Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

venator

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    547
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    35

Zawartość dodana przez venator

  1. Tak na marginesie. Swego czasu mnóstwo wędrowałem po górach (teraz niestety o wiele mniej niż bym chcciał) Polski, Europy, troche Azji i szczerze pwoiedziawszy zrywka koniem to, z moich obserwcaji, jakiś zupełny margines, folklor. W ogromnej wiekszości przypadków używano maszyn.A na ogladałem sie tego sporo, niestety. W Niżnych Tatrach na Słowacji widziałem zrywkę w terenie, w której koń by sobie co najwyżej nogi połamał. Ciągnik miał wysiegnik, podłączony do przystawki odbioru mocy, na zboczu był zamontowany system bloczków i stalowych lin i robota hulała (las gospodarczy czyli monokultura świerka).
  2. Smutne jest to, że Ty naprawdę wierzysz, że przegraliśmy z powodu kawalerii. Co tam sytuacja geopolityczna, co tam fatalna jakość dowodzenia w WP na szczeblu ogólnoarmijnym...etc. Wycofywanych? Źródła proszę....Naprawdę chcesz o tym podyskutować? Czy to tylko taka erystyka? Nie mam pojęcia o zrywce i o niej nie dyskutuje. Mam takie same prawo jat Ty Astro, prowadzić dyskusje w temacie, w sposób, który pozwoli mi się merytorycznie wypowiedzieć. W pierwszym swoim poście w temacie, nawiązałem chyba wprost do tematu artykułu, chyba nie mniej niż Twój wtręt o zrywce. Temat zboczył na kawalerię, a ja znalazłem w Twojej osobie interlokutora (odpowiadać nie musiałeś), a że merytoryki z Twojej strony w temacie kawalerii tyle co koni co we współczesnym wojsku...co ja poradzę @darekp Oczywiście, że tak, dlatego prawidłowo użyta kawaleria potrafiła zdziesiątkować ówczesne czołgi, tak jak w bitwie pod Mokrą. Piętą achilesową kawalerii II RP było przede wszystkim bardzo słabe uzbrojenie przeciwlotnicze, ledwie dwie armaty wz 36 Bofors kal. 40 mm (bardzo dobre armaty), na każdą brygadę kawalerii. Słabość ówczesnej opl-ki trafnie podsumował zresztą gen. Kutrzeba, wspominając bitwę pod Bzurą, mniej więcej takimi słowami: "nic tak nie demoralizuje żołnierza, jak bezkarny, wrogi lotnik, zrzucający mu bomby na głowę".
  3. Jakbyś czytał dokładnie to co napisałem, to byś dostrzegł sens. Nigdzie nie pisałem, że chcę się ścigać na koniki, uważam, że w miarę trafnie, w zwięzłym języku, określiłem zmniejszającą się rolę konia w armii na przestrzeni dziejów. Samą kawalerią nie wygrywa się wojen przynajmniej już od XVII w. Ile razy mam powtarzać, że kawaleria miała ścisle określoną rolę na każdym swym etapie rozwoju? Ostatnim etapem jest użycie konia przez amerykanskich specjalsów i niech tak pozostanie. Szkoda tych wdzięcznych zwierząt. Ja poprostu, po Twoich twierdzeniach Astro, uważam (jest to oczywiście moje subiektywne odczucie), że jesteś typową "ofiarą" wczesnoprlowskiej propagandy, która skutecznie wbiła w głowy Polakom mit o szczególnym zacofaniu i anachroniczności polskiej kawalerii, a przez to i całego wojska w kampanii 1939 r. Zochydzono polskie tradycje kawaleryjskie bo takie było zapotrzebowanie polityczne. Potrzeba było burżuazyjnego, sanacyyjnego chłopca do bicia, więc znaleziono kawalerie. Przyczyna była prosta - odsetek ziemian, "burżujów" w kadrze dowódczej kawalerii II RP był szczególnie duży, w porównaniu do innych rodzajów sił zbrojnych II RP. Potrzeba czasów, potrzeba ekranu, choć już w późnym PRL doszło do odbrązowiania mitu i rewindykacji wcześniejszych założeń. Niemcy w czerwcu 1941 r . mieli na stanie ewidencyjnym 750 tyś koni, z czego jakieś 90% w Ostheer. Poprostu jeszcze do niedawna rola konia w wojsku była bardzo duża (jak już pisałem, głównie transortowa i rozpoznawcza), radykalne zmiany to są dosłownie ostatnie 6-7 dekad, a ściśle jest to związane z rozwojem motoryzacji, cywilnej w dodatku. W większości armii świata, w przypadku pełnoskalowego konfliktu, większość żołnierzy i tak pojedzie na front w autobusach i zwykłych ciężarówkach zarekwirowanych z cywila...To takie współczesne konie pociągowe @cyjanobakteria Zapaść współczesnego polskiego lotnictwa taktycznego jest niesamowicie głęboka, a bez lotnictwa na współczesnym polu walki jesteśmy w czarnej d.... Nie było sensu kupować innej maszyny. Temat OT, dzisaj, wybacz, ale nie mam czasu już go ciągnąć.
  4. Dlatego często spotykany pogląd, że koń rasy małopolskiej jest najbardziej zbliżony do "husarskiego", nie ma dostatecznego umocowania w badaniach naukowych. . W bitwie pod Mokrą, gdzie kawaleria została użyta w sposób modelowy to tak, 4 Dywizja Pancerna Georga-Hansa Reinhardta została powalona przez końską rzeczywistość (i inny "przestarzały" rodzaj broni-pociągi pancerne). Ok 100 utraconych czołgów, w tym ok. 45 bezpowrotnie, stray osobowe dwa razy wyższe niż naszej kawalerii. Nikt nie twierdzi oczywiście , że kawalerią dało się zwyciężać wtedy wojny - był to tylko element szerszej układanki jakim jest wojsko. Nie, decyzja, abstrahując od mało transparentnej formy zakupu, była i jest jak najbardziej słuszna. W szczególnych okolicznościach koń nadal znajduje zastosowanie i to w najbardzeij zaawansowanej technologicznie armii : To powyższe zdjęcie ukazuje operatora amerykańskich sił specjalnych, Afganistan, rok 2001. W tymże roku, w bitwie pod Biszkab, wzięło udział 1500 kawalerzystów gen. Dostuma, z Sojuszu Północnego. Doradcami byli komandosi z Operational Detachment-Alpha595, wspierani przez Zielone Berety. Amerykanie używali, a jakże koni...oczywiście głównie do przemieszczania W rozdziale 1.4.1.2. masz to ładnie opisane: https://en.wikipedia.org/wiki/5th_Special_Forces_Group_(United_States)#Fighting_on_horseback Amerykanie jak trzeba, z koniem się "przepraszają", a nie robią sobie podśmiechujki. Liczy się skuteczność. Oczywiście, głównie w Europie Zachodniej, zwłaszcza w Anglii, gdzie używano nawet potężnych koni rasy shire. Zmieniło sie to wraz z XVII w., gdzie podczas wojny trzydziestoletniej Gustaw II Adolf, będąc pod wpływem wzorców polskich, zaczął używać kawalerii w ten sposób, że do łask wróciła szarża na białą broń. I ogólnie nastapił renesans formacji kawaleryskich, i to pomimo coraz większego nasycenia bronią palną. Oczywiście wraz z rewolucją w broni palnej jaka nastapiła w XIX, zmierzch wielkich formacji kawaleryjskich był nieunikniony, ale o ile mnie pamięć nie myli, to nawet na froncie wschodnim, Niemcy mieli pod swoim dowództwem cztery dywizje kawalerii (Wegry, Kałmucy etc). A tabory cóż...armia jeździ na brzuchach, jak to mawiał ponoć Napoleon. Ale znano i stosowano w Polsce, czy wśród Tatarów jazde komunikiem, bez taborów. I szarżom to nie przeszkadzało Zresztą kiedy europejska kawaleria jeździła bez taborów? Chyba w filmach Ridleya Scotta... Oczywiście chce wyraźnie zaznaczyć - kawaleria w dws to jednostki w rzeczywistości dragonii - konnej piechoty, dysponującej artylerią lub jednostki typowo rozpoznawczo-dywersyjne lub tyłowe.
  5. Temat koni polskich sprzed XIX w jest stosunkowo słabo zbadany, ale w powszechnym użyciu bojowym bynajmniej nie używano koni ciężkich. Rysunek włoskiego rysownika Stefano della Belli, z wizerunkiem rotmistrza husarskiego, na typie konia polskiego (1645-52): A jeśli pijesz do kawalerii okresu międzywojnia, to propaganda Goebelsa wiecznie żywa. To takie zaklinanie rzeczywistości - czy się to nam podoba czy nie koń, do czasów II woj. światowej, odgrywał w wojsku (każdym) ogromną rolę. Pierwsi zrezygnowali (no prawie) z koni Amerykanie, ale dopiero w latach 30-tych XX w. Jeszcze podczas kampanii wrześniowej 1939 r. 90% transportu Wermahtu, pomimo jego rzekomej mechanziacji, odbywało się transportem konnym. Na froncie wschodnim Niemcy stracili w sumie 10 mln koni. Ostatnia szarża polskiej kawalerii ,i to zakończona zwycięstwem, to bitwa pod Borujskiem, 1 marca 1945 r, w trakcie przełamywania Wału Pomorskiego. Ale jeszcze 23 kwietnia 1945 r. kawalerzyści ze słynnej amerykanskiej 10 Dywizji Górskiej szarżują pod Padem (nieudanie) na niemceckie pozycje. Kawaleria przez wieki była poprostu elementem armii, raz odgrywając mniejszą, a raz większą rolę, przeżywając upadki i okresy swojego renesansu.
  6. Astro, chyba ma nie w Europie drugiego, tak mocno związanego z końmi społeczeństa/narodu, jak Polacy. Może jesze Węgrzy? Koń miał szczególną pozycję wśród wszystkich zwierząt, a zwłaszcza wśród szlachty, a pośrednio również innych stanów. Dzisiaj chyba też tak jest. Spożycie koniny w Polsce jest minimalne (ponoć 1 kg na rok/osobę), w ogóle konina to temat tabu. O szcególnym stosunku Polaków do koni krążyły legandy, ale mające spore odzwierciedlenie w rzeczywistości - w I RP na eksport koni bojowych, "husarskich", było nałożone embargo krolewskie, pod karą gardła, nikt chyba, poza Polakami koni nie malował, a taki targ dla województwa ruskiego, w Jarosławiu, potrafił zgromadzić w ciągu tygodnia 20 tyś koni. Chyba taki ogromny wzrost znaczenia konia, związany był z Uniami w Krewie i Lublinie , a więć geopolitycznym zwrotem na Wschód- na rozległe przestrzenie wschodniego Niżu Europejskiego. "Lach bez konia jako ciało bez duszy, jak chłop bez świni, Żyd bez kozy, diak bez psałterki a gospodarstwo bez kota na zapiecku." (ruskie przysłowie ok. XVII w.).
  7. Raczej były i są rzadkim widokiem. Abstrahując od tego, że obecnie wykorzystuje się maszyny, to typowe koniec pociągowe, zimnokrwistych ras, były i są raczej malo lub bardzo mało popularne w USA. Wzmiankowany clydesdale to koń rasy szkockiej. Na Dzikim Zachodzie wykorzystywano do zadań wymagających siły i wytrzymałości woły lub ewentualnie muły , konie raczej do tych z pogranicza szybkości/wytrzymałości. Oczywiście nie było to 100% regułą, ale w orce czy w westernowym wagon train, przemierzającym tysiace kilometrów bezdroży, używano przeważnie wołów, które nawet podkuwano, co było ponoć karkołomnym zajęciem. Swoją drogą, najbardziej przemyślany, praktyczny i wytrzymały wóz preriowy, conestogę, skonstruowali prawdopodobnie Niemcy. Mieli i mają skubańcy dryg do "motoryzacji". Typowy wagon train z Dzikiego Zachodu: Ps. A na przełomie XIX/XX w. w USA na masową skalę zaczęto w miejsce wołów (no i koni) wprowadzać w rolnictwie ciągniki parowe. Gdy się okazało, że taki ciągnik o mocy dochodzącej do 200 KM jest w stanie w dobę zaorać 25 ha pola, to zaczęto lamentować o bezrobociu jakie wyował mechanizacja...skąd my to znamy?
  8. Odwracanie kota ogonem. Po prostu odnoszę wrażenie, że starasz się uczynić z fizyków (albo może z samego siebie ) kapłanów wiedzy tajemnej, stojących ponad wszystkimi. Też sobie moge napisać, "naprawdę dobrych fizyków jest niewielu, i oni nie mają problemów z logiką". Ale nie uczyniłem tego, bo nie jestem w stanie tego zweryfikować. Ty widzę jesteś w stanie ocenić niemal każdą gałąź nauki. Gratulujre rozległych horyzontów. Ps. Jeśli historycy są specyficzni to jacy są fizycy?
  9. Chyba każdy z nas pamięta działania pewnych "ekspertów", złożonej z wybitnych naukowców z dyscyplin, rzadko pokrewnych (nawet w nieweilkim stopniu) omawianej tematyce . A tematyka dotyczyła zdarzenia w przestrzeni powietrznej jakiemu uległ pewien statek powietrzny. Im też się wiele rzeczy wydawało... Panie Fizyku! Gwoli ścisłości, nauka dzieli się na nauki formlane i empiryczne, a nie ścisłe i humanistyczne. Fizyka tak jak np. prawoznastwo czy biologia jest nauka empiryczną, a wszystkie nauki empiryczne posługują się naukami formalnymi. Przecież historyk, prawnik też musi posługiwać się językiem logiki, która jest przecież siostrą matematyki. Tak rozbudowane wywody, a potknięcie na podstawach. Miało być "ekspertów" komisji...coś klapło i nie mogłem edytować.
  10. Żadna naiwność. Poczytaj sobie o kurdyjskiej Rożawie, w jaki sposób łączą się tam interesy trzech mocarstw - Turcji, Rosji, Chin. I dlaczego odbywa się to kosztem UE. Resztę pomine milczeniem (tę o Azjatach).
  11. Nie, to tylko przesłanka aby zbyt optymistycznie nie podchodzić do zdolności adaptacyjnych wysokorozwiniętych państw. Sam jestem zwolennikiem teorii Ray'a Kurzweil'a, o wykładniczym postępie technologicznym. I o ile wiele rzeczy da się pewnie w XXI w. rozwiazać pod kątem technologicznym (w kwestii adaptacji), to słabym punktem moga być właśnie niedostatki organizacyjne. Weźmy sytuacje w Nowym Orleanie, po przejściu Katriny. Najpotężniejsze państwo świata straciło w zasadzie kontrole nad kawałkiem swego terytorium. Dopiero wprowadzenie do miasta jednostek Gwardii Narodowej, które powracały z Iraku i były doświadczone w walkach miejskich, pozwoliło przywrócić względną normalność. A przed ich przybyciem to było jak w Mad Maxie, nawet zdecydowana i nieźle wyszkolona lokalna policja nie dawała sobie zupełnie rady. A takich zjawisk pogodowych o ekstremalnie niszczycielskiej sile będzie coraz więcej, fizyki atmosfery nie oszukasz. Teraz bardziej paląca kwestia - uchodźcy klimatyczni. UE, jeden z najpotężniejszych organizmów gospodarczych świata, dysponujący zaawansowanymi technologiami, dostępem do ogromnego kapitału, także ludzkiego, dał się ogrywać w tej kwestii jak dziecko. UE była rozgrywana nie tylko przez wielkie, światowe mocarstwa jak USA, Chiny czy Rosję, ale też pomniejsze regionalne mocarstwa jak Turcja, Iran czy Arabia Saudyjska, a nawet Izrael czy Egipt. To jest właśnie zagrożenie klimatyczne dla bogatych państw, zwłaszcza Europy.
  12. Zacytuje sam siebie z innego wątku: "Bariery MOSE, które miały wytrzymać ok. 100 lat, rdzewieją w zastraszającym tempie już po 9 latach, a system jest niesprawny. W 2010 r. dopuszczono zmianę materiału na niezgodny z projektem. Gościu, który sie pod tym podpisał wziął 900 tyś euro w łape. Łącznie arestowano już 35 osób zamieszanych w proceder, w tym byłego gubernatora. W tle mafia z Sycylii, Cosa Nostra. Ale na północy Włoch to łokciami rozpycha inna z tych trzech wielkich, Ndrangheta. Tajemnicą poliszynela jest fakt, że włoska branża budowlana jest silnie powiązana z mafiami." To jest ta zachodnia adaptacja? Przypominam, że Włochy są w grupie G7.
  13. Przecież sam Musk stwierdził, że: "Tesla nie produkuje powolnych samochodów" Żeby nie było, w starych benzynowych samochodach, samoistne przyspieszenie też czasem występowało. Bardzo rzadko ale bywały takie przypadki. Wystarczyło, że zawieszał się pływak w gaźniku...
  14. Już w 1997 roku powstał dokument NATO, w którym znajdował się scenariusz hipotetycznego ataku syryjsko-irackiego na Turcję w 2010 roku. Wojna miała wybuchnąć w związku z założonym radykalnym zmniejszeniem się irackich zasobów wody spowodowanym rozwojem projektu GAP oraz trzyletnią suszą. Irak i Syria miałyby się powołać na zwyczajową normę gwarantującą równą możliwość racjonalnego wykorzystania wody przez wszystkie podmioty nadbrzeżne (tzw. riparian rights) Źródło: https://www.defence24.pl/wojny-wodne-mezopotamia-w-ogniu-analiza Repetowicz, który bardzo dobrze zna arabski i perski, jest jednym z nielicznych Polaków dobrze kumających o co chodzi na Bliskim Wschodzie. Także polecam jego artykuły. Z powyższego artykułu wynika, że wielcy gracze po cichu analizują już to co będzię ciemną stroną XXI wieku - wojny o wodę. Pierwsza, tragiczna odsłona już nastapiła - Syria.
  15. Ah ci dzielni, szlachetni Indianie. W 1876/77 roku parlament Kanady wydał mocne ograniczenia w polowaniu na bizony, z powodu drastycznego spadku ich liczebności. Oburzyli się Indianie, głośno protestując, między innymi ustami słynnego Siedzącego Byka, przebywającego w Kanadzie po tym jak dał potężne lanie kawalerii Custera pod Little Bighorne. Bizonów było mało, szamani modlili sie do duchów zwierząt, wierząc, że wielkie stada tych zwierząt żyją w podziemnym świecie i wystarczy je stamtąd wywabić. Zupełnie Indianie nie zdawali sobie sprawy, że wraz zanikiem wojen plemiennych i związanych z tym zanikiem pasów ziemi niczyjej, bizony nie miały gdzie sie schronić. W dodatku Indianie mieli już dostep do karabinów Sharpsa czy Remingtona, dzięki którym jednym strzałem z kilkuset metrów powalali ssaka. Doprowadzili do tego, że w 4 laty wytępili na swych ziemiach wszystkie bizony powodując iż rząd Kanady musiał przyznać im 10 tyś $ pomocy żywnościowej. Kanadyjczycy przekonali Inidian aby szukali bizonów w USA. Tam, szlachetni Indianie, w ciągu roku wybili ostatnie stada w Montanie (skóry sprzedawali za whiskey) i goli i nieweseli wrócili do Kanady. Tam wybili ostatnie kilkadziesiąt sztuk. Byli już wtedy całkowicie na łasce białego człowieka. Nieco podobnie rzecz się miała z jednymi z najdzielniejszych Indian Północnoamerykańskich - Komańczami. Komańcze sprawiali kłopot, nawet w czasach gdy byli wybijani przez zarazy. Jeszcze w 1858 r. potrafili wedrzeć się do centrum stolicy Teksasu - Austin i uprowadzić w biały dzień blade twarze w niewole. Po wojnie secesyjnej w trakcie ostateczniego ujarzmiania Komanczów, przyjeto wojenną praktykę - uderzenie w bazy surowcowe, czyli bizony. Co zrobili szlachetni Indianie, modlący się do duchów zwierząt? Wybilijali głównie bizonie krowy, bo skóry były łatwiejsze w obróbce (głównie na handel), a i mięso łagodniejsze. Tylko przyspieszyli tym swoją klęskę. Ja chetnie, również na tym forum broniłem łowców-zbieraczy czy ogólnie homo sapiens przed przypisywaniu im (nam) jakiś bardzo krwiożerczych instynktów. Jednak nie można też tak idealizować ludzi z przeszłości - oni także wykazywali sie niejednokrotnie krótkowzrocznością, a wręcz bezmyślnością czy brakiem zrozumienia mechanizmów rządzących ekosystemem. I to pomimo życia w "przyrodzie".
  16. Jest np. bardzo duży opór przed ponownym wprowadzeniem niedźwiedzia brunatnego do Puszczy Białowieskiej. Choć niedźwiedź może wprowadzi się sam: https://ibs.bialowieza.pl/8571-2/
  17. Można to tak powiedzieć. Choć, widać, że rośliny wiedzą już swoje: A kapusta rzecze smutnie: „Moi drodzy, po co kłótnie, Po co wasze swary głupie, Wnet i tak zginiemy w zupie!”
  18. Stworzyły ten system alarmowy jako reakcje na stres (cierpienie? - kwestia dyskusyjna) jakim jest np. atak zwierzęcia. Informacje o bólu u zwierząt to też czysty automatyzm. I raczej obecnie nie ma wątpliwości, że cierpią tj. doznają bólu. A czy to przegięcie? Bo podważa ideologiczne fundanmenty wegetatianizmu/weganizmu?- oczywiście u tych wegetarian/wegan, którzy ten styl żywienia przyjeli, aby ulżyć cierpieniom zwierząt.
  19. Z zalinkowanego artykułu: "Właśnie skończyłeś jeść obiad; i choćby rzeźnia była nie wiem jak starannie ukryta we wdzięcznej oddali, jest w tym twój współudział" - podkreślał Emerson. W świetle tych badań: https://www.focus.pl/artykul/rosliny-czuja-bol-wyniki-tego-badania-jeszcze-bardziej-zblizaja-je-do-zwierzat-wideo rośliny też cierpią. Powstaje zatem pytanie, co będą jeść wegetarianie/weganie aby ulżyć cierpieniom roślin?
  20. Więc do brzegu: "Owszem, ale dzisiejsze "polowanie" i "myślistwo" nie ma nic wspólnego z tym, o czym myślimy zapewne". O jakim myślistwie więc raczysz mysleć?
  21. A o czym myślimy? Jan Władysłw Poczobut-Odlanicki, XVII wieczny husarz litweski, weteran wojen z Moskwą i świetny szermierz, na niedźwiedzia chadzał nie z flintą (broni palnej miał pod dostatkiem), a z włócznią, bo tak było "po męsku" i "honorowo" wobec króla puszczy. Ale już w owych czasach takie podejście to była już raczej rzadkość. Myślistwo już wówczas było patologią i dewastacją przyrody na skale dziś nie spotykaną. Taki król August III podczas jednego dnia" polowania", siedząc w budzie w swym zwierzyńcu, potrafił ubić 300 sztuk przywiezionej z Litwy zwierzyny, naganinej prosto pod lufy karabinów. Tylko w latach 1893-99, w dobrach Ksawerego Branickiego, ubito 30 007 zwierząt uznanych za "szkodniki" czyli wilków, lisów i jastrzębi wydr, kun, łasic, tchórzów, psów, jastrzębi, srok, kruków, czapl, a nawet łysek i wiewiórek (te ostatnie też były uzane za szkodniki). To była zaplanowana ekstermianacja, ale na ogół poprostu polowali panowie. Chłopstwo kłusowało. Stąd może obecnie popularność polowań wśród lokalnych elyt - róznej maści dyrektorów, biznesmenów, komendantów etc. poza tym aby polować trzeba mieć pieniądze. Taka zabawa dla lokalnych kacyków by wieczorem przy wódeczce zakulisowo pogadać o interesach. Tak jak i dwieście lat temu. Ale też i tacy ludzie są silną grupą lobbingową. Mają kasę i układy, choćby lokalnie.
  22. Nie do końca bym się zgodził. Np. wybitny francuski historyk, Fernand Braudel stworzył teorie długiego trwania (longue durée) - w skrócie, są takie społeczne (psychologiczne) zjawiska, które trwają w jakiś sposób nienaruszone, pomimo zmian politycznych, gospodarczych i tak dalej, schodząc w głąb jego koncepcji trzech czasów historii. W Polsce jest to np. oparcie modelu gospodarczego na niskich kosztach pracy - zjawisko brzemienne w skutkach, które trwa już ze 400 lat. Prace Braudel'a miały bardzo duży wpływ np. na socjologie. Wpisywały się też w dziedzine historii, którą osobiście bardzo lubię - prof. Kuchowicz nazywał ją "biologicznym" wymiarem historii - wpływ czynników środowiskowych na człowieka.
  23. Znam przypadek księdza proboszcza pewnej dużej, wiejskiej parafii, który nakazał swemu kościelnemu wywiezienie "w pole "w ciągu roku, z zarządzanego przez parafie cmentarza, ok. 70 przyczep traktorowych śmieci (dwu-osiowych, prod Autosan, 4 t. ładowności). Głównie odpadków roślinnych, ale nie tylko. Wybuchła na chwilę lokalna afera, ale tylko mała. Wieś wybaczyła, przecież to ksiądz, prawie "święty człowiek". Edukacja, profilaktyka to podstawa. No i nieuchronność kar.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...