Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Antylogik

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    978
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    15

Zawartość dodana przez Antylogik

  1. No to cienko, że się podpisujesz, bo jak musiało minąć 7 lat, żeby zrozumiał, że PIS to jednak większe zło niż PO, to nie świadczy o dużym intelekcie. To można było już przewidywać w 2015, gdy złamali prawo i nie publikowali wyroku TK, nazywając go jakąś opinią sędziów przy kawie i ciastkach. Potem znowu złamali prawo, nie przyjmując 3 wybranych sędziów do TK za poprzedniej władzy, których mieli obowiązek przyjąć. Potem już poszło z górki. Dla was to były kłótnie elit i nieistotne sprawy. Dziś jak kasy, nie ma z UE, to widać, jak to było nieistotne. Każdy normalnie myślący człowiek powinien już wtedy zobaczyć, że ta władza to katastrofa. Ale nie prawicowcy, których myślenie jest... wolne. Nie wiem po co dyskutujesz z tym dyletantem ekonomicznym, przecież to co on opowiada to powinno być uznane za rodzaj trollowania rzeczywistości. Ale dodatkowo dajesz sobie wmówić, że inflacja 2,5% to jest normalna inflacja. Zanim powstał bank centralny w USA (FED), normalna inflacja wynosiła 0%. Z tym że były duże odchylenia i jednego roku było 5-10%, a następnego deflacja o tyle samo. Główną przyczyną inflacji były ruchy spekulantów na rynkach. FED jedynie obniżył odchylenia, ale ceną było zwiększenie średniego poziomu inflacji do 2-3%. I tak nastała NOWA NORMALNOŚĆ. Oczywiście rządom opłacało się utrzymywanie FEDu, który zaczął służyć do celów politycznych. Wtedy trzeba było wymyślić propagandę, która będzie wspierać pomysł, że 3% inflacji jest ok. Zatrudniono politycznych ekonomistów, by się nad tym "popracowali". Ekonomiści wpadli na pomysł, że inflacja będzie dla ludzi dobra, bo będzie im PRZYPOMINAĆ, że powinni inwestować i lokować w bankach oszczędności. Zupełnie maseczki miały nam przypominać, że jest pandemia. W rzeczywistości inflacja nawet 2% jest zła, a to z racji z tego, że wtedy inflacja żywności wynosi 5-6%, a nie 2%, a to jednak ceny żywności są czynnikiem najbardziej dokuczliwym dla przeciętnych ludzi. To prowadzi z kolei do tego, że ci przeciętni stają się mniej chętni do inwestowania w swoje projekty, firmę, naukę itp., bo to wiąże się z ryzykiem i potencjalne korzyści są odłożone w przyszłość. A przecież jeść trzeba tu i teraz. Z kolei argument o przypominaniu czy nawet zmuszaniu ludzi do oszczędzania jest absurdalny, bo kto jest świadomy jak można obracać gotówką, temu nie trzeba takich rzeczy przypominać ani go zmuszać, bo sam szuka okazji. W świecie, w którym ludzie wierzą, co tzw. eksperci mówią o inflacji, nie zauważa się często pozytywnych aspektów deflacji, która ma miejsce np. często na rynkach technologicznych. Sprzęt staje się coraz tańszy, bo szybko się starzeje. Ale to właśnie tu powstaje racjonalna możliwość wymiany i ekonomicznej korzyści: biedniejszy może kupić starszy (zarówno używany jak i nieużywany) sprzęt, a bogatszy droższy. I powstaje naturalna równowaga. A rządzący i ekonomiści głównego ścieku mówią nam, że to jest złe, że komputery powinny drożeć. Poza tym deflacja stanowi też miernik szybkości rozwoju: jeśli chleb można taniej i szybciej wyprodukować, to będzie taniał. Mam nadzieję, że wyjaśniłem dlaczego każda inflacja jest zła, deflacja dobra i należy ze sceptycyzmem podchodzić do tego co media, politycy i ich ekonomiści głoszą.
  2. Najrzetelniejsze i najnowsze jak dotąd badania wskazują, że SARS-Cov-2 powstał najprawdopodobniej w laboratorium chińskim (z marca 2022): Meta-analysis to explain unknown causes of the origins of SARS-COV-2
  3. Nie wiem jak po 7 latach najgorszych rządów od 89 można opowiadać takie dyrdymały, w które może uwierzyć tylko plebs. Budżet zasila nie tylko inwestycje, ale też konsumpcję, czyli 500 plusy i inne zasiłki. Część bierze z podwyższania podatków, część z emisji pieniądza i obligacji. Oba te źródła generują inflację. Kryptowaluty nie wywołują inflacji, bo motłoch nie handluje kryptowalutami (w sensie masy konsumpcyjnej). Mogłyby to robić, gdyby generowały duże koszty zużycia energii, które przewyższałyby koszty alternatywne, a więc np. koszt transportu nielegalnych pieniędzy. Jeżeli oba rodzaje kosztów są równe, to nie będzie inflacji. A jeśli te pierwsze będą niższe, to nawet będzie deflacja. Oczywiście w teorii, bo przestępców aż tak dużo nie ma, żeby generować inflację (chyba). A przestępczość zawsze istniała. A skoro dowiodłem wyżej, że krypto nie mają wpływu na konsumpcję energii światowej, to znaczy, że rzeczywiście ich koszty pokrywają się z alternatywnymi.
  4. Trocheś niedouczony. Drukowane pieniądze idą na rozwój w tej części, która proporcjonalnie odpowiada wzrostowi gospodarczemu. Reszta to nadwyżka równa inflacji, chętnie stosowana przez "niezależne" banki centralne. A fani drukowania kasy na 10% inflacji rocznie, to altruiści, badania pokazały... Każdy trzeżwo patrzący na sprawę, wejdzie na stronę: https://yearbook.enerdata.net/total-energy/world-consumption-statistics.html i zobaczy, że konsumpcja energii światowej rośnie tak samo jak 20 lat temu, i to tylko dzięki Azji i Afryce. W Europie i USA zużycie energii od 10 lat nie rośnie, a nawet spada. Kryptowaluty nie mają więc realnego wpływu. Zużycie węgla kamiennego i brunatnego: https://yearbook.enerdata.net/coal-lignite/coal-world-consumption-data.html na całym świecie spada od 10 lat. Fakty stoją w kontrze z tymi demagogicznymi komunałami.
  5. Jaki jest sens pytania o masę grawitonu, skoro nie wiadomo czy w ogóle istnieje? Te analogie z pozostałymi siłami jest fundamentalnie błędne. Wszystkie one dotyczą niewielkich skali, a im mniejsza skala, tym silniejsze oddziaływanie. Podczas gdy w naszym świecie z grawitacją jest na odwrót - im większa skala i większa masa, tym większa grawitacja. Podobieństwo występuje jedynie w szczególnym przypadku, gdy zakrzywienie czasoprzestrzeni jest bardzo duże, czyli w pobliżu czarnej dziury albo w niej samej - wtedy grawitacja działa w mikroskali podobnie jak te pozostałe. Tylko że te pozostałe nie potrzebują krzywej przestrzeni do samoistnienia. Wyjaśnienie grawitacji jest następujące. Fizyka kwantowa za pomocą bozonu Hicksa wyjaśnia powstanie masy bezwładnej. Masa bezwładna z kolei zakrzywia czasoprzestrzeń, tworząc w ten sposób grawitację. Skoro teoria względności w pełni wyjaśnia naturę grawitacji jako konsekwencję zakrzywienia czasoprzestrzeni, to nie ma sensu wymyślać byty ponad potrzebę, zgodnie z zasadą brzytwy Okhama. Nie ma przecież żadnej sprzeczności między fizyką Newtona, teorią względności i mechaniką kwantową. Ta pierwsza dotyczy ludzkiej rzeczywistości, ta druga makroskali, a ta trzecia mikroskali. To zupełnie jak w ekonomii: w mikroekonomii analizuje się optymalne zachowania i podejmowanie decyzji poszczególnych jednostek, ale to ma niewiele wspólnego z makroekonomią, w której analizuje się globalnie gospodarkę i poszukuje się rozwiązań problemów globalnych. Suma wszystkich dochodów jednostek składa się oczywiście na dochód narodowy, ale już ich wzajemna interakcja prowadzi do innych wyników i wniosków niż gdyby tych jednostek było kilka. Jednostka z jednej strony może niewiele w stosunku do masy, ale ma pewną przewagę: może przewidywać i racjonalnie reagować (teoria gier). Masa jest uwiązana: każdy patrzy na innego i nie wie co kto zrobi. Tak jak w dylemacie więźnia uwięzione jednostki podejmą decyzję gorszą dla siebie, tylko dlatego, że nie mogą ze sobą współpracować, stąd minimalizują straty albo ryzyko. Nieobserwowane cząstki zachowują się jak fale, bo nie są uwiązane przez inne cząstki. Są elastyczne, mogą podejmować wiele decyzji na raz, nie obowiązuje ich logika klasyczna - mogą używać logiki rozmytej albo parakonsystentnej. Kiedy są obserwowane, to znaczy, że dołączają do niej inne cząstki i reakcja pierwszej musi już uwzględniać jej istnienie. Dopiero przy dużych masach zaczyna odgrywać rolę zakrzywienie przestrzeni, a to powoduje dalsze konsekwencje. Czyli grawitację. Nie jest potrzebny do tego abstrakcyjny grawiton. Nie mówiąc już o skrajnie abstrakcyjnej jego masie.
  6. Poprawka- powinno być oczywiście: s(i) = p(i)*s + p(i)*c*n/2 - c/2, bo szukamy optymalnego s(i). Czyli s = 460, c = 41, n = 5. Dla PISu p(1) = 44,08% z tych 5 partii, więc: s(1) = 44,08%*460 + 44,08%*41*5/2 - 41/2 = 227.
  7. Obok tej propozycji: https://forum.kopalniawiedzy.pl/topic/46455-ukraina/page/9/?tab=comments#comment-174149 mam też drugą propozycję, mianowicie demokrację kombinowaną technokracją. Nazwałbym to demotechnokracją albo technodemokracją. Technokracja to rządy ekspertów z różnych dziedzin. Ci którzy mają papiery z danej dziedziny głosują na swoich liderów, będących odpowiednikami posłów, a ci mogą już wybrać premiera swojego. Problem z technokracją jest taki, że jest wiele różnych specjalizacji, więc byłoby wielu premierów z różnych dziedzin. Pomijając kwestię komunikacji, czasem będą zaprzeczają sobie nawzajem. Dobrym przykładem jest pandemia COVID-19. Eksperci w medycynie zalecali lockdowny, a z kolei ekonomiści byli bardzo sceptyczni i niechętni do takich rozwiązań. Suma sumarum ci ostatni okazali się mieć rację (dowód w postaci Szwecji czy Korei Płd, które jedynie wprowadziły zasady dystansu, pewnych ograniczeń, a nie zamknięcia gospodarki). Gdyby więc istniała taka sama liczba ekspertów w medycynie i ekonomii, to powstałby pat i wzajemne niszczenie się. Zamiast więc tworzenia rządu ekspertów, należy stworzyć rząd tak jak teraz ze strukturą centralną, ale głos powinny mieć tylko osoby z wyższym wykształceniem. W zależności od tego, jaki kierunek skończyła ta osoba, będzie mogła głosować na zaspół zajmujący się dziedziną, która głosująca osoba zna. Zespół byłby odpowiednikiem partii, a różnica polegałaby na tym, że zespół zajmowałby się tylko określoną dziedziną życia, np. finansami i gospodarką. Inny - medycyną, jeszcze inny środowiskiem itd. Zespoły, które by wygrały wybierałyby rząd i premiera. To, w jaki sposób by się to działo, to już dla mnie drugorzędna kwestia.Być może każdy zespół wyłaniałby swojego lidera, który zajmowałby dane stanowisko w postaci ministra w rządzie, ale trudniejsza kwestia dotyczyłaby tego, jak wyłonić samego premiera. Tutaj mam dwa rozwiązania. Najlepsze byłoby takie, że premierem mogłaby zostać osoba z danego zespołu, mająca najwięcej papierów i doświadczenia z różnych dziedzin. Jeśli ktoś znałby się na ekonomii, medycynie i jeszcze czymś tam (mając na to formalne potwierdzenie) - to prawdopodobnie zostałby premierem. Drugie rozwiązanie jest prostsze, ale bardziej niebezpieczne - największe zespoły miałyby po prostu największy udział, więc to one wybierałyby premiera. Działoby się to w formie jawnych wyborów - każdy w zespole głosowałby na premiera i ten o największej liczbie głosów wygrałby. Pamiętać jednak trzeba, że premier miałby obowiązek utworzyć rząd z tych osób wybranych wcześniej przez zespoły (wydaje się, że właśnie lepiej, żeby zespoły wybierałyby wcześniej swoich ministrów niż potem, aby nie można było już wybierać w oparciu o znajomości).
  8. Może warto byłoby zacząć od niełamania Konstytucji, zgodnie z którą wybory do sejmu i senatu są proporcjonalne. Zatem, skoro PIS dostał w 2019 r. 43,59% głosów, to powinien z odpowiednim przybliżeniem otrzymać taki sam udział mandatów. Tymczasem przyznał sobie 51,09% ! To jest chore tak rażąco łamać konstytucję. Ktoś za chwilę powie, że taki podział daje metoda d'Hondta, którą stosuje bardzo wiele państw, jest najpopularniejsza, więc nie ma co się czepiać. Ale to fałsz albo co najwyżej pół-prawda. Nie chodzi o samą metodę, ale o okregi wyborcze. Łatwo sprawdzić, że gdyby nie było okręgów wyborczych, to metoda d'Hondta sprawdziłaby się doskonale! Popatrzmy na wyniki wyborów do sejmu 2019. Poniżej tabela ze stosowanym obecnie systemem: Obecnie: liczba głosów udział głosów liczba mandatów wg metody d'Hondta przy ich podziale na okręgi wyborcze udział mandatów wg metody d'Hondta przy ich podziale na okręgi wyborcze PIS 8051935 43,59% 235 51,09% KO 5060355 27,40% 134 29,13% Lewica 2319946 12,56% 49 10,65% PSL 1578523 8,55% 3 0,65% Konfederacja 1256953 6,81% 11 2,39% Bezpartyjni 144773 0,78% 0 0,00% Mniejszość niem 32094 0,17% 1 0,22% Liroy Marzec 18918 0,10% 0 0,00% Zawiedzeni emer 5448 0,03% 0 0,00% Kom Wyb Prawica 1765 0,01% 0 0,00% suma 18470710 100% A teraz metoda d'Hondta bez sztucznych podziałów na okręgi: Metoda proporcjonalna dokładna liczba głosów udział głosów liczba mandatów wg metody d'Hondta bez podziału na okręgi wyborcze przy progu 5% udział mandatów wg metody d'Hondta bez podziału na okręgi wyborcze PIS 8051935 43,59% 204 44,35% KO 5060355 27,40% 128 27,83% Lewica 2319946 12,56% 58 12,61% PSL 1578523 8,55% 39 8,48% Konfederacja 1256953 6,81% 31 6,74% Bezpartyjni 144773 0,78% 0 0,00% Mniejszość niem 32094 0,17% 0 0,00% Liroy Marzec 18918 0,10% 0 0,00% Zawiedzeni emer 5448 0,03% 0 0,00% Kom Wyb Prawica 1765 0,01% 0 0,00% suma 18470710 100% 460 100% Widać, że metoda tylko nieco zawyża udział PISowi i KO. Przy prawidłowym jej użyciu, tj. zgodnie z Konstytucją - proporcjonalnie - PIS przegrywa, tj. KO + Lewica + PSL = 128 + 58 + 39 = 225 > 204. Pytanie teraz brzmi, czy utworzenie okręgów wyborczych nie jest samo w sobie przyczyną łamania prawa? Nigdzie w Konstytucji nie znajdziemy nic o okręgach czy obwodach wyborczych, zatem pytanie zasadne jest dlaczego proporcjonalność stawia się niżej niż istnienie okręgów? Jest tu jednak niuans. Bo metoda ta nie jest jedyną możliwą. Np. można zastosować ją z korektą. Jeśli byłaby metoda korygująca błędy związane z tymi okręgami, tak że różnica między teoretyczną proporcjonalnością a faktycznie uzyskaną byłaby minimalna, to okazałoby się, że nie trzeba likwidować okręgów, że nie łamią one konstytucji, ale że to właśnie metoda d'Hondta jest wadliwa. W pracy Polaków J. Flisa, W. Słomczyńskiego i D. Stolickiego pt. Pot and Ladle: Seat Allocation and Seat Bias under the Jefferson-D’Hondt Method zaproponowano metodę, która koryguje błędy przy sumowaniu mandatów dla wszystkich okręgów metodą d'Hondta. Potem ci sami autorzy jeszcze poprawili swój model. Poza tym są inne metody, np. Webster/Sainte-Laguë method Nie zmienia to jednak faktu, że manipulowanie liczbą i wielkością okręgu wyborczego wpływa na wyniki wyborów. W każdym razie zacząć należy od niełamania prawa, bo obecnie mamy do czynienia z manipulacją: albo usunąć okręgi, albo metodę należy poprawić.
  9. Antylogik

    Narodowe IQ

    Może nie zauważyłeś, ale wątek dotyczy IQ, a podwątek znaczenia IQ w życiu: pokazałem, że nie ma ono większego wpływu na głębokość rozumowania i zdolności twórcze (które przecież są rodzajem przetwarzania). Wskazałem przykład Dody, że mimo wysokiego IQ nie jest ona żadnym geniuszem: 1) jest odtwórcza, każdy jej przebój to plagiat albo semi-plagiat 2) jest pusta intelektualnie i podałem przykłady. Ale generalnie zgadzam się, że za dużo miejsca poświęciłem tej sztucznej gwiazdce, więc wystarczy.
  10. Antylogik

    Narodowe IQ

    Jak zwykle wychodzi twoja ignorancja. Przecież ona się bez przerwy chwali tym swoim IQ, mało tego jest członkiem Mensy - choćby w tym wywiadzie powiedziała, że jeździ na zloty Mensy! Choć jej się tam nudzi. Więc jakie znowu "wszystko o wszystkim", co ty tam znowu bredzisz bez sensu.
  11. Antylogik

    Narodowe IQ

    No właśnie jako antylogik biorę pod uwagę, ponieważ jest to anty-logiczne założenie. Ale każdy/nikt inny nie może. Bo skoro jest tak inteligentna, to powinna przewidzieć, że ktoś z paromilionowej widowni tego wywiadu będzie miał wiedzę na temat różnic w metrykach (czego jesteście dowodem),a ona podaje dwie różne metryki, jak gram i kg i sprowadzając je do jednej wagi, co ją ośmiesza. Następnie przekaże tę informację dalej, w końcu media podchwycą błąd rozumowania i ją wyśmieją, w dodatku deprecjonując jej faktyczne IQ. Oczywiście zawsze znajdzie się jakiś wariat w typie korwina albo gorzej, który postawi tezę, że od początku do końca to jest wysublimowana gra sex-robota a'la Turing polegająca na przekonaniu wszystkich, że jest człowiekiem, a więc popełnia błędy, a nie sex-robotem. Bo gdyby była sex-robotem, toby nie popełniła logicznego błędu - bo ludzie nie wejdą na tak wysoki poziom rozumowania, że robot może celowo popełniać błędy logiczne. Stąd - wg wariata - Doda musi być sex-robotem, bo gdyby była człowiekiem o takiej inteligencji, toby naprawdę nie popełniła tego prostego błędu. Dodatkowym uzasadnieniem do stawiania tej tezy byłaby ogólna sztuczność Dody, zarówno w wyglądzie, jak i zachowaniu (ciągłe poprawianie włosów, przesadny uśmiech sex-lalki, pojawiające się i znikające tatuaże itd.). Spokojnie można by ją zatrudnić w Łowcy androidów 2022. Ale jeżeli odrzucimy te nieracjonalne założenia (czytaj korwinistyczne, gdyż nie chodzi tu antylogikę, bo ta zakłada prędzej celową "antyracjonalność"), to jedyna możliwość jest taka, że nie wiedziała.
  12. Antylogik

    Narodowe IQ

    Nie bez kozery podałem ten przykład, bo on dobrze ilustruje płytkość umysłu Dody - mając tak wysokie IQ jak 134, a potem jeszcze wyższe, 156, to pierwsze co bym zrobił, to zastanawiał się skąd ta różnica. IQ może (niećwiczone) "się samo" zwiększyć, ale nie aż o 20 pktów. Tak samo z tym Willem Smithem, gdzie padł leciutki żarcik, a na koniec zapłakany Murzyn zaczął przepraszać i błagać o wybaczenie. Żałosne to wszystko i oceniać trzeba cały kontekst wydarzenia. Doda jako płytka osoba nie analizuje takich sytuacji, dla niej coś jest czarne albo białe bez odcieni.
  13. Antylogik

    Narodowe IQ

    Masz rację, co więcej sama Doda powiedziała u Stanowskiego, że w 5 klasie liceum robili im test na IQ i wyszło jej 134: https://www.youtube.com/watch?v=uGY1dzmY5Yg&t=2509s Widocznie wtedy podali jej w skali Wechsera, a ona do dziś myśli, że jej urosło, hahah. To pytanie czy oszustka, że robi z ludzi debili czy taka głupiutka? Moim zdaniem to drugie, bo ona na szczerą zawsze wygląda. Powiem tak, 90% polskiego internetu popiera zachowanie Willa Smitha na Oscarach. Sądziem, że 90% internetu do debile. Ona również poparła jego wyczyn, a debilem nie jest. Ponieważ nastąpiła sprzeczność, to moje wyjaśnienie jest takie, że jest skrajnie płytką osobą, która wygaduje o rzeczach, o których nie ma pojęcia.
  14. Antylogik

    Narodowe IQ

    IQ jest funkcją wielu zmiennych, jest oczywiste, że wpływa to wiele czynników, co sam wcześniej zauważyłeś. Status ekonomiczny MA znaczenie, przeczytaj dokładnie co napisałem 13 marca temat korelacji wskaźnika dobrobytu (HDI) z IQ - wynosi 80%, czyli jest bardzo silna. Jest też pewna korelacja z wolnością ekonomiczną - 44%. Skośni mają wysokie IQ prawdopodobnie ze względu na skomplikowany alfabet, który wtłaczany jest od dzieciństwa -> więc tu czynnik społeczno-edukacyjny ma znów znaczenie. Być może trzeba dodać do tego kulturę poddaństwa, więc dzieci uczą się i uczą, bez buntowania. Jednak prędzej demokracja wiąże się z wolnością ekonomiczną niż z dyktaturą. Wbrew temu co korwiniści twierdzą, Chiny wcale nie są bogate. Jest to zwykła demagogia nie biorąca pod uwagę populacji. Jak sobie sprawdzisz PKB per capita ppp to przeciętny Chińczyk jest 2 razy biedniejszy niż Polak. Jak widać ich kraj nie jest żadnym wzorem do naśladowania. Korwin jak zwykle bredzi i kłamie. Co odwrócenia przyczyny i skutków - to ja się pytam dlaczego Murzyni amerykańscy są znacznie inteligentniejsi od afrykańskich? Oczywiste, że wpływ społeczno-kulturowy wpłynął na to. Białoruś jest odchyleniem, podobnie jak Czechy w drugą stronę. Raczej jej to naturalnie wychodzi. Trochę gra, ale ona taka jest. Przypomina mi takiego sex-robota, który potrafi szybko wypowiadac i może szybko wykonywać jakieś rachunki czy obliczenia, ale niewiele z tego rozumie i niewiele z tego wynika.
  15. Antylogik

    Narodowe IQ

    Samo IQ nie jest w żadnym wypadku jakimś wyznacznikiem geniuszu. Ostatnio oglądałem kawałek programu z Dodą u Stanowskiego. Może ona ma te 156, jak się chwali - bo w sumie widać, że jest szybka, ma błyskotliwe odpowiedzi itp. - ale straszny pustak z niej. Więcej jak 10 min słuchania wywiadu z nią nie wchodzi w grę. W sumie taka gwiazdeczka, która stała się sławna dzięki kilku piosenkom, które okazały się plagiatami. Te nie-plagiaty, czyli jej własne oryginały, to z kolei same gnioty. O jej plagiatach można sporo poczytać, ale co ciekawe, w jej (chyba) najlepszej piosence - "Dwie bajki" - media nie doszukały się plagiatu. To wypełnię lukę, porównajcie sobie. Doda, "Dwie bajki" https://www.youtube.com/watch?v=hSLDRrYdhzM Dalida - "Avant de te connaître" (1970): https://www.youtube.com/watch?v=7DfpnOH-XSg Nawet ten pseudonim Doda to jakby połączenie Doroty z Dalidą, heh.
  16. Antylogik

    Narodowe IQ

    No ja znalazłem dziś trochę czasu. Wynik: 119. Słabo, ale trochę późna godzina, to może dlatego. Albo za dużo kompa, bo głowa od niego boli. Warto też odnotować, że wg autorów testu jest to wynik la osób 18-30, a jeśli ktoś ma więcej, to należy nieco wynik zwiększyć. W tym momencie nie mogę wstawiać już rysunków na stronę (ograniczenia), dlatego przesyłam w formie linka dowód: https://ibb.co/Pr2qyh5 To oryginał. Przetłumaczona wersja: https://ibb.co/ZcG5dB6 Pierwsze i na razie wystarczy. Męczące i nudne to w sumie.
  17. Ciekawe zdanie znalazłem w książce Communism in the 21st Century, 2014 - 1 rozdział In Praise of Marx. który rozpoczyna się tak: Marks nie był bardziej odpowiedzialny za potworny ucisk niż Jezus był odpowiedzialny za inkwizycje. Lepiej bym tego nie ujął. Autor ma też rację, że Marks pogardziłby pomysłem, żeby tworzyć socjalizm w biednych i zacofanych społeczeństwach, takich jak Rosja czy Chiny. Obarczać Marksa za ludobójstwo mogą tylko ci, którzy nigdy go nie czytali, a jedynie rzucają frazesami.
  18. No przecież podałem wyżej przykład popytu spekulacyjnego. Trudno to ze sobą połączyć? Są różne rodzaje popytu, jak i podaży. Jeżeli ktoś bardzo potrzebuje wody, to i zapłaci 1000 zł za butelkę. Podaż ma tu przewagę. Jeśli komuś nie chce się pić, a sprzedawca ma dużo wody, a potrzebuje pieniędzy, to będzie musiał dać bardzo niską cenę, żeby tamten kupił. Popyt ma tu przewagę. W takim wypadku nie ma żadnej walki między popytem a podażą, a tym bardziej "wrogiej walki". Ale gdy obie strony mają równą siłę, to sytuacja się nieco zmienia. Popyt będzie chciał zapłacić trochę mniej, a podaż zarobić nieco więcej niż powiedzmy średnia. Jest to popyt podstawowy, konsumpcyjny. W przypadku rynku pracy sytuacja jest bardziej skomplikowana, bo jednak na nim to popyt na pracę, czyli pracodawca, ma przewagę na podażą, czyli pracownikiem. Oczywiście jest dużo mikro-firm, które zatrudniają i w ich przypadku nie ma jakiejś tam przewagi. Ale cała dyskusja przecież dotyczy dużych firm, tutaj nazywanych przez Marksa kapitalistami. (Dlatego podawanie przykładu jakiejś pani Grażynki ze sklepu jest bez sensu). Monopoliści czy kapitaliści mają przewagę nad podażą, bo oni bez podaży sobie poradzą. Natomiast podaż nie poradzi sobie bez popytu na pracę. Z powodu tej asymetrii utworzono kodeks pracy, którego głównym zadaniem jest ochrona pracownika. Stąd te max 8h czy prawo do urlopu dla pracownika. Innym przykładem wyrównywania szans teoretycznie jest płaca minimalna. W rzeczywistości jej podnoszenie sprawia, że firma zwyczajnie podnosi swoje ceny produktów, tak aby nie stracić. A skoro cena rośnie, to pracownik który miałby normalnie wyższy dochód nie ma z tego żadnej korzyści, albo prawie żadnej. Już na tym etapie dostajemy przykład walki między popytem a podażą. I co ciekawe - ten przykład wcale nie dotyczy konkurowania między sobą, tylko czystej walki o pozycję i dochody. I na tym rynku pracy jest więcej takich elementów walki obydwu stron - doświadczony pracownik domaga się większej płacy. Dopóki nie będzie o nią walczył, dosłownie walczył, to nikt nie przyjdzie do niego z podwyżką. Bo znowu pamiętajmy, że mowa tu o zwykłych szarakach, nie mówiąc już o plebsie, którego chętniej wykopią niż mu coś podniosą. W końcu niektórzy kupują aktywa tylko po to, aby odsprzedać drożej, spodziewając się wzrostu cen. Wtedy mamy popyt spekulacyjny. O nim wcześniej wspomniałem, więc nie będę powtarzał. Jeśli wziąć pod uwagę giełdę akcji, to jest to normalne nawalanie się nawzajem. Nie wspomnę już o insider trading, który oznacza znów lepszą pozycję jednym względem małych.
  19. Widzę, że koledzy się dogadują. Ja się tu nie zgadzam. Marx nie jest odpowiedzialny za żadne zbrodnie, jego filozofofia została zideologizowana w celu uzasadnienia, czyli znalezienia pretekstu do ludobójstwa. Czym się różni narodowy socjalizm i stalinizm od monarchizmu? Też jest król, który wydaje rozkaz zabicia szpiegów, innowierców i każe podbijac inne państwa. W ogóle z tego co zrozumiałem Marksa, to on zapowiadał krwawe rewolucje od strony plebsu czy tam klasy robotniczejw celu dokonania przewrotu. Więc gdzie tu wina Marksa? Równie dobrze można powiedzieć, że to wina F. Coppoli, że nakręcił Ojca Chrzestnego, bo ktoś się na nim wzorował, a i to nie byłoby zbyt dobre porównanie. Zwykła demagogia, wyżej omówione. Mogę się zgodzić, że handel to nie zawsze walka w sensie targowania się, bo może być to zwykły rodzaj wymiany między jednostkami. Dzieje się to, gdy osoba A ma coś w nadmiarze, czego osoba B nie ma, a B ma coś w nadmiarze, czego A nie ma. W ten sposób dochodzi do naturalnej wymiany. Niby wszystko ładnie, pięknie, ale gdy dochodzi do szczegółów, rodzą się problemy. Bo właściwie, jeśli A ma dużo gruszek, a B jabłek, to mogliby się wymienić 1:1, ale może być to inny stosunek. W przypadku tych owoców, to wymiana jest o tyle prosta, że głównie koszty ich wytworzenia i utrzymania będą decydować o wartości (wyrażonej w ilości drugiego owoca). Ale gdy mowa o pracy ludzkiej, sytuacja się komplikuje, bo pracodawca nie ma pełnej wiedzy, co kupuje, a z kolei pracownik nie musi wcale ujawniać swojej wartości. A ta może być niższa niż reszty pracowników. Co więcej, ludzie mogą dobrze nie wiedzieć, jaka jest ich wartość - żeby to ocenić muszą się przetestować. Ale co to znaczy przetestować? Muszą albo wymagać większej płacy, albo trudniejszej pracy. I tu wchodzimy w problem z plebsem i klasą robotniczą: oni wybierają zawsze większą płacę zamiast trudniejszej pracy. Klasa średnia (szlachta) często robi na odwrót: najpierw się szkoli, chodzi na praktyki bezpłatne, żeby potem dobrze zarabiać. W każdym razie jest to wyjaśnienie, dlaczego głównie w tych plebejskich i robotniczych grupach społecznych odbywa się walka między pracownikiem a pracodawcą. Nie można mieć zazłe plebsowi, że chce więcej zarabiać, bo testuje też w ten sposób swoją wartość. Ale to prowadzi naturalnie do większych napięć między pracownikami i pracodawcami. W przypadku giełdy jest to jeszcze inny rodzaj konkurencji, bo tutaj chodzi o popyt spekulacyjny: podaż chce sprzedać jak najdrożej, bo oczekuje spadków, a popyt liczy na wzrosty.
  20. A po co miałbym toczyć walkę skoro napisałem, że w innym sklepie mam jabłka tańsze o 4 grosze? A co ma Marx do tego? Czy wolnorynkowcy zaprzeczają, że ustalanie ceny to walka popytu i podaży? Grałeś kiedy w giełdę? Kupujesz od razu PKC czy raczej czekasz na okazję, gdy trochę kurs trochę spadnie? Po pierwsze - nie mieszaj.
  21. Wczoraj byłem w sklepie i zobaczyłem nawet dość tanie jabłka za 2,84 / kg. Ale nie kupiłem ani jednego, bo przypomniałem sobie, że w innym sklepie były po 2,80 / kg. Więc wybieram tańsze. No to taka podstawówka ekonomii.
  22. Skoro ta teza jest fałszywa, to nie wiem czy należy ją odrzucić, czy nie. No dobra już wiem - nie należy w całości odrzucać. W przeciwnym wypadku przyznałbym ci rację.
  23. Na niepocieszenie powiem, że realnie jest to ok. 58%: 58 percent of Russians support the invasion of Ukraine, and 23 percent oppose it, new poll shows Zdaje się, że sondaż Lewada z 2021 pokazywał gdzies z 60% poparcia dla Putina. Więc to pokrywa się - to wiarygodna liczba.
  24. To jeszcze nic. https://www.rp.pl/spoleczenstwo/art35882661-sondaz-zdecydowana-wiekszosc-rosjan-popiera-inwazje-rosji-kolejny-cel-polska Bez znaczenia taki sondaż, w którym biorą jedynie osoby zindoktrynowaną ruską papką, ewentualnie genetycznie homo sovieticus. Reszta się boi, ewentualnie ma to gdzieś, więc nie biorą w tym udziału. Po wczytaniu się w wyniki sondażu to jasne jak słońce: Błąd reprezentatywności może wynikać z propagandowego charakteru samego sondażu. Firma jest ukraińska, co sugeruje o jej intencjach: pokazać kacapów w jak najgorszym świetle. Nie dowiadujemy się, ilu respondentów odmówiło brania udziału w ankiecie, a sami ankieterzy stosują sprytne zabiegi. Np.: Jest to sugerowanie respondentom, jaka powinna być "właściwa" odpowiedź. Także ich komentarz jest wątpliwy merytorycznie. Kreml nie patrzy na masy, to masy patrzą na Kreml i potakują.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...