Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37634
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    247

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Rząd Niemiec zapowiedział, że przeznaczy 3 miliardy euro na zbudowanie do roku 2026 uniwersalnego komputera kwantowego. To część nowej strategii, w ramach której Niemcy chcą na polu informatyki kwantowej dorównać światowej czołówce – USA i Chinom – oraz stać się na tym polu liderem wśród krajów Unii Europejskiej. To kluczowe dla niemieckiej suwerenności technologicznej, stwierdziła Bettina Sark-Watzinger, minister ds. edukacji i badań. Ze wspomnianej kwoty 2,2 miliarda trafi do różnych ministerstw, które będą zajmowały się promocją i znalezieniem zastosowań dla komputerów kwantowych. Największa pulę, bo 1,37 miliarda otrzyma ministerstwo ds. edukacji i badań. Pozostałe 800 milionów euro otrzymają duże państwowe instytuty badawcze. Rząd w Berlinie zakłada, że kwota ta pozwoli na zbudowanie do roku 2026 komputera kwantowego o pojemności co najmniej 100 kubitów, którego możliwości w niedługim czasie zostaną p powiększone do 500 kubitów. Tutaj warto przypomnieć, że w ubiegłym roku IBM zaprezentował 433-kubitowy komputer kwantowy. W Unii Europejskiej nie powstały tak gigantyczne firmy IT jak Google czy IBM, które same są w stanie wydatkować miliardy dolarów na prace nad komputerami kwantowymi. Dlatego też przeznaczone nań będą pieniądze rządowe. Frank Wilhelm-Mauch, koordynator europejskiego projektu komputera kwantowego OpenSuperQPlus mówi, że i w USA finansowanie prac nad maszynami kwantowymi nie jest transparentne, bo wiele się dzieje w instytucjach wojskowych, a z Chin w ogóle brak jakichkolwiek wiarygodnych danych. Komputery kwantowe wciąż jeszcze nie są gotowe do większości praktycznych zastosowań, jednak związane z nimi nadzieje są olbrzymie. Mogą one zrewolucjonizować wiele dziedzin życia. Mają przeprowadzać w ciągu sekund obliczenia, które komputerom klasycznym zajmują lata. A to oznacza, że możliwe będzie przeprowadzanie obliczeń, których teraz się w ogóle nie wykonuje, gdyż nie można ich skończyć w rozsądnym czasie. Maszyny kwantowe mogą przynieść rewolucję na tak różnych polach jak opracowywanie nowych leków czy logistyka. Wiele niemieckich przedsiębiorstw działa już aktywnie na polu informatyki kwantowe. Na przykład firm Bosch, dostawca podzespołów dla przemysłu motoryzacyjnego, we współpracy z IBM-em wykorzystuje symulacje na komputerach kwantowych do zbadania czym można zastąpić metale ziem rzadkich w silnikach elektrycznych. Z kolei producent laserów Trumpf pracuje nad kwantowymi chipami i czujnikami, a działający na rynku półprzewodników Infineon rozwija układy scalone korzystające z szyfrowania kwantowego. Niemiecka Agencja Kosmiczna wystrzeliła zaś pierwsze satelity testujące systemy dystrybucji kwantowych kluczy szyfrujących. Bettina Stark-Watzinger chce, by do roku 2026 w Niemczech z komputerów kwantowych korzystało co najmniej 60 podmiotów. « powrót do artykułu
  2. Proponujemy niepopularny pogląd, że politycy najlepiej służą współczesnemu społeczeństwu, gdy główne siły polityczne dzielą się władzą lub się nią wymieniają, mówi profesor psychologii Roy Baumeister z University of Queensland. Im szybciej społeczeństwa to przyznają, tym dla nich lepiej, dodaje. Baumeister wraz z profesorem komunikacji Bradem Bushmanem z The Ohio State University są twórcami teorii wyjaśniającej przyczyny narastającego konfliktu pomiędzy dwiema najważniejszymi stronami sporu politycznego. Obaj uczeni – opisując sytuację polityczną w Ameryce – twierdzą, że konserwatyści skupiają się na kwestii gromadzenia zasobów, a liberałowie na kwestii ich dystrybucji. Oba zadania są niezbędne dla społeczeństwa, mówi Bushman. Jednak problemem jest fakt, że każda ze stron sporu politycznego próbuje coraz bardziej deprecjonować to, co za najważniejsze uznają przeciwnicy. Te dwie postawy są w amerykańskim społeczeństwie coraz bardziej rozbieżne, prowadząc do niechęci i braku szacunku pomiędzy konserwatystami a liberałami, stwierdzają uczeni. Nowa teoria bazuje na opublikowanej w 2005 roku książce Baumeistera The Cultural Animal: Human Nature, Meaning, and Social Life. Uczony pisze w niej, że w przypadku człowieka ewolucja faworyzowała te cechy, które pozwalały korzystać z wymiany kulturowej, gdyż umożliwiało to gromadzenie zasobów. Faworyzowane więc były takie działania jak wspólne polowania, wymiana informacji oraz rozwój narzędzi. Jednocześnie jednak te zasoby musiały być szeroko dystrybuowane, by cała społeczność dobrze żyła. Jednak we współczesnych rozwiniętych społeczeństwach mamy często do czynienia z rosnącym rozdźwiękiem pomiędzy tymi postawami. A przykładem, zdaniem obu uczonych, może być rozkład osób głosujących na obie główne partie polityczne. Na republikanów głosują głównie farmerzy, ranczerzy, biznesmeni i inne osoby, które wytwarzają różne zasoby. Z kolei na demokratów głosują ci, którzy są zainteresowani głównie dystrybucją dóbr, jak np. członkowie związków zawodowych. Obie strony sporu politycznego kładą nacisk na działania, które są ważne dla powodzenia człowieka jak gatunku. Nie bylibyśmy tutaj, gdzie jesteśmy, gdybyśmy nie potrafili gromadzić zasobów i ich dystrybuować, mówi Bushman. Oczywiście naukowcy podkreślają, że ich teoria nie wyjaśnia wszystkich złożoności i procesów głównego sporu politycznego. Niektóre tematy, jakie się w nim pojawiają – jak kara śmierci, prawo do aborcji czy małżeństw jednopłciowych – nie są bezpośrednio powiązane z zasobami. Uważamy jedynie, że nasza teoria częściej jest prawdziwa, niż nieprawdziwa i sporo może wyjaśniać, stwierdzają. Powstaje jednak pytanie, skoro kwestia gromadzenia i dystrybucji zasobów nie jest nowa, dlaczego wrogość pomiędzy głównymi siłami politycznymi tak bardzo ostatnio rośnie. Otóż, jak stwierdzają naukowcy, niemal wszystkie współczesne gospodarki odniosły sukces dzięki różnego rodzaju zachętom (jak np. ulgi podatkowe). Ludzie są nagradzani za gromadzenie większej ilości zasobów, ale to prowadzi do nierówności. Zachęty pomagają gromadzić zasoby, co jest po myśli prawicy, ale lewicę martwi, że wraz z tym idą zwieszające się nierówności. Tym bardziej, że ludzie, którzy zgromadzili zasoby, przekazują je własnym dzieciom. Każde z pokoleń przekazuje pokoleniu swoich dzieci nieco z przewagi, jaką udało mu się zdobyć. Po wielu pokoleniach przewaga ta się kumuluje i niektóre z dzieci są bardzo uprzywilejowane, stwierdza Baumaister. W USA staje się to coraz większym problemem, gdyż coraz większa część zasobów jest zatrzymywana przez niewielką część społeczeństwa, a wiele osób posiada olbrzymie zasoby, których nie zgromadziły, a odziedziczyły. Zdaniem naukowców, najlepszym rozwiązaniem jest albo podział władzy pomiędzy główne siły polityczne, albo wymienianie się przez nie władzą. Uczeni ostrzegają jednocześnie przed systemem jednopartyjnym. Przykłady takich państw jak ZSRR, Zair, Kuba czy Wenezuela pokazują, że to niewłaściwa droga. Gdyby jedna partia miała właściwe odpowiedzi na wszystko, to ciągle wygrywałaby wybory ku zadowoleniu niemal wszystkich. Tak jednak się nie dzieje w systemach demokratycznych, stwierdzają. Jednocześnie podkreślają, że nie ma nic dobrego w tym, że główne siły polityczne postrzegają się nawzajem jako śmiertelni wrogowie i uważają, że przeciwnik nie ma nic dobrego do zaoferowania. Rozwiązaniem tego sporu byłoby przyznanie, że ważne jest zarówno gromadzenie, jak i dystrybucja zasobów. Potrzebujemy więcej wzajemnego szacunku i mniej nienawiści oraz demonizowania przeciwnika, mówią naukowcy. « powrót do artykułu
  3. Każdy z nas pewnie zna ten nieprzyjemny, męczący i nierzadko bolesny stan, który pojawia się po spożyciu zbyt dużej ilości alkoholu. Mowa tu oczywiście o kacu ‒ powszechnym zjawisku, z którym zmagają się miliony ludzi na całym świecie. Niektórzy próbują przeczekać ten okres, inni z kolei sięgają po różne domowe sposoby na złagodzenie objawów, ale co zrobić, gdy kac jest tak silny, że uniemożliwia normalne funkcjonowanie? Odpowiedź na to pytanie jest zaskakująco prosta ‒ wystarczy skorzystać z odtruwania alkoholowego! W poniższym artykule tłumaczymy na czym dokładnie polega ta metoda oraz dlaczego jest tak skuteczna. Dla osób poszukujących szybkiej pomocy mamy także ważną informację, jak skorzystać z odtruwania alkoholowego w domu, biurze, a nawet w pokoju hotelowym! Czym właściwie jest zabieg odtruwania alkoholowego? Zabieg odtruwania alkoholowego jest prostszy niż mogłoby się wydawać. To nic innego, jak podaż wyselekcjonowanych substancji odżywczych i doraźnych leków w formie kroplówki dożylnej. Dlaczego tak prosta metoda jest jednocześnie tak skuteczna w leczeniu kaca? Tajemnica działania odtruwania alkoholowego tkwi zarówno w sposobie podania odżywczego koktajlu, jak i w jego starannie dobranym składzie. Składniki odtruwania alkoholowego, dzięki podaniu ich bezpośrednio do naczynia krwionośnego, trafiają wprost do krwiobiegu, omijając ograniczenia wynikające z budowy i funkcjonowanie układu pokarmowego. Wraz z krwią cenne związki docierają w ciągu kilku minut do wszystkich komórek, tkanek i narządów organizmu, wywierając dobroczynne działanie. Jakie dokładnie związki używane są w odtruwaniu alkoholowym? Są to przede wszystkim elektrolity, czyli jony sodu, potasu, wapnia i magnezu, ale również witaminy, antyoksydanty, a także doraźne leki przeciwbólowe, przeciwwymiotne, uspokajające czy nasenne. Tak bogaty skład pozwala wyeliminować wszystkie przyczyny rozwoju kaca, dzięki czemu jego objawy znikają jeszcze w trakcie wykonywania wlewu dożylnego. Odtruwanie alkoholowe w domu ‒ szybko, komfortowo, ale przede wszystkim bezpiecznie! Obudziłeś się po imprezie z kacem-gigantem? Doskonale wiemy, że w takiej sytuacji ogromnym wyzwaniem może być nawet wyjście do pobliskiego sklepu, a co dopiero dłuższa wycieczka do specjalistycznego gabinetu czy kliniki. Właśnie dlatego ogromną popularnością cieszy się obecnie usługa odtruwania alkoholowego w domu. Jest to wygodna alternatywa dla wszystkich, którzy zmagają się z intensywnym, męczącym kacem. Warto jednak zastanowić się, czy odtruwanie alkoholowe w domu jest w pełni bezpieczne. Odpowiedź może być zaskakująca ‒ to zależy. Bezpieczeństwo tego zabiegu zależy głównie od osoby, która go przeprowadza. Odtruwanie alkoholowe w domu, przeprowadzane przez doświadczonego lekarza lub ratownika medycznego, jest na szczęście całkowicie bezpieczne dla zdrowia pacjentów. Od pacjenta wymagane jest jedynie udostępnienie czystego, zamkniętego pomieszczenia. KacDoktor ‒ odtruwanie alkoholowe w domu, gdy tylko tego potrzebujesz Nie masz czasu na samodzielną walkę z kacem i szukasz dobrego specjalisty, który pomoże Ci szybko stanąć na nogi? Znajdziesz go w KacDoktorze! To warszawska firma specjalizująca się w leczeniu kaca. W jej szeregach pracują jedynie najlepsi lekarze i ratownicy medyczni, którzy posiadają ogromną wiedzę i doświadczenie w przeprowadzaniu zabiegów odtruwania alkoholowego. Jak skorzystać z odtruwania alkoholowego w domu? To banalnie proste! Wystarczy zadzwonić do KacDoktora lub wypełnić formularz internetowy, a specjalista przyjedzie pod wskazany adres na terenie Warszawy i okolicznych miejscowości. Usługa ta dostępna jest całodobowo, więc możesz zadzwonić, gdy tylko odczujesz pierwsze objawy kaca. Martwisz się o zaciekawione spojrzenia sąsiadów lub złośliwe plotki? Niepotrzebnie! Pracownicy KacDoktora zadbają o pełną dyskrecję! Nie trać cennego czasu na walkę z kacem! Skorzystaj z odtruwania alkoholowego w domu i ciesz się dobrym samopoczuciem! « powrót do artykułu
  4. W 2018 roku w Sali Sesyjnej Urzędu Miasta Poznania odkryto XVIII-wieczne freski. Przeprowadzono wówczas prace konserwatorskie i odsłonięto około 20% malunków. Teraz ukazano i odrestaurowano pozostałą część malowideł, które przez 250 lat znajdowały się pod warstwą farby. Freski przedstawiają sceny biblijne, świętych z zakonu jezuitów oraz Jana Kazimierza Wazę w stroju kardynalskim. Przyszły król Polski odbywał przez dwa lata nowicjat w zakonie jezuitów, a w 1646 roku papież Innoceny X wyniósł go do godności kardynalskiej. Rok później z niej zrezygnował, a w 1648 roku został wybrany królem Polski. Freski powstały prawdopodobnie w 1732 roku, po ukończeniu budowy kolegium jezuickiego, w którym dzisiejsza Sala Sesyjna służyła jako refektarz. Historycy uważają, że autorem malowideł był ojciec Adam Swach, jednak nigdzie nie znaleziono jego sygnatury. Nie wiadomo, kiedy freski zamalowano. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można przypuszczać, że stało się to wkrótce po kasacie zakonu jezuitów w 1773 roku i przeznaczeniu budynku na cele świeckie. W centralnym miejscu sklepienia widzimy trzy sceny. Największa z nich przedstawia rotundę wspartą na siedmiu kolumnach. To świątynia mądrości. W jej wnętrzu malarz uwiecznił kobietę przy stole z chlebem i winem. U dołu zaś znajduje się grupa lamentujących ludzi. Całość otaczają łacińskie cytaty z Księgi Przysłów i Lamentacji Jeremiasza. Po stronie północnej i południowej widzimy dwie sceny w kształcie czwórliści. Na jednej Samson walczy z lwem. Na drugiej zaś ojciec Swach przedstawił ucztę mądrości. Personifikacją mądrości jest siedząca za zastawionym stołem kobieca postać z czerwonymi skrzydłami. Po jednej jej stronie zasiedli święci Piotr i Paweł, po drugiej dwaj jezuici. Chrystus podaje chleb, a anioł nalewa wino. Freski otaczają podpisane wizerunki jezuickich świętych, m.in. Ignacego Loyoli, Stanisława Kostki, Andrzeja Boboli i Jana de Goto. Sklepienie zostało ozdobione też medalionami z wizerunkami jezuickich kardynałów. Niestety, trzy z dziesięciu z nich zostały w przeszłości zniszczone. Na honorowym miejscu przedstawiono zaś Jana Kazimierza w stroju kardynalskim. Po jego bokach widzimy orła i lwa, które przynoszą mu berło i koronę. Konserwatorzy zajmą się teraz ścianami pomieszczenia. « powrót do artykułu
  5. Pojawienie się ludzi w obu Amerykach – ostatnich kontynentach zasiedlonych przez H. sapiens – jest przedmiotem intensywnych badań, a ostatnio naukowcy mogą korzystać z coraz bardziej wyrafinowanych narzędzi genetycznych. Nie od dzisiaj wiemy, że Amerykę zasiedlili mieszkańcy wschodniej Syberii, jednak zdobywamy coraz więcej danych wskazujących, że migrowali tam ludzie z różnych części Eurazji. Naukowcy z Chińskiej Akademii Nauk przedstawili właśnie dowody, na migrację z dzisiejszych północnych wybrzeży Chin do Ameryki oraz na Wyspy Japońskie. Naukowcy skupili się na dziedziczonym w linii żeńskiej mitochondrialnym DNA. Typ D4h3a (typowa dla mieszkańców Ameryki) oraz D4h3b (zidentyfikowany dotychczas tylko we Wschodnich Chinach i Tajlandii) sugerują, że źródło genomu wczesnych mieszkańców Ameryk było bardziej zróżnicowane. Przeanalizowaliśmy 216 współczesnych i 39 prehistorycznych D4h. Nasze badania ujawniły, że doszło dwóch epizodów migracji D4h z północnych wybrzeży Chin. Jeden miał miejsce podczas maksimum ostatniego zlodowacenia, a drugi podczas wycofywania się lodowca, co ułatwiło rozprzestrzenianie się ludzi na różne obszary, w tym do Ameryk i na Wyspy Japońskie. Dystrybucja wzdłuż wybrzeży amerykańskiego typu D4h3a i japońskich D4h1a oraz D4h2, w połączeniu z archeologicznymi podobieństwami pomiędzy północnymi Chinami, Amerykami i Japonią, wspiera hipotezę o takim rozprzestrzenianiu się ludzi, czytamy na łamach Cell Reports. Historia zasiedlania Ameryk jest więc bardziej złożona, niż się wydaje. Do poprzednio opisywanych przodków z Syberii, Australomelanezji i Azji Południowo-Wschodniej należy dodać też pulę genetyczną z północnych wybrzeży Chin, mówi główny autor badań, antropolog molekularny Yu-Chun Li. Chińscy naukowcy poszukiwali śladów genetycznych, które mogły połączyć paleolitycznych mieszkańców Azji Wschodniej z mieszkańcami Chile, Peru, Boliwii, Ekwadoru, Brazylii, Meksyku i Kalifornii. Przyjrzeli się ponad 100 000 współczesnych i 15 000 starych próbek DNA i znaleźli w nich próbki pochodzące od 216 współczesnych i 39 prehistorycznych przedstawicieli wspomnianego typu genetycznego. Zidentyfikowali dwa epizody migracji z północnych wybrzeży Chin do Ameryki. W obu przypadkach migracja odbyła się drogą prowadzącą wybrzeżem Pacyfiku, a nie śródlądowym korytarzem wolnym od lodu. Do pierwszej migracji doszło pomiędzy 26 000 a 19 500 lat temu, podczas maksimum zlodowacenia. Druga migracja miała zaś miejsce między 19 000 a 11 500 lat temu. W tym czasie populacja człowieka szybko się zwiększała, co sprzyjało pojawianiu się impulsów migracyjnych. Prawdopodobnie na wzrost populacji wpływ miał koniec zlodowacenia i polepszające się warunki klimatyczne. Niespodzianką było zaś odkrycie związku genetycznego pomiędzy mieszkańcami Ameryki i Japonii. Wszystko wskazuje na to, że podczas drugiego epizodu migracji część ludzi przeszła do Ameryki, a część na Wyspy Japońskie. « powrót do artykułu
  6. Przed miesiącem pisaliśmy, że astronomowie z Yale University donieśli o odkryciu czarnej dziury, która ciągnie za sobą gigantyczny ogon gwiazd i materii gwiazdotwórczej. Informacja odbiła się szerokim echem, gdyż takie zjawisko wymagałoby spełnienia całego szeregu wyjątkowych warunków. Liczne zespoły naukowe zaczęły poszukiwać alternatywnego wyjaśnienia zaobserwowanej przez Hubble'a struktury. Naukowcy z Instituto de Astrofísica de Canarias przedstawili na łamach Astronomy and Astrophysics Letters własną interpretację obserwowanego zjawiska. Ich zdaniem niezwykła struktura zarejestrowana przez Hubble'a może być płaską galaktyką, którą widzimy od strony krawędzi. Galaktyki takie nie posiadają centralnego zgrubienia i są dość powszechne. Ruch, rozmiary i liczba gwiazd pasują do tego, co widzimy w płaskich galaktykach w lokalnym wszechświecie, mówi główny autor najnowszych badań, Jorge Sanchez Almeida. Proponowany przez nas scenariusz jest znacznie prostszy. Chociaż z drugiej strony szkoda, że to może być wyjaśnieniem, gdyż teorie przewidują, że wyrzucenie czarnej dziury z galaktyki jest możliwe, tutaj więc mielibyśmy pierwszą obserwację takiego zjawiska, dodaje. Almeida i jego zespół porównali strukturę zaobserwowaną przez Hubble'a z dobrze znaną nieodległą galaktyką IC5249, która nie posiada centralnego zgrubienia, i znaleźli zaskakująco wiele podobieństw. Gdy przeanalizowaliśmy prędkości w tej odległej strukturze gwiazd okazało się, że odpowiadają one prędkościom obrotowym galaktyk, więc postanowiliśmy porównać tę strukturę ze znacznie nam bliższą galaktyką i okazało się, że są one wyjątkowo podobne, dodaje współautorka artykułu Mireia Montes. Naukowcy przyjrzeli się też stosunkowi masy do maksymalnej prędkości obrotowej i odkryli, że to galaktyka, która zachowuje się jak galaktyka, stwierdza Ignacio Trujillo. Jeśli uczeni z Wysp Kanaryjskich mają rację, to Hubble odkrył interesujący obiekt. Dużą galaktykę położoną w odległych od Ziemi regionach, gdzie większość galaktyk jest mniejsza. « powrót do artykułu
  7. Tworzywa sztuczne to jedno z największych zagrożeń dla środowiska naturalnego. Tymczasem recykling plastiku to wielka porażka. Ludzkość poddaje recyklingowi jedynie 9% wytwarzanego przez siebie plastiku. Jakby tego było mało, autorzy najnowszych badań informują, że techniki wykorzystywane w przetwórstwie tworzyw sztucznych... zwiększają zanieczyszczenie środowiska mikroplastikiem. Do takich wniosków doszli naukowcy z University of Strathclyde w Szkocji i Dalhousie University w Kanadzie, którzy badali wodę wykorzystywaną do czyszczenia plastiku w zakładach przetwórstwa. Globalna produkcja plastiku szybko rośnie. Tylko w latach 2018–2020 zwiększyła się ona z 359 do 367 milionów ton rocznie. Miliony ludzi na całym świecie segregują plastik we własnych domach. W znacznej części i tak trafia on jednak na wysypisko. A teraz dowiadujemy się, że ta niewielka część, która poddawana jest recyklingowi, sprawia jeszcze większe problemy. Wynikają one z tego, że plastik przed recyklingiem należy wymyć. Później tworzywo jest mielone i przetapiane na pelet. Szkocko-kanadyjski zespół naukowy przyjrzał się procesowi recyklingu plastiku w supernowoczesnym zakładzie przetwórstwa w Wielkiej Brytanii, który co roku przyjmuje 22 680 ton zmieszanych odpadów z tworzyw sztucznych. Plastikowe odpady są myte w zakładzie czterokrotnie. Uczeni przyjrzeli się więc wodzie po każdym z tych cykli mycia, badając, ile pozostaje w niej mikroplastiku. Okazało się, że mikroplastik obecny był w wodzie po każdym cyklu mycia. W badanym zakładzie, przez pewien czas po rozpoczęciu pracy, nie było systemu filtrowania wody spuszczanej do kanalizacji ściekowej. Dlatego też naukowcy mogli zbadać efektywność systemu filtrującego oraz dać nam wyobrażenie, jak bardzo zanieczyszczają środowisko zakłady wyposażone w w filtry oraz ich nie posiadające. Okazało się, że filtry o około 50% zmniejszały zawartość mikroplastiku w wodzie. Mimo to z szacunków wynika, że nawet po pełnym cyklu filtrowania do środowiska może trafiać tylko z tego badanego zakładu od 4 do 1366 ton mikroplastiku rocznie, a zatem do 5% przetwarzanej masy. Co gorsza, filtry dość skutecznie wyłapują większe kawałki mikroplastiku, słabo zaś radzą sobie z tymi najmniejszymi. A to one z największą łatwością przenikają w głąb organizmów żywych. Mikroplastik wykryto już w ludzkich jelitach, krwi, naczyniach krwionośnych, płucach, łożysku i mleku matki. Znaleziono go w każdej tkance ludzkiego organizmu, w jakiej go poszukiwano. Nie znamy zagrożeń, jakie dla człowieka niesie zanieczyszczenie organizmu plastikiem. Nie jest on jednak obojętny. Ostatnio naukowcy opisali nową jednostkę chorobową u ptaków – plastikozę. Nie ma więc gwarancji, że i u ludzi mikroplastik nie wywołuje chorób. « powrót do artykułu
  8. Mamy pierwsze bezpośrednie dowody świadczące o stabilizowaniu się Wiru Morza Beauforta, największego rezerwuaru słodkiej wody na Oceanie Arktycznym. Wir to system prądów morskich, które tworzą na powierzchni oceanu gigantyczny bąbel słodkiej wody z topniejącej pokrywy lodowej i syberyjskich rzek. Poziom morza w rejonie wiru jest o 15 centymetrów wyższy, niż otaczających go wód. Przed 12 lat szacowano, że objętość bąbla wynosi ok. 8000 km3. Stabilizacja wiru może zapowiadać rozlanie się tej wody po Oceanie Arktycznym i Atlantyckim, co może znacząco zakłócić Atlantycką Południkową Cyrkulację Wymienną (AMOC), która zapewnia Europie łagodny klimat. Mogą czekać nas mroźne zimy i upalne lata. Dotychczasowe dane, zawierające informacje do roku 2014, wskazywały, że Wir Morza Beauforta wzmacnia się i od lat 70. zawartość słodkiej wody wzrosła w nim o 40%. Najnowsze dane satelitarne z lat 2011–2019, uzupełnione o dane hydrograficzne z lat 2003–2019 wskazują na stabilizowanie się Wiru. Wir Morza Beauforta przeszedł do fazy kwazi-stabilnej, w której wzrost wysokości wód wiru spowolnił, a jego objętość nie zwiększa się. Dodatkowo zima warstwa halokliny [to warstwa przejściowa wód pomiędzy wodą mniej słoną nad nią i bardziej słoną pod nią – red.], która izoluje wody Atlantyku, stała się znacząco cieńsza w związku z mniejszym wpływaniem zimnych słonych wód z Pacyfiku i szelfu Morza Czukczów, jednocześnie zaś ze wschodniego Morza Beauforta wpływa więcej lżejszych wód. Ostatnie zmiany Wiru Morza Beauforta są związane z jego przesunięciem się na południowy-wschód w wyniku zmian w rozkładzie wiatrów, stwierdzają naukowcy. Ich zdaniem, jeśli haloklina nadal będzie stawała się coraz cieńsza, słodka woda z Wiru rozleje się po Północnym Atlantyku, wpływając na AMOC. Ludzie powinni zdawać sobie sprawę, że zmiany w cyrkulacji na Oceanie Arktycznym mogą zaburzyć klimat. Problemem nie są tylko topniejące lody czy utrata habitatów przez zwierzęta, mówi główny autor badań, Peigen Lin z Wydziału Oceanografii Uniwersytetu Shanghai Jiao Tong, który swoje badania prowadził na Woods Hole Oceanographic Institution. Naukowcy zwracają uwagę, że obecna sytuacja nie jest podobna do tej z 2003 roku, gdy Wir zmniejszył powierzchnię i częściowo przesunął się na południowy-wschód. Wtedy objętość wiru rosła. Obecnie przestała rosnąć, a haloklina staje się coraz cieńsza. Wskazuje to, że w 2. dekadzie bieżącego wieku doszło do stabilizacji Wiru. « powrót do artykułu
  9. Sześćdziesiąt lat kończy właśnie najstarszy czynny polski EZT (elektryczny zespół trakcyjny), nazywany przez kolejarzy „Babcią”. Jak podkreślono w komunikacie Kolei Mazowieckich, sześć dekad temu, [...] 9 maja 1963 r., wyjechała [ona] z fabryki PaFaWag we Wrocławiu. EN57-038 ma się świetnie i wcale nie wybiera się na kolejową emeryturę. Pierwszą bazą „Babci” była Lokomotywownia Główna Kraków Prokocim. Później pokonywała południowe regiony Polski. Swoje służby pełniła, między innymi, w Lokomotywowni Pozaklasowej Tarnów, w Zakładzie Taboru w Nowym Sączu czy też PKP „Przewozy Regionalne”. W zeszłym roku EN57-038 przeszedł metamorfozę. Podczas naprawy przywrócono mu oryginalne żółto-granatowe barwy. Koleje Mazowieckie (KM) zaznaczają, że mimo wieku pojazd znajduje się w dobrym stanie technicznym. Na co dzień można go spotkać na trasie Tłuszcz-Ostrołęka.   Najstarszy czynny ETZ doczekał się grupy wiernych fanów. Z sentymentem wypowiadają się o nim także kolejarze. Z okazji 60-lecia „nestorki” KM zaplanowały szereg atrakcji. Będą one zapowiadane w mediach społecznościowych. Już teraz wiadomo, że 13 maja podczas Kolejowej Nocy Muzeów 2023 „Babcia” zostanie zaprezentowana na stacji Warszawa Główna (peron II, tor 2.). « powrót do artykułu
  10. Fomalhaut od lat przyciąga uwagę astronomów. Ta młoda gorąca gwiazda położona jest 25 lat świetlnych od Ziemi i widać ją jako najjaśniejszą gwiazdę konstelacji Ryba Południowa, którą w Polsce można zobaczyć jesienią nisko nad południowym horyzontem. Gwiazdę otacza wielki dysk pyłowy, ale dopiero Teleskop Webba pozwolił poznać szczegóły jego budowy i zobaczyć niezwykły wewnętrzny pierścień asteroid oraz przekonać się, jak jest olbrzymi. Dysk otaczający Fomalhaut rozciąga się na odległość około 150 jednostek astronomicznych. Dzięki obserwacjom przeprowadzonym za pomocą Webba, naukowcy z University of Arizona dowiedzieli się, że składa się on z trzech pierścieni. Najbardziej zewnętrzny z nich jest dwukrotnie większy o Pasa Kupiera z Układu Słonecznego. I ten dysk mogliśmy obserwować ze szczegółami już wcześniej dzięki Teleskopowi Hubble'a, Herschel Space Observatory czy ALMA. Astronomowie co prawda przewidywali istnienie dysków lub dysku wewnętrznego, ale nigdy go nie widzieli. Dopiero Webb pokazał dwa wewnętrzne dyski. I oba się niezwykłe. Najbliżej gwiazdy znajduje się pas asteroid. Sądziliśmy, że Fomalhaut będzie miał pas asteroid podobny do tego z Układu Słonecznego, ale okazało się, że jest on całkowicie inny, mówi András Gáspár. O ile nasz pas asteroid ma około 1,5 j.a. szerokości, to ten wewnętrzny otaczający Fomalhaut rozpoczyna się w odległości 7 j.a. od gwiazdy, a kończy około 80 j.a. Jest gigantyczny, około 10-krotnie większy, niż się spodziewano. To jednak nie koniec niespodzianek. Pomiędzy gigantem, a zewnętrznym dyskiem znajduje się jeszcze jeden dysk asteroid, który jest nachylony pod kątem około 23 stopni do płaszczyzny obu otaczających go dysków. Istnienie tego dysku ostatecznie rozwiązuje zagadkę zarówno pochodzenia pyłu tym regionie oraz „zniknięcia” planety Fomalhaut b. To, o co niegdyś uważano za planetę, po prawdopodobnie pozostałość po zderzeniu dwóch protoplanet. Jakby tego było mało, w zewnętrznym dysku znaleziono olbrzymią chmurę szczątków, około 10-krotnie większa od Fomalhaut b. Odkrywcy nazwali ją Wielką Chmurą Pyłu i uważają, że może być to pozostałość po jeszcze innym zderzeniu protoplanet. Wokół gwiazdy mamy wyraźne trzy pierścienie materiału, z przerwami pomiędzy nimi. Dlatego też naukowcy sądzą, że przerwy te zostały „wyrzeźbione” przez co najmniej trzy planety – prawdopodobnie wielkości Urana lub Neptuna – krążące wokół Fomalhaut. Teraz Gáspár i jego zespół analizują obrazy z Webba, poszukując w nich planet. « powrót do artykułu
  11. Konto bankowe to podstawa, jeśli chcemy zarządzać sprawnie naszymi finansami. Bez niego nie możemy odebrać wynagrodzenia, płacić rachunków czy dokonywać zakupów online. Dlatego tak ważne jest, aby wybrać konto, które spełni wszystkie nasze wymagania. Po przeczytaniu tego artykułu dowiesz się, na co warto zwrócić uwagę, gdy szukasz idealnego konta bankowego. Czym charakteryzuje się dobre konto bankowe? Konto bankowe to nie tylko miejsce, gdzie przechowujemy pieniądze, ale także narzędzie, które umożliwia nam dostęp do wielu innowacyjnych rozwiązań finansowych i transakcyjnych. Dobry rachunek osobisty spełnia nasze potrzeby i oczekiwania, a jednocześnie nie wiąże się z dodatkowymi opłatami. Istotne jest, aby specyfika konta osobistego odpowiadała stylowi życia właściciela, ponieważ każdy z nas ma nieco inne preferencje, obowiązki i priorytety. Odpowiadając na pytanie zawarte w nagłówku, należy rozpocząć od tego, że założenie dobrego jakościowo konta osobistego, powinno być darmowe. Oznacza to, że klient, podpisując umowę z bankiem, nie ponosi żadnych opłat związanych z założeniem i utrzymaniem rachunku. Oczywiście, niektóre banki oferują konta płatne, ale obecnie złotym standardem jest nieobciążanie klienta tego typu kosztami. Dobre konto bankowe powinno oferować również dostęp do różnych form bankowości. Rachunkiem musimy móc zarządzać w łatwy sposób, a więc mile widziana jest bankowość elektroniczna oraz dostęp do autoryzowanej aplikacji mobilnej. Dzięki temu możemy mieć stały wgląd w stan naszego konta, wykonywać przelewy, czy dokonywać płatności w dowolnym miejscu i czasie. Odpowiednie konto osobiste powinno być też elastyczne i dostosowane do naszych potrzeb. Dobrze, gdy bank umożliwia nam darmowe wypłaty i wpłaty w bankomatach na całym świecie. Warto również zwrócić uwagę na opcję przewalutowania na atrakcyjnych warunkach, jeśli często podróżujemy lub okresowo zmieniamy miejsce zamieszkania. Podsumowując, dobre konto bankowe to takie, które jest dostępne dla nas w każdej chwili, pozwala na łatwe zarządzanie środkami oraz oferuje różne dodatkowe usługi bez ukrytych opłat. Warto więc dokładnie przeanalizować oferty różnych banków, aby znaleźć konto, które najlepiej odpowiada naszym potrzebom i oczekiwaniom. Jak znaleźć instytucję, której warto zaufać? Listę kont osobistych o atrakcyjnych parametrach znajdziesz pod tym linkiem: https://comparer.pl/konta-osobiste. Poniżej wskazujemy także kluczowe kwestie, na które musisz zwrócić uwagę dokonując ostatecznego wyboru. Gdzie znaleźć najlepsze konto bankowe? Szukając najlepszego konta bankowego musimy dokładnie wiedzieć, na czym nam zależy, a jakie parametry nie są dla nas kluczowe. W ten sposób dokonamy szybkiej selekcji i wybierzemy ofertę skrojoną pod nasze potrzeby. Na które parametry warto zwracać uwagę wybierając odpowiedni bank? Przede wszystkim, instytucja, w której chcemy założyć konto, powinna być otwarta na potrzeby klienta i dostosowywać swoje usługi do zmian technologicznych. Warto więc na wstępie zwrócić uwagę na dostępność bankowości internetowej i mobilnej, a kolejno skontrolować, jak często bank aktualizuje autoryzowane platformy i aplikacje, a także czy zabezpiecza je w odpowiedni sposób. To ważne, ponieważ współcześnie bardzo popularne są wyłudzenia i oszustwa finansowe w sieci. Na dodatkowe punkty zasługują także banki, które oferują premie i bonusy dla nowych klientów. Warto korzystać z takich opcji, ponieważ możemy zyskać kilkaset złotych na start za wykonanie bardzo prostych czynności tj. np. uiszczenie płatności z pomocą technologii BLIK lub przelew internetowy. Wybierając najlepsze konto bankowe dla siebie, warto więc zwrócić uwagę na opłaty, dostępność bankowości internetowej i mobilnej, a także opcję przewalutowania na korzystnych warunkach. Ponadto warto wybrać bank, który jest otwarty na potrzeby klienta i oferuje premie lub inne, niefinansowe bonusy na start. Przy wyborze konkretnej oferty miej jednak na uwadze przede wszystkim swoje potrzeby i preferencje, ponieważ to Ty będziesz użytkownikiem nowo założonego rachunku i to Twoja satysfakcja jest kluczowa. Powodzenia! « powrót do artykułu
  12. Naukowcy nazwali nową grupę motyli, nawiązując do Saurona, władcy Mordoru z mitologii Śródziemia J.R.R. Tolkiena. Choć na razie znamy tylko 2 przedstawicieli rodzaju Saurona (Saurona triangula i Saurona aurigera), lepidopterolodzy uważają, że jest ich znacznie więcej. Oko Saurona to dobrze znany symbol, nic więc dziwnego, że gdy podczas prac nad uściśleniem/uporządkowaniem systematyki podplemienia Euptychiina natrafiono na motyle z pomarańczowymi końcówkami skrzydeł, na których widniały czarne „oczy”, badaczom od razu przyszedł do głowy bohater Tolkiena. Saurona to jeden z kilku (9) nowych rodzajów opisanych przez autorów artykułu z pisma Systematic Entomology i jeden z dwóch nazwanych przez dr Blankę Huertas, starszą kuratorkę działu motyli w Muzeum Historii Naturalnej w Londynie (drugiemu nadała ze współpracownikiem nazwę Argentaria, ma to związek ze srebrnymi łuskami na skrzydłach). Nadanie tym motylom nietypowej [nawiązującej do popkultury] nazwy przyciąga uwagę do tej niedocenianej grupy. Pokazuje, że nawet wśród bardzo podobnie wyglądających gatunków można znaleźć coś wyjątkowego - podkreśla specjalistka. Choć motyle jako takie są jedną z najlepiej poznanych grup owadów, przeważnie badacze skupiają się na tych najbardziej charakterystycznych i barwnych. Wśród Euptychiina wyodrębnienie poszczególnych taksonów pozostawało jednak wyzwaniem. Wykorzystywane zwykle do tego celu cechy fizyczne, takie jak barwa i wzór na skrzydłach, były bowiem u wielu gatunków zbliżone. Te motyle są rozpowszechnione na tropikalnych nizinach Ameryk, a mimo to [dotąd] nie zostały dobrze zbadane - tłumaczy dr Huertas. Naukowcom przyszły w sukurs postępy w zakresie sekwencjonowania DNA. Wspominany wcześniej artykuł to ukoronowanie 10 lat pracy licznego zespołu specjalistów z całego świata, w tym z Muzeum Historii Naturalnej w Londynie (NHM), Uniwersytetu Harvarda, Florydzkiego Muzeum Historii Naturalnej, Instytutu Zoologii i Badań Biomedycznych Uniwersytetu Jagiellońskiego czy Zoologisches Forschungsmuseum Alexander Koenig. Naukowcy przyjrzeli się 449 gatunkom motyli; składająca się z przeszło 5,5 mln okazów kolekcja motyli NHM okazała się tu nieoceniona. « powrót do artykułu
  13. Nasze badania rzucają wyzwanie przekonaniu, że nasz wiek biologiczny może tylko rosnąć i sugerują, że możliwe jest znalezienie sposobów na spowolnienie biologicznego starzenia się lub nawet częściowe obniżenie wieku biologicznego, mówi doktor Vadim Gladyshev z Wydziału Genetyki Brigham and Women’s Hospital. Tamtejsi naukowy zauważyli, że pod wpływem stresu u ludzi i u myszy dochodzi do przyspieszenia biologicznego starzenia się, jednak gdy stres ustępuje, markery wieku często wracają do poprzedniego poziomu. Wydaje się więc, że nasz wiek biologiczny jest elastyczny, w przeciwieństwie do wieku chronologicznego, którego zmienić nie możemy. Wiek biologiczny to stan naszych komórek i tkanek, na który wpływają choroby, styl życia, środowisko naturalne i wiele innych czynników. Tradycyjnie uważa się, że wiek biologiczny może tylko rosnąć, ale my wysunęliśmy hipotezę, że jest on bardziej elastyczny. Poważny stres powoduje, że nasz wiek biologiczny rośnie szybciej, jednak gdy stres jest krótkotrwały, można odwrócić skutki biologicznego starzenia się, stwierdza główny autor badań, doktor Jesse Poganik z Brigham and Women’s Hospital. Naukowcy pobrali próbki od pacjentów, którzy znajdowali się w sytuacjach poważnego stresu. W jednym z eksperymentów udział wzięły starsze osoby, które czekała pilna operacja. Poganik i jego zespół pobrali próbki krwi bezpośrednio przed operacją, kilka dni po niej oraz podczas wypisu ze szpitala. Podobne próbki pobrano od ciężarnych myszy i ludzi na wczesnym oraz późnym etapie ciąży i po urodzeniu. W trzeciej z analiz pod uwagę brano próbki krwi osób, które z powodu ciężkiego przebiegu COVID-19 zostały przyjęte na oddział intensywnej opieki medycznej. W ich przypadku próbki pobierano przy przyjęciu i przez cały pobyt w szpitalu. W pobranej krwi naukowcy oznaczali poziom metylacji DNA. To molekularne zmiany wskazujące na ryzyko chorób i zgonu. Metoda taka jest powszechnie przyjęta podczas badań nad starzeniem się. We wszystkich opisanych przypadkach wiek biologiczny wzrósł w sytuacji stresowej, ale przestawał rosnąć, gdy stres ustąpił. U pacjentów, których czekała pilna operacja z powodu złamania szyjki kości udowej, wiek biologiczny powrócił do normy w ciągu 4–7 dni po operacji. Co interesujące, wzorca takiego nie zauważono u osób, które były operowane z innych powodów niż traumatyczne uszkodzenia ciała. W przypadku ciężarnych ludzi i myszy zauważono ten sam wzorzec – wiek biologiczny rósł w czasie ciąży, osiągał punkt szczytowy około porodu, a następnie powracał do normy. Z kolei u osób, które trafiły na OIOM z powodu COVID-19 zaobserwowane inny wzorzec. U kobiet opuszczających OIOM wiek biologiczny częściowo wracał do normy, ale u mężczyzn nie dochodziło do takiej zmiany. Naukowcy zauważyli też, że – po ustąpieniu sytuacji stresowej – nie wszyscy badani powracali do poprzedniego wieku biologicznego w takim samym tempie czy w takim samym stopniu. To zaś otwiera olbrzymie pole do badań w przyszłości. Możemy się z nich dowiedzieć jak i dlaczego wiek biologiczny rośnie w sytuacjach stresowych oraz w jaki sposób można ten trend odwrócić. « powrót do artykułu
  14. Humbaki każdego roku odbywają migrację długości nawet 16 000 kilometrów, przemieszczając się z regionów polarnych w tropiki, gdzie się rozmnażają i wychowują młode. W wędrówkach mogą im jednak przeszkadzać wąsonogi, skorupiaki, które zasiedlają ich skórę. Jeśli będzie ich zbyt dużo, wywołają dodatkowy opór podczas pływania, przez co humbak niepotrzebnie traci energię. Naukowcy z Griffith University zaobserwowali, że humbaki korzystają z „podwodnego spa”, którym pozbywają się wąsonogów, martwego naskórka i nadmiaru bakterii. Doktor Jan-Olaf Meyncke i jego zespół z Whales and Climate Research Program and Coastal i Marine Research Centre przyczepili do humbaków specjalne urządzenia, zawierające m.in. kamerę wideo, hydrofon, czujniki ciśnienia, temperatury czy GPS. Uczeni śledzili migrujące zwierzęta pomiędzy sierpniem 2021 a październikiem 2022. Gdy odzyskali nagrania i je przeanalizowali zauważyli, że walenie tarzały się po dnie morskim położonym na głębokości do 49 metrów i pokrytym piaskiem i kamieniami. Za każdym razem zwierzę najpierw powoli przesuwało się po piasku naprzód, a następnie obracało na jeden bok lub wykonywało pełen obrót, mówi Mynecke. Zachowanie takie miało miejsce zawsze w kontekście społecznym. Dochodziło do niego po zalotach, konkurowaniu ze sobą lub po innej formie interakcji społecznej, dodaje uczony. Dlatego też specjaliści przypuszczają, że korzystanie z „odnowy biologicznej” miało na celu przede wszystkim oczyszczenie tych miejsc, które były wykorzystywane w kontaktach społecznych. Dzięki ocieraniu się o piasek i kamienie humbaki pozbywają się wąsonogów oraz martwego na skórka, w którym żyją bakterie. Ich zbytnie nagromadzenie może być niebezpieczne, gdyby zwierzę odniosło ranę, zatem regularne usuwanie naskórka wraz z bakteriami pozwala na utrzymanie zdrowego mikrobiomu skóry. Naukowcy zaobserwowali też, że opadający naskórek waleni był łakomym kąskiem dla wielu gatunków ryb, w tym dla młodego karanksa nowozelandzkiego. Wielorybnicy już w połowie XIX wieku donosili o walach grenlandzkich ocierających się głowami o skały, w ostatnich latach zachowanie takie zostało naukowo udokumentowane u tego gatunku. W przypadku humbaków zauważono nie tylko, że pozbywanie się naskórka i wąsonogów jest powiązane z zachowaniami społecznymi, ale że zwierzęta wracają w to samo miejsce, by się tarzać na dnie. Naukowcy przypuszczają, że przyczyną powrotów jest idealny skład dna, na którym leży mieszanina piasku i kamieni. « powrót do artykułu
  15. Dokonany w ostatniej dekadzie postęp w dziedzinie rekonstrukcji i sekwencjonowania starego DNA daje nam wgląd w niedostępne wcześniej aspekty przeszłości. Ostatnim niezwykłym osiągnięciem w tej dziedzinie jest badanie mikrobiomu jamy ustnej prehistorycznych ludzi. Mikrobiomu, który wskutek radykalnej zmiany diety i stosowania antybiotyków jest u współczesnych ludzi zupełnie inny od tego, z którym ewoluowaliśmy przez dziesiątki i setki tysięcy lat. Opisanie prehistorycznego mikrobiomu pozwoli nam nie tylko lepiej poznać warunki, w jakich żyli nasi przodkowie ale może też przyczynić się do opracowania nowych metod leczenia. Dzięki rekonstrukcji dawnego mikrobiomu możemy dowiedzieć się, jakie funkcje odgrywał on w przeszłości i co w międzyczasie straciliśmy. Naukowcy z Niemiec, USA, Hiszpanii i Meksyku zbadali kamień nazębny 12 neandertalczyków i 52 ludzi współczesnych, którzy żyli w okresie od 100 000 lat temu do czasów obecnych. Dzięki słabej higienie jamy ustnej w odkładającym się kamieniu nazębnym zachował się interesujący naukowców materiał. Jego zbadanie nie było łatwe. Współautorka badań, Christina Warinner i jej zespół przez niemal 3 lata dostosowywali dostępne narzędzia do sekwencjonowania DNA oraz programy komputerowe do pracy z fragmentami, jakie udaje się pozyskać z prehistorycznego materiału. Ich praca przypominała układanie wymieszanego stosu puzzli, na który składały się puzzle z różnych zestawów, a część z nich całkowicie zniknęła. Naukowcom zależało na sukcesie, gdyż wiedzieli, że w tym stosie znajdą nieznane dotychczas informacje. Jesteśmy ograniczeni do badań obecnie istniejących bakterii. Całkowicie ignorujemy DNA z organizmów nieznanych lub takich, które prawdopodobnie wyginęły, mówi Warinner. W końcu udało się pozyskać fragmenty kodu genetyczne ze szczątków 46 badanych ludzi. Kamień nazębny to idealne miejsce do poszukiwania dawnych mikroorganizmów. Bez regularnego mycia zębów zostają w nim bowiem uwięzione resztki pożywienia i innej materii organicznej. Zostają one zamknięte w kamieniu i są w ten sposób chronione przed zanieczyszczeniem, gdy ciało się rozkłada. To idealne miejsce do poszukiwania niezanieczyszczonych próbek. Badacze znaleźli w ustach badanych osób bakterie z rodzaju Chlorobium. Ich współcześni kuzyni korzystają z fotosyntezy i żyją w stojącej wodzie w warunkach beztlenowych. Nie spotyka się ich w ludzkich ustach. Wydaje się, że zniknęły stamtąd przed 10 000 lat. Naukowcy przypuszczają, że Chlorobium albo trafiło do mikrobiomu ust paleolitycznych ludzi wraz z pitą przez nich wodą z jaskiń lub też było stałym elementem mikrobiomu przynajmniej niektórych z nich. Jednak sama rekonstrukcja materiału genetycznego bakterii to nie wszystko. Na podstawie DNA możemy odgadywać, z jakich białek zbudowana była bakteria, ale już niekoniecznie to, jakie molekuły były przez te białka wytwarzane. Dlatego też naukowcy wyposażyli Pseudomonas protegens w parę prehistorycznych genów z kamienia nazębnego. Okazało się, że geny te doprowadziły do wytwarzania furanów przez P. protegens. Współczesne bakterie wykorzystują furany do przesyłania sygnałów, a badania sugerują, że podobnie robiły bakterie prehistoryczne. Mimo że naukowcom udało się nakłonić współczesne bakterie do ekspresji genów bakterii prehistorycznych, to nie ma tutaj mowy o ożywianiu bakterii sprzed tysiącleci. Nie ożywiliśmy tych mikroorganizmów, zidentyfikowaliśmy za to kluczowe geny, które służyły im do wytwarzania interesujących nas molekuł, wyjaśnia Warinner. « powrót do artykułu
  16. Janice VanCleave przez wiele lat uczyła fizyki dzieci i młodzież licealną. Sprawiało jej to ogromną radość i widać to w jej „Fizyce na start”. Książka skierowana jest dla dzieci, które uwielbiają eksperymentować, ale i dorosły wiele się z niej dowie. Janice proponuje wspaniałą zabawę, która dzieci wprowadzi w świat fizyki, a rodzicom przypomni to, czego kiedyś się nauczyli i pokaże, że fizyka wcale nie musi być nudnym szkolnym przedmiotem. Znajdziemy tam opis kilkudziesięciu eksperymentów, które bez problemu wykonamy mając do dyspozycji przedmioty obecne w każdym domu. Na początku każdego z rozdziałów zapoznamy się z wprowadzeniem prezentującym temat badania oraz opisującym związki przyczynowo-skutkowe, które będziemy badać. Później autorka podaje spis niezbędnych przedmiotów oraz szczegółowa instrukcję wykonania doświadczenia. Na koniec zaś omawia to, co powinno się wydarzyć podczas eksperymentu oraz podaje naukowe wyjaśnienie zaobserwowanych zjawisk. Dzieci (i rodzice) będą więc mogli sporo dowiedzieć się o energii, magnesach, maszynach prostych, sile czy ruchu. Książka „Fizyka na start” Janice VanCleave ukazała się nakładem Wydawnictwa Naukowego PWN. A my jesteśmy jej patronem :)
  17. Naukowcy z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie (UWM) prowadzą badania nad bakterią Neoehrlichia mikurensis. Jest ona chorobotwórcza dla człowieka, a przenoszą ją kleszcze. [Neoehrlichia mikurensis] wywołują ciężkie objawy. Problem polega na tym, że są to objawy niespecyficzne i uogólnione, różne u różnych ludzi i podobne do objawów innych chorób. Przy zakażeniu Neoehlichia mikurensis u pacjenta występuje wysoka gorączka do 40 st. C, kaszel, ból stawów, uczulenia, nudności, biegunka, powikłania zakrzepowe, a nawet wylewy czy powiększenia śledziony i wątroby – podkreśla dr Katarzyna Kubiak z Katedry Biologii Medycznej Szkoły Zdrowia Publicznego UWM. I dodaje, że o "ile objawy boreliozy i KZM lekarze potrafią zdiagnozować, to objawów neoerlichiozy po ukłuciu przez kleszcza zarażonego Neoerhlichia mikurensis – nie". Patogen wywołujący neoerlichiozę znany jest od niedawna. Został opisany dopiero na początku bieżącego wieku, więc w literaturze naukowej nie ma zbyt wielu informacji o objawach neoerlichiozy u ludzi. Pierwsze naukowe doniesienie o obecności tego patogenu w Polsce znajdziemy w artykule Rickettsiaceae and Anaplasmataceae infections in Ixodes ricinus ticks from urban and natural forested areas of Poland opublikowanym 2014 roku na łamach „Parasit Vectors” przez naukowców z PAN, Uniwersytetu Warszawskiego i University of Nottingham. W obliczu zaś zwiększającej się liczby doniesień o zachorowaniach na terenie Europy, Azji i Ameryki Północnej, polscy naukowcy rozpoczęli badania nad Neoehlichia mikurensis. Obok doktor Kubiak do zespołu badawczego należą dr Małgorzata Dmitryjuk, dr Mirosław Michalski i mgr Magdalena Szczotko. Polacy nawiązali współpracę z zespołem prof. Any Domingos z Instytutu Higieny i Chorób Tropikalnych z Universidade NOVA w Lizbonie. Wiedza o przenoszonej przez kleszcze neoerlichozie u ludzi jest jeszcze mało znana lekarzom, ale nie ustajemy w pracy nad tym, aby upowszechnić informacje o niej. Większa świadomość lekarzy na temat występowania chorób przenoszonych przez kleszcze, innych niż borelioza i kleszczowe zapalenie mózgu, przyczyni się do szybszego rozpoznawania niespecyficznych objawów i dobrania skuteczniejszych metod ich leczenia, mówi doktor Kubiak. Polacy biorą tez udział w europejskim projekcie, którego celem jest stworzenie ankiety porównującej stan wiedzy i świadomości Europejczyków dotyczących chorób przenoszonych przez kleszcze i sposobów zapobiegania im. W Polsce badania ankietowe będą prowadzone na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim i Uniwersytecie Wrocławskim. « powrót do artykułu
  18. Wełna mineralna to ogólna nazwa dla grupy materiałów izolacyjnych produkowanych z włókien mineralnych. Włókna te uzyskuje się w wyniku topienia surowców naturalnych lub przemysłowych i następnie formowania ich na włókna o małej średnicy. Wełna szklana Wełna szklana, zwana też wełną z włókien szklanych, jest produkowana z topionego piasku lub szkła przemysłowego. Wełna szklana ma wysoką izolacyjność termiczną, jest odporna na wilgoć, niepalna i łatwa w użyciu. Stosuje się ją w postaci mat, płyt czy granulatu. Izolacyjność cieplna wełny szklanej jest zwykle bardzo dobra. Współczynnik przewodzenia ciepła dla wełny szklanej zazwyczaj wynosi między 0,032 a 0,040 W/(m·K). Im niższa wartość λ, tym lepsza izolacyjność cieplna materiału. Dzięki temu wełna szklana jest skuteczna w ograniczaniu przepływu ciepła przez konstrukcje budynków. Warto jednak pamiętać, że izolacyjność cieplna wełny szklanej może się różnić w zależności od konkretnego produktu, gęstości oraz grubości. W praktyce, optymalna grubość izolacji wełną szklaną stosowaną w budownictwie jednorodzinnym zależy od wymagań projektu domu, lokalnych przepisów budowlanych oraz warunków klimatycznych. Przed wyborem izolacji warto sprawdzić dokładne parametry techniczne danego produktu oraz skonsultować się z pracownią architektoniczną, która pomoże wybrać optymalne rozwiązanie. Porady można zasięgnąć na stronie biura MG Projekt https://www.mgprojekt.com.pl/ Wełna szklana, zwana też wełną z włókien szklanych, jest produkowana z topionego szkła, które jest formowane na cienkie włókna. Proces produkcji wełny szklanej przebiega w następujących etapach: Wybór surowców: Głównym surowcem do produkcji wełny szklanej jest szkło, które może pochodzić z piasku kwarcowego, sody i wapna. Czasami dodaje się także szkło recyklingowane oraz inne składniki, aby uzyskać pożądane właściwości końcowego produktu. Topienie: Surowce są topione w specjalnym piecu przy temperaturze około 1400-1600°C. W wyniku tego procesu powstaje ciekła, lepka masa szklana. Wytwarzanie włókien: Ciekła masa szklana jest następnie przechodząca przez specjalne dysze lub zostaje rozdmuchiwana za pomocą sprężonego powietrza. W ten sposób powstają cienkie włókna szklane o różnej długości i średnicy. Formowanie: Uformowane włókna szklane są zbierane na przenośniku, gdzie są mieszane z odpowiednimi środkami wiążącymi, takimi jak żywice fenolowe lub akrylowe. W wyniku tego procesu powstają maty wełny szklanej o różnej gęstości i grubości. Uzdatnianie: Maty wełny szklanej przechodzą przez proces utwardzania, podczas którego środki wiążące są utwardzane i tworzą stabilną strukturę. Następnie maty są chłodzone i przycinane do odpowiednich wymiarów. Wełna szklana jest szeroko stosowana jako izolacja termiczna, akustyczna i przeciwpożarowa w budownictwie ze względu na swoje doskonałe właściwości izolacyjne, elastyczność, odporność na wilgoć i łatwość w użyciu. Wełna kamienna (wełna bazaltowa) Wełna kamienna jest produkowana z topionego bazaltu lub innych skał wulkanicznych. Włókna kamienne są wytwarzane w sposób podobny do wełny szklanej, ale cechują się większą wytrzymałością mechaniczną i odpornością na wysokie temperatury. Wełna kamienna ma również wysoką izolacyjność termiczną, jest niepalna i odgrywa istotną rolę w izolacji akustycznej. Dostępna jest w formie mat, płyt czy granulatu. Wełna skalna, zwana też wełną kamienną, również posiada bardzo dobrą izolacyjność cieplną. Współczynnik lambda, λ dla wełny skalnej zwykle wynosi między 0,030 a 0,045 W/(m·K). Podobnie jak w przypadku wełny szklanej, im niższa wartość λ, tym lepsza izolacyjność cieplna materiału. Dzięki temu wełna skalna skutecznie ogranicza przepływ ciepła przez konstrukcje budynków. Wełna skalna, również nazywana wełną kamienną, jest produkowana z topionego bazaltu lub innych skał wulkanicznych. Proces produkcji wełny skalnej składa się z kilku etapów: Wybór surowców: Bazalt, diabaz lub inne skały wulkaniczne są wybierane jako surowce do produkcji wełny skalnej ze względu na ich właściwości chemiczne i fizyczne. Czasami surowce są mieszane z recyklingowanym szkłem. Topienie: Surowce są topione w specjalnych piecach przy bardzo wysokich temperaturach, zwykle wynoszących około 1500°C. W wyniku tego procesu powstaje ciekła, lepka masa. Wytwarzanie włókien: Ciekła masa jest następnie wyrzucana przez wirujące koło (np. wirówkę) lub przeciskana przez dysze, co prowadzi do formowania cienkich włókien skalnych. Włókna te są jednocześnie ochładzane, a ich struktura staje się krystaliczna. Formowanie: Uformowane włókna są zbierane na przenośniku, gdzie są sprasowywane wraz z dodatkiem odpowiednich środków wiążących, takich jak żywice. W wyniku tego procesu powstają maty wełny skalnej o różnej gęstości i grubości. Uzdatnianie: Maty wełny skalnej przechodzą przez proces utwardzania, podczas którego środki wiążące są utwardzane i tworzą stabilną strukturę. Następnie maty są chłodzone i przycinane do odpowiednich wymiarów. Wełna skalna jest szeroko stosowana jako izolacja termiczna, akustyczna i przeciwpożarowa w budownictwie ze względu na swoje doskonałe właściwości izolacyjne, wytrzymałość mechaniczną i odporność na wysokie temperatury. « powrót do artykułu
  19. Praktyczne, wytrzymałe i łatwe w montażu… Płytki cegłopodobne od wielu lat cieszą się niesłabnącą popularnością! Przekonują do siebie projektantów oraz właścicieli domów swoją trwałością, odpornością na wilgoć i mróz. Ponadto równie łatwo co kurz, zmywają się z nich także inne zabrudzenia. W jakich pomieszczeniach je ułożyć? Na co zwrócić uwagę, przy ich wyborze? Przeczytaj poniższy artykuł i poznaj najważniejsze informacje o tych stylowych, elegancko wyglądających kafelkach! Płytki cegłopodobne na ścianę — na co zwrócić uwagę, wybierając je do swojego wnętrza? Płytki cegłopodobne (kupione np. w Home100 - https://home100.pl/plytki-ceglopodobne) są najczęściej wykonywane z dwóch materiałów: gipsu lub betonu. Te pierwsze są lżejsze, więc mniej obciążają ściany i nie naruszają ich konstrukcji. Są także łatwiejsze w montażu na dużych powierzchniach. Poleca się je do pomieszczeń o niskiej wilgotności — salonu, sypialni oraz przedpokoju. Często nakłada się na nie impregnat, który dodatkowo uodparnia je na zabrudzenia. Płytki cegłopodobne betonowe są natomiast wybierane w miejsca, w których panują wymagające warunki — wilgoć czy wahania temperatury. Warto wykorzystać je w kuchni, sypialni czy jako obudowę kominka. To także doskonały materiał na elewację budynku. Beton znany jest z odporności na działanie warunków atmosferycznych, twardości oraz wytrzymałości. Będzie więc zdobił ściany wewnętrzne oraz zewnętrzne przez wiele lat! Ciekawą opcją są również cegłopodobne płytki klinkierowe. Produkuje się je poprzez wypalenie gliny zmieszanej z piaskiem i wodą. Z tego względu są nienasiąkliwe i odporne na wahania temperatur, a także na pleśń. W dodatku nadają się do mycia środkami chemicznymi. Tak samo, jak betonowe sprawdzą się więc zarówno w kuchni czy łazience, jak i na zewnątrz budynku. Przy wyborze płytek warto również zwrócić uwagę na to, czy mają one gotową fugę, czy nie. Obecność spoiny sprawia, że ich montaż jest szybszy i łatwiejszy. Płytki cegłopodobne do kuchni — czerwone, beżowe czy białe? Jak już wspomnieliśmy, w kuchni najlepiej sprawdzą się kafelki betonowe lub klinkierowe. Ważnym elementem jest jednak też ich kolor, a pod tym względem wybór płytek cegłopodobnych jest bardzo szeroki! Z tego względu łatwo dopasować odpowiednie do wystroju mieszkania. Czerwone płytki sprawdzą się do ocieplenia wnętrza. Często używa się ich w aranżacjach loftowych, ale także do przełamania minimalistycznych kuchni. Białe świetnie uzupełnią pomieszczenia urządzone w stylu industrialnym. Beżowe idealnie zgrają się ze stonowaną, pastelową kolorystyką. Faktura płytek cegłopodobnych Stegu sprawia, że ciężko je odróżnić od naturalnego surowca. Są jednak od niego o wiele prostsze w montażu oraz w pielęgnacji. Przy pomocy mokrej ściereczki z łatwością usuniesz z nich kurz czy tłuszcz. Płytka cegłopodobna — w jakich miejscach najczęściej się ją wykorzystuje? Ten materiał jest chętnie wykorzystywany w praktycznie każdym pomieszczeniu w domu! Jest bardzo uniwersalny i wygląda dobrze zestawiony z większością innych tworzyw m.in. z drewnem, szkłem oraz metalem. Dzięki temu pasuje do wielu wnętrz. Płytki świetnie sprawdzą się do wykończenia ścian, ale również kominków, słupów oraz barów. Często używa się ich do wizualnego oddzielenia przestrzeni, np. ułożone na ścianie za sofą wydzielą strefę do odpoczynku od jadalnej. Aby płytki zamontowane na zewnętrznej ścianie domu lub wokół kominka wyglądały estetycznie, a ich montaż przebiegał sprawnie, pamiętaj o zastosowaniu specjalnych narożników. Sprawdź oferty sklepów i ociepl swoje pomieszczenia oraz dopełnij ich wystrój eleganckimi i trwałymi płytkami cegłopodobnymi! « powrót do artykułu
  20. Od niedawna w Muzeum Porcelany w Wałbrzychu można oglądać wystawę prezentującą wyjątkowe zegary z fabryki zegarów Gustava Beckera w Świebodzicach (niem. Freiburg in Schlesien). Jak podkreślono w opisie wydarzenia na FB, wystawa prezentuje ponad 100 unikalnych okazów, każdy wyjątkowej urody i bardzo szczególnego przeznaczenia. I tak na wystawie „Bije zegar godziny... Gustav Becker” zobaczymy zegary ścienne, stojące, stołowe, gabinetowe, buduarowe, kartuszowe, kominkowe, a także budziki czy zegarki kieszonkowe. Eksponaty pochodzą z prywatnych kolekcji Bogdana Chachelskiego, Marka Mikołajczaka, Wojciecha Magierskiego i Marka Batyckiego. Co ważne, nigdy wcześniej nie pokazywano ich szerszej publiczności. Oprócz zegarów w obudowie drewnianej czy w żeliwnych odlewach, można również zobaczyć zabytki w obudowach porcelanowych i z kamionki. W wywiadzie dla RMF MAXX Tomasz Nochowicz opowiedział także o zegarach w ażurowych przeszklonych kloszach. Wyjaśnił, że to zegary roczne z 400-dniową rezerwą chodu. Nakręca się je tylko raz w roku. Szczególnie były nakręcane przy okazji rocznic, ślubów czy innych pięknych jubileuszy, bo były wtedy darowane i miały też przypominać o tych pięknych chwilach - wyjaśnił specjalista. Gustav Eduard Becker urodził się w 1819 r. w Oleśnicy (niem. Oels). Terminował jako czeladnik m.in. we Frankfurcie nad Menem czy w Wiedniu. W 1847 r. otworzył w Świebodzicach warsztat zegarmistrzowski; kolejny powstał w 1850 r. na świebodzickim Rynku. W 1852 r. Becker dostał brązowy medal za zegar zaprezentowany na Śląskiej Wystawie Przemysłowej we Wrocławiu (Breslau). To otworzyło mu drzwi do zawarcia wieloletnich kontraktów na produkcję zegarów urzędowych zarówno dla placówek Poczty Pruskiej, jak i kompanii kolejowych. Dzięki wsparciu finansowemu mógł też kupić grunt przy Alte Bahnofstraße w Świebodzicach i rozpocząć budowę swojej pierwszej fabryki. Półmilionowy zegar powstał w 1885 r. jako prezent na 70. urodziny Otto von Bismarcka. Po śmierci Gustava w 1885 r. kierownictwo nad znaną fabryką przejął jego syn Paul Albert. Wystawę „Bije zegar godziny...” można oglądać do 28 stycznia przyszłego roku. Towarzyszy jej ilustrowane wydawnictwo. « powrót do artykułu
  21. Rozmawianie przez telefon komórkowy przez 30 lub więcej minut w tygodniu jest powiązane ze znacznym wzrostem ryzyka nadciśnienia, poinformowali chińscy naukowcy na łamach European Heart Journal – Digital Journal. Decydująca dla zdrowia serca jest liczba minut spędzona na rozmowie. Im więcej minut rozmawiamy, tym większe ryzyko. Liczba lat użytkowania telefonu czy też używanie zestawów głośnomówiących nie miały wpływu na ryzyko rozwoju nadciśnienia. Konieczne są dalsze badania, by potwierdzić uzyskane przez nas wyniki, mówi profesor Xianhui Quin z Południowego Uniwersytetu Medycznego w Kantonie. Nadciśnienie to jeden z najważniejszych czynników rozwoju chorób układu krążenia i zgonów na całym świecie. Cierpi nań około 1/5 ludzkości, co pokazuje, jak ważne są badania w kierunku zidentyfikowania przyczyn nadciśnienia. Telefony komórkowe są najbardziej chyba rozpowszechnionym gadżetem elektronicznym na Ziemi. Powstaje zatem pytanie o bezpieczeństwo ich użytkowania, szczególnie przez osoby korzystające z nich bardzo intensywnie. Niektóre badania prowadzone na hodowlach komórkowych sugerują, że długoterminowa ekspozycja na fale elektromagnetyczne emitowane przez telefony komórkowe prowadzi do stresu oksydacyjnego, stanu zapalnego czy uszkodzenia DNA. Chińscy uczeni zaczęli zastanawiać się, czy w ten sposób telefony mogą przyczyniać się do rozwoju nadciśnienia. Już wcześniej przeprowadzone badania wykazały, że 35-minutowa ekspozycja prawej półkuli mózgu na pole elektromagnetyczne emitowane przez telefon komórkowy prowadzi do wzrostu ciśnienia spoczynkowego o 5–10 mmHg. Jednak były to badanie prowadzone na małej próbce 10 osób, a jego głównym celem było sprawdzenie krótkoterminowego wpływu telefonów na ciśnienie. Chińczycy przeanalizowali dane z UK Biobank dotyczące 212 046 osób w wieku 37–73 lat. W momencie rejestracji w bazie danych żadna z tych osób nie miała zdiagnozowanego nadciśnienia. Za użytkowników telefonów komórkowych uznano osoby, które co najmniej raz w tygodniu przez nie rozmawiały. Losy badanych śledzono średnio przez 12 lat. Po tym czasie nadciśnienie zdiagnozowano u 13 984 osób. Gdy następnie sprawdzono częstotliwość użytkowania telefonów przez te osoby, okazało się, że rozmowa przez telefon przez 30 lub więcej minut w tygodniu była powiązana z o 12% wyższym ryzykiem rozwoju nadciśnienia, niż u badanych, którzy rozmawiali krócej niż 30 minut. W swoich badaniach naukowcy uwzględnili takie czynniki jak płeć, wiek, BMI, rasę, rodzinną historię nadciśnienia, poziom wykształcenia, palenie papierosów, poziom lipidów i glukozy we krwi, używane leki i szereg innych czynników. Z badań dowiadujemy się, że – generalnie rzecz biorąc – użytkownicy telefonów komórkowych narażeni są na o 7% wyższe ryzyko rozwoju nadciśnienia w porównaniu do osób, które telefonów nie używają, a ci, którzy rozmawiają przez co najmniej 30 minut w tygodniu, rozwijają nadciśnienie o 12% częściej, niż ci, którzy rozmawiają krócej. Ryzyko rośnie wraz z czasem spędzanym na rozmowie. Na przykład jeśli rozmawiamy przez 1–3 godzin w tygodniu, to jest ono wyższe o 13%, przy rozmowach trwających 4–6 godzin wzrasta o 16%, a jeśli rozmawiamy więcej niż 6 godzin tygodniowo, to ryzyko rozwoju nadciśnienia jest o 25% większe, niż przy rozmowach trwających krócej niż 30 minut w tygodniu. Na poziom ryzyka wpływa też profil genetyczny. Osoby, które mają genetyczne predyspozycje do rozwoju nadciśnienia i rozmawiają przez telefon ponad 30 minut w tygodniu narażają się na o 33% wyższe ryzyko niż ci, którzy nie mają predyspozycji genetycznych i rozmawiają krócej niż 30 minut tygodniowo. Nasze badania sugerują, że rozmawianie przez telefon komórkowy nie zwiększa ryzyka rozwoju nadciśnienia, o ile rozmawiamy krócej niż przez 30 minut w tygodniu, mówi profesor Qin. « powrót do artykułu
  22. Tureccy naukowcy rozpoczęli prace archeologiczne w ruinach kościoła św. Polieukta w Saraçhane w Istanbule. To niezwykle ważna świątynia, największy kościół w mieście przed zbudowaniem Hagii Sophii, a historycy nie wykluczają, że to on dał początek nowemu typowi kościołów – bazylice przykrytej kopułą. Ukoronowaniem takiej architektury stała się z czasem właśnie Hagia Sophia. Mimo tego, że kościół św. Polieukta jest tak ważny, niewiele o nim wiemy. Został zbudowany w latach 524–527 na polecenie księżniczki Juliany Anicji, która chciała, by wspaniały wystrój świątyni był upamiętnieniem jej rodu. W kościele św. Polieukta na szeroką skalę zastosowano perskie motywy zdobnicze z epoki Sasanidów. Przekazana przez Grzegorza z Tours anegdota mówi, że cesarz Justynian po wstąpieniu na tron zażądał, by dobiegająca kresu życia Anicja Juliana przekazała część swojego olbrzymiego majątku na rzecz skarbu cesarstwa. Anicja kazała przetopić należące do niej złoto, uformować je na kształt talerzy, którymi ozdobiono od wewnątrz dach kościoła, chroniąc w ten w sposób skarb przed cesarzem. Nie znamy losów świątyni, po jej wybudowaniu. Wiemy, że kościół został opuszczony w XI wieku. Stopniowo był rozkradany zarówno z wyposażenia, jak i elementów architektonicznych. Uszkodziło go trzęsienie ziemi w 1010. W 1204 roku, wraz z całym Konstantynopolem, został splądrowany przez krzyżowców. Niektóre z jego fragmentów wykorzystano do budowy innych świątyń, w tym Bazyliki św. Marka w Wenecji (Pilastri Acritani). Ruiny kościoła św. Polieukta odkryto w 1960 roku, przez kilka lat prowadzono tam intensywne wykopaliska. Od tamtego czasu obszar jest w dużej mierze zaniedbany i niszczony przez bezdomnych narkomanów, rozpalających na jego terenie ogniska. W czasie rozpoczętych niedawno wykopalisk znaleziono ważne kamienne elementy dekoracyjne, w tym marmurowy tors mężczyzny, który znajdował się w warstwie datowanej na III-IV wiek. Ostatnio zaś poinformowano o odkryciu tunelu biegnącego pod ruinami kościoła. Tunel wyłożony jest marmurem i ozdobiony reliefami. Znaleziono tam setki monet z brązu, cegły, marmur, ceramikę, lampy oliwne oraz wyroby ze szkła i metalu. « powrót do artykułu
  23. Po raz pierwszy udało się uzyskać ludzkie DNA z paleolitycznego artefaktu. Międzynarodowy zespół naukowców pracujących pod kierunkiem specjalistów z Instytutu Antropologii Ewolucyjnej im. Maxa Plancka wyizolował DNA kobiety z przewierconego zęba jelenia kanadyjskiego (wapiti) znalezionego w Denisowej Jaskini. Materiał genetyczny zachował się w na tyle dobrym stanie, że możliwe było zrekonstruowanie profilu genetycznego kobiety, która używała wisiorka. Zrekonstruowano też profil genetyczny jelenia. Na podstawie tak uzyskanych danych stwierdzono, że wisiorek powstał 19–25 tysięcy lat temu. I, co ważne, dzięki zastosowaniu nowatorskich metod badawczych, ząb pozostał nietknięty. Przy okazji zatem udowodniono, że możliwe jest niedestrukcyjne pozyskiwanie DNA w celu identyfikowania użytkowników prehistorycznych artefaktów. Dysponujemy sporą liczbą paleolitycznych artefaktów wykonanych z kości, zębów czy kamienia, która dają nam wgląd w kulturę materialną i strategie przetrwania ludzi z tamtych czasów. Trudno jednak artefakty te powiązać z konkretnymi osobami, gdyż paleolityczne pochówki z dobrami grobowymi są rzadkością. To zaś utrudnia np. badanie takich zjawisk jak podział pracy czy ról społecznych w paleolicie. Dlatego też naukowcy rozpoczęli prace nad niedestrukcyjnymi metodami pozyskiwania DNA z artefaktów wykonanych z kości i zębów. Są one co prawda rzadsze niż przedmioty z kamienia, jednak są bardziej porowate, więc jest większa szansa, że zachowało się w nich ludzkie DNA pochodzące z naskórka, potu czy innych płynów ustrojowych. Najważniejsze dla badaczy było zachowanie artefaktów w całości. Powierzchnia paleolitycznych przedmiotów dostarcza nam bowiem istotnych informacji o sposobie ich wytworzenia, zatem zachowanie jej integralności i mikrostruktury było priorytetem, informuje Marie Soressa z Uniwersytetu w Lejdzie. Naukowcy badali wpływ różnych substancji chemicznych na powierzchnię kości i zębów. W ten sposób udało im się opracować niedestrukcyjną, opartą na fosforanach, metodę ekstrakcji DNA. Można powiedzieć, że stworzyliśmy pralkę do prehistorycznych artefaktów. Myjąc je w temperaturze do 90 stopni Celsjusza możemy z wyekstrahować z wody DNA nie uszkadzając przy tym zabytku, wyjaśnia główna autorka badań, Elena Essel. Początkowe eksperymenty nie dawały zachęcających wyników. Badania prowadzono na artefaktach znalezionych w jaskini Quinçay we Francji pomiędzy latami 70. a 90. ubiegłego wieku. Czasami udawało się w ten sposób pozyskać DNA zwierząt, których szczątki badano, ale większość DNA pochodziła od ludzi, którzy dotykali zabytków podczas prac archeologicznych lub po nich. Dlatego też, by poradzić sobie z problemem współczesnych zanieczyszczeń, naukowcy rozpoczęli pracę z niedawno znalezionymi artefaktami, które były wydobywane ze stanowisk archeologicznych przez naukowców noszących maseczki i rękawiczki, a które następnie, wraz z wciąż przyczepionymi osadami, zostały wsadzone do plastikowych woreczków. Najpierw zbadano w ten sposób trzy wisiorki z jaskini Baczo Kiro w Bułgarii, z której pochodzą najstarsze pewnie datowane szczątki H. sapiens w Europie. Okazało się, że wisiorki są znacznie mniej zanieczyszczone współczesnym DNA, ale nie znaleziono na nich żadnego paleolitycznego DNA. Udało się to dopiero w przypadku zęba jelenia z Denisowej Jaskini. Na szczęście pracujący tam w 2019 roku archeolodzy zachowali jak największą czystość. Dzięki temu można było ogłosić olbrzymi sukces. Ilość ludzkiego DNA, jakie pozyskaliśmy z tego artefaktu, jest niezwykła. Jest to niemal tyle, ile moglibyśmy uzyskać z ludzkiego zęba, cieszy się Elena Essel. Naukowcy uzyskali dużo DNA mitochondrialnego oraz sporo DNA jądrowego. Na tej podstawie mogli stwierdzić, że artefakt nosiła kobieta, która była genetycznie blisko spokrewniona ze współczesnymi jej mieszkańcami terenów położonych dalej na wschodzie Syberii, dawnymi mieszkańcami północnej Eurazji (ANE). Dodatkowo zaś nowa metoda, dzięki zbadaniu DNA jelenia i kobieta pozwoliła na datowanie obiektu, bez odwoływania się do destrukcyjnego datowania radiowęglowego. « powrót do artykułu
  24. Co łączy uniwersyteckie laboratorium w Chicago, gdzie naukowcy schładzają atomy do temperatury bliskiej zeru absolutnemu, uzyskując egzotyczny stan materii, z widocznymi przez okna drzewami uzyskującymi energię z fotosyntezy? Pozornie nic, ale najnowsze badania prowadzone na University of Chicago sugerują, że to, co robią naukowcy i to, co robią drzewa, może być bardziej podobne, niż nam się wydaje. Uczeni poinformowali właśnie na łamach PRX Energy, że znaleźli podobieństwa na poziomie atomowym pomiędzy fotosyntezą a kondensatami ekscytonowymi, niezwykłym stanem materii, który pozwala na bezstratne przesyłanie energii przez materiał. Odkrycie to może prowadzić do znacznego udoskonalenia elektroniki. O ile nam wiadomo, nikt wcześniej nie zauważył tych podobieństw, a to, co odkryliśmy jest niezwykle ekscytujące, mówi współautor badań, profesor David Mazziotti. Laboratorium Mazziottiego specjalizuje się w modelowaniu niezwykle złożonych interakcji pomiędzy atomami i molekułami. Przed trzema laty wykazano tam na przykład, że możliwe jest istnienie podwójnego kondensatu fermionów i ekscytonów, a spostrzeżenie to może zrewolucjonizować obrazowanie medyczne. W ostatnim czasie Mazziotti oraz Anna Schouten i LeeAnn Sager-Smith modelowali zjawisko fotosyntezy na poziomie molekularnym. Gdy foton ze Słońca uderza w liść, dochodzi do wyładowania w specjalnej molekule. Energia tego wyładowania uwalnia elektron. Następnie elektron ten, wraz z dziurą, w której był, wędrują przez liść, przenosząc energię do miejsca, w którym rozpoczyna ona reakcję chemiczną wytwarzającą cukry odżywiające roślinę. Ta wędrująca para elektron-dziura zwana jest ekscytonem. Gdy naukowcy stworzyli model przemieszczania się wielu takich ekscytonów, zauważyli znany sobie wzorzec. Okazało się, że ekscytony w liściu czasem zachowują się bardzo podobnie do kondensatu Bosego-Einsteina, zwanego czasem piątym stanem materii. W kondensacie Bosego-Einsteina cząstki zachowują się jak jedna cząstka. Dzięki temu w materiale takim energia może być przemieszczana bez strat. Zaobserwowanie takiego stanu materii podczas fotosyntezy to olbrzymie zaskoczenie, gdyż dotychczas kondensat Bosego-Einsteina obserwowano w bardzo niskich temperaturach. Naukowcy mówią, że to tak, jakbyśmy obserwowali kostki lodu tworzące się w filiżance gorącej kawy. Fotosynteza zachodzi w systemach w temperaturze pokojowej. Co więcej, struktura takich systemów jest nieuporządkowana. To warunki całkowicie odmienne od dziewiczych krystalicznych materiałów i niskich temperatur, w jakich uzyskuje się kondensaty elektronowe, mówi Schouten. Zaobserwowane zjawisko nie obejmuje całego systemu, w którym dochodzi do fotosyntezy. Bardziej przypomina pojawiające się „wyspy” kondensatu. To jednak wystarczy, by zwiększyć transfer energii w systemie, wyjaśnia Sager-Smith. Z modelu wynika, że te „wyspy” podwajają wydajność całego procesu. Profesor Mazziotti jest zadowolony z odkrycia i mówi, że otwiera ono nowe możliwości w dziedzinie syntezy materiałów na potrzeby technologii przyszłości. Idealny kondensat ekscytonowy to stan bardzo wrażliwy i wiele warunków musi być spełnionych, by zaistniał. Ale jeśli myślimy o praktycznych zastosowaniach, to nie potrzebujemy ideału. To ekscytujące obserwować zjawisko, które zwiększa wydajność transferu energii, ale zachodzi w temperaturze pokojowej, cieszy się uczony. Naukowiec zauważa jeszcze jedną ważną rzecz. Zachodzące w procesie fotosyntezy interakcje pomiędzy atomami a molekułami są tak złożone, że z ich symulowaniem nie radzą sobie nawet najpotężniejsze superkomputery. Dlatego też podczas badania tych zjawisk dokonuje się uproszczeń. Najnowsze odkrycie pokazuje, że niektórych elementów upraszczać nie należy. Sądzimy, że lokalne korelacje elektronów muszą pozostać, byśmy mogli badać, jak działa natura. « powrót do artykułu
  25. Niedawno Centralna Rada Archeologiczna Ministerstwa Kultury i Sportu Grecji wyraziła zgodę na zwiedzanie ponad 120 zabytków i stanowisk archeologicznych z psami. Dotąd można tam było wchodzić wyłącznie z psami-przewodnikami. Na razie nie ujawniono, kiedy nowe zasady wejdą w życie. W komunikacie Ministerstwa podkreślono, że zwierząt nie będzie wolno wprowadzać do przybytków z dużym ruchem turystycznym, ze specyficznym dostępem, gdzie wejście mogłoby być dla czworonogów trudne, a także do obiektów z mozaikami podłogowymi. Pupila nie zabierzemy więc np. na Akropol w Atenach, do pałacu w Konssos czy Delf. Minister Lina Mendoni dodała, że będą one za to mile widziane np. w Werginie czy w Mykenach. Decyzja ta jest pierwszym, ale bardzo ważnym krokiem w kierunku przybliżenia greckich przepisów regulujących dostęp do zabytków do zasad wdrożonych w innych państwach europejskich - powiedziała Mendoni. Psy będą musiały być prowadzone na krótkiej smyczy (maksymalnie 1-metrowej). Właściciele powinni mieć ze sobą książeczkę zdrowia pupila. Będą również zobowiązani do sprzątania po swoim czworonogu. Większe psy będą musiały nosić kaganiec. Mniejsze można wnosić w transporterkach lub torbach dla zwierząt. Ministerstwo poinformowało, że oprócz tego przy wejściach do 110 zabytków zostaną zainstalowane klatki, w których będzie można pozostawić zwierzę na czas zwiedzania. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...