroos! Być może było to właśnie tym przełomem w powstaniu życia na Ziemi. Ale zauważyć należy, że na razie nauka nic o tej zderzającej się z Ziemią planecie nie potrafi powiedzieć. Nie mamy zatem wiedzy o tym, czy na tej planecie nie było już życia. To zaś jest zbieżne z ideą panspermii. Tak całkiem humorystycznie zauważę, że już sporo lat temu niejaki Sitchin na swój sposób zinterpretował zapisy Sumeru. I zapodał tam, że w jego interpretacji w Ziemię uderzył jeden z księżyców planety nazywanej Tiamat (w Sumerze opisywana jako "wodny potwór"). Wskutek tego Ziemia miała zmienić swą orbitę, ale Księżyc (u Sumerów Kingu) już wtedy istniał. Ciekawą sprawą jest jeszcze coś innego. Sumerowie twierdzili wg Sitchina, że Pluton został wtedy wyrzucony na jego obecną orbitę. No i teraz ciekawostka. Akurat dzisiaj był program na kanale National Geographic o obecnej wiedzy na temat historii naszego Układu Slonecznego. Z wielkim zdziwieniem stwierdziłem, że wiele elementów tej historii jest całkiem podobnych do stwierdzeń Sitchina sprzed lat. Dodam jeszcze, że juz przed wielu laty badania geofizyczne (sejsmiczne) pozwoliły stwierdzić istnienie dużego fragmentu skorupy ziemskiej na głębokości kilkuset km. Dotyczy to obszaru pacyficznego. Wiemy zaś, jak aktywnym wulkanicznie i sejsmicznie jest ten obszar do dzisiaj. Już wtedy pojawiały się nieśmiałe propozycje zinterpretowania tego jako ślad po bardzo dawnym impakcie.
  8. Ciekawe co te żyjątka poczną, gdy się zmieni biegunowość pola magnetycznego Ziemi. Sądzę, że się będą musiały jakoś przestroić. Ale to już jest sprawa uczenia się zwierząt, nawet dość prymitywnych. Ciekaw jestem, czy badacze migracji zwierząt spróbowali się zastanowić co się dzieje z ich magnetycznym GPSem w momentach zmian biegunowości pola magnetycznego Ziemi. Zdarza się to ponoć średnio raz na kilkaset tysięcy lat.
  9. No i znowu mnie to podbudowuje. Mam to samo. A nawet powiem, że często nie pamiętam, czy jadłem obiadek i co wtedy było na talerzu. Od młodych lat obserwuję u siebie skłonność do "zamiatania" pamięci z rzeczy nieważnych. Fakty uznawane przeze mnie za ważne pamiętam za to doskonale. Co ciekawe, nie tracę zdolności kojarzenia faktów "zapomnianych", ale odświerzanych powiązaniami z faktami nowymi. W razie potrzeby same jakoś wyłażą, choć wcześniej zdawało mi się, że ich nie pamiętałem. Zamiatanie pamięci chyba nie jest takie złe.
  10. Ufff! Ulżyło mi - to nie alzheimer. Jestem po prostu prozopagnostykiem. A że dodatkowo jestem krótkowidzem, to mam jeszcze większe problemy z rozpoznawaniem ludzi. Bardziej rozpoznaję po sylwetce, chodzie i jakichś cechach charakterystycznych. Często zdarza mi się kłaniać osobom zupełnie mi nieznanym - jak się dopiero potem okazuje.
  11. Sposobów na produkcję prądu jest wiele. Problemem jest natomiast magazynowanie energii elektrycznej. Ponadto nalanie do baku paliwa nie trwa długo, a naładowanie akumulatorów trwa bardzo długo. Ciągle nie daje mi spokoju sprawa Tesli i jego samochodu napędzanego elektrycznie bez żadnego akumulatora. Tesla twierdził, że prąd pobierał z otoczenia. Nie wiem jednak na ile ta historia jest prawdziwa.
  12. Jestem ekstremalnym nocnym markiem. Dość regularnie pracuję po nocach, np. teraz też. Co ciekawe, wielokrotnie przekonałem się, że jestem w stanie pracować wiele dni praktycznie bez snu. Maksymalny czas pracy ze snem zminimalizowanym do rzędu minut w ciągu doby wynosił u mnie ok. 3 tygodni. Zupełnie bez snu (ani minuty!) byłem w stanie pracować trzy doby, bez istotnego spowolnienia tempa pracy (praca umysłowa). Funkcjonuję od wielu lat w wielu zespołach i jeszcze mi się nie zdarzyło, aby ktoś ze mną wytrzymał taki tryb pracy. Odnoszę wrażenie, że w trakcie pracy podnosi mi się chyba poziom adrenaliny. Gdy próbuję położyć się spać przy niezakończonej i pilnej robocie, to samo pomyślenie o robocie zrywa mnie natychmiast z łóżka. W ten sposób byłem w stanie sam wykonywać 80% pracy wieloosobowego zespołu w czasie normalnie niemożliwym do osiągnięcia. Dotyczyło to wielu prac, a nie tylko jednego przypadku. Zastanawiając się nad tym zjawiskiem wielokrotnie doszedłem do wniosku, że tajemnica tkwi w wierze w swoje możliwości oraz w szczególnym zaangażowaniu emocjonalnym w wykonywaną pracę. Podkreślę, że wcale nie chodziło o jakiś irracjonalny upór, tylko o konieczność dotrzymania terminu, z zagrożeniem poważnych konsekwencji finansowych, likwidacji zespołu oraz totalnego ośmieszenia środowiska, w którym funkcjonuję. Sprawa jest zatem mocno złożona i chyba dotyczy wpływu motywacji na zachowanie się człowieka podczas pracy.
  13. Kiedyś zastanawiałem się nad modelem przechodzenia człowieka przez ulicę z ruchem aut. Wyszło, że należy w tym celu dokonywac podświadomych operacji różniczkowych i całkowych. Patrzymy na zbliżajace się auto i szacujemy decyzję o przejściu przez ulicę. Należy najpierw oszacować odległość, następnie prędkość auta (pierwsza pochodna odległości), potem zaś uzyskaną prędkość całkować po czasie i porównać uzyskaną przewidywaną odległość wynikającą z tej całki z odległością auta od nas. Sprawa jest nawet bardziej złożona, bowiem w czasie rzeczywistym dokonujemy także oceny zmian prędkości auta (druga pochodna odległości). A także potrafimy nieźle całkować tę drugą pochodną i przewidzieć gdzie znajdzie się auto po czasie oszacowanym jako koniecznym na przejście ulicy. Co ciekawe - najwyraźniej ustalamy także wielkość popełnianego błędu obliczeniowego i wskutek tego określamy wielkość "strefy bezpieczeństwa" (odległości auta od nas w momencie przechodzenia). No i to są dopiero chece! Bo czyni to każden człowiek nie będący matematykiem. Stwierdzić nawet można, że podobne operacje musi wykonywać także np.... mucha!
  14. Na szczęście są badacze wątpiący w globalne ocieplenie spowodowane przez technogeniczne CO2. Gdy rozmawiam z klimatologami, to niemal wszyscy stwierdzają, że efekt cieplarniany CO2 nie może być uznany za główny czynnik sprawczy ocieplenia klimatu. Najlepiej chyba do tego pasuje: "ocieplenie przez oc.pienie". Nadal zbyt mało wiemy o przyczynach zmian klimatu w przeszłości. A to jest klucz do zrozumienia rzeczywistości obecnej.
  15. Najlepiej wychodzą skoczmi cwaniacy. I tyle tylko w tej sprawie powiem. Bo napatrzyłem się w praktyce ostatnich 25 lat.
  16. Już zatem widzę, jak wynalazek nanotechnologicznych akumulatorów (o których Kopalnia niedawno pisała) spowoduje, że powstanie ręczna broń laserowa. Nasza energetyka zaś nic na tym nie zyska. To smutne, ale na razie największe osiągnięcia nauki znalazły zastosowanie przede wszystkim w budowie broni. W tym też kierunku ładowane są największe fundusze.
  17. @Neratin Każden z moich kolegów klimatologów i paleozoologów w rozmowach prywatnych stwierdzał, że antropogenicznie spowodowany efekt GO nie jest udowodniony, a inne hipotezy powinny być rozpatrywane jako równoprawne. I o to w tym właśnie chodzi.
  18. Rozwija się ostatnio w publikacjach naukowych sprawa ekonomii ochrony środowiska. Wszystkim to polecam.
  19. Na UWr mieliśmy gości badających sprawę promieniowania w strefie czarnobylskiej. Tam podkreślano sprawę tzw. gorących cząstek. Chodziło o cząstki mające najwyższe energie. Ja uważam, że obszar czarnobylski powinien byc uznany za testowy dla badań wpływu awarii jądrowych na środowisko. Dziwię się zatem, że traktuje się to w nauce tylko jako problem ukraiński. Cała UE powinna koncentrować obwecnie wysiłki badawcze na tym właśnie obszarze. W szerokim spektrum badań. To powinien być jeden z głównych obszarów badawczych, z dużym budżetem. Pod każdym względem należy to badać.
  20. Informuję, że płucami naszej planety są przede wszystkim oceany (ok. 70% produkcji tlenu). Sprawie niszczenia środowiska oceanów powinniśmy zatem poświęcić więcej uwagi. Tak się jednak składa, że właśnie o oceanach wiemy znacznie mniej, aniżeli o środowisku lądowym. Lasy amazońskie nie są płucami Ziemi. Płucami Ziemi są oceany. Ale to oczywiście nie oznacza, że mamy się nie przejmować sprawą dewastacji lasów deszczowych. Tylko chodzi o to, że z zupełnie innych powodów. Nauka ma byc transparentna i pozbawiona nawiedzenia.
  21. @neratin Mam stały kontakt z pracownikami naukowymi UWr z dziedziny klimatologii. Wielokrotnie dyskutowalismy sprawę GO. Badacze ci podchodzą do sprawy w sposób wstrzemięźliwy. Spowodowane to jest wiedzą o tym, że zmiany klimatu mogą mieć rozliczne źródła oraz tym, że mamy wiedzę o drastycznych i globalnych zmianach klimatu w przeszłości. Jednocześnie współpracuję z paleozoologami. Ich badania wskazują także na drastyczne zmiany klimatu oraz warunków środowiskowych w przeszłości. W odniesieniu do zjawisk dotyczących tych białych misiów podnoszą oni sprawę tzw. refugiów. Refugium jest przez wielu widziane jako główny czynnik wpływajacy na zmiany w rozprzestrzenieniu gatunków, ich ewolucji, a następnie ponownej ekspansji terytorialnej. Niezbyt dobrze nadają się do tego wielkie ssaki, lepiej wychodzi to na drobniejszych - np. gryzoniach, co jest związane z wielkością populacji oraz dynamiką zmian ewolucyjnych. Dla misia arktycznego refugium stanowić mogą przede wszystkim archipelagi wysp arktycznych (np. Spitsbergen). Niedźwiedź polarny nie żywi się tylko fokami. W ogólności niedźwiedź jest zwierzęciem wszystkożernym. W kupce niedźwiedzia polarnego (wiele takich widziałem) przeważa pokarm roślinny. Przypomina ona bardziej kupkę końską, aniżeli np. psią. Sądzę, że jest to niedźwiedzi sposób na przetrwanie zmian klimatycznych i dotyczy także niedźwiedzia brunatnego. W ogólności dynamika zmian krótkookresowych klimatu w strefie arktycznej jest o niebo większa, aniżeli w klimacie umiarkowanym. Arktyczna fauna musi zatem byc w szczególny sposób przystosowana do tego. No i oczywiście jest! Badania obszarów arktycznych nie powinny dotyczyć tylko populacji niedźwiedzia białego. Populacja ta bowiem jest zbyt mała i dotyczy obiektu znajdującego się na końcu łańcucha żywieniowego (troficznego). Stanowią go przede wszystkim drapieżniki. Rzecz jednak w tym, że i drapieżniki dają poważne zróżnicowanie. Mniejsze drapieżniki mają większą populację. Dlatego np. pieśców jest na Spitsbergenie chyba setki razy więcej niż niedźwiedzi polarnych. Jednak śmiertelność pieśców (lisów polarnych) podczas zimy polarnej też jest setki razy większa niż białych niedźwiedzi. Oba gatunki (lis polarny oraz niedźwiedź polarny) funkcjonują jednak w sposób zupełnie odmienny w tym środowisku. Co do sprawy GO - nie jest to do tej pory jasne. Rzecz jest dlatego trudna, bo nie potrafimy na razie objąć badaniami całego łańcucha uwarunkowań klimatycznych. Jesteśmy coraz bliżej tego, ale na razie musimy pokornie pasować odnośnie wniosków. Ja osobiście uważam, że sprawę CO2 należy traktować poważnie i dążyć do poprawy sytuacji. Każde bowiem zanieczyszczanie ziemskiej atmosfery może się nam odbić czkawką. Problem jednak lokuję inaczej - co jest prawdą, a co jest tylko hipotezą. Ja uważam na razie, że GO jest faktem, ale interpretacje są wyłącznie hipotetyczne.
  22. W sumie też tak uważam. Ale należy sobie najpierw zdać sprawę z tego ile to kosztuje. Filozoficznie biorąc wszelka ocena rzeczywistości jest dziełem człowieka i uwzględnia idee, które na danym etapie człowiek wyznaje. Dlatego uznawanie jakichkolwiek wniosków dokonanych przez człowieka jako wniosków dotyczących całej przyrody jest z gruntu mylne. Posłużę się tu przykładem. Gdyby aktualnie żyły na Ziemi dinozaury, to bylibyśmy wstrząśnięci ich wymieraniem. Zapewne też stosując aktualne normy etyczne wydalibyśmy biliony bilionów dolców na ich ratowanie. Być może nawet sami bylibyśmy skłonni skapieć w intencji przetrwania dinozaurów. A to już może kosztować nas o wniosek dotyczący zasad działania ewolucji - w rozumieniu doboru i wymierania gatunków. Człowiek działa w przyrodzie niezmiernie fikuśnie. Koło Wrocławia był pewien obiekt chroniony - łąka z zespołem cennych gatunków roślin. Ale zjawił się na tej łące pewien ochroniarz przyrody i niezmiernie naładowany samymi tylko ideami (bynajmniej nie wiedzą) wysmarował protest. Ujrzał bowiem krowy pasące się na tej chronionej łące. Skutkiem jego protestu zakazano wypasu tych krów. Dalszym zaś skutkiem tej decyzji było zupełne wymarcie roślin chronionych na tej łące.
  23. Ja nie jestem tym tak bardzo przerażony. Sądzę, że niedźwiedzie sobie poradzą. A dlaczego tak sądzę? Dlatego, że ewolucja nie działa w tak krótkim czasie, w jakim niedźwiedzie funkcjonują. One dawały sobie radę przez dziesiątki tysięcy lat. W tym czasie człowiek nawet nie umiał ognia rozpalać, żeby nie mówić o piecach hutniczych. A te niedźwiedzie sobie grasowały. W tym też czasie przemijały kolejne zlodowacenia i ocieplenia pomiędzy nimi. Ja oczywiście się domyślam, że zwolennicy antropogenicznego ocieplenia klimatu dowodnie wykażą, że już wtedy człowiek jeździł autami, palił w piecach hutniczych lub do wypału cementu, tudzież lubił budować elektrownie lub elektrociepłownie węglowe. No przecież to jasne jest dla każdego zwolennika antropogenicznego ocieplania się klimatu. Ale wystarczy podać tylko jedno dla zrozumienian istoty sprawy: ocieplenie, czy oci.nie? [niecenzuralne] Głównym składnikiem atmosfery pochłaniającym promieniowanie długofalowe (efekt cieplarniany) jest woda, a nie żadne CO2. I zawsze tak było. Poszukiwać zatem należy przyczyny zmian klimatu w okresach wcześniejszych - wcale niedalekich, jakieś do 1,5 mln lat wstecz (czwartorzęd). Ostatnio byłem na wykładzie pewnego paleozoologa. On zapodał naukowemu towarzystwu, że jego wyniki badań oraz wyniki wielu innych badaczy wskazują na niezmiernie szybkie zmiany klimatu w momentach przełomowych dla biosfery. Chodzi w tym przypadku nie o tysiące lub setki lat, ale o wręcz POJEDYNCZE LATA - najwyżej do kilkudziesięciu w uśrednieniu. Zmartwiłem się wielce i zacząłem się rozglądać. No i trafiła mi się informacja o badaniach rdzenia lodowego z odwiertu na lodowcu grenlandzkim. A tam wyszło jak dzwon - że na przełomie plejstocen/holocen zmiany klimatu osiągnęły kilkanaście stopni w okresie od kilkunastu do CO NAJWYŻEJ kilkudziesięciu lat! To co panowie? Niedźwiedzie i mamuty wydzielały z siebie gazy cieplarniane? Spróbujcie do tego przyłożyć prostą logikę interpretacyjną! Mam pytanie do modera. Czy nie da się coś zrobić, aby można było dołączać do postów grafikę? Bo ja bym tu dołączył grafikę zmian termicznych w czwartorzędzie, zarejestrowanych zmian termiki atmosfery w holocenie oraz zarejestrowane zmiany aktywności Słońca w okresie obserwacyjnym (gdzieś od 17 wieku). Tak tylko prezentacyjnie.
  24. j50

    Szkodliwe oszczędności

    Początkowo ten mój kolega uznał, że najłatwiej będzie byznesowo wykorzystać ten swój wynalazek w reklamie. Zeszło jednak na to, że praktycznie za friko robił na swoim osiedlu świecące numery poszczególnych bloków. To było gdzieś na świętym Śląsku (Górnym). Przy okazji tego wynalazku była sprawa sądowa. Bo jakiś byznesmen próbował ukraść ten patent i przedstawiał go jako swój własny wynalazek. Ponieważ jednak zupełnie nie potrafił przed sądem wyjaśnić na jakiej zasadzie to działa - toteż sąd uznał go za hochsztaplera. To jest przykład na to, że w takich sprawach byle kto nie ukradnie nic. Choćby nie wiem jak się nabzdyczył. Ten koleś wynalazca jest bardzo wszechstronny w sensie wiedzy. Nie jest tylko elektronikiem, choć to jest jego dziedzina wykształcenia.
  25. j50

    Szkodliwe oszczędności

    Pardon mikroos! Typ tego złącza półprzewodnikowego jest inny! Jest to złącze typu p-n-c. Możesz mnie jednak zastrzelić nawet - a nie wiem o co w tym symbolu chodzi. Rzecz bowiem w tym, że w symbolach złącz dotąd znanych nie ma takiego. Symbol i rysunek złącza był także patentowany wtedy. Nie wiem jak tu się rysunki wstawia, więc opiszę ten symbol złącza. Dwie strzałki skierowane dośrodkowo z lewej i prawej. Pomiędzy strzałkami coś w rodzaju nawiasów w lewo i w prawo. Wtedy byłem mocno zdziwiony, że taki symbol może być przedmiotem wniosku patentowego - i to potwierdzonego patentem. W sieci nigdzie nie ma czegoś takiego jak złącze typu p-n-c.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...