Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

peceed

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    1797
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    64

Zawartość dodana przez peceed

  1. Tylko że największym zrozumieniem klasycznych pół EM okazało się potraktowanie ich jako granicy klasycznej pól kwantowych - taka jest esencja fizycznego zrozumienia. Zabawy w modelowanie elektronów jako konfiguracji pól EM są niefizyczne, to matematyka fizyka rekreacyjna! Chodzi o zrozumienie Mechaniki kwantowej nie da się modelować teoriami klasycznymi. To że pewne zjawiska "wyglądają podobnie" w żadnym wypadku nie daje podstaw do choćby nadzieii! Te wszystkie zabawy w droplety itp są absolutnie szkodliwe i są dokładnym analogiem próby budowania perpetuum mobile przez inżynierów/wynalazców nie rozumiejących znaczenia twierdzeń które tego uniemożliwiają.
  2. Jeszcze wystarczy udowodnić to stwierdzenie i Nagroda Nobla murowana. Jak na razie wszystko wskazuje na to, że jednak są. To się robi na pierwszym roku fizyki... Wiosek jest taki, że "stara fizyka" jest tylko przybliżonym opisem rzeczywistości i nie jest wewnętrznie konsystentną. Dlatego Werner Heisenberg wymyślił "nową fizykę". Ale tutaj wpadamy w pętlę déjà vu. Liczyłem że etap kwestionowania mechaniki kwantowej ma kolega za sobą
  3. Ten problem rozwiązał już Dirac: bo gdzieś istnieją monopole magnetyczne. Do tego przyjęcie że to ładunek generuje pole, a nie pole syntetyzuje ładunek bardzo pomaga w półklasycznych rozważaniach koncepcyjnych
  4. Jasne. To co mnie uprzedziło to uprawiana przez niektórych propaganda, że skyrmiony zastąpią teorię strun a może i nawet mechanikę kwantową Gdzie Rzym a gdzie Krym... Postawienie sprawy jasno, że szukamy prostszych teorii efektywnych o mniejszej złożoności obliczeniowej wyglądałoby zupełnie inaczej i znacznie poważniej. Na razie jednak i tak tego nie widzę, bo wyniki na poziomie "kilkudziesięciu procent" zamiast "kilku miejsc po przecinku" mnie nie przekonują. Znacznie bardziej podoba mi się podejście w którym chce się wykorzystać uczenie maszynowe.
  5. Pisałem w kontekście jąder atomowych, przy czym napisałem "QCD" w sensie (QCD + EW). Modelujemy zjawiska fizyczne, cząstki są elementami/aspektami tego modelu. Jeśli aspekt cząstkowy zjawisk może być nieźle modelowany przez punkt albo kulkę, to raczej nie ma niczego dziwnego w fakcie, że solitony sprawują się równie dobrze albo lepiej, jeśli z daleka przypominają fale EM z kulką albo punktem. Tak samo przybliżenie jądra kształtem czajniczka może niejednokrotnie dać lepsze rezultaty niż użycie kulki (* dla odpowiedniego czajniczka :P). Jest to równie doniosłe i zadziwiające jak możliwość przedstawiania obrazów w postaci zbiorów kwadratowych pikseli. Matematyka jest dla nas dosyć łaskawa. To jest znakomite pytanie, i powiedziałbym że kluczowe dla tej dyscypliny. Przy czym ważniejsze może być "kiedy, w jakich okolicznościach i jak dokładnie". Spodziewam się że odpowiedź będzie miała charakter matematycznej koincydencji, bez fundamentalnego znaczenia dla fizyki. Na razie wiadomo, że pewne rozwiązania pól w fizyce fazy skondensowanej miewają skyrmionowy charakter. Dla jąder z tego co sprawdziłem na szybko to tworzy się prostsze niskoenergetyczne teorie efektywne w których skrymiony pojawiają się jako naturalne rozwiązania. To nie jest żadna "nowa fizyka", tylko postęp w fizyce matematycznej. Są ciekawsze, ważniejsze i trudniejsze rzeczy do roboty, ale ludzie mogą mieć własne predyspozycje. Co mnie odrzuca w tej tematyce? Brak znaczenia dla prawdziwych postępów w fizyce jak i znikome znaczenie praktyczne. Życzę wszystkiego najlepszego, ale wygląda to na miejsce które zmarnuje masę zasobów. https://arxiv.org/abs/1903.04951 - przykład znacznie ciekawszej tematyki. Nie. Ciekłe kryształy to całkiem nowa jakość jeśli chodzi o zjawisko. Nadciekłość nie ma z tymi zagadnieniami niczego wspólnego, a jest nawet czymś całkowicie przeciwnym do kryształu: mianowicie fundamentalnym brakiem jakiejkolwiek wewnętrznej struktury.
  6. Co mnie obchodzi co ktoś może uważać? Natomiast wywód jest logicznie niepoprawny. Formalnie wszechświat to tylko model naszych doświadczeń i jedyne miejsce gdzie istnieje "naprawdę" to nasza głowa Brak naszej egzystencji będzie dla pojawienia się "niczego w naszym rozumieniu" wystarczający.
  7. Mogą być nieuniknione z powodów logicznych. To zabawne, że kiedyś w liceum doszedłem do tej samej kwestii: dlaczego w ogóle coś istnieje, a nie nic. Teraz mogę sobie na nie odpowiedzieć: bo istnieję. Jak przestanę istnieć, będzie nic. A sklep monopolowy jest bogaty, wniosek? Trzeba umieć to sobie "zortogonalizować". Fundamentalnie lewicowość nie ma nic wspólnego z ateizmem, to jedynie uwarunkowany historycznie zbiór przekonań, zmienny zarówno w czasie jak i treści. Jak każda ideologia lewicowość ma wiele wspólnego z religią, walka z religią była bardzo podobna do walki jednej religii z innymi. Komunizm miał świętych, męczenników, żywych bogów itd. Niestety dla siebie obiecywał cuda na ziemi przez co został po kilkudziesięciu latach od wprowadzenia sfalsyfikowany. Wolna wola jest kiepsko zdefiniowana. W mechanize kwantowej sprowadza się ona do tego, że każdy układ losuje się niezależnie od innych. W praktyce moja wolna wola oznacza samodzielne podejmowanie decyzji, tzn. używam własnego mózgu do rozwiązania jakieś problemu i wyboru działania, bez odczuwalnego konfliktu z wolą innych ludzi. (albo szerzej - agentów w środowisku, do których należą również "bogowie"). W pewnym sensie to prawda, ale ta materia tworzy nadzwyczajnie ciekawe struktury. Jeśli na słowo materia komuś w głowie pojawia się galaretka albo beton, może mieć dysonans wobec bogactwa odczuwanego świata.
  8. Nic. Tylko nigdy nie wolno zapomnieć, że są one aproksymatorami chromodynamiki kwantowej. Jak ktoś o tym zapomina to wtedy robi się dziwnie...
  9. Ale ateizm nie ma doktryny, każdy ateista po kontakcie z osobami dowolnej religii może "coś" sobie pomyśleć, ale robi to na własną rękę. Ateizm nie odnosi się do sensu wiary, bo nie do końca wiadomo czym miałby być uniwersalny "sens". "Dla ludu religia jest prawdą, dla mędrców fałszem, a dla władców jest po prostu użyteczna" (nie, to nie jest opis polskiej polityki A.D. 2020). Ateizm stwierdza, że opis świata, w tym takiego z wieloma religiami, nie wymaga istnienia bogów zatem nie korzysta z tego pojęcia w rozumieniu człowieka wierzącego. Dla ateistów boga nie ma dokładnie tak samo, jak nie ma sierotki Marysi. Cała reszta wynika z tego w prosty sposób. Co do teorii replikatorów to jest to teoria matematyczna, opisuje (albo raczej stanowi ramy do zrozumienia) zarówno ewolucję biologiczną jak i kulturową, w tym powstawanie religii. Ateizm nie ma listy lektur, do ateizmu prowadzi wiele dróg. Na przykład jako małe dziecko dowiedziałem się że Święty Mikołaj nie istnieje znajdujac schowany strój Prawdziwym wstrząsem nie było dla mnie tylko to, że byłem bezczelnie okłamywany, ale nieunikniona możliwość logiczna sprowadzająca się do tego, że cała koncepcja Boga może być niczym więcej niż Świętym Mikołajem o którym zapomniano, że nie istnieje. Zrozumiałem, że nie tylko wiara (w sensie przekonania) moja i innych ludzi nie musi być zgodna z rzeczywistością, ale też zobaczyłem możliwość propagacji takich fałszywych przekonań z pokolenia na pokolenie. Czy stałem się ateistą w tym momencie? - nie, dalej dopuszczałem istnienie boga. Ale musiałem po drodze dokonywać wielu filozoficznych decyzji. Na przykład wbrew temu co twierdzili księża, nie zgodziłem się że to co jest napisane w Biblii ma być pewniejszym źródłem wiedzy niż to co widzę własnymi oczyma (gdzie "widzenie" oznaczało dla mnie również "osąd"), z bardzo prostego powodu: Biblię również poznawałem własnymi oczami. Mój osąd był logicznie nieusuwalny na torze do prawdy Jak widzę z wypowiedzi wielu ludzi wierzących takie selektywne wyłączanie własnego mózgu gdy rezultaty jego pracy nie są zgodne z linią nauczania musi być jednak dość powszechne. Obiektywizm to w ogóle nie jest istotne pojęcie dla osób myślących w kategoriach ścisłych, liczy się prawda lub fałsz, a kryterium jest zgodność z duchem metody naukowej. Czyli jedyne co jest istotne to mierzalne konsekwencje i kompaktowość opisu. Oczywiście że można, z tym że prawa logiki i świata przykładamy do "wyznawców transcendencji". Cała zabawa polega na tym, że matematycznie mózg jest uniwersalną strukturą aproksymującą. Oznacza to że jest w stanie uwierzyć we wszystko, przy odrobinie "szczęścia". Zwierzęta są przed tym zabezpieczone, ale mózg człowieka tworzy obraz świata za pomocą przekazów abstrakcyjnych które mogą być fałszywe (nie będące opisem rzeczywistosci). I niczym nie będzie się różnił od takiego, w którego świecie te same przekazy były prawdziwe. Wewnętrzne przekonania nie są w stanie stanowić kryterium prawdziwości. Dopiero nauka stworzyła system który usuwa przekazy fałszywe pozostawiając prawdę, efekt widzimy w rozwoju osiągniętym w ciągu ostatnich 200 lat. Nie ma żadnego transcendentnego mechanizmu który ustalałby które ze zbioru wzajemnie sprzecznych transcendentnych opisów jest właściwszy, poza całkowicie rzeczywistą metodą ognia i miecza - bogowie zazwyczaj sprzyjają silniejszym (na poziomie indywidualnym był to tzw. sąd boży). Transcendencja nie jest niczym innym jak utratą kontaktu z rzeczywistościa przez mózgi ludzi Czyli osoba dysktująca z ateistami traktuje istnienie ateizmu jako sprzeczne. Jakoś mnie to nie dziwi, a nawet bawi. Domyślając się jednak, że chodziło o "prawdziwość" ateizmu wobec "prawdziwości" transcendencji: Sprawa rozbija się o definicje "prawdziwości". Dla osób najwyraźniej wierzących "prawdziwość" oznacza wewnętrzne przekonanie mózgu że coś jest prawdziwe. Dla mnie "prawdziwość" to mierzalne konsekwencje i konsystencja logiczna.Naturalnym mechanizmem który pomaga nam odnaleźć prawdę jest identyfikacja szeroko rozumianych symetrii najróżniejszego rodzaju (żyjemy w świecie (nasze bezpośrednie otoczenie) o niskiej entropii). To jedyna wewnętrzna argumentacja zachaczająca o poczucie estetyki, a może nawet punkt styczny pomiędzy domenami logiki i sztuki, zwiększający nasze szanse w odnajdywaniu prawdy. Zwierzęta mają prawdziwy obraz świata, bo utworzony własymi zmysłami. Ludzie mogą wykorzystywać informacje pozyskane od innych ludzi, to dało nam gigantyczną przewagę dając informacje o sytuacjach których nie doświadczyliśmy, ale otworzyo drogę do pojawiania się błędów na wysokim poziomie abstrakcji. Zwierze może zobaczyć cien którego się przestraszy, to bardzo "niskopoziomowy" problem, albo przypadkiem pochoruje się po zjedzeniu nieszkodliwego pokarmu dostając na niego fobię. Może ostrzec inne przed zagrożeniami, ale ilość informacji które można przekazać w ten sposób jest znikoma. U ludzi błędy w bardzo rozbudowanym przekazie mogą być kopiowane. I to wystarcza aby spełnić warunki formalne do działania teorii replikatorów. To plus pewne mechanizmy biologiczne wystarcza do stworzenia religii.
  10. Nie. Poziom nauki podniósł się za bardzo, nie ma też tylu tak uzdolnionych osób, które nie zostały wychwycone przez system. Do tego najpierw trzeba by zlikwidować tanią i powszechną rozrywkę: Ludzie osadzeni na tych "parafiach" przede wszystkim nudzili się! Nowoczesna nauka wystartowała jako rozrywka intelektualna dla wyższych warstw społecznych. Stała się chwilowo modna. Chyba nie należy wrzucać wszystkich ateistów do jednego worka. Rysunek też jest mocno tendencyjny, bo podane postacie pochodzą z czasów, kiedy nie było swobody religijnej i tak naprawdę nie znamy ich prywatnych poglądów. Ciężko nazwać ateistów sekciarzami - podobieństwo poglądów nie wynika z przekazów, tylko z własności obserwowanego świata. Dawniej ideologie mogły być ateistyczne (jak komunizm), ale były one de-facto religiami bez bytów nadnaturalnych. Kluczowe jest samo wyjaśnienie religii jako zjawiska naturalnego. Czyni to teoria replikatorów.
  11. Jeszcze jedno osiągnięcie "infrastrukturalne pod postęp" które pojawiło się w wyśmiewanym średniowieczu: prawo patentowe. To najważniejsze osiągnięcie prawne które zapewniło systematyczny postęp. Oczywiście na początku była to spółka z władcą na nowy biznes z automatycznym monopolem, ale z czasem forma zyskała nową treść i doniosłość.
  12. W moim świecie przyczynki do tezy są zazwyczaj faktami. Ciężko uprawiać zinstytucjonalizowaną naukę bez instytucji. Każda wiedza dla pojedynczego homo jest przewagą konkurencyjną i ciężko go zmusić aby się nią dzielił bez korzyści dla własnego genomu Dlatego najpierw musiały powstać instytucje pełne "frajerów" a dopiero potem zmutować w kierunku uprawiania czystej nauki, to jedyny sposób aby rozwiązać problem jajka i kury. Oczywiście wiele cywilizacji wytworzyło ośrodki naukowo-kulturalne, ale był to zazwyczaj kaprys mecenasów, i bardzo szybko ewoluowały w kierunku jak najwydajniejszego dojenia sponsorów. To samo widzimy obecnie, na szczęście udało się uzyskać efekty przed degeneracją systemu - mieliśmy dwa cudowne stulecia. Jeśli "oficjalni płaskoziemcy" są władzą ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą, to podejście zezwalające na "inne hipotezy" jest nadzwyczaj łaskawe. Różnica jest mniej więcej taka jak twierdzenie że jest się sprytniejszym albo twierdzeniem że inni są głupsi. Niby jest to to samo Podejście kościoła pozwalające traktować system heliocentryczny jako trick matematyczny jest absolutnie poprawne logicznie. Bo nie ma żadnego prawa fizyki które kazałoby nam traktować układ odniesienia związany ze Słońcem jako "słuszniejszy" niż ten z obracającą się Ziemią, poza uproszczeniem opisu To Galileusz był "szaleńcem" a kościół "pragmatykiem" w tym sporze.
  13. Przypadek mamy zawsze i jest on gwarantowany. Religia dostarczyła uniwersyteckiej infrastruktury i mobilności pomiędzy państwami. Wolałbym aby tym przetrwalnikiem byli Persowie albo Aleksandria.
  14. No cóż, nikt nie zaproponował niczego lepszego niż KK. Rzym był praktycznie na poziomie tego XVII wieku technologicznie i jakoś nie zapoczątkował nauki w nowoczesnym rozumieniu tego słowa. Było wcześniej wiele wielkich cywilizacji ale to chrześcijanska Europa dokonała przełomu. Potrzebna była religia spajająca niezależne ośrodki polityczne, w takim sensie aby cywilizacja była wielopaństwowa.
  15. To tylko domniemanie, że zdanie dotyczyło Kopernika. Przyjęcie religijnego obrazu świata w przypadku braku rozwiniętej nauki jako lepszego źródła prawdy nie jest nieracjonalne.
  16. Bo można było zacząć grać z władzą z mniejszym ryzykiem utraty życia lub wolności. W Cesarstwie Rzymskim również. Chrześcijanie byli sądzeni z paragrafu o ateizm
  17. Akurat układ który zapanował w Europie był bardzo korzystny dla postępu - w końcu tutaj zaczęła się rewolucja naukowo-techniczna. Najważniejszą cechą która do tego doprowadziła to zinstytucjonalizowana religia, która stworzyła podwaliny pod jednolitą cywilizację (albo, jak twierdzą niektórzy była instytucją pod którą kryły się resztki państwowości Imperium Rzymskiego) z jednoczesną silną niezależnością polityczną, która pozwalała na swobodną konkurencję idei świeckich. Właśnie tego zabrakło w Chinach - silna jednolita państwowość na całym terenie tłumiła innowacje i postęp, w pewnym sensie oczywiście. Jednocześnie bardzo rozwinięty handel oparty o zasady wolnego rynku nie pozwalał na powstanie zaburzeń które mogły doprowadzić do rozwoju nowych rozwiązań. Alternatywą dla chrześcijaństwa w Europie nie było naukowe oświecenie, lecz pogaństwo, albo islam (nie do konca bo islam powstał jako daleki odłam chrześcijaństwa)..
  18. peceed

    Ekstremiści i złożone zadania

    Nie spodziewam się wielkiej bystrości umysłu u osób dających zamienić się w żywą bombę.
  19. Ponieważ mózg człowieka skurczył się w ciągu ostatnich kilkudziesięciu tysięcy lat jest to silna przesłanka za tym, że rozwój kultury, specjalizacja i handel zmniejszą wymagania odnośnie zdolności kognitywnych. Jeśli neandertalczyk miał mniejsze predyspozycje do polegania na przekazie kulturowym (i mniejsze możliwości ze względu na niską gęstość zaludnienia), to można przyjąć, że musiał bardziej polegać na swojej pomysłowości i umiejętności indywidualnego rozwiązywania problemów. Inteligencja nie jest przeszkodą w sukcesie ewolucyjnym, ale ma swoją cenę która nie musi równoważyć korzyści w społeczeństwie w którym panuje pasożytnictwo intelektualne To zależy od jego rodziców Do Europy zazwyczaj nie trafiają "przeciętniaki". Na przykład większość imigrantów w UK to Igbo, którzy nie odbiegają inteligencją ogólną od reszty Brytyjczyków. Mogliśmy ze sobą przenosić choroby na które Neandertalczycy byli mniej odporni - wyłącznie z powodu braku uprzedniego kontaktu. Notabene Izu Ugonoh też jest Igbo, co dość dobrze wyjaśnia dlaczego gość lepiej posługuje się językiem polskim od większości robiących z nim wywiady dziennikarzy
  20. Ile to jest znacząco? Bo różnice istnieją i są widoczne gołym okiem. Życie na północy wymaga zupełnie innej skali planowania i umiejętności odsuwania korzyści na przyszłość. Wystarczy porozmawiać z misjonarzami aby pozbyć się złudzeń że typowi ludzie w Afryce mają te cechy rozwinięte w porównywalnym stopniu do Europejczyków. Są duże różnice w zdolnościach poznawczych, tylko że nie należy rozumieć tego jako jakiegoś opóźnienia. Raczej wszyscy są "humanistami". Inna sprawa, że ludów na tym kontynencie jest sporo i potrafią się między sobą znacznie różnić. W pewnych rejonach Afryki większość genomu pochodzi spoza Afryki (to też może dawać sprzeczne informacje o poziomie neandertalskiego DNA). To zabawne, bo kiedyś miałem podobną obserwację. Kluczem jest samodzielne myślenie i sceptycyzm, takie osoby są kiepskimi nośnikami kulturowymi. Trzeba też sporo pracować samemu - bogate życie towarzyskie zabierałoby czas na odkrycia Wychodzi Neandertalczyk. Trzeba by podpiąć mózg wielorybów czy słoni do innego ciała i dopiero wtedy można by oceniać. Z przeciwstawnymi kciukami każdy może cwaniakować Nic to nie da, bo otoczenie ludzkie błyskawicznie skopiuje taką nową lepszą dzidę, a nawet uzna że jest modna. Korzyści z myślenia muszą być relatywne w stosunku do innych, inaczej zabawę w zapładnianie może wygrać "sąsiad z gitarą".
  21. Jedna ustawa w państwie średniej wielkości. Zakaz posiadania, obrotu i kopania. Powodów jest sporo. O tym to już decyduje porównanie z pompą ciepła lub sprawnością elektrowni Ale argument z zasady jest ok. Kiedyś rozważałem stworzenie instalacji chłodzących do komputerów podłączonych do bojlera z gorącą wodą, a w szerszej skali przeniesienie centrów obliczeniowych na północ do "elektrociepłowni". Ma to wielki sens, tylko trzeba liczyć się coś sensownego. Wywożąc śmieci w kosmos? Bo Tesla to wielka tragedia dla środowiska naturalnego: wydatki na elektryfikację zjadły zasoby które powinny zostać przeznaczone na hybrydyzację pojazdów, zwłaszcza za pomocą nie elektrycznych technologii jak koła zamachowe i sprężone powietrze, i na rozwiązania obniżające spalanie w silnikach spalinowych. Przyszłością motoryzacji były mikrohybrydy szeregowe które mogły obniżyć spalania paliwa o 30-50% za ułamek ceny baterii.
  22. Mocna teza. Przez ostatnie 100 lat siadł poziom edukacji Jasne, gdy zignorować kwestię dostępności do antykoncepcji.
  23. A dlaczego ten licznik tak szybko bije? Wzrost populacji wynika z poprawy warunków życia! A że Afrykańczycy chcą żyć na "europejskim socjalu", kogoś to dziwi? Jeziora powstają i wysychają, normalna sprawa. Nie tak dawno temu Sahara była zielona. Nie dzieje się nic nadzwyczajnego. Próbuje się ludziom wmówić, że to zmiany klimatyczne są problemem, a przyrodzie zaszkodziło bezpośrednie zajęcie terenów przez człowieka.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...