![](https://forum.kopalniawiedzy.pl/uploads/set_resources_2/84c1e40ea0e759e3f1505eb1788ddf3c_pattern.png)
ex nihilo
Użytkownicy-
Liczba zawartości
2140 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
106
Zawartość dodana przez ex nihilo
-
Odkryto nowy stan materii
ex nihilo odpowiedział KopalniaWiedzy.pl na temat w dziale Astronomia i fizyka
Tu są teoretyczne podstawy: http://repository.ias.ac.in/1903/1/353.pdf warto zwrócić uwagę na rys. 1. Trudno tu mówić o jakimś rzeczywistym "rozbiciu" elektronów. Z pojedynczymi elektronami tego nie da się zrobić. To nie jest rozwalenie elektronu na jakieś części składowe. Chodzi o sposób oddziaływania powłok elektronowych w niektórych układach złożonych, który można opisać tak, jakby elektrony były podzielone (dokładniej chodzi tu o spiny, a nie ładunki). Czyli de facto są to kwazicząstki, wzbudzenia pola tworzonego przez jakiś zespół elektronów (jeśli za cząstkę uznamy elektron w momencie "wybicia go" np. z atomu wodoru) . Tak przynajmniej sprawę rozumiem, może błędnie. Zresztą w ogóle może kiedyś pojęcie "cząstki" stanie się tylko pojęciem historycznym, tak jak np. cieplik. W sumie co to jest ta "cząstka"? Wyobraźnia podpowiada jakąś kulkę, coś takiego. Ale tych kulek nie ma... Jakiś fragment przestrzeni (może być różny), który ma określone właściwości (opisane liczbami kwantowymi), a może też być w takiej czy innej superpozycji... itd. "Cząstka" jest tym (sumą właściwości), co w danej chwili oddziałuje z otoczeniem jak "cząstka" ("pomiar"). A poza tą chwilą jest stanem pola. Może ten opis jest do d., a może i nie całkiem -
Odkryto nowy stan materii
ex nihilo odpowiedział KopalniaWiedzy.pl na temat w dziale Astronomia i fizyka
Jak już na to zwrócił uwagę pps, chodzi tu nie o "zwykłe" cząstki (te z Modelu Standardowego), a o kwazicząstki (https://pl.wikipedia.org/wiki/Kwazicz%C4%85stka), czyli struktury pól, które mają właściwości podobne do "zwykłych" cząstek elementarnych (chociaż nie tylko np. fonony itp.). Tych "elektronów", o których tu mowa, nie ma np. w atomie wodoru czy dowolnym innym. Kwaziczątki tworzą się zwykle w strukturach krystalicznych. To po prostu wygodny sposób opisu zjawisk, które tam zachodzą. Jak już Astro wcześniej: zależy, co rozumie się przez "jest". Czy klasycznie, jako w miarę jednoznacznie zlokalizowany konkretny obiekt, czy mniej klasycznie, jako pewną sumę właściwości danego fragmentu pola (pól), która jest różna od podstawowego ("zerowego") stanu tego pola, traktując jako podstawowy stan pola bez tej cząstki. Wolę ten drugi opis. "Cząstki " w nim nie ma w skonkretyzowanej postaci, "cząstka" pojawia się (zbiera do kupki) dopiero w momencie oddziaływania (np. pomiaru). Czyli faktycznie jest w tym i statystyka, i geometria - jeśli pole potraktujemy jako obiekt geometryczny Czy tak faktycznie jest, nie wiem - dla mnie taki opis jest najwygodniejszy. Źle mi się pisze... pogoda super, jak w środku lata, cały dzień dzisiaj zap... z likwidacją pozimowego syfu, no i ... -
Mój też. Nie ma w tej chwili jednego obowiązującego. Można to określić, że jest jakiś zbiór (nieostry) idei, po których można się poruszać bez większego ryzyka, że wyleci się całkiem "z tego, co nauka...". Twoje rozumienie też w tym zbiorze się mieści. A wszelkie tego typu dyskusje czy spory jak nasze zmuszają do 7564. przekombinowania całej układanki. Dzięki, pozdrowienia
-
Astro już się do tego przyczepił, ale ja bym mocniej to sformułował: matematyka teraz, to już inna matematyka niż na początku 20 w. Zresztą i nasi się mocno do tego przyczynili. Rewolucja była co najmniej tak samo duża, jak w fizyce. Nie znaczy to oczywiście, że "stara" matma stała się bezwartościowa, ale jest mniej więcej tym samym, co fizyka Newtona w fizyce w ogóle. Żeby same grube sprawy wypunktować, jeden ekran by chyba nie wystarczył Załóżmy, że tak rzeczywiście jest. To skąd się ten deterministyczne własności wzięły? Z jakiegoś nadania? Z "abo tak"? Były zawsze? Są wynikiem jakiejś ewolucji? Itp. Przekombinuj konsekwencje każdej z możliwości i ich kombinacje. Ale to dla sportu raczej, bo to początkowe założenie niemal na pewno jest błędne. Pierwszy problem to same "najmniejsze cząstki natury"? Czy takie obiekty w ogóle istnieją? Bardzo prawdopodobne jest, że nie istnieją żadne "cząstki", a tylko pola i ich stany. Drugi problem to nierówność Bella. Bardzo mnie ucieszyło niedawne kolejne potwierdzenie jej słuszności. W jakimś tam uproszczeniu można to zinterpretować tak: nie istnieją na poziomie kwantowym i "podkwantowym" obiekty pryncypialnie deterministyczne. (Pseudo)determinizm wynika ze statystyki. Odnosi się to też do większych skal, naszej czy kosmicznej. Oczywiście może być dużo zastrzeżeń do tak jednoznacznej interpretacji, ale... to niech mnie biją Im dłużej to wszystko obserwuję, tym bardziej jestem przekonany, że deterministyczne "prawa przyrody" są mniej więcej tym samym, co 15 objawień na ścianach mojej chałupy i stado diabłów w chmurach W kontekście tych spraw bardzo ciekawy jest jeden z nowych działów matematyki: automaty komórkowe (cellular automata). Można losowo określić reguły, losowo stan początkowy, i obserwować, co się dzieje, a dzieją się rzeczy bardzo ciekawe. Nie twierdzę, że jest to dokładny model natury, ale coś podobnego, podobnie działającego, być może jest realizowane w naturze. Ścisły matematyczny opis nawet dosyć prostych układów (np. pojedynczy atom) jest w praktyce niemożliwy. Tym bardziej w skali makro. Rzut kijkiem to matematyka absurdalnie złożona. Czy to wina słabości naszej matematyki, czy raczej istoty rzeczy? Stawiam na to drugie - obstawiam zasadę "róbta co chceta" i jej ewolucję w równie "co chceta" środowisku. W razie problemów zawsze jest możliwość uzgodnienia stanowisk przy użyciu sztachet i kłonic No właśnie. Można tak to określić - znajdowanie zależności pomiędzy symbolami, abstrakcjami. Tylko gdzie natura te symbole ma? No ja bym stwierdził, że dokładnie w kaczej dudzie Natura nie używa symboli. Jest konkretna, chociaż nie jest jednoznaczna. Czy rzeczywiście istnieje jednoznaczna granica lub sprzeczność między percepcją koloru a operowaniem na symbolach? Impuls nerwowy, czy raczej ich seria, jest "symbolem", "białość" też. "Biały" to zbiór (rozmyty) wrażeń (percepcji). Jeśli się mylę, to popraw Jak nie dopadnę w księgarni, to zamówię. Ciekawi mnie, co będę twierdził po przeczytaniu Może raczej coś pomiędzy realnością a abstrakcją - stan wirtualny Tak to widzę - ciągłe samouzgadnianie. Holizm? Jeśli wrzuci się w niego k. Gaussa, może bardziej Ci się spodoba W skrócie - uzgadnianie z całością, ale przede wszystkim tą lokalną.
-
Skuteczność nie jest aż tak duża, jak by się mogło wydawać. Przede wszystkim zanim zacznie się liczyć, trzeba stworzyć model (abstrakcję), która do rzeczywistości ma się kij wie jak. W bardzo wielu przypadkach różne modele (niekiedy nawet sprzeczne) i różne stosowane do nich procedury matematyczne dają równie dobre (lub złe) przewidywania wyników doświadczeń. Drugie: coraz częściej dochodzi się do granicy, na której matematyka przestaje działać, okazuje się bezskuteczna - pytanie czy to wina słabości naszej matematyki, naszych łbów, czy może natura świata ma w nosie matematykę i po prostu robi swoje. Trzecie: wbrew pozorom, matematyka, przynajmniej ta nasza, ma ograniczoną kompletność i spójność - pokazał to m.in. Godel, ale nie tylko on. No i czwarte: gdzie jest ten układ obliczeniowy, "rozum" natury? Na koniec piąte: czy byłby naturze do czegokolwiek potrzebny? Uważam, że nie, wystarczy przypadek - przypadek może wytworzyć dowolną strukturę. 7777777777 może być ciągiem całkowicie przypadkowym. W sumie z tą matematyką może być tak jak z białym światłem (czy dowolnym innym kolorem) - w naturze tego nie ma, a my takie coś widzimy i pomaga nam to w opisie świata.
-
Liczby pierwsze nie są rozłożone losowo?
ex nihilo odpowiedział KopalniaWiedzy.pl na temat w dziale Ciekawostki
Tak do łba mi przyszło, że może warto by było, cobyś te swoje wyniki z "Napisano 20 marzec 2016 - 00:25" jakoś ładnie spakował i wysłał tam, gdzie "oni". Zaszkodzić nie zaszkodzi, a radocha może być, kto wie -
Astro: Czytałem to rano (się znaczy koło 12. ) - w sumie: jak uratować coś, czego właściwie uratować się nie da... Ockham, chociaż mnich, coraz mocniej brzytwą wywija, a przestrzeń do ucieczki stale się kurczy Hmm... mi się raczej wydaje, że "materia" (czymkolwiek ona jest) nie ma matematyki. Abstrakcje chyba nie są jej potrzebne.
-
Wielkie Bombardowanie i marsjański ocean
ex nihilo odpowiedział KopalniaWiedzy.pl na temat w dziale Astronomia i fizyka
No właśnie, czyli w kontekście mineralogicznym "rodzimy" oznacza "w stanie wolnym", "niezwiązany", a nie "własny". Rodzimy nic w tym przypadku nie mówi o pochodzeniu. Woda związana w minerałach rodzima nie jest, niezależnie czy te minerały pochodzą z pierwotnego formowania planety, z późniejszych przemian, czy np. kosmicznego bombardowania. Woda przyniesiona w kometach jest 100% rodzima. Woda "własna" Marsa rodzima nie była - planety bliskie Słońca formowały się głównie z minerałów ciężkich. Woda w stanie wolnym w pierwotnym dysku była dalej od Słońca, gdzieś od okolic Saturna. Akurat to z rodzimością żadnego związku nie ma. Są w stanie naturalnym, pierwotnym, oryginalnym, nieprzerobione na wisiorki i co tam chcesz. -
Wielkie Bombardowanie i marsjański ocean
ex nihilo odpowiedział KopalniaWiedzy.pl na temat w dziale Astronomia i fizyka
"Woda rodzima" była madana: i do niego było pytanie. -
O to Ci chodzi? http://sysbio.oxfordjournals.org/content/early/2016/02/09/sysbio.syw015.abstract Jeśli tak, to jest to tylko sprawa statystyk, a nie samej ewolucji. No i trudno uznać, że coś tu jest udowodnione. Tu trochę robali: https://datadryad.org/bitstream/handle/10255/dryad.107571/Boucher%26De%CC%81mery_Online_Appendix.pdf?sequence=1
-
Microsoft wyłączył nastolatkę
ex nihilo odpowiedział KopalniaWiedzy.pl na temat w dziale Technologia
Nie o samo spanie chodzi, a o sikanie Jak się śpi 7-8 godzin, po przebudzeniu zwykle chce się sikać... to normalne. Ale zauważyłem, że po 3-4 h snu, a często tak śpię, sikać się chce dużo bardziej. Po 12 (też mi się zdarza) prawie wcale... Kilka razy przesypiałem i 24 z krótkimi przerwami, sikać się nie chciało. Chodzi o ten mechanizm. Kiedyś to wykorzystałem bez snu. Łączony lot, trzy samoloty, do tego przerwy, w sumie gdzieś ok. 30 godzin. Zachciało mi się w czasie drugiej odprawy, ale nie było możliwości - odprawa na płycie lotniska, kolejka 200 sztuk w tym baby, kraj muzułmański (gdybym miał na sobie dżalabiję mógłbym kucnąć gdzieś z boku, oni tak robią, ale byłem w zwykłych ciuchach), odprawa prawie trzy godziny (parę dni wcześniej był zamach, robili dokładny kipisz)... musiałem przetrwać i o sprawie zapomnieć. A później mi się już po prostu nie chciało, aż do chałupy w WAW prawie dobę później. Czyli jest to do zrobienia :D Mam czasem takie sny, to właśnie ta 3.-4. godzina. Zwykle celem jest opona ciężarówki. Nie wiem dlaczego, bo nie przypominam sobie żebym kiedykolwiek psim sposobem oponę obsikał. Dawniej budziło mnie to natychmiast, ale kiedy przekonałem się, że nic się nie dzieje, nie robi to już wrażenia. Zwróć uwagę na przeponę, kiedy raz załapiesz co z nią trzeba zrobić, będziesz miał problem z głowy. Teraz robisz to samo, ale przypadkowo, w czasie oddychania. Jest też inna metoda - "zduszenie". Nabrać trochę powietrza, lekko się zgiąć, wytworzyć ciśnienie między przeponą a paszczą i przetrwać tak ze dwa czknięcia, Trzeciego zwykle już nie ma, ale ta metoda jest widoczna i mniej skuteczna. Bezpośrednie rozluźnienie przepony jest dużo lepsze. Łatwo, skutecznie i z uśmiechem na paszczy -
Microsoft wyłączył nastolatkę
ex nihilo odpowiedział KopalniaWiedzy.pl na temat w dziale Technologia
Tak, zgoda - jako obiektywna metoda badawcza introspekcja jest praktycznie bezwartościowa (dlatego dokładałem tyle zastrzeżeń ). Natomiast indywidualnie, szczególnie w połączeniu z porządnie zrobionymi profesjonalnymi testami (nie takimi z pisemek, chociaż i tam niekiedy niezłe się trafiają) + jako takim zapoznaniem się ze sprawami teoretycznymi, może dać dobre efekty. Sam się o tym na sobie przekonałem. Jestem pieprznięty, czego przed otoczeniem nie ukrywam, zawsze byłem porąbany, od dziecka - teraz nazywa się to zespół Aspergera, dawniej było hurtem pakowane do socjopatii i okolic. ZA też nie jest jednoznaczny, bo z różnych elementów się składa i w różnych proporcjach w mieszaninie siedzą. Kiedy - >40 la temu - pojawiłem się u jednej pani psycholog, którą poprosiłem o przetestowanie, sprawa tak wyglądała, że po kilku godzinach skończyło się na wciągniętym z dna najniższej szuflady teście dla zatwardziałych recydywistów i baaardzo ciekawą miną owej pani Nie pamiętam nazwiska tej pani, ale przyznać muszę, że w swoim fachu była doskonała - to, co wtedy mi powiedziała, do teraz sprawdza się w jakichś 80-90 procentach. A mówiła chyba z godzinę. W dużej części było to potwierdzenie tego, co już wcześniej wiedziałem właśnie z introspekcji i różnych psychozabaw z sobą samym, ale powiedziała też bardzo dużo ważnych rzeczy na przyszłość. Uchroniło mnie to przed wpakowaniem się w różne sytuacje, które są całkiem nie dla mnie. Żyję dziwacznie (do "normalnego" się nie nadaję), zawsze byłem, jestem i będę odmieńcem, dziwolągiem itd. Z otoczeniem mam ogólnie bardzo dobre układy, na ogół dosyć luźne (zawsze poza grupą, z wyjątkiem grup czysto zadaniowych), ale przyjazne (no chyba, że...). Odpowiednio wykorzystywane cechy aspergerowca pozwalają mi żyć bardzo ciekawie, a w sytuacjach kiedy to przydatne ("tego zrobić się nie da") lub konieczne ("napierdalanka") dają sporą przewagę nad "normalsami". Tak przy okazji - dużym błędem większości aspergerowców i im podobnych jest staranie się za wszelką cenę dopasowania się do otoczenia. To niewykonalne. Z kanarka nie zrobi się cytryny i odwrotnie. Nie ma sensu próbować. Lepiej nauczyć się używania tych narzędzi, które się ma. Wracając do introspekcji - w praktyce nie jest istotne, czy wyobrażony mechanizm działania jest zgodny z faktycznym, ważne jest, czy umożliwia skuteczne działanie. Sytuacja jest podobna jak w kwantologii - być może kwantologiczne robale nie opisują żadnej istniejącej rzeczywistości, ta rzeczywistość może wyglądać inaczej, ale umożliwiają dobre przewidywanie wyników eksperymentów, konstruowanie takich czy innych ustrojstw itd. Podobnie jest z "wglądem wewnętrznym". Jako indywidualne narzędzie może być bardzo skuteczny. Jest w tym też trochę ryzyka - można odjechać w niewłaściwą stronę. Trzeba uważać i mieć to wszystko, szczególnie różne "zabawy", stale pod kontrolą. Pierwsze to najmniejszy problem - trochę trudno opisać jak to się robi, ale spróbuję: na moment wstrzymujesz oddech, później bardzo delikatnie wciągasz nosem powietrze (tylko przeponą) i jak przepona trochę się obniży, całkiem ją rozluźniasz, i wszystkie flaki w okolicy też. Trzeba to załapać. Później to już robi się całkiem automatycznie i bezpośrednio, bez całej tej procedury. Po prostu rozluźnia się co trzeba i koniec, jedno czknięcie to max., ale na ogól działa to już w momencie, kiedy czkawka ma się zacząć, tak że i to jedno jest całkiem "byle jakie" albo i ledwie wyczuwalne Drugie jest możliwe, jeśli nie ma jakiejś choroby... ale nie polecam próbować, chyba że sytuacja do tego w bezwzględny sposób zmusi. Przede wszystkim trzeba całkowicie wyłączyć myślenie o sikaniu i przetrwać "kryzys". No i oczywiście nie można w tym czasie pić. Spałeś kiedyś 24+h np. z małymi przerwami? Nie trzeba wtedy sikać. Za to warto nauczyć się przerywać sikanie w dowolnym momencie. Łatwe i przydatne -
Wielkie Bombardowanie i marsjański ocean
ex nihilo odpowiedział KopalniaWiedzy.pl na temat w dziale Astronomia i fizyka
Co to ta "woda rodzima"? Jak ona się tam urodziła? -
Microsoft wyłączył nastolatkę
ex nihilo odpowiedział KopalniaWiedzy.pl na temat w dziale Technologia
Jeszcze fajniejsze jest wybudzanie z narkozy Ubaw miałem niezły, do teraz w szczegółach pamiętam, chociaż już ponad 30 lat minęło. Wydaje mi się jednak, że ani sen (w tym sny), ani alkohol, ani narkoza, ciągłości nie przerywają. Nie potrafię teraz określić co się z tym dzieje, "zawieszenie" nie będzie odpowiednie, bo "to" działa nadal, tylko nie jest dostrzegalne bez odpowiedniego przygotowania. O tym, że to przetwarzanie nie zostaje przerwane, mogą świadczyć moje zabawy z różnymi stanami świadomości - głownie sen i alkohol, ale też niektóre narkotyki. Już od dawna, nie pamiętam nawet od kiedy, mogę sny z dużą skutecznością (> 50%) programować, oczywiście jak mi się chce, bo z reguły ciekawsze jest, kiedy "same się robią". Ale wtedy mogę w dowolnym momencie w sen się włączyć i sterować nim, coś jak taki interaktywny film. Od niepamiętnych czasów nie śnią mi się żadne koszmary i inne takie. Przeciwnie, często budzę się na raty, bo "a jeszcze jeden sen sobie strzelę" Z alkoholem i narkotykami (jedno i drugie lubię, ale nie za często) jest podobnie. Przez cały czas kontroluję swój stan, mam pełną świadomość tego, w jakim stopniu jestem narąbany i co w danej chwili robię. Pozwalam sobie wtedy na dużo, wygłupiam się, przewracam, kiedy na nogach nie mogę się utrzymać (zawsze mnie to bawi ) i co tam jeszcze, ale są nieprzekraczalne granice - nigdy nie jestem agresywny (na trzeźwo potrafię być nawet bardzo agresywny, jak ktoś na to sobie zasłuży), na pewno nie pojadę samochodem, w seksie też jest limit - może dziać się wszystko, co nie grozi zrobieniem dzieciaka, włącza się wtedy bardzo skutecznie działający wyłącznik Zresztą i w innych sytuacjach ten "kontroler" działa (np. co jakieś 10 lat dla oczyszczenia wpuszczam się w 2-3 miesięczne deprechy, z których później wychodzę "na pstryk"). Zawsze znam swój aktualny stan, tak jakby jeden we mnie siedział schlany, a drugi jak świnia trzeźwy. Nie jest to żadne rozdwojenie jaźni, to ten sam osobnik, tyle że w dwóch rolach. Piszę o tym dlatego, że świadczy to o nieprzerwanym działaniu tego "pola świadomości" - też w sytuacjach, kiedy pozornie "to" nie działa. To nadal działa, ale w sposób, który nie jest widoczny z poziomu aktualnej świadomości czymś tam zaburzonej. Prawdopodobnie działa to też w czasie narkozy, a może i w niektórych przypadkach śpiączki, ale w takich przypadkach sprawdzenie może być bardzo trudne. To co opisałem każdy czy prawie każdy może sobie wyćwiczyć. Nie całkiem to łatwe, ale zrobić się da, nie ma w tym żadnej magii. Jeśli chodzi o świadomość blaszaków - przypuszczam, że będą miały świadomość, ale własną, a nie klonowaną z ludziów. Będzie można ją w jakimś stopniu programować, podobnie jak programuje się świadomość ludzi, ale ani w jedną stronę, ani w drugą, nie da się tego przenieść 1:1. Nie chodzi mi przy tym o naśladowanie zachowania konkretnej osoby, jej reakcji itp. To potrafi robić każdy dobry aktor, ale później i tak "wróci do siebie" - może trochę zmieniony, z nowymi doświadczeniami, jednak nawet gdyby 20 lat grał Einsteina, to nowego TW nie wykombinuje, no chyba, że i bez tej gry mógłby to zrobić -
Microsoft wyłączył nastolatkę
ex nihilo odpowiedział KopalniaWiedzy.pl na temat w dziale Technologia
Uważam, że nie, że ten "kod" jest produktem fizycznych struktur (mózg i reszta organizmu) i poza nimi istnieć nie może, ale sam fizyczny nie jest (magicy i jasnowidze sio! ). Nie istnieje też jako jednoznaczny zapis na jakimkolwiek nośniku. Nie można go w całości ani zapisać, ani odtworzyć. Nie jest też możliwe "zamrożenie" go w czasie. Wejdę na teren gęsto naszpikowany tabliczkami "Ahtung minen!", ale niech będzie... Wyobrażam sobie to jako "pole świadomości", strukturę tworzoną przez abstrakcje, pojęcia, odczucia, wrażenia itp. Istnieje tylko przez "dzianie się". Przerwanie tego "dziania się" niszczy jego strukturę. Struktura może być utworzona na nowo na podstawie całości informacji zapisanych w organizmie (nie tylko w mózgu!), ale będzie inna od pierwotnej (pełny zapis struktury nie istnieje). Może być na tyle inna, że nie będzie możliwa identyfikacja "ja". Coś w rodzaju tego, jakby komuś wycięto 20 lat życiorysu (powrót do "ja" 20 lat młodszego) albo odwrotnie - by przeskoczył do "siebie" za 20 lat, bez zachowania ciągłości. Podobne przypadki bywają, zwykle to "ja" trzeba tworzyć od nowa, z różnym skutkiem. To co napisałem, to tylko moje "bla bla", m.in. na podstawie kilkudziesięciu lat eksperymentów z własną puszką galarety Ale to tylko pojedyncza puszka, w dodatku mocno już rozbełtana. Nie wiadomo, co tam jeszcze jest "prawdziwe", a co jest już tworem sztucznym. Sam tego już nie wiem. Nawet pomijając ograniczenia wynikające z kwantologii, pozostają sprawy takie jak granice redukcjonizmu, problem złożoności, nieliniowość, +++ No i oczywiście, jako podstawowy "determinizm <-> losowość". Bawiliśmy się ostatnio liczbami pierwszymi... reguła skrajnie prosta, algorytm dla kilku pierwszych też, a później? Później gucio, pozostaje sito, jak neandertalczyk 70000 lat temu z ziarnami traw, coby pluskwiaków (niektóre paskudne w smaku ) się nie najeść. Do jakiego "trochę inaczej" będzie "mną"? "Ja" musi być w miarę spójne, tych "ja" niespójnych pełno w domach bez klamek. Ile można zmienić, szczególnie nagle, żeby zachowana była spójność? Znane są takie przypadki, że np. dziewczyna miała krzywy nos, zrobiła operację, wyszło super, wszystkim się podobało i na początku jej też, a po jakimś czasie powrót do lekarza z płaczem... że chce dostać stary nos, bo z lustra patrzy na nią jakaś obca baba. W ogóle z tymi operacjami plastycznymi jest ciekawie. W większości przypadków wszystko jest ok., ale niektórzy (częściej niektóre) wpadają w "ciąg". Sądząc po efektach trudno uznać, że jest to dążenie do jakieś ideału. Raczej chodzi tu o problem z samoidentyfikacją. Jednoznaczne było to w przypadku Jacksona. A to tylko drobna zmiana nosa albo czegoś innego, często obiektywnie korzystna. Czyli... ile tego "trochę inaczej" Twoje "ja" wytrzyma, żeby tym w miarę spójnym "ja" zostało? -
Microsoft wyłączył nastolatkę
ex nihilo odpowiedział KopalniaWiedzy.pl na temat w dziale Technologia
Jajcenty i glaude już po tym walcem przejechali, ale... kim właściwie są ci "filozofowie"? Bo tak akurat się składa, że "filozofią natury" zajmują się - szczególnie w ostatnich czasach, a podobnie było np. w Grecji - głównie sami badacze tej natury. Fizycy często zastrzegają się na wszystkie świętości, że "ja tu tylko liczę", a jak się czyta to "tylko liczenie" (lub słucha wykładu), to robale są bardziej uzasadnieniem treści filozoficznej, niż treścią samą w sobie. Wielu zresztą otwarcie przyznaje się do filozofowania. Każdy popularyzatorski tekst, wykład czy wywiad, to praktycznie czysta filozofia ("a jaki to byt pod tymi wzorkami może siedzieć" itp.). Nie tylko z fizykami tak jest - dotyczy to też biologów, matematyków (chociaż czy matematyka to "natura"? hmm...). Przywołany tu Popper też fizykę studiował, nawet jej uczył. Kotarbiński - m.in. matematyka, fizyka, logika. I tak dalej. Faktem natomiast jest, że "czyści filozofowie" ("humanistyczni") naturą niezbyt chętnie się zajmują, i różnie im to wychodzi, kiedy się zajmą. Najpierw, w średniowieczu, natura stała się mało ważna, ważny był Bóg i jego sprawy, a w czasach ostatnich nauki przyrodnicze, szczególnie ścisłe, mocno filozofom (tym typowym) odjechały. Łatwiej i wygodniej mielić w nieskończoność "odwieczne problemy egzystencjalne" i inne takie kity. Chociaż czasem i z tego coś ciekawego wyniknąć może (to tak na wszelki wypadek napisałem ). Świadomość & co. to od zawsze superpapu dla filozofów. I - a niech mnie zatłuką nawet - tysięczny przemiał i trawienie tego samego pasztetu nie przynosi efektów znacząco lepszych niż to, co zwykły ludź, bardziej niż przeciętnie interesujący się naukami przyrodniczymi, może wykombinować, kiedy zajrzy pod własną pokrywkę. Do tego pozna trochę "odmiennych stanów" w taki czy inny sposób wywołanych, trochę potrenuje, w podstawowym stopniu będzie obserwował to, co dzieje się w biologii, itd. Przesadziłem? Może trochę, ale raczej niewiele. Dużo tu roboty dla badaczy mózgu, w ogóle biologów, fizyków, informatyków, ale dla filozofów... faktycznej roboty mało, ale ile publikacji można puścić, i ile cytowań zarobić... no dobra, już się nie znęcam Co do przenoszenia świadomości. Raczej nie wszystko będzie można przenieść. Na jedną z trudności wskazał glaude. Sformułował bym to może trochę inaczej. Nie wszystko jest czysto fizyczne (chociaż moim zdaniem nie ma to nic wspólnego z jakąkolwiek magią etc.) - istnieje taka część świadomości, którą bym nazwał "indywidualnym dynamicznym kodem" tworzonym przez każdego osobnika oddzielnie, chociaż w powiązaniu z otoczeniem biologicznym i kulturowym (to te qualia, świadomość fenomenalna, ale nie tylko). Działać tu może zasada podobna do kwantowego zakazu klonowania (https://en.wikipedia.org/wiki/No-cloning_theorem). A bez tego osobnik nie będzie "sobą", takim jak przed klonowaniem świadomości. Będzie podobny, ale nie taki sam. Może to zresztą nie jest jakiś wielki problem, bo ten "kod" jest dynamiczny, różne zdarzenia powodują jego zmianę ("wcześniej byłem inny"), czyli i ta nowa inność nie musi przeszkadzać. Ale problemem podstawowym może być samo odczytywanie danych z nośnika (mózgu) bez zniszczenia innych danych. A co do "nie wszystko jest czysto fizyczne" - książka jest fizyczna, literki na niej też, znaczenie słów można zapisać w algorytmach zapisanych na nośniku, ale wrażenie (emocje itd.) jakie te słowa wywołują u danego osobnika jest niemożliwe do ścisłego zakodowania - to jego indywidualny kod (abstrakcja), który może zmieniać się z sekundy na sekundę pod wpływem praktycznie nieskończonej ilości czynników wewnętrznych i zewnętrznych. Bez odtworzenia całego organizmu, z całym indywidualnym układem hormonalnym, zmysłami (u każdego działają trochę inaczej) itp., itd., ta dynamika nie będzie mogła być odtworzona, będzie inna. To moje przypuszczenie, opisane tak (byle jak), jak w danym momencie podpowiedział mi "indywidualny kod"* * - tylko proszę mi tu nie mieszać "dusz" i innych takich dziwolągów! -
Liczby pierwsze nie są rozłożone losowo?
ex nihilo odpowiedział KopalniaWiedzy.pl na temat w dziale Ciekawostki
Dla zabawy policzyłem sobie ilość "zdarzeń", czyli czterowymiarowych punktów czasoprzestrzeni obserwowalnego Wszechświata, od walnięcia do teraz. Liczyłem w jednostkach Plancka... wyszło ~10144 sztuk. Może gdzieś się walnąłem przy wklepywaniu danych do kalkulatora, ale jakie to ma znaczenie przy tych 90 milionach rzędów wielkości między trochę mniejszymi a trochę większymi liczbami Afordancji :D A tak przy okazji jak już o trochę większych liczbach... - może ktoś by sprawdził, czy przypadkiem liczba Grahama +1 lub -1 jest liczbą pierwszą. Jest chętny? Bo mój kalkulator chyba się nie wyrobi Albo... załóżmy, że każde zdarzenie z tych 10144 sztuk może mieć n stanów (odpowiedników stanów pozycji w zapisie pozycyjnym) i potrafimy tak uporządkować zdarzenia, żeby wyszedł z tego n-kowy zapis pozycyjny liczby Grahama. Jakie by musiało być to "n"? No i tak z rozpędu, jak ktoś sobie już z tym poradzi, to może jeszcze dla relaksu trochę kombinatoryki - mamy te 10144 sztuk 4D punktów. Łączymy każdy z każdym. Ile takich wszechświatów by trzeba zużyć, coby ilość połączeń była większa od liczby Grahama. To ostatnie może by nawet dało się jakoś policzyć. -
Liczby pierwsze nie są rozłożone losowo?
ex nihilo odpowiedział KopalniaWiedzy.pl na temat w dziale Ciekawostki
Taka zabawka w łeb mi wlazła: 0,12357111317192327293137414347535961677173798397101103... Pewnie nie jestem pierwszy, ale nie znalazłem w sieci. Może dlatego nie znalazłem, że nadaje się to tylko do drukowania na rolkach wiadomego papieru... chociaż własności tej liczby powinny być dosyć ciekawe. Np. powinna przejść wszystkie testy losowości Jeśli komuś skojarzy się z tym: 0,12345678910111213141516… (https://en.wikipedia.org/wiki/Champernowne_constant) to skojarzy się dobrze. Zasada konstrukcji jest podobna, tyle że zamiast kolejnych naturalnych użyte zostały kolejne pierwsze. Ciekawe byłoby porównanie stopnia losowości obu. Przypuszczam, że ta moja zda testy lepiej. I jeszcze jedno dziwadło: 0,0011313133115313551531531331... Jak zostało zrobione? Kto pierwszy poda odpowiedź, zarobi plusa -
Liczby pierwsze nie są rozłożone losowo?
ex nihilo odpowiedział KopalniaWiedzy.pl na temat w dziale Ciekawostki
Cytat: "odnalezienie wzoru liczb pierwszych jest jedną z największych zagadek matematycznych." Uważam, że taki wzór - skończony, przyjmując, że jednoznaczny ciąg zbieżny też jest "skończony" - nie istnieje. Być może - gdyby znane były wszystkie liczby pierwsze, a to nie jest możliwe - taki wzór by można stworzyć "wstecznie". Ciąg wzrastania niepewności położenia l.p. jest rozbieżny do nieskończoności. To jak rozbite jajko (spadam zrobić jajecznicę) -
Liczby pierwsze nie są rozłożone losowo?
ex nihilo odpowiedział KopalniaWiedzy.pl na temat w dziale Ciekawostki
No i się zgadza. Tak musi być, bo rusztów przybywa. Ciąg gęstości l.p. powinien dążyć do 0 w inf. Tabelka bardzo ładnie to pokazuje. Odwrotnie do tego powinna zachowywać się niepewność położenia. Od niepewności 0 ("każda następna") w przedziale 1-3 (włączam w to 1), do 1 ("cholera wie która") w inf. I trochę obok - fajna ciekawostka: https://habrahabr.ru/sandbox/68846/ -
Liczby pierwsze nie są rozłożone losowo?
ex nihilo odpowiedział KopalniaWiedzy.pl na temat w dziale Ciekawostki
(1) 2 3 5 7 - 11 13 - 17 19 - 23 - 27 29 31 - - 37 - 41 43 - 47 - - 53 - - 59 61 - - 67 - 71 73 - - 79 - 83 - - - - - - 97 - 101 103 ... inf. Hmm... taki jeden mój znajomek (różnych tu mam ) po trzecim bełcie dostaje od podsklepowych kumpli kopa w kierunku domu... Na początku wektor pędu trzyma do dokładnie na deterministycznym kursie, ale stopniowo entropia wyżera mu pierwotną informację (inna interpretacja: dochodzą dodatkowe stopnie swobody, a jeszcze inna: natrafia na niejednorodności środowiska), no i wektor w te, wewte i jeszcze gdzieś zaczyna coraz bardziej nim miotać, aż w końcu (inf.) jego następny krok staje się całkowicie nieprzewidywalny, chociaż wiadomo, że im dłuższą drogę przeszedł, tym bardziej prawdopodobne jest, że jego kroki będą średnio coraz dłuższe. Czyli startując od pełnego determinizmu dochodzimy do niemal całkowitej losowości. Ruszty sita pradziadka Erastostenesa są wzajemnie od siebie uzależnione w taki sposób, że ich dokładanie zwiększa nieregularności rozkładu oczek. Każda reguła określająca co przez sito może przelecieć w którymś momencie się załamuje i konieczna jest następna, bardziej skomplikowana - dążąc do nieskończoności ta reguła (lub ich suma) by musiała stawać się nieskończenie skomplikowana, chociaż oczek by było coraz mniej. Położenie ostatniego oczka (załóżmy, że takie by mogło być) byłoby całkowicie nieokreślone, poza dolną granicą (ostatnia znana l.p.). ???? No i to już koniec nocnych bajań napędzanych czymś takim (zamiast bełtów ): -
Liczby pierwsze nie są rozłożone losowo?
ex nihilo odpowiedział KopalniaWiedzy.pl na temat w dziale Ciekawostki
Tak, N jest deterministyczne, reguły wyboru (sito) jest deterministyczne), ale "resztek" deterministycznie nie da się określić. Jedna w wielu sytuacji gdzieś na pograniczu determinizmu i losowości czy pseudolosowości. Nie tak dawno trochę bawiłem się automatami komórkowymi - niektóre reguły generują ciągi nieodróżnialne od losowych. Podobnie w niektórych przypadkach chaosu deterministycznego itd. Jest to w jakiś sposób połączone też ze sprawą odwracalności. Ano Włażę tu z doskoku i niektóre rzeczy przegapiam -
Liczby pierwsze nie są rozłożone losowo?
ex nihilo odpowiedział KopalniaWiedzy.pl na temat w dziale Ciekawostki
Jeśli ktoś ma ochotę na hard core, to oryginalny artykuł jest tu: http://arxiv.org/pdf/1603.03720v2.pdf Powodzenia -
Hubble odkrył najdalszą z galaktyk
ex nihilo odpowiedział KopalniaWiedzy.pl na temat w dziale Astronomia i fizyka
A co się lenisz i psiurem próbujesz poszczuć Sam w gardło się wgryź! A serio... nie czytałem tego, nie miałem kiedy. W ostatnich dniach trochę innymi sprawami musiałem się zająć. Może w wolnej chwili zajrzę tam z ciekawości, chociaż Twoja recenzja nie jest szczególnie zachęcająca -
Liczby pierwsze nie są rozłożone losowo?
ex nihilo odpowiedział KopalniaWiedzy.pl na temat w dziale Ciekawostki
Nie bawiłem się nigdy jakoś specjalnie pierwszymi, ale kiedy patrzę na sprawę "z oddali" też nie wydaje mi się, żeby to był rozkład całkiem losowy. Raczej mocno skomplikowany układ rozkładów nielosowych. Spirala Ulama i inne podobne zabawki to w sumie przekształcenia układu współrzędnych. Jeśli wychodzą tam jakieś regularności, to jest to chyba dosyć wyraźny ślad nielosowości. Albo jakaś dziwna własność "losu", który startując od jakiejś reguły cuda wyczynia. Nie wiem czy słuszne jest traktowanie liczb pierwszych jako jednolitej masy. Być może dałoby się je podzielić na skończoną ilość reguł (dla niektórych są) w przyjętych skończonych przedziałach. W takim przypadku całość też byłaby (chyba) nielosowa. To taka durna hipotezka Pęta mi się pod czaszką jeszcze kilka pomysłów, m.in. zabawy z układami współrzędnych, ale na razie są mocno niekonkretne. Jak wiesz, losowość lubię, wcale by mnie nie zmartwiła losowość rozkładu pierwszych, ale czuję tu jakiś paskudny smrodek determinizmu