Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Ranking


Popularna zawartość

Zawartość, która uzyskała najwyższe oceny od 01.02.2024 w Odpowiedzi

  1. 3 punkty
    Widzę, że temat się trochę rozrósł i nawet zaognił, i już chciałem dolać oliwy do tego ognia, ale „ugryzłem się” w klawiaturę , bo jeśli temat schodzi na ideologie „lewacko-prawacko-katolicko-komunistyczne”, to kończy się merytoryczna dyskusja, a zaczyna tępa, bezmyślna indoktrynacja wyższości jednych nad drugimi. Dlatego każdego, kto prowokuje i zaczyna wyzywać innych od „lewaków”, „prawaków”, „komunistów” itp. najchętniej od razu bym zbanował, gdybym mógł tu to zrobić. Problem w tym, że część społeczeństwa skażona jest taką czy inną ideologią i posługuje się nią zamiast używać wiedzy i logiki. Mało tego! Ci ludzie wychowują potem w tej swojej ideologii swoje dzieci i nie da się całkiem od nich uciec. Na pocieszenie tych co twierdzą, że powodem spadku dzietności kobiet jest ich edukacja i samorozwój, pragnę poinformować, że ponoć powszechna komputeryzacja zaczyna „uwsteczniać” niektóre pokolenia, więc jest szansa na to, że niedługo ludzkość znów zejdzie do poziomu średniowiecza, co daje nadzieję, że demografia zwów wystrzeli w górę OK, ale popatrzmy na ten wykres: źródło: https://www.macrotrends.net/global-metrics/countries/POL/poland/fertility-rate Widać na nim wyraźny spadek dzietności od roku 1950. Mimo to ten spadek wyhamowywał pomimo rządów komunistów i tendencja hamowania utrzymywała się aż do roku 1983 (wychodząc nawet na plus!), kiedy to rządy komunistów zaczęły się chwiać. Po tym znów nastąpił „zjazd” aż do roku 1998, gdy nieco się poprawiło, a potem w 2003 nastąpił gwałtowny wzrost urodzeń (SLD doszło do władzy), który utrzymywał się aż do roku 2008. Wtedy znów nieco nam wskaźnik spadł, by w roku 2014 ponownie się podnieść wabiona perspektywą socjalu serwowanego przez PiS. Wnioski wydają się takie, że rządy „lewaków” jakoś nie przeszkadzają w dzietności kobiet, wręcz przeciwnie. Rząd SLD spowodował gwałtowny wzrost dzietności kobiet pomimo, że nie dawali ludziom gotówki w postaci 500+ itp. programów(!). Jak to się więc stało, że ludzie nagle postanowili mieć wtedy dzieci? W 2015 roku PiS postanowił upiec dwie pieczenie na jednym ogniu i dać ludziom pieniądze „na dzieci” kupując sobie jednocześnie głosy wyborcze. To zadziałało, ale jak widać na krótką metę, bo już w 2018 roku nastąpił spadek (zaledwie po 3 latach od wprowadzenia 500+). Widać więc, że za pieniądze nie da się kupić dzietności, nie da się „kupić” dzieci (a jeśli się da to chwilowo). Co więc sprawia, że ludzie chcą mieć dzieci, skoro nie chodzi aż tak bardzo o pieniądze? Ale czy na pewno? Ciekawy byłem jak się ma dzietność do inflacji, więc położyłem na tym wykres inflacji: I rzeczywiście. Na tym wykresie widać, że wzrost inflacji spowodował stałą tendencję spadkową. Ale jest pewne zaskoczenie, bo w czasie największej inflacji w latach 1990-1991 powinna ona spowodować gwałtowny spadek dzietności, a tymczasem był on niewielki. Widać więc, że ludziom nie zupełnie o pieniądze chodzi i potwierdza to, że za pieniądze nie da się „kupić” dzieci. Dlatego ponowna korupcja polityczna PiS nie udała się i PiS przegrał „wygrane” wybory. Skoro więc nie chodzi aż tak bardzo o pieniądze, to o co chodzi? Co sprawiło, że dzietność za SLD zaczęła tak gwałtownie rosnąć? Jak już pisałem, nie przypominam sobie aby SLD zaczęło ludziom rozdawać kasę na dzieci. Myślę, że dzietność wzrosła, bo ludzie poczuli, że nadchodzą nowe lepsze czasy i wzrost bezpieczeństwa. Inflacja wyhamowała. W 1999 Polska przystąpiła do NATO, a w 2004 roku wstąpiliśmy do Unii Europejskiej. Nastąpił wzrost swobód obywatelskich. Ludzie poczuli się wolni. Poczuli liberalizm. Zaczęto reformy szkolnictwa, budowę nowych żłobków i przedszkoli. Zaczęła poprawiać się opieka zdrowotna itp. itd. Dlaczego PiSowi udało się poprawić dzietność w tak słabym stopniu? Bo pieniądze to nie wszytko. Co z tego, że dali ludziom kasę, jak jednocześnie zabrali ją ze szkół, przedszkoli czy szpitali. Do tego zaczęli ograniczać swobody obywatelskie. Ograniczać dostęp matkom do podstawowych badań płodów. Zaczęli coraz bardziej ograniczać możliwość aborcji, nawet za cenę życia kobiet! To absurd, który sprawia, że kobiety naprawdę zaczęły bać się zachodzić w ciążę! Moje spostrzeżenia (chodzi głównie o Polską demografię) na ten temat są takie: Dawniej, gdy medycyna stała na niskim poziomie, umierało bardzo dużo dzieci (czasami kobieta rodziła 8-10 dzieci, a do dorosłości dożywało 2-3). Aborcje prawie nie były robione. Przetrwały tylko najzdrowsze i najmocniejsze dzieci. Śmierć dzieci była powszechna. Ludzie godzili się z tą sytuacją, bo nie mieli innego wyjścia. Ale wiedzieli też, że jeśli urodzi się dziecko kalekie, to nie przeżyje. Nie czuli więc też strachu, że całe życie będą musieli opiekować się niepełnosprawnym dzieckiem. Takie sytuacje zdarzały się rzadko. Ludzie żyli we wspólnotach wielorodzinnych i wielopokoleniowych. Wiedzieli, że w razie problemów mogą liczyć na pomoc. Obecnie medycyna stoi na tak wysokim poziomie, że możliwe jest utrzymanie przy życiu nawet bardzo chorych dzieci. Jednak ich utrzymywanie przy życiu zwykle jest bardzo kosztowne. (a wg mnie czasami nawet nieetyczne, a bywa, że wręcz barbarzyńskie) Ale medycyna obecnie pozwala też zwykle wykryć i usunąć ciążę, która nie daje szans na urodzenie zdrowego dziecka. Jeśli ogranicza się kobietom możliwość zbadania płodu i możliwość decydowania o tym, co począć z wadliwym płodem, to w kobietach (ale też w mężczyznach) narasta strach. (Do tego dochodzi „nakaz” rodzenia dzieci z gwałtów). Widmo takich sytuacji jest dla wielu rodzin trudne do zaakceptowania. Do tego brak jest ze strony państwa należytej pomocy dla rodzin opiekujących się niepełnosprawnymi osobami. Państwo nie chce brać na siebie tak dużych kosztów, więc rodziny są zostawiane samym sobie. To jest nie do zaakceptowania. W takich warunkach ludzie nie będą chcieli mieć dzieci. I nie pomogą w tym żadne 500+ czy 800+. Pary albo ograniczają możliwość posiadania potomstwa, albo uciekają za granicę, gdzie mają dostęp do nowoczesnej medycyny i lekarzy nie obciążonych prawnie i/lub religijnie. Dzietność Polek na emigracji jest dużo wyższa niż dzietność Polek w kraju. Tam gdzie kończy się liberalizm, a zaczyna zamordyzm, dzieci nie będzie. Jeśli to nie da polskim politykom nic do myślenia, to żadnej poprawy w tym względzie nie będzie. Potrzebna jest mądra polityka prorodzinna. Przede wszystkim możliwość decydowania Polaków o sobie (nie tylko kobiet). Inwestowanie w medycynę prenatalną. Dostęp do rzetelnej informacji medycznej. Dostęp do nowoczesnych leków zapobiegających niechcianej ciąży. Dostęp do nowoczesnych technik in-vitro. Inwestowanie w żłobki i przedszkola, aby rodzice mogli prowadzić życie zawodowe bez obaw o swoje dzieci. Inwestowanie w szkoły i zapewnienie dzieciom zdobywania rzetelnej wiedzy (a nie zabobonów i indoktrynacji). Rozwijanie programów pozaszkolnych dla dzieci i młodzieży. Dofinansowywanie i rozwijanie ośrodków pomocy społecznej, nastawionej na pomoc rodzinom, które z różnych powodów znalazły się w trudnej sytuacji. Dawanie kasy do ręki mobilizuje jedynie ludzi pazernych i leniwych. To jest droga donikąd. Dzieci to nie przedmioty. „Kupowanie” dzieci przez państwo to proceder wg mnie wręcz obrzydliwy. To element korupcji politycznej, która przypomina mi handel ludźmi. To patologia, która nie ma nic wspólnego z pomaganiem. To patologia. Chyba jednak trochę ulało mi się tej oliwy do ognia i pewnie narażę się wielu ludziom, zwłaszcza ludziom „kultury” i „antylewactwa”, ale tematu już ciągnął nie będę. Z mojej strony EOT ⛔ więc nie będę odpowiadał na żadne cytowania.
  2. 2 punkty
    pomogę i streszczę. pewnego dnia łowcy wrócili do jaskini z polowania i wpadli na genialny pomysł, że aby w spokoju rozerwać się po pracy wydzielą dolną część jaskini i powiedzą kobietom i dzieciom że tam mieszka moc i że nie mogą tam schodzić. Od tego czasu kobiety pozostawały u wejścia jaskini zajmując się opierunkiem i gotowaniem i pilnowaniem niegrzecznych dzieci a łowcy odwiedzali dolną część jaskini gdzie śpiewali, tańczyli, może nawet coś palili(tego nie wiem), dla zabawy ulepili nawet żółwia, może nawet postawili kulę na jego grzbiet! ale chyba spadła bo jej nie odnaleziono. Od tego czasu też jak kobiety pyskowały albo dzieci denerwowały, łowcy straszyli ich że jak będzie tak dalej to przyjdzie MOC i poustawia towarzystwo. Po jakimś czasie łowcy zrozumieli również że w zasadzie nie muszą polować osobiście, mogą się skupić jedynie na dystrybucji MOCy dla biednego ludu. koledzy z innych jaskiń oczywiście pozazdrościli i zrobili własne startupy. Taki był początek i taka jest teraźniejszość religii. Wiara to oczywiście co innego, to wewnętrzna, genetyczna potrzeba większości ludzi, a religia kanalizuje i nakazuje jak to robić. religia to wymysł spostrzegawczych ludzi którzy postanowili wykorzystać tą wiarę do budowy organizacji
  3. 2 punkty
    Wszystkiego dobrego w 2025 roku. Spełnienia marzeń, życzeń, planów i postanowień. Niech Wam się wiedzie. Ania, Jacek i Mariusz « powrót do artykułu
  4. 2 punkty
    To byłoby niezwykle długo (tak między 10 s a 23 s; pomijam niepoprawne zastosowanie dywizu czy cuś tam ). Chodzi raczej o 10-23 s, ale możecie Drodzy pisać też bardziej po "informatycznemu": 10e-23 s. Hmm. Cały rząd wielkości szybciej byłoby chyba bardziej odpowiednie, choć szybkość i prędkość trudno zestawiać z czasem - to "niekompatybilne" wielkości. Bardziej poprawnie byłoby: "rozpadają się w czasie o cały rząd wielkości krótszym niż czas..." (nie sięgałem nawet do źródła, ale zapewne o to chodzi). P.S. Aniu i Mariuszu. Dziękuję.
  5. 2 punkty
    ??? Najbardziej zużywająca energie i najbardziej niebezpieczna część działalność łowcy-zbieracza nie była pracą? Popełniasz błąd ahistoryzmu. Chyba trochę się nie zrozumieliśmy. Nie każdy wysiłek, nawet połączony z ryzykiem, jest "pracą" we współczesnym sensie - fabryczna taśma, Amazon, korporacja, kasa w Robalu itp. - a z tym przecież porównujemy. Mój kicior, zamiast grzać się na piecu, od kilku godzin siedzi w najzimniejszej części chałupy, żeby upolować szczura, który mi się przypętał. Czy on "pracuje"? No raczej nie. Czy "pracowałem", kiedy np. pętałem się po jakichś błotach, pokrzywach po uszy, obgryzany przez stada biebrzańskich czy kampinoskich (skur... wyjątkowe!) komarów, żeby fotki napstrykać? No ni cholery. To samo bym robił, gdyby mi za te fotki nie płacili. Zresztą z reguły nie wiedziałem czy zapłacą, bo unikałem zleceń, zwykle pstrykałem co mi się zachciało, a później szukałem chętnych. "Pracą" byłoby dla mnie robienie mordek do dowodów czy jakieś śluby i inne takie, bo to mnie zupełnie nie bawiło. Jak odczuwał swoja pracę ("pracę") pierwotny myśliwy? Jak ten mój kot albo ja w pokrzywach? Czy jak poganiany sekundowymi normami zapierdalacz w Amazonie albo korpoludek, który już w niedzielę dostaje skrętu kiszek, bo jutro znowu poniedziałek... Odpowiedź jest raczej oczywista, i to jest ta różnica. Nie jedyna, bo jest jeszcze alienacja pracy (Marx, ale sensowne), natychmiastowa nagroda i inne takie. Ta różnica nie ma związku ani ze zużyciem energii, ani z ryzykiem, a jedynie z wewnętrznym odczuciem. Ile, stosując takie kryteria, w tych statystycznych 19 godzinach było "Amazona", a i ile "kota"? A jakie proporcje są teraz w statystycznych czterdziestu? Ta godzina to "Amazon". "Kota" było (i jest) dużo, ale tego nie liczę, bo do tego mógłbym dopłacać nawet. Od kiedy pamiętam nie miałem czasu (i teraz też nie mam), żeby porządnie się ponudzić
  6. 2 punkty
    @Ergo Sum z czego śmieszkujesz? W znakomitym przewodniku turystycznym Józefa Nyki pt. Tatry, wyd. 1994r. (ledwie 30 lat temu) jest znamienne zdanie : "powyżej Hali Gąsiennicowej (1500 m.n.pm.) nie ma miesiąca, który nie miałby opadu śniegu". Zadałem wprost, raptem miesiąc temu pytanie człowiekowi, który robi od lat profesjonalne pomiary w Tatrach, czy to zdanie sprzed 3 dekad jest nadal aktualne? Niestety, ale nie jest. Dyskusja była w kontekście zanikania tatrzańskich śnieżników, które są jeszcze bardziej wrażliwe na ocieplanie klimatu, niż alpejskie lodowce. Góry, mimo swej wizualnej potęgi, to jednak bardzo wrażliwy ekosystem, gdzie takie zmiany widać najszybciej.
  7. 2 punkty
    Rosja jest krajem bandyckim, w którym rządzą niepodzielnie od lat siłowicy wywodzący się ze specsłużb, armii i służb mundurowych oraz siłowarchy. Najbardziej medialnym i spektakularnym w swym działaniu siłowarchem był Prigożyn. Bandyta, który stał się "kucharzem Putina". Na 2-mce przed jego słynnym rajdem, poświęciłem godzinę czasu na obejrzenie wywiadu z tym zbrodniarzem. Dawny błatny, który kokosów dorobił się na cateringu dla wojska, parząc herbatkę, rozprawiał szczegółowo o ilości amunicji artyleryjskiej, jaką powinna otrzymać jego "armia", w celu zdobycia Bachmutu. Powiem, całkiem fachowo prawił, wyrobił się. Nic to, że przetracił pod Bachmutem przynajmniej 40 tyś ludzi w tzw. mięsnych szturmach. Nie zapomnę ujęć z UA drona, jak jego dowódcy posłali na pewną śmierć, w mięsnym szturmie, kompanię ludzi. W 2 min naliczyłem ponad 80 trupów...takich dowódców to na widłach się powinno wynosić. Tyle, że to pewnie były zeki... Tam nie ma żadnej ideologii, ani prawicowej ani lewicowej. To bandytyzm, zło w czystej postaci. Mafijne państwo bez żadnej ideologii. Co ciekawe, taki obrót sprawy, już 30 lat temu przewidział i opowiedział w jednym z wywiadów, Dżochar Dudajew. Był jedynym Czeczeńcem, który doszedł do stopnia generała w Armii Radzieckiej. Ciekawie się ten wywiad z Dudajewem słucha. Dla niewierzących drażnić mogą wtręty filozoficzno-religijne ale konkluzja jest jedna - Rosjanie to społeczeństwo bez ideologii, których jedynym wektorem działania jest napadanie na innych. Ot imperializm. I to mówił 30 lat temu. Ps. Dudajew jest pewnie skremowany ale inaczej pewnie by się przewracał w grobie gdyby widział jak skundlili się jego rodacy w postaci bandy Kadyrowa....
  8. 2 punkty
    Mam nadzieję, że na waszej trasie są Budy i macie w planach wizytę u Króla: https://pl.wikipedia.org/wiki/Budy_(powiat_moniecki) https://www.google.com/search?channel=fs&client=ubuntu&q=krol+biebrzy Jeśli nie, to warto zmienić trasę I to koniecznie. A może właśnie u niego jesteście? Pozdrowienia dla Was, Krzysztofa, łosi, wilków...
  9. 2 punkty
    Reakcja na zasadzie: nie znam się, ale sobie pokpię. Cieszy Cię anomalia od średniej czterdziestoletniej, a nie widzisz tendencji z ostatnich 20 lat? W tym tempie za kolejne 40 lat wilgotność spadnie do -4,5% od średniej z wykresu. Dla nie biologa wciąż mało, więc się ciesz. Dla biologa tragedia, bo rośliny poniżej optymalnego dla siebie progu wilgotności zahamowują ( i skokowo to się dzieje) rozwój pomimo jeszcze kilkudziesięcioprocentowej wilgotności gleby. Wystarczyła aby od 2013r do 2023 areał uprawy ziemniaka spadł z 350tyś.ha do 150tyś.ha. https://www.topagrar.pl/articles/ziemniaki/koniec-uprawy-ziemniaka-w-polsce-powierzchnia-zmniejszy-sie-az-o-70-2495298 "To koniec uprawy ziemniaka? Powierzchnia uprawy ziemniaków ma zmniejszyć się aż o 70%, wg prognoz, na które powołuję się specjalista z SGGW. Ziemniak potrzebuje określonych warunków do prawidłowego wzrostu i duże ilości wody, a zmiany klimatyczne wpływają na uprawę ziemniaka negatywnie." Ciesz się dalej. Recepta na poziomie ignoranta.
  10. 2 punkty
    Zgoda. Jeśli ta koncepcja w ogóle ma sens, to jedynie po to, by podnieść temperaturę i ułatwić tam pracę czy istnienie jakiś baz. Pomijając już fakt, że zasiedlanie innych planet to mrzonki, głupota i marnowanie zasobów na coś, co i tak nigdy nie wypali.
  11. 2 punkty
    Szlachcic, gdy wychodził z domu, przypasywał szablę do boku, brał w rękę obuch, który oprócz tego nazwiska mianował się nadziakiem i czekanem. Polak, Broń, BijatykaSkład jego był taki: trzcina gruba na cal dyjametru[1687], krótka w pas człowieka od ziemi, na końcu ręką trzymanym gałka okrągło podługowata srebrna, posrebrzana albo wcale mosiężna, na drugim końcu u spodu osadzony mocno na tejże trzcinie młotek żelazny, mosiężny albo i srebrny, podobny końcem jednym płaskim zawsze do szewskiego, drugi koniec jeżeli miał płasko zaklepany jak siekierkę, to się zwał czekanem, jeżeli kończasto, grubo, nieco pochyło, to się zwał nadziakiem, jeżeli zawinięty w kółko jak obarzanek[1688], to się zwał obuchem. Straszne to było narzędzie w ręku Polaka, ile podówczas, gdzie panował humor[1689] do zwad i bitew skłonny. Szablą jeden drugiemu obciął rękę, wyciął gębę, zranił głowę, krew zatem dobyta z adwersarza[1690] tamowała zawziętość. Obuchem zaś zadał ranę często śmiertelną, nie widząc krwi; i dlatego nie widząc jej nie zaraz się upamiętał, waląc raz na raz i, nie obrażając skóry, łamał żebra i gruchotał kości. Dlatego na wielkich zjazdach, sejmach, sejmikach, trybunałach, gdzie zazwyczaj częste działy się zabijatyki, nie wolno było pokazywać się z nadziakiem; w kościele zaś katedralnym gnieźnieńskim wisi u wielkich drzwi tablica, ostrzegająca o klątwie na takowych, którzy by się do tamtego domu bożego z takim instrumentem prawdziwie zbójeckim wchodzić ważyli. Instrument to był prawdziwie zbójecki, bo kiedy jeden drugiego końcem ostrym nadziaka trafił pozauszku, do razu zabijał, wbijając w skronie żelazo fatalne aż na wylot. https://wolnelektury.pl/katalog/lektura/kitowicz-opis-obyczajow-i-zwyczajow-za-panowania-augusta-iii.html Znakomita lektura! (mam na półce dobre, papierowe wydanie z solidnym komentarzem) Jak kto lubi...W XVIII w. przyszło autorowi opisać codzienność - nie politykę, ale otaczający świat jaki istniał. Wyszło z tego dzieło niesamowite - na jego podstawie można byłoby odtworzyć życie codzienne mieszczanina, księdza, szlachcica - tylko na chłopa zabrakło czasu - powstał tylko jeden rozdział. Obuch, czekan, młotek rycerski - w XVIII w. w wojsku już zarzucony nadal był w arsenale oracza-wojownika. Owa tablica ponoć jeszcze wisiała w latach 60-tych XVIII w katedrze w Gnieźnie. Należy pamiętać, że pojedynki, na ubitej ziemi, miały swoje zasady i zwykle toczone były do pierwszej krwi. Na szable oznaczało to często amputacje pewnej części ciała, gorzej w przypadku broni kolnej (szpada/rapier) lub palnej. Na podstawie typologii siekier (kultury unietyckiej) ustanowiono podział chronologiczny epoki brązu w Europie Środkowej, także bym nie lekceważył. Sądzę, że astronomowie powinni mieć upierdliwe zajęcia z historii i archeologii. .Dobrze tak
  12. 2 punkty
    Podróżowanie samolotem z psem nie jest łatwe. Linie lotnicze akceptują na pokładzie tylko małe psy, które muszą być trzymane w klatkach umieszczonych pod siedzeniami. Większe psy – z wyjątkiem przewodników – przewożone są w przestrzeni bagażowej pod pokładem. Dla zwierzęcia jest to sytuacja niezwykle stresująca. Firma Bark, producent zabawek, przysmaków i żywności dla psów zainaugurowała linie lotnicze, w których psy są szczególnie mile widziane na pokładzie. Linie Bark Air powstały we współpracy z niewielką prywatną firmą Talon Air, która posiada flotę samolotów Gulfstream G500. Dzięki temu psy i ich właściciele mogą wspólnie podróżować w kabinie. Przed startem psy otrzymują przekąski oraz słuchawki zmniejszające poziom hałasu docierający do uszu. W czasie lotu zaś są obsługiwane przez załogę na równi z ludźmi. Nie muszą też siedzieć w klatkach. Mogą zostać ze swoim właścicielem lub bawić się z innymi psami na pokładzie. Uważamy, że pies powinien być przy właścicielu i być obsługiwany równie dobrze, a nawet lepiej, co ludzie, stwierdził wiceprezes Bark, Dave Stangle. Pierwszy lot, z Nowego Jorku do Los Angeles, odbył się pod koniec maja. Samolot był pełen i ludzi, i psów. Trzeba przyznać, że bilety nie są tanie. Za lot człowieka i psa z Nowego Jorku do Los Angeles trzeba zapłacić 6000 USD, a trasa Nowy Jork–Londyn została wyceniona na 8000 dolarów. Firma przyznaje, że ceny są zaporowe dla większości ludzi, jednak w miarę wzrostu popytu, powinny spadać. Jej przedstawiciele zwracają uwagę, że wszystkie nowości, telefony, samochody, telewizory, podróże koleją czy samolotami, były początkowo drogie, a do spadku cen doprowadzało masowe korzystanie z towarów i usług. Linie lotnicze, które wożą psy w luku bagażowym, starają się zapewnić im maksymalny komfort i bezpieczeństwo. Jednak nie jest to przyjemne doświadczenie. Przekonał się o tym prezes Bark, Matt Meeker, który w luku spędził czterogodzinny lot z Florydy do Nowego Jorku. Nie wiem, dlaczego ktokolwiek miałby robić to własnemu psu. To horror. Musi być lepszy sposób, stwierdził. Bark Air to nie pierwsze linie lotnicze oferujące loty przyjazne psom. Firma K9Jets od dwóch lat lata prywatnymi odrzutowcami między Dubajem, Los Angeles, Paryżem Frankfurtem, Hawajami, Lizboną czy New Jersey. Oferty, oszczędzające psom stresu związanego z podróżowaniem  w roli bagażu, mają też NetJets czy VistaJet. To wszystko jednak niewielkie firmy, które dysponują flotą małych prywatnych odrzutowców. Podróż nie jest więc tania. Pozostaje więc mieć nadzieję, że i wielkie linie lotnicze dopuszczą z czasem możliwość podróżowania w kabinie ze swoim psem, tak jak zezwalają na obecność psa-przewodnika. « powrót do artykułu
  13. 2 punkty
    Zostałem wywołany do tablicy... Temat niełatwy i absolutnie nie czuje się w tej materii jakoś szczególnie predysponowany wiedzą Badaniami nad awunkulatem zajmował się antropolog Claude Levi-Strauss, który naukowo stał w opozycji do twierdzeń Alfreda Radcliffe - Browna, na temat dominującej "zstępnej" roli pokrewieństwa. Levi-Strauss uważał, że najważniejsza w awunkulacie jest więź zachodząca w rodzinie, gdy kobieta z jednej grupy (zstępnej), poślubia mężczyznę z innej grupy (z linii bocznej), ale spokrewnionej . Powstaje swoista więź rodzinna. Według psychologów ewolucyjnych awunkulat pojawia się jako efekt niskiej (poniżej 70%)[potrzebny przypis] pewności ojcostwa. Gdy mężczyzna nie może być pewien, że dzieci urodzone przez jego partnerkę noszą jego geny (ponieważ np. w danej społeczności nieznana jest instytucja biologicznego ojcostwa, bezpieczniejszą strategią reprodukcyjną jest inwestowanie w dzieci swojej siostry, z którymi jest na pewno spokrewniony i które przekażą jego geny swoim potomkom. Z wiki. Czyli ojciec rodu płodzi na potęgę ale nie jest pewny na 100% ojcostwa, w tym zakresie, awunkulat jest pewną gwarancją, że geny zostaną w rodzinie, "po kądzieli". Sam awunkulat jest system matrylinearnym, w którym dziedziczeniem objęci są członkowie rodziny po żęńskim wstępnym .Spotykany w dość prymitywnych społecznościach. Badania relacji pokrewieństwa Do najsłynniejszych analiz Levi-Straussa należą te dotyczące problemu awunkulatu. Awunkulat jest terminem oznaczający system organizacji rodziny, w którym istotną rolę odgrywa wuj, czyli brat matki. Z formalnego punktu widzenia to on jest właściwą „głową rodziny” a nie ojciec. Levi-Strauss badał warianty tej relacji odnosząc się do różnych społeczności tradycyjnych, z którymi zetknął się osobiście lub znał dzięki badaniom prowadzonym przez innych antropologów. Wykazywał, że zawsze mamy do czynienia ze strukturą czteroelementową, której towarzyszą dwie pary opozycyjnych wartości: relacje wuja i siostrzeńca, wuja i matki, ojca i matki oraz ojca i syna niezależnie od społeczności tworzą tą samą strukturę, w której zmienia się jedynie układ wartości. Struktura ta ma jednak głębszy sens: w optyce Levi-Straussa kultura jest systemem komunikacji łączącym mężczyzn, kobieta jest przedmiotem wymiany między nimi oraz punktem odniesienia dla całego układu. Pokazuje to poniższy graf. Źródło: https://pre-epodreczniki.open.agh.edu.pl/tiki-index.php?page=Co+komunikuje+układ+wioski%3F+Claude+Levi-Strauss Powyższe to teoria, jakoś wsparta na badaniach etnograficznych. Jak to przełożyć na Celtów? Było to społeczeństwo oparte na "kulturze" demokracji wojennej, z bardzo silna pozycją mężczyzny, ale nadal silną pozycją kobiety, silniejszą niż w sąsiednich plemionach germańskich. Mimo wszystko nadal kobieta była w "obiegu". Być może ów awunkulat to celtycki atawizm, wprost odnoszący się do ich przeszłości ludów epoki brązu. Sukces kulturowy i militarny Celtów, uchwytny w materiale archeologicznym, to centralizacja władzy w rękach silnych grup krewniaczych. A awunkalatyzm się w to wpisywał. A jak czas pozwoli to pogrzebie na temat takich sytuacji. A dla rozluźnienia, instytucja wuja była istotna długo po Celtach:
  14. 2 punkty
    Wczoraj na niewidocznej z Ziemi stronie Księżyca wylądowała chińska bezzałogowa misja kosmiczna Chang'e 6. Pojazd wylądował w Basenie Biegun Południowy-Aitken. To jeden z największych w Układzie Słonecznych kraterów uderzeniowych. Ma średnice 2500 km i głebokość 13 km. Celem chińskiej misji jest zebranie próbek skał oraz gruntu i przywiezienie ich na Ziemię. Chang'e to część większego programu ustanowienia trwałej znaczącej obecności Chin w kosmosie. Państwo Środka rywalizuje przede wszystkim z liderem, USA, ale również z Japonią czy Indiami. Chiny posiadają na orbicie własną stację kosmiczną, do której regularnie wysyłają astronautów. Chcą też do roku 2030 zorganizować załogową misję na Księżyc. Jeśli się ona powiedzie, staną się drugim państwem na świecie, które tego dokonało. Plan misji Chang'e 6 zakłada, że za pomocą robotycznego ramienia oraz wiertła, z powierzchni Księżyca pobrane zostanie do 2 kilogramów materiału. Trafi on do metalowego pojemnika, a ten z kolei zostanie zabrany na orbitę Księżyca przez specjalny moduł rakietowy, znajdujący się na lądowniku. Na orbicie pojemnik zostanie przeładowany do modułu lądującego i ma zostać dostarczony na Ziemię około 25 czerwca. Misje po niewidocznej z Ziemi stronie Księżyca są trudniejsze do przeprowadzenia. Tamtejszy teren jest bardziej nierówny niż w części widocznej z Ziemi. Ponadto brak jest bezpośredniej łączności, więc sygnał musi był przesyłany przez dodatkowego satelitę. « powrót do artykułu
  15. 2 punkty
    Kiedyś, w czasach mocno prehistorycznych, byłem na wykładzie Kardaszewa. Obce cywilizacje, jego skala, UFO itd., coś o AI też tam było. Chociaż mówił ciekawie, niewiele szczegółów zapamiętałem, bo właściwie nie powiedział nic, czego bym nie wiedział wcześniej. Jedyny szczegół, który do teraz pamiętam, to jego odpowiedź na pytanie z sali: "Jaki ustrój mają ewentualne kosmiczne supercywilizacje?". "Oczywiście komunizm" - odpowiedział. Wtedy mnie to rozbawiło na zasadzie "a co innego mógłby publicznie powiedzieć w tym miejscu i czasie?". Teraz uważam, że to całkiem prawdopodobne, chociaż to by nie był taki "komunizm", jaki poznaliśmy, a bliższy tego idealnego: potrzeby zaspokojone, praca jako hobby raczej i zabawa niż "praca" itd. - większość ludziów i tak by siedziała w cyfrowym "raju". Jednak uważam, że pdp, że jakaś cywilizacja do tego stanu przetrwa jest minimalne, a i później niekoniecznie długo to by trwało.
  16. 2 punkty
    Odkryto wsteczną propagację w neuronach (z 10-15 lat temu). To najważniejsze odkrycie odnośnie funkcjonowania mózgu w ostatnim półwieczu, i jakoś nie zdobyło szerszego rozgłosu. Detali nie pamiętam ( było ich zresztą bardzo mało) poza faktem, że jest znacznie słabsza niż propagacja w przód. Szkoda że tak późno, oszczędziłoby to mi bardzo wiele czasu zmarnowanego na szukanie zastępnika w sytuacji, gdy to właśnie wsteczna propagacja błędów jest najlepszym algorytmem z "hardwarowego" punktu widzenia. Generalnie szukałem sieci do trenowania sieci, mogących zastąpić wsteczną propagację. Czyli jakaś "ubersieć" pomaga tworzyć detale małych sieci. Teraz (czyli do momentu gdy mogłem się jeszcze zajmować takimi tematami) mam całkowicie odwróconą wizję - to wsteczna propagacja emergentnie tworzy struktury pobudzeń które mogą być analizowane za pomocą innych sieci. Rozumiem że to pochodna rozmyślań o dwukierunkowych komputerach kwantowych Największym problemem są szczeliny międzysynaptyczne, ich mechanizm działa w jedną stronę. Natomiast w ramach skomplikowanych nieliniowych struktur obliczeniowych w ramach jednego neuronu biologicznego obustronne wyładowania mogą być powszechne i kluczowe. Jedynym widocznym (co jest prawie tożsame z "możliwym") rozwiązaniem obejścia problemu jednokierunkowego funkcjonowania szczeliny międzysynaptycznej są astrocyty, które co do zasady mogą tworzyć "mostki", a może nawet bardziej skomplikowaną strukturę zajmującą się propagacją wsteczną. Idea sieci uczącej inne sieci może być ekstremalnie niskopoziomowa, a dodatkowa sieć ucząca nie musi być neuronowa w sensie biologicznym. Trudno aby nie - nie ma zatem zasobów aby sygnały mogły się poruszać w obu kierunkach bez wzajemnych zakłóceń, jeden niszczy polaryzację potrzebną drugiemu. Najważniejsze jest jednak to, że potencjalna dwukierukowość pozwala wykorzystywać identyczny schemat rozwojowy (neuron z mózgu wypuszcza akson) zarówno do czucia jak i sterowania ruchem, przez co drobne mutacje mogły dramatycznie zmieniać funkcjonalność podobnie budowanych połączeń. Działa działa. Poruszanie się po gradientach jest zbyt szybkie aby dało się zastąpić czymś innym, a wsteczna propagacja błędów jest idealnie dopasowana do właściwości mózgu. Na niskim poziomie (połączeń) nie ma żadnej introspektywności, więc jedynym obiektem który niesie informację o połączeniu neuronowym może być owo samo połączenie. Bardziej zaawansowane algorytmy uczące wymagają znajomości struktury sieci, podczas gdy wsteczna propagacja po prostu przekazuje informację do tyłu nie dbając o szczegóły których nie może znać. Wszystkie AI są trenowane z użyciem wstecznej propagacji, i co ważne - modele są ekstremalnie efektywne w stosunku do ilości parametrów. Ludzkie mózgi wciąż zawierają znacznie większą ilość niskopoziomowych informacji, natomiast zdają się być słabo uczone na tym najniższym poziomie. Możliwość stosowania milionów powtórzeń jest jednak nie do pobicia, również precyzja cyfrowa musi poprawiać działanie - stosujemy pseudolosowość gdy chcemy, ale nie jesteśmy na nią skazanie cały czas. Oczywiście są też inne całkowicie ortogonalne mechanizmy, przypominające dobór naturalny i mechanizmy rynkowe - generalnie każda część mózgu stara się robić absolutnie wszystko, ale te działania są powstrzymywane przez sukces lepiej realizujących określone zadanie rejonów i brak "dopaminowej zapłaty". Przejmowanie funkcjonalności po utracie pewnych rejonów mózgu jest całkowicie "emergentne". Jest to kluczowe dla powstawania różnych architekturalnych udoskonaleń, rejon który je posiada po prostu naturalnie wygrywa rywalizację z tymi które go nie posiadają. Ale nic nie jest wyryte w kamieniu, i czasami ośrodki znajdują się w "nieodpowiednich" miejscach.
  17. 2 punkty
    Fizycy z całego świata przez wiele lat poszukiwali konkretnego stanu jądra atomu toru, który może zapewnić wiele korzyści technologicznych i naukowych. Mógłby on zostać wykorzystany do budowy zegarów atomowych znacznie bardziej precyzyjnych, niż obecne. Mógłby zostać użyty do znalezienia odpowiedzi na podstawowe pytania z dziedziny fizyki, jak na przykład czy pewne stałe są rzeczywiście stałymi czy też ulegają zmianie w czasie i przestrzeni. W końcu się udało. Naukowcy z Uniwersytetu Technicznego w Wiedniu i niemieckiego Narodowego Instytutu Meteorologicznego jako pierwsi wykorzystali laser do precyzyjnego wprowadzenia jądra atomowego na wyższy poziom energetyczny i dokładnego pomiaru jego powrotu do stanu pierwotnego. W ten sposób połączyli klasyczną fizykę kwantową z fizyką atomową. Kluczem do sukcesu było stworzenie specjalnych kryształów zawierających tor. Manipulowanie atomami czy molekułami za pomocą laserów jest codziennością. Jeśli odpowiednio dobierzemy długość fali światła laserowego, możemy przełączać atomy i molekuły w różne stany i dokładnie mierzyć ich energie. Metody takie są powszechnie wykorzystywane w fizyce czy chemii. Lasery używane są też w komputerach kwantowych do przechowywania informacji w atomach lub molekułach. O ile jednak od dawna potrafimy manipulować stanem atomu, to wydawało się to niemożliwe w przypadku stanu samego jądra. Jądro atomowe również może przełączać się pomiędzy różnymi stanami kwantowymi. Jednak zwykle wymaga to co najmniej 1000-krotnie więcej energii niż energia elektronów w atomie czy molekule. Dlatego właśnie manipulowanie jądrem atomowym za pomocą laserów nie wychodziło. Po prostu energia fotonów jest zbyt niska, wyjaśnia profesor Thorsten Schumm, główny autor badań. Ta niemożność laserowego manipulowania jądrem to poważny problem, gdyż jądra atomowe to idealne obiekty kwantowe do precyzyjnych pomiarów. Są znacznie mniejsze niż atomy i molekuły, więc i znacznie mniej podatne na zewnętrzne zakłócenia, taki jak pola elektromagnetyczne. Innymi słowy, jądro atomowe dałoby nam okazję do przeprowadzenia bezprecedensowo precyzyjnych pomiarów. Już w latach 70. w świecie nauki pojawiła się koncepcja, że istnieje pewne jądro atomowe – jądro toru-229 – którym może być łatwiej manipulować za pomocą lasera niż innymi jądrami. Jądro to posiada bowiem dwa bardzo bliskie stany energetyczne. Na tyle bliskie, że energia lasera powinna wystarczyć, by je zmienić. Przez dekady istniały jedynie pośrednie dowody, że do takiej zmiany może dojść. Problem w tym, że aby dokonać za pomocą lasera zmiany stanu energetycznego, musisz bardzo precyzyjnie znać energię potrzebną do przeprowadzenia tej zmiany. Znajomość tej energii z dokładnością do 1 elektronowolta jest bezużyteczna, jeśli do wykrycia zmiany poziomu energetycznego potrzebujesz precyzji rzędu jednej milionowej elektronowolta, dodaje Schumm. Wiele grup naukowych próbowało badać tor utrzymując pojedyncze atomy w pułapkach elektromagnetycznych. Austriacko-niemiecki zespół wykorzystał jednak inną technikę. Uczeni stworzyli kryształy zawierające olbrzymią liczbę atomów toru. Z technicznego punktu widzenia jest to skomplikowane. Jednak ma tę przewagę nad innymi technikami, że możemy badać nie jeden atom, ale jedną wiązką lasera trafić w około 1017 atomów toru. To około milion razy więcej niż jest gwiazd w naszej galaktyce, mówi Fabian Schaden, który stworzył odpowiednie kryształy i dokonywał pomiarów wraz z kolegami z Niemiec. Profesor Schumm od 2009 roku skupił się wyłącznie na poszukiwaniu energii zmiany stanu energetycznego jądra toru-229. Historyczny moment miał miejsce 21 listopada 2023 roku, kiedy po raz pierwszy uzyskano jasny sygnał o zmianie stanu energetycznego jądra atomu po oświetleniu go laserem. Od tamtego czasu autorzy badań szczegółowo sprawdzali i analizowali wyniki eksperymentu, by obecnie móc je publicznie ogłosić. Jesteśmy szczęśliwi, że dokonaliśmy przełomu. Pierwszego laserowego wzbudzenia jądra atomu, cieszy się Schumm. Teraz, gdy wiemy, jak dokonać takiego wzbudzenia, naukowcy mogą przystąpić do wykonywania precyzyjnych pomiarów. Od samego początku pojawienia się koncepcji wzbudzenia jądra toru-229 za pomocą lasera, naukowcy myśleli o zbudowaniu niezwykle precyzyjnego zegara atomowego. Jedna to nie wszystko. Dzięki nowej technologii badania pola grawitacyjnego Ziemi staną się tak precyzyjne, że możliwe będzie wykrywanie złóż minerałów czy niezwykle słabych trzęsień Ziemi. Tor może zostać też wykorzystany do upewnienia się, czy stałe fizyczne na pewno są stałe. Nasza metoda pomiarowa to dopiero początek. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć, co dzięki niej zostanie osiągnięte. Ale wiemy, że będą to ekscytujące rzeczy, podsumowuje Schumm. « powrót do artykułu
  18. 2 punkty
    Dyskutowana tabelka - zaufanie większość ma ponad 5, z wyjątkiem m.in. politologów i meteorologów ... widzę że matematycy mają więcej ciepła niż ekonomiści ps. Bolesny świeży podcast o budowaniu zaufania do polskich akademików (powyższa tabelka chyba dyskryminuje teologów): https://podcastaddict.com/podkast-dezinformacyjny/episode/175205739
  19. 2 punkty
    Chłopie, a raczej amebo intelektualna. Jak chcesz, aby cię nie obowiązywał 'zielony ład' to po prostu nie wnioskuj o dotacje pieniężne z 'zielonego ładu' - wtedy możesz sobie robić co chcesz na swoim polu. Proste? Bardzo proste.
  20. 2 punkty
    Ale po co komu te piki demograficzne? Fetyszyzm ciągle rosnącej liczby ludności? Państwa powinny działać tak, by radzić sobie w zmieniającej się sytuacji demograficznej, a nie próbować jednego tylko sposobu - zwiększenia dzietności. Bo to i tak nie wyjdzie. Za to później politycy będą mogli rozłożyć ręce i stwierdzić "próbowaliśmy". Może i o to im właśnie chodzi. Bo łatwiej jest rzucić zasiłkiem, zyskać tani poklask i stwierdzić "próbowaliśmy", niż przemodelować cały system gospodarczy i opieki społecznej.
  21. 2 punkty
    Jak wyjdziesz, to nikt tego zagwarantuje. Brytole plują sobie w brodę już od dłuższego czasu, choć propaganda tam ciągle pisowska W ogóle, to jeśli chcecie wychodzić, to droga wolna (może Madagaskar?), nie zabraniam, ale ja zostaję TU, w EUROPIE. MAĆ!!! P.S. Polska i Szwajcaria? Nie lepiej porównać z Wybrzeżem Kości Słoniowej?
  22. 1 punkt
    Tu widać że ktoś lubi jeść czerwone mięsko, a boli jednocześnie pupa, bo kolejny raz mówią że niezdrowe. Reszta polemiki jest zbędna. I tak jest z całą ludzkością...
  23. 1 punkt
    Neonikotynoidy, pestycydy, które masowo zabijają owady – w tym pszczoły miodne – mają różny wpływ na różne części ciała trzmieli, donoszą badacze z Queen Mary University. Okazało się, że wpływ tych toksyn na owada jest różny w zależności od tego, czy dotyka tkanki mózgu, nóg czy cewek malpighiego, pełniących rolę nerek. Badacze wystawili trzmiele na działanie takiego stężenia klotianidyny, z jakim mogą spotkać się w rzeczywistości. Zetknięcie z tą rozpylaną na polach uprawnych toksyną prowadziło do dramatycznej zmiany aktywności genów, a 82% tych zmian jest specyficzna dla konkretnych tkanek. Każda tkanka, którą zbadaliśmy, bardzo silnie odczuła wpływ pestycydu. Ten niszczący wpływ na całe ciało wyjaśnia, dlaczego pszczoły wystawione na działanie neonikotynidów mają wielorakie problemy, od upośledzenia funkcji ruchowych, poprzez zmniejszenie możliwości uczenia się po uszkodzony układ odpornościowy, mówi profesor Yannick Wurm. Neonikotynoidy, takie jak klotianidyna, są bardzo szeroko stosowane do ochrony upraw przed owadami. Zabijają wszystkie gatunki, bez względu na to, czy jest to szkodnik upraw, czy też owad pożyteczny. Nawet niskie dawki neonikotynoidów są niezwykle szkodliwe dla pożytecznych owadów. Autorzy najnowszych badań wykorzystali używane w biomedycynie narzędzia do wysokorozdzielczej diagnostyki molekularnej. W ten sposób sprawdzali poszczególne szlaki molekularne, za pomocą których pestycydy niszczą organizmy owadów. Okazało się na przykład, że w przypadku mózgu klotianidyna zaburza pracę genów zaangażowanych w transport jonów, toksyna atakuje też geny odpowiedzialne za pracę mięśni uda oraz oraz zmniejsza aktywność genów odpowiedzialnych za prawidłową pracę cewek malphigiego, zatem za usuwanie z organizmu szkodliwych produktów przemiany materii. Nasze badania wskazują, że obecnie prowadzone oceny ryzyka stwarzanego przez pestycydy – a nie bierze się podczas nich uszkodzeń specyficznych dla tkanek – nie uwzględniają pełnej gamy uszkodzeń, które niszczą ciała owadów zapylających, nie prowadząc jednak do ich natychmiastowej śmierci, dodaje doktor Federico López-Osorio. Zmiany powodowane przez pestycydy mają podobny wzorzec, co zmian powodowane starzeniem się i nowotworami. Stosujemy pestycydy bez zrozumienia, w jaki sposób wpływają one na pożyteczne owady zapylające. Przeprowadzone przez nas badania wskazują, że wpływają one na każdą tkankę, zaburzając jej funkcje życiowe. Dlatego skutki stosowania pestycydów są tak niszczące i rozległe. Wzywamy do przemyślenia sposobu, w jaki oceniamy, regulujemy i stosujemy pestycydy. Nie tylko po to, by chronić zapylaczy, ale by chronić cały zależny od nich ekosystem, dodaje główna autorka badań, doktor Alicja Witwicka. « powrót do artykułu
  24. 1 punkt
    Wyjątkowo spokojnych, cudownie rodzinnych, pełnych radości i ciepła Świąt Bożego Narodzenia. Życzą Ania, Jacek i Mariusz « powrót do artykułu
  25. 1 punkt
    Figura retoryczna nie zmienia faktu, że Homo (ponoć Sapiens) stoi na paluszkach z nosem ledwo nad gównem, które sam sobie nasrał. No i napawaj się wyziewem jesieni...
  26. 1 punkt
    Bo wbrew temu co się koledze wydaje (najpewniej przez zabawy z modelami Isinga) obliczenia kwantowe zajmują czas. To oznacza, że odczytanie wyniku jest po tym jak ustawi się wejście. Co śmieszniejsze, wynik da się jedynie odczytać a nie ustawić, i to odczyt wyniku definiuje koniec obliczeń kwantowych. Zasada działania komputera kwantowego nie zależy od detali realizacji, więc nie można się spodziewać że jakieś nowe podejście coś zmieni w tej materii.
  27. 1 punkt
    Nie nie cieszy. Ciebie cieszy natomiast PiS który rozpoczął i zrealizował ten temat. Acham, jaka wpadka? Czy ty nie zrozumiałeś dlaczego nie ma kasy na to? Bo Pis wpompował mld w teologię. Co to ma do rzeczy? Ci co nie stanęli po jego stronie i co nie mieli zdania to według ciebie debile? Zdiagnozowano u ciebie logikę kalego w umyśle ruskiej onucy. 250 mln ukradzionych przez ekipę PiS Bielana z NCBR, cię nie boli, natomiast boli cię, że wybrano inną osobę. Ty chyba nie rozumiesz jakie uprawnienia daje to stanowisko. To są tematy typowo administracyjno zarządzające. Nie w tym rzecz. Problem jest to, że ruski trol nie widzi problemu z kradzieży 250 mln ale widzi problem bo ktoś inny będzie zarządzał kasą niż by chciał. To, że od innych takie coś usłyszałeś nie oznacza, że ode mnie. Co mnie obchodzi co ci ludzie nagadali? Reasumując nic nie rozumiesz, rozmawiając ze mną i przytaczasz mi jakieś tematy z Trumpem i Kamalą na temat których się nie wypowiadałem. Na to są jednostki chorobowe z dziedziny psychiatrii. W chinach biją murzynów... taką opowieść snujesz nie wiadomo po co o Kamli która jest bez związku z tematem. Wystarczy, że przeczytasz ze zrozumieniem informację które ci podałem i wytłumaczyłem. Niestety ty nie potrafisz ogarnąć prostego wykresu. Małpa by to ogarnęła, ale to jest poza twoim zasięgiem: https://www.gov.pl/web/finanse/rada-ministrow-za-przyjeciem-projektu-ustawy-budzetowej-na-2025-rok Powiadasz, że pół roku temu powiedział, że będzie ok. Może podasz link. Zrozumiałeś chociaż co oznacza "ok" według ministra i ekonomistów?
  28. 1 punkt
    Witelona to ja „znam” od dziecka. W mojej rodzinnej wsi gminnej - Żórawinie - obok kiosku od kiedy pamiętam stał pomnik Witelona, kula postawiona na prostopadłościanie. A dlatego w Żórawinie, bo Witelon ją otrzymał jako kanonik wrocławskiej kapituły katedralnej.
  29. 1 punkt
    Naukowcy z Brookhaven National Laboratory zbudowali i przetestowali spolaryzowane działo elektronowe pracujące przy najwyższym napięciu ze wszystkich tego typu urządzeń. Działo jest kluczowym elementem budowanego właśnie Zderzacza Elektron-Jon (EIC). W akceleratorze zderzane będą spolaryzowane elektrony ze spolaryzowanymi protonami i jonami, co pozwoli na badanie podstawowych cegiełek materii. Zadaniem wspomnianego na wstępie działa będzie dostarczanie strumienia cząstek do tunelu akceleratora o długości niemal 4 kilometrów. Przyspiesza ono elektrony od 0 do 80% prędkości światła na przestrzeni zaledwie 5 centymetrów. Oznacza to, że przyspieszenie od 0 do 863,4 milionów km/h następuje w ciągu 2 dziesięciomiliardowych części sekundy. Jednak nie prędkość tu jest najważniejsza, ta zostanie jeszcze zwiększona w tunelu akceleratora. Największym sukcesem jest możliwość wytwarzania w dziale strumieni cząstek o odpowiednich charakterystykach. Działo dostarcza niewielkich ściśle upakowanych pakietów elektronów, których spiny są w większości zwrócone w tym samym kierunku. To ta wielka gęstość upakowania powoduje, że zwiększa się prawdopodobieństwo doprowadzenia do zderzeń elektronów z protonami lub jonami, które w tunelu akceleratora pędzą w przeciwnym kierunku. Uzyskanie polaryzacji, czy uzgodnienia spinów cząstek, jest niezwykle ważne z punktu widzenia możliwości osiągnięcia celów naukowych akceleratora. Badanie pochodzenia zjawiska spinu to zresztą jeden z nich. Spin jest odpowiedzialny za strukturę i uporządkowanie materii. Wciąż jednak nie wiemy, jak on powstaje. EIC będzie pierwszym akceleratorem, w którym naukowcy mogą kontrolować spin zarówno elektronów, jak i jonów. To zaś powinno pozwolić na zmapowanie dystrybucji kwarków i gluonów w protonach i jądrach atomowych oraz zbadać strukturę protonu. Dzięki temu naukowcy mają nadzieję lepiej zrozumieć interakcje pomiędzy kwarkami a gluonami. Interakcje te zachodzą za pomocą oddziaływań silnych, które są najpotężniejszymi oddziaływaniami w naturze. Wysoce spolaryzowany strumień elektronów osiągnięto dzięki fotokatodzie z arsenku galu. Naukowcy ułożyli go w naprzemienne warstwy. To bardzo złożona wielowarstwowa struktura o grubości 100 nanometrów umieszczona na 0,4-milimetrowym podłożu, wyjaśnia fizyk Erdon Wang. Gdy światło lasera o odpowiednich proporcjach trafia w fotokatodę, opuszcza ją strumień elektronów o uzgodnionych spinach i odpowiednich właściwościach. Podczas testów nowe działo osiągnęło w ciągu 23 godzin napięcie 350 kV i pracowało bez przerwy przez kolejnych 6 miesięcy. Generowało pakiety składające się z 70 miliardów elektronów każdy. Badania jakości pokazały, że tak uzyskane elektrony mają wszystkie właściwości potrzebne do przeprowadzenia zderzeń. W ciągu dwóch lat testów napięcie zawsze było bardzo stabilne. Nasze działo elektronowe charakteryzuje się najwyższym napięciem i największą intensywnością spolaryzowanego strumienia elektronów, cieszy się Wang. Zderzacz Elektron-Jon powstaje w Brookhaven National Laboratory na bazie istniejącego tam Relativistic Heavy Ion Collider. Głównym elementem konstrukcji EIC będzie dodanie do RHIC dodatkowego pierścienia tak, by urządzenie składało się z dwóch krzyżujących się akceleratorów. W jednym z nich będą krążyły elektrony, w drugim protony lub jony. Koszt budowy nowego akceleratora ma wynieść 1,7–2,8 miliardów dolarów i jest to jedyny akcelerator zderzeniowy, jakiego budowa jest rozważana w USA w ciągu kolejnych 50 lat. W EIC ma dać odpowiedź na pytanie, skąd bierze się spin protonu oraz wyjaśnić właściwości gluonów. Obecnie bardzo słabo rozumiemy wewnętrzną strukturę protonów. Wiemy, że proton składa się z trzech kwarków połączonych oddziaływaniami silnymi. Jednak, jako że wkraczamy tutaj na pole fizyki kwantowej, pozostaje wiele niepewności. Wewnątrz protonu pojawiają się i znikają pary kwark-antykwark, ważną rolę odgrywają też gluony, łączące wszystko w całość. Jednak pozostaje jeszcze do wyjaśnienia wiele tajemnic. Na przykład trzy kwarki tworzące proton stanowią mniej niż 5% jego masy. Reszta masy pojawia się w jakiś sposób z energii wirtualnych kwarków i gluonów. Nie wiemy też, skąd się bierze spin protonu. Nie jest on prostą sumą spinów trzech kwarków. Znaczenie mają również gluony oraz orbitujące wokół siebie kwarki. Niewiele wiemy o samych gluonach. Zgodnie z niektórymi teoriami, łączą się one w pojedynczą falę kwantową. EIC znacznie bardziej nadaje się do tego typu badań, niż Wielki Zderzacz Hadronów, w którym protony zderzane są z protonami. W EIC wykorzystywane będą znacznie mniejsze od protonów elektrony, co da łatwiejsze do interpretacji wyniki. W pracach nad EIC biorą udział naukowcy z 8 polskich instytucji: Akademia Górniczo-Hutnicza, Instytut Fizyki Jądrowej PAN, Narodowe Centrum Badań Jądrowych, Politechnika Krakowska, Politechnika Warszawska, Uniwersytet Jagielloński, Uniwersytet Rzeszowski i Uniwersytet Warszawski, które utworzyły Konsorcjum „The Polish Electron-Ion Collider Group". W NCBJ od dawna prowadzone są badania teoretyczne nad oddziaływaniami silnymi, a Polacy należą do światowej czołówki ekspertów w tej dziedzinie. Przed trzema laty fizycy z Zakładu Fizyki Teoretycznej NCBJ – prof. dr hab. Lech Szymanowski, dr hab. Jakub Wagner i dr Paweł Sznajder pomogli stworzyć tzw. żółty raport EIC, w którym opisano oczekiwania dotyczące akceleratora i wskazano, jak należy go budować, by osiągnąć zakładane cele naukowe. « powrót do artykułu
  30. 1 punkt
    W 2016 roku w Pförring na południu Niemiec odkryto grób młodej kobiety z późnego okresu imperialnego. W pochodzącym z V wieku pochówku znaleziono liczne dobra grobowe. Część z nich znajdowało się w pobliżu jej lewego uda, w jednym bloku ziemi. Blok wydobyto więc w całości i zajęli się nim konserwatorzy. Prześwietlenie promieniami rentgenowskimi wykazało, że znajduje się w nim znacznie więcej przedmiotów, niż było widać na powierzchni bloku. Specjaliści rozpoczęli więc żmudny proces wydobywania przedmiotów, ich badania i konserwacji. Teraz dowiadujemy się, że to zestaw praktycznych i ozdobnych przedmiotów, które zmarła nosiła zawieszone u pasa. Archeolodzy znaleźli resztki rzemyków, którymi przedmioty były przywiązane do paska. Były wśród nich dwa klucze z brązu, kościany pojemniczek na igłę, liczne pierścienie z brązu, trzy rzymskie monety, muszla ślimaka morskiego, wisiorek z orzecha włoskiego ozdobiony brązem oraz starannie wykonany ozdobny dysk inkrustowany szkłem. Uwagę zwraca różnorodność przedmiotów oraz fakt, że część z nich to przedmioty użytkowe, część zaś to ozdoby lub talizmany. Zdaniem naukowców, ich noszenie u pasa było nie tylko przejawem ówczesnej mody, ale również oznaką statusu społecznego. Odkrycie daje nam interesujący wgląd w kulturę późnego okresu imperialnego na znajdującej się na Dunaju granicy Imperium Romanum oraz na ówczesną symbolikę i sposób używania biżuterii. Zestaw znaleziony u młodej kobiety pochowanej w Pförring jest nietypowy. Pozwala nam na wysunięcie ekscytujących wniosków na temat społecznego i kulturowego środowiska, w którym obracała się zmarła, mówi profesor Mathias Pfeil, główny konserwator w Bawarskim Krajowym Biurze Ochrony Zabytków. « powrót do artykułu
  31. 1 punkt
    Może zerknij na coraz bardziej popularny superresolution mikroskop STED - w którym jeden laser diodowy wzbudza barwnik ... a drugi powoduje jego deekscytację: https://en.wikipedia.org/wiki/STED_microscopy Pytanie w którą stronę poruszają się te fotony z wymuszonej deekscytacji? Konieczna Symetria CPT mówi ( https://en.wikipedia.org/wiki/CPT_symmetry ): CPT(laser powoduje ekscytację celu) = CPT(laser) powoduje deekscytację CPT(celu) czyli takie wymuszone fotony powinny poruszać się od celu do lasera ... a podręczniki bezkrytycznie zakładają że na odwrót. Więc dobrze by przetestować eksperymentalnie - wystarczą dwa lasery diodowe: https://arxiv.org/pdf/2409.15399 (gdyby ktoś miał dostęp to zapraszam do współautorstwa). Zależnie od wyniku: albo mamy nowe zastosowania (np. 2WQC: https://www.qaif.org/2wqc , nowe ataki na BB84), albo makroskopowe łamanie CPT (do tej pory testowane chyba tylko w mikroskali). A w niusach właśnie powiązane: "Evidence of ‘Negative Time’ Found in Quantum Physics Experiment" https://www.scientificamerican.com/article/evidence-of-negative-time-found-in-quantum-physics-experiment/ "But correspondingly, Steinberg notes, that also means that sometimes “the measuring device ends up in a state that looks not like ‘zero’ plus ‘something positive’ but like ‘zero’ minus ‘something positive,’ resulting in what looks like the wrong sign, a negative value, for this excitation time.”" Symetria CPT jest w sercu fizyki i mówi że "opóźnienia" mogą mieć oba znaki ... co lada moment będzie powszechnie używane.
  32. 1 punkt
    Świetny artykuł! Konkluzja jest taka, że społeczność horyzontu kultury graweckiej była ogólnie zdrowsza niż ich bezpośredni przodkowie, którzy jako pionierzy zasiedlali Europę (oryniak?) oraz późne społeczności neandertalczyków. Choć i badana próba wykazywała spore patologię w budowie szkieletu, tylko częściowo powodowane traumą (urazy, przeciążenia), jak przedstawiają to autorzy. Okres grawecki to taka "mała rewolucja" technologiczno-społeczna górnego paleolitu, z jej najbardziej zaawansowaną odmianą - k. pawłowską, przystopowana nieco przez maksimum zlodowacenia (spadek liczebności grup ludzkich w epigrawien i k. magdaleńskiej) Szczególnie ciekawy jest tu opis "obiektu" AC1 zwanego "II Principie". Ten nastolatek płci męskiej (ok 16-17 lat), żyjący ok 23-24 tyś BP, zmarł w wyniku obrażeń powstałych prawdopodobnie w wyniku pogryzienia przez niedźwiedzia, na co wskazywały obrażenia klatki piersiowej i twarzy. Został pochowany iście po książęcemu - głowę otaczały liczne muszle i kły jelenia (być może czapka), Bâton de commandement z poroża łosia, krzemienne ostrze o dł. 23 cm oraz cztery wisiorki z kości mamuta. Autorzy, słusznie sugerują, że tak bogaty pochówek nie mógł być zasługą "wojennych" czy raczej myśliwskich zasług tak młodego człowieka. Wskazuje to na szczególną pozycję nastolatka, która mogła wynikać z sytuowania rodziny - a to może wskazywać na już wtedy występujące podziały społeczne. Jest też druga hipoteza - ostatnie badania wskazują, że często bogate górnopaleolityczne pochówki łączyły się z anomaliami w budowie zmarłego. Otóż AC1, na co wskazywały anatomiczne cechy, fizycznie dojrzewał później niż jego rówieśnicy. Czyżby do tego zacnego predysponowała go do tego inność? Może, pomimo dziecinnego wyglądu, wykazywał się wyjątkową inteligencją lub przynajmniej nad wiek dojrzałością?
  33. 1 punkt
    Bardzo ciekawy temat Peceed, czas jednak - niestety - deficytowy. Założenie trochę na wyrost, bo jakieś tam związki przyczynowe dostrzegam... Czy "delegowanie zrozumienia" to coś godnego całkowitego potępienia? Niekoniecznie. Wiesz doskonale, że rozkład inteligencji fizyków jakoś drastycznie nie odbiega od rozkładu inteligencji pozostałych (wiem, trochę uprościłem ) i zdecydowana większość ludzi nauki to "wyrobnicy", w czym nie ma nic pejoratywnego, bo tacy też są (nawet bardzo) potrzebni. Ktoś dawno temu porównał naukę do rzeki, która w istocie jest składową bardzo wielu strumyczków, potoków i rzeczek... Co do istoty "problemu teorii strun" racz zauważyć, że "kompaktowe wyjaśnienie" to w istocie kwestia estetyki, a nikt nie dał nam gwarancji, że Natura musi być matematycznie piękna. W strunach "problemem" dla niektórych jest właśnie nadmiarowość - Nauka ma wiele aspektów, wśród nich jest i ten "praktyczny" (ten czasopodobny interwał ); niektórzy mawiają, że narzędzie do wszystkiego jest naprawdę do d**y...
  34. 1 punkt
    Kilka prac dowodzących, że wyszukiwarki są stronnicze: 1) https://arxiv.org/abs/2112.12802 2) https://www.sciencedirect.com/science/article/abs/pii/S1567422322000163 Ranking: wyszukiwarka (SE) / Wynik (Score) SE Score Lycos 0,088 AOL 0,087 Bing 0,087 Lilo 0,087 Yahoo 0,087 Ecosia 0,084 Teoma 0,081 Yippy 0,08 AllTheInternet 0,079 Google 0,069 Duckduckgo 0,062 DirectHit 0,06 Ask 0,058 Score to średnia widoczność odnośników po wpisaniu słów kluczowych. Nie mierzy więc prawidłowości odnośników. To że Bing, AOL, LILO i Yahoo mają takie sam wynik oznacza po prostu, że podobnie wyszukują. 3) https://www.tandfonline.com/doi/abs/10.1080/1369118X.2020.1776367
  35. 1 punkt
    Widzę tutaj totalnie idiotyczne utożsamianie systemu rynkowego z wykorzystaniem pieniądza. Mega idiotyczne. Barter jak najbardziej opiera się na mechanizmach rynkowych, nawet dzisiaj w Rosji mamy przykład powrotu do barteru pomimo całkiem rynkowych transakcji. Brak pieniądza jest upierdliwy, ale daje się dość łatwo rozwiązać transakcjami wiązanymi w których większe grupy ludzi wymieniają się towarami. Jesteśmy zbyt mocno przywiązani do precyzyjnych cen a przecież w wielu miejscach świata targowanie potrafi zmienić cenę wyrażoną w pieniądzu o czynnik 10... Rynek pojawia się zawsze kiedy mamy do czynienia ze stronami mogącymi dokonywać dobrowolnej wymiany dóbr. Na przykład wielkość owoców i ilość nektaru jest ustalana na rynku, na którym rośliny sprzedają swoje pożywienie za pomoc w rozmnażaniu. Muszą konkurować z innymi osobnikami tego samego gatunku jak i innymi gatunkami. Jeśli pojawi się jakiś inwazyjny superowocowiec, to po pewnym czasie wywoła on wzrost rozmiarów owoców u innych gatunków korzystających z jelit tych samych zwierząt.
  36. 1 punkt
    Różnica polega na tym, że mają zupełnie inną interpretację fizyczną, w sensie interpretacji pomiarów. No i tutaj się to wszystko wywala. Bo mechanika kwantowa nie zależy od "nieznanych detali deterministycznych", ona może zależeć od nieznanych detali kwantowych. Kolega w "teoriach-protezach" musi odtworzyć sobie numerycznie rozkład prawdopodobieństwa bo nie ma teorii która jasno mówi jakie równania spełnia ta "średnia" z której samplujemy, a w mechanice kwantowej to ona spełnia równania ruchu. Wychodzi to chociaż konsystentnie w ramach jednego systemu czy jest to zlepek z obserwacji różnych? I jedziemy dalej: Obserwuje się gluony w tym wirze? Swobodę asymptotyczną? Jakieś wyjaśnienie na ilość generacji kwarków?
  37. 1 punkt
    Fale elektromagnetyczne nie potrzebują dynamiki czasoprzestrzeni ... i np. Gravity Probe B bezpośrednio potwierdził grawitomagnetyzm ( https://en.wikipedia.org/wiki/Gravitoelectromagnetism ) - po prostu drugi zestaw równań Maxwella jak EM, analogicznie dający fale, sam w sobie nie wymagający dynamiki czasoprzestrzeni - założenie której prowadzi do problemów nierenormalizowalności. Unifikacja EM i GEM jest względnie trywialna, np. z symetrii SO(1,3) grupy Lorentza w https://community.wolfram.com/groups/-/m/t/2856493 - dynamika obrotów przestrzennych prowadzi do EM z wbudowaną kwantyzacją ładunku elektrycznego jako topologiczny ... a dynamika boostów do drugiego zestawu równań Maxwella: GEM.
  38. 1 punkt
    Badania, opublikowane na łamach pisma Proteomics, potwierdziły, że w pałacu króla Gezo – historycznej postaci spopularyzowanej w filmie przygodowym „Królowa wojownik” – odprawiano rytuały wudu, w ramach których poświęcano ludzi. Gezo rządził w Dahomeju w latach 1818–1858. Uwolnił swój kraj od zależności od królestwa Ojo i stworzył z niego agresywną militarystyczną potęgę regionalną. Część jego armii stanowiły żeńskie jednostki Agojie, przez Europejczyków zwane „Amazonkami”. Stolicą Dahomeju, obecnie Beninu, było miasto Abomey. To stamtąd, pomiędzy rokiem 1645 a 1894, niezależnym Dahomejem rządziło około 10 królów. Była to monarchia absolutna, ze scentralizowaną biurokracją, silnym podziałem klasowym i niewolnictwem odgrywającym dużą rolę gospodarczą. Najdłużej trwały rządy Gezo. Obecnie Abomey jest trzecim największym miastem Beninu oraz jedną z największych atrakcji turystycznych kraju. Znajdują się tam pałace królewskie i miejsca pochówku władców. W latach 40. XX wieku francuski gubernator nakazał zorganizowanie muzeum historycznego, dzięki czemu pałace Gezo oraz Glele (rządził w latach 1858–1889) są publicznie dostępne. Rządy Gezo to okres licznych wojen i zwycięstw nad innymi ludami Afryki. Podobno droga do jego siedziby była wybrukowana żuchwami i czaszkami zabitych wrogów, a jeden z jego tronów został wsparty na czaszkach czterech pokonanych wodzów. Podstawę gospodarki Dahomeju był handel niewolnikami, których sprzedawano Europejczykom. Pod naciskiem Brytyjczyków Gezo zrezygnował z handlu niewolnikami i oparł gospodarkę na produkcji oleju palmowego z plantacji uprawianych przez niewolników, ale okazało się to mniej dochodowe, więc powrócił do handlu ludźmi. W kompleksie pałacowym Gezo znajduje się kompleks grobowy, cenotaf, w kształcie dwóch połączonych ze sobą chat. Został on poświęcony przez władcę jego zamordowanemu ojcu, Agonglo. Podobno do ich zbudowania wykorzystano nietypowy materiał. Zamiast standardowej zaprawy miano użyć między innymi krwi 41 ofiar. Liczba 41 jest liczbą magiczną w kulcie wudu. Krew użyta do budowy miała być krwią niewolników lub wrogów. Władcy Dahomeju byli królami-bogami. Mieli moc ziemską oraz duchową. Dla tych wyznawców wudu śmierć to tylko zmiana stanu, w którym się przebywa. Granicę pomiędzy światem ziemskim a miejscem spoczynku ciała i ducha zmarłego można magicznie wyznaczyć za pomocą metafizycznych dodatków do fizycznych elementów. Takim fizycznym elementem jest ściana grobowca, w której zostają umieszczone dodatki metafizyczne, jak modlitwa, ziemia ze świętego miejsca, woda ze świętego źródła oraz krew wrogów. W ten sposób powstaje mityczna siła chroniąca doczesne szczątki zmarłego króla. Grupa uczonych z Francji i Beninu przeprowadziła badania próbek pobranych ze ścian kompleksu grobowego Gezo. Potwierdziły one, że podczas jego budowy użyto ludzkiej krwi. Znaleziono też krew kury domowej. W ścianach znaleziono też białka mleka, które prawdopodobnie zostało dodane podczas ceremonii. Wudu pojawiło się prawdopodobnie w XVII wieku, a od XVIII wieku zaczęło przyciągać coraz większą uwagę Europejczyków. Kulminacja tego kultu w Dahomeju zbiegła się z rządami Gezo. Poświęcenie fetyszu lub miejsca wymaga odpowiednich rytuałów i ofiar. W większości przypadków jest to krew, olej i ziarna. Ofiary aktywują siłę uświęconego miejsca i przedmiotu. W przeszłości podczas rytuałów wudu wykorzystywano też krew ludzką. William Snelgrave, kapitan statku przewożącego niewolników, wspominał w 1727 roku, że jeńcy byli poświęcani w rytuałach wudu, a król osobiście wybierał ofiary. Podczas dorocznego upamiętnienia królewskich przodków poświęcano kilkadziesiąt osób. Natomiast po śmierci króla trwał dwuletni okres interregnum, a przed intronizacją kolejnego władcy przez kilka tygodni odbywały się uroczystości, podczas których poświęcano około 500 osób. Wudu niemal całkowicie zniknęło z Dahomeju po II wojnie Francuzów z Dahomejem, w wyniku której w 1894 roku kraj utracił niepodległość. « powrót do artykułu
  39. 1 punkt
    Oczywiście, że nie. Zaczynam się obawiać, że choć słowa i zdania sobie tłumaczysz, to kompletnie nie wiesz co czytasz*... Bosz... Zrobili analogię (i to zwykła hydrodynamika) w części, która jest chyba najbardziej spekulatywna. Przeczytaj zdanie trzy wyżej, zaczynające akapit: Gdybyś postarał się zrozumieć metodę (którą opisują), to naprawdę nie musiałbym prostować baśni z mchu i paproci... * Wyrywasz z kontekstu zdania, które znaczą w kontekście całkowicie coś innego. Nie próbowałeś się w polityce? Tobie polecam. P.S. Naprawdę już mi się nie chce.
  40. 1 punkt
    A ja bym wciąż obstawiał tzw. "barierę uranową". Nie jako wyjaśnienie braku obserwowanych cywilizacji ale jako nasze największe wyzwanie. Natomiast zupełnym błędem jest "antroporfizowanie" cywilizacji. Cywilizacje to byty abstrakcyjne i jedynie efekt uboczny funkcjonowania ludzi którzy mają swoje przypadkowe cele, ostatecznie zaś realizują "interesy" ich kodu genetycznego. Może celem cywilizacji wcale nie jest pokonywanie kolejnych stopni Kardaszewa, bo co niby miałoby im z tego przyjść? Rozwój naukowy w końcu się zatrzyma, będziemy wiedzieć "praktyczne wszystko" z jasno wytyczonymi teoretycznymi granicami poznania i możliwościami technicznymi, i może ktoś tam w przyszłości uzna że nie warto się rozprzestrzeniać po galaktyce. W sumie ma to sens - bo nie ma z tego żadnej korzyści poza "mentalną", a jest ryzykiem, bo taki cywilizacyjny odszczep może się bardzo szybko uzłośliwić i wymyślić własne, niebezpieczne dla nas idee. Jeszcze większym filtrem może być sama tzw. "nieśmiertelność", która jest niczym innym jak tylko zastojem cywilizacyjnym: 10 miliardów osobników którzy chcą aby było jak dawniej, w kółko odtwarzając cywilizację jaką znają.
  41. 1 punkt
    W przeliczeniu na masę to faktycznie. Pytanie czy taki korek jest wielokrotnego użytku? Nasiąknie, zabierają go i co potem? Gdyby proces był łatwo odwracalny i narzędzie możliwe do zamontowania na statku to byłby w sumie niezły patent. EDIT: bo jak nie, to takim korkiem trzeba by np. palić na statkach zamiast mazutu
  42. 1 punkt
    Jestem bezduszny? Jestem fanem Trylogii sienkiewiczowskiej, która, ku zaskoczeniu, wielu nauczycieli, nadal jest w kanonie lektur. Ale pomimo, obecnego silnego nurtu tzw. historii ludowej, nadal los ogromnej części naszych przodków, to po prostu ciemny muł w kwestii naszej świadomości . Prus, czy Sienkiewicz to byli pisarze, którzy jako młodzi ludzie widzieli końcówkę, feudalnej, pańszczyźnianej Polski, naszej dawnej Polski. I jej zacofania. A prymitywizm wsi był często porażający. "Konopielka" Redlińskiego nie wzięła się znikąd. Dość wspomnieć, że ostatni pochówek wampiryczny (wbity kołek osinowy, ucięcie głowy i włożenie jej między nogi) odnotowano w 1946 r. w Bieszczadach, więc ledwie 78 lat temu.
  43. 1 punkt
    Ból to sygnał, że z naszym organizmem dzieje się coś niepokojącego. To sygnał ostrzegawczy, który pokazuje nam, że powinniśmy zwrócić uwagę na nasze ciało, bo może dziać się coś niedobrego. Badania przeprowadzone na Uniwersytecie Harvarda sugerują, że ból może być czymś więcej niż tylko sygnałem alarmowym. Może być też formą bezpośredniej ochrony. Z badań wynika bowiem, że neurony bólowe w jelitach myszy na co dzień regulują poziom chroniącego je śluzu, a gdy pojawia się stan zapalny, to właśnie one stymulują komórki do wytwarzania większej ilości śluzu. Uczeni z Harvarda opisali na łamach Cell cały złożony szlak sygnałowy i wykazali, że neurony bólowe bezpośrednio komunikują się z wydzielającymi śluz komórkami kubkowymi. Okazało się, że ból może chronić nas w sposób bezpośredni, a nie tylko przekazując do mózgu sygnały o potencjalnych problemach. Pokazaliśmy, w jaki sposób neurony bólowe komunikują się z pobliskimi komórkami nabłonka wyściełającymi jelita. To oznacza, że układ nerwowy odgrywa w jelitach większą rolę niż tylko wywoływanie nieprzyjemnych uczuć i jest on kluczowym elementem zapewniającym jelitom ochronę podczas stanu zapalnego, mówi profesor Isaac Chiu. W układzie pokarmowym i oddechowym znajdują się komórki kubkowe. Wydzielają one śluz zawierający białka i cukry, który działa jak warstwa chroniąca organy przed uszkodzeniem. Teraz wykazano, że śluz jest wydzielany w wyniku bezpośredniej interakcji komórek kubkowych z neuronami bólowymi. Podczas eksperymentów naukowcy zaobserwowali, że u myszy pozbawionych neuronów bólowych, śluz wytwarzany w jelitach miał gorsze właściwości ochronne. Doszło też do dysbiozy, zaburzenia równowagi pomiędzy pożytecznymi a szkodliwymi mikroorganizmami w mikrobiomie jelit. Bliższe badania wykazały, że komórki kubkowe zawierają receptory RAMP1, których zadaniem jest reakcja na sygnały przesyłane przez neurony bólowe. Z kolei neurony bólowe są aktywowane przez sygnały pochodzące z żywności, mikrobiomu, sygnały mechaniczne, chemiczne oraz duże zmiany temperatury. Gdy dochodzi do stymulacji neuronów bólowych, uwalniają one związek chemiczny o nazwie CGRP i to właśnie ten związek wychwytują receptory RAMP1. Co więcej, do wydzielania CGRP dochodziło w obecności niektórych mikroorganizmów, które zaburzały homeostazę w jelitach. To pokazuje nam, że neurony bólowe są pobudzane nie tylko przez stan zapalny, ale również przez pewne podstawowe procesy. Wystarczy obecność spotykanych w jelitach mikroorganizmów, by uruchomić neurony i zwiększyć produkcję śluzu, dodaje Chiu. Mamy tutaj więc mechanizm regulujący prawidłowe środowisko w jelitach. Nadmierna obecność niektórych mikroorganizmów pobudza neurony, neurony wpływają na produkcję śluzu, a śluz utrzymuje odpowiedni mikrobiom. Eksperymenty wykazały też, że u myszy, którym brakowały neuronów bólowych, dochodziło do znacznie większych uszkodzeń w wyniku zapalenia okrężnicy. Biorąc zaś pod uwagę fakt, że osoby z tą chorobą często otrzymują środki przeciwbólowe, należy rozważyć potencjalnie szkodliwe skutki blokowania bólu w tej sytuacji. U osób z zapaleniem jelit ból jest jednym z głównych objawów, więc próbujemy jednocześnie blokować ból i leczyć chorobę. Jednak, jak widzimy, ból ten chroni jelita przed uszkodzeniem, zatem trzeba sobie zadać pytanie, jak zarządzać bólem, by nie poczynić dodatkowych szkód, wyjaśnia Chiu. Trzeba też wziąć pod uwagę fakt, że wiele leków przeciwbólowych stosowanych przy migrenach tłumi sygnały przekazywane przez CGRP, zatem leki takie mogą prowadzić do uszkodzeń tkanki jelit zaburzając sygnały bólowe. Biorąc pod uwagę fakt, że CGRP bierze udział w produkcji śluzu, musimy dowiedzieć się, jak ciągłe blokowanie tego sygnału za pomocą środków przeciwbólowych wpływa na jelita. Czy leki te zaburzają wydzielanie śluzu oraz skład mikrobiomu?, pyta Chiu. Komórki kubkowe spełniają w jelitach wiele różnych ról. Współpracują z układem nerwowym produkując immunoglobulinę IgA, prezentują antygeny komórkom dendrytycznym. Rodzi się więc pytanie, czy zażywanie środków przeciwbólowych wpływa na inne niż wydzielanie śluzu funkcje komórek kubkowych. « powrót do artykułu
  44. 1 punkt
    Wbrew temu, co możemy usłyszeć od każdego matematyka, liczby pierwsze można przewidzieć, twierdzą naukowcy z City University of Hong Kong oraz North Carolina State University w USA. Przez tysiące lat – a pierwszym zachowanym studium liczb pierwszych są prace Euklidesa – uważano, że liczby takie pojawiają się przypadkowo, nie można z góry przewidzieć, jaka liczba będzie kolejną liczbą pierwszą. Dlatego też Way Kuo, jeden z autorów najnowszych badań, nazywa je rewolucyjnymi na polu teorii liczb pierwszych. Liczby pierwsze to liczby naturalne większe od 1, które bez reszty dzielą się tylko przez siebie same i przez 1. Kuo i jego koledzy, Han-Lin Li oraz Shu-Cherng Fang poinformowali o stworzeniu tablicy okresowej liczb pierwszych (PTP – Periodic Table of Primes). To metoda dokładnego i szybkiego przewidzenia, w którym miejscu pojawią się liczby pierwsze, mówi Kuo. PTP może zostać wykorzystana między innymi do faktoryzacji (rozkładu na czynniki) liczb całkowitych, identyfikowania liczb bliźniaczych – czyli dwóch liczb pierwszych, których różnica wynosi 2, przewidywania całkowitej liczby liczb pierwszych czy liczb bliźniaczych w konkretnym przedziale liczb. PTP może mieć olbrzymie znaczenie na polu bezpieczeństwa, gdyż liczby pierwsze są podstawą współczesnej kryptografii i bezpiecznego przesyłania danych. Artykuł The Periodic Table of Primes został opublikowany na łamach SSRN Electronic Journal. Dzięki temu każdy może się z nim zapoznać. Pozostaje pytanie, ile osób jest w stanie go zrozumieć, zatem jak długo potrwa weryfikacja i ewentualne potwierdzenie bądź odrzucenie PTP. « powrót do artykułu
  45. 1 punkt
    Jak i tego, że można zrobić zdjęcie czarnej dziury. To powszechny w świecie pop-naukowym skrót myślowy, który również mi się nie podoba, ale przecież (chyba) wiesz doskonale o co chodzi... Jeśli nie, to zobacz: Co do kuli/sfery to nie byłbym tak stanowczy. P.S. Mariusz: krawędź Sgr A* to chyba faktycznie przesada...
  46. 1 punkt
    Zmierzyłeś, że promieniowanie tła wszędzie i kiedykolwiek ma taką samą wartość? Definicję ewolucji wszechświata można ograniczyć do prostego kryterium: zmiana relacji między stałymi kosmologicznymi. Reszta to cykle życie w ramach stadium ewolucyjnego. Upraszczając.
  47. 1 punkt
    No proszę - sam się pod gilotynę prawa podkłada. P.S. W systemie prawnym nie ma "tylko żeby go zwolnili z wojska" - jesteś przestępcą. P.S. Z ciekawości: ile tych dawek przyjąłeś "żeby"? Ed. To trochę smutne, że musiałeś zarabiać na takich usługach...
  48. 1 punkt
    W rozpadzie protonu zostaje pozytron ( https://en.wikipedia.org/wiki/Proton_decay ), który w materii anihilowałby z elektronem - prowadząc do praktycznie pełnej konwersji materia -> energia (~100x gęstość energii niż fuzja, z dowolnej materii). Podobne w promieniowaniu Hawkinga - produkuje bezmasowe cząstki z czegoś co powstało głównie z barionów. Mechanizm zależy od modelu, w ~Landau-de Gennes który rozważam ( https://arxiv.org/pdf/2108.07896 ) ze (skwantowanym) ładunkiem topologicznym jako elektryczny, najprostszy węzeł wydaje się zgadzać z barionami, np. strukturalnie wymusza ładunek tłumacząc dlaczego proton jest lżejszy od neutronu (neutron musi skompensować ten ładunek), wiązanie i moment kwadrupolowy deuteronu. Jeśli barion to rzeczywiście węzeł wirów topologicznych typu Abrikosova, stymulowanie jego rozpadu to byłaby np. próba rozbujania żeby dwa wiry mogły przeniknąć przez siebie - rozplątując węzeł. Mogłaby do tego wystarczyć np. elektromagnetyczna fala stojąca o olbrzymiej częstotliwości, którą można by uzyskać efektem dudnienia ( https://en.wikipedia.org/wiki/Beat_(acoustics) ) z dwóch laserów o bardzo bliskich częstotliwościach.
  49. 1 punkt
    Zbiornik na neutrina? Chcę taki słoik, płacę dużo. Dużo znaczy ile zechcesz.
  50. 1 punkt
    Też mam takie wrażenie;) Po dobroci: wciskają nazizm na lewo i prawo, ale nikt ich nie chce, OK, zresztą ja tam (też po dobroci:) ) mogę machnąć ręką i zgodzić się, jeżeli większość naukowców zdecydowanie będzie nalegać na tę wersję ze "skrajną prawicą". Nie przywiązuję wagi do etykietek:) Tylko, że dla mnie najważniejsza jest ta oś wolności gospodarczej i wtedy mi się kłóci, bo oni nie byli zwolennikami wolności gospodarczej. Ano właśnie, lewicę i nazistów łączy rewolucyjność... P.S. Dla ścisłości: skrajną lewicę i nazizm łączy rewolucyjność.
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00
×
×
  • Dodaj nową pozycję...