Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Ranking


Popularna zawartość

Zawartość, która uzyskała najwyższe oceny od 21.11.2023 w Odpowiedzi

  1. 4 punkty
    Wszystkiego dobrego z okazji Świąt Bożego Narodzenia. Radości, spokoju, rodziny i przyjaciół w otoczeniu, zdrowia i pomyślności. Ania, Jacek i Mariusz « powrót do artykułu
  2. 3 punkty
    Widzę, że temat się trochę rozrósł i nawet zaognił, i już chciałem dolać oliwy do tego ognia, ale „ugryzłem się” w klawiaturę , bo jeśli temat schodzi na ideologie „lewacko-prawacko-katolicko-komunistyczne”, to kończy się merytoryczna dyskusja, a zaczyna tępa, bezmyślna indoktrynacja wyższości jednych nad drugimi. Dlatego każdego, kto prowokuje i zaczyna wyzywać innych od „lewaków”, „prawaków”, „komunistów” itp. najchętniej od razu bym zbanował, gdybym mógł tu to zrobić. Problem w tym, że część społeczeństwa skażona jest taką czy inną ideologią i posługuje się nią zamiast używać wiedzy i logiki. Mało tego! Ci ludzie wychowują potem w tej swojej ideologii swoje dzieci i nie da się całkiem od nich uciec. Na pocieszenie tych co twierdzą, że powodem spadku dzietności kobiet jest ich edukacja i samorozwój, pragnę poinformować, że ponoć powszechna komputeryzacja zaczyna „uwsteczniać” niektóre pokolenia, więc jest szansa na to, że niedługo ludzkość znów zejdzie do poziomu średniowiecza, co daje nadzieję, że demografia zwów wystrzeli w górę OK, ale popatrzmy na ten wykres: źródło: https://www.macrotrends.net/global-metrics/countries/POL/poland/fertility-rate Widać na nim wyraźny spadek dzietności od roku 1950. Mimo to ten spadek wyhamowywał pomimo rządów komunistów i tendencja hamowania utrzymywała się aż do roku 1983 (wychodząc nawet na plus!), kiedy to rządy komunistów zaczęły się chwiać. Po tym znów nastąpił „zjazd” aż do roku 1998, gdy nieco się poprawiło, a potem w 2003 nastąpił gwałtowny wzrost urodzeń (SLD doszło do władzy), który utrzymywał się aż do roku 2008. Wtedy znów nieco nam wskaźnik spadł, by w roku 2014 ponownie się podnieść wabiona perspektywą socjalu serwowanego przez PiS. Wnioski wydają się takie, że rządy „lewaków” jakoś nie przeszkadzają w dzietności kobiet, wręcz przeciwnie. Rząd SLD spowodował gwałtowny wzrost dzietności kobiet pomimo, że nie dawali ludziom gotówki w postaci 500+ itp. programów(!). Jak to się więc stało, że ludzie nagle postanowili mieć wtedy dzieci? W 2015 roku PiS postanowił upiec dwie pieczenie na jednym ogniu i dać ludziom pieniądze „na dzieci” kupując sobie jednocześnie głosy wyborcze. To zadziałało, ale jak widać na krótką metę, bo już w 2018 roku nastąpił spadek (zaledwie po 3 latach od wprowadzenia 500+). Widać więc, że za pieniądze nie da się kupić dzietności, nie da się „kupić” dzieci (a jeśli się da to chwilowo). Co więc sprawia, że ludzie chcą mieć dzieci, skoro nie chodzi aż tak bardzo o pieniądze? Ale czy na pewno? Ciekawy byłem jak się ma dzietność do inflacji, więc położyłem na tym wykres inflacji: I rzeczywiście. Na tym wykresie widać, że wzrost inflacji spowodował stałą tendencję spadkową. Ale jest pewne zaskoczenie, bo w czasie największej inflacji w latach 1990-1991 powinna ona spowodować gwałtowny spadek dzietności, a tymczasem był on niewielki. Widać więc, że ludziom nie zupełnie o pieniądze chodzi i potwierdza to, że za pieniądze nie da się „kupić” dzieci. Dlatego ponowna korupcja polityczna PiS nie udała się i PiS przegrał „wygrane” wybory. Skoro więc nie chodzi aż tak bardzo o pieniądze, to o co chodzi? Co sprawiło, że dzietność za SLD zaczęła tak gwałtownie rosnąć? Jak już pisałem, nie przypominam sobie aby SLD zaczęło ludziom rozdawać kasę na dzieci. Myślę, że dzietność wzrosła, bo ludzie poczuli, że nadchodzą nowe lepsze czasy i wzrost bezpieczeństwa. Inflacja wyhamowała. W 1999 Polska przystąpiła do NATO, a w 2004 roku wstąpiliśmy do Unii Europejskiej. Nastąpił wzrost swobód obywatelskich. Ludzie poczuli się wolni. Poczuli liberalizm. Zaczęto reformy szkolnictwa, budowę nowych żłobków i przedszkoli. Zaczęła poprawiać się opieka zdrowotna itp. itd. Dlaczego PiSowi udało się poprawić dzietność w tak słabym stopniu? Bo pieniądze to nie wszytko. Co z tego, że dali ludziom kasę, jak jednocześnie zabrali ją ze szkół, przedszkoli czy szpitali. Do tego zaczęli ograniczać swobody obywatelskie. Ograniczać dostęp matkom do podstawowych badań płodów. Zaczęli coraz bardziej ograniczać możliwość aborcji, nawet za cenę życia kobiet! To absurd, który sprawia, że kobiety naprawdę zaczęły bać się zachodzić w ciążę! Moje spostrzeżenia (chodzi głównie o Polską demografię) na ten temat są takie: Dawniej, gdy medycyna stała na niskim poziomie, umierało bardzo dużo dzieci (czasami kobieta rodziła 8-10 dzieci, a do dorosłości dożywało 2-3). Aborcje prawie nie były robione. Przetrwały tylko najzdrowsze i najmocniejsze dzieci. Śmierć dzieci była powszechna. Ludzie godzili się z tą sytuacją, bo nie mieli innego wyjścia. Ale wiedzieli też, że jeśli urodzi się dziecko kalekie, to nie przeżyje. Nie czuli więc też strachu, że całe życie będą musieli opiekować się niepełnosprawnym dzieckiem. Takie sytuacje zdarzały się rzadko. Ludzie żyli we wspólnotach wielorodzinnych i wielopokoleniowych. Wiedzieli, że w razie problemów mogą liczyć na pomoc. Obecnie medycyna stoi na tak wysokim poziomie, że możliwe jest utrzymanie przy życiu nawet bardzo chorych dzieci. Jednak ich utrzymywanie przy życiu zwykle jest bardzo kosztowne. (a wg mnie czasami nawet nieetyczne, a bywa, że wręcz barbarzyńskie) Ale medycyna obecnie pozwala też zwykle wykryć i usunąć ciążę, która nie daje szans na urodzenie zdrowego dziecka. Jeśli ogranicza się kobietom możliwość zbadania płodu i możliwość decydowania o tym, co począć z wadliwym płodem, to w kobietach (ale też w mężczyznach) narasta strach. (Do tego dochodzi „nakaz” rodzenia dzieci z gwałtów). Widmo takich sytuacji jest dla wielu rodzin trudne do zaakceptowania. Do tego brak jest ze strony państwa należytej pomocy dla rodzin opiekujących się niepełnosprawnymi osobami. Państwo nie chce brać na siebie tak dużych kosztów, więc rodziny są zostawiane samym sobie. To jest nie do zaakceptowania. W takich warunkach ludzie nie będą chcieli mieć dzieci. I nie pomogą w tym żadne 500+ czy 800+. Pary albo ograniczają możliwość posiadania potomstwa, albo uciekają za granicę, gdzie mają dostęp do nowoczesnej medycyny i lekarzy nie obciążonych prawnie i/lub religijnie. Dzietność Polek na emigracji jest dużo wyższa niż dzietność Polek w kraju. Tam gdzie kończy się liberalizm, a zaczyna zamordyzm, dzieci nie będzie. Jeśli to nie da polskim politykom nic do myślenia, to żadnej poprawy w tym względzie nie będzie. Potrzebna jest mądra polityka prorodzinna. Przede wszystkim możliwość decydowania Polaków o sobie (nie tylko kobiet). Inwestowanie w medycynę prenatalną. Dostęp do rzetelnej informacji medycznej. Dostęp do nowoczesnych leków zapobiegających niechcianej ciąży. Dostęp do nowoczesnych technik in-vitro. Inwestowanie w żłobki i przedszkola, aby rodzice mogli prowadzić życie zawodowe bez obaw o swoje dzieci. Inwestowanie w szkoły i zapewnienie dzieciom zdobywania rzetelnej wiedzy (a nie zabobonów i indoktrynacji). Rozwijanie programów pozaszkolnych dla dzieci i młodzieży. Dofinansowywanie i rozwijanie ośrodków pomocy społecznej, nastawionej na pomoc rodzinom, które z różnych powodów znalazły się w trudnej sytuacji. Dawanie kasy do ręki mobilizuje jedynie ludzi pazernych i leniwych. To jest droga donikąd. Dzieci to nie przedmioty. „Kupowanie” dzieci przez państwo to proceder wg mnie wręcz obrzydliwy. To element korupcji politycznej, która przypomina mi handel ludźmi. To patologia, która nie ma nic wspólnego z pomaganiem. To patologia. Chyba jednak trochę ulało mi się tej oliwy do ognia i pewnie narażę się wielu ludziom, zwłaszcza ludziom „kultury” i „antylewactwa”, ale tematu już ciągnął nie będę. Z mojej strony EOT ⛔ więc nie będę odpowiadał na żadne cytowania.
  3. 2 punkty
    ??? Najbardziej zużywająca energie i najbardziej niebezpieczna część działalność łowcy-zbieracza nie była pracą? Popełniasz błąd ahistoryzmu. Chyba trochę się nie zrozumieliśmy. Nie każdy wysiłek, nawet połączony z ryzykiem, jest "pracą" we współczesnym sensie - fabryczna taśma, Amazon, korporacja, kasa w Robalu itp. - a z tym przecież porównujemy. Mój kicior, zamiast grzać się na piecu, od kilku godzin siedzi w najzimniejszej części chałupy, żeby upolować szczura, który mi się przypętał. Czy on "pracuje"? No raczej nie. Czy "pracowałem", kiedy np. pętałem się po jakichś błotach, pokrzywach po uszy, obgryzany przez stada biebrzańskich czy kampinoskich (skur... wyjątkowe!) komarów, żeby fotki napstrykać? No ni cholery. To samo bym robił, gdyby mi za te fotki nie płacili. Zresztą z reguły nie wiedziałem czy zapłacą, bo unikałem zleceń, zwykle pstrykałem co mi się zachciało, a później szukałem chętnych. "Pracą" byłoby dla mnie robienie mordek do dowodów czy jakieś śluby i inne takie, bo to mnie zupełnie nie bawiło. Jak odczuwał swoja pracę ("pracę") pierwotny myśliwy? Jak ten mój kot albo ja w pokrzywach? Czy jak poganiany sekundowymi normami zapierdalacz w Amazonie albo korpoludek, który już w niedzielę dostaje skrętu kiszek, bo jutro znowu poniedziałek... Odpowiedź jest raczej oczywista, i to jest ta różnica. Nie jedyna, bo jest jeszcze alienacja pracy (Marx, ale sensowne), natychmiastowa nagroda i inne takie. Ta różnica nie ma związku ani ze zużyciem energii, ani z ryzykiem, a jedynie z wewnętrznym odczuciem. Ile, stosując takie kryteria, w tych statystycznych 19 godzinach było "Amazona", a i ile "kota"? A jakie proporcje są teraz w statystycznych czterdziestu? Ta godzina to "Amazon". "Kota" było (i jest) dużo, ale tego nie liczę, bo do tego mógłbym dopłacać nawet. Od kiedy pamiętam nie miałem czasu (i teraz też nie mam), żeby porządnie się ponudzić
  4. 2 punkty
    @Ergo Sum z czego śmieszkujesz? W znakomitym przewodniku turystycznym Józefa Nyki pt. Tatry, wyd. 1994r. (ledwie 30 lat temu) jest znamienne zdanie : "powyżej Hali Gąsiennicowej (1500 m.n.pm.) nie ma miesiąca, który nie miałby opadu śniegu". Zadałem wprost, raptem miesiąc temu pytanie człowiekowi, który robi od lat profesjonalne pomiary w Tatrach, czy to zdanie sprzed 3 dekad jest nadal aktualne? Niestety, ale nie jest. Dyskusja była w kontekście zanikania tatrzańskich śnieżników, które są jeszcze bardziej wrażliwe na ocieplanie klimatu, niż alpejskie lodowce. Góry, mimo swej wizualnej potęgi, to jednak bardzo wrażliwy ekosystem, gdzie takie zmiany widać najszybciej.
  5. 2 punkty
    Rosja jest krajem bandyckim, w którym rządzą niepodzielnie od lat siłowicy wywodzący się ze specsłużb, armii i służb mundurowych oraz siłowarchy. Najbardziej medialnym i spektakularnym w swym działaniu siłowarchem był Prigożyn. Bandyta, który stał się "kucharzem Putina". Na 2-mce przed jego słynnym rajdem, poświęciłem godzinę czasu na obejrzenie wywiadu z tym zbrodniarzem. Dawny błatny, który kokosów dorobił się na cateringu dla wojska, parząc herbatkę, rozprawiał szczegółowo o ilości amunicji artyleryjskiej, jaką powinna otrzymać jego "armia", w celu zdobycia Bachmutu. Powiem, całkiem fachowo prawił, wyrobił się. Nic to, że przetracił pod Bachmutem przynajmniej 40 tyś ludzi w tzw. mięsnych szturmach. Nie zapomnę ujęć z UA drona, jak jego dowódcy posłali na pewną śmierć, w mięsnym szturmie, kompanię ludzi. W 2 min naliczyłem ponad 80 trupów...takich dowódców to na widłach się powinno wynosić. Tyle, że to pewnie były zeki... Tam nie ma żadnej ideologii, ani prawicowej ani lewicowej. To bandytyzm, zło w czystej postaci. Mafijne państwo bez żadnej ideologii. Co ciekawe, taki obrót sprawy, już 30 lat temu przewidział i opowiedział w jednym z wywiadów, Dżochar Dudajew. Był jedynym Czeczeńcem, który doszedł do stopnia generała w Armii Radzieckiej. Ciekawie się ten wywiad z Dudajewem słucha. Dla niewierzących drażnić mogą wtręty filozoficzno-religijne ale konkluzja jest jedna - Rosjanie to społeczeństwo bez ideologii, których jedynym wektorem działania jest napadanie na innych. Ot imperializm. I to mówił 30 lat temu. Ps. Dudajew jest pewnie skremowany ale inaczej pewnie by się przewracał w grobie gdyby widział jak skundlili się jego rodacy w postaci bandy Kadyrowa....
  6. 2 punkty
    Mam nadzieję, że na waszej trasie są Budy i macie w planach wizytę u Króla: https://pl.wikipedia.org/wiki/Budy_(powiat_moniecki) https://www.google.com/search?channel=fs&client=ubuntu&q=krol+biebrzy Jeśli nie, to warto zmienić trasę I to koniecznie. A może właśnie u niego jesteście? Pozdrowienia dla Was, Krzysztofa, łosi, wilków...
  7. 2 punkty
    Reakcja na zasadzie: nie znam się, ale sobie pokpię. Cieszy Cię anomalia od średniej czterdziestoletniej, a nie widzisz tendencji z ostatnich 20 lat? W tym tempie za kolejne 40 lat wilgotność spadnie do -4,5% od średniej z wykresu. Dla nie biologa wciąż mało, więc się ciesz. Dla biologa tragedia, bo rośliny poniżej optymalnego dla siebie progu wilgotności zahamowują ( i skokowo to się dzieje) rozwój pomimo jeszcze kilkudziesięcioprocentowej wilgotności gleby. Wystarczyła aby od 2013r do 2023 areał uprawy ziemniaka spadł z 350tyś.ha do 150tyś.ha. https://www.topagrar.pl/articles/ziemniaki/koniec-uprawy-ziemniaka-w-polsce-powierzchnia-zmniejszy-sie-az-o-70-2495298 "To koniec uprawy ziemniaka? Powierzchnia uprawy ziemniaków ma zmniejszyć się aż o 70%, wg prognoz, na które powołuję się specjalista z SGGW. Ziemniak potrzebuje określonych warunków do prawidłowego wzrostu i duże ilości wody, a zmiany klimatyczne wpływają na uprawę ziemniaka negatywnie." Ciesz się dalej. Recepta na poziomie ignoranta.
  8. 2 punkty
    Zgoda. Jeśli ta koncepcja w ogóle ma sens, to jedynie po to, by podnieść temperaturę i ułatwić tam pracę czy istnienie jakiś baz. Pomijając już fakt, że zasiedlanie innych planet to mrzonki, głupota i marnowanie zasobów na coś, co i tak nigdy nie wypali.
  9. 2 punkty
    Szlachcic, gdy wychodził z domu, przypasywał szablę do boku, brał w rękę obuch, który oprócz tego nazwiska mianował się nadziakiem i czekanem. Polak, Broń, BijatykaSkład jego był taki: trzcina gruba na cal dyjametru[1687], krótka w pas człowieka od ziemi, na końcu ręką trzymanym gałka okrągło podługowata srebrna, posrebrzana albo wcale mosiężna, na drugim końcu u spodu osadzony mocno na tejże trzcinie młotek żelazny, mosiężny albo i srebrny, podobny końcem jednym płaskim zawsze do szewskiego, drugi koniec jeżeli miał płasko zaklepany jak siekierkę, to się zwał czekanem, jeżeli kończasto, grubo, nieco pochyło, to się zwał nadziakiem, jeżeli zawinięty w kółko jak obarzanek[1688], to się zwał obuchem. Straszne to było narzędzie w ręku Polaka, ile podówczas, gdzie panował humor[1689] do zwad i bitew skłonny. Szablą jeden drugiemu obciął rękę, wyciął gębę, zranił głowę, krew zatem dobyta z adwersarza[1690] tamowała zawziętość. Obuchem zaś zadał ranę często śmiertelną, nie widząc krwi; i dlatego nie widząc jej nie zaraz się upamiętał, waląc raz na raz i, nie obrażając skóry, łamał żebra i gruchotał kości. Dlatego na wielkich zjazdach, sejmach, sejmikach, trybunałach, gdzie zazwyczaj częste działy się zabijatyki, nie wolno było pokazywać się z nadziakiem; w kościele zaś katedralnym gnieźnieńskim wisi u wielkich drzwi tablica, ostrzegająca o klątwie na takowych, którzy by się do tamtego domu bożego z takim instrumentem prawdziwie zbójeckim wchodzić ważyli. Instrument to był prawdziwie zbójecki, bo kiedy jeden drugiego końcem ostrym nadziaka trafił pozauszku, do razu zabijał, wbijając w skronie żelazo fatalne aż na wylot. https://wolnelektury.pl/katalog/lektura/kitowicz-opis-obyczajow-i-zwyczajow-za-panowania-augusta-iii.html Znakomita lektura! (mam na półce dobre, papierowe wydanie z solidnym komentarzem) Jak kto lubi...W XVIII w. przyszło autorowi opisać codzienność - nie politykę, ale otaczający świat jaki istniał. Wyszło z tego dzieło niesamowite - na jego podstawie można byłoby odtworzyć życie codzienne mieszczanina, księdza, szlachcica - tylko na chłopa zabrakło czasu - powstał tylko jeden rozdział. Obuch, czekan, młotek rycerski - w XVIII w. w wojsku już zarzucony nadal był w arsenale oracza-wojownika. Owa tablica ponoć jeszcze wisiała w latach 60-tych XVIII w katedrze w Gnieźnie. Należy pamiętać, że pojedynki, na ubitej ziemi, miały swoje zasady i zwykle toczone były do pierwszej krwi. Na szable oznaczało to często amputacje pewnej części ciała, gorzej w przypadku broni kolnej (szpada/rapier) lub palnej. Na podstawie typologii siekier (kultury unietyckiej) ustanowiono podział chronologiczny epoki brązu w Europie Środkowej, także bym nie lekceważył. Sądzę, że astronomowie powinni mieć upierdliwe zajęcia z historii i archeologii. .Dobrze tak
  10. 2 punkty
    Podróżowanie samolotem z psem nie jest łatwe. Linie lotnicze akceptują na pokładzie tylko małe psy, które muszą być trzymane w klatkach umieszczonych pod siedzeniami. Większe psy – z wyjątkiem przewodników – przewożone są w przestrzeni bagażowej pod pokładem. Dla zwierzęcia jest to sytuacja niezwykle stresująca. Firma Bark, producent zabawek, przysmaków i żywności dla psów zainaugurowała linie lotnicze, w których psy są szczególnie mile widziane na pokładzie. Linie Bark Air powstały we współpracy z niewielką prywatną firmą Talon Air, która posiada flotę samolotów Gulfstream G500. Dzięki temu psy i ich właściciele mogą wspólnie podróżować w kabinie. Przed startem psy otrzymują przekąski oraz słuchawki zmniejszające poziom hałasu docierający do uszu. W czasie lotu zaś są obsługiwane przez załogę na równi z ludźmi. Nie muszą też siedzieć w klatkach. Mogą zostać ze swoim właścicielem lub bawić się z innymi psami na pokładzie. Uważamy, że pies powinien być przy właścicielu i być obsługiwany równie dobrze, a nawet lepiej, co ludzie, stwierdził wiceprezes Bark, Dave Stangle. Pierwszy lot, z Nowego Jorku do Los Angeles, odbył się pod koniec maja. Samolot był pełen i ludzi, i psów. Trzeba przyznać, że bilety nie są tanie. Za lot człowieka i psa z Nowego Jorku do Los Angeles trzeba zapłacić 6000 USD, a trasa Nowy Jork–Londyn została wyceniona na 8000 dolarów. Firma przyznaje, że ceny są zaporowe dla większości ludzi, jednak w miarę wzrostu popytu, powinny spadać. Jej przedstawiciele zwracają uwagę, że wszystkie nowości, telefony, samochody, telewizory, podróże koleją czy samolotami, były początkowo drogie, a do spadku cen doprowadzało masowe korzystanie z towarów i usług. Linie lotnicze, które wożą psy w luku bagażowym, starają się zapewnić im maksymalny komfort i bezpieczeństwo. Jednak nie jest to przyjemne doświadczenie. Przekonał się o tym prezes Bark, Matt Meeker, który w luku spędził czterogodzinny lot z Florydy do Nowego Jorku. Nie wiem, dlaczego ktokolwiek miałby robić to własnemu psu. To horror. Musi być lepszy sposób, stwierdził. Bark Air to nie pierwsze linie lotnicze oferujące loty przyjazne psom. Firma K9Jets od dwóch lat lata prywatnymi odrzutowcami między Dubajem, Los Angeles, Paryżem Frankfurtem, Hawajami, Lizboną czy New Jersey. Oferty, oszczędzające psom stresu związanego z podróżowaniem  w roli bagażu, mają też NetJets czy VistaJet. To wszystko jednak niewielkie firmy, które dysponują flotą małych prywatnych odrzutowców. Podróż nie jest więc tania. Pozostaje więc mieć nadzieję, że i wielkie linie lotnicze dopuszczą z czasem możliwość podróżowania w kabinie ze swoim psem, tak jak zezwalają na obecność psa-przewodnika. « powrót do artykułu
  11. 2 punkty
    Zostałem wywołany do tablicy... Temat niełatwy i absolutnie nie czuje się w tej materii jakoś szczególnie predysponowany wiedzą Badaniami nad awunkulatem zajmował się antropolog Claude Levi-Strauss, który naukowo stał w opozycji do twierdzeń Alfreda Radcliffe - Browna, na temat dominującej "zstępnej" roli pokrewieństwa. Levi-Strauss uważał, że najważniejsza w awunkulacie jest więź zachodząca w rodzinie, gdy kobieta z jednej grupy (zstępnej), poślubia mężczyznę z innej grupy (z linii bocznej), ale spokrewnionej . Powstaje swoista więź rodzinna. Według psychologów ewolucyjnych awunkulat pojawia się jako efekt niskiej (poniżej 70%)[potrzebny przypis] pewności ojcostwa. Gdy mężczyzna nie może być pewien, że dzieci urodzone przez jego partnerkę noszą jego geny (ponieważ np. w danej społeczności nieznana jest instytucja biologicznego ojcostwa, bezpieczniejszą strategią reprodukcyjną jest inwestowanie w dzieci swojej siostry, z którymi jest na pewno spokrewniony i które przekażą jego geny swoim potomkom. Z wiki. Czyli ojciec rodu płodzi na potęgę ale nie jest pewny na 100% ojcostwa, w tym zakresie, awunkulat jest pewną gwarancją, że geny zostaną w rodzinie, "po kądzieli". Sam awunkulat jest system matrylinearnym, w którym dziedziczeniem objęci są członkowie rodziny po żęńskim wstępnym .Spotykany w dość prymitywnych społecznościach. Badania relacji pokrewieństwa Do najsłynniejszych analiz Levi-Straussa należą te dotyczące problemu awunkulatu. Awunkulat jest terminem oznaczający system organizacji rodziny, w którym istotną rolę odgrywa wuj, czyli brat matki. Z formalnego punktu widzenia to on jest właściwą „głową rodziny” a nie ojciec. Levi-Strauss badał warianty tej relacji odnosząc się do różnych społeczności tradycyjnych, z którymi zetknął się osobiście lub znał dzięki badaniom prowadzonym przez innych antropologów. Wykazywał, że zawsze mamy do czynienia ze strukturą czteroelementową, której towarzyszą dwie pary opozycyjnych wartości: relacje wuja i siostrzeńca, wuja i matki, ojca i matki oraz ojca i syna niezależnie od społeczności tworzą tą samą strukturę, w której zmienia się jedynie układ wartości. Struktura ta ma jednak głębszy sens: w optyce Levi-Straussa kultura jest systemem komunikacji łączącym mężczyzn, kobieta jest przedmiotem wymiany między nimi oraz punktem odniesienia dla całego układu. Pokazuje to poniższy graf. Źródło: https://pre-epodreczniki.open.agh.edu.pl/tiki-index.php?page=Co+komunikuje+układ+wioski%3F+Claude+Levi-Strauss Powyższe to teoria, jakoś wsparta na badaniach etnograficznych. Jak to przełożyć na Celtów? Było to społeczeństwo oparte na "kulturze" demokracji wojennej, z bardzo silna pozycją mężczyzny, ale nadal silną pozycją kobiety, silniejszą niż w sąsiednich plemionach germańskich. Mimo wszystko nadal kobieta była w "obiegu". Być może ów awunkulat to celtycki atawizm, wprost odnoszący się do ich przeszłości ludów epoki brązu. Sukces kulturowy i militarny Celtów, uchwytny w materiale archeologicznym, to centralizacja władzy w rękach silnych grup krewniaczych. A awunkalatyzm się w to wpisywał. A jak czas pozwoli to pogrzebie na temat takich sytuacji. A dla rozluźnienia, instytucja wuja była istotna długo po Celtach:
  12. 2 punkty
    Wczoraj na niewidocznej z Ziemi stronie Księżyca wylądowała chińska bezzałogowa misja kosmiczna Chang'e 6. Pojazd wylądował w Basenie Biegun Południowy-Aitken. To jeden z największych w Układzie Słonecznych kraterów uderzeniowych. Ma średnice 2500 km i głebokość 13 km. Celem chińskiej misji jest zebranie próbek skał oraz gruntu i przywiezienie ich na Ziemię. Chang'e to część większego programu ustanowienia trwałej znaczącej obecności Chin w kosmosie. Państwo Środka rywalizuje przede wszystkim z liderem, USA, ale również z Japonią czy Indiami. Chiny posiadają na orbicie własną stację kosmiczną, do której regularnie wysyłają astronautów. Chcą też do roku 2030 zorganizować załogową misję na Księżyc. Jeśli się ona powiedzie, staną się drugim państwem na świecie, które tego dokonało. Plan misji Chang'e 6 zakłada, że za pomocą robotycznego ramienia oraz wiertła, z powierzchni Księżyca pobrane zostanie do 2 kilogramów materiału. Trafi on do metalowego pojemnika, a ten z kolei zostanie zabrany na orbitę Księżyca przez specjalny moduł rakietowy, znajdujący się na lądowniku. Na orbicie pojemnik zostanie przeładowany do modułu lądującego i ma zostać dostarczony na Ziemię około 25 czerwca. Misje po niewidocznej z Ziemi stronie Księżyca są trudniejsze do przeprowadzenia. Tamtejszy teren jest bardziej nierówny niż w części widocznej z Ziemi. Ponadto brak jest bezpośredniej łączności, więc sygnał musi był przesyłany przez dodatkowego satelitę. « powrót do artykułu
  13. 2 punkty
    Kiedyś, w czasach mocno prehistorycznych, byłem na wykładzie Kardaszewa. Obce cywilizacje, jego skala, UFO itd., coś o AI też tam było. Chociaż mówił ciekawie, niewiele szczegółów zapamiętałem, bo właściwie nie powiedział nic, czego bym nie wiedział wcześniej. Jedyny szczegół, który do teraz pamiętam, to jego odpowiedź na pytanie z sali: "Jaki ustrój mają ewentualne kosmiczne supercywilizacje?". "Oczywiście komunizm" - odpowiedział. Wtedy mnie to rozbawiło na zasadzie "a co innego mógłby publicznie powiedzieć w tym miejscu i czasie?". Teraz uważam, że to całkiem prawdopodobne, chociaż to by nie był taki "komunizm", jaki poznaliśmy, a bliższy tego idealnego: potrzeby zaspokojone, praca jako hobby raczej i zabawa niż "praca" itd. - większość ludziów i tak by siedziała w cyfrowym "raju". Jednak uważam, że pdp, że jakaś cywilizacja do tego stanu przetrwa jest minimalne, a i później niekoniecznie długo to by trwało.
  14. 2 punkty
    Odkryto wsteczną propagację w neuronach (z 10-15 lat temu). To najważniejsze odkrycie odnośnie funkcjonowania mózgu w ostatnim półwieczu, i jakoś nie zdobyło szerszego rozgłosu. Detali nie pamiętam ( było ich zresztą bardzo mało) poza faktem, że jest znacznie słabsza niż propagacja w przód. Szkoda że tak późno, oszczędziłoby to mi bardzo wiele czasu zmarnowanego na szukanie zastępnika w sytuacji, gdy to właśnie wsteczna propagacja błędów jest najlepszym algorytmem z "hardwarowego" punktu widzenia. Generalnie szukałem sieci do trenowania sieci, mogących zastąpić wsteczną propagację. Czyli jakaś "ubersieć" pomaga tworzyć detale małych sieci. Teraz (czyli do momentu gdy mogłem się jeszcze zajmować takimi tematami) mam całkowicie odwróconą wizję - to wsteczna propagacja emergentnie tworzy struktury pobudzeń które mogą być analizowane za pomocą innych sieci. Rozumiem że to pochodna rozmyślań o dwukierunkowych komputerach kwantowych Największym problemem są szczeliny międzysynaptyczne, ich mechanizm działa w jedną stronę. Natomiast w ramach skomplikowanych nieliniowych struktur obliczeniowych w ramach jednego neuronu biologicznego obustronne wyładowania mogą być powszechne i kluczowe. Jedynym widocznym (co jest prawie tożsame z "możliwym") rozwiązaniem obejścia problemu jednokierunkowego funkcjonowania szczeliny międzysynaptycznej są astrocyty, które co do zasady mogą tworzyć "mostki", a może nawet bardziej skomplikowaną strukturę zajmującą się propagacją wsteczną. Idea sieci uczącej inne sieci może być ekstremalnie niskopoziomowa, a dodatkowa sieć ucząca nie musi być neuronowa w sensie biologicznym. Trudno aby nie - nie ma zatem zasobów aby sygnały mogły się poruszać w obu kierunkach bez wzajemnych zakłóceń, jeden niszczy polaryzację potrzebną drugiemu. Najważniejsze jest jednak to, że potencjalna dwukierukowość pozwala wykorzystywać identyczny schemat rozwojowy (neuron z mózgu wypuszcza akson) zarówno do czucia jak i sterowania ruchem, przez co drobne mutacje mogły dramatycznie zmieniać funkcjonalność podobnie budowanych połączeń. Działa działa. Poruszanie się po gradientach jest zbyt szybkie aby dało się zastąpić czymś innym, a wsteczna propagacja błędów jest idealnie dopasowana do właściwości mózgu. Na niskim poziomie (połączeń) nie ma żadnej introspektywności, więc jedynym obiektem który niesie informację o połączeniu neuronowym może być owo samo połączenie. Bardziej zaawansowane algorytmy uczące wymagają znajomości struktury sieci, podczas gdy wsteczna propagacja po prostu przekazuje informację do tyłu nie dbając o szczegóły których nie może znać. Wszystkie AI są trenowane z użyciem wstecznej propagacji, i co ważne - modele są ekstremalnie efektywne w stosunku do ilości parametrów. Ludzkie mózgi wciąż zawierają znacznie większą ilość niskopoziomowych informacji, natomiast zdają się być słabo uczone na tym najniższym poziomie. Możliwość stosowania milionów powtórzeń jest jednak nie do pobicia, również precyzja cyfrowa musi poprawiać działanie - stosujemy pseudolosowość gdy chcemy, ale nie jesteśmy na nią skazanie cały czas. Oczywiście są też inne całkowicie ortogonalne mechanizmy, przypominające dobór naturalny i mechanizmy rynkowe - generalnie każda część mózgu stara się robić absolutnie wszystko, ale te działania są powstrzymywane przez sukces lepiej realizujących określone zadanie rejonów i brak "dopaminowej zapłaty". Przejmowanie funkcjonalności po utracie pewnych rejonów mózgu jest całkowicie "emergentne". Jest to kluczowe dla powstawania różnych architekturalnych udoskonaleń, rejon który je posiada po prostu naturalnie wygrywa rywalizację z tymi które go nie posiadają. Ale nic nie jest wyryte w kamieniu, i czasami ośrodki znajdują się w "nieodpowiednich" miejscach.
  15. 2 punkty
    Fizycy z całego świata przez wiele lat poszukiwali konkretnego stanu jądra atomu toru, który może zapewnić wiele korzyści technologicznych i naukowych. Mógłby on zostać wykorzystany do budowy zegarów atomowych znacznie bardziej precyzyjnych, niż obecne. Mógłby zostać użyty do znalezienia odpowiedzi na podstawowe pytania z dziedziny fizyki, jak na przykład czy pewne stałe są rzeczywiście stałymi czy też ulegają zmianie w czasie i przestrzeni. W końcu się udało. Naukowcy z Uniwersytetu Technicznego w Wiedniu i niemieckiego Narodowego Instytutu Meteorologicznego jako pierwsi wykorzystali laser do precyzyjnego wprowadzenia jądra atomowego na wyższy poziom energetyczny i dokładnego pomiaru jego powrotu do stanu pierwotnego. W ten sposób połączyli klasyczną fizykę kwantową z fizyką atomową. Kluczem do sukcesu było stworzenie specjalnych kryształów zawierających tor. Manipulowanie atomami czy molekułami za pomocą laserów jest codziennością. Jeśli odpowiednio dobierzemy długość fali światła laserowego, możemy przełączać atomy i molekuły w różne stany i dokładnie mierzyć ich energie. Metody takie są powszechnie wykorzystywane w fizyce czy chemii. Lasery używane są też w komputerach kwantowych do przechowywania informacji w atomach lub molekułach. O ile jednak od dawna potrafimy manipulować stanem atomu, to wydawało się to niemożliwe w przypadku stanu samego jądra. Jądro atomowe również może przełączać się pomiędzy różnymi stanami kwantowymi. Jednak zwykle wymaga to co najmniej 1000-krotnie więcej energii niż energia elektronów w atomie czy molekule. Dlatego właśnie manipulowanie jądrem atomowym za pomocą laserów nie wychodziło. Po prostu energia fotonów jest zbyt niska, wyjaśnia profesor Thorsten Schumm, główny autor badań. Ta niemożność laserowego manipulowania jądrem to poważny problem, gdyż jądra atomowe to idealne obiekty kwantowe do precyzyjnych pomiarów. Są znacznie mniejsze niż atomy i molekuły, więc i znacznie mniej podatne na zewnętrzne zakłócenia, taki jak pola elektromagnetyczne. Innymi słowy, jądro atomowe dałoby nam okazję do przeprowadzenia bezprecedensowo precyzyjnych pomiarów. Już w latach 70. w świecie nauki pojawiła się koncepcja, że istnieje pewne jądro atomowe – jądro toru-229 – którym może być łatwiej manipulować za pomocą lasera niż innymi jądrami. Jądro to posiada bowiem dwa bardzo bliskie stany energetyczne. Na tyle bliskie, że energia lasera powinna wystarczyć, by je zmienić. Przez dekady istniały jedynie pośrednie dowody, że do takiej zmiany może dojść. Problem w tym, że aby dokonać za pomocą lasera zmiany stanu energetycznego, musisz bardzo precyzyjnie znać energię potrzebną do przeprowadzenia tej zmiany. Znajomość tej energii z dokładnością do 1 elektronowolta jest bezużyteczna, jeśli do wykrycia zmiany poziomu energetycznego potrzebujesz precyzji rzędu jednej milionowej elektronowolta, dodaje Schumm. Wiele grup naukowych próbowało badać tor utrzymując pojedyncze atomy w pułapkach elektromagnetycznych. Austriacko-niemiecki zespół wykorzystał jednak inną technikę. Uczeni stworzyli kryształy zawierające olbrzymią liczbę atomów toru. Z technicznego punktu widzenia jest to skomplikowane. Jednak ma tę przewagę nad innymi technikami, że możemy badać nie jeden atom, ale jedną wiązką lasera trafić w około 1017 atomów toru. To około milion razy więcej niż jest gwiazd w naszej galaktyce, mówi Fabian Schaden, który stworzył odpowiednie kryształy i dokonywał pomiarów wraz z kolegami z Niemiec. Profesor Schumm od 2009 roku skupił się wyłącznie na poszukiwaniu energii zmiany stanu energetycznego jądra toru-229. Historyczny moment miał miejsce 21 listopada 2023 roku, kiedy po raz pierwszy uzyskano jasny sygnał o zmianie stanu energetycznego jądra atomu po oświetleniu go laserem. Od tamtego czasu autorzy badań szczegółowo sprawdzali i analizowali wyniki eksperymentu, by obecnie móc je publicznie ogłosić. Jesteśmy szczęśliwi, że dokonaliśmy przełomu. Pierwszego laserowego wzbudzenia jądra atomu, cieszy się Schumm. Teraz, gdy wiemy, jak dokonać takiego wzbudzenia, naukowcy mogą przystąpić do wykonywania precyzyjnych pomiarów. Od samego początku pojawienia się koncepcji wzbudzenia jądra toru-229 za pomocą lasera, naukowcy myśleli o zbudowaniu niezwykle precyzyjnego zegara atomowego. Jedna to nie wszystko. Dzięki nowej technologii badania pola grawitacyjnego Ziemi staną się tak precyzyjne, że możliwe będzie wykrywanie złóż minerałów czy niezwykle słabych trzęsień Ziemi. Tor może zostać też wykorzystany do upewnienia się, czy stałe fizyczne na pewno są stałe. Nasza metoda pomiarowa to dopiero początek. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć, co dzięki niej zostanie osiągnięte. Ale wiemy, że będą to ekscytujące rzeczy, podsumowuje Schumm. « powrót do artykułu
  16. 2 punkty
    Dyskutowana tabelka - zaufanie większość ma ponad 5, z wyjątkiem m.in. politologów i meteorologów ... widzę że matematycy mają więcej ciepła niż ekonomiści ps. Bolesny świeży podcast o budowaniu zaufania do polskich akademików (powyższa tabelka chyba dyskryminuje teologów): https://podcastaddict.com/podkast-dezinformacyjny/episode/175205739
  17. 2 punkty
    Chłopie, a raczej amebo intelektualna. Jak chcesz, aby cię nie obowiązywał 'zielony ład' to po prostu nie wnioskuj o dotacje pieniężne z 'zielonego ładu' - wtedy możesz sobie robić co chcesz na swoim polu. Proste? Bardzo proste.
  18. 2 punkty
    Ale po co komu te piki demograficzne? Fetyszyzm ciągle rosnącej liczby ludności? Państwa powinny działać tak, by radzić sobie w zmieniającej się sytuacji demograficznej, a nie próbować jednego tylko sposobu - zwiększenia dzietności. Bo to i tak nie wyjdzie. Za to później politycy będą mogli rozłożyć ręce i stwierdzić "próbowaliśmy". Może i o to im właśnie chodzi. Bo łatwiej jest rzucić zasiłkiem, zyskać tani poklask i stwierdzić "próbowaliśmy", niż przemodelować cały system gospodarczy i opieki społecznej.
  19. 2 punkty
    Jak wyjdziesz, to nikt tego zagwarantuje. Brytole plują sobie w brodę już od dłuższego czasu, choć propaganda tam ciągle pisowska W ogóle, to jeśli chcecie wychodzić, to droga wolna (może Madagaskar?), nie zabraniam, ale ja zostaję TU, w EUROPIE. MAĆ!!! P.S. Polska i Szwajcaria? Nie lepiej porównać z Wybrzeżem Kości Słoniowej?
  20. 2 punkty
    Tutaj interesujący przypadek endometriozy u mężczyzny: https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC5833878/
  21. 2 punkty
    "Wykładniczość" tłumienia fal jest zupełnie klasycznym chlebem powszednim, dlatego używamy skal logarytmicznych i metryk typu dB/km. Szkoda życia. Ale dla sportu, coby daleko nie szukać: (byłoby idealnie gdyby osadzało screenshot z odpowiedniego momentu) "Hidden variable theories": -seek rational dynamics that underlies the theory of quantum statistics; seek to describe particle trajectories -all involve a pilot-wave dynamics in witch particle is guided by a wave Otóż są to bzdury. Teorie ze zmiennymi ukrytymi obejmują wszystkie teorie które chciałyby zastąpić losowość pseudolosowością, niepewność zwykłą niewiedzą odnośnie pewnego modelu realistycznego. Ich eliminacja jest absolutnie potężnym rezultatem, który powinien być równie doniosłym dla kolegi, jak zasada zachowania energii dla osób tworzących perpetuum mobile. Teorie z falami pilotującymi jako szczególny przypadek są dzięki temu wykluczone - nie mogą stanowić kompletnego modelu mechaniki kwantowej, co jednak nie wyklucza stworzenia modeli zabawkowych które będą odtwarzać drobny wycinek pewnych zachowań. W fizyce mamy dużo "układów" pozornie łamiących zasadę zachowania energii, zabawkowych perpetuum mobile, włącznie z takimi które "na chama" chowają baterię elektryczną. Wszystkie teorie z falami pilotującymi wykładają się w oczywisty sposób na układach wielu cząstek, co nie przeszkadza osobom zajmującym się tą tematyką wyrzucać pierdolety w stylu "odtwarzają spektrum bozonowe, i są problemy ze spektrum fermionowym" które najwyraźniej starają się sugerować co bardziej słabującym na umyśle, że jakoby połowa roboty jest już zrobiona Ogólnie przeraża mnie rozpowszechnienie się mema "interpretacja mechaniki kwantowej" który oznacza obecnie nic innego jak zupełnie niezależne śmieciowe teorie które za cel biorą sobie nie dawać predykcji dla rezultatów fizycznych eksperymentów, ale próbować odtwarzać wzory mechaniki kwantowej (czyli kopiowanie matematycznej formy zamiast treści) za pomocą najrozmaitszych postulatów, a przez podczepienie się do obowiązującej teorii bezczelnie unikające Popperowskiej falsyfikacji, nie dając też żadnych nowych przewidywań co do zasady. "No panie, interpretację będziesz falsyfikował? I to nie byle kogo, samej mechaniki kwantowej!" Teorie fizyczne nie wymagają wyjaśniania, a jedynie zgodności z doświadczeniem. Teorie efektywne można wyjaśniać teoriami bardziej fundamentalnymi, szczególne ogólnymi, ale sama mechanika kwantowa ze względu na swoją prostotę i totalitaryzm nie wymaga jakichkolwiek głębszych wyjaśnień. Zabawa z dropletami może być określona jako Cult Cargo High Energy Physics, rolę bambusowych lotnisk przejęły wanny z olejem najwyraźniej starające się modelować eter. Ci ludzie nie do końca rozumieją mechanikę kwantową, nie do końca też rozumieją to co robią z dropletami, i ta luka obustronnego niezrozumienia pozwala im wyciągać zbyt daleko idące wnioski. Układy z dropletami wykorzystują bardzo podobną matematykę więc nie ma niczego nadzwyczajnego w tym, że pewne zjawiska wyglądają podobnie. Fantastyczna zabawka, ale nie zwiększa naszego rozumienia mechaniki kwantowej ani o milimetr.
  22. 2 punkty
    Czyli emisja spontaniczna, choć oczywiście (po polsku) atom jako całość traci energię (założyłem, że "jego" dotyczy atomu - wiele trzeba się niestety w Twoim przypadku domyślać). Coś to wnosi w powyższej rozmowie? Gdybyś myślał, że mnie "oświecasz", to jesteś w błędzie, niestety. Możliwość emisji wymuszonej - krótko? Po polsku, zwięźle i dosadnie. Mam nadzieję, że rozumiesz, iż emisja wymuszona nie stanowi dla mnie jakiegokolwiek problemu - dodawanie słowa "ukierunkowana" po "stymulowanej" (po polsku WYMUSZONEJ) jest zbędne. Inna nie istnieje. Kto co woli. Osobiście uważam, że ten biedny elektron nie jest łechtany i "stymulowany" (fuj, lewactwo ), tylko zwyczajnie "zmuszony". Nie ma nic do powiedzenia. No proszę, prawie dociera, ale na poziomie mikro mamy TYLKO prawdopodobieństwo - nic więcej. No może nie 100%, ale o laserach chyba słyszałeś? Ed.: Zapomniałem. Co wnosi "foton optyczny"? Nieoptyczny jest równie dobry.
  23. 2 punkty
    Ciekawe, przypomina superradiance ( https://en.wikipedia.org/wiki/Superradiance ): deeksytacja stymulowana samą obecnością wnęk - rozszerzenie do eliptycznej wnęki. I podczas gdy spontaniczna emisja rzeczywiście ma praktycznie losowy kierunek, jeszcze jest stymulowana ( https://en.wikipedia.org/wiki/Stimulated_emission ) - obecnością innych fotonów, deekscytując w ich kierunku. Przyjmuje się że stymulowana zachodzi np. wewnątrz medium lasera - natomiast pytanie czy jest możliwa dla zewnętrznego celu (jak powyższe zastępując wnękę laserem) chyba pozostaje otwarte (? dalej organizuję test, przykładowe zastosowanie: two-way quantum computers - https://arxiv.org/pdf/2308.13522 )
  24. 2 punkty
    Już miałam napisać tu poważną polemikę - ale to się nie da jak do każdego zdania komentatorzy muszą dodać jakieś oplucie. Ludzie - gdzie Wy żyjecie że tak lubicie - w rynsztoku? Musicie nieustannie sobie skakać do oczu? To pomoże sile Waszym argumentów, że kogoś nazwiecie tak czy owak? To właśnie m.in przez taką postawę dzietność spada.
  25. 2 punkty
    To już nie wróci. Nie potrzeba nam więcej ludzi, planeta tego nie wytrzyma. A przepraszam, Twoja wytrzyma. To twoje własne wnioski? Bo piszesz też: Obudź się gościu, zobacz, jakie ultra liberalizm, którego piewcą jesteś, skutki przynosi dla rodzin. A ze KW jest lewicowa to bardzo dobrze, jedyny rozsądny kierunek. Cokolwiek o tym myślisz.
  26. 2 punkty
    Nawet jeśli to są dwie galaktyki, a nie jedna, to obstawiam, że nazwa nie zostanie usunięta. Po prostu ta bliża pozostanie Małym Obłokiem Magellana, a najwyżej ta dalsza zostanie jakoś na nowo nazwana. Gdyby chcieć pozostawić w nauce tylko te nazwiska, które nie splamiły się krwią, to być może zostałby by jedynie Kopernik Ważne jest aby kopalniawiedzy.pl nie została wymazana z map Internetu, dlatego posłałem zastrzyk gotówki Pozdrawiam i Życzę samych sukcesów w nowym 2024 roku oraz dużo ciekawego urobku
  27. 2 punkty
    Niech nowy rok będzie lepszy od mijającego. Wspaniałej zabawy sylwestrowej. Ania, Jacek, Mariusz « powrót do artykułu
  28. 2 punkty
    Bardzo dziękujemy i wszystkiego dobrego
  29. 2 punkty
    Ufff... wyPiSgani! Mam nadzieję, że na wieki wieków. A przy okazji: nie mam pojęcia, jak mając IQ chociażby o punkt większe od muchy gnojki można na Zbiera... opps, Konfederastię głosować. Serio.
  30. 2 punkty
    Jako agnostyk (raczej ten status mnie już mało obchodzi) i (niestety) antyklerykał chciałbym Ci bardzo przyklasnąć. Tyle, że historia spowiedzi ma ponad 1600 lat i jej wprowadzenia domagali się głównie sami wierni kościoła. 1600 lat to ogromny szmat czasu, więc jest co analizować. Łatwo jest to co powyższe napisać zza komputera w XXI w. Weźmy "patrona" polskich ateistów, Kazimierza Łyszczyńskiego. Przez wiele lat był jezuitą, wbity w barokową, agresywną kontreformacje. Spowiadał się zapewne codziennie. Po czasie spłodził dzieło "De non existentia Dei" (O nieistnieniu Boga), w którym ogłosił, że "Bóg jest tworem człowieka". I zapłacił za to najwyższą cenę. Choć przed Sądem Sejmowym wyparł się swego ateizmu tłumacząc, że nie dokończył swego dzieła ( albo wiedział jak potrafią przymusić do wiary w boga), to zapłacił najwyższą cenę. Król Sobieski przystał na jego prośbę i zamienił karę spalenia żywcem na stosie, na ścięcie, to jednak wpierw (wg. jednej z zachowanych relacji) obcęgami wyrwano mu na żywca język, a później ścięto prawe przedramię. Publicznie. Łyszczyński nawet nie tyle był ateistą co prekursorem antyteizmu, którego słynnym podsumowaniem było to marksistowskie "religia to opium dla ludu". To nie był "miętczak i mizerota", a zapewne niezwykle inteligentny i przenikliwy myśliciel, ale niestety osadzony w realiach epoki. I to wg. mnie warto podkreślić. W kontekście pędzenia do spowiedzi, bo potrzeby psychiczne człowieka są kształtowane w ogromnej części przez otaczającego środowisko. Postepowy Luteranizm, ze spowiedzią indywidualną, tzw. uszną mierzył się aż 300 lat. Dopiero, o ile mnie pamięć nie myli, pod koniec XVIII w. zapanował konsensus do spowiedzi powszechnej. Niestety KK, po imponujących osiągnięciach Kontreformacji, pogrążył się w stagnacji i intelektulanej mieliznie, czego wyrazem są owe "procesje" do konfesjonału, zwłaszcza w święta, żeby pan pleban wybaczył. Ps. Apropos Łyszczyńskiego. Istnieje także wątek, że ten szlachcic został stracony nie za swój ateizm. Mimo wszystko solidaryzm szlachty jako stanu był silny i chyba wybaczał nawet takie aberacje, jak niewiara w boga. Jego poglądy były lokalnie znane przez dobrych kilkanaście lat, do czasu procesu. W procesie Łyszczyńskiego prym wiedli przedstawiciele KK. Sam wyrok wywołał chwilowe oburzenie szlachty i ponoc sam papież był oburzony egzekucją Jednak miało przeważyć co innego - głosił także równość wszystkich ludzi, a więc również równość chłopów, którzy charowali na dobrobyt swych panów. Nie do pojęcia w tamtej Rzeczpospolitej. Bohater komunizmu?
  31. 2 punkty
    A przypadki losowe, a janusze biznesu? Niemcy dobrowolny ZUS przetestowali i... odsetek osób korzystających z pomocy społecznej w podeszłym wieku jest 2 razy wyższy wśród osób pracujących kiedyś na własny rachunek, niż w przypadku byłych pracowników. Człowiek - human - humanizm. Słabszego trzeba wesprzeć i jest to osiągnięcie naszej cywilizacji.
  32. 2 punkty
    Przed 50 laty w laboratorium ISOLDE w CERN-ie odkryto, że jądra atomów mogą zmieniać kształt. Wówczas zaobserwowano to zjawisko w odniesieniu do jąder rtęci, później również bizmutu. Teraz naukowcy stwierdzili, że również i jądro złota zmienia kształt, ale w inny sposób niż rtęć i bizmut. Najnowsze badania dowiodły więc, że zjawisko zmiany kształtu jądra atomowego wciąż stanowi wyzwanie dla naszego rozumienia fizyki na poziomie atomów. Wraz z utratą masy, jądra atomów mają tendencję do kurczenia się. Jednak trzeba pamiętać, że są one złożonymi systemami, zbudowanymi z protonów i neutronów, które są z kolei zbudowane z kwarków. Zwykle mają kształt sfery, ale gdy usuniemy cząstki z ich wnętrza niekoniecznie po prostu się skurczą, zachowując kształt. Z dotychczas przeprowadzonych badań wiemy, że jądra rtęci i bizmutu, których pozbawiono nawet pojedynczego neutronu, mogą dramatycznie zmieniać kształt z takiego przypominającego standardowa piłkę w podobny do piłki do rugby. Naukowcy z ISOLDE postanowili zbadać, jak przebiegają zmiany kształtu atomu złota pozbawianego neutronów. Przyjrzeli się więc atomom złota posiadającym od 104 do 97 neutronów. Stabilny naturalny atom złota posiada 118 neutronów i 79 protonów. Wyniki badań były zaskakujące. Jeszcze przy 108 neutronach atom złota był sferą. Przy 107 zmienił kształt na taki, jak piłka do rugby, i pozostawał takim do 101 neutronów w jądrze. Także i w przypadku złota – podobnie jak wcześniej w przypadku rtęci, bizmutu i ołowiu – doszło do zmiany średniego promienia kwadratowego atomu około liczby 104 neutronów. Jednak w przypadku złota pojawiła się jeszcze dodatkowa zmiana kształtu, do której doszło przy 99 neutronach. Takiego wzorca ewolucji kształtu jądra nie obserwowaliśmy nigdy wcześniej. W przeciwieństwie do rtęci i bizmutu, gdzie zmiany są równomiernie rozłożone, by zmniejszyć energię wiązań, w przypadku złota kształt piłki do rugby zdecydowanie wygrywa, gdy w jądrze jest około 104 neutronów. Później, przy 99 neutronach, jądro złota znowu wygląda jak piłka do rugby i nagle zmienia się w standardową piłkę, mówi główny autor badań, James Cubiss. Po przeprowadzonych badaniach do pracy usiedli teoretycy, którzy próbowali wyjaśnić zaobserwowane zjawisko na gruncie obowiązujących teorii. Stwierdzili, że model budowy jądra atomowego, którym się posługują, oddaje prawidłowo zmiany kształtu atomu złota tylko wówczas, jeśli do obliczeń wprowadzą dodatkowe dane. Tak więc po 50 latach od odkrycia fenomenu zmiany kształtu jądra atomu zjawisko to wciąż jest zagadką dla fizyki. « powrót do artykułu
  33. 1 punkt
    Ja bym jednak się upierał, że są to korelaty - oba są skutkiem zaburzeń metabolicznych. Generalnie naukowcy w większości dyscyplin mają problem ze zrozumieniem faktu, że bezpośrednie związki przyczynowo-skutkowe są ekstremalnie rzadkie, i aby je od razu zakładać potrzebne są znane mechanizmy. Lepiej szukać wspólnych przyczyn - daje to znacznie większe szanse na powodzenie.
  34. 1 punkt
    Różnica polega na tym, że mają zupełnie inną interpretację fizyczną, w sensie interpretacji pomiarów. No i tutaj się to wszystko wywala. Bo mechanika kwantowa nie zależy od "nieznanych detali deterministycznych", ona może zależeć od nieznanych detali kwantowych. Kolega w "teoriach-protezach" musi odtworzyć sobie numerycznie rozkład prawdopodobieństwa bo nie ma teorii która jasno mówi jakie równania spełnia ta "średnia" z której samplujemy, a w mechanice kwantowej to ona spełnia równania ruchu. Wychodzi to chociaż konsystentnie w ramach jednego systemu czy jest to zlepek z obserwacji różnych? I jedziemy dalej: Obserwuje się gluony w tym wirze? Swobodę asymptotyczną? Jakieś wyjaśnienie na ilość generacji kwarków?
  35. 1 punkt
    To jest pytanie o kwantyzację ładunku - standardowe prawo Gaussa pozwala na ładunek będący dowolną liczbą rzeczywistą np. "pół-elektonu" ... a natura mówi że musi być skwantowany. Jedyny sposób dla wbudowania kwantyzacji jaki znam to topologia - analogicznie np. do kwantyzacji pola magnetycznego w nadprzewodniku. Konkretnie, interpretując krzywiznę głębszego pola np. wektorów jednostkowych jako pole elektryczne, prawo Gaussa zwraca jego ładunek topologiczne - który jest skwantowany. Eksperymentalnie dostają je np. w ciekłych kryształach - z oddziaływaniami długozsięgowymi np. typu Coulomba dla takich skwantowanych ładunków: https://www.nature.com/articles/s41598-017-16200-z
  36. 1 punkt
    NASA ma zamiar zrezygnować z misji VIPER, na którą wydała już niemal 450 milionów dolarów. Agencja poinformowała, że wzrost kosztów, opóźnienia w wystrzeleniu misji oraz prawdopodobieństwo dalszego wzrostu kosztów stwarzają ryzyko, że przez misję VIPER zostaną odwołane lub nawet zniweczone inne misje przygotowywane w ramach programu CLPS (Commercial Lunar Payload Services). O swoich zamiarach Agencja poinformowała już Kongres. Łazik VIPER (Volatiles Investigating Polar Exploration Rover) miał wylądować na biegunie południowym Księżyca i poszukać tam wody na potrzeby misji załogowych. W ciągu 100 dni miał przejechać dziesiątki kilometrów i za pomocą spektrometru neutronowego poszukiwać molekuł wody pod powierzchnią. Łazik został wyposażony też w wiertło służące do pobierania próbek, które byłyby badane za pomocą dwóch innych spektrometrów. Miał on zbadać wiecznie zacienione kratery na biegunie i dostarczyć informacji, co się w nich znajduje, zanim w tamtym regionie wylądują astronauci. Zdaniem Phila Metzgera, dyrektora Stephen W. Hawking Center for Microgravity Research and Education na University of Central Florida, odwołanie tej misji to duży błąd. Jego zdaniem misja jest „rewolucyjna”. VIPER to ważny krok w kierunku poznania odpowiedzi na pytanie, czy jesteśmy sami w kosmosie. Inne misje jej nie zastąpią – stwierdził uczony. Metzger wspomina o innych misjach, gdyż NASA planuje rozebrać łazik i wykorzystać jego poszczególne elementy w innymi misjach księżycowych. Agencja oświadczyła, że posłucha sugestii amerykańskich firm i swoich międzynarodowych partnerów odnośnie wykorzystania podzespołów VIPER, pod warunkiem, że nie będzie się to wiązało z dodatkowymi kosztami. Będziemy kontynuowali program badań Księżyca w ramach programu CLPS. Mamy cały szereg zaplanowanych misji, w ramach których w ciągu najbliższych pięciu lat będziemy poszukiwali na Księżycu lodu i innych zasobów. W maksymalny sposób wykorzystamy technologię i zasoby, które włożyliśmy w misję VIPER, a jednocześnie zaoszczędzimy pieniądze na potrzeby programu, stwierdziła Nicola Fox ze Science Mission Directorate NASA. Metzgera to jednak nie przekonuje i uważa, że Kongres powinien znaleźć dodatkowe pieniądze na misję. Misja VIPER miała zostać wystrzelona pod koniec 2023 roku, ale w 2022 roku NASA poinformowała o przesunięciu startu o rok, co miało dać więcej czasu na przetestowanie lądownika Griffin firmy Astrobotic. W międzyczasie pojawiły się kolejne opóźnienia w łańcuchu dostaw podzespołów i start misji przesunięto na wrzesień 2025 roku. Teraz Agencja uznała, że powinna odwołać VIPER i zaoszczędzić w ten sposób co najmniej 85 milionów USD, które musiałaby wydać na kolejne testy i działania łazika na Księżycu. Startu samego Griffina jednak nie odwołano. Lądownik zostanie wystrzelony, a jego możliwości przetestowane z dostarczonym przez NASA symulatorem masy. Agencja zdecydowała, że nie będzie umieszczała innych instrumentów naukowych w miejsce łazika, gdyż wymagałoby to renegocjacji ceny z Astrobotics. Jeśli jednak firma chce zabrać na pokład komercyjny ładunek innych przedsiębiorstw, NASA zmniejszy rozmiary swojego symulatora masy. Misje NASA bardzo często kosztują więcej, niż pierwotnie zakładano i są opóźnione. Agencja czasami opóźnia więc jedne misje, by mieć pieniądze na dokończenie innych. Jej menedżerowie nie spodziewają się jednak, by w najbliższych latach Kongres zwiększył finansowanie, dlatego zdecydowali się na odwołanie VIPER. Ostateczna decyzja zależy jednak od Kongresu. Ten może nakazać NASA kontynowanie misji VIPER, jeśli jednak nie przyzna na nią dodatkowych pieniędzy, Agencja będzie zmuszona obciąć budżet innych misji. « powrót do artykułu
  37. 1 punkt
    Szanowni! Jeśli nie jest to dla Was jakimś problemem, to wystawcie w cieniu jakiś słoik z wodą (lepsza będzie płaska miska). Ptaszory będą wdzięczne.
  38. 1 punkt
    No może. Jest to naturalna konsekwencja koncepcji eterowych. Spoiwo wszechświata z którego zrobione jest wszystko i za pomocą którego odbywa się propagacja fali EM czyli fotonu. Spokojnie można sobie to postrzegać jako fale na wodzie reprezentujące fotony czy materię które podlegają jakiemuś tam wirowi po wyjęciu korka z wanny . Nie. Same są zrobione z tego samego spoiwa co materia ale inaczej zakonserwowana jest dla nich energia niż w materii.
  39. 1 punkt
    Oczywiście, że nie. Zaczynam się obawiać, że choć słowa i zdania sobie tłumaczysz, to kompletnie nie wiesz co czytasz*... Bosz... Zrobili analogię (i to zwykła hydrodynamika) w części, która jest chyba najbardziej spekulatywna. Przeczytaj zdanie trzy wyżej, zaczynające akapit: Gdybyś postarał się zrozumieć metodę (którą opisują), to naprawdę nie musiałbym prostować baśni z mchu i paproci... * Wyrywasz z kontekstu zdania, które znaczą w kontekście całkowicie coś innego. Nie próbowałeś się w polityce? Tobie polecam. P.S. Naprawdę już mi się nie chce.
  40. 1 punkt
    W rozpadzie protonu zostaje pozytron ( https://en.wikipedia.org/wiki/Proton_decay ), który w materii anihilowałby z elektronem - prowadząc do praktycznie pełnej konwersji materia -> energia (~100x gęstość energii niż fuzja, z dowolnej materii). Podobne w promieniowaniu Hawkinga - produkuje bezmasowe cząstki z czegoś co powstało głównie z barionów. Mechanizm zależy od modelu, w ~Landau-de Gennes który rozważam ( https://arxiv.org/pdf/2108.07896 ) ze (skwantowanym) ładunkiem topologicznym jako elektryczny, najprostszy węzeł wydaje się zgadzać z barionami, np. strukturalnie wymusza ładunek tłumacząc dlaczego proton jest lżejszy od neutronu (neutron musi skompensować ten ładunek), wiązanie i moment kwadrupolowy deuteronu. Jeśli barion to rzeczywiście węzeł wirów topologicznych typu Abrikosova, stymulowanie jego rozpadu to byłaby np. próba rozbujania żeby dwa wiry mogły przeniknąć przez siebie - rozplątując węzeł. Mogłaby do tego wystarczyć np. elektromagnetyczna fala stojąca o olbrzymiej częstotliwości, którą można by uzyskać efektem dudnienia ( https://en.wikipedia.org/wiki/Beat_(acoustics) ) z dwóch laserów o bardzo bliskich częstotliwościach.
  41. 1 punkt
    Bzdury. Nie znasz problemu, a powielasz prawiczkową narrację. Słynny i tragiczny eksperyment https://kobieta.onet.pl/dziecko/chlopiec-ktorego-zmieniono-w-dziewczynke/e8v0y - znany wszystkim, ale nie prawiczkom - wykazał jak prawiczkowe myślenie ułomne jest.
  42. 1 punkt
    Wydaje mi się, że u dzieci mogłoby to nie zadziałać. Jeśli będą różnice, to zapewne sporo mniejsze. Myślę, że w dużej mierze to właśnie hormony w okresie dojrzewania wpływają na mózg. Z tego co pamiętam, jak byłam dzieckiem, to było mi całkowicie obojętne, czy jestem dziewczyną czy chłopakiem. Bardzo chętnie bawiłam się autkami i klockami lego. Nie chciałam też nosić sukienek, bo idiotycznie się w nich czułam. Sukienki przypadły mi do gustu dopiero ok. 15-tego r.ż. Z tego powodu też mam wątpliwości co do tego, że takie np. 7-letnie czy młodsze dziecko czuje wyraźnie, że jest odmiennej płci niż wskazuje anatomia. Mam wrażenie, że może się tak zachowywać dla zwrócenia uwagi, a niektórzy rodzice jeszcze je nakręcają w tym kierunku. No ale nie mogę mieć pewności sądząc tylko po sobie, więc nie wiem
  43. 1 punkt
    Na szybko: Nie na człowieka, ale dziennie (na całą Polskę). Oczywiście i tak dużo ale Ty pojechałeś o 7 rzędów więcej, więc, czytaj, proszę, uważniej.
  44. 1 punkt
    Zbiornik na neutrina? Chcę taki słoik, płacę dużo. Dużo znaczy ile zechcesz.
  45. 1 punkt
    Można zapytać cóż tak bawi szanownego moda w Ośrodku Monitorowania Zachowań wiadomych? P.S. Moim skromnym zdaniem powinni mieć akronim OMZGMwN. Pewnie rozkminisz, bo*... * Głośno jednak nie powiem, bo jestem głęboko przekonany o wysokiej inteligencji pytanego.
  46. 1 punkt
    "Ależ kochanie, to jest tylko kolega/koleżanka z pracy". Na co komu takie problemy?
  47. 1 punkt
    Końcówka mijającego jest wystarczająco dobra, więc życzenia, by nowy nie był gorszy niż końcówka mijającego będzie wystarczająco dobra, ale oczywiście też przebijam, choć w ciemno i bez szans na powodzenie. Zabawy życzę mniej szampańskiej, bardziej cichej, ze świadomością ograniczonych zasobów Ziemi i tego, że mamy siostry i braci mniejszych, jak psy czy ptaki. Jak ktoś bardzo chce strzelić, to niech se strzeli w łeb; przyniesie to przynajmniej pożytek Ziemi. Tylko dobrych wrażeń.
  48. 1 punkt
    Nie wiedziałem, ale rzeczywiście, były poważne przeszkody: https://pl.aleteia.org/2016/10/10/jak-otrzymac-rozgrzeszenie-grzechu-aborcji/ Tak że jeśli chodzi o te komentarze w stylu powiedzmy prof. Kobylańskiego to to pełna zgoda. No ale dla porównania Marks z Engelsem wpisali wspólnotę żon do Manifestu komunistycznego i to z dość cynicznym uzasadnieniem: https://www.marxists.org/polski/marks-engels/1848/manifest.htm Czyli w skrócie, skoro inni traktują kobiety jako rodzaj inwentarza żywego ("narzędzia produkcji"), to co my będziemy się rozczulać. (Bo wtrącenie w 3-cim akapicie "chodzi właśnie o to, by znieść położenie kobiet jako zwykłych narzędzi produkcji" nie bardzo pasuje do reszty tekstu).
  49. 1 punkt
    Oni jeszcze się nie zorientowali, że to ślepa uliczka. Mózg to bardzo skomplikowane urządzenie o ogromnej złożoności, próby zrozumienia go w kategoriach substancji chemicznych praktycznie niczego nie dają. A sytuacja w której ktoś jest de facto całkowicie innym mózgiem stworzonym poprzez potężnie zmodyfikowany program swojego rozwoju daje znikome nadzieje że będzie można cokolwiek z tego zastosować w innych mózgach. Zwłaszcza że mowa o zmianie aktywacji 1145 genów, to szukanie igły w stogu siana. Marzenia o lekach dla chorych wynikają z marzeń tych uczonych o sukcesie i bogactwie. Prowadzi do nich stworzenie nowych substancji które można sprzedawać ludziom za duże pieniądze, to jedyna wizja skalowalnego sukcesu jaką posiadają.
  50. 1 punkt
    Na całym świecie na epilepsję cierpi około 50 milionów osób, co czyni ją jedną z najbardziej rozpowszechnionych chorób neurologicznych. Około 70% z nich mogłoby nie doświadczać napadów padaczkowych, gdyby zostali odpowiednio zdiagnozowani i leczeni. Niestety, w przypadku części osób leki nie działają. Polsko-włoski zespół z Wydziału Fizyki UW oraz Istituto Neurologico Carlo Besta przeprowadził badania, które mogą pomóc lepiej zrozumieć mechanizm powstawania napadów padaczkowych, a tym samym przyczynić się do powstania doskonalszych leków. Przez dekady sądzono, że napad epilepsji rozwija się, gdy dochodzi do pobudzenia kolejnych neuronów. Jednak w latach 80. ubiegłego wieku naukowcy stwierdzili, że napad padaczkowy nie wymaga komunikacji pomiędzy synapsami. Można ją zablokować, a napad będzie trwał nadal. Później, podczas kolejnych eksperymentów, uzyskano wyniki sugerujące, że indukcja i synchronizacja napadów padaczki może mieć przyczyny nie synaptyczne, ale jonowe, mówi współautor najnowszych badań, doktor Piotr Suffczyński z Wydziału Fizyki UW. Neurony są komórkami naładowanymi elektrycznie. Wewnątrz nich i na zewnątrz zgromadzone są jony dodatnie i ujemne, tworzące potencjał spoczynkowy błony komórkowej. Gdy jony przepływają przez błonę, neurony zmieniają potencjał i generują impulsy elektryczne. Do komórki wpływają wówczas jony sodu, odpływają z nich jony potasu. Później, by przywrócić równowagę, pompy sodowo-potasowe wpompowują potas i wypompowują sód. Już w latach 70. XX wieku pojawiła się hipoteza, zgodnie z którą podczas szybkiego wyzwalania neuronów dochodzi do dużego nagromadzenia sodu wewnątrz komórek i potasu na zewnątrz. Duża liczba jonów potasu zwiększa potencjał błony komórkowej, coraz bardziej pobudza neurony, co prowadzi do jeszcze większego gromadzenia się potasu. W ten sposób powstaje napad padaczkowy. W tamtym czasie [hipoteza ta – red.] została odrzucona, ponieważ naukowcy nie byli w stanie wyjaśnić, w jaki sposób dochodzi do zakończenia napadu. Dziś wiemy, że oprócz pomp sodowo-potasowych odpowiadają za to m.in. komórki glejowe w mózgu, które nie tylko odżywiają neurony, ale mają za zadanie usuwać nadmiar potasu z przestrzeni wokół neuronów, wyjaśnia doktor Suffczyński. Naukowcy z Uniwersytetu Warszawskiego wykorzystali więc dane doświadczalne do stworzenia pierwszego kompletnego komputerowego modelu napadu padaczkowego. Składa się on z 1 komórki hamującej, 4 pobudzających, komórek glejowych i otoczenia neuronów. Dzięki niemu udało się nie tylko wykazać, że napad padaczki może rozpocząć się od wyładowań neuronów hamujących w mózgu, ale również dowiedzieliśmy się, jak ustaje napad padaczkowy. Gdy dochodzi do nierównowagi sodowo-potasowej pompy sodowo-potasowe zaczynają pracować bardziej intensywnie. W każdym cyklu przenoszą dwa jony potasu do komórki i trzy jony sodu z komórki. Zatem w cyklu dochodzi do usunięcia jednego jonu dodatniego i obniżenia potencjału elektrycznego komórki. W ten sposób mamy do czynienia z ujemnym przesunięciem potencjału błony i zatrzymania napadu. Nasze wyniki pokazują, że napad padaczkowy jest procesem fizjologicznym wywołanym destabilizacją poziomu potasu w mózgu. Wskazuje to cele dla nowych strategii terapeutycznych, dodaje Suffczyński. « powrót do artykułu
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00
×
×
  • Dodaj nową pozycję...