-
Liczba zawartości
37640 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
nigdy -
Wygrane w rankingu
247
Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl
-
Najdroższą kawą świata jest kopi luwak. Wytwarza się ją z nasion kawy, wydobytych z odchodów łaskuna muzanga. Niedługo smakosze herbaty będą sobie mogli kupić coś podobnego, ponieważ An Yanshi, były wykładowca Uniwersytetu Syczuańskiego, opatentował herbatę nawożoną odchodami pandy wielkiej. Wg doniesień medialnych, jej cena sięga 69 tys. dol. za kg, zatem kopi luwak za ok. 1360 dol. za tę samą ilość wydaje się naprawdę tania. Chińczyk wychwala bogaty aromat specjalnej mieszanki, a także orzechowy posmak naparu i wyjaśnia, że pandy mają słaby układ pokarmowy i wchłaniają zaledwie 30% tego, co jedzą. Oznacza to, że ich odchody są bogate w błonnik i składniki odżywcze. Yanshi dodaje, że podobnie jak zielona herbata, pędy bambusa, podstawowy pokarm pand, zawierają związki przeciwnowotworowe (przeciwutleniacze). Dodanie pandzich bobków do gleby, na której rośnie herbata, wzmacnia więc jej właściwości prozdrowotne. Dumny z siebie Yanshi zamierza pobić rekord Guinnessa (warto dodać, że dotąd najdroższą herbatą świata była Zhu Ye Qing, ale i tak kosztowała 10-krotnie mniej od najnowszego chińskiego wynalazku). Na wiosnę do sprzedaży ma być gotowa pierwsza partia mieszanki. Korzystając z uprzejmości władz centrum rozmnażania pand w Chengdu, 41-letni biznesmen zebrał aż 6 t niedźwiedzich odchodów, dlatego jeśli nowa herbata przypadnie konsumentom do gustu, przez długi czas będą mogli liczyć na nieprzerwane dostawy. Profesor to prawdziwy pasjonat. Na zdjęciach, które obiegły świat, stoi w czarno-białej bluzie z kapturem wyglądającym jak pysk jego ulubionego zwierzęcia. W tle widać ciężarówkę po brzegi załadowaną bobkami pandy. Jak tłumaczy pasjonat Panda Tea, sadzonki trafią do ogrodu herbacianego Ya An Lu Shan w pobliżu Chengdu. Ze względu na lokalizację, odchodów nie trzeba więc będzie transportować na duże odległości. Zgodnie z planami, co roku Yanshi zamierza sprzedawać zaledwie 500 g luksusowego produktu, podzielonego na dziesięć 50-gramowych porcji. Po tym jak jego ostatni biznes upadł 3 lata temu, Yanshi uczył kaligrafii na Uniwersytecie Syczuańskim, obmyślając w międzyczasie herbatę nawożoną pandzimi odchodami. Teraz zrezygnował z posady akademickiej i całkowicie poświęcił się realizacji marzenia.
- 4 odpowiedzi
-
- bobki
- przeciwutleniacze
-
(i 7 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Dorastające dziewczęta z rodzin, w których występowały przypadki chorób piersi - czy to nowotworów złośliwych czy łagodnych guzów - powinny unikać alkoholu. Naukowcy z Washington University School of Medicine dowiedli, że alkohol zwiększa u nich ryzyko zachorowania. Najczęstsze pytanie jakie słyszymy od kobiet, w których rodzinie były przypadki chorób raka, brzmi: w jaki sposób uchronić córkę od raka piersi. Nasze badania pokazują, że ograniczenie spożycia alkoholu obniża to ryzyko, a na pewno go nie podwyższa - mówi profesor epidemiologii Graham A. Coldiz. Większość badań łączących alkohol oraz raka piersi brało pod uwagę kobiety w wieku 40-70 lat i skupiały się one przede wszystkim na nowotworach złośliwych, a nie na guzach łagodnych, które z czasem mogą się uzłośliwić. Badanie prowadzone przez Colditza i jego zespół jest jednym z pierwszych dotyczących spożywania alkoholu przez dorastające dziewczęta oraz ryzyka rozwoju chorób piersi. Jedno ze studiów, których Colditz był współautorem wykazało, że spożywanie przez dorosłą kobietę 3-6 drinków w tygodniu zwiększa ryzyko zapadnięcia na nowotwór. W najnowszych badaniach uczeni postanowili skupić się na kobietach z rodzinną historią chorób piersi i porównać je z kobietami, w których rodzinach takie choroby nie występowały. Badania rozpoczęto w 1996 roku. Objęty one 9000 dziewcząt w wieku 9-15 lat, które odpowiadały na pytania zawarte w kwestionariuszu. Przez pięć kolejnych lat powtarzano badania kwestionariuszowe, a w latach 2003, 2005 i 2007 przeprowadzono badania historii rodzin, poziomu spożywania alkoholu, mierzono wzrost, wagę, obwód talii, pytano o wiek pierwszej miesiączki oraz brano pod uwagę inne czynniki, o których wiadomo, że wpływają na ryzyko rozwoju nowotworu. Początkowo podczas badań historii rodzinnej nie brano pod uwagę spożycia alkoholu. Odkryto, że gdy matka lub ciotka doświadczyły choroby piersi, u młodej kobiety ryzyko zapadnięcia na taką chorobę było ponad dwukrotnie większe, niż kobiet, w których rodzinach zachorowania nie występowały. Gdy uczeni wzięli pod uwagę spożycie alkoholu, okazało się, że u dziewcząt, w rodzinach których występowały zachorowania ryzyko zapadnięcia na nowotwory było tym większe, im więcej alkoholu spożywały. Co ciekawe, te dziewczęta, w rodzinach których nie było historii chorób piersi, nie były narażone, nawet gdy piły alkohol, na zwiększone zachorowanie. U nich ryzyko było związane ze zwiększonym BMI w dzieciństwie, obwodem talii w okresie dojrzewania oraz wzrostem gdy były dorosłe. To sugeruje, że w zależności od historii rodziny, czynniki ryzyka są różne.
-
- dziewczęta
- choroby piersi
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Posługując się tomografią komputerową, brytyjsko-niemiecki zespół naukowców uzyskał trójwymiarowy obraz prehistorycznego pasażera na gapę - roztocza, który został zatopiony w bursztynie podczas jazdy na grzbiecie pająka sprzed 50 mln lat. Wg biologów z Uniwersytetów w Manchesterze i Humboldtów w Berlinie, pajęczak o długości zaledwie 176 mikrometrów jest najmniejszą skamieniałością stawonoga, jaką kiedykolwiek przeskanowano za pomocą tomografu. Tomografia pozwoliła nam cyfrowo wypreparować roztocz i pająka, by ujawnić ważne dla identyfikacji cechy budowy podbrzusza tego pierwszego. Okaz, skrajnie rzadki w zapisie kopalnym, jest [...] najstarszym przykładem żyjącej dziś nadal rodziny Histiostomatidae - podkreśla dr David Penney. Ponieważ żywica, z której po wielu latach powstał bursztyn, często zalewała owady w połowie jakiejś czynności, "zamrożone w czasie zachowanie" stanowi prawdziwą gratkę dla paleoetologów. Niestety, większość skamieniałości z bursztynów to pojedyncze owady lub kilka owadów, w przypadku których brak jednoznacznych dowodów na bezpośrednie kontakty. [Nie powinno więc dziwić stwierdzenie, że] na skamieniałość w rodzaju opisanej w artykule [z Biology Letters] natrafia się raz na kilkadziesiąt tysięcy okazów. Forezę definiuje się jako bierne przenoszenie przedstawicieli jednego gatunku przez osobniki drugiego do nowego środowiska. Takie zachowanie jest dziś rozpowszechnione w paru grupach organizmów. Badanie skamieniałości pozwala stwierdzić, kiedy wyewoluowało - tłumaczy dr Richard Preziosi. Sfosylizowane roztocze są szczególnie rzadkie, a przedstawicieli grupy [Histiostomatidae], do której należy zachowany w bursztynie okaz, znajdowano w zapisie kopalnym zaledwie kilka razy - dodaje dr Jason Dunlop z Uniwersytetu Humboldtów. Dzięki systemowi submikronowego kontrastu fazowego można go było zbadać tak dokładnie, jak nigdy dotąd.
-
- pasażer na gapę
- skamieniałość
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Dokonana przez Kaspersky Lab analiza trojana Duqu wskazuje, że przestępcy pracowali nad szkodliwym kodem od co najmniej czterech lat. Laboratorium badało fragmenty trojana przesłane przez ekspertów z Sudanu. Okazało się, że jeden ze sterowników został skompilowany w sierpniu 2007 roku. Analizowany sterownik musiał zostać napisany przez twórców Duqu, gdyż nie spotkano go w żadnym innym szkodliwym kodzie. Z badań wynika również, iż podczas wszystkich ataków z użyciem Duqu wykorzystano pliki skompilowane niedługo przed atakiem i napisane pod kątem atakowanego celu. To oznacza, że szkodliwy kod jest odpowiednio dostosowywany do ataku. Zmiany są raczej niewielkie, ale podczas każdej operacji używane są unikatowe pliki. Każdy atak przyporządkowany jest innemu serwerowi kontrolnemu, którego lokalizacja jest zawarta w plikach. To oznacza, że napastnicy są zorientowani na konkretne cele. Są profesjonalistami, przykładają się do roboty - powiedział Raul Schouwenberg z Kaspersky Lab.
-
Lek na otyłość odcina dopływ krwi do adipocytów
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Zdrowie i uroda
Po zażywaniu przez miesiąc eksperymentalnego leku o nazwie Adipotide, który wybiórczo odcina dopływ krwi do komórek tłuszczowych (adipocytów), otyłe rezusy straciły średnio 11% masy ciała. Jak donoszą naukowcy z MD Anderson Cancer Center przy University of Texas, zmniejszył się wskaźnik masy ciała, obwód w pasie, a także stopień otłuszczenia ciała. Uzyskanie takiej substancji do wykorzystania u ludzi mogłoby zapewnić niechirurgiczną metodę zmniejszenia ilości nagromadzonego tłuszczu białego. Obecne leki na odchudzanie mają kontrolować apetyt albo zapobiegać wchłanianiu tłuszczu z jelita - wyjaśnia dr Renata Pasqualini. Amerykanie zaprojektowali lek, który zawiera czynnik wiążący się z białkami powierzchniowymi naczyń zaopatrujących adipocyty w krew oraz syntetyczny peptyd, który uruchamia śmierć komórkową. Po ustaniu dopływu krwi komórki tłuszczowe są metabolizowane. W ramach wcześniejszych badań przedklinicznych otyłe myszy, którym podawano Adipotide, straciły ok. 30% masy ciała. Lek oddziałuje na białą (podskórną) tkankę tłuszczową. Większość leków na otyłość przepada podczas prób przejścia od gryzoni do naczelnych. Wszystkie gryzoniowe modele otyłości są wadliwe, ponieważ zwierzęta te mają odmienny metabolizm, a ośrodkowy układ nerwowy zupełnie inaczej reguluje apetyt i sytość niż OUN naczelnych, w tym ludzi. Z tego powodu znaczący spadek wagi u rezusów jest bardzo zachęcający. Badane małpy były spontanicznie otyłe. Nie przeprowadzano żadnych specjalnych zabiegów, np. modyfikacji genetycznych, by się takie stały. Zwierzęta te unikały aktywności fizycznej, zjadając jednocześnie więcej pokarmu przeznaczonego dla całej kolonii. Okazało się, że u małp zażywających Adipotide zmniejszała się insulinooporność (po leczeniu do osiągnięcia prawidłowej gospodarki węglowodanowej organizm wykorzystywał o ok. 50% mniej insuliny). Zmniejszyło się ogólne otłuszczenie ciała oraz otłuszczenie brzucha. Waga, BMI i obwód pasa spadały przez 3 tygodnie od zakończenia terapii, by zacząć na powrót wolno rosnąć dopiero w 4. tyg. Gdy w osobnym studium lek podawano szczupłym zwierzętom, nie nastąpił spadek wagi. Sugeruje to, że wpływ leku występuje wybiórczo u osobników z nadwagą/otyłością. Małpy biorące udział w obu studiach zachowały bystrość umysłu i wchodziły w kontakt z opiekunami. Nie wykazywały objawów mdłości ani nie unikały jedzenia. Główne efekty uboczne dotyczyły działania nerek. Skutki zależały od dawki, były przewidywalne i odwracalne. Pasqualini, dr Wadih Arap i zespół przygotowują się do testu klinicznego, w ramach którego otyłym pacjentom z rakiem prostaty przez kolejne 28 dni podawano by zastrzyki z eksperymentalnego leku. Naukowcy chcą sprawdzić, czy stan zdrowia mężczyzn się poprawi. Niektóre terapie raka gruczołu krokowego prowadzą bowiem do przyrostu wagi, a nadwaga bądź otyłość do zapalenia stawów. To w dalszy sposób ogranicza aktywność, waga rośnie i błędne koło się zamyka. Dodatkowo komórki tłuszczowe wydzielają hormony wzrostu, które zostają skrzętnie wykorzystane przez komórki rakowe.- 1 odpowiedź
-
Na University of Nottingham prowadzony jest projekt, którego celem jest stworzenie in vivo biologicznego systemu będącego odpowiednikiem systemu operacyjnego. Uczeni pracujący pod kierunkiem profesora Natalio Krasnogora chcą stworzyć reprogramowalną komórkę. Próbujemy stworzyć komórkowy odpowiednik systemu operacyjnego, dzięki czemu możliwe będzie przeprogramowywanie grupy komórek, by wykonywały one wymagane zadanie bez konieczności zmiany sprzętu - wyjaśnia Krasnagor. Mówimy tutaj o dokonaniu przełomu, dzięki któremu możliwe będzie szybkie tworzenie i uruchamianie niewystępujących w naturze żywych organizmów tak, by wypełniały one użyteczne zadania - dodaje uczony. Prace zespołu Krasnagora mogą doprowadzić z jednej strony do pojawienia się nowych źródeł pożywienia, a z drugiej, do powstania leków dostosowanych do konkretnego pacjenta czy też do wyprodukowania organów do przeszczepów. W projekcie AudACiOuS biorą udział naukowcy ze Szkocji, USA, Hiszpanii i Izraela. Uczeni chcą wyjść poza tradycyjną biologię i poza samo zrozumienie działania organizmów żywych. Swoją pracę rozpoczną od takiego zmodyfikowania E.coli by łatwiej było ją programować. Obecnie, gdy chcemy stworzyć komórkę, która będzie wykonywała konkretne zadania, musimy za każdym razem budować ją od początku. To długotrwały proces. Większość ludzi myśli, że jeśli chcemy zmienić zachowanie komórki, to wystarczy zmiana jej DNA, a to nie takie proste. Zwykle okazuje się, że komórka nie zachowuje się tak, jak trzeba i musimy zaczynać od początku. Jeśli projekt AudACiOuS da pozytywne rezultaty to za pięć lat będziemy mogli programować komórki bakterii za pomocą komputera, kompilować i przechowywać w nich programy tak, by móc w odpowiedniej chwili łatwo je wykonać - wyjaśnia Krasnagor.
- 6 odpowiedzi
-
- system operacyjny
- E.coli
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Pierwotny guz wolniej tworzy przerzuty, jeśli występują w nim określone warianty aminokwasu tyrozyny. Ponieważ to przerzuty najczęściej powodują śmierć pacjenta, odkrycia dotyczące tyrozyny budzą naprawdę spore nadzieje (Cancer Research). Poszukując czynników prowadzących do "przerzutooporności", dr Raúl A. Ruggiero z Narodowej Akademii Medycyny w Buenos Aires posłużył się różnymi metodami, m.in. spektrometrią mas z jonizacją rozpraszającą (elektrosprejem). Argentyński zespół prowadził badania laboratoryjnych modeli oporności guzów towarzyszących (ang. concomitant tumor resistance), gdzie duży guz pierwotny kontroluje mniejsze guzy, zapobiegając ich wzrostowi. Ruggiero i inni stwierdzili, że obecność meta- i ortotyrozyny powoduje, że zlokalizowany guz nie przerzutuje tak szybko jak guzy, w których brakuje tych wariantów aminokwasu. Zarówno meta, jak i ortotyrozyna mają wiele atrakcyjnych cech. Wywierają przeciwguzowy wpływ przy bardzo niskich stężeniach, są naturalnie wytwarzane w organizmie i wydają się nie mieć jakichkolwiek skutków ubocznych. Jeśli odkrycia się potwierdzą, będziemy mogli opracować nowe, mniej szkodliwe metody leczenia złośliwych nowotworów.
- 1 odpowiedź
-
- dr Raúl A. Ruggiero
- ortotyrozyna
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Tudor Brown, współzałożyciel i prezes ARM-a nie będzie ubiegał się o ponowny wybór na szefa firmy. Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy jest planowane na 3 maja, a to oznacza, że Brown, który przez ostatnie 21 lat ogrywał ważną rolę w firmie, przestanie nią zarządzać. Firma znana obecnie jako ARM Holdings powstała w 1990 roku jako Advanced RISC Machines. Była to spółka firm Acorn Computers, Apple Computer oraz VLSI Technology. Zadaniem przedsiębiorstwa było rozwijanie układów opartych na architekturze RISC. Tudor Brown był od samego początku głównym inżynierem pracującym nad projektami procesorów. W 1993 roku został dyrektorem wydziału inżynieryjnego oraz dyrektorem ds. technicznych. Funkcje te sprawował do 2001 roku, kiedy to został dyrektorem ds. operacyjnych i wiceprezesem ds. rozwoju globalnego. Wszedł też do zarządu firmy. Ukoronowaniem jego kariery było objęcie w lipcu 2008 roku stanowiska prezesa. Pod rządami Browna ARM zanotował największe sukcesy w swojej historii. Firma przebojem zdobyła rynek urządzeń przenośnych i rysują się przed nią świetne perspektywy. Obecnie w ARM-ie pracuje jeszcze 12 osób, które są tytułowane „współzałożycielami", gdyż pracowały w zespole badawczo-rozwojowym Acrona. Wraz z Brownem odejdzie 8 z nich. Z pozostałej czwórki trzech piastuje stanowiska menedżerskie w dziale R&D ARM-a, a czwartym jest obecny dyrektor wykonawczy firmy Mike Muller.
-
Agencja Interfax poinformowała, że kontrolerom lotu nie udało się nawiązać kontaktu z pojazdem Fobos-Grunt. Sonda uważana jest za straconą - stwierdzili przedstawiciele agencji kosmicznej. Oficjalny komunikat o porażce misji zostanie wydany w ciągu najbliższych dni. Sondzie nie udało się uruchomić silników, które miały ustawić ją na odpowiedniej orbicie umożliwiającej dotarcie do Marsa. Fobos-Grunt, zawierający m.in. toksyczne paliwo, spadnie na Ziemię w przyszłym miesiącu. Fobos-Grunt miał dotrzeć do księżyca Marsa, Fobosa, oraz umieścić na orbicie Marsa chińskiego satelitę. Misja była ważna też ze względów prestiżowych, gdyż w eksploracji Marsa zarówno ZSRR jak i Federacja Rosyjska pozostają w tyle za USA. Rosja zanotowała ostatnio całą serię niepowodzeń. W czasie nieudanych startów utracono nowe satelity wojskowe i telekomunikacyjne. Z kolei w sierpniu rozbił się pojazd, który miał dostarczyć zaopatrzenie na Międzynarodową Stację Kosmiczną.
- 5 odpowiedzi
-
Z depresją czy bez - dla dziecka ważna jest stałość
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Psychologia
Psycholodzy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Irvine postanowili sprawdzić, jak stan psychologiczny matki wpływa na rozwijający się płód. Po zbadaniu matek pod kątem depresji Amerykanie stwierdzili, że dla dziecka najbardziej liczyła się stałość środowiska. Najlepiej radziły sobie maluchy, których matki albo były zdrowe przed i po ich narodzinach, albo przed i po chorowały na depresję. Zespół Curta A. Sandmana zauważył, że zmiana warunków spowalniała rozwój. Musimy przyznać, że siła związku nas zaskoczyła. Kalifornijczycy podkreślają, że nie sugerują bynajmniej, że kobiety chorujące na depresję w czasie ciąży należy pozostawić samym sobie. Bardziej rozsądnym podejściem byłoby ich leczenie, ale problem polega na tym, że przed urodzeniem dziecka kobiety rzadko poddaje się badaniom przesiewowym pod kątem depresji. Sandman dodaje, że w dłuższej perspektywie czasowej depresja matki może prowadzić do problemów neurologicznych i psychiatrycznych u potomstwa. Jego publikacja z zeszłego roku zademonstrowała np., że u starszych dzieci, których matki były w czasie ciąży bardziej lękowe (lęk często towarzyszy depresji), występują różnice w budowie pewnych obszarów mózgu. W badaniu podłużnym uwzględniono wtedy 35 kobiet. Poziom lęku oceniano w 19., 25. i 31. tygodniu ciąży. W wieku 6-9 lat poziom rozwoju neurologicznego dzieci określano za pomocą rezonansu magnetycznego mózgu. Używając techniki morfometrii bazującej na wokselach (ang. voxel-based morphometry, VBM), naukowcy odkryli, że lęk odczuwany przez matkę zmniejszył lokalnie gęstość istoty szarej. Kiedy wzięto poprawkę na ogólną objętość istoty szarej, tydzień ciąży, w którym dzieci przyszły na świat, ręczność oraz poziom stresu poporodowego, okazało się, że lęk odczuwany w 19. tygodniu ciąży (ale nie w 25. i 31.) wpływał na ograniczenie ilości substancji szarej m.in. w korze przedczołowej, korze przedruchowej, przyśrodkowym płacie skroniowym, bocznej korze skroniowej, zakręcie zaśrodkowym, a także móżdżku. -
Zdolność przełączania typu kamuflażu to u pewnej kałamarnicy i ośmiornicy kwestia życia i śmierci. Wersja przezroczysta i lekko odbijająca światło dobrze sobie radzi z drapieżnikami, które polując na głębokości 600-1000 m, wypatrują zarysu sylwetki swoich ofiar, natomiast ubarwiona stanowi odpowiedź na metody polowania ryb wyposażonych w fotofor (narząd świetlny). Przezroczystość to tryb domyślny zarówno u ośmiornicy Japetella heathi, jak i kałamarnicy Onychoteuthis banksii. Widziane od dołu na podświetlonym tle prawie idealnie wtapiają się w otoczenie. Oczy i jelita, które nie mogą stać się przezroczyste, odbijają światło. Gdy jednak pojawi się błysk błękitnego światła, takim właśnie posłużyłyby się ryby świetlikowate, w skórze następuje uaktywnienie chromatoforów (komórek barwnikowych) i po chwili zwierzęta stają się czerwonobrązowe. W zeszłym roku dr Sarah Zylinski z Duke University prowadziła eksperymenty na terenie Rowu Atakamskiego. Osobniki z obu wymienionych wcześniej gatunków wyławiano z oceanu, a po umieszczeniu w zlewce kierowano na nie niebieskie światło LED. Wtedy zwierzęta stawały się nieprzezroczyste. Kiedy światło wyłączano, kałamarnica/ośmiornica natychmiast wracała do trybu domyślnego. W czasie ekspedycji z 2011 r. Zylinski mierzyła współczynnik odbicia ośmiornic z Zatoki Kalifornijskiej i stwierdziła, że u wersji przezroczystej jest on 2-krotnie wyższy niż po uaktywnieniu chromatoforów. Amerykanka prowadziła badania na 20 różnych gatunkach głowonogów, ale tylko J. heathi i O. banksii reagowały na niebieskie światło. W odróżnieniu od głowonogów żyjących na mniejszych głębokościach, nie zmieniały kamuflażu pod wpływem przepływających nad nimi cieni drapieżników czy potencjalnie niebezpiecznych obiektów. W przyszłości Zylinski zamierza prześledzić zależność między przezroczystością a głębokością, na której znajduje się habitat. Mniejsze młode zwierzęta znajdują się wyżej w kolumnie wody i mają mniej chromatoforów, dlatego bardziej polegają na przezroczystości. Ma to sens, ponieważ na tych głębokościach nie ma ryb wykorzystujących fotofory. Dojrzałe osobniki występują natomiast głębiej i mają więcej chromatoforów. Artykuł dr Zylinski i dr. Sonke Johensena ukazał się w piśmie Current Biology. http://www.youtube.com/watch?v=f0-_tSgtQsA
-
- Onychoteuthis banksii
- kałamarnica
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Nyotron zapowiada przełom na rynku bezpieczeństwa
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Bezpieczeństwo IT
Izraelska firma Nyotron przygotowuje się do premiery przełomowej, jak twierdzi, technologii na rynku zabezpieczeń IT. Technologia Paranoid zrywa z obecnie wykorzystywanym paradygmatem zabezpieczeń, zgodnie z którym używamy oprogramowania antywirusowego, antyspamowego itp. Nie wymaga tworzenia i aktualizowania baz sygnatur szkodliwego kodu. U podstaw Paranoida leży nowy sposób prowadzenia analizy behawioralnej. Jak zapewnia Nyotron, Paranoid bezbłędnie rozróżnia działania „dobre" od „złych". Oprogramowanie działa w czasie rzeczywistym. Po zainstalowaniu staje się ono częścią systemu operacyjnego i skupia się całkowicie na analizie funkcji jądra. Podczas analizy wykorzystywany jest nowy język opracowany przez Nyotrona. Jest to podobno pierwszy język, który reprezentuje zasady kierujące działaniem aplikacji. Dzięki temu językowi Paranoid wie, jak w kontekście działania programu umieścić wszystkie podejmowane przezeń akcje. Potrafi też na każdym kolejnym kroku działania programu ocenić stwarzane przezeń zagrożenie. Paranoid rozumie porządek działań aplikacji, ich kontekst oraz zasady nimi rządzące.- 2 odpowiedzi
-
- Paranoid
- bezpieczeństwo
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Około 56 milionów lat temu, czyli 9 milionów lat po upadku meteorytu, który zabił dinozaury, na Ziemi doszło do kolosalnych zmian klimatycznych. Temperatura na planecie wzrosła o 6 stopni Celsjusza. Wyższa temperatura utrzymywała się przez około 150 000 lat, gdyż tyle czasu potrzeba było, by nadmiar węgla w oceanach i atmosferze został wchłonięty i uwięziony w osadach dennych. Przyczyną paleoceńsko-eoceńskie maksimum termicznego (PETM) było pojawienie się w atmosferze i oceanach około 2,5 biliona ton węgla. Istnieje wiele teorii na temat jego pochodzenia. Niektórzy twierdzą, że został on wyrzucony przez wulkany, według innych pochodził on z pożarów torfowisk lub został przyniesiony przez meteoryty. Problem jednak w tym, że nie ma żadnych dowodów na masowe pożary, uderzenia meteorytów, żadnych warstw sadzy. Naukowcy z Rice University uważają, że węgiel pochodził z bogatych w metan klatratów znajdujących się pod dnem morskim. Gdy morskie organizmy obumierają, opadają na dno i rozkładają się. Ciśnienie wody oraz jej niska temperatura nie dopuszczają do ucieczki metanu. Jego molekuły zostają uwięzione przez wodę i powstają bogate weń hydraty. Jako że w okresie przed PETM wody oceanów były cieplejsze niż obecnie, uważa się, iż warstwa, w której mogły powstawać hydraty była znacznie cieńsza, a zatem samych hydratów było mniej. Naukowcy z Rice stwierdzili jednak, że klatratów mogło być równie dużo, co obecnie. Zastosowaliśmy modele numeryczne i odkryliśmy, że jeśli oceany były cieplejsze, zawierały mniej rozpuszczonego tlenu, a kinetyka formowania się metanu była w nich szybsza - mówi profesor chemii George Hirasaki. Im mniej tlenu rozkładającego materię organiczną, tym więcej opada jej na dno. Tam, w wyższej temperaturze, mikroorganizmy szybciej zmieniają ją w metan. Z tego wynika, że mimo iż strefa, w której mogą powstawać hydraty jest mniejsza, to samych hydratów może być równie dużo co obecnie. Wciąż pozostaje zagadką, jakie wydarzenie mogło doprowadzić do szybkiego uwolnienia metanu z klatratów. Uczeni z Rice udowodnili jednak, że nie wolno ich wykluczać jako źródła nadmiarowego węgla, który pojawił się w atmosferze przed 56 milionami lat. Naukowcy ostrzegają, że ludzkość, spalając paliwa kopalne, może uruchomić mechanizm gwałtownego uwalniania się metanu z klatratów. Z drugiej jednak strony zauważają, że same klatraty mogą być bardzo dobrym źródłem czystej energii, gdyż spalany metan emituje mniej dwutlenku węgla niż inne paliwa kopalne.
- 12 odpowiedzi
-
- paleoceńsko-eoceńskie maksimum termiczne
- PETM
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
By zbadać za pomocą glukometru paskowego poziom cukru we krwi, trzeba sobie nakłuć palec. Z najnowszych doniesień wynika jednak, że już wkrótce kroplę krwi może zastąpić łza. Raport zespołu Marka Meyerhoffa z University of Michigan na ten temat ukazał się w piśmie Analytical Chemistry. Testując elektrochemiczny czujnik na królikach, Amerykanie wykazali, że poziom cukru we łzach odpowiada poziomowi we krwi. Naukowcy podkreślają, że diabetycy stanowią ok. 5% światowej populacji. Na dodatek przez epidemię otyłości liczba chorych rośnie. Dla niektórych ludzi nakłuwanie palca jest na tyle przykrym doświadczeniem, że zniechęca ich to do regularnego badania. Nikomu nie trzeba zaś chyba mówić, jak poważne mogą być konsekwencje nieleczonej cukrzycy. "Łzawe" rozwiązanie może więc uratować komuś zdrowie, a nawet życie. Na razie akademicy nie ujawnili, czy i ewentualnie kiedy należy się spodziewać komercjalizacji urządzenia, choć wniosek patentowy został już złożony. Skoro ludzie boją się igieł, mimo wszystko nie wiadomo, jak zareagują na nowe urządzenie, które zawiera podobne z wyglądu elementy. W opracowaniu Qinyi Yan, członkini zespołu prof. Meyerhoffa, znalazła się bowiem wzmianka, że amperometryczny czujnik połączono tu z rurką kapilarną o średnicy 0,84 mm, za której pomocą zbiera się 4-5 mikrolitrów (μL) płynu łzowego. Ekipa przeprowadziła 2 oddzielne eksperymenty. Objęły one 12 królików. Poziom glukozy we łzach i krwi mierzono co pół godziny. Na czas 8 godzin zwierzęta poddawano znieczuleniu. Amerykanie ujawnili, że czujnik wykazuje wysoką wybiórczość w stosunku do glukozy, pomijając wpływ potencjalnie zaburzających związków, takich jak kwas moczowy i askorbinowy. Co istotne, jest on w stanie wykryć stężenia glukozy rzędu 1,5 mikromola (μM). Jako ciekawostkę Yan podaje fakt, że pomysł, by zastąpić krew łzami, narodził się już w latach 50. ubiegłego wieku. Absolwentka chińskiego Nanjing University zaznacza, że po ustaleniu, że stężenia glukozy w łzach i krwi sobie odpowiadają, przed wdrożeniem tego rozwiązania u ludzi trzeba znaleźć sposób na zbieranie płynu łzowego bez stymulacji. Zwiększenie produkcji łez rozcieńczyłoby roztwór, obniżając naturalny poziom cukru. Pozyskując materiał do badań, nie można by też naruszać naczyń kapilarnych oka, ponieważ stężenie glukozy byłoby z kolei znacznie wyższe od oryginalnego.
-
Naukowcy z Cornell University udowodnili, że przechodzenie promienia światła przez kabel optyczny może być kontrolowane przez inny promień światła. Możliwe jest zatem stworzenie całkowicie optycznego przełącznika. Obecnie w elektronice używamy przełączników elektrycznych. Zastąpienie ich technologią optyczną pozwoli na przyspieszenie pracy układów scalonych przy jednoczesnym zmniejszeniu poboru energii. Z idealną sytuacją mielibyśmy do czynienia, gdyby za pomocą jednego fotonu udało się sterować przepływem światła. Grupa profesora Alexandra Gaeta przybliżyła nas do momentu powstania idealnego przełącznika. Uczeni wypełnili światłowód fotoniczny oparami rubidu, a następnie na jednym jego końcu uruchomili promień podczerwony o długości fali 776 nanometrów, a na drugim wysłali sygnał kontrolny o długości 780,2 nanometra. W tak wąskiej „rurze", jaką jest światłowód, doszło do silnej interakcji światła z atomami rubidu. Gdy promień kontrolny był włączony, atomy absorbowały obie długości światła. Jednak gdy promień kontrolny wyłączano, główny promień przechodził przez światłowód bez przeszkód. Bardzo ważny jest fakt, że do wypełnienia funkcji kontrolnych wystarczyło mniej niż 20 fotonów, a przełączanie odbywało się z prędkością pięciu miliardowych części sekundy.
-
- światło
- przełącznik
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Google obiecuje partnerom pomoc w walce z pozwami
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Technologia
Google ma zamiar wspomóc swoich partnerów w walce z pozwami sądowymi, w których oskarżani są przez firmy trzecie o naruszanie ich własności intelektualnej. Przyczyną kłopotów firm produkujących smartfony stało się wykorzystywanie przez nie systemu Android. Microsoft, Apple i Oracle twierdzą, że narusza on należące do nich patenty. Dotychczas tylko Oracle wystąpił na drogę sądową przeciwko Google'owi. Apple i Microosft pozywają jego partnerów OEM. Ci od pewnego czasu skarżą się, że Google robi zbyt mało by ich chronić przed pozwami. Teraz sytuacja może ulec zmianie. Podczas wczorajszej wizyty w Tajpej Eric Schmidt, przewodniczący zarządu Google'a, oświadczył, że firma zaoferuje swoim partnerom pomoc prawną. Powiemy naszym partnerom, w tym firmom z Tajwanu, że im pomożemy. Pomagamy na przykład HTC w sporze z Apple'em, gdyż uważamy, że Apple nie ma racji - stwierdził Schmidt. Jego słowa dotyczą sprzedania HTC przez Google'a po bardzo atrakcyjnej cenie zestawu patentów, dzięki którym HTC może wysunąć kontrpozew przeciwko Apple'owi. Obecnie to właśnie Apple stanowi największe zagrożenie dla najważniejszych partnerów Google'a - Samsunga, HTC i Motoroli. Firma domaga się ni mniej ni więcej, a wydania im zakazu rozpowszechniania urządzeń naruszających jej prawa. Microsoft nie jest tak radykalny w swoich żądaniach. Koncern chce, by partnerzy Google'a wykupili licencję na wykorzystywane przez siebie patenty. Gra firmy z Redmond jest znacznie bardziej subtelna. Jej głównym celem jest bowiem nie tyle zarobienie na sprzedaży licencji, a pokazanie, że Android wcale nie jest „darmowy", obniżenie marginesu zysku partnerów Google'a i zachęcenie ich w ten sposób do zainteresowania się systemem Windows Phone. Wyprawa Schmidta na Tajwan ma znaczenie strategiczne, gdyż stamtąd pochodzi nie tylko HTC ale i wielu producentów podzespołów dla smartfonów z Androidem. Przed przylotem na Tajwan Schmidt odwiedził Chiny, gdzie również szukał sojuszników.- 2 odpowiedzi
-
- pozew sądowy
- patenty
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Ryby w ławicach pływają jak jeden organizm bez jakichkolwiek kolizji, ponieważ przestrzegają prostych zasad przypominających te, które obowiązują w ruchu drogowym. Biolodzy stwierdzili, że ryby w większych grupach podejmują lepsze decyzje niż ryby z mniej licznych stad. Zespół doktoranta Jamesa Herberta-Reada z Uniwersytetu w Sydney prowadził eksperymenty na gambuzjach kropkowanych (Gambusia holbrooki). Filmowano, co robią grupy składające się z 2, 4 i 8 osobników, które na pięć minut wpuszczano na kwadratową arenę. Ich zachowanie przeanalizowano za pomocą oprogramowania do śledzenia kierunku i prędkości ruchu. Wzorce w zgromadzonych danych zidentyfikowano w ramach modelu zwanego sztuczną siecią neuronową. Choć ruchy ryb, które co chwilę dokonują np. gwałtownego zwrotu, wydają się skomplikowane, to jednak tylko pozory. W rzeczywistości obowiązują tylko 3 zasady: 1) przyspieszaj w kierunku sąsiada, który jest daleko od ciebie, 2) zwalniaj, gdy sąsiad jest dokładnie przed tobą, 3) reaguj wyłącznie na najbliższego sąsiada. Siły przyciągania są istotne dla zapewnienia grupie spójności, a wzajemne odpychanie jest mediowane głównie za pośrednictwem regulacji prędkości: zwalniam, gdy ktoś jest przede mną i przyspieszam, gdy ktoś może we mnie z tyłu uderzyć. Niektóre z tych stwierdzeń, np. dostosowywanie się tylko do najbliższego sąsiada, przeczą klasycznym modelom kolektywnego zachowania zwierząt, w przyszłości trzeba więc chyba będzie odpowiedzieć na pytanie, jak naprawdę organizmy organizują się i przemieszczają. Herbert-Read podkreśla, że skoro ryby (nawet na etapie wprawiania się w pływaniu w ławicy) nie tworzą korków, warto wdrożyć ich reguły w systemach regulowania ruchu drogowego. http://www.youtube.com/watch?v=tZcgA7BQYpk
- 1 odpowiedź
-
Amazon po raz kolejny zwiększył zamówienia na Kindle Fire. Jak informują producenci podzespołów, do końca bieżącego roku ma powstać 5 milionów tabletów Amazona. Zainteresowanie klientów wciąż utrzymuje się na wysokim poziomie. Początkowo Amazon zamówił wykonanie 3,5 miliona sztuk Fire'a. W połowie trzeciego kwartału zamówienie zwiększono do 4 milionów. Teraz, w związku z przewidywanym wzrostem zamówień w okresie świątecznym, zdecydowano o dalszym zwiększeniu produkcji. Jako, że w Kindle Fire wykorzystano podzespoły wielu firm, na zwiększonej liczbie zamówień skorzystają m.in. Wintek, Chunghwa Picture Tubes, LG Display.Ilitek, Aces Connectors, Quanta Computer czy Wah Hong Industrial.
-
- tablet
- zamówienia
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Szokująca decyzja Adobe o zaprzestaniu rozwoju technologii Flash dla urządzeń mobilnych i zastąpieniu go HTML 5 ma swoje daleko idące konsekwencje. Pojawiły się doniesienia, że w związku z tym Microsoft może zaprzestać rozwoju platformy Silverlight i skupić się również na HTML 5. Silverlight, który zadebiutował w 2007 roku, miał być konkurencją dla Flasha. Platforma zdobyła pewną popularność, jednak nigdy nie zagroziła pozycji Flasha. Początkowo Microsoft starał się, by Silverlight był standardowo obsługiwany przez wiele urządzeń przeznaczonych na rynek konsumencki, z czasem jednak zrezygnował z tych wysiłków. Teraz być może firma w ogóle z niego zrezygnuje. Do doniesień takich należy jednak podchodzić z ostrożnością. Pogłoski o rezygnacji z Silverlighta pojawiły się już przed rokiem, gdy Mary Jo Foley ze ZDNet pisała o zmianie strategii Microsoftu względem tej platformy. Koncern z Redmond zdecydował wówczas, że Silverlight ma nie tyle konkurować z Flashem, co stać się platformą do tworzenia bogatych treści audiowizualnych. Microsoft tradycyjnie nie komentuje tego typu doniesień, nie wiadomo zatem, czy przygotowywana właśnie wersja 5. platformy będzie ostatnią, czy też doczekamy się Silverlighta 6.
-
Podczas ubiegłotygodniowej dorocznej konferencji organizowanej przez Amerykański Instytut Badań nad Nowotworami ujawniono, iż siedzący tryb życia może zwiększać ryzyko zapadnięcia na te choroby. Nie od dzisiaj wiadomo, że istnieje związek pomiędzy zwiększoną aktywnością fizyczną a redukcją ryzyka zachorowania na raka piersi czy okrężnicy. Tym razem jednak zauważono odwrotną zależność - im bardziej siedzący tryb życia prowadzimy, tym większe ryzyko nowotworu. Zespół pracujący pod kierunkiem epidemiolog Christine Friedenreich z kanadyjskiego Alberta Health Services-Cancer Care wykazał istnienie związku pomiędzy ruchem a redukcją markerów prozapalnych. To oznacza, że ludzie, którzy siedzą przez wiele godzin dziennie - atak spędza czas zdecydowana większość z nas - narażają się na zwiększone ryzyko nowotworów. Friedenreich sugeruje, że regularnie powinniśmy robić sobie przerwy w siedzeniu. Nawet krótki kilkuminutowy spacer raz na godzinę może pomóc. Jeśli jesteśmy w pracy możemy podejść do współpracownika i z nim porozmawiać, zanim pisać do niego maila. Możemy też robić sobie niewielkie przerwy w czasie oglądania telewizji czy wykonywania innych czynności wymagających długotrwałego siedzenia.
-
Mniej komórek tłuszczowych = zdrowsze dziąsła
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Zdrowie i uroda
Chudnąc, możemy poprawić stan naszych dziąseł. Artykuł na ten temat ukazał się w najnowszym numerze Journal of Periodontology. Naukowcy ze Szkoły Stomatologii Case Western Reserve University przeprowadzili pilotażowe studium, w którym wzięło udział 31 otyłych osób z chorobami przyzębia. Połowa ochotników (średnie BMI wynosiło tu 39) przeszła operację wytworzenia ominięcia żołądkowego oraz liposukcję. Po jakimś czasie stan dziąseł był w tej grupie lepszy niż u reszty badanych z średnim BMI równym 35, u których nie przeprowadzono żadnego z wymienionych zabiegów. Wszystkim badanym zdjęto kamień nazębny. Udzielono też wskazówek dotyczących higieny jamy ustnej. Po tzw. bypassie żołądkowym u większości przedstawicieli grupy eksperymentalnej nastąpił spadek poziomu glukozy. Jeśli chodzi o stan przyzębia, poprawę zaobserwowano w obu grupach. Oceniano, m.in.: przyleganie dziąseł, stopień rozbudowania płytki nazębnej, występowanie krwawienia oraz głębokość szczeliny dziąsłowej (ang. probing depth, PD), czyli odległość od krawędzi dziąsła do dna szczeliny dziąsłowej. Nabil Bissada podkreśla, że przewlekły stan zapalny dziąseł może prowadzić do zaniku kości wyrostka zębodołowego i wypadania zębów. Poza tym szkodliwe bakterie dostają się niekiedy do krwioobiegu, prowadząc do przedwczesnych porodów, obumarcia płodu, chorób serca, cukrzycy i zapalenia stawów. Czemu operacja bariatryczna wywołała tak korzystny efekt? Amerykanie mają na ten temat dwie teorie. Zgodnie z pierwszą, nadmiar komórek tłuszczowych (adipocytów) wytwarza duże ilości cytokin, np. interleukiny-6 i czynnika martwicy guza, co prowadzi do insulinooporności. Poziom glukozy we krwi staje się za wysoki (hiperglikemia), a tego typu stany sprzyjają przewlekłym chorobom dziąseł. Nic więc dziwnego, że zrzucenie zbędnych kilogramów zdziałało aż takie cuda. Druga teoria odnosi się do leptyny - hormonu wytwarzanego głównie przez białą tkankę tłuszczową - a konkretnie do jej związków ze stanem zapalnym. Leptyna nasila bowiem produkcję cytokin i białka C-reaktywnego. Po operacji poziom leptyny spadał, co także mogło doprowadzić do szeregu korzystnych zmian.-
- cytokiny prozapalne
- adipocyty
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Zachodni nosorożec czarny uznany za wymarłego
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Nauki przyrodnicze
Ziemski ekosystem na zawsze stracił kolejnego dużego ssaka. Międzynarodowa Unia Ochrony Przyrody (IUCN) uznała, że zachodni nosorożec czarny (Diceros bicornic longipes) wyginął. To jednak nie koniec pesymistycznych doniesień. IUCN obawia się, że wymarł też żyjący w Afryce Centralnej północy nosorożec biały (Ceratotherium simum cottoni), a po zabiciu ostatniego z żyjących w wietnamie nosorożców jawajskich także i ten gatunek znajduje się na krawędzi wymarcia. Zagładę zachodniego nosorożca czarnego rozpoczęli, jak to ma często miejsce, myśliwi. Na początku XX wieku masowo eksterminowano te zwierzęta. Gdy w latach 30. zauważono znaczny spadek ich liczby, nosorożce objęto ochroną. Jednak im bardziej rosła ich populacja, tym mniej wysiłków wkładano w jej zachowanie, przez co liczba osobników znowu zaczęła się zmniejszać. I tym razem przyczyną były polowania, teraz już nielegalne, urządzane przez kłusowników. Sytuacja nosorożców pogarsza się gdyż Chińcycy wierzą, że ich rogi mają cudowne właściwości lecznicze. Na czarnym rynku róg nosorożca osiąga astronomiczne kwoty. Zaniechania w ochronie powodują, że kłusownicy mają swobodę działania i doprowadzają do zagłady całych gatunków. Obecnie aż 25% gatunków ssaków jest uważanych za zagrożone. Niebezpieczeństwo zagłady wisi nad około 20 000 z 62 000 gatunków klasyfikowanych przez IUCN. W przypadku zarówno czarnego zachodniego jak i białego północnego nosorożca sytuacja mogła być zupełnie inna, gdyby podjęto sugerowane przez specjalistów działania - mówi Simon Stuart, szef Komisji ds. Przetrwania Gatunków IUCN. Wciąż bowiem mamy dowody, że wysiłek zmierzający do ochrony gatunków przynosi rezulataty. Odpowiednie działania uratowały południowego nosorożca białego. Pod koniec XIX wieku żyło tylko 100 osobników tego gatunku. Obecnie jest ich około 20 000. Dobre wyniki daje też walka o przetrwanie konia Przewalskiego. W 1996 roku ogłoszono, że wymarł on na wolności. Obecnie żyje ponad 300 dzikich przedstawicieli tego gatunku. Niestety, dla zachodniego nosorożca czarnego nie ma ratunku. W roku 2000 doliczono się jedynie 10 żyjących osobników, a w roku 2006 nie znaleziono już żadnego. Po pięciu latach bezowocnych poszukiwań IUCN uznało, że gatunek nie przetrwał. Nie ma też żadnych informacji, by zwierzęta te przebywały gdzieś w niewoli. Nie wiadomo, jak potoczą się losy białego nosorożca północnego. IUCN obawia się, że wymarł on na wolności, a w niewoli żyje jedynie kilka zwierząt.- 3 odpowiedzi
-
- Międzynarodowa Unia Ochrony Przyrody
- gatunek wymarły
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Wyglądając jak samice, zawierają pakt o nieagresji
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Nauki przyrodnicze
Samce błotniaków stawowych (Circus aeruginosus) są bardzo terytorialne. Nie tolerują innych samców w odległości mniejszej niż 700 m od swojego gniazda. Agresji nie wywołują w nich tylko te samce, które mimo osiągnięcia dojrzałości płciowej są ubarwione jak samice. Żeński fenotyp upierzenia utrzymuje się u nich przez całe życie. Zespół Audrey Sternalski z Centre d’Etudes Biologiques de Chizé (CEBC) i Francois Mougeot z Arid Zones Research Station w Almerii podejrzewali, że takie samce odnoszą z mimikry sporo korzyści. Mają np. dostęp do samic, unikając jednocześnie współzawodnictwa w męskim gronie (identyfikacja płci na postawie samego umaszczenia staje się bowiem niemożliwa). Francuzi i Hiszpanie testowali swoją hipotezę na populacji błotniaków z południowo-zachodniej Francji, w której ok. 40% dojrzałych samców przejawia ubarwienie samicy. Zwykle samiec ma szare pióra na skrzydłach i ogonie oraz żółte oczy. Samica ma brązowe oczy i pióra, z kremowożółtym wierzchem głowy, gardłem i przednimi brzegami skrzydeł. Panie są o ok. 30% większe od swych partnerów. Samce z żeńskim fenotypem upierzenia nadal są mniejsze i zachowują żółte oczy, ale w 2. roku życia uzyskują ubarwienie samicy i tak już pozostaje. Samce upodobniające się do samic są powszechnym zjawiskiem wśród ryb czy owadów, jednak wśród ptaków to prawdziwa rzadkość. Poza błotniakami stawowymi zjawisko to odnotowano jedynie u batalionów (Philomachus pugnax). Sternalski i Mougeot przeprowadzali pozorowane naruszenia terytorium i sprawdzali, jak 36 par błotniaków zareaguje na samicę, samca z upierzeniem samicy oraz typowego samca. Samce atakowały samce wyglądające jak samce. Agresja w stosunku do samic i samców z upierzeniem samic prawie się nie zdarzała. Samice nie atakowały żadnych przynęt, co nie zaskoczyło biologów, bo to samce są terytorialne. Co ciekawe, samce udające samicę tolerowały przynętę udającą samca typowego i z żeńskim fenotypem upierzenia i kierowały agresję na przynęty-samice. Oznacza to, że u typowych samców agresja jest intrapłciowa, a u samców angażujących się w mimikrę interpłciowa. Te ostatnie posuwają się w swoim naśladownictwie płci przeciwnej bardzo daleko. Będąc samcami, nie powinny odstraszać potencjalnych partnerek, ale ponieważ chcą wyglądać na samice, nie mają wyboru. Podsumowując swoje badania, Sternalski i Mougeot stwierdzają, że choć upodobniające się do samic samce mogą swobodnie działać jak przysłowiowy wilk w owczej skórze, w rzeczywistości to typowe samce wychodzą z tej sytuacji obronnym skrzydłem. Ich terytorium nie zagrażają typowe samce, a samce przypominające samice biorą dodatkowo udział w aktywnym odstraszaniu drapieżników (zwykłe samce się tak nie zachowują). Biolodzy uważają, że samce z upierzeniem samic zawierają z typowymi samcami pakt o nieagresji i to jest dla nich najważniejsze.-
- Audrey Sternalski
- naśladować
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Naukowcy od dłuższego już czasu korzystają z optycznych „pęset", które pozwalają im na poruszanie niewielkich cząstek. Ostatnio informowaliśmy, że wykorzystaniem tego typu technologii zainteresowana jest też NASA, gdyż chce za jej pomocą zbierać próbki w kosmosie. Tymczasem naukowcy z Narodowego Instytutu Standardów i Technologii przypadkiem zaobserwowali działanie elektronowej „pęsety". Jest ona znacznie doskonalsza od jej wersji optycznej i pozwala na manipulowanie znacznie mniejszymi obiektami. Metalurg Vladimir Oleshko mówi, że teoretyczne podstawy do manipulowania niewielkimi obiektami za pomocą elektronów są takie same, jak te wykorzystywane do manipulowania nimi za pomocą fotonów. Dotychczas jednak nikomu nie udało się zaobserwować elektronowej „pęsety", gdyż praca z elektronami jest znacznie trudniejsza niż z fotonami. Oleshko i James Howe z University of Virginia badali pod mikroskopem elektronowym fazę przejściową stopu aluminiowo-krzemowego. Chcieli dowiedzieć się, jak przechodzi on z fazy płynnej do krystalicznej. Szczegółowe poznanie tego mechanizmu pozwoli na tworzenie doskonalszych stopów. Naukowcy obserwowali niewielką cząsteczkę szerokości kilkuset mikrometrów, która stanowiła część większej próbki znajdującej się w komorze próżniowej. Była ona poddawana działaniu strumienia elektronów w celu wytworzenia plazmonów powierzchniowych, które miały zdradzić naukowcom, co dzieje się na pograniczu pomiędzy fazą ciekłą a stałą. Efekt elektronowej ‚pęsety' był niespodzianką, ponieważ celem eksperymentu było badania topnienia i krystalizacji. Możemy łatwo stworzyć taką sferę wewnątrz płynnej skorupki. Obraz jaki uzyskujemy dowodzi, że jest ona już skrystalizowana. Jednak gdy przesunęliśmy strumień elektronów, skrystalizowana cząstka podążała za nim, jakby była przyklejona - mówi Oleshko. Naukowiec informuje, że elektronowa pęseta - pomimo tego, iż jest użyteczna tylko w próżni - może być niezwykle precyzyjna. Jest o trzy rzędy wielkości mniejsza od pęsety fotonowej. Pozwala zatem na bardzo precyzyjne manipulowanie pojedynczymi atomami.
-
Amanda Feuerstein ze Smithsonian's National Museum of Natural History przyznaje, że opisywanie żółwia jako ekosystemu jest dość dziwne, ale to koordynowane przez nią badania wykazały, że żółwie oliwkowe i żółwie zielone są całym ekosystemem. Feuerstein jest współautorką badań, które miały na celu opisanie organizmów żyjących na skórze i skorupie żółwi. Przez trzy lata - 2001, 2002 i 2008 - badała ona wraz ze swoim zespołem samice żółwi, które przybywały na plażę Teopa w Meksyku, by składać jaja. Opisywali znalezione epibionty, czyli organizmy żyjące na powierzchni innych organizmów. Na ciałach żółwi znaleziono 16 różnych gatunków. Były to kraby, wąsonogi, pijawki i ryby z rodziny podnawkowatych. Jak wykazały badania, żółwie pacyficzne są, w porównaniu z żółwiami żyjącymi w Atlantyku, niezwykle „czyste". Na tych z Oceanu Atlantyckiego znajdowano bowiem średnio 80 gatunków innych stworzeń. Nie wiadomo, dlaczego żółwie z Pacyfiku mają mniej zamieszkujących je organizmów. Przez wiele lat sądzono, że epibionty są nieszkodliwe dla żółwi. Teraz opinia ta się zmienia. Wąsonogi mogą zamieszkiwać żółwia w takiej liczbie, że mają negatywny wpływ na jego poruszanie się w wodzie. Z kolei pijawki mogą przenosić choroby. Badanie epibiontów i ich relacji z żółwiami to jeden z wielu programów realizowanych w celu ochrony żółwi morskich. Zwierzęta te są zagrożone, przede wszystkim przez działalność człowieka. Lepsze poznanie środowiska ich życia pozwoli na lepszą ich ochronę.
- 1 odpowiedź
-
- epibiont
- żółw oliwkowy
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami: