Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36962
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    225

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Profesor Andreas Malikopoulos z University of Delaware wykorzystuje teorię kontroli do opracowania algorytmów dla autonomicznych samochodów. Pojazdy zarządzanie tymi algorytmami nie tylko pozwolą na pozbycie się sygnalizacji świetlnej i będą przestrzegały ograniczeń prędkości, ale również zaoszczędzą paliwo i szybciej dotrą na miejsce. Malikopoulos i jego współpracownicy z Boston University opracowali ostatnio metodę kontroli i minimalizacji zużycia energii przez pojazdy przejeżdżające przez skrzyżowania, na których nie ma sygnalizacji świetlnej. Następnie przeprowadzili symulację komputerową, która wykazała, że ich algorytmy pozwalają komunikującym się ze sobą samochodom na zachowanie pędu, zaoszczędzenie paliwa i skrócenie czasu podróży. Pomysł Malikopoulosa polga m.in. na dobraniu optymalnego sposobu przyspieszania i spowalniania samochodu. Ma być to możliwe dzięki temu, że pojazdy będą się ze sobą komunikowały. Dzięki temu, jak wykazały obliczenia, takie pojazdy zuzyją o 19–22 procent mniej paliwa i dotrą na miejsce o 26–30 procent szybciej niż samochody kierowane przez ludzi. Profesor Malikopoulos jest głównym naukowcem przewidzianego na 3 lata projektu finansowanego przez Advanced Research Projects Agency for Energy (ARPA-E). Celem NEXT-Generation Energy Technologies for Connected and Automated On-Road Vehicles (NEXTCAR) jest opracowanie takich rozwiązań z dziedziny automatyzacji pojazdu, dzięki którym testowy Audi A3 będzie zużywał o co najmniej 20% mniej paliwa, niż standardowa wersja. W pracach biorą też udział naukowcy z firmy Bosch i Oak Ridge National Laboratory. « powrót do artykułu
  2. Niektóre leki na choroby serca mogą pomagać w terapii nowotworu mózgu u dzieci. Badacze z Jackson Laboratory (JAX), Connecticut Children's Medical Center (CCMC) i UConn Health zidentyfikowali pięć takich środków, wspomagających leczenie rdzeniaka. To najbardziej rozpowszechniony nowotwór mózgu u dzieci. U wielu z nich pojawiają się skutki uboczne leczenia, negatywnie wpływające na mózg, układ hormonalny i układ rozrodczy. Nie wszystkim udaje się pomóc i część dzieci umiera. Potrzebne są więc lepsze leki, ale opracowywanie terapii antynowotworowych trwa wiele lat, po których następuje – trwająca minimum 10 miesięcy – procedura zatwierdzania leku przez FDA. Teraz, dzięki nowym modelom komputerowym można wykorzystać szczegółowe informacje, jakie FDA gromadzi podczas zatwierdzania leków, do analizy farmaceutyków już istniejących na rynku i poddania ich procesowi zwanemu systematycznym repozycjonowaniem. Proces ten polega na porównaniu profili ekspresji genów wywoływanych przez leki do określenia reakcji genów na dany środek i sprawdzenia, czy nie pomoże on w zwalczaniu choroby, do której nie został oryginalnie zaprojektowany. Naukowcy z Connecticut chcieli sprawdzić, czy systematyczne repozycjonowanie leku może być zastosowane w przypadku tak złożonej choroby jak rdzeniak. Tutaj bowiem przypadki mogą różnić się nie tylko w zależności od pacjenta, ale także mogą występować różnice w guzach u jednego pacjenta. Uczeni sądzili, że proces repozycjonowania da się udoskonalić pod kątem właśnie takich skomplikowanych chorób. Okazało się, że mieli rację. Dzięki ich nowej metodzie udało się zidentyfikować 8 leków mogących pomóc w walce z rdzeniakiem. Trzy z nich to leki już zatwierdzone do chemioterapii w innych nowotworach, a pięć to środki używane w leczeniu chorób serca. Badania już wykazały, że jeden z tych leków, digoksyna, przedłuża życie myszy z rdzeniakiem, a zwierzę żyje jeszcze dłużej, jeśli digoksynę połączy się z radioterapią. To bardzo ekscytujące, gdyż za pomocą digoksyny możemy potencjalnie zwiększyć liczbę wyleczonych pacjentów. Co więcej, uzyskane wyniki sugerują, że dzięki digoksynie możemy zmniejszyć dawkę promieniowania podczas radioterapii i w ten sposób zminimalizować długoterminowe skutki uboczne. Jako, że digoksyna jest używana od wielu lat, dokładnie znamy jej potencjalne skutki uboczne, mówi profesor Ching Lau. « powrót do artykułu
  3. Grupa kanadyjskich lekarzy przepisuje pacjentom wizyty w muzeum. Partnerstwo między Frankofońskim Stowarzyszeniem Lekarzy w Kanadzie (Francophone Association of Doctors in Canada, MFdC) i Muzeum Sztuk Pięknych w Montrealu (Montreal Museum of Fine Arts, MMFA) to unikatowy projekt, dzięki któremu ludzie z różnymi chorobami fizycznymi i psychicznymi będą mogli skorzystać z pakietu nawet 50 darmowych wejściówek. Jedna wejściówka wystarczy dla całej rodziny: dwóch osób dorosłych i dwojga dzieci. Jak podkreśla szefowa MFdC Nicole Parent, jak dotąd do udziału w przedsięwzięciu zgłosiło się 100 lekarzy. Wg niej, korzystny wpływ sztuki na zdrowie można porównać do skutków aktywności fizycznej. Wydzielają się bowiem hormony (endorfiny), które mogą pomóc chorym zmagającym się choćby z przewlekłym bólem czy depresją. Organizatorzy pilotażowej akcji zamierzają przeanalizować zebrane dane i w ten sposób opracować protokół identyfikacji pacjentów do udziału w takiej terapii. Parent ma nadzieję, że inne muzea pójdą za przykładem MMFA i w przyszłości chorzy będą mogli wybierać z szerszego wachlarza instytucji kulturalnych. « powrót do artykułu
  4. Obecność kręgosłupa pozwoliła kręgowcom na podbój oceanów i lądów. Do niedawna jednak nie było jasne, kiedy i gdzie się on pojawił. Nowe dane sugerują, że kręgosłup wyewoluował w płytkich wodach przybrzeżnych. Lauren Sallan i jej zespół z University of Pennsylvania przeanalizowali niemal 3000 skamieniałości wczesnych ryb. Ich porównanie oraz określenie, z jakiego środowiska pochodzą, pozwoliło na stwierdzenie, gdzie doszło do ich wyodrębnienia. Odkryliśmy, że wszystkie kręgowce, od pierwszych bezszczękowców po rekiny i ryby kostnoszkieletowe pochodzą z bardzo ograniczonego środowiska płytkich wód wokół brzegu, mówi Sallan. Takie wnioski to olbrzymia niespodzianka, gdyż duże skoki ewolucyjne są zwykle powiązane ze środowiskami odznaczającymi się duża bioróżnorodnością, jak np. rafy koralowe. Tymczasem wszystko wskazuje na to, że zmiany ewolucyjne, dzięki którym oceany zapełniły się rybami, miały miejsce w wodach przybrzeżnych. Sallan sugeruje, że kręgowce powstały właśnie tam, gdyż obecność szkieletu pozwalała na lepsze radzenie sobie z falami i niespokojnymi płytkimi wodami. Odkrycie może też wyjaśniać, dlaczego mamy tak niewiele skamieniałości wczesnych kręgowców. Jeśli rzeczywiście żyły one w płytkich wodach, to fale mogły zniszczyć ich szkielety, zanim zdążyły one sfosylizować. « powrót do artykułu
  5. Lekarze ze szpitala Uniwersytetu Medycznego w Urumczi w regionie autonomicznym Sinciang wyciągnęli z przełyku 26-letniego mężczyzny 20-cm łyżkę, która tkwiła tam przez rok. Chińczyk założył się po pijanemu z kolegami, że połknie sztuciec ze stali nierdzewnej, a następnie wyciągnie go za pomocą przywiązanego do uchwytu sznurka. Sztuczka się nie udała, ale zamiast niezwłocznie zgłosić się do szpitala, mężczyzna postanowił sprawdzić, czy łyżka będzie mu przeszkadzała w jedzeniu i piciu. Ponieważ nie przeszkadzała, z wizytą u lekarza zwlekła rok, do momentu aż przez uderzenie w klatkę piersiową zacząć odczuwać bardzo silny ból i miał problemy z oddychaniem. Byłem zszokowany. Nigdy czegoś takiego nie widziałem - podkreśla dr Yu Xiwu. Gdy przyjmowaliśmy pacjenta do szpitala, przełyk był już zakażony. Po przedyskutowaniu opcji leczenia lekarze zdecydowali, że najlepiej będzie usunąć łyżkę tą samą drogą, jaką się tam dostała - przez usta. Mężczyznę poddano znieczuleniu ogólnemu. Zabieg endoskopowego usunięcia obiektu trwał 2 godziny. Pacjent (znany tylko jako Zhang) czuje się ponoć dobrze i wkrótce zostanie wypisany do domu. « powrót do artykułu
  6. Gnu potrafią migrować w upale, nie pijąc nawet do 5 dni. Okazuje się, że zawdzięczają to m.in. superwydajnym mięśniom. Kiedyś uważano, że gnu zatrzymują się każdego dnia u wodopoju. Gdy okazało się, że to nieprawda, brytyjsko-botswański zespół postanowił sprawdzić, jak antylopy, które wędrując, pokonują niekiedy 1900 km, tego dokonują. Naukowcy znieczulili kilka osobników i pobrali próbki mięśni. Później działano na nie prądem, mierząc ilość wydzielanego ciepła. Ustalono, że ok. 62,6% energii zużywanej przez mięśnie przeznaczano na ruch, a tylko 1/3 ulegała stracie w postaci ciepła. Autorzy publikacji z pisma Nature podkreślają, że wyższą wydajność osiągnęły tylko żółwie. Większość zwierząt ma o wiele mniej wydajne mięśnie, a średnia wynosi tylko 25%. Dzięki superwydajnym mięśniom można pokonywać bez picia dłuższe trasy (mniejsza utrata ciepła oznacza, że do chłodzenia potrzeba mniej wody). « powrót do artykułu
  7. Analiza najnowszych danych dostarczyła pierwszych jednoznacznych dowodów, że niedawno doszło do kolizji pomiędzy Małym a Wielkim Obłokiem Magellana. Astronomowie z University of Michigan zauważyli, że południowo-wschodni region Małego Obłoku Magellana, tak zwane Skrzydło, oddala się od głównej części tej galaktyki. To jeden z tych ekscytujących wyników. Widzimy, że Skrzydło stanowi osobny region, oddalający się od reszty Małego Obłoku Magellana, mówi główna autorka badań, profesor Sally Oey. Uczona wraz z zespołem poszukiwała w Małym Obłoku Magellana gwiazd, które są z niego wyrzucane. Wykorzystywali w tym celu dane z teleskopu kosmicznego Gaia, należącego do Europejskiej Agencji Kosmicznej. To urządzenie wyspecjalizowane w wykonywaniu fotografii tych samych gwiazd przez wiele lat, co pozwala na śledzenie i pomiary ich ruchu na nieboskłonie. Przyglądaliśmy się bardzo masywnym, gorącym młodym gwiazdom – najgorętszym i najjaśniejszym, które są dość rzadkie. Piękno Małego i Wielkiego Obłoku Magellana leży w tym, że możemy obserwować wszystkie masywne gwiazdy w pojedynczych galaktykach, dodaje Oey. Badanie gwiazd w pojedynczej galaktyce pozwala astronomom na analizę statystycznie istotnej próbki gwiazd, a po drugie daje im informacje o odległościach pomiędzy poszczególnymi gwiazdami, co pozwala na obliczenie indywidualnych prędkości. Usunęliśmy z danych prędkość samej galaktyki, by zbadać prędkości poszczególnych gwiazd. Byliśmy zainteresowani tymi informacjami, gdyż chcieliśmy zrozumieć procesy fizyczne zachodzące w galaktyce, mówi współpracownik profesor Oye, Dorigo Jones. Analiza wykazała, że wszystkie gwiazdy w Skrzydle, południowo-wschodniej części Małego Obłoku Magellana, poruszają się z podobną prędkością w podobnym kierunku. To dowodzi, że Mały i Wielki Obłok Magellana zderzyły się przed kilkuset milionami lat. W pracach brała też udział Gurtina Besla z University of Arizona. Przed kilku laty wraz ze swoim zespołem przewidziała, że zderzenie pomiędzy obiema galaktykami spowoduje, że Skrzydło zacznie poruszać się w kierunku Wielkiego Obłoku Magellana, jeśli zaś obie galaktyki tylko się miną, to Skrzydło będzie poruszało się równolegle do Małego Obłoku Magellana. Jak poinformowała profesor Oey, Skrzydło porusza się w kierunku Wielkiego Obłoku, co potwierdza, że doszło do zderzenia. « powrót do artykułu
  8. Naukowcy z Uniwersytetu w Bernie i Federalnego Instytutu Technologii w Zurichu jako pierwsi przebadali występującą w wątrobowcach substancję przypominającą THC. Badania wykazały, że działanie przeciwbólowe i przeciwzapalne tej substancji może być lepsze niż działanie THC. Obecnie tetrahydrokannabinol jest wykorzystywany w leczeniu niektórych rodzajów bólu, utraty apetytu, zawrotach głowy i skurczach mięśni. THC został po raz pierwszy wyizolowany w 1964 roku w Instytucie Naukowym Weizmanna w Izraelu. Przez kolejne dziesięciolecia sądzono, że związek ten występuje tylko w konopiach. Jednak w 1994 roku japoński chemik Yoshinori Asakawa wyizolował z wątrobowca Radula perrottetii związek podobny do THC i nazwał go perrottetynenem. Przed kilku laty Jurg Gertsch z Uniwersytetu w Bernie zauważył, że w internecie wątrobowce są reklamowane jako legalne środki pozwalające na osiągnięcie haju. W tym czasie nic nie wiedziano o farmakologicznych skutkach zażywania perrottetynenu. Wraz ze swoim zespołem postanowił porównać perrottetynen i THC pod kątem biochemicznym i farmakologicznym. Badania na modelach zwierzęcych wykazały, że perrottetynen bardzo łatwo dociera do mózgu i aktywuje tam receptory kannabinoidowe. Wykazuje też w mózgu silniejsze działanie przeciwzapalne niż THC. To niezwykłe, że tylko dwa gatunki roślin, które oddzieliły się od siebie przed 300 milionami lat, wytwarzają psychoaktywne kannabinoidy, mówi Gertsch. THC w niskich dawkach ma potwierdzone korzystne działanie terapeutyczne w leczeniu chronicznych chorób. Jest jednak rzadko wykorzystywane, gdyż w wyższych dawkach ma silne działanie psychoaktywne. Stąd też duże nadzieje, które naukowcy wiążą z perrottetynenem i podobnymi substancjami. Ma on bowiem słabsze działanie psychoaktywne i silniejsze działanie przeciwzapalne w mózgu. Szczególnie interesującą cechą perrottetynenu jest fakt, że działa on jak inhibitor prostaglandyn oraz wpływa na receptory kannabinoidowe. « powrót do artykułu
  9. Ester z różeńca górskiego poprawia pamięć. Wpływ FAE-20 opisano w Science Advances. Od dawna mówi się o korzystnym wpływie Rhodiola rosea na funkcjonowanie poznawcze. [...] By wiedza ta stała się użyteczna dla [współczesnej] medycyny, chcieliśmy ustalić, jaka substancja z tej rośliny poprawia pamięć. Bez zidentyfikowania substancji czynnej nie ma mowy o celowanym dawkowaniu, hodowli roślin, kontroli jakości, a więc i o rozwijaniu leku - podkreśla dr Birgit Michels z Instytutu Neurobiologii Leibniza (LIN). W LIN w Magdeburgu prowadzono biotesty (początkowo na larwach muszek Drosophila, później na dorosłych owadach i myszach), a w Instytucie Biochemii Roślin w Halle analizy fitochemiczne. Dzięki temu można było stwierdzić, że to ester ekozylowy kwasu ferulowego (ang. ferulic acid eicosyl ester, FAE-20) wspomaga pamięć. Zsyntetyzowanie czystego FAE-20 w laboratorium dr. Ludgera Wessjohanna pozwoliło uzyskać mocne dowody na działanie estru. Później chcieliśmy sprawdzić, czy da się poprawić pamięć starzejących się muszek - opowiada prof. Bertram Gerber z LIN. Naukowcy wykazali, że dodatek FAE-20 do pokarmu poprawia pamięć starszych owadów aż o 1/3, w porównaniu do owocówek z grupy kontrolnej. Podczas eksperymentu akademicy uciekali się do warunkowania klasycznego. Owady uczyły się kojarzyć zapach z nagrodą, np. cukrem. W następnym teście można było sprawdzić, czy muszki zapamiętały to skojarzenie i uznają daną woń za bardziej atrakcyjną. Okazało się, że suplementacja częściowo kompensuje związane z wiekiem pogorszenie pamięci apetytywnej (przyjemnych doznań), przy czym wpływ jest zależny od dawki. Naukowcy zauważyli także, że FAE-20 zapobiega związanej z wiekiem akumulacji białek w synapsach. Ponieważ w przypadku muszek starość oznacza wiek ok. 14 dni, dla zespołu szczególnie ważne było potwierdzenie korzystnego wpływu estru na funkcjonowanie pamięciowe nawet ponad 2-letnich myszy. Syntetyczny FAE-20 zwiększa pobudliwość neuronów z sektora CA1 hipokampa i poprawia zależną od hipokampa kontekstualną pamięć myszy. Naukowcy mają nadzieję, że uzyskane przez nich wyniki zostaną szybko wykorzystane w badaniach nad demencją. Ostatecznie różeniec jest już używany u ludzi. Na razie złożono wniosek patentowy dot. propamięciowego zastosowania FAE-20. « powrót do artykułu
  10. Gdy pożar w budynku mieszkalnym wybuchnie w nocy, ryzyko ofiar śmiertelnych jest wyższe niż w dzień. Dlatego też ważne jest instalowanie czujników dymu i alarmów. Jednak wiele dzieci nie budzi się na dźwięk sygnału tradycyjnego alarmu. W najnowszym numerze Journal of Pediatrics ukazały się wyniki badań nad tym zagadnieniem, przeprowadzonych przez ekspertów z Center for Injury Research and Policy oraz Sleep Disorders Center z Nationwide Children's Hospital. Specjaliści przetestowali trzy alarmy, w których użyto głosu matki, oraz tradycyjny najpopularniejszy w amerykańskich domach alarm dźwiękowy. W testach wzięło udział 176 dzieci w wieku 5–12 lat. Badania wykazały, że alarm z głosem matki budzi dzieci z 3-krotnie większym prawdopodobieństwem, niż alarm tradycyjny. Głos matki budził 86–91 procent dzieci i skłaniał do ucieczki z pokoju 84–86% dzieci. Alarm tradycyjny budził 53% dzieci, a 51% zachęcał do ucieczki. Naukowcy sprawdzili też, ile czasu zajęło dzieciom podjęcie decyzji o ucieczce. Mediana czasu ucieczki przy alarmie tonowym wynosiła 282 sekundy, zaś przy alarmie z głosem matki było to od 18 do 28 sekund. Jako, że ludzki mózg reaguje odmiennie na własne imię, postanowiono też sprawdzić, czy czas ucieczki zmieni się, gdy w alarmie będzie wywołane imię. Nie stwierdzono tutaj żadnych różnic. Dzieci są bardzo odporne na obudzenie przez różne dźwięki. Śpią one dłużej i głębiej niż dorośli, a ich obudzenie wymaga głośniejszego dźwięku. Z tego też powodu dzieci z mniejszym prawdopodobieństwem budzą się i uciekają w czasie alarmu pożarowego. Nasze odkrycie dotyczące skutecznego budzenia dzieci może ratować życie, mówi współautor badań Mark Splaningard ze Sleep Disorders Center. Testy wykazały, że alarm z głosem matki jest bardziej skuteczny niż alarm dźwiękowy. Dowiodły też, że wystarczy głos matki, nie trzeba używać imienia dziecka. To znaczy, że jeden alarm może działać w przypadku wielu dzieci śpiących w pobliżu, dodaje główny autor badań, Gary Smith, dyrektor z Center for Injury Research and Policy. Uczeni już planują badania, w czasie których porównają alarm z głosem matki z alarmem z głosem obcej kobiety lub mężczyzny. « powrót do artykułu
  11. Na stanowisku mezolitycznym w Tarradale w pobliżu Muir of Ord w Szkocji odkryto harpun bądź włócznię oraz topory sprzed 6 tys. lat. Wykonano je z poroża jelenia szlachetnego. Harpun mógł być wykorzystywany do polowania na foki lub dzikie ptactwo. Archeolodzy sądzą, że narzędzia wyrzucono, gdy opuszczano osadę (zapewne po tym, gdy poziom morza się podniósł). Odkrycia dokonano w ramach Tarradale Through Time: Community Engagement with Archaeology in the Highlands. Trzyletni projekt rozpoczął się w 2017 r. Na narzędzia natrafiono podczas wykopalisk tarasu nadbrzeżnego, zlokalizowanego ok. 9 m nad obecnym poziomem morza w zatoce Beauly. Specjaliści podkreślają, że topory z rogu są bardzo rzadkie i dotąd w Szkocji znaleziono ich zaledwie parę. Zeszłoroczne wykopaliska ujawniły także duże wysypisko, do którego wrzucano niezjedzone resztki małży. « powrót do artykułu
  12. Osoby z nadciśnieniem używające leków z grupy inhibitorów konwertazy angiotensyny (ACEI) są narażone na zwiększone ryzyko rozwoju nowotworu płuc w porównaniu z osobami, które używają antagonistów receptora angiotensyny (ARB), donosi najnowszy British Medical Journal. Ryzyko jest szczególnie zwiększone u osób, stosujących ACEI ponad 5 lat. Autorzy badań zauważają, że ryzyko dla przeciętnego pacjenta jest umiarkowane, jednak jako że ACEI to bardzo rozpowszechniona grupa leków, przekłada się to na dużą liczbę osób narażonych na nowotwór płuc. Istniejące dowody sugerują, że ACEI mogą zwiększać ryzyko nowotworu poprzez odkładanie się w płucach bradykininy i neuropeptydu o nazwie substancja P. Związki te znaleziono w tkance płucnej, jednak wcześniejsze badania nie dały jednoznacznej odpowiedzi na pytanie o ich związek z nowotworem. Chcąc lepiej zrozumieć tę zależność zespół naukowy z kanadyjskiego McGill University, pracujący pod kierunkiem profesora Laurenta Azoulaya, przeanalizował dane dotyczące miliona brytyjskich pacjentów, którzy w latach 1995–2015 przyjmowani leki przeciwko nadciśnieniu. Wszyscy pacjenci mieli co najmniej 18 lat, żaden z nich nie miał wcześniej nowotworu, a losy każdego z nich śledzono średnio przez 6,4 roku. W badanym okresie u 7952 pacjentów zidentyfikowano nowotwór płuc. Po wzięciu pod uwagę innych czynników ryzyka, takich jak wiek, płeć, waga, palenie tytoniu, używanie alkoholu i historia chorób płuc, naukowcy doszli do wniosku, że pacjenci leczeni ACEI są narażeni na o 14% większe ryzyko rozwoju nowotworu płuc, niż pacjenci leczeni ARB. Związek ten był oczywisty po pięciu latach przyjmowania leków, a u pacjentów, którzy przyjmowali ACEI przez ponad 10 lat ryzyko rozwoju nowotworu było o 31% większe, niż w przypadku pacjentów zażywających ARB. Jako, że ACEI są bardzo popularne, to te niewielkie relatywne wzrosty przekładają się na dużą grupę pacjentów o zwiększonym ryzyku zachorowania, stwierdzili autorzy badań. Warto tutaj podkreślić, że były to badania obserwacyjne. Nie można z nich wyciągnąć jednoznacznych wniosków. Niewykluczone bowiem, że na wynik wpłynęły inne, niemierzone, czynniki, jak np. status ekonomiczny, dieta czy historia nowotowrów płuc w rodzinie. Profesor Deirdre Cronin Fenton z Wydziału Epidemiologii Klinicznej na Uniwersytecie w Aarhus, komentując opublikowany artykuł stwierdziła, że w przypadku indywidualnych pacjentów należy rozważyć potencjalne długoterminowe ryzyko pojawienia się nowotworu płuc z uwzględnieniem faktu znacznego przedłużenia życia pacjentów dzięki stosowaniu ACEI. Potrzebne są badania nad długoterminowym bezpieczeństwem tych leków, stwierdziła uczona. « powrót do artykułu
  13. Naegleria fowleri wywołuje u ludzi PAM - pierwotniakowe zapalenie opon mózgowych i mózgu. Ponieważ w przebiegu negleriozy pasożyt żywi się tkanką, mówi się, że jest to ameba zjadająca mózg. Naukowcy z zespołu Ayaza Anwara z Sunway University znaleźli jednak dobry sposób na pełzaki - pokryte lekami przeciwdrgawkowymi nanocząstki srebra (ang. silver nanoparticles, SN). Zakażenia N. fowleri są rzadkie, ale niemal zawsze śmiertelne. W większości przypadków do infekcji dochodzi przez jamę nosowo-gardłową podczas kąpieli w ciepłym zbiorniku, np. w jeziorze albo basenie z niechlorowaną wodą. Druga z groźnych ameb - Acanthamoeba castellanii - występuje powszechnie w glebie, powietrzu, a także w wodach słodkich i słonych. Wywołuje chorobę pasożytniczą zwaną akantamebozą, która może przyjmować postać pełzakowego zapalenia rogówki albo ziarniniakowego zapalenia mózgu. Do zakażenia dochodzi np. przez myte w wodzie z kranu szkła kontaktowe. Terapia polega na podawaniu wysokich dawek leków przeciwpełzakowych, stąd duże ryzyko skutków ubocznych. Anwar zastanawiał się, czy pełzaki można wyeliminować za pomocą leków przeciwdrgawkowych - fenobarbitalu, fenytoiny i diazepamu - stosowanych w pojedynkę lub w połączeniu z nanocząstkami srebra. Wszystkie 3 leki są dopuszczone do użytku przez FDA i pokonują barierę krew-mózg. Autorzy publikacji z pisma ACS Chemical Neuroscience dywagowali, że połączenie z nanocząstkami mogłoby być skuteczniejsze, bo poprawiają one dostarczanie różnych leków, poza tym srebro samo w sobie ma właściwości antydrobnoustrojowe. Eksperymenty pokazały, że każdy z 3 leków może zabić N. fowleri i A. castellanii, ale po związaniu z SN sprawują się one o wiele lepiej. Takie kompleksy chronią ludzkie komórki przed pełzakami, zwiększając wskaźnik ich przeżywalności. Naukowcy sądzą, że wspomagane przez nanocząstki leki mogą zabijać ameby, wiążąc się z białkowymi receptorami lub kanałami jonowymi. « powrót do artykułu
  14. Zespół z Texas A&M University odkrył najstarszą broń znalezioną w Ameryce Północnej. To grot włóczni, którego wiek oceniono na 15 500 lat. Odkrycia dokonali naukowcy pracujący pod kierunkiem profesora Michaela Watersa. Grot, wraz z pozostałościami po wielu innych sztukach broni, znaleziono na stanowisku Debra L. Friedkin znajdującym się około 65 kilometrów na północny-zachód od Austin. Stanowisko to jest intensywnie badane od 12 lat. Wspomniany grot, wykonany z czertu, został znaleziony wraz z innymi narzędziami w warstwie datowanej na 15 500 lat. Jest więc starszy od kultury Clovis, którą przez dziesięciolecia uważano za najstarszą kuklturę Ameryki. Nie ma wątpliwości, że grot ten był używany do polowań. To odkrycie jest istotne z tego względu, że dotychczas na żadnym stanowisku archeologicznym starszym od kultury Clovis nie znaleziono grotów włóczni, a jedynie kamienne narzędzia. Ten grot jest starszy od grotów kultur Clovis i Folsom. Kultura Clovis jest datowana na 13 000 – 12 700 lat, a Folsom jest młodsza. Archeolodzy zawsze marzą o tym, by znaleźć narzędzie charakterystyczne dla danego okresu, takie jak właśnie groty broni miotanej, które byłyby starsze od Clovis. I z takim właśnie znaleziskiem mamy tutaj do czynienia, mówi Waters. Jednym ze znaków rozpoznawczych kultury Clovis jest charakterystyczny dla niej zaawansowany grot. Podobnego kształtu obustronnych żłobień nie spotyka się nigdzie poza zasięgiem oddziaływania tej kultury. Osadnictwo ludzkie w Ameryce podczas ostatniego zlodowacenia było złożonym procesem i widać to w puli genetycznej mieszkańców kontynentu. Teraz zaczynamy to widzieć też w zabytkach archeologicznych, dodaje uczony. « powrót do artykułu
  15. Szał na Pokemon Go minął, jednak popularność gry spowodowała, że znalazła ona licznych naśladowców. Najnowszy z nich może jednak budzić zdziwienie. Gra „Follow JC Go!” to chrześcijańska odmiana popularnej gry. Jednak jej użytkownicy nie łapią potworów, a... chrześcijańskich świętych i postacie z Biblii. Pomysł na grę zrodził się w głowach członków katolickiej grupy ewangelizacyjnej Fundación Ramón Pané, a stworzono ją w ramach przygotowań do Światowych Dni Młodzieży, które odbędą się w styczniu przyszłego roku w Panamie. Podobnie jak w Pokemon Go używamy kamery smartfonu, a na rejestrowany przez nią obraz nakładane są wirtualne postaci. Tym razem jednak nie są to japońskie potwory. Użytkownicy „Follow JC Go!” będą musieli odpowiadać na pytania zadawane im przez świętych i postacie biblijne, a ich zadaniem będzie np. przypisanie autorstwa zdaniom znanym z Biblii. Zadaniem gracza jest też zbieranie wirtualnej wody, żywności i punktów duchowości, dzięki czemu jego postać utrzymywana jest w dobrym zdrowiu. Gracz, który w czasie gry będzie przechodził koło kościoła, może zostać poproszony o wstąpienie do niego i pomodlenie się. Zjawiając się zaś w pobliżu szpitala będziemy zachęcani do zmówienia modlitwy za chorych. „Follow JC Go!” zadebiutowała już w wersji hiszpańskojęzycznej, a w najbliższych dniach mają pojawić się wersja włoska, portugalska i angielska. Nad tytułem, który był tworzony od sierpnia 2016 roku pracowało 43 programistów, teologów, historyków Kościoła i biblistów. Jej rozwój został wsparty kwotą 500 000 dolarów pochodzących od prywatnych sponsorów.   « powrót do artykułu
  16. Dzikie słonie afrykańskie żerują do 18 godz. dziennie i spożywają do 200 kg roślinności. Oznacza to, że średnio słoń zjada 180 g pokarmu na minutę (to odpowiednik wagi 2 kolb kukurydzy). By zaspokoić tak duży apetyt, słonie muszą być w stanie zjeść bardzo różnorodne produkty: zarówno spore, jak i małe. Próbując ustalić, jak sobie z tym radzą, naukowcy z Zoo Atlanta, Georgia Institute of Technology i Rochester Institute of Technology prowadzili latem 2017 r. kilkutygodniowy eksperyment na 34-letniej słonicy. Okazało się, że by chwycić drobne obiekty, słonie tworzą w trąbie coś w rodzaju stawu. Trąba zagina się pod dość ostrym kątem, a dolna część pełni funkcję ubijaka. W ten sposób powstają łatwe do chwycenia porcje. Amerykanie podawali słonicy marchew, brukiew oraz otręby. Warzywa krojono w różnej wielkości kostkę (o boku długości 32, 16 i 10 mm). Granulki otrąb miały średnicę ok. 2 mm. Przy chwytaniu kostki o boku 32 mm trąba była prosta, jednak przy mniejszych sześcianach słonica tworzyła staw. Przy jedzeniu otrąb odległość stawu od podłoża była największa i sięgała nawet 11 cm. Gdy samica jadła otręby, czubek trąby najpierw przez ok. 5 s omiatał zboże, by zebrać je w kupkę. Później za pomocą przypominających palce 2 wypustek z czubka trąby zwierzę ubijało otręby, by następnie unieść je do pyska. Dla każdej wielkości pokarmu przeprowadzono 6 prób. Z 24 prób przeanalizowano 16 (8 wyeliminowano, bo słonica uciekała się raczej do owijania niż do ubijania pokarmu). W czasie badań wykorzystano płytę dynamometryczną, można więc było zmierzyć siłę, z jaką słonica działała trąbą na pokarm. Okazało się, że by podnieść 50-g kupkę otrąb, samica przykładała siłę 47 niutonów. « powrót do artykułu
  17. Jak informują naukowcy ze Scottish Association for Marine Science (Sams), stworzenia żyjące w najgłębszych partiach oceanu zjadają plastik od co najmniej 40 lat. Uczeni przeanalizowali próbki zbierane w Rockall Trough u północno-zachodnich wybrzeży Szkocji i Irlandii. W organizmach niemal połowy rozgwiazd i wężowideł, które zebrano w latach 1976–2015 z głębokości poniżej 2000 metrów, znaleziono mikroplastik. Co interesujące, przez cały ten okres ilość pochłanianego przez te zwierzęta plastiku niemal nie uległa zmianie. Masowa produkcja plastiku rozpoczęła się w latach 40. i 50. ubiegłego wieku. Można więc było się spodziewać, że w starszych próbkach mikroplastiku będzie mniej, a jego ilość będzie rosła do poziomów znajdowanych w obecnie żyjących organizmach. Jednak nie zauważyliśmy takiego zjawiska. Poziom pochłaniania plastiku był stabilny w całym przekroju badanych próbek, mówi główna autorka badań, Winnie Courtene-Jones. Te dane wskazują, że dno morskie jest od dawna zanieczyszczone mikroplastikiem i że mógł być on tam obecny już przed rokiem 1976, dodaje uczona. Dane takie mogliśmy zebrać dzięki temu, że posiadamy archiwalne zbiory zwierząt morskich. Zachęcam innych badaczy, którzy mają dostęp do podobnych kolekcji, by rozważyli wykorzystanie ich do badania nad historycznym zanieczyszczeniem plastikiem. To pomoże nam poradzić sobie z tym problemem, stwierdza Courtene-Jone. To pokazuje, że zanieczyszczenie plastikiem nie jest nowym problemem. Potrzebujemy więcej danych długoterminowych, by lepiej ocenić to zjawisko, powiedziała współautorka badań, doktor Bhavani Narayanaswamy. « powrót do artykułu
  18. Sposób, w jaki oddychamy, może wpłynąć na to, jak dobrze nasze wspomnienia się skonsolidują (wzmocnią i ustabilizują). Jeśli po zapoznaniu się z zestawem zapachów oddychamy przez nos, a nie przez usta, lepiej zapamiętamy wonie. Nasze badanie pokazuje, że kiedy w okresie konsolidowania wspomnień [podczas transferu doświadczenia do pamięci długotrwałej] oddychamy przez nos, lepiej zapamiętujemy zapachy - podkreśla dr Artin Arshamian z Karolinska Institutet. Nikt tego wcześniej nie zademonstrował. Podczas eksperymentu przy 2 okazjach ochotnicy uczyli się 12 zapachów. Później proszono ich, by przez godzinę oddychali nosem (z zaklejonymi ustami) bądź przez usta (z nosem zaciśniętym klamerką). Następnie naukowcy prezentowali im stare i nowe (12) zapachy i pytali, które pochodziły z poprzedniej sesji. Okazało się, że osoby, które między sesjami uczenia i rozpoznawania oddychały przez nos, pamiętały wonie lepiej. Następnym krokiem jest zmierzenie, co dzieje się w mózgu podczas oddychania i jak wiąże się to z pamięcią. Wcześniej było to praktycznie niemożliwe, bo elektrody trzeba by wprowadzić bezpośrednio do mózgu. Obeszliśmy jednak ten problem i wspólnie z Johanem Lundströmem pracujemy nad nowymi sposobami pomiaru aktywności opuszki węchowej bez wprowadzania elektrod. Wcześniejsze badania wykazały, że receptory w opuszce węchowej nie tylko wykrywają zapachy, ale i zmiany w samym przepływie powietrza. W poszczególnych fazach wdechu i wydechu aktywują się różne części mózgu. Nie wiadomo jednak, na jakiej zasadzie zachodzi synchronizacja oddychania i aktywności mózgu i jak to oddziałuje na mózg, a więc i na nasze zachowanie. Idea, że oddychanie wpływa na zachowanie, nie jest nowa. Wiedza na ten temat towarzyszy nam od tysięcy lat w takich dziedzinach, jak np. medytacja. Dotąd nikt jednak nie wykazał naukowo, co dokładnie dzieje się w mózgu. Teraz mamy narzędzia, które [miejmy nadzieję] ujawnią nowe kliniczne fakty. Naukowcy sądzą, że gdy wspomnienia są odtwarzane i wzmacnianie podczas konsolidacji, oddychanie przez nos ułatwia komunikację między sieciami sensorycznymi i pamięciowymi. « powrót do artykułu
  19. W ludzkich odchodach znaleziono mikroplastik, co sugeruje, że jest on rozpowszechniony na samym szczycie łańcucha pokarmowego. Austriaccy naukowcy monitorowali osiem osób z Polski, Rosji, Japonii, Holandii, Finlandii, Włoch, Wielkiej Brytanii i Austrii. W kale każdej z nich znaleziono co najmniej jeden rodzaj mikroplastiku. W sumie wyizolowano 9 różnych rodzajów mikroplastiku o rozmiarach od 50 do 500 mikrometrów. Mikroplastik, czyli niewielkie cząstki plastiku o rozmiarach mniejszych niż 5 milimetrów, pochodzi głównie z dużych odpadów plastikowych – takich jak butelki czy torby foliowe – którymi zanieczyściliśmy oceany. To pierwsze badania tego typu. Potwierdzają one to, co podejrzewaliśmy – plastik trafił do przewodów pokarmowych ludzi. Szczególnie martwi na to, co to oznacza i jakie ma to skutki dla ludzkiego zdrowia, szczególnie dla osób, cierpiących na choroby układu pokarmowego, mówi główny autor badań, Philipp Schwabl z Wiedeńskiego Uniwersytetu Medycznego. Wiadomo, że mikroplastik może przenikać do krwi, układu limfatycznego i wątroby. Naukowcy spekulują, że ponad 50% ludzkiej populacji może nieświadomie żywić się plastikiem. Wzywają jednocześnie do przeprowadzenia kolejnych badań, gdyż sami przyjrzeli się niewielkiej grupie ludzi. Mikroplastik obecny jest między innymi w rybach, owocach morza, piwie, miodzie i wodzie butelkowanej. U badanych znaleziono średnio 20 kawałków mikroplastiku na każde 10 gramow badanego kału. Najbardziej rozpowszechnione były polipropylen (PP) i poli(tereftalan etylenu) (PET). To materiały, z których składają się plastikowe butelki i zakrętki. Znaleziono je u wszystkich badanych. Poziom zanieczyszczenia oceanów plastikiem jest gigantyczny. Niedawno informowaliśmy, że coraz więcej plastikowych śmieci dociera do najbardziej odległych zakątków kuli ziemskiej. Światowe Forum Ekonomiczne szacuje, że do roku 2050 w oceanach będzie znajdowało się, wagowo, więcej plastiku niż ryb. Każdego roku zanieczyszczamy oceany 8 milionami ton plastikowych odpadów. Już teraz znajduje się w nich 150 milionów ton plastiku. « powrót do artykułu
  20. W 34. tygodniu ciąży kobiece ciało przechodzi zmianę, która znacząco obniża ryzyko raka piersi na późniejszych etapach życia. Należy jednak pamiętać, że dotyczy to wczesnych ciąż przed trzydziestką. Wcześniejsze badania wykazały, że mając dziecko przed trzydziestką, kobiety mogą obniżyć ryzyko wystąpienia raka piersi na późniejszych etapach życia. Najnowsze studium naukowców z Danii i Norwegii zidentyfikowało tydzień ciąży, w którym zachodzą kluczowe zmiany. Jeśli urodzisz w 33. tygodniu ciąży, masz dziecko, co samo w sobie jest wspaniałe, ale nie zyskujesz bonusu niższego ryzyka raka piersi na resztę życia - twierdzi Mads Melbye z Uniwersytetu w Kopenhadze. Melbye i zespół analizowali dużą bazę danych blisko 4 mln Dunek i Norweżek (obejmowała ona okres prawie 40 lat). Można w niej było sprawdzić wiek, w którym dana kobieta urodziła, jak bardzo ciąża była wtedy zaawansowana i czy później dana osoba zachorowała na raka sutka. Okazało się, że u kobiet, które urodziły w 34. tygodniu ciąży i później, ryzyko raka piersi było o 13,6% niższe niż u kobiet, które nie miały dzieci. Dla ciąż, które zakończyły się wcześniej (trwających 33 tygodnie i krócej), spadek ryzyka był mniejszy i wynosił 2,4%. Melbye podkreśla, że zmiany, jakie zachodzą wtedy w kobiecym organizmie, pozostają owiane tajemnicą. Nie wiemy, co [dokładnie] się wtedy dzieje, ale wiedząc, że kluczowe jest osiągnięcie 34. tygodnia ciąży, naukowcy mogą się skupić na konkretnym wąskim okresie. Duńczyk podejrzewa, że po 34. tygodniu ciąży kobiece ciało może wysyłać sygnał zwiększający odporność na środowiskowe przyczyny raka piersi. [...] To musi mieć coś wspólnego ze specyficznym biologicznym skutkiem, osiąganym przez komórki w 34. tygodniu. By sprawdzić, czy nie chodzi o unikatowy wpływ 1. ciąży, autorzy publikacji z pisma Nature Communications analizowali też drugi, trzeci i dodatkowe porody. Okazało się, że dla ciąż trwających 33 tygodnie i krócej spadek długoterminowego ryzyka raka piersi wynosił 1,2%, a dla ciąż trwających 34 tygodnie i dłużej aż 16,3%. Opisywane zjawisko występowało także u kobiet, które po 34. tygodniu urodziły martwe dziecko, co oznacza, że zmiana nie jest powiązana z karmieniem piersią. « powrót do artykułu
  21. Grupa naukowców pracująca pod kierunkiem doktora Jana Grubera z Yale-NUS (National University of Singapore) College opracowała mieszaninę leków, która nie tylko wydłuża życie nicienia Caenorhabditis elegans, ale również zapewnia mu życie w zdrowiu i opóźnia starzenie się. Nie można wykluczyć, że w przyszłości odkrycie to pozwoli i ludziom cieszyć się dłuższym, zdrowym życiem. Wiele krajów, w tym Singapur, musi mierzyć się z problemem starzejącej się populacji. Jeśli uda się nam znaleźć sposób na przedłużenie życia w zdrowiu i opóźnienie starości, to nie tylko zapobiegniemy negatywnym skutkom starzenia się społeczeństw, dostarczając krajom korzyści medycznych i ekonomicznych, ale także zapewnimy ludziom lepszą jakość życia, mówi Gruber. Nie od dzisiaj wiadomo, ze na przykład rapamycyna, która podawana jest po przeszczepach organów, by zapobiec ich odrzuceniu, wydłuża życie C. elegans, muszek owocówek i myszy. Gruber i jego zespół zaczęli eksperymentować z kombinacjami 2–3 leków. Okazało się, że połączenie środków zapobiegających starzeniu się C. elegans daje efekt większy, niż sumaryczny wpływ tych środków osobno. Co interesujące, nie zauważono żadnych skutków ubocznych, a nicienie, niezależnie od wieku, były zdrowsze i dłużej to zdrowie utrzymywały. To ważne odkrycie, gdyż zwykle z wiekiem pogarsza się stan zdrowia. Jeśli więc naukowcy myślą o wydłużaniu ludzkiego życia, to należy przy tym zadbać, by było to życie w zdrowiu. Choroby starszego wieku są zaś coraz bardziej kosztowne. Gruber przypomina studium z 2017 roku, którego autorzy stwierdzili, że gdyby tempo starzenia się Amerykanów spowolnić o 20%, to w ciągu najbliższych 50 lat Stany Zjednoczone na samych kosztach opieki zdrowotnej zaoszczędziłyby 7,1 biliona USD. Badania grupy Grubera nie skończyły się jednak na nicieniach. We współpracy z profesorem Nicholasem Tolwinskim z NUS podał on swój koktail również muszkom owocówkom. Okazało się, że i one żyły dłużej i były zdrowsze. Zaobserwowanie takiego samego efektu u dwóch odległych ewolucyjnie gatunków pokazuje, że mechanizmy biologiczne regulujące starzenie się są bardzo stare, co daje nadzieję, że podobnie będą one działały u ludzi. Naukowcy chcą teraz zwiększyć efektywność swojej terapii, szczegółowo zbadać sposób jej działania i opracować model komputerowy, który pozwoli na szybkie testowanie tysięcy możliwych kombinacji leków potencjalnie wydłużających życie. W końcu, ich celem ostatecznym, jest stworzenie leku działającego analogicznie u ludzi. « powrót do artykułu
  22. Elon Musk zapowiedział na Twitterze, że pierwszy tunel Hyperloop, superszybkiego systemu transportu, zostanie otwarty 10 grudnia w Los Angeles. Otwarcie ma odbyć się w nocy, a następnego dnia chętni będą mogli spróbować bezpłatnej przejażdżki. W innym wpisie Musk stwierdził, że w testowym tunelu można rozwinąć prędkość do 250 km/h. Zwolennicy nowatorskiej technologii mówią, że dzięki niej podróż pomiędzy Los Angeles a San Francisco może trwać 30 minut. Obecnie trwa on 5–6 godzin. Hyperloop to rodzaj pociągu, który porusza się na poduszce magnetycznej w specjalnym tunelu, w którym zmniejszono ilość powietrza. Dzięki temu teoretycznie pojazd może podróżować szybciej od prędkości dźwięku. W najbliższym czasie nie osiągniemy jednak takich prędkości. W maju podczas prezentacji technologii Musk mówił, że dzięki niej podróż między centrum LA a lotniskiem potrwa 10 minut. Długoterminowym celem jest osiągnięci prędkości ponad 480 km/h. Hyperloop to jedno z flagowych przedsięwzięć Muska. Dwa pozostałe to SpaceX i Tesla Motors. Musk nie jest jedynym przedsiębiorcą, który inwestuje w tę technologię. Richard Branson, który również rozwija technologie kosmiczne, zainwestował w prowadzącą testy w Newadzie firmę Virgin Hyperloop One oraz w centrum badawcze w Hiszpanii. Z kolei kanadyjska firma Transpod pracuje nad rozpoczęciem testów Hyperloop we Francji. « powrót do artykułu
  23. NASA opublikowała zdjęcie dryfującej po Morzu Weddella góry lodowej, która ma niemal idealnie prostokątną powierzchnię i ostro opadające pionowe ściany. Zdjęcie wykonano w zeszłym tygodniu z samolotu badawczego agencji. Kształty góry sugerują, że niedawno wycieliła się z lodowca (w tym przypadku z antarktycznego lodowca Larsen C) i nie została jeszcze poddana działaniu żywiołów. W naukowej nomenklaturze takie góry lodowe nazywa się stołowymi. Kelly Brunt, glacjolog z NASA, opowiada, że proces ich formowania przypomina ułamanie zbyt długiego paznokcia. Trudno dokładnie powiedzieć, jak duża jest góra lodowa ze zdjęcia, ale eksperci sądzą, że ma ponad 1,6 km szerokości. « powrót do artykułu
  24. W Morzu Czarnym ok. 80 km od wybrzeży Bułgarii odkryto najstarszy nietknięty wrak na świecie. Statek handlowy starożytnych Greków ma ponad 2400 lat. Statek jest jednym z 67 wraków, odkrytych w ramach 3-letniego Black Sea Maritime Archaeology Project. Oprócz tego specjaliści natrafili m.in. na statki rzymskie i XVII-wieczne kozackie czajki. Naukowcy posługiwali się wyposażonym w kamery zdalnie kierowanym pojazdem podwodnym. Mały kawałek statku poddano datowaniu radiowęglowemu. Potwierdziło się, że to najstarszy znany ludzkości nietknięty wrak. Statek o długości prawie 23 m leży na boku z zachowanym masztem, sterami i ławami wioślarskimi. Archeolodzy podkreślają, że dotąd statki tego typu można było oglądać wyłącznie na greckiej ceramice. Ponieważ na głębokości ponad 2000 m woda jest pozbawiona tlenu (anoksyczna), materiał organiczny może się tu zachować przez tysiące lat. Nigdy bym nie uwierzył, że coś takiego, jak przykryty ponad 2 km wody nietknięty statek ze świata klasycznego, jest w ogóle możliwe - podkreśla prof. Jon Adams z Uniwersytetu w Southampton. To zmieni nasz pogląd na starożytne szkutnictwo i podróże morskie. Adams uważa, że statek zatonął w czasie sztormu. Wg archeologów, załoga składała się z 15-25 mężczyzn. Ich szczątki mogą się kryć w osadach albo zostały rozłożone przez bakterie. Choć statek pełnił głównie funkcje handlowe, profesor podejrzewa, że brał on także udział w rajdach na przybrzeżne miasta. Prawdopodobnie jego port macierzysty znajdował się gdzieś na wybrzeżu dzisiejszej Bułgarii. Dysponujemy starszymi fragmentami wraków, ale ten naprawdę wygląda na nietknięty - dodaje Helen Farr. Projekt był de facto poświęcony zmianom poziomu morza i zalewaniu rejonu Morza Czarnego. Wraki są cennym produktem ubocznym.   « powrót do artykułu
  25. Białoruscy lekarze informują o nowym leku przeciwgruźliczym, który całkowicie zmienia obraz walki z tą chorobą. Prowadzone od miesięcy testy na Białorusi, kraju o jednym z najwyższych na świecie odsetków wielolekoopornej gruźlicy, wykazały, że połączenie bedaquiliny z innymi antybiotykami prowadzi do całkowitego wyzdrowienia ponad 90% chorych. Według danych Światowej Organizacji Zdrowia dotychczasowe metody leczenia pozwalają na wyleczenie 55% pacjentów z wielolekooporną gruźlicą. Białorusiny podawali nowy lek 181 pacjentów, z których 168 całkowicie wyzdrowiało. Tak wysoki, wynoszący 93%, odsetek wyzdrowień został w dużej mierze osiągnięty też podczas testów bedaquiliny w innych krajach Europy Wschodniej, Afryki i Azji Południowo-Wschodniej. Wyniki tych badań potwierdzają, że nowe leki, takie jak bedaquilina mogą leczyć i całkowicie zmienić reguły gry w ratowaniu pacjentów cierpiących na wielolekooporną ekstremalnie trudną do wyleczenia gruźlicę, mówi Paula Fujiwara, dyrektor naukowa The International Union Against Tuberculosis and Lung Disease. Generalnie rzecz ujmując, nasze obecnie badania potwierdziły skuteczność bedaquiliny i pokazały, że jest to bezpieczny lek, mówi główna autorka badań, Alena Skrahina z Państwowego Centrum Badań Pulmonologicznych i Gruźliczych w Mińsku. Gruźlica to najbardziej śmiercionośna na świecie choroba zakaźna. Każdego roku umiera na nią 1,7 miliona osób. Zabija ona trzykrotnie więcej ludzi niż malaria i jest odpowiedzialna za najwięcej przypadków śmierci wśród osób cierpiących na HIV/AIDS. Mimo tego, że jest tak rozpowszechnioną i zabójczą chorobą, badania nad nią są mocno niedofinansowane. Przeznacza się na nie 10-krotnie mniej pieniędzy, niż na badania nad HIV/AIDS. Wielolekooporna gruźlica jest oporna na dwa najpopularniejsze leki. Zdaniem ekspertów, rozprzestrzenia się ona z powodu złego leczenia gruźlicy. Największym paradoksem jest tutaj fakt, że gruźlice można w pełni wyleczyć. Jest to jednak skomplikowane. Leczenie trwa sześć miesięcy i wymaga wielokrotnego podawania leków w ciągu dnia. W wielu miejscach na świecie leki są źle przechowywane lub też kończą się zanim kuracja dobiegnie końca. Prowadzi to do pojawiania się lekoopornej gruźlicy. WHO informuje, że wielolekooporna gruźlica występuje w co najmniej 117 krajach świata. Bedaquilina, w przeciwieństwie do wielu innych antybiotyków, nie atakuje bakterii bezpośrednio. Bierze ona na cel enzymy, które pomagają w rozprzestrzenianiu się choroby. Występują przy tym skutki uboczne jednak, jak wykazały najnowsze testy, są one mniej poważne, niż początkowo sądzono. Gruźlica, w przeciwieństwie do tak głośnej choroby jak AIDS, jest postrzegana jako choroba z przeszłości. Stąd też poważne jej niedofinansowanie. Na szczęście ostatnio państwa członkowskie ONZ zdecydowały się na podjęcie z nią walki. Postanowiono, że w celu zakończenia epidemii gruźlicy zostanie wydatkowane 13 miliardów dolarów rocznie i dodatkowo przeznaczono 2 miliardy USD na badania nad gruźlicą. Dotychczasowy budżet badawczy wynosił 700 milionów USD. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...