Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Mariusz Błoński

Administratorzy
  • Liczba zawartości

    3640
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    124

Zawartość dodana przez Mariusz Błoński

  1. Przypuszczam, że to drugie. Skoro bowiem we wszystkich innych przeglądarkach znajdowane są dziury i można się do nich włamać, to dlaczego w Operze miałoby być inaczej. Musielibyśmy założyć, że albo ludzie tworzący inne przeglądarki to wyjątkowe łamagi, albo pracownicy Opera Software to geniusze. A zapewne wszyscy oni prezentują podobny poziom wiedzy i umiejętności (jako zespoły, nie jako indywidualni ludzie).
  2. Nic zatem dziwnego, że stworzył najbardziej nieetyczny system w historii ludzkości. Pamiętaj, że zachodni kapitalizm był tworzony z Biblią w ręku, a jego podstawy budowali purytanie czy kwakrzy. Bez zasad etycznych wolny rynek nie może istnieć. Ot, chociażby z powodu tak banalnej sprawy jak respektowanie umów. Co oczywiście nie znaczy, że w ramach jego psucia zasady etyczne nie są odstawiane na bok. No, ale czy bankierom opłaca się postępować etycznie, dbać o powierzone im banki, pieniądze oraz klientów, gdy dostają rządowe gwarancje, że jakby co, to gotówka z budżetu już czeka, by im ją rozdać?
  3. Tylko po co zlecać takiej firmie? Żeby samego siebie oszukać? Czy żeby oszukać innych? Przecież jak pokażesz niezwykle dla swojej firmy analizy, wykonane przez jakąś firmę-krzak, to nikogo tym nie oszukasz.
  4. Dokładnie tak samo uważam. Jeśli nawet MS zamówił badania i wyszły one korzystne dla MS, to żadna poważna firma ich nie sfałszowała. Nie zaryzykuje utraty wiarygodności (a zatem i klientów) w imię zarobienia kiludziesięciu/kilkuset tysięcy USD. Mechanizm jest prosty. MS zamawia badania, badania wychodzą dobrze dla MS, MS się nimi chwali. Wychodzą źle dla MS, MS zachowuje ich wyniki dla siebie. Ot, i cała tajemnica manipulacji. PS. Za MS można sobie podstawić dowolną firmę.
  5. A jakoś tak bez sensu go wstawiłem. Łacinę to miałem na tyle dawno, że nawet nie pamiętam, czy mieli tam jakiekolwiek apostrofy.
  6. A zatem, jak rozumiem, nie wierzysz w żaden raport. Bo przecież nikt nie wyda pieniędzy na sporządzenie raportu jeśli raport ten nie jest mu do niczego potrzebny. A skoro jest potrzebny, to znaczy, że ma jakiś interes w jego powstaniu. A zatem... wszelkie raporty/opracowania są do wyrzucenia. Jeśli MS zamawia raport nt. rynku przeglądarek, to jest on a'priori niewiarygodny (ze względów oczywistych) Jeśli Mozilla zamawia raport o rynku przeglądarek, to jest on a'priori niewiarygodny (ze względów oczywistych) Jeśli Opera zamawia raport o rynku przeglądarek, to jest on a'priori niewiarygodny (ze względów oczywistych) Jeśli firma analityczna sama z siebie sporządza raport o rynku przeglądarek, to jest on a'priori niewiarygodny (też ze względów oczywistych - firma sporządza raport po to, by na nim zarobić, a więc ma w tym interes. A zatem możemy podejrzewać, że raport jest zrobiony tak, by się dobrze sprzedawał). O to mniej więcej chodzi?
  7. Dokładnie. Idzie o to, że o ile spadek sprzedaży VHS był nadrabiany przez wzrost sprzedaży DVD, bo DVD oferowało nową jakość, więc ludzie to kupili, to Blu-ray nie jest w porównaniu z DVD aż tak atrakcyjny, by przyciągnąć tylu klientów, żeby zrównoważyć spadek sprzedaży DVD.
  8. @WhizzKid, Jurgi: nie widziałem żadnych badań naukowców. Chętnie zobaczę.
  9. @Jurgi: o złodziejstwie napisałem nie w kontekście czyjejś oceny raportu, ale w odpowiedzi na post czesia, który wcześniej napisał o rzekomych stratach, okradaniu i tym, że każdy ma jakiś oryginał. Oceny wiarygodności raportu nie podejmę się z tej prostej przyczyny, że nie znam jego szczegółów, nie znam metodologii i nie jestem specjalistą od metodologii. Pozostaje mi więc wierzyć w to, co napisali jego twórcy, bo nie mam NAJMNIEJSZYCH podstaw, by przeczyć zawartym w nim danym.
  10. @marc: myślę, że to nie "olewczość" a najzwyklejsza pomyłka. Wsadzili wersję rozwojową poprawki nie na ten serwer czy nie do tego katalogu co trzeba. I poszło... @jotunn: jakby był lepszy, toby go ludzie używali. Najwyraźniej nie był lepszy, skoro ludzie wybrali Windę.
  11. @Whizz: ale to nie ma nic wspólnego z produkcją czegokolwiek. Gdyby egoizm piratów prowadził do powstania jakiejś dodatkowej wartości... a nie prowadzi.
  12. @WhizzKid: bez świętego i nienaruszalnego prawa własności masz niewolnictwo. Bo jeśli ktoś silniejszy (w praktyce rząd) może w każdej chwili zabrać Ci mieszkania, samochód czy pensję, to jesteś de facto niewolnikiem. Dlatego też prawo własności musi być nienaruszalne, a rząd sprawny i jak najmniejszy (jak to mądrze powiedział jeden z amerykańskich prezydentów: "Rząd na tyle wielki, by dać ci wszystko, czego potrzebujesz, jest na tyle silny, by zabrać ci wszystko, co masz".) A co do egoizmu: koncerny postępują tak samo egoistycznie, jak zwykli ludzie. Jednak w warunkach gospodarki rynkowej (liberalnej) to właśnie ten egoizm przynosi wszystkim korzyści. Bo sukces na rynku może odnieść tylko ten, kto najlepiej spełnia zachcianki konsumentów (czyli całego społeczeństwa). Microsoft produkuje swoje oprogramowanie, że zarobić, a nie po to, by zrobić Tobie dobrze. Ale dzięki temu miliony ludzi mają pracę, mogą działać setki tysięcy firm itp. itd. Mercedes produkuje samochody po to, żeby zarobić, ale dzięki temu mamy sprawny transport, istnieją wozy strażackie czy karetki pogotowia ratujące życie. itp. itd. Polecam klasyczny już przykład Friedmanna z Panem Ołówkiem. Bardzo fajnie pokazuje on, jak EGOIZM przedsiębiorców i pracowników przyczynia się do rozwoju całego społeczeństwa. Ale... to już temat na zupełnie inną dyskusję. Wracajac do meritum. Niewątpliwie piractwo przyczynia się do likwidacji miejsc pracy i spadku zarobków. Pytanie tylko, na ile. Tak długo, jak ktoś nie przedstawi własnych wyliczeń (innych niż te francuskie) albo nie podważy zastosowanej metodologii czy nie wykaże oszustwa, nie ma ŻADNYCH podstaw, by w nie powątpiewać.
  13. @Chemik: kopia nie jest towarem. Towarem jest tutaj zawartość. A koszt jej wytworzenia może być olbrzymi. Koszt wytworzenia albumu z udziałem gwiazdy światowego formatu będzie szedł zapewne w miliony dolarów. Jeśli jakiś szesnastolatek kopiuje sobie nielegalnie muzykę, to strata firmy jest niezauważalna. Ale podobnie będzie w przypadku, gdy jakiś szesnastolatek ukradnie z fabryki samochód. Strata również niezauważalna. Jednak miliony szesnastolatków spowodują kłopoty dla firmy. Kradzież towarów ma destrukcyjny wpływ nie ze względu na koszty produkcji, a ze względu na zakłócenia na rynku. Żeby prowadzić biznes, musisz mieć informację zwrotną z rynku. W przypadku, gdy towary Twojej firmy są kradzione, a nie kupowane, informacja jest taka: istnieje zapotrzebowanie na towar, ale ludzie nie chcą za niego płacić. Albo więc opracowujesz nowy model biznesowy, albo przestajesz produkować towar. Kradzież ma na rynek negatywny wpływ z co najmniej dwóch powodów: - jeśli mamy okazję ukraść dwa podobne towary, to wybierzemy ten lepszy, prawda? A zatem firma, która produkuje lepszy towar, będzie notowała straty, a zatem gorsza firma będzie preferowana. W normalnej sytuacji rynkowej jest tak, że ktoś kto zaproponuje towar lepiej spełniający oczekiwania klienta, ma większe szanse na rozwój. Konkurencja na rynku wymusza postęp w spełnianiu zachcianek klientów. Podam tutaj przykład: jeśli można byłoby sprzedawać przeglądarki internetowe (czyli byłby taki model, że przeglądarki nie są udostępniane bezpłatnie, a sprzedawane) i mielibyśmy na rynku IE6 oraz FF3.0 to, jak widzimy, MS mógłby stawać na głowie, a coraz mniej ludzi kupowałoby IE6, a coraz więcej FF3.0. Jeśli jednak w pewnym momencie okazałoby się, że olbrzymia część ludzi kradzie FF3.0, to czy Mozilla miałaby impuls do ulepszania swojej przeglądarki widząc, że się stara, ma coraz doskonalszy produkt, inwestuje weń kupę kasy, a zyski spadają? I czy MS miałby powód do ulepszania IE6.0, skoro sprzedając słaby, przestarzały produkt ma z niego większy zysk niż Mozilla z nowocześniejszego FF3.0? Mielibyśmy tutaj z sytuacją, w której postępowanie klientów promowałoby gorszy produkt, gdy tymczasem w normalnej grze rynkowej promowany jest lepszy (uwaga: "gorszy" i "lepszy" w znaczeniu "taki, który gorzej/lepiej spełnia oczekiwania klientów"). - drugi powód, znacznie bardziej wg mnie istotny, jest taki, że wielkie koncerny i tak sobie na rynku poradzą. Mają olbrzymie zasoby gotówki i innych aktywów oraz pasywów, że mają z czego pokrywać straty. Mają też dużą swobodę ruchów jeśli chodzi o cięcie kosztów (od zwalniania pracowników, poprzez outsourcing, po negocjacje obniżek cen za usługi/towary firm z którymi współpracują). Takiej jednak swobody nie mają małe firmy. Dla wielkiego koncernu 10% spadek przychodów będzie bolesny, ale w łatwy sposób będzie można sobie go odbić (np. zwalniając 5 z 20 sprzątaczek, zamykając studio nagraniowe, negocjując z partnerami niższe ceny itp. itd.). Pamiątajmy też, że wielkie koncerny mają większą siłę przebicia. Mogą więc uzyskać korzystne dla siebie - i tylko dla siebie - rozwiązania prawne. Przykład mieliśmy ostatnio, gdy obywatele wielu krajów zostali zmuszeni przez swoje rządy do zasponsorowania banków czy koncernów samochodowych. Tego wszystkiego nie mają małe firmy. Niewielki studio nagraniowe nie zwolni sprzątaczki, bo ma tylko jedną, nie wynegocjuje z producentem płyt większej obniżki cen, bo producent bez żalu pożegna niewielkiego klienta, nie zamknie studia nagraniowego). Dla małej firmy utrata 10% przychodów może oznaczać bankructwo. Tym bardziej, że - jak w przypadku rynku nagraniowego - nie ma w swojej "stajni" pewniaków, gwiazd wielkiego formatu na których po prostu nie da się stracić, nie stać go na organizowanie wielkich akcji promocyjnych itp. itd. Nie ma po prostu ani takiej swobody w kształtowaniu kosztów, ani takiej siły wpływania na rynek czy na polityków. Wielkie studia głośno jęczą, bo dużo tracą i mają silny głos, małe studia po prostu jakoś tam rzeźbią i są znacznie bardziej podatne na wszelkie zakłócenia. Jeśli 1000 osób skorzysta z towaru/usługi małej firmy i jej nie zapłaci, to firma może zbankrutować. Koncern nawet tego nie odczuje. I masz rację - walka z piractwem kosztuje sporo. Ale, jak zauważyłeś, jest to przede wszystkim koszt ponoszony przez społeczeństwo. Co tylko stanowi dowód na to, co mówiłem wcześniej - koncerny są na tyle potężne, że... Tutaj powstają dwa pytania: czy traktujemy piractwo jak każde inne przestępstwo i je konsekwentnie ścigamy ponosząc tego koszty (pamiętajmy, że ściganie morderców tez generuje tylko i wyłącznie koszty). Można zrobić też inaczej - uznać, że każdy ma prawo do swobodnego kopiowania cudzej własności intelektualnej. To jednak będzie oznaczało niemal całkowite zniknięcie tego rynku, poza tym, byłoby chyba sprzeczne z elementarną uczciwością, bo jeśli pozwalamy na korzystanie z pracy muzyka i niepłacenie mu za to, to dyskryminujemy go wobec np. piekarza. Mały dodatek: właśnie trafiłem na coś takiego: http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80708,7679681,Wydawca_nie_musi_placic_artyscie__gdy_prace_sa_nieobyczajne_.html Do niezłych paranoi już dochodzi. Sąd uzurpuje sobie prawo do decydowania o tym, czy podpisana zgodnie z prawem dobrowolna umowa powinna być przestrzegana.
  14. Viacom, jeśli w pozwie przeciwko YouTube wskazał jako przykłady naruszeń pliki, które sam polecił zamieścić, powinien dostać kolosalną grzywnę, a pomysłodawcy takiej "strategii biznesowej" powinni pójść siedzieć za próbę wyłudzenia.
  15. @Jurgi: w którym miejscu, Twoim zdaniem, zmanipulowałem czyjąś wypowiedź? Nic takiego nie było moją intencją. @Groteskowy: nie ma znaczenia czy chodzi o usługę, czy o towar. Niezależnie od tego, czy zarobkowo świadczysz usługi czy produkujesz towar, to czynisz to po to, by część swojej pracy (a więc to praca jest tu wartością) wymienić na część pracy innych. Stolarz, który sprzedaje krzesła, robi to po to, by część swojej pracy wymienić na część pracy piekarza, inną część na część pracy budowlańca, a inną na część pracy operatora projektora w kinie. Dokładnie tak samo jak taksówkarz, którzy świadczy usługi, robi to po to, by wymienić część swojej pracy na część pracy piekarza, budowlańca czy operatora w kinie. I nie ma znaczenia, czy ukradnę stolarzowi krzesło czy też nie zapłacę taksówkarzowi za kurs. Nie ma znaczenia argument, że "wszystko jest ok, bo i tak bym nie kupił krzesła czy nie zapłaciłbym za kurs, a jak krzesło mi się spodoba, albo kurs będzie satysfakcjonujący, to kiedyś jakieś krzesło kupię i jakiemuś taksówkarzowi zapłacę". W obu przypadkach korzystam z czyjejś pracy, którą ktoś wykonuje po to, by wymienić ją na pracę kogoś innego. Wielu ludzi nie stać na wiele towarów i usług, co nie oznacza, że mogą je sobie zabrać nie płacąc. I nie ma tu znaczenia, czy wytworzenie danego towaru lub usługi jest droższe czy tańsze. Równie dobrze mógłbyś usprawiedliwiać kradzież dziecku lizaka - ot, lizak jest tani, rodzice kupią mu kolejny. Nie chodzi o straty (te są zawsze, w przypadku każdej kradzieży), ale o zwykłą uczciwość. Próbujesz rozdzielać włos na czworo, twierdząc, że może w przypadku umieszczenia reklam w Google'u i niepłacenia za nie jednak jest jakaś strata, bo obciąża serwery, ale w przypadku kopiowania danych nie ma. Owszem, jest, bo tak jak przygotowanie i utrzymanie mechanizmu AdWords kosztuje, tak samo wytworzenie danych kosztuje. Uważasz, że można ukraść coś, co wiąże się z małą stratą, a nie można ukraść czegoś, co wiąże się z dużą? Kompletnie nie rozumiem takiej dialektyki. Kradzież nie jest zła sama przez się, ale prze to, że okrada się bogatego czy przez to, że jednostkowe koszty ukradzionej rzeczy są minimalne? Możesz mi to wyjaśnić? @John: przeczysz sam sobie. Skoro twierdzisz, że na początku jest tylko firma, która nie zarabia, której ludzie nie potrzebują, a za zaoszczędzone pieniądze ludzie kupią sobie coś, co potrzebują, to uznajesz, że produktów tej firmy ludzie nie potrzebują. Skoro ich nie potrzebują, to po co kradną? Choroba zwana kleptomanią czy zbieractwem? Ponadto, jak zauważasz, "firma nie zarabia". No właśnie. Nie zarabia, bankrutuje. Bankrutuje - ludzie tracą pracę. I o tym właśnie była informacja, od której zaczęła się dyskusja. Jak ukradniesz batonika w sklepie, to będziesz też miał do czynienia tylko z firmą, która nie zarabia. Zwolnieni sprzedawcy pójdą do innej pracy, prawda? Sprzątaczka, której pracodawca nie zapłaci też po prostu pójdzie do innej pracy. Tylko, jaką ma gwarancję, że kolejny pracodawca jej zapłaci? Chyba tez nie rozumiesz, czym jest konkurencja. Czy złodzieje samochodów są konkurencją dla koncernów motoryzacyjnych? @Jurgi: co do uwag dotyczących raportu. Bardzo możliwe. Ale... czy to usprawiedliwia okradanie ludzi z ich pracy?
  16. @Chemik_Mlody: innymi słowy uważasz, że jeśli np. ktoś znajdzie sposób na umieszczenie reklam swojej firmy w AdWords bez płacenia za to Google'owi i zacznie z tego korzystać kilka milionów osób, to Google nie poniesie żadnych strat, tak? Jedynie będzie można mówić o nieosiągnięciu zysku?
  17. Czyli, podsumowując to, co mówicie: - kradzież towaru generuje tylko i wyłącznie wirtualne straty, - nie wpływa to na dochody okradanych firm i poziom zatrudnienia, - kradzież towarów jest stymulująca dla gospodarki. Wniosek: najlepszym sposobem na rozpędzenie gospodarki i wzbogacenie się społeczeństwa jest zaprzestanie karania za kradzieże.
  18. @czesiu: i co z tego, że każdy ma jakiś oryginał. Założę się, że żaden złodziej samochodów na codzień nie jeździ ukradzioną bryką. Czy to powód, by go rozgrzeszać? @wintermute: nie jest nadużyciem, bo czym innym jest przychód nieosiągnięty dlatego, że sprzedaż spadła bo np. konkurencja oferuje coś lepszego, firma słabo się reklamuje czy z innych powodów związanych z normalnymi procesami gospodarczymi, a czym innym jest spadek sprzedaży spowodowany tym, że towar jest masowo kradziony @Everth: w jaki sposób straty prowadzą do mniejszego zatrudnienia? Bardzo prosta sprawa... skoro firma zarabia mniej pieniędzy, może sobie pozwolić na mniejsze wydatki. Ot, chociażby wspomniana przez Ciebie reklama. Ograniczamy wydatki na reklamę, mniej zarabiają firmy reklamowe, a zatem zredukują zatrudnienie. Mniej sprzedajemy płyt, no to o ile dotychczas zamawialiśmy w tłoczni tyle płyt, że przekładało sie to na 1000 roboczogodzin pracy, to teraz zamawiamy 800 roboczogodzin. A więc 200 roboczogodzin odpadło, czyli ktoś okaże się niepotrzebny. Do rozwiezienia miliona płyt konieczne było wykonanie 10 kursów ciężarówką, teraz wystarczy ich 9Mieliśmy większe zyski, a zatem mogliśmy sobie pozwolić na utrzymywanie 10 studiów nagraniowych. Teraz mamy mniejsze, więc zlikwidujemy jedno studio. To oznacza spadek zatrudnienia i w studio i wśród firm produkujących sprzęt do takich studio. Itp. itd. Mechanizm jest ten sam, jaki obowiązuje w innych branżach - spada sprzedaż, spada zatrudnienie. W jakimś biurowcu zwolnią 100 osób, lokalny spożywczy odczuje spadek obrotów, mniej klientów, więc okaże się, że jedna z ekspedientek jest niepotrzebna. Pamiętaj, że jak ktoś inwestuje kapitał w jakieś przedsięwzięcie, to po to, by na nim zarobić. I będzie z inwestycji zadowolony tak długo, jak zapewni mu ona co najmniej zwrot z inwestycji taki, jak średnia na rynku. Gdy spadnie poniżej jego oczekiwań, zacznie ciąć koszty, by utrzymać poziom zwrotu. A najszybszym sposobem na obcięcie kosztów jest redukcja zatrudnienia. Tak naprawdę to ciągle widzę w Waszej argumentacji przewijający się motyw - "oni i tak dużo zarabiają, więc nic się nie stanie, że zarobią mniej". Taki myślenie o "rozkułaczaniu". Sprawa jest prosta - korzystasz z czyjejś pracy, płać za nią. Chyba, że ten, kto wykonał pracę zgadza się, by nie otrzymywać za nią pieniędzy. @Hyta: nie idzie o to, czy się przekładają, czy nie. A o to, że jeśli firma osiąga jakiś zysk, to właściciel będzie dążył do tego, by się on zwięĸszał, a nie zmniejszał. I zacznie ciąć koszty, zwalniając np. ludzi, rezygnując z kampanii promocyjnych, rezygnując z ryzykownego biznesu pt. promowanie debiutantów czy też chociażby urządzając mniej firmowych bibek dla pracowników. A nawet takie bibki oznaczają zarobek dla firm kateringowych. Mniej bibek = mniej pracy = zwolnienia. Mała aktualizacja: właśnie znalazłem coś takiego (http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,7680027,Sciagali_od_niego_filmy_w_sieci__Siedem_milionow_strat_.html). Bezrobotny 40-latek udostępnił w sieci 700 filmów i albumów. Ściągało od niego 400 000 ludzi. Zgodnie z Waszą logiką, takiego kolesia nie należy karać, bo na pewno by tych filmów i albumów nie kupił, tym bardziej, że bezrobotny.
  19. A się nie zgodzę. Bo można zrobić tego typu szacunki, porównując na przestrzeni lat jak wyglądał rozwój internetu, poziom piractwa, oraz obroty i zatrudnienei w przemyśle. Na tej podstawie można stwierdzić, jak piractwo ma się do obrotów. I jak obroty do zatrudnienia. Oczywiście, że nie jest tak, że strata jest 1:1. Ale na pewno część z nielegalnie skopiowanych utworów zostałaby kupiona, gdyby kopiowanie było niemożliwe. A zatem do firm napłynęłyby większe pieniądze i więcej ludzi miałoby pracę. Przypuszczam, że analitycy przeprowadzili swoje szacunki dla różnych zmiennych, uzyskali jakieś tam widełki ze stratami i albo je uśrednili, albo podali najwyższe wartości. Przyjmijmy, że podali najwyższe wartości. Przyjmijmy, że są one 10-krotnie wyższe, niż straty rzeczywiste. Oznacza to, że 100 000 ludzi pójdzie na bruk. Oczywiście olbrzymia część piratów będzie oburzona, jak tak można ludzi zwalniać. Podobnie, jak byliby oburzeni, gdyby im pracodawca nie zapłacił za pracę, z której korzystał.
  20. Oki, nieprecyzyjnie się wyraziłem. Chodziło o deformację. Obrazki, jak to wyglądało, są tutaj: http://deser.org/show.php?id=84339_policyjni_specjalisci_usuneli_filtr_z_obrazka_-_interpol_prosi_o_pomoc
  21. Może tak, może nie. Tak naprawdę nie wiemy, jakimi możliwościami dysponują różne służby. Pamiętacie, jak chyba z 4 lata temu złapano pedofila na podstawie zdjęcia z zamazaną twarzą? Okazało się, że policja jest w stanie odwrócić filtr, którego użyto do mazania, po wzorze widocznych na zdjęciu tapet dotarto do konkretnego hotelu, w którym było ono robione, a później to już było z górki.
  22. Nie "pomimo", a "właśnie dlatego"
  23. @mikroos: no właśnie w tym sęk - on robił to, co głosił. Obiecał wyborcom, że będzie przeciwny przyznawaniu większych praw gejom i był. @vongrzanka: uważasz, że powinien mówić, że jest homo? A co to ma wspólnego z polityką? On ma przedstawić wyborcom program i nim go przekonać. Sądzisz, że Piesiewicz powinien w czasie kampanii wyborczej mówić, że lubi ubierać się w damskie ciuszki? A co komu do tego? Jeśli, jako senator, nie proponuje ustaw, które by innym tego zakazywały, to jego upodobania nie mają nic do rzeczy.
  24. Jakim hipokrytą? Od kilkunastu lat był wybierany, bo rozumiał, że jest przedstawicielem swoich wyborców, a jego wyborcy nie chcieli, by homoseksualistom przyznawano kolejne prawa. Innymi słowym - facet działał wbrew własnym interesom dlatego, że obiecał to wyborcom. I tak powinien działać polityk, a nie tak, że jedno gada gdy się stara o wybór, a co innego robi, gdy zostanie wybrany.
  25. Akurat tutaj przykład jest nieadekwatny. Przed Ashburnem należy zdjąć czapki z głów i wysłać do niego na nauki całą naszą tzw. "klasę polityczną".
×
×
  • Dodaj nową pozycję...