thikim
Użytkownicy-
Liczba zawartości
5640 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
122
Zawartość dodana przez thikim
-
Nie liczę ale wiem że to nieprawda i to rzędu 10-20 wielkości Sam sobie odpowiedz czemu.
-
Mają oczywiście inne znaczenie. Przydałby się ktoś kto by to wyjaśnił A to dlaczego? Czyżby dzisiaj mieli płacone za odkrycia albo byli zatrudniani aby coś odkryć? To byłby idealny świat dla biurokraty -znając wszystkie odkrycia można by zrobić cennik odkryć i nagradzać tych co ponownie coś odkryją wedle jakiegoś rozporządzenia itp. Nie znam oczywiście obowiązków na każdym stanowisku fizyka jakie jest ale raczej nie ma tam klauzuli że obowiązkiem jest: "odkrywanie".
-
W układzie naturalnym e= 0,08... bez żadnych kulombów. Tak jak c= 1 bez żadnych m/s lub km/s.
-
Jedno nie przeczy drugiemu gdy bawić się dalej jednostkami.
-
Tak, ale stała struktury to też i e2 w zależności od jednostek, a to nie o to chodzi aby odkrywać uproszczenia bo sobie od razy napiszmy że stałą jest 0. Wystarczy tylko ładunek elektronu nazwać 0 a ładunek protonu +2, skomplikuje to nam życie i szereg innych wzorów ale będziemy mieli stała równą 0. To musi coś wyrażać. Na razie z mojej wiedzy wynika że sobie wymyśliliśmy stałą. I co gorsza okazało się że to nie jest stała, bo zmienia się przy wysokich energiach. Jeśli jednak ktoś zna głęboki sens fizyczny - to zamieniam się w słuch.
-
A ja Astroboy nie byłbym taki pewny. c - prędkość światła e0 - przenikalność elektryczna próżni. Znasz zapewne związek. Więc mi tu się nasuwa że jednak samo c powinno w równaniu podstawowym dla naszego (i nie tylko) Wszechświata być. Zwłaszcza ze u0 = 4 Pi * 10-7 czyli znowu zabawa jednostkami.
-
Może spokojnie To tylko matematyka. Czy masa Plancka oznacza że nic nie ma mniejszej masy Ponadto z jakiegoś powodu zakładacie niejawnie że przestrzeń jest jakimś "materiałem, budulcem" - ma jakieś węzły... Raczej nie jest. Zagadnienie długości Plancka może dotyczyć ruchu a nie materii czy miejsca.
-
Tylko z maksymalną czyli c. Zerowa prędkość oznacza że sobie nic nie przebyłeś. Tylko że to jest tylko i wyłącznie matematyka. Nie wiemy jakie to ma przełożenie na świat fizyczny. Mamy 3 wielkości. Czas, drogę, prędkość. Prędkość sobie dobieramy jednostkami może być 1 może być c, może być 100 może być 10000. A czas i drogę sobie możemy dowolnie wybrać z czego wybrano czas z odpowiednimi stałymi aby jednostki się zgodziły. Jak ktoś wie lepiej to słucham, chętnie dowiem się tego. A drogę później policzono. Więc wedle mojej wiedzy jest to dość przypadkowe. Ale jeśli ktoś ma wiedzę większą i powie jaki jest w tym cel to posłucham bardzo chętnie.
-
Ja pytam o konkretną wartość a nie o nazwę. Policz. A raczej policzyłeś ale napisz nazwę bardziej powszechną. A dalej można rozmawiać o tym że jeśli ruch będzie wolniejszy to w czasie Plancka przebędziesz mniejszą odległość. I to jest niemożliwe. Więc tylko i wyłącznie jest jedna prędkość pokonywania odległości Plancka. Chcesz otrzymać mniejszą prędkość? Proszę bardzo: 1 x lp i 1 x tp się poruszasz. A następnie 1 x tp stoisz. I masz połowę prędkości liczonej jako średnia. I jedyne o co tu można się kłócić to czy to ma sens fizyczny czy nie. Bo matematycznie to jest spójne.
-
Hmm to może podziel sobie lp/tp i powiedz mi co wyjdzie dla ułatwienia nawet Ci podpowiem: 1,6 * 10-35 / 5,4*10-44 Co to takiego jest?
-
To nie wystarczy. Chodzi także o przesłanianie światła gwiazdy przez planetę.
-
Hmm. dalej nie rozumiesz. Robiąc jakiekolwiek tzw. rzeczywiste doświadczenie musisz uwzględnić wszystko co ma wpływ na wynik. Jak rzucamy piłkę to musimy uwzględnić przyciąganie ziemskie mimo że do badania bezwładności jest nam ono zbędne. Niczego nie wnosi. Ale musimy je uwzględnić. W eksperymencie myślowym - nie musimy. Jest to zbędne więc sobie tak ustalamy warunki żeby go nie było. Dalej coś tam zacząłeś o elektronie i punkcie ale doskonale sam musisz wiedzieć że elektron to nie punkt. Ani żadna cząstka nie jest punktem. Ba, nawet badając przyciąganie ziemskie zakładamy że pochodzi ono z punktu co z rzeczywistością nie ma nic wspólnego. Im większa odległość tym bardziej to się zbliża do punktu ... i do zera. Tak więc wracając do Twojego zdania: Nie, nie jest. W doświadczeniu myślowym możemy mieć punkt, linię, nieskończoną płaszczyznę, nieskończoną odległość, doskonałą próżnię bez pól. W rzeczywistości nie. Doświadczenie myślowe limitowane jest jedynie umysłem, który odrzuca to co jest zbędne (mimo że rzeczywiste) aby odnaleźć jak najbardziej rzeczywisty związek poprzez uproszczenie zagadnienia co w doświadczeniu rzeczywistym nie mogłoby mieć miejsca. Wniosek wyciągnij sam proszę
-
Nie o to chodzi w doświadczeniu myślowym żeby obserwować jednorożce. Oczywiście jak chcesz ja Ci nie bronię. Co zaobserwujesz zależy do Ciebie i Twojego umysłu. W doświadczeniu myślowym odpadają nie tylko ograniczenia technologiczne. W doświadczeniu myślowym odpada wszystko co uważamy za nieistotne z punktu widzenia naszego eksperymentu. W związku z powyższym są dobre i złe doświadczenia myślowe. Co nic nie zmienia bo doświadczenia praktyczne także są dobre i złe. Rzeczywistość wcale nie jest limitem eksperymentu myślowego. Ten bowiem możemy przeprowadzić i w matematyce która przekracza przecież RZECZYWISTOŚĆ. Pierwszy z brzegu eksperyment myślowy - punkt. I już przekraczamy rzeczywistość. Nic takiego nie istnieje w rzeczywistości.
-
W eksperymencie myślowym oczywiście możesz sobie zamienić Wszechświat na obiekt równoważny pod względem energetycznym. Może to być nawet i elektron albo dowolna cząstka z niezerową masą spoczynkową. Tego czy może czy nie może istnieć drugi Wszechświat złożony z antymaterii nie wiemy. Zatem może w eksperymencie myślowym istnieć. To nam w niczym nie przeszkadza. Jeśli się spotkają to będziesz miał dużo nowych cząstek zaczynając od fotonów czyli dalej Wszechświat - dalej robimy cały czas eksperyment myślowy więc możemy dużo więcej niż w rzeczywistości. Ogranicza nas bowiem jedynie to co chcemy zilustrować, reszta daje nam pełnię możliwości.
-
No cóż, nie wiem jak mogła rzeka Bug pozwolić na wszystko zło na świecie...
-
Hmm jedyne co napisałeś odnośnie mekarmil to: Nie napisałeś że w jakiejś części albo że odnośnie jakiejś tezy. A teraz jeszcze piszesz: Tam były przynajmniej trzy tezy... Więc wybacz ale także nie ma wyróżnienia która to niby główna. Problem nie leży w tym że dla niektórych trzeba robić wyjaśnienia. Problem jest w tym że zakładasz że ktoś Ci czyta w myślach. Bo nie ma żadnego powodu aby sądzić że ktoś może się domyśleć o jakiej jednej ze zbioru przynajmniej trzech liczb pomyślał teraz Afordancja.... Jeśli zakładasz że większość ludzi tutaj wie o jakiej myślisz liczbie - to uwierz na słowo - mylisz się. Istnieje oczywiście inne wytłumaczenie: masz gdzieś czytających i tak sobie po prostu rzucasz zdania. A potem jak ktoś się doczepi to wyślizgujesz się że miałeś co innego na myśli.
-
i Samo w sobie ciekawe. Niezależnie od tematu jaki założyłem.
-
Czy nie macie uczucia że odkąd pojawiły się prezentacje Power Pointa nauka poleciała na łeb na szyję? Ja pamiętam jeszcze stare wykłady gdzie stosowano dyskusję. Gdzie wykładowca pisał coś na tablicy albo na folii. Gdzie była pokazana cała droga wyciągania jakiegoś wniosku. Teraz zaś obserwując nauczanie widzę ukierunkowania na: - podział zagadnienia na części (bo tak się to naturalnie prezentuje w prezentacji) - mało treści, tylko po łebkach lecenie, jak się otworzy prezentację jakąś w domu to w zasadzie nawet jeśli się uważało na wykładzie to nie ma tam nic co dałoby się zrozumieć, same rzeczy do zapamiętania - no i ten język, jak najbardziej encyklopedyczny i suchy. Czyli przykładowo jak mamy napisać na dowolny temat np. samochód to slajdy będąc wyglądać tak: 1 slajd - definicja samochodu 2 slajd - podział samochodów 3 slajd - podział elementów samochodu 4 slajd - jeszcze inny podział, itd. I widzę dwie drogi generalnie pracy z Power Pointem, obie złe: 1. wykładowca ma ze 150 slajdów, czyta je po prostu, lecąc na łeb na szyję, takie odczytanie suchych faktów nie do zapamiętania (a do rozumienia nie ma tam nic) 2. wykładowca mówi ciekawie ale ma się nijak do slajdów przygotowanych na odwal się, efekt jest taki że z takiej prezentacji i tak nie skorzystamy, wykładu zaś nie zapamiętamy bo nas ta prezentacja tylko rozproszy niepotrzebnie. Tak sobie myślę że przecież jest sporo tęgich głów na świecie. Przecież jakiś cel musiał być wyższy upowszechnienia takiej formy nauczania. Bo jeśli to jest złe to powinny się podnieść głosy krytyki ludzi o poważniejszych tytułach niż mój (niekoniecznie dłuższych ) ale nic takiego nie słyszę. Wszyscy udają że jest ok?
-
Hmm, twierdzenie że Bóg jest światem prowadzi do wniosku że niektóre jego części walczą ze sobą. A królestwo walczące samo ze sobą nie może za długo istnieć. Co do myślenia samodzielnego popieram - chociaż Kościół dalej uważa jak w Pochwale głupoty. I jeśli nie karze za samodzielne myślenie to tylko i wyłącznie z braku wystarczającej władzy. Zawsze prędzej czy później niezależnie od idei i wartości - ludzka natura wychodzi na wierzch.
-
Bunny hill. O fizyce, matematyce i opłotkach bez napięć.
thikim odpowiedział Astroboy na temat w dziale Luźne gatki
Dajesz mu 6 rzeczy. Odbierasz raz 3 rzeczy i mówisz: stan Twoich rzeczy zmienił się o -3 a teraz odbieram ci znowu 3 rzeczy i stan zmienił się znowu o -3 rzeczy. Czyli razem stan zmienił się o 2* (-3) czyli o -6 rzeczy a teraz to neguję oddając ci je ponownie i masz 6 rzeczy. Kurcze, czemu nie 12 albo 0? LOL Może lepiej zabierać z podłogi? A tak na poważnie to lepiej z kulkami na podłodze. minus określa kierunek zmian - bo tylko taki może mieć sens w świecie liczb naturalnych. 3 kulki raz i 3 kulki raz turlają się a potem zmieniają kierunek i znowu się turlają. -
Ale niepewność to subiektywne odczucie człowieka a nie fundamentalna zasada mechaniki kwantowej. Czemu człowiek jaskiniowy miałby czuć większą niepewność? Życie sprowadzało się do: zabij i jedz albo daj się zabić i bądź zjedzony. W porównaniu do dzisiejszego świata tam był świat prosty i pewny. Dziś nie masz pewności że jutro planety nie przeszyje śmiercionośne promieniowanie. Człowiek jaskiniowy nie wiedział o tym, subiektywnie miał większą pewność swojego istnienia. Mniej zjawisk dotyczyło jego życia. Całą masę potrafił sprowadzić do religii czyli miał prosty, nieskomplikowany i pewny system w którym się odnajdywał. Jeśli uważasz inaczej to wnioskiem z takiego rozumowania jest że najmniej pewnie to się czują zwierzęta. ]A skąd to założenie? Poznałeś całą rzeczywistość? Przecież wiesz że nie możesz. Twierdzenie że możesz to jest twierdzenie religijne. Nauka jasno stwierdza że nie możesz poznać całej rzeczywistości. Chyba próbujesz mnie przekonać że ateizm ma wszystkie cechy religii w tym boga zwanego POZNAWALNOŚCIĄ.
-
Tak dopuszczam, aczkolwiek to dopuszczenie nie ma żadnej wartości Prawdopodobnie nasz rozum potrzebuje wiary do funkcjonowania w świecie który staje się dla nas coraz bardziej niepewny ( subiektywnie, w miarę naszego rozwoju). I nie piszę teraz konkretnie o wierze w Boga ale o wierze w sensie przyjęcia pewnego modelu istnienia bez możliwości udowodnienia i odpowiedzi na fundamentalne pytania. Z tego punktu widzenia i ateizm jest wiarą i ma takie samo podłoże. Z tego punktu widzenia wiara jest po prostu funkcją wbudowaną w w miarę rozwinięty mózg człowieka i wynikiem jego ewolucji - co wydaje się także dość oczywiste. Chyba już odpowiedziałem co powoduje poczucie wiary. Jeśli jednak pytasz o to co powoduje poczucie wiary konkretnie w Boga to odpowiedzią jest: - wychowanie w takim a nie innym systemie i nie zanegowanie tego systemu poprzez znalezienie sobie innej formy wiary (np. ateizmu).
-
Prawda o ciemnych stronach stalinizmu to się stała jawna w 1956 i kraj się nie rozpadł. ZSRR rozpadł się po latach złego gospodarzenia.
-
To chyba głównie w kwestii byli lekkimi przestepcami - powinęła im się noga, poszli do więzienia i wyszli jako ciężcy przestępcy. Albo inaczej: byli hetero, w więzieniu stali się cwelami. Nie zrozumcie mnie że się naśmiewam bo uważam to za tragedię jakiej nie chciałbym doświadczyć ale owszem: więzienie zmienia ludzi i to chyba oczywiste ale bardzo rzadko na plus.
-
Ostatnie wcielenie ma być w grudniu wedle zapowiedzi. Potem już tylko ochotnicy. Czy to upadek społeczeństwa? Z pewnością kryzys edukacji. Niemniej z upadkiem nie przesadzałbym.
