Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

peceed

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    1797
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    64

Zawartość dodana przez peceed

  1. Jednak nie da się obronić... Naprawdę się staram. Jeśli nie wychodzi idealnie to tylko dlatego, że jestem rozdarty pomiędzy dobrem kolegi Jarka a dobrem kolejnych młodych fizyków którzy mogą przypadkiem tutaj zawitać Fizyka nie ma żadnych tendencji; najwyżej stara się opisać (jakoś?) RZECZYWISTOŚĆ (tendencje bywają odśrodkowe, można je podzielić na opór materii, złośliwość itp. ). To chyba wciąż tendencja do zwiększania entropii. Myślę o zwykłych studenciakach pierwszego roku. Osoby z większym przygotowaniem mają jednak większy (oczywiście relatywnie) problem przy teorii względności od osób które uczą się wszystkiego od zera przy podobnym poziomie uzdolnień. Ugruntowana intuicja nierelatywistyczna powoduje, że TW jest dla tych osób znacznie dziwniejsza, bo łamie utarty światopogląd. Historycznie było całkiem sporo "starych" ludzi którzy nie zaakceptowali teorii względności, to działa też na poziomie indywidualnym. Z kolei Albert liczył chyba, że losowość MK uda się wyjaśnić jakąś pseudolosowością i de facto zmiennymi ukrytymi. Ale jak już kiedyś pisałem, jakiekolwiek usunięcie losowości z "dynamiki" skutkuje przeniesieniem tej losowości na warunki "początkowe". Niczego nie wygrywamy, wręcz przeciwnie.
  2. To raczej oczywiste z definicji. Lampa na moim biurku to też obliczenia w mojej głowie które dobrze tłumaczą dochodzący obraz, dźwięk i są konsystentne z inna wiedzą na temat rzeczywistości. Wieloświat to takie estetyczne domknięcie MK. Do takich rozważań nie potrzeba wieloświata, w telewizji widzę swoje młodsze, piękniejsze i bogatsze wersje. Tylko wciąż ciężko mi się z nimi identyfikować, podobnie jak nie utożsamiam się z owadami. Jedyne "inne ja" to perfekcyjna kopia z "teraz" (jeśli moja świadomość wczoraj była kimś innym, to dzisiaj już o tym nie pamięta ). W pewnym sensie w multiświecie nic nie ma znaczenia.Takie ostateczne Zen. Całe doświadczenie S-G polega na tym, że... spinu nie da się opisać jako precesujących magnesików. Dlatego to wstęp do MK, podobnie jak doświadczenie ze szczelinami. Wciąż stara się kolega rozumieć MK kategoriami mechaniki klasycznej zamiast odwrotnie. Jakbym czytał Gryzińskiego starającego się wyjaśnić interferencję i fizykę atomową w sposób klasyczny (najlepiej wszystkim fizykom po śmierci profilaktycznie wbijać kołek). Co do zasady to w doświadczeniu występuje tylko interakcja z fotonami wirtualnymi pola magnetycznego. Natomiast ogólnie tak, tzn. wszelkie wielkości które "mają zostać zachowane a się zmieniają" są wymieniane z aparaturą pomiarową: inaczej nie byłoby konsystencji. Wynika to z opisu unitarnego całości. I warto jeszcze mieć na uwadzę, że nieoznaczoność działa na wiele stron, jeśli uzyskaliśmy w wyniku pomiaru stan o wysokiej nieoznaczoności pędu (czyli potencjalnie wysokim pędzie) to nie jesteśmy w stanie sprawdzić "faktycznej" ilości energii którą pochłonął stan podczas interakcji z aparaturą, niezonaczoność to chroni. W ogólnym przypadku tak, rożni obserwatorzy mogą mieć całkowicie inną przestrzeń Hilberta. Nasza intuicja jest "nauczona" że jest inaczej, bo klasyczni obserwatorzy mogą wymieniać się informacjami na temat koherentnych obiektów nie niszcząc tej koherencji. Tak już jest, że jesteśmy w bardzo rozpowszechnionym stanie który nie jest jednak szczególnie ogólnym ;). Nie, po prostu język naturalny nie ma jednoznacznego znaczenia. Zdania można rozumieć na różnych poziomach abstrakcji i wtedy odpowiedź się zmienia. Tutaj zamiast odpowiadać na metaforycznym zgodnie z ich duchem potraktowałem je bardziej dosłownie. A duch jest taki, że pewnych rzeczy nie ma jeśli ich nie mierzymy. Ten dowcip trwa już z 15 lat. W dzisiejszych czasach niewielu artystów może sobie pozwolić na tak rozbudowany performance. Kolega Jarek jest w sercu i duchu matematykiem. W matematyce wystarczy zrozumieć podstawowe pojęcia pierwotne i to wystarcza do budowania reszty intuicji jak z cegiełek. W przypadku fizyki jest inaczej. Nagle dowiadujemy się, że wszystko czego się uczyliśmy było złudzeniem (i tak wiele razy). Aby zrozumieć jego problemy, trzeba sobie wyobrazić matematyka, któremu metabóg zrobił kawał przenosząc go do wszechświata bez ZFC I ja to mówię całkiem na serio, bez zamierzonej złośliwości. Uprawianie fizyki wymaga znacznie większej elastyczności mentalnej niż matematyki, bo różne opisy są sprzeczne ze sobą i jednocześnie niezupełne (bo są to zasadniczo coraz lepsze inne przybliżenia). Najłatwiej z MK mają matematycy którzy nie bawili się w przesadne studiowanie fizyki (klasycznej), łykają aksjomaty MK, stwierdzają że mają one sens i jadą z koksem. Z kolei jak ktoś studiował fizykę wyrobił sobie masę intuicji które potem bardzo przeszkadzają. Można to zrozumieć jako przeuczenie sieci neuronowej, w pewnym sensie oczywiście. To w sumie bardzo podobne jak znana sytuacja do zaobserwowanej przy uczeniu studentów TW. Często ludzie z największym doświadczeniem w uprawianiu fizyki mają największe problemy z przestawieniem się do nowej sytuacji, ci gorzej przygotowani nie mają czego przestawiać. Tylko skala trudności jest większa, bo TW jest prostsza i lepiej uczona niż MK, a relatywistyczni reakcjoniści zostali wytępieni ( "fizyka aryjska" skończyła się definitywnie w 1945 ) Naprawdę chciałbym pomóc koledze Jarkowi, uwolnić ten zablokowany potencjał, ale chyba nie potrafię. To on musi sobie chcieć sobie pomóc, a pierwszym krokiem jest uczciwe przyznanie się, że ma się problem. To nie MK, nie wszechświat i nie fizyka teoretyczna go mają. Cytując jego słowa, jeśli coś nie działa, to trzeba się cofnąć i zacząć od początku. Tylko trzeba mieć świadomość CO tak naprawdę nie działa Mi pomogła wieloletnia przerwa od fizyki, ale to chyba luksus na który niewielu zawodowych fizyków może sobie pozwolić Jeśli chodzi o MK to dopuszczam myśl, że zostanie opracowana lepsza teoria która w jawny sposób będzie opisywać systemy włącznie z ich subiektywnymi przekonaniami (w tym wiedzą o "innych częściach"), a MK w obecnej formie pojawi się jako refleksywny limit poznawczy takich systemów, zawsze pozostający w mocy. Małe magnesiki wciąż nie są spinami, przejście po malejącym rozmiarze nie odtwarza własności kwantowych. Za to wiele spinów daje nam klasyczny magnesik.
  3. Wieloświat w ogóle nie wpływa na naszą wiedzę. Ze względu na symetrie, istnienie wieloświata jako całości niesie dokładnie 0 informacji (bo zdarza się wszysto to co może, to co może się zdarzyć wynika tylko z praw fizyki, prawa fizyki są modelem w którym rozumiemy jakiekolwiek informacje (dlatego mają 0 informacji). To są zdania które nie mają wiele wspólnego z fizyką czy rozumieniem MK. Już wolę wersję z Księżycem - otóż jeśli się na niego nie patrzymy, a wiemy że był, to bez dalszej obserwacji dalej będzie w każdym praktycznym sensie, również w takim że będzie można na niego polecieć (ale wystarczy popatrzyć). MK mówi, że jeśli mamy wiedzę o świecie opisywaną pewną funkcją falową to eksperymenty będą zgodne z prawdopodobieństwami obliczanymi dzięki tym funkcjom. I najlepszy możliwy opis jest właśnie taki. "Znikanie" dotyczy tylko wielkości które nie są obiektywnie zdefiniowane w każdej sytuacji w sensie potocznym. Foton nie musi mieć określonej energii czy polaryzacji! Nie musi nawet obiektywnie istnieć. Cały układ eksperymentalny musi istnieć jako obiekt opisany kwantowo przez pewnego zewnętrznego obserwatora (nas, skoro o nim mówimy, różne obiekty klasyczne mogą być efektywnie jednym obserwatorem). O tym co zdarzyło się w układzie pomiarowym dowiadujemy się dokonując obserwacji tego układu , wcześniej to superpozycja wszystkich możliwości. Do "prawdziwej" redukcji funkcji falowej dochodzi zawsze tylko z punktu widzenia zewnętrznego obserwatora. Ale opis z puntu widzenia urządzenia pomiarowego również jest prawidłowy. W granicy też może sobie opisywać świat jako przy pomocy funkcji falowych i doświadczać subiektywnych redukcji podczas obserwacji, tylko że nigdy nie jesteśmy w stanie poznać tego opisu. Fizyka nie zajmuje się rzeczywistością rozumianą klasycznie, ale próbuje dostarczyć najlepszego modelu predykcyjnego dla wyników pomiarów. Nasze poznanie musi być ograniczone, zawsze trzeba przyjąć pewne pojęcia pierwotne i aksjomaty. I musimy je rozumieć a nie definiować, bo definicje będą cyklicznie się do siebie odwoływać.
  4. A to jest właśnie clou mechaniki kwantowej. Haczyk leży w tym, że w naszej klasycznej zdekoherowanej rzeczywistości taka sytuacja jest rzadka - posługujemy się klasyczną wiedzą którą możemy współdzielić. Dlatego potrzeba specjalnego przygotowania układów (w "eksperymentach") aby było to widoczne. Dwaj obserwatorzy mają inną funkcję falową "swojego fragmentu wszechświata" (czyli wiedzę na jego temat), ona jest uzgadniana z rzeczywistością podczas pomiarów. Tak samo jak funkcja falowa używana przez innego obserwatora. Dlatego nie są w stanie się "rozjechać", rzeczywistość jest "kotwicą". Redukcja funkcji falowej to brutalny "reality check". Nie bawię się tutaj w definiowanie czym ta rzeczywistość jest, wystarczy fakt że jest zgodna z pewną intuicją i możemy jej istnienie przyjąć jako pewne pojęcie pierwotne. Wówczas zgodność perspektyw różnych obserwatorów staje się oczywista. Ale wynika ona również z faktu, że można różnych obserwatorów i ich wiedzę opisywać unitarnie (na wiele sposobów) z perspektywy 3 osoby. To dosyć oczywiste, jeśli dwóch obserwatorów wie, że wysyłamy fotony w przeciwnych kierunkach (na przykład w tomografie pozytronowym), ale każdy z nich ma dostęp do różnych detektorów. Z chwilą gdy detektor jednego z nich wyłapie foton jego funkcja falowa się zmieni na taką (gdy sprawdza stan detektorów) która opisuje to zdarzenie. Drugi wciąż musi opisywać ten element rzeczywistość superpozycją możliwości (bo na przykład detektory mają luki w pokryciu tak, że antypodyczne względem punktem emisji rejony mogą być pokryte tylko z jednej strony). Każdy "obserwator" wyznacza taką realizację. Sprowadza się do "wieloświata", tylko że podstawowym pojęciem są kopie każdego obserwatora. W MWI wprowadzono pojęcie rozgałęziania się wszechświata, w moim podejściu można powiedzieć, że one były niezależne od początku i każdy z nich działa zgodnie z MK, z tym że tak naprawdę nie dbam o wszechświat jako całość. Od razu widać że tak być może, ale nie musi, i nigdy się tego nie dowiemy. Za to powstały "multiświat" jest znacznie bardziej symetryczny więc jeśli komuś odpowiada z powodów estetycznych to proszę bardzo. Jest też rozszerzeniem zasady totalitarnej, że zdarza się wszystko co może się zdarzyć. W żaden sposób nie "wyjaśnia" on MK, bo ta może sobie istnieć bez tego postulatu. Może też się stać, że MK+W (wieloświat) jest prostszą strukturą z punktu widzenia matematyki która znajdzie lepszą aksjomatykę dla bardziej skomplikowanego tworu, i będzie z matematycznego punktu widzenia bardziej naturalna.
  5. peceed

    Ateizm to samo zdrowie

    Te sformułowania praktycznie jednoznacznie implikują chorobę nowotworową. W takim wypadku raczej sam kierowałbym leczeniem, przy założeniu posiadania odpowiednich środków. Paranoja jest jak najbardziej pożytecznym i poprawnym mechanizmem wrodzonym, który przygotowuje człowieka na okoliczność że "ludzie to świnie". Jeśli pewne nieprawdopodobne zdarzenia dają się wyjaśnić działaniem osób trzecich, to trzeba zacząć bardzo intensywnie rozważać taką opcję, to elementarz przetrwania. Chorobliwa paranoja to jedynie nadaktywność tego procesu, ale to co tak naprawdę walczy z uczuciami paranoicznymi to inteligencja: paranoja może podsuwać pewne hipotezy które można łatwo zweryfikować. Dodatnia korelacja pomiędzy "kliniczna" paranoją a zwiększoną religijnością wygląda na prostą konsekwencję osłabionej weryfikacji przekonań. To można wyjaśnić etyką pracy. A tak w ogóle nie wiem co mają Żydzi do tego zestawienia, chrześcijan można porównywać do co najwyżej żydów. Jest takie powiedzenie "jak trwoga to do boga": być może relacja przyczynowa jest odwrotna, to osoby zdrowe i ze zdrowszych rodzin mniej musiały szukać religijnego pocieszenia. Z religią jest jak z alkoholem: największe problemy mają osoby silnie nadużywające. Jest sporo osób które modlą się zamiast rozwiązywać swoje problemy. Osobom skrajnie religijnym bardzo brakuje refleksyjnego spojrzenia na swoje życie. Natomiast ateizm sam w sobie raczej nie niesie przewagi nad "umiarkowaną" religijnością. Jedni chodzą do kościoła, inni na kręgle czy do kina (bo do galerii handlowych chodzą wszyscy ).
  6. peceed

    Koronawirus jako wybawienie

    Korelacji jest daleko więcej niż związków przyczynowo skutkowych. Już widzę jak młodzi Szwedowie tylko czekają z rozmnażaniem się na spadek po dziadkach... chwila, to chyba działałoby w drugą stronę! Oczywiście nie widzi kolega potencjalnej sprzeczności z: W Szwecji większość ofiar to "szczęściarze" którzy pożyli dłużej dzięki łagodniejszej zimie. A tak w ogóle to w Szwecji za prokreację odpowiada urząd imigracyjny. Udowadniają, że wszystko da się outsourcować :P Tylko jakoś nie robi to zbyt dobrze ich dobrobytowi.
  7. Sęk w tym że najlepsi zawodnicy zaczynają naprawdę widzieć nieistniejące detale, i to na tej zasadzie, że pobudzeniu ulegają bardzo płytkie warstwy w sieci za pomocą połączeń rekurencyjnych. Choroby psychiczne to bardzo kiepskie kategorie do rozumienia świata, naprawdę. Bardzo kiepsko radzą sobie nawet w swojej własnej domenie opisywania ludzi z problemami psychicznymi.
  8. Jeśli najlepszy możliwy opis rzeczywistości jest fundamentalnie probabilistyczny to nie możemy mieć żadnych narzędzi aby decydować o charakterze "głębszej" natury rzeczywistości, w szczególności czy jest ona mniej rozmyta niż wynika to z opisu. W chwili obecnej "atakujemy" fizykę za pomocą modeli algebraicznych. Nauczona sieć neuronowa jest traktowana jako coś przybliżonego, gorszego, heurystyka. Mam silne podejrzenie że może być inaczej i być może modele neuronalne są równoprawnym opisem potrafiącym lepiej wychwycić pewne aspekty, weźmy na przykład: https://arxiv.org/abs/1903.04951 Oczywiście sieci mogą uczyć się przetwarzać algebrę, a algebra opisuje działanie sieci, przez co dychotomia może mieć charakter wyłącznie pozorny, na poziomie praktycznym. Nie trudno też tu doszukać się analogii typu zlokalizowane cząsteczki (opis algebraiczny, liczby o nieskończonej precyzji) a fale (opis heurystyczny, precyzja wymagana przez modele neuronalne jest niewielka). Z pewnością, wszyscy byliśmy "źle uczeni". Na szczęście brak odpowiedniej ontologii w mózgu zdaje się nie przeszkadzać w prawidłowym stosowaniu MK na poziomie technicznym i osiąganiu znaczących rezultatów. Mózg głupi nie jest i w końcu uczy się z czasem tego co kluczowe w wybranej poddziedzinie na poziomie intuicyjnym (doświadczenie). Problemy zaczynają się gdy trzeba wyjść z wąskiej dziedziny i wejść na warstwę komunikacyjną, której intuicyjne pojęcia siłą rzeczy obracają się wokół pojęć klasycznych. Popada się wtedy w "interpretacjonizm", który zawsze polega na wyjaśnianiu MK w kategoriach klasycznych. Ludzie mają taki charakter, że uczą się "addytywnie". Starają się tworzyć nowe modele za pomocą drobnych modyfikacji starych. Jest im bardzo ciężko wyrzucić pewne już nauczone fragmenty do kosza. Jeśli zmiana w wiedzy jest spora, to i tak będzie cięta na niewielkie kawałki przyrównywane do tego co "już wiadomo" i te kawałki będą oceniane niezależnie. Jak w poznawaniu nieprawdopodobnej historii która zdarzyła się naprawdę, niezależne kawałki wydaja się całkiem nieprawdopodobne, ale dokładna analiza pokazuje, że całość wciąż jest spójna a prawdopodobieństwo jest większe niż prosty iloczyn prawdopodobieństw fragmentów. Zauważyłem, że znakomitym treningiem jest czytanie fantastyki naukowej. To ćwiczy umiejętność zawieszania ogromnej części założeń odnośnie naszej rzeczywistości, nowe "setupy" oceniamy wyłącznie pod kątem ich własnej wewnętrznej konsystencji. Tylko trzeba podchodzić do tego z nastawieniem naiwnego dziecka czytającego o nowych krajnach a nie wyrachowanego literata wręcz analizującego poglądy polityczne autora. Inne podejście które to opisuje to zawieszenie sceptycyzmu. Trzeba wchłonąć pewną teorię i nie przejmować się początkowymi sprzecznościami z tym co już wiadomo, trzeba w nią "uwierzyć". Wtedy mózg dostaje szansę przerobienia materiału i stworzenia konsystentnego o obrazu. Trzeba "dać jej szansę". Sceptycyzm musi być uczciwy, trzeba być na równi sceptycznym wobec nowych informacji jak i tego, co już się wie! Ostateczny obraz mentalny świata nie powinien zależeć, albo w minimalnym stopniu, od kolejności nabywania informacji o nim. Jest to ciężkie z matematycznych powodów, ale to powinien być nasz ideał (oczywiście mowa o rzeczywistości klasycznej i teoriach). Ludzie z czysto psychologicznych powodów preferują stałość poglądów nad ich poprawność. Kiedyś moja siostra wyjaśniła mi, że w ogóle nie jestem dla niej autorytetem, bo często zmieniam zdanie. A to jest dość nieunikniony proces nauki. Wzrostu zrozumienia pewnych zagadnień nie daje się przedstawić w postaci rosnącego addytywnie zbioru prawdziwych zdań. Do tego proces nauki potrafi robić miniregresje gdy tracimy pewne fałszywe przesłanki do ostatecznie prawidłowych zdań. Te czysto psychologiczne uprzedzenia wobec prawidłowego procesu poznawczego ujawniają nasze wrodzone optymalizacje do polegania na odziedziczonych memach. Memy w naturalny sposób uwzględniają nie tylko to co wiemy, ale też to czego nie wiemy. Wystarczy odpowiednio wysoka korelacja sukcesu życiowego nosiciela memów z sukcesem tych memów. To trochę tak jak nasze geny wpływały drapieżniki pomimo faktu, że żaden z naszych przodków nie został zabity przed rozmnożeniem się i mógł nigdy takiego drapieżnika nie spotkać. System memetyczny może być sprytniejszy niż indywidualny osobnik w szczególności uwzględniając jego bardzo ograniczone możliwości nabywania wiedzy "negatywnej" "Zła wiadomość do dobra wiadomość" dlatego, że ostrzeżenia traktujemy poważniej i musimy poświęcać im więcej uwagi (ale nie należy przesadzać, trzeba zachować balans między wiecznymi mękami w piekle i 40 dziewicami w raju). Metoda naukowa to taki boost dla systemu memetycznego który wprowadza do niego elementy wnioskowania powyżej poziomu indywidualnego osobnika, jednocześnie może być rozumiany jako założenie filtrów na memy pasożytnicze.
  9. MK to model maksymalnie dobry. Dwa kwantowe opisy tej samej rzeczywistości (nie chodzi o sformułowania, a o dwóch różnych obserwatorów z własną oceną prawdopodobieństw i dwa różne opisy tej samej rzeczywistości) moą być zarówno różne od siebie jak i równie dobre, i nie istnieje procedura która byłaby w stanie je zszyć w coś lepszego. To dlatego funkcje falowe nie są obiektami fizycznymi i nie są obserwablami. Ale to prawidłowe skojarzenia. To co rozumiemy pod słowem pomiar i obserwator są również pomiarami i obserwatorami z punktu widzenia MK, tutaj mamy pełną korespondencję pojęć! To piękne zdanie jest bardzo, bardzo rozmyte Fizyka zajmuje się nie tyle rzeczywistością co jej opisami, i zgodność jest wyłącznie statystyczna. To na wstępie daje nam "rozmycie" nie do przeskoczenia. Jest też problem refleksywności widoczny wszędzie - podlegamy wszystkim ograniczeniom logicznym systemów które próbują opisywać siebie same, i sam fakt że da się osiągnąć tak wiele, jest zadziwiający. Mam tutaj swoją hipotezę, że to właśnie statystyczny charakter jest furtką, tzn. można mówić o statystycznych systemach logicznych, i ich załamywanie się w przypadku samoodniesień może mieć postać "nieoznaczoności". Podobnie jak błędy w obliczeniach czy przy transmisji. Jest jakaś różnica? Ale zgoda, na przykład z tego powodu biorą się problemy w koncepcyjnym rozumieniu MK u ludzi. Korzystają ze złych analogii. Na przykład uważam, że przestrzeń na której jest zdefiniowana funkcja falowa pojedynczej cząsteczki nie powinna być automatyzcznie utożsamiana z przestrzenią fizyczną Gdyby podejść do tego tak rygorystycznie ja przy tworzeniu oprogramowania, to byłyby to dwa różne typy. Dopiero wynik operatora położenia jest w przestrzeni fizycznej. W ten sposób emergencja przestrzeni fizycznej staje się naturalnym zjawiskiem, i nie ma tego mętliku pojęciowego widocznego na przykład przy pytaniu jaka jest przestrzeń w małych skalach. Brak takich pasów bezpieczeństwa powoduje, że ludzie czują się uprawnienie do zbyt szybkiego przekładania intuicji klasycznych w świat kwantów, co prawie zawsze kończy się katastrofą. Ludzie za szybko przeskakują etap w którym trzeba sie zatrzymać i bardzo wiele pomyśleć. BTW. Analogia w modelu neuronalnym jest niczym innym jak wysokim stopniem podobieństwa przy pewnym odpowiednio abstrakcyjnym opisie, tzn. 2 analogiczne idee dają zbliżone wzorce aktywności w pewnym fragmencie sieci działającym na wyższym poziomie abstrakcji . Osoba sprawnie posługująca się analogiami jest w stanie znajdywać przeciwobrazy tych funkcji w wybranych przez siebie konkretyzacjach, tzn. zjawisko konkretne -> abstrakcyjny opis w interesujących nas aspektach -> inne zjawisko konkretne. Analogia w ten sposób wskazuje na abstrakcję (niekoniecznie jednoznacznie, jednak w praktyce bardzo często) w jakiej rozumiemy zjawisko. Brak jednoznaczności również jest fundamentalny, i to ramach jednego mózgu. Przy różnych pojawia się nieśmiertelne "co poeta miał na myśli" (a tych już nie można poprosić o alternatywne wysłowienie się ).
  10. Obserwator może być nawet dwustanowy. Mechanika kwantowa działa dla wszystkich obiektów. Im bardziej skomplikowany obserwator, tym lepszy obraz świata może zbudować, i tym lepsze będzie jego "wewnętrzne" rozumienie tego świata. Granicą takiego poznania jest MK. Prawidłowym podejściem jest opisywanie zjawisk na wiele różnych sposobów, wykorzystujących nowe analogie. W ten sposób efektywny opis rośnie, rośnie też precyzja. A są ludzie którzy chcieliby, aby pojedyncze słowa osiągały taką precyzję - to się nie da, to wyłącznie cecha systemów formalnym, i również przy korzystaniu z nich dostajemy problem połącznia tych abstrakcyjnych wyników z rzeczywistością, w tym sensie że rzeczywistość może uciec poza zakres stosowalności tego systemu. Chodzi o to że nie lubię tego sformułowania, bo sugeruje że ta nowa funkcja jest w jakimś stopniu upośledzona w stosunku do poprzedniej. Słowo przeskok byłoby lepsze. Model rzeczywistości dwóch obserwatorów może być całkowicie odmienny. Mogą mieć całkowicie odmienne prawdopodobieństwa na zajście różnych zdarzeń. Najdziwniejsze jest to, że żaden z tych modeli nie musi być lepszy czy gorszy ze względu na różnice, mogę coś szacować na 20%, kolega na 80% i nasze szacunki są zgodne z naszymi doświadczeniami: zdarzenia 20% pojawią się z czestotliwością zbieżną do 1/5. U kolegi te 80% też będzie zbieżne do 4/5. Nie istnieje żadna procedura pozwalająca na zszycie dwóch różnych kwantowych perspektyw w jedną lepszą. Ktoś trzeci może mieć własną perspektywę która może mu powiedzieć z jakim prawdopodobieństwem jeden z tych dwóch obserwatorów ma rację, ale fundamentalna dokładność opisu rzeczywistości się nie zwiększy: w sensie przewidywania przyszłych zdarzeń. W takim razie to jest filozofia filozofii
  11. Jakby mi ktoś kazał wyobrazić sobie badania przeprowadzane przez naukowców po szkołach specjalnych, to byłyby... właśnie takie! Moda na superbohaterów trwa - badania przeprowadzono na katedrze imienia Kapitana Oczywistego. Może opiszę eksperyment innymi słowami: "Odkryto", że przy słabych bodźcach na pograniczu wyuczonej reakcji, w sytuacji jej braku w pewnym momencie musiało dojść wygaszenia aktywności neuronalnej na torze percepcja - reakcja. Wnioski utrzymują poziom reszty badań. To nie jest żaden szczególny przypadek, to powszechne zjawisko, że naukowcy nie rozumieją tego co robią. Taka uogólniona zasada Petera. Naukowiec musi operować na granicy swoich kompetencji, w najlepszym wypadku brawurowo wokół niej osclując Prawie każde zwierze aktywnie poruszające się musi mieć samoświadomość. Jedyna szczególna cecha człowieka to świadomość na poziomie lingwistycznym - "ja". Lampart który planuje swoją akcję doskonale wie po co to robi i musi uwzględniać "siebie". "Ja" uniwersalnie oznacza moje ciało. W rozpoznaniach osobowości wielorakiej "ja" oznacza gruboziarnisty wzorzec aktywności neuronalnej. Nie ma żadnego problemu, aby uzyskać świadomość (reprezentację) wewnętrznej budowy mózgu. Każda osoba może to osiągnąć przy pomocy technik neurofeedback.
  12. Jak Arafata i Obamy? Z punktu widzenia wszechświata procent noblistów wśród ateistów (to lepsza miara niż ateistów wśród noblistów) jest równie istotny, jak procent religijnych dżdżownic.
  13. Wyniki są całkowicie błędne, bo ludzie nie mają możliwości wyboru swojej religii. Jedyną wybieraną opcją jest ateizm/agnostycyzm. Zmiana wyznawanej religii ma charaketer najczęściej konformistyczny lub ekstremalnie emocjonalny, to nie jest proces intelektualny. Za wyjątkiem ludzi którym sypie się w głowie i słyszą boga albo widzą światełka, co źle interpretują. Dlatego tabelka pokazuje przypadkowe korelacje. Wyższe IQ ateistów wynika bezpośrednio z faktu, że najczęściej religia przestała ich satysfakcjonować intelektualnie: są w stanie zobaczyć luki w argumentacji. Ale ten mechanizm dotyczy tylko ateistów o religijnym rodowodzie. Poprzez dziedziczność (zarówno inteligencji jak i postaw światopoglądowych) może też mieć (nieco mniejszy) wpływ na następne pokolenia. Natomiast wysoka inteligencja wcale nie gwarantuje intelektualnej postawy krytycznej, bywa odwrotnie. Często umożliwia sprawniejsze racjonalizacje postaw religijnych. Dlatego to wciąż statystyka i korelacja. Noblistów proponowałbym ograniczyć do nauk przyrodniczych. Zasadniczo im ktoś ma lepsze rozeznanie w prawach natury, tym mniej miejsca zostaje na religię.I ostatnie 20 lat jednak nie jest reprezentatywne, bo przełomy naukowe to wiek XX. Noble obniżyły swój poziom. Wiara nie wyklucza osiągnięć naukowych, tylko obniża rokowania, gdyż wskazuje na umysł który przyjmuje lub podtrzymuje prawdziwość tez nie uzyskanych metodą naukową. To może być ogromny balast, bo całkiem spore zasoby trzeba poświecić na utrzymywanie spójności dwóch wizji świata.
  14. Całkowicie błędny wniosek. MK z założenia opisuje subiektywną wiedzę pewnego obserwatora. I co ważne, tylko ten zewnętrzny obserwator doznaje prawdziwych "redukcji" funkcji falowej. Pomimo to wierzymy, że opisywani za pomocą MK obserwatorzy z punktu tego wewnętrznego mogą zrobić to samo Obecnie filozofia jest zbędna, wystarcza znajomość fizyki i wykorzystywany przez nią fragment filozofii nauki, biologii, neuronauk itd Sporo tego, ale filozofia nie oferuje niczego ekstra. Sieci neuronowe to uniwersalne aproksymatory, więc filozofia nie jest w stanie nawet ograniczyć tego co jesteśmy w stanie ogarnąć umysłem Obszerne studiowanie filozofii nie ma sensu. To właśnie popisowa ilustracja, że nie ma to sensu. Dyskutowanie na temat znaczenia nieprecyzyjnych pojęć słownych to puszczanie pary w gwizdek. Nie ma żadnych zasad podstawowych które mówiłyby co jest nauką. To pojęcie mogę sobie definiować jako zbiór efektywnych postępowań celem badania rzeczywistości, tylko że definicja rzeczywistości musi sie odnieść w jakiś sposób do "czegoś odkrywanego metodą naukową".
  15. Jeśli mówimy o teorii rzeczywistości, to musi istnieć fragment rzeczywistości który może używać tej teorii. W teorii klasycznej to założenie też jest spełnione, tylko niejawnie. To z aksjomatycznym rozszerzeniem to moja obserwacja (bardzo trywialna), natomiast niemożliwość istnienia wieloświata klasycznych światów jest do znalezienia na sieci (niekoniecznie w tak jak jawnym sformułowaniu, chodzi o wszystkie argumenty które sprawiają że teoria nie ma sensu ). U mnie sprowadza się to do stwierdzenia że jest nieskończenie wiele światów, co ściślej jest opisane jako istnienie nieskończenie wielu "kopii" każdego obserwatora. Jeśli obserwator może wierzyć w istnienie wszechświata (co jest zawsze ogromną ekstrapolacją jego wiedzy) to automatycznie dostajemy kopie tych wszechświatów. Czyli jakie? Powtórzę się - słowo "interpretacja" to śmietnik do którego wrzucono zarówno fragment MK (interpretacja kopenhaska), inne sformułowania MK (konsystentne historie) jak i teorie które nie są w stanie odtworzyć MK (Bohm-Brogile, Everett, Cramer), co jest eufeministycznym określeniem na ich zerową wartość z punktu widzenia fizyki.
  16. Tzn. oni "zauważyli podobieństwo". Różnica jest taka że wychodzą od klasycznego działania a potem próbują cały interes "kwantować" za pomocą nowych "postulatów", a Feynmann miał kwantowe działanie i "tylko" liczył.
  17. Nikt niczego nie wpychał. MK nie wymaga świadomości, tylko "obserwatora ". Obserwatorem może być cokolwiek co przetwarza informacje i jest w stanie uprawiać fizykę, tzn. tworzyć (co do zasady) obraz otaczającej go rzeczywistości. Mechanika klasyczna omija aspekt istnienia obserwatora z prostego powodu: każdy z nich jest równoważny, co daje nam złudzenie istnienia "obiektywnej" rzeczywistości. W MK nie ma równoważności obserwatorów, zatem muszą być jawnie wprowadzeni do teorii. Nie ma tutaj żadnego "haka": jeśli "coś" korzysta z MK to musi być obserwatorem. Każda "interpretacja" jest arogancka (Uwaga: Interpretacja kopenhaska nie jest interpretacją MK, a interpretacją funkcji falowej która jest rdzeniem teorii MK. Koherentne historie to inne sformułowanie MK fizycznie równoważne standardowej). Interpretacje to niedorobione teorie które próbują prześliznąć się przez sidła metody naukowej przez pasożytnicze podczepienie pod MK, udając że mają specjalne prawa. Teoria nie wymaga interpretacji tylko zgodności z doświadczeniem. Nikt nie bawi się w interpretacje dla teorii ewolucji czy teorii dryfu kontynentalnego, MK to jedyna teoria którą spotyka taki zaszczyt, i wynika to wyłącznie z niedomagań intelektualnych części fizyków (byli źle uczeni, ale wszechświat raczej nie dba o powód). To co można zrobić to szukać teorii głębszej (nikomu się nie udało) albo innych aksjomatyk i pojęć pierwotnych (są to teorie zasadniczo równoważne). Wieloświat musi być kwantowy, tzn. bardzo łatwo dołożyć nowy aksjomat o "fizycznej realności każdej możliwości", tylko że te "realności" nie są klasyczne a w pełni kwantowe. Nie zmienia to w żadnym wypadku uprawianej fizyki, interpretacja teorii też się nie zmienia. Jedyna zmiana zachodzi na poziomie prawdopodobieństwa, które może być rozumiane w każdy sposób: zarówno częstotliwościowy, aksjomatyczny jak i (i to jest nowość) jako stosunek ilości pewnych zdarzeń elementarnych które nazywamy fizycznymi realizacjami. Co prawda mechanika kwantowa jest znana od 96, ale "interpretatorom" to nie przeszkadza. To się nie kompiluje. Einstein też pracował w urzędzie patentowym, ale on miał racje - to w tym właśnie miejscu załamuje się analogia pomiędzy tymi dwoma sytuacjami . Bardzo zabawne jest tłumaczenie pochodzenia formalizmu z "fizycznych fluktuacji". W jednym mają rację - całe to "wyprowadzenie" musi działać, bo sformułowanie całek po trajektoriach działa - tutaj nie ma przypadku.
  18. Wystarczy ogłosić że część szczepionek może być niewegetariańska Problem rozwiązany.
  19. Zawsze kiedy "wszyscy wygrywają" jest jakieś poza Aha... Brzmi jak idealny produkt dla biotechnologii, tylko że wtedy nie dałoby się pisać "wolne od GMO". Taka etykietka powinna być zabroniona.
  20. peceed

    Znaczące znaczki

    Już podniosło. Prawdziwym produktem jest sam news. W głowie przeciętnego człowieka zostanie przekaz że globalne ocieplenie to potężny problem nad którym pracować muszą wszyscy. Podobny efekt dałaby informacja, że opracowano dorożki wychwytujące za pomocą specjalnych "końcówek" (hehe) emisję gazów cieplarnianych
  21. Serio? Jeśli kolega ma rację i Antylogik to osoba nie myśląca logicznie, to próby dyskusji z nią i przekonywanie przy użyciu logiki raczej nie mają sensu. Jeśli nie ma racji, to dyskusja również nie ma sensu, bo i tak nie przekona do swojej racji. Nie widzę dobrego wyjścia z tej sytuacji, więc może warto zmienić temat
  22. Debile. Obraźliwym słowem w języku polskim było "czarny". W minimalnym stopniu, ale z dwojga możliwości to było ono. Murzyn było równie neutralne jak Chińczyk czy Aborygen. Kiedy pojawiła się potrzeba obrażania na tle rasowym, musiano wynaleźć "bambusa" i "asfalt". Całkiem ładnie wykombinowano z "czarnuchem", tylko że bez kontekstu to słowo nie miało takiego znaczenia, to neologizm stworzony wyłącznie ze względu na konieczność przekładu amerykańskiego rasizmu. Pewnie jakiś amerykański debil pomyślał że tłumaczenie "Murzyn" na "Nigger" to jest 1:1 więc w Polsce żyją rasiści i rozpoczęła się kampania "harmonizacji". Jasne, bo pani polonistka żyje w świecie bez telewizora, sportu i Netflixa i Youtube. Bzdura. Nigdy nie spotkałem się z inwektywą "ty murzynie", efekt byłby komiczny ale nie obraźliwy.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...