Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37639
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    247

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Naukowcy z Uniwersytetu Yale znaleźli sposób na monitorowanie wzrostu wyhodowanych naczyń po przeszczepieniu do organizmu chorego. Metoda bazuje na rezonansie magnetycznym i nanocząstkach. Wcześniej nie było sposobu na śledzenie, jak wyhodowane w laboratorium tkanki rosną w ciele po zaimplantowaniu. Dr Christopher K. Breuer ma nadzieję, że dzięki odkryciu jego zespołu w przyszłości naczynia z własnego materiału biologicznego pacjenta będą spersonalizowane - zaprojektowane z myślą o konkretnej anomalii sercowo-naczyniowej czy chorobie. Podczas eksperymentów Amerykanie posłużyli się dwiema grupami komórek, z których uzyskali naczynia krwionośne. W pierwszej grupie komórki oznakowano środkiem kontrastowym do obrazowania metodą rezonansu magnetycznego. Komórek z drugiej grupy nie modyfikowano w żaden sposób. Powstałe naczynia wszczepiono myszom. Zespół Breuera chciał sprawdzić, czy naczynia utworzone z komórek znakowanych kontrastem będą widoczne podczas MRI i czy zabieg ten nie wpływa niekorzystnie na komórki albo działanie naczyń. Tak jak się spodziewano, komórki znakowane kontrastem było widać na skanach, podczas gdy zadanie śledzenia komórek z grupy kontrolnej okazało się niewykonalne.
  2. Samce zapylających os figowych (Ceratosolen) zawiązują koalicje pomagające ciężarnym samicom, bez względu na to, kto z nimi spółkował i doprowadził do zapłodnienia. Panowie wygryzają tunel ucieczkowy dla pań, zanim sami wpełzną z powrotem do wnętrza figi, by zginąć (Biology Letters). Samce owadów mogą współpracować, by przyciągnąć uwagę samicy albo by upewnić się, że udało się odnieść sukces reprodukcyjny, ale dotąd nie słyszałem o samcach owadów, które rozpoczynałyby współpracę taką jak ta - podkreśla dr Steve Compton z Uniwersytetu w Leeds. Figowce są istotną częścią ekosystemów lasów deszczowych. Owocują rokrocznie, przez co żeruje na nich więcej zwierząt niż na jakiejkolwiek innej tutejszej roślinie. Istnieje ponad 850 rodzajów figowców, a każdy jest zapylany przez jeden doskonale do tego przystosowany gatunek osy figowej. W ramach eksperymentu Brytyjczycy badali w laboratorium ok. 60 tys. kwiatów figowca. Występowały w nich albo osy zapylające, albo pasożytnicze. We wszystkich kwiatach było wiele samic. W niektórych można się było natknąć na jednego, a w innych na kilka samców. Wyklute młode obu rodzajów os spółkują ze sobą, a potem samice przystępują do ucieczki (samce zostają w owocu, by zginąć). Samica żadnego z rodzajów [zapylaczy i pasożytów] nie jest na tyle silna, żeby samodzielnie utorować sobie drogę, dlatego potrzebuje pomocy samców. Wskaźnik ucieczek wśród os zapylających był stale wysoki i wzrastał w obecności większej liczby samców. Gdy występował jeden samiec z gatunku pasożytniczego, był tak samo skuteczny w wygryzaniu tunelu ucieczkowego, co zapylacze, ale gdy samców pasożytniczych było więcej, wskaźnik udanych ucieczek zaczynał spadać (panowie zajmowali się walką ze sobą, by mieć samicę na własność, a nie pomaganiem już zapłodnionym). Wygląda na to, że samce pasożytniczych os nie są w stanie wyłączyć potrzebnej do rozmnażania wrodzonej agresji i zacząć ze sobą współpracować, nawet gdy stawką jest ich inwestycja genetyczna. Compton zamierza zbadać bardzo agresywne gatunki zapylających os figowych, które często walczą aż do upadłego. To powinno wyjaśnić, czy współpraca występuje u wszystkich zapylaczy, czy też zachowania agresywne są zbyt trudne do wyłączenia po zakończeniu kopulacji.
  3. W myśleniu o niemoralnych kwestiach bierze udział przede wszystkim lewa półkula mózgu (Frontiers in Evolutionary Neuroscience). Psycholodzy z kilku amerykańskich uczelni przygotowali serię 3 eksperymentów. W czasie gdy badanym prezentowano niemoralne scenariusze, mierzono przepływ krwi przez różne obszary. Uciekając się do funkcjonalnego rezonansu magnetycznego (fMRI), naukowcy porównywali, co dzieje w ludzkim mózgu, gdy oglądamy materiały uznawane za niemoralne, neutralne i moralne. W ramach pierwszego eksperymentu ochotnikom powiedziano, że wezmą udział w teście pamięciowym. Badanym zaprezentowano jedną serię stwierdzeń, a bezpośrednio po jej zakończeniu drugą. Naciskając guzik, należało stwierdzić, czy dane stwierdzenie wystąpiło w pierwszej serii. Zdania dotyczyły: 1) patogenów, 2) aktów kazirodczych, 3) nieseksualnych niemoralnych czynów oraz 4) działań neutralnych. W drugim eksperymencie ludziom pokazywano losowo wymieszane stwierdzenia z 3 kategorii. Pięćdziesiąt dotyczyło działań uznawanych przez większość za niemoralne, 50 - aktów godnych pochwały, a 50 spraw neutralnych. W 3. studium ochotnikom pokazywano wymieszane zdjęcia z takich samych kategorii (moralnej, niemoralnej i neutralnej). We wszystkich trzech badaniach niemoralne bodźce nasilały przepływ krwi w lewej, ale nie prawej półkuli. Podobnego wzorca nie zauważono w przypadku bodźców moralnych i neutralnych. Mimo że zadania z poszczególnych eksperymentów angażowały specyficzne rejony mózgu, zespół pracujący pod kierownictwem Lory M. Cope zaobserwował nakładanie się aktywowanych obszarów. Wymienia się wśród nich lewą przyśrodkową korę przedczołową, lewą okolicę zbiegu płatów ciemieniowego i skroniowego oraz lewą tylną część kory obręczy.
  4. Globalizacja jest stosunkowo nowym pojęciem w nauce. W 1960 roku kanadyjski krytyk literacki i teoretyk komunikacji Marshall McLuhan wprowadził pojęcie globalnej wioski (global village), aby zilustrować "kurczenie się" świata w wyniku wprowadzania nowych technologii komunikacyjnych. Obecne rozumienie terminu globalizacja wykracza poza zagadnienia komunikacji społecznej. Określa się nim rozmaite procesy polityczne, ekonomiczne, informacyjne i kulturowe, prowadzące do tworzenia się „jednego świata", w którym reguły gry ustalają ponadnarodwe korporacje. Badania nad tak rozumianą globalizacją prowadzi się od lat 80. XX w., a jedną ze szczególnie dyskutowanych kwestii jest początek procesów globalizacyjnych. Peter N. Sterns, profesor George Mason University w stanie Wirginia, za początek globalnej historii, punkt zwrotny w dziejach świata uważa lata 40-te XX w. (początej westernizacji i amerykanizacji świata w dobie tzw. zimnej wojny). Trzema innymi punktami zwrotnymi na drodze ludzkości do globalizacji byłyby: rok 1000 (symboliczne odkrycie Ameryki przez Normanów i apogeum handlu muzułmańskiego), rok 1500 (odkrycia geograficzne) i lata 50. XIX w. (wymuszenie otwarcia na świat na Chinach i Japonii, początki intensywnej kolonizacji Afryki). Starożytność i wczesne średniowiecze (1200 p.n.e. - 1000 n.e.) Sterns uważa za fazę przygotowawczą, w której tworzyły się pierwsze wzorce globalnych kontaktów. Diametralnie inny pogląd głosił niemiecki ekonomista André Gunder Frank, który rozwijał stworzoną w latach 70. XX w. przez Immanuela Wallersteina „Teorię systemów światowych" (The world-systems theory). Teoria ta za początek globalizacji uznawała wiek XVI, jednak Frank uważał, że pierwsza, archaiczna globalizacja miała miejsce już w III tysiącleciu p.n.e. wraz z nawiązaniem kontaktów handlowych między Sumerem w Mezopotamii a cywilizacją Doliny Indusu (Harappa i Mohendżo Daro). Teoria systemów światowych przyjmuje, że od początku epoki żelaza (1200/1000 p.n.e.) w Starym Świecie istniały trzy systemy światowe: zachodni (pojęcie szersze niż Europa, obejmujące Północną Afrykę i Zachodnią Azję - od Atlantyku po wschodnie krańce Iranu), indyjski i chiński (zwany niekiedy wschodnim), które stopniowo zmierzały do integracji w jeden wspólny afro-eurazjatycki system światowy. Zdaniem francuskiego historyka Philippa Beaujarda system ten wytworzył się już w starożytności, a kluczowe znaczenie miały kontakty świata Zachodu z Chinami. « powrót do artykułu
  5. Rewolucja rocka pozwala lepiej zrozumieć muzykę popularną, ale przede wszystkim - nas wszystkich, będących nieuchronnie spadkobiercami wydarzeń i tekstów kultury, które nadal rezonują we współczesności, choć nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę. Warto zapoznać się z alternatywną historią modernizmu w kulturze - rock to jedna z jego ostatnich autentycznych emanacji. Prof. Wojciech J. Burszta Książka Marcina Rychlewskiego jest samodzielnym, cennym i pomysłowym interdyscyplinarnym osiągnięciem badawczym, ale zarazem fascynującą lekturą, która urzeka swoją prostotą i dyscypliną. Jest to pierwsza tego rodzaju monografia rocka, odtwarzająca nie poszczególne aspekty zjawiska, na które dotąd kładziono akcent: jego niszowość czy rzekome przesłania ideologiczne, ale pewną - holistycznie ujętą - całość jego uwikłań w kulturę głównych nurtów XX wieku. Prof. Krzysztof Kłosiński Marcin Rychlewski (ur. 1972) - pracuje w Instytucie Filologii Polskiej Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Interesuje się związkami pomiędzy literaturą a sztuką awangardową, kulturą rocka oraz mechanizmami współczesnego rynku wydawniczego. Autor książki Walka na słowa. Polemiki literackie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych (2004), współautor i współredaktor książek zbiorowych: Po co nam rock? Między duszą a ciałem (2003) i Kontrkultura. Co nam z tamtych lat? (2005). Publikował między innymi w „Tekstach Drugich", „Przestrzeniach Teorii", „Kulturze Współczesnej" i „Kulturze Popularnej". Wyróżniony w konkursie K. i M. Górskich (2005). Wkrótce ukaże się jego kolejna książka - Literatura i sztuka nowoczesna.
  6. Rozmawiamy z doktorem Radosławem Łazarzem, historykiem idei, melancholikiem Czym obecnie zajmuje się filozofia? Często podejrzewam, że zjadaniem samej siebie. Za postmodernistami kimkolwiek są, jeśli tylko są, mogę przyjąć, że grami różnego rodzaju kontekstami, tradycjami zwyczajami czy stylami myślenia. Możliwe również, że zajmuje się wnikliwym studiowaniem siebie samej. W coraz mniejszym stopniu jednak uczy życia. To zadanie wydaje się ją onieśmielać. W porównaniu z okresem klasycznym (V w. p.n.e.) filozofia traci swoisty monopol. Przestała funkcjonować jako Nauka. Rolę filozofii przyrody zastąpiły nauki ścisłe i one też służą współcześnie objaśnianiu światu, czyli budowaniu mądrości. Przestała też być „nauczycielką życia". W tej roli zastąpiły ją w wersji popularnej rozmaite poradniki lub dla bardziej wymagających rozmaite techniki pracy nad sobą czy treningi osobiste. Współczesna filozofia stała się po prostu jedną z wielu akademickich dyscyplin i być może dobrze jej z tym. Czy filozof może przeżyć uprawiając filozofię? Przeżyć? Tak, może przeżyć. W tym zawodzie raczej nie spotykamy się z trującymi substancjami wybuchającymi nagle paczkami czy przesyłkami listowymi. Oczywiście może przeżyć. Filozofia może być dobrym przygotowaniem do rozwijania samodzielnego myślenia, łatwiejszego pokonywania schematów czy stawiania ciekawych pytań. Może też być pomocna przy pracy z ludźmi ze względu na często pozyskiwaną w czasie studiów lub umacnianą, umiejętność uważnego obserwowania ludzi i świata. Przy współczesnym „tempie życia" refleksyjność może stać się ogromnym atutem na rynku pracy. Podobnie jak umiejętność szybkiego przystosowania się do zmiany warunków. W swojej pracy doktorskiej („Polska myśl polityczna XVI wieku w świetle koncepcji państwa Andrzeja Frycza Modrzewskiego i Stanisława Orzechowskiego") zajął się Pan związkami pomiędzy filozofią polityczną a dążeniem do szczęścia. Czy we współczesnej filozofii nadal istnieje nurt, który postrzega politykę jako cel do zapewnienia społeczeństwom szczęścia? Chciałbym móc odpowiedzieć: tak. Współcześnie jednak tego typu kwestie zostałyby uznane za zbyt roszczeniowe lub za zbyt totalne wizje. Bardziej prawdopodobne jest odwołanie się do „eudajmonizmu politycznego" przez historię filozofii. Równocześnie można stwierdzić, że jakąś część uwagi poświęca się szczęściu, jako takiemu ale jest to raczej szczęście jednostki niż całych grup społecznych. Czy widzi Pan takie dążenia, elementy takiej filozofii, u współczesnych partii politycznych w Polsce lub na świecie? Jak już wspomniałem kwestia powyższa formułowana w taki właśnie sposób jest dość drażliwa. Możemy przyjąć, że pewne kwestią związane z eudajmonią (szczęśliwością) zawsze będą bliskie człowiekowi, czy to jako jednostce czy jako pewnej sumie ludzi (społeczności, społeczeństwu). Istnieją dziś nurty odwołujące się do tradycji myślenia o szczęśliwości, ale nie mógłbym jednoznacznie stwierdzić, że przyjmują one szczęśliwość jako dobro naczelne. To znaczy takie, do którego dąży się przede wszystkim. Jest Pan zafascynowany postacią N.F.S. Grundtviga. Jak filozofia duńskiego luterańskiego pastora ma się do zagadnień szczęśliwości? Luteranizm i duchowni kojarzą się raczej z surowością obyczajów i wstrzemięźliwością, a cechy takie współczesny człowiek zaliczy raczej do "nieszczęśliwości". Można je też zaliczyć do ascezy. Co jest o tyle zabawne, że luteranizm neguje ascezę w jej właściwym dla katolicyzmu znaczeniu. Grundtvig wydaje się być dobrym przykładem połączenia kilku ważnych aspektów jego czasów. W uproszczeniu możemy powiedzieć, że jako Skandynaw silnie rozbudowuje myślenie społeczne, zwraca szczególną uwagę na humanistyczne aspekty bycia i stara się postrzegać innych przez pryzmat człowieczeństwa właśnie. Próbuje też dokonać w dość romantycznym duchu rekonstrukcji duńskiej tożsamości w oparciu o „tradycję wikińską". Dokonuje też reformy liturgicznej - wbrew dotychczasowym luterańskim zwyczajom stopniowo wprowadza zwyczaj cotygodniowej możliwości przystąpienia do komunii. Należy zaznaczyć, że w owym czasie (dzisiaj czasami również) w myśl najbardziej konserwatywnych luterańskich praktyk kościelnych można było uczestniczyć w Eucharystii cztery razy do roku. Zazwyczaj podczas najważniejszych świąt kościelnych (czyli w czasie: Bożego Narodzenia, Wielkiego Piątku, pierwszego dnia Wielkiej Nocy i Wniebowstąpienia lub Zielonych Świątek). Pod pewnymi względami Grundtvig stanowi opozycję wobec swojego bardziej znanego rodaka z tego samego czasu S. Kierkegaarda. Obaj przeżywają silne napięcia emocjonalne i opracowują własne metody postępowania sobie z nimi. O obu można twierdzić, że są nieszczęśliwi lub niezbyt szczęśliwi, ale usilnie poszukują recepty przeciw własnym problemom i znajduję ją w relacji z Bogiem. Obaj zajmują się aktywnie problematyką wiary, ale dochodzą do odmiennych wniosków. Kierkegaard koncentruje się wokół indywidualnego przeżywania relacji z Bogiem, Grundtvig natomiast zwraca uwagę na jej społeczny charakter a indywidualne przeżycie owej relacji wyraża poprzez treści związane z Sakramentem Ołtarza. W dodatku silny humanitaryzm Grundtviga przekłada się na jego inkluzyjne podejście do innych. Wbrew częstym w jego epoce poglądom rozważał on choćby równe traktowanie chrześcijan i niechrześcijan, wszyscy oni są ludźmi a kryterium wiary/religii nie powinno być decydujące w kontaktach z innymi. Innym Pańkim konikiem jest monarchia Franciszka Józefa. Czy to właśnie ten szczęśliwy kraj i szczęśliwe czasy, w których chciałby Pan żyć? Ten kraj piwem i piwem płynący? Nie, żyję tu i teraz a mrzonki o innych czasach są tylko i wyłącznie próbami ucieczki od tego co tu i teraz. Są, jak sądzę, próbami odrzucenia odpowiedzialności za nas samych. Podąża Pan śladami dobrego wojaka Szwejka, odwiedza miejsca, w których był, kolekcjonuje przewodniki, nawet te po nieistniejących państwach i miejscach. To jeszcze filozofia czy już szukanie szczęścia w praktyce? To raczej praktykowanie pewnych, być może specyficznych odmian turystki. Podejmowanie gry ze światem możliwym i lekkie puszczanie oczka do świata istniejącego. W pewnym sensie to filozofowanie w podróży. Nie tylko fizycznej, przez miejsca, ale również podróży w czasie i między światami. Taka intelektualna igraszka.
  7. Legalizacja marihuany do zastosowań medycznych znacząco zmniejsza liczbę śmiertelnych wypadków komunikacyjnych oraz wpływa na spadek sprzedaży piwa. Tak twierdzą profesorowie ekonomii Daniel Rees z University of Colorado Denver oraz D. Mark Anderson z Montana State University. Nasze badania sugerują, że zalegalizowanie marihuany do zastosowań leczniczych zmniejsza liczbę śmiertelnych wypadków drogowych poprzez redukcję spożycia alkoholu wśród młodych dorosłych - mówi Rees. Analiza danych pochodzących z wielu różnych źródeł pozwoliła połączyć legalizację marihuany z niemal 9-procentowym spadek liczby zabitych oraz 5-procentowym spadkiem spożycia piwa. Byliśmy zaskoczeni, jak mało wiadomo o skutkach zalegalizowania marihuany. Przyjrzeliśmy się wypadkom drogowym, ponieważ dane na ten temat są szczegółowo zbierane i mogliśmy sprawdzić, w ilu z nich przyczyną był alkohol - dodaje Rees. Statystyki wypadków drogowych to bardzo ważny wskaźnik, gdyż to one są główną przyczyną zgonów Amerykanów w wieku 5-34 lat - informuje Anderson. Obaj naukowcy przeanalizowali dane z całego kraju. W USA w latach 1990-2009 aż w 13 stanach zalegalizowano używanie marihuany w celach leczniczych. W tych 13 stanach naukowcy odnotowali zmniejszenie się spożycia alkoholu w grupie wiekowej 20-29 lat, co skutkowało mniejszą liczbą śmiertelnych wypadków drogowych. Obaj ekonomiści przypomnieli, że już poprzednio prowadzono badania, z których wynika, że o ile osoby prowadzące pod wpływem alkoholu przeceniają swoje możliwości, jadą szybciej i bardziej ryzykownie, to kierowcy po wypaleniu marihuany starają się unikać ryzyka. Uczeni przestrzegają jednak przed wyciąganie pochopnych wniosków. Zauważają, że mniejsza liczba wypadków powiązanych z użyciem marihuany w celach leczniczych może być spowodowana po prostu faktem, że jest ona przyjmowana najczęściej w domowym zaciszu, podczas gdy do spożywania alkoholu dochodzi często w miejscach publicznych. Reese i Anderson przyjrzeli się też spożyciu marihuany w stanach Rhode Island, Montana i Vermont, które w połowie ubiegłej dekady zalegalizowały jej medyczne używanie. Okazało się, że po legalizacji w Montanie i Rhode Island zanotowano zwiększenie konsumpcji marihuany wśród dorosłych. W Vermont zjawisko to nie nastąpiło. W żadnym z tych stanów nie zanotowano natomiast zwiększenia spożycia wśród nieletnich.
  8. W Philosophical Transactions of the Royal Society B ukazał się artykuł opisujący badania nad... procesem rzucania przedmiotami przez szympansy. Bill Hopkins i jego koledzy z Emory University skupili się na szympansach z dwóch powodów. Po pierwsze, są one naszymi najbliższymi krewnymi. Po drugie, są, obok człowieka, jedynym gatunkiem, u którego zauważono rzucanie przedmiotami w wybrany wcześniej cel. Naukowcy przez wiele lat obserwowali małpy oraz skanowali ich mózgi, by sprawdzić, czy istnieje jakaś różnica pomiędzy zwierzętami, które dużo rzucają oraz tymi, które robią to rzadko. Chcieli też przekonać się, czy częstotliwość trafnych rzutów ma jakieś głębsze konsekwencje. Uczeni ze zdumieniem stwierdzili, że u szympansów, które więcej rzucały i częściej trafiały kora motoryczna jest lepiej rozwinięta oraz ma ona więcej połączeń z ośrodkiem Broki. Ośrodek Broki to ten obszar mózgu, który u ludzi odpowiedzialny jest za generowanie mowy. Umiejętność rzucania i trafiania jest więc powiązana z rozwojem obszaru odpowiedzialnego za mowę, co może sugerować, iż jej pojawienie się zapowiada możliwość rozwinięcia się mowy w przyszłości. Naukowcy, chcąc zweryfikować to spostrzeżenie, przyjrzeli się kontaktom społecznym szympansów. Odkryli, że te małpy, które lepiej rzucały wydawały się też lepiej komunikować z innymi. Co ciekawe, nie zauważono, by zwierzęta te charakteryzowały się innymi bardziej rozwiniętymi zdolnościami fizycznymi (zręczność, wytrzymałość itp.), co pozwala przypuszczać, iż rzucanie rozwija się rzeczywiście jako sposób komunikacji, a nie jako umiejętność przydatna podczas polowania. Zdaniem uczonych, wyniki ich badań wskazują, że po rozdzieleniu się linii ewolucyjnych, które doprowadziły do powstania szympansów i ludzi, w „ludzkiej" linii doszło do bardzo intensywnej selekcji naturalnej pod kątem umiejętności rzucania, dzięki czemu lewa półkula mózgu wyspecjalizowała się w przetwarzaniu mowy.
  9. Brytyjscy naukowcy opracowali badanie krwi, dzięki któremu można wykryć chorobę Parkinsona, zanim wystąpią pierwsze objawy. Ustalono, że fosforylowana alfa-synukleina często występuje u parkinsoników i zaprojektowano odpowiedni test do jej detekcji (FASEB Journal). Dr David Allsop z University of Lancaster podkreśla, że możność wykrycia choroby Parkinsona przed wystąpieniem symptomów daje szansę na wyprodukowanie leków chroniących mózg. Ponieważ choroba Parkinsona nie zawsze manifestuje się mimowolnymi ruchami, test pomoże ustalić, czy przyczyną objawów neurologicznych są zmiany zwyrodnieniowe neuronów dopaminergicznych w istocie czarnej, czy też w grę wchodzi inna choroba. Podczas eksperymentów Allsop i zespół pobrali próbki krwi od osób ze zdiagnozowanym parkinsonizmem i grupy zdrowych ludzi w podobnym wieku. Okazało się, że poziom fosforylowanej alfa-synukleiny jest u chorych podwyższony. Alfa-synukleina (ASN) to białko, które występuje w dużych ilościach w ośrodkowym układzie nerwowym, a zwłaszcza w części presynaptycznej zakończeń nerwowych. W postaci rozpuszczalnej reguluje m.in. funkcje układu dopaminergicznego. W przebiegu choroby Parkinsona dochodzi do agregacji ASN - powstają ciała Lewy'ego. W cytozolu nadmiernie wzrasta poziom dopaminy, powstają wolne rodniki, które uszkadzając DNA, białka i lipidy, prowadzą do degeneracji neuronów.
  10. Ludzie, którzy przynajmniej raz w tygodniu jedzą pieczone bądź gotowane ryby, zabezpieczają się przed chorobą Alzheimera. To pierwsze studium, które wykazało, że istnieje bezpośredni związek między spożyciem ryb, budową mózgu i ryzykiem alzheimeryzmu - chwali się dr Cyrus Raji z Centrum Medycznego Uniwersytetu w Pittsburghu. Skany uzyskane podczas rezonansu magnetycznego pokazały, "że u osób, które przynajmniej raz w tygodniu jedzą pieczone ryby, w obszarach zagrożonych chorobą Alzheimera zachowuje się większa objętość substancji szarej". Do badania wybrano 260 osób z Cardiovascular Health Study, których funkcjonowanie poznawcze nie odbiegało od normy. Dane dotyczące spożycia ryb uzyskiwano za pomocą specjalnego kwestionariusza (National Cancer Institute Food Frequency Questionnaire). Okazało się, że 163 ochotników jadało rybę tydzień w tydzień; większość 1-4 razy w tygodniu. Wszyscy przeszli wolumetryczne badania struktur mózgowia metodą rezonansu magnetycznego. By uzyskać trójwymiarową mapę objętości istoty szarej, amerykański zespół posłużył się morfometrią bazującą na wokselach (ang. voxel-based morphometry, VBM). Dzięki temu można było odnieść spożycie ryb do budowy mózgu 10 lat później i stworzyć odpowiedni model. Następnie naukowcy próbowali ustalić, czy związane z jedzeniem ryb utrwalenie objętości istoty szarej zmniejsza ryzyko choroby Alzheimera. Kontrolowano szereg zmiennych, w tym wiek, płeć, wykształcenie, poziom aktywności fizycznej, a także obecność bądź brak allelu ε4 genu apolipoproteiny E (apoE4) - to wariant genu, który zwiększa jednostkowe ryzyko wystąpienia choroby Alzheimera. Naukowcy zauważyli, że regularne jedzenie pieczonych ryb wiązało się z większą objętością istoty szarej w kilku obszarach mózgu, m.in. hipokampie, tylnej części kory obręczy i korze czołowej oczodołowej. Aż 5-krotnie zmniejszało to prawdopodobieństwo przejścia w ciągu 5 lat od łagodnych zaburzeń poznawczych do pełnoobjawowego alzheimera. Stwierdzono, że u miłośników gotowanych ryb lepiej funkcjonowała pamięć operacyjna. Ważne, by ryby były pieczone bądź gotowane, ponieważ smażenie nie wpływało ani na objętość istoty szarej, ani na zachowanie sprawności intelektualnej.
  11. Toshiba zamknie 3 ze swoich 6 fabryk układów scalonych w Japonii. Koncern chce w ten sposób obniżyć koszty i skupić się na niektórych segmentach rynku półprzewodników. Fabryki zostaną zamknięte w pierwszej połowie przyszłego roku. Pozostałe trzy zakłady też nie będą pracowały pełną parą. Japońska firma zapowiedziała, że w grudniu 2012 fabryki będą miały przerwę. „Toshiba reaguje na kryzys ekonomiczny i zmniejszony popyt na produkty konsumenckie, szczególnie na rynku pecetów i telewizorów w Unii Europejskiej i Stanach Zjednoczonych" - czytamy w firmowym oświadczeniu. Kryzys ekonomiczny daje się we znaki wielu producentom. Ostatnio informowaliśmy, że Globalfoundries zrezygnowało z planów budowy jednej fabryki i wstrzymało prace przy budowie drugiej.
  12. Microsoft przygotował specjalną demonstrację systemu Windows Phone 7.5 dla użytkowników systemów Android oraz iOS. Mogą oni skorzystać z programu, dzięki któremu dowiedzą się, jak wygląda praca z interfejsem systemu z Redmond. Oczywiście nie symuluje on wszystkich możliwości systemu, jednak pozwala na wyrobienie sobie własnej opinii na temat wyglądu, sposobu pracy oraz dostępu do aplikacji takich jak e-mail czy kalendarz. Microsoft zdecydował się na ruch, którego wcześniej nie próbowano. Użytkownicy konkurencyjnych systemów mobilnych mogą odwiedzić za pomocą swoich smartfonów witrynę http://aka.ms/wpdemo i wypróbować interfejs Mango napisany w HTML5.
  13. Lenovo jest już drugim pod względem wielkości sprzedaży producentem pecetów na świecie. W ubiegłym kwartale chińska firma przegoniła Della i zaczyna zagrażać pozycji HP. Chińczycy sprzedali w trzecim kwartale 12,5 miliona komputerów. To o 14,5% więcej niż kwartał wcześniej, gdy zanotowali sprzedaż rzędu 10,9 miliona urządzeń. W tym samym czasie cały rynek pecetów powiększył się jedynie o 5,5%. Udziały Lenovo wyniosły na nim 13,9%, czyli wzrosły o 1,1 punkt procentowy. Obecnie HP i Lenovo dzielą jedynie 4,2 punkty procentowe rynkowych udziałów. Od drugiego kwartału 2008 roku żaden konkurent nie zbliżył się tak bardzo do HP. Hewlett-Packard również notuje wzrost sprzedaży, ale nie jest on tak imponujący jak w przypadku Lenovo. W trzecim kwartale sprzedaż maszyn HP zwiększyła się o 5,9% i wyniosła 16,3 miliona sztuk.
  14. Płody emydur Murraya dostrajają się tętna braci i sióstr, dzięki czemu wszystkie żółwie wylęgają się jednocześnie. Możliwe też, że jako wskazówkę wykorzystują ilość emitowanego przez inne jaja dwutlenku węgla. Dr Ricky Spencer i zespół z University of Western Sydney zauważyli, że emydury Murraya (Emydura macquarii) wyczuwają, jak zaawansowany jest rozwój innych osobników i dostosowują się do najlepszych. Świadomość tego, co słychać u innych i przyspieszenie metaboliczne powodują, że osobniki, które wyklułyby się w opustoszałym już gnieździe, przychodzą na świat w zapewniającej bezpieczeństwo grupie. Emydury składają jaja w płytkich gniazdach. Układają się one w kilka warstw. Temperatura w okolicy wierzchnich jaj jest aż o 6 stopni wyższa niż w pobliżu jaj z najniższej warstwy, co znacznie skraca czas inkubacji tych pierwszych. Synchronizacja wylęgu nie powinna więc występować, a występuje. W grę musi zatem wchodzić jakiś mechanizm doganiania rodzeństwa z górnych warstw. Gdyby żółwiki z dołu były mniej rozwinięte niż szczęściarze z cieplejszych wierzchnich warstw, wolniej by się poruszały, stając się łatwym łupem dla drapieżników. Tymczasem zespół Spencera nie zauważył różnicy między osobnikami z poszczególnych warstw. Wcześniejszy wyląg nie wydawał się ograniczać sprawności nerwowo-mięśniowej. Zupełnie inaczej mają się sprawy u innych zwierząt, u których część młodych wylęga się przed terminem, by wszystkie mogły pojawić się jako grupa: żółwi malowanych (Chrysemys picta), u których niższa sprawność nerwowo-mięśniowa wcześniaków utrzymuje się nawet do 9 miesięcy czy przepiórek japońskich (Coturnix japonica), u których rozwojowi maruderzy stają na własnych nogach kilka godzin później. Emydury Murraya przyspieszają wzrost, zużywając w krótszym czasie więcej składników odżywczych z woreczka żółtkowego od spoczywającego w cieple rodzeństwa. [Po wylęgu] żółwie mają spory woreczek żółtkowy. Dysponując zapasami żółtka, nie muszą żerować jeszcze przez kilka tygodni, jednak u osobników, które przyspieszyły wzrost, woreczek jest mniejszy. Skąd płody z chłodniejszych warstw wiedzą, jak przyspieszyć metabolizm? Spencer i inni spekulują, że mogą polegać na tętnie, które wywołuje drgania w leżących na sobie jajach. Niewykluczone też, że chodzi o emitowany przez oddychające jaja dwutlenek węgla. Jeśli w gnieździe znajdują się jaja z wyższym tempem przemiany materii, drobne zmiany w wymianie gazowej stanowią wskazówkę dla niezaawansowanych. Zespół zebrał jaja złożone nad rzeką Murray. Po przeniesieniu do laboratorium przez mniej więcej tydzień część inkubowano w temperaturze 30°C, a resztę w temperaturze 26°C. Wtedy właśnie zauważono, że żółwiki z cieplejszej podgrupy miały szybszy metabolizm. Następnie jaja zmieszano. Okazało się, że w ostatnim okresie inkubacji chłodne płody przyspieszyły przemianę materii, w porównaniu do chłodnych płodów z grupy kontrolnej. Zwiększyły przemianę materii niezależnie od temperatury, co pozwoliło im na wcześniejszy wyląg. Australijskie trio zauważyło, że chłodniejsze płody z mieszanych grup przychodziły na świat 2 dni wcześniej niż żółwiki z grupy kontrolnej.
  15. Japoński superkomputer Tsubame 2.0 otrzymał prestiżową Nagrodę Gordona Bella. To najwyższe wyróżnienie na rynku superkomputerów. Przyznawane jest ono za niezwykłe osiągnięcia w dziedzinie przetwarzania równoległego. Tsubame 2.0 to rzeczywiście niezwykła maszyna. Wykorzystuje ona serwery HP ProLiant SL390 z sześciordzeniowymi procesorami Xeon 5650 oraz karty Nvidia Tesla GPU. Dzięki zastosowaniu procesorów graficznych do wykonywania obliczeń wektorowych udało się znacznie odciążyć CPU. Do osiągnięcia wydajności 2 petaflopsów Tsubame 2.0 potrzebuje zaledwie 1,2 megawata mocy. Superkomputer pracuje zatem 3,4 razy bardziej efektywnie niż jego odpowiednik, komputer Cielo, który wykorzystuje tylko procesory x86. Tsubame 2.0 zajmuje pierwsze miejsce na liście Green500, najbardziej efektywnych superkomputerów na świecie.
  16. Mrówka argentyńska (Linepithema humile) w ciągu ostatnich 100 lat rozprzestrzeniła się w strefie subtropikalnej i umiarkowanej wszystkich kontynentów i wysp oceanicznych, jednak ku zdziwieniu naukowców samoistnie znika z Nowej Zelandii. Gatunek inwazyjny pojawił się w Nowej Zelandii w 1990 r. Szybko zdobył szturmem obie wyspy kraju. Roczne koszty walki z L. humile to, bagatela, 68 mln dolarów nowozelandzkich. Jest ona tym trudniejsza, że poza naturalnym obszarem występowania mrówki argentyńskie często tworzą superkolonie. Pionierskie społeczeństwa są wolne od konkurencji wewnątrzgatunkowej i dotychczasowych wrogów. Z jakiegoś jednak powodu w niektórych rejonach świata dobra passa mrówek argentyńskich wydaje się kończyć. Phil Lester i zespół z Victoria University w Wellington zauważyli, że aż w 60 różnych miejscach kolonie ulegają degeneracji i zanikają. Entomolodzy podejrzewają, że przyczynę ich zguby stanowi niska różnorodność genetyczna, którą dotąd uznawano za cechę warunkującą sukces (nawet osobniki mieszkające daleko od siebie uznają się za krewnych i nie są wobec siebie agresywne, lecz jednocześnie wspólnie atakują inne gatunki mrówek). Gdy w takich warunkach pojawia się jakaś choroba, będzie dziesiątkować gatunek. Ekipa Lestera zaobserwowała, że do załamania populacji doszło w 40% badanych kolonii. Średni czas przeżycia populacji wynosił 14,1 r. Po wyeliminowaniu L. humile dochodziło do odbudowania lub częściowego odbudowania społeczności miejscowych mrówek. Modele naukowców sugerują, że zmiana klimatu odroczy załamanie populacji, ponieważ wzrost temperatury i ograniczenie opadów znacząco wydłużają żywotność. Choć o parę lat później, kolonia i tak zniknie jednak z powierzchni ziemi. Nieobecność L. humile ucieszy z pewnością rolników i sadowników. Mrówki argentyńskie wybierają bowiem do swojego menu substancje bogate w węglowodany, np. nektar i spadź. Chroniąc czerwce i zapewniające spadź mszyce przed wrogami, przyczyniają się do zniszczenia plonów.
  17. Implanty "wybrukowane" nanocząstkami metalu zmniejszają ryzyko odrzucenia przez organizm. Naukowcy z Uniwersytetu w Göteborgu jako pierwsi wyjaśnili, czemu implant o nierównej powierzchni łatwiej integruje się z otaczającą tkanką niż jego gładka wersja (International Journal of Nanomedicine). Zespół badawczy pracował pod przewodnictwem Hansa Elwinga. Szwedzi wykorzystali technikę, dzięki której na złotej powierzchni można było uzyskać nanostruktury o średnicy 10-18 nm, a następnie związać je z drugą idealnie gładką złotą powierzchnią w ściśle kontrolowanych odległościach. W ten sposób uzyskano coś na kształt wybrukowanego chodnika. Okazało się, że wybrukowanie powierzchni implantu zmniejszało aktywację ważnych elementów nieswoistej odpowiedzi odpornościowej. Stało się tak, gdyż nanocząstki miały zbliżone wymiary do kilku białek, które biorą w niej udział . Dzięki temu organizmowi łatwiej zintegrować ciała obce, np. rozruszniki, endoprotezy stawów czy kapsułki z lekami. Spada ryzyko miejscowego stanu zapalnego. Niewykluczone, że wrodzony układ odpornościowy został tak zaprojektowany, by reagować na gładkie powierzchnie, ponieważ z jednej strony takowe nie występują naturalnie w organizmie, a z drugiej, niektóre bakterie mają idealnie gładką powierzchnię - wyjaśnia Elwing. Współczesna nanotechnologia jest na tyle zaawansowana, że wyprodukowanie implantów lub kapsułek leków o zadanej topografii powierzchni jest dość proste i tanie. Zanim jednak podobne rozwiązania zostaną wdrożone w ludzkiej medycynie, minie kilka lat. Obecnie trwają prace nad modyfikacją różnego rodzaju implantów tytanowych. Rozpoznajemy scenariusz, w którym wykonywalibyśmy tytanowe śruby gęstsze w pobliżu łba, dzięki czemu lepiej zlewałyby się w górnej części [czyli tam, gdzie kość jest twardsza].
  18. Trzej bracia tego samego dnia przeszli zawał serca. Dwaj zmarli, trzeci miał więcej szczęścia, bo odwiedzał w tym czasie w szpitalu chorą matkę. Przeżył, ale jego stan jest nadal poważny. Guido i Alberto Garofalo pojechali w niedzielę na rodzinny piknik do ogrodu botanicznego Pineta di Nicolosi na zboczu Etny. Nagle 45-letni Guido upadł na ziemię. Starszy Alberto (53 lata) próbował go reanimować, ale silne emocje zrobiły swoje i serce odmówiło posłuszeństwa. Żony szybko wezwały pogotowie. Niestety, pomoc nadeszła za późno. Tego samego dnia 57-letni Salvatore przeszedł zawał, odwiedzając w szpitalu matkę. Nie miał pojęcia, co przytrafiło się braciom. Obecnie przebywa na oddziale intensywnej terapii. Wszystkie trzy przypadki są badane - to niesamowite, nigdy nie słyszałem o czymś podobnym [...]. Wstępna ocena wskazuje, że wszyscy trzej bracia cierpieli na chorobę serca i to doprowadziło do zawałów [...] - podkreśla dr Thekia Maurhoff ze Szpitala Garibaldiego w Katanii. Jak napisano w dzienniku Corriere della Sera, mieszkająca w Rzymie siostra nie została poinformowana o rodzinnej tragedii, ponieważ sama choruje na serce (prawdopodobnie tę samą, co bracia).
  19. By zwrócić na siebie uwagę innych, najczęściej płci przeciwnej, kruki posługują się gestami referencyjnymi - wskazywaniem i podnoszeniem obiektów. Wcześniej podobne zachowania obserwowano wyłącznie u ludzi i małp człekokształtnych. Simone Pika z Instytutu Ornitologii Maxa Plancka w Seewiesen oraz Thomas Bugnyar z Uniwersytetu Wiedeńskiego zaobserwowali, że kruki postępują w ten sposób, aby zainteresować potencjalnego partnera albo wzmocnić już istniejące więzi. U ludzi gesty wskazujące pojawiają się we wczesnym dzieciństwie (w wieku 9-12 miesięcy). Maluchy pokazują na coś palcem albo podnoszą przedmioty, aby dorosły zwrócił na nie uwagę. Wg naukowców, tego typu gesty są przejawem złożonej inteligencji i stanowią punkt wyjścia dla posługiwania się symbolami, a więc i językiem. Wskazywanie połączono także z atrybucją stanów mentalnych - pomysłem, że ty rozumiesz, co ja pokazuję - wyjaśnia Pika. Małpy człekokształtne bardzo rzadko posługują się gestami wskazującymi. Zaobserwowano np., że szympansy z Parku Narodowego Kibale w Ugandzie stosują "naprowadzające" drapanie, wskazując punkt, w którym chciałyby być iskane. Małpy wychowywane w niewoli uczą się różnych gestów, by komunikować się z opiekunami. Wiele wskazuje na to, że gesty wskazujące są niezwykle rzadką ewolucyjnie formą komunikacji. Dotąd sugerowano, że ogranicza się ona tylko do naczelnych. Pika i Simone przez 2 lata obserwowali niewokalne zachowania kruków z Cumberland Wildpark Grünau. Okazało się, że ptaki posługują się dziobem podobnie jak my dłońmi. Pokazują nimi i oferują różne obiekty, np. gałązki, mech i kamienie. Najczęściej gesty te są wykonywane w stosunku do potencjalnych partnerów. Po demonstracji para może wspólnie manipulować przedmiotem. Niemiecko-austriacki duet obserwował 7 par kruków, w których jeden ptak pokazywał i oferował drugiemu kamyczki, mchy i gałązki. Była to wyraźna zachęta do nawiązania kontaktu. Co ważne, gesty te wykonywano wyłącznie wtedy, gdy drugi ptak patrzył, a prezentowane obiekty nie były pożywieniem. Kiedy spotkałam kruki po raz pierwszy, zauważyłam, a na co dzień zajmuję się szympansami, że są one silnie zorientowanym na obiekty gatunkiem. Przypominało mi to własne dzieciństwo, kiedy ja i mój brat bliźniak [...] odzyskiwaliśmy zabawkę, o której na jakiś czas oboje zapomnieliśmy. Nagle znajdowała się ona w samym centrum zainteresowania, stanowiła źródło zabawy i współzawodnictwa. Podobnie dzieje się, gdy kruki bawią się ze sobą i odzyskują przedmioty. Wyniki badań ukazały się w piśmie Nature Communications.
  20. Szczepionka i mycie rąk zmniejszają uprzedzenia wobec obcych i innych, np. imigrantów czy otyłych. Psycholodzy ewolucyjni tłumaczą, że nasi przodkowie musieli być kiedyś ostrożni, by nie zarazić się czymś groźnym od nieznanych osób. Teraz głęboko zakorzeniona ostrożność prowadzi do uprzedzeń, które stają się silniejsze, gdy ludzie czują się podatniejsi na choroby. Skoro tak, to czy zabiegi prowadzące do wzrostu pewności odnośnie do stanu zdrowia, np. szczepienia czy mycie rąk, skutkują ograniczeniem negatywnego nastawienia do stygmatyzowanych grup? Okazuje się, że tak. Pracami zespołu kierowała Julie Y. Huang z Uniwersytetu w Toronto. Przeprowadzono serię 3 eksperymentów. Dwa dotyczyły reakcji związanych z zagrożeniem grypą, w trzecim obserwowano wpływ czyszczenia rąk i klawiatury komputera. W pierwszym eksperymencie wzięło udział 135 osób. Niektórzy byli zaszczepieni na grypę, inni nie. Połowa badanych (osoby szczepione i nieszczepione) czytała ulotkę o grypie. Uczestnikami drugiego eksperymentu byli wyłącznie ludzie (26) zaszczepieni. Oni także czytali podobny tekst, z tym że u części pojawiała się wzmianka, że szczepienia są skuteczne, a u innych opisywano tylko mechanizm działania szczepionki. I w jednym, i w drugim eksperymencie ochotnicy wypełniali później kwestionariusz dotyczący uprzedzeń. W pierwszej grupie chodziło o imigrantów, w drugiej o różne populacje, np. uzależnionych od kraku i osoby otyłe. W 1. eksperymencie wykazano, że w grupie czytającej o zagrożeniach związanych z grypą mniej uprzedzeni byli zaszczepieni badani. W grupie kontrolnej, która niczego nie czytała, nie stwierdzono istotnych statystycznie różnic w poziomie uprzedzenia między szczepionymi i nieszczepionymi. W 2. eksperymencie osoby zapewnione o skuteczności szczepienia okazały mniej uprzedzone, mimo że wszyscy zostali wcześniej zaszczepieni i byli jednakowo chronieni. Trzecie badanie objęło 26 studentów. Części dano chusteczki odświeżające do wyczyszczenia rąk i klawiatury komputera. Później wszyscy czytali tekst o zapobieganiu zakażeniom dzięki stosowaniu chusteczek z preparatem antybakteryjnym. Byli też oceniani pod kątem obaw związanych z mikrobami i stosunku do 7 grup zewnętrznych i 2 bliskich - innych studentów i rodzin. W podgrupie, która nie odkaziła dłoni i sprzętu, obawa przed patogenami była wyższa, w dodatku korelowała z większym nasileniem uprzedzeń wobec stygmatyzowanych grup.
  21. British Library udostępniła w internecie trzy miliony stron zeskanowanych z XVIII-, XIX- i XX-wiecznych gazet. Pochodzą one z 200 tytułów, które ukazywały się na terenie dzisiejszej Wielkiej Brytanii i Irlandii. Internauci mogą bezpłatnie przeszukiwać udostępnione materiały, ale dostęp do poszczególnych stron jest płatny. Praca nad digitalizacją gazet zajęła pracownikom British Library cały rok. Każdego dnia byli oni w stanie przenieść do postaci cyfrowej do 8000 stron. British Library ma nadzieję, że w ciągu najbliższych 10 lat do sieci trafi kolejne 40 milionów stron z pracy. Dzięki wysiłkowi tej szacownej instytucji osoby zainteresowane dawnymi materiałami prasowymi nie będą musiał spędzać całych tygodni czy miesięcy w bibliotekach. Zamiast tego w ciągu kilkunastu sekund przeszukają olbrzymi zbiór danych i wybiorą interesujące ich teksty.
  22. W niedalekiej przyszłości będziemy mogli wykorzystywać owady w roli zwiadowców, wysyłanych w miejsca, do których z jakichś powodów nie można wysłać ludzi. Naukowcom z University of Michigan udało się stworzyć system, który pozyskuje energię elektryczną z ruchów owada. Dzięki pozyskaniu tej energii być może uda się zasilić miniaturowe kamery, mikrofony, czujniki i sprzęt komunikacyjny, umieszczony na grzbiecie owada. Moglibyśmy wysyłać tak wyposażone owady w miejsca niebezpieczne, w które nie chcemy posyłać ludzi - mówi profesor Khalil Najafi. Zespół Najafiego opracował sposób na zbieranie energii z ruch skrzydeł owadów i doładowywanie baterii. Dzięki takiemu rozwiązaniu urządzenia przyczepione do owada będą pracowały dłużej.
  23. Częste "główkowanie" może prowadzić u piłkarzy do urazu mózgu i zaburzenia funkcji poznawczych. Naukowcy z College'u Medycznego Alberta Einsteina Yeshiva University wykonywali sportowcom badania obrazowe (obrazowanie tensora dyfuzji) oraz przeprowadzali testy psychologiczne. W studium uwzględniono 38 osób, które amatorsko grały w piłkę nożną. Średnia wieku wynosiła 30,8 r. Wszyscy badani grali w piłkę od dzieciństwa. Ochotników pytano, ile razy w ciągu ubiegłego roku próbowali wbić piłkę do bramki głową. W oparciu o uzyskane odpowiedzi sportowców podzielono na grupy. Skany mózgu najczęściej główkujących porównywano z pozostałymi graczami. Okazało się, że u miłośników główki występowało uszkodzenie mózgu podobne do widywanego u pacjentów ze wstrząśnieniem mózgu. Gdy już stwierdzono, że główkowanie może być potencjalnie groźne, naukowcy postanowili sprawdzić, czy istnieje próg częstotliwości główkowania, po którego przekroczeniu następuje uraz mózgu. Jak wyjaśnia dr Michael Lipton, dalsze analizy ujawniły, że próg ten znajduje się w okolicach 1000-1500 uderzeń głową rocznie. Gdy gracz główkował częściej, pojawiał się uraz. Taka liczba wydaje się duża tylko postronnym osobom, ponieważ sportowcom, którzy regularnie grają w piłkę, główkowanie zdarza się parę razy dziennie. Główkowanie nie jest na tyle silnym uderzeniem, by doprowadzić do uszkodzenia włókien nerwowych w mózgu, ale gdy powtarza się często, może uruchomić kaskadę reakcji skutkujących degeneracją neuronów. W korze czołowej i skroniowo-potylicznej znaleziono 5 obszarów, które były najbardziej narażone na uszkodzenie przez główkowanie. Rejony te odpowiadają za uwagę, pamięć czy funkcje wykonawcze. Kiedy Lipton i dr Molly Zimmerman poprosili tych samych 38 graczy o wypełnienie testów neuropsychologicznych, okazało się, że piłkarze, którzy główkowali najczęściej, w porównaniu do rówieśników, wypadali gorzej w zadaniach oceniających pamięć słowną i prędkość psychomotoryczną (ta ostatnia przydaje się np. podczas rzucania czy kopania piłki).
  24. Serwis Eurogamer, powołując się na anonimowego pracownika Microsoftu twierdzi, że Kinect 2 będzie znacznie bardziej zaawansowany niż obecna wersja. Urządzenie ma podobno odczytywać z ruchu warg to, co mówimy, będzie w stanie określić nastrój użytkownika oraz stwierdzić, w którą stronę patrzy. Kinect 2 odgadnie nastrój na podstawie brzmienia głosu i mimiki. Możliwości obecnie sprzedawanego Kinecta są ograniczone ze względu na „wąskie gardło" jakim jest kontroler USB. Co prawda może on obsłużyć transfer do 35 megabajtów danych na sekundę, jednak Microsoft ograniczył transfer z pojedynczego portu do około 15 megabajtów, by możliwe było równoczesne korzystanie z więcej niż 1 urządzenia USB. Kinect 2 będzie korzystał z bardziej wydajnych łączy, dzięki czemu ma zbierać i przekazywać znacznie więcej danych do konsoli.
  25. Umiarkowane spożycie alkoholu - jeden drink dziennie w przypadku kobiet i dwa w przypadku mężczyzn - może prowadzić do zespołu rozrostu bakteryjnego jelita cienkiego (ang. small intestinal bacterial overgrowth, SIBO). Przejawia się on wzdęciami, biegunkami lub zatwardzeniami oraz bólem brzucha. SIBO polega na nadmiernym rozroście w jelicie czczym flory bakteryjnej typowej dla jelita grubego. Wskutek tego pojawiają się zaburzenia trawienia i wchłaniania pokarmu, głównie witaminy B12 oraz tłuszczu. Zespół doktora Scotta Gabbarda, składający się ze specjalistów z Dartmouth-Hitchcock Medical Center oraz Mayo Clinic, analizował przypadki 198 osób, które przeszły wodorowy test oddechowy z laktulozą. Stwierdzili, że z występowaniem SIBO wiąże się spożycie alkoholu, ale nie palenie czy zażywanie inhibitorów pompy protonowej (leków stosowanych w terapii choroby wrzodowej żołądka i dwunastnicy). Zwykle w jelicie cienkim jest niewiele bakterii. U pacjentów z SIBO zużywają one do swojego wzrostu wiele składników odżywczych, które w innym razie zostałyby wchłonięte przez organizm gospodarza. To właśnie ten mechanizm leży u podłoża niedożywienia. W dodatku w wyniku rozkładu składników odżywczych powstają gazy i dochodzi do zmian w wypróżnianiu. W diagnostyce SIBO stosuje się wodorowe testy oddechowe z laktulozą lub laktozą, które bazują na bakteryjnym metabolizmie glukozy i laktulozy. W ramach tego procesu wydzielają się wodór i metan. Laboranci określają, ile cząsteczek tych gazów przypada na milion cząsteczek powietrza. Takie testy są dość tanie i wysoce swoiste. Wcześniejsze badania dotyczyły alkoholików, w przypadku których stwierdzono wyższy odsetek SIBO. Gabbard i inni skupili się jednak na umiarkowanym spożyciu alkoholu. Umiarkowane spożycie zdefiniowano wg wytycznych USDA. W przypadku kobiet chodziło o nie więcej niż 1 drink dziennie, a w przypadku mężczyzn o 2, przy czym jeden drink to np. 0,14 l wina czy 0,35 l piwa. Jak podkreśla Gabbard, 95% ze 198 badanych spożywało umiarkowane ilości alkoholu. Niektórzy sięgali po mniej niż 1 drink dziennie. Tylko 4 pacjentów piło więcej alkoholu. Wg Amerykanina, jest to dowód na to, że nawet niewielkie ilości alkoholu wpływają na florę jelitową i stan zdrowia naszego przewodu pokarmowego. Naukowiec podkreśla, że w przyszłości trzeba będzie stwierdzić, czy u ludzi spożywających umiarkowane ilości wina czy piwa wystarczy, by chcąc pozbyć się SIBO, po prostu przestali sięgać po używkę (zwykle w leczeniu zespołu rozrostu bakteryjnego jelita cienkiego stosuje się połączenie probiotyków i antybiotyków).
×
×
  • Dodaj nową pozycję...