Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

peceed

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    1861
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    65

Zawartość dodana przez peceed

  1. peceed

    Ateizm to samo zdrowie

    A jak liczą średnie BMI? Średnią wagę przez kwadrat średniego wzrostu w metrach czy bezpośrednio? I jakich średnich używają?
  2. Jeszcze większe wrażenie wywołuje porównanie z drożdżami Takie zachwyty nie mają sensu, u ich podstaw leży ogromne niedocenianie możliwości zwierząt i skomplikowania procesów biologicznych. Można sobie wyhodować populację idiotów za pomocą punktowej mutacji (doświadczenie myślowe)i potem zachwycać się jak różnica 10^-8% mogła wnieść tak wiele. Proste obliczenia "genetycznej mocy obliczeniowej" pokazują, że organizmy złożone nie są w stanie wymyśleć zbyt wiele nowego DNA, większość "ewolucji" to ledwo korekcja błędów (W pierwszym przybliżeniu ilość bitów dostarczanych na pokolenie przez parę to logarytm z ilości potomstwa). Sytuację mocno ratuje okoliczność, że pożądane rozwiązania są dosyć "gęste", nie szuka się najlepszych unikalnych, a jedynie wybiera przypadkowe z ogromnej rodziny "wystarczająco dobrych", a korekcję błędów bardzo usprawnia dobór płciowy.
  3. Nie ma w tym sprzeczności. Każde zwierze w przyrodzie umrze i zostanie zjedzone, zazwyczaj w wyjątkowo brutalny sposób, praktycznie żywcem, prędzej czy później. Bez tych klientów na mięso czy futerka krówki i powiedzmy nutrie w ogóle by się nie narodziły. Praktyczny wybór jaki mają to a) narodzić się i skończyć równie typowo jak inne zwierzęta b) nie narodzić się wcale Rolnicy głosują w imieniu tych zwierząt na a). "Obrońcy zwierząt" głosują w imieniu tych zwierząt b). Serio? Pomoc zwierzętom doprowadzająca do wybijania całych stad? Butelkowana woda służy do nabijania w butelkę klientów, jakby ktoś nie wiedział. Trzeba się przemóc, uruchomić mózg i zacząć pić wodę z kranu - bez gotowania. Aczkolwiek zdarzają się smakosze wody, co po układzie fusów w kawie rozpoznają dzielnicę miasta i producenta wody butelkowanej Najwidoczniej jest luka rynkowa na szlachetną wodą mineralną w mikrodrażetkach. Wystarczy rozpuścić
  4. Pierwsze zastosowanie: Nintendo Pokémon GO Swoją drogą podobnie działa radar kwantowy - pozwala całkowicie zignorować szumy tła i jammery. Zgaduję że przesyłają skorelowane fotony w taki sposób z 2 kierunków, że spotykają się w jednym punkcie i najłatwiej można je przechwycić właśnie tam. Rozproszona sieć odbiorników znających pozycję swoją, nadajników i odbiornika ze sprawną komunikacją kwantową jest w stanie to złamać, z oczywistych powodów: można policzyć które przechwycone qbity miały się spotkać w określonym miejscu, najprościej wystarczy zrobić sobie pamięci kwantowe w postaci binarnych optycznych pętli opóźniających (ciąg niezależnie włączanych pętli pozwala zasymulować pętlę od dowolnej różnicy odległości różnicę odległości/czasów z ogromną pojemnością), a nierówność trójkąta gwarantuje brak problemów z czasem przy podszywaniu się pod odbiorcę. Man in the middle staje się niemożliwy jeśli kontroluje się czasy transmisji (może jest jakaś sprytniejsza metoda, ale czasy wystarczą, nie da się skorelować szybciej informacji z 2 dróg bez wykrywalnego opóźnienia). Tutaj nierówność trójkąta zaczyna działać na korzyść bezpieczenstwa. W sumie ciekawe osiągnięcie.
  5. To się robi zabawne. Bo osoba z zewnątrz nie potrzebuje takiej wiedzy u kolegi, wystarczy jej wiedza (i to 1 bit) o wiedzy kolegi BTW. Jest tutaj bardzo głęboka analogia do mechaniki kwantowej. Teraz to czeka kolegę etap obliczeń, tych od "... & calculate". Bo aby zrozumieć czyjeś rozumienie mechaniki kwantowej, trzeba zacząć ją rozumieć samemu. Rozumienie = posiadanie dobrego modelu mentalnego. A praktyczna mechanika kwantowa oprócz zdań w języku naturalnym składa się jednak z masy równań, modeli i doświadczenia w stosowaniu. Więc być może jeszcze nie ma kolega w głowie tego co chce zrozumieć, słowa to tylko takie szablony które jednak trzeba wypełnić treścią. Powiedzmy, że właśnie tutaj zaczyna się, również praktyczny, rozjazd pomiędzy filozofią a fizyką. Bo jest kolega w sytuacji AI która przeczytała wszystkie rozprawy o jeździe na rowerze, ale czuje że nie rozumie wszystkiego Trzeba pojeździć na rowerze. Jasne. Na tym polega mechanika kwantowa. Pełna losowość Utożsamiać można pewne prawidłowości statystyczne. Słowo eksperyment zawiera niestety niejawnie założenie o pomiarach. Za to w obu wypadkach formalizm MK może dostarczyć takich samych prawdopodobieństw.
  6. zupa a Zupa to mogą być 2 różne rzeczy Jasne. Na tym polega mechanika kwantowa. Pełna losowość Utożsamiać można pewne prawidłowości statystyczne. Wiem że nie o to koledze chodziło. Ustawiając taki sam setup można powiedzieć że obserwatorzy są tacy sami (a nie ci sami) przy pewnym opisie formalnym. Ale z punktu widzenia świata to są 2 różne układy fizyczne z różnymi obserwatorami którzy na swój użytek korzystają z równoważnej abstrakcyjnie matematyki. Nie. Sprowadza się to do tego, że jeśli ma kolega wątpliwość czy posiada X to nie posiada X, bo z posiadania X wynika brak wątpliwości odnośnie posiadania X Po podstawieniu: Osoba umiejąca grać na skrzypcach wie że umie grać na skrzypcach.
  7. Proponuję nie mieszać do tego interpretacji wieloświatowej, zwłaszcza że dostarcza złych intuicji (i moja propozycja QM+MW to coś innego od zasysającej MWI). Przy okazji nie ma żadnej opcji aby poznać w którym wszechświecie jesteśmy ani nawet by zrobić jakąkolwiek "listę". Sprowadza się to wyłącznie do wiedzy w jakim wszechświecie jesteśmy. Nie przeskoczę swoich ograniczeń powstałych w wyniku choroby, zwłaszcza w kwestii tworzenia rozbudowanych zdań złożonych, ale odbija się to głównie na strawności moich wypowiedzi, nie ich prawidłowości. Natomiast nie, nie podziela ich kolega. Jest taki dowcip: "-Czy umiesz grać na skrzypcach? -Nie wiem, nigdy nie próbowałem". Ma kolega za małą pewność aby rozumieć zagadnienia, zdecydowanie nie gra kolega na skrzypcach. Wedle jakiś własnych prywatnych definicji a'la Antylogik? Bo jeszcze dzisiaj phd to "doctor of philosophy", fizyka przez długi czas była nazywana "filozofią naturalną". Zaczynam rozumieć, że próbuje kolega rozumieć świat według bardzo ścisłych kategorii, zbyt ścisłych i zbyt sztywnych. Trzeba trochę poluzować. Każdy. Setup eksperymentu to "wiedza obserwatora". "Abstrakcją obserwatora" jest wiedza za pomocą której opisuje rzeczywistość (funkcja falowa jest zależna od obserwatora!) i operatory pomiarów jakich dokonuje. Praktyczny obserwator korzystający z MK ma bardzo uproszczoną wiedzę i ograniczone możliwości predykcji. Kiedy w końcu uda mu się zidentyfikować abstrakcyjny układ w przyrodzie, musi swoją wiedzę przelać w konkretną formę równań i potem ją rozwiązać. Dla przykładu analizując atom wodoru, obserwator "wie" że potencjał ma postać sferyczną postać 1/R i bada przybliżone zachowanie układu tworząc równanie. Ale teoria nie przejmuje się praktycznymi ograniczeniami pewnej klasy obserwatorów i aktualnym stanem "ich" matematyki, ona działa zawsze. Istnieje obserwator i jego wiedza (w sensie platonicznym) opisująca dynamikę tego niewydarzonego homo sapiens cośtam, któremu wydaje się że uprawia mechanikę kwantową z użyciem matematyki. Nawet da się pięknie opisać eksperymenty których dokonuje pomiarów próbując wykorzystywać wyniki swoich równań Mechanika kwantowa nie jest ograniczona praktyką i funkcjami o ładnej analitycznej postaci. Użyteczne rozłączne kategorie pojęciowe: rzeczywistość<->mechanika kwantowa<->system kognistyczny starający się badać rzeczywistość (w pełni utożsamiany z obserwatorem), może znać i użwać formalizm mechaniki kwantowej (ale nie musi, owad się tym nie przejmuje). Nie należy mechaniki kwantowej ograniczać tylko do "efektywnej praktyki formalnej pewnych układów/obserwatorów badających rzeczywistość", musimy dokonać "rozwinięcia mentalnego" pozwalającego na identyfikację "samoodniesienia mechaniki kwantowej do mechaniki kwantowej". Coś w tym jest, w pracy zwracano mi uwagę, że myślę zbyt abstrakcyjnie https://en.wikipedia.org/wiki/Free_will_theorem Szkoda że wolna wola nie oznacza omnipotentnej zdolności kształtowania przyszłości. A wujka Google kolega zna?
  8. To bardzo typowa sytuacja, bo Szwecja osiągnęła odporność populacyjną bez przeciwciał u większości populacji. Przypuszczalnie że jest to odporność nieswoista - muszą być bardzo dobre powody, że wirusy z tej podgrupy praktycznie nie atakują ludzi. No i jeszcze kwestia dzieci - nie chcą zbytnio chorować. Gdybym miał strzelać to bym założył istnienie jakiegoś mechanizmu bardzo zależnego od sprawności metabolicznej. BTW. W szkole do której chodzi córka kuzyna zmarł nauczyciel 36 lat - masa chorób współwystępujących.
  9. peceed

    Wysypianie na zapas

    W pierwszej kolejności nie tłumaczyłbym tego "zapasem" a zmniejszeniem nieuświadomionych deficytów. Ludzie z reguły niedosypiają. Do tego dochodzi efekt mniejszego stresu związanego z niewyspaniem, osoby z pierwszej grupy cały czas mają świadomość że wyspały się na zapas, to może dodatkowo pomagać. Dlatego ramach wyeliminowania efektu placebo dałbym części z nich placebo w postaci "środka zmniejszającego skutki niewyspania" I żeby mieć jasność, sen to debug i prucie połączeń nerwowych, aktywność to powstawanie nowych. Dlatego długofalowe "zapasy" są niemożliwe. Efekt jeśli istnieje, to powinien bardzo szybko się wysycić. I zrozumienie będzie raczej w stylu "chroniczne niedosypianie zmniejsza odporność na ostrą deprywację senną". Co gorsza mentalność tych typów jest taka, że jak przypadkiem im nie wyjdzie (bo na przykład zwiększyli próbę albo powtórzyli badania, i efekt zniknął), to uważają to za niepowodzenie. Sukcesem jest wciśnięcie artykułu do publikacji, nieważne jaki jest gówniany. Żeby jeszcze od razu porządnie zbadali wpływ różnych okresów dosypiania, na przykład 3-6-9-12 dni, i powiedzmy zbadali trwałość efektu zostawiając przerwę to można by dyskutować o hipotezach.
  10. No warto by go jeszcze zaczepić gdzieś w rzeczywistości Łącznikiem pomiędzy matematycznym opisem a rzeczywistością jest dokonujący pomiarów obserwator. Różne rozwiązania funkcjonują na poziomie abstrakcyjnym, ale obiekty fizyczne są konkretne. To co chyba umyka koledze to fakt, że cała rzeczywistość obserwatora musi być fundamentalnie opisana jedną funkcją falową i wydzielanie niezależnych obiektów jest możliwe tylko w szczególnych przypadkach lub jako uproszczenia. Wystarczy mi że jest poprawna. Dostarcza dobrych intuicji, jest wolna od paradoksów i nie powoduje skrętu tyłka. To czysta fizyka. W najczystszej formie. W rozważania na ile fizyka bywa filozofią nie ma sensu wchodzić, można się jednak umówić że historycznie to ta część filozofii która nawiązała kontakt z rzeczywistością. To co się wrzuca do równań to właśnie cechy obserwatora, wyrażające przekonania co do rzeczywistości. Tylko że my jesteśmy na etapie budowania sobie kwantowej wizji świata i te zabawy z półklasycznymi równaniami to są techniczne zabawy. W praktyce możemy badać tylko wycinki naszej "wyidealizowanej funkcji falowej wszystkiego co wiemy", a dodatkowo przez dekoherencję całkiem sprawnie możemy współdzielić je z resztą klasycznego otoczenia i obserwatorów. Cały klasyczny świat może zostać uznany ze świetnym przybliżeniem za jednego obserwatora. Dlatego powstają błędne wyobrażenia odnośnie istnienia obiektywnego opisu świata kwantowego. W tę pułapkę wpadł na przykład Żurek, jeśli go dobrze zrozumiałem. To tak jak twierdzenie, że przyroda wyróżnia preferowany układ odniesienia w postaci tego związanego z gwiazdami stałymi. Tymczasem jest on najwygodniejszy dla praktycznego użycia (w pewnych zastosowaniach), lecz inne są równie dobre na poziomie praw fizyki. Najważniejszą cechą obserwatora jest wolna wola pozwalająca na swobodny wybór bazy w której będzie wykonywany pomiar Bo mainstream zajmuje się poważnymi sprawami. Jeszcze tytułem wyjaśnienia - mechanika kwantowa jest niewiarygodnie złożona obliczeniowo. Co do zasady da się policzyć wszystko co jest mierzone, ale nikt nie miał na tyle zasobów i potrzeby aby liczyć zdarzenia na poziomie attosekund. Jak ktoś będzie miał takie możliwości obliczeniowe, to i tak mamy lepsze zastosowania np. liczenie konformacji białek i działanie systemów bilogicznych.
  11. Nie, bo ta zasada działa również dla wyizolowanych układów izolowanych, choćby chwilowo Być może osoby najzdolniejsze zakłócają tę obserwację, chodzi o te bardziej przeciętne osoby "środka stawki". Całkowicie zmieniając opis rzeczywistości. "Problemem" teorii klasycznych była niezgodność z rzeczywistością. Teoria kwantowa jest z nią zgodna. Jako całkowity bonus dostaliśmy przejście klasyczne pozwalające traktować teorie klasyczne jako pewną statystyczną i analityczną granicę mechaniki kwantowej, bo oprócz h->0 (zgrubnie odpowiadające dekoherencji) dochodzi jeszcze uśrednienie statystyczne o którym się "zapomina". To przejście jest stratne i nie da się "utkać" mechaniki kwantowej z mechaniki klasycznej. Te próby bardzo przypominają maniaków starających się zbudować perpetuum mobile, którzy nie mogą zrozumieć że nikt nie chce szukać błędu w kolejnym genialnym schemacie z 1000 przekładni, bo nie wierzą w zasadę zachowania energii. Chyba musimy sprowadzić rzecz do wiary. Ja wierzę w mechanikę kwantową, kolega w klasyczną. Moja wiara działa, wiara kolegi nie. A wiarę w tym kontekście określamy jako zbiór satysfakcjonujących psychologicznie aksjomatów nie wymagających dalszych wyjaśnień. To jest śmieszne. Równie dobrze można powiedzieć, że są to obiekty nieskończenie małe, więc nigdy nie mogą na siebie trafić. Ale takie "mechaniczne" analogie/obrazy robią się bardziej poważne w teorii strun: struny nie maja problemu z samoprzecięciami, nic tragicznego się wtedy nie dzieje, przenikają się na drugą stronę. No właśnie struny są takimi "szczegółami". Lepszych nie będzie. To są pytania dokładnie tego samego typu jakie zadawał ojciec Feynmanowi. Jest to troszę śmieszne, troszkę smutne. Taki mały dramat. Sprowadza się to do nieprzystających do siebie systemów pojęciowych. A zatem, nie ma czegoś takiego jak "konfiguracja EM fotonu". Fale EM to są konstrukty statystyczne nie nadające się do opisu rzeczywistości w małych skalach przestrzenno czasowych. Ciekawą sprawą jest to, że kiedyś przeszedłem "zwątpienie" w mechanikę klasyczną. Jej konstrukty również mają aksjomatyczny i niewyjaśnialny charakter, i masę rzeczy przyjmuje się na wiarę. Zadawałem sobie na przykład naiwne pytanie, skąd punkt wie w jakim miejscu przestrzeni się znajduje? Skąd ładunek wie w jak silnym polu się znajduje? W jaki sposób nieskończenie mały punkt z ogromną precyzją pamięta kierunek swojego ruchu? Itd. Nie ma żadnych wyjaśnień na tak zadane pytania oprócz oswojenia się z sytuacją. Pytania wyrażalne w ramach teorii klasycznej nie muszą mieć żadnego sensu w mechanice kwantowej, mechanika kwantowa zwraca uprzejmie "parse error". Mechanikę kwantową należy się pytać o wyniki eksperymentów. MK nie wie co naprawdę się stało w deekscytującym atomie. Ale to nie problem, bo ona nigdy nie mówi dokładnie co się stało, bo przy każdym dostatecznie dużym zwiększeniu "rozdzielczości" detale (nieobserwowane) zamieniają się w opis typu "co mogło się stać". A mogły się stać cuda na kiju, co pokazuje formalizm całek po trajektoriach Przyszłą mi jeszcze jedna analogia, wyobraźmy sobie podróżnika w czasie, pilot z czasów Wielkiej Wojny, który chce zobaczyć współczesne samoloty myśliwskie i zaczyna płakać, że ukrywamy przed nim konstrukcję śmigieł. I nie da mu się wytłumaczyć, że tych śmigieł nie potrzeba żeby samoloty latały Etap konwersji może być bardzo długi, w końcu ktoś jest w stanie pokazać mu detale silnika odrzutowego i "wyjaśnić", że turbiny to są takie jakby śmigła. Że to co się naprawdę liczy to przyrost prędkości w strumieniu przepływającego powietrza. Tylko że w 2100 wszystkie odrzutowce latają na elektrycznych boosterach jonowych, silniki odrzutowe trzeba było pokazywać w muzeum. Oczywiście że jest potrzebny i kluczowy, w mechanice kwantowej . Natomiast nie pełni on żadnej szczególnej roli w rzeczywistości. Obserwator to coś co tworzy sobi mentalny obraz świata korzystając z regół mechaniki kwantowej. Obecnie mechanikę kwantową wykorzystują wyłącznie osoby świadome, czyli my. Tzn. na 100% jestem pewien tylko siebie Mechanika kwantowa polega na tym, że jeśli jakaś cześć wszechświata będzie chciała badać resztę to granice jej poznania będą ograniczone przez mechanikę kwantową. Tylko tyle i aż tyle. To jak sobie podzielimy świat na obserwatora i to co widzi, nie ma żadnego znaczenia. Dlatego często przy opisie rzeczywistości robimy trick i opisujemy sobie rzeczywistość z punktu widzenia nie definiowanego obserwatora, tak długo jak wystarczają nam odpowiedzi "co mogło się stać w określonej sytuacji", a nie "co naprawdę się stało", bo to wymaga aktualnego pomiaru konkretnego obserwatora. Ponieważ teoretycznie rozpatrujemy sytuacje "wyimaginowane" nie niesie to żadnego problemu. Jednocześnie mechanika kwantowa ogranicza to, co wszechświat może "wyprawiać" przez to, że jest jego dobrym opisem, ale tak naprawdę jest ograniczone to co można się o nim dowiedzieć przez pomiary. Tym co się dzieje "pod spodem" mechanika kwantowa się nie zajmuje, a nawet nie wiadomo czy coś "pod spodem" musi istnieć. Jeśli świadomość połączymy ze zdolnościa przetwarzania informacji i badania otoczenia, to związek jest nieunikniony, jedynymi znanymi klientami MK są osoby świadome. Jeśli jakiś komputer jest w stanie wymyśleć MK jako najlepszą teorię do opisu rzeczywistości, to również muszę nazwać go obiektem świadomym. Bo mają inną wiedzę na temat rzeczywistości. Nasza codzienna intuicja jest wypaczona tym, że 2 obserwatorzy klasyczni mogą używać tych samych przestrzeni hilberta do opisu układów kwantowych (czyli spejcjalnie wyizolowanych i przygotowanych fragmentów rzeczywistości nie dających sie opisać mechaniką klasyczną). W przypadku ogólnym takie uzgodnienie jest fundamentalnie niemożliwe. A jeśli ktoś sobie policzy takie same równania dla "swojego" elektronu, to nie jest to "mój" elektron i moje pomiary nie wpłyną na stan "jego" elektronu.
  12. Jednak nie da się obronić... Naprawdę się staram. Jeśli nie wychodzi idealnie to tylko dlatego, że jestem rozdarty pomiędzy dobrem kolegi Jarka a dobrem kolejnych młodych fizyków którzy mogą przypadkiem tutaj zawitać Fizyka nie ma żadnych tendencji; najwyżej stara się opisać (jakoś?) RZECZYWISTOŚĆ (tendencje bywają odśrodkowe, można je podzielić na opór materii, złośliwość itp. ). To chyba wciąż tendencja do zwiększania entropii. Myślę o zwykłych studenciakach pierwszego roku. Osoby z większym przygotowaniem mają jednak większy (oczywiście relatywnie) problem przy teorii względności od osób które uczą się wszystkiego od zera przy podobnym poziomie uzdolnień. Ugruntowana intuicja nierelatywistyczna powoduje, że TW jest dla tych osób znacznie dziwniejsza, bo łamie utarty światopogląd. Historycznie było całkiem sporo "starych" ludzi którzy nie zaakceptowali teorii względności, to działa też na poziomie indywidualnym. Z kolei Albert liczył chyba, że losowość MK uda się wyjaśnić jakąś pseudolosowością i de facto zmiennymi ukrytymi. Ale jak już kiedyś pisałem, jakiekolwiek usunięcie losowości z "dynamiki" skutkuje przeniesieniem tej losowości na warunki "początkowe". Niczego nie wygrywamy, wręcz przeciwnie.
  13. To raczej oczywiste z definicji. Lampa na moim biurku to też obliczenia w mojej głowie które dobrze tłumaczą dochodzący obraz, dźwięk i są konsystentne z inna wiedzą na temat rzeczywistości. Wieloświat to takie estetyczne domknięcie MK. Do takich rozważań nie potrzeba wieloświata, w telewizji widzę swoje młodsze, piękniejsze i bogatsze wersje. Tylko wciąż ciężko mi się z nimi identyfikować, podobnie jak nie utożsamiam się z owadami. Jedyne "inne ja" to perfekcyjna kopia z "teraz" (jeśli moja świadomość wczoraj była kimś innym, to dzisiaj już o tym nie pamięta ). W pewnym sensie w multiświecie nic nie ma znaczenia.Takie ostateczne Zen. Całe doświadczenie S-G polega na tym, że... spinu nie da się opisać jako precesujących magnesików. Dlatego to wstęp do MK, podobnie jak doświadczenie ze szczelinami. Wciąż stara się kolega rozumieć MK kategoriami mechaniki klasycznej zamiast odwrotnie. Jakbym czytał Gryzińskiego starającego się wyjaśnić interferencję i fizykę atomową w sposób klasyczny (najlepiej wszystkim fizykom po śmierci profilaktycznie wbijać kołek). Co do zasady to w doświadczeniu występuje tylko interakcja z fotonami wirtualnymi pola magnetycznego. Natomiast ogólnie tak, tzn. wszelkie wielkości które "mają zostać zachowane a się zmieniają" są wymieniane z aparaturą pomiarową: inaczej nie byłoby konsystencji. Wynika to z opisu unitarnego całości. I warto jeszcze mieć na uwadzę, że nieoznaczoność działa na wiele stron, jeśli uzyskaliśmy w wyniku pomiaru stan o wysokiej nieoznaczoności pędu (czyli potencjalnie wysokim pędzie) to nie jesteśmy w stanie sprawdzić "faktycznej" ilości energii którą pochłonął stan podczas interakcji z aparaturą, niezonaczoność to chroni. W ogólnym przypadku tak, rożni obserwatorzy mogą mieć całkowicie inną przestrzeń Hilberta. Nasza intuicja jest "nauczona" że jest inaczej, bo klasyczni obserwatorzy mogą wymieniać się informacjami na temat koherentnych obiektów nie niszcząc tej koherencji. Tak już jest, że jesteśmy w bardzo rozpowszechnionym stanie który nie jest jednak szczególnie ogólnym ;). Nie, po prostu język naturalny nie ma jednoznacznego znaczenia. Zdania można rozumieć na różnych poziomach abstrakcji i wtedy odpowiedź się zmienia. Tutaj zamiast odpowiadać na metaforycznym zgodnie z ich duchem potraktowałem je bardziej dosłownie. A duch jest taki, że pewnych rzeczy nie ma jeśli ich nie mierzymy. Ten dowcip trwa już z 15 lat. W dzisiejszych czasach niewielu artystów może sobie pozwolić na tak rozbudowany performance. Kolega Jarek jest w sercu i duchu matematykiem. W matematyce wystarczy zrozumieć podstawowe pojęcia pierwotne i to wystarcza do budowania reszty intuicji jak z cegiełek. W przypadku fizyki jest inaczej. Nagle dowiadujemy się, że wszystko czego się uczyliśmy było złudzeniem (i tak wiele razy). Aby zrozumieć jego problemy, trzeba sobie wyobrazić matematyka, któremu metabóg zrobił kawał przenosząc go do wszechświata bez ZFC I ja to mówię całkiem na serio, bez zamierzonej złośliwości. Uprawianie fizyki wymaga znacznie większej elastyczności mentalnej niż matematyki, bo różne opisy są sprzeczne ze sobą i jednocześnie niezupełne (bo są to zasadniczo coraz lepsze inne przybliżenia). Najłatwiej z MK mają matematycy którzy nie bawili się w przesadne studiowanie fizyki (klasycznej), łykają aksjomaty MK, stwierdzają że mają one sens i jadą z koksem. Z kolei jak ktoś studiował fizykę wyrobił sobie masę intuicji które potem bardzo przeszkadzają. Można to zrozumieć jako przeuczenie sieci neuronowej, w pewnym sensie oczywiście. To w sumie bardzo podobne jak znana sytuacja do zaobserwowanej przy uczeniu studentów TW. Często ludzie z największym doświadczeniem w uprawianiu fizyki mają największe problemy z przestawieniem się do nowej sytuacji, ci gorzej przygotowani nie mają czego przestawiać. Tylko skala trudności jest większa, bo TW jest prostsza i lepiej uczona niż MK, a relatywistyczni reakcjoniści zostali wytępieni ( "fizyka aryjska" skończyła się definitywnie w 1945 ) Naprawdę chciałbym pomóc koledze Jarkowi, uwolnić ten zablokowany potencjał, ale chyba nie potrafię. To on musi sobie chcieć sobie pomóc, a pierwszym krokiem jest uczciwe przyznanie się, że ma się problem. To nie MK, nie wszechświat i nie fizyka teoretyczna go mają. Cytując jego słowa, jeśli coś nie działa, to trzeba się cofnąć i zacząć od początku. Tylko trzeba mieć świadomość CO tak naprawdę nie działa Mi pomogła wieloletnia przerwa od fizyki, ale to chyba luksus na który niewielu zawodowych fizyków może sobie pozwolić Jeśli chodzi o MK to dopuszczam myśl, że zostanie opracowana lepsza teoria która w jawny sposób będzie opisywać systemy włącznie z ich subiektywnymi przekonaniami (w tym wiedzą o "innych częściach"), a MK w obecnej formie pojawi się jako refleksywny limit poznawczy takich systemów, zawsze pozostający w mocy. Małe magnesiki wciąż nie są spinami, przejście po malejącym rozmiarze nie odtwarza własności kwantowych. Za to wiele spinów daje nam klasyczny magnesik.
  14. Wieloświat w ogóle nie wpływa na naszą wiedzę. Ze względu na symetrie, istnienie wieloświata jako całości niesie dokładnie 0 informacji (bo zdarza się wszysto to co może, to co może się zdarzyć wynika tylko z praw fizyki, prawa fizyki są modelem w którym rozumiemy jakiekolwiek informacje (dlatego mają 0 informacji). To są zdania które nie mają wiele wspólnego z fizyką czy rozumieniem MK. Już wolę wersję z Księżycem - otóż jeśli się na niego nie patrzymy, a wiemy że był, to bez dalszej obserwacji dalej będzie w każdym praktycznym sensie, również w takim że będzie można na niego polecieć (ale wystarczy popatrzyć). MK mówi, że jeśli mamy wiedzę o świecie opisywaną pewną funkcją falową to eksperymenty będą zgodne z prawdopodobieństwami obliczanymi dzięki tym funkcjom. I najlepszy możliwy opis jest właśnie taki. "Znikanie" dotyczy tylko wielkości które nie są obiektywnie zdefiniowane w każdej sytuacji w sensie potocznym. Foton nie musi mieć określonej energii czy polaryzacji! Nie musi nawet obiektywnie istnieć. Cały układ eksperymentalny musi istnieć jako obiekt opisany kwantowo przez pewnego zewnętrznego obserwatora (nas, skoro o nim mówimy, różne obiekty klasyczne mogą być efektywnie jednym obserwatorem). O tym co zdarzyło się w układzie pomiarowym dowiadujemy się dokonując obserwacji tego układu , wcześniej to superpozycja wszystkich możliwości. Do "prawdziwej" redukcji funkcji falowej dochodzi zawsze tylko z punktu widzenia zewnętrznego obserwatora. Ale opis z puntu widzenia urządzenia pomiarowego również jest prawidłowy. W granicy też może sobie opisywać świat jako przy pomocy funkcji falowych i doświadczać subiektywnych redukcji podczas obserwacji, tylko że nigdy nie jesteśmy w stanie poznać tego opisu. Fizyka nie zajmuje się rzeczywistością rozumianą klasycznie, ale próbuje dostarczyć najlepszego modelu predykcyjnego dla wyników pomiarów. Nasze poznanie musi być ograniczone, zawsze trzeba przyjąć pewne pojęcia pierwotne i aksjomaty. I musimy je rozumieć a nie definiować, bo definicje będą cyklicznie się do siebie odwoływać.
  15. A to jest właśnie clou mechaniki kwantowej. Haczyk leży w tym, że w naszej klasycznej zdekoherowanej rzeczywistości taka sytuacja jest rzadka - posługujemy się klasyczną wiedzą którą możemy współdzielić. Dlatego potrzeba specjalnego przygotowania układów (w "eksperymentach") aby było to widoczne. Dwaj obserwatorzy mają inną funkcję falową "swojego fragmentu wszechświata" (czyli wiedzę na jego temat), ona jest uzgadniana z rzeczywistością podczas pomiarów. Tak samo jak funkcja falowa używana przez innego obserwatora. Dlatego nie są w stanie się "rozjechać", rzeczywistość jest "kotwicą". Redukcja funkcji falowej to brutalny "reality check". Nie bawię się tutaj w definiowanie czym ta rzeczywistość jest, wystarczy fakt że jest zgodna z pewną intuicją i możemy jej istnienie przyjąć jako pewne pojęcie pierwotne. Wówczas zgodność perspektyw różnych obserwatorów staje się oczywista. Ale wynika ona również z faktu, że można różnych obserwatorów i ich wiedzę opisywać unitarnie (na wiele sposobów) z perspektywy 3 osoby. To dosyć oczywiste, jeśli dwóch obserwatorów wie, że wysyłamy fotony w przeciwnych kierunkach (na przykład w tomografie pozytronowym), ale każdy z nich ma dostęp do różnych detektorów. Z chwilą gdy detektor jednego z nich wyłapie foton jego funkcja falowa się zmieni na taką (gdy sprawdza stan detektorów) która opisuje to zdarzenie. Drugi wciąż musi opisywać ten element rzeczywistość superpozycją możliwości (bo na przykład detektory mają luki w pokryciu tak, że antypodyczne względem punktem emisji rejony mogą być pokryte tylko z jednej strony). Każdy "obserwator" wyznacza taką realizację. Sprowadza się do "wieloświata", tylko że podstawowym pojęciem są kopie każdego obserwatora. W MWI wprowadzono pojęcie rozgałęziania się wszechświata, w moim podejściu można powiedzieć, że one były niezależne od początku i każdy z nich działa zgodnie z MK, z tym że tak naprawdę nie dbam o wszechświat jako całość. Od razu widać że tak być może, ale nie musi, i nigdy się tego nie dowiemy. Za to powstały "multiświat" jest znacznie bardziej symetryczny więc jeśli komuś odpowiada z powodów estetycznych to proszę bardzo. Jest też rozszerzeniem zasady totalitarnej, że zdarza się wszystko co może się zdarzyć. W żaden sposób nie "wyjaśnia" on MK, bo ta może sobie istnieć bez tego postulatu. Może też się stać, że MK+W (wieloświat) jest prostszą strukturą z punktu widzenia matematyki która znajdzie lepszą aksjomatykę dla bardziej skomplikowanego tworu, i będzie z matematycznego punktu widzenia bardziej naturalna.
  16. peceed

    Ateizm to samo zdrowie

    Te sformułowania praktycznie jednoznacznie implikują chorobę nowotworową. W takim wypadku raczej sam kierowałbym leczeniem, przy założeniu posiadania odpowiednich środków. Paranoja jest jak najbardziej pożytecznym i poprawnym mechanizmem wrodzonym, który przygotowuje człowieka na okoliczność że "ludzie to świnie". Jeśli pewne nieprawdopodobne zdarzenia dają się wyjaśnić działaniem osób trzecich, to trzeba zacząć bardzo intensywnie rozważać taką opcję, to elementarz przetrwania. Chorobliwa paranoja to jedynie nadaktywność tego procesu, ale to co tak naprawdę walczy z uczuciami paranoicznymi to inteligencja: paranoja może podsuwać pewne hipotezy które można łatwo zweryfikować. Dodatnia korelacja pomiędzy "kliniczna" paranoją a zwiększoną religijnością wygląda na prostą konsekwencję osłabionej weryfikacji przekonań. To można wyjaśnić etyką pracy. A tak w ogóle nie wiem co mają Żydzi do tego zestawienia, chrześcijan można porównywać do co najwyżej żydów. Jest takie powiedzenie "jak trwoga to do boga": być może relacja przyczynowa jest odwrotna, to osoby zdrowe i ze zdrowszych rodzin mniej musiały szukać religijnego pocieszenia. Z religią jest jak z alkoholem: największe problemy mają osoby silnie nadużywające. Jest sporo osób które modlą się zamiast rozwiązywać swoje problemy. Osobom skrajnie religijnym bardzo brakuje refleksyjnego spojrzenia na swoje życie. Natomiast ateizm sam w sobie raczej nie niesie przewagi nad "umiarkowaną" religijnością. Jedni chodzą do kościoła, inni na kręgle czy do kina (bo do galerii handlowych chodzą wszyscy ).
  17. peceed

    Koronawirus jako wybawienie

    Korelacji jest daleko więcej niż związków przyczynowo skutkowych. Już widzę jak młodzi Szwedowie tylko czekają z rozmnażaniem się na spadek po dziadkach... chwila, to chyba działałoby w drugą stronę! Oczywiście nie widzi kolega potencjalnej sprzeczności z: W Szwecji większość ofiar to "szczęściarze" którzy pożyli dłużej dzięki łagodniejszej zimie. A tak w ogóle to w Szwecji za prokreację odpowiada urząd imigracyjny. Udowadniają, że wszystko da się outsourcować :P Tylko jakoś nie robi to zbyt dobrze ich dobrobytowi.
  18. Sęk w tym że najlepsi zawodnicy zaczynają naprawdę widzieć nieistniejące detale, i to na tej zasadzie, że pobudzeniu ulegają bardzo płytkie warstwy w sieci za pomocą połączeń rekurencyjnych. Choroby psychiczne to bardzo kiepskie kategorie do rozumienia świata, naprawdę. Bardzo kiepsko radzą sobie nawet w swojej własnej domenie opisywania ludzi z problemami psychicznymi.
  19. Jeśli najlepszy możliwy opis rzeczywistości jest fundamentalnie probabilistyczny to nie możemy mieć żadnych narzędzi aby decydować o charakterze "głębszej" natury rzeczywistości, w szczególności czy jest ona mniej rozmyta niż wynika to z opisu. W chwili obecnej "atakujemy" fizykę za pomocą modeli algebraicznych. Nauczona sieć neuronowa jest traktowana jako coś przybliżonego, gorszego, heurystyka. Mam silne podejrzenie że może być inaczej i być może modele neuronalne są równoprawnym opisem potrafiącym lepiej wychwycić pewne aspekty, weźmy na przykład: https://arxiv.org/abs/1903.04951 Oczywiście sieci mogą uczyć się przetwarzać algebrę, a algebra opisuje działanie sieci, przez co dychotomia może mieć charakter wyłącznie pozorny, na poziomie praktycznym. Nie trudno też tu doszukać się analogii typu zlokalizowane cząsteczki (opis algebraiczny, liczby o nieskończonej precyzji) a fale (opis heurystyczny, precyzja wymagana przez modele neuronalne jest niewielka). Z pewnością, wszyscy byliśmy "źle uczeni". Na szczęście brak odpowiedniej ontologii w mózgu zdaje się nie przeszkadzać w prawidłowym stosowaniu MK na poziomie technicznym i osiąganiu znaczących rezultatów. Mózg głupi nie jest i w końcu uczy się z czasem tego co kluczowe w wybranej poddziedzinie na poziomie intuicyjnym (doświadczenie). Problemy zaczynają się gdy trzeba wyjść z wąskiej dziedziny i wejść na warstwę komunikacyjną, której intuicyjne pojęcia siłą rzeczy obracają się wokół pojęć klasycznych. Popada się wtedy w "interpretacjonizm", który zawsze polega na wyjaśnianiu MK w kategoriach klasycznych. Ludzie mają taki charakter, że uczą się "addytywnie". Starają się tworzyć nowe modele za pomocą drobnych modyfikacji starych. Jest im bardzo ciężko wyrzucić pewne już nauczone fragmenty do kosza. Jeśli zmiana w wiedzy jest spora, to i tak będzie cięta na niewielkie kawałki przyrównywane do tego co "już wiadomo" i te kawałki będą oceniane niezależnie. Jak w poznawaniu nieprawdopodobnej historii która zdarzyła się naprawdę, niezależne kawałki wydaja się całkiem nieprawdopodobne, ale dokładna analiza pokazuje, że całość wciąż jest spójna a prawdopodobieństwo jest większe niż prosty iloczyn prawdopodobieństw fragmentów. Zauważyłem, że znakomitym treningiem jest czytanie fantastyki naukowej. To ćwiczy umiejętność zawieszania ogromnej części założeń odnośnie naszej rzeczywistości, nowe "setupy" oceniamy wyłącznie pod kątem ich własnej wewnętrznej konsystencji. Tylko trzeba podchodzić do tego z nastawieniem naiwnego dziecka czytającego o nowych krajnach a nie wyrachowanego literata wręcz analizującego poglądy polityczne autora. Inne podejście które to opisuje to zawieszenie sceptycyzmu. Trzeba wchłonąć pewną teorię i nie przejmować się początkowymi sprzecznościami z tym co już wiadomo, trzeba w nią "uwierzyć". Wtedy mózg dostaje szansę przerobienia materiału i stworzenia konsystentnego o obrazu. Trzeba "dać jej szansę". Sceptycyzm musi być uczciwy, trzeba być na równi sceptycznym wobec nowych informacji jak i tego, co już się wie! Ostateczny obraz mentalny świata nie powinien zależeć, albo w minimalnym stopniu, od kolejności nabywania informacji o nim. Jest to ciężkie z matematycznych powodów, ale to powinien być nasz ideał (oczywiście mowa o rzeczywistości klasycznej i teoriach). Ludzie z czysto psychologicznych powodów preferują stałość poglądów nad ich poprawność. Kiedyś moja siostra wyjaśniła mi, że w ogóle nie jestem dla niej autorytetem, bo często zmieniam zdanie. A to jest dość nieunikniony proces nauki. Wzrostu zrozumienia pewnych zagadnień nie daje się przedstawić w postaci rosnącego addytywnie zbioru prawdziwych zdań. Do tego proces nauki potrafi robić miniregresje gdy tracimy pewne fałszywe przesłanki do ostatecznie prawidłowych zdań. Te czysto psychologiczne uprzedzenia wobec prawidłowego procesu poznawczego ujawniają nasze wrodzone optymalizacje do polegania na odziedziczonych memach. Memy w naturalny sposób uwzględniają nie tylko to co wiemy, ale też to czego nie wiemy. Wystarczy odpowiednio wysoka korelacja sukcesu życiowego nosiciela memów z sukcesem tych memów. To trochę tak jak nasze geny wpływały drapieżniki pomimo faktu, że żaden z naszych przodków nie został zabity przed rozmnożeniem się i mógł nigdy takiego drapieżnika nie spotkać. System memetyczny może być sprytniejszy niż indywidualny osobnik w szczególności uwzględniając jego bardzo ograniczone możliwości nabywania wiedzy "negatywnej" "Zła wiadomość do dobra wiadomość" dlatego, że ostrzeżenia traktujemy poważniej i musimy poświęcać im więcej uwagi (ale nie należy przesadzać, trzeba zachować balans między wiecznymi mękami w piekle i 40 dziewicami w raju). Metoda naukowa to taki boost dla systemu memetycznego który wprowadza do niego elementy wnioskowania powyżej poziomu indywidualnego osobnika, jednocześnie może być rozumiany jako założenie filtrów na memy pasożytnicze.
  20. MK to model maksymalnie dobry. Dwa kwantowe opisy tej samej rzeczywistości (nie chodzi o sformułowania, a o dwóch różnych obserwatorów z własną oceną prawdopodobieństw i dwa różne opisy tej samej rzeczywistości) moą być zarówno różne od siebie jak i równie dobre, i nie istnieje procedura która byłaby w stanie je zszyć w coś lepszego. To dlatego funkcje falowe nie są obiektami fizycznymi i nie są obserwablami. Ale to prawidłowe skojarzenia. To co rozumiemy pod słowem pomiar i obserwator są również pomiarami i obserwatorami z punktu widzenia MK, tutaj mamy pełną korespondencję pojęć! To piękne zdanie jest bardzo, bardzo rozmyte Fizyka zajmuje się nie tyle rzeczywistością co jej opisami, i zgodność jest wyłącznie statystyczna. To na wstępie daje nam "rozmycie" nie do przeskoczenia. Jest też problem refleksywności widoczny wszędzie - podlegamy wszystkim ograniczeniom logicznym systemów które próbują opisywać siebie same, i sam fakt że da się osiągnąć tak wiele, jest zadziwiający. Mam tutaj swoją hipotezę, że to właśnie statystyczny charakter jest furtką, tzn. można mówić o statystycznych systemach logicznych, i ich załamywanie się w przypadku samoodniesień może mieć postać "nieoznaczoności". Podobnie jak błędy w obliczeniach czy przy transmisji. Jest jakaś różnica? Ale zgoda, na przykład z tego powodu biorą się problemy w koncepcyjnym rozumieniu MK u ludzi. Korzystają ze złych analogii. Na przykład uważam, że przestrzeń na której jest zdefiniowana funkcja falowa pojedynczej cząsteczki nie powinna być automatyzcznie utożsamiana z przestrzenią fizyczną Gdyby podejść do tego tak rygorystycznie ja przy tworzeniu oprogramowania, to byłyby to dwa różne typy. Dopiero wynik operatora położenia jest w przestrzeni fizycznej. W ten sposób emergencja przestrzeni fizycznej staje się naturalnym zjawiskiem, i nie ma tego mętliku pojęciowego widocznego na przykład przy pytaniu jaka jest przestrzeń w małych skalach. Brak takich pasów bezpieczeństwa powoduje, że ludzie czują się uprawnienie do zbyt szybkiego przekładania intuicji klasycznych w świat kwantów, co prawie zawsze kończy się katastrofą. Ludzie za szybko przeskakują etap w którym trzeba sie zatrzymać i bardzo wiele pomyśleć. BTW. Analogia w modelu neuronalnym jest niczym innym jak wysokim stopniem podobieństwa przy pewnym odpowiednio abstrakcyjnym opisie, tzn. 2 analogiczne idee dają zbliżone wzorce aktywności w pewnym fragmencie sieci działającym na wyższym poziomie abstrakcji . Osoba sprawnie posługująca się analogiami jest w stanie znajdywać przeciwobrazy tych funkcji w wybranych przez siebie konkretyzacjach, tzn. zjawisko konkretne -> abstrakcyjny opis w interesujących nas aspektach -> inne zjawisko konkretne. Analogia w ten sposób wskazuje na abstrakcję (niekoniecznie jednoznacznie, jednak w praktyce bardzo często) w jakiej rozumiemy zjawisko. Brak jednoznaczności również jest fundamentalny, i to ramach jednego mózgu. Przy różnych pojawia się nieśmiertelne "co poeta miał na myśli" (a tych już nie można poprosić o alternatywne wysłowienie się ).
  21. Obserwator może być nawet dwustanowy. Mechanika kwantowa działa dla wszystkich obiektów. Im bardziej skomplikowany obserwator, tym lepszy obraz świata może zbudować, i tym lepsze będzie jego "wewnętrzne" rozumienie tego świata. Granicą takiego poznania jest MK. Prawidłowym podejściem jest opisywanie zjawisk na wiele różnych sposobów, wykorzystujących nowe analogie. W ten sposób efektywny opis rośnie, rośnie też precyzja. A są ludzie którzy chcieliby, aby pojedyncze słowa osiągały taką precyzję - to się nie da, to wyłącznie cecha systemów formalnym, i również przy korzystaniu z nich dostajemy problem połącznia tych abstrakcyjnych wyników z rzeczywistością, w tym sensie że rzeczywistość może uciec poza zakres stosowalności tego systemu. Chodzi o to że nie lubię tego sformułowania, bo sugeruje że ta nowa funkcja jest w jakimś stopniu upośledzona w stosunku do poprzedniej. Słowo przeskok byłoby lepsze. Model rzeczywistości dwóch obserwatorów może być całkowicie odmienny. Mogą mieć całkowicie odmienne prawdopodobieństwa na zajście różnych zdarzeń. Najdziwniejsze jest to, że żaden z tych modeli nie musi być lepszy czy gorszy ze względu na różnice, mogę coś szacować na 20%, kolega na 80% i nasze szacunki są zgodne z naszymi doświadczeniami: zdarzenia 20% pojawią się z czestotliwością zbieżną do 1/5. U kolegi te 80% też będzie zbieżne do 4/5. Nie istnieje żadna procedura pozwalająca na zszycie dwóch różnych kwantowych perspektyw w jedną lepszą. Ktoś trzeci może mieć własną perspektywę która może mu powiedzieć z jakim prawdopodobieństwem jeden z tych dwóch obserwatorów ma rację, ale fundamentalna dokładność opisu rzeczywistości się nie zwiększy: w sensie przewidywania przyszłych zdarzeń. W takim razie to jest filozofia filozofii
  22. Jakby mi ktoś kazał wyobrazić sobie badania przeprowadzane przez naukowców po szkołach specjalnych, to byłyby... właśnie takie! Moda na superbohaterów trwa - badania przeprowadzono na katedrze imienia Kapitana Oczywistego. Może opiszę eksperyment innymi słowami: "Odkryto", że przy słabych bodźcach na pograniczu wyuczonej reakcji, w sytuacji jej braku w pewnym momencie musiało dojść wygaszenia aktywności neuronalnej na torze percepcja - reakcja. Wnioski utrzymują poziom reszty badań. To nie jest żaden szczególny przypadek, to powszechne zjawisko, że naukowcy nie rozumieją tego co robią. Taka uogólniona zasada Petera. Naukowiec musi operować na granicy swoich kompetencji, w najlepszym wypadku brawurowo wokół niej osclując Prawie każde zwierze aktywnie poruszające się musi mieć samoświadomość. Jedyna szczególna cecha człowieka to świadomość na poziomie lingwistycznym - "ja". Lampart który planuje swoją akcję doskonale wie po co to robi i musi uwzględniać "siebie". "Ja" uniwersalnie oznacza moje ciało. W rozpoznaniach osobowości wielorakiej "ja" oznacza gruboziarnisty wzorzec aktywności neuronalnej. Nie ma żadnego problemu, aby uzyskać świadomość (reprezentację) wewnętrznej budowy mózgu. Każda osoba może to osiągnąć przy pomocy technik neurofeedback.
  23. Jak Arafata i Obamy? Z punktu widzenia wszechświata procent noblistów wśród ateistów (to lepsza miara niż ateistów wśród noblistów) jest równie istotny, jak procent religijnych dżdżownic.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...