Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37677
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    250

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Mary Jo Foley z serwisu ZDNet informuje, że developerska wersja Internet Explorera 9 została pobrana około 700 000 razy w ciągu ostatnich 3 tygodni. Informacja taka trafiła do dziennikarki z anonimowego źródła. Dean Hachtamovich, menedżer odpowiedzialny za rozwój IE, nie chciał podać liczby pobrań, ale potwierdził, że IE9 spotkał się z dużycm zainteresowaniem. Poinformował, że najwięcej pobrań dokonano z terenu USA, a następnie z Brazylii, Indii, Wielkiej Brytanii i Niemiec. Hachtamovich podał, że 50% testerów skupiło się na badaniu prędkości i wydajności pracy, kolejne 27% testowało przetwarzanie grafiki, a 22% sprawdzało działanie elementów HTML 5. Najwięcej błędów zgłoszono w obsłudze grafiki, SVG, kompatybilności, silniku Trident oraz obsłudze stylów. Microsoft zapowiedział, że kolejne edycje przeglądarki będą ukazywały się co 2 miesiące, tak więc IE 9 Developer Preview 2 ukaże się w połowie maja. Hachtamovich nie chciał zdradzić, co się w nim znajdzie. Wiadomo, że do tej wersji nie zostanie jeszcze dołączony nowy interfejs użytkownika. Nie wiadomo, kiedy ukaże się gotowy Internet Explorer 9, a w rozmowie z Mary Jo Foley menedżer IE powiedział, że pogłoski, jakoby Microsoft szykował w międzyczasie "przejściową" wersję Internet Explorera 8 są nieprawdziwe.
  2. Prace nad udoskonalaniem robotów nie zawsze muszą oznaczać, że urządzenia te zostają wyposażone w zdolności trudno dostępne nawet ludziom. Udowodnili to naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley, który stworzyli robota... składającego ręczniki. Ta prosta dla człowieka czynność stanowiła dotychczas spore wyzwanie dla maszyn, które muszą rozpoznać niewidziany wcześniej obiekt i zdecydować, co należy z nim zrobić. Roboty od dziesięcioleci pracują np. w fabrykach samochodów, jednak mają tam do czynienia z dobrze sobie znanym, dokładnie kontrolowanym środowiskiem. Jednym z największych wyzwań dla urządzeń jest rozpoznawanie i manipulowanie obiektami, które łatwo podlegają deformacjom. Takim obiektem jest właśnie ręcznik - obiekt bardzo giętki o nieprzewidywalnym kształcie. Film, który można zobaczyć poniżej, prezentuje zdolności robota wykonanego przez firmę Willow Garage i wyposażonego w algorytmy, które powstały na UC Berkeley. To właśnie one są kluczem do sukcesu. Dzięki nim robot jest w stanie rozpoznać ręczniki - o różnym kolorze, z różnymi wzorami, wykonane z różnych materiałów i przybierające różne kształty - i odpowiednio nimi manipulować. To nie tylko olbrzymi krok w kierunku budowy robotów pomagających ludziom w domach. To niezwykle istotne osiągnięcie na polu robotyki w ogóle, gdyż umożliwi maszynom pracę z obiektami, z którymi wcześniej nie miały do czynienia. Profesor Pieter Abbeel i doktorant Jeremy Maitin-Shepard, którym pomagali studenci Marco Cusumano-Towner i Jinna Lei, stworzyli nowy algorytm dla systemu optycznego rozpoznawania kształtów, dzięki któremu robot, posługując się tylko danymi geometrycznymi, jest w stanie zidentyfikować ręcznik. System pozwolił urządzeniu na pomyślne przejście wszystkich 50 prób z uprzednio niewidzianymi ręcznikami. Szczegóły nowego algorytmu zostaną zaprezentowane w maju podczas International Conference on Robotics and Automation 2010.
  3. Czarne żółwiogłowce australijskie (Emydocephalus annulatus) są częściej obciążane przetrwalnikami glonów niż węże pokryte naprzemiennymi czarnymi i białymi pasami. W praktyce oznacza to, że te pierwsze są gorszymi pływakami, bo nie są w stanie osiągnąć tak dużych prędkości jak inaczej ubarwieni przedstawiciele gatunku. Dr Rick Shine i jego zespół z Uniwersytetu w Sydney podkreślają, że zmiana trybu życia z lądowego na wodny wiąże się z modyfikacją sił oddziałujących na umaszczenie zwierząt. W wodzie światło rozchodzi się przecież inaczej niż w powietrzu, pojawiają się też nowe drapieżniki, które dokonują wyboru ofiary m.in. na podstawie wskazówek kolorystycznych. Idąc tym tropem, Australijczycy zaczęli przypuszczać, że polimorfizm ubarwienia węży morskich z Nowej Kaledonii wpływa również na stopień zanieczyszczenia skóry glonami. Każdy właściciel łodzi wie, że algi przylegające do dna jednostki ją spowalniają. Podczas rejsu tworzy się tarcie o kolumnę wody [...]. Z tym samym problemem wydają się borykać gady. Shine przywołał teorię ewolucyjną, która zakłada, że określone środowisko faworyzuje określony kolor i gatunki tej właśnie barwy będą w nim dominować. Tutaj pojawia się jednak zagadka: jak różnie umaszczone osobniki tego samego gatunku są w stanie radzić sobie równie dobrze w tym samym otoczeniu? W przypadku węży lądowych w grę wchodzi rachunek zysków i strat. Czarny kolor pozwala się bowiem szybciej rozgrzać, ale i przyciąga uwagę drapieżników. Coś za coś. W morzu czy oceanie czerń skóry już, niestety, nie pomaga w ogrzewaniu zmiennocieplnego organizmu. Poza tym kiedy Australijczycy przeprowadzili eksperymenty z modelami odmiennie ubarwionych węży – plastikowymi tubami – na czarnych gromadziło się więcej glonów niż na pasiastych. Gdy później zespół Shine'a urządził zawody żółwiogłowców, okazało się, że czarne poruszały się ze zredukowaną o ok. 20% szybkością. Jakie więc korzyści wynikają z bycia czarnym? I czemu E. annulatus nadal występują w dwóch "wersjach'? Wszystko wskazuje na to, że czarne gady wchłaniają przez skórę tlen wytwarzany przez glony. Węże morskie zdobywają ok. 30% tlenu, absorbując go przez skórę z wody. Niewykluczone więc, że jeśli skorzystają z pomocy nowych przyjaciół, mogą dłużej wytrzymać w zanurzeniu. Trzeba to jednak jeszcze potwierdzić.
  4. Fizycy z Universytetu Harvarda odkryli, że nanorurki poddane działaniu prądu elektrycznego o wysokim napięciu powodują, że schłodzone atomy znaczynają poruszać się po spirali, bardzo gwałtownie przyspieszają, a w końcu dochodzi do ich dezintegracji. To pierwszy tego typu eksperyment, który pokazał zjawisko podobne do czarnych dziur w skali atomowej. W skali liczonej w nanometrach jesteśmy w stanie wytworzyć olbrzymie, niszczące przyciąganie, podobne do działania czarnej dziury. Bardzo ważny dla naukowców jest też fakt, iż było to pierwsze połączenie zimnych atomów i urządzeń w nanoskali, co otwiera drogę do nowego rodzaju eksperymentów - mówi profesor Lene Vestergaard Hau z Harvardu. Profesor Hau oraz jej współpracownicy, Anne Goodsell, Trygve Ristroph i Jene A. Golovchenko, schłodzili za pomocą lasera milion atomów rubidu do temperatury niewiele wyższej od zera absolutnego. Następnie chmura atomów została wysłana w kierunku znajdującej się 2 centymetry dalej nanorurki, która została potraktowana prądem o napięciu setek woltów. Zdecydowana większość atomów przeszła przez uzwojenie nanorurki, ale 10 z nich, które w nie nie trafiły, zostały przyciągnięte przez samą nanorurkę i, osiągając dużą prędkość, spadły na nią po spirali. Z prędkości około 5 metrów na sekundę, zimne atomy przyspieszyły do 1200 m/s. W związku z tak olbrzymim zwiększeniem się prędkości, temperatura, związana z energią kinetyczną atomów, wzrosła z 0,1 kelwina do tysięcy kelwinów w czasie krótszym niż mikrosekunda - mówi Goodsell. Wówczas atomy rozpadły się na elektrony i jony wirujące wokół uzwojenia. Elektrony zostały wessane przez nanorurkę za pomocą zjawiska tunelowania kwantowego, a towarzyszące im jony zostały z olbrzymią siłą odepchnięte przez naładowaną nanorurkę, osiągając prędkość 26 kilometrów na sekundę.
  5. Dotąd nauce znane były tylko jednokomórkowce - bakterie, wirusy i archeany - żyjące w środowisku beztlenowym. Duńsko-włoski zespół natrafił jednak ostatnio na trzy wielokomórkowe organizmy morskie, które nigdy nie żyły w środowisku tlenowym i nigdy nie metabolizowały tlenu. Nowe gatunki kryją się w osadach pod dnem Morza Śródziemnego. Cały ich cykl życiowy przebiega bez jakiegokolwiek dostępu do O2. Wcześniej biolodzy słyszeli o zaledwie kilku tkankowcach (Metazoa), będących w stanie tylko przez jakiś czas tolerować warunki beztlenowe. Zespół Roberta Danovara stwierdził, że nowo odkryte zwierzęta należą do typu kolczugowców (Loricifera), które ze względu na swoje mikroskopijne rozmiary – rekordziści mają zaledwie 500 µm długości – plasują się wśród najmniejszych wielokomórkowców. Gatunki z Morza Śródziemnego należą do 3 różnych rodzajów: Spinoloricus, Rugiloricus i Pliciloricus. Na razie nie nadano im jeszcze nazw. Choć reprezentują znane od dawna taksony, mają parę cech odróżniających je od innych tkankowców. Po pierwsze i najważniejsze, nie dysponują mitochondriami, w których zachodzi utlenianie cukru – glukozy (w wyniku tego procesu powstaje energia magazynowana w postaci ATP). Zamiast tego mają organelle przypominające hydrogenosomy, występujące u niektórych jednokomórkowców: wiciowców, orzęsków i grzybów. Pełnią one funkcje energetyczne w środowisku beztlenowym. Pewne wcześniejsze studia sugerowały, że wyewoluowały z mitochondriów, inne wskazywały, że mitochondria i hydrogenosomy rozwinęły się niezależnie. By ostatecznie odkryć 3 gatunki, Duńczycy i Włosi zorganizowali w latach 1998-2008 trzy wyprawy oceanograficzne. Poszukiwali życia na głębokości 3 tys. metrów pod Morzem Śródziemnym. Skupili się na rejonie tzw. Basenu Atalanty u południowych wybrzeży Grecji. Znajduje się tam głęboki hipersłony basen beztlenowy. Powstał on 5,5 mln lat temu wskutek napływu osadów mineralnych. Przez ostatnie 50 tys. lat utworzyła się tam gęsta warstwa solanki o grubości do 60 metrów. Solanka działa jak bariera, uniemożliwiająca wymianę tlenową między wodą a osadami. Przez to basen jest kompletnie pozbawiony tlenu, w dodatku obfituje w metan i siarkowodór. Jako że wcześniejsze badania wspominały o martwych tkankowcach, które już po śmierci zatonęły w osadach Morza Czarnego, nasz międzynarodowy zespół posłużył się różem bengalskim – barwnikiem wiążącym się z białkami i "farbującym" żywe organizmy na intensywniejszy kolor niż truchło. W ten sposób Włosi i Duńczycy wykazali, że schwytane przez nich śródziemnomorskie kolczugowce nadal żyły. Poza tym naukowcom udało się zaobserwować okazy z rodzajów Spinoloricus i Rugiloricus, w których jajnikach znajdowały się duże oocyty.
  6. Vladimir Leonov z belgijskiego centrum badawczego Imec opracował elektrokardiograf i elektroencefalograf, które działają wyłącznie dzięki bateriom słonecznym i ciepłu ludzkiego ciała. Tym samym stworzył urządzenia idealne do stosowania w warunkach polowych: w regionach pozbawionych dostępu do prądu czy spustoszonych przez wojnę lub katastrofy naturalne. Belg wykorzystał energooszczędne części oraz wiele form energii odnawialnej. Urządzenia dostępne we współczesnych klinikach mogą być zminiaturyzowane i mieścić się w walizce. Co więcej, aparaty te są w stanie zasilać się same, lekarz nie potrzebuje więc baterii ani podłączania do czegokolwiek – wyjaśnia wynalazca. By Leonov mógł opracować swoje urządzenia, należało ulepszyć ogniwa termoelektryczne, które pozwalają wygenerować prąd dzięki różnicy temperatur, oraz miniaturowe panele słoneczne. Wg naukowca, ogniwo termoelektryczne może zapewnić napięcie rzędu 400 mikrowoltów na każdą zmianę temperatury o ok 19°C (34 stopnie Fahrenheita). TEG jest w stanie, w pomieszczeniu, wytworzyć 25-30 mikrowatów z 1 cm2. Z pomiarów Leonova wynika, że w temperaturze od -4 do 0 stopni Celsjusza możliwe jest pozyskanie do 1 miliwata z centrymetra kwadratowego skóry. Całe ciało generuje 100-120 watów mocy, a pod uwagę należy wziąć jeszcze efektywność konwersji termoelektrycznej.. Dzięki wiatrowi czy cieniowi ogniwa nadal generują prąd, choć temperatura otoczenia i ciała się zrównują. Zastosowanie ogniw termoelektrycznych pozwoliło Belgowi rozwiązać problemy, jakie napotykał wcześniej. Same panele się nie sprawdzały, gdyż stan pacjentów podpiętych do EEG czy EKG wymaga przebywania w pomieszczeniach lub przynajmniej unikania słońca. Podobnie miały się sprawy z generatorami piezoelektrycznymi, pozwalającymi na przekształcenie energii mechanicznej w elektryczną. Niestety, chorzy nie ruszają się zbyt intensywnie, bo leżą najczęściej w łóżku. Nie da się jednak ukryć, że nawet osoba w śpiączce wytwarza ciepło, a jeśli w dodatku do miejsca, gdzie przebywa, dociera choć trochę światła dziennego, wspólnymi siłami da się już coś uzyskać. Na początku zarówno elektrokardiograf, jak i elektroencefalograf przypominały niewygodne słuchawki. Nie trzeba było jednak długo czekać na kolejne posunięcie Leonova, który zaproponował koncepcyjny T-shirt z wbudowanym EKG. Zanim urządzenia jego pomysłu trafią do szpitali, technologia musi się upowszechnić i potanieć. W artykule opublikowanym w piśmie Journal of Renewable and Sustainable Energy autorzy omawiają m.in. aparaturę zasilaną dzięki ludzkiemu ciału oraz metody jej hybrydyzacji z fotoogniwami. Przewidują, że dzięki termoregulacji naszych organizmów oraz ogólnym prawom termodynamiki uda się połączyć rzeczywistość z wizjami rodem z science fiction. Oprócz EEG i EKG, w pracowni Leonova i Ruuda Vullersa powstał też noszony jak zegarek na przegubie ręki oksymetr - urządzenie do automatycznego określania procentowej zawartości tlenu we krwi.
  7. Co wspólnego może mieć Whoopi Goldberg z neurobiologią? Ależ bardzo wiele, tak twierdzą Jeff Brown i Mark Fenske, autorzy pracy „The Winner's Brain" („Mózg zwycięzcy"). Znana aktorka, wraz z innymi wybranymi osobami: aktorką Laurą Linney, sportowcem Kerri Strugiem, i artystą Andrew Wyethem, była obiektem badań, jak funkcjonuje mózg osoby sukcesu. Dlaczego właśnie Whoopi? Doceniana, oskarowa aktorka, obecnie zaś błyskotliwa prowadząca popularny program „The View", jest wg pomysłodawców badań nie tylko kobietą sukcesu, ale wzorem życiowej elastyczności i odporności. Przetrwała wszelkie życiowe nieszczęścia, które wielu przyprawiłyby o zgorzknienie, jak trzy rozwody, ciążę nastoletniej córki, ale zawsze odbijała się od dna i stanowi przykład humoru i serdeczności. Projekt „Mózg zwycięzcy" łączy neurobiologię poznawczą, fMRI - funkcjonalny rezonans magnetyczny i poznawczą psychologię behawioralną. Rezonans magnetyczny daje nam najlepszy, jaki dotychczas mamy, wgląd w pracę mózgu na żywo - mówi Brown. - Psychologia poznawcza zaś dostarcza uznanych narzędzi, które dają mierzalne rezultaty w kształtowaniu trwałych zmian behawioralnych i emocjonalnych. Z takim wyposażeniem naukowym autorzy pracy identyfikują i opisują funkcje zdrowego, zwycięskiego mózgu: pamięć, zdolność przystosowania się, emocje, świadomość własnej wartości, motywację i inne. Jeśli chodzi o mózg, „wygrywający" oznacza „odnoszący sukcesy". A sukces można osiągnąć w różnych aspektach życia, począwszy od docenienia tego, co ważne, przez rozpoznawanie wartościowych okazji, aż po odnajdywanie w sobie motywacji do osiągania wyznaczonych celów - tak Brown opisuje projekt badawczy. - Każdy z nas jest wyposażony w inne skłonności, marzenia, pragnienia i mechanizmy. A kiedy przychodzi decydować jak chcemy wygrać - jak osiągnąć sukces - to my kierujemy tym mechanizmem. Ale nie tylko znane osoby sukcesu brały udział w badaniach. Kierowca taksówek, osoba myjąca okna - również tacy zwykli ludzie byli obiektami badania, bo sukces ma przecież wiele postaci. Oni wszyscy dostarczali cennych informacji, jak działa „mózg zwycięzcy", jak wytrenować swój umysł, jak stworzyć solidne podstawy do zmian. Dla osób nie czujących się osobami sukcesu książka dostarcza sugestii, pomysłów, ćwiczeń rozwijających pożądane cechy osobowości. Ale najważniejszym czynnikiem determinującym sukces ma być świadomość własnej wartości. To wg autorów kluczowa cecha, bez odpowiedniego wyczucia tej wartości bardzo prawdopodobne staje się, że nie będziemy kompetentni w wykonywanych zadaniach. Jeff Brown nazywa to „podwójną klątwą niekompetencji". Pierwsza klątwa ma miejsce wtedy, kiedy jesteśmy nieszczególnie kompetentni w jakiejś sprawie. Druga - kiedy z tej niekompetencji nie zdajemy sobie sprawy. Znać swoje mocne i słabe strony - to zachwalany przez autorów klucz do właściwego wykorzystania już posiadanych umiejętności, ale i do rozwijania tych, które chcielibyśmy mieć.
  8. O życiu w dawnych erach wiemy wciąż niewiele. Mimo rozwoju nauki wiele pozostaje niewiadomych, wiele w naszej wiedzy domysłów i niepewności. Przyczyna jest jedna: jak poznać życie sprzed milionów lat, kiedy niewiele po nim pozostało? Po dinozaurach pozostały tylko szkielety, po roślinach - odciski. O owadach i podobnych drobnych żyjątkach wiemy jeszcze mniej - były zbyt małe, by ich pozostałości przetrwały do dziś. Ale jest jedno źródło, które może dostarczyć nam bezcennej wiedzy na ich temat. Pamiętacie film Park Jurajski? Komara zatopionego w bursztynie? Tak, w tym miejscu film nie kłamał, takie znaleziska, choć wydobycie z nich krwi dinozaura nie jest realne, istnieją i dokumentują nam drobne życie sprzed 80 milionów lat. Problem jest jeden: jest ich niewiele i niełatwo je znaleźć. Ale oto właśnie pojawiła się wyjątkowa szansa na wzbogacenie naszej wiedzy. Olbrzymie pokłady bursztynu z okresu kredy odkryto na terenie dzisiejszej Etiopii. Co ważne, odkryte złoża są bardzo bogate w bursztyn z inkluzjami, czyli zatopionymi w nim owadami, żyjątkami, czy fragmentami roślin. Ale nie tylko samo bogactwo materiałów jest tu sensacją. Co ważne, dotychczas bardzo niewiele znajdowano bursztynu z okresu kredy, a zwłaszcza pochodzącego z mieszczącego się na południowej półkuli superkontynentu Gondwany, który później rozpadł się na Amerykę Południową, Afrykę, Indie i Australię. W odkrytych złożach już pracuje grupa około trzydziestu naukowców. To w kredzie pojawiły się pierwsze rośliny okrytonasienne, to wtedy wymarły paprocie drzewiaste i nasienne. W tym okresie rozwinęła się współczesna grupa ryb doskonałokostnych. Z jego końcem wymarły nie tylko dinozaury, ale wiele drobniejszych stworzeń, jak amonity i belemnity. Bez wątpienia wiele z tych przykładów flory i fauny będzie można odnaleźć w bryłach bursztynu, co pozwoli nam na wzbogacenie naszej wiedzy o ewolucji życia. Niewykluczone są też ciekawsze niespodzianki - już odnaleziono ponad trzydzieści egzemplarzy stawonogów z różnych rodzin, wiele pająków i owadów: osy, mrówki, ćmy, chrząszcze, czy rzadki okaz owada zwany zorapteranem. Badanie pyłków i fragmentów roślin da nam wgląd np. w ewolucję roślin okrytozalążkowych. Niewykluczone są też odkrycia w dziedzinie bakteriologii. Ale nie tylko inkluzje dostarczają nam nowych informacji. Gdy jedni badają zatopione w skamieniałej żywicy okazy, inni zajmują się analizą samego bursztynu. I tu są niespodzianki. Analiza chemiczna pokazała, że etiopski jantar jest bardzo podobny w składzie do bardziej współczesnego bursztynu mioceńskiego, znajdowanego w Meksyku i Dominikanie. Dotychczas znajdowane złoża z okresu kredy były żywicą roślin nagozalążkowych i różnią się bardzo od tych odkrytych w Etiopii. Nie wiadomo, jakie drzewa były źródłem odkrytego bursztynu, ale wg zajmujących się nim naukowców, były one bliższe bardziej nam współczesnym okrytonasiennym, mogły to być ich wczesne formy, lub być może nieznane dotąd drzewa iglaste, różniące się od dotychczas poznanych drzew z tego okresu. Badania trwają i pozostaje życzyć naukowcom, by takich zagadek znaleźli jak najwięcej. I by, oczywiście, udało się choć część z nich rozwikłać.
  9. John McAllister pobił jeden z najstarszych rekordów w grach komputerowych. Po 58 godzinach gry 41-latek uzyskał 41 338 740 punktów w grze Asteroids. Bicie rekordu było transmitowane na żywo przez Justin.tv. Mężczyzna co kilka godzin, gdy uzbierał wystarczającą liczbę dodatkowych statków, wstawał od gry, mógł coś zjeść czy pójść do łazienki. Poprzedni rekord został ustanowiony 13 listopada 1982 roku przez 15-letniego wówczas Scotta Safrana. Zdobył on wówczas 41 336 440 punktów. Rekord McAllistera nie został jeszcze oficjalnie potwierdzony przez sędziów z firmy Twin Galaxies. Niestety, Safran nie będzie miał okazji odzyskać rekordu. W 1989 roku zginął spadając z balkonu swojego mieszkania na szóstym piętrze, na który wspiął się, by ratować swojego kota, Samsona.
  10. Ptak kopalny arecheopteryks prowadził najprawdopodobniej nocny tryb życia. Lars Schmitz z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Davis doszedł do tego, analizując rozmiary oczodołów. Amerykanin badał 77 gatunków ptaków, a także inne owodniowce i zauważył, że jest w stanie przewidzieć, kiedy udają się na żer – nocą, w dzień czy w półmroku – wyłącznie na podstawie pomiarów oczodołu i makroskopowej morfologii gałki ocznej. Od strony oczodołu oko otacza twardówka (łac. sclera). U ssaków tworzy ją wyłącznie tkanka włóknista, lecz u innych kręgowców zawiera ona dodatkowo wzmacniające elementy chrzęstno-kostne. U ptaków źrenica jest otoczona pierścieniem segmentów kostnych (pierścieniem twardówki). Jak zauważył Schmitz, na tryb życia danego gatunku wskazują zewnętrzna i wewnętrzna średnica pierścienia, rozpatrywane łącznie z głębokością oczodołu. Głęboki oczodół i duży pierścień twardówki są typowe dla ptaków nocnych. Jako że takie właśnie cechy wykryto u archeopteryksa, wszystko wskazuje na to, iż żerował pod osłoną nocy.
  11. Sąd Apelacyjny dla Dystryktu Columbia orzekł, że Federalna Komisja Komunikacji (FCC) nie ma prawa nakładać na firmę Comcast sankcji. Decyzja taka może stanowić poważny zwrot w dyskusji o neutralności sieci, o czym informowaliśmy przed kilkoma miesiącami. Sąd rozstrzygał, czy FCC ma prawo do regulowania praktyk zarządzania siecią, stosowanych przez dostawców internetu. FCC starała się ukarać Comcast za naruszenie przepisów "Internet Policy Statement" z 2005 roku. Określono w nich "cztery wolności" użytkowników internetu, a jedną z nich ma być wolność od dyskryminacji ruchu w sieci, z wyjątkiem przypadków rozsądnego zarządzania infrastrukturą. W roku 2007 Comcast ograniczał wielu użytkownikom korzystanie z P2P, tłumacząc to koniecznością zarządzania ruchem. FCC stwierdziła, że działania firmy nie były rozsądnym zarządzaniem infrastrukturą i próbowała ją ukarać. W odpowiedzi Comcast zwrócił się do sądu o rozstrzygnięcie sporu. Problem w tym, że "Internet Policy Statment" nie jest obowiązującym prawem, a tylko spisem zaleceń. Sąd musiał rozstrzygnąć, czy wprowadzenie tego typu przepisów przez FCC i karanie za ich nieprzestrzeganie jest zgodne z władzą, jaką Kongres USA dał Komisji. Sąd uznał, że Federalna Komisja Komunikacji nigdy nie otrzymała od Kongresu uprawnień do takich działań, a więc nie mają one macy prawnej.
  12. Badacze z Mount Sinai School of Medicine odkryli, że wystawienie dziewcząt na działanie fenoli, ftalanów i fitoestrogenów może opóźnić lub przyspieszyć dojrzewanie i naraża je na ryzyko wystąpienia komplikacji zdrowotnych w późniejszym życiu. To pierwsze badania dotyczące wpływu wymienionych chemikaliów na rozwój płciowy. Ich wyniki zostały opublikowane w piśmie Environmental Health Perspectives. Wcześniejsze studia wykazały, że wczesne fazy dojrzewania płciowego dziewcząt mają wpływ na zdrowie, w tym na nowotwory i cukrzycę w późniejszym życiu. Nasze badania dowodzą, że istnieje związek pomiędzy związkami chemicznymi na których codzienne oddziaływanie są wystawione dziewczęta, a terminem rozpoczęcia dojrzewania płciowego. Może zostać ono przyspieszone lub opóźnione. Potrzebne są dalsze badania, by stwierdzić, w jaki sposób wspomniane czynniki środowiskowe mogą zagrażać dziewczętom - mówi doktor Mary Wolff z wydziału Medycyny Prewencyjnej i Nauk Onkologicznych Mount Sinai School of Medicine. Nie od dzisiaj wiadomo, że fenole, ftalany i fitoestrogeny, które występują w wielu produktach konsumenckich - jak np. w kosmetykach, tworzywach sztucznych czy lekarstwach - mają negatywny wpływ na układ hormonalny. Doktor Wolff i jej zespół badali dziewczęta ze wschodniego Harlemu, uważanego za obszar o podwyższonym ryzyku i porównywali uzyskane wyniki z badaniami 1151 dziewczyn z Nowego Jorku, Cincinnati i północnej Kalifornii. Pobierano próbki moczu od dziewczynek w wieku 6-8 lat i ponownie, gdy osiągnęły one wiek 7-9 lat. Materiał analizowano za pomocą 19 biomarkerów na obecność fenoli, ftalanów i fitoestrogenów. Badania pokazały, że wystawienie na bardziej intensywne działanie tych związków chemicznych wiązało się z wcześniejszym rozwojem piersi. Najsilniejsza zależność istniała pomiędzy rozwojem piersi a działaniem ftalanów i fitoestrogenów. Jeden z fenoli, dwa fitoestrogeny i cały zestaw ftalanów (używanych w materiałach budowlanych) powiązano z opóźnionym dojrzewaniem. Z drugiej jednak strony ftalany wykorzystywane w produktach kosmetycznych prowadziły do wcześniejszego rozwoju piersi i owłosienia łonowego. Doktor Wolff uważa, że podczas rozwoju gruczołów mlekowych istnieją pewne okresy, w których są one szczególnie podatne na negatywny wpływ czynników środowiskowych, co może skutkować rozwojem raka piersi w późniejszym życiu. Uczona nie wyklucza tez wpływu diety. Potrzebne są dalsze badania, by stwierdzić, na ile silny jest to związek - mówi. Potwierdzono jednocześnie spostrzeżenia z wcześniejszych badań, które wskazywały na związek BMI z rozpoczęciem dojrzewania. Około 30% badanych dziewczynek miało nadwagę, co jest wiązane z wcześniejszym rozwojem piersi. W związku z tym wpływ związków chemicznych może być różny u dziewczynek o różnej masie ciała. Naukowcy chcą kontynuować swoje badania. Wszyscy jesteśmy wystawieni na działanie tych związków chemicznych. Mimo iż związek pomiędzy nimi a dojrzewaniem wydaje się niewielki, w skali całej populacji jest znaczący - mówi Wolff.
  13. Badacze z Karolinska Institutet odkryli, że nieświadome uczenie zachodzi dzięki starym strukturom mózgowym, występującym również w mózgach prymitywniejszych kręgowców, m.in. ryb, gadów czy płazów (PNAS). Studium dotyczyło prążkowia (striatum), które wchodzi w skład układu limbicznego, i świadomej oraz nieświadomej nauki ruchów poprzez powtarzanie. Nasze wyniki silnie wspierają teorie, które mówią, że utajone, co ja rozumiem jako nieświadome, systemy uczenia są prostsze i starsze ewolucyjnie- wyjaśnia dr Fredrik Ullén z Karolinska Institutet i Sztokholmskiego Instytutu Mózgu. Wiele codziennych czynności, np. zapinanie koszuli czy gra na instrumencie, to sekwencja odrębnych ruchów, które należy wykonywać w określonej kolejności. Naukowcy od dawna wiedzą, że opanowujemy je za pomocą jednego z dwóch mechanizmów: 1) dzięki systemowi utajonemu uczymy się bez świadomości tego faktu i bez świadomego treningu, np. powtarzania; 2) systemu jawnego używamy, gdy świadomie ćwiczymy i wiemy, że to robimy. W uczenie i kontrolę ruchową zaangażowane są ukryte głęboko w półkulach jądra podstawne (łac. nuclei basales). U naczelnych jest ich 5: ciało prążkowane, części zewnętrzna i wewnętrzna gałki bladej, jądro niskowzgórzowe oraz istota czarna. Za plastyczność i uczenie odpowiadają pobudzające połączenia dopaminergiczne w obrębie jąder. W ramach najnowszego studium Szwedzi badali jawne i utajone uczenie sekwencji ruchów w stosunku do liczby receptorów dopaminowych D2 w jądrach podstawnych. Zaobserwowali zależność między zagęszczeniem D2 a obiema formami uczenia. Poza tym okazało się, że w uczeniu utajonym brała udział wyłącznie ewolucyjnie najstarsza część nuclei basales – prążkowie. Oznacza to, że podstawowe systemy uczenia dzielimy nie tylko z myszami czy szczurami (ssakami), ale również z prymitywniejszymi kręgowcami. Wystarczy, by miały striatum. W przyszłości dokładniejsze zrozumienie działania systemów uczenia pozwoli opracować nowe metody terapii choroby Parkinsona czy pląsawicy Huntingtona, w których dochodzi do zaburzenia funkcji jąder podstawnych i upośledzenia zdolności ruchowych.
  14. Hitachi opracowało technologię, która dwukrotnie wydłuża żywotność firmowych akumulatorów litowo-jonowych. Dzięki niej urządzenia będą mogły pracować ponad 10 lat. Okres pracy akumulatorów wydłużono dzięki zastąpieniu części manganu w elektrodzie dodatniej innym - nieujawnionym jeszcze - elementem stabilizującym strukturę krystaliczną elektrody. Ponadto wzbogacono ją też o odporny na działanie kwasu tlenek, który zapobiega przenikaniu manganu do elektrolitu. Japończycy zastrzegają, że na razie nowe akumulatory nie trafią do naszych telefonów komórkowych czy laptopów. Znajdą one zastosowanie przede wszystkim w przemyśle, np. w turbinach wiatrowych czy pojazdach hybrydowych. Hitachi nie kończy na tym pracy nad ulepszaniem akumulatorów. Firma chce ulepszyć ich wydajność poprzez dalsze udoskonalanie konstrukcji elektrody dodatniej oraz zmianę składu elektrolitu.
  15. Na północy filipińskiej wyspy Luzon odkryto olbrzymią jaszczurkę, która osiąga rozmiary dorosłego mężczyzny. Varanus bitatawa, bo o nim mowa, żywi się wyłącznie owocami i jest blisko spokrewniony z waranem z Komodo. Ma dość jaskrawe ubarwienie, więc trudno go nie dostrzec, ale po raz pierwszy zrobiono mu zdjęcie dopiero w 2009 r. Być może dlatego, że biolodzy spotkali gada w trudno dostępnej dolinie rzecznej. W artykule opublikowanym na łamach pisma Biology Letters naukowcy podają, że V. bitatawa mierzy nawet dwa metry. Jaszczurka nie ma łatwego życia, musi sobie bowiem radzić z utratą habitatu i ludzkim apetytem na jej mięso. Nie wiadomo, ilu dokładnie zostało przedstawicieli tego gatunku, ale wg specjalistów, niemal na pewno jest on krytycznie zagrożony wyginięciem. Mało brakowało, a jaszczurki te zniknęłyby bezpowrotnie, zanim ktokolwiek zdążyłby je skatalogować. Na szczęście w czerwcu zeszłego roku udało się odebrać żywego samca myśliwemu. Biolodzy byli zaskoczeni odkryciem, zważywszy na gęstość zaludnienia i deforestację na tym obszarze. W ostatnim dwudziestoleciu podobną wagę miały tylko spotkania z małpą kipunji (Rungwecebus kipunji) w Tanzanii oraz saola/wołem Vu Quang (Pseudoryx nghetinhensis), który zamieszkuje Wietnam i część Laosu. V. bitatawa jest ciekawie ubarwiony. Niebieskoczarne łuski kończyn, tułowia oraz głowy pokrywają blade żółte i zielone cętki, podczas gdy na ogonie znajdują się ułożone naprzemiennie czarne i zielone pasy. U samców występuje hemipenes, inaczej półprącie, czyli parzysty narząd kopulacyjny. Oba penisy są używane na zmianę. Gad zamieszkuje góry Sierra Madre i nie wkracza na otwarte przestrzenie. Na południu Luzon i na okolicznych wyspach występuje krewny jaszczurki V. olivaceus. Ponieważ gatunki oddzielają 3 doliny rzeczne i pas o szerokości przynajmniej 150 km, niewykluczone, że nigdy się nie spotkały. Badania przeprowadzone na University of Kansas - analizowano morfologię, a także jądrowe i mitochondrialne DNA - ostatecznie potwierdziły, że różnice genetyczne między nimi są również spore.
  16. Żyjemy w świecie pełnym osób odchudzających się. Odchudzają się już dzieci, młodzież, dorośli, starsi i... no właśnie, czy osoby w wieku starszym i podeszłym powinny się odchudzać? Do tej pory powszechnie uważano, że jest to mocno niewskazane. Uważali tak również lekarze, bowiem wyniki badań statystycznych dowodziły, że utrata wagi w podeszłym wieku znacząco zwiększa ryzyko śmierci. Tematem na nowo zajęła się dr M. Kyla Shea, specjalista geriatra i gerontolog z Baptystycznego Centrum Medycznego Uniwersytetu Wake Forest. Uznała ona, że dotychczasowe badania nie uwzględniały dostatecznie różnych możliwych przyczyn spadku wagi i jego powiązań ze śmiertelnością. Podjęła więc nowe badania z wykorzystaniem bardziej rygorystycznych założeń na losowej próbie, z zamiarem potwierdzenia lub obalenia obowiązujących dotychczas dowodów. W tym celu ponownie przeanalizowano dane 318 osób w wieku powyżej 60 lat, które traciły wagę z przyczyn zewnętrznych, lub poprzez celowe odchudzanie: dietę i ćwiczenia fizyczne. Okres badań wynosił osiem lat. Wyniki okazały się zdumiewające dla doświadczonych gerontologów. Przez lata społeczność medyczna wierzyła, opierając się o wyniki studiów, że utrata wagi jest złym prognostykiem - komentuje badanie dr Stephen B. Kritchevsky. - Istniejące dane nie pozwalały oddzielić przyczyny utraty wagi od jej skutku, a tymczasem nasze badania sugerują, że przypadki utraty wagi, jakie brano pod uwagę, były skutkiem problemów zdrowotnych, a nie celowego odchudzania. W rzeczywistości zaś nowe wyniki badań wskazują, że wśród seniorów, którzy celowo zmieniali swoją dietę i uprawiali ćwiczenia fizyczne, umieralność w badanym okresie ośmiu lat spadała o połowę w porównaniu z grupą kontrolną! Efekt ten występował nie tylko wśród badanej grupy 60+, ale również u osób w wieku 75 lat i więcej. Od dawna wiadomo, że zmniejszenie wagi ciała zmniejsza wiele problemów zdrowotnych typowych dla podeszłego wieku: kłopotów ze stawami, nadciśnienia, wysokiego poziomu cholesterolu, czy cukrzycy. Do tej pory jednak bano się zalecać redukcję wagi, bazując na dotychczasowych przekonaniach o zwiększonym ryzyku śmiertelności. Nowe wyniki odsyłają te wahania i obawy do lamusa. Dr Kritchevsky hamuje jednak entuzjazm i zaleca ostrożność: ponieważ jest to dopiero pierwsze takie badanie, na stosunkowo niewielkiej grupie osób, konieczne jest jego potwierdzenie w dalszych badaniach, obejmujących większą populację i możliwie dłuższy okres czasu. Tym niemniej można już uznać, że twierdzenia o zwiększonej umieralności osób starszych w wyniku kontrolowanej, zamierzonej utraty wagi można uznać za obalone. Badanie było finansowane przez Narodowy Instytut Starzenia (National Institute on Aging) i ukaże się niedługo w fachowym czasopiśmie Journal of Gerontology: Medical Sciences.
  17. Ma Xiuxian z Jinan w prowincji Szantung to najstarsza uczennica pierwszej klasy szkoły podstawowej na świecie. Ma 102 lata i po dziesięcioleciach postanowiła zrealizować swoje marzenie o zdobyciu wykształcenia. Jak poinformował Qilu Evening Post, w wieku 13 lat kobieta rozpoczęła pracę w przędzalni. Plany edukacyjne musiała więc odłożyć na później, jeśli nie na zawsze. Gdy ostatnio wkroczyła do swojej klasy w szkole Weishan Road, wspierała się na ramieniu najmłodszego syna – 58-letniego Yi Fengxina. Po pierwszej lekcji starszą panią poproszono o krótki komentarz. Ma Xiuxian podziękowała nauczycielowi i kolegom oraz koleżankom z klasy. Powiedziała też, że postara się pilnie uczyć i służyć krajowi. Z racji zaawansowanego wieku musi korzystać z aparatu słuchowego i okularów. Szkoła dała nobliwej uczennicy szansę, po tym jak dyrekcja przeczytała w lokalnej gazecie artykuł o marzeniach Chinki, która urodziła się w zupełnie innym świecie przed ponad wiekiem. Zgodnie z tradycją Ma wcześnie, bo w wieku 18 lat wyszła za mąż. Urodziła 9 dzieci, z których siedmioro ukończyło studia. Nic więc dziwnego, że postanowiła pójść w ich ślady...
  18. Szwajcarscy naukowcy odkryli, że komórki alfa wysp trzustkowych, które wytwarzają glukagon, mogą się przekształcić w produkujące insulinę komórki beta. Oznacza to nową szansę dla chorych z cukrzycą typu 1. Dr Pedro L. Herrera i jego zespół z Uniwersytetu w Genewie zademonstrowali, że u myszy komórki beta regenerują się spontanicznie po niemal całkowitym wcześniejszym ich zniszczeniu. Większość zregenerowanych komórek β pozyskano z przeprogramowanych komórek α. Za pomocą mysiego modelu cukrzycy, w którym nagle unicestwiono prawie wszystkie komórki beta, naukowcy odkryli, że jeśli gryzonie cały czas pozostawały na insulinowej terapii zastępczej, komórki beta ulegały powolnej regeneracji. Z czasem można było nawet zrezygnować z podawania hormonu. W zwykłych okolicznościach komórki α wytwarzają glukagon, hormon o działaniu antagonistycznym wobec insuliny (zwiększający stężenie glukozy we krwi). Nie zostają one zniszczone przez układ odpornościowy w przebiegu cukrzycy typu 1. Doktor Herrera jako pierwszy zademonstrował, że przeprogramowanie innych komórek w komórki beta może zachodzić spontanicznie, bez zmian genetycznych. Jeśli zrozumiemy sygnały wyzwalające konwersję komórek alfa do beta, zyskamy całkiem nową metodę regenerowania komórek beta u pacjentów z cukrzycą typu 1. Wygląda na to, że organizm może na dwa sposoby odzyskać funkcjonujące komórki β: przeprogramowując komórki α albo zwiększając rozmiary ocalałych komórek β. Ta pierwsza ścieżka sprawdza się doskonale u osób chorujących od długiego czasu, które nie mają w ogóle lub mają bardzo mało komórek β - wyjaśnia dr Andrew Rakeman z Juvenile Diabetes Research Foundation, która współfinansowała badania. Ekipa Herrery zmodyfikowała genetycznie myszy, by stały się one podatne na działanie toksyny niszczącej komórki β. Kiedy gryzonie wystawiano na jej oddziaływanie, ulegały zniszczeniu niemal wszystkie produkujące insulinę komórki wysp trzustkowych. Po 15 dniach od "zabiegu" eliminowano ponad 99% z nich. By śledzić, skąd pochodzą nowe komórki β, Szwajcarzy oznaczali dojrzałe komórki α i ich komórki potomne fluorescencyjnym białkiem. Dzięki temu uzyskano niezbity dowód, że u uleczonych gryzoni komórki α zostały przeprogramowane do komórek β. Akademicy z Genewy podkreślają, że czynnikiem uruchamiającym proces konwersji było usunięcie (ablacja) niemal wszystkich wytwarzających insulinę komórek. Jeśli zniszczenie było umiarkowane – ok. połowy komórek beta – nie znaleziono dowodów na regenerację, a gdy wyeliminowano mniej więcej 95% z nich, zachodziła ona na mniejszą skalę. Na to, czy dojdzie do przeprogramowania, wpływają także stopień plastyczności komórek oraz zasoby regeneracyjne trzustki dorosłego człowieka. Nie wolno też zapominać, że nie wystarczy tylko odtworzenie komórek beta. Trzeba jeszcze powstrzymać układ odpornościowy, by nie atakował świeżo pozyskanej tkanki.
  19. Programowanie komputerów rzadko kojarzy się z badaniami naukowymi, choć przecież informatyka również jest nauką. I to nauką mającą wyjątkowo duży wpływ na nasze życie, życie nie tylko posiadaczy komputerów. Za to każdy posiadacz komputera chciałby, żeby programy chodziły mu szybciej. Ba, to trzeba kupić szybszy komputer - powie niejeden. A czy nie da się przyspieszyć bez płacenia? Sztuka projektowania komputerów zaczęła w ostatnich latach wchodzić w ślepą uliczkę. Dalsze przyspieszanie procesorów staje się coraz trudniejsze. Wyjściem z tej sytuacji miało być postawienie na układy wielordzeniowe, czyli - mówiąc prosto - upakowanie kilku działających równocześnie procesorów w jeden układ scalony. Nie jest to jednak panaceum. Aby osiągnąć przyspieszenie, działający program musi być podzielony na kilka osobnych części, tzw. wątków, z których każdy mógłby dostać osobny rdzeń i działać w tym samym czasie. Przykładowo, kiedy oglądamy film, jeden wątek może odpowiadać za wyświetlanie obrazu, drugi za odtwarzanie dźwięku, trzeci za pokazywanie napisów, itd. Kiedy procesor jest pojedynczy, robi to wszystko jednocześnie sam, a tak naprawdę na zmianę, tylko bardzo szybko. Kiedy rdzeni procesora jest więcej, rozdzielają wątki między siebie i wykonują je naprawdę jednocześnie - równolegle, jak to się nazywa - pilnując tylko, żeby żaden nie wyprzedził reszty. Takie projektowanie programów, żeby mogły dzielić się na wątki pracujące równolegle, nazywa się zrównoleglaniem (lub z angielska paralelizacją). Ponieważ wielordzeniowe procesory to w miarę nowy wynalazek, starsze programy trzeba napisać na nowo, żeby mogły skorzystać z dobrodziejstwa. Współczesne programy są coraz częściej tworzone wielowątkowo. Ale nie zawsze jest to możliwe. Znaczna część programów nie może być łatwo podzielona na osobne zadania. Ich działanie można porównać do taśmy montażowej: każda operacja jest skutkiem poprzedniej i powoduje następną. Są tak powiązane, że nie można ich rozdzielić. Tak pracują na przykład edytory tekstu, przeglądarki internetowe, czyli programy, których używamy na co dzień. I co nam wtedy po nowoczesnym, choćby ośmiordzeniowym procesorze, skoro program i tak pracuje tylko na jednym? Pozostała moc obliczeniowa po prostu się marnuje. Problemem zajęli się naukowcy z NCSU - Uniwersytetu Stanowego Północnej Karoliny w USA. Przyjrzeli się oni głębiej działaniu programowej „taśmy montażowej". Każda operacja dzieli się na dwa zasadnicze kroki: program najpierw przydziela sobie odpowiednią ilość pamięci, następnie wykonuje obliczenia, które potem w niej zapisuje. I znów zajmuje się zarządzaniem pamięcią: zwalnia tę już niepotrzebną dla innych programów, lub przydziela sobie kolejną potrzebną porcję. Do tej pory traktowano te kolejne kroki łącznie. Uniwersyteccy inżynierowie postanowili rozbić te nierozłączne do tej pory elementy i wydzielili zarządzanie pamięcią do osobnego wątku. W nowym podejściu, kiedy wątek obliczeniowy potrzebuje nowej pamięci, lub może zwolnić aktualnie używaną, informuje po prostu drugi wątek - zarządzający pamięcią - co ten ma zrobić, a po skończonej operacji dostaje wiadomość zwrotną i kontynuuje swoją pracę. Jak tłumaczy dr Yan Solihin, kierujący tym projektem, pozwala to na przyspieszenie działania programów o około 20%. Z pozoru nie jest to wiele, ale to przełomowe podejście do tworzenia programów otwiera nowe możliwości. Przykładowo, wątek zarządzający pamięcią może wykonywać dodatkowe operacje, jak wykrywanie anomalii w działaniu programu, czy potencjalnie niebezpiecznych zachowań. Przy zwykłym programowaniu takie funkcje za bardzo opóźniałyby działający program, więc się ich nie stosowało. Przerzucenie ich do drugiego wątku sprawi, że będą się one wykonywać w „wolnym czasie", bez spowalniania i denerwowania użytkownika. Być może dzięki temu w niedalekiej przyszłości nasze komputery zyskają na stabilności i bezpieczeństwie. Projekt finansowała National Science Foundation (Narodowa Fundacja Naukowa). Współautorami pracy, która zostanie zaprezentowana 21 kwietnia na międzynarodowym sympozjum w Atlancie, byli Devesh Tiwari, Sanghoon Lee i James Tuck.
  20. Na North Carolina State University powstało oprogramowanie, dzięki któremu samochód jest w stanie bez pomocy człowieka utrzymać się na swoim pasie ruchu. Technologia ta może zwiększyć bezpieczeństwo na drogach i przyczyni się do powstania wojskowych technik ratujących życie. Rozwijamy programy, które pozwalają komputerowi rozumieć to, co widzi - niezależnie od tego, czy jest to znak stopu czy pieszy. Ten konkretny program przeznaczony jest do utrzymywania samochodu w jego pasie ruchu na autostradzie - mówi profesor Wesley Snyder. Istnieją już co prawda systemy, które potrafią odnaleźć linie, ale nasz radzi sobie z wieloma liniami i jest w stanie utrzymać się w pasie ruchu - dodaje. Oprogramowanie, stworzone przez jego zespół, potrafi odnaleźć linie, śledzić ich zmiany w czasie gdy samochód się porusza oraz decyduje o właściwym pasie ruchu. Badania te mają wiele potencjalnych zastosowań, takich jak np. rozwój aplikacji militarnych przydatnych w wywiadzie, rozpoznaniu czy transporcie materiałów. Ta technologia umożliwi też powstanie nowych systemów bezpieczeństwa, która pozwoli samochodowi pozostać na jego pasie, unikać korków czy odpowiednio reagować na zagrożenie - na przykład gdy kierowca zaśnie, będzie miał atak serca czy zasłabnie. Pozwoli to nie tylko ochronić jego i jego samochód, ale także innych uczestników ruchu - mówi Snyder.
  21. Rywale Apple'a nie próżnują i nie chcą zostawiać firmie Jobsa całego rynku tabletów. HP pokazało oficjalny film z "zabójcą iPada" - tabletem Slate - w roli głównej. Ostatnio mogliśmy zobaczyć to urządzenie w rękach Steve'a Ballmera podczas prezentacji w Las Vegas. Teraz na 30-sekundowym filmie pokazano to, czego brakuje iPadowi, a w co został wyposażony Slate. Widzimy zatem, że posiadacze tabletu HP będą mogli skorzystać zarówno z wbudowanej kamery, portu USB, jak i czytnika kart SD. Na razie jednak nie jest znana ani ostateczna specyfikacja Slate'a, ani jego cena, ani data premiery. Wiadomo jedynie, że HP chce przeciwstawić swoje urządzenie iPadowi i reklamować je jako zabójcę tabletu Apple'a. Z dotychczas zdobytych informacji wynika, że Slate będzie wyposażony w dwie kamery. Jedną z tyłu, drugą - przydatną przy wideokonferencjach - z przodu. Oprócz wspomnianych już portu USB i czytnika kart SD, zwracają uwagę możliwość podłączenia tabletu do HDMI (za pośrednictwem stacji dokującej) oraz skorzystania z technologii 3G. Wyświetlacz Slate'a ma mieć 8,9 cala przekątnej i oferować rozdzielczość rzędu 1024x600. Oba parametry są nieco mniejsze niż w przypadku iPada. Producent wyposażył go też w procesor Intel Atom oraz 32 lub 64 gigabajty pamięci flash. Slate będzie obsługiwał też technologię Flash. Slate będzie nieco mniejszy i lżejszy od iPada. Jak zauważono w zdobytych przez serwis Endgadget materiałach HP, minusami Slate'a mają być: brak obsługi najnowszego standardu Wi-Fi (802.11n), znacząco krótszy czas pracy na bateriach (5 godzin, wobec 10 godzin iPada) oraz wyższa cena 16-gigabajtowego modelu (549 USD wobec 499 dolarów iPada). Tutaj jednak warto zauważyć, że Slate oferuje łączność 3G, a za iPada z taką możliwością trzeba będzie zapłacić 629 dolarów. Olbrzymią zaletą produktu HP ma być za to obsługa systemu Windows 7. Tablet ten będzie zatem, w przeciwieństwie do iPada, wielozadaniowy. Nie wiadomo jednak, na ile procesor Atom poradzi sobie z obsługą najnowszego systemu Microsoftu. Niewykluczone, że Slate będzie pracował wolniej niż iPad.
  22. Georges Brossard to kanadyjski miłośnik owadów, który w czasie 35 lat pracy założył kilka insektariów w różnych rejonach świata i zajmuje się pozyskiwaniem okazów muzealnych dla tych instytucji. W jednej z nich – w Montrealu – co roku organizuje się poczęstunek z potrawami przygotowanymi przez profesjonalnych szefów kuchni. Montrealskie insektarium powstało przed 20 laty. Na starcie Brossard podarował mu 250 tys. owadów ze swojej kolekcji. Obecnie jest to największe insektarium w Ameryce Północnej i jedno z największych na świecie, do którego rocznie przybywa ponad 350 tys. gości. Mogą oni podziwiać stawonogi zebrane w gablotach, ale i jak najbardziej żywe zwierzęta poza nimi. Dania z owadów czy pajęczaków to dodatkowa atrakcja. Czasem są one malutkimi przekąskami, ale zdarza się, że serwowane są duże skorpiony z azjatyckimi przyprawami. Jak opowiada Francois Ouellet z Montrealskiego Ogrodu Botanicznego i Insektarium, niektórzy nie są w stanie spróbować takiego kąska, podczas gdy inni stawiają czoła swoim lękom i wychodzą z tej konfrontacji zwycięsko. Co więcej, stwierdzają, że skorpion jest naprawdę smaczny. Poza okresem wystaw owadzich potraw można skosztować po zakupach w sklepiku działającym przy insektarium. Na chętnych czekają pudełka świerszczy i mączników z grilla, o smaku sera czy bekonu, a także doprawionych octem i solą. Z myślą o odważnych miłośnikach słodyczy sprzedaje się lizaki z niespodzianką w środku. Wszystkie owady są hodowane na miejscu, dlatego próbujemy wyjaśniać dzieciom, żeby nie zaczynały zbierać czegoś, co biega po podłodze, bo to nie ten sam rodzaj "robaka" – wyjaśnia Enza Cacciatore z butiku, dodając, że to właśnie maluchy i nastolatki stanowią gros jej klienteli. Sprzedawczyni podkreśla, że owady stanowią bogate źródło białka i nie zawierają w ogóle tłuszczu. Niektórzy ludzie posypują nimi sałatki, rezygnując dzięki temu z okraszania bekonem. Niestety, nie można tego robić zbyt często, gdyż jedno pudełko z insektami kosztuje 4,5 dol. kanadyjskiego (ok. 13 zł). Brossard, który rokrocznie spędza pomiędzy owadami – i to dosłownie – 6 miesięcy, uważa, że insektaria pozwalają obalać mity na temat tej grupy zwierząt. Dają też możliwość uczenia się od owadów, jako że, wg entomologa, posiadły one umiejętności nadal niedostępne dla nas, ludzi. Wojna to problem ludzki, dla insektów zupełnie nieznany. One wiedzą, jak korzystać z życia, natury i przekazują to swojemu potomstwu.
  23. Zwykliśmy uważać ludzi za najinteligentniejsze ze stworzeń, a nasze zdolności matematyczne są - oprócz językowych - tym, co potwierdza ten pogląd. Jednak badania nad paradoksem Monty Halla wykazały, że w rozwiązywaniu, przynajmniej niektórych, problemów matematycznych ludzie radzą sobie gorzej niż... gołębie. Z paradoksem Monty Halla stykamy się oglądając wiele teleturniejów telewizyjnych, polegających na otwieraniu pudełek/drzwi za którymi może znajdować się nagroda. Prowadzący takie turnieje pokazują trzy pudełka, a w jednym z nich znajdują się np. kluczyki od samochodu. Uczestnik wybiera jedno z pudełek, a wówczas prowadzący otwiera inne - zawsze puste - i pyta uczestnika, czy nie chce zmienić swojego pierwotnego wyboru. Najczęściej wybór nie jest zmieniany, gdyż ludzie intuicyjnie uważają, że szansa trafienia wygranej wynosi - po otwarciu pustego pudełka - 50:50. Nie jest to jednak prawda. W rzeczywistości powinniśmy zmienić swój wcześniejszy wybór, gdyż jeśli go zmienimy, szansa trafienia wynosi 2 do 3, podczas gdy pierwotny wybór był wykonywany przy szansie 1:3. Zatem, gdy prowadzący pokazał nam puste pudełko, zmiana pierwotnej decyzji dwukrotnie zwiększa szansę na wygraną. Większość osób jednak nie rozumie tej zależności. Co więcej, gdy Marilyn vos Savant, dziennikarka magazynu Parade, która trafiła do Księgi Rekordów Guinessa jako posiadaczka najwyższego IQ, podała rozwiązanie paradoksu Monty Halla i stwierdziła, że najlepszą strategią zawsze jest zmiana pierwotnego wyboru, tysiące ludzi napisało do niej listy, w których sprzeciwiali się takiemu stwierdzeniu. Byli wśród nich naukowcy i matematycy. Dopiero symulacje komputerowe, przeprowadzone na olbrzymiej liczbie prób przekonały ich, że rzeczywiście rozwiązanie vos Savant jest prawidłowe. Walter Herbranson i Julia Schroeder opublikowali w Journal of Comparative Psychology artykuł, z którego wynika, że gołębie znacznie lepiej radzą sobie z tym problemem niż ludzie. Naukowcy najpierw przebadali ludzkich uczestników i potwierdzili to, co można zaobserwować w teleturniejach - po odsłonięciu pudełka bez nagrody zdecydowana większość pozostawała przy pierwotnym wyborze. Następnie uczeni przystosowali zabawę tak, by można było za jej pomocą testować gołębie. Nagrodą były - oczywiście - smakołyki. Testy prowadzono z udziałem 6 ptaków. W pierwszym dniu prób zmieniały one pierwotną decyzję tylko w ok. 33% przypadków. Jednak po miesiącu badań wszystkie zwierzęta w niemal 100% zmieniały decyzję, uzyskując w ten sposób najwyższe możliwe korzyści. Ludziom nie szło tak dobrze. W pierwszym dniu zmieniali decyzję równie często jak gołębie na początku. Po miesiącu odsetek zmienianych prób u ludzi... spadł. Uzyskali oni zatem znacznie gorsze wyniki niż ptaki. Herbranson i Schroeder uważają, że stało się tak, gdyż ludzie za bardzo wierzą w swoją inteligencję. Gdy spotykamy się z problemami z zakresu prawdopodobieństwa, staramy się je najpierw przemyśleć, a potem przystępujemy do działania. Jednak zdecydowana większość ludzi nie radzi sobie dobrze z rozwiązywaniem takich zadań. Z kolei gołębie przystępują do działania i na podstawie doświadczeń przyjmują najlepszą z możliwych strategii.
  24. Kanada zaaprobowała ograniczoną do ośrodków badawczych hodowlę przyjaznych środowisku świń Enviropig. Genetycznie zmodyfikowane zwierzęta rasy yorkshire wykorzystują większą część występującego w paszach fosforu, przez co mniej tego pierwiastka (do 65%) trafia do ich odchodów i moczu. Zapobiega to m.in. zakwitowi glonów w zbiornikach wodnych i śnięciu ryb wskutek niedoboru tlenu. W śliniankach transgenicznych świń powstaje enzym fitaza (inozytylo-6-fosforo-fosfohydralaza), który umożliwia spożytkowanie fosforu występującego w pokarmie w postaci fitynowej. Dochodzi bowiem do przekształcenia fitynianów – soli kwasu fitynowego – w inozytol i nieorganiczne fosforany. Normalnie zwierzęta monogastryczne, czyli dysponujące jednym żołądkiem, nie są w stanie wytwarzać fitazy. Z kwasem fitynowym radzą zaś sobie przeżuwacze, ponieważ w ich żwaczach bytują często mikroorganizmy produkujące tę ważną fosfohydrolazę. Jak tłumaczą naukowcy z Uniwersytetu w Guelph, kiedy Enviropig gryzie ziarna, pokarm miesza się z fitazą. Po przełknięciu enzym pozostaje aktywny w kwaśnym środowisku żołądka, rozkładając nieprzyswajalne formy fosforu, które stanowią od 50 do 70% P w pokarmie. Oznacza to, że świniom nie trzeba podawać suplementów fosforu mineralnego lub sztucznie uzyskiwanej fitazy. Eliminuje to też problem różnej aktywności fitaz roślinnych w paszach (największą stwierdza się w życie, pszenżycie i pszenicy, a najmniejszą w kukurydzy czy owsie). Co ważne, trzodę wykorzystującą większą część fosforu można hodować w rejonach, gdzie stężenie P w glebie przekracza pożądany poziom. Fosfor jest niezbędny do prawidłowego funkcjonowania organizmu. Znaleźć go można m.in. w kwasach nukleinowych, ATP i fosfolipidach.
  25. W ofercie firmy Transcend znajdziemy nowe klipsy USB z rodziny JetFlash 500. Urządzenia wyposażono w mechanizm chowania wtyczki USB, dzięki czemu ochronimy ją przed uszkodzeniem, a jednocześnie nie będziemy musieli martwić się ewentualnym zgubieniem zatyczki. Dodatkową zaletą JetFlasha 500 jest wytrzymała obudowa, odporna na uderzenia i upadki z wysokości, oraz solidne mocowanie złącza, które nie obluzuje się nawet po dłuższym czasie użytkowania. Transcend oferuje różnokolorowe USB o pojemnościach od 2 do 32 gigabajtów. Ceny urządzeń wahają się od 19 do 287 złotych, a producent objął je dożywotnią gwarancją.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...