Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

ex nihilo

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    2143
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    106

Zawartość dodana przez ex nihilo

  1. To by chyba było cholernie kosztowne energetycznie dla galaktyki, jakoś by musiała za to halo "zapłacić". Tym bardziej, że: Zakładając, że to bezmasowce, to raczej trzeba by też założyć, że v=c, a to spowoduje (prawie)natychmiastową ucieczkę. Czyli wracamy do "ceny". ? Mam swój durny dosyć pomysł na "ciemnoty", o którym kiedyś tu napisałem (zabawka, ale chyba ją lubię ) - że to śmietnik ewolucji Wszechświata, stale uzupełniany. Przynajmniej z naszego punktu widzenia śmietnik - wszystko, co kiedykolwiek powstało (jako "urealnione" fluktuacje próżni/przestrzeni), a nie zmieściło się w schemacie (umownie) modelu standardowego, ale oddziałuje grawitacyjnie (bo w naszym 3D+1 w skali makro powstało), sobie tu i tam ciemniaczy. W takim układzie bardziej równomierny rozkład mi pasuje. Jako "losowiec" nie widzę powodu, żeby ewolucja Wszechświata miała działać bezodpadowo i ze 100% skutecznością produkować tylko to, co da się wsadzić do worka MS. Grawitacyjna równowartość ~ jednego protonu na m3 próżni na 109 lat lądująca w śmietniku powinna chyba wystarczyć... A z drugiej strony ta przemiana próżni/przestrzeni może przejawiać się też jako DE. To tylko takie bajania, ale coś w tym może być (no chyba, żeby nie mogło ). Tak łatwo się nie zrobią z chmury gazu, ale może jakieś istnieją - od zwykłych byśmy ich pewnie nie rozróżnili, przynajmniej na razie.
  2. Wirtualki w każdym badanym obszarze będą miały statystykę "zerową" (próżnia). Jeśli znajdą się tam jakieś "rzeczywiste" (wliczając w to fotony), statystyka zrobi się niezerowa, to już nie będzie próżnia.
  3. No właśnie. Tłumaczenie jest zwykle takie: "dokładnie na horyzoncie powstaje para + i -, jedna z pary wpada do dziury, a druga leci wont i zabiera dziurze energię". Ale to tylko obrazowe uproszczenie. Rzeczywisty matematyczny opis jest inny: nie dzieje się to w żadnym określonym punkcie czasu i przestrzeni, proces jest rozmazany po całości dziury i "świata". Liczenie wirtualnych cząstek na sztuki i ścisłe lokalizowanie ich nie bardzo ma sens. Nie da się cząstki wirtualnej dziabnąć palcem czy nawet najostrzejszą szpilką. To jest statystyka dotycząca jakiegoś czasoprzestrzennego obszaru. Podobnie bez dziury. "Wirtualna para" to pojęcie statystyczne, dotyczące nie jakiegoś punktu czasoprzestrzeni (próżni) i jakichś konkretnych cząstek, a obszaru, statystyki tego obszaru. Taka statystyczna "para" nie musi anihilować "z sobą". Nie ma możliwości stwierdzenia, że w wybranym "tu i teraz" jakaś wirtualna para (też pojedyncza cząstka) powstała czy anihilowała. To sprawa czasoprzestrzennego obszaru pola jako całości, a gdzie dokładnie, kiedy dokładnie i co dokładnie, to cholera wie... a w zasadzie nawet ta cholera nie wie Możesz sobie przyjąć, że np. w danym "punkcie" jednocześnie zachodzą wszystkie możliwe kreacje/anihilacje z pdp zgodnym z nieoznaczonością i stanem pola w danym punkcie (mikroobszarze), a wynik to całka po historiach. Do tego dodaj nieoznaczoność położenia-pędu i to, że wirtualne cząstki/antycząstki możesz traktować jako to samo, ale z odwrotną strzałką czasu (dokładniej, z odwrotną symetrią CPT). Trochę inaczej to wygląda w przypadku kreacji/anihilacji cząstek "rzeczywistych" - z "rzeczywistego" fotonu i do fotonów. W tym przypadku obowiązują prawa zachowania (ładunek, pęd itd.). Ale tylko trochę inaczej, bo zgodnie z QFT cząstki "rzeczywiste", to też statystyka pola (niezerowa), czyli statystyka kreacji/anihilacji cząstek wirtualnych, więc...
  4. W sumie to wszystko statystyka, która dąży do "0" w > min. czasoobjętości pudełka. Ale jak wrzucimy tam elektron, statystyka się zmieni i już niekoniecznie będzie "zawsze para". To w tym naszym uproszczonym modelu, który nie wchodzi w ścisłe matematyczne szczegóły, które zresztą raczej też trzeba traktować jako model właśnie, a nie ścisły opis rzeczywistości. A inną sprawą jest to "z niczego"... Nie wiadomo, jaki jest rzeczywisty stan próżni, czy faktycznie jest to "0, 0, ... ". Nie wiadomo, czy to, co uznajemy za próżnię, jest próżnią rzeczywistą, "zerową", czy fałszywą, może nawet bardzo fałszywą. Na razie w rachunkach są ogromne rozbieżności.
  5. Coś mam takie wrażenie, że "kulkofalowcy" próbują w tym sobie znaleźć jakąś niszę jeszcze niezajętą, bo gdzie indziej zwykli QMowcy, ci od "licz i nie marudź", pozjadali im już wszystkie koty (te realistyczne i deterministyczne). Zakładając, że EmDrive faktycznie działa, to czy musi łamać trzecią Newtona? Może jakiś fajny rezonans, np. ze spolaryzowaną próżnią? Nie wiem, poczekam. A zabawka Coudera bardzo fajna. Jeśli trochę czasu znajdę (ostatnio z tym katastrofa), to... Wszystko mam, tylko poskładać do kupki, i bawić się, i bawić. Ale czy można to przeskalować do mikro? "Tam" chyba jest inaczej, mocno inaczej. Kaśka w sumie dosyć podobna do Baśki. Ale... Dodane 22.11.16 20:05 (wkleiło się do wczorajszego z ~ 23.): Abo taki mi się trafił, kiedy trochę czego innego szukałem: https://arxiv.org/pdf/quant-ph/0412119v2.pdf Przeczytać nie miałem czasu, nawet porządnie przejrzeć, tylko patrzałkami na szybko przeskanowałem... ale wygląda to na warte przeczytania. 2005, czyli przed ostatnimi zabawami z nierównością Bella.
  6. Kosmiczny teleskop interferencyjny ma być połączony geometrią pola grawitacyjnego
  7. 1. «mechanizm lub zespół mechanizmów, służący do wykonania określonych czynności» (http://sjp.pwn.pl/sjp/urzadzenie;2533403.html) Chcesz i masz
  8. Z tymi definicjami w prawie to nie tak, nawet mocno nie tak... Przepis w dwóch linijkach definiuje jakąś normę prawną. A później do tego dochodzi worek interpretacji, nierzadko mocno z sobą sprzecznych. I jeszcze judykatura, czyli praktyka stosowania danej normy. A do tego klauzule generalne (ze swojej natury nieostre) i inne takie zabawki. W sumie ze ścisłej (pozornie!) normy prawnej robi się zbiór rozmyty, i to często mocno rozmyty. 90% "zabawy w prawo" polega na tym, żeby to rozmycie wykorzystać na korzyść tego, kogo się reprezentuje. Gdyby nie to, to adwokaci, radcy i doradcy prawni, itd., z głodu by powymierali Nie jest to zresztą wina takich czy innych "falandyszów" - rzeczywistości nie da się wsadzić w skończony zbiór ścisłych norm czy definicji. To niewykonalne.
  9. Za kilka minut może definiować inaczej, wystarczy, że parę razy klepnę w klawiaturę Ale to nie jest matma, w praktyce ścisłość definicyjna na poziomie matematycznym (klasycznym) jest i niemożliwa i nieuzasadniona. Rzeczywistości nie zamkniesz w sztywnych granicach klasycznych zbiorów. Niemal wszystkie definicje praktyczne (też np. prawne) definiują zbiory rozmyte. Czyli są obiekty "graniczne", które będą pasować do definicji "takiej" i "przeciwnej", w zależności np. od tego jaką cechę w danym momencie uzna się za ważniejszą. A tutaj najważniejsza jest funkcja - te sprzężone teleskopy działają jako pojedyncze urządzenie pomiarowe. Niekoniecznie... zabawki do trzech kieszeni, statywy na grzbiet, Alleluja i do przodu...
  10. Dlaczego nie może być? Funkcjonalnie jest to jedno urządzenie, podobnie jak np. dalmierz laserowy składający się z lasera, lustra i detektora, które nie są z sobą fizycznie połączone (detektor z laserem może być, ale nie musi).
  11. A ja nie Bo do siekierzenia potrzebna jest masa na obu końcach trzonka, a tej na moim końcu trochę brakuje Lubię za to młot, taki ośmiokilogramowy (do drewna + kliny), do tego wystarcza czysta siła - odpowiednio rozpędzony młot robi swoje bez masy uczepionej do drugiego końca A poza tym w lecie na rąbanie szkoda by mi było czasu, a w zimie się do tego nie nadaję - dla mnie temperatura graniczna to +10 ze Słońcem i +15 kiedy są chmurwysyny Gdybyś miał w nieograniczonych ilościach taki opał jak ja mam, w dodatku praktycznie za darmochę (tylko dowóz), pewnie byś "w tym kierunku" poszedł nie czekając na "nie dawał rady". Chyba nie ma do pieca drewna lepszego niż główki korzeniowe (karpy) jabłoni i czereśni. Siekiera tego nie rusza, tylko klinami można to rozwalić kiedy są za duże. Ale i to nie jest takie łatwe. Do drobnicy (gałęzie i inne takie) superwygodny jest Alligator B&D. Można ciąć w stosie, na ziemi itd. Praktyczna fizyka jest fajna (nieźle sobie dałem przez ostatnie dni), ale wróćmy do teorii. Co z tą masą? Wykombinowaliście coś? Bo jeśli nie, to proponuję przyjąć, że jest to jakaś tam wielkość fizyczna, obserwowalna i mierzalna, którą do odpowiednich robali wpisuje się tam, gdzie jest litera "m" (no chyba że z rozpiski pod robalem co innego wynika)
  12. Ok., ale gdzieś za miesiąc. Teraz jeszcze nie palę, a że robię reorganizację przestrzeni życiowej (dlatego te dechy i inne takie), to bajzel mam nieziemski, piec poobstawiany wszelką graciarnią itd., itp. Jak się z tym wszystkim obrobię, to popstrykam i wyślę. Nie wygląda jeszcze jak ma wyglądać, bo od 10 lat nie mogę zabrać się do wykończenia (ma być obłożony starymi cegłami), ale grzeje porządnie - jak mi się chce palić oczywiście, bo nie zawsze mi się chce.
  13. Pewnie pół wsi pobudziłem, ale musiałem rozładować, bo jutro po następne dwa kubole jadę. No tego... kieby nie masa, to waga by no tego... Ale w tym przypadku i cięzar ważny i masa, bo dużo przyspieszeń. Trzeba wyjąć (dostawczak) trzy metry przenieść i pęd odpowiedni nadać, coby pizgło gdzie trzeba. Abo się chyba kapkę mylisz. Miałem okazję toto sprawdzić i to na wyjątkowo trudnym do rąbania drewnie - jabłonie fi 20-30 z sadu przemysłowego. Same sęki i węzły. Najlepsze siekiery potrafią na tym wymiękać, często trzeba klinami. A ten patent łupie to bez problemu, dokładnie jak na filmie. Sąsiad dwa lata temu jakieś 40 kubików na tym połupał. Jedyny wysiłek to podnoszenie pniaków, resztę maszynka robi sama. Gdybym musiał łupać, to właśnie taki sprzęt bym sobie kupił... ale nie muszę, bo mój piec ma tylko jedno ograniczenie - czy uda się pniora do niego donieść. Jak uda się donieść, to spali w całości Konstrukcja własna, wykonanie znajomy spawacz, działa bezproblemowo od 10 lat.
  14. Definicja: masa to jest to, co wk..., kiedy trzeba 3 m3 dębowych desek rozładować. Idę to zrobić.
  15. No urrwał... oni znowu się nap...
  16. W całości pewnie tak, ale "w Tobie" już tego spoczynku nie ma - od wnętrza jąder (tych atomowych) do drgań termicznych (obiadu nie liczę . Czyli Twoja masa spoczynkowa (w ścisłym sensie) jest niewielka. Za to pędów we wszystkich możliwych kierunkach od cholery i jeszcze trochę. A to w sumie da m (obserwowalne) do wsadzenia pod daszek H, co w naszym przypadku jest najważniejsze. Mogłem oczywiście nie wspominać o polu Higgsa, ale... Zresztą sprawa masy (mas) nie jest jeszcze ostatecznie rozwiązana. Dla wszelkich (? ale chyba tak) "kwantowych" (kwantowo-falowych) właściwości decydująca jest energia, a nie skala przestrzenna. Foton może mieć ogromną długość fali, ale nadal pozostanie pojedynczym kwantem. A cy jest w tym przypadku fizyczny sens myszowego gluta? Dla praktyki nie, ale teoretycznie jest taki sam sens, jak każdego innego - chociażby po to, żeby pokazać, jak małe jest pdp takiego tunelowania i z czego ta małość wynika
  17. Trochę tak, i trochę nie... A ile? A ch.. to wie Ale... w ścisłym sensie masą spoczynkową ("masą własną", masą Higgsa) jest masa wynikająca z oddziaływania z polem Higgsa. Oczywiście w przyjętym modelu, w jego podstawowej wersji +/- ogólnie akceptowanej. Natomiast masa obserwowalna (jako spoczynkowa) może być inna - mogą w nią wchodzić energie wiązań (oddziaływań, pól), które łącznie z masą Higgsa dają to, co jako masę obiektu obserwujemy. I ta masa jest wpisywana do H z daszkiem, bez rozdziału na składniki. Ale gdybyśmy sobie to rozdzielili, dostaniemy coś takiego: Mo = Ms(H) + Ew, czyli to co napisałem będzie prawdziwe, chociaż pewnie warte uzupełnienia. A co do spraw ilościowych - nie jest to jednoznaczne. Dopiero kiedy kwarki uda się (?) jakoś wyizolować, będzie wiadomo co i jak. Jak wiesz, na razie sporo w tym prowizorki i spraw wymagających sprawdzenia. Coś tam "przyjmuje się", i tyle Jeśli chcesz kapcia zostawić, to proszę bardzo - poluzuj sznurówki tak, żebyś z niego wyskoczył Jeśli ucapisz się krzesła, będzie trzeba i krzesło do gluta dodać. Odpowiadasz sobie w następnym zdaniu: Ustawianie granicy na poziomie atomów nie bardzo ma sens - cząsteczka chemiczna to w sumie taki wielojądrowy atom. Te same wiązania są w "jednojądrowym" atomie, jak i w cząsteczce. Tymi samymi wzorami to można opisać. Atom H to proton + elektron, molekuła H2 to dwa protony i dwa (wspólne) elektrony. Itd., aż do DNA, czy innych superzłożonych cząsteczek. A te z kolei takimi samymi oddziaływaniami (wiązaniami) połączone są z innymi, co zusammen do kupki daje myszę. To wszystko jest jedno pole EM. Możesz je dzielić na składowe, ale możesz i łączyć w zależności od tego, co w danym przypadku Cię interesuje. Podobnie jak możesz pytać o np. tunelowanie całego atomu, albo tylko elektronu z niego. Powód jest, a nawet dwa: pierwszy to, że interesuje mnie mysz jako całość; a drugi, który uprawnia pierwsze, to oddziaływania pomiędzy tymi atomami, które z biliardów atomów robią mysz. Jeśli mysza wykituje, to po pewnym czasie pytanie o tunelowanie myszy straci sens - to już będzie biliard niepowiązanych atomów, a nie mysz. To jak z H2 - dopóki istnieje, może tunelować jako H2, a kiedy się rozsypie na dwa oddzielne H, pytanie o tunelowanie H2 straci sens. Tunelowanie w tym przypadku faktycznie jest nie tyle "w lewo", co "w górę", bo tam jest bariera potencjału, która uniemożliwia klasyczne przesunięcie się lewo (tarcie). To "lewo" dodałem tylko (zakładam, że w lewo mógłbyś bez tunelowania), żeby było bardziej obrazowo, do tunelowania wystarczyłby minimalny podskok "w górę". Jeśli masz takie długie grabki, coby stworzyć z Astro jeden fizyczny obiekt połączony wspólnymi oddziaływaniami, to nie ma przeszkód
  18. A uzasadnij (P.S. - czuj się powitany na wolności ) Tyle że nie ma jakiejś zasadniczej fizycznej różnicy pomiędzy układem jednoatomowym, a wieloatomowym. "Atom" nie jest żadnym szczególnym obiektem fizycznym. Fizycznie to tylko względnie stabilny układ nośników dodatnich i ujemnych ładunków elektrycznych. Cząsteczka chemiczna różni się od atomu tylko tym, że ma więcej niż jeden nośnik ładunku + (jąder). A mysza ma ich jeszcze więcej niż pojedyncza cząsteczka. Elektron i antyelektron (pozyton) też mogą stworzyć atom - pozytu. I robią to. Jedna z dwóch odmian jest nawet dosyć trwała (ok. 140 ns), czyli więcej niż w przypadku wielu krótko żyjących izotopów atomów z jądrem protonowo neutronowym. Są też inne tego typu atomy, w których jądro lub elektrony zastąpione są innymi nośnikami ładunków. Nie musiałyby się składać, bo by się nie rozkładały Potraktuj mysz jako stan pola - jeden wektor będący sumą wektorów składowych, który jako całość tuneluje do innego stanu energetycznego przez stan zabroniony (barierę energetyczną). To trochę tak, jakby Ci zabrakło 10 groszy do piwa, a jednak to piwo byś kupił Cały kupiłeś piwo, a nie poszczególne atomy w Tobie Cały przeszedłeś ze stanu "bez piwa" do stanu "z piwem" przez barierę braku 10 gr. Tunelowanie jest przez barierę potencjału, a nie przez "barierę odległości" czy przez jakąś fizyczną ścianę itp. Załóżmy że siedzisz sobie na krześle w swoim pokoju, w ziemskim polu grawitacyjnym. Załóżmy też, że chcesz (albo i nie chcesz) się podnieść i usiąść 0,0000000000000000000000000000000000000001 mm bliżej stołu. Potrzeba Ci jest jakaś energia, żeby się podnieść i przesunąć (w całości!) - to jest ta bariera. Jako obiekt kwantowy z jakimś tam pdp, obliczalnym dla konkretnych warunków, możesz to zrobić. I wcale nie jest wykluczone, że kiedyś Ci się to zdarzyło, nawet byś tego nie zauważył
  19. Przeciwnie, jest to w praktyce niemożliwe Pieniądze teraz nie mają praktycznie żadnej wewnętrznej (substancjalnej) wartości*. Ich obieg oparty jest wyłącznie na przymusie prawnym lub na zaufaniu do emitenta. Prywatny emitent nie będzie na pewno dysponował tym pierwszym, a co do drugiego, to najwyżej w bardzo ograniczonym zakresie, na pewno niewystarczającym do wpływu na sytuację gospodarczą w kraju takim jak Polska. Może gdzieś na wysepce na Pacyfiku. Natomiast produkcja pieniędzy (znaków pieniężnych) pełnowartościowych jest ekonomicznie nieuzasadniona. Czyli ryzyka zrobienia bajzlu w gospodarce nie ma. * - bywają wyjątki, np. polskie groszówki (starszy typ) były nawet nadwartościowe - wartość metalu do nominału to było ok. 1,5:1 Dwugroszówki były pełnowartościowe, ok. 1:1. Jeśli chcesz, to możesz emitować dowolną ilość środków płatniczych, a państwo - za drobną opłatą (10 gr od pełnych lub rozpoczętych 100 zł) - nawet Ci w tym pomoże Nazywa się toto weksel i jest pełnoprawnym prywatnym środkiem płatniczym (bez obowiązku przyjęcia). Za te 10 groszy od stówki państwo ułatwi obieg Twoich weksli przez zapewnienie odbiorcy łatwej egzekucji należności (praktycznie automat) lub sankcję w przypadku wystawienia weksla bez pokrycia. Teraz weksle rzadko są spotykane w obiegu pieniężnym, z reguły są tylko zabezpieczeniem płatności, ale to głównie z przyczyn technicznych - są mniej wygodne w obiegu niż płatności gotówkowe czy z konta. Jednak w 19 w. i (w Polsce) do ok. 1950 duża część obiegu, głównie w małym biznesie, to był obieg wekslowy, a nie pieniędzmi państwowymi. A płacił wekslem B, B wekslem A płacił C itd., aż czasem cały alfabet przeleciał, zanim weksel wrócił do A, czyli wystawcy. Niekiedy z takich czy innych przyczyn nie wracał, i to był czysty zysk emisyjny wystawcy W sumie - po jakiego czorta coś tam klepać czy drukować ze szwagrem w piwnicy... coś, czego raczej nikt rozumny w rozliczeniu nie przyjmie. Lepiej emitować weksle, które, nawet teraz, mają większą szansę znaleźć się w obiegu niż jakieś piwniczne wynalazki. Pieniądze prywatne mają sens, ale praktycznie tylko w obiegu zamkniętym, do wewnętrznych rozliczeń - w dużych zakładach przemysłowych, chociaż nie tylko. Kiedyś było to popularne, głównie w czasach dużej inflacji lub kiedy w obiegu brakowało drobniaków, teraz mniej. Nie wiem nawet, czy teraz w Polsce jakaś firma w to się bawi, parę lat temu trochę tego było, ale bardziej jako reklamówki niż z powodów "obiegowych". He he, nawet zakładając, że sąd by takiego aktu oskarżenia nie zwrócił do prokuratury, to już z pierwszej rozprawy prok by tak zwiewał, że kapcie na schodach by zgubił A dochód, gdyby jakiś był, bez problemu mógłbym ujawnić i podatek zapłacić.
  20. Może napisałem zbyt skrótowo, ale przecież w tym, co pisałeś, chodziło właśnie o możliwość sankcji wobec osoby emitującej prywatne "pieniądze", a takie sankcje byłyby możliwe tylko na podstawie ustaw zawierających przepisy te sankcje określające. W Konstytucji, jak sam to stwierdziłeś, takich przepisów nie ma, czyli na podst. art. 227 Konstytucji nikogo by nie można ukarać niezależnie od takiej czy innej wykładni tego przepisu. I nie ma w polskim prawie żadnego przepisu, który by takie sankcje przewidywał (zajrzyj np. do rozdz. XXXVII kk). Sankcje byłyby możliwe wyłącznie, gdyby takie czy inne prywatne "pieniądze" były użyte w sposób oszukańczy. Słowo "pieniądze" nieprzypadkowo pisałem między "uszami" i pewnie dobrze wiesz dlaczego Sprawa definicyjna oczywiście, która jedyne skuteczne prawnie (w Polsce) rozwiązanie ma w sytuacji, kiedy jakieś uznane przez Polskę państwo (teoretycznie też organizacja) w swoim prawie coś określiła jako pieniądze czy znaki pieniężne mające prawem usankcjonowany obieg w danym państwie. Możemy wejść w temat takich czy innych środków rozliczeniowych i ich statusu w polskim prawie, ale to lepiej chyba przy innej okazji. No to poproszę o konkretny paragraf A odwiedzić sąd mogę, czemu by nie... robię to nawet dosyć często, i nie ukrywam, że to lubię He he... no to fajnie, być może nawet się znamy z jednego nieistniejącego już forum, a może i z reala. Jedną z moich głównych specjalizacji były (bo mniej teraz tym się zajmuję) niepaństwowe środki rozliczeniowe. A drugą techniki mennicze.
  21. Eee tam... z matematyką jak z karmelkami: dobre są, no chyba, że na etykiecie zamiast "Karmelek" będzie napisane "E150, 15 g" Twoja neurobiologia i biochemia to nie matematyka? Jak to załapałeś, to i kwantologię, przynajmniej na takim poziomie, jak w naszej zabawie, bez problemu możesz. Zapomnij tylko że na etykiecie było "E150"
  22. Zacytowałeś art. 227 pkt 1 Konstytucji. No i fajnie, ale prawem działającym bezpośrednio są ustawy na podstawie Konstytucji wydane. Np. ustawa o NBP (29 sierpnia 1997). A w niej: Art. 4. NBP przysługuje wyłączne prawo emitowania znaków pieniężnych Rzeczypospolitej Polskiej. Art. 31. Znakami pieniężnymi Rzeczypospolitej Polskiej są banknoty i monety opiewające na złote i grosze. Art. 32. Znaki pieniężne emitowane przez NBP są prawnymi środkami płatniczymi na obszarze Rzeczypospolitej Polskiej. Zwróć uwagę szczególnie na art. 32. Określa on tzw. "przymus obiegu", czyli że nie możesz odmówić przyjęcia złotówek (jest to zasada, od której są wyjątki), ale nie zakazuje używania (obiegu) innych znaków pieniężnych ("pieniędzy"), które nie są prawnymi środkami płatniczymi RP, czyli nie mają w Polsce obiegu przymusowego. Możesz w Polsce rozliczać się w euro, dolcach, jenach, rublach Naddniestrza (państwo nieuznawane przez RP), carskich świnkach, ortach i boratynkach z 17. w., czy w czymś tam, co sobie wykombinujecie i wydrukujecie z wujkiem i szwagrem. Albo w jajkach i nakrętkach M8. Nie ma żadnego zakazu w przypadku rozliczeń prywatnych (też w sklepach itp. jako opcja). Ale podatku tym nie zapłacisz. Urzędy skarbowe i sądy, podobnie jak w tym przykładzie z USA, mogą to różnie traktować - albo jako rozliczenia pieniężne, albo wymianę towar na towar (barter), która nie jest w Polsce zakazana. Z tym, że nie będzie chodziło o legalność takich transakcji, a o sposób opodatkowania. Nawet nie medale, spekulacyjne zabawki (NBP też takie dziwolągi [niestety!] produkuje). U nas pieniądze lokalne się nie przyjęły, ale w wielu krajach UE, gdzie prawo dotyczące pieniędzy jest praktycznie identyczne jak u nas, waluty lokalne funkcjonują bardzo dobrze. Nie ma przeszkód formalnych, żeby i u nas tak było. I nie ma też ryzyka prawnego. Jedyne co może być, to jakieś tam "no wicie rozumicie"... itd. Temat "pieniędzy" jest w ogóle bardzo fajny i ciekawy, może warto będzie kiedyś coś o tym odpalić w "luźnych". Tak na marginesie - numizmatyką bawię się > 50 lat. Jak z wieloma innymi sprawami: na tyle, na ile się to uda jj
  23. Pieniądze prywatne (niepaństwowe), to całkiem normalna sprawa. Też je możesz emitować. Zasadnicza różnica jest w tym, że pieniądze państwowe mają obieg przymusowy, prywatne nie. A poza tym samo pojęcie "pieniądze" jest mocno nieścisłe... To samo "coś" w jednej sytuacji może być pieniądzem, a w innej nie. To zresztą jest ogromny temat.
  24. A co to jest "obiekt makroskopowy"? A np. ten K+ może interferować lub tunelować jako K+? Czy tylko poszczególne kwarki, glujki i elektrony będą interferować/tunelować (jak im się zachce)? Rzępolenie całej orkiestry możesz zapisać jako jedną falę... i kichnięcie dyrygenta też w nią wlezie
  25. Nie możesz dać v = 0, bo po pierwsze wyzerujesz mianownik, a po drugie ostro wkurzysz Heisenberga A jak dasz v choćby ociupinkę >0, to pęd myszyska od razu zrobi się o rzędy wielkości większy od pędu elektronu rozpędzonego do podświetlnej w największych akceleratorach, do którego (relatywistycznego elektronu) kwantowego opisu nie wystarcza rS, trzeba użyć QED. Czyli jakościowo wszystko się zgadza. Ale nawet nie to jest najważniejsze - w przypadku obiektów złożonych nie wystarcza ten prosty wzorek de Broglie'a (użyłem, bo bardzo intuicyjny), a trzeba naskrobać hamiltonian i wsadzić do rS. W hamiltonianie będzie suma pędów drgań termicznych wszystkich składników myszora, czyli sumaryczna wartość energii wyjdzie bardzo duża, oczywiście w skali zjawisk kwantowych. Nie tylko można, ale kiedy trzeba, to nawet trzeba Jeśli pytamy o tunelowanie, interferencję itp. myszy, to musimy z niej zrobić jeden obiekt. I nie ma z tym matematycznego problemu. Mogą, ale nie będzie to miało wpływu na tunelowanie całej myszy, bo te atomy nadal będą jej częścią. No chyba że wytunelują poza myszę, to będziemy musieli liczyć od początku - myszę oskubaną z tych atomów. Opisy "kieliszek jest w 0,01% pełny" i "kieliszek jest w 99,99 pusty" są równie prawdziwe...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...