Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Antylogik

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    941
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    15

Zawartość dodana przez Antylogik

  1. To nie ma znaczenia - to system naczyń połączonych. Należało go przeciąć, a nie utrzymywać trupa. Banki udzielały kredytów Grecji, więc to banki ponosiły ryzyko, a Unia utwierdziła w przekonaniu podmioty, że warto się zadłużać, bo zawsze cię unia uratuje. Przypominam, że USA pozwoliło na bankructwo Lehman Brothers, co pociągnęło lawinę, ale też sytuacja szybko wróciła do normy. Europejska gospodarka zaś od 10 lat ledwo zipie. USA poleciało w kosmos - patrz giełdy. Oczywiście USA dokonało też gigantycznego bail-outu, jednak ta operacja była dużo bardziej przemyślana niż się pozornie wydawało. Generalnie bail-outy mają sens, jeśli brak płynności nie jest winą firmy, ale niespodziewanych zdarzeń, przypadków, na które firma nie była gotowa. Oczywiście istnieje ryzyko pokusy nadużycia (moral hazard), ale jeśli jest przeprowadzona nie punktowo na każdy upadający podmiot, tylko systemowo, na pewnych warunkach (np. firma musi racjonalnie uzasadnić, że wypadek nie z jej winy) , wtedy ma sens. Tak więc USA dokonało ryzykownego, ale udanego ruchu i chociaż nadal budzi kontrowersje, to można to nazwać sukcesem. Stało się tak, ponieważ bail-out amerykański można nazwać ubezpieczeniem przed wypadkiem gosp. Ceną jednak jest skrajnie wysoki dług (obecnie USA ma 125% długu do PKB!). Natomiast ratunek Grecji był absolutnym błędem, bo Grecja była sama sobie winna i historii na ten temat jest tak wiele, że kraj stał się symbolem śmieszności społeczeństwa. A jaki mechanizm ogranicza ilość dostępnych w obiegu przeglądarek internetowych? To dlaczego prawie wszyscy używają chrome i najwyżej paru innych? Zaufanie społeczne, wiarygodność, wygoda i na samym końcu przyzwyczajenia. Jak na razie technologia blockchain się sprawdza. To sobie wystaw, ale długi się spłaca. Możesz to sobie nazwać pochodnymi albo całkami, wszystko jedno.
  2. Jeszcze bardziej krytycznym w stosunku do kryptowalut jest J. Stiglitz, również laureat ekonomicznego Nobla. Ten twierdzi wprost, że ta waluta powinna być zakazana. Na bitcoinowym serwisie pojawiła się odpowiedź na jego krytykę: https://www.newsbtc.com/opinion/nobel-winning-economist-joseph-stiglitz-wrong-bitcoin/ Jeżeli spojrzeć na kryptowalutę jako na zabezpieczenie przed niecnymi działaniami rządu, tj. banksterami u szczytu władzy, którzy mogą drukować kasy ile wlezie (u nas teoretyczne max dług 60% PKB do niedawna był jeszcze omijany dzięki spółkom skarbu państwa - też powinno być zakazane - już dziś przewidywane jest przekroczenie tego poziomu do 65% -> złamanie konstytucji, czyli dzień jak co dzień), to krypto będzie miała sens ekonomiczny. Można by oczywiście przestawić się na inną walutę innego kraju, ale w ten sposób nie zabezpieczamy się przed inflacją, bo każdy rząd może przejąć pozycję dyktatora, a ostatnie "plany odbudowy" i wcześniejsze darowanie długów Grecji (której się nie powinno ratować, powinna zapłacić bankructwem, a tak to my częściowo przejmujemy na siebie ich upadłość), wskazują też na ryzyko euro. Z tego punktu widzenia ostatnie 10 lat to był wręcz wymarzony okres dla zdecentralizowanej waluty. Postawiłbym tezę, że im bardziej skorumpowana i zdeprawowana władza, im mniejsze zaufanie do niej, im bardziej komunistyczna, socjalistyczna lub autorytarna, lub mniej zdyscyplinowana finansowo, pośrednio - im głupsze społeczeństwo - tym większą wartość powinna mieć kryptowaluta w danym kraju (tj. np. BTC/PLN). Oczywiście można powiedzieć, że zamiast tworzyć nowe instrumenty, trzeba obalić rząd i postawić nowy i go kontrolować. Niestety jest to niemożliwe, bo w przypadku demokracji o rządach decyduje więcej głupich niż mądrych, bo tych ostatnich jest z racji rzadkości dóbr zawsze mniej, a tych pierwszych łatwo omamić propagandą albo zwyczajnie intelektualnie nie są w stanie zrozumieć związku między rządem a inflacją (to wina Tuska, Unii, korporacji itd.), a rzond dobry bo dał. Z kolei w dyktaturze, może być nawet 90% mądrych ludzi, którzy chcą zmiany władzy i nie będą w stanie tego dokonać. Jedni będą walczyć i ginąć, inni uciekną, większość się dostosuje do warunków. Jednym z tych dostosowań jest ucieczka w kryptowalutę.
  3. Jeśli już krytykować, to rozumnie, a nie bez ładu i składu, jak to czyni Duda. Poprosiłem o negatywny komentarz jakiegoś ekonomisty, to coś tam wrzucił, mimo że nie potrafił dobrze zalinkować artykułu (u mnie się wyświetlił dopiero na drugiej przeglądarce), a zacytował jakieś wyrwane z kontekstu zdania bez kontekstu i też bezrozumnie. Przejrzałem ten art. Taleba i może niektóre jego argumenty mają sens, ale dla laika, który chciałby dostać konkretną odpowiedź, to wygląda na bełkot albo na jakieś mętne myśli z pamiętnika. Taleb wrzuca takie komentarze na kolorowo (przetłumaczone z DeepL): Czy ktoś rozumie co autor chciał przez to powiedzieć? Bo ja nie rozumiem kompletnie, jak z założenia, że krypto wymaga stałego zainteresowania miałaby wynikać jego zerowa wartość. No i co z tego? Czy ta "głęboka" myśl jest aż tak głęboka, by to podkreślać na żółto? Spekulacyjne zmiany cen nie zaprzeczają istnieniu użyteczności towaru. A to "zasada" na czerwono: Co autor miał na myśli, rozumie chyba tylko sam autor. Złoto i inne metale szlachetne też nie przynoszą dywidendy. Reszta też mało sensowna. Jak widać Taleb nie jest gigantem intelektualnym, gdyż tacy potrafią główne myśli przenieść na papier w jasny klarowny sposób. Dlatego, jeśli już chcemy odwołać się do autorytetów ekonomicznych sceptycznych wobec kryptowalut, polecałbym zacząć od Noblistów, takich jak P. Krugman, którego tekst jest przekaz i argumenty są klarowne: Transaction Costs and Tethers: Why I’m a Crypto Skeptic I to jest naukowe i rzetelne podejście do tematu.
  4. Również polecam wcześniejszą pracę A. Hayesa Cryptocurrency value formation: An empirical study leading to a cost of production model for valuing bitcoin oraz innych autorów z 2021 Intrinsic value in crypto currencies Abstrakt z tej ostatniej:
  5. Jeśli chcesz uzyskać promil autorytetu osoby, której bym nie uważał za oszołoma, naucz się sprawdzać link, który reklamujesz. Nawet dobrze, że podałeś link do wiki, bo każdy może poczytać krytykę Taleba: Nassim Nicholas Taleb - Wikipedia. Łatwo rzucać obelgi w kierunku laureatów Nagrody Nobla. Jak rozumiem, Taleb, podobnie jak ty, nie odniósł się słowem do pracy, którą zalinkowałem (Bitcoin price and its marginal cost of production: support for a fundamental value ), bo zapewne niewiele z tego rozumie (podobnie jak ty). Chętnie poczytam merytoryczną krytykę i dyskusję o tym, a nie co jakiś drugorzędny statystyk (bo przytoczonej krytyki można się dowiedzieć, że jego wiedza jest marna) ktoś powiedział coś tam o btc.
  6. Mówisz o sobie i do siebie? Śmieszna pseudo-dyskusja. Z doktorkami, profesorkami od czegoś tam, nie od ekonomii. Nikt poważnie ich nie traktuje (a kto plusuje, sam się ośmiesza).
  7. Co do kosztów ekologicznych, to do wytwarzania krypto nie jest potrzebny węgiel, można użyć energii odnawialnej. Już teraz się ją do tego wykorzystuje. To tylko problem techniczny. Są różne prace, które dowodzą istnienia wartości fundamentalnej bitcoina etc, np.: Bitcoin price and its marginal cost of production: support for a fundamental value P. S. Autor to nie specjalista od komputerów, tylko profesor socjologii ekonomicznej. Sugeruję następnym razem poszukać kogoś z dziedziny finansowo-ekon., żeby dyskusja mogła być poważna.
  8. Bzdurny raport profesora od komputerów, a nie ekonomii. Jeśli bitcoin etc. miałby być grą o wartości ujemnej, to jeszcze bardziej ujemną wartość powinien mieć rynek tzw. dzieł sztuki. Przecież od patrzenia na dzieła Picassa nie przybywa ani energii, ani rozumu. Po prostu wywołuje jakieś tam emocje i za to płacą. Tak jak za inne rozrywki. Załóżmy nawet, że bitcoin etc. to fałszywa moneta. Możemy ją przyrównać do sztuczek cyrkowych. Ludzie płacą za oglądanie tricków, tylko dlatego, że sprawia im to przyjemność. Niczego innego nie dostają. Ale przecież sztukmistrz zużywa sporo energii, aby uzyskać satysfakcjonujący dla widza efekt. W sumie więc ludzie płacą cyrkowcom dosłownie za NIC, za chwilę przyjemności. Czyli mamy wartość ujemną sztuczek cyrkowych. Powyższą argumentacją łatwo zaorać takich znafców jak ten od komputerów a nie ekonomii. Akurat kryptowaluty mają dużo większy sens, a więc i wartość niż zwykła rozrywka. A już pisałem o tym na różnych poziomach. Moc komputerowa może zostać wykorzystana na różne sposoby. Jeden użyje jej do bieżących gier, drugi do stworzenia bitcoina, za którego będzie mógł kupić nową grę. Tym samym kryptowaluty pobudzają do inwestycji.
  9. Przed chwilą napisałeś, że WHO uznało 5G za bezpieczne, więc się zdecyduj. Może nie zrozumiałeś mojego przekazu, ale ujawniłem hipokryzję tej organizacji. Jak również twoją, bo mimo ewidentnych wątpliwości co do bezpieczeństwa, ty udajesz, że ich nie ma. Ten twój bezmiar ignorancji, który ujawniam tak od 1,5 roku, jest porażający.
  10. Pierwszy raz prawdę napisałeś. WHO to kompromitacja, a ostatnie 1,5 roku dobitnie do uwypukliły. Na swojej stronie będą pokazywać to co im się opłaca i to co Chiny im pozwolą. Zwracam uwagę, że zalinkowany przeze mnie artykuł to meta-analiza przeprowadzona specjalnie dla WHO, a w dodatku jeden z autorów - Kurt Straif - to ich pracownik. Jeżeli więc tych rewelacji nie ma na ich oficjalnej stronie, to tylko ponownie pokazuje ile warta jest ta organizacja. Tak niebezpieczeństwo azbestu ujawniło się przy jego przemysłowym zastosowaniu, a więc w dużych ilościach, tak w przypadku RF niebezpieczeństwo ujawni się wraz ze skokiem częstotliwości mikrofal.
  11. Oczywiście, że dam jak trafię na te komentarze. Tobie należy się minus za szerzenie dezinformacji, że "nie ma jak dotąd dowodów naukowych, że fale radiowe powodują problemy zdrowotne w tym udary mózgu" oraz że "WHO zaliczyła promieniowanie niejonizujące w tym 5G do kategorii prawdopodobnie bezpiecznych" (wpis z 5.12.2020). Przykładowa praca z Lanceta: Carcinogenicity of radiofrequency electromagnetic fields dokonuje przeglądu badań nad związkiem między falami radiowymi a rakiem. Jedno z badań (Interphone) dowiodło, że iloraz szans wystąpienia glejaka wyniósł 1,4 (czyli 40% powyżej benchmarka) w największym decylu użytkowników telefonów komórkowych. Do podobnych wniosków doszli szwedzcy naukowcy. Tak więc te twoje heheszki standardowo pokazują twój niski poziom wiedzy i ignorancję. Lewackie media kontrolowane przez korporacje oczywiście nie ujawnią tych badań i stąd motłoch (do którego należysz), który poza nie nie widzi rzeczywistości, o tym się z nich szybko nie dowie. Kiedy ludzie będą umierać masowo, krytycy RF przestaną być wyzywani od szurów, tak że do lewactwa zacznie coś w końcu docierać, że coś tu jest nie tak. Będzie musiało minąć kolejne 100 lat jak z azbestem (dokładnie ten sam schemat), polecam poczytać na temat historii azbestu.
  12. Ma rację z gadem. Ma plus ode mnie - zabawa językiem świadczy o inteligencji.
  13. To dlaczego przerwano leczenie, skoro tak wszystko dobrze szło? Mało prawdopodobne, aby przerwano leczenie, bo "czas eksperymentu się skończył". A może po prostu guz się uodpornił, czego już nie napisano? Są tylko strzępki informacji, a nie ma najważniejszych. Dopóki nie będzie potwierdzonego wyleczenia pacjenta w sensie przeżycia > 5 lat z nowotworem, to wszystkie te badania i sposoby to pic na wodę fotomontaż.
  14. Bzdura. Nie wprowadzaj ludzi w błąd. I co z tego. Tak się dzieje bardzo często, gdy są jednorazowe wyniki. Bzdura. Nie wprowadzaj ludzi w błąd. Ciężko zrozumieć, że amortyzacja to po prostu koszt jakiegoś aktywa rozłożony w czasie? Tu była jedynie ciekawa dyskusja, czy ten wydatek już wystąpił czy dopiero wystąpi. Standardowo wystąpił, gdy jest kupno. I jest to najłatwiejsze dla laików do zrozumienia - skoro coś jest kupione, to jest to koszt. Ale zaraz po zakupie nie staje się kosztem, jeśli będzie używane przez wiele lat. Powinny mu towarzyszyć przychody, które przecież jakoś powinny powstać dzięki temu kosztowi-inwestycji. Nie inwestuje się w coś, co nie przynosi dochodu. Ale te przychody nie powstają od razu, powstają stopniowo, w miarę używania nowego aktywa. Dlatego taki inwestor, np. bank żeby udzielić kredytu, musi mieć pełen obraz wpływów i wydatków - to znaczy musi mieć pokazaną strukturę ekonomiczną dochodów. Dlatego obok rachunku cash flow zawsze musi być jeszcze rachunek wyników fin. Nie ma to żadnego związku z wielkością firmy. Takie bzdury można opowiadać, jak się nie ma pojęcia o temacie.
  15. Tak i mają pokazywać na przykładach. Nawet nie wiesz jak mnie rozśmieszyłeś. P. S. Powinni też uczyć kalendarzyka.
  16. Nie wiem jak to było w USA, bo się nie wczytywałem, ale u nas jest nieobowiązkowa religia w szkołach i tzw.wychowanie w rodzinie czy jakoś tam to się nazywa. Przecież to też niezła bzdura, żeby np. po matematyce uczyć się zachowania seksualnego... Taką samą głupotą jest religia po geografii. Przecież przedmioty powinny być jakoś logicznie ze sobą powiązane w kolejności. Ale jeśli już wybierać między religią i wychowaniem seksualnym a inteligentnym projektem, to ZDECYDOWANIE wybrałbym ten ostatni.
  17. Aha, skoro na UW im się nie udało to faktycznie niebezpieczna i sprytna organizacja, jak twierdzi kwantowo. Niech się instalują. Chętnie ich wysłucham i wyśmieję albo i nie. Komuniści uwielbiają cenzurować, zamiast poddawać dyskusji. Ich wykład na katolickim uniwerku można traktować jak spektakl naukowo-religijny. Popieram. W sumie to nawet na niekatolickim bym chętnie zobaczył, pod warunkiem, że przed spektaklem wyjaśniono by, że ma charakter rozrywkowo-naukowy. Cała ta wasza obława to sztuka dla sztuki.
  18. Mam nadzieję, że KW wykaże się racjonalnością i nie podpisze się pod takimi bzdurami. Bo jak widzę ten spis, to już wiem kogo unikać. Jak trzeba być narwanym / głupim, żeby wzywać katolicki uniwersytet do niereklamowania religijnych idei? Śmiech na sali. Może od razu niech napiszą petycję o zaprzestanie wiary w boga i zmianę nazwy uniwersytetu.
  19. Dyskusja trochę nie na temat, ale trzy rzeczy należy zdementować: Po pierwsze to nie jest tak, że poniżej 10 tys zł nie można amortyzować - można, jeśli się chce. Po prostu nie jest to wymagane przez ustawę. Jedynym warunkiem amortyzacji jest okres używania środka trwałego: musi być powyżej 12 m-cy. Systematycznie zapisałbym to w ten sposób: (1) jeśli ktoś chce amortyzować, to może to robić pod warunkiem, że będzie używał środek przez ponad 12 m-cy; (2) jeśli ktoś nie chce amortyzować, to musi to robić pod warunkiem, że będzie używał środek przez ponad 12 mcy oraz wartość początkowa tego środka wynosi ponad 10 tys zł. Po drugie warunek 10 tys nie wynika z założenia, że droższe będzie dłużej używane - zestaw sztućcy będziemy używać przez wiele lat. Po prostu są to tak małe kwoty, że nie opłaca się komplikować księgowo tego (de facto wynika to wprost z zasady istotności - jedenj z kilku podstawowych zasad w księgowości) - dla podatnika to łatwiej nie tylko dlatego, że nie martwi się o takie bzdury, ale też dlatego że może od razu wszystko wrzucić w koszt. Oczywiście sprawa się komplikuje, gdy jest dużo takich zestawów sztućcy jak w restauracji, ale to już osobny temat. Po trzecie nie można się zgodzić ze stwierdzeniem, że to nie ma wiele wspólnego z faktyczną wartością i zużywaniem. Amortyzacja sensu stricto wynika wprost z zasady współmierności kosztów i przychodów. Dobrym przykładem wydaje się komputer. Co roku coraz wolniej pracuje, bo jego układy się zużywają. Teoretycznie więc będziemy pracować na nim coraz wolniej, a tym samym wolniej wytwarzać produkcję. Amortyzuje się go standardowo w 5 lat i to mniej więcej odpowiada rzeczywistemu zużyciu. W tym miejscu rodzi się naturalne pytanie: skoro tak, to jaki sens ma amortyzacja sztućcy w 1, 2 czy 3 lata, skoro będą używane z 10-15 lat? Odpowiedź jest trywialna: owszem, teoretycznie powinny być amortyzowane przez 10-15 lat, tyle ile będą używane w firmie. Ale w praktyce się tego nie robi, bo to nie wpływa na wynik fin (zasada istotności). Jednak im większa wartość, większy koszt środka, tym bardziej istotność jest spełniona i wtedy należy zastosować drugą zasadę, czyli współmierności kosztów do przychodów. Utrata potencjalnej produkcji, jaka mogłaby zostać osiągnięta przy użyciu nowo zakupionego środka, stanowi koszt zużycia - to koszt alternatywny.
  20. Dobrze mówisz. Nie rozliczenia, tylko środki trwałe. Nie zgodzę się. Dużo lepszy przykład, ze szczegółowym rozpisaniem na konta zawiera https://ksiegowosc.infor.pl/poradniki/1389,Rachunkowosc-zwiazana-z-zakupem-i-eksploatacja-samochodu.html - Tabela 11: Treść operacji / Księgowanie Nieodpłatnie otrzymany samochód - środek trwały / (1) Środki trwałe <-> Międzyokresowe rozliczenia przychodów (1) Naliczanie amortyzacji / (2) Amortyzacja <-> Odpisy umorzeniowe (2) Sukcesywne odpisywanie samochodu do pozostałych przychodów operacyjnych / (3) Międzyokresowe rozliczenia przychodów <-> Pozostałe przychody operacyjne (3) W Tabeli 11 jest błąd w 3 pozycji - powinny być międzyokresowe rozliczenia przychodów, a są międzyokresowe rozliczenia kosztów. Jednak w samej idei pokazano, że darowizna staje się przychodem. A z tego przychodu można będzie w przyszłości zakupić nowy samochód - o tej samej wartości początkowej. Z ekonomicznego punktu widzenia odpowiada to dokładnie temu co napisałem na samym początku:
  21. Tylko że aby ten wyjątek uzasadnić jakoś logicznie czy ekonomicznie, to jedynym wyjściem jest uznanie, że amortyzacja jest możliwa, mimo braku wydatku, bo uwzględnia przyszłość. Istotne jest, że amortyzacja taka ma być dokonywana od wartości rynkowej w dniu nabycia: https://podatki.gazetaprawna.pl/artykuly/1117581,darowizna-nieodplatnych-skladnikow-aktywow.html Wyjaśnienie jakie przyszło mi do głowy byłoby następujące. Osoba A dostaje w spadku lub darowiźnie np. samochód. Amortyzuje go od wartości rynkowej np. przez 10 lat i po tym czasie, idzie na złom. Kupuje nowy pojazd o wartości (realnej) poprzedniego, co jest możliwe m.in. dzięki pierwszemu pojazdowi, który generował dochody. Suma zdyskontowanych dochodów stanowi wartość rynkową, a przecież to od wartości rynkowej miały być dokonywane odpisy amortyzacyjne. Nowy pojazd stanowi więc odnowioną wersję starego pojazdu. Standardowo teraz powinno być tak, że wydatek idzie w rozliczenia międzyokresowe kosztów i samochód dalej być amortyzowany w kolejnych latach. Chociaż formalnie tak będzie, to przecież wydatek odpowiadał kosztom za poprzedniej amortyzacji (starego pojazdu). Czyli nie ma rozliczenia, bo wszystko się rozliczyło. Są dwa sposoby na rozwiązanie problemu: (a) osoba A kończy działalność albo umiera i przekazuje osobie B w formie darowizny albo spadku nowy samochód. W ten sposób "spłaca dług" postaci darowizny. Cały proces zaczyna się od początku. Osoba B amortyzuje pojazd nie mając wydatku, bo... w przyszłości odda go za darmo osobie C i w ten sposób "zapłaci" za drugi pojazd; (b) nowy samochód amortyzuje się w taki sam sposób jak stary, tj. odpisy dotyczą jego zużycia, ale wydatek następuje w przyszłości (darowizna lub zakup nowego), a nie przeszłości, jak to standardowo ma miejsce.
  22. Tak, to jest standardowe podejście, bardziej księgowe niż finansowe. Np. taki poradnik księgowego mówi, że: Czyli mimo że nie było wydatku na aktywo, dokonywano odpisów amortyzacyjnych. Powyższy przykład z poradnika zaprzecza takiemu stanowisku. Nawet przy takim standardowym (prawidłowym zresztą) podejściu, to "straciliśmy" w pewnej przeszłości. Jeżeli samochód był kupiony w poprzednich latach, to nie ma żadnego wydatku w danym roku A PKB pokazuje dochody na dany rok, czyli nieważna jest przeszłość. Powiedzmy jednak, że spłacamy kredyt za te aktywa. Ponieważ rata kapitałowa nie jest kosztem tylko obniżeniem zobowiązań, to będzie jakby odpowiadać tej amortyzacji. Wtedy wydawałoby się, że może rzeczywiście powinniśmy odjąć amortyzację, aby uzyskać prawidłowy obraz. Jednak nie uwzględnia się przy tym faktu, że to nie jest żaden koszt, tylko zwyczajny zwrot pożyczki - nie wynika z żadnej produkcji. Więc jakby nie patrzeć, to amortyzacja nie będzie prawidłowo odzwierciedlać bieżącego dochodu przedsiębiorstwa.
  23. Ale zniekształca dochód bieżący. Amortyzacja ma wpływ na przyszłe przepływy pieniężne, ale nie na bieżące. Odejmując amortyzację, dyskontujemy niejako przyszłą wartość danego aktywa. Przykładowo ten samochód - amortyzujemy go, bo się zużywa, tak że po wielu latach trzeba będzie go oddać na złom. Wtedy trzeba będzie kupić nowy samochód i wtedy rzeczywiście nastąpi wydatek. Ten wydatek z przyszłości jest jakby zdyskontowany już teraz w amortyzacji. Ale przecież dopóki tego nie robimy teraz, to ciągle stary samochód używamy, a więc nie tracimy żadnych pieniędzy na nowe zakupy. Wszelkie naprawy to jest już dodatkowy koszt, który jest normalnie uwzględniony jako zwykły koszt, wydatek pieniężny, więc nie ma wiele wspólnego z amortyzacją. Dlatego odjęcie amortyzacji ma jedynie sens ekonomiczny, a nie finansowy dla celów bieżących. Dlatego PKB prawidłowo zawiera koszt amortyzacji (nie odejmuje go), bo ma pokazać dochody do rozdysponowania w danym roku, a nie gdzieś za 10 czy 20 lat.
  24. Jedna uwaga: Zysk netto to daleka droga od tego co reprezentuje PKB. PKB zawiera nie tylko amortyzację, ale też podatki (CIT, VAT, sales tax). Znacznie bardziej poprawnym miernikiem porównawczym jest EBTDA, czyli zysk operacyjny przed odliczeniem podatków i amortyzacji. Można zapisać: EBDTA = EBITDA + Net Interest Income. Wg yahoo finance EBITDA dla Alphabet wynosi na 2020 56 mld usd, czyli ok. 213 mld zł. Czyli już dostajemy 2,3 razy większą kwotę niż PKB firm działających w zbliżonych sektorach. Ale to jeszcze nie wszystko. PKB zawiera podatek VAT, a w USA podatek od sprzedaży. Jeżeli ten ostatni wyniósłby 15%, to należy go dodać. Jednak w przeciwieństwie do VAT, nie dodaje się go od kwoty netto, tylko odejmuje od kwoty brutto. To znaczy x*(1-0,15) = 213 , gdzie x to wartość brutto. Stąd x równa się ok. 250 mld. W sumie więc dochód samego Google jest prawie 3 razy większy niż suma dochodów wszystkich firm w Polsce w sektorze Informacja i komunikacja.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...