Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36754
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    207

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Hetyci, lud zamieszkujący kiedyś Anatolię (dzisiejszą Turcję), zastraszali przeciwników, posługując się chorymi owcami. Do tej pory z zapisów historycznych znaliśmy ich jako wojowników, którzy w boju używali ciężkich 3-osobowych rydwanów, przystępujących do ataku jednocześnie z piechotą. Włoski badacz Siro Trevisanato stwierdził, że wiele podbojów lud ten zawdzięcza wykorzystaniu chorych owiec. To pierwszy przypadek bioterroryzmu – dowodzi na łamach pisma Journal of Medical Hypotheses. Naukowiec ten od lat zajmuje się analizą działań wojennych Hetytów w XIV wieku przed naszą erą. Doszedł do wniosku, że pomogli szali zwycięstwa przechylić się na ich korzyść, zaprzęgając do pracy pałeczki Francisella tularensis. Wywołują one tularemię, czyli chorobę zakaźną przede wszystkim małych zwierząt, która przenosi się na ludzi drogą pokarmową, w wyniku ukąszenia kleszcza albo wskutek dotknięcia. Przebiega podobnie do dżumy, ale nieco łagodniej. Nic dziwnego, że w starożytności często doprowadzała do zgonu. Trevisanato przytacza jako przykład grabież fenickiej Smyrny. Wtedy po raz pierwszy usłyszeliśmy o tak zwanej pladze hetyckiej. Podobne sformułowanie powtarza się w kilku dokumentach. Z mojego punktu widzenia, nieprzypadkowo zbiegło się to w czasie z pierwszym udokumentowanym pojawieniem się tularemii. Badacz sądzi, że chore owce były zarówno bronią ofensywną, jak i defensywną. Hetyci zasłaniali się nimi bowiem przed atakami swoich południowych sąsiadów z królestwa Arzawa. Było to w tych samych latach, kiedy na ulicach Arzawy pojawiały się tajemnicze owce znikąd. Mieszkańcy wyłapywali je i zjadali. Tularemia zaczęła zbierać swoje krwawe żniwo, a podbój imperium Hetytów został podstępem udaremniony. Włoch znalazł teksty, w których nieszczęśni zastanawiali się, czy istnieje związek między tajemniczymi zwierzętami a wybuchem epidemii.
  2. Badaczom z Georgia Institute of Technology udało się wyprodukować cienkowarstwowy, wydajny tranzystor polowy. Osiągnięcie jest tym ciekawsze, że element powstał w temperaturze pokojowej i składa się wyłącznie z warstw fulerenów, a więc 60-atomowych cząstek węgla. Zbudowanie wspomnianego tranzystora przybliża moment, w którym możliwe stanie się produkowanie bardzo tanich urządzeń elektronicznych, które naniesiono na elastyczne podłoże o dużej powierzchni. Najczęściej wspomina się o giętkich wyświetlaczach, inteligentnych tablicach informacyjnych czy znacznikach radiowych (RFID). Zdaniem naukowców, wszystkie podzespoły potrzebne do stworzenia elastycznych układów elektronicznych stały się dostępne. Trwają już prace nad pierwszymi bramkami logicznymi, oscylatorami i innymi podzespołami elektronicznymi. Co więcej, dzięki zastosowaniu węgla, opisywany tranzystor przewyższa niektórymi parametrami (np. ruchliwością ładunków elektrycznych) część obecnie wykorzystywanych technologii. Z kolei niska temperatura wytwarzania pozwala umieścić elementy na plastikowym podłożu. Istnieją również pewne niedogodności technologii C60. Na przykład, obecne układy węglowe nie mogą być wystawione na wpływ powietrza – wymagana jest atmosfera azotu.
  3. Internauci uzyskali właśnie pełny dostęp do potężnej biblioteki cyfrowej, zbudowanej w ramach inicjatywy Million Book Project. Od 2002 roku do jej zasobów dodano już półtora miliona tytułów, czyli ponad 1% wszystkich książek na świecie. Imponujący rozmiar księgozbioru to zasługa uczestniczących w przedsięwzięciu: amerykańskiej uczelni Carnegie Mellon University, chińskiego Zhejiang University, a także Indian Institute of Science (Indie) oraz Bibliotheca Alexandrina z Egiptu. Biblioteka, której oficjalna nazwa brzmi Universal Library, jest dostępna pod adresem www.ulib.org. Obecnie zgromadzono w niej pozycje w 20 językach, jednak ostatecznym celem projektu jest udostępnienie wszystkich publikacji, jakie zostały wydane w każdym języku. Książki na ogół zapisano jako pliki graficzne w formacie TIFF, ale sporą ich część przekształcono także do postaci dokumentów tekstowych, co umożliwia przeszukiwanie treści. Codziennie uczestnicy projektu skanują około 7000 kolejnych książek. W tej chwili ponad połowę ze wspomnianych dzieł można czytać bez jakichkolwiek ograniczeń. Pozostałe teksty zeskanowano za zgodą właścicieli praw autorskich – również one są (lub w będą w przyszłości) udostępniane bezpłatnie. Niestety, Uniwersalna Biblioteka ma w tej chwili pewną wadę: działa bardzo powoli. Sytuację dodatkowo pogarsza konstrukcja systemu, bazująca na licznych odwołaniach do serwera, które są wysyłane także po załadowaniu strony.
  4. Przeciętna kobieta spędza aż 3 lata swojego życia na przygotowywaniu się do wyjścia. Sporo pań twierdzi, że jest to przyjemniejsze od samej wizyty w teatrze, przyjęcia czy kolacji w restauracji. Co można robić przez tyle czasu? Dla mężczyzn pozostaje to wielką zagadką. Każdorazowo ablucje przed wielkim wyjściem trwają ok. 72 minut. Dwadzieścia dwie minuty przypadają na kąpiel i usuwanie zbędnego owłosienia, 7 min zajmuje posmarowanie się balsamem i/lub samoopalaczem, 23 uczesanie, 14 wykonanie makijażu, a najmniej, bo tylko 6 min, trwa zakładanie kreacji. Poza tym typowa kobieta spędza codziennie 40 minut na szykowaniu się rano do pracy, a 3 miesiące życia poświęca wybieraniu torebek i butów. W sklepach panowie przesiadują pod przymierzalnią nieco ponad godzinę. Zwykłe wyjście z domu (nie na imprezę i nie do pracy) oznacza uzbrojenie się w cierpliwość na 17 minut i 12 sekund. Siedemdziesiąt procent panów uznaje wieczne czekanie za co najmniej nieprzyjemne, a 10% zerwało z tego powodu ze swoją partnerką. Po co to wszystko? Z psychologicznego punktu widzenia chodzi raczej o to, jak kobieta się czuje, a nie jak wygląda i czy dla nieprawnego oka coś się zmieniło w wyglądzie po nałożeniu na paznokcie kolejnej warstwy lakieru. W dodatku przygotowywanie się do godziny zero to czas poświęcany tylko sobie. Wszystkie przytoczone dane zawdzięczamy badaniu Charlotte Newbert, właścicielki firmy produkującej linię kosmetyków Nephria ze sproszkowanymi nefrytami.
  5. Bez zbytniego rozgłosu Intel kupił producenta oprogramowania do obsługi grafiki, Neoptica. Pokazuje to, jak ważnym staje się rynek rozwiązań graficznych. Dotychczas Neoptica zajmowała się rozwojem zaawansowanego oprogramowania do „grafiki interaktywnej”. Znajdująca się w San Francisco firma została założona przez byłych pracowników Sony i Nvidii, którzy w przedsiębiorstwach tych pracowali na stanowiskach związanych z rozwojem oprogramowania. Niektórzy z pracowników Neoptiki byli też zaangażowani w projekty GPGPU (general purpose computing on graphics processing units), których celem jest wykorzystanie procesorów graficznych do wspomożenia lub zastąpienia tradycyjnych CPU. Intel jest największym na świecie producentem układów graficznych.
  6. Lekarze ze szpitala Św. Michała w Bristolu uchronili Oliwię Templar przed niepełnosprawnością, zagrażającą jej w wyniku 10-minutowego niedotlenienia, do którego doszło w czasie ciężkiego porodu. Zastosowali pionierską metodę, przez 3 dni chłodząc jej mózg za pomocą specjalnego hełmu. Urządzenie zaprojektowano w USA. Doprowadza się do niego substancję chłodzącą, która zmniejsza obrzęk, pojawiający się w sytuacji, gdy tkanki zostają pozbawione tlenu. To właśnie obrzęk odpowiada za uszkodzenie mózgu. Profesor Marianne Thoresen, pediatra ze Św. Michała, uczestniczyła w jednym ze studiów, które pozwoliły za zaprojektowanie hełmu. Na całym świecie w trwających 10 lat testach klinicznych wzięło udział ponad 800 dzieci. W bristolskim szpitalu zastosowano go u 40 maluchów, w większości przypadków dobrze wywiązał się ze swojego zadania. Fantastycznie, że po zakończeniu prób dysponujemy techniką, która działa. To wielki przełom wiedzieć, że chłodzenie dziecka jest lepsze od niechłodzenia, ale metoda oczywiście nie zawsze się sprawdza. W piątej godzinie porodu dziewczynka utknęła w kanale rodnym. Udało się ją wydostać, ale istniała obawa, że może dojść do uszkodzenia mózgu. Podczas chłodzenia dziecko było znieczulone. Po kilku dniach przeprowadzono badanie rezonansem magnetycznym. Okazało się, że mózg działa prawidłowo, a dziecko można wypisać do domu. Oliwia ma dopiero 3 miesiące. Przed ukończeniem przez nią 2. roku życia nie można stwierdzić ze 100-proc. pewnością, że jest zdrowa. Wydaje się jednak, że wysiłki lekarzy nie spełzły na niczym.
  7. Rambus ma zamiar zaprezentować technologię, dzięki której ilość danych przesyłanych przez układy pamięci będzie można liczyć w terabitach na sekundę. Rozwiązanie takie powstało z myślą o przyszłych bardzo wydajnych maszynach obsługujących wielkie bazy danych, gry czy aplikacje graficzne. Pomysł Rambusa polega na 32-krotnym zwiększeniu ilości danych przesyłanych w jednym takcie zegara. Tak więc przy układzie taktowanym zegarem o częstotliwości 500 MHz, jedna linia DQ prześle 16 gigabitów w ciągu sekundy. Specjaliści Rambusa chcą osiągnąć przesył rzędu terabajta stosując na jednej kości typu SoC (system on a chip) 16 układów pracujących z prędkością 16Gbps i liniami szerokości 4 bitów. Ponadto firma chce wbudować w taką kość mechanizm FlexLink C/A, który znacznie uprości komunikację pomiędzy kontrolerem pamięci a samymi kośćmi. Nowe układy Rambusa mają trafić na rynek nie wcześniej niż w 2011 roku.
  8. W zeszłotygodniowym wydaniu New England Journal of Medicine opisano przypadek 18-letniej dziewczyny, w której żołądku znaleziono w ubiegłym roku ważący 4,5 kg kłąb włosów. Przez 5 miesięcy młoda kobieta uskarżała się na ból i opuchliznę brzucha, wymiotowała po jedzeniu, straciła też sporo na wadze (18 kg). Tomografia komputerowa ujawniła obecność dużego obiektu. Po wprowadzeniu do żołądka sondy okazało się, że niemal w całości jest on wypełniony włosami – napisali w artykule doktorzy Ronald M. Levy i Srinadh Komanduri, gastroenterolodzy z Centrum Medycznego Rush University. Zapytana, pacjentka przyznała, że od lat zjada swoje włosy. To zaburzenie zwane trichofagią. Ma ono charakter przymusu (kompulsji) i może doprowadzić do powstawania wywołujących niedrożność jelit trichobezoarów, czyli kamieni włosowych. Najprawdopodobniej tak się właśnie stało w opisywanym przypadku. Dziewczyna musiała zostać zoperowana. Po pięciu dniach została wypisana do domu. Rok później po bólu i wymiotach zostało tylko wspomnienie, a chora przytyła ok. 9 kg. Już nie zjada swoich włosów.
  9. Zespół naukowców z California Institute of Technology w Pasadenie, kierowany przez Ahmeda H. Zewaila informuje o ciekawym zjawisku zarejestrowanym dzięki technice ultraszybkiej mikroskopii elektronowej (ang. Ultrafast Electron Microscopy – UEM). Metoda ta, łącząca mikroskopię elektronową z obserwacją zjawisk przy użycu femtosekundowych impulsów światła laserowego, zapewnia ogromną dokładność, zarówno pod względem precyzji pomiaru czasu, jak i rozdzielczości obrazu. Używając jej, naukowcy zauważyli nietypowe zachowanie mikroskopijnych igiełek kryształów miedzi połączonej z TCNQ (7,7,8,8-tetracyjanochinonodimetanem) – charakterystyczną cechą tego półprzewodnika jest niemal jednowymiarowa budowa cząsteczkowa. Okazało się, że pod wpływem światła laserowego wspomniane kryształy wydłużają się, a po wyłączeniu oświetlenia, wracają one do poprzednich rozmiarów. Innym efektem tego zjawiska są wywołane laserem pęknięcia kryształów, mierzące od 10 do 100 nm. Po ponownym oświetleniu szczeliny te zamykają się, by znów się pojawić gdy laser przestaje działać. Naukowcy informują, że zachowanie to jest w pełni powtarzalne, a siła efektu zależy od ilości dostarczonej energii. Oba zjawiska mogą zostać wykorzystane w przyszłych układach nanoelektronicznych i nanomechanizmach. Dzięki nim budowniczowie takich urządzeń otrzymają bowiem mikroskopijne przełączniki sterowane światłem. Zewail jest pewien, że technika UEM wkrótce dostarczy kolejnych odkryć w takich dziedzinach, jak biologia, nanotechnologia oraz inżynieria materiałowa.
  10. Otis Peterson, naukowiec zatrudniony w słynnym Los Alamos National Laboratory, jest autorem ekologicznego i bezpiecznego źródła energii. Opracowane przez niego urządzenie ma rozmiary balii, nie wymaga jakiejkolwiek obsługi, a przez pięć lat jest w stanie dostarczać energię dla... 25 tysięcy domów. Osoby znające osiągnięcia pracodawcy pana Petersona chyba już wiedzą, o czym mowa: to domowy (a raczej miejski) reaktor jądrowy. Paliwem, a zarazem moderatorem dla amerykańskiego generatora jest wodorek uranu otoczony wodorem. Pozwala on uzyskać nawet 27 megawatów energii termicznej, którą za pomocą turbiny parowej można przekształcić w elektryczną. Jak już wspomniano, nie wymaga on żadnego nadzoru, nie ma też ruchomych części, które mogłyby się zużywać. Po wyczerpaniu paliwa "moduł zasilający" może zostać ponownie naładowany przez producenta. Nic zatem dziwnego, że firma, która ma zamiar sprzedawać te urządzenia, stara się je przyrównać do baterii. Przedstawiciele firmy zapewniają też o całkowitym bezpieczeństwie: konstrukcja reaktora gwarantować ma samoregulację przebiegu rozszczepiania uranu. Ich zdaniem, wynalazek może być wykorzystywany w bazach wojskowych, a nawet w państwach rozwijających się, cierpiących na brak elektryczności czy wody pitnej. Ciekawa jest reakcja specjalistów z branży atomowej na nowe urządzenie. Część ekspertów wróży mu świetlaną przyszłość i widzi w nim ratunek przed kryzysem energetycznym, część przepowiada katastrofę finansową, a działacze proekologiczni nie są pewni co o generatorze myśleć. Bazuje on bowiem na zbyt nowej technologii i nie wiadomo, jak w rzeczywistości zostanie rozwiązana np. kwestia odpadów radioaktywnych. Zainteresowani urządzeniem powinni śledzić losy założonej niedawno firmy noszącej nazwę Hyperion Power Generation. Obiecuje ona niskie koszty energii elektrycznej, a na 2012 rok zapowiada rozpoczęcie produkcji 4000 opisanych reaktorów.
  11. W sierpniu informowaliśmy o olbrzymiej dziurze we wszechświecie, którą odkryli astronomowie z University of Minnesota. Teraz zespół doktor Laury Mersini-Houghton, fizyka teoretycznego i kosmologa z University of North Carolina twierdzi, że olbrzymia pustka zawiera.... wszechświat istniejący poza granicami naszego wszechświata. Jeśli naukowcy z Północnej Kalifornii mają rację, to dziura byłaby pierwszym naukowym dowodem na istnienie innych wszechświatów. Byłaby też potwierdzeniem prawdziwości teorii strun, najbardziej obiecującej teorii wyjaśniających budowę wszechświata. Od czasu odkrycia dziury stała się ona przedmiotem badań wielu zespołów astronomów z całego świata. Wiadomo już, że zawiera ona materię lecz znajduje się jej w niej znacznie mniej. Jeśli porównamy ją z innym dowolnym obszarem kosmosu o podobnych rozmiarach, to okaże się, że dziura zawiera od 20 do 45% mniej galaktyk. Uczeni w najróżniejszy sposób próbują wyjaśnić istnienie dziury, która, wedle współczesnych teorii, istnieć nie powinna. Zespół Mersini-Houghton zaproponował teorię strun jako wyjaśnienie. Naukowcy stwierdzili, że nasz wszechświat nie zapada się pod wpływem grawitacji i pozostaje tak olbrzymi, gdyż grawitacja ta jest równoważona przez zewnętrzne obszary próżni. Takie obszary znajdują się na krańcach naszego wszechświata i właśnie znaleźliśmy jeden z nich. Niewykluczone, że znajdziemy i kolejne. Inni specjaliści różnie podchodzą do teorii swoich amerykańskich kolegów. Jedni twierdzą, że są one bardzo interesujące i warte rozważenia. Inni uważają je za czystą spekulację. Tak czy inaczej, wszyscy zgadzają się, że potrzebne są kolejne badania tajemniczej dziury.
  12. W Kanadzie rozpoczną się wkrótce testy nietypowej szczoteczki do zębów. Zasilane światłem urządzenie nie potrzebuje pasty do zębów. Szczoteczka Soladey-J3X firmy Shiken uwalnia elektrony, które reagują ze śliną i rozbijają dzięki temu osad tworzący się na zębach. Podczas testów laboratoryjnych szczoteczkę testowano na kulturach bakterii i wykazała się ona dużą skutecznością. Teraz będą ją wypróbowywali studenci z University of Saskatchewan. Szczoteczka jest skuteczna zarówno wówczas, gdy używamy pasty, jak i gdy z niej nie korzystamy. Twórcy szczoteczki wyjaśniają, że gdy światło pada na ogniwo słoneczne znajdujące się w rączce, uwalniane są elektrony, które trafiają do główki szczoteczki wykonanej z dwutlenku tytanu. Kolejne elektrony uwalniane są, gdy światło pada na wilgotną główkę. W ustach tworzy się wówczas negatywnie naładowany płyn, który usuwa z osadu następnego jony wodoru, przez co osad jest łatwiej usunąć. Minusem szczoteczki jest fakt, że nie działa ona w całkowitej ciemności. Jednak do pracy wymaga tylko tyle światła, co zwykły kalkulator, więc nie będzie problemów z używaniem jej w normalnie oświetlonej łazience. Pozostaje tylko pytanie, czy nowa szczoteczka jest skuteczniejsza od szczoteczki tradycyjnej. To właśnie mają sprawdzić testy z udziałem studentów. Jeśli zakończą się one sukcesem to firmy produkujące środki do pielęgnacji jamy ustnej czeka poważna reorganizacja. Jak potężny jest rynek tych środków niech świadczy chociażby fakt, że w samej Europie był on wart w ubiegłym roku 6,2 miliarda euro. Aż 60% z tej sumy wydano na pasy do zębów, 27% na szczoteczki, a 13% na płyny do płukania jamy ustnej.
  13. Buffalo Technology jest, jak twierdzi, autorem najbardziej pojemnego zewnętrznego przenośnego dysku twardego. Można na nim przechować aż 320 gigabajtów danych. Dotychczas żaden z bardziej znanych producentów HDD nie zaoferował podobnego urządzenia. MiniStation TurboUSB HD-PS320U2 został zamknięty w specjalnej obudowie, która pochłania wstrząsy. W ciekawy sposób rozwiązano problem plączącego się kabla USB. Można go owinąć wokół dysku tak, by nie przeszkadzał podczas transportu. Zastosowana przez producenta technologia TurboUSB powoduje, że dysk, którego talerze obracają się z prędkością 5400 rpm, zapewnia transfer rzędu 34,9 megabajta na sekundę. Firma Buffalo Technology wykorzystała też technologie Secure LockWare i Memeo Autobackup. Pierwsza z nich pozwala na szyfrowanie zawartości całego dysku lub wybranych plików czy katalogów, druga dba o to, by użytkownik miał zawsze aktualną kopie danych.
  14. Firma CableLabs rozpoczęła testowanie pierwszych modemów korzystających z technologii DOCSIS 3.0. Modemy dostarczyli niezależni producenci, którzy chcą, by CableLabs wystawiła im odpowiednie certyfikaty. Obecnie operatorzy korzystają z DOCSIS 1.1. Jeszcze do niedawna technologia ta była wystarczająca, obecnie jednak, szczególnie w porównaniu z łączami światłowodowymi, oferuje zbyt wolny przepływ danych. Z kolei modemy pracujące zgodnie z DOCSIS 3.0 bez trudu dorównują światłowodom. Zapewniają one transfery rzędu 160 megabitów na sekundę do użytkownika i 120 Mb/s od użytkownika. Ponadto wspierają też IPv6. Wczesne testy dały bardzo obiecujące wyniki. W Korei Południowej klienci jednego z ISP, który obsługuje 1,1 miliona subskrybentów, mogli korzystać z prędkości 100 Mb/s. W Singapurze udało się osiągnąć nawet 145 Mb/s. Nowe wcielenie DOCSIS spowodowało, że ci dostawcy Internetu, którzy korzystają z tradycyjnych łączy, poczuli wiatr w żaglach. Ostatnimi czasy pojawia się bowiem coraz mocniejsza konkurencja i obecnie nie są oni w stanie zapewnić takich łączy jak np. Verizon i jego usługa FiOS (Fiber Optic Service). Niedawno Verizon zaoferował symetryczne łącza 20/20 (po 20 Mb/s w obu kierunkach) i zapowiedział asymetryczne 50/30. Nowe modemy pozwolą tradycyjnym operatorom konkurować z taką ofertą.
  15. Dwa badania, przeprowadzone zresztą przez ten sam zespół naukowców, ujawniły, że osoby z niską samooceną mogą łatwiej wpadać w pułapkę materializmu. W eksperymentach uczestniczyły dzieci z 3 grup wiekowych. Okazało się, że poziom materializmu wzrastał przed pokwitaniem (w wieku 8-9 lat) i na samym początku okresu dojrzewania (12-13 lat), by spaść pod koniec liceum (16-18 lat). Pokrywa się to z wahaniami samoooceny, która spada na początku etapu dojrzewania, ale potem zaczyna się stopniowo odbudowywać. Poziom materializmu u nastolatków pozostaje pod bezpośrednim wpływem samooceny - uważa Deborah Roedder John, szefowa zespołu naukowców, profesor marketingu w Szkole Zarządzania University of Minnesota. W drugim z wymienionych studiów badacze zwiększali samoocenę dzieci, dostarczając im pozytywnych informacji na temat akceptacji rówieśników. Inni uczestnicy obozu letniego opisywali je jako mądre i zabawne. Poziom materializmu u 12-13-latków spadał do poziomu obserwowanego w normalnych warunkach dopiero u 16-18-latków (Journal of Consumer Research).
  16. Naukowcy znaleźli najdłuższe ze znanych nam osuwisk gruntu. Przed 60 000 lat u północno-wschodnich wybrzeży Afryki doszło do przemieszczenia się 225 miliardów ton osadów. Wiemy, że na Hawajach i u wybrzeży Norwegii przemieszczały się większe ilości gruntu, jednak afrykańskie osuwisko bije je na głowę pod względem rozmiarów. Osady, zanim się zatrzymały, przebyły.... 1500 kilometrów. Szerokość osuwiska wynosi zaś 150 km. Uczeni szacują, że podczas tego jednego wydarzenia doszło do przesunięcia 10-krotnie większej ilości osadów, niż każdego roku niosą do mórz wszystkie rzeki na świecie.
  17. Na University of Michigan powstało oprogramowanie, które wyszukuje błędy w układach scalonych i proponuje najlepszy sposób ich naprawienia. Może ono przyczynić się do powstania doskonalszych chipów. Błędy w układach to problem, który coraz bardziej dotyczy ich wytwórców. Im bardziej miniaturyzują układy scalone, tym więcej błędów w nich powstaje. Obecnie usunięcie usterek z prototypowego procesora może trwać nawet rok, co znacznie opóźnia jego rynkowy debiut i zwiększa koszty produkcji. Wspomniane oprogramowanie nie tylko skróci cykl produkcyjny i obniży koszty, ale spowoduje też, że na rynek będą trafiały układy z mniejszą liczbą błędow. Profesor Rob Rutenbar z Carnegie Mellon University, tak mówi o błędach: To wciąż nierozwiązany problem. Prawdopodobnie Intel ma jakieś zaawansowane technologie [usuwania błędów – red.], ale o tym nie wspomina. Z tego, co wiemy, błędy takie usuwa się ręcznie. Nie jest to proces mocno zautomatyzowany. Dodaje przy tym, że istnieje bardzo mało fachowej literatury na temat błędów występujących w półprzewodnikach. Z kolei profesor Igor Markov z University of Michigan zauważa, że ręczne usuwanie błędów to metoda bardzo niedoskonała i prawdopodobnie wszystkie układy scalone, które trafiają na rynek, zawierają błędy. Przypomina, że na stronie Intela można znaleźć spis 130 usterek sprzętowych, które występują w laptopach. Większość z nich można usunąć za pomocą odpowiedniego oprogramowania, ale około 20 nie można poprawić. Eksperci zauważają, że obecnie usunięcie błędu jest niezwykle trudne. Gdy już się go zidentyfikuje, to nie zawsze wiadomo, w jaki sposób należy go poprawić. Natura usterek może być bardzo różna – od zbyt blisko siebie wydrukowanych ścieżek, po tranzystory umieszczone w nieodpowiednich miejscach. Po naprawieniu jednej usterki często okazuje się, że jej poprawienie spowodowało powstanie innego błędu. Wprowadzanie poprawek kosztuje kolejne miliony dolarów, co oczywiście odbija się na cenie gotowego produktu. Obecnie podczas testów inżynierowie przepuszczają przez prototyp sygnały elektryczne i szukają w nich nieprawidłowości. Na tej podstawie starają się poprawić układ. Oprogramowanie, które powstało w Michigan, samodzielnie testuje chipy i szuka błędów. Gdy je znajdzie, określa, w których częściach procesora powstały i testuje te części. W ten sposób, wykluczając kolejne fragmenty układu, jest w stanie precyzyjnie określić miejsce, które należy poprawić. Gdy już znajdzie błąd, przeprowadza symulacje różnych metod jego poprawienia i proponuje tę najskuteczniejszą. Profesor Rutenbar mówi, że jedną z największych zalet programu jest fakt, iż podaje on często rozwiązania niezgodne z naszą intuicją. Pewne błędy człowiek naprawiłby zupełnie inaczej, niż proponuje to program. Jednak metody zaproponowane przez oprogramowanie, okazują się równie skuteczne, ale tańsze i szybsze w wykonaniu. Gdyby to człowiek miał zdecydować, raczej nie wpadłby na takie rozwiązanie – mówi Rutenbar. Testy wykazały, że program potrafi znaleźć i naprawić około 70% poważnych błędów. Wyszukiwanie konkretnej usterki zajmuje mu nie, jak ludziom, tygodnie, ale kilka dni.
  18. Badanie obrazowe mózgu pomaga ujawnić osoby z grupy ryzyka zachorowania na zaburzenie obsesyjno-kompulsywne (ZOK), znane lepiej jako nerwica natręctw. Badacze z Uniwersytetu w Cambridge twierdzą, że mózg pacjentów i ich najbliższych krewnych jest zbudowany w charakterystyczny sposób. Do tej pory nie udało się wytypować genów odpowiedzialnych za schorzenie. Wydaje się jednak, że wpływają one na zmianę anatomii mózgu, co w znaczny sposób ułatwiałoby postawienie prawidłowej diagnozy (Brain). Posługując się rezonansem magnetycznym, naukowcy z Cambridge przyjrzeli się mózgom niemal 100 osób. Wszystkim przydzielono też zadanie. Polegało ono na jak najszybszym naciskaniu prawego lub lewego guzika, po tym jak na ekranie komputera ukazała się strzałka. W pewnym momencie włączał się alarm. Wtedy należało zakończyć działanie. W ten sposób naukowcy oceniali zdolność powstrzymywania się od wykonywania powtarzającej się czynności. Zarówno chorzy z zaburzeniem obsesyjno-kompulsywnym, jak i ich bliscy krewni wypadli dużo gorzej od grupy kontrolnej. Wiąże się to ze zmniejszeniem ilości istoty szarej w obszarach związanych z hamowaniem reakcji i nawyków: korze okołooczodołowej i prawym dolnym płacie czołowym. Upośledzone działanie obszarów mózgu związanych z hamowaniem reakcji ruchowych może się przyczyniać do występowania charakterystycznych dla ZOK kompulsywnych i powtarzających się zachowań – wyjaśnia Lara Menzies. Zmiany anatomicznie wydają się występować rodzinnie i mogą reprezentować genetyczny czynnik ryzyka rozwoju zaburzenia. Zanim zostaną zidentyfikowane odpowiednie geny i ktoś opracuje skuteczniejsze metody diagnozowania oraz leczenia, trzeba jeszcze odpowiedzieć na kilka pytań, np. dlaczego na ZOK nie zapadają wszystkie osoby ze zmianami strukturalnymi w mózgu? Zapewne w grę wchodzą jeszcze jakieś czynniki, na razie nie wiadomo jednak jakie.
  19. Jeden z mieszkańców Kalifornii pozwał do sądu Microsoft i firmę Bungie, producenta serii Halo. Mężczyznę zdenerwował fakt, że podczas próby skorzystania z Halo 3 pojawia się błąd. Klienci, którzy otrzymali wadliwe płyty z grą, mogą je zwrócić do sklepu. Randy Nunez wybrał jednak inną drogę. Złożył w sądzie pozew zbiorowy, w którym domaga się 5 milionów dolarów odszkodowania. W pozwie Nunez napisał, że podczas grania Xbox 360 nagle przestaje działać. Microsoft już w ubiegłym miesiącu informował, że taki błąd się pojawia. Przedstawiciele firmy nie chcieli jednak poinformować, co jest jego przyczyną.
  20. Kto powiedział, że żarówki energooszczędne muszą mieć zawsze jeden i ten sam kształt? Przyzwyczailiśmy się, że kwestie estetyczne są podporządkowane użytkowym, wcale jednak nie musi się tak dziać. Brytyjskie studio projektowe Hulger wpadło na pomysł, by produkować spersonalizowane żarówki Plumen, które odpowiadają różnym gustom i nie szpecą, ale ozdabiają... Jak podkreślają przedstawiciele Hulgera, można wykorzystać kształt żarówki i bawić się nim, tworząc fantazyjne obiekty. Wtedy lampa będzie stanowić centralny punkt pomieszczenia właśnie ze względu na nią, a nie na klosz. Ludzie będą też skłonni kupować żarówki energooszczędne nie tylko z powodu dbałości o środowisko. Teraz Anglicy chcą nawiązać kontakt z producentem, aby upiększone żarówki trafiły na sklepowe półki, a potem do naszych mieszkań.
  21. Brytyjscy specjaliści ostrzegają, że osoby, które używają iPhone’a przez długi czas przy niskich temperaturach narażają się na RSI (repetitive strain injury). Choroba ta związana jest z długotrwałym przebywaniem w jednej, często nienaturalnej, pozycji. Można ją zaobserwować np. u fanów gier komputerowych czy osób bardzo dużo piszących na klawiaturze.Palce osoby używającej iPhone’a musza przyjmować niewygodne pozycje. Jeśli telefon używany jest przez długi czas, dochodzi do RSI.Podczas używania iPhona wykorzystywane są bardzo małe mięśnie, które męczą się znacznie szybciej - mówi Tim Hutchful z British Chiropractic Association. Do zmęczenia i uszkodzeń dochodzi częściej w niskich temperaturach, gdyż wówczas do mięśni dopływa mniej krwi. Mówi, rozwojowi RSI sprzyja sposób trzymania iPhone’a podczas wprowadzania tekstu.Hutchful radzi, by użytkownicy ograniczali wprowadzenia tekstu i dbali o to, by ich dłonie były ciepłe.
  22. Chemicy z dwóch amerykańskich uczelni – University of Delaware oraz University of Wisconsin – ustanowili nowy rekord świata w dość nietypowej konkurencji. Wskazali oni bowiem najkrótsze znane wiązanie między atomami metalu. Okazało się bowiem, że atomy chromu wchodzące w skład pewnej cząsteczki, są połączone bardzo rzadko spotykanym wiązaniem pięciokrotnym, a odległość między nimi wynosi zaledwie 1.8028 Å – to jedna miliardowa grubości włosa lub nieco ponad trzy promienie atomu wodoru. Poprzedni rekord, odnotowany w 1978 roku, również dotyczył atomów chromu, ale połączonych wiązaniem poczwórnym (odległość: 1.828 Å). Klaus Theopold i Kevin Kreisel – odkrywcy nietypowej cząsteczki – zwrócili uwagę na strukturę związku przypadkowo, podczas badań nad substancjami stosowanymi w produkcji tworzyw sztucznych. Rekordowo małą odległość między atomami chromu potwierdzili natomiast za pomocą dyfrakcji promieniowania rentgenowskiego – techniki umożliwiającej niemal bezpośrednią obserwację budowy atomowej związku. A jaki będzie pożytek z opisywanego rekordu? Prawdopodobnie żaden, choć niemal pewnym jest fakt, że wspomniane wiązanie odznacza się nie tylko małą długością, ale też bardzo dużą siłą.
  23. Już wkrótce znikną troski osób oddających się ćwiczeniom fizycznym. Powstała bowiem technologia, dzięki której zbędne stanie się zliczanie w pamięci kolejnych serii przysiadów, podskoków czy podźwignięć (zgubienie rachuby oznacza przecież fatalną w skutkach utratę dyscypliny treningu). Wystarczy założyć specjalne rękawice oraz pasek, aby elektroniczny asystent nie tylko zajął się rachunkami, ale też rozpoznał jaki rodzaj ćwiczeń jest akurat wykonywany. Wspomniane elementy garderoby zawierają czujniki przyspieszenia, dzięki którym centralny komputer jest w stanie odpowiednio interpretować ruchy noszącego je człowieka. To jednak nie wszystkie funkcje, jakie przewidzieli twórcy systemu treningowego. Planują oni bowiem możliwość połączenia ze społecznością stworzoną przez innych ćwiczących. Celem działania takiej sieci ma być wymiana informacji o uzyskanych wynikach, a także udzielanie wskazówek związanych z prawidłowym wykonywaniem ćwiczeń. Keng-hao Chang z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley informuje, że już pierwsze testy wykazały sporą dokładność zestawu treningowego: potrafił on rozpoznać rodzaj wykonywanych ćwiczeń z dokładnością 85 do 95%, a ze stu powtórzeń gubił najwyżej pięć. Chang uważa, że dalszą rozbudowę systemu umożliwią znaczniki radiowe doczepione do ciężarków używanych w salonach fitness – wtedy komputer będzie mógł lepiej analizować nasz wysiłek. Czy korzyści z elektronicznie wspomaganych ćwiczeń faktycznie są takie, jak przedstawiają je Amerykanie, dowiemy się dopiero po wprowadzeniu ich wynalazku do sprzedaży. O ile to nastąpi...
  24. Wiedeńska Orkiestra Warzywna istnieje od 1998 roku. Jej członkowie używają wyłącznie instrumentów wytwarzanych przed każdym koncertem ze świeżych produktów. Jedenastu muzyków daje koncerty na terenie Europy i Azji; rocznie od 20 do 30. Wkrótce będzie można ich posłuchać na Festiwalu Muzyki Kontemplacyjnej w Huddersfield. Współpracują z nimi dźwiękowiec i kamerzysta. W repertuarze orkiestry znajdują się utwory jazzowe, klasyczne, clicks'n'cuts, country, a nawet house. Na zakończenie koncertu widownia jest zazwyczaj częstowana warzywną zupą z instrumentów, które spełniły już swoją rolę. Niestety, czasami atrakcja ta jest wykreślana z menu, to znaczy programu, ponieważ nie są spełnione normy zdrowotno-sanitarne danego kraju. Co pewien czas Austriacy organizują warsztaty. Dotyczą one zarówno metod wytwarzania instrumentów, jak i kwestii ściśle muzycznych. Muzycy wykorzystują bongo z selera, obierki cebuli, sałatę, paprykową trąbkę, kołatkę z bakłażana, skrzypce z pora, dyniową perkusję, fasolę, flet z marchewki, ogórkofon oraz dwa inne wytwory, którym trudno nadać jakąś nazwę. Skąd pomysł na Orkiestrę Warzywną? Jeden z jej założycieli, Nicklaus Gansterer, wspomina, że narodził się on podczas przygotowywania jedzenia. Instrumentalistów zafascynował dźwięk towarzyszący siekaniu pomidorów. Od tej pory zmieniło się ich podejście do muzyki.
  25. Nie od dzisiaj wiadomo, że organizmy, poddane diecie, żyją dłużej. Dotyczy to zarówno myszy, jak i drożdży. Możliwe jednak, że wcale nie trzeba się głodzić, by przedłużyć życie. Wystarczy użyć antydepresantu i oszukać za jego pomocą mózg, by myślał, że jest na diecie. Linda Buck, biolog molekularny z Fred Hutchinson Cancer Research Centre w Seattle, mówi, że badania jej zespołu mogą przyczynić się do stworzenia leków zapobiegających chorobom wieku podeszłego. Amerykańscy naukowcy użyli podczas swoich badań mianserinę (nazwa handlowa – Tolvon). To nietypowy antydepresant, który rożni się w działaniu od bardziej popularnego Prozacu czy Zoloftu. Mianserina upośledza odpowiedź mózgu na serotoninę, neuroprzekaźnik, który bierze udział w regulowaniu apetytu i nastroju. Do badań zaprzęgnięto nicienie Caenorhabditis elegans, które od dawna są wykorzystywane jako model starzejącego się organizmu. Buck i jej zespół chcieli znaleźć substancję chemiczną, która przedłuży życie stworzenia. Przez pięć lat wypróbowali 88 000 różnych związków chemicznych. Ponad 100 spośród nich spowodowało, że nicienie żyły dłużej. Nie było jednak wiadomo, dlaczego tak się dzieje. Naukowcy zaczęli więc przeszukiwać katalogi istniejących leków, szukając takiego, który miałby podobną budowę do badanych chemikaliów. Gdy znajdowali takie leki, sprawdzali, czy i one przedłużają życie niceni. Znaleźli też pewną grupę leków, który miały budowę podobną do środka chemicznego, wydłużającego życie nicieni o 20%. Gdy leki przetestowano na zwierzętach okazało się, że te, którym podawano mianserinę żyły o 33% dłużej, niż normalnie. Mianserina reguje z dwoma neuroprzekaźnikami w mózgu: serotoniną (sygnalizuje ona obecność pożywienia) oraz octopaminą (zawiadamia o głodzie). Mianserina blokowała jeden z receptorów serotoniny. Powodowało to, że nicienie odżywiały się normalnie, a mimo to, żyły dłużej. Nie wyglądały na niedożywione i wykazywały normalną aktywność – mówi Buck. Uczeni sądzą, że mechanizm działania mianseriny jest identyczny z mechanizmem wydłużającym życie po ograniczeniu liczby kalorii. Okazało się bowiem, że u nicieni, które były na diecie, nie wystąpiło dodatkowe przedłużenie życia, gdy podano im mianserinę. Z drugiej zaś strony te Caenorhabditis elegans, którym usunięto geny odpowiedzialne za wydłużające życie działanie diety, zyskiwały dzięki mianserinie mniej, niż nicienie z kompletem genów. Naukowcy ostrzegają jednak, że mianserina wcale nie musi mieć podobnego działania na ludzi. Teraz chcą przetestować na myszach wspomniane wyżej 100 środków chemicznych.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...