Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Antylogik

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    907
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    13

Zawartość dodana przez Antylogik

  1. Antylogik

    Świat jawności całkowitej

    Komórki nie myślą i nie są świadome. Jedynie pracują jak niewolnicy na rzecz organizmu. Ale komunizm na tym polega, by wszyscy tylko bezmyślnie pracowali na rzecz aparatu państwa i by się nie wychylali. W ten sposób cywilizacja by się nie rozwijała, stałaby w miejscu. I w sumie takie właśnie efekty przyniósł komunizm ZSRR, PRL czy Chiński (bo dzisiaj w Chinach gospodarka jest kapitalistyczna). Wszędzie na świecie czysty komunizm upadł, co dowodzi, że nie sprawdza się. Wyżej wykazałem, że rozwój jest niemożliwy w ramach komunizmu. Ciekawe, że podałeś przykład nowotworu. Przecież on wykształca się w organizmie, gdzie - jak sam stwierdzasz - udaje zdrowe komórki, bo wszystkie informacje są jawne, są przekazywane. A mimo to rodzi się co jakiś czas mutant, który niszczy cały organizm. To argument na to, że właśnie pełna jawność jest zła dla organizmu, bo może zostać wykorzystana przeciwko niemu. Tak się dzieje też w gospodarce.
  2. Antylogik

    Świat jawności całkowitej

    Dobrze, że podałeś przykład kasyna, bo jasno można pokazać, gdzie popełniasz błąd. Kupno i sprzedaż usługi w postaci zabawy jaką jest udział w kasynie, są regulowane. Ale sama usługa już nie. Gdyby ta usługa miała być kontrolowana, to np. zamiast 50% szans na wygraną, będziesz miał 70% - państwo nie pozwala w ten sposób na przegraną przez konsumenta. Jeżeli teraz dokonujesz analogii z giełdą, to sytuacja będzie podobna. Organizacja tej usługi będzie regulowana, ale sam przebieg usługi być nie musi, co więcej - nie powinien. Państwo nie powinno się wtrącać w to, jaką cenę ustalają między sobą strony ani jaką ilość walorów chcą wymienić. Gdyby taka kontrola była, to np. akcje firmy X nie mogłyby spaść poniżej 10 zł, nawet gdyby X była bliska bankructwa. W sumie powstają dwa oddzielne problemy - rynek regulowany (który organizuje wolny rynek) i gospodarka centralnie planowana. Obydwie te kwestie trzeba rozróżnić, a u niektórych to wszystko się miesza. Trzeba przyznać, że bystra odpowiedź. Weźmy choćby rynek stóp procentowych - jest w dużym stopniu kontrolowany, centralnie planowany, a więc wychodzi poza ramy zwykłej regulacji rynku. Innym przykładem patologii są gwarancje państwowe dotyczące spłaty kredytów, co miało przełożenie na kryzys finansowy 2007-2010.
  3. Antylogik

    Świat jawności całkowitej

    Tylko że to są regulacje tylko na papierze, a nie w rzeczywistości. Insider trading jest codzienną praktyką trudną do wykrycia. Mówiąc inaczej, nawet gdyby nie było tych ograniczeń, to prawdopodobnie niewiele by zmieniło to w kursach giełdowych. Informowanie o jakimś udziale opinii publicznej nie jest z kolei regulowaniem rynku akcji. Prawdziwą regulacją na giełdzie są np. tzw. widełki cenowe, które mają na celu zabezpieczyć akcje przed nadmiernymi i nagłymi zmianami. Jest max x%, o jaki może zmienić się cena akcji danego dnia. Jeżeli kurs akcji spada albo wzrasta o ten x%, wtedy obrót zostaje zatrzymany i w tym czasie nie można przeprowadzać transakcji. Ale jeszcze tego samego dnia kurs zostaje najczęściej uwolniony, gdy Giełda zwiększa poziom widełek np. do 2x%. Kolejną istotną regulacją jest przedział czasu, w którym Giełda działa: transakcje są przeprowadzane nie wtedy gdy się chce, ale np. między 9 a 17. Ponadto handel nie istnieje w soboty, niedziele i inne święta. Co nie oznacza wcale, że realna cena się nie zmienia. Jeżeli w sobotę przychodzi jakaś ważna informacja, to efekt będzie widoczny od rana w poniedziałek w postaci dużej luki cenowej. Mówiąc ogólnie, jedynym skutkiem powyższych regulacji jest przesunięcie zmian w czasie, ale w dłuższej perspektywie nie ma żadnego wpływu. Na GPW charakterystyczną regulacją są tzw. odcięcia dywidendy od kursu akcji. Cena akcji zawiera w sobie wartość dywidendy. Jeżeli spółka formalnie jutro wypłaca akcjonariuszom dywidendę, to cena nie powinna już jej zawierać. Dywidenda zostaje przeniesiona z rynku (ceny) na rachunek inwestora. Stąd inwestor nic nie traci. Dlatego rano się budząc, zobaczymy, że spółka "straciła" tyle procent ile wynosi stosunek dywidendy do pierwotnej ceny, jednak akcjonariuszowi ta strata zostaje skompensowana wypłatą na osobistym rachunku. Na rynku nieregulowanym czegoś takiego być nie może, bo tylko sprzedający i kupujący określają wartość akcji. To oni sami mogą się umówić, że cena od rana będzie pomniejszona o dywidendę - na regulowanym Giełda robi to za nich. O ile poprzednie regulacje wydłużały wielkość zmian w czasie, o tyle tutaj ten czas skracają. Powyższe regulacje nie zaprzeczają wolnemu rynkowi, one go organizują.
  4. Antylogik

    Świat jawności całkowitej

    Ale co to znaczy regulowana giełda? Konkretnie, czym się różni regulowany rynek akcji od nieregulowanego? Proszę o konkretne przykłady, jak wyglądałoby kupno i sprzedaż walorów na rynku bez regulacji. To mnie naprawdę interesuje. Warto odróżnić czysty wolny rynek od wolnego rynku w praktyce. Mówienie, że regulowany rynek to zaprzeczenie wolnego rynku, to twierdzenie, że świat dzieli się tylko na te dwa typy ryków. Tak jakby nie było niczego pośrednio. W podręczniku tego już nie napisano? Czyli jak nie napisano, to znaczy, że albo jest wolny rynek, albo regulowany? Ale to nie dotyczy idei wolnego rynku, tylko gospodarki konkurencyjnej. Konkurencja doskonała jest idealistycznym założeniem - i też nie można powiedzieć, że to mit, bo mit zakłada, że ludzie uważają, że istnieje konkurencja doskonała naprawdę. A nikt tak nie mówi. A zatem Twoje twierdzenie jest fałszywe. A czy ja podałem przykład rynku towarów? Wg Twojej wizji istnieją jedynie rynki regulowane takie jak rynek towarów czy rynki pracy, gdzie istotnie jest ochrona słabszych. Ale po to właśnie podałem przykład rynku akcji, który jest symbolem krwiożerczego kapitalizmu. Czy jak kupię akcje jakiejś firmy, to będę miał jakąś ochronę kapitału? Co ważne, piszę tylko o akcjach, a nie obligacjach, gdyż te ostatnie to zobowiązania, a te z natury prawa mają większą ochronę. A więc wyjaśniam, że mając akcje w portfelu, nie mam żadnej ochrony państwa, mogę stracić wszystko. A wg Ciebie nie mogę, wg Ciebie państwo chroni mnie, tak że nie stracę kapitału. Czyli nie rozumiesz jak działają giełdy i czym w praktyce jest wolny rynek. Tyle można wywnioskować z tej dyskusji.
  5. Antylogik

    Świat jawności całkowitej

    Ja tu widzę spory związek z tematem. Asymetria informacji to jeden z czynników zakłócających nie tyle wolny rynek, co gospodarkę wolno-konkurencyjną. Weźmy ten rynek akcji. Oczywiście ideałem byłoby, gdyby wszystkie informacje wewnątrz gospodarki (mikro i makro) były równie dostępne dla wszystkich uczestników. Tylko że należy rozróżnić informacje życia prywatnego od publicznego / zawodowego. Te publiczne prędzej czy później i tak dotrą, jedynie różnica leży w czasie. Ta pełna jawność informacji ma sens w przypadku publicznych, natomiast już nie w przypadku prywatnych, które mogą zostać wykorzystane na czyjąś niekorzyść. Zachowanie tajności ma wieloraki sens, także w życiu gosp. Myślę, że głównie problem leży w tym, że publiczne informacje nie są traktowane osobiście, podczas gdy prywatne są nacechowane i odbierane emocjami. Dobrą ilustracją jest taki oto przykład: (A) Firma X zbankrutowała. Firmą kierował Y. (B) Y nie słuchał doradców, wolał ryzykować, nie uczył się na pierwszych błędach i przegrał. Przykład A jest odbierany bez emocji, ponieważ firma to byt abstrakcyjny i nie wiemy co doprowadziło do bankructwa, czy winne było kierownictwo. Przykład B bierzemy z kolei osobiście - kogoś takiego jak Y mało kto chciałby zatrudnić jako menedżera. Nawet jeżeli, Y się zmienił, zrozumiał niczym Syn Marnotrawny swoje błędy, to, jeżeli nie jesteśmy tym biblijnym jego ojcem, nie będziemy chcieli ryzykować zatrudniać taką osobę. Oczywiście ten przykład jest skrajny, a wystarczy pomyśleć, co by się działo, gdyby HR miało pełną informacje na temat potencjalnych pracowników, których weryfikuje czy się nadaje. Jeśli ktoś popełnił błąd i teraz każdy ma o tym wiedzieć, to ten błąd będzie się ciągnął za nim latami. Tak więc prywatność ma duże znaczenie psychologiczne - można powiedzieć, że jest przychodem psychologicznym. Co więcej, mimo pewnych kosztów z tej drugiej strony (w sensie niewiedzy), to ta druga strona także zyskuje psychologiczną korzyść - efekt nowości i świeżości, a niepewność jest tu powiązana z "dreszczykiem emocji". Suma sumarum, informacje z życia osobistego powinny pozostać prywatne, bo ma to obopólną korzyść. Inna sprawa dotyczy tych informacji z życia publicznego - tutaj nie ma większych kontrowersji.
  6. Antylogik

    Świat jawności całkowitej

    Są różne giełdy, także akcji- regulowane i nieregulowane. To jednak zbędne szczegóły. Jak dla mnie giełda regulowana czy nie, to ciągle wolny rynek i śmieszne jest mówienie, że on nie istnieje.
  7. Antylogik

    Świat jawności całkowitej

    Swą filozofię, proponowałbym skonfrontować też z rzeczywistością. Np. pohandlować akcjami. To że na rynku akcji są insiderzy, którzy wykorzystują asymetrię informacji dla siebie, nie oznacza, że wolny rynek nie istnieje.
  8. Antylogik

    Świat jawności całkowitej

    To fałsz, pusta zabawa w definicje. Potrzeba prywatności to ewolucyjny mechanizm obronny. Zwierzęta chronią swoje stada przed obcymi, bo zakładają z góry potencjalne niebezpieczeństwo. I tak samo z ludźmi. Dyskusja o "całkowitym braku prywatności" jest kuriozalna, czysto teoretyczna i niepraktyczna. Dużo bardziej sensowna dyskusja jest o optymalizacji tej prywatności, jak np. sprawdzenie co dana osoba przy sobie posiada, wchodząc na pokład transportu publicznego, w celu określenia czy nie wnosi jakichś niebezpiecznych przedmiotów.
  9. Oczywiście, że brali. Z tym że wplatasz do tego problemu regulacje prawne, a nimi kieruje państwo, UE czy inny nadrzędny organ. Czyli z monopolisty rynkowego przechodzisz do monopolisty na władzę. A różnica jest skrajna: rynkowy monopolista działa w ramach prawa i nie nakazuje konsumentom kupować jego produkty. Natomiast monopolista na władzę odwrotnie: sam tworzy prawo i nakazuje ludziom i firmom jemu podlegać. W przypadku tego drugiego można mówić o dobrym lub złym monopoliście w sposób obiektywny: prawo jest potrzebne dla zachowania porządku, zmniejszenia kosztów każdorazowego ustalania zasad przy nawiązywaniu umowy między stronami oraz zmniejszenia niepewności co do przyszłych relacji między stronami (np. pracownik i pracodawca mają pewne obowiązki). To oczywiście dobra władza. Zła władza powstaje wtedy gdy zamiast pomagać, przeszkadza: prawo staje się zbyt surowe i nieefektywne, przykładami są systemy komunistyczne, gdzie prywatne przedsiębiorstwa nie mają racji bytu, i socjalistyczne, gdzie prywatny przedsiębiorca jest z góry traktowany jak czyste zło, które trzeba mocno kontrolować. Ponadto gdy mowa o władzy państwowej i monopolistach rynkowych, trudno nie skojarzyć innego rodzaju monopolisty, którego można nazwać rynkowo-państwowym: chodzi o branże użyteczności publicznej, jak energia, woda. To są tzw. monopole naturalne (bo przetwarzają naturalne zasoby, których właścicielem często jest państwo). Jest to zupełnie inny rodzaj monopolu w stosunku do rynkowego, jak Microsoft, bo one nie zarabiają za dużo (jeśli w ogóle). Są wysoko kapitałochłonne i często mało opłacalne, ale jednocześnie niezbędne dla ludzi. Przez to łatwo sobie wyobrazić, jakie ceny ustaliłaby firma prywatna, gdyby miała taki monopol. Stąd w tym przypadku niezbędne jest albo upaństwowienie albo wprowadzenie ograniczeń prawnych, m.in. dot. stawki cenowej. To drugie rozwiązanie wydaje się lepsze, bo ze względu na postęp techniczny i potencjalną konkurencyjność firm zewnętrznych koszty produkcji powinny spadać.
  10. Rzeczywistość nie wynika z żadnych teorii, teoria jedynie może opisać rzeczywistość. Zamiast patrzeć schematami, powinieneś przeanalizować sprawę zdroworozsądkowo i logicznie. Monopolizacja rynku jest dobra dla danej firmy, każda firma powinna dążyć do monopolizacji rynku, bo to zapewnia maksymalizację zysków. Sprawa jest bardziej skomplikowana gdy chodzi o dobrobyt społeczny. Z jednej strony, jeżeli firma dąży do uzyskania monopolu, to znaczy, że chce by jej produkt był najlepszy i wyprzedził konkurencję. A zatem monopolizacja poprawia jakość produktu oraz jest źródłem postępu technicznego, w konsekwencji wzrostu gosp. Jeśli firma zdobywa patent, to dzięki niemu uzyska monopol na produkt i może znacznie więcej zarobić. Nie ma w tym nic złego, to pozytywna strona monopolu. Z drugiej strony taki monopol będzie wykorzystywał swoją pozycję rynkową zawyżając ceny lub obniżając podaż (co na jedno wychodzi). Chociaż firma na tym zyska, to społeczeństwo straci (można byłoby przy niższej cenie więcej wytworzyć). W omawianym przypadku rzecz dotyczy mniejszej produkcji innych podobnych programów: Microsoft może być droższy, przez to mniej dostępny, ale z powodu marki czy jakości, masowo wybierany spośród innych rozwiązań. Dzięki swojej sile monopolistycznej, wywołuje asymetrię informacji o istnieniu innych powiązanych programach (jak Teams). Czy można za to winić Microsoft, że zwiększa pakiet swoich programów? Ta skarga to jakieś kuriozum. Jak wyżej wskazałem, kwestia monopolu nie jest zero-jedynkowa i przykładem jest właśnie patent. Żeby nie zniechęcać firmy do tworzenia innowacji, prawa autorskie powinny być zapewnione, a autor powinien mieć prawo do ochrony przed kopiowaniem produktu. Jeżeli jednak brać pod uwagę stratę społeczną jaka powstaje, gdy ludzie nie mogą kupić danego programu, maszyny, leku itd. taniej, to długość okresu patentu nie powinna być nieskończona. Np. M. Dore et al. ("The optimal length of a patent with variable output elasticity and returns to scale in R&D", 1993) oszacowali optymalną długość patentu. Wg ich modelu przy elastyczności popytu równej 1 dla R&D jest to 10-11 lat - jeżeli zyski z tego patentu są stałe w czasie. Jeżeli są rosnące, wtedy,w zależności od tempa wzrostu jest to od 13 do 34 lat. Dla spadkowych zysków - poniżej 10 lat.
  11. Mamy tu do czynienia ze zwykłą strategią naśladowcy, znaną choćby z teorii gier, czyli nic nowego i jak najbardziej racjonalna strategia, jeśli jest używana świadomie. Niestety spycholodzy zawsze wszystko zaciemniają albo zajmują się rzeczami kompletnie niepotrzebnymi.
  12. Dobrze piszesz, ale myślę, że mało kto tutaj rozumie o co w tym chodzi albo wydaje mu się, że rozumie, dlatego powinieneś dodać wyjaśnienie. Różnica między błądzeniem przypadkowym a ruchem Levy'ego jest taka, że to pierwsze ma skończoną wariancję, a to drugie nieskończoną, dlatego ogony rozkładu nie schodzą do zera (czyli ma grube ogony) jak w przypadku ruchu Browna i odchylenie może być dowolnie duże. Ponieważ w praktyce tak być nie może, stworzono model obciętych ruchów Levy'ego. Fakt nieskończoności wariancji jest możliwy dlatego, że matematyczny ruch jest nieciągły, a więc następują przeskoki w sposób nielokalny. Ta nielokalność jest możliwa tylko w świecie kwantowym, a w makroskali zawsze będziemy mieli do czynienia z ciągłością ruchu - w związku z tym to co nazywane tutaj jest ruchem w linii prostej w losowym przedziale czasu nie może być uznane za skok Levy'ego, a co za tym idzie cały opisany w tym artykule ruch nie jest ruchem Levy'ego sensu stricte, a jedynie jego przybliżeniem. Dlatego zapewne bardziej precyzyjny byłby jakiś model przełącznikowy, w którym losowy "skok" jest tak naprawdę ruchem deterministycznym po linii prostej.
  13. Trudno to nazwać kreatywnością. Po prostu zabawa, która przypadkowo prowadzi do jakiejś koncepcji/rozwiązania. Nie chodziło mi o rozumienie w sensie celu, ale w sensie spostrzeżenia pewnych związków między obiektami, których od początku wspólnym mianownikiem był cel. Może podam przykład z dzieciństwa. Miałem może 5-6 lat, byłem z rodziną na dworze w zimie, wszystkim było zimno. Moja mama miała futro i tylko jej było ciepło. Wszyscy chcieli się zagrzać pod tym futrem, ale nie było miejsca na wszystkich, tylko jedna osoba mogła. Wtedy mama powiedziała, że zagrzeje tego, kto ma najzimniejsze ręce. Ja wtedy wpadłem momentalnie na pomysł, że przyłożę ręce do słupa, który stał obok, który oczywiście był bardzo zimny. Wszyscy zaczęli się śmiać, mama musiała mnie zagrzać i tak skończyła się historyjka, która potem stała się anegdotką rodzinną. Czyli jako dziecko byłem pomysłowy - wiedziałem, że słup jest lodowaty i zauważyłem związek między jego lodowatością a możliwością zagrzania się (osiągnięcia celu). Chodzi mi więc o spostrzeżenie, które pozwala omijać np. czas na uczenie się wielu różnych kombinacji. Z tym że czas nie jest najważniejszym czynnikiem, chodzi raczej po prostu o efektywność rozwiązania zadania. Nauczyłem się wcześniej, że słup jest lodowaty, że pod futerkiem jest ciepło i od razu wpadłem na pomysł, ale nie dlatego, że się nauczyłem kiedyś takich zachowań przypadkowo czy przez zabawę. Nie miałem nigdy podobnego zadania po prostu zauważyłem związek, który można wykorzystać, nie musiałem go testować. Jeżeli piosenka jest tylko piękna, to nie znaczy, że jest twórczy. Mogło mu się tak udać przez przypadek albo nawet mógłby stosować jakąś heurystykę lub algorytm na piękno. W końcu estetyka też została naukowo wyjaśniona. Ale generalnie to kwestia twórczości artystycznej jest kontrowersyjna, bo dość subiektywna. W tym kontekście przyznaję rację, że sieci neuronowe wraz z algorytmami ewolucyjnymi mogą być uznane za kreatywne. Musimy zapytać, bo nie wiemy czy opracowali już wcześniej strategie i mieli już wyuczone heurystyki, algorytmy, przewidując (to ważne) jak zareagujemy. Jeżeli nie przewidywali niczego, a jedynie wierzyli w swoją inteligencję i kreatywność i natychmiast dostrzegali jakieś rozwiązania, to byliby kreatywni. Przy czym czas jest drugorzędny, bo np. mogliby przez cały czas przegrywać, bo analizowaliby jedną koncepcję, która pozwoliłaby im wygrać wojnę.
  14. Teraz oglądam debatę prezydencką w TVPIS, więc potem odpowiem.
  15. Teoretycznie to ładnie i poważnie brzmi, ale praktycznie to nic nie znaczy. Taki trochę bełkot. Chyba nie zrozumiałeś co napisałem, więc powiem inaczej. Niczego nie mylę, bo to nie ma żadnego znaczenia czy ludziki się już nauczyły i teraz korzystają ze "swojego" algorytmu czy od nowa powtarzają. Bo wg takiego rozumowania, jak będę powtarzał bezmyślnie ich ruchy, to nagle stanę się jak one kreatywne. A to właśnie powiedziałeś - że już się "nauczyły być kreatywne". One nie wiedzą co robią - to nie ma sensu. Bo nie jest. Właściwie nie jest kreatywny, jeśli tak długo się uczy. Kreatywność polegałaby właśnie na tym, gdyby wpadł na rozwiązanie bez uczenia. To też nie ma znaczenia. Przecież de facto różnica jest tylko taka, że małpy (ludziki) same sobie podpowiadają jak wygląda Szekspir w kolejnych iteracjach poprzez coraz bliższe dopasowywanie do jakiegoś wzorca - to znaczy do celu. A cel programista musiał im wskazać. To że stosują podobne strategie, np. heurystyki jak człowiek, to nie znaczy przecież, że stają się kreatywne. Samo istnienie algorytmu czy heurystyki na kreatywność zaprzeczałoby pojęciu kreatywności; ewentualnie obaliłoby to pojęcie. W nic nie wpada. To są pozory kreatywności. Jeśli napiszesz wybitną piosenkę, która będzie plagiatem, to też stworzysz pozory, że jesteś wielkim artystą. Każdy system załamuje kreatywne myślenie.
  16. To nie jest kreatywność. Tak jak nie jest inteligencją zdolność do rozwiązania zadania po roku, jeśli inteligentna osoba rozwiązałaby to w kilka min. W końcu nawet małpa wpadnie kiedyś przypadkowo na pomysł i trafi. Dokładnie to samo jest z symulatorami Szekspira: https://www.hanselman.com/blog/SolvingTheShakespeareMillionMonkeysProblemInRealtimeWithParallelismAndSignalR.aspx Kreatywność pojawia się dopiero gdy jest pewien poziom zrozumienia zadania. Czyli w przypadku zabawy w chowanego, komputer nie musiałby się bez przerwy uczyć najbardziej efektywnego rozwiązania, tylko wpadłby na nie, dostrzegając pewne związki między obiektami. Kreatywność nie znaczy, że wpadłby na to rozwiązanie szybciej, bo tym w przypadku nie chodzi o szybkość rozwiązania (w przeciwieństwie do inteligencji), ale o efektywność rozwiązywania: człowiek może sobie wypoczywać i powoli rozmyślać nad zagadnieniem, komputer bezmyślnie powtarza jakiś algorytm.
  17. Przykładowo komputer mógłby napisać przypowieść, w której przekazałby ukrytą informację, że Nie napisałem nigdzie, że są. Mowa była o świadomości. Najmniejszy robak ma większą świadomość niż najlepszy dzisiejszy komputer. Ponieważ kolega nie zna się na matematyce (ani statystyce, ale to mniejszy tu problem), to pozwoli, że nie będę z nim dyskutował na ten temat, a jedynie zwrócę uwagę, że "nieliniowy" to co nie to samo co "nieliniowy układ dynamiczny ze sprzężeniami zwrotnymi".
  18. Albo metafory, alegorii, symbolu. Przypowieści, wiersze - to właśnie. W sumie interesujące jest pytanie czy jest możliwe, żeby komputer użył pewnego algorytmu do stworzenia takiej przypowieści czy wiersza, którego celem byłby ukryty przekaz.
  19. Bo tak wysoka zdolność percepcji rzeczywistości jaką ma człowiek, może zostać osiągnięta tylko dzięki nieliniowym układom dynamicznym ze sprzężeniami zwrotnymi, które z czysto matematycznych, być może też fizycznych powodów, prowadzą do punktu krytycznego, po którym następuje zapaść i destabilizacja systemu. Aby tego uniknąć, system musi wytworzyć cykliczność aktywności, tzn. musi się stopniowo wyciszać albo stopniowo budzić. Ostatnio pojawił się artykuł, potwierdzający moje słowa: https://kopalniawiedzy.pl/pulsujace-sieci-neuronowe-sen-wolnofalowy-fale-szum-gaussowski-Yijing-Watkins,32163 To są te niezwykłe ANN i tylko takie ewentualnie mogłyby dobrze symulować świadomość.
  20. Czyli kolega sam sobie zaprzecza: Wystarczy czytać ze zrozumieniem: Chyba że wg kolegi to też powinienem uzasadnić, ale wtedy to już byłby trolling (ewentualnie kolega byłby botem, który ma jeszcze zbyt mały zasób wiedzy, by dyskutować na normalnym poziomie). Co nie oznacza, że uda się uzyskać np. świadomość, która jednak JEST skorelowana z inteligencją, ale już nie ze sztuczną inteligencją, tak jak ją dziś rozumiemy. Ja postawiłem hipotezę, że świadomość ma podłoże biologiczne, nie można jej osiągnąć za pomocą (zwykłych) ANN.
  21. Dla człowieka myślenie, to przypominanie i łączenie, a przykładem tego są nawet najprostsze obliczenia matematyczne. A inteligencja to szybkość łączenia lub rozumienia rzeczy. Gdybyś raczył zauważyć to była postawiona hipoteza, która ma podstawy empiryczne. Poza tym, jeśli już tak stanowczo twierdzisz, że to bzdura, to byłoby dobrze, gdybyś to jakoś uzasadnił.
  22. Dobrze by było, gdybyś nie przeinaczał pytania. Nie ma w nim słowa o AI, jest tylko I. Poza tym pytanie jest zbyt mało precyzyjne i otwarte, bo weźmy ten przykład kreatywności. Teoretycznie komputer napisze dowolne dzieło Szekspira, jeśli damy mu wystarczająco dużo czasu. Jeśli dodamy do niego algorytmy ewolucyjne (np. genetyczne), to przyspieszymy ten proces.
  23. Zależy w czym, w wielu zadaniach roboty radzą sobie dużo lepiej niż ludzie. Skomplikowane obliczenia wykonują w ułamki sekund, nie muszą odpoczywać, nie mają problemu z koncentracją. Ale wydaje mi się, że muszą być tego koszty, jak ograniczona świadomość.
  24. Antylogik

    Koronawirus jako wybawienie

    Koncentracja wokół linii prostej rosnącej jest 4 razy większa niż wokół linii opadającej, dlatego nie do końca przekonująca jest zależność nieliniowa. W tym pierwszym przypadku starałem się uwzględnić jak największą liczbę krajów Europy (nawet jest Rosja). Jest tu 30 krajów, gdyby zależność nieliniowa była słuszna, to powinniśmy zobaczyć np. 15 krajów na linii rosnącej i tyle samo na opadającej. Szybkość wprowadzania zakazów wydaje się najlepszym wyjaśnieniem tych różnic. P. S. Nie uważam jednak, że zakazy były prawidłowym posunięciem. Jeśli po wielu tygodniach ostrzeżeń ludzie nadal się zakażali i umierali, to jest to wyłącznie ich wina i głupota, za którą prawidłowo zapłacili, gdyż w ten sposób natura pozbywa się mniej inteligentnych jednostek. Szwecja dzięki zachowaniu większej wolności dla obywateli, zwiększy IQ społeczeństwa, które przełoży się na wyższy poziom gospodarczy, co pozwoli przetrwać państwu dobrobytu.
  25. Antylogik

    Koronawirus jako wybawienie

    To chyba odpowiedź na pytanie. Wystarczy czytać ze zrozumieniem. Jednak każda zależność empiryczna musi zostać wzmocniona wyjaśnieniem teoretycznym. Dla mnie to jak warunek konieczny i wystarczający.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...