Sign in to follow this
Followers
0

Część zysku ze sprzedaży The Red Cross Diamond zostanie przekazana Czerwonemu Krzyżowi
By
KopalniaWiedzy.pl, in Ciekawostki
-
Similar Content
-
By KopalniaWiedzy.pl
Już 12 maja będzie można kupić najbardziej kompletny szkielet deinonycha, zręcznego zabójcy, który zmienił sposób postrzegania dinozaurów. Ten niewielki teropod został odkryty w latach 30. ubiegłego wieku, a badania z lat 60. wykazały, że był niebezpiecznym zabójcą, co pokazało, iż dinozaury nie były po prostu przerośniętymi jaszczurkami. Zwierzę zyskało nazwę rodzajową Deinonych, czyli „straszny szpon”. To on był inspiracją dla velociraptorów, które widzieliśmy w „Parku Jurajskim”.
Za 10 dni dom aukcyjny Christie's zaoferuje szkielet D. anthirropus – cały rodzaj jest reprezentowany przez ten jeden gatunek – pochodzący sprzed 115–108 milionów lat. Składa się on ze 126 świetnie zachowanych kości, co czyni go najbardziej kompletnym szkieletem tego niezwykle rzadkiego dinozaura. Całość ma 158 cm wysokości i 3 metry długości.
Szkielet został znaleziony w Wolf Canyon w USA i od tamtego czasu znajduje się w prywatnych rękach. Dotychczas można go było oglądać tylko raz. Pomiędzy czerwcem 2020 a grudniem 2021 był wystawiany w Muzeum Historii Naturalnej w Danii.
Możliwość kupna D. anthirropus to niezwykła gratka dla kolekcjonerów. Dotychczas znaleziono szczątki niewielu tych zwierząt, muzea na całym świecie posiadają jedynie dwa egzemplarze tego gatunku, a szkielet, który trafi na aukcję, jest jedynym, jaki znajduje się w rękach prywatnych.
Dlatego też specjaliści z Christie's szacują, że szkielet osiągnie cenę 4–6 milionów dolarów.
« powrót do artykułu -
By KopalniaWiedzy.pl
W przyszłym miesiącu dom aukcyjny Christie's zlicytuje odkryty niedawno rysunek Michała Anioła. „Młody mężczyzna (za Masaccio) otoczony przez dwie osoby” został zidentyfikowany dopiero w 2019 roku. To jedno z wczesnych dzieł Michała Anioła i najstarsze znane nam studium nagiego człowieka jego autorstwa.
W 2019 roku Furio Rinaldi, specjalista z wydziału Rysunków Dawnych Mistrzów w Christie's rozpoznał w dziele rękę Michała Anioła. Identyfikacja została następnie potwierdzona przez profesora Paula Joannidesa, profesora historii sztuki z Cambridge University oraz ekspertów z Luwru.
W 1907 roku w Hôtel Drouot w Paryżu rysunek został sprzedany prywatnemu kolekcjonerowi jako dzieło autora ze szkoły Michała Anioła. Od tej pory specjaliści się nim nie interesowali. Teraz wiemy, że jego autorem był sam młody Michał Anioł.
Rysunek powstał pod koniec XV wieku we Florencji. Centralna postać to kopia drżącego mężczyzny z fresku Chrzest Neofitów. Fresk ten znajduje się w kościele Santa Maria del Carmine we Florencji. Jego autorem jest Masaccio (Tommaso di Ser Giovanni di Simone), pierwszy wielki artysta włoskiego renesansu. Zdaniem części historyków, to właśnie Masaccio zapoczątkował renesans. Dotychczas znaliśmy wiele innych studiów autorstwa Michała Anioła, w których kopiował on motywy z dzieł Masaccia.
W „Młodym mężczyźnie” Michał Anioł wykorzystał dwa odcienie brązowego atramentu, nadając postaci Masaccio więcej muskulatury, czyniąc mężczyznę potężniejszym i silniejszym. Później, już w nieco innym stylu, dodał z tyłu dwie postaci, których nie ma na oryginalnym fresku Masaccia.
Po tym, jak w 2019 roku rysunek został rozpoznany, francuski rząd uznał go za Skarb Narodowy, zakazując wywozu z kraju przez 30 miesięcy. W międzyczasie klasyfikację zmieniono, zezwolono też na wywiezienie i sprzedaż rysunku.
Aukcja dzieła odbędzie się 18 marca w Paryżu. Specjaliści spodziewają się, że rysunek o wymiarach 33x20 cm osiągnie cenę około 30 milionów euro. Przypominają, że inne rysunki na papierze osiągały już wysokie ceny. W 2009 roku w Londynie sprzedano Głowę Muzy Rafaela za 38 milionów USD, w 2021 Głowa niedźwiedzia autorstwa Leonarda osiągnęła cenę niemal 12 milionów dolarów, a w 2000 roku rzadkie studium nagiego mężczyzny Michała Anioła sprzedano za 12 milionów USD.
« powrót do artykułu -
By KopalniaWiedzy.pl
Osiemdziesięciodukatówka Zygmunta III Wazy, wybita w Bydgoszczy w 1621 r., została wylicytowana w Nowym Jorku za 900 tys. dolarów. Cena wywoławcza wynosiła 180 tys. dol.
Wyjątkowa piękność
Dom aukcyjny Stack's Bowers Galleries nazwał monetę wyjątkową pięknością. Na jej awersie znajduje się wizerunek Zygmunta III Wazy, a na rewersie herb Rzeczpospolitej Obojga Narodów otoczony Orderem Złotego Runa. Moneta waży 282,84 g, a jej średnica wynosi 69 mm. Ma kolor miodowozłoty, a na krawędziach opalizuje na pomarańczowo.
Moneta osiągnęła cenę zupełnie wspaniałą, imponującą. Szacowano, że zostanie sprzedana za 300-600 tys. dolarów. Liczyłem, że może osiągnąć 600 tys. dolarów, co było optymistycznym szacunkiem. Wylicytowana cena robi wrażenie. W 2018 r. ten sam dom aukcyjny sprzedał studukatówkę z mennicy bydgoskiej za 1,8 mln dolarów. Wystawca musiał spodziewać się osiągnięcia wysokiej ceny za 80-dukatówkę, wystawiając ją za „symboliczne” 180 tys. dolarów, a więc za 10 proc. wylicytowanej przed trzema laty cenniejszej monety – powiedział Polskiej Agencji Prasowej dr Krzysztof Jarzęcki z Pracowni Numizmatyki Muzeum Okręgowego im. Leona Wyczółkowskiego w Bydgoszczy (MOB).
Różne nominały, te same stemple
Osiemdziesięcio- i 100-dukatówki wykonywano za pomocą tych samych stempli. Monety różniły się tylko grubością i ilością użytego złota. Jak podkreślono na profilu MOB na Facebooku, produkcja odbywała się pod czujnym okiem władz, nie można więc mówić o żadnym oszustwie. Trochę gorzej dla ludzi, [...] bo przecież nie ma [...] napisu, jaki to nominał. Wprawdzie był to problem nielicznych (bo jedna taka moneta to spory majątek), ale zawsze problem. Pomysłowość ludzka szybko sobie z tym poradziła. Na monetach, w polu obok portretu króla, wydrapywano cyfry arabskie lub rzymskie oznaczające nominał, żeby przy każdym użyciu ich nie ważyć.
Warto dodać, że autorem stempli był wybitny artysta, mistrz sztuki medalierskiej Samuel Ammon, który urodził się ok. 1590 r. w szwajcarskiej Szafuzie (Schaffchausen).
Rzadkie okazy
Tak wysokie nominały to rzadkość. Wiadomo o istnieniu kilkunastu studukatówek. Osiemdziesięciodukatówek było więcej, ale nadal są one na tyle rzadkie, że często da się prześledzić ich rodowód od wybicia po czasy współczesne. Taka romantyczna legenda mówi, że jednym z właścicieli licytowanej monety był Julian Ursyn Niemcewicz i najpewniej za jego sprawą trafiła ona do Ameryki. Tak przypuszczamy, pewności nie ma. W swojej korespondencji pisał o przekazaniu złotej monety o imponującej wartości, ale mogła być to inna moneta – ujawnił dr Jarzęcki.
« powrót do artykułu -
By KopalniaWiedzy.pl
Przed paroma dniami autoportret "Diego i ja" (Diego y yo) Fridy Kahlo z 1949 r. został zlicytowany przez dom aukcyjny Sotheby's za rekordową kwotę 34,9 mln dol. Specjaliści podkreślają, że tym samym stał się najdroższym dziełem twórcy latynoamerykańskiego. Poprzedni rekord należał do obrazu "The Rivals" Diega Rivery, dzieła zamówionego przez Abby Aldrich Rockefeller; w 2018 r. dom aukcyjny Christie's uzyskał za nie 9,8 mln dol. Warto dodać, że poprzedni rekord aukcyjny Kahlo wynosił 8 mln dol. - w 2016 r. za taką kwotę zlicytowano jej "Dos desnudos en un bosque" z 1939 r.
W aukcji "Diego y yo" wzięły udział tylko 2 osoby. Ostatecznie obraz kupił Eduardo F. Costantini, założyciel Museo de Arte Latinoamericano de Buenos Aires (MALBA).
Obraz "Diego i ja" jest ostatnim autoportretem Fridy z lat 40. i stanowi wyraz bezwarunkowej miłości i wsparcia dla męża - Diega. Malarka przez całą karierę tworzyła autoportrety popiersiowe, a najdoskonalsze przykłady tego rodzaju dzieł powstały właśnie w latach 40.
Na obrazie widać Fridę z postacią Rivery na czole; trzecie oko Diega miało symbolizować stopień, do jakiego zajmował świadomość żony. Dzieło nawiązuje do jego romansu z aktorką Maríą Félix. Związek ten był przedmiotem licznych plotek i choć publicznie Kahlo z tego żartowała, będąc przyjaciółką Félix, tak naprawdę czuła się głęboko zraniona.
Zwykle na obrazach Frida miała upięte włosy. Tu są rozpuszczone i niemal ją duszą. Policzki artystki pokrywa rumieniec, a po twarzy płyną łzy.
Frida namalowała "Diego y yo" w czerwcu 1949 r. Stworzyła go dla chicagowskiej pisarki i krytyczki Florence Arquin i jej męża Sama Williamsa (na odwrocie znajduje się dedykacja "Z miłością dla Florence i Sama. Meksyk, czerwiec 1949"; para Florence y Sam con el cariño de Frida. Mexico, Junio de 1949).
Malując "Diego i ja", Frida była w pełni świadoma, że choć osiągnęła całkowitą autonomię twórczą, stan jej zdrowia się pogarsza. Krótko po ukończeniu autoportretu niemal na rok trafiła do British American Hospital.
« powrót do artykułu
-
-
Recently Browsing 0 members
No registered users viewing this page.