Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37640
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    247

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Osoby, które palą wkrótce po przebudzeniu, są bardziej zagrożone rakiem płuca niż ludzie sięgający po papierosa dopiero po upływie dłuższego czasu (Cancer). Naukowcy z Penn State College of Medicine podkreślają, że zaobserwowany efekt występował nawet po uwzględnieniu innych czynników związanych z uzależnieniem, np. liczby wypalanych papierosów. W studium Amerykanów analizowano przypadki 7611 palaczy: 4776 z rakiem płuc i 2835 bez nowotworu złośliwego. W grupie palącej w ciągu 30 min po wstaniu ryzyko zachorowania było o 79% wyższe niż u badanych odczekujących co najmniej godzinę. Ponieważ naukowcy stwierdzili w ich organizmie większe stężenia nikotyny (niewykluczone, że podobnie mają się sprawy z innymi szkodliwymi substancjami), podejrzewają, że w grę wchodzi silniejsze uzależnienie i mocniejsze zaciąganie się dymem. Ekipa doktora Joshuy Muscata odkryła, że ludzie wypalający pierwszego papierosa w 31-60 min po przebudzeniu o ponad 30% częściej zapadają na raka płuca. Ryzyko rozwoju choroby wzrasta do 79%, jeśli ktoś pali w ciągu 30 min od przebudzenia. W tym samym numerze pisma Cancer ukazało się inne studium tego samego zespołu, z którego wynika, że szybkie sięganie rano po papierosa zwiększa nie tylko ryzyko raka płuca, ale także nowotworów głowy i szyi. Pacjenci, którzy palili w ciągu 30 min oraz między 30 a 60 min od przebudzenia, byli zagrożeni nowotworami głowy i szyi o, odpowiednio, 1,59 i 1,42 razy bardziej niż ludzie odczekujący godzinę lub więcej. Muscat wyjaśnia, że dane do obu badań, które łącznie objęły ponad 9400 osób, zebrano w nowojorskich centrach medycznych między 1977 a 1999 r. Do oceny zwyczajów związanych z paleniem wykorzystano kwestionariusze. Do studiów wybrano ludzi ze świeżo zdiagnozowanym nowotworem, a następnie dopasowano ich do przedstawicieli grupy kontrolnej, hospitalizowanych z powodu szeregu chorób niezwiązanych z paleniem. Co ważne, wszyscy badani byli czynnymi bądź byłymi palaczami.
  2. W Science ukazał się artykuł, w którym naukowcy z California Institute of Technology opisują, w jaki sposób poradzili sobie jedną z najpoważniejszych przeszkód stojących na drodze do produkcji i upowszechnienia fotonicznych układów scalonych. Uczonym opracowali nową technikę izolowania sygnałów świetlnych na krzemowym układzie scalonym. Kości fotoniczne, w przeciwieństwie do układów elektronicznych, do przesyłania danych i wykonywania obliczeń będą wykorzystywały fotony. Co prawda światło już teraz służy do przesyłania danych za pomocą światłowodów, jednak w samym komputerze sygnały świetlne zamieniane są na znacznie mniej efektywne sygnały elektryczne. Izolowane sygnały świetlne mogą podróżować tylko w jednym kierunku. Jeśli nie będą one izolowane, fotony odbierane i wysyłane pomiędzy różnymi częściami fotonicznego układu będą na siebie wpływały, zajdzie pomiędzy nimi interferencja, a zatem całość będzie niestabilna. W układzie elektrycznym do odseparowania sygnałów służy dioda. Należy więc stworzyć jej fotoniczny odpowiednik. To coś, czego naukowcy szukają od 20 lat - mówi Liang Feng z Caltechu, pracujący pod kierunkiem profesora Axela Scherera. Promień świetlny ma takie same właściwości gdy porusza się w jednym kierunku, jak i wówczas, gdy zostanie odbity i wraca. Aby izolować dane fotoniczne trzebaby w jakiś sposób zmienić właściwości promienia podążającego w przeciwnym kierunku. Dopiero wówczas można by skonstruować urządzenie blokujące światło o właściwościach odpowiadających właściwościom światła odbitego, a zatem spowodować, by podróżowało ono w jednym kierunku. Do odseparowania światła Feng i jego koledzy wykorzystali nowy typ optycznego falowodu o przekroju 0,8 mikrona, który został zbudowany z krzemu. Falowód przepuszcza światło w jednym kierunku, ale zmienia mod światła podróżującego w kierunku przeciwnym. Jako, że pomiędzy promieniami światła o różnych modach nie zachodzi interferencja, mogą przez siebie przenikać bez ryzyka zmiany niesionych informacji. Dotychczas stosowano dwie metody izolowania optycznego. Pierwsza, wynaleziona niemal 100 lat temu, zakładała wykorzystanie pola magnetycznego. Pole to zmienia polaryzację światła podróżującego w przeciwnym kierunku. Problem jednak w tym, że w pobliżu komputerów nie możesz stosować silnych pól magnetycznych. To niezdrowe - mówi Feng. Druga z metod, opracowana przed 50 laty, zakłada wykorzystanie materiałów o nieliniowych właściwościach optycznych. Materiały takie zmieniają częstotliwość fali świetlnej. Problem jednak w tym, że krzem charakteryzuje się właściwościami liniowymi. Aby zbudować układ scalony z materiałów o właściwościach nieliniowych, trzeba by zmienić materiał, z jakich są wytwarzane. Rezygnacja z krzemu oznaczałaby kolosalne koszty i trudności technologiczne związane z całkowitą zmianą technologii wykorzystywanych od dziesięcioleci. Zbudowanie krzemowego falowodu to pierwszy przykład urządzenia o liniowych właściwościach optycznych, które może służyć do separowania światła. Uczeni z Caltechu już zbudowali prototypowe urządzenie, które można zintegrować na krzemowym układzie. Obecnie najbardziej zaawansowane układy fotoniczne pracują z przepustowościami rzędu 10 gigabitów na sekundę. Wkrótce ich wydajność powinna wzrosnąć do 40 Gb/s. Jednak bez wbudowanego optycznego izolatora kości takie nie mogą zadebiutować na rynku. Projekt Caltechu daje nadzieję na pojawienie się w sprzedaży fotonicznych układów scalonych.
  3. Jedna z najstarszych technik identyfikowania przestępców, badanie odcisków palców, została właśnie znacznie udoskonalona. W ciągu trzech lat w ręce policji trafi narzędzie, pozwalające na twierdzenie, co jadła, czego dotykała czy jakich kosmetyków używała osoba, która pozostawiła odciski. Gdy pozostawiamy odcisk palca, to na dotykanej powierzchni pozostaje nie tylko zarys linii papilarnych, ale również materiał z powierzchni skóry oraz z gruczołów potowych. Obecnie policja jest w stanie identyfikować tylko linie papilarne, a ta technika daje bezpośrednie efekty tylko wówczas, gdy taki sam odcisk już znajduje się w bazie danych. Ponadto odcisk może być na tyle niewyraźny czy zamazany, iż uzyskanie odpowiedniej jakości rysunku linii stanie się niewykonalne. Doktor Simona Francese, główna autorka badań, wykorzystała spektroskopię masową, a jej zespół stworzył specjalny proszek do ujawniania odcisków na różnych powierzchniach. Proszek ten, po naniesieniu na odciski, tworzy kryształy zawierające substancje, które pozostawił właściciel odcisków. To pozwala zidentyfikować zanieczyszczenia, takie jak narkotyki, materiały wybuchowe czy kosmetyki, które znajdują się na skórze - mówi Francese. Podczas testów naukowcy dowiedli, że podejrzany dotykał wcześniej prezerwatywy. Z kolei doktor Francese, badając własne odciski wykryła ślady kofeiny z kawy, którą wcześniej wypiła. Badanie odcisków palców straciło na znaczeniu w związku z rozwojem technik badania DNA. Teraz okazuje się, że odciski mogą zdradzać o wiele więcej, niż tylko układ linii papilarnych. „Możemy uzyskać nie tylko obraz, ale całą historię o przestępcy, dowiedzieć się jaki jest. Możemy powiedzieć o nim więcej niż dotychczas" - mówi Francese. Brytyjskie Home Office zainwestowało 80 000 funtów w dalsze badania. Uczona mówi, że policja powinna uzyskać dostęp do nowej technologii w ciągu dwóch-trzech lat.
  4. W hodowli roślin mięsożernych Hewitt-Cooper Carnivorous Plants w Wielkiej Brytanii doszło do drugiego potwierdzonego przypadku pożarcia ptaka przez przedstawiciela tej grupy. Zazwyczaj rośliny mięsożerne żywią się dużo mniejszymi owadami, pajęczakami i niewielkimi skorupiakami. Tym razem ofiarą jednego z dzbaneczników padła sikora modra. Podczas inspekcji swoich podopiecznych Hewitt-Cooper zobaczył wystające z dzbanka niebieskie piórka. Był zszokowany nietypowym odkryciem. Mam przyjaciela, który bada te szczególne rośliny w naturze, lecz nigdy nie zdobył dowodów, by któryś z okazów złapał ptaka. Drugi z udokumentowanych przypadków miał miejsce w Niemczech przed dwoma laty. Także wtedy stało się to w hodowli, nie na wolności. Hewitt-Cooper dodaje, że większym roślinom często zdarza się schwytać żaby, jaszczurki i myszy, a największą przyłapano ze szczurem w środku, ale znalezienie ptaka jest szczególnie rzadkie. Hodowca, który pasjonuje się roślinami mięsożernymi od 1981 r., uważa, że sikorę przywabiły do dzbanecznika owady. Ptak próbował je wyłowić, gdy pływały po powierzchni płynu trawiennego. Niestety, eskapada zakończyła się dla niego tragicznie.
  5. Badania nad procesami zachodzącym we wnętrzu gwiazd mogą przyczynić się do skuteczniejszej walki z nowotworami. Astronomowie z Ohio State University współpracują ze specjalistami ds. radiologii onkologicznej w celu stworzenia urządzenia, które będzie bardziej zabójcze dla guzów nowotworowych, a jednocześnie łagodniejsze dla zdrowej tkanki. Urządzenie ma wykorzystywać zauważone w gwiazdach i wokół czarnych dziur zjawisko absorbowania i emisji promieniowania przez metale. Zauważono bowiem, że np. żelazo poddane działaniu promieni X emituje niskoenergetyczne elektrony. Niewykluczone zatem, że implant stworzony z ciężkich atomów metali umożliwi silne napromieniowanie guza, a jednocześnie zdrowa tkanka otrzyma dawkę promieniowania mniejszą niż jest to obecnie możliwe. Symulacje przeprowadzone na Ohio State University (OSU) wykazały, że poddanie oddziaływaniu promieniami X o określonej częstotliwości pojedynczego atomu złota lub platyny powoduje, że atom ten emituje ponad 20 wolnoenergetycznych elektronów. Sądzimy, że nanocząsteczki wprowadzone do guza mogą efektywnie absorbować promienie X i emitować elektrony, które zabiją guza - mówi Sultana Nahar z OSU. Nahar wraz z profesore astronomii Andile Pradhanem odkryli, że przy odpowiednich częstotliwościach promieniowania X elektrony w atomach ciężkich metali wpadają w wibracje i uwalniają się ze swoich orbit, tworząc niewielkie skupiska plazmy wokół atomów. Jeśli udałoby się w ten sposób wykorzystać promienie X, to byłby to najprawdopodobniej największy postęp tej techniki od czasu odkrycia ich pożytecznych właściwości w 1890 roku. Od dawna wiadomo, że gdy z orbity wypadnie jeden z elektronów blisko jądra, to elektron z dalszej powłoki może zająć jego miejsce. Proces ten jest związany z uwolnieniem się energii. Mamy wówczas do czynienia z samojonizacją, czyli efektem Augera. To zjawisko emisji elektronów przez atom, zachodzące dzięki energii uwalnianej podczas „opadania" elektronów z wyższych powłok walencyjnych na niższe. Często uwalniająca się energia jest na tyle duża, że dochodzi do wybicia kolejnych elektronów. Te tzw. wolne elektrony Augera mają niską energię, ale jest ich na tyle dużo, że, jak sądzą uczeni, mogą skutecznie zbombardować guza uszkadzając jego DNA. Jako, że platyna jest już używana w walce z nowotworami, profesor Pradhan ma nadzieję, że nowa metoda będzie łączyła chemio- i radioterapię. Najpierw do guza zostaną wprowadzone cząsteczki platyny, a następnie za pomocą promieni X zostaną one aktywowane i przystąpią do niszczenia nowotworu.
  6. Dinozaury rozmiarów psa, które żyły w pobliżu bieguna południowego, miały podobną tkankę kostną, co dinozaury zamieszkujące inne rejony Ziemi. Fakt ten obala wyniki studium sprzed 13 lat i może wyjaśnić, czemu gady te były w stanie panować nad naszą planetą aż przez 160 mln lat – uważa doktorantka Holly Woodward z Uniwersytetu Stanowego Montany (PLoS ONE). Jeśli szukamy odmienności na poziomie fizjologicznym, powinniśmy się ich spodziewać u dinozaurów z ekstremalnych środowisk, takich jak biegun południowy. W oparciu o tkankę kostną można jednak stwierdzić, że dinozaury żyjące w obrębie południowego koła podbiegunowego były podobne fizjologicznie do dinozaurów żyjących gdziekolwiek indziej. To pokazuje nam coś interesującego; że zasadniczo od początku wczesne dinozaury, a może nawet ich przodkowie, wyewoluowały fizjologię, która pozwoliła całej grupie przez miliony lat z powodzeniem eksploatować rozmaite warunki środowiskowe. Promotor Woodward prof. Jack Horner podkreśla, że jej ustalenia są spójne z innymi wynikami zgromadzonymi w laboratorium histologicznym uniwersyteckiego Museum of the Rockies. Sądzę, że najważniejszym odkryciem jest ustalenie, że polarne dinozaury nie wydają się inne od reszty pod względem wzrostu kości. Dinozaury mają pierścienie przyrostu rocznego, a jeśli ich nie widać, to znaczy, że nie skończyły jeszcze roku – wyjaśnia Horn. Woodward opowiada, że zdecydowała się przeprowadzić swoje badania pod wpływem studium z 1998 r. Dzięki dofinansowaniu National Science Foundation pojechała w 2010 r. do Australii i tam analizowała rzadką kolekcję kości z muzeum w Melbourne. Doktorantka zbadała kości 17 dinozaurów, które żyły 100-112 mln lat temu. Wszystkie gady poza jednym były roślinożercami. Wszystkie żyły na terenie południowego koła podbiegunowego (dzięki tektonice płyt wiadomo, że obecnie jest to terytorium stanu Wiktoria). W studium Woodward wzięli także udział naukowcy będący autorami badania sprzed 13 lat: Tom Rich z Melbourne Museum, Anusuya Chinsamy z University of Cape Town oraz Patricia Vickers-Rich z Monash University (w czerwcu 1998 r. na łamach Journal of Vertebrate Paleontology opublikowali oni artykuł pt. "Histologia kości polarnych dinozaurów"). Dawny zespół z Australii i RPA zaakceptował teorię młodej Amerykanki. Woodward tłumaczy, że teraz wzięto pod uwagę więcej kości, gdyż kolekcja rozrasta się od 25-30 lat. W 1998 r. paleontolodzy przyglądali się mikrostrukturze kości i stwierdzili, że różnice świadczą o tym, że niektóre gady radziły sobie z trudnymi warunkami polarnymi, hibernując, podczas gdy inne wytworzyły w toku ewolucji przystosowania, które pozwoliły im na całoroczną aktywność. Najnowsze studium pokazało, że wszystkie dinozaury poza najmłodszymi miały linie zatrzymania wzrostu (ang. Lines of Arrested Growth, LAGs). Ponieważ hipoteza hibernacyjna opierała się na obecności bądź braku LAGs, w ten sposób udało się ją obalić. W 1998 r. Rich, Chinsamy i Vickers-Rich analizowali kości hipsylofodonta oraz ornitomimozaura z wczesnej kredy. Pochodziły one ze stanowiska Otway Group of Dinosaur Cove w południowo-wschodniej Australii, która przed milionami lat leżała w obrębie południowego koła podbiegunowego. Trio paleontologów badało 6 kości udowych, jednak analizowano histologię tylko 2 z nich. Choć ich właściciele żyli w podobnym środowisku, hipsylofodont wykazywał stałe tempo odkładania tkanki kostnej, a ornitomimozaur cykliczny wzorzec tworzenia kości. Obecność LAGs u ornitomimozaura została więc zinterpretowana jako przejaw wprowadzania się w stan hibernacji. Już wkrótce po publikacji pracy pojawiły się głosy krytyki. Powoływano się m.in. na przykład niedźwiedzi polarnych, które nie hibernują, a mimo to mają w kościach pierścienie przyrostu rocznego. Badania prowadzone na współczesnych zwierzętach sugerują, że LAGs powstają w cyklu rocznym, bez względu na szerokość geograficzną czy klimat. Jak słoje przyrostów rocznych drzew, mogą być sprowadzone do wieku właściciela, dlatego brak takich znaków najprawdopodobniej wskazuje, że dinozaur nie skończył jeszcze roku. Znaki te można również znaleźć u dinozaurów, które żyły na dużo mniejszych szerokościach geograficznych i nie musiały hibernować. Woodward tłumaczy, że jej badania nie oznaczają, że dinozaury z okolic bieguna południowego niczym się nie odróżniały od reszty, na pewno jednak nie różniły się pod względem budowy kości.
  7. Satelita odkrył antyprotony uwięzione przez pole magnetyczne Ziemi. To kolejne, po pozytronach, cząsteczki antymaterii otaczające naszą planetę. Naładowane cząsteczki bez przerwy penetrują atmosferę, zderzając się z obecnymi tam cząsteczkami. W wyniku kolizji powstają nowe cząsteczki, z których wiele uwięzionych jest w pasach Van Allena. Pasy te to dwa półkoliste obszary naładowanych cząsteczek, otaczające Ziemię. Składają się one głównie z elektronów i protonów. Już wcześniej odkryto tam też pozytrony, czyli odpowiedniki elektronów z antymaterii. Teraz narzędzie PAMELA, znajdujące się na pokładzie rosyjskiego satelity, trafiło na ślad antyprotonów, które są niemal 2000 razy cięższa od pozytronów. O odkryciu poinformował Piergiorgio Picozza z Uniwersytetu Roma Tor Vergata. Pomiędzy lipcem 2006 a grudniem 2008 PAMELA odkryła 28 antyprotonów uwięzionych w polu magnetycznym Ziemi nad biegunem południowym. Jako, że PAMELA bada jedynie niewielki fragment pola, można przypuszczać, że antyprotonów są miliardy. To interesujące, że pole magnetyczne Ziemi działa podobnie do pułapek magnetycznych, które wykorzystujemy w laboratorium - mówi Rolf Landua z CERN-u. Alessandro Bruno z Uniwersytetu w Bari uważa, że antymateria uwięziona przez pole magnetyczne Ziemi może pewnego dnia posłużyć jako paliwo dla pojazdów kosmicznych. Podczas interakcji pomiędzy materią a antymaterią dochodzi do produkcji energii, a proces ten jest bardziej efektywny niż fuzja zachodząca we wnętrzu Słońca. To najbardziej obfite źródło antyprotonów w pobliżu Ziemi. Kto wie, może pewnego dnia pojazd kosmiczny wystrzelony z Ziemi zostanie zatankowany w tym obszarze protonami i uda się w dalszą podróż - mówi Bruno.
  8. Podczas konferencji Black Hat przeprowadzono pokaz cyberataku, który może... zabić człowieka. Jay Radcliffe, specjalista ds. bezpieczeństwa, który od kilkunastu lat cierpi na cukrzycę typu 1 i korzysta z pompy insulinowej, zademonstrował, w jaki sposób można zaatakować urządzenie. Atak można przeprowadzić z odległości 45 metrów, a napastnik potrzebuje jedynie odpowiedniego sprzętu, oprogramowania oraz znajomości numeru seryjnego pompy. Taki zestaw pozwala na połączenie się z pompą i wydawanie jej poleceń. Można ją wyłączyć lub, co gorsza, zmienić podawane przez nią dawki insuliny. To z kolei może doprowadzić do śmierci właściciela pompy. To jak mieć dostęp do urządzenia, a to oznacza posiadanie dostępu do chemii organizmu - mówi Radcliffe. Nie chciał on zdradzić, jakiego producenta pomp dotyczy problem. Z jednej strony mogłoby to wywołać panikę posiadaczy takich urządzeń, a z drugiej - zachęcić cyberprzestępców do szukania w nim luk. Radcliffe nie badał innych modeli pomp i innych producentów. Nie wiadomo zatem, ile tego typu urządzeń można zaatakować. Jego zdaniem należy wprowadzić mechanizmy bezpieczeństwa, polegające np. na tym, że wszelkie zmiany w działaniu pompy muszą zostać zatwierdzone przez jej użytkownika.
  9. Specjaliści z University of Minnesota (U of M) odkryli i opatentowali naturalny lantybiotyk – antybiotyk peptydowy wytwarzany przez nieszkodliwe bakterie – który może być dodawany do produktów spożywczych i zabijać szkodliwe bakterie, np. z rodzaju Listeria, a także pałeczki salmonelli i okrężnicy (Escherichia coli). Lantybiotyk U of M to pierwszy naturalny konserwant, który zabija bakterie Gram-ujemne. Ma chronić pokarmy/napoje przed szerokim spektrum chorobotwórczych bakterii – podkreśla prof. Dan O'Sullivan. Lantybiotyk można stosować do hamowania rozwoju szkodliwych bakterii w mięsach, przetworzonych serach, nabiale, produktach puszkowanych, owocach morza, fermentowanych napojach itp. Co istotne, lantybiotyk jest łatwo trawiony, nietoksyczny, nie wywołuje alergii, a niebezpieczne bakterie mają problem z wytworzeniem na niego oporności. Jak często w takich przypadkach bywa, O'Sullivan wpadł na trop lantybiotyku przez przypadek, badając genom bakterii. Obecnie naukowcy poszukują licencjobiorcy swojej technologii. Salmonella i E. coli (obie Gram-ujemne) odpowiadają za ponad połowę przypadków zwrotu towarów spożywczych w USA. Warto też przypomnieć ostatnią europejską epidemię zatruć szczepem bakterii E. coli z tzw. grupy STEC (Shiga toxin-producing Escherichia coli).
  10. Naukowcy twierdzą, że w przeszłości Ziemia mogła mieć dwa księżyce. Nieistniejący już niewielki księżyc uległ zniszczeniu wskutek kolizji z dzisiejszym satelitą naszej planety. Takie zderzenie wyjaśniałoby, dlaczego góry po jasnej stronie Księżyca są płaskie, a po drugiej stronie sięgają ponad 3000 metrów. Teraz zaproponowano nową teorię wyjaśniającą różnice w wyglądzie gór. Uczeni już od dawna uważają, że przed około 4 miliardami lat doszło do zderzenia Ziemi z planetą wielkości Marsa. Wskutek kolizji w przestrzeń kosmiczną został wyrzucony materiał, który z czasem uformował Księżyc. Jednak doktor Martin Jutzi z Uniwersytetu w Bernie i jego koledzy uważają, że z materiału uformowały się dwa satelity. Jeśli popatrzymy na obecnie obowiązującą teorię nie ma w niej niczego, co wyjaśniałoby, dlaczego miałby powstać tylko jeden księżyc. Nasza teoria pasuje dobrze do teorii o zderzeniu planet - mówi Jutzi. Z czasem doszło do zderzenia obu księżyców. Kolizja przebiegała z bardzo małą prędkością, wynoszącą około 2,4 kilometra na sekundę. W czasie zderzenia pod cienką powierzchnią większego księżyca znajdował się ocean magmy. Uderzenie przesunęło masy magmy. Autorzy nowej teorii mówią, że pokazuje ona możliwość pewnych wydarzeń, a nie jest dowodem na to, że miały one miejsce. Model ten jednak będzie można sprawdzić, nakładając go na szczegółowe informacje o Księżycu zbierane przez Lunar Reconneissance Orbiter. Do jej potwierdzenia lub odrzucenia przyczynią się też dane, które zostaną uzyskane dzięki startującej w przyszłym roku misji Gravity Recovery and Interior Laboratory (GRAIL). Jednak najpoważniejszym dowodem były próbki przywiezione z Księżyca.
  11. Wyciąg z kadzidłowca Boswellia frereana może być skutecznym środkiem na reumatoidalne zapalenie stawów i chorobę zwyrodnieniową stawów. Dr Emma Blain z Uniwersytetu w Cardiff podkreśla, że Walijczycy od dawna współpracowali z pewną somalijską społecznością, która stosowała ekstrakt z kadzidłowca jako tradycyjny środek na choroby stawów. Nasze badania skoncentrowały się na tym, czy wyciągi te mogą pomóc w usunięciu wywołującego ból stanu zapalnego. B. frereana rośnie dziko wyłącznie w Somalii i przez miejscowych jest nazywana Maydi. Próbki badane przez zespół z Cardiff należały do doktora Ahmeda Alego z Compton Group (urodzonego w Somalilandzie). Naukowcy uważają, że zdołali wykazać, że zastosowanie ekstraktu z rzadkiego kadzidłowca rzeczywiście hamuje wytwarzanie związków prozapalnych, co zapobiega rozkładowi tkanki chrzęstnej. By zidentyfikować substancję czynną, w ramach naszego eksperymentu wykorzystaliśmy innowacyjne metody chemicznej ekstrakcji. Mając za sobą ten etap, możemy nadal charakteryzować jej chemiczną tożsamość i porównywać korzyści ze stosowania środka ziołowego z działaniem innych leków przeciwzapalnych stosowanych w leczeniu chorób zapalnych stawów – ujawnia dr Ali. Wiemy, że wyciąg ogranicza stan zapalny w naszym modelu laboratoryjnym. Teraz próbujemy zdobyć fundusze, by określić mechanizm działania i sprawdzić, czy uda się rozpocząć testy kliniczne. W Somalii żywicę kadzidłowca żuje się jak gumę, wiemy więc, że nie jest toksyczna - podsumowuje Blain.
  12. Naukowcy odkryli mutację genetyczną, leżącą u podłoża bardzo rzadkiego schorzenia – adermatoglifii. Powoduje ono, że dzieci rodzą się bez linii papilarnych palców (The American Journal of Human Genetics). Wiemy, że linie papilarne są w pełni ukształtowane w 24 tygodnie po zapłodnieniu. Nie ulegają żadnym modyfikacjom w ciągu życia. Czynniki leżące u podłoża ich tworzenia […] pozostają w dużej mierze nieznane – wyjaśnia dr Eli Sprecher z Tel Aviv Sourasky Medical Center. Izraelski zespół badał dużą szwajcarską rodzinę, w której występuje adermatoglifia. Wszyscy członkowie rodziny dotknięci schorzeniem nie mieli linii papilarnych palców od urodzenia i wiązało się to ze zmniejszoną liczbą gruczołów potowych. Analiza genetyczna zdrowych i chorych osób z rodziny wykazała, że adermatoglifię wywołuje mutacja genu SMARCAD1. Kodowane przez niego białko kontroluje dużą liczbę genów związanych z rozwojem. Sprecher i inni wykazali, że wyłącznie w skórze występuje krótka wersja genu SMARCAD1, a u ludzi z brakiem linii papilarnych jest ona zmutowana. Podsumowując, nasze odkrycia oznaczają, że typowa dla skóry wersja SMARCAD1 reguluje rozwój linii papilarnych. Chociaż niewiele wiadomo o funkcjonowaniu pełnej długości SMARCAD1 i praktycznie nic o fizjologicznej roli wersji genu typowej dla skóry, korci, by spekulować, że SMARCAD1 w skórze obiera na cel geny zaangażowane w rozwój dermatoglifów i gruczołów potowych, czyli dwóch struktur zmienionych jednocześnie u przedstawicieli chorującej rodziny. Jako ciekawostkę Sprecher podaje, że adermatoglifię nazywa się od jakiegoś czasu chorobą opóźniającą imigrację. W wielu krajach, np. w USA, przy wjeździe kontroluje się bowiem odciski palców, a u chorych z adermatoglifią jest to z oczywistych względów niemożliwe. Część komentatorów izraelskiego odkrycia uważa, że brak linii papilarnych to idealna sytuacja dla złodziei. Ciekawe też, jak z brakiem linii papilarnych w żywej tkance poradziłby sobie opisywany przez nas niedawno czytnik niemieckiej firmy Dermalog Identification Systems. Czy gładka skóra byłaby przeszkodą, czy do identyfikacji właściciela wystarczyłyby odpowiednie zmiany koloru tkanki palca pod wpływem nacisku.
  13. NASA zdobyła pośrednie dowody sugerujące, że na Marsie występuje woda w stanie ciekłym. Dane przekazał Mars Reconneisance Orbiter, który od początku swojej misji wysłał już 17,5 terabajta informacji. Dowodami świadczącymi o obecności płynącej wody są zmiany zachodzące na powierzchni stoków niektórych marsjańskich kraterów. Od późnej wiosny aż po marsjańską zimę powierzchnia zmienia kolor na ciemniejszy, zmienia się również jej ukształtowanie. W zimie cały proces zamiera i powtarza się kolejnej wiosny. Wielokrotnie powtarzane obserwacje potwierdziły istnienie takich sezonowych zmian zachodzących na średnich szerokościach południowej półkuli Marsa. Najlepszym wyjaśnieniem tego typu zjawisk jest obecność płynącej wody - mówi Alfred McEwan z University of Arizona. Uczeni nie rozumieją jeszcze natury wszystkich zaobserwowanych zjawisk, wiedzą jednak, że obecność wody w stanie ciekłym jest najlepszym wyjaśnieniem. Te ciemne linie różnią się od innych śladów na powierzchni Marsa - stwierdził Richard Zuerk z Jet Propulsion Laboratory. Wielokrotnie powtarzane obserwacje pokazały, że w cieplejszych okresach są one dłuższe niż w chłodniejszych - dodał. Szerokość obserwowanych linii waha się od kilkudziesięciu centymetrów do kilku metrów, a długość sięga kilkuset metrów. W niektórych kraterach zaobserwowano tworzenie się ponad 1000 tego typu linii. Linie tworzą się tylko na cieplejszych zboczach kraterów. Wszelkie dane wskazują na obecność sezonowo poruszającego się materiału, najprawdopodobniej jest nim woda. Jednak jej bezpośredniej obecności nie wykryto. Wspomniane stoki są zbyt ciepłe, by występował tam zamarznięty tlenek węgla, a niektóre z nich są zbyt zimne, by pojawiała się tam czysta woda. Dlatego też naukowcy przypuszczają, że płynie tam solanka, która zamarza przy znacznie niższych temperaturach. Już wcześniej wykryte pokłady soli na Marsie sugerowały, że w przeszłości występowało tam dużo solanki. Ostatnie obserwacje wskazują, że w niektórych miejscach i okolicznościach może się ona ciągle pojawiać. Uczeni próbowali wykryć wodę za pomocą narzędzia o nazwie Compact Reconnaisance Imaging Spectrometer for Mars (CRISM). Nie znaleziono śladów wody. Przyczyną może być fakt, że bardzo szybko ona wysycha, albo też, że płynie ona płytko pod powierzchnią. Wycieki mają ciemny kolor, nie dlatego, że są mokre. Jest jakaś inna przyczyna - mówi McEwan. Niewykluczone, że przyczyną zmiany koloru jest przesuwanie materiału lub zmiana szorstkości powierzchni. Nie wiadomo jednak, w jaki sposób ślady stają się jaśniejsze, gdy temperatura spada. To na razie tajemnica, ale myślę, że dzięki kolejnym obserwacjom i eksperymentom laboratoryjnym będziemy mogli ją wyjaśnić - dodał McEwen.
  14. FBI rozbiło olbrzymi międzynarodowy gang pedofilów. Przestępcy próbowali ukrywać się za serwerami proxy, łączność była szyfrowana, a administratorzy utworzyli grupy użytkowników, którym nadawano przywileje, w zależności od tego, jak bardzo im ufano. Mimo to w ramach trwającej od 20 miesięcy Operation Delego, agentom Federalnego Biura Śledczego udało się zidentyfikować 73 przestępców i prowadzone jest śledztwo w sprawie kolejnych 600 użytkowników serwisu „Dreamboard". Władze w USA aresztowały i oskarżyły 53 osoby, a kolejnych 20 jest na razie znanych pod swoimi internetowymi pseudonimami. Aresztowań dokonano również w Kanadzie, Danii, Ekwadorze, Niemczech, Francji, na Węgrzech, w Kenii, Holandii, na Filipinach, w Katarze, Serbii, Szwecji i Szwajcarii. Członkowie pedofilskiego gangu wymieniali się zdjęciami i materiałami wideo, których objętość wystarczyłaby na zapełnienie 16 000 płyt DVD. Wśród tych materiałów znajdują się przypadki molestowania dzieci w wieku poniżej 12 lat, bardzo często dochodzi do użycia przemocy. Spośród 52 osób, których sprawy prowadzone są przez władze USA, 13 już przyznało się do winy. Jest wśród nich dwóch administratorów z Kanady i Francji. Dreamboard powstało w 2008 roku i zostało zamknięte na początku bieżącego roku, gdy stało się jasne, że władze USA prowadzą śledztwo w sprawie serwisu. Zarzuty, które postawiono oskarżonym w USA zagrożone są karami od 20 lat do dożywocia.
  15. System sygnałowy w mózgu, który wcześniej okazał się regulować sen i czuwanie, odpowiada także za senność podczas choroby. Naukowcy z Oregon Health & Science University Doernbecher Children’s Hospital uważają, że nowa klasa leków na narkolepsję może się sprawdzić w usuwaniu wyczerpania towarzyszącego innym niż zaburzenia snu chorobom, w tym przeziębieniu (The Journal of Neuroscience). Wszyscy wiemy, co znaczy czuć się źle, kiedy jesteśmy poważnie chorzy. W szczególności przewlekle chorzy pacjenci doświadczają spadku motywacji. Nie mają ochoty wstawać i wykonywać jakichkolwiek czynności. Co ciekawe, dotąd mechanizmy mózgowe stojące za tym zjawiskiem były owiane tajemnicą. Badania wykonane przez nasze laboratorium wykazały, że system neuroprzekaźników biorący udział w wywoływaniu snu jest bardzo istotny także dla podtrzymywania motywacji i ruchliwości podczas ostrych i przewlekłych chorób – podkreśla dr Daniel L. Marks. Wcześniejsze studia zidentyfikowały system neuroprzekaźników w mózgu, który odpowiada za wywołanie gorączki i utratę apetytu, ale nie udało się to w odniesieniu do zmniejszenia aktywności fizycznej oraz spadku motywacji. By wskazać przyczynę senności, Marks i inni badali mózgi szczurów, które są pod wieloma względami podobne do nas, ludzi. Amerykanie odkryli, że senność podczas stanu zapalnego (wszystko jedno, czy ostrego, czy przewlekłego) jest wywoływana przez specyficzną grupę "zapaleniowrażliwych" neuronów. Znajduje się ona w pobliżu systemu oreksynoergicznego, czyli systemu, który kontroluje aktywność fizyczną i pobudzenie (w skrócie sen i czuwanie). Gdy akademicy wstrzyknęli gryzoniowi oreksynę (neuropeptyd syntetyzowany głównie w neuronach bocznego podwzgórza), dochodziło do poprawy neurotransmisji oreksynergicznej, a wskutek tego do wzrostu ruchliwości itp. Wszystko wskazuje więc na to, że terapia oreksynozastępcza sprawdzi się nie tylko w przypadku narkolepsji, ale i senności wywołanej inną chorobą. Preparat naśladujący działanie oreksyny byłby, wg Marksa, szansą na szybkie wdrożenie jego odkryć w praktyce klinicznej.
  16. Po awarii w elektrowni w Fukushimie świat baczniej zaczął przyglądać się energetyce jądrowej. W USA senatorowie zażądali, by Nuclear Regulatory Commision (NRC) przeprowadziła inspekcje amerykańskich reaktorów. Tymczasem NRC wraz z Sandia National Laboratory od sześciu lat prowadzi badania, które mają dać odpowiedź na pytanie dotyczące zagrożenia dla życia mieszkańców w razie wystąpienia bardzo poważnej awarii. Pełny raport z badań ukaże się prawdopodobnie wiosną przyszłego roku, jednak już teraz organizacja o nazwie Union of Concerned Scientists, która specjalizuje się w technologiach atomowych zdobyła, powołując się na Freedom of Information Act, wstępną wersję raportu. Wynika z niego, że ryzyko jest znacznie mniejsze niż mówiły wcześniejsze badania NRC. Studium ma dać odpowiedź na pytanie ile cezu-137 wydostanie się z amerykańskiej elektrowni podczas awarii. Rozważany jest scenariusz, podczas którego dochodzi do całkowitej utraty zasilania przez elektrownię, nie działa też zasilanie awaryjne. W związku z tym dochodzi do stopienia rdzenia. NRC skupiło się na dwóch różnych elektrowniach: Peach Bottom Atomic Power Station w Pennsylvani, która korzysta z reaktorów takich, jak w Fukishimie (BWR - reaktor wodny wrzący) oraz Surry Power Station w Virginii, gdzie wykorzystywany jest reaktor wodny ciśnieniowy (PWR). Pod uwagę wzięto też dane ze 100 innych reaktorów. Specjaliści NRC doszli do wniosku, że w amerykańskich elektrowniach ryzyko stopienia rdzenia jest bardzo małe, a awaria tego typu będzie prowadziła do znacznie mniejszej liczby przypadków śmiertelnych, niż dotychczas sądzono. Z nowych symulacji wynika, ze w czasie awarii poza reaktor przedostanie się 1-2 procent cezu-137. Poprzednie szacunki mówiły o ucieczce nawet 60% pierwiastka. Stwierdzono też, że na śmiertelną postać nowotworu zachoruje 1 na 4348 osób mieszkających w promieniu 10 mil od elektrowni. Wcześniej szacowano, że będzie to 1 na 167 osób. Zdaniem NRC uwolnienie się materiału radioaktywnego nie nastąpi gwałtownie, co oznacza, że ludzie mieszkający w pobliżu elektrowni będą mieli czas na ewakuację. Liczba przypadków gwałtownej śmierci, związanych z wystawieniem na olbrzymie dawki promieniowania będzie bliska zeru. Niektóre osoby otrzymają jednak na tyle dużą dawkę, że w ciągu kilku dekad rozwiną się u nich śmiertelne nowotwory. Wydarzenia przebiegają wolniej, a w niektórych przypadkach znacznie wolniej niż początkowo oceniano. Uwalniają się mniejsze dawki promieniowania niż sądzono - mówi Charles G. Tinkler, jeden z autorów raportu. Autorzy badań symulowali różne scenariusze, biorąc pod uwagę temperatury, przepływ wody czy ciśnienie pary wodnej. NRC ocenia, że w przypadku elektrowni Pech Bottom w krótkim czasie nie doszłoby do żadnego przypadku śmiertelnego wśród okolicznych mieszkańców. Jednak znacznie póxniej pojawiłyby się śmiertelne formy nowotworów. Raport NRC spotkał się już z krytyką. Jednym z najbardziej znaczących krytyków jest znany fizyk atomowy Edwin Lyman, członek Union of Concerned Scientists. Jego zdaniem NRC w swoich raportach zawsze rysuje zbyt cukierkowy obraz i pod tym względem najnowsze badania nie różnią się od innych. Zdaniem Lymana NRC błędnie zakłada, że 99,5% osób mieszkających w promieniu 10 mil od elektrowni uda się ewakuować zanim zostaną narażeni na duże dawki promieniowania. Ponadto, jak zauważa fizyk, NRC przyjęło, że awaria ma miejsce podczas typowej dla danego obszaru pogody. Jeśli jednak w czasie awarii pojawi się deszcz to, jak zwraca uwagę Lyman, materiał radioaktywny zostanie zmyty z powietrza na niewielki obszar ziemi. Uczony uważa też, że NRC powinna badać nie wpływ na obszar 10 ale 50 mil wokół elektrowni. W USA w promieniu 10 mil od elektrowni żyje przeciętnie 62 000 osób, podczas gdy przeciętna populacja w promieniu 50 mil to już 5 000 000 osób. NRC broni się twierdząc, że badania miały pokazać najbardziej prawdopodobny, a nie najgorszy scenariusz z możliwych. Przypomina, że poprzednie oceny dotyczące promienia 50 mil pokazywały, że umrze 1 na 2128 osób, a obecne mówią, że umrze 1 na 6250 osób. Lymana te tłumaczenia nie przekonują. Jego zdaniem raport dowodzi tylko, jak niebezpieczne są reaktory atomowe. Badanie prowadzone przez NRC korzysta bowiem z tak olbrzymiej ilości zmiennych, że trzykrotne zmniejszenie ryzyka nie ma znaczenia.
  17. Wiążące azot cząsteczkowy bakterie z rodzaju Frankia mogą przyczynić się do powstania nowych antybiotyków, herbicydów, pigmentów czy nawet leków antynowotworowych. Tak przynajmniej uważa profesor mikrobiologii i genetyki Louis Tisa z University of New Hampshire. Wykorzystaliśmy najnowocześniejsze technologie do zidentyfikowania nieznanych wcześniej składników tego organizmu - mówi uczony. Zespół pracujący pod kierunkiem Bradleya Moore'a ze Scripps Oceanographics Institute odkrył, że struktura genetyczna bakterii jest bardzo podobna do struktury wielu organizmów, które produkują naturalne antybiotyki wykorzystywane we współczesnej medycynie. Bakterie Frankia rzadko były przedmiotem badań, gdyż ich rozmnażanie w warunkach laboratoryjnych jest trudne. Jednak najnowsze techniki pozwoliły na łatwiejsze przenoszenie genów Frankii do bakterii, które łatwo można hodować w laboratorium. Znaleźliśmy coś unikatowego, czego nikt nie spodziewał się znaleźć w tym organizmie - dodaje Tisa. Naukowcy zdradzają, że ich odkrycie „uzupełni bardzo pracochłonny tradycyjny sposób produkcji leków z produktów naturalnych, który nie uległ zmianom od dziesięcioleci".
  18. Wcześniej sądzono, że każdy patogen tworzy jeden rodzaj biofilmu, jednak badania zespołu Davida Solla z University of Iowa pokazały, że bielnik biały (Candida albicans) tworzy dwa rodzaje biofilmu – tradycyjny patogenetyczny oraz rozrodczy. Amerykanie wykazali, że większość – ok. 90% - komórek kolonizujących organizm człowieka tworzy film patogenetyczny, który nie dopuszcza do wnikania leków przeciwgrzybicznych, a także przeciwciał i białych krwinek. Tworzą go komórki „nieaktywne seksualnie”. Pozostałe 10% to komórki aktywne płciowo. Te z kolei tworzą wysoce przenikane filmy, które stanowią środowisko sprzyjające rozmnażaniu. Makroskopowo oba biofilmy wydają się podobne, ale są regulowane za pośrednictwem innych szlaków sygnałowych. Zespół Solla wiąże z tą odmiennością funkcjonalną olbrzymie nadzieje. Naukowcy chcą ją wykorzystać przy opracowywaniu nowych leków.
  19. Grupa fizyków po raz pierwszy w historii opracowała narzędzia, które mogą pozwolić na przetestowanie teorii o istnieniu multiwersum, czyli wielu równoległych wszechświatów. W Physical Review Letters i Physical Review D ukazały się dwa artykuły opisujące, w jaki sposób można poszukiwać sygnatur innych wszechświatów. Obecnie robi się to szukając podobnych do dysków wzorców w mikrofalowym promieniowaniu tła (CMB). To reliktowe promieniowanie pozostałe po Wielkim Wybuchu, które może zawierać dowody na kolizje pomiędzy naszym wszechświatem a innymi. Dotychczas nikt tak naprawdę nie wiedział, jak szukać tych wzorców, gdyż mogą one znajdować się w dowolnym miejscu wszechświata. Ponadto nie wiedziano jak, w przypadku znalezienia wzorca, sprawdzić, czy to rzeczywiście dowód na zderzenie wszechświatów czy też po prostu przypadkowy szum w uzyskiwanych danych. Kosmolodzy z brytyjskich University College London, Imperiel College London i kanadyjskiego Perimeter Insittute of Theoretical Physics postanowili zmierzyć się z tym problemem. „To niezwykle trudny problem statystyczny i obliczenowy. Trzeba bowiem określić wszelkie możliwe wzorce w każdym możliwym punkcie nieba" - mówi doktor Hiranya Peiris z UCL. Naukowcy przeprowadzili symulacje pokazujące, jak powinno wyglądać CMB bez kolizji wszechświatów oraz z nimi. Jak pierwsi w historii określili górny limit liczby sygnatur kolizji, jaka może występować w CMB. „Prace te to okazja, by przetestować niezwykłą teorię o tym, że żyjemy wśród wielu wszechświatów i ciągle rodzą się nowe" - mówi doktorant Stephen Feeney, autor algorytmu wykorzystanego przy obliczeniach. Jednym z problemów, z którymi musieli zmierzyć się naukowcy była... ludzka psychologia. Bardzo chętnie bowiem zauważamy sygnały, mogące potwierdzać naszą teorię, podczas gdy w rzeczywistości mogą być one zupełnie przypadkowym zbiorem danych. Dlatego też w algorytmie zaimplementowano bardzo ścisłe reguły, określające, które wzorce będą przyjmowane za możliwy dowód, a które będą odrzucane. Pierwsze wyniki, jakie uzyskali uczeni, nie są na tyle jednoznaczne by potwierdzić bądź odrzucić teorię o multiwersum. Jednak w przyszłości ich praca powinna być łatwiejsza. Dotychczas bowiem dane o mikrofalowym promieniowaniu tła pochodziły głównie z satelity NASA Wilkinson Microwave Anisotropy Probe. Niedawno w przestrzeń kosmiczną trafiło drugie przydatne urządzenie - wysłany przez Europejską Agencję Kosmiczną satelita Planck.
  20. Podczas konferencji Black Hat przedstawiciele Microsoftu ogłosili, że ich firma wypłaci 250 000 dolarów za zaprojektowanie najlepszej metody zabezpieczenia pamięci przed błędami. Główna nagroda za opracowanie nowatorskiej technologii ochrony podsystemu pamięci wynosi 200 000 USD. Konkurs Blue Hat ma w intencji Microsoftu nie tylko doprowadzić do stworzenia mechanizmów ochrony pamięci - takich jak np. DEP (Data Execution Prevention) - ale również skupić uwagę specjalistów zgromadzonych na Black Hat na szerszym problemie, a nie tylko na indywidualnych błędach w sprzęcie i oprogramowaniu. Ze szczegółowymi warunkami konkursu można zapoznać się na witrynie BlueHat Prize Contest. Zainteresowani mają czas na zaprezentowanie swoich osiągnięć do 1 kwietnia przyszłego roku. Zwycięzca konkursu zostanie ogłoszony podczas przyszłorocznej konferencji Black Hat. Zgłoszone technologie będą oceniane przez inżynierów Microsoftu. Za wpływ na bezpieczeństwo będzie można uzyskać do 40% punktów, kolejne 30% zostanie przyznane za funkcjonalność, a ostatnie 30% za odporność nowej technologii na ataki.
  21. Samce hubary saharyjskiej prezentują podczas zalotów piękne czarno-białe pióropusze i biegają wokół, by zachwycić samicę. Biolodzy z Université de Bourgogne stwierdzili, że samce, które angażują się w większą liczbę pokazów, szybciej doświadczają związanego z wiekiem pogorszenia jakości spermy (Ecology Letters). Francuzi wykorzystali dane z 10 lat, dotyczące zachowań seksualnych i płodności ponad 1700 hubar. Były to osobniki hodowane przez ekologów z Maroka. Specjaliści mierzyli czas, przeznaczany przez samce na tańce godowe. Następnie zestawiano go ze związanymi ze starzeniem zmianami w płodności. Badanie nasienia wykazało, że u wszystkich ptaków z wiekiem następował drastyczny spadek płodności. Powyżej 6. roku życia hubary zaczynały wytwarzać mniej ejakulatu, w którym znajdowało się więcej nieruchliwych, nieprawidłowo zbudowanych plemników. Kluczowe odkrycie było jednak takie, że samce, które wcześniej wkładały więcej wysiłku w pokazy dla samic, doświadczały spadku płodności w młodszym wieku – opowiada dr Brian Preston. Biolodzy interesują się hubarami, ponieważ naprawdę długo żyją (badane samce miały od roku do 24 lat) i mogą dostarczyć wielu danych dotyczących procesu starzenia. Zespół Prestona potwierdził przypuszczenia autorów jednej z teorii, że ptaki mogą zużywać za dużo energii na początkowych etapach życia, np. przez wyczerpujące pokazy. Później, choć żyją długo, ich organizm nie funkcjonuje już do końca prawidłowo, bo następuje coś w rodzaju wypalenia. Życie jest ryzykowne. Drapieżniki, pasożyty i choroby, wszystko to może sprawić, że życie nie będzie długie, dlatego czasem lepiej zużyć dużo energii na początku i nie martwić się o potem.
  22. W starszym wieku ludziom trudniej wykonywać ćwiczenia. Naukowcy odkryli, że słabość mięśni jest związana z nieszczelnymi kanałami wapniowymi miocytów. Na szczęście okazuje się, że przecieki można "zatkać" za pomocą poddawanego obecnie testom klinicznym leku na niewydolność serca (oznacza się go symbolem S107). Do odkrycia doszło podczas badań na mięśniami szkieletowymi młodych i starych myszy. W ramach wcześniejszych badań zespół Andrew Marksa z Columbia University zauważył, że identyczna nieszczelność leży u podłoża osłabienia i zmęczenia, które występują w przebiegu niewydolności serca oraz dystrofii mięśniowej Duchenne'a. To interesujące, że starzejąc się, zwykli ludzie zaczynają doświadczać dystrofii mięśni. Podstawa słabości mięśni jest [w obu przypadkach] taka sama. Amerykanin wyjaśnia, że wyczerpujące ćwiczenia, np. przebiegnięcie maratonu czy wyścig kolarski, również prowadzą do powstawania przecieków w obrębie kanałów wapniowych. W tym przypadku rozszczelnienia zostają jednak naprawione w ciągu kilku dni przeznaczonych na odpoczynek i regenerację. Marks tłumaczy, że przecieki powstają w konkretnych kanałach wapniowych, a mianowicie w kanałach rianodynowych typu 1. (RYR-1), które muszą działać prawidłowo, by zaszedł skurcz mięśni. Pod wpływem stresu kanał zostaje chemicznie zmodyfikowany – odłącza się stabilizująca podjednostka kalstabina-1. Kalstabina-1 jest jak sprężyna w drzwiach przeciw owadom. I jedna, i druga zapobiega klapaniu oraz niepotrzebnemu otwieraniu na moment. Ze względu na swoją toksyczność, wapń jest w miocytach przechowywany w formie odizolowanej. Gdy wycieknie, uruchamia enzym trawiący mięśnie. Zwiększa się stężenie reaktywnych form tlenu, które utleniają RYR-1, przez co wyciek staje się jeszcze poważniejszy. Ekipa Marksa wykazała, że półroczne myszy z mutacją prowadzącą do przeciekania RYR-1 doświadczają takiego samego osłabienia mięśniowego jak stare osobniki. Gdy starszym gryzoniom zaaplikowano S107, o połowę wzrósł czas poświęcany na bieganie w kołowrotku. Podczas testów klinicznych na pacjentach z niewydolnością serca okazało się, że lek przywraca połączenie między RYR-1 a kalstabiną-1.
  23. Międzynarodowy zespół naukowców zaobserwował, że u ożarka Botryllus schlosseri występują komórki rozrusznikowe przypominające ludzkie komórki rozrusznikowe serca (Journal of Experimental Zoology Part A: Ecological Genetics and Physiology). Pracami biologów kierowała Annette Hellbach z Instytutu Biochemii Maxa Plancka. Akademicy spodziewali się, że u żachwy występują dwa klastry komórek z kanałami jonowymi aktywowanymi przez hiperpolaryzację, bramkowanymi przez cykliczne nukleotydy (ang. hyperpolarization-activated cyclic nucleotide-gated channels, HCN), które stanowią markery komórek rozrusznikowych (w tzw. mechanizmie automatyzmu komórek rozrusznikowych uczestniczą kanały błonowe i płynące przez nie prądy jonowe, m.in. prąd rozrusznikowy). Serce B. schlosseri bije od jednego końca do drugiego, potem zatrzymuje się na chwilę i zaczyna bić w odwrotnym kierunku. Miałoby więc duży sens, gdyby na obu końcach występowały skupiska komórek rozrusznikowych. […] My znaleźliśmy jednak kilka HCN-pozytywnych komórek rozproszonych wzdłuż cewy serca. Na tej podstawie ekipa uznała, że u ożarka pojawiły się pierwociny złożonego układu bodźcotwórczo-przewodzącego ssaków, gdzie komórki zdolne do wytwarzania i rozprowadzania rytmicznych impulsów elektrycznych wywołujących skurcz są rozmieszczone w zdefiniowanych punktach. Różnica polega na tym, że u stosunkowo prymitywnego B. schlosseri komórki rozrusznikowe są rozmieszczone chaotycznie. Naukowcy ustalili też, że komórki rozrusznikowe żachwy reagują na inhibtory prądu rozrusznikowego zatebradynę i cylobradynę tak samo, jak komórki myszy, czyli ograniczeniem pracy serca.
  24. Badania szwajcarskiej organizacji iGENEA wykazały, że połowa europejskich mężczyzn i 70% Brytyjczyków jest genetycznie spokrewniona z faraonem Tutanchamonem. Na potrzeby kanału Discovery uczeni mieli za zadanie odtworzyć DNA władcy. Okazało się, że profil DNA Tutanchomona należał do haplogrupy R1b1a2. Tę samą haplogrupę ma ponad 50% europejskich mężczyzn, mają oni zatem wspólnego przodka z faraonem. Co ciekawe, profil genetyczny 70% hiszpańskich i 60% francuskich mężczyzn jest podobny do profilu władcy, a jednocześnie mniej niż 1% współczesnych Egipcjan jest genetycznie spokrewnionych z Tutanchamonem. Uczeni uważają, że haplogrupa R1b1a2 powstała około 9500 lat temu w okolicach Morza Czarnego i rozprzestrzeniła się po Europie wraz z rozwojem rolnictwa. Nie wiadomo kiedy i w jaki sposób ludzie z tą haplogrupą trafili do Egiptu. iGENEA postanowiła wykorzystać wyniki swoich badań i oferuje usługę w ramach której można sprawdzić w jaki sposób jest się spokrewnionym z Tutanchamonem. Badania kosztują od 139 do 399 euro i cieszą się sporym zainteresowaniem.
  25. Słynna 1000-kilometrowa bariera, która ma powstrzymywać nielegalnych imigrantów przed przekraczaniem meksykańsko-amerykańskiej granicy, sprawia problemy zwierzętom, w tym gatunkom zagrożonym. Jesse Lasky, magistrant z University of Texas, opublikował w piśmie Diversity and Distributions wyniki swoich badań, z których wynika, że bariera najbardziej zagraża wyspecjalizowanym gatunkom zajmującym niewielkie habitaty. W niektórych przypadkach spowodowała ona zmniejszenie zasięgu występowania gatunków aż o 75%, stanowiąc bezpośrednie zagrożenie dla ich przetrwania. Wśród tak narażonych gatunków są cztery, które wymieniono jako zagrożone przez Międzynarodową Unię Ochrony Przyrody - dwa gatunki żab, jeden żółwia oraz zagrożony w USA i Meksyku jaguarundi. Ustawiony płot najbardziej zagraża zwierzętom zamieszkującym wybrzeża Kalifornii, Teksasu oraz znajdujące się w południowo-wschodniej Arizonie tzw. Madrean Sky Islands. Jesse Lasky podaje przykład teksańskiej Rio Grand Valley, gdzie żyją m.in. oceloty. Na terenie USA pozostało mniej niż 50 tych zwierząt, a płot oddzielił ich populację od większej i bardziej zróżnicowanej genetycznie populacji w północnym Meksyku. Zapora przecięła wiele rezerwatów przyrody. Co prawda na żądanie US Fish and Wildlife Service (FWS) wycięto w niej wiele otworów ale, jak zauważa biolog Mitch Sternberg z FWS są one zbyt małe dla większych zwierząt, takich jak kojot czy ryś rudy. Ponadto, jak zauważa uczony, rysie chodzą utartymi szlakami i mogą nie trafić na otwory. Zwierzętom odcięto możliwość przemieszczania się - mówi Sternberg. Uczony śledzi ruchy rysiów od bardzo dawna. Badał je zanim jeszcze ustawiono płot i zaobserwował, że po jego pojawieniu się terytoria zwierząt uległy olbrzymim zmianom. Jedna z obserwowanych przez niego par została uwięziona po północnej stronie płotu i jedno z tych zwierząt zginęło na drodze, poszukując nowego terytorium. Inny samiec, w poszukiwaniu terytorium, zapuścił się do miasta - co samo w sobie jest niezwykłym zjawiskiem - i wpadł tam pod samochód. Uczony obawia się, że wiele ze zwierząt, które obserwował, nie żyje, a przyczyną ich śmierci stało się właśnie ustawienie zapory. Co prawda budując barierę postanowiono, że na kwestie związane z ochroną przyrody i zminimalizowanie wpływu płotu na środowisko naturalne przeznaczone zostanie 50 milionów dolarów, jednak w bieżącym roku zmieniono przepisy i nie przekazano zaplanowanych 30 milionów USD.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...