![](https://forum.kopalniawiedzy.pl/uploads/set_resources_2/84c1e40ea0e759e3f1505eb1788ddf3c_pattern.png)
ex nihilo
Użytkownicy-
Liczba zawartości
2140 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
106
Zawartość dodana przez ex nihilo
-
Błyskawiczne tunelowanie
ex nihilo odpowiedział KopalniaWiedzy.pl na temat w dziale Astronomia i fizyka
Mysza jest kwantowym glutem nawet bez schładzania czy innych kombinacji - lrSl2 możesz obliczyć dla myszy jako całości. Jako wynik dostaniesz praktycznie deltę Diraca, czyli jej kwantowe własności będą niemierzalnie małe. Ale przy zbliżaniu się do 0 K dD zacznie się rozłazić i mysza będzie mogła się zachowywać jak każdy inny obiekt kwantowy - interferować, tunelować itd. Nie wiem jak z tą interferencją wirusa, zrobili to już czy jeszcze nie. To tylko problem techniczny, a nie teoretyczny. Z całym myszowym glutem - to jest bariera potencjału, energetyczna. Jeśli mysza przesunie się chociażby o ułamek średnicy atomu, chociaż nie miała do tego wystarczającej energii (klasycznie), to znaczy, że przetunelowała. -
Błyskawiczne tunelowanie
ex nihilo odpowiedział KopalniaWiedzy.pl na temat w dziale Astronomia i fizyka
Tak. No nie całkiem... Jon, który ma mniejszą energię, nie jest "mniejszy", a odwrotnie, jest "większy", bardziej rozmyty w przestrzeni (zdelokalizowany). Zamień kulki na stany pola, będzie Ci łatwiej. W postaci rozmytego gluta łatwo przenika przez barierę potencjału nieprzenikalną dla "kulki", nawet mniejszej niż klasyczny, zlokalizowany jon K+. W klasycznej postaci ("kulka") nie może przejść nawet Na+, mniejszy od K+. Tutaj jeszcze jedno, o czym wcześniej już było (przypomnij sobie animacje z 06 wrzesień 2016 - 22:27, # 123) - jon zdelokalizowany ma zmienną geometrię, zależną od rozkładu potencjałów w otoczeniu. Może być jednocześnie przed przeszkodą (barierą) i za nią. Rozmyty glut może być np. owalny, rozciągnięty w jakimś kierunku, itp., itd. Jak już sam napisałeś, a thikim potwierdził - odebrana jonowi energia przechodzi do grup karboksylowych. To trochę jak z lodówką: energia (ciepło) zabrane z jej wnętrza zwiększa energię otoczenia. Później, po wyjściu ze strefy oddziaływania grup karboksylowych, jon energię odzyskuje i wraca do postaci klasycznej - bardziej cząsteczki niż fali. Granica teoretyczna czy praktyczna? Teoretycznej nie ma, mysza też może tunelować. Praktycznie pdp jest zaniedbywalnie małe, chociaż jeśli będzie to jakaś mikrobariera i myszę schłodzimy gdzieś w okolice np. (z czapy!) 10-30 K, to pewnie by się udało. Tutaj przydatny byłby obrazek pokazujący rzeczywistą budowę kanału, bo rysunki w artykule są całkiem schematyczne. Tak, to jest istotne, zresztą wspomniałem o tym. Z jednej strony jony są wciągane przez rozkład potencjału w kanale, a z drugiej popychane przez jony następne (rys. 5). -
Błyskawiczne tunelowanie
ex nihilo odpowiedział KopalniaWiedzy.pl na temat w dziale Astronomia i fizyka
No i mi się przeczytało... Ustrojstwo jest bardzo fajne, chociaż żeby dokładnie wszystkie szczegóły zrozumieć, by trzeba zajrzeć do tekstów, na które autorzy się powołują. Na ile udało mi się rzecz rozkminić, wygląda to mniej więcej tak: w białkowej membranie są kanały filtracyjne, których ścianki zbudowane są z 10 (2 x 5) grup karboksylowych (C=O) z jonem O- skierowanym do wnętrza kanału. Na rysunkach są one oznaczone jako S4...S0. Rozkład potencjału elektrycznego przed wejściem do kanału i wewnątrz niego jest taki, że jony K+ są do kanału wciągane od strony wlotu (S4). Wewnątrz kanału drgania cieplne grup karboksylowych tlumią drgania jonów K+, co powoduje ich schłodzenie, a przez to ich delokalizację - rozmycie IrSI2, co jest konieczne do pokonania bariery energetycznej przed wylotem (S0). W czasie wędrówki przez kanał, jony K+, które już w nim są, są elektrostatycznie popychane przez jony, które do niego wchodzą. Jony Na+, które by się tam zaplątały, mają inną częstotliwość drgań, dlatego są znacznie słabiej chłodzone przez drgania grup karboksylowych, co powoduje, że nie są one delokalizowane w takim stopniu, żeby mogły przejść przez barierę potencjału na ostatniej bramce. Niestety w artykule nie jest wyjaśnione (albo się nie doczytałem), w jaki sposób Na+ są z kanału usuwane. Czy dochodzi tam do tunelowania? W artykule nie jest to jednoznacznie napisane. W sumie wygląda to mniej więcej tak, jak kiedy chce się jajko wsadzić do butelki - takie jak jest, nie włazi (mechanika klasyczna), ale kiedy się skorupkę zmiękczy kwantologicznym octem, to jajko przez szyjkę przelezie Czy będziemy w tym widzieć tunelowanie, czy nie, nie zmienia to faktu, że taka delokalizacja K+ jest wystarczająca, żeby tunelowanie było możliwe z dużym pdp. -
Błyskawiczne tunelowanie
ex nihilo odpowiedział KopalniaWiedzy.pl na temat w dziale Astronomia i fizyka
Musiałem zająć się bardziej praktycznymi sprawami - nie mogłem zmarnować taaaakiej pogody, a do tego doszły inne sprawy, też bardzo praktyczne Ale zapowiadają już deszcze i inne takie, czyli będzie więcej czasu na klepanie w klawiaturę o zabawkach teoretycznych. Poza tym artykułem (jeszcze go nie przeczytałem) zostało jeszcze kilka fajnych spraw, które - jak przypuszczam - reanimują temat. -
Błyskawiczne tunelowanie
ex nihilo odpowiedział KopalniaWiedzy.pl na temat w dziale Astronomia i fizyka
Zapomniałem wczoraj o *. Ale może i dobrze, bo mogłoby trochę zaciemnić sprawę. W przypadku, kiedy masz do czynienia z układem fizycznym takim jak jon i chcesz go tunelować (itp.), traktuj go jako jedną całość, niepodzielny glut, który nie ma żadnych składników (kwarków, jądra, elektronów). Tak samo, jak jako całość pęta się po świecie, tak samo jako całość będzie tunelował. Inną sprawą jest, że z jonu np. Z+ można w odpowiednich warunkach "wytunelować" elektron, Z+ przejdzie do Z2+. Jednak to jest fizycznie całkiem inna sytuacja, zajdzie to w innej konfiguracji (rozkładzie potencjałów) pola. Nie wiem, czy dzisiaj mi się z tym artykułem uda. Wczoraj nie skończyłem tego, co miałem zrobić. -
Błyskawiczne tunelowanie
ex nihilo odpowiedział KopalniaWiedzy.pl na temat w dziale Astronomia i fizyka
A było... no może nie tak brutalnie jak tu No nie całkiem tak. Nie ma tam czegoś takiego, że coś przechodzi, a coś nie. Fala (rozwiązanie równania S) w każdym swoim fragmencie zawiera niepodzielną* informację o stanie kwantowym całego układu, np jonu jako całości. Nie może być np. tak, że elektrony przelezą, a jądro się odbije. Ta fala też się nie dzieli na takiej czy innej przeszkodzie, nie robią się z niej połówki czy ćwiartki. Cały czas jest jedna, w całości - powstają tylko lokalne maksima, np. przed przeszkodą i za nią. Tych maksimów może być skolko ugodno - 2, 5, 50, 500... lrSl2 tej fali (pdp oddziaływania, lokalizacji) działa w taki sposób: załóżmy, że dwa lokalne maksima (przed przeszkodą i za nią). Chcesz poszukać swojego jonu w okolicy takiego maksimum. Bierzesz "młotek szczęścia" (np. CN- do K+) i walisz nim w wybrane maksimum. Jak szczęście masz, pole da ci K+ (zawsze i tylko w całości!) i zrobisz sobie KCN. Jak szczęścia nie masz, próbuj jeszcze raz... i tak do skutku. Zasada jest prosta - albo dostajesz fanta w całości, albo wcale. Możesz losować dalej, ale znowu to samo - fant w całości, albo nic. Tu nie ma nagród pocieszenia: nie dostaniesz na otarcie łez np. trzech elektronów z jednym protonem i dwoma neutronami. He, he... ale ja angielskiego nie znam! Gdyby to była jakaś trochę bardziej skomplikowana powieść, pewnie do drugiej strony bym nie dotarł, bo by mi to w ogóle do łba nie wchodziło, totalnie by mnie to nie interesowało. A "takie" artykuły czytam dosyć swobodnie, i zupełnie mnie nie obchodzi, że to angielski. Po prostu tam jest jakaś treść, w miarę znana mi terminologia, w razie draki pomogą obrazki czy jakieś prostsze robale... i wchodzi. Samo i tak jak jest - nie tłumaczę tego na polski. Zaciął bym się natychmiast. W ogóle nie potrafię czytając w obcych językach tłumaczyć tego na polski - albo załapię treść "jak jest", albo przeczytam jeszcze raz. Czytam jednym ciurkiem, i nie bardzo mnie obchodzi, że czegoś nie łapię - wyjaśni się później, albo później, jak załapię ogólnie całość, wrócę do tego szczegółu. To bardzo skuteczna metoda. Kiedyś, kiedy zajmowałem się robalami, musiałem czytać teksty w kilkunastu językach. Gdybym próbował się ich uczyć, nigdy bym tego nie zdążył przeczytać. Np. dużo wtedy czytałem tekstów czeskich i słowackich - nie rozróżniałem i do teraz nie rozróżniam języka czeskiego od słowackiego Nie wiem czy to co czytam jest po czesku czy po słowacku. I kompletnie mnie to nie obchodzi. Do łba ma mi wleźć treść, przekaz, i to wszystko. A ogólnie, to jestem totalnym antytalentem językowym, przynajmniej kiedy próbuję się jakiegoś języka uczyć... bez szans. W szkole rosyjski, francuski, angielski - zawsze tróje na szynach i to z łaski A czasem nawet się starałem, nic z tego. Podobnie zresztą z polskim, gramatyka i inne takie, to dla mnie sprawy bardziej skomplikowane niż kwadrat kwantologii przemnożony przez OTW A po co to napisałem? A po to, cobyś się nie przejmował, że angielskiego nie znasz, i po prostu przeczytał, porządnie przejrzał. Nie całość, wystarczy wstęp i wnioski + obrazki. Na początku raczej nic nie skumasz, ale dziesiąty czy dwudziesty taki artykuł sam Ci pewnie do głowy wejdzie. W którymś momencie załapiesz, że po prostu i zwyczajnie rozumiesz, jakby to nie po angielsku było A wszystko drga. Fizyczny świat to fale, a fale to drgania... Ale tutaj będzie chodziło o konkretny rodzaj drgań - drgania cieplne. W gazie, gdzie cząsteczki gazu mają dużą swobodę, podgrzewane rozpędzają się, a jak trafią na drugą, to walą w nią (polem EM powłoki elektronowej w jej pole). W cieczach, a przede wszystkim ciałach stałych, takiej swobody już nie ma, szczególnie np. w kryształach. Cząsteczki są uwięzione w węzłach sieci krystalicznej. Podgrzewane nie mogą się rozpędzić, chociaż próbują. I z tego właśnie próbowania robią się drgania cząsteczek w węzłach sieci. A jeśli energia tych drgań przekroczy wartość krytyczną (wytrzymałość wiązań sieci), to kryształ się topi albo rozpada... Związki chemiczne są w tym podobne do kryształów - atomy są uwięzione przez łączące je wiązania (wspólną powłokę elektronową), rozpędzić się nie mogą, mogą tylko drgać. Jon, który znajdzie się w polu oddziaływania pola EM molekuły, szczególnie takiej bardziej skomplikowanej, też będzie miał ograniczoną swobodę. Nawet jeśli wcześniej gdzieś tam pędził, zostanie przynajmniej częściowo wyhamowany, a jego energia kinetyczna ruchu postępowego zamieniona zostanie na energię drgań cieplnych. Odpowiedni rezonans pól jonu i molekuły może taki jon "chłodzić" lub "podgrzewać". Drgania rezonansowe przeciwne w fazie będą taki jon chłodzić. Reszta jak przeczytam. Dzisiaj tego nie zrobię, muszę co innego klepać (termin niestety). P. S. Ciągle coś mi się zieleni pod tekstami Dzięki, fajnie, że się podoba. Mam nadzieję, że te skrajnie uproszczone (dalej już ściana, i to taka, której nie da się przetunelować) intuicje kwantologiczne pomogą wejść w temat, cholernie ciekawy. To tylko początek początku... Mam też nadzieję, że udaje mi się unikać błędnych sugestii - ale to jest zawsze do poprawienia, kiedy ktoś będzie chciał iść dalej -
Błyskawiczne tunelowanie
ex nihilo odpowiedział KopalniaWiedzy.pl na temat w dziale Astronomia i fizyka
Dopadłem oryginał: http://arxiv.org/pdf/1206.0637v1.pdf Z szybkiego przejrzenia wynika, że powinno mi się udać na "nasze" to przerobić, ale muszę to dosyć porządnie przeczytać (a trochę tego jest, 13 str.) i pod kopułą przemielić. Wygląda na to, że taki schemat ogólny, jaki wczoraj opisałem, pdp się z grubsza utrzyma (dojdzie sporo szczegółów), ale nie wiem jeszcze jak będzie z tym tunelowaniem - jest tam, czy go nie ma. Ogólnie artykuł bardzo fajny, wygląda na napisany bardzo przystępnie, tak że dobrze chyba będzie, jeśli Ty to przejrzysz przed moją "na nasze" przeróbką... a później przypuszczam, że do artykułu wrócisz. Jednak zanim... przyda się - jak widzę po Twoim wpisie - trochę intuicji związanych ze sprawą energii. Rzecz jasna, na naszym przedszkolnym poziomie, ale powinno Ci to ułatwić zrozumienie sprawy, bo... energia w kwantologii (i nie tylko) jest... no wiadomo czym jest (chociaż właściwie nie bardzo wiadomo ). Dotychczas tym się tu nie bawiliśmy, coby nie komplikować. Zakładaliśmy, że jedyna energia, jaką ma układ (pole, cząstka, fala, dowolny inny obiekt fizyczny) to energia w postaci masy spoczynkowej, którą można traktować jako energię zawartą w oddziaływaniu (sprzężeniu) z polem Higgsa. Zgodnie z wzorem E0 = m0c2 jest to energia/masa spoczynkowa, którą można przerobić na dowolny inny rodzaj energii. Energią kinetyczną przyjmowaliśmy jako zaniedbywalnie małą, chociaż wystarczającą do bardzo powolnego przemieszczania się naszych obiektów wewnątrz pudełka. A są też inne rodzaje energii - drgań, wiązań itd. W kwantologii energia jest operatorem, czyli czymś, co wpływa na stan i ewolucję układu. I to operatorem chyba najważniejszym. Całkowita energia obiektu kwantowego (suma wszystkich rodzajów energii układu) siedzi w operatorze Hamiltona (hamiltonian) i w takiej postaci wchodzi do rS. I to od tej całkowitej energii (i ew. jej zmian) przede wszystkim zależy ewolucja stanu układu. Dla naszych potrzeb i jak zwykle w maksymalnym uproszczeniu - im ta całkowita energia jest większa, tym obiekt robi się "mniej kwantowy". Przekładając to na lrSl2 - im większą obiekt ma energię, tym lepiej będzie zlokalizowany, trudniej będzie rozmywał. Im większa energia, tym obiekt bardziej będzie się zachowywał jak "cząstka", a mniej jak fala. Tych falowych właściwości nigdy całkowicie nie utraci, mogą one jednak stać się niemierzalnie małe. W przypadku tego artykułu ważna będzie energia kinetyczna (ruchu postępowego) i energia drgań, która możemy tu traktować jako energię "cieplną" i jej przede wszystkim dotyczyć będzie "schładzanie". Masa jest stała. Kierunek działania energii kinetycznej ruchu postępowego i prędkość tego ruchu wyznaczone są przez różnicę potencjałów (+ i -) pola po obu stronach membrany. Przyjmijmy, że też ta energia też jest stała. Pozostają drgania. W świecie kwantowym wszystko drga. Zajrzyjmy do wnętrza rS - jest to paczka falowa, której wyobrażenie można pokazać np. tak: https://www.youtube.com/watch?v=sydEGMnSMgg (super to jest, warto też zwrócić uwagę na tunelowanie, przejście przez "dołek" potencjału (z częściowym odbiciem!), przechodzenie przez niskie bariery, itd.) Upraszczając do oporu - im bardziej drga (= większa energia drgań), tym mocniej trzyma się kupy ("cząstka"), a im mniej drga, tym lepiej się rozłazi (rozmyta fala)... Popatrzmy na wielokilometrowe długie fale radiowe i promieniowanie gamma (praktycznie "cząstkowe"). Fizycznie to w zasadzie samo: fotony, strumienie fotonów. Tyle że fotony długich fal radiowych mają bardzo małą energię drgań, a fotony gamma bardzo dużą. W przypadku przejścia jonów K przez membranę będzie chodziło o to, żeby zachowywały się bardziej jak te radiowe fale niż jak promieniowanie gamma, dlatego trzeba będzie maksymalnie wytłumić ich drgania. Ale to już po artykule -
Błyskawiczne tunelowanie
ex nihilo odpowiedział KopalniaWiedzy.pl na temat w dziale Astronomia i fizyka
Nie wiem, na ile uda mi się tu coś objaśnić, a na ile zaciemnię Jony mają pdp energię wystarczającą do klasycznego przejścia przez kanał (jako cząstki, jest tu jeszcze sprawa ukierunkowania tej energii), ale jedno, że mogłoby to być dosyć powolne, m.in. z powodu wzajemnego odpychania, a drugie, że więcej niż K mogłoby się nawpychać mniejszych Na. Dlatego jony utrzymywane są w stanie fali nie oddziałującej z otoczeniem w sposób powodujący ich jednoznaczną lokalizację - płyną strumieniem jako fala, tak ukształtowana w wyniku interferencji, że jej maksimum dla K będzie przy wylocie kanału, gdzie "młotek" (oddziaływanie) przerobi je na zlokalizowane jony. Odwrotnie z jonami Na - ich pdp będzie na wylocie minimalne, maksimum będzie utrzymywać się przy wlocie, skąd w taki czy inny sposób będą usuwane (np. przepływ cieczy). Czyli coś w rodzaju kwantowego filtra interferencyjnego działającego pdp z wykorzystaniem tunelowania. Jony przed wejściem do kanału mają zmniejszaną energię, pdp poniżej koniecznej do klasycznego przejścia, ale bardzo blisko, tak że bariera potencjału jest minimalna, przez co bardzo łatwo tunelują, a to daje dużą szybkość przepływu. I teraz "???" bo nie wiem, na ile ta moja interpretacja jest poprawna -
Błyskawiczne tunelowanie
ex nihilo odpowiedział KopalniaWiedzy.pl na temat w dziale Astronomia i fizyka
Pogoda dzisiaj paskudna, ciągle deszczami mnie straszy, to i ja paskudny być mogę i też trochę postraszyć - przestrzenią Hilberta - oczywiście tych, którzy matmy się boją, bo Ci, którzy jej się nie boją, to raczej mnie postraszyć mogą Kiedy cokolwiek z kwantologią związanego się czyta, to wcześniej czy później przestrzeń Hilberta z jakiegoś kąta wyskakuje... Wektory stanu w przestrzeni Hilberta i inne takie. Co to za cudo Hilbert wymyślił, zajrzyjmy do Wiki: "rzeczywista lub zespolona przestrzeń unitarna (tj. przestrzeń liniowa nad ciałem liczb rzeczywistych lub zespolonych z abstrakcyjnym iloczynem skalarnym), zupełna ze względu na indukowaną (poprzez normę) z iloczynu skalarnego tej przestrzeni metrykę. Jako unormowana i zupełna, każda przestrzeń Hilberta jest przestrzenią Banacha, a przez to przestrzenią Frécheta, a stąd lokalnie wypukłą przestrzenią liniowo-topologiczną." A do tego może być nieskończenie wymiarowa. No faktycznie, pokraka jakaś nieziemska... kołek tylko jakiś porządny wziąć i tłuc zarazę, aż do zerowego wymiaru się skurczy. Czy jednak na pewno? Weźmy sobie nasze zapisy stanu pola: S0 = (0, 0, 0, 0) Se = (1, -1) Sp = (1839, +1) ... To są po prostu wektory stanu w przestrzeni Hilberta W pierwszym przypadku czterowymiarowej, w drugim i trzecim w jej dwuwymiarowej podprzestrzeni. Dlaczego wektory? Przecież żadnej wektorowej szczałki tam nie ma. Nie ma? No to zaraz będzie. Coby prościej było, weźmy sobie dwuwymiarową pH, np: z wektorem Se = (1, -1). Narysujmy zwykły układ współrzędnych (x, y), na osi x będzie nasza elektronowa masa (1), na y ładunek (-1). I tak jak to się normalnie robi, wyznaczmy sobie punkt (1, -1). A teraz od (0, 0) do tego (1, -1) narysujmy kreseczkę ze strzałką w kierunku punktu... no i mamy wektor stanu w przestrzeni Hilberta. Przestrzeń Hilberta jest przestrzenią wektorową, punkty w niej wskazuje się przy pomocy wektorów przeciągniętych od (0, 0, 0, ... 0) do danego punktu. Liczy się też na zasadzie rachunku wektorów. Czyli dodawanie wektorów to będzie taki romb, jaki w podstawówce pokazywali. Itd. Można sprawdzić, że nasze prymitywne rachunki stanów pola wektorowo dadzą wyniki dokładnie takie same, jak sobie to pisaliśmy, np. atom wodoru (Sp + Se) będzie miał zapis (1837, 0). Jak ktoś będzie chciał sprawdzić, wygodniej dla protonu przyjąć np. (3, +1), wynik będzie wtedy (4, 0). To samo można zapisać i liczyć w postaci macierzy, czyli tabelek, z wpisanymi w odpowiedni sposób wektorami, siedzących pomiędzy dwoma kwadratowymi nawiasami. I ta najprostsza możliwa intuicja przestrzeni Hilberta, dla kibiców kwantologii w zasadzie jest wystarczająca. Wiadomo po prostu o co chodzi, kiedy autor pisze o wektorze stanu w przestrzeni Hilberta. Rzeczywiste rachunki, dla faktycznych stanów i ich dynamiki, często są cholernie skomplikowane, ale ogólna intuicja tego wszystkiego wygląda mniej więcej tak, jak w naszych przedszkolnych wyliczankach. A dlaczego akurat w przestrzeni Hilberta się toto liczy? Bo najwygodniej -
Błyskawiczne tunelowanie
ex nihilo odpowiedział KopalniaWiedzy.pl na temat w dziale Astronomia i fizyka
Decyduje to samo, co w przypadku każdego innego tunelowania - pdp wynikające z dynamiki lrSl2 w danych warunkach. lrSl2 można określić dla dowolnego obiektu. Równie dobrze mógłbyś zapytać o większą cześć protonu Granicy nie ma, jest pdp asymptotycznie zbliżające się do zera. Mysza? Policz masę, o ile rzędów większa od masy protonu. Miałem ochotę zrobić to dla średnio wypasionej bakterii, ale nie miałem czasu. Tu: https://books.google.pl/books?id=-mCI1J2x9C8C&pg=PA18&lpg=PA18&dq=young+experiment+neon+atoms&source=bl&ots=ugHmOocvNW&sig=agD6qNthEWiGlIYy6QGp0g_NkcQ&hl=pl&sa=X&ved=0ahUKEwjA8Zme7PHOAhXOJSwKHQ4xBgcQ6AEIKzAC#v=onepage&q=young%20experiment%20neon%20atoms&f=false masz wynik doświadczenia z interferencją atomów neonu (1994). Ponoć (bo nie mam dokładnych danych) robili to już też z chemicznymi glutami po kilka tys. mas protonu, a zabierali się do interferencji małych wirusów. Gdzie jest granica? Barierą potencjału nie musi być odległość, na którą przemieści się cały obiekt (w ogóle nie musi nią być odległość), może nią być dowolne przejście ze stanu A do stanu B wymagające (klasycznie) jakiejś tam energii. Np. załóżmy, że jesteś sześcianem 1 m3, w koordynatach "stan A". Żeby przemieścić się o 1 mm ("stan B") potrzebujesz (klasycznie) energii E, której nie masz, masz np. tylko E/3. Ale znaleźli Cię w koordynatach "stan A + 1 mm", czyli w stanie B... to znaczy, że przetunelowałeś przez barierę potencjału równą 2/3E, chociaż niemal nie ruszyłeś się z miejsca. Nie mam już teraz łba do wymyślania ciekawszych przykładów, całkiem bez przesunięcia w przestrzeni, a w przypadku chemii to by mogło być najważniejsze. Np. konieczność przejścia przez jakieś stany wzbudzone itp. Czekam na to, co glaude po powrocie zapoda -
Błyskawiczne tunelowanie
ex nihilo odpowiedział KopalniaWiedzy.pl na temat w dziale Astronomia i fizyka
Pomiędzy protonem a jądrem np. sodu różnica jest w zasadzie ilościowa, a nie jakościowa. I proton, i dowolne inne jądro, to kwarkowo-gluonowy glut. Proton nie jest cząstką elementarną. A różnica ilościowa? Zobaczmy to w naszych elektronowych jednostkach masy, w zapisie logarytmicznym, coby było wygodniej: elektron = 1 * 100 proton = 1,8 * 103 sód = 4,1 * 104 Czyli e do p to 3 rzędy wielkości, a p do Na, tylko jeden. To nie jest żadna przepaść, nawet przy tunelowaniu. Niech to zmniejszy pdp tunelowania dla Na w stosunku do p 100 razy, tysiąc, nawet 10000... przy możliwych miliardach podejść i tak będą miliony prób udanych. Dało by się to obliczyć, pewnie są też gotowce, ale teraz nie będę tego szukał. A może też odwrotnie - takie struktury pola EM cząsteczek, które ułatwiają tunelowanie wybranych jonów. 4 mld lat ewolucji biochemicznej, to jest trochę czasu na dopracowanie procesów tak, żeby były możliwie najbardziej efektywne. I raczej na to bym stawiał. Może później coś jeszcze, bo teraz czym innym muszę się zająć. -
Błyskawiczne tunelowanie
ex nihilo odpowiedział KopalniaWiedzy.pl na temat w dziale Astronomia i fizyka
Nie wiem, muszę to przeczytać, ale chyba dopiero w zimie będzie to możliwe, bo teraz mam tyle do zrobienia, że nawet nie będę tego zamawiał, coby nie kusiło... "Profesor Jim Al-Khalili (...) jest szefem katedry fizyki teoretycznej na Uniwersytecie Surrey, gdzie wykłada mechanikę kwantową i prowadzi własne badania z tej dziedziny." "Profesor Johnjoe McFadden jest profesorem molekularnej genetyki na Uniwersytecie Surrey." (z recenzji tu: http://ksiegarnia.proszynski.pl/product,72170) Wygląda na to, że nie są to jakieś tamtejsze ex nihile, a raczej nieźli spece... Chociaż wykład pierdołologii każdemu może się zdarzyć, to jednak rozkład prawdopodobieństwa jest trochę inny No ale zanim... To, co przyjmuje się się zwykle za średnicę atomu wodoru (w stanie podstawowym), to 2x promień na którym siedzi maksimum gęstości prawdopodobieństwa oddziaływania (znalezienia) elektronu. W stanie podstawowym dla wodoru to cztery rzędy wielkości w stosunku do "średnicy" protonu (-10 i -14). W interpretacji "cząstkowej" oznacza to, że elektron przez jakąś część czasu jest w bezpośredniej bliskości protonu, czyli średnica atomu zmniejsza się wtedy praktycznie do średnicy protonu. W "naszej" interpretacji średnica atomu wynika z prawdopodobieństwa (wprowadźmy sobie może tu "pdp" zamiast "prawdopodobieństwo", bo to "prawdopodobieństwo" się nieprawdopodobnie niewygodnie wklepuje w klawiaturę ), czyli z pdp wynikającego z rS dla atomu... zatem średnica nie jest jakaś stała i jednoznaczna, a jest pdp średnicy, co jest zresztą funkcjonalnie całkowicie zgodne z interpretacją cząstkową (obie są używane - jak akurat wygodniej). Czyli atom z jakimś pdp może zachowywać się jakby jego średnica była praktycznie równa średnicy protonu, i z jakimś, że ta średnica to pół metra z hakiem. Podobnie w przypadku stanów wzbudzonych. W ten sposób średnica atomu przestaje być problemem, jeśli w ogóle w tym przypadku by nim miała być. Ale raczej czy tak, czy tak, i tak by nie była. A nie byłaby z kilku powodów: - raczej nie mamy tam do czynienia z atomami, a z jonami - jeśli nawet z atomami, to nie są to atomy swobodnie krążące gdzieś w pustej przestrzeni i na luzie szukające kumpla (hmm... geje?) do H2, a atomy w niezwykle skomplikowanym i do tego dynamicznym polu EM wytworzonym przez paskudnie pokręcone struktury przestrzenne związków nie tyle organicznych nawet, co biochemicznych; + woda, takie czy inne jony organiczne i nieorganiczne, i tak dalej. W sumie wrząca elektromagnetyczna gęsta zupa w diabelskim kociołku. Nie zdziwiłbym się, gdyby w takich warunkach i półkilowy młotek mógł przetunelować - średnica gluta nie jest problemem przy tunelowaniu. Może znowu dzisiaj za dużo fizyki praktycznej odwaliłem, ale... ? -
Błyskawiczne tunelowanie
ex nihilo odpowiedział KopalniaWiedzy.pl na temat w dziale Astronomia i fizyka
Nie zam publikacji, o których napisałeś, w wolnej chwili poszukam, może coś w sieci wygrzebię. Ale niezależnie od tego, czy jest to wnętrze bakterii, czy wnętrze Słońca, dioda tunelowa czy tunelowy mikroskop, czy tunelował będzie elektron, czy jon (w tym przypadku będzie to pewnie H+, czyli proton), fizyczny mechanizm tunelowania jest zawsze taki sam. Z całkiem przyzwoitym przybliżeniem, wystarczającym do wytworzenia w miarę poprawnej intuicji, był on opisany 23.08. 00:29 (# 55). Przekładając to na chemię: mamy jakiś związek chemiczny (ZC) i jon H+, konfiguracja pola EM wytworzona przez strukturę chemiczną ZC powoduje, że ZCH nie może powstać w sposób czysto chemiczny (klasyczny), chociaż ZCH ma chemicznie poprawną budowę. Załóżmy, że ZC jest w postaci jonu ZC-. W całości jego ujemny ładunek przyciąga H+, ale pole to jest niejednorodne - dostępu do miejsca, gdzie H+ mógłby zostać wbudowany broni "bramka" dodatniego potencjału pola odpychająca H+. Czyli H+ jest przyciągany w okolice bramki, ale samej bramki klasycznie przejść nie może - musiałby mieć energię wystarczającą do pokonania tego odpychania (tak zwyczajnie, na siłę). Cząstka klasyczna (kulka, piłeczka) nie przejdzie takiej bramki nawet jeśli brakuje jej jakiegoś ułamka procenta energii - odbije się od tej bramki. Będzie znowu w jej okolicę przyciągnięta, i znowu się odbije. I tak do us..... . Ale H+ jest obiektem kwantowym, rozmytym w przestrzeni stanem pola. Kiedy zbliża się do bramki, jakaś część jego funkcji falowej (rS) zawsze bramkę przechodzi, jest po "wewnętrznej" stronie bramki. A to daje prawdopodobieństwo wynikające z lrSl2, że tam, "wewnątrz", H+ zostanie przechwycony, zlokalizowany i połączy się z ZC- w ZCH. Ogólnie tak mniej więcej będzie to wyglądać, a szczegóły zależą od chemicznej budowy (= struktury pola EM) ZC-. Cząsteczka wody jako całość jest elektrycznie obojętna, ale jej pole EM jest silnie spolaryzowane: (Z https://pl.wikipedia.org/wiki/Woda) Obszar czerwony jest naładowany ujemnie, niebieski dodatnio. Załóżmy, że to nie jest obojętna elektrycznie cząsteczka wody, a nasz skomplikowany organiczny ZC-, który może przyłączyć H+ tylko w taki sposób, że H+ wlezie "od dołu" przez ten niebieski dodatnio naładowany obszar, który będzie go odpychał (bariera potencjału, bramka). Gdyby H+ miał wystarczającą energię kinetyczną, mógłby klasycznie przebić się przez ten obszar jak kula przez deskę. Ale aż takiej energii nie ma: ZC- jako całość przyciąga go zbyt słabo. Jednak jako rozmyta cząstka kwantowa H+ ma szansę przetunelować przez niebieski obszar i zostać przechwycony (zlokalizowany) przez "czerwone". No i mamy ZCH Edycja: Eee tam, przyzwyczajenie Gdyby taka bakteria dowiedziała się o Twoim istnieniu, pewnie skichała by się z przerażenia, że może istnieć coś tak ogromnego jak Ty i w dodatku działać. 99,99(9)% zdarzeń dzieje się takiej i mniejszych skalach - dziwolągiem na tym świecie są zdarzenia w naszej skali... to tylko 0,00(1)% wszystkich zdarzeń Pogadamy o tym za miesiąc, a może i jutro... ale najpierw wypieprz w πzdu wszystkie kulki i inne takie Obrazek z wodą pokazuje Ci bardzo ładne pole, na którym widać rozkład potencjałów (stanów) tego pola (+ i -), możesz sobie określić gradienty, kierunki przyciągania i odpychania ładunków (jonów) + i -... i tak dalej. Kulka tam nie przelezie, stan pola przelezie. Z tego różowego w rogu trójkąta zrobi najpierw białe, a potem lekko niebieskie i wtedy to czerwone na górze go do środka może "wciągnąć", trochę tak (ale tylko trochę), jak surowe jajko przez dziurkę (wirtualną tylko) w skorupce -
Błyskawiczne tunelowanie
ex nihilo odpowiedział KopalniaWiedzy.pl na temat w dziale Astronomia i fizyka
W chemii i biochemii tunelowanie jest prawdopodobnie znacznie częstsze, niż by się to mogło wydawać, szczególnie w sytuacjach granicznych, kiedy do klasycznego przejścia bariery brakuje niewielkiej ilości energii. -
Błyskawiczne tunelowanie
ex nihilo odpowiedział KopalniaWiedzy.pl na temat w dziale Astronomia i fizyka
ok, ok, neutron, neutrino, ok. Z tym "z punktu widzenia protonu" nie łapię o co chodzi. Ogólnie: chemia + synteza jądrowa. Nie zawsze energia kinetyczna jest wystarczająca, żeby załatwić sprawę klasycznie, bez tunelowania, bariera potencjału bywa za duża. -
Błyskawiczne tunelowanie
ex nihilo odpowiedział KopalniaWiedzy.pl na temat w dziale Astronomia i fizyka
? Ogólnie kwantologia nie jest sprzeczna z logiką, chociaż z tą klasyczną (od "trzeciego nie dano" i innych takich) nie zawsze się lubią. Logika to nasz wymysł, a nie natury. A klasyczna to już czysta abstrakcja, przydatna w matmie, ale w realu na ogół kiepsko się sprawdzająca. Czyli ogólnie będzie logiczne, chociaż nie zawsze zgodne z tą logiką, którą do głów w szkołach wtłaczają. Pewnie całego nie rozwali, ale kwanta nam pogoni... cobyśmy go tak brutalnie prostować nie próbowali, bo aż piszczy od tego i miauczy okropnie A tak a propos logiki (tym razem całkiem klasycznie): czym w naszym systemie zapisu mogą być stany: (1, +1) (1836, -1) (1837 + piczykłaczek, 0) (piczykłaczek, 0) (hv, 0) ? -
Błyskawiczne tunelowanie
ex nihilo odpowiedział KopalniaWiedzy.pl na temat w dziale Astronomia i fizyka
Elektron może foton (tu jako porcję energii) połknąć albo wypluć. Załóżmy, że będzie to robił losowo - w tym samym momencie "chce mu się" i połknąć i wypluć. Żeby połknąć, musi go sobie złapać, jak nie ma co złapać, to i nie złapie. Ale żeby wypluć nie musi nic robić - jak go ma, to go w którymś momencie wypluje. Całkiem jak z dychą w kieszeni - jeśli jest, to się ją wyda Jednak nie zawsze może, nawet jeśli go ma. Stan pola (np. zajęte niższe "orbity" albo sam już jest na najniższej) może mu to uniemożliwić. Czyli w sumie elektron nie "dąży" do takiej czy innej równowagi - ta równowaga sama się robi, wynika ona ze statystyki pola w danym obszarze i tego, że elektron coś tam może. Reszta jest prawdopodobieństwem - co jest bardziej prawdopodobne: czy elektron złapie fotona (którego tu akurat nie ma), czy wypluje tego, którego akurat ma. Zusammen do kupki robi się się z tego bezprawia "prawo", że układ dąży do najmniejszej możliwej energii. Jeśli może, to będzie nadmiar energii rozpraszał... no i mamy entropię. Np. tunelowanie, z wszystkimi jego praktycznymi skutkami. My też jesteśmy kwantowymi stanami pola, ale rozmycie naszego lrSl2 jest tak minimalne, że prawdopodobieństwo tunelowania w całości nawet przez minimalną barierę energetyczną jest w praktyce nieskończenie bliskie 0. Ale wewnątrz nas (na zewnątrz też) cząstki tunelują sobie w te i wewte. Bez tego pewnie by nas nie było. A później przyjdzie porządny psorek i ... PS - widzę na podglądzie, że thikim opisał sprawę równowagi nawet fajniej, ale już mi się nie chce zmieniać -
Błyskawiczne tunelowanie
ex nihilo odpowiedział KopalniaWiedzy.pl na temat w dziale Astronomia i fizyka
No w końcu podniosłem dzisiaj ten kamień... Coś było tam, gdzie miał być proton, ale było to od cholery razy większe i jak spleśniałe wglądało, albo jak żabi skrzek jakiś. Podobno UV pleśnie zabija. No to wsadziłem to cuś pod kwarcówkę i ustawiłem pełną moc. Faktycznie po chwili tak jakby na moment pleśń zniknęła, a może mi się tylko tak wydawało, bo tylko coś tam błysnęło i było jak na początku. Jednak po kilku takich błyskach rzeczywiście pleśń wzięli diabli. To ja szybko protonka w garść i do pudełka, żeby znowu jakiegoś numeru mi nie wywinął. Ok, mamy proton w pudełku, w którym siedzi już elektron... no może nie całkiem siedzi, bo porozłaził się po całości. Pewnie gdzieś jest większa szansa go złapać, gdzieś mniejsza, ale po operacji kosmetycznej lrSl2 tego się już się nie doliczymy, nie ma szans. Proton to rzecz jasna też będzie stan pola, jak wszystko u nas. W naszym zapisie będzie to Sp = (1836, +1). 1836, bo jego masa (energia) spoczynkowa jest ok. 1836 razy większa niż elektronu, którego masę przyjęliśmy jako jednostkę. Jak i w przypadku elektronu przyjmujemy, że ma jakąś energię kinetyczną, ale w naszych rachunkach pomijalnie małą. Ładunek elektryczny protonu ma wartość taką samą jak elektronu, ale znak odwrotny (+, co jest całkowicie umowne). Czyli patrząc z zewnątrz na pudełko mamy tam: S0+e+p = S0 + Se + Sp = (0, 0, 0, 0) + (1, -1) + (1836, +1) = (1837, 0, 0, 0) Pole w pudełku solidnie zyskało na masie, ale stało się dla nas elektrycznie neutralne. Zajrzyjmy do środka zobaczyć, jak się nam tam proton po polu porozmywał. Otwieramy, i lekki zonk - proton jaki był, to praktycznie taki jest. Możemy go łatwo zlokalizować. Oczywiście proton też zachowuje się zgodnie z rS, ale jego kwantowe dziwactwa są dużo słabsze niż elektronu - nie tylko ma dużo większą masę (energię), ale do tego jest cząstką złożoną, stale zachodzą w nim oddziaływania pomiędzy jego składnikami: kwarkami (3 szt.) i gluonami. O kwarkach coś tu już było, no to teraz gluony - to oczywiście też stany pola (kwanty pola Younga-Millsa), przenoszące oddziaływania pomiędzy kwarkami. Ogólnie, w teorii pola (właściwie pól fizycznych), oddziaływanie "cząstek" między sobą polega na wymianie między nimi kwantów pola (cząstki też są kwantami odpowiednich pól). Nośnikiem oddziaływania elektromagnetycznego są fotony - kwanty pola EM. Gluony "sklejają" kwarki, mogą też oddziaływać pomiędzy sobą. Tymi sprawami zajmuje się chromodynamika kwantowa (QED), paskudnie pokręcony matematycznie dział QFT. My tu potraktujemy proton jako stan pola, będącego sumą wszystkich pól, w których siedzi i z nimi oddziałuje. Na nasze potrzeby ograniczymy to do masy (pole Higgsa) i ładunku (pole EM), czyli sumarycznie (1836, +1). I co się tam dzieje w pudełku? Mający niewielką energię kinetyczną proton powoli się po pudełku przemieszcza, jako glutkowaty stan, którego rozmycie będzie zgodne z wyliczonym dla niego lrSl2. Jak widzieliśmy w przypadku wrzuconego do pudełka elektronu, ładunek elektronu (-1) natychmiast zaczął polaryzować próżnię, zmieniać jej stan (statystykę) wokół siebie. Jak łatwo się domyśleć, dokładnie tak samo, tylko "w odwrotną stronę", będzie z naładowanym dodatnio protonem. Ładunki ujemne powstających wirtualek będą się kierowały się w jego stronę. Pomiędzy obszarami o różnym ładunku elektrycznym będzie przepływać masa wirtualnych fotonów. Jeśliby spróbować to opisać jakoś obrazowo, można by powiedzieć, że proton i rozmyty elektron zaczną się "szukać". Ponieważ w tym niedużym (tak zakładamy) pudełku na pewno siedzi stan (1, -1), czyli kwant pola Diraca, wcześniej czy później praktycznie na pewno dojdzie do tego, że ładunki pola ułożą się w taki sposób, że w jakiejś odległości od protonu stan pola będzie równy (1, -1), czyli w tym obszarze zlokalizowany zostanie elektron. Nie dokładnie ten, którego tam wrzuciliśmy, ale "jakiś", bo nie da się go zidentyfikować. (1, -1) = (1, -1) = (1, -1) = (1, -1) ... I to jest ta pleśń, która pod kamieniem pokryła mojego elektronka i zrobiła z niego atom wodoru - też stan pola , który w naszym systemie zapisu możemy sobie zapisać jako: Sw = Se + Sp = (1, -1) + (1836, +1) = (1837, 0) "W jakiejś odległości od protonu". Odległość ta zależy od energii elektronu. Kiedy połknie foton, jego energia zwiększy o wartość tego fotonu, co "odrzuci" go od protonu na odpowiednią odległość, nawet taką, że prawdopodobieństwo połączenia się z protonem we względnie stabilny układ (atom) będzie w praktyce zerowe. Ale elektron może tego fotonu się pozbyć. Jeśli mu się to uda, a nie będzie jeszcze zbyt daleko od protonu, wróci w okolice protonu (na "orbitę"). Niekoniecznie jednym skokiem, ale będzie minimalizował swoją energię pozbywając się kolejnych fotonów, aż znajdzie się w minimalnej dopuszczalnej przez równanie falowe odległości. I właśnie coś takiego działo się, kiedy pod kwarcówką próbowałem oczyścić protonka z pleśni, która się do niego pod kamieniem przyczepiła. Z pierwszym razem się nie udało, elektron za słabo oberwał kwantem UV, zdołał go natychmiast odrzucić, ale za którymś razem dostał porządnie... i diabli go wzięli. Dokąd? Tylko oni wiedzą, jeśli wiedzą, bo raczej też nie wiedzą A co będzie z protonem, jeśli ścianki pudełka nie będą idealne i proton mógłby (?) tunelować? Zrobi to? A dlaczego by nie... też jest kwantowym stanem pola i nic co kwantowe nie jest mu obce. Tyle że jednym łatwiej coś przychodzi, innym może być trudniej. lrSl2 protonu jest dużo słabiej rozmyte niż elektronu, czyli prawdopodobieństwo tunelowania protonu jest mniejsze niż elektronu (w analogicznych warunkach), ale protony dosyć często tunelują - nawet w nas, w naszym DNA Zresztą bez tunelowania protonów w ogóle by nas pewnie nie było - Słońce (też stan pola) by nie świeciło... nie wysyłałoby nam fotonów, które tak lubimy (no chyba, że ktoś jest całkiem mrozoodporny, i wystarczyłoby mu, że Ziemia jeszcze nie całkiem ostygła). No i tyle na dzisiaj... a jutro (właściwie już dzisiaj) następna porcja stanów pola, które tak lubię... fotonów - od podczerwieni do bliskiego UV (o wybaczenie proszę za błędy wszelkie, literówki i takie inne, ale nie będę już edycji robił) -
Obrona artykułu o Gryzińskim na angielskiej Wikipedii
ex nihilo odpowiedział Jarek Duda na temat w dziale Luźne gatki
Komuś się tam chyba cholernie nudzi. Dyskusja o poznawczej wartości modelu Gryzińskiego chyba nie ma w tym przypadku sensu - jednym się ten model podoba, innym nie. Sędzią będzie przyszłość. Uważam, że istotne w tym przypadku jest co innego: ten model jest faktem, Gryziński też jest faktem, a Wikipedia jest po to, żeby fakty przedstawiać, też takie, które nie każdemu muszą się podobać. Dodatkowo, tak na marginesie - zwolennicy Gryzińskiego mają czasem zachowania nieco sekciarskie. Wywalenie artykułu spowoduje pewnie komentarze w stylu: "oficjalni" znowu "nas" prześladują. Itd. Po co to. Ani Gryziński, ani jego model, nikomu krzywdy raczej nie zrobią. -
Błyskawiczne tunelowanie
ex nihilo odpowiedział KopalniaWiedzy.pl na temat w dziale Astronomia i fizyka
Na razie oni sami jeden po drugim rezygnują. To co zrobili zostaje i oczywiście zawsze będzie do tego można wrócić, jeśli będzie jakiś powód. Mnie to jakoś nigdy specjalnie nie zainteresowało. Właściwie sam nie wiem dlaczego, ale na pewno nie przez te wymiary Matematycznie sprawa wielowymiarowości nie jest trudna - zwykle to po prostu dodatkowy parametr czegoś tam. Opisując jakiś przedmiot możesz do trzech wymiarów przestrzennych i czasu (ruch) dodać np. kolor i już masz pięć wymiarów (x, y, z, t, c), a ponieważ kolor możesz przedstawić jako trójwymiarowe RGB lub czterowymiarowe CMYK, to można sobie zrobić z tego przestrzeń (x, y, z, t, C, M, Y, K), no i masz przedmiot opisany w ośmiowymiarowej przestrzeni. Tak to mniej więcej wygląda czysto matematycznie. Natomiast faktycznie dużym problemem jest wyobrażenie sobie geometrii przestrzeni wielowymiarowej, ale też nie zawsze. Wymiar może być np. zwinięty, tak jak w strunach. Np. każdy wymiar przestrzenny będzie miał "nawinięty" na siebie w skali submikro dodatkowy wymiar. Takie coś nietrudno sobie wyobrazić. Gorzej, kiedy miałyby być to równorzędne sobie nieskończone wymiary. Wtedy faktycznie taka geometria jest na tyle różna od tej, do której przystosowany jest nasz mózg, że potrzebny jest bardzo długi trening, żeby w jakikolwiek sposób nawet w przybliżeniu sobie to wyobrażać. Ale matematycznie to też nie zawsze musi być problem. Ogólnie dla matematyków wielowymiarowość jest jednym z najmniejszych problemów, jakie im zwoje prostują To nie wina kwantologii - równie dobrze można stwierdzić, że OTW to tylko 1/4 Z tym, że z formuł matematycznych i w ogóle z fizyki grawitacja się nie wyłamuje, siedzi w tym bardzo mocno, tyle że nie udaje się jej skwantować i nie wiadomo, czy będzie to w ogóle możliwe, chociaż raczej będzie możliwe. Ale pewnie będzie to zabawka czysto teoretyczna - kwantowa grawitacja, jeśli będzie, to będzie działać tylko w skrajnych warunkach, we wnętrzu czarnych dziur (osobliwość), czy w okolicach t=0. W normalnych warunkach poprawki kwantowe będą w praktyce całkowicie zaniedbywalne. Ale teoretycy cały czas kombinują, też polscy. To kwantologia. I faktycznie kwantologia dotycząca tego, co dzieje się w ciałach stałych i stanów takich jak splątanie, w ostatnich latach bardzo się rozwinęła - teoretycznie i praktycznie. To jest bezpośrednio przydatne, jest na to też forsa, no to się to robi. I dużo to wnosi do całej kwantologii i w ogóle fizyki. ------- A protonek pewnie jutro, no chyba, że jeszcze dzisiaj mi się zachce spod kamienia go wypuścić -
Błyskawiczne tunelowanie
ex nihilo odpowiedział KopalniaWiedzy.pl na temat w dziale Astronomia i fizyka
Są różne interpretacje rS. My tutaj używany takiej, jaką proponował S - rozmywanie się cząstki, jej "substancji" w przestrzeni (bo tak nam wygodnie, inne interpretacje dają matematycznie taki sam wynik). I dopiero z tego wynika prawdopodobieństwo oddziaływania cząstki w danym punkcie i chwili - im cząstki "więcej" w danym dt i d(x,y,z), tym to prawdopodobieństwo jest większe. Znając stan początkowy, możemy z dowolną dokładnością wyliczyć "ile" tej cząstki jest w danym dt i d(x,y,z), a tym samym i z równie dowolną dowolną dokładnością prawdopodobieństwo jej upolowania tam. Punkt czasu i przestrzeni jest już dalej niepodzielny (fizycznie niech to będzie np. planckowski czas i długość). To taki bezstrukturalny czasprzestrzenny glutek. To, że jest bezstrukturalny, nie oznacza, że nic się w nim nie może dziać, tyle że zdarzenia, które tam będą zachodzić, nie będą miały żadnych powiązań przyczynowo skutkowych. Jeśli do tego glutka podczepimy jakikolwiek rozkład prawdopodobieństw zdarzeń w tym glutku, to będziemy znać tylko całkę tego rozkładu równą prawdopodobieństwu wynikającemu z IrSI2, ale nie będziemy znać żadnych wartości cząstkowych, przez które moglibyśmy rozkład z IrSI2 pomnożyć, żeby dostać jakąś konkretną wartość. W glutku nie ma już nic do podzielenia na mniejsze kawałki. Ten rozkład dodatkowy rozmyje wykres IrSI2 w taki sposób, że nie będziemy mogli poznać konkretnej wartości w jakimkolwiek punkcie (zamiast cienkiej linii narysuj krzywą jakąś grubą krechą, w której ta krzywa będzie mogła mieć dowolny przebieg, dla każdego odpalenia krzywej inny, a pomiędzy sąsiednimi d(x,y,z) i też dt wartości będą mogły zmieniać się skokowo, w nieprzewidywalny sposób, nie będzie płynnych, deterministycznych przejść). To tak, jak nie możemy przewidzieć, jaki akurat wirtualek pojawi się nam (wirtualnie) w danym dt i d(x,y,z) - i o to tu chodziło. Taki myk, żeby uzgodnić deterministyczne rS (zniszczyć jego determinizm) z losowym polem zdarzeń wirtualnych. Zresztą sprawa jest całkiem uboczna, może niepotrzebnie w to wszedłem, bo trochę to skomplikowało całość, a miało być uproszczone do skrajności. Młotek wykrywa tylko całe kwanty, i to te tylko, z którymi może oddziaływać. W momencie oddziaływania z młotkiem taki kwant staje się "cząstką rzeczywistą". Młotek nie tyle nawet "wykrywa", co w oddziaływaniu z polem sobie je "robi" z jakimś tam prawdopodobieństwem z potencjału (stanu) pola. Przed oddziaływaniem z młotkiem tej cząstki tam nie ma jako "cząstki", jest tylko dowolnie rozmytą statystyką pola. Popatrz na animacją tunelowania. Jest też taka interpretacja, że cząstka przez cały czas jest "rzeczywistą cząstką", tyle że w danej lokalizacji przebywa przez taki % czasu, jaki wynika z prawdopodobieństwa w tej lokalizacji. Do celów praktycznych często się taką interpretację stosuje (np. elektron zapindala po jakiejś orbicie w atomie), ale my się bawimy inną - "elektron" będzie rozmyty po całej "orbicie", będzie tylko statystyką pola w danym obszarze. Jak na razie nic lepszego nie ma, a w praktyce kwantologia sprawdza się tak dobrze (szczególnie w wersji QFT), że często sami kwantolodzy są tym zaskoczeni. Niektórych kwantologów to zresztą wkurza, nie podoba im się jako "malo fizyczne" - chcieliby, żeby to paskudztwo dało się jakoś utłuc, ale im bardziej próbują to utłuc, to tym bardziej to się żywe robi. Einstein, jeden z twórców kwantologii do końca życia próbował to zamordować. Wymyślił (z Podolskim i Rosenem) słynny paradoks EPR (splątanie i jego efekty), co miało pokazać absurdalność kwantologii. A co pokazało - że to nie żaden paradoks, a wielokrotnie już potwierdzona doświadczalnie rzeczywistość Itd. bo takich prób było więcej. Oczywiście, to prawdopodobnie nie jest teoria ostateczna, ale... No i leżysz w doskonałym towarzystwie - razem ze strunowcami, którzy też na tym polegli Wygląda na to, że to chyba była droga donikąd. Setki ludzi, kilkadziesiąt lat, coraz bardziej skomplikowana matma, i żadnych sprawdzalnych doświadczalnie przewidywań. Większość strunowców powymiękała, zostały właściwie niedobitki, które coś tam jeszcze próbują, ale nic sensownego i sprawdzalnego z tego im nie wychodzi. To nie tak. Tych podstawowych cząstek jest w rzeczywistości niewiele. Reszta to cząstki złożone, stany wzbudzone... itd. Poza tym są różne rodzaje klasyfikacji, w których siedzą te same cząstki, np. elektron jest leptonem i fermionem, w zależności od tego, co się akurat bierze pod uwagę. Itd. -------- A protonka znowu nie będzie - mam zapowiedziany na jutro (dzisiaj właściwie) najazd, i to dosyć wcześnie. Muszę lulu, bo jeszcze rano będzie trzeba przygotować broń i amunicję do odparcia ataku (no chyba, że zwieję do bunkra) Ale... z tego, co napisałem wcześniej, można sobie już odtworzyć, co będzie się działo w naszym pudełku, kiedy wrzucę tam protonka (czeka, kamieniem porządnym przyciśnięty, coby mi nie uciekł) -
Błyskawiczne tunelowanie
ex nihilo odpowiedział KopalniaWiedzy.pl na temat w dziale Astronomia i fizyka
RS jest całkowicie deterministyczne. Wsadź na nie kuleczkę i masz cząstkę z falą pilotującą. Pierwotnie rS było interpretowane jako deterministyczne rozmywanie się "substancji" cząstki. Przy tej interpretacji prawdopodobieństwo wynikające z IrSI2 oznacza mniej więcej tyle, że tam, gdzie jest więcej "substancji cząstki", tam jest większe prawdopodobieństwo jej zaobserwowania. I podobnej interpretacji używamy tutaj (rozmycie potencjałów), bo dla nas jest tu wygodna, ale w tym nie ma żadnej losowości, której wymaga pole naćkane wirtualkami. Dlatego taka operacja kosmetyczna nadająca IrSI2 rzeczywistą losowość (w pewnych granicach) jest tu uzasadniona. To tylko maksymalnie uproszczony model, który ma dawać łatwe w użyciu intuicje, ale jednak musi mieć wewnętrzną spójność. Kurcze, ciągle nie mam czasu, żeby tego protona tam wrzucić (co innego musiałem wklepywać), ale może jutro się uda. -
Błyskawiczne tunelowanie
ex nihilo odpowiedział KopalniaWiedzy.pl na temat w dziale Astronomia i fizyka
Bawimy się tu podstawowymi zasadami i intuicjami QFT (teorii pola), ale bez formalizmu tej teorii, bo dosyć trudny. Zamiast tego, coby było intuicyjnie, wziąłem równianie Schroedingera (dalej rS), a dokładniej kwadrat modułu rS. To nie jest przestępstwo. Ale rS jest z trochę innej wersji kwantowej bajki - rS nie przewiduje istnienia wirtualek i bajzlu, jaki one wprowadzają. Czy podoba Ci się jednoznaczne i precyzyjne określenie prawdopodobieństwa np. na dokładnie 5% w danym punkcie bulgoczącego wirtualkami pola? No chyba nie, to nie pasuje do siebie, wygląda paskudnie. Dlatego zrobiłem rS małą operacje plastyczną: do każdego punktu krzywej rS przyporządkowałem "w poprzek" drugą taką samą krzywą, której całka jest wartością prawdopodobieństwa wg rS w danym punkcie. Graficznie wygląda to mniej więcej tak, jakby krzywą rS przepuścić przez rozmycie gaussowskie (Gaussian Blur). To takie rozmycie determinizmu rS. Trochę jazda po bandzie, sędzia wsadził już pewnie gwizdek w dziób, ale chyba jeszcze nie gwiżdże - albo się zakrztusił, albo przekopuje regulamin tej gry, czy taka operacja jest dozwolona Tak czy inaczej zbliża to trochę rS do (wirtualnej) rzeczywistości QFT. O to właśnie chodziło, żeby prawdopodobieństwo nie było ścisłe. Ale może to nie tylko operacja plastyczna... Co jest wirtualne, a co rzeczywiste? W zasadzie w QFT nie ma takiego pytania. Rzeczywiste jest to, co sobie jako rzeczywiste zaobserwujemy, i tylko w tym momencie. "Cząstka" to trochę sztuczne pojęcie, chociaż w praktyce wygodne. Stan, struktura, konfiguracja pola, nic "twardego". Jak wrzucę proton będzie łatwiej - proton jest trochę bardziej klasyczny od elektronu. Tym rzeczywistym młotkiem będzie proton... on sobie elektronka "zrobi" (bo trudno to inaczej określić) ze stanu pola. Nie wiadomo, być może w ogóle nie można jej jednoznacznie określić, ale najbliższe byłoby to chyba "natychmiastowej". Kwantologia, którą się tu zabawiamy, jest nierealistyczna (w sensie kwantowym) i nielokalna. "Cząstka" w niej nie istnieje poza momentem oddziaływania, a następstwa zdarzeń nie muszą być ograniczone c, jeśli nie następuje wymiana energii. Nie, od pola można wziąć "pożyczkę", ale trzeba ją szybko oddać Żaden To całkiem nowy elektron, który się "zrobił" ze stanu pola. Zostaw już te wszystkie diabelskie wynalazki One tylko Ci utrudniają. Trochę czasu potrzebne, a intuicja pola i jego stanu stanie się dla Ciebie tak naturalna, że sam będziesz się dziwił, że kiedyś mogło być inaczej i z osami i kulkami kombinowałeś. Pola to cholernie wygodna intuicja - można jej używać w bardzo różnych sytuacjach. HorochovPL przypomniał tu niedawno "gaz muchowy"... nie wiem czy znasz sprawę. To taka zagadka z wagą, słoikiem i muchą w środku. Ile waży słoiik z siedzącą na dnie muchą, z uchą w nim latającą i z muchą wylatującą z niego. Ta zagadka naprawdę potrafi zwoje podpokrywkowe w pętelki pozwijać, a resztę zagotować. A im dłużej się o niej myśli, tym gorzej. Ale wystarczy przerobić muchę na pole muchowe (= gaz muchowy), a rozwiązanie jest natychmiastowe. Niedawno był tu temat elektronu "podzielonego" na 6 "części". W przypadku intuicji "cząstki" (a nawet kwazicząstki) można się zastrzelić - elektron nie składa się z żadnych części (albo w całości, albo wcale). Pole załatwia sprawę bezproblemowo - wystarczy nadać mu taką strukturę, żeby istniało 6 lokalnych maksimów prawdopodobieństwa... i pozostaje tylko sprawa techniczna, jak to zrobić w praktyce (rozwiązana, zrobili to). Itd. Mogę Ci zrobić np. pole ludzio-forsowe, nawet skwantowane, do tego mogę dodać pole ero-ludziowe itd. W sumie przerobić społeczeństwo na pole, które będzie sumą tych wszystkich pół -
Błyskawiczne tunelowanie
ex nihilo odpowiedział KopalniaWiedzy.pl na temat w dziale Astronomia i fizyka
Zależy jak to odczytałeś - czy do dotyczy to wartości, czy punktów... Jeśli "wartości", to trzyma się to po prostu całości tej zabawki. Jeśli "punktów" to chyba źle odczytałeś, a może ja trochę kiepsko to sformułowałem, ale dzisiaj była fajna pogoda, no i ostra jazda z fizyką czysto praktyczną -
Błyskawiczne tunelowanie
ex nihilo odpowiedział KopalniaWiedzy.pl na temat w dziale Astronomia i fizyka
Dwa młotki... Hmm... moja wersja byłaby raczej taka, że Afordancja ma szanse te dwa elektrony upolować, i to niezależnie od wyliczonych dla obu punktów prawdopodobieństw. Tyle że szansa na to jest paskudnie mała, a jednym z tych elektronów długo się nie nacieszy Dlaczego? Bo wszystko, oprócz masy i ładunku elektronu* jest tu statystyką. Nasze (0, 0, 0, 0) i (1,-1, 0, 0), to wartości średnie, sumowane po czasie i przestrzeni (lepsze byłyby tu całki, ale nie chcę straszyć robalami bardziej poskręcanymi niż te z + i - tylko). Jeśli rozbijemy sobie to na zdarzenia elementarne (fluktuacje, wirtualki)), z których te średnie się składają, a jest tych zdarzeń nieskończona ilość, to wśród nich będą i takie, które dadzą nam te dwa elektrony, z tego jeden (obojętnie który) tylko na bardzo, bardzo krótki czas, tak że w zasadzie będzie to można uznać za błąd pomiaru. Będą i takie, które nam ten "dobry" elektron zabiorą, też na czas tak krótki, że możemy tego nawet nie zauważyć. W zasadzie można przyjąć, że wszystkie te zdarzenia elementarne zachodzą praktycznie jednocześnie. I jeszcze jedno - każda fluktuacja którejkolwiek wartości jest tym mniej prawdopodobna, im bardziej jest odległa od średniej. W sumie nawet walnięcie w czystą próżnię może na chwilę dać nam pobawić elektronem To tylko statystyka, a to co dla nas realne różni się od wirtualnego tym głównie, że bezpośrednio możemy to zarejestrować. Albo inaczej - zarejestrowane wirtualne staje się dla nas realne. Jeśli ktoś będzie miał w tym momencie skojarzenia z całkami po trajektoriach (suma po historiach, itd.), to będą to dobre skojarzenia. Wędrówkę naszego elektronu można opisać diagramami Feynmana i odpowiednim formalizmem, ale byłby to opis znacznie bardziej skomplikowany technicznie niż uproszczona ewolucja równania Schroedingera. * - przyjmuje się, że masa i ładunek elektronu są stałe, ale czy na pewno nie podlegają one jakimś fluktuacjom na pierdziesiątym miejscu po przecinku? I jeszcze coś, w dużym skrócie - w przypadku tych zdarzeń elementarnych kierunek upływu czasu nie jest jednoznaczny. Przyszłość może się mieszać z przeszłością, i skutek (w naszym pojęciu) z przyczyną. Antyelektron (pozyton, e+) może być traktowany jako elektron przychodzący z przeszłości. Itd. Strzałkę czasu daje dopiero statystyka. Energie mogą być ujemne. Itd. Co do wartości prawdopodobieństw w poszczególnych "punktach" - one też podlegają fluktuacjom, "pod nimi" siedzą wirtualki, które raz są takie, a raz śmakie. Młotek do tłuczenia elektronów - milcząco przyjęliśmy założenie, że jest to młotek idealny, który nie ma żadnego wpływu na statystykę pola. Oczywiście każdy realny "młotek" taki wpływ będzie miał i i to by trzeba wliczyć. Też nasze pole jest czystą abstrakcją - skończona (w pudełku) lub nieskończona (poza nim) próżnia z pojedynczym elektronem... Ciekawe, czy ktoś nudząc się paskudnie zabawił się kiedyś w policzenie takiego dziwoląga na serio. Jak znika fala prawdopodobieństwa w pudełku, jeśli złapiemy elektron poza nim... Można sobie to na różne sposoby tłumaczyć. W naszym modelu najlepszy będzie taki: pole w pudełku i poza nim, to to samo pole (ścianki były przenikalne w przypadku tunelowania) - ono po prostu szybkim kurcgalopkiem dochodzi do odpowiedniej statyki zdarzeń elementarnych (fluktuacji), odpowiedniej dla sytuacji, kiedy elektron został zlokalizowany poza pudełkiem. I drobiazg na zakończenie dzisiejszej dobranocki: glaude złapał elektron i wrzucił go do pudełka, Afordancja utłukł elektron młotkiem poza pudełkiem. W świecie klasycznym naturalne jest przypuszczenie, że to ten sam elektron. W świecie kwantowym takie przypuszczenie jest całkowicie nienaturalne, co zresztą wynika też z naszego modelu, chociaż tak bardzo jest uproszczony. glaude, i jak tam Twoje osy? Nie chciałem być świnią, ale chyba niechcący trochę je przytrułem... Żyją jeszcze?