Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36955
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    225

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. W Parku Narodowym Gór Stołowych (PNGS) rozpoczął się zbiór szyszek jodły (Abies alba). Plan jest taki, by metodami bezkolcowymi, nie uszkadzając drzew, pozyskać ćwierć tony szyszek. Zbiór szyszek nie jest łatwym zadaniem, bo dojrzałe jodły są wysokimi drzewami. By mieć dostęp do takiego drzewa, wymagane są techniki linowe. Jest też możliwość użycia drabiny w pierwszych odcinkach. Doświadczeni szyszkarze, jeżeli jodły rosną w większych grupach, potrafią przeskakiwać z czubka na czubek - tłumaczył RMF24.pl dyrektor Parku Narodowego Gór Stołowych Bartłomiej Jakubowski. Podczas zbiorów szyszkarze korzystają ze szwedzkich drabin segmentowych i proc wystrzeliwujących linę w koronę drzew. Posługują się również pętlami z ławeczkami. Szyszki będą czyszczone i suszone w suszarni PNGS. Po wyłuskaniu część nasion trafi do banku genów, a część zostanie wkrótce wysiana w szkółkach leśnych. Należy podkreślić, że uzyskane sadzonki odegrają ważną rolę w programie „Restytucja jodły w Górach Stołowych”. Park Narodowy Gór Stołowych został utworzony 16 września 1993 r. Znajduje się na terenie Sudetów Środkowych. Park Narodowy Gór Stołowych o powierzchni 6340 ha obejmuje wierzchowinowe i centralne partie Gór Stołowych oraz północno-zachodnią część Wzgórz Lewińskich. Na północnym zachodzie Park sąsiaduje z czeskim parkiem krajobrazowym CHKO Broumovsko - napisano na stronie PNGS. « powrót do artykułu
  2. W Europejskim Dniu bez Samochodu (22 września) na Politechnice Krakowskiej (PK) będzie można spróbować swoich sił w prowadzeniu symulatora tramwaju NGT6. Od godz. 13 do 17 każdy będzie mógł przyjść na Wydział Mechaniczny przy al. Jana Pawła II 37 i poczuć się jak motorniczy. Rejestracja nie jest wymagana. Oprócz tego będzie można porozmawiać z wykwalifikowanymi instruktorami i poznać aktualne przepisy ruchu drogowego dot. tramwajów. Symulator tramwaju NGT6 to projekt badawczo-rozwojowy, realizowany w Katedrze Pojazdów Szynowych i Transportu PK przy współpracy z grupą „Polskie Symulatory”. Jak napisano na stronie PK, składa się [on] z wiernie odzwierciedlonej kabiny tramwaju, układu projekcji scenerii jazdy, stanowiska instruktażowego oraz specjalnego programu symulacji jazdy. Podczas wirtualnej przejażdżki można zasymulować wszelkie możliwe niespodzianki zdarzające się prowadzącym pojazd, jak śliskie tory, wtargnięcie pieszego lub samochodu na drogę, awaria tramwaju. Można też zmieniać warunki atmosferyczne, pory roku czy inicjować usterki infrastruktury. Na co dzień z symulatora korzystają zarówno studenci, jak i kandydaci na motorniczych. W kabinie zainstalowany jest układ monitoringu; dzięki temu można skorzystać z bieżącego podglądu jazdy oraz rejestrować jazdę i jej parametry. Warto dodać, że projekcja scenerii jest realizowana przez 3 projektory w technologii Full HD. Konstruktorzy zadbali także o wierne odzwierciedlenie zewnętrznej strony kabiny; zobaczymy tu np. zabudowane oświetlenie czy wyświetlacz trasowy. Ze szczegółami projektu można się zapoznać na tej stronie. Zainteresowanych zapraszamy na profil pierwszego polskiego symulatora tramwaju na Facebooku. Europejski Dzień bez Samochodu wieńczy obchodzony od 16 września Europejski Tydzień Mobilności. « powrót do artykułu
  3. Izraelska Służba Starożytności, Uniwersytet w Tel Awiwie oraz Instytut Nauki im. Weizmanna znalazły najstarsze ślady używania opium przez ludzi. Ślady alkaloidów opioidowych oraz produktów ich rozkładu zidentyfikowano w naczyniach znalezionych w pochówkach na stanowisku Tel Yehud. Odkrycie na nowo ożywi trwającą od dziesięcioleci dyskusję na temat funkcji i handlu opium na starożytnym Bliskim Wschodzie. Historia używania środków psychotropowych na Bliskim Wschodzie od dawna jest przedmiotem badań. Jednym z przykładów takich środków było opium. Niektórzy specjaliści, opierając się na historycznych tekstach twierdzili, że ludzie zaczęli pozyskiwać opium około 3000 roku p.n.e. Inni, z powodu braku dowodów archeologicznych, sceptycznie podchodzili do tej hipotezy. Część naukowców proponowała, że wytwarzane na Cyprze w późnej epoce brązu ceramiczne dzbanki i dzbanuszki znane jako „Base-Ring Ware”, które trafiały na lewantyńskie wybrzeże, powstawały właśnie z myślą o przechowywaniu opium. Inni twierdzili, że naczynia te były napełniane aromatycznymi olejami. Mak lekarski (Papaver somniferum L.) to jedna z najstarszych roślin leczniczych w pisanej historii ludzkości. Prawdopodobnie narodził się on w basenie Morza Śródziemnego. Z każdej części rośliny po nacięciu wypływa białe mleczko. Obecnie wiemy, że roślina ta zawiera ponad 40 alkaloidów, a najbardziej aktywnym i powszechnym z nich jest morfina. Uśmierza ona ból, pomaga w zaśnięciu, prowadzi do łagodnej euforii i przyjemnych halucynacji. Najstarsze wzmianki o maku opiumowym znajdują się na sumeryjskich tabliczkach z pismem klinowym z około 3000 roku p.n.e. Sumerowie nazywali opium „gil”, szczęście, co jest nazwą wciąż używaną w niektórych kulturach. Z zapisków wynika, że i Sumerowie, i Asyryjczycy zbierali makowy sok rankiem, nacinając makówkę. Sok przechowywano w glinianych naczyniach. Starożytni Egipcjanie uprawiali mak w Tebach. Pozyskiwany z niego sok był zarezerwowany dla kapłanów, magów i wojowników. Zgodnie z przekazami pisemnymi, mak byl uprawiany w Nowym Państwie i Lewancie późnej epoki brązu. Niewykluczone, że niektóre znalezione w grobach kolczyki czy pierścienie symbolizują makówkę. Z kolei na Krecie znaleziono ceramiczną figurkę bogini z uniesionymi rękoma, której korona zawiera elementy przypominające kształtem mak. Twarz bogini wskazuje na stan po zażyciu środka halucynogennego. Natomiast w Mykenach znaleziono złoty pierścień służący jako pieczęć, na którym widać boginię trzymającą trzy makówki. Uprawa maku trafiła do Persji wraz z podbojem przez Persów Asyrii i Babilonii. Opium dotarło też do Grecji i Rzymu. Jest ono często wspominane w greckiej mitologii, w Iliadzie oraz Odysei. Rzymianie używali opium zarówno jako leku, jak i trucizny przez 1000 lat (510 p.n.e. – 476 n.e.). Teraz izraelscy naukowcy przedstawili na łamach pisma Archeometry wyniki badań nad pozostałościami organicznymi w 22 naczyniach znalezionych na stanowisku Tel Yehud. Tamtejsze pochówki datowane są na lata 1550–1300 p.n.e. Znaleziono w nich m.in. naczynia wykonane techniką Base-Ring. Naczynia takie miały unikatowy kształt. Ich główna część była zaokrąglona, posiadały długą szyjkę skierowaną w stronę rączki, krawędź podobną do pierścienia, rączkę w kształcie paska oraz wysoką podstawę w kształcie pierścienia. Te wysokiej jakości naczynia były powszechnie importowane na wybrzeża Lewantu. Ich rozpowszechnienie oraz kształt, który odpowiada kształtowi odwróconej łodygi z makówką, skłoniły specjalistów do wysunięcia hipotezy, iż były one wykorzystywane do przechowywania opium. Prowadzono więc badania pozostałości organicznych w takich naczyniach. Były one jednak najczęściej niewłaściwie przeprowadzone i nie wykazywały obecności śladów powiązanych z opium. Z kolei badanie, które w jednym z naczyń wykazały obecność pięciu alkaloidów opiumowych były przeprowadzone na zabytku, który od lat stał w muzeum i znajdował się poza kontekstem archeologicznym, co spowodowało krytykę części specjalistów. Uczeni z Izraela przebadali 22 ceramiczne naczynia różnego typu, w tym cypryjskie dzbanki, dzbanuszki oraz kubek typu Base-Ring. W 8 naczyniach nie znaleziono wystarczającej ilości lipidów, by przeprowadzić analizę. W kolejnych sześciu odkryto ślady wskazujące na przechowywanie tam olejów pochodzenia roślinnego. W ośmiu pozostałych znaleziono zaś wyraźne ślady alkaloidów pochodzących z opium. Naczynia, w których znaleziono ślady opium pochodziły z 4 różnych pochówków. Jest zatem nieprawdopodobne, by doszło do zanieczyszczenia. Autorzy badań uznali, że w naczyniach w starożytności przechowywano w nich mleko makowe. Naczynia te to dwa dzbanki i dwa dzbanuszki typu Base-Ring, dwa lokalnie wytworzone dzbanuszki i dwa lokalne dzbany. W naczyniach pochodzących z Cypru sygnał świadczący o przechowywaniu opium był wyraźnie silniejszy niż w pozostałych. Dlatego też uczeni sądzą, że lokalnie wytworzone naczynia mogły służyć do rozcieńczania mleka makowego olejem roślinnym. Mogły być to też naczynia używane w ceremoniach, w których wykorzystywano opium, zatem mleko makowe było tam przygotowane do bezpośredniego użycia. Uzyskane przez nas wyniki są zgodne z wcześniejszymi hipotezami mówiącymi, że dzbanki i dzbanuszki typu Base-Ring były używane do przechowywania i transportowania opium z Cypru do Lewantu, a ich kształt wskazywał na zawartość.[...] Zgodnie ze źródłami pisanymi i przeprowadzoną przez nas analizą chemiczną, możemy stwierdzić, że mak lekarski był po raz pierwszy uprawiany w Azji Mniejszej ok. 3000 roku p.n.e. Już w XVI wieku p.n.e. trafił do Grecji i na Cypr i stał się ważnym towarem eksportowym z Cypru na Bliski Wschód. Opium było pozyskiwane i przechowywane w naczyniach bypu Base-Ring na potrzeby handlu w Lewancie – podsumowują autorzy badań. « powrót do artykułu
  4. Na łamach PNAS (Proceedings of the National Academies of Sciences) opublikowano właśnie artykuł The abundance, biomass, and distribution of ants on Earth, w którym naukowcy z Niemiec, Australii, Chin i Francji odpowiadają na pytanie o liczbę mrówek żyjących na Ziemi. Pytanie wydaje się mało poważne, jak na tak poważne wydawnictwo, jednak – jak podkreślają autorzy badań – znajomość rozkładu i liczebności organizmów jest podstawą do zrozumienia ich roli w ekosystemie. Mrówki żyją niemal na całej Ziemi, ich rolę trudno przecenić, a mimo to dotychczas nie znaliśmy ich liczebności. Na szczęście właśnie ją poznaliśmy. Autorzy artykułu przeanalizowali dane z 489 badań nad mrówkami. Obejmowały one wszystkie kontynenty, główne biomy i habitaty. Na tej podstawie uczeni oszacowali, że liczba mrówek wynosi 20 x 1015 czyli 20 000 000 000 000 000, to 20 biliardów osobników. I są to ostrożne szacunki. Taka liczba mrówek odpowiada biomasie około 12 milionów ton suchego węgla. To więcej niż biomasa wszystkich dzikich ptaków i ssaków oraz około 20% biomasy wszystkich ludzi. Naukowcy określili też dystrybucję różnych mrówek w różnych ekosystemach. To niezwykle ważna wiedza. Każdego roku mrówki przemieszczają do 13 ton ziemi na każdy hektar. Mają więc olbrzymi wpływ na obieg składników odżywczych i odgrywają decydującą rolę w dystrybucji nasion, mówi Patrick Schultheiss. « powrót do artykułu
  5. Teleskop Webba dostarczył pierwsze zdjęcia Marsa. Naukowcy zyskali dodatkowe dane, które uzupełniają to, co wiedzieliśmy o Czerwonej Planecie dzięki badaniom prowadzonym dotychczas za pomocą innych teleskopów, łazików i orbiterów. Ze swojego stanowiska obserwacyjnego, punktu libracyjnego L2, Webb może obserwować i szczegółowo rejestrować spektrum światła takich zjawisk jak burze pyłowe, zmiany pogody czy pór roku. Mars, ze względu na swoją niewielką odległość, jest jednym z najjaśniejszych obiektów na niebie, zarówno w zakresie światła widzialnego, jak i podczerwieni. To dla Webba poważny problem. Teleskop został zbudowany z myślą o obserwowaniu najdalszych, niezwykle słabo świecących obiektów. Blask Marsa może oślepiać Webba, prowadząc do nasycenia detektorów podczerwieni. Dlatego też na potrzeby obserwacji Czerwonej Planety opracowano technikę, w ramach której używa się bardzo krótkich czasów ekspozycji i dokonuje pomiarów tylko części światła docierającego do czujników Webba. To wszystko wspomagany jest specjalnymi metodami analizy danych. Pierwsze zdjęcia Marsa przysłane przez Webba pokazują fragment wschodniej półkuli planety. Sfotografowany on został przez instrument NIRcam w dwóch zakresach długości fali 2,1 µm i 4,3 µm. Na fotografii 2,1 µm dominuje odbite światło słoneczne, dlatego jest ono podobne do fotografii wykonanych w zakresie widzialnym przez Mars Orbitera. Z kolei fotografia w zakresie 4,3 µm powstała dzięki ciepłu emitowanemu przez planetę. Odpowiada ono temperaturze powierzchni i atmosfery. Najjaśniejsze miejsca to te, na które promienie słoneczne padają pod największym kątem. Jasność spada w kierunku biegunów, widać też, że półkula północna, na której panuje właśnie zima, jest chłodniejsza. Na zdjęcie 4,3 µm wpływa też pochłaniający ten zakres fal dwutlenek węgla w atmosferze. Widać to np. w Basenie Hellas, najlepiej zachowanej strukturze uderzeniowej na Marsie. Jest on ciemniejszy właśnie ze względu na CO2. Basen położony jest niżej, panuje w nim wyższe ciśnienie, które prowadzi do pojawienia się zjawiska pochłaniania promieniowania w zakresie 4,1–4,4 µm. Analiza światła rejestrowanego przez Webba pozwala więc astronomom na zdobycie dodatkowych informacji o powierzchni i atmosferze planety. « powrót do artykułu
  6. Około 150 kilometrów na wschód od Ankary znajdują się ruiny stolicy imperium Hetytów, Hattusy. Miasto powstało przed 2000 rokiem p.n.e. i z czasem stało się stolicą imperium, które władało znaczną częścią Azji Mniejszej rywalizując z Egiptem, Babilonią czy Asyrią. Prace wykopaliskowe w Hattusie trwają od 1906 roku. Stolica Hetytów zawsze sprawiała niespodzianki. Sprawiła ją i teraz. Pod znanym od zawsze zabytkiem Hattusy, w tunelu, którym przechodziły setki archeologów i tysiące turystów, znaleziono nieznane dotychczas hieroglify. Od 2006 roku badania w Hattusie prowadzone są przez międzynarodowy zespół ekspertów, na którego czele stoi profesor Andreas Schachner z Niemieckiego Instytutu Archeologicznego w Stambule. Najbardziej znanym i charakterystycznym zabytkiem Hattusy jest Yerkapi (pol. Brama w ziemi). To wzniesiony na wysokość 40 metrów podobny do piramidy kompleks o długości 250 metrów. Jest on ukoronowaniem miasta, stoi w jego najwyższym punkcie. Nie jest budowlą obronną, a jego przeznaczenie budzi spory wśród specjalistów. Przez Yerkapi przebiegały miejskie mury z bramą, której strzegły 4 sfinksy. A pod bramą biegnie 70-metrowy tunel. To jeden z kilku tuneli odkrytych pod miejskimi murami. Jest on najbardziej znany i najłatwiej dostępny. W pewien sierpniowy dzień doktor Bülent Genç z Artuklu University w Mardinie pokazywał Yerkapi studentom, gdy nagle zauważył w tunelu hieroglify. Od tamtej pory zidentyfikowano co najmniej 249 anatolijskich hieroglifów. W tunelu panuje stała temperatura i jest tam ciemno, dlatego znaczna ich część zachowała się w nienaruszonym stanie. Napisy wykonano najprawdopodobniej barwnikiem z marzanny barwierskiej. Dotychczas jedynymi znanymi nam malowanymi inskrypcjami hetyckimi były te z Kayalıpınar oraz Suratkaya. Tam znaleziono jednak pojedyncze znaki. Odkrycie z Yerkapi dowodzi, że w Anatolii pismo hieroglificzne było używane w II tysiącleciu przed Chrystusem i było szerzej rozpowszechnione niż sądziliśmy. Wstępne oceny filologów wskazują, że w tunelu znajduje się co najmniej 8 różnych grup znaków. Jedna z nich powtarza się 38 razy. To wskazuje, że nie mamy do czynienia z jedną dużą inskrypcją, ale krótkimi notatkami. Być może – ale archeolodzy zastrzegają, że to bardzo wstępna interpretacja – są to imiona ludzi lub bogów albo też napisy wskazujące na przeznaczenie tunelu. Jedna z hipotez dotyczących roli Yerkapi mówi bowiem, że było to miejsce odbywania ceremonii religijnych. W badaniach pomagają naukowcy z Uniwersytetu w Neapolu, którzy wykonują trójwymiarowe modelowanie hieroglifów i całej struktury tunelu. « powrót do artykułu
  7. Podczas prac na dziedzińcu paradnym Pałacu Branickich w Białymstoku odkryto fragment podłogi dużego obiektu z XV-XVI w. Prawdopodobnie pochodzi z czasów pierwszych właścicieli dóbr białostockich. Nie odsłonięto całej podłogi, ale badania sondażowe tego nie zakładają. Na profilu Muzeum Historii Medycyny i Farmacji Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku napisano, że podłoga ma konstrukcję kamienno-glinianą (na glinie i kamieniach polnych oparto zapewne konstrukcję drewnianych ścian; te się jednak nie zachowały). Obiekt wstępnie rozpoznano podczas badań georadarowych. Warstwy przylegające do odkrytej konstrukcji zawierają w sobie fragmenty naczyń, kafli [garnkowych do budowy pieca] datowanych na XV-XVI wiek. Ta relacja stratygraficzna pozwala z kolei datować konstrukcję na ten sam okres. To pozostałości dużego budynku z założenia dworu Raczkowiczów - opowiada dr hab. Maciej Karczewski z Uniwersytetu w Białymstoku. Dr hab. Karczewski dodał, że do tej pory rozplanowanie założenia dworskiego było nieznane. Wielkość [badanej] anomalii wskazuje, że musiał to być duży budynek, a znalezione w tym miejscu kafle mogą wskazywać, że mógł to być budynek bliżej dworu - dodał naukowiec w wypowiedzi dla PAP-u. Co ciekawe, pod warstwą z początku XX/końca XIX w. natrafiono od razu na warstwę XV-XVI-wieczną. Archeolog uważa, że to skutek uporządkowania terenu za czasów zaboru rosyjskiego albo w okresie międzywojennym. Choć warstwy z 300 lat - XVII, XVIII i XIX w. - się nie zachowały, odkryto pojedyncze fragmenty reliktów z tych czasów. Na profilu Muzeum Historii Medycyny i Farmacji Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku wspomniano m.in. o fragmencie kafla (wstępnie datuje się go na czasy Wiesołowskich) czy miedzianym szelągu Jana Kazimierza. Jak podał PAP, w części wykopu, gdzie nie znajduje się podłoga, odkryto ślady osadnictwa pradziejowego. Najstarszym reliktem jest mezolityczny rylec. Oprócz tego zespół dr. hab. Karczewskiego, prof. Uniwersytetu w Białymstoku, natrafił na ślady kultury ceramiki kreskowanej (z wczesnej epoki żelaza). W miejscu, gdzie znajduje się dziedziniec, ludzie ci mieli osadę/obozowisko. « powrót do artykułu
  8. Najstarszy hipopotam nilowy w Polsce - Pelagia z Miejskiego Ogrodu Zoologicznego w Warszawie - skończył właśnie 37 lat. Z tej okazji zorganizowano specjalne wydarzenie. Nie zabrakło roślinnego tortu, ciekawostek o hipopotamach, a także konkursów z nagrodami. Święto było podwójne, gdyż 19 września wypadał także Dzień Dzikiej Fauny, Flory i Naturalnych Siedlisk. Na początku Pelagia była Isaurą. Urodziła się w 1985 r. we Wrocławiu, a wówczas polscy telewidzowie szaleli za brazylijską telenowelą „Niewolnica Isaura” (Escrava Isaura). W 1986 r. hipopotamica trafiła do zoo w Paryżu. Francuzi nie byli zafascynowani telenowelą i nadali zwierzęciu imię Pelagie. Po wieloletnim pobycie w stolicy Francji, w 2010 r. Pelagie trafiła do Hanoweru. Od 2011 r. mieszka w Warszawskim ZOO i tu stała się po prostu Pelagią. W stołecznym ogrodzie czekał już na nią prawie 3 razy młodszy kawaler. Niestety, mimo kilku prób konsumpcji związku, potomstwa póki co nie widać, ale trzymamy jeszcze kciuki za naszą parę - ujawniono w komunikacie ogrodu. « powrót do artykułu
  9. Nasz cykl dobowy wpływa na metabolizm i zmienia sposób korzystania przez organizm ze źródeł energii, czytamy na łamach Experimental Physiology. Autorzy opisywanych badań odkryli, że osoby, które późno chodzą spać, mają zmniejszoną zdolność do wykorzystania tłuszczu jako źródła energii, a to oznacza, że tłuszcz może odkładać się w ich organizmach i zwiększać ryzyko chorób serca oraz cukrzycy typu 2. Uczeni zauważyli, że pomiędzy rannymi ptaszkami a nocnymi markami istnieją różnice w metabolizmie insuliny. Organizmy rannych ptaszków w większym stopniu polegają na tłuszczu jako źródle energii, organizmy nocnych marków zużywają zaś mniej tłuszczu. Naukowcy z Rutgers University i University of Wirginia podzielili badanych w zależności od ich chronotypu na grupę rannych ptaszków i nocnych marków. Wykorzystali badania obrazowe do określenia masy i składu ciała, a insulinowrażliwość oraz próbki wydychanego powietrza służyły do pomiaru metabolizmu tłuszczów i węglowodanów. Badani byli szczegółowo monitorowani przez tydzień. Dzięki temu naukowcy mogli określić ich wzorzec aktywności. Pozostawali na kontrolowanej diecie i nie mogli jeść w nocy, by zminimalizować wpływ diety na wyniki badań. Ich metabolizm był badany najpierw w czasie odpoczynku, po którym następowały dwie 15-minutowe sesje na mechanicznej bieżni. Jedna sesja miała umiarkowaną, druga zaś bardzo wysoką intensywność. Badano też wydolność aerobową uczestników. W tym celu kąt nachylenia bieżni był co 2 minuty zwiększany o 2,5% do czasu, aż uczestnik był całkowicie wyczerpany. Badania wykazały, że ranne ptaszki zarówno w czasie odpoczynku jak i ćwiczeń, zużywają więcej tłuszczu niż nocne marki. Miłośnicy wczesnego wstawania byli też bardziej wrażliwi na insulinę. Natomiast osoby, które kładą się spać późno w nocy charakteryzowała mniejsza wrażliwość na insulinę, co oznacza, że ich organizmy potrzebowały więcej insuliny do obniżenia poziomu glukozy we krwi, a ich organizmy preferowały węglowodany jako źródło energii. Ograniczona wrażliwość na insulinę wiąże się zaś ze zwiększonym ryzykiem rozwoju cukrzycy typu 2. oraz chorób serca. Naukowcy nie wiedzą, skąd się bierze tego typu różnica w metabolizmie obu badanych grup. Różnica w metabolizmie pokazuje, że rytm dobowy może wpływać na to, jak organizm korzysta z insuliny. Większa lub mniejsza wrażliwość na insulinę ma duże znaczenie dla naszego zdrowia. Wydaje się, że chronotyp wpływa na nasz metabolizm i działanie hormonów, dlatego uważamy, że powinien być przez lekarzy brany pod uwagę podczas oceny ryzyk zdrowotnych każdego pacjenta, mówi profesor Steven Malin z Rutgers University. Zauważyliśmy tez, że ranne ptaszki są bardziej aktywne i charakteryzują się lepszą kondycją fizyczną niż nocne marki, którzy prowadzą bardziej siedzący tryb życia, dodaje uczony. « powrót do artykułu
  10. Podczas prac budowlanych prowadzonych w Palmachim Beach National Park w pobliżu Tel Awiwu koparka nagle przebiła się przez skałę, a robotnicy ujrzeli dziurę w ziemi. Okazało się, że na dole znajduje się jaskinia. Pierwszym, który do niej zszedł, był Dror Sitron, inspektor Izraelskiej Służby Starożytności (IAA). Jego oczom ukazał się niezwykły widok. Sitron stał w wyciosanym w skale kwadratowym pomieszczeniu, którego dach był wsparty na centralnym filarze. To właśnie przez ten dach przebiła się koparka. Pomieszczenie było wypełnione dziesiątkami nietkniętych przedmiotów z brązu i ceramiki. Inspektor zastał je w takim stanie, w jakim zostały złożone podczas ceremonii pogrzebowej, by służyć zmarłemu. Na miejsce przyjechali badacze i rozpoczęto prace archeologiczne. Szybko okazało się, że pochówek pochodzi sprzed 3300 lat, z czasów Ramzesa II Wielkiego. To jeden z największych, o ile nie największy, władca Egiptu. Specjaliści uznają też, że – o ile na samo wyjście Izraelczyków z Egiptu brak jakichkolwiek dowodów poza opisem biblijnym – to faraonem, wiązanym w Biblii z tymi wydarzeniami mógł być właśnie Ramzes II. Doktor Eli Yannai, ekspert IAA od epoki brązu, mówi, że to odkrycie, jakie zdarza się raz w życiu! Na podłodze są naczynia, które leżały nietknięte przez 3300 lat, od późnej epoki brązu. To czasy potężnego Ramzesa II. Fakt, że jaskinia była dobrze zabezpieczona i nie została splądrowana pozwoli nam wykorzystać nowoczesne metody badawcze do zdobycia olbrzymiej ilości informacji. Będziemy mogli na przykład zbadać zawartość naczyń, materię organiczną, której nie widać gołym okiem. Być może dzięki temu stworzymy kompletny obraz zwyczajów grzebalnych późnej epoki brązu. W jaskini znaleziono przede wszystkim ceramikę. Różnego rodzaju misy, niektóre malowane na czerwono, kielichy. Niektóre z nich były importowane z różnych miejsc w Libanie oraz z Cypru. Informacja o sensacyjnym odkryciu błyskawicznie rozniosła się po świecie akademickim. Do IAA zaczęli zgłaszać się naukowcy, którzy chcieliby wziąć udział w badaniach. Niestety, pomimo ustawienia straży, zanim ponownie zapieczętowaliśmy jaskinię, kilka przedmiotów zostało ukradzionych. Prowadzone jest śledztwo, oświadczyli przedstawiciele Izraelskiej Służby Starożytności. Obecnie jaskinia jest zapieczętowana i pilnowania, a specjaliści opracowują plan badań i ochrony unikatowego miejsca. « powrót do artykułu
  11. Super-ziemia TOI-1452 b może być w całości pokryta oceanem, uważa międzynarodowy zespół astronomów. Na łamach The Astronomical Journal uczeni poinformowali o odkryciu planety krążącej wokół czerwonego karła TOI-1452 znajdującego się w układzie podwójnym w Gwiazdozbiorze Smoka. Układ ten jest odległy od Ziemi o 99,5 lat świetlnych. TOI-1452 b jest nieco większa i bardziej masywna od naszej planety. Obiega swoją gwiazdę w ciągu 11 dni. Mimo że jej gwiazda jest mniejsza i chłodniejsza od Słońca, to planeta otrzymuje mniej więcej dwukrotnie więcej promieniowania niż Ziemia. Jest go tyle, że odpowiada ono temperaturze 52,85 stopni Celsjusza na powierzchni planety. Woda stanowi mniej niż 1% masy Ziemi. Gęstość niektórych egzoplanet wskazuje, że w większym stopniu zbudowane są z lżejszych materiałów niż nasza planeta. Najprawdopodobniej znaczy to, że zawierają więcej wody. TOI-1452 to jedna z najlepszych znanych nam kandydatek na wodny świat. Jej średnica i masa wskazują, że ma ona znacznie mniejszą gęstość niż planeta zbudowana ze skał i metali, jak Ziemia, stwierdził główny autor badań, Charles Cadieux. Analizy wykazały, że planeta może aż w 30% składać się z wody. TOI-1452 b z pewnością będzie badana za pomocą Teleskopu Webba. Znajduje się bowiem stosunkowo blisko Ziemi, co ułatwia badanie jej atmosfery, ponadto jest w takim miejscu nieboskłonu, który jest widoczny dla Webba przez większą część roku. Jak tylko zarezerwujemy sobie czas obserwacyjny na JWST rozpoczniemy pracę nad lepszym zrozumieniem tej planety, dodaje profesor René Doyon z Uniwersytetu w Montrealu. « powrót do artykułu
  12. Już za tydzień, 26 września, przez całą noc będziemy mogli cieszyć się wyjątkowym widokiem Jowisza. Planeta znajdzie się w wielkiej opozycji, a to oznacza, że będzie doskonale widoczna. Wystarczy dobra lornetka by zaobserwować charakterystyczne barwne pasy planety i trzy z czterech księżyców galileuszowych. To największe księżyce Jowisza, które Galileusz odkrył w 1610 roku. Opozycja ma miejsce, gdy dwa ciała oglądane z Ziemi znajdują się naprzeciwko siebie. Najczęściej mówimy tutaj o opozycji obserwowanego ciała do Słońca. Opozycja Jowisza, a zatem sytuacja gdy Słońce i Jowisz znajdują się po przeciwnych sobie stronach Ziemi, zachodzi co 13 miesięcy. Jowisz wydaje się wówczas jaśniejszy i większy. Tym razem jednak opozycja będzie wyjątkowa, gdyż jednocześnie Jowisz będzie w peryhelium, czyli najbliższym Słońcu punkcie swojej orbity. Będziemy więc mieli do czynienia z wielką opozycją, zwaną też wielkim zbliżeniem, które ma miejsce co kilkanaście lat. Tym razem jednak Jowisz podczas opozycji znajdzie się najbliżej Ziemi od 70 lat. Opozycja Jowisza rzadko zbiega się z jego peryhelium. Dlatego warto poświęcić część nocy na obserwacje. Jowisz będzie jednym z najjaśniejszych – a może nawet najjaśniejszym – obiektem na nocnym niebie. Zaraz po Księżycu, rzecz jasna. Na kolejne wielkie zbliżenie Jowisza trzeba będzie poczekać do 2 października 2034 roku. Jednak wówczas planeta będzie o 700 000 kilometrów dalej od Ziemi niż przy obecnym wielkim zbliżeniu. Jowisz bardzo interesuje naukowców. Obecnie planeta jest badana przez misję Juno. Została ona wystrzelona w 2011 roku i dotarła do planety w roku 2016. Początkowo planowano, że cała misja potrwa 7 lat. Juno pracuje już 11 lat a niedawno NASA przedłużyła jej misję do roku 2025. Na rok 2024 zaplanowano wystrzelenie misji Europa, która ma badać jeden z księżyców galileuszowych – Europę. « powrót do artykułu
  13. Prezydent Biden zatwierdził przeznaczenie 900 milionów dolarów na budowę stacji ładowania samochodów elektrycznych. Podczas North American International Auto Show w Detroit prezydent stwierdził, że niezależnie od tego czy będziecie jechali wybrzeżem autostradą I-10 [prowadzi z Kalifornii na Florydę - red.] czy I-75 [wiedzie z Michigan na Florydę] stacje do ładowania będą wszędzie i można je będzie znaleźć równie łatwo jak stacje benzynowe. Wspomniane 900 milionów USD będą pochodziły z zatwierdzonego w ubiegłym roku planu infrastrukturalnego na który przewidziano bilion dolarów, z czego 550 miliardów na transport czy internet szerokopasmowy i infrastrukturę taką jak np. sieci wodociągowe. W 2020 roku amerykański transport odpowiadał za 27% amerykańskiej emisji gazów cieplarnianych. To najwięcej ze wszystkich działów gospodarki. Władze Stanów Zjednoczonych chcą, by do roku 2030 samochody elektryczne stanowiły połowę całej sprzedaży pojazdów w USA. Poszczególne stany podejmują własne, bardziej ambitne inicjatywy. Na przykład Kalifornia przyjęła przepisy zgodnie z którymi od 2035 roku zakaże sprzedaży samochodów z silnikami benzynowymi. Obecnie pojazdy elektryczne stanowią jedynie 6% sprzedaży samochodów w USA. Jedną z najważniejszych przyczyn, dla których Amerykanie nie chcą kupować pojazdów z silnikiem elektrycznym jest obawa o łatwy dostęp do punktów ładowania. Obecnie w całym kraju takich punktów jest poniżej 47 000. Biden chce, by do roku 2030 ich liczba wzrosła do 500 000. W dokumencie zatwierdzającym wspomniane 900 milionów USD znalazła się też propozycja, by narzucić stanom obowiązek zakładania stacji ładowania pojazdów elektrycznych do 50 mil na głównych drogach stanowych i autostradach. Stany o dużym odsetku społeczności wiejskich już wyraziły obawę, że z takim obowiązkiem sobie nie poradzą. Dlatego też dla takich stanów oraz na potrzeby centrów miejskich i ubogich społeczności przygotowano program grantowy o łącznej wartości 2,5 miliarda USD. « powrót do artykułu
  14. Podczas Londyńskich Targów Książki Rzadkiej (Firsts: London's Rare Book Fair), który odbywa się między 15 a 18 września w Saatchi Gallery, Peter Harrington Books wystawia na sprzedaż wyjątkowy egzemplarz „Buszującego w zbożu” J.D. Salingera. To jedyna książka, w której pojawia się dedykacja z przydomkiem pisarza z dzieciństwa (Sonny, czyli Synek). Biały kruk ma kosztować aż 225 tys. funtów (ok. 1,22 mln zł). W dedykacji dla przyjaciół rodziny napisano: Dla Charlesa Kirtza z życzeniami wszystkiego dobrego od J.D. Salingera (dodatkowe pozdrowienia dla Ady i Victora od Sonny'ego Salingera). Nowy Jork, 18.10.56. Salinger nie chciał, by ktoś zarabiał na sukcesie jego powieści z 1951 r. i rzadko podpisywał książki. Przyjaciele i członkowie rodziny, którzy otrzymali sygnowany egzemplarz, wiedzieli, że autor nie życzy sobie, by go sprzedawali. Salinger zmarł w styczniu 2010 roku, a w drugiej połowie roku na aukcję trafiło podpisane pierwsze wydanie „Buszującego w zbożu”. Zostało sprzedane za pośrednictwem strony CharityBuzz. Udało się uzyskać 65 tys. dol. (56 tys. GBP). Organizacja Cure for Cancers – która wystawiła książkę – podała wtedy, że otrzymała ją od kolekcjonera pamiątek, który dostał podpisany egzemplarz „Buszującego w zbożu” od przyjaciela. Ten z kolei nabył go na początku lat 60. bezpośrednio od jednego z wydawców Salingera. Kwotę 65 tys. dolarów uznawano za niską. Była ona wynikiem nie najlepszego stanu książki i oczekiwań, że po śmierci Salingera rynek zaleją egzemplarze z autografami (tak się jednak nie stało). Pom Harrington, właściciel Peter Harrington Books, podkreśla, że książki z autografami Salingera są tak rzadkie, bo pisarz strzegł swojej prywatności i unikał jakiejkolwiek formy reklamy, zwłaszcza wykorzystania do promocji jego pracy materiałów biograficznych. Kopia, którą można zobaczyć na Firsts: London's Rare Book Fair, to jeden z dwóch egzemplarzy przekazanych Ann Agoos (widać nawet jej ekslibris). Znajduje się w nim dedykacja dla jej wnuka, Charlesa. Drugi przeznaczony był dla drugiego wnuka – Williama. Ann i jej mąż Sam mieszkali w tym samym domu przy Park Avenue w Nowym Jorku, co Sol i Marie, rodzice pisarza. W dzieciństwie Salinger przyjaźnił się z ich córką (Adą) i synem (Victorem); to właśnie oni są wspominani w drugiej części dedykacji. Jak napisano na witrynie Firsts London, są to jedne z najpopularniejszych i najbardziej prestiżowych targów książek rzadkich na świecie. Wystawia się tu ponad 100 wiodących brytyjskich i międzynarodowych dilerów. « powrót do artykułu
  15. Na przestrzeni ostatnich kilku lat, bardzo popularnymi instrumentami stały się fundusze ETF. Chętnie inwestują w nie zarówno inwestorzy indywidualni, jak i inwestorzy instytucjonalni. Czym różnią się one od zwykłych funduszy? Czy warto inwestować w ETF, a jeżeli tak to dlaczego? Podpowiadamy. Czym są fundusze ETF? Zanim przejdziemy do tego czy warto inwestować w ETF, warto bliżej się im przyjrzeć. Chociaż są to popularne instrumenty finansowe, nie każdy wie jak działają, a tym bardziej jakie dają możliwości i czym różnią się od tradycyjnych funduszy inwestycyjnych. W Polsce pojawiły się one bowiem stosunkowo niedawno. Pierwsze notowanie na GPW odbyło się dopiero w 2010 roku. Tym co wyróżnia fundusze ETF spośród innych rodzajów funduszy jest właśnie to, że są one instrumentami giełdowymi. Wskazuje zresztą na to sam skrót ETF, którego rozwinięcie to Exchange Traded Fund (tłum. fundusz giełdowy). Instrumenty te są notowane na giełdzie na takich samych zasadach jak, będące papierami wartościowymi, akcje. Można kupić je w trakcie trwania każdej sesji giełdowej. Aby to zrobić trzeba posiadać jednak rachunek maklerski. Można otworzyć go m.in. w XTB, TMS, Degiro czy Exante. Więcej informacji oraz analizy ofert wspomnianych brokerów znajdziesz tutaj. Każdy z brokerów posiada w swojej ofercie szeroką gamę instrumentów. Zlecenia kupna albo sprzedaży można składać przez całą sesję na dowolną liczbę ETF. Fundusze ETF odzwierciedlają zachowania wybranych rynków. Najczęściej są oparte na indeksach giełdowych, co sprawia, że same w sobie są dość zróżnicowane. Mogą odwzorowywać zachowanie m.in. indeksów akcji i obligacji. W przeciwieństwie do zwykłych funduszy inwestycyjnych wyróżniają się zarządzaniem pasywnym, co oznacza, że ich zadaniem jest odzwierciedlenie indeksu 1:1. Inwestowanie w fundusze ETF wiąże się z koniecznością ponoszenia pewnych kosztów. Mowa o prowizji maklerskiej, opłatach administracyjnych czy opłatach licencyjnych. Ostatecznie koszty inwestycji są z reguły dużo niższe aniżeli w przypadku zwykłych funduszy inwestycyjnych. Ma to związek z różną strategią inwestycyjną i sposobem zarządzania. Często zwracają na to uwagę osoby, które tłumaczą inwestorom dlaczego warto inwestować w ETF i próbują ich do tego przekonać. Czy warto inwestować w ETF? Czy warto inwestować w ETF, a jeżeli tak to dlaczego? Trzeba przyznać, że są to instrumenty, które mają wiele zalet. Ze względu na to, że naśladują indeksy giełdowe, dają szansę na łatwe zróżnicowanie portfela. To z kolei przekłada się przynajmniej na częściowe ograniczenie ryzyka inwestycyjnego. W kontekście tego dlaczego warto inwestować w ETF koniecznie trzeba wspomnieć o ich przejrzystej strategii. Decydując się na zakup danego funduszu inwestor od razu wie w co ten inwestuje, a także jaki jest jego cel. Odwzorowują one zachowania indeksów, co oznacza, że nie osiągają od nich wyższych stóp zwrotu, ale też nie mogą osiągać niższych. Do tego dlaczego warto inwestować w ETF przekonuje też ich wysoka płynność czy łatwy dostęp. To nie oznacza jednak, że nie mają one żadnych wad. Jak każda inna inwestycja wiążą się one z ryzykiem. Przy instrumentach notowanych na giełdach zagranicznych dochodzi nam dodatkowo ryzyko walutowe. O tym czy warto inwestować w ETF każdy inwestor musi zdecydować sam, uwzględniając ich wszystkie zalety i wady. Zalety: Instrumenty te wyróżnia zarządzanie pasywne. Dokładnie odzwierciedlają one zachowanie indeksów giełdowych, co nie dość, że ogranicza ryzyko inwestycyjne, to jeszcze obniża koszty całej inwestycji. Mają one ściśle określoną strategię inwestycyjną. Polega ona na jak najwierniejszym odzwierciedleniu zachowania wybranego indeksu. Ze względu na to, że naśladują indeksy, są sposobem na posiadanie zróżnicowanego portfela inwestycyjnego. Inwestując w ETF można liczyć na dużo niższe opłaty za zarządzanie niż w przypadku zwykłych funduszy inwestycyjnych. Koszty zarządzania tego typu funduszami mogą być nawet kilkukrotnie niższe. Nie są przy nich pobierane opłaty manipulacyjne. Instrumenty te podlegają bieżącej wycenie. Są wyceniane przez rynek w trakcie trwania sesji giełdowej. Żeby zacząć w nie inwestować wystarczy posiadać rachunek maklerski. Za jego pośrednictwem na każdej sesji giełdowej można kupić albo sprzedać dowolną liczbę ETF. Zapewnia to zarówno łatwe wejście, jak i wyjście z inwestycji. Płynność funduszy ETF jest wspierana przed animatorów. To pozwala na natychmiastowe otwieranie i zamykanie pozycji. Mając w swoim portfelu ETF można liczyć na korzyści płynące z wypłacanych dywidend. Zależy to jednak od tego, czy wypłacają je spółki należące do odwzorowywanego indeksu. Na całym świecie wybór ETF jest ogromny. Mogą opierać się one o indeksy bazowe z największych światowych giełd. Wady: Inwestując w fundusze ETF inwestor bierze na siebie stosunkowo wysokie ryzyko rynkowe. Wynika ono ze znacznych wahań cen indeksów bazowych. Jednocześnie jest ono niższe niż w przy zakupie akcji pojedynczych spółek. Inwestowanie w zagraniczne fundusze ETF wiąże się z ryzykiem walutowym. W takim przypadku na stopę zwrotu z inwestycji ma wpływ nie tylko zachowanie indeksu, ale również wahania kursowe. Inwestycje te są obciążone również ryzykiem emitenta. Tytuły uczestnictwa funduszu mogą zostać usunięte z giełdy. Na wypadek delistingu emitenci z reguły odkupują je jednak od inwestorów i wypłacają należny kapitał. Rynek funduszy ETF w Polsce nie jest jeszcze tak rozwinięty jak w USA czy innych krajach europejskich. Na GPW jest obecnie notowanych jedynie 11 funduszy. Istnieją fundusze ETF, w przypadku których inwestor przy zakupie musi liczyć się z dość wysoką prowizją i wyższymi kosztami za zarządzanie. Zawsze przed dokonaniem transakcji należy upewnić się ile one wynoszą. Ponieważ są one zarządzane pasywnie, w przeciwieństwie do zwykłych funduszy inwestycyjnych nie mogą osiągnąć lepszego wyniku niż benchmark. « powrót do artykułu
  16. Teleskop Webba (JWST) od kilku tygodni przysyła wspaniałe zdjęcia przestrzeni kosmicznej. JWST może pracować nawet przez 20 lat i w tym czasie będzie badał też egzoplanety. Dzięki olbrzymiej czułości, dostarczy niedostępnych dotychczas informacji o świetle docierającym z ich atmosfer, co pozwoli określenie ich składu, historii i poszukiwanie śladów życia. Jednak, jak się okazuje, teleskop jest tak doskonały, że obecnie stosowane narzędzia mogą niewłaściwe interpretować przesyłane dane. Grupa naukowców z MIT opublikowała na łamach Nature Astronomy artykuł, w którym informuje, że obecnie używane przez astronomów narzędzia do interpretacji danych ze światła mogą dawać niewłaściwe wyniki w przypadku JWST. Chodzi konkretnie o modele nieprzezroczystości, narzędzia opisujące, jak światło wchodzi w interakcje z materią w zależności od jej właściwości. Mogą one wymagać znacznych zmian, by dorównać precyzji danym z JWST. Jeśli nie zostaną odpowiednio dostosowane to – jak ostrzegają autorzy badań – informacje dotyczące takich właściwości atmosfer egzoplanet jak temperatura, ciśnienie i skład mogą różnić się od rzeczywistych o cały rząd wielkości. Z punktu widzenia nauki istnieje olbrzymia różnica, czy np. woda stanowi 5% czy 25% składu. Obecne modele nie są w stanie tego odróżnić, stwierdza profesor Julien de Wit. Obecnie używany przez nas model interpretujące dane ze spektrum światła nie przystaje precyzją i jakością do danych, jakie napływają z Teleskopu Webba. Musimy rozwiązać ten problem, wtóruje mu student Prajwal Niraula. Nieprzezroczystość określa, na ile łatwo foton przechodzi przez badany ośrodek, jak jest absorbowany czy odbijany. Interakcje te zależą też od temperatury i ciśnienia ośrodka. De Wit mówi, że obecnie używany najdoskonalszy model badania nieprzezroczystości bardzo dobrze się sprawdził w przypadku takich instrumentów jak Teleskop Hubble'a. Teraz jednak weszliśmy na kolejny poziom precyzji danych. Wykorzystywany przez nas sposób ich interpretacji nie pozwoli nam wyłapać drobnych subtelności, które mogą decydować np. o tym, czy planeta nadaje się dla życia czy nie. Uczeni z MIT po analizie najpowszechniej używanego obecnie modelu nieprzezroczystości stwierdzili, że jego wykorzystanie do danych z Webba spowoduje, iż trafimy na „barierę precyzji”. Model ten nie będzie na tyle dokładny, by stwierdzić, czy temperatura na planecie wynosi 27 czy 327 stopni Celsjusza, a stężenie jakiegoś gazu w atmosferze to 5 czy 25 procent. Wit i jego zespół uważają, że aby poprawić obecnie używane modele konieczne będzie przeprowadzenie więcej badań laboratoryjnych, obliczeń teoretycznych oraz poszerzenie współpracy pomiędzy specjalistami z różnych dziedzin, szczególnie astronomami i ekspertami od spektroskopii. Możemy wiele zrobić, jeśli będziemy dobrze rozumieli, jak światło wchodzi w interakcje z materią. Dobrze rozumiemy warunki panujące wokół Ziemi. Jednak tam, gdzie mamy do czynienia z innymi typami atmosfery, wszystko się zmienia. A teraz dysponujemy olbrzymią ilością danych o coraz lepszej jakości, więc istnieje ryzyko błędnej interpretacji, wyjaśnia Niraula. « powrót do artykułu
  17. Via Mari 10 jest uznawana za najmniejszą winnicę na świecie. Ma zaledwie 18,5 m2 powierzchni i znajduje się na dachu XVI-w. budynku w Reggio Emilia w północnych Włoszech. Rocznie produkuje się tu tylko 29 butelek czerwonego wina. Co ciekawe, właściciel traktuje je jak dzieła sztuki, które powinny być kolekcjonowane i wolałby, żeby przygoda z nimi ograniczała się do podziwiania. Nazwa winnicy Tullia Masoniego pochodzi od adresu budynku, na szczycie którego się znajduje. To miejsce z historią, ponieważ w 1859 r. odwiedził je Giuseppe Garibaldi, działacz i bojownik o zjednoczenie Włoch. Od winnicy pełnowymiarowej do kieszonkowej W wywiadzie udzielonym CNN-owi, właściciel Via Mari 10 powiedział, że jego ojciec zajmował się winiarstwem. Odziedziczyłem „prawdziwą” winnicę w pobliżu Reggio Emilia, ale po przeanalizowaniu finansów okazało się, że to nieopłacalne przedsięwzięcie. Ostatecznie zdecydowałem się na sprzedaż. Po dwóch dekadach Masoni zaczął tego żałować, dlatego stworzył kieszonkową wersję winnicy. Butelka czerwonego wina kolekcjonera dzieł sztuki i byłego bankiera inwestycyjnego kosztuje, bagatela, 5 tys. euro. Alkohol nie jest sprzedawany w sklepie winiarskim, ale w galerii sztuki Bonioni Arte, która znajduje się nieopodal. Odnosząc się do niebotycznej ceny, Masoni ujawnia, że większość butelek jest rozdawana, ewentualnie galeria Bonioni daje je jako bonus klientom kupującym droższe dzieła. Moje wino jest formą ekspresji artystycznej, filozoficzną prowokacją, czymś, co można trzymać w salonie, by mieć o czym porozmawiać z przyjaciółmi, plotkując o szaleńcu, który umieścił winnicę na dachu - powiedział CNN-owi Masoni. Sztuka od początku do końca Rusztowanie podpierające winorośli odmiany Sangiovese wykonał lokalny rzeźbiarz Oscar Accorsi. Wino dojrzewa w dębowych beczkach autorstwa innego miejscowego artysty Lorenza Menozziego (mają one reprezentować kobietę i mężczyznę). Masoniemu udało się też namówić pochodzącego z Reggio Emilia rysownika komiksów Marvela - Giuseppe Camuncoliego - do stworzenia specjalnej edycji etykiety. Nic więc dziwnego, że takie wino można traktować jak dzieło sztuki... Jak napisano na witrynie winnicy, winorośl jest zasilana jajami, bananami, wodorostami i odchodami słowików. Głosy przedstawicieli różnych narodowości z sąsiednich mieszkań, sprzeczki i przekleństwa w rozmaitych językach [...] wzbogacają i zanieczyszczają winogrona. To ma im dawać przewagę nad owocami z okolic wiejskich, które dojrzewają w ciszy. Nawet opis trunku brzmi bardziej jak manifest artystyczny niż charakterystyka produktu. Via Mari 10 [...] jest psychowinem, masażystą dla twojego mózgu, twojej substancji szarej, zanikłej pod wpływem konwenansów i jednotorowych wzorców myślenia. [...] Psychowino ma przeanalizować człowieka, by go zmienić. « powrót do artykułu
  18. Grzyb, który powoduje grzybiczne zapalenie opon mózgowych przechodzi znaczne przeobrażenia w organizmie po to, by móc się przedostać do mózgu, donoszą naukowcy z University of Utah. Zauważyli oni, że Cryptococcus neoformans, po przedostaniu się do organizmu myszy, zmniejsza swoje rozmiary i przechodzi inne zmiany, dzięki którym może zainfekować centralny układ nerwowy. C. neoformans jest przyczyną rzadkich, ale śmiertelnie niebezpiecznych zapaleń opon mózgowych, na które narażone są przede wszystkim osoby o obniżonej odporności. Komórki Cryptococcus w płucach mają bardzo różne kształty i rozmiary. Dlatego byłam niezwykle zaskoczona, gdy jeden z moich studentów pokazał mi zdjęcia, na których komórki tego grzyba w mózgu wyglądały tak samo, przyznaje profesor patologii Jessica Brown, jedna z autorek badań. Musiał istnieć jakiś istotny powód, dla którego tak się stało. Uczona od dłuższego czasu jest zafascynowana zdolnością C. neoformans do dostosowywania się do różnych środowisk. Grzyb ten znajduje się w rozkładającym się drewnie i ptasich odchodach. Jeśli zaś zostanie przypadkiem wraz z powietrzem wchłonięty do organizmu, potrafi przetrwać w płucach, krwioobiegu i różnych organach, z których każdy ma własne wymagające mikrośrodowisko. Naukowcy już wcześniej zauważyli, że po przedostaniu się do płuc grzyb 10-krotnie zwiększa swoje rozmiary, prawdopodobnie po to, by stać się zbyt dużym, by układ odpornościowy mógł go zniszczyć. Jednak w innych organach grzyb jest znacznie mniejszy. Brown zaczęła się więc zastanawiać, czy to zmniejszenie rozmiarów nie ułatwia infekcji. Naukowcy zainfekowali więc myszy C. neoformans o różnych rozmiarach. Okazało się, że najmniejsze komórki infekowały mózg zwierzęcia. Były one nie tylko małe, ale aktywowały inny zestaw genów, dzięki czemu na ich powierzchni pojawiły się elementy potrzebne do zainfekowania mózgu. Komórki grzyba zdolne do infekcji centralnego układu nerwowego nie były zatem tylko mniejszymi wersjami zwykłych komórek, ale przeszły całościowe zmiany. Brown zaczęła więc szukać elementu, który rozpoczyna te zmiany i doszła do wniosku, że są nim fosforany. Są one wydzielane, gdy tkanka zostaje uszkodzona podczas infekcji. Brown spekuluje więc, że w płucach – gdzie grzyb trafia w pierwszej kolejności – dochodzi do ich akumulacji, przez co uruchomione zostają zmiany pozwalające na infekowanie innych narządów. Nie można wykluczyć, że to dzięki ptasim odchodom grzyb może infekować mózg. C. neoformans rozwija się bowiem w odchodach, a w nich występuje wysokie stężenie fosfatów. Być może to presja środowiskowa związana z obecnością fosfatów w odchodach spowodowała pojawienie się u C. neoformans zdolności do zmian skutkujących możliwością infekcji centralnego układu nerwowego. Uzbrojony w tę wiedzę zespół Brown szuka teraz wśród już zaakceptowanych leków środków, które blokowałyby lub leczyły zapalenie opon mózgowych wywoływane przez C. neoformans. « powrót do artykułu
  19. Codzienna dawka multiwitaminy może chronić osoby starsze przed pogorszeniem zdolności poznawczych, donoszą naukowcy z Wake Forest University School of Medicine i Brigham and Women’s Hospital. Zastrzegają jednak, że przed wydaniem jakichkolwiek oficjalnych rekomendacji konieczne są dalsze badania. W krajach wysoko uprzemysłowionych wiele starszych osób cierp i chorobę Alzheimera. W Polsce jest ich ponad 350 000. Istnieje pilna potrzeba opracowania bezpiecznej i taniej metody ochrony przed spadkiem zdolności poznawczych, mówi profesor gerontologii i medycyny geriatrycznej Laura D. Baker, która wraz z profesorem Markiem Espelandem stała na czele zespołu badawczego. Ich praca została opisana na łamach Alzheimer’s & Dementia: The Journal of the Alzheimer’s Association. Uczeni przeprowadzili badania o nazwie COcoa Supplement and Multivitamin Outcomes Study for the Mind (COSMOS-Mind) sfinansowane przez National Institute of Aging. Były to badania pomocnicze do badań COSMOS, w których na próbce 21 442 osób badano, czy codzienne przyjmowanie wyciągu z kakao lub suplementu multiwitaminowego zmniejsza ryzyko chorób serca, udarów, nowotworów i innych schorzeń. Kakao jest bogate we flawonole, a wcześniejsze badania sugerowały, że mogą one pozytywnie wpływać na funkcje poznawcze. Wiemy też, że na zdrowie wpływa wiele innych składników odżywczych i minerałów, a ich niedobory mogą zwiększać ryzyko spadku zdolności poznawczych i demencji. Dlatego też Baker i Espeland rozpoczęli badania COSMOS-Mind, w których wzięły udział 4 grupy badanych. Porównywano skutki zażywania ekstraktu z kakao z placebo oraz preparatu multiwitaminowego zawierającego minerały z placebo. W badaniach wzięło udział 2200 ochotników w wieku co najmniej 65 lat. Ich losy śledzono przez 3 lata. Nasze badania wykazały, że o ile zażywanie ekstraktu z kakao nie miało wpływu na zdolności poznawcze, to suplement multiwitaminowy z minerałami prowadził do statystycznie istotnej poprawy funkcjonowania poznawczego, mówi Baker. Uczeni oceniają, że prowadzona przez trzy lata suplementacja multiwitaminami przełożyła się na spowolnienie spadku zdolności poznawczych o 60%. Zatem osoby przyjmujące multiwitaminy funkcjonowały tak, jakby były o 1,8 roku młodsze. Pozytywny skutek suplementacji był najlepiej widoczny u osób z chorobami układu krążenia. Są one bardziej narażone na pogorszenie funkcjonowania poznawczego. Jest jeszcze zbyt wcześnie, by zalecać suplementację multiwitaminami jako środek poprawiający funkcjonowanie. To co prawda bardzo obiecujące spostrzeżenia, ale trzeba przeprowadzić badania na większej i bardziej zróżnicowanej grupie ludzi. Wciąż też próbujemy zrozumieć, dlaczego multiwitaminy miałyby mieć ten korzystny wpływ, dodaje Baker. « powrót do artykułu
  20. Jednym z aspektów badań nad dawnymi społecznościami jest określenie, jak często ich członkowie stykali się z przemocą. Kwestię tę można śledzić szukając śladów urazów na zachowanych szczątkach ludzkich. W 2021 r. ukazały się szerzej zakrojone badania dotyczące mieszkańców Pustyni Atacama żyjących w latach 600 p.n.e. – 600 n.e., w ramach których okazało się, że 21% procent szkieletów – głównie męskich – nosiło ślady urazów, z czego połowa była śmiertelna. Potencjalnie lepszym źródłem tego typu informacji mogą być jednak mumie z zachowanymi tkankami miękkimi. Międzynarodowy zespół naukowy przeprowadził właśnie badania trzech naturalnie zmumifikowanych ciał. Eksperci z Hiszpanii, Niemiec, Włoch, USA i Wielkiej Brytanii przyjrzeli się szczątkom mieszkańców Ameryki Południowej. Mumia z Uniwersytetu w Marburgu należy do mężczyzny, który zmarł pomiędzy 996 a 1147 roku. Analiza wyposażenia grobowego i ceramiki sugeruje, że najprawdopodobniej pochodził z regionu Arica na północy Chile ze społeczności rybackiej. Dwie mumie z Delémont Museum w Szwajcarii to mumia mężczyzny (902–944) i kobiety (1224–1282). Oboje lub jedno z nich mogło pochodzi z regionu Arequipa w Peru. Naukowcy przeprowadzili badania tomografem komputerowym. Zauważyli, że mumia z Marburga należała do mężczyzny w wieku 20–25 lat, który miał około 172 cm wzrostu. Jego płuca nosiły ślady blizn po ciężkiej gruźlicy. Z kolei badanie mumii z Delémont wykazało, że mężczyzna cierpiał na miażdżycę. Przede wszystkim zaś okazało się, że obaj mężczyźni zginęli w wyniku celowych aktów przemocy. Przyczyną śmierci mężczyzny z Marburga było pchnięcie w prawą dolną część pleców, które doprowadził do przerwania aorty na odcinku piersiowym z natychmiastową odmą opłucnową i wypełnienia klatki piersiowej krwią. Prawdopodobnie stare blizny po gruźlicy przyspieszyły wypływ krwi. Mężczyzna niemal natychmiast stracił przytomność. Ponadto na jego czaszce widać ślady nieśmiertelnych, ale powtarzanych uderzeń. Widać złamanie prawego łuku jarzmowego i przemieszczenie lewego stawu skroniowo jarzmowego. Ofiara mogła zostać zaatakowana przez dwóch napastników, jednego z tyłu i drugiego z przodu lub boku. Ewentualnie mógł być jeden napastnik, który najpierw zaatakował głowę, a następnie wykonał śmiertelne pchnięcie z tyłu. Mężczyzna z Délemont nosi ślady urazów czaszki, widoczne na lewym łuku jarzmowym i lewej kości skroniowej. Jednak zginął w wyniku urazu kręgosłupa szyjnego. Widoczne jest znaczne przemieszczenie dwóch kręgów, które wystarczyło, by go zabić. Tylko dzięki temu, że zachowały się tkanki miękkie wiemy, że przemieszczenie kręgów nie mogło być wynikiem nieostrożnego obchodzenia się z ciałem po śmierci. Autorzy badań uważają, że mężczyzna został ogłuszony uderzeniem w głowę i zabity uderzeniem w kark. Jedynie kobieta zmarła z przyczyn naturalnych. Naukowcy podkreślają, że gdyby nie zachowane tkanki miękkie, nie udałoby się określić przyczyn śmierci mężczyzn, co dowodzi wartości badań nad zmumifikowanymi ciałami, a nie tylko szkieletami. « powrót do artykułu
  21. Zespół dr. Krzysztofa Deoniziaka z Uniwersytetu w Białymstoku (UwB) przeprowadził pierwsze w Polsce badania dot. spożycia mikroplastiku przez ptaki. Naukowcy zbadali dwa gatunki: kosa i śpiewaka. Okazało się, że mikroplastik znajdował się w przewodzie pokarmowym wszystkich zbadanych zwierząt. Niestety, obecnie produkowane tworzywa sztuczne nie ulegają biodegradacji w rozsądnym czasie w warunkach naturalnych. Ulegają za to rozpadowi i degradacji do mikroskopijnych cząstek określanych jako mikroplastiki (mniejsze niż 5 mm w jednym wymiarze) i dalej do nanoplastików (mniejsze niż 0,1 μm) - tłumaczy dr Deoniziak. Cząstki te stopniowo akumulują się w środowisku i stanowią problem dla żyjących w nim organizmów, poczynając od roślin i małych bezkręgowców, a kończąc na nas samych, ludziach. Ostatnie badania wykazały, że mogą utrudniać i uniemożliwiać poruszanie się, a po połknięciu mogą powodować uszkodzenia i niedrożność przewodów pokarmowych, co może prowadzić do zaburzeń łaknienia czy śmierci – dodaje. Większość badań dotyczących mikroplastiku prowadzona jest w środowiskach wodnych. Problem zanieczyszczenia lądów nie jest tak dobrze zbadany, mimo że istnieją dane sugerujące, iż jest on bardzo poważny. Mikroplastik znaleziono na Antarktydzie czy w Himalajach. Poznanie skali zanieczyszczenia lądów mikroplastikiem wymaga stworzenia wielkoobszarowych programów monitoringu różnych ekosystemów. Mogą w tym pomóc ptaki. Zwierzęta te są wykorzystywane jako wskaźniki bioróżnorodności, zanieczyszczeń i zmian środowiskowych. Najlepsze w tym celu byłyby gatunki występujące na obszarach całych kontynentów i w różnych środowiskach, od centrów miast po obszary naturalne. Dlatego też zespół doktor Deoniziaka wybrał przedstawicieli drozdowatych – kosa i śpiewaka. Drozdy wydają się być potencjalną grupą ptaków, która może być wykorzystana jako wskaźnik zanieczyszczenia mikroplastikiem w ekosystemach lądowych. To dlatego, że mają wyjątkowo lądowy tryb życia, szeroki zasięg występowania wielu gatunków, a także ze względu na rolę, którą pełnią w środowisku. Do badań wykorzystaliśmy ptaki, które zginęły w wyniku kolizji z infrastrukturą antropogeniczną, taką jak budynki, ekrany akustyczne, linie wysokiego napięcia. Ptaki były zbierane przez członków zespołu oraz wolontariuszy, w ramach projektów monitoringu przyrodniczego oraz nauki obywatelskiej (tzw. citizen science) w różnych miejscach województwa podlaskiego, wyjaśnia naukowiec. Uczeni przeanalizowali układ pokarmowy 16 kosów i 18 śpiewaków. U wszystkich zwierząt znaleziono mikroplastik. W sumie połknęły one 1073 kawałków. Były to głównie włókna o wielkości mniejszej niż 1 mm. Większość była przezroczysta, co sugeruje, że pochodził on z folii do pakowania lub plastiku jednorazowego użytku. U każdego śpiewaka znaleziono średnio 40 kawałków mikroplastiku, a u kosa – 21. Średnia liczba mikroplastiku stwierdzona w przewodach pokarmowych naszych drozdów była zatem wyższa niż wykazana dla któregokolwiek z wcześniej badanych gatunków ptaków lądowych, a także wyższa niż podawana dla ptaków morskich, komentuje dr Deoniziak. « powrót do artykułu
  22. Kierowcy w podeszłym wieku częściej niż ich młodsi koledzy mylą pedał gazu z pedałem hamulca. Dlatego też w Japonii, kraju z największym na świecie odsetkiem seniorów w populacji, nakazano kierowcom powyżej 75. roku życia przeprowadzanie okresowych testów poznawczych. Jednak dotychczas brakowało badań opisujących procesy zachodzące w mózgu podczas naciskania pedałów gazu i hamulca. Zbadania tego problemu podjęli się Nobuyuki Kawai i Ryuzabura Nakata z Uniwersytetu w Nagoi. Naukowcy przeprowadzili eksperymenty z udziałem osób starszych, których mediana wieku wynosiła 68,7 lat oraz studentów, wśród których mediana wieku to 20,8 lat. Zadaniem badanych było naciskanie lewego bądź prawego przycisku lewą lub prawą stopą lub ręką w reakcji na odpowiedni sygnał. Wskazywał on, czy należy nacisnąć prawy czy lewy przycisk i czy należy do tego użyć prawej czy lewej ręki lub nogi. Czasami uczestnicy mieli więc naciskać przycisk ruchem na wprost (tak jak naciskamy pedał gazu, który znajduje się pod naszą prawą nogą), a czasem na skos (w ten sposób naciskamy pedał hamulca). Uczeni skupili się na badaniu reakcji w lewej części grzbietowo-bocznej kory przedczołowej. U wszystkich uczestników badań naciskanie przycisku nogą wiązało się w większą liczbą popełnianych błędów, dłuższym czasem reakcji i większą aktywacją mózgu niż w naciskanie przycisku ręką. Co interesujące, naciskanie przycisku nogą na skos powodowało większą aktywację mózgu niż naciskanie go na wprost. Różnicy takiej nie zauważono w przypadku rąk, co sugeruje, że uczestnicy badań mieli większe kłopoty podczas używania nogi do przyciskania na skos. Czas reakcji osób starszych był dłuższy niż osób młodszych. U seniorów dochodziło do większej aktywacji mózgu, co jest zgodne z tym, co wiemy o starzeniu się i o sposobach, w jaki mózg kompensuje spadek zdolności poznawczych. Jednak dzięki temu mechanizmowi kompensacji osoby starsze nie popełniały więcej błędów niż osoby młodsze. Badania wskazują zatem, że wciskanie pedałów nogami, szczególnie po skosie, jest wymagającym zadaniem. Osoby starsze i tak muszą zaangażować większą część mózgu niż osoby młodsze i potrzebują więcej czasu na reakcję. Dopiero wówczas nie popełniają więcej błędów młodzi. W sytuacjach stresowych lub gdy mózg zajęty jest dodatkowymi czynnościami, jak np. obserwacja drogi, rozmowa z inną osobą, mogą pojawiać się błędy i stąd może brać się większa w tej grupie liczba wypadków w wyniku pomylenia pedału gazu z hamulcem. « powrót do artykułu
  23. Na przełomie XX i XXI wieku na prestiżowych amerykańskich uniwersytetach zaczęły pojawiać się centra badawcze specjalizujące się w kwestiach ocieplenia klimatu. Powstały one m.in. na Princeton, Stanford, MIT czy na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley. Pieniądze na powstanie tych centrów badawczych dały... firmy wydobywające ropę naftową i gaz ziemny. To, jak zauważa dziennikarz śledczy Paul Thacker, wyraźny konflikt interesów. Przedsiębiorstwa żyjące z wydobycia paliw kopalnych finansują badania, których celem jest odejście od paliw kopalnych. Thacker, na łamach British Medical Journal stwierdza, że koncerny naftowe zastosowały tę samą taktykę, jaką w połowie XX wieku stosowały koncerny tytoniowe. Gdy w latach 50. ubiegłego wieku coraz więcej osób zaczęło domagać się odszkodowań za problemy związane z paleniem papierosów – powodzi argumentowali m.in., że firmy wprowadzały na rynek szkodliwy produkt, nie ostrzegały przed niebezpieczeństwem dla zdrowia i ryzykiem uzależnienia – koncerny tytoniowe zaczęły domagać się większej liczby badań, a nie mniejszej. Strategia ta miała na celu wprowadzenie niepewności co do wyników badań. Podobną strategię przyjęły koncerny naftowe. Gdy na początku lat 90. naukowcy z firmy Exxon przekazali, że rządy mają zamiar wprowadzić regulacje w celu powstrzymania globalnego ocieplenia, francuski przemysł naftowy zaczął finansować badania nad przechwytywaniem atmosferycznego węgla przez oceany. W ten sposób chciano wywołać w opinii publicznej wrażenie, że sytuacja jest lepsza, niż w rzeczywistości. W roku 1998 American Petroleum Institute opracował wieloletni plan podważania rządowych działań na rzecz klimatu. Jednym z elementów planu było powołanie komitetu naukowego, którego celem było wprowadzenie niepewności co do wyników badań. Finansowanie badań naukowych ma też za zadanie przekonanie polityków, by nie wprowadzali ograniczeń dla przemysłu. Lobbyści koncernów naftowych zachęcają polityków do odrzucania różnych przepisów ograniczających przemysł mówiąc, że są one niepotrzebne, gdyż przemysł finansuje badania na prestiżowych uczelniach, a badania te wkrótce przyniosą rozwiązanie problemów. Działania takie przyniosły znaczące wyniki co najmniej w jednym przypadku. W 2011 roku finansowany przez przemysł wydobywczy program Energy Initiative na MIT opublikował raport, w którym stwierdzono, że gaz łupkowy może zastąpić węgiel, gdyż wiąże się z mniejszą emisją węgla do atmosfery. Celem raportu było osłabienie wyników badań przeprowadzonych na Cornell University, z których wynikało, że gaz łupkowy z powodu wycieków metanu jest bardziej szkodliwy niż węgiel. Obecnie wiemy, że raport Energy Initiative zawierał wiele błędów. Jednak spełnił swoje zadanie. Posługując się nim przemysł wydobywczy stworzył obraz „zielonego gazu łupkowego”, rok później raport był cytowany przez prezydenta Obamę podczas State of the Union, jego główny twórca Ernest Moniz został sekretarzem ds. energii i w USA rozpoczął się boom na gaz łupkowy. Wielu przeciwników finansowania badań nad zmianami klimatu przez koncerny naftowe podaje przykład badań nad przechwytywaniem dwutlenku węgla. Opracowywanie takich technologii ma przekonać opinię publiczną, że możemy bezkarnie spalać paliwa kopalne, bo CO2 można przechwytywać w miejscu wytworzenia. Technologia taka co prawda istnieje, ale jej stosowanie nie ma sensu ani ekonomicznego, ani ekologicznego. Rząd USA dofinansował badania nad takimi rozwiązaniami kwotą 7 miliardów dolarów i udzielił ulg podatkowych na kwotę miliarda dolarów, a mimo to praktycznie nie jest ona stosowana. Z badań opublikowanych w ubiegłym roku wynika, że usunięcie 1 gigatony CO2 rocznie – a to zaledwie około 2,5% całkowitej emisji – wymaga użycia tyle energii, ile całe USA zużyły w 2020 roku. Profesor Mark Jacobson z Universytetu Stanforda, który analizował jedyną amerykańską elektrownię węglową wykorzystującą technologię przechwytywania CO2 mówi, że urządzenia kosztowały miliard USD i są zasilane gazem ziemnym. Uczony zauważa, że przemysł naftowy sponsoruje olbrzymimi kwotami badania nad technologią, która się po prostu nie sprawdza. Co więcej, okazuje się, że już w 1981 roku naukowcy Exxona wiedzieli, że o ile technologia przechwytywania CO2 jest możliwa do zrealizowania z naukowego punktu widzenia, to jej stosowanie nie ma żadnego ekonomicznego uzasadnienia, gdyż wymaga użycia zbyt wielkich ilości energii. A w 1989 roku menedżerowie Exxona w wewnętrznych dokumentach zastanawiali się, jak przeciwdziałać rządowym próbom wprowadzania regulacji dotyczących emisji gazów cieplarnianych. Doszli wówczas do wniosku, że należy prowadzić działania mające na celu wprowadzanie wątpliwości co do niekorzystnych badań naukowych, podkreślanie kosztów takich rozwiązań oraz ciągle prowadzenie badań nad innymi rozwiązaniami. « powrót do artykułu
  24. Witaminy są niezbędne do zapewnienia prawidłowego funkcjonowania organizmu ludzkiego. Termin „witamina K” nie dotyczy tylko jednego związku organicznego rozpuszczalnego w tłuszczach, ale przynajmniej trzech głównych. Wyróżniamy witaminy K1, K2 oraz K3, pochodne 2-metylo-1,4-naftochinonu, które w pozycji C3 mają przyłączone reszty izoprenoidowe. Filochinon (Fitomenadion) Witamina K1 W pozycji C3 ma przyłączone cztery reszty izoprenoidowe Występuje wyłącznie w świecie roślinnym Menachinon, Witamina K2 Grupa związków określana skrótem MK-n (n- liczba reszt izoprenoidowych) Syntetyzowana przez bakterie saprofityczne układu pokarmowego (MK-4) Występuje w produktach pochodzenia zwierzęcego i produktach fermentacji soi (MK-7) Menadion, Witamina K3 Syntetyczna pochodna pozbawiona łańcucha bocznego przy węglu C3 W postaci wodorosiarczanu sodowego rozpuszcza się w wodzie, co warunkuje jego wysoką aktywność biologiczną Witamina K bierze udział w wielu procesach fizjologicznych. Do jej funkcji zalicza się: Wpływ na krzepnięcie krwi – utrzymanie prawidłowego stężenia: czynników krzepnięcia krwi zależnych od wit. K czynników hamujących krzepnięcie krwi Metabolizm kości Zahamowanie proliferacji kom. nowotworowych Utrzymywanie prawidłowej gospodarki wapniowej (determinuje odkładanie wapnia poza naczyniami krwionośnymi)  – hamowanie powstawania płytki miażdżycowej Wpływ na ośrodkowy układ nerwowy (OUN) – bierze udział w syntezie sfingolipidów i ułatwia przekaźnictwo sygnałów Metabolizm witaminy K Reakcje zachodzą w siateczce endoplazmatycznej hepatocytów wątroby. Gamma-karboksylaza zależna od witaminy K zużywa formę hydrochinonową (zredukowaną) witaminy K przekształcając ją do postaci 2,3-epoksydu. Ten  ulega przekształceniu do postaci  chinonowej witaminy K w reakcji katalizowanej przez reduktazę 2,3-epoksydową oraz kofaktor  ditiolowy. Kolejna redukcja do hydrochinonu przez NADPH i reduktazę witaminy K zamyka cykl regeneracji aktywnej postaci witaminy K, która może uczestniczyć w kolejnym cyklu (ulega regeneracji). Witamina K2 jest produkowana endogennie przez bakterie saprofityczne układu pokarmowego, tworzące florę jelitową. Zapotrzebowanie na witaminę K Dla całkowitej karboksylacji protein związanych z mineralizacją kości wymagany jest wyższy poziom witaminy K niż dla zapewnienia poprawności procesów koagulacji. Przyjmuje się że dla zapewnienia poprawnego procesu koagulacji wystarczy 1 μg witaminy K na każdy kilogram masy ciała, czyli przeciętnie 50-80 μg dziennie dla osobnika dorosłego. Zapotrzebowanie zależy od wieku, płci, aktywności fizycznej, przyzwyczajeń żywieniowych i ogólnego stanu organizmu. Grupą szczególnie narażoną na hipowitaminozę są chorzy z mukowiscydozą oraz noworodki, które nie mają jeszcze rozwiniętej flory jelitowej, a mleko matki jest ubogim źródłem tej witaminy. W celu zapobiegania chorobie krwotocznej noworodków, bezpośrednio po urodzeniu podaje się jednorazowy zastrzyk domięśniowy z witaminą K. Około 80% Wit. K jest przyjmowane z dietą, która stanowi główne źródło izoformy K1.  Witamina K występuje przede wszystkim w roślinach zielonych liściastych: jarmuż, szpinak, brukselka, sałata, mąka sojowa, oliwa z oliwek, szparagi, suszone pomidory czy awokado. Czynniki powodujące niedobór witaminy K: nieodpowiednia dieta antybiotykoterapia stosowanie leków p/zakrzepowych, przeciwdrgawkowych choroby, którym towarzyszy utrudnione wchłaniane tłuszczów: niewydolność wątroby, w zespole złego wchłaniania, przewlekłe zapalenie trzustki choroby nerek (w związku z metabolizmem wit. D) w przypadku wysokich dawek wit. E (ok. 1000 j.m.) Witamina K a choroby cywilizacyjne Witamina K jest kofaktorem γ-karboksylazy – bierze udział w potranslacyjnej gammakarboksylacji reszt glutaminowych białek, takich jak: osteokalcyna macierz białka Gla białko S i C. Nieukarboksylowane białka są biologicznie nieczynne. Substancje te określane są jako białka indukowane niedoborem witaminy K (PIVKA, ang. proteins induced by vitamin K absence). Wysoki poziom białek PIVKA zwiększa ryzyko rozwoju wielu chorób cywilizacyjnych, między innymi: osteoporozy miażdżycy nowotworów schorzeń neurodegeneracyjnych cukrzycy. Osteoporoza jest to najczęściej występująca choroba metaboliczna kości. Objawy pojawiają się wtedy, gdy ubytek tkanki kostnej jest tak duży, że nie może ona spełniać dalej funkcji podporowo-mechanicznej i kości łatwo ulegają złamaniu. Białkami biorącymi udział w procesie kościotworzenia są: osteokalcyna, MGP (Matrix Gla Protein), periostyna. Osteokalcyna jest białkiem niekolagenowym, a jego synteza zachodzi w osteoblastach, odontoblastach i hipertroficznych chondrocytach. Odpowiada za wiązanie jonów wapnia hydroksyapatytu kośćca, świadczy o aktywności osteoklastów oraz zmniejszeniu osteoklastogenezy. Niecałkowita γ-karboksylacja osteoklastyny może być przyczyną zmniejszonej gęstości kości. Poziom osteokalcyny jest dobrym markerem świadczącym o aktywności osteoblastów. Osteoblasty są to komórki kościotwórcze, wytwarzają one osteoid (część organiczną macierzy kostnej), tam odkładają się kryształy fosforanów wapnia. Całość otoczona jest hydroksyapatytem czyli substancją międzykomórkową. Osteoklasty to natomiast komórki kościogubne, odpowiedzialne przede wszystkim za resorpcję kości. Bardzo ważne jest zachowanie homeostazy osteoblast/osteoklast. Ilość przyjmowanej witaminy K niezbędnej do całkowitej γ-karboksylacji osteokalcyny jest zdecydowanie wyższa niż od ilości witaminy K potrzebnej do procesów krzepnięcia. Zalecane dzienne  spożycie witaminy K przy osteoporozie wynosi: 120 µg/d dla mężczyzn i 90 µg/d dla kobiet. Ostatnie dane mówią, by zwiększyć poziom MK-4 do 1,5 mg/d w celu zwiększenia γ-karboksylacji i utrzymaniu kośćca we właściwej kondycji. Profilaktykę osteoporozy rozpoczyna się już w dzieciństwie – należy stosować dietę bogatą w białko, wapń i witaminy. Obecnie uznaje się równorzędną rolę witaminy K z rolą wit. D w procesie prawidłowego kościotworzenia. Profilaktyka chorób układu krążenia Pierwszą dobrze poznaną rolą witaminy K był wpływ na układ krzepnięcia krwi. Witamina K jest utrzymania prawidłowego stężenia trombiny, czynników krzepnięcia : II, VII, IX, X oraz białek hamujących proces tworzenia skrzepu - S i C. Synteza tych czynników zachodzi w wątrobie. Nieaktywne formy do przemiany w aktywne biologicznie białka potrzebują γ-karboksylazy zależnej od wit. K. Nieprawidłowość tego procesu prowadzi do ułatwionego powstawania krwotoków wewnętrznych i zewnętrznych oraz problemów z gojeniem się ran. Odkładanie się w ścianach naczyń krwionośnych nieukarboksylowanych białek, takich jak: osteokalcyna, MGP, osteonektyna czy osteopontyna powoduje utratę elastyczności naczyń, co dalej prowadzi do rozwoju nadciśnienia, zawału serca lub powstania zatoru. Główną rolę odgrywają komórki mięśni gładkich naczyń, które produkują MGP. Ograniczenie ekspresji tych białek przyspiesza proces zwapnienia w ścianach naczyń. W podobny sposób działają leki p/zakrzepowe, takie jak warfaryna i acenokumarol. Hamują one odtwarzanie aktywnej formy wit. K, co uniemożliwia karboksylację i uaktywnienie białek MGP. Ze względu na niekorzystne interakcje witaminy K z lekami przeciwzakrzepowymi suplementacja witaminą K powinna zostać omówiona z lekarzem. Witamina K zapobiega również odkładaniu wapnia w naczyniach krwionośnych, przez co hamuje powstawanie płytki miażdżycowej. Witamina K a choroby OUN Witamina K odgrywa ważną rolę w patogenezie choroby Alzheimera. Jej wczesnym wskaźnikiem jest poziom apoliproteiny E, występującej w chylomikronach, które mają zdolność wiązania wit. K w surowicy. Wiązanie wit. K prowadzi do: przyspieszenia klirensu wit. K w wątrobie i obniżenia jej poziomu w osoczu podwyższenia poziomu nieaktywnych białek, zależnych od wit. K. Wit. K odgrywa również pewną rolę w procesie przekazywania sygnałów i metabolizmie lipidów mózgowych. Związane jest to z wysokim stężeniem tej witaminy w mózgu. Bierze ona udział w syntezie sfingolipidów oraz składników zewnętrznej warstwy błon komórek nerwowych. Witamina K jako czynnik przeciwnowotworowy Gamma-karboksylacja osteokalcyny, zależnej od witaminy K prowadzi do nasilenia osteoblastogenezy, co ma również znaczenie w chorobach nowotworowych. M.in. w szpiczaku mnogim dochodzi do zaburzenia w homeostazie osteoblast/osteoklast. Wykazano działanie przeciwnowotworowe wit. K in vitro: polega na zahamowaniu proliferacji komórek, związane z zahamowaniem cyklu komórkowego i stymulacją apoptozy badania wykonywano na kom. nowotworowych sutka, wątroby, jelita grubego, żołądka, płuc stopień zahamowania proliferacji zależy od zastosowanej formy witaminy i rodzaju linii komórkowych w badaniach klinicznych stosuje się wit. K2 - w przypadku nowotworu wątroby zwiększa przeżywalność chorych (przy wysokich dawkach podawanych doustnie). Witamina K a cukrzyca Wspomniana już wcześniej osteokalcyna  ̶ białko zależne od witaminy K  ̶ jest również substancją oddziaływującą na komórki β trzustki oraz tkankę tłuszczową. Prowadzi to do zwiększenia sekrecji insuliny oraz zmniejszenia insulinooporności tkanek. Zaleca się suplementację witaminy K w profilaktyce cukrzycy oraz w zapobieganiu późniejszych następstw choroby. Bibliografia: 1. Rola witaminy K2 w metabolizmie kości i innych procesach patofizjologicznych — znaczenie profilaktyczne i terapeutyczne, Kucharz E. J. i wsp., Forum Reum, 2018; 4, 2: 71–86 2. Rola witaminy K w zapobieganiu osteoporozie, Anuszewska E, Gazeta Farmaceutyczna, czerwiec 2011: 40-42 3. Witamina K, a choroby cywilizacyjne, Anuszewska E, Gazeta Farmaceutyczna, lipiec 2011: 24-26 « powrót do artykułu
  25. O tym, że w wakacje a także poza nimi często brakuje krwi w szpitalach chyba każdy z nas słyszał. Gdzie szpitale zaopatrują się w krew? Czy tak jak w przypadku leków jest jakaś hurtownia, która sprzedaje krew?  Bardzo często  zastanawiamy się nad tym, dopiero kiedy problem dotknie nas samych lub kogoś z naszej rodziny, bo szpital nagle odwołał zabieg z powodu braku krwi. Krew jest jednym z najstarszych leków, którego do tej pory, pomimo postępu naukowo-technologicznego i wielu prób nie udało się wytworzyć syntetycznie. Zapotrzebowanie na krew corocznie wzrasta o około 10%. A zatem jak to jest zorganizowane? Polska służba krwi  jest scentralizowana. Pozyskiwanie krwi odbywa się honorowo w systemie krwiodawstwa, który można podzielić na cywilny i służb mundurowych. Na taki kształt systemu gospodarowania krwią w Polsce miała wpływ Ustawa o Publicznej Służbie Krwi z dnia 22 sierpnia 1997 roku z jej dalszymi nowelizacjami. Ten akt prawny określa zasady pobierania, przechowywania i przetwarzania ludzkiej krwi, obrotu krwią i jej składnikami, a także określa warunki zapewniające ich dostępność oraz zasady, zadania realizowane przez jednostki organizacyjne publicznej służby krwi (JOPSK). Jednostkami tymi są Instytut Hematologii i Transfuzjologii (instytut badawczy), 21 Regionalnych Centrów Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa (RCKiK), Wojskowe Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa (WCKiK), Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa MSWiA. Kto się czym zajmuje? Głównymi zadaniami Instytutu Hematologii i Transfuzjologii jako jednostki badawczo-naukowej  jest  prowadzenie badań naukowych i prac rozwojowych dla postępu nauki w zakresie hematologii, transfuzjologii i dyscyplin pokrewnych, udzielanie konsultacji dotyczących leczenia krwią i jej składnikami oraz produktami krwiopochodnymi, nadzorowanie pracy w Centrach Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa, prowadzenie Krajowego Rejestru Dawców Krwi oraz współuczestniczenie w analizowaniu i wyjaśnianiu zdarzeń i reakcji  niepożądanych mogących mieć miejsce podczas procesu leczenia krwią i jej składnikami. Centra Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa ze swoimi oddziałami terenowymi zarówno cywilne jak i mundurowe zajmują się pobieraniem krwi oraz zabiegami z tym związanymi, badaniem, preparatyką i przechowywaniem krwi i jej składników, wydawaniem krwi i jej składników do placówek leczniczych, zaopatrują wytwórnie farmaceutyczne w osocze będące materiałem do otrzymywania leków osoczopochodnych. Dodatkowo powołane  Narodowe Centrum Krwi realizuje zadania związane z nadzorem nad organizacją pobierania krwi  i oddzielania jej składników, realizuje zadania zawiązane z nadzorem nad funkcjonowaniem JOPSK, opiniuje plany działania w zakresie krwiodawstwa i krwiolecznictwa przygotowane przez IHiT, monitoruje potrzeby w zakresie zaopatrzenia w krew, jej składniki i produkty krwiopochodne. Organem doradczym i opiniotwórczym Ministra Zdrowia zajmującym się opiniowaniem projektów aktów prawnych w zakresie krwiodawstwa i krwiolecznictwa, opiniowaniem zamierzeń i programów rozwoju w zakresie publicznej służby krwi oraz oceną jej działalności jest Krajowa Rada do Spraw Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa. A zatem kto dostarcza krew do szpitali? To zadanie należy do Centrów Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa. Centra Krwiodawstwa cywilne i resortowe działają na tych samych zasadach, w myśl Ustawy o Publicznej Służbie Krwi, dawcy oddający krew w tych Centrach posiadają takie same prawa, obowiązki i przywileje. Wszystkie Centra posiadają akredytację Ministerstwa Zdrowia. Gdzie można oddać krew? W każdym mieście wojewódzkim w Polsce znajdują się siedziby  Regionalnych Centrów Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa a na terenie województwa  ich Oddziały Terenowe, w niektórych województwach  powołane zostały dodatkowe Centra. takie jak  Słupsku,  Kaliszu, Wałbrzychu,  Raciborzu, Radomiu. Regionalne Centra Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa posiadają na terenie Polski 130 Oddziałów Terenowych. Minister Obrony Narodowej powołał Wojskowe Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa  z siedzibą w Warszawie obejmujące teren całej Polski ze 7 Stacjami  Terenowymi. Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa powołane przez Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji  ma siedzibę w Warszawie. Wszystkie Centra Krwiodawstwa współdziałają ze sobą i wspólnie uczestniczą w  programie zabezpieczenia samowystarczalności Polski w zaopatrzenie w krew i jej składniki. Krwiodawstwo w Polsce jest oparte na zasadzie dobrowolnego i bezpłatnego oddawania krwi. Publiczna służba krwi zapewnia anonimowość dawcy, oznakowanie opakowań krwi nie może zawierać danych umożliwiających identyfikację dawcy krwi przez biorcę lub inną osobę bądź jednostkę organizacyjną inną niż JOPSK. Zarówno w siedzibach głównych jak i w oddziałach terenowych CKiK można honorowo oddać krew.  CKiK we współpracy z różnymi instytucjami i organizacjami stwarza możliwość oddawania krwi na wyjazdowych ekipach pobierania, dzięki czemu dociera do większej ilości potencjalnych dawców honorowych. Jak oddać krew? Dawcą może być każda zdrowa osoba w wieku od 18-tu do 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn o wadze powyżej 50 kg, która czuje się zdolna do oddania krwi. Kandydat na dawcę powinien znać język polski w stopniu umożliwiającym samodzielne wypełnienie Kwestionariusza Dawcy. Wiek i waga są podstawowymi kryteriami, które muszą być bezwzględnie spełnione, ale jest oczywiście jeszcze wiele innych kryteriów, jakie trzeba spełnić, aby oddać krew. Mężczyźni mogą oddawać krew pełna nie częściej niż 6 razy w roku, a kobiety nie częściej niż 4 razy. Przerwa między kolejnymi oddaniami nie może być krótsza niż 8 pełnych tygodni (56 dni). Do oddania krwi należy stawić się wypoczętym, po lekkim  niskotłuszczowym posiłku (np. pieczywo, wędlina, ser żółty, warzywa, owoce) i najlepiej do południa. Należy posiadać przy sobie dokument potwierdzający tożsamość wraz z numerem PESEL. Przed oddaniem i po oddaniu krwi należy pić dużo wody lub soków owocowych. Kandydat na dawcę nie może do 24 godzin przed zamierzonym oddawaniem krwi spożywać alkoholu. Należy pamiętać, że po oddaniu krwi z powodu osłabienia organizmu nie należy prowadzić pojazdów mechanicznych i wykonywać prac fizycznych. Przychodząc do Stacji Krwiodawstwa należy także pamiętać o zachowaniu zasad podstawowej higieny osobistej. Kwestionariusz to obowiązkowy dokument, który należy bezwzględnie wypełnić przed każdym oddaniem krwi lub pobraniem składników krwi. Pytania w ankiecie są bardzo szczegółowe i wkraczają w najbardziej intymne sfery życia, ale jest to jedyny sposób, aby jeszcze bardziej ograniczyć ryzyko związane z pobraniem krwi i podaniem jej potencjalnemu biorcy. Należy być świadomym, że istnieje pewien czas tzw. „okienko serologiczne”, od momentu zakażenia do czasu kiedy zakażenie to będzie mogło zostać wykryte przez testy. Ryzyko związane z tym faktem, może zostać wyeliminowane tylko przez dokładne i zgodne z prawda wypełnienie ankiety. Wszystkie udzielone informacje podlegają ochronie danych osobowych i stanowią tajemnicę lekarska. Dane te bez zgody nie mogą być i nie będą nikomu przekazywane, ani wykorzystane. Bardzo ważne jest zawiadomienie o ewentualnej zmianie adresu zamieszkania, jeśli nastąpiła taka w ciągu 3 miesięcy od daty oddania krwi. Adres to główny kontakt, jaki posiada stacja krwiodawstwa na wypadek otrzymania dodatnich lub wątpliwych wyników wykonanych badań. Kwestionariusz  zawiera także zgodę każdego dawcy na pobranie krwi, która musi zostać potwierdzona świadomie własnoręcznym podpisem. Podpis dawcy stwierdza, że: zapoznał się z dostępnymi materiałami i informacjami oraz, że zrozumiał ich znaczenie, miał możliwość wyjaśnienia wątpliwości, otrzymał satysfakcjonujące odpowiedzi na wszystkie zadane pytania, świadomie wyraża zgodę na przeprowadzenie pobrania. Oddanie krwi to trzy etapy, które musi przejść każdy Dawca. Zajmują one razem maksymalnie do 60 minut. Pierwszy etap to rejestracja i wypełnienie Kwestionariusza. Drugi etap to badania laboratoryjne i lekarskie, które kończą się kwalifikacja do oddania lub dyskwalifikacja, która uniemożliwia oddawanie krwi czasowo lub na stałe. Przed wizyta w gabinecie lekarskim pobierana jest próbka krwi w celu sprawdzenia poziomu hemoglobiny. Trzeci etap to oddanie krwi, po uprzednim umyciu i zdezynfekowaniu przedramienia, założeniu fartucha ochronnego i ochraniaczy na buty. Po oddaniu krwi należy odpocząć pod opieką pielęgniarki. Co Krwiodawca dostaje za oddanie krwi? Każdy, kto odda krew otrzymuje porcję żywnościową będąca ekwiwalentem energetycznym, równoważnym oddanej krwi. Ekwiwalent ma za zadanie wzmocnić dawcę i uzupełnić straty energetyczne spowodowane oddaniem krwi. Stanowi on równoważność 4500 kilokalorii.   W dniu oddania krwi, dawcy przysługuje dzień wolny od nauki lub pracy z zachowaniem prawa do wynagrodzenia. W trakcie pandemii lub zagrożenia pandemią po oddaniu krwi przysługują 2 takie dni. Należy pamiętać aby po oddaniu krwi zabrać zaświadczenie, które upoważnia do takiego zwolnienia. Dodatkowo przysługuje ulga podatkowa, zwrot kosztów podróży do miejsca oddawania krwi, bezpłatne wyniki wykonanych badań diagnostycznych. Krwiodawca dostaje coś jeszcze! Ogromną satysfakcję z tego, że ratuje zdrowie i życie innych ludzi. A zdrowie i życie ludzkie jest wartością najwyższą. Bibliografia: 1. Dziennik Ustaw 1997 nr 106 poz. 681, Ustawa z dnia 22 sierpnia 1997 o publicznej  służbie krwi 2. Krwiodawstwo. Zbiór przepisów dla placówek służby krwi, pod red. J. Sabińskiego i   M. Łętowskiej, Wydanie II, Warszawa 2000 3. Transfuzjologia kliniczna. Korsak J., Łętowska M., alfa-medica press 2009 4. Poradnik dawcy - witryna WCKiK « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...