Ranking
Popularna zawartość
Zawartość, która uzyskała najwyższe oceny od 19.05.2024 w Odpowiedzi
-
3 punktyElementarna matematyka to szkoła podstawowa. Uważam, że na tym poziomie powinno się uczyć matematyki intuicyjnej, praktycznej i rekreacyjnej. I obowiązkowo procenty składane. Podstawy rachunku prawdopodobieństwa. Ale faktu, że połowa ludzi ma iloraz inteligencji poniżej średniej nie przeskoczymy Ojej, chodziło mi oczywiście o szkołę podstawową a nie poziom matur Moje doświadczenia są takie, że za bardzo przejmujemy się dolnymi 50% a za mało górnymi 5% na których opiera się działanie tego świata. Tworzono szkoły specjalne dla upośledzonych zamiast szkół dla wybitnie uzdolnionych.
-
3 punktyStało się zatem, zakupiłem niedrogo - jedynie trzy dychy (czyli paczka fajek i piwo ) - wersję cyfrową Fizyki. Wiecie zapewne, że wersja cyfrowa to nie to samo co defloracja nowej książki w wersji klasycznej; kiedyś uwielbiałem zapach dziewiczych stron, ale z wiekiem zmysły tracą tę ostrość... Czym zatem jest ta książka o "wspaniałych eksperymentach dla dzieci"? Zdecydowanie nie jest to książka dla dzieci. Choć napisana przystępnie w stylu książki kucharskiej, w której wypunktowane jest co potrzeba, co z czym i jak długo, to raczej jest to przewodnik dla sporego grona edukatorów, nauczycieli, a przede wszystkim przeogromnej rzeszy RODZICÓW, którzy moim skromnym zdaniem powinni być głównymi odbiorcami tej publikacji. Jeśli interesuje kogoś dla jakich dzieci, to odpowiedź jest prosta: od "wczesnych" przedszkolaków do "późnych" nastolatków, przy czym potencjalnym rodzicom polecałbym takie demonstracje jak najmłodszym pociechom; wspólna zabawa i inspiracja od najmłodszego to chyba najlepsza recepta na zdrowy rozwój pociechy i dumę rodzica. Na czym polega "wspaniałość" tych eksperymentów? Są naprawdę wspaniałe swoją "zwyczajnością", bo na każdy z nich wystarczy średnio wyłożyć kilka złotych (nawet nie paczka fajek ). Przepisy są proste i czytelne, poradzi sobie z każdym z nich nawet najbardziej zatwardziały "humanista", któremu matematyka czy fizyka stawia włosy na karku, a kalkulator powoduje zgrzytanie zębów. Eksperymenty podzielone są na "działy" jak w klasycznych podręcznikach fizyki, ale uprzedzam potencjalnych "humanistów", że to zdecydowanie zaleta, a nie wada. Każde z doświadczeń zakończone jest ramką z "wyjaśnieniem", co zdecydowanie jest dobre dla potencjalnego rodzica, choć moim skromnym zdaniem ramki te są zbyt przykrótkie - autorka mogła posilić się o nieco dłuższe objaśnienia, unikając przy tym (by nie zniechęcać rodziców "humanistów" ) terminów takich jak kohezja czy adhezja. Uważałbym też z boraksem ("magnetyczny szlam") gdybym miał wnuka (którego nie mam), bo grzebanie w takim szlamie malutkimi rączkami niekoniecznie musi być zdrowe... Na koniec: choć sporo rzeczy niekoniecznie podoba mi się w tej publikacji, to zdecydowanie polecam ową każdemu rodzicowi, który być może nie podejrzewa nawet, że może mieć w domu malutkiego potencjalnego Einsteina.
-
3 punktyWszystkiego dobrego w 2025 roku. Spełnienia marzeń, życzeń, planów i postanowień. Niech Wam się wiedzie. Ania, Jacek i Mariusz « powrót do artykułu
-
2 punktyCzasy takie, że (bez urazy uczonych węgierskich) brzmi to jak dowcip o uczonych radzieckich; dla pamiętających to i owo: mucha, idi! (nie to, żebym popierał tezę, że wzbudzanie sympatii do psów to ukryty przekaz sympatii dla potencjalnie pałujących, którzy w rzyć przywalą nie bardzo chcącym dożywotniej władzy victora; w końcu każdy orze jak może - niektórzy już produkują czapeczki w domu i nie sprowadzają z Chin - czapeczki sugerujące trzecią kadencję po 50 dolców; najśmieszniejsze, że to się sprzedaje, ale jakoś mnie nie dziwi). Tłumaczenie (z tajnego języka naukowców): być może jest to statystyczny szum, ale χuj wie. P.S. Współczuję "właścicielom" psów, których relacje z czworonogami można sprowadzić do relacji człowiek – dziecko. Było u mnie wiele psów (kwestia wieku), ale żaden/ żadna to nie było "dziecko". Trochę więcej niż trochę od psów się nauczyłem. Ed.: Jak durnym trza być, by swoje braki sprowadzać od "rządzenia Światem" do "rządzenia psem"? Ludzie to jednak głupie małpy. O pomarańczowej już chyba nie wypada wspominać (bo nie uda się podwójnie odwrócony nelson, czy coś tam podobnie idiotycznego: w końcu małpa jest naga i pomarańczowa, choć wiem, że głupszych małp nie brakuje, vide DEMOKRACJA ).
-
2 punktyWeganinem czy wegetarianinem jest teraz łatwo zostać, znacznie łatwiej niż te 20-30 lat temu. Ja trzymam kciuki za mięso z hodowli komórkowej, by w końcu miliardy zwierząt rocznie przestały być torturowane na fermach i w rzeźniach. Bo katowanie zwierząt całymi miesiącami i latami, obdzieranie żywcem ze skóry, gotowanie żywcem i inne rzeczy, których doświadczają, nie świadczy zbyt dobrze o kondycji moralnej ludzkości.
-
2 punktyPrzecież ten manewr Nixona to było przyjście na gotowe. To jest trochę mit. Nie było nigdy żadnej przyjaźni między Chinami a ZSRR. Już w 1949 r. Stalin wykazywał zaniepokojenie co się dzieje w Chinach. Jak Mao pokonał Czang Kaj-szeka, ten wykazał pewną uległość wobec Stalina, akceptując przywileje i koncesje z jeszcze carskiej Rosji Śmierć Stalina i słynny referat Chruszczowa Mao ocenił jako ostateczną zdradę komunizmu. Co więcej, Mao wsparł rewolucyjne wtedy wystąpienie Gomułki, i że jak się powtórzy w Polsce scenariusz z Budapesztu, to Chiny nie zostaną bierne. Później już było ostrzej, a "chwilowy" pik to była wojna ussuryjska 1969 r. I zapytanie ambasady ZSRR w Waszyngtonie jak USA zareaguje na radziecki atak na chińskie instalacje nuklearne..(podobno USA pytanie zignorowało). Chińskie zbliżenie z USA było możliwe tylko dlatego, że ZSRR nadal utrzymywał w planach sztabowych atak przy użyciu 50-60 dywizji na Chiny z okolic Mongolii. A miłujący twardy komunizm chińscy kretyni zaczęli się wykańczać się rewolucją kulturalną. Namacalnym faktem jest stacjonowanie aż 14 radzieckich dywizji w okolicach Bajkału, w tym 7 pancernych Pierwsze konkretne zbliżenie z USA to wizyta Breżniewa w 1973 r. i "ostrzeżenie" amerykańców o zapędach Chińczyka Tyle, że przyszedł wtedy Deng Xiaoping i jego program modernizacji kraju i otwarcia na świat. I owszem, obecnie Chiny zmagają się z ogromnymi problemami w postaci kryzysu demograficznego i bańki na rynku nieruchomości. Ale obecne Chiny to nie jest dawny młodszy partner w komunizmie z czasów młodego Mao i Chruszczowa. To kraj o pkb o ponad 9 x wyższym niż RoSSja. Która się w znacznym stopniu utrzymuje na powierzchni dzięki Chinom, jako tania stacja paliwowa i importer podstawowych technologii... Mądrzy ludzie w USA to rozumieją, z tym, że wielu głównych organistów w polityce to są ludzie realizujące swoje własne interesy vide Musk/Thiel, prymitywnych ideologów lub zwykłych kretynów. Jak chociażby forsowanie przez MAGA Petera Marocco na szefa USAID. Tam też są jaja z wymianą zamków i siłowymi przepychankami jak u nas. Tyle, że tam MAGA napiera. Marocco jako wysoki urzędnik USA jakieś 8-9 lat temu na Bałkanach nawiązał kontakty (liczne) z Miloradem Dodikiem, serbskim zbrodniarzem wojennym, który bojowo szlifował Igora Striełkow vel Girkina, pierwszego "ministra wojny" "Donieckiej Republiki Ludowej". Tzw. turbo patriota Girkin jest ścigany przez MTK za zestrzelenie malezyjskiego Boeninga nad Donbasem w 2014 i militarnego prekursora tej rebelii. Obecnie odsiaduje kilkuletni wyrok w łagrze za zbyt otwartą krytykę niezwyciężonej rosyjskiej armii, która ponosiła katastrofalne straty pod Bachmutem (osobiście lubiłem jego monologi piwniczne/chyba bał się wypadku na balkonie/, w których jako gorący patriota jebał armie rosyjską za totalne nieudacznictwo). Marocco z Dodikiem spotykał się wiele razy + wykonał tak ordynarny zgrzyt w Srebrnicy, że Departament Stanu US go w końcu odwołał. Teraz wraca wzmocniony, zausznik Trumpa. Marocco uważa się za rycerza krzyżowego i uważa, że katolicy i protestanci to miękkie faje, a jedyne mocne wobec islamu? innych? jest tylko prawosławie vide Serbia/Rosja. Pierwsze co zrobił po powrocie to kontakty z ludźmi Orbana. Co też tłumaczy dlaczego Wiktator tak kopie pod UE. Banda kretynów lub/i agentów.
-
2 punktyGoebbels lubi to. Już dawno to wiedział. I dlatego tak ważne jest kto kontroluje większość mediów, a nie czy jakiekolwiek (mniejszościowe) alternatywy. Również to: co dotyczy większości Was tutaj Dobrze wykształconych, o zdolnościach analitycznych, i zmanipulowanych Tzn. ja tylko tak na podstawie artykułu
-
2 punktypomogę i streszczę. pewnego dnia łowcy wrócili do jaskini z polowania i wpadli na genialny pomysł, że aby w spokoju rozerwać się po pracy wydzielą dolną część jaskini i powiedzą kobietom i dzieciom że tam mieszka moc i że nie mogą tam schodzić. Od tego czasu kobiety pozostawały u wejścia jaskini zajmując się opierunkiem i gotowaniem i pilnowaniem niegrzecznych dzieci a łowcy odwiedzali dolną część jaskini gdzie śpiewali, tańczyli, może nawet coś palili(tego nie wiem), dla zabawy ulepili nawet żółwia, może nawet postawili kulę na jego grzbiet! ale chyba spadła bo jej nie odnaleziono. Od tego czasu też jak kobiety pyskowały albo dzieci denerwowały, łowcy straszyli ich że jak będzie tak dalej to przyjdzie MOC i poustawia towarzystwo. Po jakimś czasie łowcy zrozumieli również że w zasadzie nie muszą polować osobiście, mogą się skupić jedynie na dystrybucji MOCy dla biednego ludu. koledzy z innych jaskiń oczywiście pozazdrościli i zrobili własne startupy. Taki był początek i taka jest teraźniejszość religii. Wiara to oczywiście co innego, to wewnętrzna, genetyczna potrzeba większości ludzi, a religia kanalizuje i nakazuje jak to robić. religia to wymysł spostrzegawczych ludzi którzy postanowili wykorzystać tą wiarę do budowy organizacji
-
2 punktyWyjątkowo spokojnych, cudownie rodzinnych, pełnych radości i ciepła Świąt Bożego Narodzenia. Życzą Ania, Jacek i Mariusz « powrót do artykułu
-
2 punktyTo byłoby niezwykle długo (tak między 10 s a 23 s; pomijam niepoprawne zastosowanie dywizu czy cuś tam ). Chodzi raczej o 10-23 s, ale możecie Drodzy pisać też bardziej po "informatycznemu": 10e-23 s. Hmm. Cały rząd wielkości szybciej byłoby chyba bardziej odpowiednie, choć szybkość i prędkość trudno zestawiać z czasem - to "niekompatybilne" wielkości. Bardziej poprawnie byłoby: "rozpadają się w czasie o cały rząd wielkości krótszym niż czas..." (nie sięgałem nawet do źródła, ale zapewne o to chodzi). P.S. Aniu i Mariuszu. Dziękuję.
-
2 punkty??? Najbardziej zużywająca energie i najbardziej niebezpieczna część działalność łowcy-zbieracza nie była pracą? Popełniasz błąd ahistoryzmu. Chyba trochę się nie zrozumieliśmy. Nie każdy wysiłek, nawet połączony z ryzykiem, jest "pracą" we współczesnym sensie - fabryczna taśma, Amazon, korporacja, kasa w Robalu itp. - a z tym przecież porównujemy. Mój kicior, zamiast grzać się na piecu, od kilku godzin siedzi w najzimniejszej części chałupy, żeby upolować szczura, który mi się przypętał. Czy on "pracuje"? No raczej nie. Czy "pracowałem", kiedy np. pętałem się po jakichś błotach, pokrzywach po uszy, obgryzany przez stada biebrzańskich czy kampinoskich (skur... wyjątkowe!) komarów, żeby fotki napstrykać? No ni cholery. To samo bym robił, gdyby mi za te fotki nie płacili. Zresztą z reguły nie wiedziałem czy zapłacą, bo unikałem zleceń, zwykle pstrykałem co mi się zachciało, a później szukałem chętnych. "Pracą" byłoby dla mnie robienie mordek do dowodów czy jakieś śluby i inne takie, bo to mnie zupełnie nie bawiło. Jak odczuwał swoja pracę ("pracę") pierwotny myśliwy? Jak ten mój kot albo ja w pokrzywach? Czy jak poganiany sekundowymi normami zapierdalacz w Amazonie albo korpoludek, który już w niedzielę dostaje skrętu kiszek, bo jutro znowu poniedziałek... Odpowiedź jest raczej oczywista, i to jest ta różnica. Nie jedyna, bo jest jeszcze alienacja pracy (Marx, ale sensowne), natychmiastowa nagroda i inne takie. Ta różnica nie ma związku ani ze zużyciem energii, ani z ryzykiem, a jedynie z wewnętrznym odczuciem. Ile, stosując takie kryteria, w tych statystycznych 19 godzinach było "Amazona", a i ile "kota"? A jakie proporcje są teraz w statystycznych czterdziestu? Ta godzina to "Amazon". "Kota" było (i jest) dużo, ale tego nie liczę, bo do tego mógłbym dopłacać nawet. Od kiedy pamiętam nie miałem czasu (i teraz też nie mam), żeby porządnie się ponudzić
-
2 punkty@Ergo Sum z czego śmieszkujesz? W znakomitym przewodniku turystycznym Józefa Nyki pt. Tatry, wyd. 1994r. (ledwie 30 lat temu) jest znamienne zdanie : "powyżej Hali Gąsiennicowej (1500 m.n.pm.) nie ma miesiąca, który nie miałby opadu śniegu". Zadałem wprost, raptem miesiąc temu pytanie człowiekowi, który robi od lat profesjonalne pomiary w Tatrach, czy to zdanie sprzed 3 dekad jest nadal aktualne? Niestety, ale nie jest. Dyskusja była w kontekście zanikania tatrzańskich śnieżników, które są jeszcze bardziej wrażliwe na ocieplanie klimatu, niż alpejskie lodowce. Góry, mimo swej wizualnej potęgi, to jednak bardzo wrażliwy ekosystem, gdzie takie zmiany widać najszybciej.
-
2 punktyRosja jest krajem bandyckim, w którym rządzą niepodzielnie od lat siłowicy wywodzący się ze specsłużb, armii i służb mundurowych oraz siłowarchy. Najbardziej medialnym i spektakularnym w swym działaniu siłowarchem był Prigożyn. Bandyta, który stał się "kucharzem Putina". Na 2-mce przed jego słynnym rajdem, poświęciłem godzinę czasu na obejrzenie wywiadu z tym zbrodniarzem. Dawny błatny, który kokosów dorobił się na cateringu dla wojska, parząc herbatkę, rozprawiał szczegółowo o ilości amunicji artyleryjskiej, jaką powinna otrzymać jego "armia", w celu zdobycia Bachmutu. Powiem, całkiem fachowo prawił, wyrobił się. Nic to, że przetracił pod Bachmutem przynajmniej 40 tyś ludzi w tzw. mięsnych szturmach. Nie zapomnę ujęć z UA drona, jak jego dowódcy posłali na pewną śmierć, w mięsnym szturmie, kompanię ludzi. W 2 min naliczyłem ponad 80 trupów...takich dowódców to na widłach się powinno wynosić. Tyle, że to pewnie były zeki... Tam nie ma żadnej ideologii, ani prawicowej ani lewicowej. To bandytyzm, zło w czystej postaci. Mafijne państwo bez żadnej ideologii. Co ciekawe, taki obrót sprawy, już 30 lat temu przewidział i opowiedział w jednym z wywiadów, Dżochar Dudajew. Był jedynym Czeczeńcem, który doszedł do stopnia generała w Armii Radzieckiej. Ciekawie się ten wywiad z Dudajewem słucha. Dla niewierzących drażnić mogą wtręty filozoficzno-religijne ale konkluzja jest jedna - Rosjanie to społeczeństwo bez ideologii, których jedynym wektorem działania jest napadanie na innych. Ot imperializm. I to mówił 30 lat temu. Ps. Dudajew jest pewnie skremowany ale inaczej pewnie by się przewracał w grobie gdyby widział jak skundlili się jego rodacy w postaci bandy Kadyrowa....
-
2 punktyMam nadzieję, że na waszej trasie są Budy i macie w planach wizytę u Króla: https://pl.wikipedia.org/wiki/Budy_(powiat_moniecki) https://www.google.com/search?channel=fs&client=ubuntu&q=krol+biebrzy Jeśli nie, to warto zmienić trasę I to koniecznie. A może właśnie u niego jesteście? Pozdrowienia dla Was, Krzysztofa, łosi, wilków...
-
2 punktyReakcja na zasadzie: nie znam się, ale sobie pokpię. Cieszy Cię anomalia od średniej czterdziestoletniej, a nie widzisz tendencji z ostatnich 20 lat? W tym tempie za kolejne 40 lat wilgotność spadnie do -4,5% od średniej z wykresu. Dla nie biologa wciąż mało, więc się ciesz. Dla biologa tragedia, bo rośliny poniżej optymalnego dla siebie progu wilgotności zahamowują ( i skokowo to się dzieje) rozwój pomimo jeszcze kilkudziesięcioprocentowej wilgotności gleby. Wystarczyła aby od 2013r do 2023 areał uprawy ziemniaka spadł z 350tyś.ha do 150tyś.ha. https://www.topagrar.pl/articles/ziemniaki/koniec-uprawy-ziemniaka-w-polsce-powierzchnia-zmniejszy-sie-az-o-70-2495298 "To koniec uprawy ziemniaka? Powierzchnia uprawy ziemniaków ma zmniejszyć się aż o 70%, wg prognoz, na które powołuję się specjalista z SGGW. Ziemniak potrzebuje określonych warunków do prawidłowego wzrostu i duże ilości wody, a zmiany klimatyczne wpływają na uprawę ziemniaka negatywnie." Ciesz się dalej. Recepta na poziomie ignoranta.
-
2 punktyZgoda. Jeśli ta koncepcja w ogóle ma sens, to jedynie po to, by podnieść temperaturę i ułatwić tam pracę czy istnienie jakiś baz. Pomijając już fakt, że zasiedlanie innych planet to mrzonki, głupota i marnowanie zasobów na coś, co i tak nigdy nie wypali.
-
2 punktySzlachcic, gdy wychodził z domu, przypasywał szablę do boku, brał w rękę obuch, który oprócz tego nazwiska mianował się nadziakiem i czekanem. Polak, Broń, BijatykaSkład jego był taki: trzcina gruba na cal dyjametru[1687], krótka w pas człowieka od ziemi, na końcu ręką trzymanym gałka okrągło podługowata srebrna, posrebrzana albo wcale mosiężna, na drugim końcu u spodu osadzony mocno na tejże trzcinie młotek żelazny, mosiężny albo i srebrny, podobny końcem jednym płaskim zawsze do szewskiego, drugi koniec jeżeli miał płasko zaklepany jak siekierkę, to się zwał czekanem, jeżeli kończasto, grubo, nieco pochyło, to się zwał nadziakiem, jeżeli zawinięty w kółko jak obarzanek[1688], to się zwał obuchem. Straszne to było narzędzie w ręku Polaka, ile podówczas, gdzie panował humor[1689] do zwad i bitew skłonny. Szablą jeden drugiemu obciął rękę, wyciął gębę, zranił głowę, krew zatem dobyta z adwersarza[1690] tamowała zawziętość. Obuchem zaś zadał ranę często śmiertelną, nie widząc krwi; i dlatego nie widząc jej nie zaraz się upamiętał, waląc raz na raz i, nie obrażając skóry, łamał żebra i gruchotał kości. Dlatego na wielkich zjazdach, sejmach, sejmikach, trybunałach, gdzie zazwyczaj częste działy się zabijatyki, nie wolno było pokazywać się z nadziakiem; w kościele zaś katedralnym gnieźnieńskim wisi u wielkich drzwi tablica, ostrzegająca o klątwie na takowych, którzy by się do tamtego domu bożego z takim instrumentem prawdziwie zbójeckim wchodzić ważyli. Instrument to był prawdziwie zbójecki, bo kiedy jeden drugiego końcem ostrym nadziaka trafił pozauszku, do razu zabijał, wbijając w skronie żelazo fatalne aż na wylot. https://wolnelektury.pl/katalog/lektura/kitowicz-opis-obyczajow-i-zwyczajow-za-panowania-augusta-iii.html Znakomita lektura! (mam na półce dobre, papierowe wydanie z solidnym komentarzem) Jak kto lubi...W XVIII w. przyszło autorowi opisać codzienność - nie politykę, ale otaczający świat jaki istniał. Wyszło z tego dzieło niesamowite - na jego podstawie można byłoby odtworzyć życie codzienne mieszczanina, księdza, szlachcica - tylko na chłopa zabrakło czasu - powstał tylko jeden rozdział. Obuch, czekan, młotek rycerski - w XVIII w. w wojsku już zarzucony nadal był w arsenale oracza-wojownika. Owa tablica ponoć jeszcze wisiała w latach 60-tych XVIII w katedrze w Gnieźnie. Należy pamiętać, że pojedynki, na ubitej ziemi, miały swoje zasady i zwykle toczone były do pierwszej krwi. Na szable oznaczało to często amputacje pewnej części ciała, gorzej w przypadku broni kolnej (szpada/rapier) lub palnej. Na podstawie typologii siekier (kultury unietyckiej) ustanowiono podział chronologiczny epoki brązu w Europie Środkowej, także bym nie lekceważył. Sądzę, że astronomowie powinni mieć upierdliwe zajęcia z historii i archeologii. .Dobrze tak
-
2 punktyPodróżowanie samolotem z psem nie jest łatwe. Linie lotnicze akceptują na pokładzie tylko małe psy, które muszą być trzymane w klatkach umieszczonych pod siedzeniami. Większe psy – z wyjątkiem przewodników – przewożone są w przestrzeni bagażowej pod pokładem. Dla zwierzęcia jest to sytuacja niezwykle stresująca. Firma Bark, producent zabawek, przysmaków i żywności dla psów zainaugurowała linie lotnicze, w których psy są szczególnie mile widziane na pokładzie. Linie Bark Air powstały we współpracy z niewielką prywatną firmą Talon Air, która posiada flotę samolotów Gulfstream G500. Dzięki temu psy i ich właściciele mogą wspólnie podróżować w kabinie. Przed startem psy otrzymują przekąski oraz słuchawki zmniejszające poziom hałasu docierający do uszu. W czasie lotu zaś są obsługiwane przez załogę na równi z ludźmi. Nie muszą też siedzieć w klatkach. Mogą zostać ze swoim właścicielem lub bawić się z innymi psami na pokładzie. Uważamy, że pies powinien być przy właścicielu i być obsługiwany równie dobrze, a nawet lepiej, co ludzie, stwierdził wiceprezes Bark, Dave Stangle. Pierwszy lot, z Nowego Jorku do Los Angeles, odbył się pod koniec maja. Samolot był pełen i ludzi, i psów. Trzeba przyznać, że bilety nie są tanie. Za lot człowieka i psa z Nowego Jorku do Los Angeles trzeba zapłacić 6000 USD, a trasa Nowy Jork–Londyn została wyceniona na 8000 dolarów. Firma przyznaje, że ceny są zaporowe dla większości ludzi, jednak w miarę wzrostu popytu, powinny spadać. Jej przedstawiciele zwracają uwagę, że wszystkie nowości, telefony, samochody, telewizory, podróże koleją czy samolotami, były początkowo drogie, a do spadku cen doprowadzało masowe korzystanie z towarów i usług. Linie lotnicze, które wożą psy w luku bagażowym, starają się zapewnić im maksymalny komfort i bezpieczeństwo. Jednak nie jest to przyjemne doświadczenie. Przekonał się o tym prezes Bark, Matt Meeker, który w luku spędził czterogodzinny lot z Florydy do Nowego Jorku. Nie wiem, dlaczego ktokolwiek miałby robić to własnemu psu. To horror. Musi być lepszy sposób, stwierdził. Bark Air to nie pierwsze linie lotnicze oferujące loty przyjazne psom. Firma K9Jets od dwóch lat lata prywatnymi odrzutowcami między Dubajem, Los Angeles, Paryżem Frankfurtem, Hawajami, Lizboną czy New Jersey. Oferty, oszczędzające psom stresu związanego z podróżowaniem w roli bagażu, mają też NetJets czy VistaJet. To wszystko jednak niewielkie firmy, które dysponują flotą małych prywatnych odrzutowców. Podróż nie jest więc tania. Pozostaje więc mieć nadzieję, że i wielkie linie lotnicze dopuszczą z czasem możliwość podróżowania w kabinie ze swoim psem, tak jak zezwalają na obecność psa-przewodnika. « powrót do artykułu
-
2 punktyZostałem wywołany do tablicy... Temat niełatwy i absolutnie nie czuje się w tej materii jakoś szczególnie predysponowany wiedzą Badaniami nad awunkulatem zajmował się antropolog Claude Levi-Strauss, który naukowo stał w opozycji do twierdzeń Alfreda Radcliffe - Browna, na temat dominującej "zstępnej" roli pokrewieństwa. Levi-Strauss uważał, że najważniejsza w awunkulacie jest więź zachodząca w rodzinie, gdy kobieta z jednej grupy (zstępnej), poślubia mężczyznę z innej grupy (z linii bocznej), ale spokrewnionej . Powstaje swoista więź rodzinna. Według psychologów ewolucyjnych awunkulat pojawia się jako efekt niskiej (poniżej 70%)[potrzebny przypis] pewności ojcostwa. Gdy mężczyzna nie może być pewien, że dzieci urodzone przez jego partnerkę noszą jego geny (ponieważ np. w danej społeczności nieznana jest instytucja biologicznego ojcostwa, bezpieczniejszą strategią reprodukcyjną jest inwestowanie w dzieci swojej siostry, z którymi jest na pewno spokrewniony i które przekażą jego geny swoim potomkom. Z wiki. Czyli ojciec rodu płodzi na potęgę ale nie jest pewny na 100% ojcostwa, w tym zakresie, awunkulat jest pewną gwarancją, że geny zostaną w rodzinie, "po kądzieli". Sam awunkulat jest system matrylinearnym, w którym dziedziczeniem objęci są członkowie rodziny po żęńskim wstępnym .Spotykany w dość prymitywnych społecznościach. Badania relacji pokrewieństwa Do najsłynniejszych analiz Levi-Straussa należą te dotyczące problemu awunkulatu. Awunkulat jest terminem oznaczający system organizacji rodziny, w którym istotną rolę odgrywa wuj, czyli brat matki. Z formalnego punktu widzenia to on jest właściwą „głową rodziny” a nie ojciec. Levi-Strauss badał warianty tej relacji odnosząc się do różnych społeczności tradycyjnych, z którymi zetknął się osobiście lub znał dzięki badaniom prowadzonym przez innych antropologów. Wykazywał, że zawsze mamy do czynienia ze strukturą czteroelementową, której towarzyszą dwie pary opozycyjnych wartości: relacje wuja i siostrzeńca, wuja i matki, ojca i matki oraz ojca i syna niezależnie od społeczności tworzą tą samą strukturę, w której zmienia się jedynie układ wartości. Struktura ta ma jednak głębszy sens: w optyce Levi-Straussa kultura jest systemem komunikacji łączącym mężczyzn, kobieta jest przedmiotem wymiany między nimi oraz punktem odniesienia dla całego układu. Pokazuje to poniższy graf. Źródło: https://pre-epodreczniki.open.agh.edu.pl/tiki-index.php?page=Co+komunikuje+układ+wioski%3F+Claude+Levi-Strauss Powyższe to teoria, jakoś wsparta na badaniach etnograficznych. Jak to przełożyć na Celtów? Było to społeczeństwo oparte na "kulturze" demokracji wojennej, z bardzo silna pozycją mężczyzny, ale nadal silną pozycją kobiety, silniejszą niż w sąsiednich plemionach germańskich. Mimo wszystko nadal kobieta była w "obiegu". Być może ów awunkulat to celtycki atawizm, wprost odnoszący się do ich przeszłości ludów epoki brązu. Sukces kulturowy i militarny Celtów, uchwytny w materiale archeologicznym, to centralizacja władzy w rękach silnych grup krewniaczych. A awunkalatyzm się w to wpisywał. A jak czas pozwoli to pogrzebie na temat takich sytuacji. A dla rozluźnienia, instytucja wuja była istotna długo po Celtach:
-
2 punktyWczoraj na niewidocznej z Ziemi stronie Księżyca wylądowała chińska bezzałogowa misja kosmiczna Chang'e 6. Pojazd wylądował w Basenie Biegun Południowy-Aitken. To jeden z największych w Układzie Słonecznych kraterów uderzeniowych. Ma średnice 2500 km i głebokość 13 km. Celem chińskiej misji jest zebranie próbek skał oraz gruntu i przywiezienie ich na Ziemię. Chang'e to część większego programu ustanowienia trwałej znaczącej obecności Chin w kosmosie. Państwo Środka rywalizuje przede wszystkim z liderem, USA, ale również z Japonią czy Indiami. Chiny posiadają na orbicie własną stację kosmiczną, do której regularnie wysyłają astronautów. Chcą też do roku 2030 zorganizować załogową misję na Księżyc. Jeśli się ona powiedzie, staną się drugim państwem na świecie, które tego dokonało. Plan misji Chang'e 6 zakłada, że za pomocą robotycznego ramienia oraz wiertła, z powierzchni Księżyca pobrane zostanie do 2 kilogramów materiału. Trafi on do metalowego pojemnika, a ten z kolei zostanie zabrany na orbitę Księżyca przez specjalny moduł rakietowy, znajdujący się na lądowniku. Na orbicie pojemnik zostanie przeładowany do modułu lądującego i ma zostać dostarczony na Ziemię około 25 czerwca. Misje po niewidocznej z Ziemi stronie Księżyca są trudniejsze do przeprowadzenia. Tamtejszy teren jest bardziej nierówny niż w części widocznej z Ziemi. Ponadto brak jest bezpośredniej łączności, więc sygnał musi był przesyłany przez dodatkowego satelitę. « powrót do artykułu
-
2 punktyKiedyś, w czasach mocno prehistorycznych, byłem na wykładzie Kardaszewa. Obce cywilizacje, jego skala, UFO itd., coś o AI też tam było. Chociaż mówił ciekawie, niewiele szczegółów zapamiętałem, bo właściwie nie powiedział nic, czego bym nie wiedział wcześniej. Jedyny szczegół, który do teraz pamiętam, to jego odpowiedź na pytanie z sali: "Jaki ustrój mają ewentualne kosmiczne supercywilizacje?". "Oczywiście komunizm" - odpowiedział. Wtedy mnie to rozbawiło na zasadzie "a co innego mógłby publicznie powiedzieć w tym miejscu i czasie?". Teraz uważam, że to całkiem prawdopodobne, chociaż to by nie był taki "komunizm", jaki poznaliśmy, a bliższy tego idealnego: potrzeby zaspokojone, praca jako hobby raczej i zabawa niż "praca" itd. - większość ludziów i tak by siedziała w cyfrowym "raju". Jednak uważam, że pdp, że jakaś cywilizacja do tego stanu przetrwa jest minimalne, a i później niekoniecznie długo to by trwało.
-
1 punktAle weż pod uwagę (co pewnie uwzględnili badacze) zjadane ilości dostawców potasu z Twojej listy. Jedynie ziemniaki ilościowo mogą konkurować. Ale to u nas. Badacze są z Kanady. Chciałem porównać ile oni tam ziemniaków zjadają, ale wszechwiedząca AI mnie zbyła: . Szczegółowe dane dotyczące spożycia na głowę nie są dostępne w wynikach wyszukiwania.
-
1 punktPeceed, nie mylę... Zestaw sobie: Jak nie ma motywacji (wyniki matur), to wszyscy mają w d*pie... Przecież to proste. Możesz się zrealizować - broni Ci ktoś? Ja też, pod warunkiem, że przypomina to nieco chociaż system jankeski - masz do wyboru jakąś połowę pierdół, ale elementarnej matematyki nie możesz odpuścić.
-
1 punktTaka ciekawostka z https://wydarzenia.interia.pl/kraj/news-romanowski-nieuchwytny-dla-sluzb-sledzi-wszystko-w-telewizji,nId,7878044 Pan "policjant" narzeka, że: Do tego Zapytam krótko: czy "policjant Kowalski" ROZUMIE o co chodzi? Przeciętny "normalny obywatel" nie obraca i nie KRADNIE aż takiej kasy! Czy dociera do przeciętnego policjanta? Ekstraordynaryjne powinno być złapanie takiego BANDYTY i RZUCENIE go na glebę. Z niecierpliwością czekam na filmik. P.S. Czy takie stawianie sprawy przez interię nie zdradza "sympatii" politycznych? Może 3grosze się obrazi, ale urestwo należy gorącym żelazem - nieważne czy urewszczyk jest z "dzieła bożego", czy założył sobie pas cnoty, czy coś tam jeszcze... Osobiście zastosowałbym starą sprawdzoną metodę z dobrze znanego dzieła jak Młot na czarownice, czy cuś tam.
-
1 punkt
-
1 punktHmm, trochę jestem sceptyczny, bo jak patrzę do źródła, to jak dla mnie wzory nie mają kontekstu geometrycznego, ale kwantowo-statystycznego. Inaczej mówiąc, nie mówią wprost, jak wygląda sam foton, ale jak wygląda reakcja otoczenia na jego kształt. Dość okrężna metoda jak na opisanie "dokładnego" kształtu fotonu
-
1 punktSą podejścia qubitów na solitonach topologicznych np. poniżej z https://www.science.org/doi/10.1126/sciadv.abp8371 dla ciekłych kryształów , może warto też w stronę topological quantum computers - owszem mam na uwadze, szczególnie że preparacja stanu tam jest bardzo symetryczna: łatwo ulepszyć do 2WQC.
-
1 punktJednak uproszczenie. Berezę Kartuską zakładano w szybko murszejącym ale jednak demokratycznym państwie będącym w stanie pokoju, a Wyspa Węży w obliczu wojny totalnej. Z Berezą Sikorski, jako odsunięty na boczny tor to nie miał za wiele wspólnego. Sikorski tak uzasadniał obóz na wyspie Bute: Poszli tam moi przeciwnicy polityczni i naprawdę niezdolni. Mogłem ich w przeciągu 24 godzin zamknąć w angielskich obozach koncentracyjnych. Jestem jednak człowiekiem, który ma głowę i serce i mam też dumę narodową, a więc nie chciałem tych spraw wywlekać przed Anglikami. Nie są to jakieś wyspy sołowieckie. Będą tam mieli wygodny „dekung”! Źródło: https://wielkahistoria.pl/oboz-na-wyspie-bute-to-tam-wladyslaw-sikorski-zamykal-swoich-przeciwnikow-politycznych/ Obok takich miejsc jak Bereza to nawet nie stało. W końcu i tak zlikwidowano, bo Szkotów wkurzyła w końcu wymuszona bezczynność internowanych tam Polaków, w chwili wojny totalnej. No tu jest odjazd jednak.. Domorosły intelektualista, który w pewnym momencie życia dał się zapętlić we własne namiętności i tradycyjne wychowanie. Jego nienawiść do WSI nie bierze się znikąd. Mały, gorący rewolucjonista, który zapomniał, że rewolucja pożera własne dzieci.
-
1 punkt
-
1 punktNaukowcy z Brookhaven National Laboratory zbudowali i przetestowali spolaryzowane działo elektronowe pracujące przy najwyższym napięciu ze wszystkich tego typu urządzeń. Działo jest kluczowym elementem budowanego właśnie Zderzacza Elektron-Jon (EIC). W akceleratorze zderzane będą spolaryzowane elektrony ze spolaryzowanymi protonami i jonami, co pozwoli na badanie podstawowych cegiełek materii. Zadaniem wspomnianego na wstępie działa będzie dostarczanie strumienia cząstek do tunelu akceleratora o długości niemal 4 kilometrów. Przyspiesza ono elektrony od 0 do 80% prędkości światła na przestrzeni zaledwie 5 centymetrów. Oznacza to, że przyspieszenie od 0 do 863,4 milionów km/h następuje w ciągu 2 dziesięciomiliardowych części sekundy. Jednak nie prędkość tu jest najważniejsza, ta zostanie jeszcze zwiększona w tunelu akceleratora. Największym sukcesem jest możliwość wytwarzania w dziale strumieni cząstek o odpowiednich charakterystykach. Działo dostarcza niewielkich ściśle upakowanych pakietów elektronów, których spiny są w większości zwrócone w tym samym kierunku. To ta wielka gęstość upakowania powoduje, że zwiększa się prawdopodobieństwo doprowadzenia do zderzeń elektronów z protonami lub jonami, które w tunelu akceleratora pędzą w przeciwnym kierunku. Uzyskanie polaryzacji, czy uzgodnienia spinów cząstek, jest niezwykle ważne z punktu widzenia możliwości osiągnięcia celów naukowych akceleratora. Badanie pochodzenia zjawiska spinu to zresztą jeden z nich. Spin jest odpowiedzialny za strukturę i uporządkowanie materii. Wciąż jednak nie wiemy, jak on powstaje. EIC będzie pierwszym akceleratorem, w którym naukowcy mogą kontrolować spin zarówno elektronów, jak i jonów. To zaś powinno pozwolić na zmapowanie dystrybucji kwarków i gluonów w protonach i jądrach atomowych oraz zbadać strukturę protonu. Dzięki temu naukowcy mają nadzieję lepiej zrozumieć interakcje pomiędzy kwarkami a gluonami. Interakcje te zachodzą za pomocą oddziaływań silnych, które są najpotężniejszymi oddziaływaniami w naturze. Wysoce spolaryzowany strumień elektronów osiągnięto dzięki fotokatodzie z arsenku galu. Naukowcy ułożyli go w naprzemienne warstwy. To bardzo złożona wielowarstwowa struktura o grubości 100 nanometrów umieszczona na 0,4-milimetrowym podłożu, wyjaśnia fizyk Erdon Wang. Gdy światło lasera o odpowiednich proporcjach trafia w fotokatodę, opuszcza ją strumień elektronów o uzgodnionych spinach i odpowiednich właściwościach. Podczas testów nowe działo osiągnęło w ciągu 23 godzin napięcie 350 kV i pracowało bez przerwy przez kolejnych 6 miesięcy. Generowało pakiety składające się z 70 miliardów elektronów każdy. Badania jakości pokazały, że tak uzyskane elektrony mają wszystkie właściwości potrzebne do przeprowadzenia zderzeń. W ciągu dwóch lat testów napięcie zawsze było bardzo stabilne. Nasze działo elektronowe charakteryzuje się najwyższym napięciem i największą intensywnością spolaryzowanego strumienia elektronów, cieszy się Wang. Zderzacz Elektron-Jon powstaje w Brookhaven National Laboratory na bazie istniejącego tam Relativistic Heavy Ion Collider. Głównym elementem konstrukcji EIC będzie dodanie do RHIC dodatkowego pierścienia tak, by urządzenie składało się z dwóch krzyżujących się akceleratorów. W jednym z nich będą krążyły elektrony, w drugim protony lub jony. Koszt budowy nowego akceleratora ma wynieść 1,7–2,8 miliardów dolarów i jest to jedyny akcelerator zderzeniowy, jakiego budowa jest rozważana w USA w ciągu kolejnych 50 lat. W EIC ma dać odpowiedź na pytanie, skąd bierze się spin protonu oraz wyjaśnić właściwości gluonów. Obecnie bardzo słabo rozumiemy wewnętrzną strukturę protonów. Wiemy, że proton składa się z trzech kwarków połączonych oddziaływaniami silnymi. Jednak, jako że wkraczamy tutaj na pole fizyki kwantowej, pozostaje wiele niepewności. Wewnątrz protonu pojawiają się i znikają pary kwark-antykwark, ważną rolę odgrywają też gluony, łączące wszystko w całość. Jednak pozostaje jeszcze do wyjaśnienia wiele tajemnic. Na przykład trzy kwarki tworzące proton stanowią mniej niż 5% jego masy. Reszta masy pojawia się w jakiś sposób z energii wirtualnych kwarków i gluonów. Nie wiemy też, skąd się bierze spin protonu. Nie jest on prostą sumą spinów trzech kwarków. Znaczenie mają również gluony oraz orbitujące wokół siebie kwarki. Niewiele wiemy o samych gluonach. Zgodnie z niektórymi teoriami, łączą się one w pojedynczą falę kwantową. EIC znacznie bardziej nadaje się do tego typu badań, niż Wielki Zderzacz Hadronów, w którym protony zderzane są z protonami. W EIC wykorzystywane będą znacznie mniejsze od protonów elektrony, co da łatwiejsze do interpretacji wyniki. W pracach nad EIC biorą udział naukowcy z 8 polskich instytucji: Akademia Górniczo-Hutnicza, Instytut Fizyki Jądrowej PAN, Narodowe Centrum Badań Jądrowych, Politechnika Krakowska, Politechnika Warszawska, Uniwersytet Jagielloński, Uniwersytet Rzeszowski i Uniwersytet Warszawski, które utworzyły Konsorcjum „The Polish Electron-Ion Collider Group". W NCBJ od dawna prowadzone są badania teoretyczne nad oddziaływaniami silnymi, a Polacy należą do światowej czołówki ekspertów w tej dziedzinie. Przed trzema laty fizycy z Zakładu Fizyki Teoretycznej NCBJ – prof. dr hab. Lech Szymanowski, dr hab. Jakub Wagner i dr Paweł Sznajder pomogli stworzyć tzw. żółty raport EIC, w którym opisano oczekiwania dotyczące akceleratora i wskazano, jak należy go budować, by osiągnąć zakładane cele naukowe. « powrót do artykułu
-
1 punktWykresy z tego "negative time evidence" https://arxiv.org/pdf/2409.03680 z grupy Steinberga - zaobserwowana zmiana fazy vs opóźnienie do impulsu w nanosekundach - wyraźnie system odpowiada zarówno przed jak i po impulsie: To jest dokładnie to o czym piszę - ich źródło impulsu, jak laser diodowy w STED, powoduje zarówno absorpcję, jak i stymulowaną emisję celu ... są one analogami CPT, więc mają odwrotny znak opóźnienia. Znacznie łatwiej to zrealizować powyższym STED-like z dwoma laserami diodowymi z https://arxiv.org/pdf/2409.15399 ... jakby ktoś mógł pomóc dla współautorstwa ...
-
1 punktNo tak, rudy to okrutny, złośliwy, jak chce tego "uliczna" mądrość. Tak przynajmniej relacjonują obyczaje dworu Nerona autorzy antycznych źródeł: Tacyt, Swetoniusz, Kasjusz Dion. Fundamentalny problem wiarygodności tych przekazów, nieweryfikowalnych przecież i niewątpliwie opartych na jednym, wspólnym źródle (w chwili śmierci Nerona Tacyt to trzynastolatek, Swetoniusz przyszedł na świat w „roku czterech cezarów”), nie jest kwestią w dziełach popularyzatorskich, takich jak „Neron” Krawczuka. Autor przekazuje tradycyjny, wyłaniający się z „senatorskiego dziejopisarstwa” obraz Nerona Klaudiusza Cezara Druzusa Germanika – bo tak brzmiały jego pełne personalia po adopcji przez cesarza Klaudiusza – nie stawiając problemu wartości materiału źródłowego. Dylemat to nierozstrzygalny – potwierdzenie tych relacji jest niemożliwe (podobnie jak ich negacja), bez źródeł zaś pozostajemy ślepi jak Polifemos po spotkaniu z Odysem. Czytaj więcej: https://histmag.org/Aleksander-Krawczuk-Neron-recenzja-i-ocena-18423 https://histmag.org/Aleksander-Krawczuk-Neron-recenzja-i-ocena-18423 W punkt. Bardzo jednostronnemu obrazowi nakreślonemu przez ww. autorów, wprzęgniętych w politykę, trochę przeczą inne źródła np. archeologiczne i ogólna ocena całkiem udanego panowania Nerona.
-
1 punktDotarliśmy do informacji z FB na Twittera i ponownie na FB i tam trafiliśmy na autora badań, od którego dostaliśmy informację.
-
1 punktKilka prac dowodzących, że wyszukiwarki są stronnicze: 1) https://arxiv.org/abs/2112.12802 2) https://www.sciencedirect.com/science/article/abs/pii/S1567422322000163 Ranking: wyszukiwarka (SE) / Wynik (Score) SE Score Lycos 0,088 AOL 0,087 Bing 0,087 Lilo 0,087 Yahoo 0,087 Ecosia 0,084 Teoma 0,081 Yippy 0,08 AllTheInternet 0,079 Google 0,069 Duckduckgo 0,062 DirectHit 0,06 Ask 0,058 Score to średnia widoczność odnośników po wpisaniu słów kluczowych. Nie mierzy więc prawidłowości odnośników. To że Bing, AOL, LILO i Yahoo mają takie sam wynik oznacza po prostu, że podobnie wyszukują. 3) https://www.tandfonline.com/doi/abs/10.1080/1369118X.2020.1776367
-
1 punktJedno z ważnych pytań o początki życia brzmi: w jaki sposób cząstki RNA swobodnie przemieszczające się w pierwotnej zupie zostały opakowane w chronione błoną komórki. Odpowiedź na to pytanie zaproponowali właśnie na łamach Science Advances inżynierowie i chemicy z Uniwersytetów w Chicago i w Houston oraz Jack Szostak, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie fizjologii lub medycyny. W swoim artykule pokazują, jak przed 3,8 miliardami lat krople deszczu mogły ochronić pierwsze protokomórki i umożliwić powstanie złożonych organizmów żywych. Uczeni przyjrzeli się koacerwatom, dużym grupom cząstek, samoistnie tworzącym się w układach koloidalnych (niejednorodnych mieszaninach). Zachowanie koacerwatów można porównać do zachowania kropli oleju w wodzie. Już dawno pojawiła się hipoteza, że nie posiadające błon mikrokrople koacerwatów mogły być modelowymi protokomórkami, gdyż mogą rosnąć, dzielić się i gromadzić wewnątrz RNA. Jednak błyskawiczna wymiana RNA pomiędzy koacerwatami, ich szybkie łączenie się, zachodzące w ciągu minut oznaczają, że poszczególne krople nie są w stanie utrzymać swojej odrębności genetycznej. To zaś oznacza, że ewolucja darwinowska nie jest możliwa, a populacja takich protokomórek byłaby narażona na błyskawiczne załamanie w wyniku rozprzestrzeniania się pasożytniczego RNA, czytamy w artykule. Innymi słowy każda kropla, która zawierałaby mutację potencjalnie użyteczną na drodze do powstania życia, błyskawicznie wymieniałaby swoje RNA z innymi RNA, nie posiadającymi takich pożytecznych mutacji. W bardzo szybkim tempie wszystkie krople stałyby się takie same. Nie byłoby różnicowania, konkurencji, a zatem nie byłoby ewolucji i nie mogłoby powstać życie. Jeśli dochodzi do ciągłej wymiany molekuł czy to między kroplami czy między komórkami i po krótkim czasie wszystkie one wyglądają tak samo, to nie pojawi się ewolucja. Będziemy mieli grupę klonów, wyjaśnia Aman Agrawal z Pritzker School of Molecular Engineering na University of Chicago. Nauka od dawna zastanawia się, co było pierwszą molekułą biologiczną. To problem kury i jajka. DNA koduje informacje, ale nie przeprowadza żadnych działań. Białka przeprowadzają działania, ale nie przenoszą informacji. Badacze tacy jak Szostak wysunęli hipotezę, że pierwsze było RNA. To molekuła jak DNA, zdolna do kodowania informacji, ale zawija się jak białko. RNA było więc kandydatem na pierwszy materiał biologiczny, a koacerwaty kandydatami na pierwsze protokomórki. Wszystko wydawało się dobrze układać, aż w 2014 roku Szostak opublikował artykuł, w którym informował, że wymiana materiału pomiędzy kroplami koacerwatów zachodzi zbyt szybko. Możesz stworzyć różnego rodzaju krople koacerwatów, ale nie zachowają one swojej unikatowej odrębności. Zbyt szybko będą wymieniały RNA. To był problem z którym przez długi czas nie potrafiono sobie poradzić, mówi Szostak. W naszym ostatnim artykule wykazaliśmy, że problem ten można przynajmniej częściowo przezwyciężyć, jeśli koacerwaty zamkniemy w wodzie destylowanej – na przykład wodzie deszczowej czy jakiejś innej słodkiej wodzie. W kroplach takich pojawia się rodzaj wytrzymałej błony, która ogranicza wymianę zawartości, dodaje uczony. Na trop tego zjawiska naukowcy wpadli, gdy Aman Agrawal był na studiach doktoranckich. Badał zachowanie koacerwatów poddanych działaniu pola elektrycznego w destylowanej wodzie. Jego badania nie miały nic wspólnego z początkami życia. Interesował go fascynujący materiał z inżynieryjnego punktu widzenia. Manipulował napięciem powierzchniowym, wymianą soli, molekuł itp. Chciał w swojej pracy doktorskiej badać podstawowe właściwości koacerwatów. Pewnego dnia Agrawal jadł obiad z promotorem swojej pracy magisterskiej, profesorem Alamgirem Karimem oraz jego starym znajomym, jednym ze światowych ekspertów inżynierii molekularnej, Matthew Tirrellem. Tirrell zaczął się zastanawiać, jak badania Agrawala nad wpływem wody destylowanej na koacerwaty mogą się mieć do początków życia na Ziemi. Zadał swoim rozmówcom pytanie, czy 3,8 miliarda lat temu na naszej planecie mogła istnieć woda destylowana. Spontanicznie odpowiedziałem „deszczówka”! Oczy mu się zaświeciły i od razu było widać, że jest podekscytowany tym pomysłem. Tak połączyły się nasze pomysły, wspomina profesor Karim. Tirrell skontaktował Agrawla z Szostakiem, który niedawno rozpoczął na Uniwersytecie Chicagowskim nowy projekt badawczy, nazwany z czasem Origins of Life Initiative. Profesor Tirrel zadał Szostakowi pytanie: Jak sądzisz, skąd na Ziemi przed powstaniem życia mogła wziąć się woda destylowana. I Jack odpowiedział dokładnie to, co już usłyszałem. Że z deszczu. Szostak dostarczył Agrawalowi próbki DNA do badań, a ten odkrył, że dzięki wodzie destylowanej transfer RNA pomiędzy kroplami koacerwatów znacząco się wydłużył, z minut do dni. To wystarczająco długo, że mogło dochodzić do mutacji, konkurencji i ewolucji. Gdy mamy populację niestabilnych protokomórek, będą wymieniały materiał genetyczny i staną się klonami. Nie ma tutaj miejsca na ewolucję w rozumieniu Darwina. Jeśli jednak ustabilizujemy te protokomórki tak, by przechowywały swoją unikatową informację wystarczająco długo, co najmniej przez kilka dni, może dojść do mutacji i cała populacja będzie ewoluowała, stwierdza Agrawal. Początkowo Agrawal prowadził swoje badania z komercyjnie dostępną laboratoryjną wodą destylowaną. Jest ona wolna od zanieczyszczeń, ma neutralne pH. Jest bardzo odległa od tego, co występuje w naturze. Dlatego recenzenci pisma naukowego, do którego miał trafić artykuł, zapytali Agrawala, co się stanie, jeśli woda będzie miała odczyn kwasowy, będzie bardziej podobna do tego, co w naturze. Naukowcy zebrali więc w Houston deszczówkę i zaczęli z nią eksperymentować. Gdy porównali wyniki badań z wykorzystaniem naturalnej deszczówki oraz wody destylowanej laboratoryjnie, okazało się, że są one identyczne. W obu rodzajach wody panowały warunki, które pozwalałyby na ewolucję RNA wewnątrz koacerwatów. Oczywiście skład chemiczny deszczu, który pada obecnie w Houston, jest inny, niż deszczu, który padał na Ziemi przed 3,8 miliardami lat. To samo zresztą można powiedzieć o modelowych protokomórkach. Autorzy badań dowiedli jedynie, że taki scenariusz rozwoju życia jest możliwy, ale nie, że miał miejsce. Molekuły, których użyliśmy do stworzenia naszych protokomórek to tylko modele do czasu, aż znajdziemy bardziej odpowiednie molekuły. Środowisko chemiczne mogło się nieco różnić, ale zjawiska fizyczne były takie same, mówi Agrawal. « powrót do artykułu
-
1 punktGłęboko pod powierzchnią oceanu, w miejscu, w którym fotosynteza jest niemożliwa, coś wytwarza olbrzymie ilości tlenu. Odkryliśmy dodatkowe źródło tlenu na Ziemi, inne niż fotosynteza, mówi jeden z autorów badań, Andrew Sweetman, ekolog dna morskiego w Szkockim Towarzystwie Nauki o Morzu (SAMS). Zdaniem uczonego, odkrycie może mieć wpływ zarówno dla rozumienia początków życia, jak i dla planów aktywności górniczej w tym regionie. Wiemy, że tlen powstaje w procesie fotosyntezy, w którym wytwarzające go organizmy korzystają z energii słonecznej. W Nature Geoscience ukazał się właśnie artykuł, którego autorzy informują o zaobserwowaniu zjawiska wytwarzania tlenu w kompletnej ciemności, na głębokości 4000 metrów pod poziomem oceanu. Sweetman i jego zespół po raz pierwszy trafili na ten – jak go nazwali – „ciemny tlen” w 2013 roku. Badali wówczas dno morskie w strefie Clarion-Clipperton. To obszar oceanu pomiędzy Meksykiem a Hawajami, w którym znajduje się niezwykle bogaty ekosystem. Jest on jednak narażony na zagładę, gdyż wiele firm chciałoby prowadzić na dnie działalność górniczą. Dlatego też uczeni intensywnie badają ten obszar, by jak najlepiej go poznać i dzięki temu spróbować ocalić. Niedawno informowaliśmy o odkryciu tam kolejnych niezwykłych gatunków, w tym prawdopodobnie najdłużej żyjących zwierząt na Ziemi. W czasie badań prowadzonych przed 11 laty zespół Sweetmana wrzucił do oceanu specjalny przyrząd badawczy, który usiadł na dnie i przeprowadzał tam automatyczne eksperymenty. Instrument uwalniał cylindryczne urządzenia, które otaczały niewielki fragment dna wraz z wodą, tworząc tam „zamknięty mikrokosmos”. Następnie mierzył zmiany koncentracji tlenu na zamkniętym obszarze. Sweetman wiedział, że bez organizmów przeprowadzających fotosyntezę głębokie warstwy oceanu i żyjące tam organizmy uzależnione są od transportu tlenu w powierzchni. A skoro badany obszar został odcięty od wpływów z zewnątrz, koncentracja tlenu powinna w nim spadać. Uczony obserwował to podczas licznych badań, jakie prowadził na Oceanie Indyjskim, Atlantyku, Oceanie Arktycznym i Południowym. Jednak pomiary prowadzone w strefie Clarion-Cliperton wykazały, że stężenie tlenu w wodzie rośnie, a nie spada. Uczeni uznali takie wyniki pomiarów za błąd przyrządów. Jednak kolejne badania, przeprowadzone w 2021 i 2022 roku, dały podobne wyniki i zostały potwierdzone za pomocą pomiarów alternatywną techniką. Nagle zdałem sobie sprawę, że przez osiem lat ignorowałem istnienie nowego zadziwiającego procesu, który ma miejsce na głębokości 4000 metrów, przyznaje Sweetman. Żeby na planecie powstały tlenowce, musi istnieć na niej tlen. Zgodnie z naszą obecną wiedzą, źródłem tlenu na Ziemi były organizmy przeprowadzające fotosyntezę. Teraz dowiadujemy się, że tlen powstaje w głębiach oceanów, gdzie nie ma światła. Myślę, że musimy na nowo zadać sobie pytanie, gdzie narodziły się organizmy aerobowe, stwierdza uczony. Strefa Clarion-Clipperton interesuje firmy wydobywcze, gdyż na jej dnie znajdują się polimetaliczne buły – konkrecje czyli agregaty mineralne – zawierające nikiel, kobalt czy mangan. I to właśnie na wydobywaniu tych konkrecji chcą zarabiać koncerny. Z badań zespołu profesora Sweetmana wynika, że to właśnie one mogą być źródłem tlenu w głębinach oceanów, a więc być może i czynnikiem, który zapoczątkował życie na Ziemi takim, jakie znamy obecnie. Podczas eksperymentów naukowcy zauważyli bowiem, że buły generują ładunki elektryczne, które z kolei mogą prowadzić do pojawienia się zjawiska elektrolizy. W słonej morskiej wodzie wystarczy napięcie rzędu 1,5 wolta, by doszło do elektrolizy i rozbicia wody na tlen i wodór. Uczeni przeanalizowali liczne buły i odkryli, że napięcie na powierzchni niektórych z nich dochodzi do 0,95 V. Buły często występują na dnie morskim w skupiskach, zatem napięcie generowane przez takie skupisko może bez najmniejszego problemu przekraczać wspomniane 1,5 wolta i prowadzić do elektrolizy. Profesor Sweetman podkreśla, że konieczne są badania dotyczące samego wytwarzania „ciemnego tlenu” w głębinach morskich, jak i odpowiedź na pytanie, w jaki sposób osady denne, wzbijane podczas wydobywania buł, będą wpływały na zdolność konkrecji do przeprowadzania elektrolizy. Oczywiście nie można pominąć też wpływu usunięcia buł z dna oceanu na zawartość tlenu w wodzie. Dyrektor SAMS, profesor Nicholas Owens, mówi, że to jedno z najbardziej ekscytujących odkryć oceanograficznych w ostatnich czasach. Odkrycie źródła tlenu wytwarzanego bez fotosyntezy każe nam jeszcze raz przemyśleć kwestię pojawienia się złożonych organizmów żywych na Ziemi. Dotychczas uważaliśmy, że tlen pojawił się około 3 miliardów lat temu dzięki cyjanobakteriom i to umożliwiło stopniowy rozwój złożonych form życia. Teraz mamy potencjalne alternatywne źródło tlenu, a to wymaga radykalnego przemyślenia naszych teorii, stwierdza. « powrót do artykułu
-
1 punktTo o czym mówię nie jest nawet "filozofią mechaniki kwantowej", ale filozofią każdej teorii fizycznej. Teoria fizyczna to formalizm matematyczny oraz interpretacja fizyczna tego formalizmu, czyli połączenie formalizmu z wynikami pomiarów. "Interpretacja kopenhaska mechaniki kwantowej" to wyjątkowo nieszczęśliwe sformułowanie za które już przepraszał jego twórca - Werner Heisenberg, gdyż przewidział że pojawią się niepełnosprytni próbujący wymyślać inne "interpretacje mechaniki kwantowej". Jej esencją jest stwierdzenie, że kwadrat amplitudy to prawdopodobieństwo uzyskania określonego wyniku pomiaru. Najwyraźniej ma kolega złudzenie, że w formaliźmie Lagranżowskim jest jakaś prawdziwa wyidealizowana rzeczywistość, a to wciąż są amplitudy zdarzeń z dokładnie identyczną interpretacją fizyczną.
-
1 punktNie obraź się, ale dla mnie od ZAWSZE zgodność z obserwacjami jest FUNDAMENTALNA. PSIM obowiązkiem teorii FUNDAMENTALNYCH jest przewidywać MOŻLIWE obserwacje. Wiem, kasy za mało... Na tym zasadza się cała zabawa. Super, ale co WIDZĘ? Działa, bo coraz silniejsze PRZESŁANKI? Kurna, co w końcu zobaczę? Przypomnę, bo pewnie się z tym zgadzasz - fizyka jest o TYM, co JEST... A to zależy - Jarkowcy w końcu dojdą do tych energii - i co? P.S. Piszę jeszcze, ale nie wiem jak długo jeszcze. Okazuje się, że chyba jestem tu niepożądany. Panie domu z białą rękawiczką na KW mogą znaczyć więcej...
-
1 punktNic nie skasowałem. Coś ci się uroiło. Niby co skasowałem i jak? Brexit też prawica wykorzystywała do swoich celów i ku ich zdumieniu tak przedobrzyli, że się odbył. Nic nie udowodniłeś. Zwolenników brexitu było tylu samych na początku. Kwestia dobrej kampanii. Coś ci się pod czerepem poprzestawiało - nic nie usunąłem. Raczej nie umiesz korzystać z przeglądarki internetowej, a bierzesz się za analizy geopolityczne Faktycznie jesteś debilem. Nie chodzi o to przez kogo tylko kiedy. Czy ty umiesz czytać ze zrozumieniem ?: Coś kiepsko u ciebie z logiką. Mówię ci baranie, że jest inaczej. Posługujesz się nieaktualnymi informacjami. Mamy 2024. 2021 to pierwsze deklaracje polityczne (różnych opcji politycznych) 2024 to próba ich realizacji przez opcję rządzącą. To jest główny spin najbliższych wyborów: https://www.mojanorwegia.pl/polityka/chcemy-aby-norwegia-zostala-czlonkiem-ue-nowa-obietnica-nad-fiordami-22883.html Czego tłuku malinowy nie rozumiesz? Kampania o EU waśnie się zaczyna, inna beczka śmiechu ile potrwa przekonywanie suwerena. Jest wola rządu, jest plan, są narzędzia socjologiczne, będzie próba realizacji. Prawicy z brexitem się udało w UK. Męczącym ignorantem jesteś.
-
1 punktW 2016 roku Biblioteka Narodowa kupiła prawdziwy unikat, egzemplarz 1. wydania „O krasnoludkach i o sierotce Marysi” Marii Konopnickiej z 1896 roku. Wciąż jednak nie było wiadomo, skąd pochodzi 12 kolorowych litografii znajdujących się w książce. Wielu ekspertów uważało, że powstały one w Niemczech. Źródło ilustracji zostało odkryte przez Zespół ds. Badań nad Literaturą i Kulturą Dziecięcą, który pracuje na Wydziale Filologii Polskiej i Klasycznej UAM pod kierunkiem profesor Bogumiły Kaniewskiej. Pierwsze hipotezy o pochodzeniu ilustracji pojawiły się w czerwcu 2022 roku. Kilka tygodni później dr Anna Czernow i dr Aleksandra Wieczorkiewicz pojechały do Staatsbibliothek w Berlinie i przeanalizowały litografie z pisma Kinder-Gartenlaube. Farbig illustrierte Zeitschrift zur Unterhaltung und Belehrung der Jugend, które w latach 1886–1891 było wydawane w Norymberdze. Analiza potwierdziła przypuszczenia. Michał Arct, wydawca Konopnickiej, zaczerpnął ilustracje właśnie z tego pisma. W tej chwili nie wiemy, czy Arct miał zgodę niemieckich wydawców na skorzystanie z wydrukowanych przez nich dzieł. W tym czasie powszechną praktyką było korzystanie – szczególnie w masowej produkcji książek i czasopism – z materiałów graficznych bez pytania o zdanie ich autora. Nie obowiązywało wówczas prawo autorskie w znanym nam obecnie kształcie. Badaczki przypuszczają, że Arct postarał się o zgodę niemieckiego wydawcy. Uczone spróbują to sprawdzić. Archiwum Arcta zostało w większości zniszczone w czasie wojny, a do archiwum w Norymberdze nie udało im się jeszcze dotrzeć. Niezależne od uczonych z UAM badania przeprowadził Michał Kazimierz Gajzler. Już w 2023 roku – na podstawie kwerendy w internecie – doszedł do wniosku, ze źródłem ilustracji do polskiej książki są grafiki z „Kinder-Gartenlaube”. Ostateczną pewność uzyskał, gdy w styczniu w styczniu 2024 roku do sieci trafiła zdigitalizowana wersja niemieckiego czasopisma. Można się było wówczas przekonać, że ilustracja z okładki „Sierotki Marysi” z 1896 roku jest identyczna z ilustracją okładki nr. 8 „Kinder-Gartenlaube” z tomu nr 3 z 1887 roku. Przejrzałem "Kinder-Gartenlaube" w Google Books i znalazłem wszystkie 12 ilustracji, jakie są w książce o Sierotce Marysi. Mogą różnić się szczegółami, czytamy na blogu Gajzlera. Nie byłby to pierwszy w dziejach nauki przypadek (niemal) równoczesnego dokonania ważnego odkrycia przez różnych, niezależnych od siebie badaczy!, czytamy w komunikacie UAM. Pierwsze wydanie powieści Konopnickiej można obecnie obejrzeć w Bibliotece Narodowej POLONA. « powrót do artykułu
-
1 punkthttps://forsal.pl/praca/artykuly/8463251,wielka-brytania-brak-pracownikow.html Emigranci zarobkowi zrezygnowali z tego kierunku, a cześć wróciła do swoich ojczyzn po wystąpieniu UK z EU. Zmiana postępuje dość szybko: https://new.org.pl/2609,gibala_norwegia_unia_europejska_spoleczenstwo.html https://liberte.pl/czy-islandia-i-norwegia-wejda-do-unii/ 28 marca 2022 r.: "...Na marcowej konwencji norweskiej Partii Konserwatywnej była premierka i liderka ugrupowania, Erna Solberg, ogłosiła, że trzeba jak najszybciej powrócić do debaty o członkostwie w Unii Europejskiej." Pod tym hasłem będą spinowane najbliższe wybory w Norwegii. Coś jak brexit w UK swego czasu. Czy ty jesteś upośledzony umysłowo czy udajesz? Żadne instytucje EU nie pytały o zdanie Putina w tej kwestii ani oficjalnie ani nie oficjalnie. To, że jakiś podstawiony dziennikarzyna o to zapytał robiąc zwykłą ustawę nie oznacza, że EU lub Ukrainna pytała o to Rosję czy też interesuje ich opinia Rosji w tej sprawie. Przecież EU i Ukraina podpisały dokumenty o wszczęciu procedury akcesyjnej na długo przed tym propagandowym wywiadem. Ukraina podpisała dokumenty o wszczęciu procedury przystąpienia do Unii Europejskiej w lutym 2021 roku a wywiad jest z czerwca 2022. Powiedział bym w tym momencie coś o twojej inteligencji ale sobie daruję. Mam nadzieję, że sam sobie autodiagnozę postawisz. Jak zwykle kompletnie nic nie rozumiesz z tego co się dzieje i w jakim kierunku to idzie.
-
1 punktPod koniec czerwca do Narodowego Muzeum Irlandii (NMI) przyszła niezwykła przesyłka. Listonosz przyniósł kartonowe pudełko, wewnątrz którego, w precyzyjnie wyciętej piance, znajdowały się... dwie siekierki z epoki brązu. Do przesyłki dołączony był list, w którym anonimowy nadawca informował, że zabytki zostały znalezione w hrabstwie Westmeath za pomocą wykrywacza metali i wyraził nadzieję, że zostaną one odpowiednio zakonserwowane. Specjaliści z NMI stwierdzili, że siekierki pochodzą z wczesnej epoki brązu z lat 2000–2150 p.n.e. Stanowią ważne odkrycie archeologiczne. I właśnie z tego względu kontekst znaleziska, możliwość dokładnego zbadania miejsca, w którym zostały odkryte, jest niezwykle ważny. Dlatego też Muzeum apeluje do znalazcy o kontakt i podanie dokładnego miejsca odkrycia. Zapewnia przy tym, że wszelkie informacje będą poufne, więc znalazca nie ma się czego obawiać. Dla archeologów możliwość chociażby zbadania rozmieszczenia poszczególnych przedmiotów jest niezwykle ważne dla zrozumienia dawnych kultur. W epoce brązu ludzie celowo umieszczali różne przedmioty w swoim otoczeniu, a kontekst umieszczenia przedmiotu miał konkretne znaczenie. Można było w ten sposób np. ubiegać się o interwencję bogów. Dlatego dokładne dane pozwoliłyby lepiej zrozumieć prehistorię Westermeath. Jesteśmy niezwykle podekscytowani tym znaleziskiem, ale jego pełną wartość będziemy mogli zrozumieć tylko wtedy, gdy poznamy dokładną lokalizację miejsca odkrycia, mówi Matt Seaver, kurator z NMI. « powrót do artykułu
-
1 punktNaukowcy z Massachusetts General Hospital i Harvard Medical School zauważyli, że statyny – leki powszechnie używane w celu obniżenia poziomu cholesterolu – mogą blokować rozwój nowotworów powstających w kontekście chronicznego zapalenia. Chroniczny stan zapalny to jedna z głównych przyczyn rozwoju nowotworów. Badaliśmy mechanizm, za pomocą którego obecne w środowisku toksyny inicjują, prowadzący do nowotworu, szlak sygnałowy chronicznego zapalenie skóry i trzustki. Dodatkowo szukaliśmy bezpiecznych i efektywnych terapii blokowania tego szlaku, wyjaśnia profesor Shawn Demehri. Eksperymenty prowadzone na liniach komórkowych wykazały, że toksyny środowiskowe – takie jak alergeny czy drażniące środki chemiczne – aktywują dwa powiązane ze sobą szklaki sygnałowe, TLR3/4 i TBK1-IRF3. W wyniku ich aktywacji organizm produkuje interleukinę-33 (IL-33), która stymuluje stan zapalny skóry i trzustki, co może prowadzić do rozwoju nowotworu. Uczeni przeanalizowali następnie bazę danych leków zatwierdzonych przez amerykańską Agencję Żywności i Leków (FDA). Znaleźli tam informację, że pitawastatyna nie dopuszcza do ekspresji IL-33, blokując szlak sygnałowy TBK1-IRF3. Przeprowadzili więc eksperymenty na myszach i zauważyli że środek ten wyciszał indukowany przez czynniki środowiskowe stan zapalny skóry i trzustki, zapobiegając rozwojowi nowotworu trzustki. Z kolei badania próbek tkanki ludzkiej trzustki ujawniły, że w próbkach pobranych od pacjentów z chronicznym zapaleniem i z nowotworem trzustki dochodziło do nadmiernej ekspresji IL-33. Dodatkowo analizy danych na temat stanu zdrowia ponad 200 milionów mieszkańców Ameryki Północnej i Europy ujawniły, że osoby, które przyjmowały pitawastatynę były narażone na znacznie mniejsze prawdopodobieństwo chronicznego zapalenia trzustki i nowotworu trzustki. Badania wyraźnie sugerują, że blokowanie wytwarzania IL-33 za pomocą pitawastatyny może być efektywną i bezpieczną metodą zapobiegania rozwojowi niektórych rodzajów nowotworów. Na kolejnym etapie badań, chcemy sprawdzić, czy statyny mogą zapobiegać rozwojowi nowotworów pochodzących z chronicznego zapalenia wątroby i układu pokarmowego oraz zidentyfikować nowe sposoby na wyciszanie chronicznych stanów zapalnych mogących prowadzić do nowotworów, mówi Demehri. « powrót do artykułu
-
1 punktJa tobie też dziękuję, odklej się i jedź* na Madagaskar samodzielnie się rozwijać. I ODWAL się od Polski, bo na takich jak ty daleko nie zajedzie (mylisz samodzielność rozwoju upośledzenia z czymś innym, ale przecież nie chcesz, bym bawił się w psychoanalityka, prawda?). * Jeśli masz problem z kasą, powiedz. Myślę, że tu, na KW w miesiąc** sprawimy ci bilet. ** Bo to KW i jest niespieszno.
-
1 punktRegulowany czas pracy, powszechna edukacja i służba zdrowia, zabezpieczenia społeczne, usługi publiczne. Przez promowanie swoich, powolną indoktrynację kolejnych generacji naukowców a w końcu wycinanie innych. Doskonale pomagały rożnego rodzaju polityki "równościowe". Byli naukowcami a nie aktywistami i nie do końca wiedzieli o co toczy się gra. A jak zaczęli protestować to zetknęli się z działaniami terroryzującymi. Autostrady były praktycznie bezużyteczne dla Niemców (brak ropy i mało samochodów), za to były świetnymi ciągami komunikacyjnymi dla wkraczających zmotoryzowanych armii przeciwnika - amerykański program budowy autostrad międzystanowych ma swoje źródła w fascynacji generalicji tym co zastali w Niemczech. Przepustowość sieci kolejowej była dużym ograniczeniem dla funkcjonowania gospodarki niemieckiej przez całą wojnę, a jednocześnie ograniczała szybkość przerzutu wojsk i koncentracji na przykład przed atakiem na ZSRR w 1941 r. Ostateczny rozkład gospodarki Niemieckiej został spowodowany przez zniszczenie sieci kolejowej, z kolei "taktyczny" transport kołowy został skasowany zniszczeniem przemysłu paliwowego który i tak był ograniczony brakiem źródeł ropy. Dodatkowo zaminowano transport wodami śródlądowymi. Tory da się położyć prawie wszędzie i radzieckie wojska kolejowe dawały radę, o ile pamiętam to mogli kłaść dziesiątki kilometrów dziennie. Prawie wygrali. Gdyby nie kompromitujący brak paliwa w kilku przypadkach to mogło być znacznie gorzej.
-
1 punktFuzja jądrowa może w przyszłości stać się niewyczerpanym źródłem czystej energii. Badania nad fuzją prowadzi się między innymi w tokamakach, gdzie uwięziona plazma kontrolowana jest za pomocą magnesów. Jedną z ważnych metod poprawy kontroli uwięzienia plazmy jest grzanie wiązkami neutralnymi (NBI – Neutral Beam Injection), które podgrzewają ją do 150 milionów stopni Celsjusza. NBI nie tylko podgrzewa plazmę, ale wprowadza ją w rotacje wokół komory tokamaka, co ma poprawiać jakość uwięzienia. Naukowcy z General Atomics i University of California San Diego przeprowadzili badania za pomocą najpotężniejszego na świecie superkomputera Frontier. Precyzyjne symulacje turbulencji na brzegach plazmy dały zaskakujące wyniki. Brzegi plazmy to bardzo ważny region, gdyż decyduje on o uwięzieniu energii i ciepła w całej plazmie. Jednak prowadzenie obliczeń dla tego regionu jest bardzo trudne. Trzeba bowiem uwzględnić, często ignorowane, subtelne interakcje pomiędzy bardzo ciężkimi jonami, a bardzo lekkimi elektronami, mówi główna autorka badań, Emily Belli. A gdy naukowcy nie mają precyzyjnych danych z tego obszaru, muszą polegać wyłącznie na wiedzy z fizyki jonów lub z fizyki elektronów. Nie są w stanie opisać interakcji pomiędzy nimi. Stało się to możliwe dzięki Frontier, dodaje uczona. Zespół Belli modelował wpływ rotacji plazmy na jony i elektrony. Wcześniejsze badania wskazywały, że rotacja zmniejsza turbulencje powodowane przez jony. Przypuszczano też, że nie wpływa na elektrony, gdyż są lekkie i szybkie. Jednak przeprowadzone właśnie symulacje pokazały coś wręcz przeciwnego. Okazało się, że jeśli uwzględni się interakcje pomiędzy jonami i elektronami, rotacja zwiększa turbulencje, co z kolei zmniejsza jakość uwięzienia plazmy. [...] To nie jest korzystne dla reaktora, wyjaśnia Belli. Odkrycie może prowadzić do udoskonalenia metod pracy z tokamakami, w tym z najsłynniejszym i największym z nich, ITER, który po raz pierwszy ma zostać uruchomiony w przyszłym roku. « powrót do artykułu
-
1 punktJest ok. - najbardziej pdp z możliwych odległych przyczyn, ale w tym przypadku mało pdp.
-
1 punktCiemna materia wciąż pozostaje dla nas tajemnicą. Nie potrafimy jej obserwować bezpośrednio, dlatego opieramy się na dowodach pośrednich, czyli na widocznym oddziaływaniu grawitacyjnym na materię widzialną. Ogólna teoria względności nie potrafi wyjaśnić tego widocznego oddziaływania w inny sposób, jak poprzez istnienie materii – a więc i masy – której nie widzimy. Na łamach Monthly Notices of the Royal Astronomical Society ukazał się właśnie artykuł, którego autor twierdzi, że grawitacja może istnieć bez masy. Jeśli ma rację, oznacza to, że i ciemna materia nie jest potrzebna. Doktor Richard Lieu z University of Alabama w Huntsville zajmował się badaniem równań różniczkowych Poissona, które wykorzystywane są podczas obliczeń dotyczących grawitacji galaktyk oraz gromad galaktyk. Poczułem się sfrustrowany istnieniem status quo, a dokładniej rzecz ujmując, przekonaniem o istnieniu ciemnej materii, mimo że od 100 lat nie przedstawiono bezpośredniego dowodu na jej obecność, mówi uczony. Naukowiec stwierdził, że „nadmiarowa” grawitacja potrzebna do utrzymania w całości galaktyk czy gromad galaktyk pochodzi z topologicznych defektów w strukturach, które powstały we wczesnym wszechświecie podczas przejścia fazowego. Kosmologiczne przejście fazowe to proces, w którym stan materii zmienił się w całym wszechświecie. Obecnie nie jest jasne, jaki rodzaj przejścia fazowego we wszechświecie mógł wywołać pojawienie się tego typu defektów topologicznych. Efekty topologiczne to bardzo kompaktowe regiony przestrzeni o wielkiej gęstości materii. Zwykle mają formę liniową, zwaną strunami, chociaż możliwe są też dwuwymiarowe struktury jak sfery. W moim artykule sfery takie składają się z cienkiej wewnętrznej warstwy o masie dodatniej i cienkiej zewnętrznej warstwy o masie ujemnej. Całkowita masa obu sfer wynosi dokładnie zero. Jednak gwiazda znajdująca się na takiej sferze doświadcza olbrzymiego oddziaływania grawitacyjnego skierowanego w stronę środka sfery, wyjaśnia Lieu. Skoro zaś grawitacja zakrzywia czasoprzestrzeń, umożliwia wszystkim obiektom wchodzenie we wzajemne interakcje, niezależnie od tego, czy posiadają masę czy też nie. Na przykład udowodniono, że bezmasowe fotony doświadczają efektów grawitacyjnych obiektów astronomicznych. Grawitacyjne zaginanie światła przez zestaw sfer składających się na galaktykę lub gromadę galaktyk wynika z faktu, że światło jest zaginane w stronę centrum sfery gdy przez nią przechodzi. Suma wszystkich skutków przejścia przez wiele sfer jest skończona i można ją zmierzyć, co daje wrażenie istnienia wielkiej ilości ciemnej materii, dodaje Lieu. Powstaje pytanie o proces formowania się czy gromadzenia takich sfer. To jednak może stać się przedmiotem przyszłych badań. W swoim artykule nie próbuję odpowiadać na problem tworzenia się takiej struktury. Spornym elementem będzie stwierdzenie, czy te sfery były początkowo płaszczyznami, a może nawet strunami, które mogły zostać zawinięte przez moment pędu. Powstaje też pytanie, w jaki sposób obserwacyjnie potwierdzić lub odrzucić istnienie sfer, mówi uczony i dodaje, że jego praca dostarcza pierwszych dowodów na możliwość istnienia grawitacji bez masy. « powrót do artykułu
-
1 punktOczywiście, że nie. Zaczynam się obawiać, że choć słowa i zdania sobie tłumaczysz, to kompletnie nie wiesz co czytasz*... Bosz... Zrobili analogię (i to zwykła hydrodynamika) w części, która jest chyba najbardziej spekulatywna. Przeczytaj zdanie trzy wyżej, zaczynające akapit: Gdybyś postarał się zrozumieć metodę (którą opisują), to naprawdę nie musiałbym prostować baśni z mchu i paproci... * Wyrywasz z kontekstu zdania, które znaczą w kontekście całkowicie coś innego. Nie próbowałeś się w polityce? Tobie polecam. P.S. Naprawdę już mi się nie chce.
-
1 punktLem wiecznie żywy. Czy wyzwanie? Za Lemem raczej nasze fatum... Owszem, ale co nam zostaje? Przecież "najwredniejsza" nawet AI to tylko projekcja NAS samych. Ponad KOMPLETNIE niezrozumiałe nie wyskoczymy - antropomorfizacja to jedyne co nam zostaje; wszak nie potrafimy się dogadać z delfinami nawet, a przecież wiemy, że doskonale ze sobą gadają... Najbardziej mi znaną jest NASZA. Skala Kardaszewa od zawsze dla mnie to skala wypitych flaszek... Nie przez "obcych", ale tych "liczących". Zadam proste pytanie: jaki jest cel naszej cywilizacji, ludzkiej? Owszem. Granica poznania jest tylko "techniczną przeszkodą". Ale czy na pewno? Nie, nie kibicuję filozofom... Widzisz. Obstawiam, że i Twoje wnuki nie dożyją przyziemienia ludzia (nieistotne że ona i czarna ) na Marsie. Nie chodzi o idee. a zwyczajnie o to, że ludź kiepsko znosi 0 g, promieniowanie kosmiczne i tysiące podobnych problemów. Obstawiam, że ludź dowolnej cywilizacji będzie miał pierdyliard więcej problemów niż kuchenka mikrofalowa przyziemiona na Marsie. Każda cywilizacja ma OGRANICZONE zasoby - na co je zużywamy? Ano Trump, Orban, ruskie, płot, Fico i pierdyliard podobnych idiotyzmów... Na "podbój" nie zostaje już prawie NIC. No i znowu Lem... OWSZEM. P.S. Często na sen ponownie oglądam Star Trek. To tak debilne wyobrażenie (i powszechne w naszych "ekstrapolacjach"), że aż bolą kości. Fajnie się jednak ogląda.
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00