thikim
Użytkownicy-
Liczba zawartości
5640 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
122
Zawartość dodana przez thikim
-
Format do importowania kontaktów do telefonu
thikim odpowiedział thikim na temat w dziale Luźne gatki
Notepad++ rzeczywiście ładnie to otworzył, prawidłowo widać polskie litery. Już przynajmniej widać pewien schemat: Nagłówek: Name,Given Name,Additional Name,Family Name,Yomi Name,Given Name Yomi,Additional Name Yomi,Family Name Yomi,Name Prefix,Name Suffix,Initials,Nickname,Short Name,Maiden Name,Birthday,Gender,Location,Billing Information,Directory Server,Mileage,Occupation,Hobby,Sensitivity,Priority,Subject,Notes,Language,Photo,Group Membership,E-mail 1 - Type,E-mail 1 - Value,E-mail 2 - Type,E-mail 2 - Value,Phone 1 - Type,Phone 1 - Value,Phone 2 - Type,Phone 2 - Value,Phone 3 - Type,Phone 3 - Value,Phone 4 - Type,Phone 4 - Value,Address 1 - Type,Address 1 - Formatted,Address 1 - Street,Address 1 - City,Address 1 - PO Box,Address 1 - Region,Address 1 - Postal Code,Address 1 - Country,Address 1 - Extended Address,Organization 1 - Type,Organization 1 - Name,Organization 1 - Yomi Name,Organization 1 - Title,Organization 1 - Department,Organization 1 - Symbol,Organization 1 - Location,Organization 1 - Job Description,Website 1 - Type,Website 1 - Value (czyli cała masa kolumn których nikt nie używa i przez które ciężko jest z tego formatu komukolwiek skorzystać). Przykładowy wpis: .Poczta glos.,,,.Poczta glos.,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,"Właściwa sieć komórkowa: +48601222222 Numer telefonu czyli najważniejsza rzecz jest dopiero w ok. 30-stej kolumnie!! I tu jest pewien problem. Ten strasznie rozbudowany nagłówek sprawia że mój pomysł jest taki. Robię arkusz nr 1 i w nim robię prosty nagłówek, to co rzeczywiście potrzebuję: Stanowisko, Imię, Nazwisko, telefon komórkowy, telefon stacjonarny, email Bo więcej nie potrzebuję. Arkusz nr 2 będzie korzystał z danych z Arkusza nr 1 uzupełniając je o pola potrzebne do importu, na Chyba, że nie ma potrzeby takiego uzupełniania i wystarczy tylko zaimportować kolumny które są potrzebne. Bardziej zależy mi na kierunku: plik ->telefon niż odwrotnie. Dzięki za wskazówki. PS. Używam MS Office więc na razie nie będę instalował OO, jeśli jest inny sposób. Ale tak czy inaczej trzeba mocno z budową się bawić bo jest to bardzo rozbudowany format. -
A to nawet gorzej że nie tumany. Sam pomyśl. Ile rozwiązań widzi tuman a ile geniusz? Tuman znajduje krzyż i mówi: krzyż. Geniusz widzi krzyż i myśli: 1. Krzyż 2. Dwa kawałki drewna. 3. Dwa kawałki sosny. 4. Celuloza. 5. Związek chemiczny węgla, wodoru i tlenu. itd. Koniec końców geniusz wymyśli cały wszechświat rozwiązań - z których tylko jedno będzie prawdziwe. Problem w tym że jak nie wiadomo które to lepiej jest gdy jest mniej rozwiązań. Mniej złych rozwiązań to lepsze rozwiązanie niż więcej złych rozwiązań. Nie ma żadnego powodu żeby zmuszony do zgadywania geniusz zgadywał lepiej niż tuman To jest pojedynek na polu niewiedzy, a nie wiedzy. A koniec końców - mogą być geniusze. Najlepsi fantaści to geniusze No ja też po pytam po co "miałbyś"? A dokładniej to zapytam: dlaczego "nie miałbyś". Powód zasadniczy w postaci "nie wiedzy" jest.
-
Może ktoś coś takiego robił. Mam sporo numerów telefonów: chciałbym mieć (zrobić ręcznie) z tego jakiś CZYTELNY plik który można by zaimportować i jest zonk. Wygląda na to że tak prosta zdawałoby się rzecz: zrobić w Excelu kolumny: nazwa i telefon, wpisać i zaimportować. Tymczasem jak robię eksport kontaktów to dostaję owszem plik csv i od biedy można go przeczytać ale od biedy. Polskie litery zmienione w krzaki. Kolumny jak to w csv nierozdzielone. Ogólnie kaszana a nie plik postaci: Nazwisko Imię Telefon Kowalski Jan 700-700-700 I szukam na lewo i prawo. Można się bawić w wizytówki ale tworzenie wizytówek nie jest tak proste jak pliku o którym wspominam. Aż jestem w szoku że tak podstawowy problem nie doczekał się systemowego rozwiązania przez te kilkanaście lat popularności telefonów komórkowych. Ktoś ma jakieś pomysły?
-
A tu się wyjątkowo zgodzę z 3grosze Można oczywiście różne intelektualne lub nie wybiegi robić, ale to nie zmienia tego że w każdej sprawie można mieć: a. wiedzę albo b. wiarę (można jeszcze nie zajmować się daną sprawą :D, dość trudno jednak nie myśleć o tym co się będzie robić jutro albo za godzinę) Przy czym mądrzy mawiają że wiedzy nie mają Oczywiście - są różne rodzaje wiary, wiara religijna jest tylko jednym z nich. Ci co wymyślili spaghetti latające w pewnym momencie sami w to zaczęli wierzyć wiarą religijną - pieniądze zdaje się pomogły uwierzyć niedowiarkom
-
Jakie są najważniejsze odkrycia pierwszej połowy 2018 roku?
thikim odpowiedział as92 na temat w dziale Luźne gatki
Parę się znajdzie: I nie wiem na jakim etapie jest to: https://tylkonauka.pl/wiadomosc/w-2018-roku-zobaczymy-zdjecie-czarnej-dziury Ja bardziej liczę na obserwacje fal grawitacyjnych. Mogą namieszać -
Oczywiście - ja się z tym zgadzam. Tylko "byt" to pojęcie względne. Co innego poziom bytu (bo to należy rozumieć pod pojęciem byt) znaczył 10 tys. lat temu a co innego znaczy dziś. Co wtedy znaczył to my wiemy tak samo jak sztab Wermachtu wiedział co to znaczy -40 stopni na froncie wschodnim. G... wiedzieli. Znali liczbę, ale jej nie rozumieli. Ba, a nawet ich czas nie dzielił, meldunków co to znaczy były setki i i tak nie rozumieli O ileż bardziej skąpe my mamy źródła 10 tys. BC? Nic pisanego. Jeżeli nie wiemy jak się żyło 10 tys. lat temu to na jakiej podstawie uważamy że jakieś grupy żyją jak 10 tys. lat temu? Skutek poprzedził tu przyczynę? Znamy poziom technologii. O społeczeństwie g... wiemy. Czasem jakiś archeolog znajdzie jakiś grób i na tej podstawie piszę całą książkę teorii które z d... są wzięte. Wyobraź sobie że za 100 tys. lat ktoś znajduje krzyż ale nie ma już ani jednego chrześcijanina ani jednej książki o chrześcijaństwie. Pobawimy się w snucie przypuszczeń jakie wysnuje ten badacz na temat krzyża? Wiesz że to będzie science fiction? Tak samo 10 tys. lat wstecz: science fiction tylko na odwrót. Dokładnie. Cieszę się że rozumiesz To teraz przyjmij za wiarę: "Wiem że nic nie wiem" W takiej sytuacji religia jest niezbędna. I to samo Ciebie się tyczy. Czy wiesz co będziesz robił jutro? Możesz mieć tylko wiarę a nie wiedzę na ten temat. Możesz wierzyć że jutro wstaniesz na wsi coś tam w kurniku porobisz. To nie jest wiedza, tylko wiara. Oczywiście niektórzy są pewni swojej wiedzy Jak będę robił z tego doktorat to wsadzę. Jak piszę na forum to do niczego mi to nie jest potrzebne
-
Wielu nie lubi "obecnego świata". Ale tego co było 10 tys. lat temu to zasadniczo nie znamy. Tzn. łatwo nam ocenić poziom techniczny: samochodów i plastiku nie było Ale na poziomie socjalnym to wiemy bardzo mało o tym jak wtedy było. Światem człowieka jest okres w którym się krystalizuje jego umysł. Załóżmy od 15 do 30 roku życia. Wcześniej za mało może zrozumieć, później nie chce rozumieć Słusznie zauważasz że wiara religijna jest tylko jedną z wiar. Ale przeoczyłeś że ten filtr powstał w wyniku rozwoju i ewolucji człowieka. Pełni bardzo ważne ewolucyjne funkcje. Jakkolwiek człowiek jest jednym z rodzajów małp wąskonosych to jednak ten filtr go w tym gronie wyróżnia. Generalnie się zgadzam. Ale to tylko dopóki w grę nie wchodzą znajomości. A wchodzą. Ja dałbym komputery do sędziowania. Oczywiście z otwartym oprogramowaniem. Albo i siecią neuronową, której by podrzucono w jawny sposób sprawy nie budzące kontrowersji. Napisałeś że źle nie jest? Ale nie dlatego że system dobrze działa. Raczej dlatego że jak skarżą się strony to prawda jest gdzieś tam pośrodku. Więc jak sędzia coś tam wyrokuje po środku, nawet czysto losowo, to już gdzieś tam w pobliżu musi trafić. Kwestia podejścia. "Prawdziwy las" powinno być w cudzysłowie. Bo czy to las prawdziwy czy nie, jak są drzewa? To już jest kwestia wiary i przyjętych definicji. Myślę że jednak z tym % przesadziłeś. Jeśli bierzesz aspekt historyczny pod uwagę to nie wiesz co tam się działo na przestrzeni wieków, dlatego to kwestia wiary. Wiem jednak jak wielu ludzi uciekło z mojej wsi do miast i jak wiele terenu tam zarosło. I tu statystyka jest nieubłagana. Ludzkość ogólnie przenosi się do miast.
-
I w tym cały jego problem. Dla małych odległości to jeszcze by można było wyjaśnić. A tak? Pogo napisał: I co tu więcej drążyć. Stała odległość = prędkość równa zeru. Gdyby jeszcze wybrał małą odległość i za odniesienie przyjął jakiś punkt na powierzchni np. planety - dało by się to obronić. A tak pogrzebaliście się sami w swojej argumentacji Z całą przyjemnością. W ruchu po okręgu ciało ma zerową składową prędkość względem środka okręgu Inaczej się nie da. Długo będzie teraz brnąć żeby się nie przyznać że palnęliście głupotę? Ale co tu mam liczyć jeśli pogo napisał że będzie raczej stała Zgadzam się. Tylko, że jeśli odległość jest stała to prędkość jest zerowa. A że jest składowa niezerowa prędkości? Owszem jest. Ale ona nie daje żadnej prędkości względem drugiego obiektu. Ty też nie rozumiesz ruchu po okręgu i jego składowych? Żeby było jakieś zjawisko relatywistyczne potrzeba prędkości względem czegoś. Względem czego jest prędkość w ruchu po okręgu? Pytam o składową prostopadłą do linii łączącej oba ciała. BTW. Te odległości dopiero teraz spostrzegłem że mają być 3,4,5 ale to nie jest zgodne z założeniami pogo: Pogo założył stałą odległość a więc nie chodzi o trójkąt Pitagorejski - niezła próba zmiany kierunku dyskusji, czyt. manipulacji? Nie sądzę, raczej nie braku rozumienia. Dla warunków jakie sobie pogo wymyślił trójkąt musi być równoramienny o jednym boku dużo mniejszym od pozostałych. Oczywiście: braku zrozumienia.
-
Mój drogi pogo, jeśli odległość od punktu będzie raczej stała to prędkość względem tego punktu będzie dokładnie raczej zerem Prędkość względem jakiegoś ciała - a tylko o takiej jest sens pisać - to funkcja zmiany odległości od tego ciała w czasie. Nie ma zmiany odległości - prędkość równa się zero Dla Ciebie to też oczywiste? Ja rozumiem że tu Wam się wplątują jakieś dodatkowe układy odniesienia w rodzaju eteru?
-
Słuszna uwaga, pomyliłem się. Decyduje prędkość a nie kierunek. Lot bokiem (jeśli rozumiemy to jako przelot obok) opiszesz jako pochodną odległości w czasie. Czyli prędkość w pewnym momencie zbliży się do zera.
-
A to zależy od tego czy się będą do niego zbliżać czy oddalać. Prędkość jest zawsze względem czegoś. Dylatacja czasu też. Jeśli będziesz oddalał się od galaktycznego zegara z prędkością c - to jego czas dla Ciebie stanie. Pogrubiłem nie bez powodu.
-
Tak - jest pewna jałowość w założeniach symulacji. No ale czego można się spodziewać po n-tej nieudanej próbie utworzenia religii dla ateistów? Potwora latające kluski? A jeszcze ciekawsze jest to że ludzie którzy wymyślają coś dla żartu - sami zaczynają wierzyć w swoje żarty.
-
A faktycznie. Jakoś mi się źle skojarzyło. Mimo iż nieprawdopodobna jest jednak nie do obalenia. Nawet wspominanie o olbrzymiej mocy obliczeniowej potrzebnej do takiej symulacji nie ma sensu ponieważ nie trzeba wszystkiego symulować - wystarczy symulować na poziomie ludzkiego umysłu. To że nasze narzędzia A pokaże nam wynik X nie musi w symulacji byś wynikiem czegoś rzeczywistego. Może być tylko tym co nasz mózg przyjął do wiadomości. Tak więc jest nie do obalenia. I można w niej znaleźć wątek religijny jak napisał darekp.
-
Jest nie do obalenia Znajdziesz całą masę artykułów pod hasłem: "holograficzny wszechświat". Twój syn zaś najpewniej dowiedział się o tym w związku ze śmiercią Hawkinga. Tu masz trochę: http://www.pan.poznan.pl/nauki/N_307_07_Jacyna.pdf
-
Nie podałeś ani jednego rzeczowego argumentu przeciwko temu co napisałem. Przeciwnie, coś sobie ubzdurywałeś że napisałem i wyjaśnienie sprowadzało się do tego co już napisałem (zanim Ty napisałeś): -uważam że napisałeś. -ale nie napisałem -ale ja uważam że napisałeś -Ale gdzie? -Ale tak uważam ze napisałeś. I mącisz
-
Próbuje zrozumieć kogo usiłujesz przekonać że ewolucja to efekt. Wszak jak już z 5 post piszę że ewolucja jest efektem Czy siebie już sam zdołałeś przekonać? Bo mnie o tym że nie rozumiesz tego co napisałem - przekonałeś. Co jak zapewne jesteś w stanie zrozumieć nie oznacza że ja użyłem słowa "fundamentalny" w takim znaczeniu Jak już doczytasz wszystkie synonimy to znajdziesz tam także słowo "pierwszy". A także "niepowtarzalny". Czy uważasz to za dowód tego że napisałem że dobór naturalny jest niepowtarzalny? W takim razie trzeba by Ci wyjaśnić co znaczy słowo synonim Synonim to przykład zastosowania implikacji. Jedno słowo może przejść w drugie w swoim znaczeniu ale na odwrót nie musi to być prawdą. Mam nadzieję prywatnie nie jesteś sędzią? Bo przy takiej logice sądzenia byłoby i strasznie i śmieszno.
-
Tak. Od początku nie rozumiesz całości. Nigdzie nie napisałem że w ewolucji trzeba szukać doboru. Właśnie Ty piszesz o nabiale a ja chciałbym zanim o drobiu powiemy to powiedzieć o ptakach ogólnie. Nie napisałem nigdzie że jest ważniejszy Znowu zaczyna się: -uważam że napisałeś. -ale nie napisałem -ale ja uważam że napisałeś -Ale gdzie? -Ale tak uważam ze napisałeś.
-
Naprawdę to muszę tłumaczyć? Trochę jak w przedszkolu się poczułem ale niech będzie: A więc Jajcenty pisząc o tych dwóch czynnikach pisałeś o: Zmienność i presję. Pisałeś o przesuwaniu akcentu pomiędzy zmiennością i presją. A ja pisałem o przesuwaniu akcentu pomiędzy: ewolucją i presją. Czy już rozumiesz? Bo ja czuję że jeśli piszę coś w rodzaju przesuwam akcent z 1 na 2. A ktoś odpisuje: nie czuję potrzeby przesuwania akcentu z 2 na 3. To rozmowa jest trudna, bardzo trudna. Ja to już wszystko opisałem czemu. Nie czytacie, a jeśli czytacie nie myślicie, a jeśli myślicie to nie rozumiecie Jeśli napisałem: " Czy nie powinno być jednak tak, że powinniśmy zamiast o ewolucji mówić o doborze naturalnym i dopiero później wskazywać ewolucję jako jeden z efektów doboru naturalnego? " to jakim cudem z tego wywnioskowujesz: Może Ty i to czujesz. Ja to wiem. Nie są tożsame. Nie wiem skąd sobie tę tożsamość wziąłeś, ale że jeszcze mi ja imputujesz to jest w ogóle już niespotykane. To jeszcze raz: to nie jest kwestia że ewolucja = dobór naturalny. To jest kwestia które zjawisko powinno się opisywać jako pierwotne i od którego zaczynać. Dziś zaczyna się zawsze od ewolucji. Przychodzi taki facet czy kobieta na lekcję biologii i mówi: jest coś takiego jak ewolucja. I później dochodzi że wynika ona między innymi z doboru naturalnego. ale to jest mieszanie. Lepiej byłoby zacząć: jest coś takiego jak dobór naturalny. Jednym z jego konsekwencji (przy pewnych czynnikach jak np. zmienność) jest ewolucja. Lepiej tak byłoby zacząć bo to układa logiczny ciąg w głowie ucznia, zachowuje chronologię zdarzeń. A jak zaczynamy od ewolucji to stawiamy to wszystko na głowie z powodów czysto historycznych.
-
Ale ja nie pomiędzy tymi dwoma czynnikami przecież przesuwam...
-
Ale ja nie o tym piszę Wszystko się zgadza ale nie o to chodzi. Chodzi o akcent Jak o czymś mówimy to określamy często podmiot i przedmiot. Cały dyskurs naukowy toczy się wokół ewolucji (ewolucja - podmiot, dobór naturalny -przedmiot, narzędzie). Mówiąc o ewolucji czasami dochodzimy do doboru naturalnego jako głównego mechanizmu. A może dyskurs powinien się toczyć wokół doboru naturalnego i czasem dochodzić do ewolucji. Dobór naturalny jest pierwszy, pierwotny. Z niego wynika ewolucja ale nie tylko ewolucja. Bez doboru naturalnego, który powoduje, że lepiej sprawdzający się wynik się mnoży, a gorzej sprawdzający wynik przepada, nie byłoby mowy o żadnej ewolucji. Chyba że ktoś potrafi sobie wyobrazić ewolucję bez doboru naturalnego (sztuczna oczywiście nie ma sensu w tym rozważaniu). Dobór naturalny zadziałałby i bez ewolucji.
-
Tak się ostatnio zastanowiłem nad ewolucją i doborem naturalnym i wyszło mi że w zasadzie bardziej pierwotną i fundamentalną sprawą jest dobór naturalny. Tymczasem dobór naturalny postrzega się jako jeden z mechanizmów ewolucji. Czy nie powinno być jednak tak, że powinniśmy zamiast o ewolucji mówić o doborze naturalnym i dopiero później wskazywać ewolucję jako jeden z efektów doboru naturalnego? Czy nie powinniśmy uczyć o doborze naturalnym jako fundamentalnym procesie? Chodzi o akcent. Dziś akcent jest kładziony na ewolucję.
-
O nie. To jest kwestia spojrzenia Jeśli grawitony są czysto hipotetyczne to i fotony są czysto hipotetyczne. Co do cząstek bezmasowych, w zasadzie nie ma ograniczeń: http://kopalniawiedzy.pl/fermion-Weyla-elektron-czastka,22798 Wracając do EM to jeśli są fale grawitacyjne to grawitona możemy i tak nigdy nie zaobserwować -właściwie wydaje się pewne że nie zaobserwujemy. To że obserwujemy fotony jest jedynie zbiegiem stałych fizycznych które to umożliwiają. Dla grawitona te stałe są jakie są czyli uniemożliwiają obserwację. Więc faktycznie można się zastanawiać czy istnieje koncept zwany grawitonem Tak czy inaczej same fale grawitacyjne pędzą z prędkością c i to bez ograniczeń jakie mają fale EM w ośrodkach. Więc są lepszym wyrazicielem c niż światło. I nawet nie jest to jakoś szczególnie szybko jak na mikroświat. Już lepiej odnaleźć temat: błyskawiczna teleportacja czy jakoś tak. Tam nie ma ograniczeń na prędkość. Przestrzeń nie jest ograniczona poprzez c.
-
Tę wartość c nazwałbym właściwością naszej przestrzeni. A jak sobie jeszcze zrobimy duży metr standardowy =2,99... metra naszego. Sekundą nazwiemy 10-^8 naszej sekundy to otrzymamy c=1 m/s. Wtedy część fizyków będzie zadowolona a część nieszczęśliwa Ale do Gs da się przyzwyczaić
-
Zależy w którą stronę się szybko poruszają Z energią tych fotonów nic się nie dzieje bo nie ma tych fotonów Foton to koncept na poziomie mikroświata który "widzą" nawet przyrządy pomiarowe.
-
Nie. Wszystko co nie ma masy spoczynkowej
