Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

ex nihilo

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    2137
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    106

Zawartość dodana przez ex nihilo

  1. A może np. gra w kulki (żelazne)? https://next.gazeta.pl/next/7,172690,26228356,naukowcy-wiedza-jak-i-kiedy-skonczy-sie-wszechswiat-jako-ostatnie.html#do_w=52&do_v=66&do_a=292&s=BoxBizMT Modele cykliczne z nieskończoną ilością cykli kolaps/wybuch zakładają jakiś kosmologiczny hiperdeterminizm. Nie ma do tego żadnych podstaw. To jest czysta magia. Jakakolwiek niedokładność replikacji by musiała zakończyć całą zabawę (niekoniecznie w cyklu x+1), a przecież tych cykli musiało być już ∞. Gdzie i jak by była zapisana informacja, która by została odtworzona z absolutną dokładnością? Itd. A entropia? Hmm... glutku, glutku... No właśnie, bo w bajce na dobranoc fluktuacje mogą być dowolnie duże, nawet takie, które jak smok połkną całą entropię Wszechświata. I co zostanie? Np., chociaż niekoniecznie, Nic, czyli absolutna symetria Wszystkiego. Taki dziwoląg powinien być cholernie niestabilny... Ale w modelach cyklicznych nie o takie całkowicie losowe cykle raczej chodzi.
  2. Kiedyś się tu poznęcałem nad modelem cyklicznym Penrose'a i przy okazji innymi do niego podobnymi. To nic nie wnosi, przesuwa tylko "nasze" problemy do jakiejś nieskończoności, tworząc przy okazji nowe. Przypuszczam, że potrzebna jest inna przestrzeń - niedeterninistyczna, dynamiczna, nieciągła (bezpunktowa) i nieskwantowana. Może taką ktoś "zrobił", ale na nią dotychczas nie trafiłem, chociaż różne elementy tu i tam się pojawiają. Przestrzeń, która w mikroskali (chociaż nie tylko) cały czas tworzy się z dowolnie wymiarowych fluktuacji. A właściwie nie "cały czas", bo "czas", podobnie jak pozostałe obserwowalne wymiary (czasoprzestrzeń z fizycznymi polami), jest - używając analogii do QFT - całką po wszystkich możliwościach. Taką akurat w naszym przypadku, że możliwe jest powstanie i ewolucja względnie trwałych (przynajmniej dla obserwatora wewnątrz) struktur, "wszechświatów". "Nasza" nie musi być jedyną spełniającą warunek względnej trwałości i raczej nie jest. Czyli wieloświat, który realizuje różne , losowo wybrane warianty. A przechodząc do mikroskali - CPT jest niepotrzebne w przypadku, kiedy w mikroskali , tej supermikro, czas i przestrzeń są niekreślone. I nie chodzi tu o "wektorową" nieoznaczoność, a o fundamentalną niemożliwość pomiaru parametrów przenikających się fluktuacji. Mierzyć można tylko uśrednienie, bo dokładny pomiar po prostu nie istnieje - nie istnieją punkty czasu i przestrzeni, które by można dziabnąć szpilkami i rozciągnąć pomiędzy nimi miarkę, która zresztą z takich samych fluktuujących glutów by musiała być zrobiona. Czyli "punkt" jest abstrakcją, może raczej złudzeniem, takim samym, jak ciągłość i nieskończoność. Na obu końcach skali jest rozmycie, niemierzalne. Strzałka czasu... "wewnątrz" fluktuacji jej nie ma, tak samo, jak nie ma miary czasu. Ale nie ma też powrotu do poprzednich fluktuacji, "mikrostanów świata". Dotyczy to zresztą też 3D. No to sobie pobajałem... idę spać zanim mi się do końca we łbie popierniczy
  3. ex nihilo

    Świat jawności całkowitej

    To zależy też od zdefiniowania prywatności. Definicja z Wiki jest chyba całkiem niezła: Prywatność (z łac. prīvātus 'oddzielony') – zdolność jednostki lub grupy osób do utrzymania swych danych oraz osobistych zwyczajów i zachowań nieujawnionych publicznie. Niezależnie od teorii komunizmu pierwotnego czy innych, w praktyce w niewielkich grupach zachowanie prywatności jest technicznie bardzo trudne, a poza tym musi istnieć i świadomość prywatności, i taka potrzeba. Ewolucję tej świadomości i potrzeby bardzo ciekawie opisał Norbert Elias w "Przemiany obyczaju w cywilizacji Zachodu". Pewnie to znasz, ale dla tych , którzy nie znają: https://lubimyczytac.pl/ksiazka/96331/przemiany-obyczajow-w-cywilizacji-zachodu Czy jakaś musiała istnieć? W śladowym stopniu pewnie tak, chociażby z przyczyn "technicznych", ale też mniej czy bardziej udane próby ukrycia przekroczeń jakichś tabu itp., itd. Jednak mogło to dotyczyć raczej pojedynczych zdarzeń i niewiele więcej, bo wszyscy się zbyt dobrze znali, żeby mogli ukrywać cokolwiek poza myślami. Plotki itp., to raczej oddzielna sprawa - są niezależne od faktów, istnieją nawet kiedy wszyscy wiedzą, że to tylko plotki. Poza tym nie ma możliwości poznania 100% faktów, czyli zawsze znajdzie się miejsce na plotkę. A jeśli to miejsce jest, to puste nie zostanie W zasadzie prywatność to bardziej idea lub złudzenie niż rzeczywistość. Ilość informacji o każdym z nas była, jest i będzie ogromna. Chodzi raczej o to, na ile te informacje są rozproszone (im bardziej tym większa prywatność), kto ma do nich dostęp i w jaki sposób. Co się zmieni, kiedy każdy będzie miał dostęp do kompletu? Wbrew pozorom - ogólnie raczej niewiele w porównaniu z tym, co jest już teraz.
  4. ex nihilo

    Świat jawności całkowitej

    Jako element mocno aspołeczny bardzo lubię prywatność, ale: 1. już teraz skuteczna ochrona prywatności jest praktycznie niewykonalna 2. za kilka lat będzie jeszcze gorzej i żadne RODO i SRODO tego nie zmienią 3. przez prawie trzy lata mieszkałem w mieszkaniu, w którym podsłuchów było nie mniej niż karaluchów. Po pierwszym dniu przestałem się przejmować i jednymi i drugimi. No może nie całkiem, bo jedne i drugie podkarmiałem - karaluchy okruchami ciastek, a podsłuchy najróżniejszymi pierdołami... 4. w tym czasie miałem też "opiekę" na zewnątrz, nie przez cały czas, ale średnio kilka godzin dziennie. Dwie opiekunki (przyznały się już na początku) były bardzo ładne i sympatyczne, dlatego roboty im nie utrudniałem, raczej przeciwnie 5. m.in. to doświadczenie, a i niektóre wcześniejsze, nauczyło mnie kontrolować prywatność kiedy jest mi to potrzebne (a tak było wtedy i niedawno przez jakiś czas też) - mogę tak zamulić kanały informacyjne, że osoby zainteresowane będą miały niewielkie szanse zorientować się co jest prawdą, a co nie. Prawdą będzie 99%, ale nie będzie wiadomo gdzie jest ten 1% nieprawdy, i to wystarczy 6. internet, kamery wszędzie - na ulicach, w sklepach, samochodach, nawet w lasach... każdy może w dowolnej chwili włączyć dyktafon lub kamerę, albo wrzucić mi pluskwę do chałupy... Nie przeszkadza mi to jakoś specjalnie. Ważne dla mnie jest to, że o tym wiem i w razie potrzeby będę mógł to wykorzystać 7. całkowita jawność, na tyle, na ile może być osiągalna bez np. wszczepów do mózgu i innych takich, w zasadzie nie jest zagrożeniem dla jednostek, m.in. dlatego, że stworzy ogromny szum informacyjny i zmieni "próg zainteresowania". Pierwszy "Big Brother" to była sensacja, oglądały i komentowały miliony. Nie wiem kiedy był ostatni, bo to już tylko niewielu interesowało. 8. co do skali społecznej - Hitler, Stalin czy Kimy nie potrzebowali kamer na ulicach i internetowego robactwa, żeby kontrolować społeczeństwo.
  5. ex nihilo

    Świat jawności całkowitej

    Całkowity brak prywatności już był - w pierwotnych grupach Hs, czyli przez >90% historii gatunku. Później prywatności stopniowo przybywało, chociaż nie wszędzie. W zasadzie prywatność, taka jak teraz się ją rozumie, to wynalazek ostatnich 200 lat i dotyczy tylko 10-20% Hsów.
  6. To mniej więcej tak, jakbyś chciał pornola zapisać wsadzając dysk do wyrka, na którym notegowieszco odchodzi Pornol to obraz, czyli trzeba zrobić też obraz szumu i utrwalić ten obraz na dysku. Mniejszą od każdego z możliwych bitów. Minimalną przy rozkładzie pdp 50/50 dla 0 i 1 Nie odnoszę się do treści oryginalnej publikacji (i robactwa, które się w niej zalęgło), bo jej nie czytałem i na razie nie zamierzam (tak jest ciekawiej ). A co do prognoz - już jakieś 20 lat w ogóle nie oglądam filmów fabularnych, a będzie ze 30, kiedy ostatni udało mi się zlukać w całości... Ale z czasów, kiedy jeszcze oglądać mi się zdarzało, jednym z niewielu, które jakoś tam zapamiętałem jest Mad Max Nie o fabułę mi chodzi, bo słabo ją pamiętam, ale o świat.
  7. Jeśli upychanie jednego i drugiego będzie wymagało tyle samo przestawień spinów (lub innych zmian stanu nośnika), to tak. No nie będzie, bo energetyczny koszt zapisu każdego bitu będzie inny. Ale istnieje (?) minimum, darmochy nie ma. A z tą informacją w ogóle jest ciekawie... albo i jeszcze ciekawiej
  8. No i pewnie dobrze Ci się wydaje. Tyle że kiedy chcesz zmienić losowy rozkład spinów na taki, jaki Tobie się podoba (zapis informacji), musisz zużyć na to jakąś energię. Tak samo zresztą, jak kiedy chcesz tą swoją informację skasować, nie czekając na to, aż zrobi to za Ciebie entropia. Jak zwykle ostatnio nie czytałem artykułu (może w zimie uda ni się to wszystko nadrobić), ale intuicyjnie pasuje mi do układanki... Ok, wystarczy
  9. Poprawka: nieprzytomny już trochę byłem, kiedy to pisałem, dorwałem w sieci obrazek, któremu się nawet dobrze nie przyjrzałem, no i... na obrazku niektóre nominały się powtarzają, innych brakuje, a do tego jest na nim 5 talarów Księstwa Warszawskiego, czyli papierek troch późniejszy. Faktycznie w 1794 wydane zostało 11 nominałów, z tego 8 w formacie pionowym. Pierwszy polski pionowy "bankowy" banknot był wyemitowany w 1830 r.: https://pl.wikipedia.org/wiki/Banknoty_Banku_Polskiego_(1830–1831) Hmm... no to może teraz NBP wypuści pierwszy polski banknot, który jedną stronę będzie miał w formacie pionowym, a drugą w poziomym? Opps... to też już było: https://pl.wikipedia.org/wiki/Banknoty_Banku_Polskiego_(1841–1866)
  10. No to się walnąłem o te kilka... no niezłe kilka, rzędów wielkości Ale, że to hipotetyczne, to... A może się i nie walnąłem, bo (hipotetycznie)2 istnieje możliwość, że w mikroskali znane nam z większych skal robaczki inaczej się skręcają... no i... Okaże się. Albo nie, bo hipotetycznie...
  11. Pierwszy polski pionowy banknot*? Hmm...: fot.: https://snmw.pl/aukcja-banknotow-insurekcji-kosciuszkowskiej-jakiej-bylo/ Co prawda nie są to ściśle "banknoty", czyli znaki pieniężne emitowane bank ("noty bankowe"), a bilety skarbowe, ale są to pierwsze polskie pieniądze papierowe - i jak widać na obrazku, siedem z dziewięciu ma format pionowy Pierwsze w ogóle papierowe znaki pieniężne, emitowane w Chinach ok. 1000 lat temu, też były pionowe: Czyli format pionowy nie jest żadnym dziwactwem, zresztą teraz np. Szwajcaria emituje tylko pionowe banknoty: https://pl.wikipedia.org/wiki/Chińskie_pieniądze_papierowe A czy to przeznaczone dla kolekcjonerów, a nie do obiegu, wydrukowane na zlecenie NBP "coś" jest banknotem faktycznie, a nie tylko formalnie - można się spierać. Czyli i nie całkiem pierwszy polski pionowy, i nie całkiem banknot... w sumie pic na wodę dla kolekcjonerów. Niektórych, bo nie wszyscy takimi "kolekcjonerskimi" nibymonetami i nibybanknotami się interesują. I słusznie. Prawdziwe monety i banknoty, od 3000 lat (monety) i 1000 lat (pieniądze papierowe) emitowane do obiegu, są nieporównywalnie bardziej interesujące * - formalnie "banknoty", to papierowe (teraz często plastikowe) znaki pieniężne emitowane przez banki. W praktyce "banknoty" to wszystkie papierowe znaki pieniężne, niezależnie od emitenta (bank, skarb państwa, emitent prywatny itp.) i formalnej podstawy emisji.
  12. Ale co z tego by miało wynikać dla relacji hipoteza/pomiar(obserwacja) w fizyce? Hipotetycznie (!) do wytworzenia mikro BH nie jest już daleko, a może wcześniej Kosmos coś podeśle... Ale gdyby ani jedno, ani drugie, to niech hipoteza pozostanie hipotezą. Co w tym złego?
  13. To nie tak... czym innym jest masa spoczynkowa (m0), której fotony nie mają, a czym innym energetyczny równoważnik masy (np. masa relatywistyczna, czy ta "masa" fotonu). liczone z wzoru E=mc2. W szkolnym doświadczeniu działa nie masa fotonu, a jego pęd (pf=h/λ).
  14. A weź Ty mnie nie usprawiedliwiaj, bo tu usprawiedliwienia nie ma! Hipoteza to hipoteza - niezależnie od jej ew. niezbędności i innych takich. I nie ma zmiłuj. Coś dla thikima, świeżyzna z fizPudelka: https://phys.org/news/2020-08-vacuum-fluctuations-space.html
  15. A kiedy ten aparat trafił na złomowisko? Hmm... pola są (jedynie?) artefaktem matematyki jaką zastosowaliśmy do opisu (mikro)świata ? (niezależnie od tego, że promieniowanie Hawkinga to tylko hipoteza) A kot? Dalej miauczy (lub nie miauczy) w swoim pudełku...
  16. no napisałem w pierwszym "albo doświadczenie kamieniarza". Taki eksperyment jest robiony od setek tysięcy lat, od kiedy pierwszy małpolud walnął jednym kamolem o drugi i zauważył, że ten na pół pęknięty ma ostre krawędzie i dobrze w garści siedzi. A że do małpoluda mi niedaleko, to i sam takich eksperymentów sporo zrobiłem, bo kamolami bawię sie od dzieciaka. Zresztą do Technikum Geologicznego w Kielcach się wybierałem (nawet na pierwszej stronie baaardzo ważnej wtedy gazety o tym świat poinformowali ), ale że do pierdla (internatu znaczy się) bym tam trafił, bo na dojazdy za daleko było, to bliżej "chemika" wybrałem, co do geologii było po drodze. A do internatu i tak trafiłem, jak dojazdy mi się znudziły... ale tylko na kilka miesięcy, bo z internatu mnie wzięli i wyrzucili... To tak przy okazji Do kamoli wracając. Nałupałem tego w życiu od cholery i teraz też łupię (no noże nie całkiem łupię, ale...) - robię sobie podjazd z "dzikich" kamieni, trochę na zasadzie "przegląd geologiczny bliższej i dalszej okolicy". Jak teraz obliczyłem, jakieś 80-100 ton już położyłem, w tym tak z 70% to dolomit Czyli jakieś tam obserwacje mam... No i te dziesiątki zaliczonych kamieniołomów, bo od podstawówki z geologicznym młotkiem praktycznie się nie rozstaję (zużyłem już kilka). W stwierdzeniu "świat rozpada się do sześcianów" jest dużo poezji, jak w każdej idealizacji, ale co do zasady, sens w tym jest, chociaż w chaosie realnego świata jest on trochę trudny do dostrzeżenia. A co do dolomitu jeszcze - sporo o tym bym mógł napisać, ale to odrębny temat. Niemal idealny dolomitowy romboedr jeździ ze mną na desce rozdzielczej grata Całkiem idealny to duża rzadkość. Może kiedyś taki mi się trafi.
  17. Raczej w tym przypadku nie o łupanie kryształów chodzi, a skał, czyli struktur składających się z mnóstwa kryształów, na ogół dalekich od doskonałości i połączonych z sobą w nieuporządkowany sposób. W takim przypadku symetrie samych kryształów tracą znaczenie. Istotne są trzy czynniki: 1. ogólna symetria 3D 2. kierunek działania sił/naprężeń w stosunku do płaszczyzny 3. powierzchnia przekroju (pow. pęknięcia) Przy losowym rozkładzie (2) i (3) najbardziej pdp będzie pękanie pod kątem 900 do płaszczyzny albo stycznej w punkcie lub na linii działania siły, co zusammen do kupki z (1) spowoduje w sytuacji idealnej pokruszenie na sześciany. A realnie? Jeśli uśrednić po całości to pewnie mniej więcej tak będzie, tyle że z ogromnym rozrzutem.
  18. Krystalografia to osobna bajka - większość kryształów nie ma pełnej 3D symetrii, czyli nie są to formy idealne. Poza tym kryształy to zabawa kwantologiczna, a nie klasyczna, do czego (jak przypuszczam, bo nie czytałem, brak czasu) w symulacji się ograniczyli. Skały drobnokrystaliczne zachowują się +/- zgodnie z symulacją. Ogólnie sprawa jest dosyć trywialna i nie są do tego konieczne jakieś supersymulacje, wystarczy matma i fizyka na poziomie podstawówki... albo doświadczenie kamieniarza Do takiego samego Włókna nie tylko się rozdzielają, ale też kruszą poprzecznie.
  19. Tak na szybko, bez wchodzenia w szczegóły (art. tylko przejrzałem). Symetria T polega na tym, że zjawisko (proces) może zachodzić w porządku czasowym "w te i nazad", podobnie jak film wyświetlany do przodu i do tyłu. W tym przypadku, topologia ośrodka, w którym fale się rozchodzą, blokuje "powrót", fala nie może się odbić, czyli jest to odpowiednik filmu, który może być puszczony tylko "do przodu". Nie ma to nic wspólnego z manipulacją kierunkiem upływu czasu. Manipulacja dotyczy tylko przebiegu procesu, a nie strzałki czasu. Osiągnięcie jest, ale nie łamie ono w żaden sposób znanej fizyki. Parzystość (parity), to symetria lewa/prawa, taka jak np. rękawiczek. Związana jest ona z czasem tylko w połączonej symetrii CPT (charge, parity, time = ładunek, parzystość, czas). Nie ma czegoś takiego jak "parzystość T".
  20. I tak dobrze, że tylko taką, bo: zasługuje na trochę inną "poezję". Jeśli nie chce Ci się nawet chociażby tylko wklepać w gugły "quantum thermodynamics", to o czym możemy rozmawiać? Mam dzisiaj jakiś dzień (a raczej noc) dobroci - proszę pooglądaj sobie, np. tu: https://arxiv.org/pdf/1305.2268.pdf Ładne? Itd. Dalsza rozmowa nie ma sensu. PS - a próba podłożenia mi, jako niby mojej, tezy, że "wszystko jest kwantowe", to... eech, nie chce mi się.
  21. Dzięki A co do obijania się - napęd mam, ale do pętania się po lesie, napierniczania młotem i innych takich zabaw, a nie do klepania w klawiaturę
  22. Powiedzieć zawsze można, chociaż za niektóre "powiedzieć" można w paszczę oberwać, w wariatkowie wylądować albo w kryminale A do QM i klasyki wracając: https://phys.org/news/2020-07-quantum-fluctuations-jiggle-human-scale.html Jest bardzo prosty wzorek pozwalający z grubsza ocenić, jaki wpływ na fizyczne właściwości obiektu (też makroskopowego) mają zjawiska kwantowe: https://pl.wikipedia.org/wiki/Fale_materii To, że coś nie wymaga tak szczegółowego opisu, oznacza tylko tyle, że na ogół nie wymaga tak szczegółowego opisu, bo są sytuacje (jak np. z tymi lustrami LIGO), kiedy taki opis jest uzasadniony. Akurat w przypadku kanałów jonowych są co najmniej mocne poszlaki, że ich działanie jest silnie i bezpośrednio uzależnione od typowo kwantowego zjawiska, jakim jest tunelowanie. Kiedyś nawet (przed "Twoimi" czasami) o tym tu rozmawialiśmy z glaude (medycyna, neurobiologia itd.). [Astro, znajdziesz może link, bo mi Alzheimer... no tego, wiesz ] Termodynamika? Najbardziej ogólnie, jak tylko można: https://ncn.gov.pl/sites/default/files/listy-rankingowe/2017-12-15/streszczenia/399421-pl.pdf Chaos deterministyczny? Jednym z podstawowych pojęć teorii chaosu deterministycznego (w matematyce i fizyce) jest bifurkacja: https://pl.wikipedia.org/wiki/Bifurkacja_(matematyka) W fizyce punktem bifurkacji (rozdzielenia trajektorii) są zjawiska kwantowe, np. tunelowanie lub wyjście z superpozycji. Późniejsza ewolucja może być już deterministyczna (klasyczna).
×
×
  • Dodaj nową pozycję...