Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

ex nihilo

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    2099
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    100

Zawartość dodana przez ex nihilo

  1. Może napisałem zbyt skrótowo, ale przecież w tym, co pisałeś, chodziło właśnie o możliwość sankcji wobec osoby emitującej prywatne "pieniądze", a takie sankcje byłyby możliwe tylko na podstawie ustaw zawierających przepisy te sankcje określające. W Konstytucji, jak sam to stwierdziłeś, takich przepisów nie ma, czyli na podst. art. 227 Konstytucji nikogo by nie można ukarać niezależnie od takiej czy innej wykładni tego przepisu. I nie ma w polskim prawie żadnego przepisu, który by takie sankcje przewidywał (zajrzyj np. do rozdz. XXXVII kk). Sankcje byłyby możliwe wyłącznie, gdyby takie czy inne prywatne "pieniądze" były użyte w sposób oszukańczy. Słowo "pieniądze" nieprzypadkowo pisałem między "uszami" i pewnie dobrze wiesz dlaczego Sprawa definicyjna oczywiście, która jedyne skuteczne prawnie (w Polsce) rozwiązanie ma w sytuacji, kiedy jakieś uznane przez Polskę państwo (teoretycznie też organizacja) w swoim prawie coś określiła jako pieniądze czy znaki pieniężne mające prawem usankcjonowany obieg w danym państwie. Możemy wejść w temat takich czy innych środków rozliczeniowych i ich statusu w polskim prawie, ale to lepiej chyba przy innej okazji. No to poproszę o konkretny paragraf A odwiedzić sąd mogę, czemu by nie... robię to nawet dosyć często, i nie ukrywam, że to lubię He he... no to fajnie, być może nawet się znamy z jednego nieistniejącego już forum, a może i z reala. Jedną z moich głównych specjalizacji były (bo mniej teraz tym się zajmuję) niepaństwowe środki rozliczeniowe. A drugą techniki mennicze.
  2. Eee tam... z matematyką jak z karmelkami: dobre są, no chyba, że na etykiecie zamiast "Karmelek" będzie napisane "E150, 15 g" Twoja neurobiologia i biochemia to nie matematyka? Jak to załapałeś, to i kwantologię, przynajmniej na takim poziomie, jak w naszej zabawie, bez problemu możesz. Zapomnij tylko że na etykiecie było "E150"
  3. Zacytowałeś art. 227 pkt 1 Konstytucji. No i fajnie, ale prawem działającym bezpośrednio są ustawy na podstawie Konstytucji wydane. Np. ustawa o NBP (29 sierpnia 1997). A w niej: Art. 4. NBP przysługuje wyłączne prawo emitowania znaków pieniężnych Rzeczypospolitej Polskiej. Art. 31. Znakami pieniężnymi Rzeczypospolitej Polskiej są banknoty i monety opiewające na złote i grosze. Art. 32. Znaki pieniężne emitowane przez NBP są prawnymi środkami płatniczymi na obszarze Rzeczypospolitej Polskiej. Zwróć uwagę szczególnie na art. 32. Określa on tzw. "przymus obiegu", czyli że nie możesz odmówić przyjęcia złotówek (jest to zasada, od której są wyjątki), ale nie zakazuje używania (obiegu) innych znaków pieniężnych ("pieniędzy"), które nie są prawnymi środkami płatniczymi RP, czyli nie mają w Polsce obiegu przymusowego. Możesz w Polsce rozliczać się w euro, dolcach, jenach, rublach Naddniestrza (państwo nieuznawane przez RP), carskich świnkach, ortach i boratynkach z 17. w., czy w czymś tam, co sobie wykombinujecie i wydrukujecie z wujkiem i szwagrem. Albo w jajkach i nakrętkach M8. Nie ma żadnego zakazu w przypadku rozliczeń prywatnych (też w sklepach itp. jako opcja). Ale podatku tym nie zapłacisz. Urzędy skarbowe i sądy, podobnie jak w tym przykładzie z USA, mogą to różnie traktować - albo jako rozliczenia pieniężne, albo wymianę towar na towar (barter), która nie jest w Polsce zakazana. Z tym, że nie będzie chodziło o legalność takich transakcji, a o sposób opodatkowania. Nawet nie medale, spekulacyjne zabawki (NBP też takie dziwolągi [niestety!] produkuje). U nas pieniądze lokalne się nie przyjęły, ale w wielu krajach UE, gdzie prawo dotyczące pieniędzy jest praktycznie identyczne jak u nas, waluty lokalne funkcjonują bardzo dobrze. Nie ma przeszkód formalnych, żeby i u nas tak było. I nie ma też ryzyka prawnego. Jedyne co może być, to jakieś tam "no wicie rozumicie"... itd. Temat "pieniędzy" jest w ogóle bardzo fajny i ciekawy, może warto będzie kiedyś coś o tym odpalić w "luźnych". Tak na marginesie - numizmatyką bawię się > 50 lat. Jak z wieloma innymi sprawami: na tyle, na ile się to uda jj
  4. Pieniądze prywatne (niepaństwowe), to całkiem normalna sprawa. Też je możesz emitować. Zasadnicza różnica jest w tym, że pieniądze państwowe mają obieg przymusowy, prywatne nie. A poza tym samo pojęcie "pieniądze" jest mocno nieścisłe... To samo "coś" w jednej sytuacji może być pieniądzem, a w innej nie. To zresztą jest ogromny temat.
  5. A co to jest "obiekt makroskopowy"? A np. ten K+ może interferować lub tunelować jako K+? Czy tylko poszczególne kwarki, glujki i elektrony będą interferować/tunelować (jak im się zachce)? Rzępolenie całej orkiestry możesz zapisać jako jedną falę... i kichnięcie dyrygenta też w nią wlezie
  6. Nie możesz dać v = 0, bo po pierwsze wyzerujesz mianownik, a po drugie ostro wkurzysz Heisenberga A jak dasz v choćby ociupinkę >0, to pęd myszyska od razu zrobi się o rzędy wielkości większy od pędu elektronu rozpędzonego do podświetlnej w największych akceleratorach, do którego (relatywistycznego elektronu) kwantowego opisu nie wystarcza rS, trzeba użyć QED. Czyli jakościowo wszystko się zgadza. Ale nawet nie to jest najważniejsze - w przypadku obiektów złożonych nie wystarcza ten prosty wzorek de Broglie'a (użyłem, bo bardzo intuicyjny), a trzeba naskrobać hamiltonian i wsadzić do rS. W hamiltonianie będzie suma pędów drgań termicznych wszystkich składników myszora, czyli sumaryczna wartość energii wyjdzie bardzo duża, oczywiście w skali zjawisk kwantowych. Nie tylko można, ale kiedy trzeba, to nawet trzeba Jeśli pytamy o tunelowanie, interferencję itp. myszy, to musimy z niej zrobić jeden obiekt. I nie ma z tym matematycznego problemu. Mogą, ale nie będzie to miało wpływu na tunelowanie całej myszy, bo te atomy nadal będą jej częścią. No chyba że wytunelują poza myszę, to będziemy musieli liczyć od początku - myszę oskubaną z tych atomów. Opisy "kieliszek jest w 0,01% pełny" i "kieliszek jest w 99,99 pusty" są równie prawdziwe...
  7. Tutaj upraszczamy wszystko do absolutnego oporu, takie jest założenie tej zabawy. W mnóstwo szczegółów nie wchodzimy, chodzi tylko o najbardziej podstawowe intuicje. Kwantologia to w sumie matma. Im bardziej będziemy wchodzić w szczegóły, tym bardziej trzeba będzie w tej matmie się grzebać. Dodatkowo łączymy sobie tu różne podejścia - w taki sposób, żeby dostać możliwie najprostszy obraz. Takie łączenie to nie zbrodnia, to wszystko jest wzajemnie przeliczalne, czy tak, czy tak, zawsze szpak - wynik będzie taki sam, przynajmniej z wystarczającym przybliżeniem. Czy to będą fale materii (rozmycie cząstki), fale prawdopodobieństwa (rozmycie pdp), czy zabawy z cząstkami wirtualnymi, wszystko to można traktować jako stany pola, co jest intuicją najprostszą i najbardziej uniwersalną. Wspomniałeś de Broglie'a. I dobrze, bo w tym przypadku matma jest wyjątkowo prosta, a fajnie pokaże zależności. Ogólnie można stwierdzić tak - im dłuższe są fale de Broglie'a (fale materii), tym wyraźniejsze własności "kwantowe". Wzór na długość fali (lambda): lambda = h/mv (dla fotonu: lambda = h/p, gdzie p to pęd fotonu) h - stała Plancka m - masa v - prędkość z czego wynika, że długość fali jest odwrotnie proporcjonalna zarówno do masy, jak i prędkości. Dla wygody, ponieważ nasza zabawa jest wyłącznie jakościowa, a nie ilościowa, używam całkowitej energii obiektu (bo np. pojęcie pędu bywa dla niektórych osób trudne, itd.), czyli tutaj by ten wzorek można zapisać tak: "kwantowość" = długość fali materii = h/E gdzie E to całkowita energia układu, czyli im więcej tej energii (jakiejkolwiek, też masy), tym układ jest mniej "kwantowy" (bardziej klasyczny). To oczywiście tylko mocno uproszczone jakościowe przybliżenie, ale jako jakościowa intuicja całkiem wygodne i nadające się do użytku. Mniejsza masa = obiekt bardziej "kwantowy". Obiekt zimniejszy = bardziej "kwantowy". Nie ma żadnego wzoru, który by wskazywał na istnienie granicy pomiędzy "obiektem kwantowym", a "obiektem niekwantowym". Dowolny obiekt fizyczny jest "kwantowy", tyle że jego własności kwantowe mogą być niemierzalnie małe, ale nie są one "żadne". A niech se w tej myszy atomy, elektrony, jony, tunelują jak chcą, ale nas tu interesuje mysza jako jeden obiekt fizyczny (jej całkowita "kwantowość"), jeden niepodzielny dla nas glut, a z czego ta mysza się składa, to już myszy sprawa, nie nasza W taki sam sposób interesował nas proton jako całość, jeden glut, który miał masę 1839 e(lektronów) i ładunek +1, a kwarki i gluony to była jego sprawa, nie nasza. I podobnie możemy zrobić z dowolnym innym obiektem fizycznym, nawet całą galaktyką czy Wszechświatem.
  8. To nie są tunelowania niezależne - tuneluje (interferuje itd.) jeden obiekt ("mysza") opisany wspólną funkcją falową. Podobnie jak proton, jon K+, czy dowolny inny obiekt złożony (nie elementarny). Bo i nie jest - te przedmioty są kwantowe w dowolnej temperaturze, tyle że im ich temperatura (= energia) jest większa, tym ich kwantowe własności są (w porównywalnych warunkach) słabsze. Drugą sprawą jest oddzielenie od interakcji z otoczeniem. Stany kwantowe są realizowane dla różnych obiektów makroskopowych. Na tym polega np. nadprzewodnictwo czy nadciekłość. Też doprowadza się do utworzenia kondensatu Bosego = Einsteina z tysięcy atomów, superpozycji w obiektach makroskopowych itd. Ogólnie chodzi o doprowadzenie obiektu do stanu, w którym jego własności falowe będą obserwowalne, możliwe do zmierzenia. A do tego schłodzenie, odebranie układowi energii, jest podstawą. Najłatwiejsza technicznie jest zabawa z fotonami, z których tworzy się będące we wspólnej superpozycji makroskopowe fotonowe "gluty" z np. 1013 fotonów. Nie czyni kwantowego gluta, bo już jest kwantowym glutem Ty i ja też. I papieroch, którego właśnie go gęby wsadzam, mając nadzieję, że mi przez okno nie wytuneluje Pewnie tunelują... przez niemierzalnie małe bariery. Nieoznaczoność położenia/pędu też mają... gdzieś w okolicach długości Plancka. Energia jest jedna, tylko dla naszej wygody podzielona na różne, ale można je w dowolnych układach przeliczać i zamieniać. Kinetyczną najłatwiej nam manewrować, zwiększać ją i zmniejszać, ale możemy przecież i masę spoczynkową na "czystą" energię (fotony) zamienić.
  9. Większy było między "uszami" Chodzi o większe rozmycie funkcji falowej. W mechanice klasycznej jon jest "kulką", która ze 100% pdp zajmuje określone położenie w przestrzeni. Ma ściśle określoną objętość itd. W mechanice kwantowej jon jest paczką falową (stanem pola) rozmytą (-ym) w przestrzeni. Im mniejsza jest energia tego jonu (czy innego obiektu kwantowego), tym to rozmycie jest większe. I o to chodziło, z tym "większy". Zapomnij o wszelkich klasycznych analogiach - one się nie sprawdzają. Nawet jeśli dla jednego zjawiska znajdzie się jakąś w miarę pasującą analogię, to spowoduje ona zmyłki w przypadku innego zjawiska. W taki sposób praktycznie nie ma szans, żeby cokolwiek z kwantologii załapać. Najwygodniejszą intuicją jest pole i jego stan. Może i trochę trzeba pocierpieć, żeby to w głowę wlazło, ale kiedy już wlezie, to dosłownie w jednej chwili wszystko ułoży się w całkiem sensowną całość. Okaże się, że te wszystkie kwantowe dziwactwa są z sobą bardzo fajnie powiązane i nie będą potrzebne żadne klasyczne intuicje. Tobie, do biochemii i okolic, nie jest konieczna matematyka, nawet najprostsza. Wszystko, co tam może się zdarzyć, można przełożyć na intuicję pól i ich stanów. W dodatku tu będzie działać tylko jedno pole - elektromagnetyczne. Wszystko w chemii (biochemii) to wzajemne oddziaływania stanów (potencjałów) pola EM. Atomy, jony, elektrony, cząsteczki chemiczne, potencjały (+ i -) w różnych punktach - można w tym przypadku traktować jako oddziałujące z sobą stany pola EM.
  10. Mysza jest kwantowym glutem nawet bez schładzania czy innych kombinacji - lrSl2 możesz obliczyć dla myszy jako całości. Jako wynik dostaniesz praktycznie deltę Diraca, czyli jej kwantowe własności będą niemierzalnie małe. Ale przy zbliżaniu się do 0 K dD zacznie się rozłazić i mysza będzie mogła się zachowywać jak każdy inny obiekt kwantowy - interferować, tunelować itd. Nie wiem jak z tą interferencją wirusa, zrobili to już czy jeszcze nie. To tylko problem techniczny, a nie teoretyczny. Z całym myszowym glutem - to jest bariera potencjału, energetyczna. Jeśli mysza przesunie się chociażby o ułamek średnicy atomu, chociaż nie miała do tego wystarczającej energii (klasycznie), to znaczy, że przetunelowała.
  11. Tak. No nie całkiem... Jon, który ma mniejszą energię, nie jest "mniejszy", a odwrotnie, jest "większy", bardziej rozmyty w przestrzeni (zdelokalizowany). Zamień kulki na stany pola, będzie Ci łatwiej. W postaci rozmytego gluta łatwo przenika przez barierę potencjału nieprzenikalną dla "kulki", nawet mniejszej niż klasyczny, zlokalizowany jon K+. W klasycznej postaci ("kulka") nie może przejść nawet Na+, mniejszy od K+. Tutaj jeszcze jedno, o czym wcześniej już było (przypomnij sobie animacje z 06 wrzesień 2016 - 22:27, # 123) - jon zdelokalizowany ma zmienną geometrię, zależną od rozkładu potencjałów w otoczeniu. Może być jednocześnie przed przeszkodą (barierą) i za nią. Rozmyty glut może być np. owalny, rozciągnięty w jakimś kierunku, itp., itd. Jak już sam napisałeś, a thikim potwierdził - odebrana jonowi energia przechodzi do grup karboksylowych. To trochę jak z lodówką: energia (ciepło) zabrane z jej wnętrza zwiększa energię otoczenia. Później, po wyjściu ze strefy oddziaływania grup karboksylowych, jon energię odzyskuje i wraca do postaci klasycznej - bardziej cząsteczki niż fali. Granica teoretyczna czy praktyczna? Teoretycznej nie ma, mysza też może tunelować. Praktycznie pdp jest zaniedbywalnie małe, chociaż jeśli będzie to jakaś mikrobariera i myszę schłodzimy gdzieś w okolice np. (z czapy!) 10-30 K, to pewnie by się udało. Tutaj przydatny byłby obrazek pokazujący rzeczywistą budowę kanału, bo rysunki w artykule są całkiem schematyczne. Tak, to jest istotne, zresztą wspomniałem o tym. Z jednej strony jony są wciągane przez rozkład potencjału w kanale, a z drugiej popychane przez jony następne (rys. 5).
  12. No i mi się przeczytało... Ustrojstwo jest bardzo fajne, chociaż żeby dokładnie wszystkie szczegóły zrozumieć, by trzeba zajrzeć do tekstów, na które autorzy się powołują. Na ile udało mi się rzecz rozkminić, wygląda to mniej więcej tak: w białkowej membranie są kanały filtracyjne, których ścianki zbudowane są z 10 (2 x 5) grup karboksylowych (C=O) z jonem O- skierowanym do wnętrza kanału. Na rysunkach są one oznaczone jako S4...S0. Rozkład potencjału elektrycznego przed wejściem do kanału i wewnątrz niego jest taki, że jony K+ są do kanału wciągane od strony wlotu (S4). Wewnątrz kanału drgania cieplne grup karboksylowych tlumią drgania jonów K+, co powoduje ich schłodzenie, a przez to ich delokalizację - rozmycie IrSI2, co jest konieczne do pokonania bariery energetycznej przed wylotem (S0). W czasie wędrówki przez kanał, jony K+, które już w nim są, są elektrostatycznie popychane przez jony, które do niego wchodzą. Jony Na+, które by się tam zaplątały, mają inną częstotliwość drgań, dlatego są znacznie słabiej chłodzone przez drgania grup karboksylowych, co powoduje, że nie są one delokalizowane w takim stopniu, żeby mogły przejść przez barierę potencjału na ostatniej bramce. Niestety w artykule nie jest wyjaśnione (albo się nie doczytałem), w jaki sposób Na+ są z kanału usuwane. Czy dochodzi tam do tunelowania? W artykule nie jest to jednoznacznie napisane. W sumie wygląda to mniej więcej tak, jak kiedy chce się jajko wsadzić do butelki - takie jak jest, nie włazi (mechanika klasyczna), ale kiedy się skorupkę zmiękczy kwantologicznym octem, to jajko przez szyjkę przelezie Czy będziemy w tym widzieć tunelowanie, czy nie, nie zmienia to faktu, że taka delokalizacja K+ jest wystarczająca, żeby tunelowanie było możliwe z dużym pdp.
  13. Musiałem zająć się bardziej praktycznymi sprawami - nie mogłem zmarnować taaaakiej pogody, a do tego doszły inne sprawy, też bardzo praktyczne Ale zapowiadają już deszcze i inne takie, czyli będzie więcej czasu na klepanie w klawiaturę o zabawkach teoretycznych. Poza tym artykułem (jeszcze go nie przeczytałem) zostało jeszcze kilka fajnych spraw, które - jak przypuszczam - reanimują temat.
  14. Zapomniałem wczoraj o *. Ale może i dobrze, bo mogłoby trochę zaciemnić sprawę. W przypadku, kiedy masz do czynienia z układem fizycznym takim jak jon i chcesz go tunelować (itp.), traktuj go jako jedną całość, niepodzielny glut, który nie ma żadnych składników (kwarków, jądra, elektronów). Tak samo, jak jako całość pęta się po świecie, tak samo jako całość będzie tunelował. Inną sprawą jest, że z jonu np. Z+ można w odpowiednich warunkach "wytunelować" elektron, Z+ przejdzie do Z2+. Jednak to jest fizycznie całkiem inna sytuacja, zajdzie to w innej konfiguracji (rozkładzie potencjałów) pola. Nie wiem, czy dzisiaj mi się z tym artykułem uda. Wczoraj nie skończyłem tego, co miałem zrobić.
  15. A było... no może nie tak brutalnie jak tu No nie całkiem tak. Nie ma tam czegoś takiego, że coś przechodzi, a coś nie. Fala (rozwiązanie równania S) w każdym swoim fragmencie zawiera niepodzielną* informację o stanie kwantowym całego układu, np jonu jako całości. Nie może być np. tak, że elektrony przelezą, a jądro się odbije. Ta fala też się nie dzieli na takiej czy innej przeszkodzie, nie robią się z niej połówki czy ćwiartki. Cały czas jest jedna, w całości - powstają tylko lokalne maksima, np. przed przeszkodą i za nią. Tych maksimów może być skolko ugodno - 2, 5, 50, 500... lrSl2 tej fali (pdp oddziaływania, lokalizacji) działa w taki sposób: załóżmy, że dwa lokalne maksima (przed przeszkodą i za nią). Chcesz poszukać swojego jonu w okolicy takiego maksimum. Bierzesz "młotek szczęścia" (np. CN- do K+) i walisz nim w wybrane maksimum. Jak szczęście masz, pole da ci K+ (zawsze i tylko w całości!) i zrobisz sobie KCN. Jak szczęścia nie masz, próbuj jeszcze raz... i tak do skutku. Zasada jest prosta - albo dostajesz fanta w całości, albo wcale. Możesz losować dalej, ale znowu to samo - fant w całości, albo nic. Tu nie ma nagród pocieszenia: nie dostaniesz na otarcie łez np. trzech elektronów z jednym protonem i dwoma neutronami. He, he... ale ja angielskiego nie znam! Gdyby to była jakaś trochę bardziej skomplikowana powieść, pewnie do drugiej strony bym nie dotarł, bo by mi to w ogóle do łba nie wchodziło, totalnie by mnie to nie interesowało. A "takie" artykuły czytam dosyć swobodnie, i zupełnie mnie nie obchodzi, że to angielski. Po prostu tam jest jakaś treść, w miarę znana mi terminologia, w razie draki pomogą obrazki czy jakieś prostsze robale... i wchodzi. Samo i tak jak jest - nie tłumaczę tego na polski. Zaciął bym się natychmiast. W ogóle nie potrafię czytając w obcych językach tłumaczyć tego na polski - albo załapię treść "jak jest", albo przeczytam jeszcze raz. Czytam jednym ciurkiem, i nie bardzo mnie obchodzi, że czegoś nie łapię - wyjaśni się później, albo później, jak załapię ogólnie całość, wrócę do tego szczegółu. To bardzo skuteczna metoda. Kiedyś, kiedy zajmowałem się robalami, musiałem czytać teksty w kilkunastu językach. Gdybym próbował się ich uczyć, nigdy bym tego nie zdążył przeczytać. Np. dużo wtedy czytałem tekstów czeskich i słowackich - nie rozróżniałem i do teraz nie rozróżniam języka czeskiego od słowackiego Nie wiem czy to co czytam jest po czesku czy po słowacku. I kompletnie mnie to nie obchodzi. Do łba ma mi wleźć treść, przekaz, i to wszystko. A ogólnie, to jestem totalnym antytalentem językowym, przynajmniej kiedy próbuję się jakiegoś języka uczyć... bez szans. W szkole rosyjski, francuski, angielski - zawsze tróje na szynach i to z łaski A czasem nawet się starałem, nic z tego. Podobnie zresztą z polskim, gramatyka i inne takie, to dla mnie sprawy bardziej skomplikowane niż kwadrat kwantologii przemnożony przez OTW A po co to napisałem? A po to, cobyś się nie przejmował, że angielskiego nie znasz, i po prostu przeczytał, porządnie przejrzał. Nie całość, wystarczy wstęp i wnioski + obrazki. Na początku raczej nic nie skumasz, ale dziesiąty czy dwudziesty taki artykuł sam Ci pewnie do głowy wejdzie. W którymś momencie załapiesz, że po prostu i zwyczajnie rozumiesz, jakby to nie po angielsku było A wszystko drga. Fizyczny świat to fale, a fale to drgania... Ale tutaj będzie chodziło o konkretny rodzaj drgań - drgania cieplne. W gazie, gdzie cząsteczki gazu mają dużą swobodę, podgrzewane rozpędzają się, a jak trafią na drugą, to walą w nią (polem EM powłoki elektronowej w jej pole). W cieczach, a przede wszystkim ciałach stałych, takiej swobody już nie ma, szczególnie np. w kryształach. Cząsteczki są uwięzione w węzłach sieci krystalicznej. Podgrzewane nie mogą się rozpędzić, chociaż próbują. I z tego właśnie próbowania robią się drgania cząsteczek w węzłach sieci. A jeśli energia tych drgań przekroczy wartość krytyczną (wytrzymałość wiązań sieci), to kryształ się topi albo rozpada... Związki chemiczne są w tym podobne do kryształów - atomy są uwięzione przez łączące je wiązania (wspólną powłokę elektronową), rozpędzić się nie mogą, mogą tylko drgać. Jon, który znajdzie się w polu oddziaływania pola EM molekuły, szczególnie takiej bardziej skomplikowanej, też będzie miał ograniczoną swobodę. Nawet jeśli wcześniej gdzieś tam pędził, zostanie przynajmniej częściowo wyhamowany, a jego energia kinetyczna ruchu postępowego zamieniona zostanie na energię drgań cieplnych. Odpowiedni rezonans pól jonu i molekuły może taki jon "chłodzić" lub "podgrzewać". Drgania rezonansowe przeciwne w fazie będą taki jon chłodzić. Reszta jak przeczytam. Dzisiaj tego nie zrobię, muszę co innego klepać (termin niestety). P. S. Ciągle coś mi się zieleni pod tekstami Dzięki, fajnie, że się podoba. Mam nadzieję, że te skrajnie uproszczone (dalej już ściana, i to taka, której nie da się przetunelować) intuicje kwantologiczne pomogą wejść w temat, cholernie ciekawy. To tylko początek początku... Mam też nadzieję, że udaje mi się unikać błędnych sugestii - ale to jest zawsze do poprawienia, kiedy ktoś będzie chciał iść dalej
  16. Dopadłem oryginał: http://arxiv.org/pdf/1206.0637v1.pdf Z szybkiego przejrzenia wynika, że powinno mi się udać na "nasze" to przerobić, ale muszę to dosyć porządnie przeczytać (a trochę tego jest, 13 str.) i pod kopułą przemielić. Wygląda na to, że taki schemat ogólny, jaki wczoraj opisałem, pdp się z grubsza utrzyma (dojdzie sporo szczegółów), ale nie wiem jeszcze jak będzie z tym tunelowaniem - jest tam, czy go nie ma. Ogólnie artykuł bardzo fajny, wygląda na napisany bardzo przystępnie, tak że dobrze chyba będzie, jeśli Ty to przejrzysz przed moją "na nasze" przeróbką... a później przypuszczam, że do artykułu wrócisz. Jednak zanim... przyda się - jak widzę po Twoim wpisie - trochę intuicji związanych ze sprawą energii. Rzecz jasna, na naszym przedszkolnym poziomie, ale powinno Ci to ułatwić zrozumienie sprawy, bo... energia w kwantologii (i nie tylko) jest... no wiadomo czym jest (chociaż właściwie nie bardzo wiadomo ). Dotychczas tym się tu nie bawiliśmy, coby nie komplikować. Zakładaliśmy, że jedyna energia, jaką ma układ (pole, cząstka, fala, dowolny inny obiekt fizyczny) to energia w postaci masy spoczynkowej, którą można traktować jako energię zawartą w oddziaływaniu (sprzężeniu) z polem Higgsa. Zgodnie z wzorem E0 = m0c2 jest to energia/masa spoczynkowa, którą można przerobić na dowolny inny rodzaj energii. Energią kinetyczną przyjmowaliśmy jako zaniedbywalnie małą, chociaż wystarczającą do bardzo powolnego przemieszczania się naszych obiektów wewnątrz pudełka. A są też inne rodzaje energii - drgań, wiązań itd. W kwantologii energia jest operatorem, czyli czymś, co wpływa na stan i ewolucję układu. I to operatorem chyba najważniejszym. Całkowita energia obiektu kwantowego (suma wszystkich rodzajów energii układu) siedzi w operatorze Hamiltona (hamiltonian) i w takiej postaci wchodzi do rS. I to od tej całkowitej energii (i ew. jej zmian) przede wszystkim zależy ewolucja stanu układu. Dla naszych potrzeb i jak zwykle w maksymalnym uproszczeniu - im ta całkowita energia jest większa, tym obiekt robi się "mniej kwantowy". Przekładając to na lrSl2 - im większą obiekt ma energię, tym lepiej będzie zlokalizowany, trudniej będzie rozmywał. Im większa energia, tym obiekt bardziej będzie się zachowywał jak "cząstka", a mniej jak fala. Tych falowych właściwości nigdy całkowicie nie utraci, mogą one jednak stać się niemierzalnie małe. W przypadku tego artykułu ważna będzie energia kinetyczna (ruchu postępowego) i energia drgań, która możemy tu traktować jako energię "cieplną" i jej przede wszystkim dotyczyć będzie "schładzanie". Masa jest stała. Kierunek działania energii kinetycznej ruchu postępowego i prędkość tego ruchu wyznaczone są przez różnicę potencjałów (+ i -) pola po obu stronach membrany. Przyjmijmy, że też ta energia też jest stała. Pozostają drgania. W świecie kwantowym wszystko drga. Zajrzyjmy do wnętrza rS - jest to paczka falowa, której wyobrażenie można pokazać np. tak: https://www.youtube.com/watch?v=sydEGMnSMgg (super to jest, warto też zwrócić uwagę na tunelowanie, przejście przez "dołek" potencjału (z częściowym odbiciem!), przechodzenie przez niskie bariery, itd.) Upraszczając do oporu - im bardziej drga (= większa energia drgań), tym mocniej trzyma się kupy ("cząstka"), a im mniej drga, tym lepiej się rozłazi (rozmyta fala)... Popatrzmy na wielokilometrowe długie fale radiowe i promieniowanie gamma (praktycznie "cząstkowe"). Fizycznie to w zasadzie samo: fotony, strumienie fotonów. Tyle że fotony długich fal radiowych mają bardzo małą energię drgań, a fotony gamma bardzo dużą. W przypadku przejścia jonów K przez membranę będzie chodziło o to, żeby zachowywały się bardziej jak te radiowe fale niż jak promieniowanie gamma, dlatego trzeba będzie maksymalnie wytłumić ich drgania. Ale to już po artykule
  17. Nie wiem, na ile uda mi się tu coś objaśnić, a na ile zaciemnię Jony mają pdp energię wystarczającą do klasycznego przejścia przez kanał (jako cząstki, jest tu jeszcze sprawa ukierunkowania tej energii), ale jedno, że mogłoby to być dosyć powolne, m.in. z powodu wzajemnego odpychania, a drugie, że więcej niż K mogłoby się nawpychać mniejszych Na. Dlatego jony utrzymywane są w stanie fali nie oddziałującej z otoczeniem w sposób powodujący ich jednoznaczną lokalizację - płyną strumieniem jako fala, tak ukształtowana w wyniku interferencji, że jej maksimum dla K będzie przy wylocie kanału, gdzie "młotek" (oddziaływanie) przerobi je na zlokalizowane jony. Odwrotnie z jonami Na - ich pdp będzie na wylocie minimalne, maksimum będzie utrzymywać się przy wlocie, skąd w taki czy inny sposób będą usuwane (np. przepływ cieczy). Czyli coś w rodzaju kwantowego filtra interferencyjnego działającego pdp z wykorzystaniem tunelowania. Jony przed wejściem do kanału mają zmniejszaną energię, pdp poniżej koniecznej do klasycznego przejścia, ale bardzo blisko, tak że bariera potencjału jest minimalna, przez co bardzo łatwo tunelują, a to daje dużą szybkość przepływu. I teraz "???" bo nie wiem, na ile ta moja interpretacja jest poprawna
  18. Pogoda dzisiaj paskudna, ciągle deszczami mnie straszy, to i ja paskudny być mogę i też trochę postraszyć - przestrzenią Hilberta - oczywiście tych, którzy matmy się boją, bo Ci, którzy jej się nie boją, to raczej mnie postraszyć mogą Kiedy cokolwiek z kwantologią związanego się czyta, to wcześniej czy później przestrzeń Hilberta z jakiegoś kąta wyskakuje... Wektory stanu w przestrzeni Hilberta i inne takie. Co to za cudo Hilbert wymyślił, zajrzyjmy do Wiki: "rzeczywista lub zespolona przestrzeń unitarna (tj. przestrzeń liniowa nad ciałem liczb rzeczywistych lub zespolonych z abstrakcyjnym iloczynem skalarnym), zupełna ze względu na indukowaną (poprzez normę) z iloczynu skalarnego tej przestrzeni metrykę. Jako unormowana i zupełna, każda przestrzeń Hilberta jest przestrzenią Banacha, a przez to przestrzenią Frécheta, a stąd lokalnie wypukłą przestrzenią liniowo-topologiczną." A do tego może być nieskończenie wymiarowa. No faktycznie, pokraka jakaś nieziemska... kołek tylko jakiś porządny wziąć i tłuc zarazę, aż do zerowego wymiaru się skurczy. Czy jednak na pewno? Weźmy sobie nasze zapisy stanu pola: S0 = (0, 0, 0, 0) Se = (1, -1) Sp = (1839, +1) ... To są po prostu wektory stanu w przestrzeni Hilberta W pierwszym przypadku czterowymiarowej, w drugim i trzecim w jej dwuwymiarowej podprzestrzeni. Dlaczego wektory? Przecież żadnej wektorowej szczałki tam nie ma. Nie ma? No to zaraz będzie. Coby prościej było, weźmy sobie dwuwymiarową pH, np: z wektorem Se = (1, -1). Narysujmy zwykły układ współrzędnych (x, y), na osi x będzie nasza elektronowa masa (1), na y ładunek (-1). I tak jak to się normalnie robi, wyznaczmy sobie punkt (1, -1). A teraz od (0, 0) do tego (1, -1) narysujmy kreseczkę ze strzałką w kierunku punktu... no i mamy wektor stanu w przestrzeni Hilberta. Przestrzeń Hilberta jest przestrzenią wektorową, punkty w niej wskazuje się przy pomocy wektorów przeciągniętych od (0, 0, 0, ... 0) do danego punktu. Liczy się też na zasadzie rachunku wektorów. Czyli dodawanie wektorów to będzie taki romb, jaki w podstawówce pokazywali. Itd. Można sprawdzić, że nasze prymitywne rachunki stanów pola wektorowo dadzą wyniki dokładnie takie same, jak sobie to pisaliśmy, np. atom wodoru (Sp + Se) będzie miał zapis (1837, 0). Jak ktoś będzie chciał sprawdzić, wygodniej dla protonu przyjąć np. (3, +1), wynik będzie wtedy (4, 0). To samo można zapisać i liczyć w postaci macierzy, czyli tabelek, z wpisanymi w odpowiedni sposób wektorami, siedzących pomiędzy dwoma kwadratowymi nawiasami. I ta najprostsza możliwa intuicja przestrzeni Hilberta, dla kibiców kwantologii w zasadzie jest wystarczająca. Wiadomo po prostu o co chodzi, kiedy autor pisze o wektorze stanu w przestrzeni Hilberta. Rzeczywiste rachunki, dla faktycznych stanów i ich dynamiki, często są cholernie skomplikowane, ale ogólna intuicja tego wszystkiego wygląda mniej więcej tak, jak w naszych przedszkolnych wyliczankach. A dlaczego akurat w przestrzeni Hilberta się toto liczy? Bo najwygodniej
  19. Decyduje to samo, co w przypadku każdego innego tunelowania - pdp wynikające z dynamiki lrSl2 w danych warunkach. lrSl2 można określić dla dowolnego obiektu. Równie dobrze mógłbyś zapytać o większą cześć protonu Granicy nie ma, jest pdp asymptotycznie zbliżające się do zera. Mysza? Policz masę, o ile rzędów większa od masy protonu. Miałem ochotę zrobić to dla średnio wypasionej bakterii, ale nie miałem czasu. Tu: https://books.google.pl/books?id=-mCI1J2x9C8C&pg=PA18&lpg=PA18&dq=young+experiment+neon+atoms&source=bl&ots=ugHmOocvNW&sig=agD6qNthEWiGlIYy6QGp0g_NkcQ&hl=pl&sa=X&ved=0ahUKEwjA8Zme7PHOAhXOJSwKHQ4xBgcQ6AEIKzAC#v=onepage&q=young%20experiment%20neon%20atoms&f=false masz wynik doświadczenia z interferencją atomów neonu (1994). Ponoć (bo nie mam dokładnych danych) robili to już też z chemicznymi glutami po kilka tys. mas protonu, a zabierali się do interferencji małych wirusów. Gdzie jest granica? Barierą potencjału nie musi być odległość, na którą przemieści się cały obiekt (w ogóle nie musi nią być odległość), może nią być dowolne przejście ze stanu A do stanu B wymagające (klasycznie) jakiejś tam energii. Np. załóżmy, że jesteś sześcianem 1 m3, w koordynatach "stan A". Żeby przemieścić się o 1 mm ("stan B") potrzebujesz (klasycznie) energii E, której nie masz, masz np. tylko E/3. Ale znaleźli Cię w koordynatach "stan A + 1 mm", czyli w stanie B... to znaczy, że przetunelowałeś przez barierę potencjału równą 2/3E, chociaż niemal nie ruszyłeś się z miejsca. Nie mam już teraz łba do wymyślania ciekawszych przykładów, całkiem bez przesunięcia w przestrzeni, a w przypadku chemii to by mogło być najważniejsze. Np. konieczność przejścia przez jakieś stany wzbudzone itp. Czekam na to, co glaude po powrocie zapoda
  20. Pomiędzy protonem a jądrem np. sodu różnica jest w zasadzie ilościowa, a nie jakościowa. I proton, i dowolne inne jądro, to kwarkowo-gluonowy glut. Proton nie jest cząstką elementarną. A różnica ilościowa? Zobaczmy to w naszych elektronowych jednostkach masy, w zapisie logarytmicznym, coby było wygodniej: elektron = 1 * 100 proton = 1,8 * 103 sód = 4,1 * 104 Czyli e do p to 3 rzędy wielkości, a p do Na, tylko jeden. To nie jest żadna przepaść, nawet przy tunelowaniu. Niech to zmniejszy pdp tunelowania dla Na w stosunku do p 100 razy, tysiąc, nawet 10000... przy możliwych miliardach podejść i tak będą miliony prób udanych. Dało by się to obliczyć, pewnie są też gotowce, ale teraz nie będę tego szukał. A może też odwrotnie - takie struktury pola EM cząsteczek, które ułatwiają tunelowanie wybranych jonów. 4 mld lat ewolucji biochemicznej, to jest trochę czasu na dopracowanie procesów tak, żeby były możliwie najbardziej efektywne. I raczej na to bym stawiał. Może później coś jeszcze, bo teraz czym innym muszę się zająć.
  21. Nie wiem, muszę to przeczytać, ale chyba dopiero w zimie będzie to możliwe, bo teraz mam tyle do zrobienia, że nawet nie będę tego zamawiał, coby nie kusiło... "Profesor Jim Al-Khalili (...) jest szefem katedry fizyki teoretycznej na Uniwersytecie Surrey, gdzie wykłada mechanikę kwantową i prowadzi własne badania z tej dziedziny." "Profesor Johnjoe McFadden jest profesorem molekularnej genetyki na Uniwersytecie Surrey." (z recenzji tu: http://ksiegarnia.proszynski.pl/product,72170) Wygląda na to, że nie są to jakieś tamtejsze ex nihile, a raczej nieźli spece... Chociaż wykład pierdołologii każdemu może się zdarzyć, to jednak rozkład prawdopodobieństwa jest trochę inny No ale zanim... To, co przyjmuje się się zwykle za średnicę atomu wodoru (w stanie podstawowym), to 2x promień na którym siedzi maksimum gęstości prawdopodobieństwa oddziaływania (znalezienia) elektronu. W stanie podstawowym dla wodoru to cztery rzędy wielkości w stosunku do "średnicy" protonu (-10 i -14). W interpretacji "cząstkowej" oznacza to, że elektron przez jakąś część czasu jest w bezpośredniej bliskości protonu, czyli średnica atomu zmniejsza się wtedy praktycznie do średnicy protonu. W "naszej" interpretacji średnica atomu wynika z prawdopodobieństwa (wprowadźmy sobie może tu "pdp" zamiast "prawdopodobieństwo", bo to "prawdopodobieństwo" się nieprawdopodobnie niewygodnie wklepuje w klawiaturę ), czyli z pdp wynikającego z rS dla atomu... zatem średnica nie jest jakaś stała i jednoznaczna, a jest pdp średnicy, co jest zresztą funkcjonalnie całkowicie zgodne z interpretacją cząstkową (obie są używane - jak akurat wygodniej). Czyli atom z jakimś pdp może zachowywać się jakby jego średnica była praktycznie równa średnicy protonu, i z jakimś, że ta średnica to pół metra z hakiem. Podobnie w przypadku stanów wzbudzonych. W ten sposób średnica atomu przestaje być problemem, jeśli w ogóle w tym przypadku by nim miała być. Ale raczej czy tak, czy tak, i tak by nie była. A nie byłaby z kilku powodów: - raczej nie mamy tam do czynienia z atomami, a z jonami - jeśli nawet z atomami, to nie są to atomy swobodnie krążące gdzieś w pustej przestrzeni i na luzie szukające kumpla (hmm... geje?) do H2, a atomy w niezwykle skomplikowanym i do tego dynamicznym polu EM wytworzonym przez paskudnie pokręcone struktury przestrzenne związków nie tyle organicznych nawet, co biochemicznych; + woda, takie czy inne jony organiczne i nieorganiczne, i tak dalej. W sumie wrząca elektromagnetyczna gęsta zupa w diabelskim kociołku. Nie zdziwiłbym się, gdyby w takich warunkach i półkilowy młotek mógł przetunelować - średnica gluta nie jest problemem przy tunelowaniu. Może znowu dzisiaj za dużo fizyki praktycznej odwaliłem, ale... ?
  22. Nie zam publikacji, o których napisałeś, w wolnej chwili poszukam, może coś w sieci wygrzebię. Ale niezależnie od tego, czy jest to wnętrze bakterii, czy wnętrze Słońca, dioda tunelowa czy tunelowy mikroskop, czy tunelował będzie elektron, czy jon (w tym przypadku będzie to pewnie H+, czyli proton), fizyczny mechanizm tunelowania jest zawsze taki sam. Z całkiem przyzwoitym przybliżeniem, wystarczającym do wytworzenia w miarę poprawnej intuicji, był on opisany 23.08. 00:29 (# 55). Przekładając to na chemię: mamy jakiś związek chemiczny (ZC) i jon H+, konfiguracja pola EM wytworzona przez strukturę chemiczną ZC powoduje, że ZCH nie może powstać w sposób czysto chemiczny (klasyczny), chociaż ZCH ma chemicznie poprawną budowę. Załóżmy, że ZC jest w postaci jonu ZC-. W całości jego ujemny ładunek przyciąga H+, ale pole to jest niejednorodne - dostępu do miejsca, gdzie H+ mógłby zostać wbudowany broni "bramka" dodatniego potencjału pola odpychająca H+. Czyli H+ jest przyciągany w okolice bramki, ale samej bramki klasycznie przejść nie może - musiałby mieć energię wystarczającą do pokonania tego odpychania (tak zwyczajnie, na siłę). Cząstka klasyczna (kulka, piłeczka) nie przejdzie takiej bramki nawet jeśli brakuje jej jakiegoś ułamka procenta energii - odbije się od tej bramki. Będzie znowu w jej okolicę przyciągnięta, i znowu się odbije. I tak do us..... . Ale H+ jest obiektem kwantowym, rozmytym w przestrzeni stanem pola. Kiedy zbliża się do bramki, jakaś część jego funkcji falowej (rS) zawsze bramkę przechodzi, jest po "wewnętrznej" stronie bramki. A to daje prawdopodobieństwo wynikające z lrSl2, że tam, "wewnątrz", H+ zostanie przechwycony, zlokalizowany i połączy się z ZC- w ZCH. Ogólnie tak mniej więcej będzie to wyglądać, a szczegóły zależą od chemicznej budowy (= struktury pola EM) ZC-. Cząsteczka wody jako całość jest elektrycznie obojętna, ale jej pole EM jest silnie spolaryzowane: (Z https://pl.wikipedia.org/wiki/Woda) Obszar czerwony jest naładowany ujemnie, niebieski dodatnio. Załóżmy, że to nie jest obojętna elektrycznie cząsteczka wody, a nasz skomplikowany organiczny ZC-, który może przyłączyć H+ tylko w taki sposób, że H+ wlezie "od dołu" przez ten niebieski dodatnio naładowany obszar, który będzie go odpychał (bariera potencjału, bramka). Gdyby H+ miał wystarczającą energię kinetyczną, mógłby klasycznie przebić się przez ten obszar jak kula przez deskę. Ale aż takiej energii nie ma: ZC- jako całość przyciąga go zbyt słabo. Jednak jako rozmyta cząstka kwantowa H+ ma szansę przetunelować przez niebieski obszar i zostać przechwycony (zlokalizowany) przez "czerwone". No i mamy ZCH Edycja: Eee tam, przyzwyczajenie Gdyby taka bakteria dowiedziała się o Twoim istnieniu, pewnie skichała by się z przerażenia, że może istnieć coś tak ogromnego jak Ty i w dodatku działać. 99,99(9)% zdarzeń dzieje się takiej i mniejszych skalach - dziwolągiem na tym świecie są zdarzenia w naszej skali... to tylko 0,00(1)% wszystkich zdarzeń Pogadamy o tym za miesiąc, a może i jutro... ale najpierw wypieprz w πzdu wszystkie kulki i inne takie Obrazek z wodą pokazuje Ci bardzo ładne pole, na którym widać rozkład potencjałów (stanów) tego pola (+ i -), możesz sobie określić gradienty, kierunki przyciągania i odpychania ładunków (jonów) + i -... i tak dalej. Kulka tam nie przelezie, stan pola przelezie. Z tego różowego w rogu trójkąta zrobi najpierw białe, a potem lekko niebieskie i wtedy to czerwone na górze go do środka może "wciągnąć", trochę tak (ale tylko trochę), jak surowe jajko przez dziurkę (wirtualną tylko) w skorupce
  23. W chemii i biochemii tunelowanie jest prawdopodobnie znacznie częstsze, niż by się to mogło wydawać, szczególnie w sytuacjach granicznych, kiedy do klasycznego przejścia bariery brakuje niewielkiej ilości energii.
  24. ok, ok, neutron, neutrino, ok. Z tym "z punktu widzenia protonu" nie łapię o co chodzi. Ogólnie: chemia + synteza jądrowa. Nie zawsze energia kinetyczna jest wystarczająca, żeby załatwić sprawę klasycznie, bez tunelowania, bariera potencjału bywa za duża.
  25. ? Ogólnie kwantologia nie jest sprzeczna z logiką, chociaż z tą klasyczną (od "trzeciego nie dano" i innych takich) nie zawsze się lubią. Logika to nasz wymysł, a nie natury. A klasyczna to już czysta abstrakcja, przydatna w matmie, ale w realu na ogół kiepsko się sprawdzająca. Czyli ogólnie będzie logiczne, chociaż nie zawsze zgodne z tą logiką, którą do głów w szkołach wtłaczają. Pewnie całego nie rozwali, ale kwanta nam pogoni... cobyśmy go tak brutalnie prostować nie próbowali, bo aż piszczy od tego i miauczy okropnie A tak a propos logiki (tym razem całkiem klasycznie): czym w naszym systemie zapisu mogą być stany: (1, +1) (1836, -1) (1837 + piczykłaczek, 0) (piczykłaczek, 0) (hv, 0) ?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...