Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

ex nihilo

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    2120
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    104

Zawartość dodana przez ex nihilo

  1. Tak ogólnie... A na końcu tego wszystkiego będzie 100 miliardów przewodów pokarmowych z jedną rurą podłączoną do gęby, drugą do dvpy, pozbawionych mózgu, bo i po co... No i tych przewodów pokarmowych też nie będzie - bo po co one. Kiedy wychodzę z chałupy, akceptuję ryzyko, że coś/ktoś może mnie rozjechać. A mózg i mięśnie mam po to, żeby to ryzyko minimalizować. Na tym (m.in.) polega zabawa w życie. Bez tego wszystkiego pozostaje tylko przewód pokarmowy. Też już zbędny.
  2. Akurat w przypadku takiej synchronizacji (stale jedna strona) siły pływowe są na minimalnym poziomie, blisko zera.
  3. Z punktu widzenia natury, zadbane = zniszczone. Te "pozbierane gałęzie w lasach" były siedliskiem setek organizmów. Praca = zużycie energii, i to raczej nie z tych pozbieranych gałęzi. Co kto lubi... mnie takie miejsca zachęcają do odpoczynku i spacerów w podobnym stopniu, co Marszałkowska i hipermarkety. Ano tak jest możliwe, że w potężnym stopniu wzrasta entropia poza tymi miejscami. Najprostsza droga do totalnej katastrofy. Równie szkodliwe, co śmiecenie czym popadnie i gdzie popadnie.
  4. @ pogo Pomijając możliwość takich czy innych błędów, chyba wiem skąd bierze się różnica między Twoim wynikiem a moim. Mamy czterowektor (ct, x, y, z), w którym powinniśmy jednocześnie transformować składowe ct i x. Ty rozkładasz ten 4D czterowektor na (x, y, z) i (ct. y. z), czyli dwa 3D i transformujesz x i ct utożsamiając je później z sobą (x=ct). W tym przypadku faktycznie wynikiem będzie płaszczyzna (y', z'), bo ct' i x' będą równe 0, z tym, że chyba y' i z' powinny pójść do nieskończoności. Ale w czterowektorze ct i x są pod kątem 90o do siebie (tak jak i pozostałe), czyli utożsamić ich nie można. Przy transformacji (ct, x, y, z) w całości, jako czterowektora, powinno wyjść jak u mnie albo jakoś bardzo podobnie. W sumie, w mojej ocenie z trójki STW, OTW, QM/QFT największe dziury w mózgu potrafi zrobić STW, oczywiście na tym poziomie, na jakim tu się tym bawimy. Pozornie STW jest bardzo prosta. Robale Lorentza są na poziomie podstawówki, nawet dzieciak może sobie do nich v podstawiać i dokładne wyniki wyliczy na palcach. Ale to tylko pozory. Dlatego tyle w tym paradoksów wychodzi, a z niektórymi mordowali się najlepsi. Raczej bym założył trochę bardziej odjechany wariant: że fotony @ co. "poruszają się" z c, ale to c nie jest "po prostu c", a jest sumą dwóch prędkości - minimalnie podświetlnej i minimalnie nadświetlnej Czyli coś w rodzaju nieznaczności lub fluktuacji. Dotyczyć to będzie wtedy też czasu - będzie sumą t+ i t-. Itd. Zabawka robi się wtedy bardzo ciekawa, chociaż nie wiem, czy ma jakikolwiek sens. Są w tym pewne podobieństwa do transakcyjnej wersji QFT i innych takich spraw, tak że może nie jest to kompletna bzdura. "Wszędzie" dotyczy przede wszystkim tego, co "odczuwa" foton czy fala EM. Z naszego punktu widzenia ten foton w jakimś konkretnym miejscu został wyemitowany i w innym konkretnym połknięty. Między tymi miejscami możemy narysować geodezyjną, czyli jego trajektorię. Na tych obrazkach co wyżej, połknięty będzie gdzieś mniej więcej na środku obrazka. Ale on o tym nie wie, bo dla niego wszystko co na obrazku, i co poza obrazkiem też, to jeden punkt (przynajmniej w tym moim rozwiązaniu), czy może raczej bezwymiarowa osobliwość. Natomiast "wszędzie" z naszego punktu widzenia jest pole EM, którego zaburzeniem jest fala, nawet jeśli wartość tego pola w danym obszarze wydaje nam się zerowa. To zero jest sumą niezerowych fluktuacji pola, a nie "prawdziwym zerem".
  5. Hmm... Trochę mi się to wszystko już... no wicie, rozumicie... czyli może to wszystko źle interpretuję, no ale spróbujmy. Zacznijmy od tego obrazka: v = 0c teraz drugi: v = ok. 0,9c (obrazki kradzione z http://www.spacetimetravel.org/tuebingen/tuebingen.html) I tu uwaga - w rzeczywistości my się zbliżamy do punktu centralnego, a nie od niego oddalamy, jak by się mogło wydawać w pierwszym momencie - widok jest do przodu, a nie do tyłu. Jak widać przy wzroście v świat robi się coraz bardziej hiperboliczny, trochę podobnie jak w obiektywie rybie oko. "Przed sobą" mamy już nie tylko to, co było "z boku", ale nawet to, co było już "za nami" w przypadku świata mającego zwykłą geometrię (z siatką prostokątną). Kierunek "prostopadły" przestaje być "prostopadły" w normalnym sensie. Wygląda to trochę jak składający się wachlarz Krysi P. Można go rozłożyć na 3600 - to jest sytuacja v = 0c. Prostopadłości są na mim jak Bozia przykazała - przyjmijmy, że stoimy na środku mapy: przed nosem mamy N, prostopadle po lewej W, po prawej E, a dokładnie za dvpskiem S. Teraz przyspieszamy i zaczynamy przechodzić w geometrię hiperboliczną - wachlarz zaczyna się składać (przy okazji się trochę rozciąga, ale to pomińmy). "Prostopadłe" przestaje być prostopadłe w zwykłym sensie - okazuje się, że N zostaje na swoim miejscu (kierunek ruchu), ale Berlin z W powędrował na NW, Moskwa też pojechała mocno na N, a do tego zaczynamy widzieć Madryt i Stambuł, które wcześniej były po lewej i prawej za naszymi plecami! Kair nadal jest z tyłu, ale (pozornie) do nas się zbliżył. No to przyspieszamy dalej - świat-wachlarz coraz bardziej się składa, krzywizna rośnie. W granicy (v=c) wachlarz jest całkowicie złożony i cały przed naszym nosem - w dodatku stracił długość, czyli cały wachlarz to teraz punkt przed naszym nosem, a właściwie dokładnie na tym nosie, jak pryszcz W tym wszystkim jest jeszcze jeden problem - w transformacji Lorenza dla czasu i długości przy v=c dostajemy dzielenie przez zero. Możemy uznać, że "tak nie wolno", albo przyjąć że są dwa rozwiązania - + i - nieskończoność. Oczywiście już sama nieskończoność, to... wiadomo co, a tu mamy jeszcze dodatnią i ujemną. Jakby tego było mało, to przy v>c dostaniemy pod pierwiastkiem ujemną, czyli trzeba by się zabawić z urojonymi Być może robię w tym wszystkim jakiś błąd albo i więcej błędów, ale symulacje na spacetimetravel, które o ile wiem uważane są za najlepsze potwierdzają moje przewidywania co do tego, co dzieje się przy jednoczesnej transformacji odległości i czasu w przypadku v=c. I chyba właśnie punktowa osobliwość w której siedzi cały świat jest jedynym możliwym rozwiązaniem tej zabawki, niezależnie "od której strony" będziemy dochodzić do asymptoty przy v=c. Wychodzi mi też na to, że jest to także zgodne z transformacją masy/energii, niezależnie od tego, czy przyjmujemy wartości dodatnie, ujemne, czy urojone. I powtórzę jeszcze raz - nie biorę żadnej odpowiedzialności za to, to co tu napisałem: każdy te 3.14rvv czyta na własną odpowiedzialność. Żeby mi później nie było, że ktoś w szkole haka dostał, bo coś tu wyczytał. Czytanie tekstów ex nihilo może być szkodliwe dla mózgu i stopni w szkole też
  6. Pamiętasz zabawę z pędem? Dokładnie to samo jest z energią. Ta "korpuskuła" od "niekorpuskuły" różni się energią kwantu - w pierwszym przypadku energia (E = hf) jest duża, w drugim mała. Jeśli się porządnie rozpędzisz i dasz z byka w falę "radiową", to efekt Dopplera spowoduje, że fala (jej kwanty) będą oddziaływać z Tobą jako bardziej energetyczne (większa częstotliwość). Jeśli Twoja prędkość będzie wystarczająca, nie tylko fotonami od takiej fali oberwać możesz, ale nawet gamma wycisk dostaniesz. Nie wiem z czym masz tu problem. A dlaczego? Przecież wszystkie takie słowa w tym kontekście są pozbawione ścisłego sensu już z samej natury rzeczy. I nieważne, czy fotonu to dotyczy, fali, czy pizgniętego komuś w okno kamienia. A co do Dla niego cały świat jest punktową osobliwością. Nie ma rozróżnienia na "to miejsce" i "inne miejsce".
  7. Wybaczyć mogę, co mi tam Ano się rozpędź w miarę porządnie i leć w kierunku anteny nadawczej. Albo antena niech leci w Twoim kierunku, na jedno wyjdzie. No i, bo zapomniałem: Atom jest obiektem złożonym, podobnie jak mniejsza czy większa banda atomów. Dla istoty sprawy nie ma znaczenia, czy wzbudzony zostanie pojedynczy elektron, czy wielka antena - przekazana zostaje energia hf albo n*hf. I elektron, i ta antena, to elementy pola, tyle że jeden mniejszy, a drugi większy.
  8. To argument tylko historyczny, nie wiedziano wtedy, że te inne cosie to to samo, tylko niosące inną energię. A poza tym wygoda - nazwa w przybliżeniu określa energię. Podaj mi precyzyjną granicę między gamma, "fotonami", kwantami promieniowania mikrofalowego i radiówkami? A weź się rozpędź kapiździuchnę, to Ci Doppler pokaże, czy da się zaobserwować, czy się nie da. Ale uważaj na przyspieszenia, bo jak przesadzisz, to Cię próżnia termicznymi ugotuje
  9. W czym widzisz problem? Mierzysz całkowitą wyemitowaną energię fali, liczysz ile w niej siedzi E = hf, gdzie f to częstotliwość, i masz rozłożone na fotony. Chcesz zaobserwować? To zmontuj sobie antenę, która będzie emitować/absorbować pojedyncze fotony 1 Hz, i masz. A że trochę trudno, to Twój problem, a nie fotonów Higgsona też trudno było z pola wyłupać, ale jak dobrze przywalili, to się dało "Jest wszędzie" Nie bij za to wilka, bo: 1. ma zęby i może się odgryźć, 2. wilki są pod ochroną, 3. o ile pamiętam, to ja to tutaj wrzuciłem, może niepotrzebnie, a na pewno w nieodpowiedni sposób. A o co w tym chodzi? Żeby nie komplikować - przy v = c wszystkie możliwe trajektorie (cała przyszłość, albo inaczej cały świat, też to, co "obok" i "za nim") lecącego z tą prędkością obiektu, w jego odczuciu, skoncentrowane są w jednym punkcie, do którego dociera w jego odczuciu natychmiastowo. W tym sensie, w jego odczuciu, jest jednocześnie w każdym dowolnym punkcie wszechświata albo inaczej - nie ma pojęcia w którym, co w tym przypadku na jedno wychodzi Takie to są zabawy nieskończonościami i zerami Trzeba przy tym cały czas pamiętać, że mówimy tu nie o fizycznej rzeczywistości, a o matematycznych modelach tej rzeczywistości. To nie jest to samo. A poza tym - chyba mi się już to wszystko 3,14r... pod kopułą i pewnie muszę od tematu trochę odpocząć
  10. Bozony od fermionów różnią się spinem - bozony całkowity, fermiony ułamkowy. Z fermionów można zrobić bozon - np. para Coopera, jądro deuteru i od cholery innych. Przypuszczam, że chodziło Ci o bozony cechowania, czyli przenoszące oddziaływania. Mogą być bezmasowe (foton, grawiton, gluon) albo mieć m0 - bozon Higgsa, W i Z od słabych. W zasadzie jeżeli chodzi o STW, to innymi niż fotony i grawitony nie ma sensu się zajmować, przynajmniej w "normalnych" warunkach. Właściwie odnosi się to do większości czy nawet wszystkich bytów QM/QFT No nie całkiem się z tym zgadzam. Pole EM jest polem kwantowym, czyli można je opisać ("rozłożyć") jako zbiór kwantów - fotonów. To samo dotyczy zaburzenia tego pola (fali), niezależnie od częstotliwości/długości/energii tej fali - czyli też fali np. 1 Hz. Im fala ma mniejszą długość, tym bardziej oddziałuje jak strumień "cząstek", pojedynczych kwantów, fotonów. Podział na gamma, fotony i radiowe istnieje przede wszystkim dla wygody - wiadomo, jaką energię niosą i jak będą oddziaływać. Czyli jest to podział "praktyczny", a nie dotyczący istoty sprawy. Ta cząstkowość ujawnia się w momencie oddziaływania (emisja, absorpcja), które podlega zasadzie "albo cały kwant, albo nic", dlatego tylko wtedy te kwanty, fotony, "istnieją" albo istnieją, jak kto woli
  11. He, he... też se "wiarygodnego" znalazłeś :D Ale cóż, każdy ma takiego "wiarygodnego", na jakiego sobie zasłużył Czym na to zasłużyłeś, tego nie wiem, ale widocznie jednak czymś Co do "przestrzeni" i "czasoprzestrzeni" - nie będę się w to mieszał, bo nie mieszam się w sprawy damsko-męskie, no chyba, że mam ochotę element damski z układu wymiksować, co w tej sytuacji nie zachodzi, tym bardziej, że mam silne podejrzenia, że marzena999 jest obiektem kwantowym w stanie superpozycji wektorów d/m i nie wiadomo, co by mogło się okazać przy dekoherencji A fotony - jak już wcześniej napisałem, mam trochę problemów z uporządkowaniem sprawy dla samego siebie i im bardziej próbuję to zrobić, tym problemów robi się więcej. Na pewno wynika to z braku wiedzy, ale może nie tylko. Nie trafiłem dotychczas na żadne przekonujące opracowanie sytuacji v=c dla obiektu kwantowego. Może za mało szukałem albo za mało zrozumiałem, cholera wie. W każdym razie "w moim układzie odniesienia" tak to wygląda. Pomijam tu ogólną już teraz zgodę, że "foton" istnieje tylko w momencie emisji i absorpcji. Ścisłe rozwiązanie v = c dla obiektu kwantowego ("co widzi foton"), jeśli jest, siedzi w QFT, łączącej QM i STW. Przeglądając różności z QFT związane, jawnie podanego rozwiązania nie znalazłem, a wygrzebanie z robali jest ponad moje siły, bo tam robactwo bywa wyjątkowo wredne. Transformacje Lorentza nie przewidują sytuacji v = c. To jest tylko asymptotyczna granica pomiędzy v < c (nasz świat, t+) a v > c (świat hipotetycznych tachionów, t-). Bawiąc się tym można dojść do wniosku mniej lub bardziej słusznego, że t = 0 jest nie tyle "ścisłym zerem", co sumą (niemal) nieskończenie małych t+ i t-, co zresztą totalnym idiotyzmem nie jest, bo QTF podobne rozwiązania dopuszcza. Przyjęcie t = 0 i x = 0 w przypadku v = c byłoby możliwe pod warunkiem (jako minimum) nieskończonej podzielności 3+1 D i pominięcia efektów QM. W sumie - to, co napisał pogo w ostatnim wpisie, jest dobrym przybliżeniem dla klasycznego, punktowego obiektu w klasycznej, nieskończenie podzielnej czasoprzestrzeni. A co z fotonem? Hmm... Pozostaje jeszcze sprawa efektów nielokalnych, przynajmniej w naszym odczuciu nielokalnych, ale to osobny temat.
  12. Rozwiązanie jest w paradoksie bliźniaków, wystarczy lusterko cioci Krysi Ale... bo jest w tym też "ale", no i niekiedy wiem, co z tym "ale" zrobić, a niekiedy nie. Pewnie mi się po prostu chrzani pod kopułą i jednoznaczna odpowiedź gdzieś jest. Ino gdzie, bo nie znalazłem albo przegapiłem. Nie zawsze ilościowo więcej = więcej jakościowo. Często lepiej mniej, ale lepiej. Czyli trzeba uważać A po to, że są i w nich ten właściwy grzybek może siedzieć. Ale chodziło mi o to, że niestety (ct, x), czyli te pociągi i inne takie, powoduje niewłaściwe intuicje dotyczące (ct, x, y, z). Od dawna w tym kierunku kombinuję. To jest pdp najprostsze rozwiązanie "równania świata" - minimum założeń i samowystarczalność. Nie jest też potrzebna żadna magia i inne takie. Czy poprawne? Nie wiem, ale "całka po fizyce" (i nie tylko fizyce) chyba coraz bardziej do takiego rozwiązania dąży. Przypuszczam, że nie. To nie wynika z QM. QM dopuszcza rozwiązania lokalne i nielokalne. Zresztą między lokalnością a nielokalnością nie ma pełnej sprzeczności. Kwantowe pola są na ogół nielokalne (grawitacyjne też). Funkcja falowa elektronu czy innego cholerstwa ma jakąś wartość w dowolnym miejscu Wszechświata, tyle że "gdzieś tam" skrajnie małą. Czyli informacja o elektronie już "tam" jest, można z niej "zrobić" elektron. A pytanie czy to ten elektron, czy jakiś inny, nie ma sensu - one są nieodróżnialne.
  13. 537 razy mądrzejsi ode mnie rzucili już na ten temat ze dwa miliony zdań z trzema milionami robali... no i może coś tam wiemy (kto "wiemy"?), ale tylko "może"... a Ty byś chciał ode mnie 20 i pewnie, żeby było w tym to "wiemy" Transformacja Lorentza jest bardzo prosta, kiedy stosuje się ją do obiektów jednowymiarowych lub ruchu w przestrzeni 1+1 D (ct, x). Sprawa się komplikuje przy przejściu do 3+1 D (ct, x, y, z). Praktycznie wszystkie popularne przedstawienia STW pozostają przy (ct, x), co powoduje, że ktoś, kto próbuje wyobrazić sobie sytuacje rzeczywiste (ct, x, y, z), pakuje się w porządne krzaczory. To, co niedawno tu linkowałem (http://www.spacetimetravel.org/), nieźle to pokazuje. Podobnie jest w przypadku OTW. Na poziomie podstawowych intuicji jest to proste, ale... później przestaje takie być No a do tego sama czasoprzestrzeń. Jak francę rozumieć i czym ona jest - matematyczną abstrakcją czy bytem rzeczywistym. Może nawet jedynym "rzeczywistym", a wszystko inne, to tylko struktury (konfiguracje, stany) jakiejś przestrzeni? 3+1D? Czy może ?D... Statystyka fluktuacji ?D? Itd. Przy okazji - przy podstawieniu v=c do gammy Lorentza robi się 1/0. Pierdoła, ale robi mi niezły vqrv pod kopułą Podobnie zresztą jak zima. A tu znowu ruski wyż... całkiem fajnie już było. Idę spać, bo zaraz następną porcję orzechówki będę musiał w siebie wlać, a chyba już wystarczy No i masz 20 zdań. Teraz już nawet więcej. Co z nich wynika? Ano psińco PS - "?D" to takie moje oznaczenie dowolnie, niekoniecznie tylko n-wymiarowej, fluktuującej przestrzeni będącej elementem (niekoniecznym, ale przydatnym) zabawki NIC A co to za toto to NIC? Rzeczywisty lub wirtualny początek WSZYSTKIEGO
  14. Problemem istotnym chyba raczej nie jest to, z czego robi się polietylen, a to, że ten polietylen w ogóle się robi (a później świat nim zaśmieca). Nie sprawdzałem tego, ale chemicznie taki "biopolitetylen" prawdopodobnie niczym się nie różni od zwykłego. A trzcinę chyba lepiej na rum przerobić... też etanol, ale...
  15. Niekoniecznie tak. Grawitacja to nie sprawa masy (spoczynkowej), a gęstości energii. To jedno, a drugie: duża gęstość energii powoduje duże fluktuacje, co z kolei umożliwia łatwe przekroczenie warunków krytycznych procesów nieliniowych. Poza tym w takich w takich warunkach trzeba brać pod uwagę możliwy istotny wpływ pola EM. Czyli... dużo ciekawego tam mogło się dziać
  16. ex nihilo

    Prędkość światła

    Uproszczę sprawę do oporu. Jadą sobie dwa samochody A i B (masa każdego = m) obok siebie, z tą samą prędkością v. Pęd (pBA=mBvB) B w układzie odniesienia związanym z A jest równy 0, bo prędkość B w układzie A jest równa 0 (pB=mB*0=0) Przy drodze rośnie drzewo D. Pęd B w układzie odniesienia związanym z drzewem jest równy pBD=mBvB, czyli jest niezerowy, bo vB=/=0. No i co z zasadą zachowania pędu? Ano nic, ma się dobrze, bo pęd to wektor zależny od układu odniesienia, w którym jest mierzony. Teraz foton. To w ogóle bydlę dosyć specyficzne, ale tu przyjmiemy, że bydlę jak każde inne, tyle że jego pęd określony jest wzorem p=hf/c, gdzie h to stała Plancka, f częstotliwość, a c wiadomo. Ponieważ c jest stałe, możemy przyjąć, że =1 i o nim zapomnieć. Podobnie zresztą h - przyjmujemy, że też 1 i zapominamy (do czasu kiedy byłoby potrzebne obliczenie ilościowe, podobnie zresztą c). Czyli mamy p=f. To samo można było zrobić poprzednio przyjmując, że masa jest stała i równa 1, wtedy byśmy dostali pBD=vB. Widzisz podobieństwo: p=v i p=f? Czyli w przypadku pędu fotonu zamiast prędkości mamy częstotliwość (albo długość fali, to na jedno wyjdzie), bo reszta to stałe. A częstotliwość zależna jest od układu odniesienia, w którym jest mierzona (efekt Dopplera). No i co z zasadą zachowania pędu? Ano nic, ma się dobrze, bo pęd to wektor zależny od układu odniesienia, w którym jest mierzony. Dokładniej byłoby: którego składowe zależne są od układu odniesienia. W jednym i drugim przypadku znając układy odniesienia możemy te pędy przeliczać dla każdego z układów i nie spowoduje to złamania zasady zachowania pędu. Może napędzać też samo światło. Problema nima. Na tym polega m.in. napęd laserowy projektowany dla mikrosatelitów i innych takich. Ma. Było to zmierzone. Zależy ona od energii kopa. Mniej niż c.
  17. ex nihilo

    Prędkość światła

    Zmienia się Twój pęd -> OTW, tensor energii-pędu. "A" ma pęd jak poprzednio (= 0), "B" już inny (> 0), czyli nie będą już w tym samym układzie inercjalnym. Wcześniej A i B mieli względem siebie taki sam pęd (= 0).
  18. Ee tam, zera się nie liczą, zero to nic, psińco
  19. ex nihilo

    Prędkość światła

    Nic tu nie znika, ani nie pojawia się znikąd. Pęd to wektor. Pododawaj wektory pędu emitera, nośnika ("fotonu") i odbiornika, i wszystko będzie ok. Masa spoczynkowa nie jest konieczna, pęd fotonu jest związany z jego częstotliwością.
  20. :D Zmarznięty przylazłem i mi się miliony z tysiącami pooo... no wiadomo co
  21. Abo chyba jakiegoś kawałka tekstu brakuje. O jedno Del za dużo było?
  22. ex nihilo

    Prędkość światła

    Tu: http://www.spacetimetravel.org/ są bardzo fajne wizualizacje efektów STW i OTW, chyba najlepsze w sieci. Jak widać, "szkolne" intuicje TW nie zawsze się sprawdzają
  23. ex nihilo

    Prędkość światła

    No nie całkiem. Tu i tam ruch falowy, ale on też jest różny. Światło to fala (poprzeczna) w ośrodku bezmasowym, dźwięk fala (podłużna) w ośrodku mającym masę. A z prędkością już całkiem paskudnie, bo dźwięk można wyprzedzić, a światła (w próżni) nie. Ale niektóre analogie oczywiście istnieją, np. efekt Dopplera. Ten paradoks istnieje w STW, w OTW go nie ma, bo w OTW rozwiązuje się "sam z siebie". Ale są też rozwiązania dla STW. Najprościej - STW dotyczy układów inercjalnych, czyli takich, w których obiekty poruszają się jedynie siłą bezwładności i w przestrzeni, której geometria jest płaska. Jeśli A i B siedzą obok siebie, są w jednym układzie inercjalnym. Kiedy poruszają się względem siebie po prostych (warunek konieczny inercjalności), są w dwóch układach inercjalnych, każdy w swoim. Jeśli wtedy A patrzy na swój zegarek, widzi, że chodzi normalnie, a kiedy popatrzy na zegarek B, zobaczy, że zegarek B się spóźnia. B stwierdzi analogicznie - mój chodzi normalnie, a zegarek A się spóźnia. Obaj mają rację. Ale żeby sprawdzić to bezpośrednio, a nie tylko "zdalnie", by musieli położyć zegarki obok siebie, a tego zrobić nie mogą, bo w ten sposób by musieli przejść przez układ nieinercjalny (przyspieszenie lub hamowanie), czyli wyjść z STW Inna sprawa, że da się to zrobić obliczeniową sztuczką i efekt jest taki jak powinien, czyli paradoksów nie ma. Wróćmy teraz do bliźniaków, którzy obok siebie siedzą, czyli są w jednym inercjalnym układzie. Jeśli teraz któregoś (np. B) wsadzimy w rakietę i wyślemy w π..., Kosmos znaczy się, to "wyrzucimy" go z wspólnego z A układu odniesienia i to przechodząc przez układ nieinercjalny (zmiana pędu B). Czas dla A płynie jak poprzednio, natomiast dla B już wolniej niż w poprzednim układzie, chociaż B tego nie odczuwa (w układzie B czas dla B zawsze będzie upływał tak samo). Czyli - A i B byli w tym samym układzie odniesienia, później A pozostał w poprzednim układzie, natomiast B przechodząc przez układ nieinercjalny przeniósł się do innego. I to samo będzie przy powrocie B na Ziemię - B znowu przejdzie przez układ nieinercjalny i to trzy razy: hamowanie w maksymalnej odległości, przyspieszenia w kierunku Ziemi i hamowanie przed lądowaniem. Po przeliczeniu tych wszystkich zmian układów okaże się, że faktycznie B jest młodszy od A (mniej czasu upłynęło w związanym z nim układzie odniesienia). W sumie paradoks polega na tym, że nie uwzględnia się tych zmian układów odniesienia. Kiedy się je przeliczy, paradoks znika. W OTW coś takiego wychodzi "samo z siebie". Sorki za literówki i inne takie, ale spać mi się już zachciewa i edycji nie będzie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...