Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów ' dieta' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 63 wyników

  1. Ryby rafowe z krańców łańcucha pokarmowego - a więc gatunki żywiące się wyłącznie roślinami bądź będące wyłącznie drapieżnikami - ewoluują szybciej niż gatunki zajmujące pozycje pośrednie, w przypadku których dieta jest bardziej zróżnicowana. Dotąd naukowcy uważali, że gatunki żywiące się bardziej różnorodnym pokarmem mogą ewoluować prędzej i wykazują większe zróżnicowanie morfologiczne. Samuel Borstein, doktorant z Uniwersytetu Tennessee w Knoxville, wykazał jednak, że jest dokładnie na odwrót: to gatunki z najbardziej ograniczoną dietą ewoluują szybciej. Na potrzeby badania biolodzy stworzyli drzewo filogenetyczne dot. relacji ponad 1500 gatunków rafowych (ich miejsca w łańcuchu pokarmowym, a także różnorodności diety). By zdobyć informacje nt. cech fizycznych istotnych dla żerowania, autorzy publikacji z pisma Nature Ecology & Evolution zdigitalizowali też setki zdjęć ryb. Dzięki tym wszystkim danym mogli ustalić, jak szybko dany gatunek ewoluuje w stosunku do pozycji zajmowanej w łańcuchu troficznym. Łącząc informacje dotyczące wielu grup ryb, mogliśmy dostrzec, że badanie grup pojedynczo, tak jak to biolodzy robili w przeszłości, nie wystarczy, by zrozumieć szersze wzorce. Wiele z masowo odławianych ryb znajduje się na krańcach łańcucha pokarmowego [...]. Nadmierne odławianie tych wysoce zróżnicowanych gatunków może radykalnie zmniejszyć funkcjonalną różnorodność raf koralowych. To coś, czym zdecydowanie należy się przejmować. « powrót do artykułu
  2. Badania przeprowadzone na Australian National University (ANU) rzucają nowe światło na dawne praktyki dotyczące łowienia ryb oraz na dietę ludzi korzystających z tego źródła pożywienia. Uczeni badali rybie ości wykopane na stanowisku archeologicznym na indonezyjskiej wyspie Alor, gdzie znaleziono też najstarsze znane nam haczyki na ryby datowane na 12 000 lat. Główna autorka badań, doktor Sofia Samper Carro z Wydziału Archeolodii i Antropologii mówi, że z przeprowadzonych badań wynika, iż około 7000 lat temu ludzie znacząco zmienili sposób połowu ryb. Około 20 000 lat temu ludzie polowali na ryby żyjące w otwartych wodach. Zaś około 7000 lat temu zaczęli łowić wyłącznie gatunki żyjące na rafach, mówi uczona Doktor Samper Carro dodaje, żę podobną zmianę zauważono na pobliskiej wyspie Timor, co wskazuje, iż rolę odegrały tutaj czynniki środowiskowe. Wydaje się, że zmiana ta została spowodowana zmianami w poziomie morze i warunkami środowiskowymi, nie możemy jednak wykluczyć zmian spowodowanych przez człowieka, stwierdza uczona. Odkrycia dokonano dzięki wykorzystaniu metod analitycznych wykorzystywanych zwykle do identyfikacji habitatu ryb, których szczątki znajdowane są w materiale archeologicznym. Uczeni musieli się do niej odwołać, gdyż w okolicznych wodach mieszka aż 2000 gatunków ryb. Początkowo uczona wykorzystywała tradycyjną metodę próbując dopasować szczątki do żyjących gatunków. Spędziłam około pięciu miesięcy na próbach identyfikacji każdej kosteczki i przypisaniu jej do gatunku. W ten sposób zidentyfikowałam może 100 z 9000 obiektów. Potrzebowałam innej metody, mówi Samper Carro. Specjalistka wykorzystała więc morfometrykę geometryczną. To metoda, która pozwala na określenie niewielkich różnic w rozmiarach i kształtach obiektów. Dzięki 20 000 zdigitalizowanych fotografii i 31 punktom porównawczym na każdej z kości uczona była w stanie określić prawdopodobny habitat każdej ryby, której szczątki wykopano. Na tej podstawie zauważyła radykalną zmianę w gatunkach ryb poławianych przez mieszkańców Alor. « powrót do artykułu
  3. W ludzkich odchodach znaleziono mikroplastik, co sugeruje, że jest on rozpowszechniony na samym szczycie łańcucha pokarmowego. Austriaccy naukowcy monitorowali osiem osób z Polski, Rosji, Japonii, Holandii, Finlandii, Włoch, Wielkiej Brytanii i Austrii. W kale każdej z nich znaleziono co najmniej jeden rodzaj mikroplastiku. W sumie wyizolowano 9 różnych rodzajów mikroplastiku o rozmiarach od 50 do 500 mikrometrów. Mikroplastik, czyli niewielkie cząstki plastiku o rozmiarach mniejszych niż 5 milimetrów, pochodzi głównie z dużych odpadów plastikowych – takich jak butelki czy torby foliowe – którymi zanieczyściliśmy oceany. To pierwsze badania tego typu. Potwierdzają one to, co podejrzewaliśmy – plastik trafił do przewodów pokarmowych ludzi. Szczególnie martwi na to, co to oznacza i jakie ma to skutki dla ludzkiego zdrowia, szczególnie dla osób, cierpiących na choroby układu pokarmowego, mówi główny autor badań, Philipp Schwabl z Wiedeńskiego Uniwersytetu Medycznego. Wiadomo, że mikroplastik może przenikać do krwi, układu limfatycznego i wątroby. Naukowcy spekulują, że ponad 50% ludzkiej populacji może nieświadomie żywić się plastikiem. Wzywają jednocześnie do przeprowadzenia kolejnych badań, gdyż sami przyjrzeli się niewielkiej grupie ludzi. Mikroplastik obecny jest między innymi w rybach, owocach morza, piwie, miodzie i wodzie butelkowanej. U badanych znaleziono średnio 20 kawałków mikroplastiku na każde 10 gramow badanego kału. Najbardziej rozpowszechnione były polipropylen (PP) i poli(tereftalan etylenu) (PET). To materiały, z których składają się plastikowe butelki i zakrętki. Znaleziono je u wszystkich badanych. Poziom zanieczyszczenia oceanów plastikiem jest gigantyczny. Niedawno informowaliśmy, że coraz więcej plastikowych śmieci dociera do najbardziej odległych zakątków kuli ziemskiej. Światowe Forum Ekonomiczne szacuje, że do roku 2050 w oceanach będzie znajdowało się, wagowo, więcej plastiku niż ryb. Każdego roku zanieczyszczamy oceany 8 milionami ton plastikowych odpadów. Już teraz znajduje się w nich 150 milionów ton plastiku. « powrót do artykułu
  4. Dzięki analizie protein pozostałych na ściankach naczyń udało się zebrać niezwykle dużo danych na temat diety ludzi, którzy przed 8000 lat zamieszkiwali Çatalhöyük. Międzynarodowy zespół naukowy ustalił, że mieszkańcy tej wczesnej osady rolniczej z Anatolii jedli zboża, rośliny strączkowe, produkty mleczne oraz mięso. Çatalhöyük było zamieszkane w latach 7100–5600 przed Chrystusem przez wczesnych rolników. po 25 latach prac jest ono jedną z najlepiej zbadanych osad wczesnych rolników. Na potrzeby najnowszych badań przeanalizowano naczynia pochodzące z Zachodniego Wzgórza, blisko granic miejscowości. Naczynia te datowane są na 5900–5800 p.Ch. Szczegółowe analizy wykazały, że produkty mleczne spożywane przez mieszkańców Çatalhöyük pochodziły głównie z mleka owiec i kóz, chociaż używano też mleka zwierzą z podrodziny bawołów. Kości wszystkich tych zwierząt znajdowano w Çatalhöyük, wiadomo więc, że były hodowane, teraz zaś po raz pierwszy wiemy, że korzystano też z ich mleka. Uczeni dowiedli też, że wśród spożywanych zbóż znajdowały się jęczmień i pszenica, z roślin strączkowych jedzono groch oraz wykę. Z produktów zwierzęcych korzystano, obok mleka, z krwi i mięsa pochodzących głównie od kóz i owiec. Zdarzały się też przypadki spożywania przedstawicieli podrodziny bawołów oraz jeleni. Co interesujące w wielu naczyniach znaleziono dowody, że trafiały do nich różne rodzaje produktów. To sugeruje, że albo przygotowywano w nich takie dania jak owsianki i zupy, albo też te same naczynia służyły do przygotowywania różnych rodzajów pożywienia. Możliwe też, że prawdziwe są oba stwierdzenia. Znaleziono też słój, w którym przechowywano wyłącznie produkty mleczne, a konkretnie serwatkę. To szczególnie interesujące, gdyż pokazuje, że mieszkańcy Çatalhöyük znali metody dzielenia świeżego mleka na twaróg i serwatkę. Ponadto możemy wyciągnąć wniosek, że po uzyskaniu twarogu serwatka była przechowywana po to, by nadal ją wykorzystać, mówi główna autorka badań Jessica Hendy z Instytutu Nauki o Historii Człowieka im. Maksa Plancka. Naukowcy podkreślają, że bazując na wcześniej zdobytych dowodach archeologicznych można stwierdzić, iż dieta mieszkańców Çatalhöyük była znacznie bardziej bogata niż wynika to z najnowszych badań. Wszystko wskazuje na to, że spożywali oni bardzo dużą różnorodność roślin. Fakt, że nie znaleziono ich śladów naczyniach wskazuje, albo że te rośliny nie były w nich przechowywane, albo też... że bazy danych, które uczeni wykorzystali do identyfikacji protein nie zawierały informacji o nich. Wykorzystana przez naukowców metoda identyfikacji jest silnie zależna od jakości referencyjnych baz danych, a wiele z nich jest albo w ogóle, albo bardzo słabo reprezentowanych. Na przykład w tych bazach jest tylko 6 sekwencji protein wyki, ale 145 000 sekwencji protein pszenicy. Ważnym aspektem przyszłej pracy będzie uzupełnianie tych baz danych o kolejne referencyjne sekwencje protein, mówi Hendy. Istnieje wiele technik molekularnych pozwalających na zidentyfikowanie pozostałości szerokich klas żywności, jak np. odnalezienie dowodów na przechowywanie nabiału czy tłuszczu zwierzęcego. Wykorzystanie protein pozwala na uzyskanie znacznie bardziej szczegółowego obrazu. Jedna z autorek badań, Eva Rosenstock z Freie Universitat Berlin zauważa, że tego typu technika w połączeniu z pozostałościami z wnętrza naczyń dostarcza nowych, szczegółowych informacji, które trudno jest zdobyć w inny sposób. Te badania pokazują, jak cenne są te pozostałości. Zachęcamy naszych kolegów archeologów, by podczas prac prowadzonych już po wykopaliskach, podczas czyszczenia naczyń i prac konserwatorskich, zachowywali takie resztki w celu przeprowadzenia przyszłej analizy. « powrót do artykułu
  5. Zmiana klimatu odegrała większą rolę w wyginięciu neandertalczyków niż dotąd zakładano. Zespół naukowców z różnych europejskich i amerykańskich instytutów badawczych przeanalizował stalagmity z "zapisem" zmian klimatu sprzed ponad 40 tys. lat. Odkryto kilka okresów zimna, które współwystępowały z okresami niemal całkowitego braku archeologicznych artefaktów neandertalczyków. Akademicy wyjaśniają, że stalagmity przyrastają w rocznych warstwach. Jakakolwiek zmiana temperatury wpływa na ich skład chemiczny. Dzięki temu stanowią one naturalne archiwum zmian klimatu na przestrzeni lat. Autorzy publikacji z pisma Proceedings of the National Academy of Sciences (PNAS) zbadali stalagmity z 2 rumuńskich jaskiń (Ascunsă i Tăușoare). Warstwy pokazały serię wydłużonych okresów ekstremalnego zimna i suszy 44-40 tys. lat temu. Wg naukowców, obrazują one cykle stopniowego ochładzania, utrzymywania się skrajnego zimna przez stulecia-tysiąclecia, a następnie raptownego ocieplania. Ekipa porównała dane paleoklimatyczne z zapisem archeologicznym dot. neandertalskich artefaktów. Odkryto korelację między okresami ochłodzenia (stadiałami) i nieobecnością neandertalskich narzędzi. To wskazuje, że populacja neandertalczyków ulegała podczas chłodu znacznemu ograniczeniu. Przez wiele lat zastanawialiśmy się, co mogło doprowadzić do wyginięcia neandertalczyków. Czy ich los przypieczętowało przybycie człowieka współczesnego, czy w grę wchodziły inne czynniki? Nasze studium sugeruje, że ważną rolę odegrała zmiana klimatu - zaznacza dr Vasile Ersek z Northumbria University w Newcastle. Naukowcy sądzą, że ludzie współcześni przetrwali stadiały, bo byli lepiej przystosowani do swojego środowiska. Neandertalczycy byli zdolnymi myśliwymi, którzy nauczyli się kontrolować ogień. Mieli jednak mniej zróżnicowaną dietę niż ludzie współcześni; polegali głównie na mięsie upolowanych zwierząt. W chłodnych okresach takie źródła pokarmy ulegają naturalnemu ograniczeniu, przez co neandertalczycy byli bardziej wrażliwi na szybką zmianę klimatu. Człowiek współczesny wzbogacił swoją dietę o ryby i rośliny, co mogło przeważyć szalę na jego korzyść. Ersek uważa, że cykle wrogich interwałów klimatycznych wpłynęły na przyszły charakter demograficzny Europy. Przedtem nie dysponowaliśmy zapisem klimatycznym z regionu, gdzie żyli neandertalczycy, który cechowałby się taką dokładnością i rozdzielczością [...]. Nasze ustalenia pokazują, że neandertalska populacja sukcesywnie zmniejszała się podczas powtarzających się stadiałów. Gdy temperatura ponownie rosła, mniejsze populacje nie mogły się rozszerzać, zwłaszcza że habitat był zajmowany przez ludzi współczesnych [...]. « powrót do artykułu
  6. Mózgu głodnego człowieka nie da się tak łatwo oszukać co do wielkości porcji i porcja będzie oceniana jako tej samej wielkości, bez względu na to, czy umieści się ją na małym, czy na dużym talerzu. Badanie, którego wyniki ukazały się w piśmie Appetite, podważają, przynajmniej po części, zasadność stosowania złudzenia Delboeufa przy odchudzaniu. Złudzenie Delboeufa polega na tym, że gdy okręgi o jednakowej średnicy wpisze się w większe okręgi, większy będzie się wydawać ten otoczony przez okrąg o mniejszej średnicy. Wielkość talerza nie jest tak istotna, jak sądzimy - podkreśla dr Tzvi Ganel z Uniwersytetu Ben-Guriona. Dr Ganel i doktorantka Noa Zitron-Emanuel sprawdzali, jak niejedzenie przez krótki czas wpływa na postrzeganie jedzenia w różnych kontekstach. Okazało się, że w porównaniu do osób, które niedawno jadły, ochotnicy poszczący przez co najmniej 3 godziny częściej poprawnie oceniali proporcje pizzy umieszczonej na mniejszych i większych tackach. Post oddziaływał wyłącznie na postrzeganie jedzenia. Obie grupy były bowiem tak samo niedokładne, gdy chodziło o porównanie wielkości ciemnych okręgów umieszczonych w okręgach o różnej średnicy. Wg Izraelczyków, to wskazuje, że głód stymuluje silniejsze przetwarzanie analityczne, które nie tak łatwo poddaje się iluzji. Pamiętając o złudzeniu wzrokowym, które miało zmniejszyć spożycie, w ciągu ostatniego dziesięciolecia restauracje i innego tego typu biznesy uciekały się do coraz mniejszych naczyń. Tymczasem nasze studium obala to przekonanie. Gdy ludzie są głodni, zwłaszcza podczas odchudzania, spada prawdopodobieństwo, że dadzą się wprowadzić w błąd wielkości talerza. Wręcz przeciwnie, rośnie ryzyko wykrycia zabiegu (mniejszej porcji), przez co zwiększa się podatność na późniejsze przejadanie. « powrót do artykułu
  7. Naukowcy zmierzyli wartość odżywczą diety roślinożernych dinozaurów, hodując ich pokarm w warunkach atmosferycznych zbliżonych do tych sprzed 150 mln lat. Wcześniej wielu specjalistów uważało, że rośliny wyhodowane w atmosferze o dużej zawartości dwutlenku węgla mają niską wartość odżywczą. Nowe podejście eksperymentalne zespołu dr. Fiony Gill z Uniwersytetu w Leeds pokazało jednak, że to niekoniecznie prawda. Brytyjczycy hodowali pokarm dinozaurów, np. skrzyp czy miłorząb, w warunkach wysokiego poziomu CO2. Sztuczny system fermentacyjny pozwalał symulować trawienie liści w żołądkach zauropodów. Dzięki temu autorzy publikacji z pisma Palaeontology stwierdzili, że wiele roślin miało o wiele wyższą wartość energetyczną i zawartość składników odżywczych niż dotąd sądzono. To z kolei oznacza, że wbrew wcześniejszym przypuszczeniom, megaroślinożercy nie musieli wcale tak dużo jeść i że ekosystem mógł utrzymać znacznie większą gęstość populacji (+20%). W mezozoiku, gdy żyły olbrzymie brachiozaury czy diplodoki, klimat był zupełnie inny, z prawdopodobnie o wiele wyższym poziomem CO2. Zakładano, że skoro rośliny rosły w takich warunkach szybciej i/lub stawały się wyższe, spadała ich wartość odżywcza. Uzyskane wyniki pokazują, że [przynajmniej] w przypadku niektórych roślin to nieprawda. Nasze badania nie dają pełnego obrazu diety dinozaurów. Nie obejmują też [całego] zakresu występujących wtedy roślin, ale lepsze zrozumienie, jak te zwierzęta jadły, może naukowcom pomóc w zrozumieniu [trybu] ich życia. Akademicy z Leeds dodają, że dzięki ich nowemu podejściu eksperymentalnemu będzie można symulować inne ekosystemy i diety innych prehistorycznych megaroślinożerców, np. mioceńskich ssaków będących przodkami wielu współczesnych ssaków. « powrót do artykułu
  8. Psy lubią zjeść tłusto, a koty preferują węglowodany, wynika z najnowszych badań nad preferencjami domowych pupili. Badania te rzucają nowe światło na potrzeby żywieniowe zwierząt i pokazują, że nieprawdziwe jest przekonanie, iż koty potrzebują diety wysokobiałkowej. Uzyskane przez nas wyniki znacznie różnią się od rozpowszechnionych poglądów. Niektórzy eksperci twierdzą, że w diecie kotów powinno być 40-50 procent białka. My doszliśmy do innych wniosków, a wnioski te stanowią wyzwanie dla przemysłu produkcji karmy dla zwierząt, mówi profesor Jean Hall z Oregon State University. Grupa Hall przez 28 dni monitorowała 17 zdrowych dorosłych psów i 27 kotów. Podczas eksperymentów wykorzystywano cztery rodzaje pokarmów (wysokobiałkowe, wysokowęglowodanowe, wysokotłuszczowe oraz zbilansowane), które przygotowano tak, by identycznie smakowały. Zwierzęta mogły swobodnie wybierać rodzaj pożywienia. Wcześniejsze badania pokazały, że jeśli nie zrównoważy się smaków, to koty rzeczywiście wolą jeść dużo białka, a psy dużo tłuszczu. Jeśli jednak wszystkie pokarmy smakują tak samo, zarówno koty jak i psy spożywają znacząco inne składniki odżywcze niż wówczas, gdy wybierają ze względu na smak, mówi profesor Hall. Każdego dnia psy mogły jeść dowolnie wybrany pokarm w dowolnej ilości. Ograniczeniem była ilość kalorii. Zwierzę mogło zjeść tyle kalorii ile potrzebowało do funkcjonowania i utrzymania wagi, ale nie więcej. Podobnie było w przypadku kotów, chociaż koty zwykle nie przejadają się, więc w praktyce miały całodobowy dostęp do żywności. Zabierano im ją tylko w tych przypadkach, gdy spożyły maksymalną dzienną dawkę kalorii. Każdego dnia pozycja misek z jedzeniem była zmieniana, by uniknąć ryzyka, iż zwierzęta po prostu jedzą codziennie z miski ustawionej w tym samym miejscu. Badania wykazały, że w przypadku kotów dzienne spożycie kalorii było zaspokajane w 43% z węglowodanów i w 30% z białka. W przypadku psów 41% kalorii pochodziło z tłuszczu, a 36% z węglowodanów. Żadne z badanych zwierząt nie przyjmowało większości kalorii z białka. Preferencje żywieniowe zwierząt zmieniały się wraz z wiekiem i masą ciała. Młode grubsze koty bardziej skłaniały się ku jedzeniu białka niż młode chudsze koty. Młodsze koty generalnie jadły więcej białka niż koty starsze. W przypadku psów posiłki wysokobiałkowe były najmniej popularne wśród młodszych zwierząt o mniejszej ilości tkanki tłuszczowej, psy o większej ilości tkanki tłuszczowej z największą ochotą jadły białko. Jako, że zarówno u psów jak i u kotów na wybór składników żywieniowych miały wpływ wiek i ilość tkanki tłuszczowej, sugeruje to, że wybór ten ma podłoże fizjologiczne, podsumowuje profesor Hall. Naukowcy zbadali też poziom niektórych metabolitów w krwi zwierząt. Okazało się na przykład, że w krwi starszych kotów występuje znacznie mniej DHA niż w krwi kotów młodszych. DHA to długołańcuchowe kwasy tłuszczowe omega-3, ważne dla mózgu, serca i oczu. Żaden ze składników pożywienia nie zawierał DHA ani EPA, innego długołańcuchowego omega-3, ale koty są w stanie syntetyzować DHA poprzez wydłużanie i desaturację kwasów tłuszczowych. Organizmy starszych kotów są jednak w tym zakresie mniej wydajne, stwierdza Hall. Uczona ma więcej złych wiadomości dla kocich seniorów. Okazało się bowiem, że w ich krwi występuje znacznie wyższe stężenie siarkowych produktów przemiany baterii przez mikroorganizmy. To pozostałości po rozpadzie białek, które u ludzi są powiązane z występowaniem chorób nerek i układu krążenia. Starsze koty, podobnie jak starsi ludzie, mogą mieć inny skład mikrobiomu jelitowego niż młodsze koty, a to oznacza inną aktywność metaboliczną, stwierdza uczona. Innymi słowy, gdy młodszy kot spożyje więcej białka niż potrzebuje, jego organizm lepiej sobie z tym poradzi i pozbędzie się białka w bezpieczniejszy dlań sposób niż organizm starszego kota. « powrót do artykułu
  9. Dieta zawierająca bardzo mało węglowodanów (ang. very-low-carbohydrate diet, VLCD) może wspomóc kontrolę poziomu cukru u osób z cukrzycą typu 1. Osoby do badań pochodziły z grupy TypeOneGrit na Facebooku (gromadzi ona pacjentów z cukrzycą typu 1., którzy stosują dietę z bardzo małą ilością węglowodanów, rekomendowaną przez dr. Richarda Bernsteina, autora książki "Diabetes Solution"). W sondażu wzięło udział 493 ludzi, ale tylko 316 dostarczyło dostateczną ilość informacji. W przypadku 138 osób autorzy publikacji z pisma Pediatrics mogli potwierdzić diagnozę cukrzycy typu 1. i uzyskać miary kontroli poziomu cukru oraz innych wskaźników metabolicznych (dane pochodziły z rejestrów medycznych lub od lekarzy). Dzieci stanowiły 42% analizowanej grupy. Średnie spożycie węglowodanów wynosiło 36 g - to ok. 5% dziennej podaży kalorii. Zgodnie z danymi dostarczanymi przez badanych, średni poziom hemoglobiny glikowanej HbA1C (która powstaje wskutek nieenzymatycznego przyłączenia glukozy do cząsteczki hemoglobiny) mieścił się w granicach normy i wynosił 5,67%. Co ważne, ochotnicy potrzebowali niższych od przeciętnej dawek insuliny (średnio 0,40 U/kg/dziennie). Wykazywali też korzystne zmiany w zakresie wrażliwości na insulinę, a także niski poziom trójglicerydów i wysokie stężenia dobrego cholesterolu HDL. Choć niektórzy uważali, że dieta zawierająca bardzo mało węglowodanów zwiększa ryzyko hipoglikemii, naukowcy nie znaleźli na to dowodów. Wskaźnik hospitalizacji z powodu hipoglikemii czy kwasicy ketonowej wynosił bowiem tylko po 1% (normalnie statystyki dla osób z cukrzycą typu 1. są wyższe). Amerykanie podkreślają, że choć ponad 80% respondentów było zadowolonych lub bardzo zadowolonych z kontroli cukrzycy, ok. 25% nie wspomniało lekarzowi o VLCD (obawiali się np. krytyki albo oskarżeń o nadużycia w stosunku do dzieci). Zespół Belindy S. Lennerz podkreśla, że surowe ograniczanie węglowodanów to de facto stara strategia, którą stosowano przed wprowadzeniem insuliny. Niekiedy wydłużała ona życie dzieci o parę lat. Akademicy zaznaczają, że opisywane badanie miało charakter obserwacyjny i że potrzebne jest studium z losowaniem i grupą kontrolną. « powrót do artykułu
  10. Jeszcze na początku lat 90. wstępne badania łączyły suplementy diety, takie jak witamina E i kwas foliowy, z mniejszym ryzykiem chorób serca. Jednak już kilka lat później, gdy ukończono bardziej rygorystyczne testy okazało się, że ani witamina E, ani kwas foliowy nie posiadają właściwości, jakie im wcześniej przypisywano. Co gorsza okazało się, że wysokie dawki witaminy E zwiększają ryzyko nieprawidłowej pracy serca, nowotworu prostaty oraz śmierci z innych przyczyn. Mimo to wiele osób wciąż regularnie zażywa suplementy diety. Entuzjazm dla tabletek jest zwykle tak duży, że zwycięża z dowodami naukowymi, mówi doktor JoAnn Manson, ordynator wydziału medycyny zapobiegawczej w Brigham and Women's Hospital w Bostonie. Z przeprowadzonych w 2013 roku badań Gallupa wynika, że ponad połowa Amerykanów zażywa witaminowe suplementy diety, a w grupie wiekowej powyżej 65. roku życia odsetek ten wynosi aż 68%. Z kolei badania, których wyniki opublikowano w Journal of Nutrition w 2017 roku wykazały, że wśród najstarszej grupy wiekowej 29% zażywa co najmniej 4 różne suplementy. Doktor Manson mówi, że brak jest jednoznacznych dowodów, wskazujących, że zażywanie suplementów zapobiega jakimkolwiek chorobom chronicznym. Oczywiście istnieją badania pokazujące, że suplementy mają korzystny wpływ na zdrowie, jednak dowody nie są na tyle mocne, by wydać rekomendację zalecającą ich zażywanie. Od roku 1999 amerykańskie Narodowe Instytuty Zdrowia (NIH) przeznaczyły ponad 2,4 miliarda dolarów na badania nad suplementami i witaminami. Badania te nie przyniosły żadnych wyników, mówi doktor Barnett Kramer, odpowiedzialny w NIH za politykę przeciwnowotworową. Jego zdaniem jedną z przyczyn tego stanu rzeczy mogą być fałszywe przekonania, w tym przekonanie, że ludzie potrzebują więcej witamin i minerałów, niż przyjmują w codziennej diecie, że duże dawki są bezpieczne oraz że nauka jest w stanie wyprodukować pigułkę, której zażycie zapewni organizmowi te same korzyści co codzienna dawka warzyw i owoców. Bogate źródła witamin mogą pomagać tam, gdzie występują ich niedobory. Znanym przykładem jest tutaj szkorbut, który przed wiekami powszechnie występował wśród marynarzy, a któremu udało się zapobiec właśnie dzięki zapewnieniu im dostępu do warzyw i owoców. Wiadomo też, że społeczeństwa spożywające dużo warzyw i owoców są zdrowsze niż te spożywające ich mało. Jednak wyprodukowanie „pigułki zdrowia” dotychczas się nie udało. Niewykluczone, jak mówi Marjorie McCullogh, dyrektor ds. epidemiologii żywienia w American Cancer Society, że związki chemiczne obecne w warzywach i owocach działają razem w sposób, którego naukowcy nie rozumieją i dlatego nie potrafią stworzyć odpowiedniej pigułki. Taka pigułka jest jednak niepotrzebna. Zachodnia dieta, pomimo wielu błędów takich jak zbyt duża ilość soli, tłuszczów nasyconych, cukru i kalorii, zapewnia odpowiednią ilośc minerałów i witamin, mówi profesor Alice Lichtenstein z Tufts University. Na rynku obecna jest olbrzymia ilość suplementów, a mimo to do prawidłowego i zdrowego funkcjonowania organizmu potrzebujemy warzyw i owoców. Żadna pigułka ich nie zastąpi, a uzupełnić może tylko tam, gdzie występują deficyty. Mimo braku dowodów na działanie suplementów ich przyjmowanie w zachodnich społeczeństwach jest tak rozpowszechnione, że naukowcy badający ich działanie mają problem ze skompletowaniem grupy kontrolnej, której członkowie nie przyjmowaliby tego typu środków. Są jednak naukowcy, którzy twierdzą, że przyjmowanie suplementów nie zaszkodzi, a może pomóc. Jednym z nich jest doktor Walter Willet z Uniwersytetu Harvarda. Jego zdaniem testy kliniczne nie wykazały jednoznacznie korzystnego wpływu przyjmowania suplementów, gdyż trwają zbyt krótko, zwykle 5-10 lat, a to jego zdaniem za mało, by zauważyć wpływ suplementów na występowanie nowotworów czy chorób serca. Dodatkowym problemem związanym z badaniem wpływu suplementów na zdrowie jest fakt, że osoby je przyjmujące są zwykle zdrowsze od tych, którzy ich nie przyjmują. Jednak suplementy zwykle są przyjmowane przez osoby, które przywiązują większą wagę do zdrowego trybu życia. Są one aktywne fizycznie, zwracają uwagę na dietę, a to może zafałszowywać badania. Naukowców mogą też zwieść niewłaściwie wyciągane wnioski. Na przykład od dawna wiadomo, że osoby, u których występuje wysoki poziom aminokwasu o nazwie homocysteina są narażone na większe ryzyko zawału serca. Jako, że kwas foliowy obniża poziom homocysteiny, wielu wysnuło wniosek, że kwas foliowy zapobiega zawałom i udarom. Dopiero szczegółowe badania kliniczne wykazały, że co prawda suplementacja kwasem foliowym zmniejsza poziom homocysteiny, ale nie ma to wpływu na zdrowie serca. W bieżącym roku poznamy też wyniki interesujących badań nad kwasami tłuszczowymi obecnymi w mięsie ryb. Już wcześniejsze badania dużych populacji wykazały, że te grupy ludności, które jedzą dużo ryb i owoców morza rzadziej cierpią na problemy z układem krążenia. Stąd wysnuto wniosek, że kwasy omega-3 zapobiegają chorobom układu krążenia. Jednak testy kliniczne nie wykazały, by suplementy z rybim tłuszczem zapobiegały chorobom serca. Wkrótce ukażą się bardzo szczegółowe badania na ten temat. Jak zauważa doktor Lichtenstein, dobroczynny wpływ ryb i owoców morza może wynikać nie z tego, co ludzie jedzą, ale... czego nie jedzą. Te społeczności, które jedzą więcej ryb spożywają mniej czerwonego mięsa czy fastfoodów. Jedzenie ryb jest prawdopodobnie korzystne dla zdrowia, ale nie byliśmy w stanie wykazać, że suplementacja rybim olejem przynosi jakiekolwiek korzyści, stwierdza doktor Steven Nissen, szef wydziału medycyny układu krążenia w Cleveland Clinic Foundation. Najbezpieczniejszym i najbardziej rozsądnym zachowaniem wydaje się przestrzeganie zróżnicowanej diety. Przykładem niech będzie tutaj beta-karoten. Wczesne badania wykazały, że beta-karoten może zapobiegać nowotworom. W tak małych ilościach, w jakich występuje ona w warzywach i owocach, substancja ta zapobiega utlenianiu. Jednak specjaliści byli zaszokowani wynikami dwóch dużych badań, które już w latach 90. wykazały, że przyjmowanie pigułek z beta-karotenem zwiększa zapadalność na nowotwory płuc. Z kolei w 2011 roku badania wykazały, że inny przeciwutleniacz – witamina E – aż o 17% zwiększa ryzyko nowotworu prostaty. To pokazuje, że utleniania nie jest wyłącznie niekorzystnym procesem. Zabija ono bowiem również bakterie i nieprawidłowe komórki, zapobiegając pojawianiu się guzów nowotworowych. Witaminy nie są obojętne. To środki biologicznie czynne. Musimy myśleć o nich tak, jak o lekach. Jeśli przyjmiesz ich zbyt dużo, pojawią się skutki uboczne, mówi doktor Eric Klein z Cleveland Clinic, ekspert od nowotworu prostaty, który prowadził badania  nad witaminą E. « powrót do artykułu
  11. Wystarczą zaledwie 24 godziny, by w preadipocytach zmienić epigenetyczny przepis na to, jak prawidłowo zostać dojrzałą komórką tłuszczową. Zmiany zachodzą pod wpływem nasyconego kwasu tłuszczowego - kwasu palmitynowego - i/lub czynnika martwicy nowotworu (TNF-α). Kwas palmitynowy i TNF-α zaburzają rozwój komórki, przez co na późniejszych etapach życia staje się ona dysfunkcjonalnym adipocytem. Takie reprogramowanie zachodzi zwłaszcza u osób otyłych z cukrzycą typu 2. Z kwasem palmitynowym stykamy się w jedzeniu. Obfitują w niego nabiał, mięso czy olej palmowy. TNF-α to cytokina związana z procesem zapalnym. U otyłych pacjentów występuje więcej TNF-α, bo otyłość powoduje stan zapalny. Nasze wyniki pokazują, jak ważne dla przyszłego zdrowia metabolicznego są prawidłowa dieta i tryb życia. W dużym stopniu mogą one zapobiec reprogramowaniu komórek prekursorowych. Mamy nadzieję, że kiedyś uzyskane przez nas wyniki pozwolą opracować nowe strategie odwracania tego procesu [...] - podkreśla Romain Barrès z Uniwersytetu Kopenhaskiego. Autorzy publikacji z International Journal of Obesity podkreślają, że kilka wcześniejszych badań epigenetycznych sugerowało, że ludzkie komórki prekursorowe pamiętają przeszłe "ekspozycje środowiskowe". Dotąd jednak nikt nie umiał wskazać czynników wpływających na reprogramowanie preadipocytów ani stwierdzić, z jaką prędkością zachodzi ten proces. Duńczycy zebrali tkankę tłuszczową 43 pacjentów przechodzących planowe operacje. Piętnastu pacjentów było szczupłych, 14 otyłych, a 14 miało zarówno otyłość, jak i cukrzycę typu 2. Okazało się, że komórki prekursorowe 3. grupy podlegały przeprogramowaniu i dlatego nie mogły działać jak prawidłowe, zdrowe adipocyty. Wystawiając przez dobę zdrowe preadipocyty na oddziaływanie 2 czynników, naukowcy odtwarzali reprogramowanie obserwowane w komórkach diabetyków. Na razie naukowcy nie wiedzą, czy przeprogramowanie można cofnąć. Wiemy, że komórki prekursorowe mogą być reprogramowane w taki sposób, że na ostatnim etapie rozwoju ich funkcjonowanie jest upośledzone. Dotąd nikt nie odkrył, jak odwrócić ten proces. To jednak obiecująca dziedzina badań. « powrót do artykułu
  12. Grupy nomadów wędrujące wzdłuż Jedwabnego Szlaku były gastronomiczną elitą średniowiecza, spożywającą znacznie bardziej zróżnicowaną dietę niż ludzie prowadzący osiadły tryb życia. Takie wnioski płyną z badań przeprowadzonych przez uczonych z Washington University, Instytutu Archeologii w Samarkandzie oraz Uniwersytetu w Kilonii. Od dawna sądzono, że miasta położone wzdłuż Jedwabnego Szlaku były kosmopolitycznymi tyglami, gdzie łączyły się wpływy kultur i kulinariów z odległych miejsc. Nasze badania pokazują, że to najprawdopodobniej społeczności nomadów były rzeczywistymi nośnikami kultury kulinarnej, stwierdza Taylon Hermes z Uniwersytetu w Kilonii. Naukowcy, opierając się na izotopowej analizie kości pochodzących z miejsc pochówku w Azji Środkowej stwierdzili, że nomadzi mieli bardzo zróżnicowaną dietę, podczas gdy mieszkańcy miast pozostawali na bardziej ograniczonej, często monotonnej diecie, żywiąc się przede wszystkim miejscowymi zbożami. Jedwabny Szlak jest postrzegany jako droga transportu towarów. Ale trzeba przypomnieć, że był on też ważnym szlakiem przemieszczania się ludzi. Badanie zwyczajów kulinarnych to dobry sposób poznania związku pomiędzy kulturą a środowiskiem. Zdradzają nam one wiele na temat połączeń pomiędzy grupami ludności, dodaje Hermes. Społeczności pasterskie postrzega się jako pozostające na diecie mięsno-mlecznej, czyli na produktach zapewnianych im przez stada zwierząt. Jednak te badania jasno pokazują, że pasterze żyjący wzdłuż Jedwabnego Szlaku, w przeciwieństwie do ludzi z miast, korzystali z bardzo zróżnicowanej diety, w skład której wchodziły zarówno udomowione jak i dzikie produkty spożywcze, dodaje profesor Said Cheryl Makarewicz. To unikatowe badanie pokazuje, jak przed ponad tysiącem lat grupy nomadów wędrowały przez różne regiony i prawdopodobnie rozprzestrzeniały nowe rodzaje pożywienia i nowe zwyczaje kulinarne wzdłuż Jedwabnego Szlaku, dodaje profesor Michael Frachetti z Washington University. Badania kości nomadów i mieszkańców miast z miejsc pochówku w dzisiejszym Kazachstanie, Uzbekistanie i Turkmenistanie pokazały różnice pomiędzy grupami wędrownymi a osiadłymi. Widoczna jest też różnica diety pomiędzy mieszkańcami różnych miast. Jednocześnie, co zaskoczyło naukowców, w ramach tego samego miasta nie zauważono większych różnic kulinarnych. Mieszkańcy jedli to samo. Mimo, że mieszkali na szlaku, przez który przechodziły olbrzymie ilości towarów z różnych regionów, to najwyraźniej ich dietę ograniczała dostępność lokalnych produktów, lokalna sieć producencka lub też zwyczaje narzucane przez kulturę. Wśród nomadów nie było takich ograniczeń. Dieta osób indywidualnych z tej samej wędrującej grupy była bardziej zróżnicowana niż dieta mieszczuchów. Większe zróżnicowanie sugeruje nie tylko większą dostępność różnych produktów, ale również mniejsze ograniczenia kulturowe dotyczące diety. « powrót do artykułu
  13. Przeciętny Amerykanin marnuje każdego dnia niemal 0,5 kilograma pożywienia. Ilość pożywienia, jakie wyrzuca do śmieci, zależy od diety. Jak wynika z badań przeprowadzonych przez naukowców z Departamentu Rolnictwa, University of Vermont i University of New Hampshire, w latach 2007-2014 w USA wyrzucano do śmieci 150 000 ton pożywienia dziennie. Odpowiada to rocznej produkcji z 12 000 000 hektarów (7% ziemi uprawnej w USA) i zmarnowanie 16 miliardów metrów sześciennych wody użytej do podlewania. Zmarnowana żywność odpowiada 30% kalorii spożywanych codziennie przez Amerykanów. Naukowcy zauważyli pewien paradoks. Większość ludzi chce odżywiać się lepiej, spożywają więc więcej warzyw i owoców. I to właśnie takie diety o wyższej jakości wiążą się z większym marnowaniem jedzenia. Uczeni podzielili badanych na 22 grupy w zależności od spożywanej diety. Okazało się, że tam, gdzie dieta składała się główne z warzyw i owoców marnowano aż 39% produktów. Następne na liście marnotrawstwa były produkty mleczne (17%), a najmniej marnowano mięsa i produktów mięsnych (14%). Diety wyższej jakości składają się z większej ilości warzyw i owoców, które są marnowane w większych ilościach niż inne rodzaje pożywienia. Zdrowe odżywianie się jest ważne i niesie ze sobą wiele korzyści, ale musimy tutaj odpowiedzialnie myśleć o marnowaniu żywności,  mówi profesor Meredith Niles z University of Vermont. Do zapewnienia żywności osobom zdrowiej odżywiającym się potrzeba mniej terenów uprawnych, jednak więcej wody i pestycydów. Jeśli marnujemy dużo warzyw i owoców, marnujemy też tę wodę i środki chemiczne. Większość badań koncentruje się na związku pomiędzy dietą a emisją gazów cieplarnianych. Nasze badania są pierwsze, w których pod uwagę wzięto inny ważny czynnik związany z dietą – marnowanie pożywienia, dodaje Niles. Do wyprodukowania zmarnowanej żywności użyto ponad 350 000 ton pestycydów i ponad 800 000 ton nawozów sztucznych. To nie tylko generuje wysokie koszty, ale stanowi poważne obciążenie dla środowiska naturalnego. Zdaniem naukowców, kluczowym elementem prowadzącym do zmniejszenia marnotrawstwa warzyw i owoców byłaby edukacja dotycząca prawidłowego przechowywania tych produktów oraz nauczenie ludzi, jaka jest różnica pomiędzy uszkodzeniem a psuciem się owocu. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...