Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Mariusz Błoński

Administratorzy
  • Liczba zawartości

    3640
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    124

Zawartość dodana przez Mariusz Błoński

  1. Wyszukiwanie problemów na siłę. Nikt nie ma pretensji do bibliotek i nigdy nie miał. Najwyraźniej działają zgodnie z prawem, a autorzy nie widzą nic złego w tym, że wypożyczają ich dzieła. Ponadto druki muszą być zarejestrowane, otrzymać numer BN i trafić do zbiorów BN. Może to na tej podstawie mogą też trafiać do zbiorów bibliotecznych i być wypożyczane. Zapominacie o najważniejszym: prawie autora do decydowania o dziele. Skoro autor ani nikt działający w jego imieniu nie ma nic przeciwko wypożyczaniu dzieła przez biblioteki, to wszystko jest ok. A skoro ma coś przeciwko kopiowaniu go w Sieci to nie jest ok. Zwolennicy piractwa próbują też mieszać pojęcia, by zaciemniać obraz. Otóż pożyczanie znajomym nie jest nielegalne. Wystarczy zerknąć na ustawę. Co więcej, nie jest nielegalne kopiowanie dla rodziny i znajomych (nie dotyczy to, o ile pamiętam, oprogramowania). Dla mnie sprawa jest banalnie prosta i nie muszę się odwoływać do ustawy, a do najzwyklejszej uczciwości: każdemu należy się zapłata za pracę. I jeśli ktoś nie udostępnia swojej pracy bezpłatnie, to nie mam prawa z niej korzystać. W innym wypadku jest to kradzież. Koniec, kropka. A mówienie o tym, że nic się nikomu nie zabiera, że i tak by się nie kupiło itp. itd. jest kompletnie pozbawione sensu i zupełnie nietrafione, bo potrafię wymienić wiele przykładów identycznych działań, które osoby używające tego typu argumentów uznają za kradzież i za kradzież są te działania uznawane przez prawo.
  2. To język bardziej zrozumiały dla człowieka, łatwiejszy do nauczenia się. Jest tak przerobiony, że np. zawiera słowa z prawdziwego języka, za pomocą których wydaje się polecenia programistyczne. Dla komputera jest on bezpośrednio niezrozumiały. Dopiero po kompilacji (czyli automatycznym przetłumaczeniu tego języka na inny) maszyna jest w stanie wykonać polecenia.
  3. Są znacznie prostsze sposoby. Eksperci oceniają, że samo tylko korzystanie z konta użytkownika zamiast konta admina automatycznie chroni przed 85% ataków.
  4. Wygląda na to, że Ippon potrafi skanować tylko otwarte sieci Wi-Fi. Pewnie kwestią najbliższego czasu jest stworzenie narzędzia, które poradzi sobie też z siecią po kablu.
  5. "Została nim STMicroelectronics. Ten szwajcarski koncern....." - czyli to o STM... "Globalfoundries ma zatem dwóch klientów, AMD i STMicroelectronics. Firma unowocześnia obecnie..." - a to o GF.
  6. Nie kojarzę, byśmy mieli coś o leczniczym mruczeniu. Może przed pisaniem posta postanowiłeś sprawdzić na sobie prawdziwość tego doniesienia: http://www.kopalniawiedzy.pl/marihuana-THC-amnezja-utrata-pamieci-tetrahydrokannabinol-neurony-receptory-CB1-8152.html
  7. Nie sądzę, by był to przełom o jakim myślisz. GF wychodzi na lidera technologicznego na rynku producentów na zlecenie. Nadal pozostaje za Intelem.
  8. Źródło jest podane pod notką. Heise to rzeczywiście b. dobre źródło. Zauważ jednak, że opisuje ono skutki ataku przeprowadzonego przez Chena. Jeśli natomiast zajrzysz do oryginalnych dokumentów opublikowanych na stronach Black Hat (http://www.blackhat.com/presentations/bh-usa-09/CHEN/BHUSA09-Chen-RevAppleFirm-PAPER.pdf) zauważysz, że Chen napisał o tym, że z powodów etycznych zaprezentował jedynie szczegóły bardzo łagodnego ataku, a metoda pozwala na o wiele więcej.
  9. Starania o ekstradycję Wolińskiej prowadzone były przez lata, a nie rozpoczęły się na 2 lata przed jej śmiercią. I rzeczywiście, była starą babcią, ale popełniła nieprzedawniające się zbrodnie, więc wiek nie ma nic do rzeczy. A Wielka Brytania nie chciała jej wydać nie ze względu na wiek, ale ze względu na to, że była brytyjską obywatelką. Ciekawe, jakie obywatelstwo ma McKinnon.
  10. Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest postępowanie władz brytyjskich. McKinnon popełnił przestępstwo, powinien za to odpowiedzieć i najprawodpodobniej zostanie wydany USA, gdzie zostanie osądzony. A jednocześnie przez lata Wielka Brytania odmawiała wydania Polsce Wolińskiej, oskarżonej o dużo poważniejsze przestępstwa. Ciekawym bardzo, jak władze w Londynie wytłumaczyłyby wydanie stosunkowo nieszkodliwego McKinnona w świetle chronienia ewidentnej zbrodniarki.
  11. Jak zobaczyłem tę wiadomość, to też pomyślałem, że nakaz blokowania został wydany lokalnym ISP. Ale nie.... I zapominacie ciągle, że mamy Unię Europejską z jej europejskim nakazem aresztowania. Jeśli TPB się nie dostosuje w Holandii mogą wydać taki nakaz. I jeśli nawet szwedzki sąd ich nie wyda, to wystarczy, że pojadą do któregokolwiek z krajów UE i mogą zostać aresztowani i wydani Holandii. Bo europejski nakaz aresztowania, w przeciwieństwie do tradycyjnej ekstradycji, nie wymaga zbadania, czy osoba zatrzymana w danym kraju popełniła czyn, który w kraju zatrzymania jest karalny. Wystarczy, że jest on karalny w kraju, który wystawił nakaz. Jeszcze tylko chciałem przypomnieć, że europejski nakaz aresztowania został w Polsce zaskarżony do TK. No i TK orzekł, że jest on niezgodny z Konstytucją RP. I zgadnijcie co... Dokładnie, macie rację.... zmieniono Konstytucję Mówiłem, że zapomnieliście o UE?
  12. Zapominasz, że wszyscy jesteśmy szczęśliwymi obywatelami UE.
  13. Oczywiście, że wspiera. Gdyby nie działało na ich korzyść, to Opera nie biłaby się tak o to, o co zrobiła awanturę z lataniem do urzędników. Podobnie jak istnienie pirackich kopii Windows jest bardziej korzystne dla MS niż sytuacja, gdyby piractwa w ogóle nie było, ale osoby, które obecnie używają nielegalnego systemu nie używały komputera w ogóle lub też używały programów konkurencji. Chcesz powiedzieć, że skoro produkt jest bezpłatny, to Opera Software wszystko jedno, czy mają 0,5% czy 30% rynku?
  14. Nie podoba mi się postępowanie Opery, dlatego nie chcę jej wspierać, wykorzystując jej produkty. Proste? Bojkot konsumencki to często bardzo skuteczne narzędzie.
  15. W otwarte karty gra też mafia,która przychodzi i oferuje Ci ochronę. Karty są otwarte, bo przecież się przed Tobą nie ukrywają i przedstawiają całościową propozycję, bez ukrywania żadnego z jej aspektów. Ale czy to zaleta? Czym innym są wyroki sądu, walka na rynku, przekonywanie do siebie klientów, wykupywanie akcji innych firm, próby wpływania na decyzje ich zarządów, a czym innym wtrącanie się państwa w rynek i wykorzystywanie aparatu urzędniczego do decydowania o tym, co firma może sprzedawać, a klient kupować. To kolosalna różnica. Opera tak naprawdę nie gra w otwarte karty, Opera ciągle twierdzi, że chodzi jej o to, by konsument miał wybór. W rzeczywistości chodzi tylko i wyłącznie o kasę oraz udziały w rynku. Panowie z Opery zapędzili się tak bardzo, że zaczęli sami sobie zaprzeczać. Z jednej strony mówią, że konsument powinien świadomie wybierać, a z drugiej przyznają, że dla wielu ludzi połączenie z Internetem to "niebieskie e", i w imię "świadomego wyboru" chcą, by użytkownik nie zobaczył "niebieskiego e". Pewnie po to ma go nie widzieć, by móc "świadomie" wybrać wśrod nic nie mówiących mu nazw. Grałaby w otwarte karty, gdyby stwierdziła: "Nie radzimy sobie na rynku, więc postanowiliśmy wykorzystać sytuację polityczną, gospodarczą i prawną w UE do tego, by zmusić MS do zasponsorowania nam dotarcia do klientów". Przemo, już był taki system, w którym to urzędnicy decydowali co, komu, za ile i na jakich zasadach można sprzedawać. O cenie też decydowali. I w UE jesteśmy coraz bliżej podobnej sytuacji. Zobaczysz, że w ciągu najbliższych 3-5 lat UE będzie chciała decydować o cenie przynajmniej części oprogramowania.
  16. Ja jeszcze niedawno czekałem na Win 7, w którym chciałem zainstalować przede wszystkim Operę, potem Firefoksa (gdyby Opera się nie sprawdziła) i, z ciekawości, Chrome'a. Teraz wiem, że zainstaluję pierwszą przeglądarkę z ekranu wyboru. I żadnej innej. Jakoś nie lubię firm, które gdy nie radzą sobie na rynku, lecą do urzędników z prośbą o nakładanie ceł, dopłaty czy niszczenie konkurencji.
  17. Oj, coś Ci się mocno pomyliło. Żadnych praw się nie zrzekłeś. Nadal jesteś autorem tekstu. Prawa autorskiego nie można się zrzec ani go sprzedać. Umowa, którą podpisałeś, przekazuje wydawnictwu autorskie prawa majątkowe. Co oznacza, że za ustaloną opłatą wydawnictwo może czerpać zyski z tego tekstu. Tekst jednak nadal jest chroniony prawem autorskim, które należy do Ciebie. Co to oznacza? Ano np. to, że jeśli wydawnictwo nie opublikuje tekstu w ciągu bodajże 2 lat, to autorskie prawa majątkowe wracają do Ciebie, a więc wydawnictwo nie może go już publikować, Ty nie musisz zwracać kasy i możesz tekst sprzedać gdzie indziej. Ponadto w umowie zaznaczono, na jakich polach wydawnictwo ma prawo tekst wykorzystać, czyli prawo autorskie daje Ci kontrolę nad wykorzystaniem tekstu. I jeszcze jedno... nie powinno być Ci wszystko jedno, czy za 5 lat tekst będzie wykorzystywany. Ustawa o prawie autorskim mówi bowiem, że strony się umawiają na jakąś tam opłatę za przekazanie autorskich praw majątkowych, ale jeśli z czasem okaże się, że wydawnictwo z tego dzieła, które mu sprzedałeś, osiągnęło jakieś dodatkowe super zyski, to ma obowiązek podzielić się nimi z Tobą. I jest też jedna rzecz, o której ciągle w dyskusjach o prawie autorskim się zapomina: - otóż prawo autorskie daje twórcy pełną swobodę dysponowanie swoim dziełem. Nie zabrania mu rozdawania go za darmo, więc niczego nie ogranicza. Twórca, który chce swoje dzieło rozdać każdemu za darmo, który chce pozwolić na jego dowolne zwielokrotnianie - może to zrobić.
  18. Dokładnie o tym mówię. Definicję "monopolu" przycięto tak, by pasowała do MS. A można ją przyciąć tak, by pasowała np. do Linuksa. Bo czym jest monopol? Moim zdaniem to sytuacja, gdy jakiś producent ma 100% rynku lub też, gdy ma mniej, ale przez swoje działanie uniemożliwia konkurencji dostęp do rynku (np. moglibyśmy mówić o monopolu MS gdyby uniemożliwiał instalowanie obcych programów w swoim systemie). MS na rynku przeglądarek ma ponad 60% udziałów, a więc monopolu nie ma. Na rynku OS-ów ma około 90% udziałów, a więc tez monopolu nie ma. Jednak do walki z MS używa się stwierdzenia, że ma monopol "na rynku komputerów domowych z procesorami x86". A taka definicja oznacza: 1) bardzo mocne zawężenie pojęcia rynku, 2) pochodzi sprzed 10 lat i nawet tak zawężona definicja straciła już ważność. Pisałem o dżinie wypuszczonym przez Operę, bo kto wie, czy za jakiś czas ktoś nie zwróci uwagi, że Linux ma "monopol na rynku urządzeń z procesorem ARM", a Opera Mini ma "monopol na rynku przeglądarek dla smartfonów". Jak się raz pozwoli urzędnikom i politykom w czymś grzebać, to już będą grzebali zawsze. Opera dla własnego zysku poprosiła eurourzędników by decydowali, co producent oprogramowania ma prawo sprzedawać. Jestem pewien, że na tym urzędnicze interwencje się nie skończą. Zawsze mnie zastanawia, jak to jest, że MS jest takim strasznym monopolistą w Europie, która rękoma swych przedstawicieli dzielnie walczy z monopolem, a ma dużo słabszą pozycję w USA, gdzie z monopolem tak bardzo się nie walczy.
  19. A ja jestem ciekaw, jakiego to dżina z butelki wypuściła Opera et consortes. Czy nie okaże się, że w imię walki z "monopolem" za kilka lat podobnych problemów doczeka się Linux czy Apple.
  20. Ależ to byłoby sprzeczne z intencjami komisarzy unijnych i prowadziłoby do zmonopolizowania rynku przez największych graczy. MS powinien umieścić na liście wyboru te przeglądarki, które nie mają więcej niż 0,1% rynku. By i one miały szanse zaistnieć. A nie jakieś monopolistyczne molochy, jak finansowane przez Google'a Firefox i Chrome. Opera też ma już silną pozycję. Są przeglądarki, które w ogólne nie mogą się przebić i to one powinny być rozpowszechniane przez MS.
  21. Tylko, że konkurencja nie bierze się ze słabych wyników, a z istnienia konkurenta Obecnie brak kandydata, który mógłby w ogóle myśleć o konkurowaniu z MS. Mógłby nim być Google ze swoim Chrome OS, ale nie będzie.
  22. Mikroos, sprawa jest bardzo prosta: masz prawo chronić swoje życie i mienie. A jeśli ktoś tego nie chce, nie potrafi, nie stać go to już nie Twoje zmartwienie, prawda? Jeśli masz pieniądze i stać Cię na ochronę, a czujesz się zagrożony, to wynajmujesz ochronę. Co jednocześnie oznacza, że ew. bandyci nie napadną na Ciebie, a na sąsiada, który nie ma ochrony. Czy w związku z tym, że on jej nie ma Ty masz obowiązek narażać siebie, żeby tylko mu się nic nie stało?
  23. Przeca tu nie idzie o to, żeby fala się odbiła i poszła w innym kierunku, ale o to, by opłynęła chroniony obszar nie wyrządzając szkody. Nie zmieniasz kierunku fali ani siły jej oddziaływania.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...