Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

ex nihilo

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    2123
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    105

Zawartość dodana przez ex nihilo

  1. ex nihilo

    Rozwoj pojecia "Bog"

    Echch, kurde balans... oczywiście, że błęda zrobiłem -> max C=4 Jakieś zaćmienie (nie pierwsze i nie ostatnie) A kąt nie niejst potrzebny, kiedy jest wynik.
  2. ex nihilo

    Rozwoj pojecia "Bog"

    E tam, nie wymiękaj Podpowiedź 2: ma to związek z fizyką
  3. ex nihilo

    Rozwoj pojecia "Bog"

    Nie ma w tym żadnej magicznej sztuczki, ani innych takich wynalazków. Zwykła matma na poziomie podstawówki. Dla ułatwienia dodam, że 2+2=7,341albo 2+2=0,17 też by mogło być.
  4. ex nihilo

    Rozwoj pojecia "Bog"

    Serio? A może jednak 2+2=5 może być całkiem poprawnym równaniem? Jak? Niech to będzie zagadka Zapiszmy sobie to tak: A+B=C A=2, B=2, C=5 (czyli 2+2=5) Jaki warunek (ten sam) dla A, B i C jest wystarczający, żeby równanie 2+2=5 mogło być poprawne (i to nawet bez nadprzyrodzonej ingerencji)?
  5. Z tym wybiciem, to nie do końca tak, nie jesteśmy tak całkiem sami. Spora część populacji ma w DNA geny neandertalczyków :) A z wolnym czasem, to już całkiem nie tak... mieli go znacznie więcej niż my. W zasadzie cały czas mieli "wolny". Zajęcia konieczne do przeżycia zajmowały przeciętnie kilkanaście godzin w tygodniu (naszym oczywiście, bo tygodni wtedy nie było). No i nie była to "praca", bo trudno za pracę uznać polowanie, szukanie owoców czy zielska różnego, jedzenie, czy inne zajęcia, które były całkiem naturalne. Też obtłukiwanie kamieni, robienie łuków i inne takie nie były "pracą", czyli czasem, w którym robi się coś, czego by się nie chciało robić. Czy np. zabawy dzieci, jakieś majsterkowanie itp. to "praca"? To było coś bardzo podobnego. Pojęcie "praca" pojawiło się razem z cywilizacją (rolnictwem). Wcześniej coś takiego nie istniało. Czyli czasu na wymyślanie mieli dużo, ale nie mieli powodów do tego wymyślania. Nie było takiej konieczności. Pomimo tego wymyślili dużo. Zajmując się czym innym, gdzieś "w tle" robiłem sobiem w głowie listę tego, co wymyślili, i ta lista okazała się bardzo długa. Zresztą raczej nie zajmowali się specjalnie "wymyślaniem", to były raczej serie drobnych udoskonaleń robionych mniej czy bardziej przypadkowo. Skąd to wszystko wiadomo? M.in. z obserwacji życia tych grup, które do niedawna jeszcze żyły w sposób pierwotny, w środowiskach, które nie były zmienione przez cywilizację.
  6. A po jaką nagłą kilkudziesięcioosobowym grupom, które miały wszystko na wyciągnięcie ręki, potrzebny był jakiś duży postęp techniczny, poza tym, co osiągnęli? Co jeszcze mogli mieć? I po co? Lew śpi ze 20 godzin na dobę. Gdyby miał giwerę zamiast szybkich nóg i mocnych zębów, spałby pewnie ze 23. No i tyle by z tego "postępu" miał.
  7. Zarzucasz mi błąd "dzisiejszego widzenia", który sam robisz. Na takim jednym nieistniejącym już niestety fajnym forum związanym z historią często powtarzałem, że nasze prapra(...)pradziadki to nie byli idioci, mieli takie same mózgi, jak my, a do tego dużo sprytu i niemal nieskończoną cierpliwość i upierdliwość w działaniu, czego dzisiaj nam często brakuje. Nie wiem, jak ten akurat blok mógłby zostać przemieszczony. Żeby coś sensownego o tym móc powiedzieć, trzeba by najpierw zrobić porządne obliczenia inżynierskie, czyli przede wszystkim mieć odpowiednie dane. Nie przypuszczam jednak, żeby używana była czysta siła, na zasadzie 10000 ludzi i wiooo... Po pierwsze: oni naprawdę nie byli idiotami i mieli całkiem niezłą technikę. Mieli poza tym parę tysięcy lat doświadczeń z wleczeniem wielkich kamulców. Po drugie: te 10000 l;udzi... spróbuj zrobić sobie chociażby prostą, ale w miarę kompletną symulację tego ciągnęcia Pamiętaj o kątach lin, ich długości (sprężystość, rozciąganie, ciężar), synchronizacji ludzi na odcinku kilkuset m, itp., itd. Po trzecie: coś takiego jak Stonehenge mógłby postawić jeden człowiek, gdyby dać mu odpowiednio dużo czasu. Wiedza, jaka byłaby potrzebna istniała już duuuużo wcześniej. Jak chcesz się zabawić, możes sprawdzić, że np. 100 kg kamul (np. betonowy krawężnik) będziesz podnosił i przemieszczał jednym palcem, całkiem dosłownie. Leży sobie taki na ziemi. Jeden koniec to niech będzia A, drugi B. Chcesz toto podnieść, jednym palcem. Od strony np. A wygrzeb pod nim niezbyt głęboki (kilka cm) dołek od końca, prawie do połowy. Teraz naciśnij palcem ten koniec A, żeby wlazł do dołka. B się podniesie. Podłuż od strony B, blisko środka jakąś deskę. Teraz wygrzeb podobny jak od A dołek po stronie B i naciśnij koniec B palcem, tak. żeby do dołka wlazł. Po stronie A, blisko środka, możesz już podłożyć dwie deski, jedna na drugiej. Nciśnij A i pod B podłóż drugą deskę, Dołki możesz już zasypać, nie będą potrzebne, zamiast dołków masz już deski, a cały kamul kilka cm nad ziemią, Teraz możesz w podobny sposób jak poprzenio nciskiem jedngo palca podnosić kamul, aż Ci to wszystko pizgnie na ziemię... no chyba, że zamienisz te deski na jakąś porządniejszą konstrukcję Chcesz kamulca przemieszczać? To zamień deski na drągi. Jak będziesz odpowiednio kamień naciskał (dalej jednym palcem) i zmieniał jego kąt, to kamień będzie po tych drągach wędrował... nawet pod górę. jak trochę poćwiczysz, To możesz wziąć kamuszek taki jak np. w Stonehenge. Palec już nie wystarczy, ale przestawianie z końca na koniec obciążenia 200-300 kg, będzie wystarczające. Tak właśnie robił gość na filnie YT, o którym pisałem. Nie mam niestety linku, dosyć dawno to oglądałem, może znajdzie się gdzieś pod hasłem "Stonehenge", bo z tym to chyba było związane. W dawnych legendach związanych z podobnymi kontrukcjami, mówi się o "chodzących kamieniach". Na Wyspie Wielkanocnej była kilka lat temu zrobiona próba takiego "chodzenia". Wystarczyło kilka lin i kilkadziesiąt osób, żeby odpowiednio "bujana" kopia posągu faktycznie "chodziła". I nawet im się to nie wywaliło Edycja: sorki, literówek i innych takich naklepałem od cholery, ale nie będę już tego poprawiał, bo do czego innego muszę się zabrać...
  8. Jedynym wskaźnikiem rzeczywistego postępu może być poziom "zadowolenia", a to niekoniecznie ma związek z postępem technicznym Nie zamierzam się z Tobą spierać, czy coś zostało wynalezione w roku -500001 czy może -499999 itd. Podałem tyko kilka przykładów, chociaż listą mógłbym pewnie zapełnić cały ekran i nawet gdybyś połowę odrzucił, to druga połowa by została, ta ważniejsza, jak choćby maszyny proste Dziwię Ci się, że Ciebie dziwi "taki akurat" wykres postępu. Mnie by dziwiło, gdbyby był to wykres liniowy. I nie chodzi nawet o to, że w ogóle świat bardzo nie lubi liniowości (to nie więcej niż przybliżenia przebiegów na niektórych odcinkach), ale w przypadku postępu technicznego musi być odpowiednia kumulacja, masa krytyczna (ilości ludzi, wiedzy, sposobu organizacji, potrzeb), żeby mogły następować wyraźne przyspieszenia, których było kilka w ciągu ostatnich ok. 10000 lat. Wyobraź sobie, że jakiś jaskiniowy supergeniusz 100000 lat temu wymyślił komputer... no i co dalej? Ano nic, mógłby sobie tylko kijkiem na piasku narysować, jak toto by miało wyglądać Coś w tym rodzaju. To nie wróżba, a zwykły realizm + trochę bardzo prostej matmy. To nie jest jakaś sensowna cywilizacja, to raczej balanga w domu wariatów.
  9. Ten temat praktycznie jest już zamknięty, przynajmniej na długo. Przede wszystkim z powodu kosztów, które rosną wykładniczo ze zwiększaniem energii. A są i problemy techniczne. Poza tym w przypadku LHC było wiadomo, co chce się znaleźć/sprawdzić. To była motywacja. Teraz tego nie ma (no prawie, bo...). Nie wiadomo jak duża może być "dziura poznawcza" na skali energii - ile rzędów wielkości by trzeba dołożyć, żeby coś istotnego znaleźć. I tak dalej, bo podobnych problemów jest więcej. Był projektowany akcelerator 80 km (LHC 27), ale projekt padł. Jeśli coś nowego dzieje się przy energiach prównywalnych z LHC, to tam zostanie znalezione, to sprawa statystyki. Przy większych energiach, ale porównywalnych z LHC, to co w LHC zdarza się ekstremalnie rzadko, będzie zdarzać się częściej, i to prawdopodobnie wszystko, czego można spodziewać po akceleratorze, który byłby w najbliższych latach technicznie wykonalny. Najbliższych, czyli 20-30 lat.
  10. W przypadku "legalnego" alkoholu, czy "nielegalnej" morfiny te przymiotniki też isnieją, tyle że w praktyce są one domyślne. Podobnie jak np. to, że pisząc tu "alkohol" nie trzeba dodawać, że chodzi o etylowy, a nie dowolny inny. Przymiotniki te siedzą w przepisach prawa, ale nie dotyczą one substancji jako takiej, a sposobu jej użycia czy wprowadzenia do obrotu. Czyli to nie sama substancja jest legalna/nielegalna, a jej produkcja lub zastosowanie, chociaż np. wino możesz sobie zrobić legalnie, ale przedestylować je już nie (inna sprawa, że za to już nie ganiają, chyba, że ktoś na handel by robił). A co powiesz np. o czerwonym muchomorze? Legalny? Nielegalny?
  11. Z tą legalnością/nielegalnością substancji nie tak prosto: alkohol może być nielegalny (bimber, z przemytu itd.), a np. morfina i inne takie może być legalna - w lekarstwach. W całej sprawie jest jeszcze jeden problem - alkohol jest bardzo łatwy do wykrycia u delikwenta, nawet bez techniki, "narkotyki" dużo trudniej. ma to znaczenie w przypadku kierowców, operatorów różnych maszyn itp. W tym kontekście bezpieczniejsze społecznie jest uznanie legalności alkoholu niż chociażby trawki, amfy czy LSD. Jeszcze 100 lat temu narkotyki można było bez problemu kupić w aptekach, i to bez recepty. Nie były też drogie. Z tym, że ani mody na ćpanie wtedy nie było wśród "ogółu", ani związanego z tym ryzyka (rechnika). No i oczywiście to, że "nielegalne = opłacalne", czyli takie czy inne prohibicje to duża forsa też w kieszeni tych, którzy lubią brać łapówy.
  12. Na jakich kołach byś to chciał ciągnąć? No chyba, że szef tego interesu komórę z kieszeni wyciągnął i Mammoeta sobie zamówił: Takie kamyki praktycznie tylko na rolkach z pni drzew można było ciągać. 10 000 ludzi? Prawdopodobnie efektywna "moc" takiego tłumu byłaby mniejsza niż dobrze zorganizowanej setki. Znane były już wtedy kołowroty. I słonie też były znane. Mniejsze ciężary, po kilkadziesiąt ton, można przemieszczać bez większego wysiłku na niezbyt skomplikowanych patentach wykorzystujących podparcie w punktach równowagi. Na YT widziałem filmik, na którym jeden gość (Anglik chyba jakiś) w taki sposób przemieszczał i stawiał do pionu kamyk ważący ok. 20 ton. Chyba nawet bardzo się nie spocił, bo na zmęczonego nie wyglądał Czy takie diabelstwo w podobny sposób by się udało? Nie wiem.
  13. A co to ten "postęp"? He? No ale... załóżmy, że jakoś ten "postęp" udało się zdefiniować, np. zmiast tomahawka z ręki pizganego, "Tomahawk" rakietowy, sterowany komputerem. Tyle, że w mordobiciu banda na bandę, ten drugi będzie całkiem bezużyteczny. Czyli "postęp" to sprawa wględna, zależna od warunków. Jeśli niewielkie grupy ludzi mają wokół siebie łatwo dostępne wszystko, co do życia im potrzebne, to po jaką cholerę im jakiś "postęp"? Czasem postępem może być nawet rezygnacja ze zbędnych w danych warunkach pierdół i gadżetów. Inna sprawa, że w czasie tych 490 000 l. "postęp" był, i to znaczący: skuteczne zapalniczki zamiast czekania aż piorun gdzieś walnie, ciuchy, łuki, gary i michy z gliny, plecionki różne, chałupy itd., itp. Przyspieszenie? Nieliniowość świata, masy krytyczne itd. Jak to wszystko pieprznie, a pewnie tak będzie, to znowu będą kamienie.
  14. ex nihilo

    Czas własny i jego względność

    Nie mam niestety czasu teraz - w dzień muszę zrobić parę rzeczy na zewnątrz przed zmianą pogody, a w nocy siedzieć w papierach. Jak się pogoda schrzani, będę miał trochę luzu. Ale tak na szybko: załóżmy, że coś tam z masą spoczynkową też może osiągnąć c. I drugie założenie - konieczna do tego jest energia całego wszechświata. Jaki dostajemy wynik? Coś tam siedzi w osobliwości w czarnej dziurze, i ta osobliwość jest całym wszechświatem, czyli też horyzontem. :D Przyspieszenie coś tam do c było faktem obiektywnym dla każdego obserwatora, i też coś tam nie zwiększyło swojej objętości itd., bo masa spoczynkowa pozostała ta sama, zmienił się tylko pęd (całkowita energia-pęd) przez zmianę v. Ogólnie - nie ma jednoznacznie przyjętej interpretacji STW przy c. Wektor (0, 0, 0, 0) nie jest raczej do końca prawidłowy, bo natura nie lubi punktów - robią się w nich nieskończoności. Powinno tam być raczej jakieś rozmycie/niejednoznaczność, a nie punkt. I jeszcze jedno - nie da się zobaczyć "fotonu" lecącego "w poprzek", można tylko ten, który przyleciał "na wprost". Może się w tym wszystkim mylę... szukajcie. Tak czy inaczej - od jakiegoś czasu kitwasi mi się we łbie ciekawe połączenie paru spraw, które "normalnie" nie chcą do siebie pasować. Na razie jest to w fazie kitwaszenia gdzieś z tyłu łba, bez świadomej kontroli. Musi się samo ułożyć. Albo rozlecieć co zresztą bardziej prawdopodobne :D Ale jako myślowy glut wygląda całkiem fajnie
  15. ex nihilo

    Czas własny i jego względność

    Celowo użyłem słowa "osobliwość" i napisałem "tako rzecze matma STW" (o ile ją dobrze interpretuję, rzecz jasna) To nie foton leci w szybie i nie tylko, ale fala, To nie całkiem to samo. Miałem Ci odpowiedzieć, ale poniosło mnie `całkiem w bok... no i już prawie czwarta się zrobiła :)
  16. Jeśli świat nie dostanie jakiegoś totalnego Pierre D'Olca, to nadal pewnie będzie na ściślaków stawiał - inne nauki, lub jeśli ktoś woli paranauki, będą się coraz bardziej uściślać, co zresztą przez cały czas się dzieje.
  17. ex nihilo

    Czas własny i jego względność

    Foton "widzi" swój czas jako 0. Odległości też: (0, 0, 0, 0) Dla fotonu świat jest jednym punktem, osobliwością, w której "nic się nie dzieje". My widzimy falę, która zapipcza z c np. 8,5 min, ze Słońca, czyli widzimy upływ jego czasu. Tako rzecze matma STW Niekoniecznie. Weź pod uwagę nielokalność.
  18. ex nihilo

    Czas własny i jego względność

    Weź sytuację graniczną: v=c wtedy (ct, x, y, z) = (0, 0, 0, 0) Tak, z wyjątkiem wnętrz BHs w niej
  19. ex nihilo

    Czas własny i jego względność

    Tak będzie w lokalnym układzie odniesienia, wspólnym dla nas i cząstki. W innym przypadku ustalenie tego wspólnego "konkretnego miejsca w czasoprzestrzeni" może okazać się niewykonalne
  20. ex nihilo

    Czas własny i jego względność

    W zasadzie niczyj czas się nie zmienił, każdy obserwuje swój niezmienny czas. Zmienia się tylko obserwowany czas "cudzy". Ale tego jak się zmienia czysta STW nie wyjaśnia - trzeba przejść do układów nieinercjalnych: OTW lub dodać do STW poprawki na przyspieszenia.
  21. ex nihilo

    Czas własny i jego względność

    W każdym przypadku musisz transformować cały czterowektor (t, x, y, z). Ale nie próbuj do tego dochodzić na drodze STW, bo wleziesz w krzaczory
  22. Nie ma ścisłego rozgraniczenia miedzy ściślactwem a humanistyką. To zbiór rozmyty, a w zasadzie nawet kilka nakładających się na siebie takich zbiorów (wymiarów). Rzecz w tym, że na ogół łatwiej ściślakowi opanować wiedzę humanistyczną, niż odwrotnie. Raczej nie jest tak, że ściślacy jakoś szczególnie "jadą" po humanistach. Może bardziej to humaniści mają kompleksy wynikające właśnie z tego braku symetrii - z tego, że ściślactwo, to dla nich przestrzeń niedostępna, przynajmniej w ich przekonaniu, bo w praktyce różnie to bywa. W zasadzie każda nauka, jeśli ma być obiektywną nauką, a nie subiektywnym blablaniem, powinna być ścisła w tym sensie, że wnioski powinny wynikać z faktów (założeń), zgodnie z przyjętą w danym przypadku logiką. Czyli wynik powinien być niezależny od "mądrali", który się danym problemem zajmuje. W praktyce nie jest to takie proste - często brakuje obiektywnie sprawdzalnych faktów (np. historia itp.), a jeśli tego nie ma, to i cała reszta się rozłazi... bo musi.
  23. ex nihilo

    Czas własny i jego względność

    Czas własny to ten, który widzisz na swoim zegarku. To, co twierdzą inni, Ciebie nie obchodzi. Ano, tak bywa
×
×
  • Dodaj nową pozycję...