Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Antylogik

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    943
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    15

Zawartość dodana przez Antylogik

  1. Sekrety mózgu. Naszą świadomością rządzą kwanty? | Newsweek
  2. Są dwie możliwości. Albo wieloświat (np. teoria Everetta), albo cykliczny, powtarzający się wszechświat - np. się rodzi i rozszerza, a potem kurczy do punktu, i od nowa. Wtedy prędzej czy później musi powstać człowiek (twierdzenie Poincarego o powrotach). Najbardziej przekonująca jest teoria wieloświatów, bo nie wymaga początku. A cykliczny wszechświat musiałby mieć jakiś początek. I wtedy powstaje pytanie skąd się wziął ten początek? Informacja nie może powstać sama z siebie. W sumie różnica między ateistami a teistami jest tylko taka, że ci pierwsi wierzą w hipotezę wieloświatów (inaczej nie da się wyjaśnić tego wszystkiego bez boga), a ci drudzy wierzą, że wszechświat jest i był tylko jeden. Stąd teistyczna wizja świata jest racjonalna przy tym założeniu. Co więcej, Biblia-Nowy Testament również okazuje się racjonalna. Zaczyna się bowiem Nowy Testament zaczyna się od teorii informacji. Z kolei Stary Testament zaczyna się od teorii termodynamicznej: Jak wiadomo entropia fizyczna i entropia informacyjna to koncepcje wymienne i równoważne na poziomie najbardziej ogólnym, a Biblia już to jakby dokumentowała na swój sposób. Obydwa testamenty również poruszają kwestie dwoistości natury: ciemności i światłości. Zarówno w w fizyce, chemii, jak i życiu wszystko ma przeciwne strony: materia-antymateria, plus-minus, aktywa-pasywa, dobro-zło, porządek-nieporządek itd. Stary Testament ma dawać fizyczne fundamenty do zbudowania czegoś ponad-materialnego, stąd różne przykazania, zakazy i nakazy. Z punktu widzenia teorii entropii chodzi o stworzenie zasad i trwałego porządku, na których można zbudować drogę do tzw. zbawienia. Oczywiście katolicy tego w ogóle nie rozumieją, ale chodzą jak barany do kościoła, bo chociaż nie rozumieją, to czują, że jest w tym jakiś sens i nadaje im kierunek. W każdym razie sama teologia ma racjonalne podstawy, jeśli tylko założymy, że istnieje tylko jeden Wszechświat. Bo de facto ma za zadanie uporządkować życie człowieka, wskazać kierunek. Mówi: Bóg rozpoczął to wszystko, aby stworzyć porządek, a twoim zadaniem jest kontynuowanie jego dzieła. Matematyka, twierdzenia matematyczne, ich wykorzystanie w naukach i empirii są także dowodem na to, że istnieją pewne stałe prawa Wszechświata, których istnienia nie da się uzasadnić jakimś abstrakcyjnym "przypadkiem". Jeżeli by zostało odkryte twierdzenie matematyczne, że przy pewnych warunkach życie powstanie "samo z siebie", to przecież to twierdzenie nie zostało wymyślone przez fanatyka religijnego, nawet gdyby był naukowcem.
  3. Dowody przedstawia nowa praca pod kierunkiem wielu polskich naukowców, m.in. D. Chubera i Z. Czajkowskiego, o której nie wspomnicie ani słowa: Improved survival in intensive care unit in severe COVID-19 associated with amantadine use - retrospective study Amantadine reduces mortality among patients treated in the intensive care unit Amantadyna zmniejszyła śmiertelność dokładnie o 1/3. To są fakty, to są twarde liczby. Czy to badanie zaprzecza komunikatowi Ministerstwa Zdrowia? Nie, bo to badanie nie testowało wyleczalności z covid, tylko przeżywalności. O tym Barczak ani mru mru, żadnych liczb, tylko amantadyna = placebo. A ktoś tam umarł w ogóle? Nic nie wiadomo. A wy łykacie jak pelikany te rządowe komunikaty jak świętość. I jeszcze to podpieranie się powiedzeniami - chyba w stosunku do siebie.
  4. Dokładniejsze wyjaśnienie można znaleźć w Sheldon, R.B. "The Cometary Biosphere and the Origin of Life", 2011: Dalej autor pisze, że Hoyle po 20 latach zaktualizował swoje szacunki: Chociaż wg Sheldona i tak są zawyżone dla powstania DNA. Więc nawet gdyby przyjąć nowszą wersję Hoyle'a, dostalibyśmy p-wo powstania życia od początku powstania Wszechświata w dowolnym punkcie dowolnej planety na poziomie 10^(-5120)*4,5*10^65*3/7*10^31 = 1,3*10^(-4955) A to wszystko dotyczy najprostszego mikroorganizmu. I może na tym poprzestańmy.
  5. Jakie to ma znaczenie dla oszacowanych dla 10^(-40000) ? Żadnego. Zrobiłem swoje obliczenia: 1) jeden kwant czasu, chronon wynosi 7*10^(-24) s. , czyli 1s = 1/7*10^24 chrononów. 2) Przyjmijmy wiek Wszechświata na 14 mld lat. 1 rok = 3*10^7 s = 3*10^7 * 1/7*10^24 = 3/7*10^31 chrononów 3) Szacuje się, że wszystkich planet jest max 10^30 (https://bigthink.com/starts-with-a-bang/planets-universe/) 4) Ziemia ma promień ok. 6,4 tys. km. Przyjmijmy promień 6 tys km średniej planety., na której może powstać życie. Wtedy objętość 1 planety = 4/3*Pi*6000000^3 m3 = 9*10^20 m3. 5) Objętość wszystkich planet = 10^30*9*10^20 m3 = 9*10^50 6) promień elektronu to 0,5*10^(-15) , więc objętość jako kuli 4/3*Pi*10^(-15)/2 m3 = 2*10^(-15) m3. Zatem 1m3 = 0,5*10^15 elektronów. To znaczy w przybliżeniu tyle będzie "punktów" w przestrzeni 1m3. 7) Wszystkich "punktów" na planetach będzie wtedy 9*10^50*0,5*10^15 = 4,5*10^65 8) W jednej jednostce czasu w jednym punkcie prawdopodobieństwo powstania życia niech będzie 10^(-40000). 9) Prawdopodobieństwo powstania życia w jednej jednostce czasu w dowolnym punkcie dowolnej planety wynosi 10^(-40000)*4,5*10^65 = 4,5*10^(-39935) 10) Prawdopodobieństwo powstania życia w od początku powstania Wszechświata w dowolnym punkcie dowolnej planety wynosi 4,5*10^(-39935)*3/7*10^31 = = 2*10^(-39904). Jakieś pytania?
  6. Poważnie, Hoyle wprost nawiązuje do Rubika. Ta książka jest popularno-naukowa i nie jest to precyzyjnie napisane, chociaż pada liczba 1350 miliardów lat. Podaję ten fragment, s. 12-17: Oczywiście Hoyle używa tu nie tyle miary prawdopodobieństwa (p), co szansy, czyli p / (1-p). W tym wypadku szansa jest praktycznie odwrotnością pr-wa, co jest notacją często stosowaną w grach hazardowych. To zmodyfikuję moją tezę. Ja widzę tylko dwie możliwości, aby w racjonalny sposób mogło powstać życie: 1. przypadek opisany wyżej - skrajnie mało prawdopodobny, zakładając, że Hoyle ma rację. Dla przypomnienia Hoyle nie był byle kim, dostał wiele nagród, był znakomitym matematykiem (ukończył studia z najwyższym wyróżnieniem), znanym profesorem astronomii. 2. mikroorganizmy są przenoszone przez komety i meteory, jest to tzw. panspermia ("seeds everywhere"). Doczytałem, że Hoyle jest zwolennikiem tej teorii właśnie. Wtedy oczywiście jest bardzo prawdopodobne, że istnieje życie na innych planetach (czytałem, że jest ok. 9 mld planet Ziemio-podobnych w Samej Drodze Mlecznej). Ale po pierwsze od powstania życia do powstania inteligencji jednak daleka droga. Po drugie i tak pierwotny mikroorganizm musiałby powstać samorzutnie, czyli jedynym racjonalnym wyjaśnieniem pozostanie słaba zasada antropiczna. Jeżeli przyjmiemy już tę zasadę oraz hipotezę panspermii, to powstanie życia na innych planetach będzie zbliżało się do 1. Cały problem polega na tym, że chcemy dostać inteligentne stworzenia. I tu znowu dochodzimy do kolejnych warunków, bo taka bakteria przeżyje pewnie miliony lat w skale meteorytu, ale złożone organizmy potrzebują specjalnych warunków. Warto w tym kontekście przypomnieć hipotezę rzadkiej Ziemi.
  7. Za małe prawdopodobieństwo. Np. F. Hoyle ("The Intelligent Universe", s.12, 17) oszacował, że szansa, żeby przypadkowo na planecie jak Ziemia powstała jakaś proteina, wynosi ok. 1/50000000000000000000, a żeby powstała najprostsza forma życia, wynosi ok. 10^(-40000), w ciągu wielu miliardów lat. Nawet gdyby Hoyle przesadził o kilkanaście zer, to nadal powstanie bakterii jest nieprawdopodobne, nie mówiąc o inteligentnych formach. Jedyną racjonalną metodą wyjaśnienia powstania ludzi, jest uznanie słabej zasady antropicznej. Ale wtedy trzeba odrzucić możliwość powstania kosmitów. To czysta logika.
  8. Nie śmierdzi, tylko pachnie. których to istnienia kosmitów nikt nie udowodnił. Bo nie istnieją. Raczej przechodził własną ewolucję. Zapewne 100 mln lat temu Wszechświat wyglądał inaczej niż dziś. Był mniej złożony. Ale nawet gdyby był taki sam, to możliwe, że mózgi ewoluują właśnie w kierunku struktury kosmosu. Wszechświat ma strukturę (multi)fraktalną, więc nie jest to wcale wyssana z palca teoria.
  9. Trafiłem na ciekawy artykuł, z którego dowiadujemy się, że ludzki mózg to dosłownie mikrokosmos, tzn. przypomina rzeczywiście kosmos w małej skali: https://www.sciencealert.com/wildly-fun-new-paper-compares-the-human-brain-to-the-structure-of-the-universe Przetłumaczone z google translator, z moimi poprawkami Warto zauważyć, że 2,5 PB to szacunki, które są aktualne, a jeszcze niedawno były mniejsze (ok. 1 PB), więc możliwe, że nowsze dadzą te 4 PB. Dalej, jest też podobny art: https://medium.com/@darkenergyarticles/the-human-brain-is-like-the-universe-only-on-a-smaller-scale-the-similarities-may-surprise-you-3c6ce359052c gdzie podano, że woda zajmuje 70-75% pojemności mózgu, a więc dokładnie tyle co ciemna energia w kosmosie. Poza tym ciekawy byłby jakiś związek między mózgiem a rozszerzaniem się wszechświata.
  10. Błąd. Jak nie osiągają niższych, skoro pobierają opłaty? Osiągają nieco niższe. Kolejny błąd. Ryzyko nie jest wadą, tylko naturą większości inwestycji. Prędzej wadą są opłaty za zarządzanie, a i to nie jest do końca prawda. W dodatku zaprzeczacie sami sobie, bo w zaletach wymieniacie... ograniczenie ryzyka inwestycyjnego. Ech...
  11. Jeszcze jedno chciałem tu dodać. Dobrze, że ten temat nie jest w dziale Psychologia, bo to tutaj mamy do czynienia jak zwykle z pseudonauką. Równie dobrze, a może i z lepszym skutkiem, przecież te obrządki religijne można by zastąpić zwykłą terapią grupową czy jakimkolwiek innym regularnym spotkaniem towarzyskim. Ale jak widać spycholodzy nie mają poważnych tematów, a żeby być oryginalnym, to się biorą za takie bzdury. I ostatnie zdanie. Jeden kolega tutaj rozpisuje elaboraty na temat duchowości, miesza to z religijnością, coś tam wspomina o symbolach, ale nie powie najważniejszego: że te symbole religijne czy tam obrzędy służą za pretekst do jakiegoś tam innego celu niż do modlenia się do boga o zbawienie i trafienie do nieba, a to przecież ma być główny cel katolików zdaje się. Gdyby komuś przyszło do głowy przypomnieć mi, że są też religie typu buddyzm, to ja przypomnę tylko, że nie mowa o tym w ogóle. Bezpośrednim tematem jest funkcja obrzędów religijnych i ich wpływ na psychikę. Niestety niektórym wszystko się miesza i plącze. Głębszym tematem w zasadzie tej dyskusji jest hipokryzja mówienia o religii - i w tym sensie kolegom już się nie miesza, ponieważ idealnie wpisują się w narrację tego wątku.
  12. Fundusze nie trzymają akcji dla ideologii, tylko żeby zarabiać pieniądze dla klientów. A pieniądze będzie robić firma, która się czymś różni od Google. Nie bardzo rozumiesz jak świat biznesu działa. W niektórych obszarach mogą rzeczywiście ze sobą współpracować, ale upraszczasz rzeczywistość. W temacie, o którym mowa mylisz się całkowicie - gdyby Bing nie chciał "zrobić krzywdy" google, to nie inwestowałby w Binga i Edge, tylko promowałby w windowsach google. Ta, microsoft - windowsy, alphabet - wyszukiwarki. No faktycznie, monopole to przeżytek. A nazwać możesz to sobie dowolnie, jak chcesz - duopol, triopol, czy jak tam chcesz. Kolejny sygnał, że mówisz o rzeczach, których nie rozumiesz (jak to prawicowcy). Sprawdź sobie w słowniku co to znaczy nomen omen, i zacznij używać prawidłowo. Ja mam wrażenie, że on sobie nie radzi w takich ogólnych sprawach codziennych (stąd nie dziwne, że ma w Polsce udział 5-6%), ale radzi sobie w bardziej specjalistycznych zagadnieniach, np. z IT czy finansów - ale też pewnie nie zawsze. No tak, ale pomijając cel innych serwisów - to znaczy odpowiedź na cenzurę, bo to głównie ich cel - to algorytmy tzw. "sztucznej inteligencji" skasowały np. kanał o rowerach, bo za dużo razy padało tam słowo "pedał". Z FB podobnie, nawet konto jednej partii politycznej (konfederacji) skasowali, bo coś tam im nie pasowało. Nie można polegac na zagranicznych korporacjach.
  13. Aktualizacja: - chociaż ciężko i powoli, to ostatnio coraz bardziej przekonuję się do Binga. Ostatnio chciałem poszukać termin przekazywania raportów jednej spółki i google na pierwszej stronei rzucił ochłapem z terminami w 2021 i 2020. Bing na 1 miejscu podał od razu 2022. Nie znaczy to, że Bing jest lepszy, bo nie wszystkie strony ma zindeksowane, które google ma. Warto też przyjrzeć się - zacząłem testować Qwant.com , wydaje się też całkiem niezła, też ma swoją aplikację do map. - nowość wśród wyszukiwarek: You.com , na wikipedii napisali, że podobnie jak qwant bazuje na bingu, ale trzeba by samemu przetestować. Też ma swoje aplikacje, jak np. mapy. Ciekawą funkcją jest YouWrite , która ewidentnie wykorzystuje AI do odpowiadania na pytania albo rozwijania tematu. Można wybrać sposób odpowiedzi: np. esej albo paragraf, a dodatkowo czy ma być naukowa czy może zabawna. W dodatku można generować ciągle nowe odpowiedzi. Nie widziałem czegoś takiego wcześniej. Nie działa idealnie, są podane fakty bez źródła. Co ciekawe, można też rozwiązywać zadania mat. To jest przyszłość.
  14. Jako eugenik zdecydowanie odrzucam takie pomysły, jeżeli tylko "duchowość" utożsamia się z religijnością. Należy przypomnieć, że im osoba bardziej religijna, tym niższe posiada IQ. A według mnie państwo powinno wspierać rozwój inteligencji społ., a więc nie finansować w żadnym stopniu kościołów i ich religii. Jeśli nie ma co robić z pieniędzmi, niech zainwestuje w nowe leki na depresję i nerwice, albo na zupełnie inne choroby, które nadal są nieuleczalne.
  15. PIS to katokomuniści, katolicko-narodowi bolszewicy, narodowi socjaliści itp. Można ich nazwać socjalistyczną prawicą. Socjalizm <> lewica. Jeżeli już, to lewica jest szerszym pojęciem niż socjalizm. Ale to wynika głównie z historycznych względów, bo przecież kilkaset lat temu jedynym poważnym problemem była gospodarka. Wraz ze wzrostem bogactwa narodów priorytety zaczęły się zmieniać. Oprócz gospodarki pojawiły się kwestie światopoglądowe, wyzwolenie kobiet, lgbt, prawa zwierząt, a ostatnio doszedł klimat. Z tego też powodu tworzą się konflikty między biednym Wschodem a bogatym Zachodem, między inteligentami a plebsem: ci pierwsi mają dostatecznie dużo pieniędzy, więc mogą się skupić na "wyższych celach", plebs nadal tylko na zasobach. To też wyjaśnia pozorny paradoks, dlaczego w czasach rewolucji francuskiej inteligencja i szlachta popierała plebs: gospodarka to był jedyny problem, na którym obie strony mogły się skupić. Wówczas lewica była równa socjalizmowi. Ale to już przeszłość. Prawica jest tak zakonserwowana na tradycji, że nawet nie chce przyjąć do wiadomości, że lewica zmieniła swoje oblicze, przeszła ewolucję. Jedynie co w lewicy się nie zmieniło, to jej otwarty stosunek do świata. Z tego powodu jest tam dużo naukowców (większość głosuje na lewicę) oraz dużo działaczy społecznych. Ci pierwsi rozwiązują problemy świata, ci drudzy chcą równości, w każdym aspekcie życia (dochodów, płci, rasy, narodowości, orientacji seks. religii, nawet te prawa zwierząt). Więc PIS nie jest lewicowy wbrew twierdzeniom prawicowych publicystów, dziennikarzy czy polityków, tak jak hitleryzm nie był lewicą. PISlam to kalka hitleryzmu, czyli narodowy socjalizm z domieszką katolicyzmu. Po prostu prawicowy socjalizm.
  16. No to cienko, że się podpisujesz, bo jak musiało minąć 7 lat, żeby zrozumiał, że PIS to jednak większe zło niż PO, to nie świadczy o dużym intelekcie. To można było już przewidywać w 2015, gdy złamali prawo i nie publikowali wyroku TK, nazywając go jakąś opinią sędziów przy kawie i ciastkach. Potem znowu złamali prawo, nie przyjmując 3 wybranych sędziów do TK za poprzedniej władzy, których mieli obowiązek przyjąć. Potem już poszło z górki. Dla was to były kłótnie elit i nieistotne sprawy. Dziś jak kasy, nie ma z UE, to widać, jak to było nieistotne. Każdy normalnie myślący człowiek powinien już wtedy zobaczyć, że ta władza to katastrofa. Ale nie prawicowcy, których myślenie jest... wolne. Nie wiem po co dyskutujesz z tym dyletantem ekonomicznym, przecież to co on opowiada to powinno być uznane za rodzaj trollowania rzeczywistości. Ale dodatkowo dajesz sobie wmówić, że inflacja 2,5% to jest normalna inflacja. Zanim powstał bank centralny w USA (FED), normalna inflacja wynosiła 0%. Z tym że były duże odchylenia i jednego roku było 5-10%, a następnego deflacja o tyle samo. Główną przyczyną inflacji były ruchy spekulantów na rynkach. FED jedynie obniżył odchylenia, ale ceną było zwiększenie średniego poziomu inflacji do 2-3%. I tak nastała NOWA NORMALNOŚĆ. Oczywiście rządom opłacało się utrzymywanie FEDu, który zaczął służyć do celów politycznych. Wtedy trzeba było wymyślić propagandę, która będzie wspierać pomysł, że 3% inflacji jest ok. Zatrudniono politycznych ekonomistów, by się nad tym "popracowali". Ekonomiści wpadli na pomysł, że inflacja będzie dla ludzi dobra, bo będzie im PRZYPOMINAĆ, że powinni inwestować i lokować w bankach oszczędności. Zupełnie maseczki miały nam przypominać, że jest pandemia. W rzeczywistości inflacja nawet 2% jest zła, a to z racji z tego, że wtedy inflacja żywności wynosi 5-6%, a nie 2%, a to jednak ceny żywności są czynnikiem najbardziej dokuczliwym dla przeciętnych ludzi. To prowadzi z kolei do tego, że ci przeciętni stają się mniej chętni do inwestowania w swoje projekty, firmę, naukę itp., bo to wiąże się z ryzykiem i potencjalne korzyści są odłożone w przyszłość. A przecież jeść trzeba tu i teraz. Z kolei argument o przypominaniu czy nawet zmuszaniu ludzi do oszczędzania jest absurdalny, bo kto jest świadomy jak można obracać gotówką, temu nie trzeba takich rzeczy przypominać ani go zmuszać, bo sam szuka okazji. W świecie, w którym ludzie wierzą, co tzw. eksperci mówią o inflacji, nie zauważa się często pozytywnych aspektów deflacji, która ma miejsce np. często na rynkach technologicznych. Sprzęt staje się coraz tańszy, bo szybko się starzeje. Ale to właśnie tu powstaje racjonalna możliwość wymiany i ekonomicznej korzyści: biedniejszy może kupić starszy (zarówno używany jak i nieużywany) sprzęt, a bogatszy droższy. I powstaje naturalna równowaga. A rządzący i ekonomiści głównego ścieku mówią nam, że to jest złe, że komputery powinny drożeć. Poza tym deflacja stanowi też miernik szybkości rozwoju: jeśli chleb można taniej i szybciej wyprodukować, to będzie taniał. Mam nadzieję, że wyjaśniłem dlaczego każda inflacja jest zła, deflacja dobra i należy ze sceptycyzmem podchodzić do tego co media, politycy i ich ekonomiści głoszą.
  17. Najrzetelniejsze i najnowsze jak dotąd badania wskazują, że SARS-Cov-2 powstał najprawdopodobniej w laboratorium chińskim (z marca 2022): Meta-analysis to explain unknown causes of the origins of SARS-COV-2
  18. Nie wiem jak po 7 latach najgorszych rządów od 89 można opowiadać takie dyrdymały, w które może uwierzyć tylko plebs. Budżet zasila nie tylko inwestycje, ale też konsumpcję, czyli 500 plusy i inne zasiłki. Część bierze z podwyższania podatków, część z emisji pieniądza i obligacji. Oba te źródła generują inflację. Kryptowaluty nie wywołują inflacji, bo motłoch nie handluje kryptowalutami (w sensie masy konsumpcyjnej). Mogłyby to robić, gdyby generowały duże koszty zużycia energii, które przewyższałyby koszty alternatywne, a więc np. koszt transportu nielegalnych pieniędzy. Jeżeli oba rodzaje kosztów są równe, to nie będzie inflacji. A jeśli te pierwsze będą niższe, to nawet będzie deflacja. Oczywiście w teorii, bo przestępców aż tak dużo nie ma, żeby generować inflację (chyba). A przestępczość zawsze istniała. A skoro dowiodłem wyżej, że krypto nie mają wpływu na konsumpcję energii światowej, to znaczy, że rzeczywiście ich koszty pokrywają się z alternatywnymi.
  19. Trocheś niedouczony. Drukowane pieniądze idą na rozwój w tej części, która proporcjonalnie odpowiada wzrostowi gospodarczemu. Reszta to nadwyżka równa inflacji, chętnie stosowana przez "niezależne" banki centralne. A fani drukowania kasy na 10% inflacji rocznie, to altruiści, badania pokazały... Każdy trzeżwo patrzący na sprawę, wejdzie na stronę: https://yearbook.enerdata.net/total-energy/world-consumption-statistics.html i zobaczy, że konsumpcja energii światowej rośnie tak samo jak 20 lat temu, i to tylko dzięki Azji i Afryce. W Europie i USA zużycie energii od 10 lat nie rośnie, a nawet spada. Kryptowaluty nie mają więc realnego wpływu. Zużycie węgla kamiennego i brunatnego: https://yearbook.enerdata.net/coal-lignite/coal-world-consumption-data.html na całym świecie spada od 10 lat. Fakty stoją w kontrze z tymi demagogicznymi komunałami.
  20. Jaki jest sens pytania o masę grawitonu, skoro nie wiadomo czy w ogóle istnieje? Te analogie z pozostałymi siłami jest fundamentalnie błędne. Wszystkie one dotyczą niewielkich skali, a im mniejsza skala, tym silniejsze oddziaływanie. Podczas gdy w naszym świecie z grawitacją jest na odwrót - im większa skala i większa masa, tym większa grawitacja. Podobieństwo występuje jedynie w szczególnym przypadku, gdy zakrzywienie czasoprzestrzeni jest bardzo duże, czyli w pobliżu czarnej dziury albo w niej samej - wtedy grawitacja działa w mikroskali podobnie jak te pozostałe. Tylko że te pozostałe nie potrzebują krzywej przestrzeni do samoistnienia. Wyjaśnienie grawitacji jest następujące. Fizyka kwantowa za pomocą bozonu Hicksa wyjaśnia powstanie masy bezwładnej. Masa bezwładna z kolei zakrzywia czasoprzestrzeń, tworząc w ten sposób grawitację. Skoro teoria względności w pełni wyjaśnia naturę grawitacji jako konsekwencję zakrzywienia czasoprzestrzeni, to nie ma sensu wymyślać byty ponad potrzebę, zgodnie z zasadą brzytwy Okhama. Nie ma przecież żadnej sprzeczności między fizyką Newtona, teorią względności i mechaniką kwantową. Ta pierwsza dotyczy ludzkiej rzeczywistości, ta druga makroskali, a ta trzecia mikroskali. To zupełnie jak w ekonomii: w mikroekonomii analizuje się optymalne zachowania i podejmowanie decyzji poszczególnych jednostek, ale to ma niewiele wspólnego z makroekonomią, w której analizuje się globalnie gospodarkę i poszukuje się rozwiązań problemów globalnych. Suma wszystkich dochodów jednostek składa się oczywiście na dochód narodowy, ale już ich wzajemna interakcja prowadzi do innych wyników i wniosków niż gdyby tych jednostek było kilka. Jednostka z jednej strony może niewiele w stosunku do masy, ale ma pewną przewagę: może przewidywać i racjonalnie reagować (teoria gier). Masa jest uwiązana: każdy patrzy na innego i nie wie co kto zrobi. Tak jak w dylemacie więźnia uwięzione jednostki podejmą decyzję gorszą dla siebie, tylko dlatego, że nie mogą ze sobą współpracować, stąd minimalizują straty albo ryzyko. Nieobserwowane cząstki zachowują się jak fale, bo nie są uwiązane przez inne cząstki. Są elastyczne, mogą podejmować wiele decyzji na raz, nie obowiązuje ich logika klasyczna - mogą używać logiki rozmytej albo parakonsystentnej. Kiedy są obserwowane, to znaczy, że dołączają do niej inne cząstki i reakcja pierwszej musi już uwzględniać jej istnienie. Dopiero przy dużych masach zaczyna odgrywać rolę zakrzywienie przestrzeni, a to powoduje dalsze konsekwencje. Czyli grawitację. Nie jest potrzebny do tego abstrakcyjny grawiton. Nie mówiąc już o skrajnie abstrakcyjnej jego masie.
  21. Poprawka- powinno być oczywiście: s(i) = p(i)*s + p(i)*c*n/2 - c/2, bo szukamy optymalnego s(i). Czyli s = 460, c = 41, n = 5. Dla PISu p(1) = 44,08% z tych 5 partii, więc: s(1) = 44,08%*460 + 44,08%*41*5/2 - 41/2 = 227.
  22. Obok tej propozycji: https://forum.kopalniawiedzy.pl/topic/46455-ukraina/page/9/?tab=comments#comment-174149 mam też drugą propozycję, mianowicie demokrację kombinowaną technokracją. Nazwałbym to demotechnokracją albo technodemokracją. Technokracja to rządy ekspertów z różnych dziedzin. Ci którzy mają papiery z danej dziedziny głosują na swoich liderów, będących odpowiednikami posłów, a ci mogą już wybrać premiera swojego. Problem z technokracją jest taki, że jest wiele różnych specjalizacji, więc byłoby wielu premierów z różnych dziedzin. Pomijając kwestię komunikacji, czasem będą zaprzeczają sobie nawzajem. Dobrym przykładem jest pandemia COVID-19. Eksperci w medycynie zalecali lockdowny, a z kolei ekonomiści byli bardzo sceptyczni i niechętni do takich rozwiązań. Suma sumarum ci ostatni okazali się mieć rację (dowód w postaci Szwecji czy Korei Płd, które jedynie wprowadziły zasady dystansu, pewnych ograniczeń, a nie zamknięcia gospodarki). Gdyby więc istniała taka sama liczba ekspertów w medycynie i ekonomii, to powstałby pat i wzajemne niszczenie się. Zamiast więc tworzenia rządu ekspertów, należy stworzyć rząd tak jak teraz ze strukturą centralną, ale głos powinny mieć tylko osoby z wyższym wykształceniem. W zależności od tego, jaki kierunek skończyła ta osoba, będzie mogła głosować na zaspół zajmujący się dziedziną, która głosująca osoba zna. Zespół byłby odpowiednikiem partii, a różnica polegałaby na tym, że zespół zajmowałby się tylko określoną dziedziną życia, np. finansami i gospodarką. Inny - medycyną, jeszcze inny środowiskiem itd. Zespoły, które by wygrały wybierałyby rząd i premiera. To, w jaki sposób by się to działo, to już dla mnie drugorzędna kwestia.Być może każdy zespół wyłaniałby swojego lidera, który zajmowałby dane stanowisko w postaci ministra w rządzie, ale trudniejsza kwestia dotyczyłaby tego, jak wyłonić samego premiera. Tutaj mam dwa rozwiązania. Najlepsze byłoby takie, że premierem mogłaby zostać osoba z danego zespołu, mająca najwięcej papierów i doświadczenia z różnych dziedzin. Jeśli ktoś znałby się na ekonomii, medycynie i jeszcze czymś tam (mając na to formalne potwierdzenie) - to prawdopodobnie zostałby premierem. Drugie rozwiązanie jest prostsze, ale bardziej niebezpieczne - największe zespoły miałyby po prostu największy udział, więc to one wybierałyby premiera. Działoby się to w formie jawnych wyborów - każdy w zespole głosowałby na premiera i ten o największej liczbie głosów wygrałby. Pamiętać jednak trzeba, że premier miałby obowiązek utworzyć rząd z tych osób wybranych wcześniej przez zespoły (wydaje się, że właśnie lepiej, żeby zespoły wybierałyby wcześniej swoich ministrów niż potem, aby nie można było już wybierać w oparciu o znajomości).
  23. Może warto byłoby zacząć od niełamania Konstytucji, zgodnie z którą wybory do sejmu i senatu są proporcjonalne. Zatem, skoro PIS dostał w 2019 r. 43,59% głosów, to powinien z odpowiednim przybliżeniem otrzymać taki sam udział mandatów. Tymczasem przyznał sobie 51,09% ! To jest chore tak rażąco łamać konstytucję. Ktoś za chwilę powie, że taki podział daje metoda d'Hondta, którą stosuje bardzo wiele państw, jest najpopularniejsza, więc nie ma co się czepiać. Ale to fałsz albo co najwyżej pół-prawda. Nie chodzi o samą metodę, ale o okregi wyborcze. Łatwo sprawdzić, że gdyby nie było okręgów wyborczych, to metoda d'Hondta sprawdziłaby się doskonale! Popatrzmy na wyniki wyborów do sejmu 2019. Poniżej tabela ze stosowanym obecnie systemem: Obecnie: liczba głosów udział głosów liczba mandatów wg metody d'Hondta przy ich podziale na okręgi wyborcze udział mandatów wg metody d'Hondta przy ich podziale na okręgi wyborcze PIS 8051935 43,59% 235 51,09% KO 5060355 27,40% 134 29,13% Lewica 2319946 12,56% 49 10,65% PSL 1578523 8,55% 3 0,65% Konfederacja 1256953 6,81% 11 2,39% Bezpartyjni 144773 0,78% 0 0,00% Mniejszość niem 32094 0,17% 1 0,22% Liroy Marzec 18918 0,10% 0 0,00% Zawiedzeni emer 5448 0,03% 0 0,00% Kom Wyb Prawica 1765 0,01% 0 0,00% suma 18470710 100% A teraz metoda d'Hondta bez sztucznych podziałów na okręgi: Metoda proporcjonalna dokładna liczba głosów udział głosów liczba mandatów wg metody d'Hondta bez podziału na okręgi wyborcze przy progu 5% udział mandatów wg metody d'Hondta bez podziału na okręgi wyborcze PIS 8051935 43,59% 204 44,35% KO 5060355 27,40% 128 27,83% Lewica 2319946 12,56% 58 12,61% PSL 1578523 8,55% 39 8,48% Konfederacja 1256953 6,81% 31 6,74% Bezpartyjni 144773 0,78% 0 0,00% Mniejszość niem 32094 0,17% 0 0,00% Liroy Marzec 18918 0,10% 0 0,00% Zawiedzeni emer 5448 0,03% 0 0,00% Kom Wyb Prawica 1765 0,01% 0 0,00% suma 18470710 100% 460 100% Widać, że metoda tylko nieco zawyża udział PISowi i KO. Przy prawidłowym jej użyciu, tj. zgodnie z Konstytucją - proporcjonalnie - PIS przegrywa, tj. KO + Lewica + PSL = 128 + 58 + 39 = 225 > 204. Pytanie teraz brzmi, czy utworzenie okręgów wyborczych nie jest samo w sobie przyczyną łamania prawa? Nigdzie w Konstytucji nie znajdziemy nic o okręgach czy obwodach wyborczych, zatem pytanie zasadne jest dlaczego proporcjonalność stawia się niżej niż istnienie okręgów? Jest tu jednak niuans. Bo metoda ta nie jest jedyną możliwą. Np. można zastosować ją z korektą. Jeśli byłaby metoda korygująca błędy związane z tymi okręgami, tak że różnica między teoretyczną proporcjonalnością a faktycznie uzyskaną byłaby minimalna, to okazałoby się, że nie trzeba likwidować okręgów, że nie łamią one konstytucji, ale że to właśnie metoda d'Hondta jest wadliwa. W pracy Polaków J. Flisa, W. Słomczyńskiego i D. Stolickiego pt. Pot and Ladle: Seat Allocation and Seat Bias under the Jefferson-D’Hondt Method zaproponowano metodę, która koryguje błędy przy sumowaniu mandatów dla wszystkich okręgów metodą d'Hondta. Potem ci sami autorzy jeszcze poprawili swój model. Poza tym są inne metody, np. Webster/Sainte-Laguë method Nie zmienia to jednak faktu, że manipulowanie liczbą i wielkością okręgu wyborczego wpływa na wyniki wyborów. W każdym razie zacząć należy od niełamania prawa, bo obecnie mamy do czynienia z manipulacją: albo usunąć okręgi, albo metodę należy poprawić.
  24. Antylogik

    Narodowe IQ

    Może nie zauważyłeś, ale wątek dotyczy IQ, a podwątek znaczenia IQ w życiu: pokazałem, że nie ma ono większego wpływu na głębokość rozumowania i zdolności twórcze (które przecież są rodzajem przetwarzania). Wskazałem przykład Dody, że mimo wysokiego IQ nie jest ona żadnym geniuszem: 1) jest odtwórcza, każdy jej przebój to plagiat albo semi-plagiat 2) jest pusta intelektualnie i podałem przykłady. Ale generalnie zgadzam się, że za dużo miejsca poświęciłem tej sztucznej gwiazdce, więc wystarczy.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...