Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

darekp

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    1259
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    33

Zawartość dodana przez darekp

  1. Z aminokwasami IMHO to pewnie żaden albo prawie żaden problem (zboża plus strączkowe dają pełny zestaw aminokwasów egzogennych, nie orientuję się jak wygląda wchłanianie itp.) Gorzej z jakimiś minerałami czy witaminami. Tzn. są jakieś kwiatki tego typu, że coś jest słabo wchłaniane (chyba właśnie żelazo). Nie dam rady podać źródeł, bo to raczej informacje, które poczytałem na różnych blogach i potem jest zawsze problem z przypomnieniem sobie, gdzie. Ale nawet blog Damiana Parola (https://www.damianparol.com/) chyba nie ma takiego wydźwięku żeby jednoznacznie uważał dietę wegetariańską za godną polecenia, chociaż zdecydowanie ma do niej dużo sympatii.. P.S. Zresztą sam uważam, że najsmaczniejsze jedzenie, jakie udawało mi się zjeść, to było zawsze coś z barów wegańskich;) I bez soi, bo soi nie lubię;) Tylko że właśnie kwestia, czy na dłuższą metę da radę;)
  2. Ja już nie miałem ochoty wracać do tego tematu, ale natrafiłem na coś takiego: https://next.gazeta.pl/next/7,151003,25650728,francja-zakaze-przemyslowego-uboju-meskich-pisklat-gazowanie.html#a=88&c=145&s=BoxBizMT (chodzi mi o mielenie piskląt żywcem). Tak że mam wątpliwości czy da się łatwo rozstrzygnąć, czy z punktu widzenia zwierzaka korzystniej jest być zabitym przez myśliwego, czy przez "zawodowców" z przemysłu mięsnego. Myślę, że wiele osób łatwo zapomina, że wędlina ze sklepu była kiedyś żywym zwierzęciem. Ale z drugiej strony 100 % weganizmu to pewnie też utopia (biologii się nie da oszukać, tego, że przez miliony lat ewolucji uzupełnialiśmy dietę mniej lub bardziej pokarmem zwierzęcym, nie da się łatwo odkręcić).
  3. Jak dla mnie, to w zasadzie pewne, że by się na swoją "akcję" nie zdecydował, tzn. wyobrażam sobie, że on jest pewnego rodzaju "cynikiem", "skrajnym cynikiem" (bardzo kiepskie określenie ale w jakiś sposób przybliżające jego sposób postrzegania świata), któremu uderzyło do głowy poczucie, że "zhakował system", może zabijać bez ponoszenia poważnej kary. Ideologia była dla niego sprawą wtórną, coś sobie znalazł, co mu pasowało. Ale to oczywiście tylko moje odczucia, nie mówię, że "jedynie słuszne". Tylko że istnieje niebezpieczeństwo, że z biegiem czasu będzie takich Breivików coraz więcej. W naszym świecie nie ma żadnych norm moralnych pozwalających to obiektywnie potępić, tzn. nie ma żadnego "Boga", na którego możnaby się powołać nazywając coś złem i zawsze znajdzie się ktoś kto się poczuje "Prometeuszem" nowej interpretacji dobra i zła (jeśli by się bawić w jakieś interpretacje religijne, nie czytałem, do jakich wniosków doszliście w wątku o xenobotach, nie miałem czasu, postaram się uzupełnić).
  4. Nie śledziłem dokładnie, ale na szybko wychodzi mi (w oparciu o Google), że on ma możliwość "osładzania sobie" tego stanu rzeczy: https://www.independent.co.uk/news/world/europe/anders-breivik-mass-murderer-to-be-allowed-visits-by-his-girlfriend-following-human-rights-court-win-a6994036.html https://www.straitstimes.com/world/europe/norways-mass-murderer-anders-behring-breivik-gets-hundreds-of-love-letters-a-year
  5. Zjadamy tygodniowo 5 gramów plastiku, a robimy poważną sprawę z kwestii ładowarki kupowanej raz na 2 lata.Jeżeli by chcieć naprawdę coś zmienić, to trzeba by zmienić cały styl życia.I pewnie kiedyś zaczniemy zmieniać, ale dopiero gdy negatywne skutki zanieczyszczenia, globalnego ocieplenia itp. staną się dla nas bardziej odczuwalne.
  6. Hm, to po takiej niezastygniętej lawie da się chodzić? Ona pewnie ma temperaturę co najmniej kilkuset stopni?
  7. Wystarczyło, żeby zestresowała się na początku tego 2-letniego okresu, żeby pod koniec pobytu mieć włosy całkowicie siwe. P.S. Napisałem, pomyślałem, potem wygooglowałem, że włosy rosną przeciętnie 1 cm miesięcznie (a w gorszych warunkach nawet wolniej), więc rzeczywiście w przypadku długowłosej kobiety niekoniecznie musiało wystarczyć. Choć z drugiej strony, pewnie nie wiadomo, jakiej długości miała włosy w więzieniu.
  8. Tylko że... wydaje mi się, że akurat tutaj Nihilo prawidłowo użył wersji z małej litery. Napisał "wierzący (w dowolnego boga)". Słowo "bóg" z małej litery oznacza to samo, co "bóstwo", czyli może oznaczać zarówno chrześcijańskiego Boga (nazwa własna), jak i greckiego Zeusa czy Posejdona, prasłowiańskiego Swarożyca itd. itp. Czyli takie użycie pasuje z przymiotnikiem "dowolnego". Napisać "wierzący w dowolnego Boga" to tak jak napisać "wierzący w dowolnego Swarożyca" (po co pisać "dowolnego", skoro wiadomo, że chodzi o jednego?) Chyba, że ja o czymś nie wiem...
  9. Ja napisałem tylko, że nie ma powodu, aby wykładowcy ekonomii byli najbogatszymi ludźmi w kraju czy na świecie (używając Twojej analogii). Nie ma takiej zależności powiedzmy "socjocybernetycznej". Wykładowcy akademiccy na ogół zarabiają dość "średnio", niektórzy (np. właśnie ekonomiści czy prawnicy) często prowadzą dodatkowo jakąś własną działalność, ale nawet jeśli zarabiają nieźle, to zawsze się może zdarzyć, że ich student zostanie bogatszym od nich (multi)milionerem. Przejrzyj, proszę listę najbogatszych Polaków, zobaczysz, że nie są to sami ekonomiści, a już ekonomistów pracujących dydaktycznie na uczelniach jest naprawdę niewielu (o ile w ogóle są). Zawód ekonomisty nie jest związany z moralnością. Wykładowca ekonomii może być dobrym wykładowcą i równocześnie w życiu prywatnym trwonić pieniądze i nikomu nic do tego. Wśród ekonomistów-keynesistów pewnie znajdzie się sporo namawiających do trwonienia pieniędzy. Hipokryzja jest w praktyce nie do uniknięcia w żadnym społeczeństwie (https://pl.wikipedia.org/wiki/Hipokryzja) i bywa nawet pożyteczna (słynne powiedzenie "Hipokryzja to hołd składany cnocie przez występek.") Lewicowiec-postępowiec też może być hipokrytą (przykładowo sprawa mobbingu u Biedronia - przypuszczalnie intensywność prac w partii była tak duża, że ktoś tam zaczął stosować jakiś "niegodny lewicowca" "wyzysk" wobec podwładnych). Ja odniosłem się tylko do słów Nihilo, że "najbardziej moralni" i napisałem, że nie ma takiej zależności, bo kler Kościoła Katolickiego to organizacja będąca pewnego korporacją, podlegająca tym samym prawom i ograniczeniom, co zwykła korporacja (gdyby duchowni umieli wytworzyć jakiś "permanentny cud" działający cały czas to mogliby próbować w oparciu o ten cud stworzyć organizację podlegającą innym prawom, ale nie potrafią, więc nie ma o czym dyskutować) i w korporacji potrzebne są też inne predyspozycje, np. menedżerskie. I w związku z tym nie musi być tak, że np. najświętszym (albo najbardziej moralnym) w tej korpo człowiekiem jest prezes zarządu, czyli papież (i bywali papieże mocno "nieświęci"), bo liczy się też, żeby sprawnie zarządzał. Dla odmiany ktoś z dołu hierarchii kościelnej może być uznany za świętego, np. taka siostra Faustyna, ale to nie znaczy, że gdyby ją przenieść gdzieś wyżej, to by się na tym wyższym stanowisku sprawdziła. Przykładowo ona przez całe życie walczyła o wprowadzenie nowego święta (i dopięła tego), gdyby ją uczynić papieżem, to być może uznałaby, że jest "pilna potrzeba" wprowadzenia jeszcze 200 innych nowych świąt i narobiłaby niezłego bigosu. Wszystko, co napisałem powyżej (w obu wpisach), to tylko suche fakty i próba zrozumienia różnych mechanizmów społecznych, takie "naukowe myślenie" bez wartościowania (no może z wyj. tej wstawki, że hipokryzja może być pożyteczna). Obracające się wokół kwestii "gdzie jest maksimum moralności" (tak jak to sformułował Nihilo). Równie dobrze może być użyte do obrony KK jak i przeciwko niemu. Jeżeli tego nie widzisz, toś [tu słowo na literę "i" często używane przez kolegę Astro]. ======================== A teraz nienaukowe "wartościowanie": Jak już napisałem, moim zdaniem pewna niewielka hipokryzja może być pożyteczna. Ale nie w sprawie pedofili. To zbyt poważna sprawa, to przestępstwo, powinno być karane bez żadnej "taryfy ulgowej". Poparcie dla jakiejś partii politycznej to moim zdaniem nie hipokryzja, kościoły/religie wg mnie mają prawo się wtrącać do polityki (ale nie do nauki, przynajmniej nie do nauk ścisłych). Natomiast poparcie akurat dla neosanacyjnej partii PiS to moim zdaniem przejaw po prostu głupoty. Czyli jak ktoś chce, to oprócz badania gdzie jest maksimum moralności, a gdzie maksimum zdolności kierowniczych, może jeszcze dorzucić zagadnienie, gdzie jest maksimum inteligencji. Ale mi się już nie chce.
  10. Ale nie ma powodu, żeby byli najmoralniejsi. Przynajmniej jeśli próbować zrozumieć sposób funkcjonowania KK (a właściwie kleru, bo tu o kler chodzi, a nie o "wiernych"), to chyba jedyny sposób zrozumienia, to wyjść od założenia, że ksiądz to zawód jak każdy inny (chociaż może należałoby go podciągnąć pod jakieś hasło typu "zawód zaufania publicznego", mniejsza o szczegóły). Przejście seminarium duchownego nie daje żadnych nadludzkich mocy, nie nauczy chodzenia po wodzie ani uzdrawiania chorych, nie uczyni też nikogo wybitnym intelektualistą ani nie sprawi, że ktoś się stanie bardziej "moralny" albo "święty" (no, może jakaś kwestia rozwinięcia wrodzonych predyspozycji). Przychodzą pewnie różni ludzie, z różnych warstw społecznych, mniej lub bardziej inteligentni itp. Możliwe, że średnio klerykowie stoją pod względem moralnym trochę lepiej od średniej społeczeństwa, ale cudów po nich nie należy się spodziewać. Zresztą pewnie jest jakiś "odsiew" tych najbardziej "niemoralnych". To co ich łączy, to że w "coś tam" wierzą i - tak jak @3grosze - wierzą w skuteczność "odwoływania się do sumień" czy też "moralizowania" (przynajmniej tacy powinni być w teorii, w praktyce załapią się pewnie czasem jacyś karierowicze czy tp.). Pożądane/potrzebne do wykonywania zawodu cechy to jakieś umiejętności społeczne (umiejętność postępowania z dużą grupą ludzi) i pewnie też jakieś umiejętności "menedżerskie" (dla tych, co się gdzieś tam wyżej wdrapią w hierarchii kościelnej). Osobista "świętość" jest w gruncie rzeczy dość "średnio" potrzebna do prowadzenia mszy (wystarczy spełnianie jakiegoś minimum). Rydzyk właśnie taki jest, jest co by o nim nie mówić bardzo sprawnym organizatorem (to zdanie ocenzurowałem, w myślach przy słowie "organizator" wpadają mi do głowy dwa brzydkie słowa, takie, które są wypowiadane m. in. w "Seksmisji"). Jeżeli przyjąć taki jakiś sposób patrzenia na nich, to można zrozumieć całą historię KK. Nie da się ich zrozumieć, jeśli założyć, że wszyscy są dobrzy, albo wszyscy źli, to za duże uproszczenie. Są po prostu różni, jedni "bardziej święci", inni mniej. Gdyby zrobić selekcję wg kryterium "moralności" z bardzo wysoko ustawioną poprzeczką, to pewnie by ich za mało zostało, żeby obsłużyć cały świat (a jeszcze i część z nich by w ogóle nie umiała nawiązać kontaktu z "publicznością" na mszy).
  11. Może jeszcze warto dodać, że oprócz moralizowania jest np. apelowanie do sumień itp. W praktyce trudno jedno odróżnić od drugiego, kiedy ktoś do ciebie coś mówi, a różnica istotna:)
  12. Tylko czy Rydzyka i spółkę można uogólniać na cały Kościół Katolicki (plus inne religie)? Chyba nie bardzo. Nie znam się na przemyśle futerkowym, zamiast takich artykułów z przeżyciami (quasi)religijnymi poszukałem sobie czegoś, gdzie jest trochę liczb: https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kraj/1758296,1,jak-futrzarze-ograli-prezesa-pis.read https://jutrobedziefutro.pl/2019/02/19/futra-przechodza-do-historii-przemysl-futrzarski-w-kryzysie/ Z tego widać, że nawet w samym PiSie są przeciwnicy ferm. Trudno ustalić, ilu ludzi ten biznes zatrudnia, czy stanowi istotną część gospodarki w niektórych rejonach Polski itp. Wiadomo, że ten przemysł przeniósł się do nas z Holandii po wprowadzeniu tam zakazu, więc pewnie po wprowadzeniu zakazu u nas nie znikłby, tylko przeniósłby się gdzie indziej. Dopóki będzie popyt, będzie podaż, dobra wiadomość jest taka, że popyt maleje (drugi link) i IMHO chyba najlepiej byłoby wpływać na świadomość, żeby popyt malał, zamiast zakazywać. Człowiek od zawsze polował, jadł mięso. Teraz też i tak pewnie te zwierzęta futerkowe plus zabite w polowaniach to mały "pikuś" w porównaniu ze świniami, kurami itp. zabijanymi na potrzeby przemysłu spożywczego. Osobiście nie mam zdania, czy ten zakaz byłby dobry. Gdybym spotkał kogoś, kto zbiera podpisy pod jakąś inicjatywą, to nie podp[isałbym się ani pod inicjatywą "za" ani "przeciw". Może i trochę tych futerek jest potrzebnych do czegoś bardziej ważnego, niż futra dla pań, nie wiem.
  13. Chwilę pogooglowałem i znalazłem coś takiego: https://api.worldanimalprotection.org/# Na pierwszy rzut oka nie widać korelacji, a bardziej szczegółowo nie chciało mi się analizować;)
  14. Nie, miałem na myśli pewien zakątek kraju z byłego zaboru rosyjskiego. Nie będę mierzył na mapie, ale mogłoby się okazać, że bliżej do Torunia niż do Małopolski.
  15. To ja też zaprotestuję, bo to nie jest tak (przynajmniej ja tak sobie zapamiętałem), że ludzie marzyli o tym żeby zostać milionerami, tylko żeby np. założyć warsztat samochodowy i zarobić na jakieś tam godne życie, na rodzinę itp. Jakieś realne osiągalne cele bez większych "wodotrysków". Inaczej pewnie bywa w niektórych innych rejonach Polski (jeden mógłbym pokazać palcem, bo trochę znam, ale się powstrzymam), gdzie jest biedniej, ale ludzie więc marzą o łatwym zarobku wielkiej kasy, choćby kosztem bliźnich (co zresztą nie koliduje z większym ostentacyjnym pokazywaniem religijności chociażby). I to pewnie jest tak, że u nich kółeczko się bardziej zamyka, bo jeśli wszyscy tylko czekają na cudowny przypływ pieniędzy...
  16. P.S. Ja pochodzę ze wsi, z Wielkopolski, jakoś mi się tak zakodowało w pamięci od małego, że ludzie do wszystkiego podchodzą "po gospodarsku" z myśleniem o tym, żeby "gospodarstwo" dobrze się rozwijało i pierwsze skojarzenie jest, że w kwestii "łowiectwa" każdy też będzie myślał podobnie. Nie mówię, że patologii na wsiach nie ma (nie idealizuję). Ale np. też raczej nie pamiętam nikogo, kto by tak prymitywnie dążył do zysku za wszelką cenę (jeśli już mowa o pieniądzach), ludzie raczej mieli wyczucie, że trzeba zachować jakąś równowagę.
  17. Ja nie znam, nie "kręci" mnie polowanie itp. nie mam żadnych instynktów łowieckich (ani potrzeb), ale tak sobie myślę, że procent "ludzi" (jeśli już rozróżniasz na ludzi i nie-ludzi) może być podobny jak w całym społeczeństwie. Czy nawet trochę korzystniejszy (trzeba mieć trochę pieniędzy na taką "rozrywkę") Poza tym jeszcze jest kwestia, czy przypadkiem wśród polityków procent "nie-ludzi" nie jest większy, niż wśród myśliwych...
  18. @ex nihilo Czyli gdzie jest granica między sytuacją, gdy ludzie wybiją jakiś gatunek, a sytuacją, gdy jest równowaga? Bywało, że tubylcy wytępili całkowicie jakiś gatunek jeszcze zanim przybyli biali (https://pl.wikipedia.org/wiki/Moa), więc to nie jest tak, że zawsze chodzi o pieniądze, strzelby i wódę ognistą. Ja tego nie czuję
  19. Zamiast ograniczać wolność można próbować (przynajmniej w teorii) stworzyć jakieś mechanizmy samoregulujące się. Np. tutaj w kwestii tego myślistwa jest trochę tak, jakby mało brakowało do powstania sytuacji, że myśliwi traktowaliby zwierzęta jako rodzaj hodowli na otwartym terenie, a więc sami byliby zainteresowani tym, żeby nie wytępić zwierząt do końca. Ale dla ścisłości powtórzę: mało brakuje, ale jednak chyba czegoś brakuje, z tym się zgadzam (nie widzę sposobu, żeby całkowicie wyeliminować interwencję państwa). W pewnym momencie zagalopowałem się, ale z tego się wycofuję.
  20. Nie, nie uważam, że lewica jest tożsama z anarchią. Mogą istnieć też liberalne rządy lewicowe albo i zamordystyczne, jak się niektórzy lewicowcy postarają. Tak samo zresztą z prawicowcami. Chodziło mi tylko o to, że tak jakoś jest, że w praktyce wielu ludzi (wszystko jedno czy prawicowców, czy lewicowców) jakoś łatwo przechodzi do porządku dziennego nad kwestią jakiegoś ograniczenia wolności obywateli. Użyłem słowa "lewica" tylko dlatego, żeby zwrócić uwagę, że lewica też czasami łatwo ogranicza wolność, nie tylko tzw. skrajna prawica, o której się najczęściej pisze w takim kontekście. Chciałem, żeby to była taka lekka prowokacja, ale żartobliwa.
  21. Też o tym samym pomyślałem wczoraj poniewczasie. Napisałem komentarz, wyłączyłem komputer, a potem sobie uświadomiłem, że przecież ten artykuł, pod którym piszemy jest właśnie o tym, że na państwie niespecjalnie można polegać. Tak że chyba ten problem po prostu nie ma dobrego rozwiązania. (Jeśli coś nie ma wolnościowego rozwiązania, to w ogóle nie ma dobrego rozwiązania???) Fascynująca jest ta lewicowa wizja wolności. W jednej linijce zmieścić, że nie można polegać na obywatelach, trzeba nakazać administracyjnie i sugestię, że to nie jest w żadnym razie quasi-dyktatura. Formalnie jeszcze nie, ale przynajmniej jakiś zadatek na dobry początek.
  22. @venator, @Jajcenty OK, uznaję swój błąd:) Tak jak nie lubię interwencji państwa, tak samo zawsze przy myśleniu o ochronie przyrody zawsze wychodzi mi, że bez tej interwencji się nie obejdzie. Nie wytworzy się jakaś równowaga, samoregulacja. Przy kwestii myślistwa pewnie zresztą też.
  23. I IMHO jest w takim myśleniu bardzo dużo racji Bo to nie jest nauka ścisła, tylko (przynajmniej w naszej kulturze) pewnego rodzaju zjawisko społeczne. Tak jak np. przywiązanie do ojczyzny - przecież to tylko przypadek, że ktoś urodził się w Polsce, a nie w innym kraju, czemu ma czuć się jakoś szczególnie związany z tym miejscem? Nawet narodowości, czy narodu, czy ojczyzny lub państwa nie da się zdefiniować w sposób ścisły (kto jest Polakiem? - ja u kogoś słyszałem, że ten, kto czuje się Polakiem i mi się wydaje, że to najlepsza definicja, ale na pewno znajdzie się wielu, którzy by chcieli z tym polemizować;)). Religia IMHO jest daleeeeko od jakiejkolwiek naukowej ścisłości. Z drugiej strony, jeśli by wybuchła wojna, nasz kraj został zaatakowany, to "każdy" by poczuł gotowość choćby nawet oddania życia "za ojczyznę" i wszystkie kwestie relatywizmu definicji itp. by odeszły na plan dalszy;) I podobnie jest z religią - pomimo wszystkich relatywizmów znajdą się pewne rzeczy, za które przynajmniej niektórzy daliby się "pokroić"
  24. darekp

    Muzyczne inspiracje

    https://www.youtube.com/watch?v=Rf4IqPe8JfU
  25. Chodzi Ci nie tyle o zawodowych myśliwych, co o myśliwych z jakimiś państwowymi certyfikatami etc. Kiedyś np. u ludzi pierwotnych były pewne mechanizmy regulujące sprawę polowań bez pomocy państwa (bo go wtedy nie było). Indianie dziękowali duchowi zwierzęcia, że dało się upolować itp. Nawet później np. w chrześcijaństwie w jakimś stopniu były, być może mniejszym, ale jednak (to daje do myślenia, że z jednej strony w ostatnich dyskusjach ktoś krytykował chrześcijaństwo za "czyńcie sobie ziemię poddaną" i sugerował, że będzie ono popierało zabijanie zwierząt bez ograniczeń, a z drugiej strony @tempik pod artykułem o xenobotach nabija się, że nawet w przypadku manipulacji na kilku komórkach będą protesty religijne). Teraz - tak sugerujesz - te dawne naturalne mechanizmy zanikły i potrzebna jest regulacja pochodząca od państwa. Może tak, może nie. Jednak, nawet jeśli w tej jednej sprawie regulacja państwowa byłaby korzystna, to nie byłoby dobrze, jeśli państwo we wszystkich sprawach musiałoby mówić społeczeństwu, co jest dobre, a co złe. Czyli gdyby ludzie byli pozbawieni jakiegoś elementarnego wyczucia, co powiedzmy "godzi się" robić, a czego "nie godzi się", a państwo zasypywałoby tysiącami tysiącami regulacji, dyrektyw itp. próbując w ten sposób zapełnić ten brak. To byłoby słabe państwo i musiałoby upaść. Więc być może należałoby pomyśleć, że to żaden "postęp" wprowadzenie takich regulacji dot. polowań, albo że owszem, może warto wprowadzić je, ale równocześnie znosząc jakieś inne regulacje, albo że to wszystko "cha, de i kamieni kupa" i nasza cywilizacja nie przetrwa, jeśli mentalnie nie wrócimy jako społeczeństwo do jakiegoś większego poszanowania niektórych dawnych tradycji/wierzeń/zwyczajów. Itp. itd.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...