-
Liczba zawartości
37640 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
nigdy -
Wygrane w rankingu
247
Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl
-
Od dłuższego czasu media donoszą o niepokojąco dużym cieleniu się lodowców Arktyki. Odrywanie się gór lodowych to jeden ze wskaźników tempa ocieplania się klimatu. Uczeni z kanadyjskiego Universite Laval, pracujący pod kierunkiem Dermota Antoniadesa, po przestudiowaniu osadów z dna Disraeli Fiord na północy Kanady, doszli do wniosku, że około 1400 lat temu doszło do sporej redukcji lodowca szelfowego. Problem odrywania się lodu dotyczy przede wszystkim lodowca szelfowego Warda Hunta. Powstał on z lodowca Ellesmere, który, po co najmniej 3000 lat istnienia, rozpadł się na przełomie XIX i XX wieku na sześć lodowców. Największym z nich jest właśnie lodowiec Warda Hunta. Do lat 80. ubiegłego wieku sądzono, że pozostałości Ellesmere są stabilne. Jednak od około 10 lat wiadomo, że i lodowiec szelfowy Warda Hurda się rozpada i zjawisko to wiąże się z globalnym ociepleniem. Kanadyjscy uczeni dowodzą, że obszar obecnie znany jako lodowiec szelfowy Warda Hunta uformował się około 4000 lat temu i był stabilny przez niemal 3000 lat. Około 1400 lat temu doszło do znaczne zmniejszenia się jego powierzchni. Później, przed 800 laty, lodowiec odzyskał swoją powierzchnię. Obecnie jesteśmy świadkami jej ponownego zmniejszania się. Antoniades mówi, że na razie nie ma dowodów na to, by lodowiec szelfowy wokół wysp Ellesmere był mniejszy niż w przeszłości. Jednak, jako że nadal on się zmniejsza, może dość do „bezprecedensowej", jak stwierdził Antoniades, utraty pokrywy lodowej w tamtym regionie.
- 1 odpowiedź
-
- cielenie się
- Arktyka
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Mutacja białka gronkowca ułatwia zasiedlenie implantu
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Medycyna
U niektórych pacjentów z implantami kardiologicznymi (sztucznymi zastawkami, rozrusznikami itp.) rozwija się groźne niekiedy dla życia zakażenie krwi, ponieważ bakterie w ich organizmie mają zmutowany gen, ułatwiający im tworzenie biofilmu na urządzeniu. Zespół z Uniwersytetu Stanowego Ohio i Centrum Medycznego Duke University, który pracował pod przewodnictwem m.in. prof. Stevena Lowera, zauważył, że pewne szczepy gronkowca złocistego (Staphylococcus aureus) dysponują kilkoma wariantami białek powierzchniowych, ułatwiającymi tworzenie biofilmów. Ponieważ biofilmy są antybiotykooporne, jedynym wyjściem było do tej pory chirurgiczne usunięcie implantu i zastąpienie go nowym. Chcąc ograniczyć liczbę zakażeń i kosztowność wdrażanych procedur, Amerykanie przeprowadzili eksperymenty z wykorzystaniem mikroskopu sił atomowych i symulacji komputerowych. Sprawdzali, w jaki sposób bakterie przylegają do urządzeń, by utworzyć biofilm. Gdy proces zostanie uruchomiony, białka powierzchniowe bakterii łączą się z pokrywającym implant białkami surowicy ludzkiej krwi. Skoro jednak gronkowce znajdują się w nosie niemal połowy Amerykanów, czemu nie każdy pacjent przechodzi zakażenie? Czemu niektóre szczepy powodują infekcję, a niektóre pozostają uśpione? Naukowcy odkryli, że białka powierzchniowe gronkowców z 3 polimorfizmami pojedynczego nukleotydu (ang. single nucleotide polymorphism, SNP) wiązały się z białkami surowicy mocniej niż u pacjentów z gronkowcami z innymi wariantami proteiny. Wielu specjalistów pracuje nad materiałami, które nie dopuszczą do związania bakterii, do problemu można jednak podejść od innej strony - od strony samych bakterii. Prof. Vance Fowler z Duke University dysponuje biblioteką izolatów S. aureus. Naukowcy mają nadzieję, że dzięki niej uda się lepiej poznać oddziaływania między powierzchniami nieożywionymi a żywymi mikroorganizmami na poziomie molekularnym. W ramach najnowszego studium międzyuczelniany zespół badał 80 izolatów z 3 źródeł: 1) od pacjentów z zakażeniem krwi i potwierdzonym zakażeniem implantu kardiologicznego, 2) od pacjentów z zakażeniem krwi i niezakażonym urządzeniem oraz 3) z nosa zdrowych osób zamieszkujących ten sam obszar. Dr Nadia Casillas-Ituarte doprowadzała do związania pojedynczego gronkowca z fibronektyną pokrywającą powierzchnię skanującej sondy mikroskopu AFM (bakterie wykorzystują do tego adhezynę - białko wiążące fibronektynę A). Później próbowała je rozdzielić i zmierzyć siłę każdego połączenia. Jak dokładnie przebiegał eksperyment? Akademicy symulowali bicie ludzkiego serca, pozwalając, by na krótki moment doszło do związania. Później dźwigienkę podrywano, przeprowadzając taki zabieg co najmniej 100-krotnie na każdej komórce. Określano też działanie okolicznych komórek. W ten sposób powstał wykres dla ok. 250 tys. z nich. Pierwszym krokiem jest ustalenie, jak bakterie czują powierzchnię. Można zahamować ten proces, jeśli najpierw się go zrozumie - podkreśla Casillas-Ituarte. W kolejnym etapie badań naukowcy zsekwencjonowali aminokwasy wchodzące w skład białka wiążącego fibronektynę A ze wszystkich wykorzystanych izolatów. W ten właśnie sposób zidentyfikowali SNP charakterystyczne dla próbek pobranych od pacjentów z zakażeniami implantów kariologicznych. Symulacje komputerowe pokazały tworzenie się wiązań między białkami bakteryjnymi i ludzkimi. Przy standardowych sekwencjach białek cząsteczki trzymały się na dystans. Kiedy jednak zmieniono sekwencję 3 aminokwasów w bakteryjnym białku powierzchniowym, między białkami gronkowca i człowieka tworzyło się wiązanie wodorowe. Zmieniliśmy aminokwasy w taki sposób, by przypominały SNP zidentyfikowane u gronkowców od pacjentów z zakażeniami implantów. Wydaje się zatem, że SNP mają związek z tym, czy wiązanie się wytworzy, czy nie - tłumaczy Lower. Białko wiążące fibronektynę A jest jednym z ok. 10 białek powierzchniowych S. aureus, które tworzą wiązania z białkami komórki gospodarza. W przyszłości trzeba się więc będzie skupić na pozostałych. Nie można też wykluczyć, że istnieją warianty fibronektyny, które przyczyniają się do opisanego problemu. -
Porzucenie instynktownej rywalizacji na rzecz współpracy przynosi samcom delfinów butlonosych korzyści w postaci większej liczby samic, z którymi uprawiają seks. Jo Wiszniewski z Macquarie University zaobserwował, że te samce, które podejmują współpracę z innymi, tworząc grupy w celu poszukiwania samic, odnoszą większe sukcesy. To pokazuje, że delfiny mogą współpracować w celu zmaksymalizowania korzyści reprodukcyjnych - mówi Wiszniewski. Naukowiec informuje, że grupy liczą od 2 do 4 samców. Niektóre „sojusze" są zawierane na jeden sezon, inne trwają całymi latami. Zawieranie tego typu sojuszy jest bardzo złożonym procesem, gdyż wymaga wysokiego poziomu wzajemnej tolerancji, współpracy i koordynacji działań. Już wcześniej obserwowano takie zachowania wśród ssaków, jednak nie było wiadomo, dlaczego podejmują one współpracę. Odkryliśmy, że większość samców, którzy zostali ojcami, była członkami współpracujących grup - mówi Wiszniewski. Takiego poziomu współpracy jak u delfinów nie obserwujemy u większości zwierząt. Te badania pokazują nam, jak działają tego typu związki - dodaje uczony.
-
- seks
- współpraca
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Anonimowi zaatakowali witrynę pedofilską i ujawnili listę jej użytkowników. Dane 1589 osób korzystających z Lolita City zostały opublikowane w ramach akcji, której celem jest walka z osobami i organizacjami wykorzystującymi sieci Tor w niewłaściwy sposób. Większość pedofilskich materiałów była przechowywana na serwerze firmy Freedom Hosting. Anonimowi najpierw wystosowali serię ostrzeżeń do firmy, a gdy zostały one zignorowane, rozpoczęli atak. Dzięki technice SQL injection zdobyli bazę danych z użytkownikami pedofilskiego serwisu. Jacob Applebaum, specjalista ds. bezpieczeństwa pracujący obecnie na University of Washington, jeden z głównych programistów pracujących nad sieciami Tor, z entuzjazmem powitał akcję Anonimowych. Inni eksperci są bardziej wstrzemięźliwi. Graham Cluley z Sophosa zauważa, że, mimo dobrych intencji Anonimowych, zamykaniem witryn pedofilskich powinny zajmować się władze, a nie internetowi aktywiści. Gdy ‚amatorzy' przeprowadzają taki atak, zawsze istnieje niebezpieczeństwo, że zakłócą w ten sposób trwające śledztwo, uniemożliwiając policji zebranie dowodów potrzebnych do postawienia zarzutów czy utrudniając odparcie przed sądem argumentu, iż dowody zostały w jakiś sposób zmienione przez włamywaczy.
-
Julian Assange poinformował, że Wikileaks zawiesza działalność z powodu braku pieniędzy. Kłopoty finansowe serwisu zostały wywołane zerwaniem współpracy przez Visę, MasterCard, PayPal, Bank of America i kilka innych instytucji finansowych, które od grudnia bieżącego roku nie przetwarzają płatności dla Wikileaks. Blokada finansowa zagraża istnieniu Wikileaks. Jeśli nie zostanie ona zdjęta do końca bieżącego roku, nie będziemy mogli pracować - powiedział Assange. Serwis złożył w tej sprawie skargę do Komisji Europejskiej i zapowiada też wystąpienie do sądów w wielu krajach. Assange ma nadzieję, że do połowy listopada KE zdecyduje o rozpoczęciu śledztwa w tej sprawie. Od czasu wprowadzenia blokady dochody Wikileaks spadły o 95%. Assange mówi, że serwis potrzebuje 3,5 miliona dolarów rocznie by pracować tak, jak dotychczas. Tymczasem przedstawiciele PayPala stwierdzili, że regulamin tego serwisu przewiduje możliwość zawieszenia konta organizacji, która zachęca, promuje, ułatwia lub instruuje innych jak angażować się w nielegalną działalność. Zdaniem PayPala Wikileaks zachęca do ujawniania tajnych dokumentów, a zatem zachęca do łamania prawa. Także Visa przypomina, że jej regulamin pozwala na likwidację konta, którego właściciel nie przestrzega lokalnego prawa lub zasad Visy. Wikileaks nadal otrzymuje pieniądze dzięki tradycyjnym czekom czy transferom dokonywanym przez instytucje, które nie zerwały współpracy. Assange zauważa też, że możliwe są bezpośrednie wpłaty na konto serwisu.
- 2 odpowiedzi
-
- MasterCard
- Visa
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Więcej czasu na dworze = mniejsze ryzyko krótkowzroczności
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Zdrowie i uroda
Każda godzina spędzona tygodniowo przez dziecko na dworze aż do ok. 2% zmniejsza ryzyko, że będzie cierpieć na krótkowzroczność. Dokonując przeglądu 8 wcześniejszych badań, naukowcy z Uniwersytetu w Cambridge wyliczyli, że dzieci, które są krótkowzroczne, średnio spędzają na dworze o 3,7 godz. mniej niż dzieci z normalnym wzrokiem lub nadwzrocznością. W większości przypadków krótkowzroczność jest wadą dziedziczną, ale powiązano ją także z innymi czynnikami, np. czasem spędzonym na koncentrowaniu wzroku na bliskich obiektach. Poza tym w 2008 r. zespół Niny Jacobsen opublikował wyniki badań na studentach medycyny Uniwersytetu w Kopenhadze, z których wynikało, że aktywność fizyczna zapobiega wystąpieniu i postępom krótkowzroczności. Akademicy z Cambridge dowodzą, że dla zdrowia naszych oczu wystarczy, że po prostu wyjdziemy z domu. Nie trzeba nawet ćwiczyć. Korzystny efekt wychodzenia na dwór wydaje się niezależny od czasu poświęcanego przez dziecko na czytanie i grę na komputerze. Nastolatki i dzieci, które spędzają dużo czasu na zewnątrz, nie są wcale grupą mniej czytającą czy stroniącą od komputera. Nie chodzi zatem prawdopodobnie o zamianę części godzin przeznaczanych na zajęcia wymagające skupienia wzroku na bliskich obiektach na czynności pozwalające odpocząć oczom. W grę wchodzą raczej zadania wymagające koncentrowania się na obiektach dalekich i/lub coś działającego tylko na dworze. Doktorzy Anthony Khawaja i Justin Sherwin precyzują nawet, czym może być owo "coś". Wspominają o promieniowaniu ultrafioletowym, pod którego wpływem powstaje np. wpływająca korzystnie na wzrok witamina D. W USA krótkowzroczność jest teraz o wiele powszechniejsza niż w latach 70. ubiegłego wieku. Istnieją też rejony świata, np. części Azji, gdzie aż 80% populacji cierpi na krótkowzroczność. Analizy Brytyjczyków sugerują, że za przyczynę tego zjawiska należy uznać właśnie zmniejszoną ekspozycję na naturalne światło i/lub ograniczenie czasu spędzanego na patrzeniu na odległe obiekty. Osoby z tzw. krótkowzrocznością osiową mają zbyt dużą długość gałki ocznej, a niektóre z wcześniejszych badań laboratoryjnych wskazywały, że substancje kontrolujące długość gałki są wrażliwe na promieniowanie UV. Niedobór światła słonecznego powoduje zatem, że wzrost gałek nie zostaje w odpowiednim momencie zahamowany. Studia uwzględnione przez Khawaję i Sherwina objęły w sumie 10.400 osób. Jak wspomniano na początku, naukowcy wyliczyli, że każda dodatkowa godzina spędzona tygodniowo na dworze zmniejsza ryzyko krótkowzroczności o ok. 2%, a dzieci, które są krótkowzroczne, średnio spędzają na zewnątrz o 3,7 godz. mniej niż dzieci z normalnym wzrokiem lub nadwzrocznością. Choć na razie nie wiadomo, jakie dokładnie czynniki i mechanizmy wywołują zaobserwowane zjawisko, jedno można jednak powiedzieć z całą pewnością - przebywanie dworze jest zdrowe dla oczu i całego organizmu. Khawaja i Sherwin zastanawiali się nie tylko nad tym, czy wydłużanie czasu spędzanego poza domem zapobiega krótkowzroczności, ale i czy da się w ten sposób ograniczyć pogłębianie wady wzroku. Mimo że Khawaja nie wspomina o studium Jacobsen, cytuje ostatnie chińskie badanie, nieuwzględnione zresztą przez Sherwina w analizie statystycznej, w którym wzięło udział 80 krótkowzrocznych dzieci w wieku 7-11 lat. Połowa z nich miała spędzać tygodniowo mniej niż 30 godz. na czynnościach związanych ze skupianiem wzroku na bliskich obiektach i ponad 14 godz. na dworze. Po 2 latach średnio dzieci z tej grupy były mniej krótkowzroczne od 40 przedstawicieli grupy kontrolnej. A zatem, walcząc z krótkowzrocznością najmłodszych, dbajmy nie tylko o dobór okularów, ale i o codzienne spacery czy gry na powietrzu z rówieśnikami...- 2 odpowiedzi
-
- aktywność
- długość gałki ocznej
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Astrobiolodzy poszukując planet, na których może istnieć życie, mówią o planetach znajdujących się w „strefie zamieszkania". Opisuje ona taką odległość planety od gwiazdy macierzystej, która pozwala na występowanie wody w stanie ciekłym. Dla Układu Słonecznego strefa zamieszkania rozciąga się w odległości od 0,7 do 3 jednostek astronomicznych. Nie w każdym systemie planetarnym tak jest. Dużo bowiem zależy od wielkości i temperatury gwiazdy macierzystej. Istotne są również warunki panujące na samej planecie, a szczególnie albedo czyli stosunek promieniowania padającego na planetę do promieniowania przez nią odbijanego. Manoj Joshi z brytyjskiego Narodowego Centrum Nauk Atmosferycznych oraz Robert Haberle z NASA Ames Research Centre zwrócili właśnie uwagę na pewien czynnik dotyczący strefy zamieszkania wokół gwiazd typu widmowego M. To najczęściej występujący typ gwiazdy, zatem to właśnie w systemach planetarnych tych gwiazd możemy najszybciej znaleźć życie. Joshi i Haberle zwracają uwagę, że gwiazdy typu M emitują bardzo dużo światła w zakresach fali dłuższych niż emisja z naszego Słońca. To oznacza z kolei, że albedo śniegu i lodu na planetach krążących wokół takich gwiazd będzie mniejsza niż śniegu i lodu na Ziemi. Z tego wynika, że planety takie będą absorbowały znacznie więcej energii ze swojej gwiazdy niż absorbuje nasza planeta. Obaj naukowcy wyliczają, że dzięki temu strefa zamieszkania wokół gwiazd typu widmowego M jest o 10-30% szersza niż dotychczas przypuszczano.
- 1 odpowiedź
-
- życie
- strefa zamieszkania
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Otyłość zmniejsza skuteczność szczepienia na grypę
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Zdrowie i uroda
Otyłość zmniejsza skuteczność szczepionek przeciw grypie. Naukowcy ze Szkoły Medycznej Uniwersytetu Północnej Karoliny uważają, że osoby z nadmierną wagą ciała mogą potrzebować dodatkowej ochrony (International Journal of Obesity). Wyniki zespołu dr Melindy Beck pozwalają wyjaśnić zjawisko, które po raz pierwszy zaobserwowano przed 3 laty w związku z zakażeniami wirusem ludzkiej grypy typu H1N1/09. Okazało się wtedy, że otyłość wiąże się z upośledzoną reakcją odpornościową na szczepionkę. Wyniki sugerują, że w sezonie ekspozycji na wirusa grypy ludzie z nadwagą i otyłością mogą chorować na grypę z większym prawdopodobieństwem niż osoby ze zdrową wagą. Wcześniejsze badania sugerowały możliwość, że otyłość upośledza zdolność ludzkiego organizmu do zwalczania wirusa grypy, teraz wyjaśniono, na jakiej zasadzie się tak dzieje. Zespół z Północnej Karoliny jako pierwszy poinformował, że w porównaniu do badanych z wagą mieszczącą się w granicach normy, u otyłych jednostek wkrótce po zaszczepieniu następuje znaczący spadek poziomu przeciwciał. Co więcej, u cięższych osób występuje nieprawidłowa reakcja limfocytów T cytotoksycznych, które uśmiercają komórki prezentujące uczulający dany limfocyt antygen i regulują komórkową odpowiedź immunologiczną. Beck i inni badali pacjentów, którym pod koniec 2009 r. podano inaktywowaną szczepionkę zawierającą niezakaźne wirusy. U wszystkich w pierwszym miesiącu od iniekcji pojawiły się przeciwciała, ale z czasem u osób z nadwagą i otyłych ich miano we krwi spadało szybciej niż u ludzi z prawidłową wagą. U ok. 50% otyłych osób po 11 miesiącach od szczepienia następował, w porównaniu do miesiąca od szczepienia, 4-krotny spadek poziomu przeciwciał. Identyczny spadek miana przeciwciał odnotowano u mniej niż 25% szczupłych badanych. Gdy po 11 miesiącach od zaszczepienia próbki krwi wystawiano na oddziaływanie wirusa grypy, u ok. 75% ludzi ze zdrową wagą w limfocytach Tc nadal zachodziła ekspresja interferonu-γ (cytokiny krytycznej m.in. dla odporności nabytej przeciw wirusom). Wśród otyłych ochotników tylko 25% wytwarzało to białko. Jeśli miano przeciwciał nie jest podtrzymywane, a działanie limfocytów pamięci pozostaje upośledzone, otyłe jednostki są bardziej narażone na zachorowanie na grypę - wyjaśnia dr Patricia Sheridan. Heather Paich, doktorantka z laboratorium Beck, dodaje, że osoby z nadwagą i otyłością z większym prawdopodobieństwem ciężej chorują, a także przechodzą więcej powikłań.-
- dr Melinda Beck
- miano przeciwciał
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Jest szansa na ocalenie diabła tasmańskiego
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Nauki przyrodnicze
Jeszcze przed 15 laty diabeł tasmański był bardzo powszechnie występującym gatunkiem. Obecnie jest on zagrożony, a jego wymieranie to jeden z najbardziej niezwykłych znanych nam przypadków takiego zjawiska. Do zanikania gatunku nie przyczyniają się kłusownicy czy utrata habitatów. Diabeł tasmański wymiera z powodu zakaźnego raka pyska i jeśli nic się nie zmieni gatunek zniknie w ciągu 10-20 lat. Nowotwór atakuje najpierw pysk, a następnie resztę ciała. Zainfekowane zwierzęta żyją około 6 miesięcy. Naukowcy mają jednak pierwszą dobrą wiadomość. Choroba rozprzestrzeniła się na północno-zachodnią część Tasmanii i napotkała tam nową populację diabłów. Jak informuje w Conservation Biology profesor zoologii Menna Jones, na nowotwór zapada tam mniej zwierząt, a te, które zachorowały, żyją dłużej. Nowotwór pyska zabija wszystkie zarażone zwierzęta. Z populacji, które dotknął, pozostało nie więcej niż 10% osobników. Próbowano chronić diabły odstrzeliwując chore osobniki, ale nic to nie dało. Populacja pozostała bezbronna nawet, gdy przygotowano szczepionkę. Zaszczepione zwierzęta nie rozwinęły odporności. Jeśli wyginie diabeł tasmański, zagrożona będzie cała przyroda wyspy, na której żyje. Diabeł jest tam bowiem głównym drapieżnikiem, a jak wynika z opisywanych przez nas wcześniej badań, zniknięcie gatunku spełniającego tę rolę oznacza katastrofalną destabilizację całego ekosystemu. W przypadku Tasmanii istnienie populacji rodzimego diabła tasmańskiego trzyma w ryzach inwazyjne dzikie koty i lisy. Jeśli diabeł zniknie, może powtórzyć się sytuacja, z jaką mieliśmy do czynienia w Australii, gdzie koty i lisy wytępiły ponad 20 gatunków ssaków. Zniknięcie diabła zagrozi istnieniu takich gatunków jak niełaz plamisty, pademelon czy kanguroszczur z gatunku Bettongia gaimardii. Dotychczas taki scenariusz wydawał się bardzo prawdopodobny. Jednak, jak informuje Jones populacja [diabłów tasmańskich - red.] z zachodniej Tasmanii zmniejsza się, ale powoli. Wolniej niż zmniejszała się populacja na wschodzie. Ponadto zarażone zwierzęta żyją znacznie dłużej. Na wschodzie umierały w ciągu 3-6 miesięcy, na zachodzie niektóre osobniki żyją przez 18 miesięcy. Uczona mówi, że niezależnie od tego, co jest przyczyną zmiany przebiegu choroby - różnica genetyczna pomiędzy populacjami czy ewolucja samego nowotworu - daje to nadzieję na ocalenie diabła tasmańskiego. Być może uda się wyłapać wystarczająco dużą liczbę zdrowych osobników i przenieść je w bezpieczne miejsce w oczekiwaniu na samodzielne wygaśnięcie infekcji. Naukowcy ostrzegają jednak przed zbytnim optymizmem. Nowotwory ewoluują szybciej niż ich nosiciele. Korzystna zmiana, którą właśnie zaobserwowano, może szybko zostać zastąpiona zmianą na niekorzyść.-
- rak pyska
- wymieranie
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Przechowała spermę i urodziła młode po 5 latach
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Nauki przyrodnicze
Warren Booth i Gordon W. Schuett z Uniwersytetu Stanowego Północnej Karoliny i Uniwersytetu Stanowego Georgii opisali pierwszy genetycznie potwierdzony przypadek długoterminowego przechowywania spermy (ang. long-term sperm storage, LTSS) u grzechotnika diamentowego. Samica urodziła 19 młodych, choć przez 60 miesięcy nie miała kontaktu z żadnym samcem. Wzmiankowana samica została schwytana w 2005 r. na Florydzie. Przez następne 5 lat stanowiła część prywatnej kolekcji i nie miała kontaktu z samcami. W 2010 r. niespodziewanie urodziła 19 młodych. Wtedy właśnie Booth pobrał próbki DNA od matki i jej potomstwa. U młodych występowały geny, których nie było u matki, nie ma więc mowy o fakultatywnym dzieworództwie (ang. facultative parthenogenesis, FP). Oznacza to, że samica musiała kopulować przed pojmaniem i przez 5 lat przechowywała plemniki partnera. Samica grzechotnika diamentowego była schwytana w bardzo młodym wieku. Na etapie, w którym odbyła stosunek, nie była jeszcze dojrzała płciowo. Później poradziła sobie jakoś z zadaniem utrzymywania plemników przy życiu i w dobrej kondycji. Na końcu zadziałał jakiś mechanizm, który zadecydował o zapłodnieniu. W rezultacie po paru miesiącach na świat przyszły zdrowe młode. Duet naukowców podejrzewa, że część macicy przekształciła się w pojemnik do magazynowania ejakulatu (przechowywano w nim plemniki, zapobiegając także przedwczesnemu zapłodnieniu). Długoterminowe przechowywanie spermy przez łuskonośne uznaje się za alternatywę dla fakultatywnej partenogenezy. Kiedy jednak Booth i Schuett przejrzeli literaturę przedmiotu pod kątem pewnych przypadków LTSS u węży, znaleźli zamiast tego wiele przekonujących dowodów na dzieworództwo. Jak można się domyślić, postawiło to pod znakiem zapytania rozpowszechnienie LTSS. Biolodzy, których artykuł na ten temat ukazał się w piśmie Biological Journal of the Linnean Society, uważają, że aby rozróżnić LTSS i FB, zwłaszcza w warunkach naturalnych, konieczne są testy genetyczne. Booth sądzi, że inne gady mogą przechowywać spermę dłużej od samic grzechotnika diamentowego. Póki nie przeprowadzono odpowiednich eksperymentów, nie wiadomo, oczywiście, jak długo.-
- dzieworództwo
- długoterminowe przechowywanie spermy
- (i 5 więcej)
-
Grupa naukowców pracujących w ramach Berkeley Earth Project ogłosiła, że z ich badań wynika, iż temperatura powierzchni globu... rzeczywiście się podnosi. Informacja ta jest o tyle ciekawa, że na czele grupy stał znany fizyk, profesor Richard Muller, który przez niektórych był uważany za krytyka zjawiska globalnego ocieplenia. Sam Muller nie przyznaje się do takich poglądów, mówi, że jest po prostu naukowcem i musi sceptycznie podchodzić do różnych twierdzeń, niezależnie od politycznych nacisków. Muller poparł w przeszłości Stephena McIntyre'a i Rossa McKitricka, którzy w 2003 roku próbowali zanegować „kij hokejowy", czyli stworzony przez Michaela Manna wykres wzrostu temperatur w ostatnim tysiącleciu. Muller mówi, że badając globalne temperatury przy powierzchni ziemi, jego zespół wziął pod uwagę zastrzeżenia, które zgłaszają krytycy globalnego ocieplenia. Gdy zaczynaliśmy badania nie wiedziałem, czy wykażą one większy lub mniejszy wzrost temperatur. Wiedziałem, że niektórzy sceptycy zgłaszali istotne zastrzeżenia. Wykonaliśmy badania i jestem zdumiony, że zgadzają się one z wynikami uzyskanymi przez inne grupy naukowców - mówi Muller. Naukowiec zastrzega, że wyniki badań nie zostały jeszcze przejrzane przez niezależne zespoły, jednak zgłoszono je do publikacji w recenzowanych pismach specjalistycznych. Dla większości klimatologów uzyskane przez Mullera rezultaty nie są niczym nowym. Wiele grup naukowych badających zjawisko globalnego ocieplenia od dawna uzyskiwało takie wyniki. Kevin Trenberth z NCAR (Narodowe Centrum Badań Atmosferycznych) mówi, że dobrym aspektem tych badań jest wykorzystanie zaawansowanych metod statystycznych. Złym - zbytnie poleganie na statystyce i niedocenienie zdrowego rozsądku oraz fizyki. Peter Thorne, klimatolog z Cooperative Institute for Climate and Satellites stwierdza, że badania z Berkeley są użyteczne, ale nie są niczym nowym. Badania grupy Mullera będą miały zatem przede wszystkim wydźwięk propagandowy, gdyż powinny dać do myślenia osobom, zaprzeczającym istnieniu globalnego ocieplenia. Na niektórych blogach tzw. denialistów już czytamy, że Muller jest od 30 lat zwolennikiem teorii globalnego ocieplenia. Wyników uzyskanych przez Berkeley Earth Project nie należy jednak całkowicie pomijać, jako nie wnoszących niczego nowego. Jak bowiem zauważa autor bloga DoskonaleSzare, grupie udało się znacząco zmniejszyć niepewności szacunku temperatury na lądach dla ostatnich kilkudziesięciu lat. Ponadto zmniejszono też niepewność starszych szacunków, dzięki czemu możliwe było dokładniejsze szacowanie temperatur dla początku XIX wieku.
- 6 odpowiedzi
-
- Berkeley Earth Project
- globalne ocieplenie
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Zespół z University of Michigan Health System opisał biomarker, który pomaga w szybkiej identyfikacji ciężkiej jelitowej postaci choroby przeszczep przeciw gospodarzowi (ang. graft-versus-host disease, GvHD) u pacjentów z białaczkami i chłoniakami. U chorych tych dokonuje się przeszczepu szpiku kostnego. Komórki macierzyste układu krwiotwórczego można także pobierać z krwi obwodowej (ang. peripheral blood stem cells, PBSC). Najpoważniejszym - potencjalnie śmiertelnym - powikłaniem przeszczepu jest choroba przeszczep przeciw gospodarzowi, kiedy obce antygenowo limfocyty zwracają się przeciw skórze i narządom wewnętrznym biorcy. Do 30% chorych rozwija najbardziej oporną na leczenie jelitową postać GvHD. Amerykanie podkreślają, że bez inwazyjnych testów, np. biopsji, trudno jednak odróżnić jelitową postać GvHD od zakażeń układu pokarmowego lub efektów ubocznych podawanych medykamentów. Akademicy z Michigan analizowali próbki krwi 1000 pacjentów leczonych w siedzibie uniwersytetu w Ann Arbor, w Niemczech oraz Japonii. Sądzimy, że udało nam się znaleźć wiarygodny biomarker, specyficzny dla choroby przeszczep przeciw gospodarzowi. Można w ten sposób szybko wskazać pacjentów, dla których standardowe leczenie będzie prawdopodobnie niewystarczające - tłumaczy dr James L.M. Ferrara. Wykorzystanie podwyższonego poziomu białka REG3-alfa we krwi jako markera nie eliminuje konieczności przeprowadzania biopsji, ale wraz z innymi czynnikami pozwala wcześnie wdrożyć odpowiednią terapię. REG3-alfa jest białkiem wydzielniczym trzustki, które może brać udział w namnażaniu i różnicowaniu komórek. Ekipa ma nadzieję, że na początku przyszłego roku test znajdzie zastosowanie kliniczne.
-
Dziennikarze The Wall Street Journal dowiedzieli się nieoficjalnie, że Google prowadzi rozmowy z co najmniej dwoma funduszami inwestycyjnymi. Ich celem jest zebranie pieniędzy na przejęcie Yahoo!. Na razie są to dyskusje sondażowe, podczas których nie padły żadne propozycje. We wrześniu z Yahoo! zwolniono prezes firmy Carol Bartz, która zastąpiła na tym stanowisku współzałożyciela koncernu Jerry'ego Yanga. Od tamtej pory pojawiły się informacje, że przejęciem Yahoo! jest ponownie zainteresowany Microsoft oraz że kupno firmy bierze pod uwagę chińska Alibaba Group Holding, która sama jest w 40% własnością Yahoo!. Yahoo! od dłuższego czasu przeżywa problemy. Nie poradzili sobie z nimi kolejni prezesi firmy. W 2008 roku Microsoft próbował kupić Yahoo!, ale wskutek sprzeciwu Yanga transakcja nie doszła do skutku. Yahoo! to bardzo łakomy kąsek. Serwis ma niemal 700 milionów unikatowych użytkowników miesięcznie, podpisał atrakcyjne umowy z takimi dostawcami treści jak ABC News. Google chciałby zapewne sprzedawać swoje reklamy za pośrednictwem Yahoo!. Specjaliści mówią, że potencjał reklamowy Yahoo! jest obecnie słabo wykorzystywany i firma mogłaby zarabiać więcej pieniędzy. Dla Google'a to tym bardziej ważne, że na amerykańskim rynku reklamy internetowej firma wciąż odstaje od konkurencji. W bieżącym roku na reklamach najwięcej, bo 2 miliardy dolarów, zarobi Facebook. Wpływy Yahoo! wyniosą 1,6 miliarda, a Google'a - 1,1 miliarda.
-
Jak dowiedział się „Dziennik Gazeta Prawna" w przyszłym roku, w marcu lub kwietniu, na polski rynek wejdzie Amazon, największy na świecie sklep online'owy. Obecnie koncern prowadzi rozmowy z firmami kurierskimi i dystrybutorami poczty, takimi jak InPost czy Poczta Polska. Redaktorzy DGP o możliwym wejściu Amazona dowiedzieli się właśnie od polskich firm, które negocjują z gigantem. Rozmowy trwają podobno już od czerwca. Przedstawiciele Amazona sondują rynek, rozmawiają z dostawcami książek, poszukują programistów. Amazon nie ma zamiaru budować w Polsce centrum dystrybucji. Zamówione towary będą wożone z Lipska. Empik, największy polski online'owy sprzedawca książek i muzyki twierdzi, że nie boi się amerykańskiej konkurencji.
-
Wody zanieczyszczone odchodami świń, drobiu i bydła stanowią rezerwuar genów antybiotykooporności i to zarówno znanych, jak i nowych. Maite Muniesa z Uniwersytetu w Barcelonie uważa, że mogą one być przekazywane różnym gatunkom bakterii przez bakteriofagi, czyli wirusy atakujące bakterie. W wodach skażonych nieczystościami trzody chlewnej, drobiu i bydła odkryliśmy duże ilości bakteriofagów przenoszących geny antybiotykooporności. W warunkach laboratoryjnych wykazaliśmy, że po wprowadzeniu do innych bakterii geny przenoszone przez bakteriofagi były w stanie wywołać oporność na określony antybiotyk - opowiada Muniesa. Choć często uważamy, że geny antybiotykooporności ewoluowały pod wpływem leków stosowanych do zwalczania infekcji u ludzi oraz podawanych zwierzętom hodowlanym, nie jest to wcale współczesne zjawisko. Wcześniej w 2011 roku naukowcy z kanadyjskiego McMaster University wykazali, że lekooporność jest naturalnym zjawiskiem, które o wiele, wiele lat poprzedza zastosowanie antybiotyków w praktyce klinicznej. W artykule opublikowanym w Nature powołali się na przykład antybiotykooporności sprzed co najmniej 30 tys. lat. Mikroorganizmy od dawien dawna wykorzystywały zatem antybiotyki i geny oporności na nie w ramach współzawodnictwa międzygatunkowego. Mając to wszystko na uwadze, Hiszpanie stwierdzili, że nowo opisany wodny rezerwuar genów antybiotykooporności jest wynikiem właśnie współzawodnictwa mikrobów, a nie leków stosowanych przez ludzi, tym bardziej że wypasanemu bydłu nie podawano przyspieszających wzrost antybiotyków. Zespół Muniesy podkreśla, że nawet po wprowadzeniu zakazu podawania zwierzętom paszy z antybiotykami mogą się pojawiać nowe geny antybiotykooporności, a stare rozprzestrzenią się na bakterie zakażające ludzi. Akademicy z Barcelony zaznaczają, że należy ustalić, jak geny oporności są przekazywane z faga na kolejne gatunki bakterii. Tylko wtedy będzie można opracować strategie blokowania transmisji.
-
- geny antybiotykooporności
- wody
- (i 10 więcej)
-
Specyfikacja XML Encryption podatna na atak
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Bezpieczeństwo IT
Badacze z Ruhr-Universität Bochum twierdzą, że specyfikacja XML Encryption, która definiuje sposób szyfrowania elementów w komunikacji między usługami sieciowymi, jest podatna na atak. XML Encryption wykorzystują m.in. tacy giganci jak IBM, Microsoft czy Red Hat. Juraj Smorovsky i Tibor Jager znaleźli sposób na przeprowadzenie ataku na komunikację szyfrowaną za pomocą DES i AES w trybie wiązania bloków zaszyfrowanych (CBC). Obaj uczeni informują, że na atak podatne są wszystkie algorytmy szyfrujące wykorzystywane w standarcie XML-Enc. Atak polega na wysłaniu do serwera zmodyfikowanego kryptogramu, a następnie przeanalizowaniu występujących błędów. Takiej techniki użyli w bieżącym roku Juliano Rizzo i Thai Duong do przeprowadzenia ataku na ASP.NET, co zapewniło im nagrodę Pwn2Own dla znalazców najlepszego błędu po stronie serwera. Niedawno pokazali, że można w ten sposób zaatakować również protokół SSL/TLS. Niemieccy badacze zawiadomili już o problemie konsorcjum W3C, które jest autorem standardu XML-Enc. Rzecznik prasowy Microsoftu stwierdził, że koncern również został poinformowany. Sprawdzamy nasze produkty, by sprawdzić, które z nich używają tej implementacji - dodał. Na razie firma nie wydała żadnych zaleceń. Tam, gdzie będzie to konieczne, przekażemy instrukcje dotyczące microsofowej implementacji XML-a - stwierdził rzecznik. Odkrywcy luki twierdzą, że nie da się jej łatwo naprawić i konieczna będzie zmiana standardu. -
Myśliwi przybyli do Ameryki o 1000 lat wcześniej niż sądzono
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Humanistyka
Ułamane ostrze włóczni, znalezione obok szczątków mastodonta dowodzi, że na terenie Ameryki Północnej ludzie polowali na te zwierzęta o co najmniej 1000 lat wcześniej niż dotychczas sądzono. Badania przeprowadzone przez profesora Eske Willersleva z Uniwersytetu w Kopenhadze oraz zespół Michaela Watersa z Center for the Study of the First Americans z University of Texas A&M wskazują, że pierwsze na kontynencie amerykańskim prowadzone przez ludzi polowania miały miejsce już 14 000 lat temu. Jestem pewien, że z tego odkrycia są szczególnie zadowoleni rdzenni Amerykanie. To kolejny dowód, że ludzie byli obecni w Ameryce dłużej, niż sądzono. Teoria ‚Clovis First', za którą jeszcze kilka lat temu większość naukowców dałaby głowę, została ostatecznie pogrzebana - mówi profesor Willerslev. Wspomniane ostrze włóczni zostało znalezione w stanie Washington pod koniec lat 70. ubiegłego wieku. Wydobyto je z kości mastodonta. Dopiero teraz, dzięki badaniom DNA, sekwencjonowaniu protein, datowaniu węglem radioaktywnym i porównaniu znaleziska z innymi szczątkami mastodontów określono wiek zabytku. Dotychczas sądzono, że pierwsi myśliwi, którzy przybyli do Ameryki reprezentowali kulturę Clovis. To pierwsza znana dotychczas kultura Ameryki Północnej. Pojawiła się ona około 13 000 lat temu. Od kultur azjatyckich odróżniają ją charakterystyczne kształty narzędzi. Zabytki tej kultury znajdowane są przede wszystkim na terenie USA. Kultura Clovis zniknęła w tajemniczy sposób i obecnie nie wiemy, co stało się przyczyną jej zagłady. Nasze badania pokazały, że na co najmniej 1000 lat przed pojawieniem się kultury Clovis obecni byli inni myśliwi. To oznacza, że to nie kultura Clovis przyczyniła się do zniknięcia mastodontów. Obecnie możemy stwierdzić, że polowania na zwierzęta odbywały się znacznie dłużej niż sądziliśmy. Obecnie jednak nie wiemy, czy to człowiek doprowadził do wygnięcia mamutów, mastodontów i innych wielkich zwierząt tzw. megafauny. Może przyczyną ich wyginięcia było coś innego, na przykład zmiany kliamtyczne - dodaje Willerslev. -
Waga ciała we wczesnej dorosłości wiąże się z ryzykiem chłoniaków nieziarniczych (ang. non Hodgkin lymphoma, NHL) na późniejszych etapach życia. W porównaniu do osób szczupłych, u otyłych mężczyzn ryzyko wzrasta o 64%, a u otyłych kobiet o 19%. Przyczyny chłoniaków nieziarniczych są słabo poznane i nie wiemy, niestety, za wiele o metodach zapobiegania lub zmniejszania ryzyka tych chorób [do których zaliczamy m.in. przewlekłą białaczkę limfatyczną] - podkreśla dr Kimberly Bertrand z Harvardzkiej Szkoły Zdrowia Publicznego. Wcześniejsze analizy po 14 latach Nurses' Health Study sugerowały, że ryzyko NHL zwiększają tłuszcze trans, a obniża spożycie warzyw. Chcąc dogłębniej zbadać te zagadnienia, zespół Bertrand badał zależności między otyłością, rodzajem tłuszczów w diecie, konsumpcją warzyw i owoców a NHL. Amerykanie przejrzeli odpowiedzi kwestionariuszowe 47.541 mężczyzn, których losy śledzono przez 22 lata w ramach Health Professionals' Follow-Up Study oraz 91.227 kobiet, których losy śledzono aż przez 28 lat w ramach Nurses' Health Study. Do 2008 r. chłoniaki nieziarnicze zdiagnozowano u 966 kobiet, a do 2006 r. potwierdzono 566 przypadków u mężczyzn. Kontrolując wiek, rasę i inne czynniki, ustaliliśmy, że otyłość we wczesnej dorosłości (w wieku 18-21 lat) wiązała się ze zwiększonym ryzykiem NHL w późniejszym życiu. W przypadku otyłych mężczyzn - z BMI równym bądź wyższym od 30 - ryzyko chłoniaka nieziarniczego było o 64% wyższe niż u mężczyzn szczupłych, a u kobiet o 19% wyższe [niż u szczupłych rówieśnic]. Aktualne BMI, a więc wskaźnik masy ciała w czasie studium, było związane z ryzykiem NHL u mężczyzn, ale nie u kobiet. Ogólne spożycie i specyficzne rodzaje tłuszczów dietetycznych nie wiązały się z ryzykiem chłoniaka nieziarniczego, choć u kobiet z najwyższym spożyciem tłuszczów trans następował nieistotny statystycznie wzrost ryzyka NHL (tłuszcze trans występują w mleku, nabiale, wołowinie i baraninie oraz w wielu półsyntetycznych stałych tłuszczach roślinnych, np. margarynie). Zaobserwowaliśmy, że kobiety, które dziennie zjadały co najmniej 4 porcje warzyw, o 16% rzadziej chorowały na NHL, w porównaniu do kobiet, które jadły mniej niż dwie porcje dziennie.
-
Eksperci ostrzegają, że rootkit TDL4, jeden z najbardziej zaawansowanych złośliwych kodów zagrażających internautom, został jeszcze bardziej udoskonalony. TDL, znany też jako TDSS, to rodzina wyjątkowo niebezpiecznych, bardzo zaawansowanych technicznie rootkitów. W lipcu bieżącego roku firma Kaspersky stwierdziła, że jest to najbardziej niebezpieczny kod w internecie. Tym, co odróżnia go od innych rootkitów są m.in. zdolność do infekowania 64-bitowej wersji Windows, wykorzystywanie publicznej sieci P2P Kad do łączności z centrum kontroli czy też wykorzystywanie głównego sektora rozruchowego (MBR) do ukrywania się przed oprogramowaniem antywirusowym. Ocenia się, że botnet stworzony przez tego rootkita liczy sobie 4,5 miliona maszyn. Teraz badacze z ESET poinformowali, że twórcy rootkita przepisali go na nowo i zmienili sposób, w jaki infekuje on komputery. Zamiast ukrywać się w MBR nowa wersja TDL4 tworzy ukrytą partycję na końcu dysku twardego i ustawia ją jako aktywną. Dzięki temu szkodliwy kod jest uruchamiany przed startem systemu operacyjnego i jest chroniony przed oprogramowaniem zapobiegającym nieautoryzowanym modyfikacjom w MBR. Twórcy TDL4 opracowali też zaawansowany system plików dla partycji utworzonej przez rootkita. Szkodliwy kod może teraz sprawdzać spójność przechowywanych tam danych. Złośliwy kod jest teraz w stanie wykryć zmiany dokonane w plikach przechowywanych na ukrytej partycji sprawdzając sumę kontrolną CRC32 i porównując ją z sumą przechowywaną w nagłówku pliku. Jeśli zostanie wykryte uszkodzenie pliku, jest on usuwany z systemu - informuje ESET. Takie działanie ma zabezpieczyć rootkita przed skierowanymi przeciwko niemu działaniami. W kwietniu bieżącego roku Microsoft opublikował poprawkę, która tak modyfikowała system, by wykorzystywana przez TDL4 ścieżka infekcji została zakłócona. Dwa tygodnie później przestępcy wypuścili poprawkę do rootkita, dzięki której złośliwy kod obchodził poprawkę Microsoftu. Determinacja cyberprzestępców oraz wysoki stopień zaawansowania szkodliwego kodu wskazują, że jest on dziełem profesjonalistów, którzy mają zamiar na nim zarabiać.
-
Dublety w drzewie oskrzelowym markerem autyzmu?
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Zdrowie i uroda
Amerykańska pulmonolog dr Barbara Stewart odkryła anomalię w budowie dolnych dróg oddechowych, która być może pozwoli wcześniej wykrywać zaburzenia ze spektrum autyzmu (ang. Autism Spectrum Disorder, ASD). Wada wydaje się występować wyłącznie u osób chorych. Podczas wszystkich wykonanych przeze mnie bronchoskopii nigdy nie widziałam tej anomalii u dzieci, które nie byłyby autystyczne. Wydaje się, że to rozstrzygający marker dla autyzmu i zaburzeń ze spektrum autyzmu - podkreśla Stewart. Lekarka badała 49 dzieci z ASD poniżej 18. r.ż., które trafiły do Nemours Children's Clinic w Pensacola z niereagującym na leczenie kaszlem. Podczas bronchoskopii okazało się, że górne drogi oddechowe miały prawidłową budowę, jednak w obrębie wewnątrzpłucnego drzewa oskrzelowego (poniżej oskrzeli głównych) występowała charakterystyczna anomalia, nazwana przez Stewart dubletami. Dublet pojawia się, gdy występują bliźniacze rozgałęzienia zamiast jednego; są one idealnie symetryczne [z jednego odgałęzienia po obu stronach wychodzą więc po dwa kolejne odgałęzienia zamiast jednego]. U osób z dubletami w dolnych drogach oddechowych mogą występować podwyższone opory oddechowe (typowe np. dla astmy), co w pewnym stopniu wyjaśnia, czemu często dzieci z ASD nie mają najlepszej kondycji fizycznej. Dr Stewart podkreśla, że na razie jest zbyt wcześnie, by uczynić z bronchoskopii metodę badania przesiewowego. Wg niej, lepiej skupić się na przyczynach zaobserwowanej wady rozwojowej i zastanowić się nad ewentualnymi uwarunkowaniami genetycznymi dubletów.-
- dublet
- rozgałęzienia
- (i 7 więcej)
-
Dzielenie się z innymi wrażeniami dotyczącymi produktu może podwyższyć lub obniżyć przypisywaną mu ocenę. Wszystko zależy od tego, czy dzielimy się uwagami na temat odczuć emocjonalnych/sensorycznych, czy czysto praktycznych (Consumer Research). W ramach tzw. marketingu szeptanego konsumenci stale dzielą się opiniami na temat produktów lub usług. Jak jednak tego typu wymiana wpływa na ich własne doświadczenia? Czy wrażenia stają się intensywniejsze, czy słabsze niż wcześniej? By znaleźć odpowiedzi na tak postawione pytania, Sarah G. Moore z University of Alberta przeprowadziła serię eksperymentów. Kanadyjka odkryła, że reakcja ludzi różni się w zależności od rodzaju przekazywanej informacji. U osób dzielących się doświadczeniami zmysłowymi lub emocjonalnymi następuje spadek ich intensywności (kupione na urodziny przyjaciela boskie ciastko czekoladowe zaczyna się np. wydawać mniej smakowite), co ma swoje dobre strony w przypadku doświadczeń negatywnych, ponieważ kiepski albo straszny film wydaje się później mniej beznadziejny lub przerażający. Psycholodzy z Univeristy of Alberta stwierdzili, że osoby, które podzieliły się hedonistycznymi wrażeniami i doświadczyły na swojej skórze, że potem są one mniej przyjemne, w przyszłości rzadziej angażują się w marketing szeptany. Opowiadanie o użytkowości czegoś (czyli doświadczeniach poznawczych) opiera się na funkcjach, a nie emocjach, pozwalając konsumentom lepiej zrozumieć doświadczenie. Wyjaśnianie, czemu pamięć przenośna jest taka świetna [można w jednym miejscu przechowywać wszystkie pliki], sprawia, że lubimy ją w jeszcze większym stopniu, podczas gdy opowiadanie, dlaczego produkt czyszczący jest taki okropny, powoduje, że nie podoba nam się on jeszcze bardziej. Dzielenie się doświadczeniami utylitarnymi zwiększa prawdopodobieństwo angażowania się w przyszłości w marketing szeptany.
-
Jak wykazały badania prowadzone na myszach, odchody pozostawiane na naszej skórze przez roztocze czynią ją bardziej przepuszczalną dla różnego rodzaju alergenów i innych substancji drażniących. Studium sugeruje, że ograniczenie wczesnej ekspozycji na działanie tych malutkich pajęczaków może pomóc w zapobieganiu chorobom alergicznym, np. egzemie, zapaleniu zatok czy astmie, u genetycznie predysponowanych osób. Roztocze kurzu domowego są jedną z najczęstszych przyczyn astmy. Żyją w dywanach i pokryciu łóżka (kocach, pościeli, kapie, materacu). Rocznie "zjadają" 350-400 gramów martwego ludzkiego naskórka. W odchodach roztoczy znajdują się enzymy trawienne: Der f1 oraz Der p1. To właśnie one wywołują u części ludzi reakcje alergiczne. Wcześniejsze badania wykazały, że enzymy te zwiększają podatność dróg oddechowych na działanie innych alergenów, np. zwierzęcych. Toshiro Takai i jego zespół z Juntendo University School of Medicine w Tokio chcieli zobaczyć, czy podobne zjawisko można zaobserwować w przypadku skóry. Naukowcy posłużyli się w swych eksperymentach hodowlanymi myszami bez włosów. Na karkach zwierząt umieszczono 1) tampony nasączone roztworem z białkiem Der f1 lub 2) innym płynem. Tydzień później na skórze gryzoni z pierwszej grupy występowały suche i wysycone ryboflawiną (witaminą B2) placki. Witamina pozwala sprawdzić, w jakim stopniu skóra jest dostępna (przenikalna) dla alergenów i substancji drażniących. Powtarzająca się ekspozycja na działanie ciał i grudek odchodów roztoczy może miejscowo naruszyć funkcjonowanie bariery skórnej, co pozwala wnikać w głąb alergenom i związkom drażniącym. Stan zapalny, świąd oraz suchość skóry w alergii wywoływanej przez roztocze są początkowo wyzwalane przez białka tych pajęczaków, które powodują uszkodzenie naskórka. Jeśli ograniczy się kontakt małych dzieci z roztoczami kurzu domowego, można zapobiec pojawieniu się innych alergii na późniejszych etapach życia. Chociaż, jak zauważają fachowcy, unikanie kontaktu z roztoczami jest bardzo trudne i wymaga wiele zachodu. Pomaga na pewno usunięcie dywanów, zasłon, częste prześcielanie łóżka, trzepanie poduszki oraz kołdry i wystawianie ich na działanie promieni słonecznych. Uwaga: plastikowe pokrowce utrzymują wilgoć, która stwarza idealne warunki rozwoju dla roztoczy. O badaniach japońskich można przeczytać w Journal of Investigative Dermatology.
-
- roztocze kurzu domowego
- alergeny
- (i 10 więcej)
-
Google przegrał walkę o niedopuszczenie emaila, który świadczy na niekorzyść koncernu, jako dowodu w sądowym sporze z Oracle'em. Sędzia William Alsup podtrzymał wcześniejszy wyrok, zgodnie z którym list elektroniczny jednego z inżynierów Google'a może zostać wykorzystany w sprawie. We wspomnianym e-mailu, autorstwa Tima Lindholma, czytamy: to o co nas w rzeczywistości poprosili (Larry Page i Sergey Brin) to sprawdzenie, jakie istnieją techniczne alternatywy dla wykorzystania Javy w Androidzie i Chrome. Przyjrzeliśmy się wielu alternatywom i sądzimy, że wszystkie są do niczego. Doszliśmy do wniosku, że trzeba renegocjować licencję Javy tak, by spełniała nasze potrzeby. Oracle oskarża Google'a o naruszenie patentów i praw autorskich dotyczących Javy. Do naruszenia miało dojść w wirtualnej maszynie Dalvik, wykorzystywanej w systemie Android. Z listu Lindholma wynika, że Google świetnie zdawało sobie sprawę, iż Android narusza prawo. Google próbował niedopuścić do przedstawienia maila przed sądem argumentując, że przekazano go Oracle'owi przypadkiem. List został napisany bowiem już po tym, jak Oracle zgłosiło do Google'a pretensje i zagroził pozwem sądowym, a prawo stanowi, że oskarżony nie musi ujawniać korespondencji ze swoimi prawnikami, jeśli prosi w niej o radę w danej sprawie. Istnieje dziewięć wersji maila. Osiem z nich to szkice, które automatycznie zapisały się na komputerze Lindholma gdy ten tworzył list. Google przypadkiem przekazało listy Oracle'owi, gdyż po wniesieniu oskarżenia firma miała obowiązek ujawnienia materiałów dotyczących procesu. Szkice nie zostały oznaczone jako poufne, ani nie wypełniono w nich pola adresu, więc przedstawiciele Google'a nie wiedzieli, że przekazują mail, który w ostatecznej wersji trafił do szefa wydziału zajmującego się Androidem, Andy'ego Rubina, oraz do jednego z prawników Google'a. Sędzia Alsup odrzucił wniosek Google'a, zauważając, że w tekście maila wymieniony jest tylko Rubin. Oznaczenie dokumentu jako uprzywilejowanego i poufnego lub wysłanie go do prawnika nie oznacza, że automatycznie jest on uprzywilejowany - stwierdził Alsup. Google poniósł więc poważną porażkę. Ława przysięgłych może bowiem uznać e-mail za dowód, że doszło do świadomego naruszenia praw Oracle'a, a to z kolei będzie oznaczało surowszą karę. Takiego zdania jest sam sędzia Alsup, który, gdy e-mail został po raz pierwszy ujawniony, ostrzegł prawników Google'a, że może się on stać przyczyną przegrania procesu.
-
Amazon ogłosił powstanie nowego formatu dla książek elektronicznych. Kindle Format 8 (KF8) bazuje na HTML5 i łączy zalety innych formatów korzystających z HTML z zaletami PDF. Formaty HTML, takie jak EPUB, Mobipocket czy bazujący na nim rodzimy format Kindle'a AZW dają wydawcom bardzo ograniczoną kontrolę nad czcionkami, wyglądem czy formatowaniem tekstu. Z tego też powodu trudno publikować w nich książki dla dzieci, komiksy oraz dokumentację techniczną. Tych wad pozbawiony jest PDF, jednak z kolei ten format nie dostosowuje się płynnie do różnych wielkości ekranów i rozmiarów czcionki. KF8 łączy zalety wszystkich formatów. Dzięki temu, że korzysta z HTML5 wspiera arkusze stylów, zagnieżdżone tabele, grafiki SVG, wbudowane fonty, ramki, dymki pojawiające się po najechaniu kursorem czy inicjały (czyli pierwsze wyróżnione litery akapitu). Wydawcy zyskają znacznie większą niż obecnie kontrolę nad wyglądem książek elektronicznych. Amazon zapowiada, że wkrótce udostępni dwa narzędzia dla wydawców - KindleGen 2 do tworzenia publikacji w nowym formacie oraz Kindle Preview 2 służące do podglądu publikacji. KF8 najpierw trafi do tabletu Kindle Fire, a w ciągu kolejnych miesięcy będzie wprowadzany na wszystkie najnowsze urządzenia z rodziny Kindle.
- 5 odpowiedzi
-
- KF8
- Kindle Format 8
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Svante Björck ze szwedzkiego Uniwersytetu w Lund wykazał, że w ciągu ostatnich 20 000 lat Ziemia nie doświadczyła globalnego ocieplenia czyli jednoczesnego wzrostu temperatur na północnej i południowej półkuli. Dotychczas istniały jedynie dowody na to, że podobne zjawisko nie miało miejsca od 6000 lat. To, co dzieje się obecnie, jest unikatowe w skali geologicznej - mówi naukowiec. Björck przyjrzał się dostępnym badaniom dotyczącym klimatu naszej planety, szukając czegoś, co wskazywałoby na jednoczesny wzrost temperatury na obu półkulach. Stwierdził, że przez ostatnich 20 000 lat takie zjawisko nie zaszło. Wzrost temperatury na jednej z półkul wiązał się albo z ochłodzeniem drugiej, albo też temperatura pozostawała na niej stabilna. Ostatnią dużą zmianą klimatu była tzw. mała epoka lodowa. Wówczas Europę nawiedziły niespotykane chłody, ucierpiało rolnictwo, transport i gospodarki wielu państw. Brak jednak dowodów, by podobne zmiany zachodziły na południu. Björck zauważa natomiast, że wpływ czynników zewnętrznych może powodować takie same zmiany w skali globu. Tak było, gdy w Ziemię uderzył meteoryt, który zabił dinozaury lub też gdy dochodzi do olbrzymich erupcji wulkanicznych. Wówczas na całym globie dochodzi do ochłodzenia spowodowanego pojawieniem się w atmosferze olbrzymiej ilości pyłów. Dopóki nie znajdziemy dowodów, iż zmiany klimatyczne mają taki sam wpływ na cały glob, będziemy musieli twierdzić, że obecne globalne ocieplenie to wyjątkowa sytuacja, do powstania której przyczynił się człowiek wpływając na globalny obieg węgla - mówi uczony. To dobry przykład tego, w jaki sposób geologia może pomóc w rozumieniu świata. Dzięki niej widzimy, jak Ziemia funkcjonowała gdy człowiek nie miał na nią bezpośredniego wpływu i jak oraz w jakim zakresie nasza działalność zmienia system - dodaje Björck.