Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Firma analityczna Gartner informuje, że I kwartał 2018 roku był 14. z kolei kwartałem, w którym sprzedaż pecetów spadała. W ciągu pierwszych trzech miesięcy bieżącego roku sprzedano 61,7 miliona pecetów, czyli o 1,4% mniej niż w analogicznym okresie roku ubiegłego. Producentów komputerów może pocieszyć fakt, że ich średnia cena rośnie.

Najwięcej maszyn sprzedało HP, do którego w I kwartale bieżącego roku należało 20,8% rynku pecetów. Na drugiej pozycji (20,0%) uplasowało sie Lenovo. Na miejscu trzecim (16,0%) znajdziemy Della, a na czwartym Apple'a (6,9%). Te cztery pierwsze firmy zanotowały wzrosty sprzedaży w porównaniu z rokiem ubiegłym. O największym sukcesie może mówić Dell, który sprzedał o 6,5% maszyn więcej. Sprzedaż HP wzrosła o 2,8%, Apple'a o 1,5%, a Lenovo o 0,3%.

Największe spadki odnotował za to Asus. Sprzedaż komputerów tej firmy zmniejszyła się o 12,5%, a jego udział w rynku wyniósł 6,3%, wobec 7,1% w roku ubiegłym. Powodów do radości nie ma też Acer. Tutaj spadek sprzedaży to 8,6%, a udziały rynkowe zmniejszyły się z 6,7 do 6,2%.

Za spadki odpowiedzialne są rynku Azji/Pacyfiku i USA. W innych regionach miały miejsce minimalne wzrosty, ale nie były one na tyle duże, by utrzymać sprzedaż.

Rośnie średnia cena pecetów. Producenci komponentów, wobec spowolnienia na rynku smartfonów i niepewnej przyszłości rynku komputerów osobistych nie zwiększają swoich możliwości produkcyjnych. Przez to co jakiś czas dochodzi do niedoborów, co w połączeniu z rosnącą ceną materiałów prowadzi do podniesienia cen podzespołów. W obliczu rosnących cen komponentów producenci komputerów nie zmniejszają zamówień, a przerzucają ceny na konsumentów. Jako, że mniej ludzi kupuje nowe komputery, ich producenci muszą osiągnąć maksymalny zysk z każdej sprzedanej sztuki. Zwiększają więc cele sprzedażowe i starają się skupić nie na niskich cenach, a na postrzeganej przez konsumenta wartości sprzętu, mówi analityk Mikako Kitagawa.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
27 minut temu, KopalniaWiedzy.pl napisał:

starają się skupić nie na niskich cenach, a na postrzeganej przez konsumenta wartości sprzętu

Przy obecnych cenach i możliwościach laptopów trzeba mieć dobry powód do stawiania blaszaka. Sam mam siedmiolatka 6 rdzeni i 16 GB RAMu (miał być pod wirtualizację), ale coraz częściej myślę o wywaleniu go bo strasznie szumi, a maszyn wirtualnych mogę mieć ile chcę w chmurze. Byle jaki laptop go może zastąpić. Właściwie tylko ceny przestrzeni dyskowej mnie powstrzymują.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam blaszaka bo jest tańszy w stosunku do możliwości, łatwiej coś podmienić gdy przestaje wystarczać, a poza domem i tak swojego kompa nie używam.

Miałem laptopa jakiś czas ale okazało się, że wiecznie leży w jednym miejscu, a jak go zabieram to raz na 10 wycieczek go otwieram... Komórka daje rade w takich sytuacjach, a w razie czego jeszcze można skorzystać z cudzego kompa.

Edytowane przez pogo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
22 minuty temu, pogo napisał:

Komórka daje rade

Pewnie dlatego największym przegranym są tablety. Po imponującym wejściu zaczynają dołować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tablety są przydatne, ale za dużo ludzi się na nie rzuciło na marketing. Większość z tych ludzi potrzebowało małego laptopa lub większego telefonu, a nie tabletu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj blaszak ma sens jeszcze w biurze i do mocniejszego grania. Ja zmigrowałem do dużego telefonu który jeszcze się mieści w kieszeni. Komputer w domu włączam okazjonalnie. Tablety >8" nie mieszczą się w kieszeni więc są przegrane. Głupio żeby facet nosił torebkę specjalnie na tablet :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Komputery, tablety, ale i czytniki ebooków to wszystko w sporej części zastępują smartfony. Zwłaszcza z ekranem >5,5 "

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Żeby jeszcze nie trzeba było ładować tych wspaniałych smartfonów co 12 godzin...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ludzie, ale o czym ta dyskusja ? Gartner nie bierze pod uwagę firm o obrocie niższym niż 1mld $

W artykule jest mowa o gotowych kompach, do których zaliczają się między innymi laptopy. Maszyny takie w krajach jak USA miały kiedyś nawet 90% udziałów,  od prawie dwóch dekad ich udziały spadają, pecety "składają" coraz mniejsze firmy a ich sprzedaż nigdy nie była brana pod uwagę.

Dowodem na to o czym piszę, jest ciągle rosnąca sprzedaż komponentów idących kanałami "detalicznymi". Lokalnie (przy skali o jakiej mowa) działające firmy podobne do naszych Moreli, Komputronika itp obecnie mają co raz większe udziały rynkach.

Edytowane przez rahl
  • Pozytyw (+1) 2

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
11 godzin temu, rahl napisał:

Dowodem na to o czym piszę, jest ciągle rosnąca sprzedaż komponentów idących kanałami "detalicznymi".

Pewnie masz rację, moje otoczenie to głównie ludkowie IT i tu pecety są w odwrocie. Sam mam 2laptopy per capita bo nie nadążam złomować :D 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Za 2k można kupić jednostkę centralną o 2 razy lepszych parametrach niż w laptopie za  2k. Dlatego ja wolę nadal stacjonarne komputery. Zresztą jest też tak, że po prostu stacjonarny jest wygodny. Duży monitor, pełna klawiatura i stanowisko jest bardziej ergonomiczne. W razie potrzeby dodajemy drugi dysk twardy i mamy niezłą bazę danych małym kosztem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dla mie wygodne urządzenie to takie które mogę obsługiwać na kanapie, leżaku. Więc pecet nie bardzo. Sensownie moc i atuty peceta można (poza biurem)do grania wykorzystać, całą resztę można na wirtualne maszyny przenieść i małe urządzenia które zrobią to co blaszak

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie rozumiem tych głupich sprzeczek PC vs. laptop (lub konsola). Przypomina mi to czasy szkolnych Commodore vs. Atari czy Reebok vs. Adidas. Why not both? Jedno nadaje się do normalnej pracy i ma sensowną wydajność, drugie do nieco luźniejszej lub przeglądania netu na kanapie. Jedno nie wyklucza drugiego. A do gier z kumplami przy piwku pasują konsole.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

M-A-K-S-Y-M-A-L-I-Z-A-C-J-A . . . Z-Y-S-K-U

Jedynym napędem działania firm jest zysk. Przestańmy się łudzić że dojdzie kiedykolwiek do jakiejkolwiek rewolucji skoro z małych kroków robionych powoli można wyciągnąć kilka razy więcej. O konkurencję nie trzeba się bać bo przecież konkurencji zależy na tym samym. Ten tekst doskonale to pokazuje. Już dawno moglibyśmy rozwinąć się znacznie, gdyby nie to że producentom zależy tylko na zysku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 14.04.2018 o 10:24, Rowerowiec napisał:

Za 2k można kupić jednostkę centralną o 2 razy lepszych parametrach niż w laptopie za  2k. Dlatego ja wolę nadal stacjonarne komputery. Zresztą jest też tak, że po prostu stacjonarny jest wygodny. Duży monitor, pełna klawiatura i stanowisko jest bardziej ergonomiczne. W razie potrzeby dodajemy drugi dysk twardy i mamy niezłą bazę danych małym kosztem.

Do laptopa też można podpiąć dowolną klawiaturę i monitor - ja tak robię. Ergonomia? Podłączasz laptopa do monitora i klawiatury i pracujesz dokładnie tak samo jak na stacjonarnym - odpinasz i możesz ćwiczyć z laptopem (kanapową) jogę :)

Edytowane przez nantaniel

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W pracy mam laptopa ze stacją dokującą, 2 monitorami i zewnętrzną klawiaturą.

W domu blaszak, 2 monitory i wiadomo.

W pracy nie potrzebuję mocnej grafiki do gier, w domu tak.

W pracy muszę czasem przenieść laptopa do salki konferencyjnej... w domu jak muszę zanieść kompa do innego pokoju to zabieram służbowego laptopa.

Uważam, że leżenie na kanapie i grzanie sobie jajek laptopem jest mało przyjemne i niezbyt zdrowe. Wolę dobry fotel i biurko.

Gdybym częściej potrzebował mobilnego sprzętu miałbym i blachę i lapka, a tak to nawet nie często służbowego zabieram do domu.

Wciąż myślę o zakupie konsoli... Tablet też pewnie niedługo kupię. Także nie neguję sensu żadnego urządzenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O! To ciekawa koncepcja:

W dniu 14.04.2018 o 22:44, Ergo Sum napisał:

moglibyśmy rozwinąć się znacznie, gdyby nie to że producentom zależy tylko na zysku

Ale, że jak? Duchowo?

Jeśli możesz, rozwiń proszę tę myśl nieznacznie.

Edytowane przez Jarkus

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
10 godzin temu, Jarkus napisał:

O! To ciekawa koncepcja:

Ale, że jak? Duchowo?

Jeśli możesz, rozwiń proszę tę myśl nieznacznie.

Chodzi o to że bardzo dużo wynalazków, szczególnie tych które dokonują znacznego postępu uzyskuje patent tylko po to aby .. go zamknąć w szafie. Wyobraźmy sobie postęp jako budowanie coraz większych telefonów komórkowych (no dziwne - ale będzie prosto wyobrazić sobie). Obecnie telefony mają 10 cm ale ktoś wymyśla 110cmtrowy. Myśli sobie że jak sprzeda miliard sztuk po 100 zł to uzyska 100 mld. Ale kombinuje i stwierdza że zamiast robić rewolucję zrobi ... 10 rewolucji - co 10 cm. OK, może nie sprzeda za każdym razem miliard, może pół miliarda, może nie za 100 zł tylko za 50. Podlicza i wychodzi mu że zarobi 50x500mln*10 = 250 miliardów (i to przy mniejszych nakładach na badania)

Ekonomia uczy nas że gracze dążą do wygranej i zniszczenia konkurencji, ale jak ostatnio udowodnili studenci w bardzo szerokim eksperymencie z teorii gier graczom grającym na prawdę nie chodzi o to lecz o zarobek. Jeśli mają do wyboru wygraną lub zarobek, wybierają to drugie. Kalkulują wliczając to że przeciwnik myśli podobnie i też zależy mu na tym samym. Ta podstawa ekonomii ustanowiona przez J. Nasha, za którą zresztą dostał nagrodę Nobla, jest błędna. I to nie jest moja opinia, lecz wynika bardzo szerokich badań. Założenie sprawdza się w teorii gier, ale nie sprawdza w świecie ekonomii. Więc Nash ma słusznie nagrodę Nobla, lecz niesłusznie jest ta teoria użyta do ekonomii.

Widzimy to u nas na rynku np. telefonii mobilnej, gdzie kilku wielkich graczy wciąż trwa na mniej więcej tych samych pozycjach i żaden drugiego nie wykańcza. Nie opłaca się to. Lepiej jest zakładać podobne dążenie do maksymalizacji i doić klientów.

W konsekwencji mamy więc zamiast skokowego postępu technicznego, 10 małych kroczków - we wszystkim. Nie następuje gwałtowny rozwój, lecz na tyle mały żeby się maksymalnie opłacał. Wynikiem tego np. w świecie komputerów jest Prawo Moora. To nie jest jakieś tajemnicze prawo technicznych możliwości, lecz idealna wypadkowa najlepszej opłacalności. Gdyby nie to - już dawno mielibyśmy super-komputery.

Edytowane przez Ergo Sum

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Godzinę temu, Ergo Sum napisał:

Ekonomia uczy nas że gracze dążą do wygranej i zniszczenia konkurencji, ale jak ostatnio udowodnili studenci w bardzo szerokim eksperymencie z teorii gier graczom grającym na prawdę nie chodzi o to lecz o zarobek

Pokonanie konkurencji jest właśnie jednym ze sposobów na maksymalizację zysku przez monopolizację rynku albo zwiększenie swoich udziałów na nim (jeśli mamy do czynienia z liczbą podmiotów większą od dwóch).

Godzinę temu, Ergo Sum napisał:

Widzimy to u nas na rynku np. telefonii mobilnej, gdzie kilku wielkich graczy wciąż trwa na mniej więcej tych samych pozycjach i żaden drugiego nie wykańcza.

Zbyt duże uproszczenie.

Wykończenie kogoś w przypadku tzw technologii "bleeding-edge" to naprawdę nie jest łatwa sprawa. Zasadniczo wszyscy gracze mają dostęp do tych samych technologii produkcyjnych, wojny patentowe najczęściej kończą się albo ugodą albo ciągną latami nikomu nie przynosząc zysku (poza prawnikami). Jedynym sposobem jest dokonanie jakiegoś przełomowego wynalazku albo nowego podejścia do klienta i produktów(pokazuje to ładnie przykład Apple), które pozwoli na uzyskanie przewagi na pewien czas. Ale konkurenci nie śpią, uczą się na błędach swoich i przeciwników oraz ściągają i często podkradają innowacje. 

Poza tym, "wykańczanie" utrudniają jeszcze takie drobiazgi jak prawa danych krajów, przepisy antymonopolowe itp.

Godzinę temu, Ergo Sum napisał:

W konsekwencji mamy więc zamiast skokowego postępu technicznego, 10 małych kroczków - we wszystkim. Nie następuje gwałtowny rozwój, lecz na tyle mały żeby się maksymalnie opłacał. Wynikiem tego np. w świecie komputerów jest Prawo Moora. To nie jest jakieś tajemnicze prawo technicznych możliwości, lecz idealna wypadkowa najlepszej opłacalności. Gdyby nie to - już dawno mielibyśmy super-komputery.

Ręce opadają. Skoro to taka prosta sprawa - to dlaczego nie opracujesz własnego procesora we własnej fabryce i nie "zniszczysz" konkurencji.

 

P.S. Superkomputery mamy już dawno w kieszeni - współczesny smartfon ma moc obliczeniową na poziomie superkomputerów sprzed około 20 lat.

Edytowane przez rahl

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@rahl nie da się z Tobą dyskutować.  Piszę że zostało udowodnione że w sytuacji wyboru między wygraną a zarobkiem  "gracze" wybierają zarobek a Ty piszesz że dążą do jednego i drugiego

sprawa wojen patentowych i doganiania wynalazku - właśnie to dokładnie co piszesz jest dowodem na to że nie opłaca się robić dużych kroków, lecz balansować z konkurencją w pewnej niepisanej "zmowie mikrorewolucyjnej".

ręcę opadają - argument o opracowaniu własnego procesora położył mnie na łopatki - hahahaha - już pędzę (nie będę ciągnąć tej dyskusji bo się zabieram za obcinanie płytki krzemowej)

ps. Prawo Moora działa od przeszło 20 lat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@rahl sam sobie strzelasz w stopę tymi argumentami.

Mamy świat gdzie jest powiedzmy 5 producentów procesorów. Mają podobną technologię, podobne możliwości produkcyjne, trochę róże architektury. Jednego drugim nie zastąpisz w 100%, ale zwykle coś się da. Zależy czego potrzebujesz.

Wszyscy mają tę samą technologię podnoszącą wydajność ich układów x10. Który z nią wyskoczy? Podpowiem: NIKT. Jak któryś wyskoczy to zostanie ubity przez resztę i sprowadzony do poprzedniego poziomu sprzedaży. Problem w tym, że przez następne 5 lat nie będzie miał nic nowego... Nikt nie będzie miał nic nowego... Finansowo upadnie cała piątka.

Z czymś tak nowym może wejść ktoś z zewnątrz, ale koszt wejścia w ten rynek to optymistycznie jakieś $1010

@Ergo Sum to też nie takie proste... są koszty zakupu sprzętu do produkcji tego. Jest proces testów. To zajmuje czas.

Nie znam konkretnie rynku procesorów czy czegoś porównywalnego, ale uważam, że to bez sensu.

Gdyby AMD powiadało technologię i możliwości produkcji procesorów choćby o 10% lepszych od obecnie sprzedawanych Inteli, to nie kryłoby się z tym, tylko poszło w marketing jak za czasów "Athlonów 3000+" itp.

 

Nikt normalny nie wyda 400mld $ aby uzyskać z tego 100mld $ przychodu brutto...
To, że mamy laboratorium, które umie wyprodukować jeden plaster mega wydajnych procesorów na miesiąc nie znaczy, że da się to w rozsądnych kosztach przeskalować na tysiące plastrów dziennie...

Edytowane przez pogo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
7 godzin temu, Ergo Sum napisał:

Obecnie telefony mają 10 cm ale ktoś wymyśla 110cmtrowy

 

No, wymyślenie 11 cm telefonu to jednak nie jest postęp.

Jeśli takiego postępu oczekujesz to proszę: wymyślam od razu seryjnie: 12 cm, 13 cm, 14 cm, 15 cm, 16 cm :D
 

Ekonomia uczy nas że gracze dążą do wygranej i zniszczenia konkurencji, ale jak ostatnio udowodnili studenci w bardzo szerokim eksperymencie z teorii gier graczom grającym na prawdę nie chodzi o to lecz o zarobek

Niczego takiego ekonomia nas nie uczy.

 

3 godziny temu, pogo napisał:

Mamy świat gdzie jest powiedzmy 5 producentów procesorów.

i

3 godziny temu, pogo napisał:

Z czymś tak nowym może wejść ktoś z zewnątrz

Znaczy że z zaświatów? Odlot. Wbrew zdrowemu rozsądkowi.

Wprawdzie Ayn Rand myliła się prawie we wszystkim ale czasem jednak w coś trafiała: polecam "Atlas zbuntowany" :)

5 godzin temu, Ergo Sum napisał:

ps. Prawo Moora działa od przeszło 20 lat.

Tak. Po wielokrotnych modyfikacjach - działa :D

Edytowane przez thikim

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście można sprawę wyśmiewać ad absurdum - taki @thikim w zasadzie głównie tak tutaj pisze - ale nie zmienia to faktu że tak działa rynek. Owszem w podręcznikach do ekonomi tego nie ma, bo jak napisałam wyżej są to podstawy ekonomii postawione błędnie na początku XX wieku na teorii gier. W tamtych czasach nie wiedziano jeszcze jak wygląda rynek o tzw wysokiej stopie wejścia (czyli wielkich ogólnoświatowych koncernów), a po drugie prawo sprawdza się w dużym przybliżeniu na lokalnych rynkach. Jesteśmy przyzwyczajeni że działa reguła 4P Kothlera, podczas gdy przy ustalonych pozycjach wielkich "graczy" owi gracze ... nie zachowują się jak gracze. Jest jasne że jeśli mają do wyboru wygraną lub zysk wybiorą zysk. "Wygrana" jest im nie potrzebna. Nawet w dłuższej perspektywie. Tego nie uczą w ekonomii i to jest coś co się człowiek uczy dopiero gdy zarządza wielkimi firmami. W zasadzie jedynym wyznacznikiem jest zysk. Jeśli opłaca się zrobić duży krok w rozwoju to się go robi, ale najczęściej bardziej się opłaca podzielić go na kilka małych "rewolucji".
Pisząc o kimś "z zewnątrz" nie miałam na myśli kosmitów (boszszs jak nie lubię dyskutować z takimi prostackimi argumentami), lecz kogoś bardziej niezależnego i to na wyjątkowym rynku - np. takim przykładem jest Musk. Jego sektory rynku w większości pozwalają na duże kroki rozwojowe, dlatego widzimy działania dość rewolucyjne. On takich rynków szuka gdzie może sobie na to pozwolić.
Setki doniesień z dziedziny np. komputerów pokazuje zjawisko typu "na razie nie zajmiemy się budowaniem linii produkcyjnej nowego typu, bo obecna daje jeszcze możliwość dobrych zysków przy niewielkich modyfikacjach"
 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
38 minut temu, Ergo Sum napisał:

Setki doniesień z dziedziny np. komputerów pokazuje zjawisko typu "na razie nie zajmiemy się budowaniem linii produkcyjnej nowego typu, bo obecna daje jeszcze możliwość dobrych zysków przy niewielkich modyfikacjach"
 

Dla mnie to zdrowy rozsądek, a Ty piszesz jakby to było coś złego. Firmy takie jak Intel czy AMD i tak pompują ogromne pieniądze w rozwój, więc nie jest tak źle. Ja wiem, że chciałoby się mieć komputer kwantowy w zegarku na ręce i lekarstwo na raka w kiosku ruchu, ale trzeba sporo małych kroków, żeby osiągnąć taki poziom rozwoju.  Po prostu jesteś tu za wcześnie. Trzeba było poczekać na NFR.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Zakup nowego komputera to zwykle duże wydarzenie. Jeżeli zależy nam na dobrym sprzęcie, musimy przygotować dość istotny budżet - w szczególności w przypadku laptopów, które naturalnie są droższe od desktopów. Na co zwrócić uwagę przy wyborze modelu dla siebie? Czy warto kupić Macbooka, czy może jednak lepiej pozostać przy komputerze opartym o system Windows? Na jakie parametry, plusy i minusy Macbooka powinniśmy zwrócić uwagę, aby podjąć możliwie jak najkorzystniejszą dla nas decyzję?
      Komputery Apple - czym różnią się od klasycznych desktopów i laptopów? Laptop Apple - największe zalety Macbook Air czy Macbook Pro - który model wybrać? Dla kogo wybór laptopa od Apple będzie dobrą decyzją? O czym jeszcze pamiętać przy zakupie laptopa? Komputery Apple - czym różnią się od klasycznych desktopów i laptopów?
      Wybór komputera to kwestia bardzo osobista. Możemy potrzebować różnych konfiguracji zależnie od tego, do czego planujemy sprzęt wykorzystać. Niewątpliwą zaletą klasycznych desktopów jest fakt, że sami możemy dobrać części, skonfigurować je i - w razie potrzeby - wymienić. W przypadku laptopów oraz produktów od Apple otrzymujemy gotowy zestaw, bez większej możliwości wpłynięcia na to, co znajduje się pod obudową. Komputer Apple ma jednak pewne zalety, których desktop nie posiada i może być lepszym wyborem dla określonej grupy użytkowników. Jak rozpoznać, czy się do niej zaliczamy?
      Laptop Apple - największe zalety
      Jeżeli zastanawiamy się, czy opłaca się nam kupić Macbooka Air lub inny model od Apple, warto najpierw zapoznać się ze specyfikacją sprzętu. Nie da się ukryć, że produkty Apple słyną z wysokiej ceny, jednak w parze z nią idzie także wysoka jakość. W przypadku laptopów jest to szczególnie istotne, ponieważ urządzenia tej marki słyną z długiego czasu pracy na jednej baterii. Dzięki temu nie musimy martwić się w podróży, biurze czy też podczas pracy w plenerze, że nie zdążymy wykonać wszystkich ważnych zadań. Dodatkowo też dłuższy czas pracy bez ładowania oznacza, że możemy zostawić laptopa do naładowania w czasie gdy nie jest nam potrzebny. Ze względu na wysoką jakość użytych części i dopasowanie co do milimetra, praca z Macbookiem jest przyjemna, a urządzenie nawet po latach użytkowania wygląda jak nowe.
      Macbook Air czy Macbook Pro - który model wybrać?
      Jeżeli nie lubimy obchodzić się z systemem Windows, MacOS będzie kolejnym powodem, dla którego warto rozważyć zakup Macbooka. To, jaki konkretnie model wybierzemy powinno zależeć od naszych potrzeb. Osoby pracujące z laptopem, dla których istotne są rozbudowane parametry i więcej opcji oprogramowania powinny zdecydować się na wersję Pro. Z kolei Macbook Air to dobry wybór do codziennego, domowego użytku, gdy chcemy pogodzić dobrą cenę z należytą jakością i wygodą korzystania z zakupionego sprzętu.Więcej na ten temat znajdziesz na stronie: https://www.euro.com.pl/laptopy-i-netbooki,_Apple.bhtml.
      Dla kogo wybór laptopa od Apple będzie dobrą decyzją?
      Ekosystem Apple najlepiej będą w stanie wykorzystać osoby, które posiadają już inne urządzenia marki. Jeżeli korzystasz na co dzień z iPhone'a czy iPada, dobranie do nich laptopa z nadgryzionym jabłkiem będzie naturalną konsekwencją, a wszystkie produkty bezproblemowo połączysz ze sobą w jedną zgraną sieć. Bardzo często również warto kupić laptop Apple do zastosowań profesjonalnych - wielu grafików, fotografów, programistów czy montażystów wideo pracuje w oparciu o tę markę. Dzieje się tak nie tylko ze względu na jakość samego urządzenia, ale również dostępność oprogramowania niemożliwego do wykorzystania na systemie Windows. Istnieje również wiele zamienników programów standardowych, jak na przykład oprogramowania Microsoft Office, co umożliwia sprawną pracę biurową oraz kreatywną.
      O czym jeszcze pamiętać przy zakupie laptopa?
      Wybierając laptop lub komputer dla siebie powinniśmy przede wszystkim dobrze się zastanowić nad tym, czego oczekujemy od nowego sprzętu. Apple Macbook może być naturalnie dobrą opcją dla wielu osób, jednak jeżeli lepiej czujemy się w środowisku Windows - lub jeżeli wszystkie inne sprzęty, z jakich korzystamy go obsługują - to wybór laptopa z innym oprogramowaniem może nie być najlepszym pomysłem. Będzie nam ciężko skłonić poszczególne produkty do funkcjonowania ze sobą nawzajem, co niepotrzebnie doprowadzi do frustracji i problemów. Wady Macbooka to również wysoka cena, która odstrasza wielu kupców, a także ograniczona paleta kolorów i brak dostępu do aplikacji z systemu Windows.
      Poszukując nowego komputera lub laptopa dla siebie naturalnie zastanawiamy się, czy lepiej zdecydować się na produkt od Apple, czy może coś bazującego na systemie Windows. Upewnijmy się, że oglądane modele będą w stanie sprostać wyzwaniom, jakie przed nimi postawimy, a także że czas pracy na baterii będzie odpowiadał naszym potrzebom. Dodatkowo również warto pamiętać o różnicach w oprogramowaniu i dostępnych aplikacjach, szczególnie jeżeli planujemy wykorzystać urządzenie do zastosowań profesjonalnych.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Izraelska CGI Group poinformowała, że skontaktowały się z nią osoby proponujące sprzedaż za równowartość 9 mln euro (10 mln dol.) w bitcoinach 2 klejnotów skradzionych w listopadzie ubiegłego roku z Grünes Gewölbe, muzeum jubilerstwa i złotnictwa założonego jako skarbiec elektorów saskich przez Augusta II Mocnego. Miało chodzić o Drezdeński Biały Diament i gwiazdę orderową polskiego Orderu Orła Białego.
      Dyrektor wykonawczy CGI Group Zvika Nave powiedział agencji informacyjnej DPA, że jego firma na bieżąco dzieliła się informacjami z prokuraturą w Dreźnie.
      CGI Group ujawniła, że wysłano jej wiadomość w darkwebie. Przestępcy mieli podkreślać, że zastosowali różne techniki szyfrowania, tak by nie dało się ich wyśledzić.
      Przedstawiciele firmy twierdzą, że została ona wynajęta przez muzeum, by znaleźć skradzione klejnoty i przeanalizować system zabezpieczeń instytucji.
      Dresden State Art Collections (SKD) zareagowała sceptycznie na rewelacje CGI Group. Nikt z CGI się z nami nie kontaktował - podkreśla rzecznik SKD Stephan Adam. Zaprzeczono też udziałowi CGI w dochodzeniu.
      Niemieckie władze nie odniosły się do twierdzeń CGI, nie wiadomo więc, jak poważnie do tego podchodzą. W tym momencie nie możemy powiedzieć niczego nowego ws. śledztwa - oświadczył rzecznik prokuratury.
      Obawiano się, że klejnoty zostaną rozłożone i złodzieje będą próbowali sprzedawać pojedyncze kamienie. Gwiazda orderowa polskiego Orderu Orła Białego miała być jednak np. oferowana w całości.
      AKTUALIZACJA:
      Policja i prokuratura oficjalnie stwierdziły, że brak dowodów, by złodzieje rzeczywiście zaproponowali sprzedaż klejnotów. Stwierdziły tez, że muzeum nie wynajmowało firmy CGI Group.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Jedenastego maja w Genewie zostanie zlicytowany The Red Cross Diamond. Dom aukcyjny Christie's podkreśla, że część zysku ze sprzedaży żółtego diamentu zostanie przekazana Międzynarodowemu Komitetowi Czerwonego Krzyża.
      Dom aukcyjny Christie's po raz trzeci w ciągu stu lat może zaprezentować ten wspaniały żółty diament o wadze 205,07 karata. To bardzo szczególna więź i wielki zaszczyt [...] - podkreślił François Curiel.
      Surowy diament został znaleziony w 1901 r. w należącej do De Beers kopalni w RPA. Miał on ważyć ok. 375 karatów. Charakterystyczną cechą The Red Cross Diamond jest szlif podstawy - fasety tworzą kształt krzyża maltańskiego.
      Dziesiątego kwietnia 1918 r. kamień został po raz pierwszy wystawiony w Christie's przez Diamond Syndicate. Aukcja (Red Cross Auction) odbywała się na rzecz brytyjskiego Czerwonego Krzyża i zakonu szpitalników. Całkowita wartość sprzedaży wyniosła 50 tys. funtów (obecnie byłaby to równowartość ponad 3 mln GBP). Sam Diament Czerwonego Krzyża osiągnął cenę 10 tys. funtów (ok. 600 tys. GBP); został kupiony przez słynną londyńską firmę S.J. Phillips.
      Ponownie diament został wystawiony 55 lat później w genewskim oddziale Christie's. Dwudziestego pierwszego listopada 1973 r. uzyskano za niego 1,8 mln franków szwajcarskich. Trafił w ręce prywatnego kolekcjonera.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Posłowie obu największych partii z amerykańskiej Izby Reprezentantów przygotowali pakiet ustaw antymonopolowych, które biorą na cel gigantów rynku IT. Jeśli ustawy zostaną przegłosowane, będą największą zmianą amerykańskiego prawa antymonopolowego od dziesięcioleci.
      Pięć ustaw to wynik trwającego ponad rok śledztwa i analiz nad konkurencyjnością rynku cyfrowego. Na cel biorą one "nieuregulowane wpływy Big Tech", stwierdzili ich autorzy.
      Amazon, Apple, Facebook i Google to cztery potężne koncerny, które mają wpływ na niemal każdy aspekt tego, co dzieje się w internecie. Ich wartość rynkowa przekracza 6 bilionów dolarów, a potęga i wpływy, jakie mają, pokazują, że tradycyjne prawo antymonopolowe nie działa w ich przypadku. Facebook to największy serwis społecznościowy na świecie, z którego korzysta tyle osób ile łącznie mieszka w Chinach i Indiach. Amazon kontroluje 38% amerykańskiego rynku sprzedaży online, a jego największy konkurent – Walmart – ma zaledwie 6% rynku. Ponadto Amazon, za pośrednictwem swojej platformy, zbiera olbrzymią ilość informacji o innych sprzedawcach. Od Apple App Store zależy los wielu deweloperów, dla których platforma ta jest jedynym sposobem dotarcia do olbrzymiej liczby klientów. Z kolei Google przetwarza około 90% wszystkich zapytań w internecie.
      Demokrata David N. Ciciline, przewodniczący Podkomitetu Antymonoplowego Izby Reprezentantów, w którym ostatnio szefowie gigantów zostali poddani wielogodzinnym publicznym przesłuchaniom, stwierdził: Obecnie nieuregulowane monopole technologiczne mają zbyt duży wpływ na naszą gospodarkę. Ich pozycja pozwala im decydować, kto wygra a kto przegra w grze rynkowej, mogą niszczyć małe firmy, podnosić ceny i pozbawiać ludzi pracy.
      Stronnicy wielkich korporacji mówią, że dzięki skali jaką osiągnęły Apple, Amazon, Facebook i Google firmy te mogły dokonać niespotykanych wcześniej innowacji i dostarczyć konsumentom tanich produktów technologicznych. Krytycy zaś twierdzą, że wpływy wielkich korporacji są szkodliwe dla pracowników, niszczą małe firmy i obciążają konsumentów innymi kosztami niż tyko finansowe.
      W proponowanych ustawach znalazły się przepisy, które zakazują dominującym platformom – jak App Store Apple'a czy Play Store Google'a – dyskryminowania sprzedawców, wybierania tych, którzy mogą z nich korzystać czy zapewniania im lepszych miejsc na platformach. Koncerny nie będą mogły decydować, kto wygra a kto przegra. Zakazane mają być akwizycje mające na celu zduszenie rodzącej się konkurencji lub takie, których celem będzie rozszerzenie lub wzmocnienie rynkowej pozycji online'owych platform. W ustawach przewidziano też ograniczenie dominującym platformom możliwości kontrolowania firm z różnych rynków. Znalazły się w nich również zapisy dotyczące obniżenia barier wejścia na rynek oraz zmniejszenia kosztów dla firm i konsumentów chcących zrezygnować z jednej platformy na rzecz innej. Ustawodawcy proponują też pierwszą od 2 dekad podwyżkę opłat za łączenie firm. Z opłat takich finansowane są działania antymonopolowe Departamentu Sprawiedliwości i Federalnej Komisji Handlu.
      Proponowane nowe przepisy to jednak nie wszystko. Wszystkie wymienione firmy mają na głowie procesy antymonopolowe wytoczone im zarówno przez Departament Sprawiedliwości, Federalną Komisją Handlu jak i prywatną konkurencję.
      Wspomniane 6-godzinne przesłuchania przed Izbą Reprezentantów, których owocem jest omawiany tutaj pakiet ustaw, miały miejsce w lipcu ubiegłego roku. Były one kulminacją trwającego kilkanaście miesięcy śledztwa, w czasie którego zgromadzono ponad 1,3 miliona dokumentów zarówno od wymienionych gigantów IT, ich konkurencji, jak i agencji antymonopolowych. Po przesłuchaniu powstał 449-stronicowy raport, w którym Apple'a, Amazona, Google'a i Facebooka oskarżono o naruszenie pozycji rynkowej.
      Inicjatywa ustawodawcza spotkała się już z krytyką. Proponowane ustawy spowodują, że rząd będzie zarządzał organizacjami przemysłowymi. Lekceważą one podstawy amerykańskiej gospodarki rynkowej i spowodują, że działające z powodzeniem firmy technologiczne nie będą mogły dostarczać konsumentom produktów i usług poprawiających ich życie, mówi Matthew Schruers, prezes organizacji Computer & Communications Industry Association.
      Głosy takie nie znajdują jednak zrozumienia u członków komitetu antymonpolowego. Republikanin Ken Buck stwierdził: Firmy Big Tech wykorzystują swoją dominującą pozycję do niszczenia konkurencji, cenzurowania swobody wypowiedzi i kontrolowania tego, w jaki sposób postrzegamy i rozumiemy świat. Nic nierobienie nie jest rozwiązaniem. Musimy działać teraz.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Dziennik "Le Parisien" poinformował, że dom letniskowy Marii i Piotra Curie w Saint-Rémy-lès-Chevreuse w podparyskim departamencie Yvelines został wystawiony na sprzedaż za 790 tys. euro. Choć agencja Stéphane Plaza ma go w ofercie już od kilku tygodni, na razie kupiec się nie znalazł. Nie powinno to dziwić, bo zaniedbany dom o powierzchni 120 m2 wymaga remontu, którego koszt szacuje się na 200 tys. euro.
      [Dom] trzeba wyremontować od piwnic po strych, wliczając w to fasadę, dach oraz izolację. To duże przedsięwzięcie - podkreśla dyrektor agencji Daniel Cazou-Mingot. Dom zbudowano ok. 1890 r. z materiału wydobytego w kamieniołomach departamentu.
      Nieruchomość była kilkakrotnie nielegalnie zamieszkiwana. Otacza ją ogród o powierzchni 926 m2. Dom znajduje się blisko stacji kolejowej. Zachowały się stare elementy wystroju, w tym tapety, podłogi czy kafle. Gdy się tam wchodzi, ma się ponoć wrażenie przeniesienia w czasie. Wg obecnego właściciela, sufit w salonie pomalowała sama Maria. Ten dom ma duszę, ale biorąc pod uwagę jego stan, nie wszystkim będzie odpowiadać. By go kupić, trzeba specjalnej wrażliwości.
      Był to dom letniskowy, do którego Maria i Piotr przyjeżdżali odpocząć. Wykorzystywali go między 1904 a 1906 r. Jak podkreślono w "Le Parisien", państwo Curie jeździli wtedy na rowerach, spacerowali i odwiedzali działającą do dziś Ferme de Coubertin. Po śmierci Piotra wdowa przyjechała tu jeszcze tylko parę razy.
      Z szczegółami oferty można się zapoznać na witrynie agencji.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...