Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

ex nihilo

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    2099
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    100

Zawartość dodana przez ex nihilo

  1. Dla zabawy policzyłem sobie ilość "zdarzeń", czyli czterowymiarowych punktów czasoprzestrzeni obserwowalnego Wszechświata, od walnięcia do teraz. Liczyłem w jednostkach Plancka... wyszło ~10144 sztuk. Może gdzieś się walnąłem przy wklepywaniu danych do kalkulatora, ale jakie to ma znaczenie przy tych 90 milionach rzędów wielkości między trochę mniejszymi a trochę większymi liczbami Afordancji :D A tak przy okazji jak już o trochę większych liczbach... - może ktoś by sprawdził, czy przypadkiem liczba Grahama +1 lub -1 jest liczbą pierwszą. Jest chętny? Bo mój kalkulator chyba się nie wyrobi Albo... załóżmy, że każde zdarzenie z tych 10144 sztuk może mieć n stanów (odpowiedników stanów pozycji w zapisie pozycyjnym) i potrafimy tak uporządkować zdarzenia, żeby wyszedł z tego n-kowy zapis pozycyjny liczby Grahama. Jakie by musiało być to "n"? No i tak z rozpędu, jak ktoś sobie już z tym poradzi, to może jeszcze dla relaksu trochę kombinatoryki - mamy te 10144 sztuk 4D punktów. Łączymy każdy z każdym. Ile takich wszechświatów by trzeba zużyć, coby ilość połączeń była większa od liczby Grahama. To ostatnie może by nawet dało się jakoś policzyć.
  2. Taka zabawka w łeb mi wlazła: 0,12357111317192327293137414347535961677173798397101103... Pewnie nie jestem pierwszy, ale nie znalazłem w sieci. Może dlatego nie znalazłem, że nadaje się to tylko do drukowania na rolkach wiadomego papieru... chociaż własności tej liczby powinny być dosyć ciekawe. Np. powinna przejść wszystkie testy losowości Jeśli komuś skojarzy się z tym: 0,12345678910111213141516… (https://en.wikipedia.org/wiki/Champernowne_constant) to skojarzy się dobrze. Zasada konstrukcji jest podobna, tyle że zamiast kolejnych naturalnych użyte zostały kolejne pierwsze. Ciekawe byłoby porównanie stopnia losowości obu. Przypuszczam, że ta moja zda testy lepiej. I jeszcze jedno dziwadło: 0,0011313133115313551531531331... Jak zostało zrobione? Kto pierwszy poda odpowiedź, zarobi plusa
  3. Cytat: "odnalezienie wzoru liczb pierwszych jest jedną z największych zagadek matematycznych." Uważam, że taki wzór - skończony, przyjmując, że jednoznaczny ciąg zbieżny też jest "skończony" - nie istnieje. Być może - gdyby znane były wszystkie liczby pierwsze, a to nie jest możliwe - taki wzór by można stworzyć "wstecznie". Ciąg wzrastania niepewności położenia l.p. jest rozbieżny do nieskończoności. To jak rozbite jajko (spadam zrobić jajecznicę)
  4. No i się zgadza. Tak musi być, bo rusztów przybywa. Ciąg gęstości l.p. powinien dążyć do 0 w inf. Tabelka bardzo ładnie to pokazuje. Odwrotnie do tego powinna zachowywać się niepewność położenia. Od niepewności 0 ("każda następna") w przedziale 1-3 (włączam w to 1), do 1 ("cholera wie która") w inf. I trochę obok - fajna ciekawostka: https://habrahabr.ru/sandbox/68846/
  5. (1) 2 3 5 7 - 11 13 - 17 19 - 23 - 27 29 31 - - 37 - 41 43 - 47 - - 53 - - 59 61 - - 67 - 71 73 - - 79 - 83 - - - - - - 97 - 101 103 ... inf. Hmm... taki jeden mój znajomek (różnych tu mam ) po trzecim bełcie dostaje od podsklepowych kumpli kopa w kierunku domu... Na początku wektor pędu trzyma do dokładnie na deterministycznym kursie, ale stopniowo entropia wyżera mu pierwotną informację (inna interpretacja: dochodzą dodatkowe stopnie swobody, a jeszcze inna: natrafia na niejednorodności środowiska), no i wektor w te, wewte i jeszcze gdzieś zaczyna coraz bardziej nim miotać, aż w końcu (inf.) jego następny krok staje się całkowicie nieprzewidywalny, chociaż wiadomo, że im dłuższą drogę przeszedł, tym bardziej prawdopodobne jest, że jego kroki będą średnio coraz dłuższe. Czyli startując od pełnego determinizmu dochodzimy do niemal całkowitej losowości. Ruszty sita pradziadka Erastostenesa są wzajemnie od siebie uzależnione w taki sposób, że ich dokładanie zwiększa nieregularności rozkładu oczek. Każda reguła określająca co przez sito może przelecieć w którymś momencie się załamuje i konieczna jest następna, bardziej skomplikowana - dążąc do nieskończoności ta reguła (lub ich suma) by musiała stawać się nieskończenie skomplikowana, chociaż oczek by było coraz mniej. Położenie ostatniego oczka (załóżmy, że takie by mogło być) byłoby całkowicie nieokreślone, poza dolną granicą (ostatnia znana l.p.). ???? No i to już koniec nocnych bajań napędzanych czymś takim (zamiast bełtów ):
  6. Tak, N jest deterministyczne, reguły wyboru (sito) jest deterministyczne), ale "resztek" deterministycznie nie da się określić. Jedna w wielu sytuacji gdzieś na pograniczu determinizmu i losowości czy pseudolosowości. Nie tak dawno trochę bawiłem się automatami komórkowymi - niektóre reguły generują ciągi nieodróżnialne od losowych. Podobnie w niektórych przypadkach chaosu deterministycznego itd. Jest to w jakiś sposób połączone też ze sprawą odwracalności. Ano Włażę tu z doskoku i niektóre rzeczy przegapiam
  7. Jeśli ktoś ma ochotę na hard core, to oryginalny artykuł jest tu: http://arxiv.org/pdf/1603.03720v2.pdf Powodzenia
  8. A co się lenisz i psiurem próbujesz poszczuć Sam w gardło się wgryź! A serio... nie czytałem tego, nie miałem kiedy. W ostatnich dniach trochę innymi sprawami musiałem się zająć. Może w wolnej chwili zajrzę tam z ciekawości, chociaż Twoja recenzja nie jest szczególnie zachęcająca
  9. Nie bawiłem się nigdy jakoś specjalnie pierwszymi, ale kiedy patrzę na sprawę "z oddali" też nie wydaje mi się, żeby to był rozkład całkiem losowy. Raczej mocno skomplikowany układ rozkładów nielosowych. Spirala Ulama i inne podobne zabawki to w sumie przekształcenia układu współrzędnych. Jeśli wychodzą tam jakieś regularności, to jest to chyba dosyć wyraźny ślad nielosowości. Albo jakaś dziwna własność "losu", który startując od jakiejś reguły cuda wyczynia. Nie wiem czy słuszne jest traktowanie liczb pierwszych jako jednolitej masy. Być może dałoby się je podzielić na skończoną ilość reguł (dla niektórych są) w przyjętych skończonych przedziałach. W takim przypadku całość też byłaby (chyba) nielosowa. To taka durna hipotezka Pęta mi się pod czaszką jeszcze kilka pomysłów, m.in. zabawy z układami współrzędnych, ale na razie są mocno niekonkretne. Jak wiesz, losowość lubię, wcale by mnie nie zmartwiła losowość rozkładu pierwszych, ale czuję tu jakiś paskudny smrodek determinizmu
  10. https://en.wikipedia.org/wiki/Ulam_spiral https://ru.wikipedia.org/wiki/%D0%A1%D0%BA%D0%B0%D1%82%D0%B5%D1%80%D1%82%D1%8C_%D0%A3%D0%BB%D0%B0%D0%BC%D0%B0
  11. Co do tego nie było sporu między nami. Różnica była tylko w tym, czy prawa są cechą samej Rzeczywistości, czy naszego widzenia Rzeczywistości. i jakie jest ich oddziaływanie na Rzeczywistość. Sterują nią, czy nie. Jest tylko jedna "reguła" - brak reguł. Reszta to tylko możliwe konsekwencje tego braku: jeśli nie ma reguły, to nie ma też zakazów. W odpowiednio długim ciągu losowych cyfr muszą pojawić się też ciągi, w których będziemy mogli dopatrywać się dowolnych reguł, w tym bardzo skomplikowanych, wyglądających na całkowicie deterministyczne, a nawet stworzone przez jakąś siłę nadprzyrodzoną... "bo przecież same zrobić się nie mogły". A jednak - właśnie gdyby ich nie było, to by znaczyło, że ktoś przy tym grzebał, że istniał zakaz pojawiania się takich nibyzdeterminowanych ciągów. To zresztą jest metoda sprawdzania losowości takich ciągów. Czyli brak reguł nie tylko dopuszcza, ale nawet powoduje, że bardzo prawdopodobne, na granicy pewności, stają się lokalne (niby)determinizmy - samoorganizacja, ewolucja, oddziaływania i ich wypadkowe, różnice i ruchy, itd., itp. Oczywiście do tego potrzebna jest odpowiednio duża próbka. W małej tego nie będzie. I mocno mi wygląda na to, że tak właśnie jest z Rzeczywistością - im bardziej w niej naukowym kijkiem się grzebie, tym bardziej jej pozorna jednoznaczność się rozłazi. Podejrzewam, że ostatecznym P(rawem) TOE, jeśli nawet nie dla naszego Wszechświata (gdyby to była zbyt mała próbka), to dla Multiuniwersum będzie: PMu = Φ
  12. Hmm... Co to znaczy "swoimi prawami"? Jeśli zakładasz że Rzeczywistość ma jakiś kodeks, w którym te prawa są "spisane", i że rządzą one Rzeczywistością, to dojdziesz albo do "na początku było Słowo", albo jakichś pól morfogenetycznych czy innych takich czarów. (1) Ja uważam, że Rzeczywistość, to samoorganizujące się i ewoluujące bezprawie. Ta samoorganizacja (i ewolucja) też nie wynika z jakiegoś "prawa". Wynika jedynie z wypadkowej wzajemnych oddziaływań. (2) W przypadku (1) badając Rzeczywistość odkrywamy istniejące w niej obiektywnie i jej potrzebne (rządzące nią) prawa. W przypadku (2) prawa są tylko naszym subiektywnym (= ludzkim) modelem (uproszczeniem) Rzeczywistości. W obu przypadkach Rzeczywistość jest niezależna od stanu naszych umysłów (wiedza), a nawet od samego faktu ich istnienia. Ale czy do końca? Jesteśmy też częścią Rzeczywistości. Istniejąc (my, koty, muchy), mamy wpływ na tą "wypadkową wzajemnych oddziaływań" (przynajmniej w skali lokalnej). Oddziałując z otoczeniem zmieniamy linię jego ewolucji. Na te oddziaływania wpływ mają też nasze abstrakcje (np. zapisane w kodeksach czy ustawach), Czyli sprawa trochę się tu zapętla, ale w sposób całkiem naturalny i "bezprawny". Zapętli się też, chociaż w trochę inny sposób (bardziej to sprzeczność będzie), w przypadku (1). Jeśli uznamy, że Rzeczywistością "rządzą prawa", to powinniśmy dojść do wniosku, że - jeśli z Rzeczywistości się nie wyłączamy - prawa, które rządzą nam, też gdzieś wcześniej były zapisane. A to jest chyba raczej sprzeczne z postulatem wolnej woli. Determinizm nie przewiduje wolnej woli, zapis praw by wtedy musiał być nieskończony. A to w sumie by prowadziło do (2). Czyli jeśli chcemy mieć wolną wolę przy zachowaniu założenia (1) musimy uznać, że istniejemy poza Rzeczywistością. Tutaj byśmy sobie musieli trochę dokładniej zdefiniować pojęcia takie jak "instynkt", "inteligencja" czy "świadomość". Ale może uda się tego uniknąć. "Mózgi" działające wyłącznie na zasadzie "bodziec -> bezpośrednia reakcja" z naszej zabawy wyłączyłem. Niczym się one nie różnią od żarówki, która zaczyna świecić, kiedy prąd "poczuje". Zabawa zaczyna się wtedy, kiedy bodźce są różne, niejednoznaczne, i nierzadko z sobą sprzeczne. Tu już dwuwartościowa logika przestaje być skuteczna. Ale to temat na trochę inną dyskusję. Żaba to faktycznie stwór niezbyt inteligentny, ale czy można potraktować ją "zero-jedynkowo", dając jej na skali inteligencji dokładnie 0? Uważam, że nie, że cechy takie jak np. inteligencja nie pojawiają się skokowo, że są to płynne przejścia, w których granicę między "tak" i "nie" możemy wyznaczyć tylko umownie, trochę jak granicę między morzem a plażą (mokry piasek) albo np. "kudłatym" a "łysym". Co do instynktu - uważam że instynkt istnieje na innej płaszczyźnie niż ciąg o którym tu mówimy, chociaż są to płaszczyzny (zbiory) przenikające się. Zachowania instynktowne nie muszą być zresztą uwarunkowane genetycznie. Istnieją "instynkty kulturowe" równie silne, a czasem i silniejsze od tych genetycznych.
  13. Chyba nie da się się tego wsadzić w klasyczną logikę dwuwartościową. To wszystko raczej dzieje się w wielowymiarowej przestrzeni zbiorów rozmytych, w której działają też czynniki losowe i rozkłady prawdopodobieństw. I chyba w taki właśnie sposób działa mózg (pomijam "mózgi" zdolne tylko do działań całkowicie zautomatyzowanych): podstawą "myślenia" jest - jak przypuszczam - to, co nazywane jest "intuicja" (przetwarzanie nieświadome). Intuicja jest znacznie szybsza od myślenia świadomego, chociaż zwykle mniej dokładna. Ale tylko zwykle, bo logika dwuwartościowa sprawdza się przede wszystkim w sytuacjach prostych, gdzie dane są pewne i jest niewielka ilość zmiennych. Jest to zresztą sprawdzone w technice, w układach sterujących. Świadomość mogłaby być wtedy "nakładką" sprzęgającą intuicję z doświadczeniem w czasie rzeczywistym i pamięcią o tym doświadczeniu. W ten sposób mogłoby się wytworzyć "ja", czyli ta część świadomości, która jest samoświadomością. Wtedy drapanie się nie będzie już na zasadzie "trafię, nie trafię". Wiem, że jak swędzi, muszę podrapać "siebie", a nie np. najbliższe drzewo. Nie musi to być związane np. z rozpoznawaniem siebie w lustrze, jak to zwykle próbuje się badać. I to jest chyba podstawa świadomości. Wilk nie odgryza własnych łap, ale złapany we wnyki, potrafi sobie łapę odgryźć. Jeśli założymy, że "to" istnieje, to u mnie pewnie w pikogramach by trzeba mierzyć Czy prawa natury działają? "Prawa natury" to raczej tylko nasze uproszczenie rzeczywistości. Prawo to coś pierwotnego i nadrzędnego w odniesieniu do działania. Wątpię, żeby coś takiego istniało. 22:40 Edycja "techniczna"
  14. Ale czy istnienie tego abstraktu jest konieczne? Czy natura go zna? Raczej nie, a jednak działa i też "liczy" - znacznie skuteczniej niż my. Z tym, co dla nas jest na tyle skomplikowane, że musimy upraszczać to sobie wynajdując takie czy inne abstrakty (modele), natura daje sobie doskonale radę bez uproszczeń. Maszyny mogą być w tym dużo bardziej podobne do natury niż my - mają dużo większe możliwości. Matematyka, i w ogóle wszelkie abstrakcje, to raczej tylko nasze protezy i nic więcej. Matematyka w niektórych działach dochodzi już do granic możliwości umysłu, a i tak okazuje się zbyt słaba do rozwiązania wielu problemów. Zresztą, czy tworzenie abstraktów jest czymś niedostępnym dla maszyn? Wątpię. A nawet bardziej niż wątpię - już teraz maszyny są używane do znajdowania prawidłowości (abstraktów) tam, gdzie ludzie wymiękają.
  15. @ glaude: Jedna maszyna wystarczy... Z tą wielofunkcyjnością ludziów sprawa wcale nie jest taka prosta i jednoznaczna. Przeciętny ludź robi dobrze 2-3 rzeczy, resztę tak sobie albo całkiem źle. Najbardziej nieprzeciętni też max. kilka kilka spraw na poziomie rzeczywiście profesjonalnym w ciągu życia mogą opanować. Ludzie uczą się wolno i niezbyt skutecznie. Podstawowa przewaga ludziów (na razie!) to możliwość robienia "czegoś nowego", ale dotyczy to tylko kilku procent ogółu. Reszta nie wychodzi poza wyuczone (i to z trudem zwykle) algorytmy. Maszyny też już zaczynają umieć tworzyć "nowe", przykład wyżej - te niestandardowe i zaskakujące ludzia zagrania. Potrzebne byłyby jakieś wzory do przeliczania wielofunkcyjności. Mój komp, wcale nie taki mocny, ilościowo potrafi chyba robić więcej "rzeczy", na sztuki licząc niż ja, a programów (różnych!) mogę mu napchać jeszcze od cholery, wystarczy kilka godzin. W siebie w ciągu całego życia tyle bym nie wcisnął. W dodatku ten komp robi to - a w znacznej części to są rzeczy, których za cholerę bym nie zrobił - lepiej niż ja te swoje, robi dużo mniej błędów. No i jest dużo szybszy. W tym, co nie wymaga wymyślania "nowego", pokona mnie bez problemów, włącznie z takimi sprawami jak np. tłumaczenia itp. W sekundy może wciągnąć i przetworzyć takie ilości danych, że ja bym potrzebował na to tysiące lat (teoria oczywiście, bo zanim bym to do końca większego pakietu doszedł, to skleroza by mi początek zeżarła)... I tak dalej. Owszem, żywe potrafi się w jakim stopniu samo naprawiać, ale przy większych awariach potrzebuje naprawy przez zewnętrznych fachowców. Tak jak i maszyna. Maszyna też jakąś część uszkodzonych układów może wyłączyć, a samonaprawiające się programy, to nic niezwykłego. I weź pod uwagę, że ewolucja ludziów, trwa od jakichś dwóch miliardów lat, ze skutkiem takim sobie, bez rewelacji. Ewolucja maszyn dopiero się zaczyna. W ludzki łeb niewiele więcej da się wtłoczyć - tu ewolucja prawdopodobnie już dawno wykorzystała max. możliwości sprzętu i oprogramowania. Maszyny mają w tym jeszcze bardzo duże rezerwy możliwości. Zusammen do kupki... @ darekp: W zasadzie wszystko, całe myślenie, da się sprowadzić do matematyki, niekiedy trzeba tylko dodać przypadkowość ("nowe") - losowe połączenia, wybory, a później sprawdzenie efektu. Przydatne by były "odwrotne" programy - najpierw zadanie (cel), później samodzielny dobór środków przez maszynę (z bazy danych), znalezienie kilku najbardziej prawdopodobnych rozwiązań, ocena, analiza dróg do rozwiązania i tak dalej. Nie jestem specem od tych spraw, ale to już chyba się robi i efekty są. Może jeszcze nie są doskonałe, ale być może już mogą być porównywalne z przeciętnym ludziem, który zwykle pada przy dosyć banalnych problemach wykraczających poza jego specjalizację.
  16. ex nihilo

    Siekiera nad Puszczą

    Warto uważnie (! ) przeczytać: http://wiadomosci.onet.pl/kraj/jan-szyszko-zostawiamy-jedna-trzecia-nadlesnictw-w-puszczy-bialowieskiej-bez/v6qebr i posłuchać też (to co widać też jest ciekawe ): http://www.tvn24.pl/wideo/z-anteny/przeszkole-dziennikarzy-minister-szyszko-w-ogniu-pytan,1513702.html?playlist_id=12799
  17. Sprawa czasu Zresztą, gdyby użyć którąś z maszyn z pierwszej dziesiątki, to niekoniecznie ludź by się okazał bardziej wielofunkcyjny, oczywiście poza funkcjami czysto biologicznymi.
  18. Spróbuj, to się przekonasz, jak to z tą wygodą jest. Wbrew pozorom, ruch w poprzek jest dużo szybszy, wygodniejszy i bardziej precyzyjny - tak zbudowana jest ręka. A co do skrzywienia karku - przez tyle lat nie dostałem Nawet przy dużym monitorze. Karty na bocznym pasku (lewy lub prawy) to tylko możliwość, można mieć też na górnym lub dolnym, z miniaturkami albo bez, z podglądem kursorem lub bez niego... jak kto chce. Ja zwykle miałem otwarte stale 50-70 kart na 3-4 oknach. Miałem, bo na razie Opera czeka na odzyskanie plików konfiguracyjnych z padniętego dysku. Teraz używam FF 44 z dużo mniejszą ilością kart (średnio 20 na dwóch oknach) i... no sam się domyśl, co po tym "i" chciałem napisać Nikogo oczywiście nie namawiam, ale po dobrze skonfigurowanej Operze każda inna przeglądarka to taka rzężąca i popierdująca Syrenka Przy okazji, bo na pewnym forum, na którym czasem coś kłapię, okazało się, że ludziska nie znają czegoś takiego jak dodatek "hover zoom" (są dla różnych przeglądarek, dla FF mam teraz Thumbnail Zoom Plus). Wykrywa toto linki do obrazków (tekstowe i miniaturki) i po najechaniu kursorem pokazuje w pływającym oknie oryginał. Jeśli oryginał jest większy niż rozdzielczość ekranu, odpowiednio skaluje. Powiększa też "zwykłe obrazki" (ja mam ustawione na default, czyli skalowanie do 1,44x). To jeden z najlepszych dodatków, jakie zostały wymyślone. A co do blokowania reklam, Opera miała to pierwsza, w standardzie już od pierwszej wersji - "zablokuj zawartość" pod prawym klawiszem. Zresztą nie tylko reklamy tym można blokować, ale i inne elementy, które na stronie przeszkadzają.
  19. Ale żywy gracz też pod czaszką ma taką bazę danych + doświadczenie w jej wykorzystaniu + kasiorkę za wygranie
  20. Kart można tam umieścić ile sprzęt wytrzyma - można je grupować w stosy. Stale widzisz podgląd "górnej", a po najechaniu kursorem masz duży podgląd wszystkich. No i do tego oczywiście są okna i pulpity (Linux, chociaż nowe windziory chyba też mają). Odświeżanie w tle można ustawić ma dowolną częstotliwość. Można też karty przypinać i robić inne bajery, przenosić, odłączać, zamykać bez wchodzenia itp. To wszystko jest pod prawym klawiszem. Poza tym można np. otwierać karty w tle, "na później", z jednym z dodatków nawet bez klikania, wystarczy przytrzymać kursor nad linkiem.
  21. No masz: To jest screen z 2011 lub 12, z monitora 19,5". Systemowe paski można oczywiście zwinąć. Tutaj mam tylko kilka kart, ale zwykle było kilkanaście i wtedy ten dodatkowy podgląd (większa miniaturka) bardzo się przydawał. Poza tym możliwość zapisywania sesji (miałem kilka tematycznych), od cholery fajnych dodatków (nie wszystko znalazłem dla FF), np. przy szukaniu w u gugła pokazujący miniaturki stron, a po najechaniu kursorem duży podgląd, który często wystarczał do przeczytania tego, co było potrzebne. Itd., itp. Ściągnij sobie jakąś 11.6x (chyba najlepsze wersje) i pobaw się. Na lapka i wszystko z małym ekranem chyba nic lepszego nie znajdziesz, chociaż na niektórych stronach może być trochę problemów.
  22. Teraz nie bardzo jest do czego przekonywać - stara Opera to już sprawa zamknięta (nie jest rozwijana, można zainstalować dowolną wersję, ale nie wszystkie strony z nowymi bajerami będą dobrze działać), nowa Opera, to nie Opera, a klon Chroma. Jest szansa, że dawna Opera wróci - nazywa się to Vivaldi i jest w wersji beta. Jeszcze nie sprawdzałem, co tam jest ze starej Opery, a czego nie ma. A dlaczego była taka fajna? Opera to był taki worek z klockami, z których można było zmontować sobie taką przeglądarkę, jaką się chciało, z wieloma funkcjami, których nie miały inne. Dla mnie najważniejsze były dwie sprawy: "turbo" i praktycznie nieograniczona możliwość konfiguracji ekranu. Bez turbo przez parę lat bym w ogóle nie miał dostępu do internetu. Miałem dostęp tylko przez radiolinię, która działała bardzo nędznie. Turbo umożliwiało zassanie np. strony 0,5 MB jako 20-30 KB czystego tekstu, bez grafiki, obrazków, reklam itd. Ekran: na monitorach panoramicznych (a o inne teraz trudno) z reguły boki ekranu są niewykorzystane. Do tego paski systemowe + przeglądarki... w sumie niewiele zostaje dla strony. W linuchu systemowe można wrzucić na bok, ale zostaje przeglądarka - w Operze praktycznie wszystko, włącznie z miniaturkami otwartych kart (pokazującymi aktualny wygląd strony) też można umieścić na bokach. Czyli był optymalnie wykorzystany cały ekran, a do tego był cały czas podgląd zmian na kartach (np. poczta, gazeta.pl i inne, które same się odświeżają). Może wygrzebię zrzut, to zobaczysz jak to wyglądało. Dodatkowo mnóstwo przydatnych drobiazgów - np. powielanie karty, dowolne grupowanie, zamykanie kart bez wchodzenia, powiększanie suwakiem itd., itp. A grubszych spraw, np. nie było tak spieprzonej strony, graficznie lub programowo, której by się nie dało wygodnie przeglądać - albo w którymś z trybów wyświetlania, albo po wywaleniu ze źródła tego, co przeszkadzało. Czy np. coś takiego: dzwoni do mnie koło północy kumpel i nadaje tekst: "Ratuj specu od spraw beznadziejnych - schrzanili mi stronę, a muszę ją na rano mieć na błysk". Otwieram, i faktycznie - 10 ekranów z masą błędów graficznych i w tekstach. No i co robić, w htmlu jestem totalna duda, a ratować trzeba... Okazało się, że w Operze edycja strony jest bardzo prosta nawet dla takiego lejka jak ja. Zmiana "na czuja", natychmiastowy podgląd, korekta, alleluja i do przodu O 4:00 mailem wysłałem poprawiony kod, rano był na serwerze, a wieczorem strona została odpowiednio podlana Nie wiem czy na jakiejkolwiek innej przeglądarce udałoby się to zrobić. A przy okazji w ciągu tych kilku godzin nauczyłem się chyba więcej niż zostało by mi pod kopułą po przeciętnym kursie htmlu. Itd., itp. Pogo, jako fachowiec, pewnie dużo więcej by o tym wszystkim mógł napisać. Dla większości wadą Opery było to, co dla jej użytkowników było największą zaletą - prawie nieograniczone możliwości i trochę zabawy przy konfiguracji, żeby mieć to, co się chce. Tak naprawdę polubiłem internet dopiero kiedy zainstalowałem Operę. W połączeniu z linuchem to była idealna kombinacja.
  23. Dlaczego "wyższość"? Wcale nie uważam, żeby ta zdolność świadczyła o jakiejkolwiek wyższości. Szprotki potrafią przez całe życie nie wynurzać się z wody, ale o żadnej wyższości nad nami to nie świadczy Sam jestem całkowicie niezdolny do jakichkolwiek religijnych uniesień, ale nie sprawia to, żebym czuł się jakimś "gorszym sortem" Zresztą nie odmawiam małpom (i nie tylko) takich możliwości, po prostu twierdzę, że na podstawie tych danych, które są w artykule (w "Scientific American" jest autorska wersja) i filmu, wniosek o jakichś odniesieniach religijnych tego walenia kamieniami jest nieuzasadniony - o jedno "wynika, że" za daleko. Natomiast jak najbardziej może to być jedna z dróg do wytworzenia jakiejś religii. Święte drzewo, które dodaje sił, kiedy mu się kamieniem ofiarnym przypierdoli Nie wynika to jednak bezpośrednio z danych.
  24. Jeszcze jej nie próbowałem. Na razie, po awarii twardziela, jadę na prowizorkach (Firefox + Reconq, czyli Safari). Dopiero jak odzyskam dane z padliny poinstaluję wszystko co i jak trzeba.
  25. Jak widać na filmie publika czasem jest, a czasem jej nie ma. Prawdopodobnie zwykle jest, stado trzyma się razem. Kamera pokazuje tylko niewielki wycinek. Ale nawet bez publiki ma to "wartość" - zwiększenie pewności siebie + dawka adrenaliny bez rzeczywistego ryzyka.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...