ex nihilo
Użytkownicy-
Liczba zawartości
2176 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
110
Zawartość dodana przez ex nihilo
-
No dobrze... a jeśli ten MOPSowy wcześniej parę baniek podatków do budżetu wrzucił, bo firma itd.? Z jakiego okresu netto chcesz liczyć? Całe życie? Ostatni rok? Miesiąc? I ile tego netto by miało być? Złotówa? Jakieś minimum? Co będziesz liczył jako dotacje? Te w różnych produktach też? Będziesz szukał ich w kwitkach za prąd, z apteki i co tam jeszcze? Rolników eliminujesz praktycznie wszystkich. Dotacje są ogólnie większe niż podatki. Podobnire z górnictwem itd. Tyle że to sprawy strategiczne, i to nie tylko dlatego, że opony, widły i kilofy mają. Budżetówka... to coś jak MOPS, tyle że swoje odsiedzieć trzeba, bo robić niekoniecznie. Co z nimi? Jak odróżnisz tych, którzy robią, od tych, którzy tylko siedzą? Itd., itp., etc.
-
Podstawowym podatkiem jest VAT (inne to grosze), a ten płacą wszyscy, którzy cokolwiek kupują albo dla nich się kupuje (np. dzieci).
-
Pogadaj z Feynmanem Całka po trajektoriach to (też) przejście przez nieskończoną ilość szczelin. A pęd zachowywany jest dla całki, a nie jej składowych, czyli poszczególnych trajektorii (historii). Ma to związek też z "wsteczną" interferencją. Zima. Śpię kiedy popadnie, czy może raczej ja padnę Kawałkami - od kilkunastu minut do 4-5 godzin.
-
A przy okazji, jak się tu STW i innymi takimi bawimy - coby coś odrobinę pożytecznego zostało po nocnym męczeniu klawiatury Nie tak dawno bawiliśmy się tu papradoksem (niech tak zostanie ) bliźniaków. No i wynikł drobny spór co do tego, czy świat dla fotonu kurczy się do "punktu", czy do płaszczyzny prostopadłej do kierunku ruchu. Inaczej mówiąc - czy jeśli mamy czterowektor (ct, x, y, z) (minusy i plusy opuściłem), to gamma, czyli współczynnik Lorentza skaluje tylko dwie składowe czterowektora, zawsze ct i którąs z przestrzennych, czy w każdym przypadku wszystkie. Wbrew pozorom, sprawa nie jest całkiem banalna i nawet fizycznym psorom zdarza się w tym zaplątać. No i w miedzyczasie przyszedł mi do łba dowód na elementarnym poziomie, że zawsze skalują się wszystkie składowe. Załóżmy, że mamy układ z jedną składową przestrzenną, czyli (ct, x). Tutaj nie ma wątpliwości, że skaluje się zarówno ct, jak i x. Czyli dla prędkości c, linia świata, która w takim układzie jest półprostą (wektorem) wychodzącą z punktu (0, 0) i pod kątem 45 stopni zapnotego w nieskończoność, czyli wektorem (inf, inf), przyjmując, że inf oznacza nieskończoność. Przechodząc do ukladu własnego światła, skalujemy ct i x przez czynnik Lorentza (gamma), który dla c jest równy 0, czyli dostajemy wektor zerowy (0, 0), który jest po prostu punktem. Dodajmy do tego jeden wymiar prestrzenny. Dostaniemy znany stożek światła: Zajmijmy się tylko górną częścią (światło startuje z początku układu). Cała powierzchnia stożka zbudowana jest z półprostych (wektorów), takch samych jak poprzednio, tylko różnie nachylonych w stosunku do dwóch wymiarów przestrzennych. Każdy z tych wektorów jest zerowy w układzie własnym v=c, , w tym przypadku będzie to (0, 0, 0), czyli cała powierzchnia też jest zerowa w tym układzie. I to samo będzie kiedy dodamy trzeci wymiar przestrzenny (0, 0, 0, 0), tylko kapkę trudno to narysować. Czyli - niezależnie w jakim kierunku fotonem strzelimy, jego świat zawsze bedzie ograniczony do (0, 0, 0, 0) Dowód jest mój, czyli może być błędny... ale w razie draki mam też inne
-
Trochę obok, ale powiązane: https://phys.org/news/2017-01-physicists-exotic-looped-trajectories-three-slit.html Zacząłem wklepywać cośtam o splątaniu, też w kontekście STW, żeby uporządkować temat, rzecz jasna w maksymalnym uproszczeniu... ale dłuuugie mi się zaczęło robić, no i odpuściłem... I tak przecież by tam praktycznie same pytania były, a nie odpowiedzi. Co naklepałem, zachowałem, może kiedyś się przyda.
-
Nie tylko. Sprawa bardziej ogólna. Coś mi się od dłuższego czasu pęta po łbie, ale nie potrafię na razie tego uporządkować (może to bzdura). Nawet teraz jeszcze bym tego sensownie nie opisał, bo to bardziej jakieś zwidy i majaki niż konkrety
-
@Jajcenty Raczej nic Twojej wersji nie uratuje. Fala na obwodzie jest pozorna, to tylko złudzenie. Zrób sobie prosty gedankenexperiment: niech Twój dżet, który zajączka robi, będzie słaby dosyć i z ultrakrótkich gamma zrobiony. Wtedy w odpowiedniej odległości od źródła jedną rejestrację dostaniesz u wujka Mietka pod Wrocławiem, a następną u cioci Zosi, co niedaleko Piły kartofle sadzi... Żeby informacja od Mietka do Zośki trafiła, Mietek musi za telefon złapać "Zośka! bo u mnie pizgło!" albo burakiem porządnie rzucić czy kotu na ogon tak nadepnąć, coby Zośka koci wrzask usłyszała. Poźniej może coś o splątaniu i STW, ale muszę się trochę przespać Całkiem legalnie przejść może i nie można, ale próba przemytu z jakimś pdp może być udana A cio to za toto?
-
To nie jest takie proste... - czym jest "informacja" - informacja i nośnik informacji - informacja a przyczynowość - geometria (czaso)przestrzeni - np. potencjały retardowane i adwansowane (QFT), transakcyjna QM - STW nie zabrania (tylko zakaz przejścia przez granicę c) - kolaps funkcji falowej - itd., itp., etc. Może, ale ta plamka nie przenosi informacji wzdłuż swojej trajektorii, czyli to nie jest dobry przykład.
-
K4liber Nie mam ostatnio za bardzo czasu na te sprawy, a dzisiaj już szczególnie, ale tak na szybko: 1. Splątanie nie jest czymś nadzwyczajnym, przeciwnie - jest to całkiem zwykłe zjawisko kwantowe, które zachodzi ciągle i wszędzie. Wynika to wprost z QM. Główny problem z badaniem splątania jest (trochę już "był") taki, że splątanie jest bardzo niestabilne - byle co je rozwala, a poza tym rozwala się samo. To nie jest tak, że splątuje się dwa fotony i łapie je splątane 100 km dalej. Doświadczenia robi się z milionami, z których tylko nieliczne pozostają splątane. Wykrywa to analiza statystyczna. 2. Teraz udaje się już w doświadczeniach plątać dosyć skomplikowane wieloatomowe układy i inne takie, przy czym robi się też splątania nie tylko jakiejś jednej cechy, a wielu. 3. Pomysł z "rozdaniem" jest równie stary, co samo pojęcie splątania. Ale nie działa... Pomijając inne sprawy, takiego prostego rozdania nie da się włączyć w żadną całość w jakiś sensowny sposób tłumaczącą to, co dzieje się na poziomie kwantowym, niezależnie czy byłaby to klasyczna QM, QFT (całkiem się nie da), czy któryś z wariantów zmiennych ukrytych (próbowali, ale nie włazi). 4. Jeśłi chodzi o zmienne ukryte - z nimi jest trochę tak, jak z Misiem i Prosiaczkeim: " Im bardziej Miś zaglądał do pokoju, tym bardziej Prosiaczka w nim nie było". Czasem zaglądam do tej działki z ciekawości i coraz częściej mam wrażenie zaczyna się to zbliżać do zwykłej kwantologii. Może to wrażenie mylne, ale... Z dawnej prostoty i klasyczności niewiele zostało. 5. Faktem jest, że nie ma jednego uzgodnionego intuicyjnego modelu splątania. Dotyczy to zresztą całej QM. Ale - i tu jest lekki paradoks - im bardziej odchodzi się od klasycznego pojęcia "cząstki" (K, D, itd.), tym całość staje się bardziej intuicyjna... i jeszcze ciekawsza 6. Ale jak chcesz, to rozdawaj te karty dalej - może jednym rozdaniem uda Ci sie obalić zarówno standardową QM/QFT, jak i "zmienne ukryte"
-
http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news%2C29510%2Cwielki-test-bella-sprawdzil-kwantowa-rzeczywistosc.html https://www.nature.com/articles/s41586-018-0085-3
-
To Ty nie wiesz, ale - w Twoim wariancie - one wiedzą (realizm kwantowy, zmienne ukryte). Ale tylko z Twojego punktu widzenia, one dalej wiedzą, która jest D, a która K. Rozetnij połówkami i sklej D+K i K+D, żeby one też nie wiedziały. Wbij w gugły "entanglement", będziesz miał co czytać przez następne 20 lat. Cząstki stają się "rozdane" dopiero po pomiarze, kiedy splątanie zostaje zniszczone. PS - trochę (ale tylko trochę) łatwiej o tym kombinować, kiedy przestaje się myśleć o "cząstkach". Wygodniejsze są "stany pola", które mogą być dowolnie rozmyte.
-
No przylazłem Błąd jest w założeniu: zakładasz, że masz D(amę) i K(róla). W kwantowej rzeczywistości masz dwie królodamy (KD=DK), które same nie mają najmniejszego pojęcia czy w pomiarze ujawnią się jako K czy D. "Wiedzą" tylko, że jeśli jedna ujawni się jako K, to druga będzie D lub odwrotnie. Pojedyncza "cząstka" swobodna nie wie czy jest/będzie K czy D (np. spin "góra" "dół" na wybranej osi) - jest w superpozycji obu stanów. W momencie pomiaru losowo przyjmie jeden z nich. Splątanie polega na tym, że tworzy się zależność między cząstkami, np. jeśli jedna w pomiarze będzie K, to druga D. Jak to rozkminić? Nie ma jednego powszechnie przyjętego wyjaśnienia. Przez większość przyjmowane jest takie, że splątanie tworzy z n cząstek jeden układ fizyczny, którego skladniki są od siebie uzależnione, niezależnie od odległości pomiędzy nimi (odległości w naszym pojęciu, bo one tej odległości pdp nie odczuwają, są "razem", jako jedna całość). Zresztą samo pojęcie "cząstka" nie jest jednoznaczne (duuuży temat). No i tyle na teraz
-
Rozmycie Gaussa robi to automatycznie Im punkt jest bardziej "odstający", tym jego wkład do gluta jest mniejszy. W sumie dostaje się, "kwantologicznie" rzecz biorąc, rozkład gęstości pdp dla stanu przed pomiarami. Wychodzi mi na to, że można to zrobić nawet dla kilku pomiarów, tylko trzeba rozywać 2x. Pierwsze rozmycie, mniejsze, żeby punkty zamienić na rozkłady, To trzeba proporcjonalnie skontrastować i wrzucić silne rozmycie, które da ostateczny rozkład. Przy takiej procedurze 10 pomiarów powinno dać bdb wynik. Analityczne można zrobić podobnie, tylko będzie to bardziej upierdliwe, bo w zależności od konkretnych danych mogą być potrzebne różne rozmycia.
-
To na szybko z Twojego obrazka. Start od rozmycia 250/250, bez czyszczenia tła. Od ok. 20 pomiarów może by już można próbować.
-
Zbędne można wyrzucić. Z tym obrazkiem zrobiłem sobie zabawę - do graficznego, rozmycie Gaussa 130/130 (tak akurat wrzuciłem), skala szarości i pomiar nasycenia. Wygląda na to, że dokładność może być całkiem przyzwoita. No ale to kilkaset. Dla kilku/kilkunastu środek ciężkości chyba byłby ok. Wszystko zresztą zależy jaka dokładność Ci jest potrzebna. Muszę się przespać trochę, bo zmarzłem dzisiaj co nieco i jeszcze mi nie przeszło... brrr, nie lubię tego.
-
Czyli chodzi Ci nie o konkretny przypadek, a ogólną metodę? Środek ciężkości może być ok. Ale najpierw by chyba warto sprawdzić, czy jest jakaś regularność odchyłek w kolejnych pomiarach lub w całości. To co podałeś, to uporządkowane po "x", czy kolejne pomiary? I przykład z czapy, czy konkretny?
-
A jak to wygląda na układzie wsp. albo kracie jakiejś?
-
Mordobicie się zrobiło o to "czyj to wynalazek" (kto pierwszy), czyli bez historii sprawa była nierozwiązywalna. A uproszczenia były konieczne, teraz można z nich wyjść, jak komuś się zachce. W sumie: nie ma już chyba wątpliwości, że amortyzacja to wynalazek biznesu, wynikający z natury rzeczy, przejęty przez fiskusa do celów podatkowych, też zresztą w sposób - wbrew pozorom - całkowicie naturalny. Główna różnica pomiędzy amortyzacją (odpisem) bilansową podatkową polega na tym, że w podatkowej wprowadzono więcej uproszczeń (fikcje prawne) niż w bilansowej, co było zresztą konieczne, m.in. ze względu na możliwość kontroli. I to tyle. ,,,,,
-
Amortyzacja i odpis amortyzacyjny to nie jest to samo. Amortyzacja jest pojęciem pierwotnym w stosunku do odpisu. Amortyzacja jest pojęciem ekonomicznym związnym z kosztami produkcji i działania firmy (opłacalność), a to (księgowość bilansowa) istniało dużo wcześniej od prawa podatkowego wiążacego podatek z dochodami (podatek dochodowy) na zasadzie "dochód=przychód-koszt". W praktyce podatki dochodowe to koniec 19. pocz 20 w. Podatki wcześniejsze nie miały bezpośredniego związku z kosztami, były to koncesje, ryczałty, podatki majątkowe albo podatki od przychodu (nie od dochodu), czyli nie istniało coś takiego jak podatkowe "odpisy amortyzacyjne". Nadal istnieje amortyzacja bilnasowa i amortyzacja podatkowa, i to nie jest to samo. https://mfiles.pl/pl/index.php/Amortyzacja Chodzi oczywiście o podatkowy odpis amortyzacyjny, a nie odpis w sensie ekonomicznym (bilansowym).
-
Nie, zrobiła to księgowość, rachunek kosztów.Jeśli młotek ma wbić 1000 gwoździ, to do kosztu wbicia jednego gwoździa trzeba wliczyć 1/1000 ceny mlotka. I stąd to się wzięło.
-
Z masą w ogóle trzeba ostrożnie, podobnie jak z kiełbasą czy baraninami różnymi To czy c jest mechanizmem nabywania masy (spoczynkowej) zależy od warunków - swobodny nie ma, ale wpakowany do pudełka da swój wkład do całości. W sumie - tam, gdzie można, lepiej unikać pojęcia "masa". Co do grawitonu - jest na tyle hipotetyczny, że o jego własnościach nie bardzo jest sens gadać, tym bardziej o takich szczegółach, jak to, czy omija zakrzywienie, czy nie. Raczej nie powinien, bo w czarnej istnieje tylko jeden kierunek, do środka. Żeby to przełamać, trzeba wyjść poza stożek, a do tego potrzebna nadświetlna. Parowanie to inny mechanizm. Fale g. też ze środka nie wyłażą. Przypuszczam, że grawitację da się "skwantować", ale raczej będzie to wyglądało trochę inaczej niż w pozostałych przypadkach, dlatego ten cudzysłów. Co do tej percepcji grawitonu to znana sprawa, ale gdyby mogła istnieć spójna wiązka, podobnie jak w przypadku laserowej, to by mogło zmienić sprawę. Może się mylę, ale supersymetria chyba tym się nie zajmuje. To sprawa struktury czasoprzestrzeni. Jako zatwardziały bezpunktowiec ?D glutowy przypuszczam, że wymiar t=0 i 3D=0 jest możliwy, ale jako (w uproszczeniu) uśrednienie po czasie lub 3D przestrzeni, w zależności co byśmy próbowali mierzyć. Takie połaczenie ciągłości z nieciągłością
-
Nie takie proste - jest tego w sieci pełno... od bardzo dobrych wykładów na profesjonalnym poziomie, do totalnych popularesów. Te popularne na ogół są takie sobie... nawet jeśli merytorycznie dosyć przyzwoite, to zwykle mają uproszczenia takie, które utrudniają załapanie o co w tym rzeczywiście chodzi. W przypadku STW i OTW istotą sprawy jest geometria przestrzeni/czasoprzestrzeni, która jest inna niż euklidesowa, ta, do której jesteśmy przyzwyczajeni. Trzeba przede wszystkim zmienić swoje wyobrażenia o przestrzeni i jej geometrii. Co do Modelu Standardowego, kwantologii, teorii pola... z tym jeszcze gorzej. Kwantologia i teoria pola to w zasadzie mocno skomplikowana matma, dobrze sprawdzająca się w doświadczeniach, do której dokłada się różne intuicje. I nikt nie wie, która z nich jest poprawna. Może dobrze by było - to do Mariusza & co. - żeby w luźnych, administracyjnym albo w fizyce zrobić przypięty na górze na sztywno temat, gdzie by można wrzucać linki (najlepiej z krótkim komentarzem) do jakichś w miarę przyzwoitych popularnych, a może i nie tylko popularnych, opracowań, jak się na takie trafi. Nie wiem, czy technicznie to jest możliwe, ale... Staram się, ale nie wszystko da się przeskoczyć. Przepraszać nie ma za co. Tyle, że wygodnie jest, kiedy w miarę wyraźnie oddziela się "klasykę" od własnych modeli itd., czy w ogóle jakichś modeli niestandardowych. Nie znam szczegółów Twojego modelu, ale co do trójkątów, to, jeśli dobrze Ciebie zrozumialem, to samo wychodzi w geometrii Łobaczewskiego, Minkowskiego czy Riemanna - euklidesowa jest ich szczególnym przypadkiem.
-
Dodam, bo mi się zapomniało: droga + upływ czasu -> interwał (odległość między zdarzeniami) v=c -> interwał = 0 (w układzie własnym) Nie, mówimy o czasoprzestrzeni Minkowskiego (STW) lub Riemanna (OTW). Zdarzenie jest "punktem" w czasoprzestrzeni (ct, x, y, z). Interwał to czasoprzestrzenna odległość pomiędzy zdarzeniami (ct, x, y, z)->(ct', x', y', z') Suma interwałów danego obiektu to jego linia świata (ct0, x0, y0, z0)->(ctn, xn, yn, zn) Odwrotnie - OTW nieinercjalne, STW inercjalne (jak pobawić się różniczkowaniem, można też nieinercjalne). Co do W i Z - wolisz Z? Ok., m0~91 GeV Tylko foton, gluon i hipotetyczny grawiton są bezmasowe. Nie będę miał już teraz czasu, muszę skończyć papiór paskudny, pewnie do rana mi zejdzie...
