Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37086
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    231

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Choć brzmi to co najmniej dziwnie, wydaje się, że nietoperze są bliżej spokrewnione z końmi niż te ostatnie z krowami! Wcześniej sądzono, że należą one do tej samej grupy co naczelne, obecnie jednak uważa się, że nietoperze powinno się zaliczyć do zbiorczej grupy nazywanej Pegasoferae (obejmującej nietoperze, nieparzystokopytne, drapieżne i łuskowce). Wydawało się, iż w ramach tej grupy nietoperze są dla koni jedynie dalekimi kuzynami, lecz analiza DNA wykazała, że tylko koty i psy są z nimi bliżej spokrewnione od nietoperzy (Proceedings of the National Academy of Sciences). Myślę, że dla wielu naukowców była to ogromna niespodzianka — mówi Norihiro Okada z Tokijskiego Instytutu Technologii (Tokyo Institute of Technology). Nikt się tego nie spodziewał. Okada i jego zespół obserwowali mutacje genetyczne powodowane przez retropozony (nazywane też retrotrnaspozonami). Są to fragmenty DNA, które najpierw kopiują się na RNA, później z powrotem na DNA i włączają się w inne miejsce na chromosomie. Blisko spokrewnione gatunki podzielają więcej tych mutacji niż dalsi krewni. Japończycy skoncentrowali się na retropozonie L1. Analizowali zarówno DNA mitochondrialne, jak i komórkowe. Musimy z innej perspektywy spojrzeć na skamieliny, ponieważ wśród nich powinien się ukrywać wspólny przodek nietoperzy, koni i psów — podkreśla Okada.
  2. Zgodnie z wynikami pilotażowych badań izraelskich, leczenie kwasami tłuszczowymi typu omega-3 (znajdującymi się m.in. w olejach z tłustych ryb morskich, np. z łososia, makreli, sardynek) przynosi pewne korzyści dzieciom cierpiącym na depresję. Na łamach American Journal of Psychiatry Izraelczycy wyjaśniają, że rezultaty kilku wcześniejszych studiów sugerowały, iż u dorosłych z głęboką depresją kwasy omega-3 mogą stanowić doskonałą terapię uzupełniającą. Nie wiadomo było natomiast, jakie będą efekty zastosowania tego typu suplementacji u dzieci. Dr R.H. Belmaker i jego zespół z Uniwersytetu im. Bena Guriona w Negew przeprowadził próby kliniczne z udziałem 28 dzieci z depresją (w wieku od 6 do 12 lat), które losowo przydzielono do 2 grup: 1) przyjmującej kwasy omega-3 lub 2) placebo. Do oceny samopoczucia maluchów wykorzystano wystandaryzowane skale. Używano ich przed rozpoczęciem prób oraz przez 16 tygodni ich trwania. W analizie uwzględniono 20 dzieci, które brały udział w projekcie przez przynajmniej miesiąc. Nie odnotowano efektów ubocznych stosowania kwasów omega-3. Użyty w badaniach suplement kwasów omega-3 był mieszanką kwasu dokozaheksaenowego (DHA) i eikozapentaenowego (EPA). Stosując go, naukowcy uzyskali dużą poprawę.
  3. Australijscy naukowcy ujawnili plany dotyczące stworzenia globalnej bazy danych ludzkich mutacji genetycznych. Human Variome Project (HVP) pozwoliłby lekarzom szybko zdiagnozować pacjentów z rzadkimi chorobami genetycznymi oraz mógłby doprowadzić do opracowania nowych metod leczenia. Do tej pory odkryto ok. 100.000 mutacji ludzkiego genomu, ale uważa się, że stanowi to jedynie 5% liczby przewidywanych mutacji. Niektóre mutacje są uwzględniane w już istniejących bazach danych, problem polega jednak na tym, że nie stworzono uznawanej i stosowanej na całym świecie jednolitej metody zbierania i udostępniania kompletnej informacji badaczom oraz klinicystom — podkreśla Richard Cotton, dyrektor Centrum Badań Chorób Genetycznych (Genomics Disorders Research Centre) w Melbourn. Lekarzowi interniście bardzo dużo czasu zajmuje przejrzenie zasobów Internetu, publikacji oraz baz danych, by sprawdzić, czy opisano jakikolwiek przypadek podobnej mutacji i jaki ma ona wpływ na zdrowie. [...] Mutacje prowadzące do choroby powinny być właściwie udokumentowane i scharakteryzowane i to jest właśnie celem naszego projektu. Cotton i jego współpracownicy zaprezentowali swoje plany na zorganizowanej 23 czerwca konferencji, sponsorowanej przez Światową Organizację Zdrowia (World Health Organization). Na początku HVP zgromadziłby informacje o zaburzeniach powstających wskutek mutacji pojedynczego genu. Do tej pory zidentyfikowano między 5 a 6 tys. takich chorób, ale przewiduje się, że liczba ta wzrośnie ostatecznie do 23 tysięcy. Richard Gibbs, szef Baylor College of Medicine Human Genome Sequencing Center w Houston, a także członek zespołu badawczego Projektu Poznania Ludzkiego Genomu (Human Genome Project), zauważa, że sam pomysł jest dobry, ale istnieją też dwie podstawowe bariery: 1) prywatność pacjenta oraz 2) prywatność badań (trzymanie ich wyników w tajemnicy). Na sfinansowanie HVP potrzeba będzie w ciągu pięciu lat ok. 60 milionów dolarów. Na razie nie wiadomo, skąd miałyby pochodzić fundusze, chociaż gigant internetowy Google wyraził wstępne zainteresowanie wyasygnowaniem pewnej kwoty — informuje Cotton.
  4. Dla jednego ze storczyków występujących w Chinach prokeacja jest bardzo samotnym przedsięwzięciem. Jak donosi magazyn Nature, naukowcy odkryli, że gatunek zapładnia się sam, nie polegając na zawodzących czasami owadach czy wietrze. Zespół z Tsinghua University, pracujący pod kierownictwem prof. Huanga Laiqianga, zaobserwował, że męska część kwiatu opiera się siłom grawitacji, by wygiąć się w kształt konieczny do zapłodnienia żeńskiej części. Co więcej, roślina dokonuje tego bez wykorzystania lepkich cieczy lub innych podobnych trików, co się często zdarza wśród samozapylających gatunków. Klejące substancje dają większą pewność, że pyłek trafił w odpowiednie miejsce i tam pozostał. To zupełnie nowy rodzaj zapylenia — podkreśla Laiqiang. Warto dodać, że storczyki są kwiatami, których pyłek (powstający w pręcikach) nie jest sypki jak u innych roślin. Poszczególne jego ziarna łączą się w tzw. pyłkowiny. Chińczycy przestudiowali 1911 roślin odmiany Holcoglossum amesianum, które rosły na pniach drzew w Simao w prowincji Yunnan i kwitły w suchych oraz bezwietrznych miesiącach (od lutego do kwietnia). Orchidee nie wytwarzają nektaru ani nie pachną, co oznacza, że Holcoglossum amesianum nie jest przystosowane do zoogamii, czyli zapylania przez zwierzęta. Naukowcy nie odnotowali żadnego przypadku zapylenia przez owady czy wiatr. Zamiast tego pylnik wygina się do pozycji umożliwiającej umieszczenie pyłkowiny na znamieniu. De facto w akcie samozapylenia storczyk wykonuje karkołomną figurę, wymaga ona bowiem wygięcia się o 360 stopni. A oto jak w szczegółach wygląda ten roślinny taniec:Na początku odchyla się czapeczka przykrywająca pylnik, odsłaniając 2 pyłkowiny przytwierdzone do giętkiej nici.Potem nić pręcika unosi się, a następnie skręca w dół za krawędzią rostellum — części kwiatu oddzielającej żeńskie i męskie organy płciowe.Ostatecznie znowu skręca ku górze i oplata się dookoła rostellum, umieszczając pyłkowinę na znamieniu. Storczyk jest tak zapobiegliwy, że nie występuje nawet przenoszenie pyłku na inne kwiaty tej samej rośliny W końcu rozmnażanie płciowe niesie ze sobą spore ryzyko... Strategia jest jednak tak skuteczna, że aż w 50% przypadków tworzą się owoce! a) otwarty kwiat przed zapyleniem; b) otwiera się czapeczka przykrywająca pylnik; c) nić pręcika z 2 pyłkowinami na szczycie unosi się; d) zakręca dookoła rostellum; e) nić zagina się nad znamieniem; f) i umieszcza na nim pyłek.
  5. Specjaliści uważają, że japońska Toshiba będzie dopłacała do swoich pierwszych odtwarzaczy HD-DVD. Koncern ma bowiem zamiar sprzedawać swój model RD-A1 w cenie 499 dolarów. Tymczasem firma iSuppli oblicza koszt wytworzenia napędu na ponad 700 USD. Tak duży, ponad 40-procentowy, poziom subsydiowania własnej produkcji jest czymś niezwykłym. Można by się zastanawiać, dlaczego Toshiba chce sprzedawać swój odtwarzacz tak tanio gdy urządzenia do odczytu konkurencyjnego formatu - Blu-ray Disc - są ponaddwukrotnie droższe. Odpowiedź na to pytanie brzmi: PlayStation 3. Konsola ta, wyposażona w czytnik Blu-ray, będzie sprzedawana w cenia 499 i 599 dolarów. Obniżenie ceny urządzenia HD-DVD jest więc koniecznością, gdyż PS3 można przecież z powodzeniem wykorzystać w roli odtwarzacza Blu-ray.
  6. AMD ogłosiło plany budowy kolejnego swojego zakładu. Fabryka AMD w stanie Nowy Jork będzie drugim pod względem wielkości zakładem tego producenta procesorów. Główny konkurent Intela przeznaczył na nową inwestycję 3,5 miliarda dolarów. W zakładzie, który prawdopodobnie stanie w Luther Forest Technology Park w hrabstwie Saratoga, procesory będą wytwarzane z 300-milimetrowych plastrów krzemu. Szczegóły dotyczące nowej fabryki nie są znane. Podczas konferencji prasowej Hector Ruiz, prezes AMD oraz jej zarządu, zasugerował, że nowojorski zakład, który rozpocznie produkcję nie wcześniej niż w 2010 roku, będzie wykorzystywał 32-nanometrowy proces produkcyjny. Wiadomo również, że ma w nim znaleźć zatrudnieni 1200 osób. Stan Nowy Jork, by zachęcić tak dużego inwestora, obiecał dokonać inwestycji na kwotę miliarda dolarów. Władze amerykańskiego stanu chcą przyciągnąć do siebie inwestycje AMD. Firma ta zainwestowała dużo pieniędzy w Niemczech. Jej dwie najnowocześniejsze dotychczas fabryki powstały w Dreźnie, a ostatnio koncern ogłosił, że ma zamiar wydać 2,5 miliarda dolarów na kolejne drezdeńskie inwestycje. Główny rywal ADM - Intel - również nie próżnuje. Właśnie otworzył drugą fabrykę w irlandzkim Leixlip, a jego przedstawiciele ogłosili, że do końca przyszłego roku firma wdroży 45-nanometrowy proces produkcyjny. Obie konkurujące ze sobą firmy starają się zwiększać swoje możliwości produkcyjne.
  7. Trudno w to uwierzyć, ale najstarsza odkryta przez paleontologów sieć pajęcza liczy sobie aż 110 mln lat. Kompletna pajęczyna ze złapanymi w pułapkę ofiarami zachowała się w bursztynie. Jak się tam znalazła? Pewien pracowity stawonóg utkał ją we wczesnej kredzie na terenie dzisiejszej Hiszpanii. Ponieważ wisiała na drzewie, by łatwiej było schwytać przelatujące kąski, skapywał na nią lepki sok z rośliny albo też ona spadła na klejącą się żywicę — tłumaczy David Grimaldi z Amerykańskiego Muzeum Historii Naturalnej w Nowym Jorku. Później przykryły ją kolejne warstwy zastygającego soku, które utworzyły bursztynowy stalaktyt o długości 18 mm i szerokości 7,5 mm. Naukowcy pokroili bursztyn na 3 cienkie plastry, dzięki czemu udało się odkryć przynajmniej 26 nici, a część z nich była ze sobą połączona. Sieć nie jest na tyle kompletna, by można było z całą pewnością stwierdzić, że jest to pajęczyna kolista (jak sama nazwa wskazuje, ma ona niemal kolisty kształt, a z jej środka wychodzą tzw. promienie; na takim rusztowaniu rozpięte są lepkie nici służące do łapania zdobyczy). Według Grimaldiego, odkryte fragmenty pasują do koncepcji pajęczyny kolistej. Jest to geometrycznie złożona sieć, niebędąca przypadkowym splotem nici. Pająki częściej ulegają skamienieniu niż ich wytwory. Opisywane odkrycie pokazuje, że zwierzęta te są wyposażone w kądziołki przędne od co najmniej 400 milionów lat. Najstarszy fragment pajęczyny znaleziono w 2003 roku w Libanie, w bursztynie sprzed 130 mln lat. Była to jednak tylko pojedyncza 4-mm nić, która niewiele mówiła o pajęczynie jako całości. Bursztyn z Hiszpanii utrwalił nie tylko pajęczynę, lecz również fragmenty ciał ofiar, m.in. muchy, chrząszcza i osy. Należą one do typów, których się spodziewamy i mają rozmiary pasujące do dzisiejszych sieci wielkości kilku centymetrów, ale te konkretne gatunki już wyginęły — komentuje Grimaldi. Oznacza to, iż podobne pajęczyny wpłynęły na ewolucję latających owadów. Dlatego też, na przykład, motyle i ćmy, które pojawiły się na Ziemi mniej więcej w tym samym czasie co kwitnące rośliny, czyli ok. 130 mln lat temu, miały łuskowate ciała, umożliwiające im ucieczkę z lepkich sieci.
  8. Brytyjscy sprzedawcy komputerów poinformowali, że kupują właśnie ostatnie procesory AMD przeznaczone dla podstawki Socket 939. Wszystko wskazuje na to, że AMD kończy produkcję tego typu CPU. Firma chce się skupić na procesorachdla podstawki AM2 i obsłudze układów pamięci DDR2. Za decyzją AMD o zakończeniu produkcji wspomnianych procesorów poszła też obniżka cen układów. W Wielkiej Brytanii procesor AMD Athlon 64 3700+ można kupić za mniej niż 94 funty. Oferta ważna jest tylko do końca bieżącego miesiąca. Później procesorów może zabraknąć.
  9. Wielkimi krokami zbliża się rynkowa premiera technologii bezprzewodowego złącza USB (wireless USB – WUSB). Potrzebne do jej wykorzystania chipsety i układy scalone w końcu opuściły laboratoria naukowców, a sterowniki i inne narzędzia software'owe przeszły odpowiednie testy. Specjaliści przypuszczają, że WUSB rozpowszechni się bardzo szybko. Ocenia się, że już w roku 2007 zostanie zastosowanych 11 milionów takich rozwiązań, a liczba ta wzrośnie do 300 milionów w ciągu kolejnych trzech lat. Celem twórców WUSB jest wyeliminowanie konieczności stosowania kabli pomiędzy portem USB, a wykorzystującym go połączeniem. WUSB ma korzystać z wszystkich możliwości USB 2.0, co oznacza, że transmisja danych pomiędzy aparatem cyfrowym czy drukarką, a komputerem powinna odbywać się z prędkością nawet 480 megabitów na sekundę. Fred Bhesania odpowiedzialny za wdrożenie WUSB w produktach Microsoftu zapewnił, że pojawią się odpowiednie sterowniki zarówno dla Windows Visty, jak i Windows XP. Stephen Wood z WiMedia Alliance zauważa, że jednym z najpoważniejszych zadań stojących przed firmami rozwijającymi nową technologię łączności bezprzewodowej będzie zapewnienie dla niej pasma komunikacyjnego identycznego we wszystkich krajach, bo tylko wówczas WUSB będzie miało szansę stać się ogólnoświatowym standardem. Należy również poradzić sobie z problemem kompatybilności pomiędzy rozwiązaniami stosowanymi przez różnych producentów. W przeprowadzonych już testach, podczas których użyto systemu Windows XP i sterowników Microsoftu, skutecznie udało się przesłać dane pomiędzy urządzeniami wykorzystującymi rozwiązania firm Alereon, Intel, Philips i Realtek.
  10. Blair Hedges, biolog molekularny z Pennsylvania State University postanowił wykorzystać swoją wiedzę do stworzenie metody datowania starodruków. Hedges, prowadzący swoje prace badawcze na Karaibach, ma nadzieję, że jego technika pozwoli ustalić daty powstania tysięcy niedatowanych, wydrukowanych przed wiekami materiałów. Hedges zauważył, że w przypadkach, w których mamy do czynienia z datowanymi drukami, w każdej kolejnej edycji tego samego dzieła czy mapy wyraźnie widać, ze farba drukarska została nałożona coraz mniej dokładnie. Te niedoskonałości wynikały z faktu, że drukarze przez całe dziesięciolecia używali tych samych matryc do tworzenia wydruków, a materiał, z którego są one stworzone ulega z czasem rozkładowi. To niszczenie się matryc skojarzył Hedges z mutacjami w materiale genetycznym. Mutacje takie nie występują co prawda w ściśle określonych odstępach czasu, ale jeśli zbadamy wystarczającą ich liczbę, możemy wyliczyć średnią występowania mutacji. Podobnie ma się sytuacja z materiałem, z którego stworzono matryce do druku. Aby sprawdzić swoją hipotezę Hedges zebrał informacje na temat 2674 renesansowych map. W niektórych przypadkach znana była data powstania mapy, w innych nie. Badacz wykorzystał darmowe oprogramowanie udostępnione przez NIH (National Institutes of Health), o nazwie ImageJ. Pozwoliło ono na zmierzenie błędów występujących na krawędziach wydruków oraz innych niedoskonałości. W wydrukach, których daty powstania były znane, Hedges zauważył, że im wydruk bliższy naszym czasom, tym więcej błędów w nim występuje. Jego metoda zakłada, że jeśli mamy wydruk datowany na 1550 rok, w którym zauważymy 10 błędów na linię, a w takim samym materiale, który powstał w tej samej drukarnii w 1560 roku występuje już 20 niedociągnięć na linię, to średni przyrost liczby błędów wynosi 1 na linię na rok. Jeśli badamy podobny materiał, w którym występuje 30 błędów w linii, możemy przypuszczać, że pochodzi on z 1570 roku. Hedges już użył swojej metody do określenia daty powstania zbioru map z Isolario autorstwa Bordone'a. Ma również nadzieję, że pozwoli mu ona na określenie wieku dwóch sztuk Shakespeare'a oraz niektórych dzieł Rembrandta.
  11. Podczas badania nastolatków przyjętych do szpitali psychiatrycznych okazało się, że u osób żywiących obawy dotyczące obrazu ciała częściej niż u tych, które nie miały takich problemów, występowały objawy depresji, niepokoju, myśli samobójcze oraz inne zaburzenia nastroju. Ponadto pacjenci zaabsorbowani kształtem i wagą swojego ciała znacznie częściej zapadli na zespół stresu pourazowego, nadmiernie zajmowali się sprawami związanymi z seksem oraz wykazywali symptomy dysocjacji. Jak napisała w raporcie dr Jennifer Dyl z Brown Medical School w Providence, zaburzenia obrazu ciała występowały u 1/3 badanych nastolatków i były na tyle poważne, że wywoływały uczucie dyskomfortu, dystres [tzw. zły stres; dystres jest reakcją na zagrożenie, niemożność czy utrudnienie realizacji ważnych celów i/lub zadań, pojawia się w momencie zadziałania stresora — przyp. red.] albo uniemożliwiały normalne funkcjonowanie. Dysmorfofobia (ang. BDD — body dysmorphic disorder; pol. DF) jest zaburzeniem psychicznym, objawiającym się nadmiernym zaabsorbowaniem wyobrażonymi lub znacznie wyolbrzymionymi wadami w wyglądzie. Pierwsze symptomy choroby pojawiają się na wczesnym etapie dojrzewania, w czasie, kiedy ciało podlega poważnym przeobrażeniom — odnotowują Dyl i współpracownicy. Aby zbadać częstość występowania DF, zaburzeń odżywiania i pozostałych nieprawidłowości dotyczących postrzegania ciała oraz ich związki z innymi chorobami psychicznymi, naukowcy "przetestowali" 208 chłopców i dziewczynek w wieku 12-17 lat, którzy zostali przyjęci do szpitali psychiatrycznych. Czternaścioro spełniało kryteria diagnostyczne dysmorfofobii, 8 zaburzeń odżywiania, a 46 wykazywało wyraźnie przejaskrawioną troskę o wygląd i wagę ciała (były to objawy znaczące klinicznie, lecz nie można jeszcze było postawić diagnozy zaburzeń odżywiania lub DF). Tylko jedna z czternastu osób uczestniczących w badaniu miała wcześniej zdiagnozowaną dysmorfofobię. Mniej niż połowa nastolatków z obawami dotyczącymi ciała miała w rzeczywistości nadwagę. Konkludując, Dyl zauważa: Wyniki naszego studium pokazują, że wśród nastolatków należy prowadzić badania przesiewowe w kierunku dysmorfofobii oraz innych zaburzeń obrazu ciała.
  12. Pytanie, czy wolimy mieć niskie prawdopodobieństwo zachorowania na nowotwór, czy też elastycznie reagujący układ odpornościowy, jest hipotetyczne. Hipotetyczne, ponieważ ewolucja zadecydowała już z nas. Nasz gatunek może się poszczycić zdolnym do adaptacji układem immunologicznym, który potrafi się nauczyć, jak walczyć ze specyficznymi patogenami. Trzeba za to jednak zapłacić pewną cenę... Aby wzmocnić zdolność białych krwinek do rozpoznawania i atakowania różnych mikrobów (wirusów, bakterii, grzybów itp.), natura wyposażyła je w tak zwane transpozony, nazywane również skaczącym genami (ang. jumping genes) lub "mobilnymi elementami genetycznymi" (ang. mobile genetic elements). Transpozony to przemieszczające się różnej długości fragmenty DNA, które po zakończeniu swojej podróży są wbudowywane w genom. Istnieje hipoteza, że skaczące geny są pozostałością po pozbawionych zjadliwości wirusach. W wyniku transpozycji dochodzi do mutacji oraz zmiany ilości DNA gospodarza. Odnotowuje się, między innymi: delecje (usunięcia), inwersje (przestawienia kolejności) i duplikacje (powielanie liczby), które obejmują czasem naprawdę bardzo duże rejony i powodują utratę funkcji niektórych genów, przy wzmożonej ekspresji innych. Ponieważ transpozony mogą się wkleić w losowym punkcie chromosomów, przyczynia się to błędów genetycznych wywołujących nowotwory komórek układu odpornościowego czy chłoniaka. Komórki mogą zapobiegać takiemu przypadkowemu wstawianiu (reinsercji) transpozonów, jednak nie cały czas. Dale Ramsden z Uniwersytetu Północnej Karoliny w Chapel Hill i jego zespół postanowili zbadać, jak często dochodzi do błędów w mysich liniach komórkowych. Okazało się, że zdarzają się one w 1 na 50.000 połączeń. Wydaje się, iż to wcale nie tak dużo, ale jeśli weźmiemy pod uwagę, że u przeciętnego dorosłego człowieka każdego dnia zachodzi 10.000 takich pomyłek, to sprawa zaczyna wyglądać groźnie...
  13. Do swoich pierwszych urodzin większość dzieci nie potrafi chodzić ani dobrze mówić, zdobywa jednak inną niezwykle ważną umiejętność — przewidywania skutków ludzkich działań (i to w dodatku tak samo dobrze jak dorośli). Podczas gdy 6-miesięczne niemowlę może tylko śledzić ruch ręki wkładającej zabawkę do wiaderka, roczniak wie, co się stanie potem. Terje Falck-Ytter i jego zespół z Uniwersytetu w Uppsali przetestowali reakcje 11 niemowląt, 11 ponadrocznych maluchów i 11 dorosłych, oglądających identyczny film wideo, na którym aktor umieszcza w wiadrze 3 zabawki. Osoby z 2. i 3. grupy wiekowej przenosiły wzrok na wiaderko, zanim zakończył się ruch ręki i zajmowało im to w przybliżeniu tyle samo czasu. Niemowlęta nie zaczynały się przyglądać wiaderku, dopóki nie dotknęła go dłoń aktora. Podobne próby z wykorzystaniem ruchu mechanicznego albo bez udziału ręki nie wywoływały wyprzedzającego spoglądania w żadnej grupie wiekowej, co doprowadziło naukowców do wniosku, że za opisywaną zdolność odpowiada układ neuronów lustrzanych. System ten, po raz pierwszy odkryty u makaków, pozwala naczelnym "odzwierciedlać" poczynania innych w tych samych obszarach, które uległyby aktywacji pod wpływem samodzielnie wykonywanego ruchu. Teoria znajduje dalsze potwierdzenie w fakcie, że 6-miesięczne brzdące nie potrafią przewidywać cudzych działań. Ludzkie niemowlęta zazwyczaj uczą się umieszczać zabawki w wiaderku w pewnym momencie drugiej połowy pierwszego roku życia. Jeśli system neuronów lustrzanych jest rzeczywiście zaangażowany w opisywaną umiejętność, tylko roczne dzieci są w stanie przewidywać, co się za chwilę stanie. Wyniki badań szwedzkich naukowców opublikowano w internetowym wydaniu Nature Neuroscience.
  14. W Internecie znalazły się dane 100 000 osób, które pracowały jako nauczyciele w Anglii i Walii. Lista taka wzbogaciła zasoby witryny, zbierającej w jednym miejscu brytyjskie dokumenty historyczne. Dzięki wspomnianej liście można znaleźć informacje na temat wszystkich nauczycieli, zarejestrowanych w Anglii oraz Walii w latach 1870–1947. Po zeskanowaniu i zaindeksowaniu danych udostępnionych przez Towarzystwo Genealogów, lista została zamieszczona przez witrynę British Origins. Informacje o nauczycielach zachowały się dzięki temu, że w latach 1914-1947 byli oni zobowiązani dostarczać informacje na swój temat do Teachers Registration Council. Ponieważ do rejestracji zobowiązano wszystkich pracujących nauczycieli, dane dotyczą również i tych, którzy karierę rozpoczęli w 1870 roku. Dzięki zbiorom British Origins wiadomo, że we wspomnianym okresie kobiety stanowiły połowę ciała pedagogicznego.
  15. W ofercie Toshiby pojawiły się trzy nowe wysoko wydajne modele notebooków z serii P100. Są one przeznaczone dla zapalonych graczy i miłośników multimediów. Komputery można kupić tylko za pośrednictwem witryny ToshibaDirect.com. Wszystkie trzy nowe modele - Satellite P100-ST9012, Satellite P100-ST9412 i Satellite P100-ST9612 - wyposażono w 17-calowy ekran panoramiczny. Komputery o wadze 3,2 kg i grubości 3,6 cm wykorzystują karty graficzne Nvidia GeForce Go 7900 GTX. Producent nie zapomniał też o wyjściu DVI-D, dzięki czemu komputery można podłączyć do urządzenia HDTV. Mózgiem notebooków są procesory Intela z rodziny Core Duo, które współpracują z 1- (modele ST9012 i ST9412) oraz 2-gigabajową (ST9612) pamięcią RAM. Notebooki Toshiby sterowane są pilotem na podczerwień. Pozwala on na włączanie i wyłączanie komputera, sterowanie napędami CD i DVD, głośnością i innymi funkcjami multimedialnymi bez konieczności startowania systemu operacyjnego. Komputery zabezpieczono za pomocą czytnika linii papilarnych, który pozwoli zalogować się do systemu jedynie właścicielowi maszyny. Z innych ciekawych rozwiązań, zastosowanych w najnowszych produktach Toshiby warto wymienić napęd DVD SuperMulti Double Layer, który potrafi odczytywać i zapisywać dane na 11 różnych formatach nośników i wbudowane głośniki firmy Harman/Kardon. Komputery sprzedawane są z systemem operacyjnym Windows XP Professional. Każdy ze wspomnianych notebooków wyposażony został w cztery porty USB, wyjście telewizyjne (S-Video), łącze WiFi, modem, oraz wyjście cyfrowe. Ceny komputerów zaczynają się od 1999 dolarów.
  16. Jak się okazuje, ludzie nie są jedynymi naczelnymi, które planują swoje zajęcia w plenerze, biorąc pod uwagę pogodę... Mangaby szare (małpy spokrewnione z koczkodanami) obserwują trendy temperaturowe oraz zmiany promieniowania słonecznego i na tej podstawie decydują, czy wybrać się na poszukiwanie fig i larw owadów. Wyniki badań Karline Janmaat i jej kolegów ze szkockiego Uniwersytetu św. Andrzeja (University of St. Andrews) potwierdzają mniej popularną dotychczas tezę, że poznanie naczelnych ewoluowało w kierunku rozwiązywania problemów w ramach określonego środowiska życia (ekosystemu), a nie, jak twierdzono, w kierunku radzenia sobie z życiem w złożonych społecznościach. Przez 210 dni Janmaat obserwowała 80 skupisk figowców w Parku Narodowym Kibale w Ugandzie. Stworzyła specjalną mapę, na której zaznaczono drzewa z dojrzałymi lub zielonymi owocami oraz takie, na których w ogóle ich nie było. Następnie ekipa naukowców od świtu do zmierzchu podążała za stadem mangab, co 10 minut ustalając jego pozycję za pomocą GPS-u i obserwując, czy małpy wracają, czy omijają wcześniej odwiedzane gaje figowców. Badacze notowali także minimalne i maksymalne temperatury dobowe oraz natężenie promieniowania słonecznego w danym momencie. Odkryli, że jeśli było gorąco i słonecznie przez ok. 5 dni, małpy częściej wracały do owocujących drzew. Podczas pory deszczowej owoce potrzebują naprawdę długiego czasu, by dojrzeć: mija do dwóch miesięcy, zanim są dobre do zjedzenia — podkreśla Janmaat. Przy słonecznej pogodzie dojrzewają po tygodniu. Zmienność w tym zakresie jest duża. Może posiadanie wiedzy na ten temat jest dla małp ważne. Ładna pogoda zwiększa też szanse znalezienia smacznych larw ryjkowców. Atakują one owoce, kiedy są niedojrzałe i rozwijają się szybciej w wyższej temperaturze. Mangaby zrywają owoce, a potem wysysają larwy — wyjaśnia Janmaat. Dlaczego zdolności meteorologiczne są dla małp tak ważne? Ponieważ w miejscach, gdzie owoce dojrzewają nieregularnie i niejednokrotnie w bardzo oddalonych od siebie lokalizacjach, strategie skutecznego żerowania oznaczają życie lub niechybną śmierć...
  17. Badanie porównujące gryzonie laboratoryjne z ich dziko żyjącymi pobratymcami może rzucić nieco światła na zagadnienie, czy zbyt sterylne środowisko wywołuje alergie oraz choroby autoimmunologiczne. Naukowcy zauważyli, że we krwi pobranej od dzikich zwierząt znajdowało się więcej białek zwanych immunoglobulinami, co oznacza, że potrafią sobie one lepiej poradzić z potencjalnymi alergenami. Szacuje się, że w samych Stanach Zjednoczonych żyje od 40 do 50 mln alergików. Ponieważ w kulturze Zachodu alergie wydają się występować dużo częściej niż w innych rejonach globu, niektórzy badacze stworzyli tzw. hipotezę higieniczną, według której wystawienie na oddziaływanie większej różnorodności naturalnych środowisk, takich jak gospodarstwa rolne, las itp., uczy organizm właściwych reakcji na pyłki i mikroorganizmy. Jej zwolennicy utrzymują, iż brak infekcji — szczególnie mykobakteryjnych (grzybami) i pasożytniczych — sprzyja alergiom, a z taką właśnie sytuacją mamy do czynienia w społeczeństwach Europy i Ameryki. Aby się przekonać, jak jest naprawdę, zespół Williama Parkera z Duke University Medical Center w Durham zebrał 58 dzikich szczurów i 10 dzikich myszy. Od zwierząt pobrano próbki krwi, a następnie porównano poziom przeciwciał w ich serum z poziomem występującym u 45 szczurów i 20 myszy laboratoryjnych, rozmnożonych i dorastających w sztucznych warunkach (miało to stanowić odpowiednik czystszego środowiska współczesnych domów). U dzikich zwierząt występowały znacząco wyższe stężenia immunoglobulin typu E (IgE) oraz G (IgG), które są wytwarzane w odpowiedzi na kontakt z obcymi cząsteczkami. Żyjące wolno szczury i myszy miały, odpowiednio, 2,5 i 11,5 raza więcej IgE niż gryzonie laboratoryjne, a także podwojoną liczbę IgG. Wcześniejsze testy, w których wzięli udział pracownicy amerykańskich szpitali i rolnicy z Rwandy, wykazały, że ludzie żyjący w tradycyjnych wioskach również mają wyższy poziom immunoglobulin IgE niż populacje nowoczesnych miast, chociaż osoby żyjące w ultrahigienicznych warunkach i cierpiące na alergie też wykazują wysokie stężenie tych białek. Parker spekuluje, że chronicznie podwyższony poziom IgE, będący wynikiem kontaktów z pyłkami i mikrobami w dzieciństwie, w jakiś sposób zapobiega nadreaktywności układu immunologicznego przy późniejszymi kontakcie z nimi. Dodaje także, iż podobnie może się mieć sprawa z przeciwciałami klasy IgG, których występowanie łączy się niekiedy z chorobami autoimmunologicznymi. Jean Francois Bach z Necker Hospital for Children w Paryżu zauważa, że odkrycia zespołu Parkera niekoniecznie wspierają hipotezę higieniczną, gdyż podwyższony poziom przeciwciał IgE występuje też w innych sytuacjach, np. w chorobach pasożytniczych.
  18. Inżynierowie IBM-a wspólnie z naukowcami z Georgia Tech zmusili krzemowy układ scalony do pracy z częstotliwością 500 GHz. Udało się tego dokonać dzięki schłodzeniu chipa do temperatury minus 451 stopni Fahrenheita (poniżej minus 268 stopni Celsjusza). Eksperyment miał na celu zbadanie największej możliwej prędkości pracy układów krzemowo-germanowych. Tego typu kości podobne są do standardowych chipów z krzemu, a występująca w nich domieszka germanu na na celu zwiększenie prędkości przepływu elektronów i zmniejszenie zużycia energii podczas pracy. Kości krzemowo-germanowe są jednak droższe od tradycyjnych, dlatego też ich produkcja jest bardzo ograniczona. IBM od 1998 roku sprzedał ich jedynie kilkaset milionów, podczas gdy sam tylko przemysł telefonii komórkowej wykorzystuje każdego roku miliardy układów krzemowych. Wspomniana kość, którą przyspieszono do 500 GHz, w temperaturze pokojowej pracuje z częstotliwością 350 GHz. Naukowcy spekulują jednak, że układy krzemowo-germanowe mogą pracować nawet z częstotliwością 1 teraherca.
  19. Nvidia zmieniła swoje plany dotyczące produkcji procesorów graficznych. Koncern przygotowuje układy GeForce 7600 GS i GT, które będą współpracowały ze złączem AGP. Przyczyną, dla której zdecydowano, że w trzecim kwartale bieżącego roku takie układy trafią na rynek, jest wciąż wielki w nim udział płyt głównych korzystających z AGP. Z tego samego źródła, które poinformowało o planach Nvidii, wiadomo też, że Intel planuje przedłużenie do pierwszego kwartału 2007 roku terminu, w którym będą realizowane dostawy nowych chipsetów z serii 865. Starsze modele chipsetów wciąż bowiem cieszą się zainteresowaniem na rynkach rozwijających się, takich jak Chiny.
  20. Z doniesień prasowych wynika, że znany producent układów pamięci, firma Corsair, przygotowuje linię zaawansowanych zasilaczy komputerowych. Sam Corsair nie zdradza swoich planów. Biorąc jednak pod uwagę wymagania współczesnych systemów komputerowych oraz fakt, że produkty Corsaira mają być skierowane do osób kupujących droższe komputery, należy się spodziewać, że powstająca linia zasilaczy będzie się charakteryzowała mocą rzędu co najmniej 600 W. Wysoko wydajne pecety korzystają bowiem często z dwóch lub nawet czterech procesorów graficznych oraz najnowszych CPU, które do pracy potrzebują dużo mocy.
  21. W Stanach Zjednoczonych opracowano urządzenie, które uniemożliwi widzowi nagranie w kinie oglądanego filmu. Potrafi ono zlokalizować kamerę cyfrową i oślepić ją białym światłem tak, że całe nagranie staje się bezużyteczne. Nie będzie ono jednak w stanie wykryć kamer analogowych ani cyfrowych lustrzanek. Twórcą nowego urządzenia są naukowcy z Georgia Institute of Technology. Profesor Abowd stwierdził: Prototyp, który opracowaliśmy, może doprowadzić do stworzenia urządzenia przydatne w niewielkich, ważnych miejscach, które należy chronić. Celem jego zespołu jest zbudowanie urządzenia, które uniemożliwi wykonywanie zdjęć w budynkach rządowych czy podczas targów, gdzie poważnym problemem jest szpiegostwo przemysłowe. Abowd i jego koledzy współpracują też z przemysłem filmowym, dla którego nagrywanie w kinach filmów przez widzów jest problemem, szczególnie w niektórych częściach Azji. Ocenia się, że w samych tylko Chinach przemysł filmowy stracił z tego tytułu 2,7 miliarda dolarów potencjalnych zysków. Urządzenie stworzone przez amerykańskich naukowców potrafi samodzielnie odnaleźć sensor CCD wykorzystywany w kamerach cyfrowych. Dzieje się tak dlatego, że CCD jest urządzeniem retrorefleksyjnym, czyli takim, które obija światło z powrotem w kierunku źródła, a nie je rozprasza. Prototyp składa się z dwóch kamer połączonych z komputerem, które szukają tego odbitego przez CCD światła. Jako że odbite światło wędruje prosto z matrycy CCD, pozwala to określić położenie włączonej przez widza kamery. Po jej odnalezieniu z projektora wysyłany jest strumień białego światła, który zakłóca obraz. Największym problemem jest stworzenie takiego systemu, który nie pomyli źródeł światła i nie zidentyfikuje jako kamery np. dużego błyszczącego kolczyka - mówi Jay Summet, jeden z badaczy. System powinien znaleźć odpowiedni punkt, następnie sprawdzić, czy jest on retrorefleksyjny, a później upewnić się, że ma on kształt odpowiadający poszukiwanemu. W przyszłości, jak twierdzą uczeni, ich system będzie wykorzystywał laser działający w podczerwieni i tranzystory wykrywające światło, zamiast kamer poszukujących CCD. Ponadto już pierwsza gotowa do sprzedaży wersja urządzenia powinna być wyposażona w laser emitujący białe światło, a nie projektor. Już w tej chwili naukowcy kończą prace nad komercyjnym systemem "oślepiającym" aparaty cyfrowe. Jest je łatwiej wykrywać niż kamery, gdyż sensor CCD jest w nich umiejscowiony bliżej soczewek, dzięki czemu zachodzi mniejsza interferencja odbitego światła.
  22. DALSA Semiconductor, oddział firmy DALSA Corporation, wyprodukowała matrycę CCD o rozdzielczości 111 megapikseli. Odbiorcą urządzenia jest Semiconductor Technology Associates (STA) z San Juan Capistrano w Kalifornii. Czujnik o rozmiarach 4 x 4 cale (10 560 x 10 560 pikseli), jest pierwszą matrycą, której rozdzielczość przekroczyła 100 milionów pikseli. STA zaprojektowało matrycę na zamówienie Departamentu Astrometrii Obserwatorium Morskiego Stanów Zjednoczonych (U.S. Naval Observatory - USNO). Matryca zostanie wykorzystana do określenia dokładnej pozycji oraz ruchu gwiazd, obiektów znajdujących się w systemie słonecznym oraz określenia przydatnych do nawigacji punktów referencyjnych.
  23. W 2004 roku amerykańska firma Allerca z Los Angeles (później przeniesiona do San Diego) zapowiedziała, że zamierza, wykorzystując zdobycze inżynierii genetycznej, wyhodować kota, który nie wytwarza najpowszechniejszego kociego alergenu — białka FEL D1. Obecnie zrezygnowano z prób modyfikacji genomu na rzecz rozmnażania zwierząt nieposiadających wywołującej reakcje alergiczne odmiany białka FEL D1. Rzecznik prasowy firmy zapowiedział, że w 2007 roku Allerca wprowadzi na rynek pierwsze 400-500 nieuczulających kociaków. Robert Wood, dyrektor Alergologii i Immunologii Pediatrycznej w Szkole Medycznej Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa w Baltimore, zauważa, że od dawna było wiadomo, że niektóre koty są mało alergizujące, ponieważ produkują jedną tysięczną "dawki" alergenów przeciętnego mruczka. Badacze Allerki uważają, że dzieje się tak dlatego, iż osobniki te nie mają genu odpowiedzialnego za wytwarzanie białka FEL D1, zamiast tego produkują inne (nieuczulające) białko. "Skanując" genom kotów, naukowcy identyfikowali koty pierwszego typu i przeznaczali je do hodowli. W oświadczeniu Allerca podaje, że osoby z rozpoznaną alergią na koty nie wykazywały żadnych reakcji alergicznych w zetknięciu z hipoalergicznymi zwierzętami, natomiast cierpiały z powodu łzawiących oczu, objawów astmy czy pokrzywki, kontaktując się ze zwykłymi osobnikami. Białko FEL D1 znajduje się w ślinie, moczu oraz naskórku kota (podczas mycia się razem ze śliną dostaje się do futra). Alergeny kocie są bardzo małe i lepkie, dlatego mogą się przyklejać do ubrania, dywanów lub mebli czy przylatywać z cząsteczkami kurzu. Ze względu na swoje właściwości są obecne w mieszkaniu nawet wtedy, gdy nie ma w nim już mruczącego czworonoga. Osobom z silną astmą/alergią lekarze zalecają pozbycie się ulubieńca, jeśli objawy mają ulec złagodzeniu. Niektórzy bardzo jednak chcą mieć kota i to właśnie dla nich wyhodowano hipoalergiczne zwierzęta. Okres oczekiwania na wymarzonego przyjaciela ma wynosić ok. 2 lat. Amerykanie zapłacą za niego 3950 dol., a chętni spoza USA 4950-9950 euro (czyli od 6300 do 12700 dolarów). Dostarczane będą 12-tygodniowe kocięta. Pierwotnie stado krzyżowanych zwierząt składało się głównie z brytyjskich kotów krótkowłosych, obecnie są one najbliżej spokrewnione z rasą ragamuffin. Łatwo je pielęgnować, gdyż mają średniej długości sierść i minimalnie linieją. Ważą od 4 do 8 kg, a dojrzałość płciową osiągają ok. 3. roku życia. Specjaliści pozytywnie oceniają działania firmy Allerca, ale zgłaszają również pewne zastrzeżenia. Jak zauważa Wood, pomimo że FEL D1 jest dominującym kocim alergenem, ok. 10% uczulonych osób reaguje na kocią albuminę — białko, którego stężenie w moczu wzrasta w miarę starzenia się zwierzęcia. Redukując do 75% wystawienie na działanie FEL D1, nie eliminuje się objawów u wrażliwych ludzi. Indywidualna wrażliwość poszczególnych osób różni ponad stukrotnie, tak więc hodowla może nie uchronić tych najwrażliwszych.
  24. Cierpiącym na migreny trudno pozytywnie zapatrywać się na swoją przypadłość, jednak, według doniesień magazynu Headache, okazuje się, że tego typu ból głowy może mieć korzystny wpływ na libido. Prowadzący badania dr Timothy T. Houle założył, że jego celem jest lepsze zrozumienie migreny. Wiedząc dokładniej, jak zmienia się mózg chorego podczas ataku, będzie można w przyszłości opracować skuteczniejsze leki. Z migrenami współwystępują także inne objawy, takie jak zaburzenia snu oraz wyższe ryzyko zachorowania na depresję. Zmianie ulega też popęd seksualny". Na przekór obiegowym opiniom, że popęd seksualny jest zmniejszany przez ból głowy, a sam seks może nawet wywołać określone bóle, dr Houle wierzy, że jego badania bezsprzecznie wykażą, że u części pacjentów stosunek seksualny zmniejszy odczuwany ból. Studium Wake Forest University School of Medicine z Winston-Salem miało zweryfikować teorię, że zarówno migreny, jak i pożądanie seksualne są powiązane z serotoniną. A oto dowód przemawiający za tym twierdzeniem. Leczeniu depresji selektywnymi inhibitorami wychwytu serotoniny towarzyszy często spadek libido (wskutek ich działania rośnie stężenie tego neuroprzekaźnika w mózgu chorego), podczas gdy migreny wiążą się z obniżonym poziomem opisywanego neurotransmittera. Dodatkowo receptory serotoninowe są zaangażowane w liczne aspekty funkcjonowania seksualnego. Aby zbadać tę złożoną zależność, zespół Houle'a zwerbował 59 dorosłych, którzy mieli przynajmniej 10 bólów głowy rocznie. Dwadzieścia trzy osoby (7 mężczyzn i 16 kobiet) zaklasyfikowano jako migrenowców, a trzydzieści sześć (18 mężczyzn i 18 kobiet) jako przypadki napięciowych bólów głowy. Badani wypełniali samoopisowy inwentarz pożądania seksualnego. Dziewięć pytań dotyczyło pożądania w parze, a pięć mierzyło pożądanie w ogóle. To pozwoliło wolontariuszom ocenić, jak dużo myślą o seksie i jak bardzo go pożądają. Mężczyźni donosili o 24% większym pociągu seksualnym niż kobiety i różnica pomiędzy migrenowymi i napięciowymi bólami głowy była niemal identyczna, wynosiła 20%. Kobiety z migrenami przyznawały się do relatywnie takiego samego natężenia popędu seksualnego jak mężczyźni z napięciowymi bólami głowy. Na dziewięciostopniowej skali uczestnicy eksperymentu oceniali swój popęd seksualny, w porównaniu do innych osób tej samej płci i w podobnym wieku. Migrenowcy umieszczali się wyżej na skali (5,0), niż spodziewali się tego badacze (oczekiwana mediana wynosiła 4,0; dla wyjaśnienia: mediana, nazywana również wartością środkową lub środkiem obszaru zmienności rozpatrywanej zmiennej, jest wartością rozdzielającą całą populację na dwie równe części). Osoby z napięciowymi bólami głowy ocenili się średnio na 3,7. Co może jeszcze ciekawsze, pacjenci z migreną nie mieli świadomości, że ocenili swoje pożądanie seksualne wyżej niż reszta badanych. Należy dodać, iż nie znaleziono dowodów na to, że ich pociąg seksualny wykracza poza normę lub że są seksoholikami. Konkludując, Houle zauważa, że istnieją różne klasy i podtypy receptorów serotoniny, dlatego mechanizm (bądź mechanizmy) mogący łączyć serotoninę i migrenę jest najprawdopodobniej złożony i opiera się na wielu czynnikach.
  25. Do tej pory uważano, że dobowy zegar biologiczny ssaków jest umiejscowiony w przedniej części podwzgórza, a dokładniej nad skrzyżowaniem nerwów wzrokowych, po obu stronach trzeciej komory mózgu. Są nim jądra nadskrzyżowaniowe (SCN, suprachiasmatic nuclei). Henryk Urbanski i jego zespół z Oregon National Primate Research Center w Beaverton odkryli jednak drugi zegar, znajdujący się w nadnerczach. Naukowcom udało się wpaść na trop rytmicznych 24-godzinnych fluktuacji w aktywności przynajmniej 322 genów w nadnerczach makaków, włączając w to 6 genów niezbędnych dla "zegarowej" działalności SCN. Według Urbanskiego, zegar z nadnerczy jest odpowiedzialny za uwalnianie w kluczowym momencie zmieniających nastrój hormonów. Stężenie hormonu stresu (kortyzolu) jest zazwyczaj najwyższe rano, by umożliwić rozpoczęcie dnia z wigorem, a spada wieczorem, pozwalając zasnąć. Urbanski twierdzi, że jądra nadskrzyżowaniowe są prawdopodobnie nadrzędnym zegarem, ponieważ otrzymują informacje o natężeniu światła bezpośrednio z siatkówki. Nie wiemy, jak zegar nadnerczowy jest synchronizowany z otoczeniem. Odkrycie badaczy z Oregonu pozwoli lepiej pomagać osobom cierpiącym z powodu złego samopoczucia wywołanego podróżami samolotem.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...