Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Niechęć do wilków jest ponadpartyjna. Myślistwo jest tu wspólnym mianownikiem

Rekomendowane odpowiedzi

Im politykowi bliżej do myślistwa, tym gorsze jego nastawienie do wilków. Wskazują na to analizy wypowiedzi parlamentarzystów zawarte w sejmowych stenogramach.

Niewiele jest gatunków dzikich zwierząt, które by tak rozpalałyby dyskutantów, jak wilk. Polskie organizacje pozarządowe już od początku lat 90. XX wieku prowadziły kampanie na rzecz jego ochrony. Dzięki temu, po wiekach eksterminacji, a następnie dekadach intensywnej eksploatacji łowieckiej, wilk jest ściśle chroniony w całym kraju od 1998 r. Jednak nieustannie trwa ożywiona debata na temat jego statusu prawnego.

Nastawienie polityków do ochrony wilka nie jest zależne od ich politycznych barw, lecz od związku z łowiectwem. Im polityk był bliższy myślistwu, tym bardziej negatywnie wypowiadał się na temat samego drapieżnika

Literatura politologiczna wskazywała, że zagadnienia ochrony przyrody są bliższe partiom lewicowym, podczas gdy partie prawicowe mają do przyrody bardziej utylitarne podejście. Naukowców intrygowało więc, czy podobnie jest w kwestii ochrony wilka. Aby to sprawdzić, przeanalizowali wypowiedzi polityków od 1989 r., zawarte m.in. w stenogramach sejmowych. Wyniki badań ukazały się w najnowszym numerze czasopisma Zoophilologica. Polish Journal of Animal Studies.

Rezultaty naszych analiz nie potwierdziły przewidywań wynikających z wcześniejszych badań na temat nastawienia polityków do ochrony przyrody – wyjaśnia główny autor badań, Michał Figura, absolwent politologii na Akademii Humanistyczno-Ekonomicznej w Łodzi, cytowany w materiale przesłanym PAP. Okazało się, że nastawienie polityków do ochrony wilka nie jest zależne od ich politycznych barw, lecz od związku z łowiectwem. Im polityk był bliższy myślistwu, tym bardziej negatywnie wypowiadał się na temat samego drapieżnika.

Eksperci w swoim artykule podkreślili także rolę, jaką w ochronie dzikich zwierząt pełnią organizacje społeczne. Zaraz po przemianach demokratycznych w 1989 r. w Polsce zaczęły powstawać oddolne ruchy społeczne, skupiające się na zachowaniu resztek dzikiej przyrody – podkreśla współautor badań dr hab. Robert Mysłajek z Instytutu Genetyki i Biotechnologii Wydziału Biologii Uniwersytetu Warszawskiego. I to właśnie im zawdzięczamy ochronę wielu cennych gatunków, w tym wilka i rysia.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Godzinę temu, KopalniaWiedzy.pl napisał:

Zaraz po przemianach demokratycznych w 1989 r. w Polsce zaczęły powstawać oddolne ruchy społeczne, skupiające się na zachowaniu resztek dzikiej przyrody

I tak chyba faktycznie jest. Politycy dużo gadają, ale dla nich i tak liczy się tylko kasa, resztę mają gdzieś. Pod pretekstem kornika wytną lasy, pod pretekstem ochrony owiec wybiją wilka, pod pretekstem ASF wybiją dziki itp. Umieją tylko niszczyć i zabijać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myśliwi... jak oni mnie denerwują! Co to ma znaczyć, że wywieszą sobie karteczkę gdzieś na jakimś drzewie na skrzyżowaniu dróg 200 m od lasu i to niby jest "ostrzeżenie" że oni tam strzelają z ostrej borni? Ja mam prawo sobie leżeć w trawie, chodzić po lesie etc. wchodzić do niego dowolnymi drogami i nawet tam spać i nie powinienem czuć się zagrożony że mnie jakiś pajac odstrzeli dla własnej przyjemności zabijania. Patologia. Nie mówię, że jesli jest rzeczywista potrzeba odstrzelenia jakiejś zwierzyny (nie wiem czy takowa występuje, zakładam że tak, ale nie znam się na temacie) to wtedy to może nie koniecznie jest to "zabawa w zabijanie", ale i tak jest to przeprowadzane źle. Powinny być obwieszczenia w internecie na odpowiednich stronach z oznaczeniami jaki teren jest niebiezpieczny etc. + blokada wszystkich dróg dojazdowych, szlabany/taśmy i duże widoczne tablice etc. 

Aha jeszcze dodam jedną rzecz. Co do zagrożenia ze strony zwierzą. Nie bagatelizuje go absolutnie, zwierzęta mogą zabić człowieka i człowiek ma prawo się bronić etc. Z tym, ze tego co wiem wilk akurat jest zupełnie niegroźny, co innego niedźwiedź... 

Edytowane przez Warai Otoko

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myśliwi lubią sobie postrzelać, więc ponadpartyjna zgoda i brak obiektywizmu nie dziwi. Chociaż wyniki badania są interesujące. Wilki maja złą prasę i to zaczynając od najmłodszych lat, bo są już w bajkach.

Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o kasę. Podejrzewam, ze dla myśliwego to szkodniki, bo polują na inną zwierzynę. Do tego wypijają wodę z klimatyzacji oraz niszczą ściółkę w lesie, a zimą depczą śnieg.

Edytowane przez cyjanobakteria
  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
8 minut temu, Warai Otoko napisał:

Z tym, ze tego co wiem wilk akurat jest zupełnie niegroźny, co innego niedźwiedź... 

Oj tam od razu niedźwiedź. "Porozmawiaj" sobie w łosiem, żubrem czy choćby jeleniem... 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
6 minut temu, cyjanobakteria napisał:

Myśliwi lubią sobie postrzelać, więc ponadpartyjna zgoda i brak obiektywizmu nie dziwi. Chociaż wyniki badania są interesujące. Wilki maja złą prasę i to zaczynając od najmłodszych lat, bo są już w bajkach.

Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o kasę. Podejrzewam, ze dla myśliwego to szkodniki, bo polują na inną zwierzynę. Do tego wypijają wodę z klimatyzacji oraz niszczą ściółkę w lesie, a zimą depczą śnieg.

Ludzi wypowiadających takie zdania powinno się separować od społeczeństwa. Czuję wstyd za to, że w ogóle wdaję się w polemikę z tak bezmyślnymi pełnymi nienawiści i niezrozumienia stwierdzeniami. Powinnam po prostu to olać. Rozumiem że każdy ma wolność wypowiedzi, ale czytanie tego działa destrukcyjnie na samą korę mózgową.

Tak, myśliwi lubią sobie postrzelać, podobnie jak np. murarz przybijać młotkiem, rybak łowić wędką, ogrodnik kosić trawę (co za straszne mordowanie młodych trawek!!!). I nie ma  tym nic złego. Myślistwo jest potrzebne, do kontroli zaburzonego ekosystemu (zaburzonego nie tylko z winy człowieka lecz samej przyrody - np. przez wybuchy wulkanów). Jeśli rokrocznie odstrzelanych MUSI być kilkaset tysięcy dzików to jak to należy robić - humanitarnie urządzając im chlewnie więzienne? A że musi to rozumie każdy mający minimalne pojęcie o rozmnażaniu dzików. Podobnie jest z kontrolą wszystkich innych gatunków, których musi być odpowiednia ilość żeby przerost nie dewastował ekosystemu.

  • Negatyw (-1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
26 minutes ago, Ergo Sum said:

Ludzi wypowiadających takie zdania powinno się separować od społeczeństwa. Czuję wstyd za to, że w ogóle wdaję się w polemikę z tak bezmyślnymi pełnymi nienawiści i niezrozumienia stwierdzeniami. Powinnam po prostu to olać. Rozumiem że każdy ma wolność wypowiedzi, ale czytanie tego działa destrukcyjnie na samą korę mózgową.

To ciekawe, że piszesz o nienawiści. To już drugi raz, tym razem bezpośrednio w odniesieniu do mojego postu. Można się z tym, co napisałem nie zgodzić, ale za to od ciebie dowiedziałem się, że jako pseudo miłośnik zwierząt mam zgąbczenie mózgu, pusty czerep i jestem eko-ciemnotą nie potrafiąca dostrzegać w ludziach dobra. A teraz do tego, że działam destrukcyjnie na korę mózgową i że powinien być separowany od społeczeństwa. Może weź doklej do awatara okulary, bo chyba nie widzisz wyraźnie tekstu.

Ja znam myślistwo z takich artykułów:

https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/spoleczenstwo/1773346,1,wloscy-mysliwi-zastrzelili-tysiac-ptakow-nad-zalewem-wislanym.read

Quote

Włoscy myśliwi zastrzelili tysiąc ptaków nad Zalewem Wiślanym

Słuszne oburzenie wzbudzają doniesienia o rzezi, którą sześciu włoskich myśliwych przeprowadziło tej jesieni nad Zalewem Wiślanym. Warmińscy ornitolodzy podejrzewają, że w dziesięć dni obywatele Włoch mogli zastrzelić nawet tysiąc ptaków: gęsi, kaczek, kormoranów.

Jako zawód myśliwego jest potrzebny w określonych sytuacjach, jak zastrzelenie rannego zwierzęcia. Ale porównanie z murarzem jest nie na miejscu, bo oni w przeciwieństwie do myśliwych tworzą coś wartościowego.

  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
5 godzin temu, Ergo Sum napisał:

(zaburzonego nie tylko z winy człowieka lecz samej przyrody - np. przez wybuchy wulkanów)

Wulkany wybuchają od miliardów lat, były też powodzie, wichury, pożary, epidemie i masa innych zagrożeń, i jakoś przez miliony lat przyroda dawała sobie z tym radę bez ludzi. Teraz nagle ludzie uznali, że muszą coś regulować. Nie, w większości przypadków nie muszą. Muszą tylko tam, gdzie sami ludzie doprowadzili do katastrofy ekologicznej. Muszą tylko tam, gdzie trzeba ratować zagrożone gatunki z winy ludzi. Strzelanie do zwierząt wymyślono głównie dla kasy. Myśliwi płacą za możliwość strzelania i za upolowanie zwierzęcia. Po to wymyśla się preteksty do odstrzału. Dla dzików wymyślono ASF. Tymczasem okazało się, że zabicie półtora miliona dzików w zeszłym roku nie zmniejszyło ani trochę rozprzestrzeniania się tego wirusa. Co więcej, są przesłanki by przypuszczać, że to myśliwi(!) w większym stopniu roznoszą ASF niż dziki. Tylko 1% odstrzelonych dzików miało kontakt z ASF! Zmniejszenie populacji dzików sprawia, że wilki szukają łatwiejszej zdobyczy i polują na owce, więc potem jest pretekst żeby strzelać do wilków. I tak w kółko. Trzeba zmienić myślenie, ale jak widać niektórym przychodzi to z trudem. Najłatwiej jest odstrzelić i jeszcze kasę na tym zarobić. Pif-paf i po sprawie. Inne metody stają się wówczas nieważne i ... zbyt kosztowne.

Rolnicy płaczą, że im zwierzyna wchodzi na pola, bo szkoda im kasy na grodzenie. To samo hodowcy owiec. Ile było walki o to, żeby budować przejścia dla zwierząt przez autostrady, bo to koszty większe o ... 1-5% całej budowy! I tak można wymieniać non stop. Zawsze chodzi tylko o kasę!

5 godzin temu, Ergo Sum napisał:

bezmyślnymi pełnymi nienawiści i niezrozumienia stwierdzeniami

Zarzucasz innym nienawiść i agresję, ale to twoje wpisy są pełne negatywnych emocji. Nie widzisz tego? Czy ty czytasz to co sama napisałaś, zanim klikniesz "Dodaj odpowiedź"?

Edytowane przez Sławko
  • Pozytyw (+1) 2

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
14 godzin temu, Warai Otoko napisał:

Myśliwi... jak oni mnie denerwują! Co to ma znaczyć, że wywieszą sobie karteczkę gdzieś na jakimś drzewie na skrzyżowaniu dróg 200 m od lasu i to niby jest "ostrzeżenie" że oni tam strzelają z ostrej borni? Ja mam prawo sobie leżeć w trawie, chodzić po lesie etc. wchodzić do niego dowolnymi drogami i nawet tam spać i nie powinienem czuć się zagrożony że mnie jakiś pajac odstrzeli dla własnej przyjemności zabijania.

 

Niestety obecnie przebywanie w lasach jest bardzo ryzykowne. Mieszkam na terenie gdzie lesistość jest najwyższa w Polsce(chociaż bardzo szybko topnieje...), i co tydzień przemierzam dziesiątki albo setki km rowerem przez lasy. Te polowania myśliwych to zero wyobraźni. Większość nawalonych biega po lesie, najpierw strzelają później myślą. A najgorsze jest to że właściwie za nich polują hordy agresywnych psów biegających po lesie. to piane towarzystwo jedynie namierza swojego psiaka GPSem i dobija pogryzioną ofiarę. Ostatnio aż mnie sparaliżowało jak mnie te psiaki obskoczyły, a ja nawet gazu nie miałem, pyski całe we krwi,szczekają, na szczęście były dobrze wytresowane i nie ruszyły mnie. 5 km dalej spotkałem właściciela jadącego samochodem po lasach i szukającego ich. O dziwo trzeźwy i nawet dało się z nim normalnie pogadać, ale i tak takie sytuacje są niedopuszczalne.

A co do ASFu to własnie myśliwi odpowiadają za rozwlekanie tej zarazy. Zabijają w lesie dzika, bardzo często patroszą na miejscu. na parę godzin później łażą po wiosce, w tych samych ciuchach, bez dezynfekcji, tymi samymi samochodami jadą do sklepu itd....

 

  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, tempik napisał:

Ostatnio aż mnie sparaliżowało jak mnie te psiaki obskoczyły, a ja nawet gazu nie miałem, pyski całe we krwi,szczekają, na szczęście były dobrze wytresowane i nie ruszyły mnie. 5 km dalej spotkałem właściciela jadącego samochodem po lasach i szukającego ich. O dziwo trzeźwy i nawet dało się z nim normalnie pogadać, ale i tak takie sytuacje są niedopuszczalne.

Pełna zgoda, ale słowo niedopuszczalne jest dla mnie zbyt łagodne dla mnie to jest bulwersujące. Nie mogę pojąć dlaczego utrzymywanie tego patologicznego stanu rzeczy tak długo trwa. Myśliwi mają tak silny lobbing w sejmie czy co? Słyszałem, że niedawno jakąś kobietę te psy myśliwskie rozszarpały bo była na spacerze w lesie ze swoim psem czy psami... 

16 godzin temu, Ergo Sum napisał:

odstrzelanych MUSI być kilkaset tysięcy dzików to jak to należy robić - humanitarnie urządzając im chlewnie więzienne?

Jestem w stanie uwierzyć (choć nie znam badań etc.), że w obecnej sytuacji konieczny jest odstrzał zwierzyny. Nie rozumiem natomiast jakim prawem jest to robione w taki sposób, że boję się wejść do lasu oraz nie rozumiem jakim prawem jest to robione dla sportu... Zabijać zwierzęta dla przyjemności ryzykując przy tym życie ludzi stosujących prewencję chorób psychicznych wydaje mi się wysoce nieodpowiednie. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
20 godzin temu, Ergo Sum napisał:

Myślistwo jest potrzebne, do kontroli zaburzonego ekosystemu

Jeszcze polecam ci lekturę:

Nawet te dwa krótkie teksty wiele mówią o ludziach i przyrodzie. Warto się nad tym zastanowić w kontekście myślistwa i tego czy jest potrzebne oraz do czego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Warto dodać, że do tego "szlachetnego" hobby, gdzie jak mi to tłumaczyli myśliwi daje się szansę zwierzęciu, trzeba do niego podejść wytropić itd. dopuszczone zostały ostatnio noktowizory. w lokalnych sklepach za chore pieniądze schodziły na pniu. Takie to szlachetne hobby z tego się robi.

Co do rolników i ogrodzeń, to przynajmniej u mnie w regionie jest tak, że za szody wyrządzone przez zwierzynę płaci koło łowieckie, wiec to koła budują płoty na granicach pole/las. 

Edytowane przez dexx
  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
58 minut temu, dexx napisał:

za szody wyrządzone przez zwierzynę płaci koło łowieckie, wiec to koła budują płoty na granicach pole/las

A to wydaje mi się być dużą patologią. Bo koła łowieckie wolą wybić zwierzynę i mieć z tego kasę niż ponosić koszty na płoty. Nie ma zwierzyny, nie ma szkód na polach. Koła zachowują tylko taką ilość, aby zarobić na polowaniach i mieć jak najmniej kosztów. Nie ma to nic wspólnego z ochroną zwierząt, czy utrzymywaniem równowagi ekologicznej.

  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A co ma mieć w spólnego z utrzymaniem równowagi, skoro zimą zwierzęta są w lesie dokarmiane a wiosną rolnicy narzekają że mają pola rozkopane. 

Dokarmianie też nie wynika z dobrego serca, bardzo często kolo paszy można znaleźć np. linkę podłączoną do starego budzika. Po przerwaniu linki zegar zaczyna działać. Jest to metoda, że by określić o której np. dziki żerują w danym miejscu. Nie trzeba później całą noc siedzieć i pilnować, wystarczy przyjść godzinę wcześniej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sprawa nie jest taka prosta, jak by się mogło wydawać - nie ma na poziomie ogólnym rozwiązań jednoznacznie "dobrych" lub "złych. Żeby nie wchodzić w tematy, o których ksiązki by trzeba napisać, a nie kilka zdań tutaj, zajmę się tylko jednym - talerzem, własnym. Jestem umiarkowanie mięsożerny. I wolę na talerzu mieć kawałek dzika niż świni. Dzik żył sobie swoim naturalnym dziczym życiem, aż dostał kulkę. Świnia "żyła" w przemysłowej tuczarni. "Żyła", bo to określenie czysto formalne - w tuczarni nie ma życia, jest tylko żarcie, sranie i ciągły stres.
Gdybym miał wybierać, wolał bym być dzikiem... i dlatego dzika zjadam bez żadnych oporów, a świniaka zjem, ale dużo trudniej przechodzi mi przez gardlo.
Sam nie poluję. Nie z powodów etycznych czy innych takich. Kiedyś miałem pomysł, żebym zjadać tylko te zwierzaki, które sam sobie ustrzelę. Ale wyszło inaczej.
Co do myśliwych - różni są. Ale gdyby ich nie było, kłusowników byłoby znacznie więcej, chociaż i teraz ich nie brakuje (niekiedy też wśród myśliwych). Chyba jednak lepsze legalne polowania i pukawki niż druty i inne takie (sam tego trochę zlikwidowałem). Albo trucizny rozkładane przez rolników. Itd.
 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, Astro napisał:

największy odsetek sadystów jest wśród sadystów

Polowanie nie ma koniecznego związku z sadyzmem. To różne sprawy. Ludzie mają takie samo prawo do polowania na dziki i zjadania ich jak wilki.
 

2 godziny temu, Astro napisał:

patologia, którą ten kraj wspiera zasiłkami,

To raczej nadmierne uproszczenie. W mojej ocenie znacznie więcej i gorszej patologii chowa się pod garniturami i krawatami. Chociaż to nie jest ta patologia od drutów i sideł. Jeśli zabijają zwierzaki, to zwykle hurtowo, a nie detalicznie i nie po to, żeby je zjeść.
 

2 godziny temu, Astro napisał:

Ma coś to wspólnego z "rolnictwem"? Nie sądzę...

Ma. I to w przeważającej części legalnie - od robali do szczurów. Jeśli zlikwiduje się odstrzał, będą też zające, lisy, sarny i dziki. Niekoniecznie legalnie, ale skutecznie.
 

2 godziny temu, Astro napisał:

to nie żryj tego syfu

To nie jest syf, to zwierzaki... Ograniczam, ale te możliwości ograniczania mam dosyć ograniczone. Na samym zielsku nawet jednej zimy bym nie wyżył. Za mała gęstość energetyczna.

Edytowane przez ex nihilo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
11 minut temu, Astro napisał:

Białko z takiej głupiej całkiem soi to kupa energii. Serio.

Gdybym miał kucharkę, to pewnie bym z takimi sprawami kombinował, ale ja się do tych tematów zupełnie nie nadaję - zbyt skomplikowane dla mnie.

Edytowane przez ex nihilo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
24 minuty temu, Astro napisał:

Owszem, ale dzisiejsze "polowanie" i "myślistwo" nie ma nic wspólnego z tym, o czym myślimy zapewne

A o czym myślimy?

Jan Władysłw Poczobut-Odlanicki, XVII wieczny husarz litweski, weteran wojen z Moskwą i świetny szermierz, na niedźwiedzia chadzał nie z flintą (broni palnej miał pod dostatkiem), a z włócznią, bo tak było "po męsku" i "honorowo" wobec króla puszczy. Ale już w owych  czasach takie podejście to była już raczej rzadkość. Myślistwo już wówczas  było patologią i dewastacją przyrody na skale dziś nie spotykaną. Taki król August III podczas jednego dnia" polowania", siedząc w budzie w swym zwierzyńcu, potrafił ubić 300 sztuk przywiezionej z Litwy zwierzyny, naganinej prosto pod lufy karabinów. Tylko w latach 1893-99, w dobrach Ksawerego Branickiego, ubito 30 007 zwierząt uznanych za  "szkodniki" czyli wilków, lisów i jastrzębi wydr, kun, łasic, tchórzów, psów, jastrzębi, srok, kruków, czapl, a nawet łysek i wiewiórek (te ostatnie  też były  uzane za  szkodniki). To była zaplanowana ekstermianacja, ale na ogół poprostu polowali panowie. Chłopstwo kłusowało. Stąd może obecnie popularność polowań wśród lokalnych elyt - róznej maści dyrektorów, biznesmenów, komendantów etc. poza tym aby polować trzeba mieć pieniądze. Taka zabawa dla lokalnych kacyków by  wieczorem przy wódeczce zakulisowo pogadać o interesach. Tak jak i dwieście lat temu.  Ale też i tacy ludzie są silną grupą lobbingową. Mają kasę i układy, choćby lokalnie. 

 

  • Pozytyw (+1) 2

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
4 minuty temu, Astro napisał:

Weź honorowo pójdź na świnię w czasach zacnych, obecnymi zwanymi. Ubaw pewnie będzie, bo jeśli pójdziesz do lasu, to zgubisz się, niedźwiedzia nie spotkasz, a psy pewnie cię poszarpią... albo jeże. Malin o tej porze roku raczej nie uświadczysz. W ogóle, to wszyscy w domu?

Więc do brzegu: "Owszem, ale dzisiejsze "polowanie" i "myślistwo" nie ma nic wspólnego z tym, o czym myślimy zapewne". 

O jakim myślistwie więc raczysz mysleć?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
40 minut temu, Astro napisał:

całkowicie bezbronnym wobec technologii zwierzakom

I tak ma być. To nie ma być walka ze zwierzakiem, czy coś w tym rodzaju, a szybkie i skuteczne zabicie. Dlatego np. nie podoba mi się propagowanie w wędkarstwie zasady "złów i wypuść". Ryba to nie zabawka. Złowiona powinna być zjedzona. Oczywiście od tego są i powinny być wyjątki, ale tylko wyjątki.
Pomijając już inne sprawy - wśród pierwotnych myśliwych, a o tych pewnie piszesz, zjedzenie było przejawem szacunku dla ofiary. Zabity zwierzak stawał się częścią myśliwego. I raczej bez ryzyka pomyłki można przyjąć, że był to jeden z czynników chroniących przed wybiciem wszystkiego, co dookoła się ruszało.

  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, Astro napisał:

kto wszamał wszystkie te zamordowane dziki

>99,9%, czyli wszystkie zdrowe, jest przeznaczane do wszamania. Całkiem normalnie, jak w przypadku wszystkich innych zamordowanych dzików.
Każdy upolowany dzik musi być zbadany przed wszamaniem i jest to niezależne od ASF. Akurat wirus ASF dla ludzi i innych zwierzaków poza świniami, dzikami i ich krzyżówkami jest całkowicie niegroźny. I żeby było ciekawie - tych zamordowanych dzików wcale nie jest znacząco więcej niż byłoby zamordowanych gdyby ASF nie było, czyli bez odstrzałów sanitarnych.
W całej tej sprawie jest dużo nieporozumień. I polityki też.

5 godzin temu, Astro napisał:

Obawiam się, że mówimy o kompletnie różnych rzeczach.

To skonkretyzuj swoją rzecz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, Astro napisał:

Współczesne myślistwo nie ma nic wspólnego z dbałością o naturę jak i zaspakajaniem fundamentalnych potrzeb (białko).

Żeby nie komplikować - możesz to potraktować jako wolnościową hodowlę zwierzaków do zjedzenia. Dzików strzela się 200-300 tys. rocznie, przy zachowaniu stabilnej lub lekko rosnącej populacji. Do tego jelenie, sarny, zające, ptaszory i co tam jeszcze jadalnego po polach i lasach gania. Przelicz to na wagę mięsa - dzik netto jakieś 20-30 kg, inne policz łącznie tyle samo co dzików. Teraz przelicz to na produkcję ferm przemysłowych i zobacz o ile mniej tych ferm musi być. A wszystko to nie tylko bez strat dla środowiska, jak to jest w przypadku produkcji (bo to nie jest przecież hodowla) przemysłowej, ale z korzyścią dla całego ekosystemu. I całkiem inne życie zwierzaków w lesie i tych z produkcji przemysłowej...
Dodaj do tego, co by się działo, gdyby zwierzaki rozmnażały się bez tych odstrzałów. Dziki np. mnożą się błyskawicznie, nawet dwa trzy mioty w roku. Lasów nie oddzielisz skutecznie od rolniczych upraw czy miast. Pójdą tam, tak jak już teraz wchodzą. Co na to rolnicy i ludzie w miastach? Co będzie się działo na drogach, bo ich też nie oddzielisz? Jak Ci się wydaje?
Dolicz do tego, że nadmierne zagęszczenie to łatwe rozprzestrzenianie się chorób, niebezpiecznych też dla zwierząt gospodarskich (jak z tym ASF), a czasem i dla ludzi. I co wtedy? No odstrzał, bo z reguły niewiele więcej można zrobić. Kto będzie wtedy strzelał, jeśli myśliwych nie będzie? Wojsko? Snajperzy ok., ale ilu ich jest, reszta się nie nadaje. Czyli co, napalmem wszystko?
Itd.
Zgadzam się z Tobą, że w myślistwie syfu nie brakuje, chociaż raczej nie on przeważa, jest tylko lepiej widoczny. Ale co w zamian? Profesjonalizacja byłaby bardzo kosztowna, a co najmniej wątpliwe, żeby syf mogła wyeliminować.
 

Edytowane przez ex nihilo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, ex nihilo napisał:

Ale co w zamian? Profesjonalizacja byłaby bardzo kosztowna,

Sankcjonowana prawnie na przestrzeni dziejów eliminacja szkodników ludzkich (kara śmierci) wykonywana jest i była przez profesjonalistów (pan kat), pomimo, że chętnych do wykonania tego aktu amatorów byłaby masa. Świat się zmienia technologicznie i również moralnie. Eksterminacja przerostu zwierząt też powinna być prowadzona przez zawodowców, a nie poprzez zaspokajanie chorych  żądzy skumulowanych w myślistwie.

Kasy na to brak? :D

Edytowane przez 3grosze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, 3grosze napisał:

Sankcjonowana prawnie na przestrzeni dziejów eliminacja szkodników ludzkich (kara śmierci) wykonywana jest i była przez profesjonalistów (pan kat)

Niekoniecznie. Podejrzewam, że gdyby zebrać wszystko zusammen do kupki, to zawodowcy byliby w mniejszości. Z takich najbardziej znanych przykładów - kamienowanie, plutony egzekucyjne, rodziny ofiar itd., itp.
 

2 godziny temu, 3grosze napisał:

Eksterminacja przerostu zwierząt

Nie to jest sensem sprawy. Powtórzę - to jest przede wszystkim hodowla zwierzaków do zjedzenia, tyle że w warunkach naturalnych, a nie przemysłowych. Na wolności, a nie w jakichś obozach koncentracyjnych dla zwierząt. I z tą przemysłową produkcją mięsa by trzeba walczyć, to ograniczać, bo to jest znacznie gorsze niż myśliwi i polowania. Też jeśli chodzi o świadomość zjadających. Świnia z fermy ma talerzu jest dla nich tylko mięsem z mięsnego, kotletem, z niczym więcej się nie kojarzy, no może z ceną (promocja dzisiaj była!). Sarna czy dzik nawet po upieczeniu zwierzakiem zostaje.
 

2 godziny temu, 3grosze napisał:

zaspokajanie chorych  żądzy skumulowanych w myślistwie

Rozumiem emocje, ale często przeszkadzają one w obiektywnej ocenie. Czy bywają myśliwi z chorymi żądzami? Tak, bywają, ale raczej nie przekraczają one średniej krajowej. Nie znam dokładnych statystyk, ale przeciętny myśliwy strzela do zwierzaków kilka razy w roku, nawet jak dosyć często jeździ na polowania.
Podejrzewam, i raczej się w tym nie mylę, że tych chorych żądzy znacznie więcej jest wśród rzeźników z ubojni niż wśród myśliwych. Rzadko ktoś zmuszony jest do pracy w ubojni, zwykle to jest swobodny wybór. A co tam się często dzieje... tego w żaden sposób nie da się porównać z polowaniem.
 

2 godziny temu, 3grosze napisał:

Eksterminacja przerostu zwierząt też powinna być prowadzona przez zawodowców

A kto to będzie tym zawodowcem? Ktoś z mniej chorymi żądzami niż myśliwy? Wątpię.
Też zdarzało mi się tak myśleć, że zawodowcy itd., ale jednak to by chyba nie było lepsze. I to nie tylko z powodu kasy.

W lasach i leśnych sprawach przesiedziałem spory kawał życia. I nadal las to mój dom (pustynia czy rzeka też), bardziej niż ten z kamieni i cegieł, z którego piszę. Wchodząc do lasu, nawet takiego zwykłego, przeciętnego, jestem zwierzakiem, takim samym jak inne, które po tym lesie łażą. Tak jak one szukam żarcia - grzybów, malin, dzikich czereśni czy gruszek. A kiedy widzę zająca czy sarnę, niezależnie od tego, że mi się podoba jako zwierzak, zawsze gdzieś tam jest "czy bym go trafił"... Bo jestem drapieżnikiem, takim jak lis czy wilk. Tyle że wszedłem do tego lasu 10000 lat za późno. Chora żądza? Może.

Edytowane przez ex nihilo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

9 godzin temu, ex nihilo napisał:
11 godzin temu, 3grosze napisał:

Sankcjonowana prawnie na przestrzeni dziejów eliminacja szkodników ludzkich (kara śmierci) wykonywana jest i była przez profesjonalistów (pan kat)

Niekoniecznie. Podejrzewam, że gdyby zebrać wszystko zusammen do kupki, to zawodowcy byliby w mniejszości. Z takich najbardziej znanych przykładów - kamienowanie, plutony egzekucyjne, rodziny ofiar itd., itp.

No ale to już historia !!!

Świat się zmienił technologicznie i zmienia moralnie.

 

9 godzin temu, ex nihilo napisał:
11 godzin temu, 3grosze napisał:

Eksterminacja przerostu zwierząt

Nie to jest sensem sprawy. 

W tym wątku nie jest dla Ciebie.:(

 

9 godzin temu, ex nihilo napisał:

Powtórzę - to jest przede wszystkim hodowla zwierzaków do zjedzenia, tyle że w warunkach naturalnych, a nie przemysłowych. Na wolności, a nie w jakichś obozach koncentracyjnych dla zwierząt. I z tą przemysłową produkcją mięsa by trzeba walczyć, to ograniczać, bo to jest znacznie gorsze niż myśliwi i polowania.

Na osi czasu ludzkości, to ostatnia prosta: w zasadzie dopięliśmy już analizę makro i mikro mięsa,  a technolodzy żywności doszlifowują jego zamiennik na bazie roślinek. 

9 godzin temu, ex nihilo napisał:

Czy bywają myśliwi z chorymi żądzami?

Zabijają dla przyjemności! Wystarczy.

Trzeba ekstremalnie  się wysilać, ich usprawiedliwiać. Tobie też słabo poszło:D, więc musiałeś przeskoczyć na rzeżników (zawód jeszcze istniejący).

9 godzin temu, ex nihilo napisał:
11 godzin temu, 3grosze napisał:

Eksterminacja przerostu zwierząt też powinna być prowadzona przez zawodowców

A kto to będzie tym zawodowcem? Ktoś z mniej chorymi żądzami niż myśliwy? Wątpię.

I jak do rzeżni, czy na szafot;), trafią tam ludzie specyficzni, ale zabijanie nie będzie dostępne pospólstwu.

9 godzin temu, ex nihilo napisał:

Nie znam dokładnych statystyk, ale przeciętny myśliwy strzela do zwierzaków kilka razy w roku, nawet jak dosyć często jeździ na polowania.

I sam sobie odpowiedziałeś: jak taki pożal się Boże amator od siedmiu boleści, może szybko i skutecznie zabić, a nie mnożyć postrzałki.

Edytowane przez 3grosze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Badania DNA ludzi zabitych w Pompejach przez Wezuwiusza pokazały, jak błędne były czynione przez wieki założenia. Okazuje się, że rzekome rodziny nie były rodzinami, zmarłym źle przyporządkowano płeć. Okazało się ponadto, że ludność Pompejów w większości stanowili emigranci ze wschodnich regionów Morza Śródziemnego.
      Erupcja Wezuwiusza nie dała szans na ucieczkę wielu mieszkańcom miasta. Ci, którzy przeżyli pierwszą jej fazę, zabiły lawiny piroklastyczne, szybko przemieszczające się chmury gorących gazów i popiołów. Pokryły one ciała ofiar grubą warstwą, na zawsze zachowując ich kształt.
      Od XIX wieku naukowcy wykonują w Parco Archeologico di Pompei odlewy ciał, wstrzykując gips z puste miejsca, pozostałe po rozłożeniu się tkanek. Uczonym, którzy prowadzili zabiegi konserwatorskie, udało się pozyskać DNA z pofragmentowanych szkieletów zatopionych w 14 z 86 tych odlewów. To zaś pozwoliło na określenie płci zmarłych, ich pochodzenia oraz związków genetycznych pomiędzy nimi. I pokazało, jak błędne były dotychczasowe założenia, które opierano na wyglądzie i pozycji ciał.
      Na przykład w Domu Złotej Bransolety, jedynym miejscu z którego mamy DNA całej grupy ciał, okazało się, że cztery osoby, które interpretowano jako rodzice z dwójką dzieci, nie były w żaden sposób ze sobą spokrewnione, mówi profesor David Caramelli z Uniwersytetu we Florencji. To nie jedyne błędne przypuszczenia, zweryfikowane przez DNA.
      Innym znanym przykładem jest dorosła osoba nosząca złotą bransoletę i trzymająca dziecko. Tradycyjnie interpretowano je jako matkę z dzieckiem. Okazało się, że to mężczyzna i dziecko, którzy nie byli ze sobą spokrewnieni. Mamy też dwie obejmujące się osoby, które interpretowano jako matka z córką lub siostry. Teraz wiemy, że jedna z tych osób to mężczyzna, dodaje David Reich z Uniwersytetu Harvarda.
      Ponadto wszyscy mieszkańcy Pompejów, w przypadku których udało się zdobyć dane z całego genomu, okazali się w głównej mierze potomkami emigrantów ze wschodnich regionów Śródziemiomorza. Pochodzenie takie widoczne jest też w genomach współczesnych im mieszkańców Rzymu, co tylko pokazuje, jak kosmopolityczne było Imperium Romanów w tych czasach.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Członkowie Ekspedycji 399 „Building Blocks of Life, Atlantis Massif” wydobyli rekordowo długi, 1286-metrowy rdzeń z płaszcza Ziemi. Odwiert został wykonany za pomocą statku JOIDES Resolution na Grzbiecie Śródatlantyckim. Na tym najdłuższym grzbiecie śródoceaniczym na Ziemi skały z płaszcza znajdują się blisko powierzchni. Mimo więc trudności w wykonywaniu odwiertów pod powierzchnią oceanu, pierwsze próby podjęto już w latach 60. XX wieku.
      Wykonanie tak głębokiego odwiertu w płaszczu i pozyskanie materiału to niezwykle ważny krok w rozwoju nauk o Ziemi. Już wyniki pierwszych badań pokazały, że wysiłek się opłacił. Uzyskane wyniki różnią się od tego, czego się spodziewaliśmy. W skałach jest znacznie mniej piroksenów, za to występuje w nich bardzo duże stężenie magnezu. Oba te zjawiska to wynik znacznie bardziej intensywnych niż przewidywano procesów topnienia, przyznaje główny autor badań, profesor Johan Lissenbarg z Uniwersytetu w Cardiff. Dalsze badania tych zjawisk  mogą mieć olbrzymi wpływ na nasze rozumienie tworzenia się magmy oraz jej roli w wulkanizmie. Naukowcy znaleźli też kanały, którymi magma przemieszcza się ku powierzchni planety.
      Naukowcy mają też wstępne wyniki badań nad interakcją pomiędzy oliwinami a wodą morską. W wyniku tej interakcji dochodzi do serii reakcji chemicznych, w wyniku których powstaje wodór oraz inne molekuły potrzebne w procesach życiowych. Być może więc lepiej zrozumiemy początki życia na naszej planecie.
      Analiza skał z płaszcza dostarczy informacji na temat warunków chemicznych i fizycznych, jakie panowały na Ziemi w odległej przeszłości. Warunków, w jakich powstawało i rozwijało się życie.
      Wydobyty rdzeń będzie przedmiotem badań przez kolejne dziesięciolecia.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Psy były pierwszymi zwierzętami udomowionymi przez człowieka. Nie znamy jednak czasu i miejsca, gdzie zyskaliśmy  najlepszych przyjaciół. Najstarsze archeologiczne pozostałości po niewątpliwie udomowionych psach pochodzą z okresów kultury magdaleńskiej (Abri le Morin, Francja, ok. 15 000 – ok. 14 200 lat temu), epigraweckiej (Grotta Palicci, Włochy, ok. 14 300 – ok. 13 700 lat temu), kebrajskiej i natufijskiej (Kebara, Izrael, ok. 12 500–12 000 lat temu). Naukowcy z Uniwersytetu Kraju Basków (EHU) datowali psią kość, która jest znacznie starsza od wszystkich tutaj wymienionych przykładów.
      W 1985 roku zespół kierowany przez Jesusa Altunę znalazł w jaskini Erralla w Guipuzkoi niemal kompletną kość ramienną psowatego. Profesor Conchi de la Rúa i jej zespół zajmujący się biologią ewolucyjną człowieka na EHU wykazali za pomocą badań morfologicznych, radiometrycznych i genetycznych, że kość należy do gatunku Canis lupus familiaris, czyli udomowionego psa. Z kolei datowanie radiowęglowe wykazało, że zwierzę żyło 17 410 – 17 096 lat temu. Oznacza to, że pies z jaskini Erralla żył w górnym paleolicie, towarzysząc przedstawicielom kultury magdaleńskiej. Jest to zatem jeden z najstarszych znanych nam psów Europy.
      Badania wykazały także, że dzieli on mitochondrialne DNA – jest zatem spokrewniony z nimi w linii żeńskiej – z tymi nielicznymi psami kultury magdaleńskiej, których szczątki poddano badaniom genetycznym.
      Wagi odkryciu dodaje fakt, że dotychczas według podwójnego kryterium – morfometrycznego i genetycznego – zidentyfikowano zaledwie szczątki trzech psów z górne paleolitu. Były to szczątki pochodzące ze stanowisk Kesslerloch (Szwajcaria), Bonn-Oberkassel (Niemcy) i Grotta Paglicci (Włochy). Inne szczątki były identyfikowane jedynie za pomocą kryteriów morfometycznych, a w przypadku niektórych z nich istnieją spory, co do klasyfikacji gatunkowej. Co więcej, datowanie psa z Erralla wykazało, że są to najstarsze znane nam szczątki niewątpliwie udomowionego psa. Są one nawet starsze niż szczątki zwierząt określanych jako „wilki podobne do psów”, co może mieć istotny wpływ na dalszą dyskusję na temat historii udomowienia psów.
      W podsumowaniu badań ich autorzy stwierdzają, że przeanalizowane dane wskazują, że w okresie kultury magdaleńskiej, psy stanowiły część zachodnioeuropejskich grup łowców-zbieraczy. Pies z Erralla jest jednym z najstarszych zwierząt zidentyfikowanych jako Canis lupus familiaris i dzieli mitochondrialną haplogrupę C z analizowanymi dotychczas magdaleńskimi psami. Odkrycie to dowodzi, że haplogrupa ta istniała w Europie od co najmniej wczesnej kultury magdaleńskiej, podczas młodszego dryasu, i każe nam rozważyć możliwość wcześniejszego udomowienia wilka – przynajmniej na terenie Europy Zachodniej – niż okres, który dotychczas proponowano.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Wczoraj rozpoczął pracę powołany przez NASA 16-osobowy zespół, którego zadaniem jest prowadzenie niezależnych badań nad niezidentyfikowanymi zjawiskami powietrznymi (UAP). Jako UAP definiowane są obserwacje zjawisk, których nie można zidentyfikować jako statek powietrzny lub znane zjawisko atmosferyczne. Wstępna faza pracy zespołu potrwa 9 miesięcy.
      W tym czasie, na podstawie danych z cywilnych agend rządowych, z przedsiębiorstw prywatnych i innych źródeł członkowie zespołu mają opracować plan dalszych działań analizujących UAP. Zespół skupi się na analizie danych jawnych, a pełny raport z jego pracy zostanie opublikowany w połowie przyszłego roku. Prace mają położyć podwaliny pod badania UAP przez NASA i inne organizacje. Będą one niezależne od badań prowadzonych przez Pentagon.
      W 2021 roku ukazał się rządowy raport dotyczący 144 niezidentyfikowanych obiektów latających. Spotkał się on z olbrzymim zainteresowaniem, w maju Kongres zorganizował publiczne przesłuchanie dotyczące UAP, a niedługo później Pentagon ogłosił powołanie specjalnego biura badającego UAP. Dotychczas jednak większość badań tego typu jest jednak prowadzonych przez wojsko i służby wywiadowcze. NASA chce przyjrzeć się UAP z czysto naukowego punktu widzenia. Wyjaśnienie takich zjawisk może mieć bowiem znaczenie dla bezpieczeństwa ruchu lotniczego. Dlatego też przedstawiciele zespołu nie stawiają żadnych wstępnych hipotez. Jego przewodniczący mówi, że brak dowodów, by UAP miały pochodzenie pozaziemskie, ale przyznaje, że są to zjawiska, których nie rozumiemy. Chcemy zebrać więcej dowodów, stwierdza.
      Na czele zespołu stanął fizyk teoretyczny David Spergel. Obecnie jest prezydentem Simons Foundation, a w przeszłości był założycielem i dyrektorem Flatiron Institute for Computational Astrophysics. Jednym z jego współpracowników jest profesor Anamaria Berena, która pracuje m.in. dla SETI Institute i Blue Marble Space Institute of Science, gdzie specjalizuje się w zagadnieniach komunikacji złożonych systemów biologicznych, astrobiologią i poszukiwaniem bio- oraz technosygnatur. Z kolei Federica Bianco to profesor fizyki i astrofizyki w University of Delaware i zastępca głównego naukowca tworzonego właśnie Vera C. Rubin Observatory. W zespole znajdziemy też profesor oceanografii Paulę Bontempi, która przez 18 lat pracowała a NASA, gdzie kierowała badaniami nad oceanami. Z kolei Reggie Brothers od wielu lat zajmuje stanowiska menedżerskie w sektorze prywatnym, wcześniej zaś był podsekretarzem ds. nauki i technologii w Departamencie Bezpieczeństwa Wewnętrznego i zastępcą sekretarza obrony ds. badawczych w Pentagonie. Do zespołu powołano też byłego astronautę Scotta Kelly'ego, dziennikarkę naukową Nadię Drake czy Matta Mountaina, prezydenta The Association of Universities for Research and Astronomy, konsorcjum niemal 50 uniwersytetów i instytucji badawczych, które pomagają NASA w budowie i obsłudze obserwatoriów, w tym Teleskopów Hubble'a i Webba.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Brakuje mu prestiżu konia, nie jest naszym najlepszym przyjacielem jak pies i nie stanowi podstawy pożywienia jak świnia czy krowa. Ale to on – osioł – pomagał ludziom zbudować najpotężniejsze imperia starożytności. Proces udomowienia tego niezwykłego zwierzęcia stanowił dotychczas dla nas zagadkę. Została ona właśnie rozwiązana przez międzynarodowy zespół naukowy, na którego czele stał Ludovic Orlando z Université Paul Sabatier w Tuluzie.
      Najstarsze znane nam ślady osła pochodzą sprzed około 7000 lat. Z czasu, gdy Sahara zmieniła się w znaną nam obecnie pustynię. Wiemy też, że około 4500 lat temu osły pojawiły się w Azji i Europie. Jednak nie była to podróż w jedną stronę. Później zwierzęta te były przywożone do Afryki, szczególnie do Afryki Zachodniej, w ramach handlu prowadzonego przez Rzymian w basenie Morza Śródziemnego.
      Orlando, który przez lata zajmował się badaniem procesu udomowienia konia, postanowił lepiej poznać historię osła. Wraz z naukowcami z niemal 40 laboratoriów zbadał genom 207 współcześnie żyjących osłów z całego świata oraz DNA pozyskane ze szkieletów 31 osłów żyjących w starożytności. Niektóre z tych zwierząt zmarły 4000 lat temu.
      Naukowcy przekonali się, że genom współcześnie żyjących osłów jest bardzo zróżnicowany, a do jego wzbogacenia przyczyniły się dzikie osły żyjące w różnych częściach świata. To z pewnością wpływ hodowania udomowionych osłów na wolności w niektórych częściach Afryki i Półwyspu Arabskiego, mówi Evelyn Todd, współpracownica Orlando. Badacze zauważyli też, że istniały znaczne różnice pomiędzy metodami udomowienia osła i konia. W przypadku osła chów wsobny nie odegrał, i nadal nie odgrywa, tak dużej roli jak w przypadku konia. To sugeruje, że w starożytności ludzie stosowali podobne strategie rozmnażania osłów, co obecnie.
      Aż 9 ze starożytnych oślich genomów pochodziło ze stanowiska archeologicznego na terenie Francji, gdzie znaleziono pozostałości po rzymskiej willi. Analiza genetyczna ujawniła, że pomiędzy III a V wiekiem naszej ery w dzisiejszej francuskiej miejscowości Boinville-en-Woëvre istniało centrum hodowli mułów. Wyhodowano tam wyjątkowo duże osły, o wysokości 155 cm, o 25 cm wyższe niż typowy osioł. Olbrzymy te krzyżowano z klaczami, uzyskując muły. Tamtejsze muły były cenione ze względu na swoją siłę oraz wytrzymałość i były chętnie używane przez armię oraz kupców.
      Wracając jednak do kwestii samego udomowienia osła, trzeba przypomnieć, że autorzy wcześniejszych badań – którzy przeanalizowali mniejszą próbkę DNA osłów – doszli do wniosku, że zwierzęta te udomowiono dwukrotnie, w Azji i Afryce. Teraz dołączyli do grupy Orlando i Todd, by ponownie przeanalizować swoje dane na znacznie większej próbce osłów.
      Naukowcy wykorzystali modele komputerowe, które badały zróżnicowanie genetyczne i geograficzne osłów, by odpowiedzieć na pytanie, w jaki sposób zwierzęta są ze sobą spokrewnione. Po przeprowadzenia analizy naukowcy doszli do wniosku, że osły zostały udomowione tylko raz. Doszło do tego przed 7000 laty, gdy mieszkańcy Kenii i Rogu Afryki zaczęli hodować dzikie osły.
      Przed 5000 laty proces udomowienia był już w pełni zaawansowany, a pierwsze osły sprzedawano na północ i zachód – do Egiptu i Sudanu. W ciągu 2500 od rozpoczęcia udomowienia osły rozprzestrzeniły się po Europie i Azji, gdzie powstały osobne populacje.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...