Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

ex nihilo

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    2099
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    100

Zawartość dodana przez ex nihilo

  1. Elektron może foton (tu jako porcję energii) połknąć albo wypluć. Załóżmy, że będzie to robił losowo - w tym samym momencie "chce mu się" i połknąć i wypluć. Żeby połknąć, musi go sobie złapać, jak nie ma co złapać, to i nie złapie. Ale żeby wypluć nie musi nic robić - jak go ma, to go w którymś momencie wypluje. Całkiem jak z dychą w kieszeni - jeśli jest, to się ją wyda Jednak nie zawsze może, nawet jeśli go ma. Stan pola (np. zajęte niższe "orbity" albo sam już jest na najniższej) może mu to uniemożliwić. Czyli w sumie elektron nie "dąży" do takiej czy innej równowagi - ta równowaga sama się robi, wynika ona ze statystyki pola w danym obszarze i tego, że elektron coś tam może. Reszta jest prawdopodobieństwem - co jest bardziej prawdopodobne: czy elektron złapie fotona (którego tu akurat nie ma), czy wypluje tego, którego akurat ma. Zusammen do kupki robi się się z tego bezprawia "prawo", że układ dąży do najmniejszej możliwej energii. Jeśli może, to będzie nadmiar energii rozpraszał... no i mamy entropię. Np. tunelowanie, z wszystkimi jego praktycznymi skutkami. My też jesteśmy kwantowymi stanami pola, ale rozmycie naszego lrSl2 jest tak minimalne, że prawdopodobieństwo tunelowania w całości nawet przez minimalną barierę energetyczną jest w praktyce nieskończenie bliskie 0. Ale wewnątrz nas (na zewnątrz też) cząstki tunelują sobie w te i wewte. Bez tego pewnie by nas nie było. A później przyjdzie porządny psorek i ... PS - widzę na podglądzie, że thikim opisał sprawę równowagi nawet fajniej, ale już mi się nie chce zmieniać
  2. No w końcu podniosłem dzisiaj ten kamień... Coś było tam, gdzie miał być proton, ale było to od cholery razy większe i jak spleśniałe wglądało, albo jak żabi skrzek jakiś. Podobno UV pleśnie zabija. No to wsadziłem to cuś pod kwarcówkę i ustawiłem pełną moc. Faktycznie po chwili tak jakby na moment pleśń zniknęła, a może mi się tylko tak wydawało, bo tylko coś tam błysnęło i było jak na początku. Jednak po kilku takich błyskach rzeczywiście pleśń wzięli diabli. To ja szybko protonka w garść i do pudełka, żeby znowu jakiegoś numeru mi nie wywinął. Ok, mamy proton w pudełku, w którym siedzi już elektron... no może nie całkiem siedzi, bo porozłaził się po całości. Pewnie gdzieś jest większa szansa go złapać, gdzieś mniejsza, ale po operacji kosmetycznej lrSl2 tego się już się nie doliczymy, nie ma szans. Proton to rzecz jasna też będzie stan pola, jak wszystko u nas. W naszym zapisie będzie to Sp = (1836, +1). 1836, bo jego masa (energia) spoczynkowa jest ok. 1836 razy większa niż elektronu, którego masę przyjęliśmy jako jednostkę. Jak i w przypadku elektronu przyjmujemy, że ma jakąś energię kinetyczną, ale w naszych rachunkach pomijalnie małą. Ładunek elektryczny protonu ma wartość taką samą jak elektronu, ale znak odwrotny (+, co jest całkowicie umowne). Czyli patrząc z zewnątrz na pudełko mamy tam: S0+e+p = S0 + Se + Sp = (0, 0, 0, 0) + (1, -1) + (1836, +1) = (1837, 0, 0, 0) Pole w pudełku solidnie zyskało na masie, ale stało się dla nas elektrycznie neutralne. Zajrzyjmy do środka zobaczyć, jak się nam tam proton po polu porozmywał. Otwieramy, i lekki zonk - proton jaki był, to praktycznie taki jest. Możemy go łatwo zlokalizować. Oczywiście proton też zachowuje się zgodnie z rS, ale jego kwantowe dziwactwa są dużo słabsze niż elektronu - nie tylko ma dużo większą masę (energię), ale do tego jest cząstką złożoną, stale zachodzą w nim oddziaływania pomiędzy jego składnikami: kwarkami (3 szt.) i gluonami. O kwarkach coś tu już było, no to teraz gluony - to oczywiście też stany pola (kwanty pola Younga-Millsa), przenoszące oddziaływania pomiędzy kwarkami. Ogólnie, w teorii pola (właściwie pól fizycznych), oddziaływanie "cząstek" między sobą polega na wymianie między nimi kwantów pola (cząstki też są kwantami odpowiednich pól). Nośnikiem oddziaływania elektromagnetycznego są fotony - kwanty pola EM. Gluony "sklejają" kwarki, mogą też oddziaływać pomiędzy sobą. Tymi sprawami zajmuje się chromodynamika kwantowa (QED), paskudnie pokręcony matematycznie dział QFT. My tu potraktujemy proton jako stan pola, będącego sumą wszystkich pól, w których siedzi i z nimi oddziałuje. Na nasze potrzeby ograniczymy to do masy (pole Higgsa) i ładunku (pole EM), czyli sumarycznie (1836, +1). I co się tam dzieje w pudełku? Mający niewielką energię kinetyczną proton powoli się po pudełku przemieszcza, jako glutkowaty stan, którego rozmycie będzie zgodne z wyliczonym dla niego lrSl2. Jak widzieliśmy w przypadku wrzuconego do pudełka elektronu, ładunek elektronu (-1) natychmiast zaczął polaryzować próżnię, zmieniać jej stan (statystykę) wokół siebie. Jak łatwo się domyśleć, dokładnie tak samo, tylko "w odwrotną stronę", będzie z naładowanym dodatnio protonem. Ładunki ujemne powstających wirtualek będą się kierowały się w jego stronę. Pomiędzy obszarami o różnym ładunku elektrycznym będzie przepływać masa wirtualnych fotonów. Jeśliby spróbować to opisać jakoś obrazowo, można by powiedzieć, że proton i rozmyty elektron zaczną się "szukać". Ponieważ w tym niedużym (tak zakładamy) pudełku na pewno siedzi stan (1, -1), czyli kwant pola Diraca, wcześniej czy później praktycznie na pewno dojdzie do tego, że ładunki pola ułożą się w taki sposób, że w jakiejś odległości od protonu stan pola będzie równy (1, -1), czyli w tym obszarze zlokalizowany zostanie elektron. Nie dokładnie ten, którego tam wrzuciliśmy, ale "jakiś", bo nie da się go zidentyfikować. (1, -1) = (1, -1) = (1, -1) = (1, -1) ... I to jest ta pleśń, która pod kamieniem pokryła mojego elektronka i zrobiła z niego atom wodoru - też stan pola , który w naszym systemie zapisu możemy sobie zapisać jako: Sw = Se + Sp = (1, -1) + (1836, +1) = (1837, 0) "W jakiejś odległości od protonu". Odległość ta zależy od energii elektronu. Kiedy połknie foton, jego energia zwiększy o wartość tego fotonu, co "odrzuci" go od protonu na odpowiednią odległość, nawet taką, że prawdopodobieństwo połączenia się z protonem we względnie stabilny układ (atom) będzie w praktyce zerowe. Ale elektron może tego fotonu się pozbyć. Jeśli mu się to uda, a nie będzie jeszcze zbyt daleko od protonu, wróci w okolice protonu (na "orbitę"). Niekoniecznie jednym skokiem, ale będzie minimalizował swoją energię pozbywając się kolejnych fotonów, aż znajdzie się w minimalnej dopuszczalnej przez równanie falowe odległości. I właśnie coś takiego działo się, kiedy pod kwarcówką próbowałem oczyścić protonka z pleśni, która się do niego pod kamieniem przyczepiła. Z pierwszym razem się nie udało, elektron za słabo oberwał kwantem UV, zdołał go natychmiast odrzucić, ale za którymś razem dostał porządnie... i diabli go wzięli. Dokąd? Tylko oni wiedzą, jeśli wiedzą, bo raczej też nie wiedzą A co będzie z protonem, jeśli ścianki pudełka nie będą idealne i proton mógłby (?) tunelować? Zrobi to? A dlaczego by nie... też jest kwantowym stanem pola i nic co kwantowe nie jest mu obce. Tyle że jednym łatwiej coś przychodzi, innym może być trudniej. lrSl2 protonu jest dużo słabiej rozmyte niż elektronu, czyli prawdopodobieństwo tunelowania protonu jest mniejsze niż elektronu (w analogicznych warunkach), ale protony dosyć często tunelują - nawet w nas, w naszym DNA Zresztą bez tunelowania protonów w ogóle by nas pewnie nie było - Słońce (też stan pola) by nie świeciło... nie wysyłałoby nam fotonów, które tak lubimy (no chyba, że ktoś jest całkiem mrozoodporny, i wystarczyłoby mu, że Ziemia jeszcze nie całkiem ostygła). No i tyle na dzisiaj... a jutro (właściwie już dzisiaj) następna porcja stanów pola, które tak lubię... fotonów - od podczerwieni do bliskiego UV (o wybaczenie proszę za błędy wszelkie, literówki i takie inne, ale nie będę już edycji robił)
  3. Komuś się tam chyba cholernie nudzi. Dyskusja o poznawczej wartości modelu Gryzińskiego chyba nie ma w tym przypadku sensu - jednym się ten model podoba, innym nie. Sędzią będzie przyszłość. Uważam, że istotne w tym przypadku jest co innego: ten model jest faktem, Gryziński też jest faktem, a Wikipedia jest po to, żeby fakty przedstawiać, też takie, które nie każdemu muszą się podobać. Dodatkowo, tak na marginesie - zwolennicy Gryzińskiego mają czasem zachowania nieco sekciarskie. Wywalenie artykułu spowoduje pewnie komentarze w stylu: "oficjalni" znowu "nas" prześladują. Itd. Po co to. Ani Gryziński, ani jego model, nikomu krzywdy raczej nie zrobią.
  4. Na razie oni sami jeden po drugim rezygnują. To co zrobili zostaje i oczywiście zawsze będzie do tego można wrócić, jeśli będzie jakiś powód. Mnie to jakoś nigdy specjalnie nie zainteresowało. Właściwie sam nie wiem dlaczego, ale na pewno nie przez te wymiary Matematycznie sprawa wielowymiarowości nie jest trudna - zwykle to po prostu dodatkowy parametr czegoś tam. Opisując jakiś przedmiot możesz do trzech wymiarów przestrzennych i czasu (ruch) dodać np. kolor i już masz pięć wymiarów (x, y, z, t, c), a ponieważ kolor możesz przedstawić jako trójwymiarowe RGB lub czterowymiarowe CMYK, to można sobie zrobić z tego przestrzeń (x, y, z, t, C, M, Y, K), no i masz przedmiot opisany w ośmiowymiarowej przestrzeni. Tak to mniej więcej wygląda czysto matematycznie. Natomiast faktycznie dużym problemem jest wyobrażenie sobie geometrii przestrzeni wielowymiarowej, ale też nie zawsze. Wymiar może być np. zwinięty, tak jak w strunach. Np. każdy wymiar przestrzenny będzie miał "nawinięty" na siebie w skali submikro dodatkowy wymiar. Takie coś nietrudno sobie wyobrazić. Gorzej, kiedy miałyby być to równorzędne sobie nieskończone wymiary. Wtedy faktycznie taka geometria jest na tyle różna od tej, do której przystosowany jest nasz mózg, że potrzebny jest bardzo długi trening, żeby w jakikolwiek sposób nawet w przybliżeniu sobie to wyobrażać. Ale matematycznie to też nie zawsze musi być problem. Ogólnie dla matematyków wielowymiarowość jest jednym z najmniejszych problemów, jakie im zwoje prostują To nie wina kwantologii - równie dobrze można stwierdzić, że OTW to tylko 1/4 Z tym, że z formuł matematycznych i w ogóle z fizyki grawitacja się nie wyłamuje, siedzi w tym bardzo mocno, tyle że nie udaje się jej skwantować i nie wiadomo, czy będzie to w ogóle możliwe, chociaż raczej będzie możliwe. Ale pewnie będzie to zabawka czysto teoretyczna - kwantowa grawitacja, jeśli będzie, to będzie działać tylko w skrajnych warunkach, we wnętrzu czarnych dziur (osobliwość), czy w okolicach t=0. W normalnych warunkach poprawki kwantowe będą w praktyce całkowicie zaniedbywalne. Ale teoretycy cały czas kombinują, też polscy. To kwantologia. I faktycznie kwantologia dotycząca tego, co dzieje się w ciałach stałych i stanów takich jak splątanie, w ostatnich latach bardzo się rozwinęła - teoretycznie i praktycznie. To jest bezpośrednio przydatne, jest na to też forsa, no to się to robi. I dużo to wnosi do całej kwantologii i w ogóle fizyki. ------- A protonek pewnie jutro, no chyba, że jeszcze dzisiaj mi się zachce spod kamienia go wypuścić
  5. Są różne interpretacje rS. My tutaj używany takiej, jaką proponował S - rozmywanie się cząstki, jej "substancji" w przestrzeni (bo tak nam wygodnie, inne interpretacje dają matematycznie taki sam wynik). I dopiero z tego wynika prawdopodobieństwo oddziaływania cząstki w danym punkcie i chwili - im cząstki "więcej" w danym dt i d(x,y,z), tym to prawdopodobieństwo jest większe. Znając stan początkowy, możemy z dowolną dokładnością wyliczyć "ile" tej cząstki jest w danym dt i d(x,y,z), a tym samym i z równie dowolną dowolną dokładnością prawdopodobieństwo jej upolowania tam. Punkt czasu i przestrzeni jest już dalej niepodzielny (fizycznie niech to będzie np. planckowski czas i długość). To taki bezstrukturalny czasprzestrzenny glutek. To, że jest bezstrukturalny, nie oznacza, że nic się w nim nie może dziać, tyle że zdarzenia, które tam będą zachodzić, nie będą miały żadnych powiązań przyczynowo skutkowych. Jeśli do tego glutka podczepimy jakikolwiek rozkład prawdopodobieństw zdarzeń w tym glutku, to będziemy znać tylko całkę tego rozkładu równą prawdopodobieństwu wynikającemu z IrSI2, ale nie będziemy znać żadnych wartości cząstkowych, przez które moglibyśmy rozkład z IrSI2 pomnożyć, żeby dostać jakąś konkretną wartość. W glutku nie ma już nic do podzielenia na mniejsze kawałki. Ten rozkład dodatkowy rozmyje wykres IrSI2 w taki sposób, że nie będziemy mogli poznać konkretnej wartości w jakimkolwiek punkcie (zamiast cienkiej linii narysuj krzywą jakąś grubą krechą, w której ta krzywa będzie mogła mieć dowolny przebieg, dla każdego odpalenia krzywej inny, a pomiędzy sąsiednimi d(x,y,z) i też dt wartości będą mogły zmieniać się skokowo, w nieprzewidywalny sposób, nie będzie płynnych, deterministycznych przejść). To tak, jak nie możemy przewidzieć, jaki akurat wirtualek pojawi się nam (wirtualnie) w danym dt i d(x,y,z) - i o to tu chodziło. Taki myk, żeby uzgodnić deterministyczne rS (zniszczyć jego determinizm) z losowym polem zdarzeń wirtualnych. Zresztą sprawa jest całkiem uboczna, może niepotrzebnie w to wszedłem, bo trochę to skomplikowało całość, a miało być uproszczone do skrajności. Młotek wykrywa tylko całe kwanty, i to te tylko, z którymi może oddziaływać. W momencie oddziaływania z młotkiem taki kwant staje się "cząstką rzeczywistą". Młotek nie tyle nawet "wykrywa", co w oddziaływaniu z polem sobie je "robi" z jakimś tam prawdopodobieństwem z potencjału (stanu) pola. Przed oddziaływaniem z młotkiem tej cząstki tam nie ma jako "cząstki", jest tylko dowolnie rozmytą statystyką pola. Popatrz na animacją tunelowania. Jest też taka interpretacja, że cząstka przez cały czas jest "rzeczywistą cząstką", tyle że w danej lokalizacji przebywa przez taki % czasu, jaki wynika z prawdopodobieństwa w tej lokalizacji. Do celów praktycznych często się taką interpretację stosuje (np. elektron zapindala po jakiejś orbicie w atomie), ale my się bawimy inną - "elektron" będzie rozmyty po całej "orbicie", będzie tylko statystyką pola w danym obszarze. Jak na razie nic lepszego nie ma, a w praktyce kwantologia sprawdza się tak dobrze (szczególnie w wersji QFT), że często sami kwantolodzy są tym zaskoczeni. Niektórych kwantologów to zresztą wkurza, nie podoba im się jako "malo fizyczne" - chcieliby, żeby to paskudztwo dało się jakoś utłuc, ale im bardziej próbują to utłuc, to tym bardziej to się żywe robi. Einstein, jeden z twórców kwantologii do końca życia próbował to zamordować. Wymyślił (z Podolskim i Rosenem) słynny paradoks EPR (splątanie i jego efekty), co miało pokazać absurdalność kwantologii. A co pokazało - że to nie żaden paradoks, a wielokrotnie już potwierdzona doświadczalnie rzeczywistość Itd. bo takich prób było więcej. Oczywiście, to prawdopodobnie nie jest teoria ostateczna, ale... No i leżysz w doskonałym towarzystwie - razem ze strunowcami, którzy też na tym polegli Wygląda na to, że to chyba była droga donikąd. Setki ludzi, kilkadziesiąt lat, coraz bardziej skomplikowana matma, i żadnych sprawdzalnych doświadczalnie przewidywań. Większość strunowców powymiękała, zostały właściwie niedobitki, które coś tam jeszcze próbują, ale nic sensownego i sprawdzalnego z tego im nie wychodzi. To nie tak. Tych podstawowych cząstek jest w rzeczywistości niewiele. Reszta to cząstki złożone, stany wzbudzone... itd. Poza tym są różne rodzaje klasyfikacji, w których siedzą te same cząstki, np. elektron jest leptonem i fermionem, w zależności od tego, co się akurat bierze pod uwagę. Itd. -------- A protonka znowu nie będzie - mam zapowiedziany na jutro (dzisiaj właściwie) najazd, i to dosyć wcześnie. Muszę lulu, bo jeszcze rano będzie trzeba przygotować broń i amunicję do odparcia ataku (no chyba, że zwieję do bunkra) Ale... z tego, co napisałem wcześniej, można sobie już odtworzyć, co będzie się działo w naszym pudełku, kiedy wrzucę tam protonka (czeka, kamieniem porządnym przyciśnięty, coby mi nie uciekł)
  6. RS jest całkowicie deterministyczne. Wsadź na nie kuleczkę i masz cząstkę z falą pilotującą. Pierwotnie rS było interpretowane jako deterministyczne rozmywanie się "substancji" cząstki. Przy tej interpretacji prawdopodobieństwo wynikające z IrSI2 oznacza mniej więcej tyle, że tam, gdzie jest więcej "substancji cząstki", tam jest większe prawdopodobieństwo jej zaobserwowania. I podobnej interpretacji używamy tutaj (rozmycie potencjałów), bo dla nas jest tu wygodna, ale w tym nie ma żadnej losowości, której wymaga pole naćkane wirtualkami. Dlatego taka operacja kosmetyczna nadająca IrSI2 rzeczywistą losowość (w pewnych granicach) jest tu uzasadniona. To tylko maksymalnie uproszczony model, który ma dawać łatwe w użyciu intuicje, ale jednak musi mieć wewnętrzną spójność. Kurcze, ciągle nie mam czasu, żeby tego protona tam wrzucić (co innego musiałem wklepywać), ale może jutro się uda.
  7. Bawimy się tu podstawowymi zasadami i intuicjami QFT (teorii pola), ale bez formalizmu tej teorii, bo dosyć trudny. Zamiast tego, coby było intuicyjnie, wziąłem równianie Schroedingera (dalej rS), a dokładniej kwadrat modułu rS. To nie jest przestępstwo. Ale rS jest z trochę innej wersji kwantowej bajki - rS nie przewiduje istnienia wirtualek i bajzlu, jaki one wprowadzają. Czy podoba Ci się jednoznaczne i precyzyjne określenie prawdopodobieństwa np. na dokładnie 5% w danym punkcie bulgoczącego wirtualkami pola? No chyba nie, to nie pasuje do siebie, wygląda paskudnie. Dlatego zrobiłem rS małą operacje plastyczną: do każdego punktu krzywej rS przyporządkowałem "w poprzek" drugą taką samą krzywą, której całka jest wartością prawdopodobieństwa wg rS w danym punkcie. Graficznie wygląda to mniej więcej tak, jakby krzywą rS przepuścić przez rozmycie gaussowskie (Gaussian Blur). To takie rozmycie determinizmu rS. Trochę jazda po bandzie, sędzia wsadził już pewnie gwizdek w dziób, ale chyba jeszcze nie gwiżdże - albo się zakrztusił, albo przekopuje regulamin tej gry, czy taka operacja jest dozwolona Tak czy inaczej zbliża to trochę rS do (wirtualnej) rzeczywistości QFT. O to właśnie chodziło, żeby prawdopodobieństwo nie było ścisłe. Ale może to nie tylko operacja plastyczna... Co jest wirtualne, a co rzeczywiste? W zasadzie w QFT nie ma takiego pytania. Rzeczywiste jest to, co sobie jako rzeczywiste zaobserwujemy, i tylko w tym momencie. "Cząstka" to trochę sztuczne pojęcie, chociaż w praktyce wygodne. Stan, struktura, konfiguracja pola, nic "twardego". Jak wrzucę proton będzie łatwiej - proton jest trochę bardziej klasyczny od elektronu. Tym rzeczywistym młotkiem będzie proton... on sobie elektronka "zrobi" (bo trudno to inaczej określić) ze stanu pola. Nie wiadomo, być może w ogóle nie można jej jednoznacznie określić, ale najbliższe byłoby to chyba "natychmiastowej". Kwantologia, którą się tu zabawiamy, jest nierealistyczna (w sensie kwantowym) i nielokalna. "Cząstka" w niej nie istnieje poza momentem oddziaływania, a następstwa zdarzeń nie muszą być ograniczone c, jeśli nie następuje wymiana energii. Nie, od pola można wziąć "pożyczkę", ale trzeba ją szybko oddać Żaden To całkiem nowy elektron, który się "zrobił" ze stanu pola. Zostaw już te wszystkie diabelskie wynalazki One tylko Ci utrudniają. Trochę czasu potrzebne, a intuicja pola i jego stanu stanie się dla Ciebie tak naturalna, że sam będziesz się dziwił, że kiedyś mogło być inaczej i z osami i kulkami kombinowałeś. Pola to cholernie wygodna intuicja - można jej używać w bardzo różnych sytuacjach. HorochovPL przypomniał tu niedawno "gaz muchowy"... nie wiem czy znasz sprawę. To taka zagadka z wagą, słoikiem i muchą w środku. Ile waży słoiik z siedzącą na dnie muchą, z uchą w nim latającą i z muchą wylatującą z niego. Ta zagadka naprawdę potrafi zwoje podpokrywkowe w pętelki pozwijać, a resztę zagotować. A im dłużej się o niej myśli, tym gorzej. Ale wystarczy przerobić muchę na pole muchowe (= gaz muchowy), a rozwiązanie jest natychmiastowe. Niedawno był tu temat elektronu "podzielonego" na 6 "części". W przypadku intuicji "cząstki" (a nawet kwazicząstki) można się zastrzelić - elektron nie składa się z żadnych części (albo w całości, albo wcale). Pole załatwia sprawę bezproblemowo - wystarczy nadać mu taką strukturę, żeby istniało 6 lokalnych maksimów prawdopodobieństwa... i pozostaje tylko sprawa techniczna, jak to zrobić w praktyce (rozwiązana, zrobili to). Itd. Mogę Ci zrobić np. pole ludzio-forsowe, nawet skwantowane, do tego mogę dodać pole ero-ludziowe itd. W sumie przerobić społeczeństwo na pole, które będzie sumą tych wszystkich pół
  8. Zależy jak to odczytałeś - czy do dotyczy to wartości, czy punktów... Jeśli "wartości", to trzyma się to po prostu całości tej zabawki. Jeśli "punktów" to chyba źle odczytałeś, a może ja trochę kiepsko to sformułowałem, ale dzisiaj była fajna pogoda, no i ostra jazda z fizyką czysto praktyczną
  9. Dwa młotki... Hmm... moja wersja byłaby raczej taka, że Afordancja ma szanse te dwa elektrony upolować, i to niezależnie od wyliczonych dla obu punktów prawdopodobieństw. Tyle że szansa na to jest paskudnie mała, a jednym z tych elektronów długo się nie nacieszy Dlaczego? Bo wszystko, oprócz masy i ładunku elektronu* jest tu statystyką. Nasze (0, 0, 0, 0) i (1,-1, 0, 0), to wartości średnie, sumowane po czasie i przestrzeni (lepsze byłyby tu całki, ale nie chcę straszyć robalami bardziej poskręcanymi niż te z + i - tylko). Jeśli rozbijemy sobie to na zdarzenia elementarne (fluktuacje, wirtualki)), z których te średnie się składają, a jest tych zdarzeń nieskończona ilość, to wśród nich będą i takie, które dadzą nam te dwa elektrony, z tego jeden (obojętnie który) tylko na bardzo, bardzo krótki czas, tak że w zasadzie będzie to można uznać za błąd pomiaru. Będą i takie, które nam ten "dobry" elektron zabiorą, też na czas tak krótki, że możemy tego nawet nie zauważyć. W zasadzie można przyjąć, że wszystkie te zdarzenia elementarne zachodzą praktycznie jednocześnie. I jeszcze jedno - każda fluktuacja którejkolwiek wartości jest tym mniej prawdopodobna, im bardziej jest odległa od średniej. W sumie nawet walnięcie w czystą próżnię może na chwilę dać nam pobawić elektronem To tylko statystyka, a to co dla nas realne różni się od wirtualnego tym głównie, że bezpośrednio możemy to zarejestrować. Albo inaczej - zarejestrowane wirtualne staje się dla nas realne. Jeśli ktoś będzie miał w tym momencie skojarzenia z całkami po trajektoriach (suma po historiach, itd.), to będą to dobre skojarzenia. Wędrówkę naszego elektronu można opisać diagramami Feynmana i odpowiednim formalizmem, ale byłby to opis znacznie bardziej skomplikowany technicznie niż uproszczona ewolucja równania Schroedingera. * - przyjmuje się, że masa i ładunek elektronu są stałe, ale czy na pewno nie podlegają one jakimś fluktuacjom na pierdziesiątym miejscu po przecinku? I jeszcze coś, w dużym skrócie - w przypadku tych zdarzeń elementarnych kierunek upływu czasu nie jest jednoznaczny. Przyszłość może się mieszać z przeszłością, i skutek (w naszym pojęciu) z przyczyną. Antyelektron (pozyton, e+) może być traktowany jako elektron przychodzący z przeszłości. Itd. Strzałkę czasu daje dopiero statystyka. Energie mogą być ujemne. Itd. Co do wartości prawdopodobieństw w poszczególnych "punktach" - one też podlegają fluktuacjom, "pod nimi" siedzą wirtualki, które raz są takie, a raz śmakie. Młotek do tłuczenia elektronów - milcząco przyjęliśmy założenie, że jest to młotek idealny, który nie ma żadnego wpływu na statystykę pola. Oczywiście każdy realny "młotek" taki wpływ będzie miał i i to by trzeba wliczyć. Też nasze pole jest czystą abstrakcją - skończona (w pudełku) lub nieskończona (poza nim) próżnia z pojedynczym elektronem... Ciekawe, czy ktoś nudząc się paskudnie zabawił się kiedyś w policzenie takiego dziwoląga na serio. Jak znika fala prawdopodobieństwa w pudełku, jeśli złapiemy elektron poza nim... Można sobie to na różne sposoby tłumaczyć. W naszym modelu najlepszy będzie taki: pole w pudełku i poza nim, to to samo pole (ścianki były przenikalne w przypadku tunelowania) - ono po prostu szybkim kurcgalopkiem dochodzi do odpowiedniej statyki zdarzeń elementarnych (fluktuacji), odpowiedniej dla sytuacji, kiedy elektron został zlokalizowany poza pudełkiem. I drobiazg na zakończenie dzisiejszej dobranocki: glaude złapał elektron i wrzucił go do pudełka, Afordancja utłukł elektron młotkiem poza pudełkiem. W świecie klasycznym naturalne jest przypuszczenie, że to ten sam elektron. W świecie kwantowym takie przypuszczenie jest całkowicie nienaturalne, co zresztą wynika też z naszego modelu, chociaż tak bardzo jest uproszczony. glaude, i jak tam Twoje osy? Nie chciałem być świnią, ale chyba niechcący trochę je przytrułem... Żyją jeszcze?
  10. Kiedy glaude wrzucał elektron do pudełka, nadał mu jakiś pęd. Żeby nie komplikować opisu, założyłem, że jest on zaniedbywalnie mały, jeśli chodzi o stan pola, ale jakiś jest. Czyli bardziej po ludzku mówiąc, nasz rozmywający się elektron (jako stan pola) powoli się w pudełku przemieszcza w kierunku którejś ze ścianek. A to oznacza, że od tej ścianki jednocześnie się odbija No tak, bo ogonki krzywej równania Schroedingera rozciągają się w nieskończoność, czyli w naszym przypadku aż do ścianek, które jak założyliśmy, są nieprzenikalne, nawet dla tunelowania. Krzywa rozpływa się i przemieszcza jako fala. Można z tego wyciągnąć wniosek, że kiedy trafi na ściankę pudełka, zacznie się od niej odbijać, powstanie fala odbita, i że ta fala odbita będzie interferować z częścią fali, która do ścianki się zbliża. I będzie to wniosek słuszny, faktycznie tak będzie. Dotychczas dosyć gładkie pole paskudnie się pomarszczy, podobnie jak w przypadku zwykłej fali na wodzie trafiającej na jakąś przeszkodę. I właśnie to, że stan pola przemieszcza się jako fala, powoduje, że elektron może np. przeszkodę omijać jednocześnie prawą i lewą stroną, przez dwie szczeliny przechodzić, albo i przez dwadzieścia, a i różne inne sztuczki robić, które tak bardzo zaskakiwały fizyków na początku 20. w. Zmieńmy trochę reguły gry - pozwólmy, żeby przez ścianki nasz stan pola (1, -1), czyli rozmyty już dosyć elektron, mógł tunelować - przenikać przez barierę potencjału. Obrazek będzie mniej więcej taki: (zajumane z https://en.wikipedia.org/wiki/Quantum_tunnelling) Jak widać, po trafieniu na ściankę, fala odbita interferuje z przychodzącą, marszczą się paskudnie, ale jednocześnie część fali przez ściankę przenika. Załóżmy, że będzie to 1/4 z (1, -1). Czyli wewnątrz pudełka mamy stan (3/4, -3/4, 0, 0), a na zewnątrz (1/4, -1/4, 0, 0) - zakładam, że tam była taka sama próżnia (0, 0, 0, 0), jak w pudełku. Możemy teraz zapolować na elektron i wewnątrz pudełka - z sumarycznym prawdopodobieństwem upolowania go 3:4, jak i na zewnątrz, z prawdopodobieństwem 1:4. I znowu, jak poprzednio - albo upolujemy całego elektrona, albo wcale. Załóżmy, że upolowaliśmy go na zewnątrz, wtedy stan pola wewnątrz się wyzeruje, do (0, 0, 0, 0). Czyli, wracając do kawy, wygląda to tak, jakbyśmy rozpuszczoną w kawie kostkę cukru złapali całą i nienaruszoną gdzieś obok filiżanki, i w dodatku w tym momencie kawa by przestała być słodka! No trudno sobie coś takiego wyobrazić, to bardziej cudaczne niż cud. No właśnie, cud, i to cud2... I dlatego wsadziłem tutaj tą kawową intuicję - żeby pokazać, w jaki sposób tego typu intuicje wzięte z "naszego" świata przeszkadzają w próbach chociażby najbardziej podstawowego i ogólnego zrozumienia świata kwantowego. A wystarczy nawet skrajnie uproszczona intuicja "pola" i "stanu pola", żeby problem zniknął - to, co w przypadku intuicji kawowej było absurdem, w przypadku pola i jego stanu staje się dosłownie oczywistością. Rzecz jasna to nasze pole jest do maksimum uproszczone, być może nawet niejeden fizyk by mi za to w ucho dał, ale to jednak całkiem przyzwoicie działa, zresztą też w przypadkach bardziej skomplikowanych niż te, którymi bawiliśmy się dotychczas. Zobaczymy to później, kiedy w pudełku zrobimy sobie atom, który też stanem pola będzie... i planeta też nim może być Czy tak wygląda kwantowa rzeczywistość? Nie wiadomo, jak ona wygląda. Fizyka to modele - jeśli jakiś pozwala wyjaśnić fakty doświadczalne, a do tego coś tam przewidzieć, to znaczy, że jest dobry, oczywiście w jakimś tam zakresie, w którym może być stosowany. STW jet pogodzona z QM w QFT, czyli kwantowej teorii pola. Problem jest z OTW. I to duży. Trzeba przede wszystkim skwantować czasoprzestrzeń. Nie wiadomo nawet do końca, czy będzie to możliwe. Prawdopodobnie tak, ale jak? Na razie się nie udało. Osobliwość to taki myk, umowny zamiennik "nasza fizyka tam nie sięga". Czy coś takiego istnieje?(???...) Horyzont to też umowna sprawa. To obszar, a nie jakaś precyzyjnie oznaczona granica. Zgodnie z OTW poza tym obszarem wszystkie historie (trajektorie) skierowane są do wnętrza, ale dziura jako całość - jak się przyjmuje - może z naszym światem oddziaływać w obie strony, to taki kwantowy bajer, związany właśnie z polami
  11. No to jedziemy po naszym polu... Od "cząstki" tym razem zaczniemy. Niestety "cząstka" to pojęcie historyczne, podobnie jak "próżnia", przeniesione z naszej, klasycznej rzeczywistości do rzeczywistości kwantowej z wszystkimi klasycznymi skojarzeniami, które cholernie utrudniają załapanie o co w tej kwantologii chodzi. Przede wszystkim trzeba zapomnieć, że cząstka to coś "twardego", jakaś kulka czy inne takie cholerstwo. Cząstka ma też znaczenie "porcja", część jakiejś całości, i takie będzie tu dobre. Kwant, to porcja, jakaś oznaczona ilość czegoś, w tym przypadku pola, jego właściwości (energia, ładunek itd.). Pola kwantowe dlatego są "kwantowe", że przejawiać się (oddziaływać), mogą tylko w postaci ściśle określonych porcji, kwantów, zawsze takich samych. Cząstki elementarne, to właśnie takie porcje, kwanty, takich czy innych pól. Tak przynajmniej jest w modelu, którym tu się bawimy. Czyli ten elektron, którego glaude w garść załapałeś, to porcja (1, -1), kwant pola (Diraca, szczegóły nieważne). I tak go, jako porcję, kwant pola, będziemy tu traktować. Wrzuciłeś elektron do pudełka, czyli zmieniłeś stan sumy pól w pudełku - z początkowego (0, 0, 0, 0) na (1, -1, 0, 0). Możemy teraz zajrzeć do pudełka i zobaczyć co tam się dziać zaczęło. Elektron ma ładunek elektryczny (-1). Próżnia wewnątrz pudełka jest w całości elektrycznie obojętna (0), ale jak już wcześniej było, cały czas i wszędzie powstają tam i znikają cząstki wirtualne (nie muszą one być dokładnymi odpowiednikami tych "rzeczywistych"). Wśród tych wirtualek są też cząstki naładowane (+ albo -). Powstają one parami + i -. W próżni w stanie (0, 0, 0, 0) nie mają znaczenia położenia + i - takiej pary. Jest to całkiem losowe. W momencie, kiedy wrzuciłeś tam naładowany elektron, próżnia zacznie się polaryzować. Statystycznie pary będą powstawać tak, że + będzie skierowany w stronę mającego ujemny ładunek elektronu. Ale tym nie będziemy się teraz dokładniej zajmować. A co z samym elektronem? Tu nam się przyda równanie Schroednigera (luzik, załatwimy sprawę w maksymalnym uproszczeniu). Kiedy łapałeś elektrona, musiałeś na niego w jakiś sposób oddziałać, "związać go". To "związać go" potraktuj dosyć dosłownie. Musiałeś nadać mu (oddziaływaniem) jakieś w miarę dobrze określone położenie w przestrzeni, tak żeby znalazł się w tym położeniu cały kwant (1, -1) pola. I to Ci się udało, bo go złapałeś. Dlaczego i jak Ci się udało, zobaczysz później. Ale kwanty nie lubią być związane, zlokalizowane w przestrzeni - kiedy tylko wydostaną się na względną chociaż swobodę (np. elektron wrzucony do naszego pudełka), natychmiast próbują rozleźć się, rozmyć po całym Wszechświecie. Pokazuje to ta animacja, którą ukradłem Zajtenbergowi z s24: Na osi poziomej jest przestrzeń (tu tylko jeden wymiar), na pionowej prawdopodobieństwo oddziaływania cząstki w danym punkcie przestrzeni, co w naszej interpretacji jest równoważne stanowi pola w danym punkcie - stan (1, -1) rozmywa cię po całym polu. Coraz mniej jest w miarę dobrze zlokalizowaną "prawdziwą cząstką", a coraz bardziej "tylko" rozmytym stanem pola. Jak trochę poczekamy, a pole będzie przestrzennie nieskończone, to rozmyje się tak, że wykres będzie całkiem płaski. Gdzie podział się elektron? Ano "rozpuścił się" w całym polu podobnie jak kostka cukru w kawie - kostki nie widać, ale kawa stała się słodka. I tu będzie różnica między "polem kawowym", a polem kwantowym - pole kwantowe może tą "kostkę cukru" z powrotem złożyć do kupki, niezależnie od tego, jak dokładnie będzie ona rozpuszczona. W trzech wymiarach równanie Schroedingera to będzie wyglądało jak glutek, w środku najgęstszy. Rozłazić się toto będzie analogicznie do tej krzywej wyżej. Jak to interpretować? Załóżmy, że jest to elektron. Mamy specjalny młotek do walenia w elektrony (np. Twoja garść, którą elektron złapałeś). Gdziekolwiek walniemy wewnątrz naszego pudełka, w którym siedzi elektron, mamy jakieś prawdopodobieństwo, że w niego trafimy. To prawdopodobieństwo będzie zgodne z tym, jaki jest stan pola w danym punkcie, a to pokazuje równanie Schroedingera. Równanie ma taką właściwość, że w żadnym punkcie to prawdopodobieństwo nie jest równe ani 1 (100%), ani 0, zawsze jest gdzieś pomiędzy. 100% byłoby tylko wtedy, kiedy walniemy w całe pudełko jednym rąbnięciem. Załóżmy, że walimy w kawałek, w którym prawdopodobieństwo zgodne ze stanem pola w danym kawałku jest np. 0,13 - i okazuje się, że trafiliśmy. Niezależnie od tego jaki będzie ten stan pola w danym kawałku (prawdopodobieństwo), jeśli trafimy, to zawsze pieprzniemy w całego elektrona, a nie tylko w jakiś jego kawałek. To taka kwantowa zabawa we wszystko albo nic W kawie walniemy albo w całą kostkę cukru (chociaż była rozpuszczona!), albo po prostu nie trafimy. No ale w tym miejscu stan pola był tylko "0,13 elektrona"... Nie szkodzi, pole wygeneruje go nam w całości - na bardzo krótką chwilę cały elektron (1, -1) "zrobi się" pod naszym młotkiem... a moment później znowu zacznie rozłazić po polu. To tak, jakbyś wkładając łyżeczkę do filiżanki kawy z rozpuszczoną kostką cukru zobaczył za którymś razem, że tak kostka ci się tam zuruck do kupki poskładała z tego, co już było dokładnie rozpuszczone! Albo inaczej - gdybyś wypił łyk takiej kwantowej kawy, to albo byś połknął całą kostkę (kwant) cukru, albo być czuł, że kawa jest całkiem gorzka - chociaż cukier przecież byłby w niej rozpuszczony.W kwantowym świecie to nie tylko możliwe, ale nawet całkiem zwyczajne Zresztą w tym "naszym" też jest możliwe, ale skrajnie mało prawdopodobne. "Nasz" świat też jest kwantowy, tyle że jego kwantowe właściwości są niemierzalnie słabe. To chyba tyle na teraz. W następnym kawałku zobaczymy w jaki sposób ten elektron (stan pola) wędruje po pudełku i co się stanie, kiedy trafi na ściankę.
  12. Ogólnie i najprościej, fluktuacje to losowe odchylenia od jakiejś wartości (stanu czegoś tam). Niekoniecznie to muszą być wirtualne cząstki i inne takie. To jest pojęcie matematyczne. Cała fizyka może być związana z własnościami (cechami) czasoprzestrzeni. I pewnie w taki czy inny sposób jest - pomijam tu oczywistości wynikające z trzech, a nie np. dwóch czy czterech wielkoskalowych wymiarów przestrzennych naszego świata. Tutaj tworzymy skrajnie uproszczony model. Nie interesujemy się np. jaką próżnia ma rzeczywistą energię (a może mieć bardzo dużą). To co sobie złapaliśmy do pudełka gdzieś tam w przestrzeni międzygalaktycznej traktujemy jako stan zerowy. Od niego będziemy liczyć wszelkie zmiany stanu. Miejscem nie musi być być punkt, może to być jakiś obszar. Dla "cząstek" (jako stanów pola) będziemy tu używać równania Schroedingera (w sposób mocno uproszczony) i bawić się jego ewolucją w czasie i przestrzeni
  13. Próżni, a dokładniej pól, które ją tworzą (głównie chodzi o pole elektromagnetyczne). Standardowo przyjmuje się, że przestrzeń i czas nie są w ścisłym sensie obiektami fizycznymi, nie biorą czynnego udziału w oddziaływaniach (taki pojemnik na materię). Zakłada się, że przestrzeń i czas są ciągłe i jednorodne. Hipotezy zakładające fluktuacje przestrzeni i czasu są nadal egzotyką, chociaż już nie herezją. W tym temacie będziemy się bawić tylko (no może prawie tylko) tym, co standardowe. Z tego wszystkiego pole jest najprostsze. I widzę, że zaczynasz już łapać: Dokładnie tak, tyle że nie "wielkość", a "obiekt". Wybuchem tu nie będziemy się bawić, to osobna bajka. A próżnia nie jest ani rzadka, ani gęsta (albo i rzadka i gęsta, jak wolisz . Gdybyśmy to nasze idealne pudełko, nieduże jakieś, otworzyli na chwilę i zamknęli gdzieś w przypadkowym miejscu przestrzeni międzygalaktycznej, moglibyśmy mieć praktycznie pewność, że złapaliśmy w nie próżnię. Średni (w przestrzeni i czasie) stan tej próżni możemy sobie opisać jako (0, 0, 0, 0), traktując ten stan jako podstawowy (puste pudełko). Ale to nie znaczy, że nic tam się nie będzie działo. Natura cholernie nie lubi sytuacji, kiedy coś by można zmierzyć nieskończenie dokładnie (np. "w punkcie xyz jest dokładnie nic"), dlatego w każdym punkcie wewnątrz tego pudełka powstają i natychmiast znikają wirtualne cząstki, których suma w czasie i przestrzeni jest zawsze bardzo bliska 0.
  14. quote name='glaude' timestamp='1471717955' post='120415'] Jednak schemat i procesy muszą być opisane symbolami (rzeczami, obiektami, zjawiskami) z naszej codzienności (rzeczywistości), To przede wszystkim sprawa przyzwyczajenia. Po jakimś czasie "to" staje się częścią codzienności - pola, stany i cholera wie co jeszcze. Pole fizyczne nie jest wcale czymś bardziej abstrakcyjnym niż zwykła pole. Też możesz różności "sadzić"... tyle że będą to stany tego pola w danym punkcie czy obszarze, a nie kapusta czy pomidory. Te "stany" też nie są bardziej abstrakcyjne od kapusty - to po prostu właściwości danego punktu czy obszaru pola: jest tu kapusta, albo jej nie ma. Jeśli jest, to trzy główki na tym kawałku rosną, czy tylko jedna. I może glizda jakaś... Itd. Trzy kapusty i jedna glizda to S = (3, 1). Poza takie coś nie wyjdziemy. Oczywiście, gdyby się chciało podejść do tego profesjonalnie, robi się to qrewsko trudne, ale żeby nabrać ogólnego pojęcia jak mniej więcej to działa (zgodnie z aktualnym stanem wiedzy) w zasadzie niewiele więcej niż te kapusty i glizdy jest potrzebne. Co do wirtualek - przyjmij, że to taka pożyczka energii od pola, która musi być natychmiast zwrócona, coby rachunek się zgadzał. Wbrew pozorom, to wcale nie jest takie antyintuicyjne. To jest tylko inne od tego, do czego jesteśmy przyzwyczajeni. Tak jak napisałeś - trochę czasu i powstają nowe przyzwyczajenia. Pewnie w poniedziałek. Ma być paskudna pogoda, to będę siedział pod kompem. Teraz staram się wykorzystać pogodę na maxa, coby zdążyć ze zrobieniem paru rzeczy przed [piiip piiip] zimą, no i wieczorem jestem trochę zrypany. Wasze uwagi pomagają mi wybrać sposób opisu, tak że to opóźnienie będzie korzystne dla bajki
  15. Raczej problem w tym przede wszystkim, co to jest ta "cząstka rzeczywista"...
  16. I duża szkoda. Bardzo by się tu przydał jakiś porządny zawodowiec. Nie czuję się zbyt wygodnie bez nadzorcy z batem Tak, bo one są własnością próżni. Co i jak wyjdzie po zajrzeniu do środka pudełka. Na razie nikt tego nie wie, a może ktoś wie, ale nawet sam może nie wiedzieć, że wie Najbezpieczniejsze jest traktowanie ich jako jednego układu fizycznego, jednej złożonej cząstki. A czym to się je? Hmm... Ja bym podejrzewał "coś" z własnościami przestrzeni. Znasz moją herezję (jedną z) - że materia to struktury ?wymiarowej przestrzeni. Ale to tylko herezja. Ze względu na glaude, żeby mu bardziej tu nie mącić, będę tu unikał herezji na tyle, na ile mi się uda
  17. Thikim, Ty ze mnie jakiegoś ekspierda tu nie rób, lepiej sprawdzaj, gdzie kity walę A co do pytania: trudno tu mówić o jakiejś policzalności, kiedy to wszystko bulgocze bardziej niż kociołek z zacierem, w dodatku na granicy realności Istotny jest raczej stan pola w danym obszarze, jego statystyka, a nie ilość sztuk wirtualek, których nie ma jak policzyć, w dodatku różnią się od siebie bardziej niż jabłka i kosmonauci. Zresztą będzie o tym za chwilę, w kawałku dla glaude. Glaude, trochę mylisz parę spraw - "cząstki" i "oddziaływania", entropia nie tu akurat, itd. Ale nic strasznego, to Ci się poukłada. Spróbujmy się polem trochę pobawić. Załóżmy, że mamy pudełko - pudełko jest doskonałe, ścianki nieprzenikalne nawet dla tunelowania. W tym pudełku mamy "czystą" próżnię bez żadnej cząstki itd. Przyjmujemy, że to stan zerowy próżni (naszego pola, będącego sumą wszystkich pól w tym pudełku). Możemy go opisać np. tak: S0 = (0, 0, 0, 0). Jako że to próżnia fizyczna, nie ma zamiaru być w dokładnie oznaczonym stanie, dlatego wytwarza oscylacje wokół tego stanu - całą masę błyskawicznie powstających (kreacja) i znikających (anihilacja) wirtualnych cząstek, bardzo różnych, powstających losowo, jednak w taki sposób, że w każdym momencie suma ich właściwości (masa, ładunki itd.) jest bardzo zbliżona w tym pudełku do (0, 0, 0, 0). Załóżmy teraz, że złapałeś gdzieś tam w garść elektrona, i buch go do pudełka. Oznaczmy sobie jako (1, -1), czyli masa (energia) = 1, ładunek = -1. Dla wygody wszystko inne pomijamy. Wrzuciłeś elektron do pudełka. W tym momencie wnętrze pudełka ma stan zerowy + 1 elektron, czyli: S0+1e= S0 + 1e = (0, 0, 0, 0) + (1, -1) = (1, -1, 0, 0) I to jest nowy stan pola w pudełku. Zmienia on statystykę kreacji i anihilacji w taki sposób, że wewnątrz pudełka suma właściwości cząstek wirtualnych będzie - sumując po całym wnętrzu pudełka - oscylowała wokół S0+1e = (1, -1, 0, 0), a nie jak poprzednio wokół S0 = (0, 0, 0, 0). To na teraz tyle, w następnym odcinku bajki na dobranoc zajrzymy do wnętrza pudełka, a będą się tam działy baaaaaardzo ciekawe sprawy. Później wrzucimy tam też protonka... i jeszcze fajniej się zrobi Co do cząstek i oddziaływań: "cząstka" i "oddziaływanie" to różne sprawy - "cząstka" jest obiektem fizycznym , a "oddziaływanie" to jest coś, co dzieje się pomiędzy obiektami fizycznymi, coś, co zmienia ich stan. "Cząstka" nie staje się "oddziaływaniem", natomiast sama oddziałuje i oddziaływaniom podlega. Na czym sprawa polega, okaże się, kiedy zajrzymy do pudełka, szczególnie po wrzuceniu protonu. Planetę też będzie można wrzucić (nie rozsypie się!)
  18. No jestem Schroedinger, Dirac, kwantowa teoria pola, to różne opisy tego samego, wzajemnie przeliczalne, czyli jak w danej sytuacji wygodniej, tak tego można używać. Najbardziej ogólna jest teoria pola, i chyba najbliższa fizycznej rzeczywistości. To nie jest takie jednoznaczne... Schroedinger i Dirac różnili się poglądami na to. O ile pamiętam, to Schroedinger uważał, że cząstka rozmywa się "tu i tam", a Dirac, że cząstka się nie rozmywa, rozmywa się tylko prawdopodobieństwo oddziaływania. Teraz też bardzo różnie się to traktuje. W praktyce nie ma to większego znaczenia, bo my rejestrujemy nie tyle sam elektron, co oddziaływanie z nim. W ogóle pojęcia "cząstka" ma sens praktycznie tylko w momencie oddziaływania (obserwacji). Co do tunelowania, Schroedingera i wirtualek. Raczej błędnie przyjmujesz, że przy tunelowaniu wirtualki gdziekolwiek się przemieszczają. Równanie Schrodingera możemy sobie nałożyć na pole (próżnię) z wirtualkami. Obrazek będzie taki, że zmieni się odpowiednio statystyka pola, które te wirtualki generuje. Czyli to nie wirtualki się przemieszczają, a statystyka, rozkład potencjałów - zgodnie z ewolucją funkcji falowej. Albo inaczej - `przemieszcza się prawdopodobieństwo, że w danym punkcie pole wygeneruje nam elektron, który będziemy mogli zarejestrować. To by było chyba mniej więcej tak Tutaj: https://en.wikipedia.org/wiki/Quantum_tunnelling są fajne obrazki. Może uda mi się znaleźć jeszcze lepszy, na którym widać będzie, że ogonek krzywej równania cały czas jest poza barierą. Kwarki nie mogą istnieć pojedynczo. Muszą być w takich układach (2-5), że łącznie będą miały całkowity ładunek elektryczny i ładunek kolorowy "biały". Załóżmy, że masz dwa kwarki i chcesz je rozdzielić - musisz wpakować w ten układ co najmniej tyle energii (tak mu przypier...), żeby oba mogły z niej zrobić sobie zgodnie z wzorem E=mc2 odpowiednie kwarki i z nimi się połączyć. Najlepiej potraktuj splątane cząstki jako jeden układ fizyczny, który ma wspólny sumaryczny spin. "Rozplątanie" nie spowoduje zmiany spinu ani jednej, ani drugiej cząstki, a jedynie podział spinu pomiędzy nie. Żadna z cząstek nie zmieni przy tym swojej energii. Raczej nie ma szans - to wciąga, nawet kiedy cała neurobiologia uszami spod czerepa odparowuje
  19. glaude A może łatwiej Ci będzie, kiedy zapomnisz o różnych intuicjach: cząstkach, falach, cegiełkach, muchach i pójdziesz na całość - przejdziesz do pełnej abstrakcji: do pól i stanów. Później będziesz mógł podkładać sobie różne intuicje, takie jakie w danym przypadku będą dla Ciebie wygodne. Ale z reguły nie będzie Ci się chciało, bo te pola i stany Ci wystarczą Kwantologia to w sumie matematyka opisująca dynamikę ujwiczego. Tym co to jest to ujwico się nie zajmuje. W maksymalnym uproszczeniu - pole to przestrzeń, w której każdemu punktowi (obszarowi) możesz przypisać jakieś liczby określające stan pola w danym punkcie. Przyjmij, że polem jest cały Wszechświat. To pole całego Wszechświata jest sumą innych pól - elektromagnetycznego, grawitacyjnego itd. Liczby, które będą nas tu interesować, określają masę, ładunek elektryczny i spin (resztę można teraz pominąć). Załóżmy, że te liczby to 1 (masa), -1 (ładunek), 1/2 (spin)... no i mamy elektron Teraz możemy sobie te wartości skoncentrować w jakimś punkcie pola i dostaniemy "cząstkę" w chwili oddziaływania albo stopniowo rozmywać je po polu zgodnie z ewolucją równania Schroedingera (coraz bardziej spłaszczająca się krzywa Gaussa) i mamy cząstkę swobodną. Teraz można nałożyć to pole ze stanem skoncentrowanym lub rozmywającym się na próżnię fizyczną wypełnioną cząstkami wirtualnymi, dokładnie tak, jakbyś slajd z napaćkanymi liczbami położył na fotce. Wirtualki zaczną reagować na to, że wrzuciłeś w nie "elektron" (gównie chodzi o ładunek). Jak zareagują? To już zostawiam Tobie. Dasz sobie radę - jak nie za pierwszym razem, to za piątym A co z tym "spinem", co to za cholerstwo? A co to za cholerstwo "ładunek"? Albo "masa"? Rzecz polega na tym, że do "ładunku" i "masy" jesteśmy przyzwyczajeni, a do "spinu" nie. Po jakimś czasie i do spinu można się przyzwyczaić Na początku możesz sobie wyobrazić, że to taki skręt kiszek - coś tam w środku skręca, ale całością nie kręci. A później wywal to wyobrażenie, bo nie będzie potrzebne. Wystarczy, że będziesz wiedział czym różnią się fermiony (spin połówkowy) od bozonów (spin całkowity) i jakie są tego konsekwencje. Oczywiście to wszystko jest paskudnie uproszczone, ale ułatwi wejście w temat i będzie dużo lepsze niż wszelkie osowe czy muchowe intuicje, a nawet cząstki i fale. Wirtualki nie muszą nigdzie przełazić - równanie Schroedingera nie za bardzo się przejmuje barierą potencjału Edycja: ten edytor ma jakieś problemy z fontami
  20. Hmm... a może wcześniej nażarła się jakiegoś rozjaśniacza, a teraz papu się skończyło
  21. Na razie chyba tylko ta notka jest: http://www.fuw.edu.pl/informacja-prasowa/news4617.html ale to jest to samo, co tu. W tym momencie to chyba bardziej sprawa techniczna niż poznawcza. A przy okazji. To: http://www.fuw.edu.pl/informacja-prasowa/news4368.html jest fajne.
  22. Thikim & Astro no leze, leze... Nie nicość mnie tym razem wciągnęła, a cość, dokładniej ekstra pogoda u mnie od dłuższego czasu. Muszę swoje wieśniackie sprawy pogonić, może mi się uda zrobić parę rzeczy, do których od dawna się zabierałem, ale zawsze czasu i pogody brakowało. No i przez to szychty tutaj zawalam paskudnie, chociaż tematów parę fajnych jest. A co do tego modelu... nie zaglądałem do oryginału, ale ogólnie czemu by nie. Tyle, że i tak nie rozwiązuje to problemów podstawowych, podobnie jak i inne modele cykliczne. Kilka powtórek (niedokładnych!) buntu u mnie nie spowoduje, ale coby przez wieczność całą tak w te i nazad... Od zawsze (niezależnie od takich czy innych zabaw z czasem). Skąd taka doskonałość mechanizmu, kij wie skąd wziętego? Bez Genialnego Zegarmistrza, który sam z siebie się zrobił gdzieś poza czasem i przestrzenią, toto raczej by powstać nie mogło. No chyba, że jednak było 10cholerajakdużo innych prób, mniej czy bardziej udanych. Ale i tak to trochę zbyt doskonałe, jak na twór naturalny. Itd., itp. Sprawa entropii to nie jest największy problem tego modelu i w ogóle modeli cyklicznych (nieskończonych). Znacznie gorsza jest sprawa tych "praw" odwiecznych i doskonałych. Założeń w takich modelach faktycznie niewiele - ilościowo, bo jakościowo... No i tyle na razie... Pozdrowienia dla wszystkich fedrujących
  23. Czasu świadomej reakcji praktycznie nie da się wyliczyć - zależy to od stopnia skomplikowania sytuacji, czas może być dowolnie długi. Natomiast w przypadku dobrego wytrenowania reakcje pozaświadome mogą być znacznie krótsze niż 100 ms. 100 ms to bardzo dużo czasu - mniej więcej tyle, ile przeciętnie trwa powiedzenie słowa "sto". Kiedy byłem w najlepszej formie jeśli chodzi o szybkość reakcji (potrzebne mi to było do fotek) w teście linijki miałem ok. 50 % wyników do 3 cm i ok. 90% do 7 cm. Możesz policzyć ile to ms. Teraz nie wiem, dawno nie sprawdzałem, ale sądząc np. z reakcji na spadające przedmioty (z decyzją łapać, czy nie) nadal chyba nie jest źle.
  24. No nie każdy Np. ja mam z tym cholerne problemy i nie jest to typowa prozopagnozja. Rozróżniam twarze bardzo dobrze - do tego stopnia, że dawniej rysowałem całkiem niezłe karykatury - ale ich nie zapamiętuję. Przy tym jestem wzrokowcem, mam bardzo dobrą, prawie fotograficzną, pamięć do praktycznie wszystkiego - poza ludźmi (wyjątek - fajne dziewczyny, chociaż też bywają dziwne sytuacje). Mogę z kimś rozmawiać przez kilka godzin, a na drugi dzień, w innym miejscu, tego kogoś nie poznam, to będzie dla mnie całkiem inny, nieznany ktoś (chociaż wyjątki bywają, ale bardzo rzadko i bez jakiejś szczególnej reguły). Najdłużej podobna sytuacja trwała ok. roku - w prawie każdą niedzielę zaglądałem do budki gościa, który na bazarku handlował starymi monetami, a co tydzień po kilka godzin siedziałem w klubie kolekcjonerskim przy stoliku z dwoma znajomymi z tego klubu. Kiedyś u jednego z tych znajomków zobaczyłem klaserki z monetami, które widziałem u gościa z budki. Zapytałem, czy wszystko u niego wykupił... dopiero wtedy okazało się, że ten znajomek i gość z budki, to ten sam osobnik, który bazarkowe klaserki zabrał do klubu przez pomyłkę (do klubu brał inne). Gdyby nie to, to nie wiadomo jak długo jeszcze bym nie wiedział, że to jeden gość, a nie dwóch. Ludzi, których poznaję, a jest prawdopodobne, że kiedyś jeszcze się zobaczymy mniej czy bardziej przypadkowo, zwykle uprzedzam o tym, że na ulicy czy w jakimś innym miejscu mogę ich nie poznać. Mieszkam na wsi już 10 lat, a w innym niż zwykle miejscu rozpoznam nie więcej niż 10-15 osób. Kilka następnych będzie na zasadzie "skądś znam, ale cholera wie skąd". Dopiero kiedy w rozmowie skojarzę takiego kogoś z jakimś miejscem lub sytuacją, przypominam sobie, że to "ten". Czasem niezłe jaja z tego wynikają, tym łatwiej, że sam jestem bardzo łatwo rozpoznawalny
×
×
  • Dodaj nową pozycję...