Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Antylogik

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    904
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    13

Zawartość dodana przez Antylogik

  1. Błędnie rozumujesz, zakładając, że każdy zakażony zaraz będzie leżał pod respiratorem. W rzeczywistości miażdżąca większość przechodzi to zakażenie bezobjawowo albo z objawami, nie wymagając hospitalizacji. Co pokazuje jaki to straszny ten wirus jest, jak śmiertelnie niebezpieczny. A może ktoś po prostu urządził sobie niezły cyrk, żeby nieźle zarobić na maseczkach, szczepionkach, lekach i lewych respiratorach.
  2. Trzeba widzieć problem w całości, a nie skupiać się tylko na części, które celebrują media. Np. wczoraj pojawił się taki art: https://www.money.pl/gospodarka/walka-z-covid-19-oto-wojewodztwa-w-ktorych-moze-zabraknac-miejsc-w-szpitalach-6557886145910401a.html
  3. Przecież nie podadzą, że w innych miastach szpitale są prawie wolne, łóżek jest nadmiar, a lekarze czekają czy ktoś w końcu zachoruje, bo nie mają co robić. Służba zdrowia w Polsce od dawna jest niedofinansowana i zawsze były gdzieś jakieś braki. Za PISu po prostu wszystko się jeszcze pogorszyło. Nie chodzi więc o wirusa, tylko PISowską politykę zarządzania, która jest katastrofalna. Sprowadzasz dyskusję na błędne tory. Ja mówię o negatywnym wpływie na społeczeństwo, a nie zyskowności biznesu. Równie dobrze można dyskutować o zakładach, które zanieczyszczają środowisko wyrzucając odpady do rzeki, ale zarabiają. Też można powiedzieć, taki biznes. Dla społeczeństwo to zły biznes. Tak jak zakłady płacą za emisje CO2, tak samo FB powinien płacić podatek od promowania manipulacji, kłamstw, fake-newsów itd.
  4. Nie interesuje mnie teoretyczna dyskusja. Mówisz tak jak osoba, która broni niechcianych, okienek pojawiających się na portalu, które przykrywają właściwą treść, bo sama nigdy nie miała z tym do czynienia. Ktoś świadomy omija te okienka, albo szuka długo krzyżyka, żeby je usunąć. Ale ktoś nieświadomy kliknie na okno i okaże się, że właśnie zainfekował sobie wirusa, robaka czy coś w tym stylu, albo zaczną mu wyskakiwać jakieś dziwne, czasem bardzo niestosowne treści. W przypadku FB tak jest z tym COVID-em.
  5. Jedynie doprowadziły do katastrofy gosp. Niczego nie poprawiły, bo od czasu restrykcji liczba zachorowań wciąż rośnie. A my żyjemy w Hiszpanii czy Polsce? Należy oceniać sytuację na bieżąco. Z perspektywy pół roku każdy widzi, że wszelkie zakazy u nas są bez sensu. Wejdź sobie na stronę https://www.euromomo.eu/graphs-and-maps gdzie pokazane są statystyki całkowitej śmiertelności w Europie i zejdź do Germany i Hungary. Średnia to będzie Polska. Niemcy: Węgry: Jak widać liczba zgonów jest obecnie poniżej średniej, a w ciągu roku nie wyszła poza normalność. W Polsce będzie zapewne to samo. Wniosek: abstrahując od tego czy konieczne były wcześniejsze restrykcje, obecnie są one całkowicie zbędne i szkodliwe. Czy FB lub inne mainstreamowe media pokazują te statystyki? Nie, podają bzdurne dane, by was zastraszyć. Ciebie się udało jak widać zastraszyć i zmanipulować. Wytresowali cię i mogą z tobą zrobić teraz co zechcą. Dlatego FB, jak promotor tej manipulacji i tresury, powinien zostać ukarany.
  6. Widzę tu co najmniej 2 różne aspekty. Po pierwsze nie każda wolność jest dobra. Jak już wcześniej wspomniałem, FB jest fabryką fake newsów, propagandy, manipulacji i kłamstw. Przykładem jest choćby ta "pandemia", której w Polsce nie ma, podobnie jak w Niemczech czy na Węgrzech. (Całkowita śmiertelność nie zmieniła się w ogóle w stosunku do poprzednich lat, więc jaka epidemia.), a zrobili z tego katastrofę. FB jest bardzo aktywny w szerzeniu tej sztucznej paniki. Po drugie FB nie jest wcale jakimś centrum wolności, wyjątkowo łatwo zostać tam zbanowanym, za byle co. Obrazisz katolików, nazywając ich katolami - zostaniesz zablokowany. Powiesz coś co jest niezgodne z lewackim widzeniem świata - usuwanie komentarza + ban. Itd. Także nie jest wcale tak daleko od KRLD czy innych komunistycznych krajów.
  7. Pośrednio już takie badania wykonano. Przykładowo okazuje się, że im więcej czasu uczeń spędzał na FB, tym gorsze miał stopnie, przy czym wykluczono przyczynę, że czas na naukę poświęcał na FB - chodziło o samo używanie FB. Pierwsza praca: R. Junco, "Too much face and not enough books: The relationship between multiple indices of Facebook use and academic performance" (2011): Do badania wzięto uczniów z USA. W późniejszej pracy, F. Altaany, F. A. Jassim, "Impact of Facebook Usage on Undergraduate Students Performance in Irbid National University: Case Study" (2013), sprawdzono uczniów z Jordanii: Dodatkowo autorzy sprawdzali tu różne hipotezy i tak: Podsumowując są już dowody na to, że FB pogarsza wyniki w nauce, prawdopodobnie obniżając koncentrację i inteligencję ludzi.
  8. Czekam na badanie, w którym udowodnią, że FB obniża IQ społeczeństwa. To by pasowało z ostatnim trendem obniżania się IQ ostatniego pokolenia, o którym już była mowa na tym portalu. Jeśli tak, to skoro ma negatywny wpływ na zdrowie (jako narkotyk) i inteligencję, to można byłoby go zakazać. Tylko że FB ma właśnie najbardziej destrukcyjny wpływ na dzieci i młodzież. Później ktoś taki staje się dorosły i ogłupiony. Ktoś powie, że to samo z TV i ludzie jakoś żyją. Oczywiście, że żyją, jednak FB jest jeszcze gorszy od TV, bo angażuje osobiście. Poza tym mass-media, jak TV, ma istotnie bardzo destrukcyjny wpływ na ludzi. Ludzie na całym świecie, a w Polsce, to chyba 99,9% wierzy nadal, że katastrofa w Czarnobylu przyniosła dziesiątki czy setki tysięcy ofiar. Podczas gdy w rzeczywistości nie ma na to żadnych dowodów. Ale to właśnie media ogłupiły społeczeństwo propagandą. Także osobiście byłbym za karaniem mediów za szerzenie kłamstw i fake-newsów.
  9. Antylogik

    Świat jawności całkowitej

    To zdanie mi się podoba. To właśnie nieracjonalność jest motorem rozwoju innowacji i cywilizacji. To zupełnie jak darwinowska walka przypadkowych mutacji genetycznych o lepszą przyszłość. Gdybym ja miał centralnie planować wątek tego forum, to usunąłbym wiele wpisów, jak np. te ostatnie bzdury darkap (czy darekp'a?), które obniżają jego merytoryczność i wartość, a więc są nieracjonalne. Ale ktoś (nie będący takim laikiem ekonomicznym jak on, a tacy jak wiemy najwięcej mówią o tym, o czym nie mają pojęcia), może przeczyta te dyrdymały i go to zainspiruje do jakichś głębszych przemyśleń, które z czasem wyewoulują w coś innowacyjnego dla świata. Zupełnie przez przypadek.
  10. Antylogik

    Świat jawności całkowitej

    Kryzysy i boomy mogą mieć podłoże wewnętrzne, czyli rynkowe jak i zewnętrzne, czyli regulacyjne. Przyczyny wewnętrzne najlepiej wyjaśnia teoria Keynesa, która pokazuje, jak gospodarka jest samonakręcającą się spiralą (mnożnik inwestycyjny), i w której powstaje dysproporcja między popytem a podażą, tj. luka czasowa - jedno nie nadąża za drugim (zasada akceleracji). Przez te dwa nakładające się efekty (mnożnik + opóźniona akceleracja), to PKB rośnie lub spada, ale coraz wolniej. Czyli Keynes wprowadził dynamikę do modelu ekon. Powyższa teoria dotyczy cykli koniunkturalnych, które jakby z nazwy mają charakter rynkowy, samoistny. Natomiast zaburzenia w tych naturalnych przebiegach gosp, a więc ściśle właśnie to co nazywamy kryzysami lub boomami, a nie tylko osłabieniem lub ożywieniem, są wyjaśniane także przez teorie przyczyn zewnętrznych, gdzie to państwo swoimi regulacjami wpływa na rynek. Kryzys 2007-2010 - gwarancje spłat kredytów przez rząd USA (poprzez Fannie Mae, Freddie Mac). Wcześniej za kryzys 1929-1933 monetaryści obwiniali złą politykę pieniężną rządu, m.in. zmniejszenie o 1/3 podaży pieniądza w 1929 czy podniesienie stóp proc. Teorię tę przetesowali L. Christiano et. al ("The great depression and the Friedman-Schwartz hypothesis", 2004) w swoim modelu i konkludują i oceniają ją pozytywnie: Jeżeli samemu się je wywołuje, to oczywiście, że nie. Jeżeli z kolei powód leży w wewnętrznych mechanizmach, to po to jest właśnie polityka fiskalna i monetarna, aby negatywne zjawiska ograniczać. Problemem nie jest brak narzędzi, a stochastyczność cykli.
  11. Antylogik

    Świat jawności całkowitej

    Mylisz się. Znowu można odnieść wrażenie, że nie rozumiesz jak działa świat, który jedynie znasz z książek albo publikacji naukowych. Co więcej masz bezkrytyczne spojrzenie do tego co ktoś z tytułem naukowym coś napisał. Wiesz ile bzdur naukowcy wypisują? Wystarczy zapoznać się z pracami spychologów udających mądrych statystyków (napisałem o tym sporo komentarzy, poszukaj sobie). Wystarczy wziąć za przykład rodzinę, która umawia się między sobą jak będzie wymieniać się usługami lub towarami. Mama będzie sprzątać dom, a tata zrobi zakupy, albo na odwrót. Kto powiedział, że wolny rynek musi być oparty na pieniądzu? Ale teraz niech będzie. Matka zajmuje się dzieckiem, ojciec pracuje i zarabia pieniądze - część oddaje matce, która ma na swoje utrzymanie. To taki prosty przykład z ŻYCIA, a ty twierdzisz, że to mit, że to nie istnieje. Co więcej, powiedziałem o rodzinie, co oznacza, że można do tego układu zaprząc swoje dzieci, wnuki, ciocię, wujka. Wolny rynek istnieje też w szarej strefie. Że kto się umawia? jednostki między? Znaczy chyba sam już sobie zaprzeczasz, bo regulowany rynek z definicji oznacza regulację zewnętrzną, a nie wewnętrzną. Znowu mówisz o czymś, czego nie rozumiesz. O jakiej regulacji tu mowa? Nie o regulacji między stronami, tylko regulacji, które ustala prawo, państwo, coś z góry. Dziwne, że muszę takie rzeczy tłumaczyć jak dziecku, bo zaraz dojdziemy do tego, że nie wiesz co to znaczy państwo.
  12. To jest dowód, że ta przyczynowość jest fałszywa. Spycholodzy znowu w akcji. Zawsze wątpiłem w ich zdolność logicznego myślenia, a tu czysty dowód: to zdanie nie ma kompletnie sensu. Skoro: czyli usunęli wpływ innych zmiennych, to znaczy, że wiejskie dzieciaki powinny być bystrzejsze od miejskich. To naprawde proste rozumowanie, ale zbyt trudne dla spychologów. W dodatku sami sobie przeczą: To właśnie obszary wiejskie. Spycholom poradziłbym wzięcie pod uwagę jeszcze jednej zmiennej - inteligencję rodziców. Inteligentniejsi rodzice wolą mieszkać w zdrowych okolicach, ale jednocześnie niezbyt daleko od miasta, żeby nie musieli za daleko jeździć. Optymalizują po prostu wybór między ciszą i zdrowym powietrzem a szybkością dostępu do danego terenu. Zagadka ponownie rozwiązana.
  13. Antylogik

    Świat jawności całkowitej

    J. Agudo i C. Fyfe ("Reinforcement Learning for the N-Persons Iterated Prisoners' Dilemma", 2011) stworzyli model teoretyczny dla N-osobowego dylematu więźnia powtarzanego T razy. Taki model nie ma prostego rozwiązania, zależy od przyjętych parametrów. Jednak ich symulacje pozwalają na wyciągnięcie konkretnego wniosku: Przebieg wykresu zależy od przyjętego prawdopodobieństwa subiektywnego graczy czy dana strategia (Konkurować / Współpracować) jest optymalna. Przy małym N (3-10) odsetek współpracujących jest największy (35-70%). Potem im większe N, tym mniejsza skłonność do współpracy. Przy niewielkiej pewności co do swojej bieżącej strategii, gracze są bardziej skłonni do aktualizowania strategii i traktują horyzont T bardziej jak nieskończony, stąd wyższy odsetek kooperujących (wykres niebieski). Przy dużej pewności, na odwrót. Zakładając, że ludzie są niepewni przyszłości, powinniśmy patrzeć na niebieską linię: w grupie do 30 osób 15 z nich (max 50%) będzie współpracować z resztą, czyli druga połowa będzie konkurować. Przy większym N odsetek spada poniżej 50%. Ta gra jednak dotyczy działań, gdzie panuje ryzyko. W przypadku dóbr publicznych, gdzie umową między stronami jest zapisane prawo, pewność jest znacznie większa. Wobec tego będzie też większa skłonność do konkurowania. W tym kontekście można mówić o tragedii wspólnego.
  14. Antylogik

    Świat jawności całkowitej

    Nie zgadzam się, że gram w swoją grę. To po prostu zachowanie racjonalne. Genialność równowagi Nasha polega na tym, że nie jest istotne, co zrobi drugi gracz - czy jest racjonalny czy nie, czy zachowuje się jak altruista czy nie. Dopóki nie mam o nim informacji, nie komunikuję z się nim, nie mam żadnej umowy albo nie mam zasobów by się o nim dowiedzieć, dopóty muszę zdradzać/konkurować. To rozwiązanie o współpracy jest sensowne tylko wtedy gdy rundy naprawdę się powtarzają i nie wiadomo jak długo, tak że można wyciągnąć pewne wnioski i schemat o tym zachowaniu drugiego gracza - wtedy gra przekształca się z niekooperacyjnej w kooperacyjną, poprzez rodzaj niepisanej umowy między nami: ja grożę, że będę zdradzał, konkurował, jeżeli ty mnie zdradzisz. W ten sposób można uzyskać równowagę. Widać, że współpraca jest w praktyce możliwa tylko pomiędzy niewielkimi grupami (kartele, oligopole), a nie całym społeczeństwem, tak jak zakłada komunizm. Można też spróbować stworzyć taki model w całym społeczeństwie - się zwyczajnie umówić, stworzyć warunki umowy, czyli otrzymać grę kooperacyjną explicite. Wtedy nie trzeba się znać, wystarczy, że będzie formalna umowa zabezpieczająca przed niekorzystnymi działaniami jednostek. Tak działają dobra publiczne, np. dopóki PIS nie rządzi, każdy obywatel ma prawo wchodzić do lasu czy parku, ale w zamian musi zachować kulturę, nie może śmiecić itp. Także pewna cząstka tego modelu działa w każdym kraju. To sobie trochę zaprzeczasz. Odnosiłem się do tego zdania: Bo przecież w tym przypadku brak prywatności nie wynika z wyboru konkurencji zamiast współpracy, tylko początkowego założenia, że nie mamy możliwości komunikowania się, poznania. Trudność polega tu na tym, że mamy dwa rodzaje braku współpracy: - wynikająca z samego założenia, czyli ograniczenia technicznego, a nie psychologicznego - jako wybór rozwiązania między współpracą a zdradą. Tego pierwszego nie można sobie odpuścić twierdząc, że to nieistotne, bo cała dyskusja właśnie opiera się o założenie dużej ilości osób, co doprowadza do niemożliwości komunikacji, a tym samym do powstania rzeczy fundamentalnej we współpracy - zaufania.
  15. Antylogik

    Świat jawności całkowitej

    Czyli znowu musimy wrócić do założeń. No to przypominamy dwie sprawy: A więc rozrasta się zespół i przez to nie znasz ludzi, bo nie możesz się ze wszystkimi komunikować. Nie możesz się komunikować i dopiero teraz można uzyskać dylemat więźnia w uproszczony sposób. Stąd powstaje druga kwestia: To oznacza, że po każdej rundzie są też niezależni. A skoro tak, to wcale nie jest takie pewne czy "uświadomią sobie, że współpraca im się najlepiej opłaca sumarycznie". W każdej niezależnej rundzie przecież lepiej zdradzać. Dlaczego więc po dodaniu miałoby być inaczej? Dla gier powtarzanych zdrada także jest równowagą. Jeżeli mamy N rund, to ostatnia będzie traktowana jak gra pojedyncza. A skoro tak, trzeba Konkurować/zdradzać. Skoro w N-tej trzeba zdradzać, to znaczy, że w N-1 też trzeba zdradzać, bo nawet gdybyśmy współpracowali, to w N-tej rundzie nie dostaniemy za to nagrody. Brak jakiejkolwiek nagrody w przyszłości oznacza, że przyszłość nie ma znaczenia, a zatem rundę N-1 należy traktować jak pojedynczą grę - czyli należy zdradzać. Skoro ta k, to w N-2 znowu będzie to samo i będziemy zdradzać. Cofając się do początku, dostaniemy ciąg rund ze zdradami. W każdej należy zdradzać. Dopiero niepewność ile gra będzie miała rund, doprowadzi prawdopodobnie do współpracy, ale to wynika z tego, że gracze w pewnym sensie przestają być niezależni i już coś wiedzą osobie. Mogą się nawzajem karać. Jeżeli nie wiem która runda będzie ostatnia, to jeżeli teraz zdradzę, to jeżeli będzie następna, to on mnie może ukarać, tzn. też zdradzić. Ale gdybym współpracował, wtedy mógłby mnie nagrodzić i też współpracować. A jeżeli byśmy obaj współpracowali w tej kolejnej rundzie, to bym dostał więcej niż gdybym zdradził. W ten sposób można wyjaśnić "altruizm" (cudzysłów bo oczywiście to pozorny altruizm). Mieszasz dwie zupełnie różne rzeczy: prywatność informacji ze zdolnością do uzyskania i przyswojenia tych informacji. Twój świat to utopia, dlatego że zakładasz nieskończoną ilość wolnego czasu na poznawanie się, komunikację i przyswajanie informacji.
  16. Antylogik

    Świat jawności całkowitej

    Nie wiem czy lepszą, na pewną mniej ryzykowną. Chodzi o to, o czym już wcześniej pisałem - zaufanie, czy druga strona nie wykorzysta tych informacji przeciwko pierwszej stronie albo czy ich nie wykorzysta tylko dla siebie, a także niepewność czy druga strona będzie też dzielić się informacjami - może być przecież pasożytem. Wszystko to o czym mówisz może działać, gdy grupa jest nieduża - taka rodzina, która dzieli się wszystkim i nie traktuje jako prywatne. Gorzej, gdy zespół się rozrasta i nie znasz poszczególnych osób. Musiałbyś dokonać umowy między stronami, aby zmniejszyć ryzyko. Taka umowa musiałaby zawierać możliwość ukarania drugiej strony itp. Kapitał intelektualny można łatwo skopiować, jeżeli miałby każdy być jawny, to wystarczyło, że znalazłaby się jedna chińska firma, która by bez skrupułów wykorzystała te dane w ten sposób, że wyprzedziliby autora, zmonopolizowali rynek, a autor nie miałby grosza z tego. Co więcej społeczeństwo też by niewiele z tego miało, gdyby towar był drogo sprzedawany w pierwszych latach (w dodatku najpierw gdzieś za granicą). Potem oczywiście inne firmy by to kopiowały, cena by spadła, ponadto znowu któraś coś by ulepszyła itd. ale autor byłby na lodzie. Autor wiedząc o tym od początku, mógłby stracić motywację do realizacji pomysłu. Dlatego musi istnieć pewne optimum. Problem można rozwiązać metodą z teorii gier - to jest dylemat więźnia: https://pl.wikipedia.org/wiki/Dylemat_więźnia Pozornie wydaje się, że lepiej współpracować, bo strata społeczna będzie najmniejsza (to znaczy stracą tylko dwie jednostki, a nie całe społeczeństwo). Jednak taki wybór jest nieracjonalny, dopóki obie strony są niezależne od siebie. Jeżeli druga strona wybiera Współpracuj, wtedy, jeżeli ja wybiorę Współpracuj, wtedy ja stracę tylko 1/2 potencjalnego dochodu, a jeżeli wybieram Zdradzaj, wtedy nic nie stracę (w zasadzie powinien być zysk, bo wykorzystuję informacje od drugiej strony dla siebie). Jeżeli druga strona wybiera Zdradzaj, to jeżeli ja wybieram Współpracuj, wtedy tracę 10 potencjalnych dochodów, a jeśli wybieram Zdradzaj, wtedy tracę 5 potencjalnych dochodów. Ta gra jest bardzo znana, bo wynik jest paradoksalny: jeżeli druga strona wybiera współpracę, wtedy ja mniej stracę, jeżeli ją zdradzę, a jeżeli druga strona wybiera zdradę, wtedy ja mniej stracę jeżeli wybiorę zdradę. Czyli niezależnie od tego co druga strona wybierze, ja zawsze będę minimalizował funkcję straty, wybierając Zdradzaj. Ponieważ gra jest symetryczna, to to samo dotyczy drugiej strony. Sumarycznie będziemy więc obaj się zdradzać. To jest równowaga Nasha - to jest racjonalny wybór mimo że społecznie jest nieefektywny (brak optimum Pareta). Nie znaczy to oczywiście, że tak wygląda świat i że takie są wypłaty. Podałem przykład, kiedy nie opłaca się współpraca. Ponadto powyższy przykład dotyczy pojedynczej gry. W przypadku powtarzanych dylematów więźnia sytuacja się komplikuje, gdy liczba rozgrywek jest losowa, wtedy może się pojawić Współpraca jako równowaga. Dobrą strategią okazuje się "wet za wet" albo "wet za wet z wybaczaniem". Poza tym wszystkim temat jest złożony, bo powstaje jeszcze pytanie dlaczego niby rozwiązanie typu Współpracuj / Konkuruj ma być zero-jedynkowe? I nawet nie chodzi tu o prawdopodobieństwo wyboru, ale jego udział w całym projekcie. Zespoły mogą jednocześnie współpracować i konkurować ze sobą. Jedynie trzeba określić warunki współpracy i konkurencji. Weźmy np. media. One wzajemnie się reklamują, ale jednocześnie przecież tez konkurują o czytelnika, widza.
  17. Antylogik

    Świat jawności całkowitej

    Tak i to nie jest wróżenie z fusów, a jedynie analiza logiczno-ekonomiczna. Poczytaj moje komentarze w tym wątku, a zrozumiesz jeden z powodów, dla których odpowiedź jest twierdząca: Najbardziej ogólną przyczyną jest to, że ludzie konkurują między sobą, a także działają pod wpływem emocji, np. chcą siebie zniszczyć.
  18. Antylogik

    Świat jawności całkowitej

    Może i jesteśmy tresowani, ale wcale nie oznacza, że się nie różnimy w skutkach tej tresury ani też, że wiesz co ja myślę. Bo ja nie dałem się wytresować. Jestem anty-religijny, anty-społeczny, anty-rodzinny. Z twoich wypocin wynika, że dałeś się wytresować i nie jesteś z tego zadowolony. Ja nie dałem się wytresować i jestem z tego dumny. Taka jest różnica. Tacy ludzie jak ja zmieniają ten świat, dzięki takim ludziom jak ja technika do przodu, a ludzie mogą mniej pracować. Tacy ludzie jak ja wolą pewne ryzyko zamiast skrajnego bezpieczeństwa, które prowadzi do bezmyślnego życia w stadzie, które ty promujesz. Być może ty jesteś takim tępakiem, że potrzebujesz tego społeczeństwa, żeby tobą kierowało i cię karmiło. Jednak są wybitne jednostki, które wychodzą poza ten schemat i to one pociągają cywilizację do przodu. Tacy jak ty chcą stabilizacji, by żyło się wygodnie, by każdy dostawał tyle samo. Ludzie to nie mrówki, które mają podobny móżdżek, większa złożoność umysłu prowadzi do większych odchyleń między jednostkami. I dlatego się różnią między sobą. Jedni są bystrzejsi, inni głupsi, jedni są pazerni na kasę, inni uczciwi i szlachetni. I każdy musi sam odnaleźć się w takim świecie. Pocieszające, że jesteś tego taki pewien. Ciekawe, jak sobie wygodnie przeskakujesz z tych mrówek do komórek. To wśród tych mrówek też nie ma hierarchii? Wśród zwierząt stadnych nie ma ustalonej hierarchii ważności? Manipulujesz i dobrze o tym wiesz. I bardzo dobrze, że nie jesteśmy. Celem człowieka jest walka z naturą, walka z bogiem, który chciałby żebyśmy żyli w jego komunistycznym "raju".
  19. Antylogik

    Świat jawności całkowitej

    Skoro masz dar telepatii czy jasnowidzenia, to ta jawność wszystkiego zbędna. Poza tym spróbujmy dokonać analizy tej dyskusji. Skoro ty wiesz, że ja nic nie wiem (nie jestem świadomy), ale mi o tym mówisz, to znaczy, że jeżeli ja rozumiem co ty mówisz, to znaczy, że nagle coś już wiem. Czyli staję się świadomy. To teraz wróćmy do komórek. Uświadom teraz komórki swojego organimu, że są tylko jego niewolnikami. Chociaż nie, poczekaj, powiesz zapewne, że twój organizm to nie jest patoelita, więc komórki nie muszą wiedzieć, że są jej niewolnikami. Ok, to spróbuję sam na sobie, bo skoro już patoelita przejęła mój umysł, ato zapewne też przejąła mózg i w ogóle cały organizm. ......... Nie wychodzi. Próbowałem uświaodmić komórki, że są więźniami pato-organizmu. Moje komórki nie chcą mnie słuchać. Wolą patoorganizm. Można więc wyciągnąć wniosek z tego eksperymentu. Moje komórki pozostają nieświadome. Ale przecież ja stałęm się świadomy. Czyli jednak czymś się od nich różnię. Czyli jednak twoje rozumowanie jest błędne, fałszywe. A skoro twoje rozumowanie jest teraz fałszywe, to być może w ogóle twoje myślenie o świecie jest fałszywe? W zasadzie, może każde twoje zdanie jest fałszywe? Albo jest manipulacją? Ja "myślę" (bo nie myślę), że tak właśnie jest. Bo powtarzasz te same komunały (to dobre słowo - pasuje do ciebie): , które już wcześniej obaliłem: Skoro zwierzęta mają potrzebę prywatności, to i w tym twoim raju ludzie też mieli. Dopóki populacja była niewielka, to społeczność była bardziej zwarta kulturowo, religijnie, majątkowo i przez to było większe między nimi zaufanie, ale przed obcymi się chronili. Kiedy populacja zaczęła rosnąć, to i nastąpił naturalny proces podziałów kulturowo-społecznych. To dzięki zaufaniu mogli się swobodnie wymieniać informacjami i towarami. Kiedy nastąpił wzrost populacji i samoczynne grupowania, ludzie przestali się znać i rozumieć, a więc i przestali mieć wzajemne zaufanie. To doprowadziło do konieczności wytworzenia prawa własności i prywatności. Dla mnie to co napisałem wyżej jest oczywiste. Ale może nie dla ciebie. Pytanie dlaczego. Czy chodzi o niskie wykształcenie? Czy zakłamanie, pod którym leży zawiść do bogatych i mądrzejszych?
  20. Antylogik

    Świat jawności całkowitej

    Komórki nie myślą i nie są świadome. Jedynie pracują jak niewolnicy na rzecz organizmu. Ale komunizm na tym polega, by wszyscy tylko bezmyślnie pracowali na rzecz aparatu państwa i by się nie wychylali. W ten sposób cywilizacja by się nie rozwijała, stałaby w miejscu. I w sumie takie właśnie efekty przyniósł komunizm ZSRR, PRL czy Chiński (bo dzisiaj w Chinach gospodarka jest kapitalistyczna). Wszędzie na świecie czysty komunizm upadł, co dowodzi, że nie sprawdza się. Wyżej wykazałem, że rozwój jest niemożliwy w ramach komunizmu. Ciekawe, że podałeś przykład nowotworu. Przecież on wykształca się w organizmie, gdzie - jak sam stwierdzasz - udaje zdrowe komórki, bo wszystkie informacje są jawne, są przekazywane. A mimo to rodzi się co jakiś czas mutant, który niszczy cały organizm. To argument na to, że właśnie pełna jawność jest zła dla organizmu, bo może zostać wykorzystana przeciwko niemu. Tak się dzieje też w gospodarce.
  21. Antylogik

    Świat jawności całkowitej

    Dobrze, że podałeś przykład kasyna, bo jasno można pokazać, gdzie popełniasz błąd. Kupno i sprzedaż usługi w postaci zabawy jaką jest udział w kasynie, są regulowane. Ale sama usługa już nie. Gdyby ta usługa miała być kontrolowana, to np. zamiast 50% szans na wygraną, będziesz miał 70% - państwo nie pozwala w ten sposób na przegraną przez konsumenta. Jeżeli teraz dokonujesz analogii z giełdą, to sytuacja będzie podobna. Organizacja tej usługi będzie regulowana, ale sam przebieg usługi być nie musi, co więcej - nie powinien. Państwo nie powinno się wtrącać w to, jaką cenę ustalają między sobą strony ani jaką ilość walorów chcą wymienić. Gdyby taka kontrola była, to np. akcje firmy X nie mogłyby spaść poniżej 10 zł, nawet gdyby X była bliska bankructwa. W sumie powstają dwa oddzielne problemy - rynek regulowany (który organizuje wolny rynek) i gospodarka centralnie planowana. Obydwie te kwestie trzeba rozróżnić, a u niektórych to wszystko się miesza. Trzeba przyznać, że bystra odpowiedź. Weźmy choćby rynek stóp procentowych - jest w dużym stopniu kontrolowany, centralnie planowany, a więc wychodzi poza ramy zwykłej regulacji rynku. Innym przykładem patologii są gwarancje państwowe dotyczące spłaty kredytów, co miało przełożenie na kryzys finansowy 2007-2010.
  22. Antylogik

    Świat jawności całkowitej

    Tylko że to są regulacje tylko na papierze, a nie w rzeczywistości. Insider trading jest codzienną praktyką trudną do wykrycia. Mówiąc inaczej, nawet gdyby nie było tych ograniczeń, to prawdopodobnie niewiele by zmieniło to w kursach giełdowych. Informowanie o jakimś udziale opinii publicznej nie jest z kolei regulowaniem rynku akcji. Prawdziwą regulacją na giełdzie są np. tzw. widełki cenowe, które mają na celu zabezpieczyć akcje przed nadmiernymi i nagłymi zmianami. Jest max x%, o jaki może zmienić się cena akcji danego dnia. Jeżeli kurs akcji spada albo wzrasta o ten x%, wtedy obrót zostaje zatrzymany i w tym czasie nie można przeprowadzać transakcji. Ale jeszcze tego samego dnia kurs zostaje najczęściej uwolniony, gdy Giełda zwiększa poziom widełek np. do 2x%. Kolejną istotną regulacją jest przedział czasu, w którym Giełda działa: transakcje są przeprowadzane nie wtedy gdy się chce, ale np. między 9 a 17. Ponadto handel nie istnieje w soboty, niedziele i inne święta. Co nie oznacza wcale, że realna cena się nie zmienia. Jeżeli w sobotę przychodzi jakaś ważna informacja, to efekt będzie widoczny od rana w poniedziałek w postaci dużej luki cenowej. Mówiąc ogólnie, jedynym skutkiem powyższych regulacji jest przesunięcie zmian w czasie, ale w dłuższej perspektywie nie ma żadnego wpływu. Na GPW charakterystyczną regulacją są tzw. odcięcia dywidendy od kursu akcji. Cena akcji zawiera w sobie wartość dywidendy. Jeżeli spółka formalnie jutro wypłaca akcjonariuszom dywidendę, to cena nie powinna już jej zawierać. Dywidenda zostaje przeniesiona z rynku (ceny) na rachunek inwestora. Stąd inwestor nic nie traci. Dlatego rano się budząc, zobaczymy, że spółka "straciła" tyle procent ile wynosi stosunek dywidendy do pierwotnej ceny, jednak akcjonariuszowi ta strata zostaje skompensowana wypłatą na osobistym rachunku. Na rynku nieregulowanym czegoś takiego być nie może, bo tylko sprzedający i kupujący określają wartość akcji. To oni sami mogą się umówić, że cena od rana będzie pomniejszona o dywidendę - na regulowanym Giełda robi to za nich. O ile poprzednie regulacje wydłużały wielkość zmian w czasie, o tyle tutaj ten czas skracają. Powyższe regulacje nie zaprzeczają wolnemu rynkowi, one go organizują.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...