-
Liczba zawartości
37640 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
nigdy -
Wygrane w rankingu
247
Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl
-
Czemu ludziom łatwiej przeklinać w języku będącym ich drugim językiem? Dlaczego łatwiej kogoś urazić, używając przekleństwa niż eufemizmu? Psycholodzy z Uniwersytetu w Bristolu uważają, że przyczyną są różnice dotyczące warunkowania, a ogólniej rzecz ujmując – relatywizm lingwistyczny, czyli sposób, w jaki język kształtuje myślenie. Brytyjczycy poprosili badanych o odczytanie na głos przekleństw, eufemizmów tych słów oraz wyrazów neutralnych. W tym czasie mierzono ich reakcję skórno-galwaniczną. Okazało się, że reakcja autonomicznego układu nerwowego na przekleństwa była większa niż na pozostałe dwie kategorie słów, co wskazuje, że wymawiając je, ludzie odczuwają większy stres. Utrzymujemy, że wyrazy tabu generują mocniejszą odpowiedź emocjonalną po części w wyniku warunkowania językowego, które powoduje, że dźwięk słów tabu zaczyna się bezpośrednio łączyć z centrami emocjonalnymi mózgu. Z tego powodu przekleństwa mogą wywoływać silne uczucia nawet wtedy, gdy były wymawiane bez zamiaru obrażenia kogokolwiek – wyjaśnia prof. Jeffrey Bowers. Eufemizmy (takie jak słowo na "k"), sprytne anagramy (np. kruwa) i słowa tabu poznane na późniejszych etapach życia (np. w czasie nauki drugiego języka) nie są do tego stopnia powiązane z emocjami przez warunkowanie klasyczne i wskutek tego nie wywołują aż tak silnej reakcji emocjonalnej. Akademicy z Bristolu odnoszą swoje ustalenia do teorii relatywizmu lingwistycznego. Głosi ona, że ludzie unikają myślenia lub rozmów na pewne tematy, by uniknąć wymawiania słów tabu. Nie chodzi więc o unikanie tematu, ale raczej słów, którymi trzeba by się posłużyć, rozwijając go.
- 6 odpowiedzi
-
W dokumencie The Data Furnaces: Heating Up with Cloud Computing specjaliści z Microsoft Research proponują ogrzewanie domów ciepłem odpadowym z chmur obliczeniowych. Podobne pomysły nie są niczym nowym, jednak inżynierowie Microsoftu wpadli na nowatorski pomysł tworzenia infrastruktury chmur. Proponują oni mianowicie, by serwerów nie instalować w wielkim centrum bazodanowym, ale... w domach, które mają być przez nie ogrzewane. W ten sposób rachunki w gospodarstwie domowym za ogrzewanie spadłyby niemal do zera. Olbrzymie kwoty, rzędu 280-324 dolarów rocznie od serwera, zaoszczędziliby również właściciele chmur obliczeniowych. Autorzy dokumentu przewidują, że serwery byłyby umieszczane w piwnicach domów jednorodzinnych. Właściciele domów byliby zobowiązani do ewentualnego restartowania maszyn w razie potrzeby. Jak twierdzą badacze z Microsoft Research właściciele chmur już od początku zanotowaliby poważne oszczędności. Nie musieliby bowiem ponosić kosztów związanych z budową lub wynajęciem i utrzymaniem pomieszczeń, budową sieci energetycznej i teleinformatycznej, systemu chłodzenia, obniżyliby koszty operacyjne. Z drugiej strony zauważają, że energia elektryczna jest sprzedawana odbiorcom indywidualnym drożej niż odbiorcom biznesowym, zwiększyłyby się koszty konserwacji, gdyż maszyny byłyby rozrzucone do po dużej okolicy, ponadto nie we wszystkich domach dostępne są łącza o wymaganej przepustowości. Oczywiście do domów jednorodzinnych trafiałyby niewielkie serwery. Większe maszyny można by ustawiać w biurowcach, gdzie również zapewnią ogrzewanie budynku. Analiza pokazała, że największe korzyści odnieśliby mieszkańcy tych stanów, w których ogrzewanie domów pochłania najwięcej pieniędzy. Pracownicy Microsoftu twierdzą ponadto, że ich propozycja spowoduje, iż możliwe będzie zwiększenie wydajności chmur obliczeniowych bez jednoczesnego zwiększania zużycia energii w skali kraju. Już przed 5 laty centra bazodanowe zużywały 3% energii produkowanej w USA. Dzięki instalowaniu ich w domach jednorodzinnych będzie można zwiększyć liczbę serwerów, a tym samym zwiększyć ilość zużywanej przez nie energii, co jednak nie spowoduje globalnego wzrostu jej zużycia, gdyż jednocześnie spadnie ilość energii zużywanej przez gospodarstwa domowe do ogrzewania. W analizie Microsoftu zabrakło jednak odniesienia się do kwestii bezpieczeństwa czy sytuacji awaryjnych, takich jak np. przerwy w dostawie prądu.
- 15 odpowiedzi
-
Im dalej od równika, tym ludzie mają większe oczy i mózgi. Naukowcy z Uniwersytetu Oksfordzkiego tłumaczą, że ma to związek nie tyle z inteligencją, co z powiększeniem rejonów wzrokowych, które pozwalają sobie poradzić z mniejszą ilością światła w krajach z zachmurzonym niebem i dłuższymi zimami (Biology Letters). Brytyjczycy mierzyli oczodoły oraz objętość mózgu dla 55 czaszek z kolekcji muzealnych (najstarsze pochodziły z XIX wieku). Czaszki reprezentowały 12 populacji z całego świata: Anglii, Australii, Wysp Kanaryjskich, Chin, Francji, Indii, Kenii, Mikronezji, Skandynawii, Somalii, Ugandy i USA. Później akademicy zestawiali wymiary gałek ocznych i mózgu z szerokością geograficzną centralnego punktu w kraju ich pochodzenia. Okazało się, że i jedno, i drugie bezpośrednio zależało od oddalenia od równika. Największe były mózgoczaszki Skandynawów, a najmniejsze Mikronezyjczyków. W miarę oddalania od równika zmniejsza się ilość dostępnego światła, dlatego ludzie musieli wytwarzać w toku ewolucji coraz większe oczy. Mózgi również musiały stać się większe, by poradzić sobie z dodatkowymi danymi wzrokowymi. Większy mózg nie oznacza, że ludzie z większych szerokości geograficznych są mądrzejsi. Oznacza to jedynie, że potrzebują większych mózgów, by dobrze widzieć w okolicach, gdzie żyją – tłumaczy antropolog Eiluned Pearce. Ponieważ ludzie mieszkają na dużych szerokościach geograficznych Europy i Azji od zaledwie kilkudziesięciu tysięcy lat, wydaje się, że ich systemy wzrokowe zaskakująco szybko przystosowały się do zachmurzonego nieba […] i długich zim w tych okolicach – dodaje współautor badań prof. Robin Dunbar. Ostrość wzroku w warunkach oświetlenia dziennego jest stała na wszystkich szerokościach geograficznych, co zasugerowało naukowcom, że gdy ludzie opanowywali nowe rejony globu, system przetwarzania wzrokowego przystosowywał się do różnych warunków oświetleniowych właśnie w opisany wyżej sposób. Próbując zrozumieć zaobserwowane zjawiska, akademicy wzięli też pod uwagę wyjaśnienia alternatywne dla kompensacji gorszego oświetlenia wzrostem wielkości oczu i mózgu. Powołali się na efekt filogenetyczny (czyli ewolucyjne powiązania między różnymi liniami rozwojowymi ludzi), fakt, że osoby żyjące na większych szerokościach geograficznych są w ogóle większe, a także na możliwość, że powiększenie objętości oczodołu ma związek z niskimi temperaturami (tłuszcz musi pełnić rolę izolacji dla gałki ocznej).
- 3 odpowiedzi
-
- równik
- szerokość geograficzna
- (i 9 więcej)
-
Kłusownicy wybiją konie Przewalskiego z Czarnobyla?
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Nauki przyrodnicze
Krytycznie zagrożony koń Przewalskiego (Equus przewalskii) ze strefy zamkniętej w Czarnobylu może wyginąć wskutek działań kłusowników. Naukowcy ujawniają, że ludzie zabijają więcej tych niezwykle rzadkich zwierząt, niż się ich rodzi. W latach 1998 i 1999 w strefie uwolniono 31 koni Przewalskiego z miejscowego zoo i rezerwatu. Jak tłumaczą specjaliści z SSSIE EcoCentre (State Specialised Scientific & Industrial Enterprise "Chornobyl Radioecological Centre"), miały one zwiększyć tutejszą bioróżnorodność. Prof. Tim Mousseau z Uniwersytetu Południowej Karoliny, który prowadzi badania w strefie zamkniętej, potwierdza, że ostatnimi czasy populacja koni Przewalskiego staje się coraz mniejsza. Tłumaczy to biedą okolicznych mieszkańców, dla których łatwo dostępne końskie mięso może stanowić dużą pokusę. Ponadto amerykański biolog podważa zasadność reintrodukcji cennego gatunku na skażonym obszarze. Przed atakami kłusowników czarnobylskie E. przewalskii radziły sobie nadzwyczaj dobrze. Jak wyliczyli autorzy raportu, który ukazał się na łamach Biuletynu Moskiewskiego Stowarzyszenia Naturalistów, między 1998 a 2007 r. w strefie urodziło się 86 koni Przewalskiego. W 2003 r. w okolicach Czarnobyla żyło 65 osobników, jednak w ciągu kolejnych 4 lat liczebność populacji spadła prawie o połowę. Igor Chizhevsky z EcoCentre potwierdza, że znaleziono kilka ciał koni Przewalskiego zabitych przez kłusowników. Naukowcy obawiają się zmniejszenia różnorodności genetycznej stada i chowu wsobnego. Nie wiadomo, ile dokładnie koni żyje obecnie w strefie, ponieważ od 3 lat nich ich nie zliczał.- 1 odpowiedź
-
- kłusownicy
- strefa zamknięta
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Nastoletnie dziewczęta mają silny wpływ na produkty kupowane przez matki wyłącznie do osobistego użytku, np. kosmetyki do makijażu i ubrania. Dodatkowo matki przejawiają silniejszą tendencję do naśladowania związanych z odżywianiem zachowań córek niż córki w odniesieniu do matek (Journal of Consumer Behavior). Odkrycie wstępnie popiera hipotezę odwrotnej socjalizacji i sugeruje, że wpływ młodzieży na rodziców jest silniej zaznaczony niż to wcześniej przyznawano – uważa dr Ayalla A. Ruvio z Temple University Fox School of Business, która nazywa opisywany fenomen efektem konsumenckiego sobowtórowania (consumer doppelganger effect - od niem. Doppelgänger, sobowtór, duch-bliźniak żyjącej osoby). Świadomy jest nie tylko sam akt naśladownictwa. Wyniki jasno wskazują, że ludzie intencjonalnie wybierają postać, którą chcą naśladować i wspominają o chęci imitowania jej zachowań konsumpcyjnych. Amerykanie sprawdzali, czy nastoletnie dziewczęta naśladują zachowania konsumpcyjne swoich matek, czy też raczej matki wykazują tendencję do naśladowania córek. Trzystu czterdziestu trzem parom matek i córek dano do wypełnienia kwestionariusze. Średni wiek matek wynosił 44 lata, a córek 16 lat. Naukowcy stwierdzili, że jeśli matka czuła się młoda duchem, wykazywała się wysoką świadomością modową i postrzegała córkę jako eksperta od stylu, naśladowała zachowania konsumpcyjne córki. Z drugiej strony, nawet jeśli córka interesowała się modą i uważała się za starszą, niż wskazywałby na to wiek metrykalny, nadal było mniej prawdopodobne, że potraktuje matkę jak model ról konsumenckich.
-
Dyrektor generalny CERN-u Rolf Heuer twierdzi, że do końca 2012 roku Wielki Zderzacz Hadronów ostatecznie dowiedzie istnienia bądź nie bozonu Higgsa. Aby to sprawdzić potrzebujmy więcej danych, nawet dziesięciokrotnie więcej niż obecnie - stwierdził Heuer. Fizycy z CERN już wiedzą, że jeśli bozon Higgsa istnieje, to jego masa wynosi od 115 do 140 gigaelektronowoltów. Jeśli zostanie on znaleziony w tym zakresie, to będzie on bozonem przewidzianym w Modelu Standardowym bądź też bozonem Higgsa z teorii o supersymetrii. Bozon o masie ponad 450 GeV wykluczy supersymetrię, stwierdził Heuer. Supersymetria to zestaw teorii stwierdzających, że każda znana cząstka ma co najmniej jednego, nieznanego nam, partnera. Jeśli chodzi o bozon Higgsa to mamy dane dotyczące jego masy i kilka intrygujących fluktuacji. Prawdopodobnie masa bozonu Higgsa jest niska. Jeśli nie znajdziemy go w przedziale niskich mas, to będzie oznaczało, że Model Standardowy jest nieprawidłowy. O bozonie Higgsa wiemy wszystko, z wyjątkiem tego, czy istnieje - dodał Heuer. Uczeni z cernowskiego Compact Muon Solenoid Experiment już wcześniej poinformowali o tym, że znaleźli bozon Higgsa, jednak nie mają wystarczającej ilości danych, by to potwierdzić. Uczeni z amerykańskiego Fermilab, które korzysta z akceleratora Tevatron, również informowali o zauważeniu czegoś, co może być bozonem Higgsa. Także i oni nie są w stanie obecnie tego potwierdzić. Jeśli bozon Higgsa istnieje, to Tevatron może wkrótce zanotować wiele sygnałów świadczących o jego obecności. Biorąc pod uwagę liczbę dokonanych kolizji Tevatron jest obecnie unikatowym urządzeniem pod względem możliwości badania rozpadów bozonów Higgsa w kwarki spodnie - oświadczyli przedstawiciele Fermilab. Także i oni twierdzą, że do końca przyszłego roku będą w stanie potwierdzić lub wykluczyć istnienie Boskiej Cząstki. Przed kilkoma dniami Fermilab poinformowało o odkryciu nowej cząstki - Xi-sub-b.
- 8 odpowiedzi
-
- Fermilab
- Wielki Zderzacz Hadronów
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Specjaliści chcą dowiedzieć się, jak naprawdę wyglądał autor „Don Kichota z Manczy" Miguel de Cervantes. Rozpoczęto zatem poszukiwania szczątków pisarza, który został pochowany w 1616 roku pod podłogą lub w ścianie klasztoru sióstr trynitarek w Madrycie. Ciało wielkiego pisarza, uważanego za twórcę pierwszej nowoczesnej powieści, zaginęło w roku 1673, kiedy to w klasztorze trwały prace budowlane. Wiadomo, że w tym czasie przeniesiono jego szczątki do innego klasztoru i później wróciły tam, skąd je zabrano. Nikt jednak nie wie, w którym miejscu pochowano pisarza. Obecnie wizerunek Cervantesa znany jest z obrazu Juana de Jauregui. Poszukiwaniami ciała pisarza zajmują się specjaliści pracujący pod kierunkiem profesora historii Fernando Prado. Wspierają ich lokalne władze, otrzymali też zgodę arcybiskupstwa Madrytu na prace w klasztorze. Eksperci mówią, że szczątki, gdy już zostaną odnalezione, będzie można łatwo zidentyfikować. Cervantes brał bowiem udział w jednej z najważniejszych bitew w historii - bitwie pod Lepanto. Odznaczył się tam bohaterstwem i został trzykrotnie ranny. Otrzymał postrzały z arkebuza w pierś i w lewe ramię, które wskutek rany pozostało bezwładne. Później zresztą pisał: straciłem władzę w lewym ramieniu ku chwale ramienia prawego. Specjaliści mówią, że rany z pewnością pozostawiły ślady na kościach. Uczeni mają nadzieję, że poszukiwania ciała zakończą się do roku 2016. Będzie to czterechsetna rocznica śmierci dwóch centralnych postaci europejskiej literatury - Cervantesa i Shakespeare'a. Obaj zmarli 23 kwietnia 1616 roku. Ich śmierć dzieli od siebie jednak 10 dni, gdyż wówczas w Hiszpanii używano kalendarza gregoriańskiego, a w Wielkiej Brytanii - juliańskiego.
- 3 odpowiedzi
-
Schodząc w 2012 r. na 7 tys. metrów, chińscy naukowcy zamierzają pokonać inne kraje w obecnych możliwościach głębokości zanurzenia załogowym pojazdem podwodnym. Deklaracje stanowią pokłosie udanego nurkowania na głębokość 5057 m na wodach międzynarodowych Oceanu Spokojnego, o którym poinformowano dziś (26 lipca) rano. Pierwsze testy pojazdu nazwanego od mitycznego chińskiego smoka przeprowadzano już pod koniec maja zeszłego roku. Od tamtej pory odbyło się aż 17 misji. O wydarzeniu, którego głównymi bohaterami byli pojazd Jiaolong i jego operatorzy, poinformowała agencja Xinhua, powołując się na Państwowe Biuro ds. Oceanów. Taka głębokość oznacza, że Jiaolong jest w stanie dotrzeć do 70% morskiego dna na świecie – cieszy się szefowa operacji Wang Fei. Jiaolong ustanowił chiński rekord o 6.17 czasu pekińskiego na północnowschodnim Pacyfiku między Hawajami a Ameryką Północną. Podczas 6-godzinnej operacji 3-osobowy pojazd, pierwszy w historii Państwa Środka, wykonał zdjęcia morskich zwierząt, a także kilka razy siadał na dnie. Siedem tysięcy metrów to maksimum jego możliwości. Jeśli przyszłoroczne testy się powiodą, "stanie przed nim otworem" aż 99,8% morskiego dna. Poza tym Jiaolong zajmie pierwsze miejsce na liście pięciu obecnie używanych załogowych pojazdów podwodnych, które są w stanie zejść na głębokość większą niż 3,5 tys. metrów. Obecnym rekordzistą jest japoński Shinkai 6500 – w sierpniu 1989 r. dotarł on na głębokość 6527 m. Poza nim warto też wymienić rosyjskiego Mira i francuskiego Nautile'a, które są w stanie zdobyć 6 tys. m oraz amerykańskiego Alvina z maksymalnym zaburzeniem rzędu 4,5 tys. m. W 2015 r. ma być gotowa udoskonalona wersja Alvina, która będzie mogła zejść na głębokość 6500 m. Jiaolong nurkuje na Pacyfiku, ponieważ przed 10 laty Międzynarodowa Organizacja Dna Morskiego ONZ zezwoliła Chinom na poszukiwanie w tym rejonie zasobów mineralnych. Pojazd zaprojektowano do tego właśnie celu. Na największą głębokość w historii zanurzyli się Amerykanin Don Walsh i Szwajcar Jacques Picard. W styczniu 1960 roku zeszli oni w batyskafie Trieste na głębokość 10 912 metrów.
- 5 odpowiedzi
-
Urządzenia z systemem Android świetnie się sprzedają, znacznie lepiej niż urządzenia Apple'a. Jednak same dane dotyczące sprzedaży mówią niewiele na temat popularności platformy Google'a. Okazuje się bowiem, że klienci zwracają aż 30-40% niektórych produktów z systemem Google'a na pokładzie. Dla porównania, w samym szczycie afery Antenagate, gdy okazało się, że antena w iPhonie 4 jest wadliwa, klienci zwracali 1,7% zakupionych urządzeń. Duża sprzedaż Androida to, jak się wydaje, wynik braku orientacji i pomyłek. Fakt, że nawet 40% klientów zwraca pewne modele urządzeń z Androidem świadczy o tym, że kupili oni nie to, czego się spodziewali. Pojawiają się anegdotki o ludziach, którzy kupili urządzenie z Androidem kierując się hasłem „Think Different" (hasło reklamowe Apple'a) i zawiedzeni zwrócili urządzenie do sklepu, gdy okazało się, że różni się ono od iPhone'a kolegi.
-
Chmury i deszcz są jak ofiary i drapieżniki
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Astronomia i fizyka
Specjaliści z Instytutu Nauki Weizmanna oraz amerykańskiego NOAA odnieśli równania stosowane do obrazowania dynamiki oddziaływań między ofiarami a drapieżnikami do modelowania związków między systemami chmur, deszczem i aerozolami (Proceedings of the National Academy of Sciences). Chmury mają duży wpływ na klimat. Izraelsko-amerykański zespół wspomina choćby o chmurach warstwowo-kłębiastych znad płytkich wód, które tworzą duże pokrywy nad subtropikalnymi oceanami. Obniżają one temperaturę, odbijając część promieniowania słonecznego. Doktorzy Ilan Koren oraz Graham Feingold stwierdzili, że równanie do modelowania cyklów interakcji ofiary-drapieżniki stanowi świetną analogię dla cykli chmury-deszcz. Akademicy wyjaśniają, że odpowiednie populacje ofiar i drapieżników rozszerzają się i kurczą jedne kosztem drugich, tak jak deszcz uszczupla chmury, a te znowu odbudowują się po opadach. Na tym podobieństwa się nie kończą. Dostępność traw wpływa na wielkość stad, a dostępność aerozoli i składających się na nie jąder kondensacji nadaje kształt chmurom. Większa liczba cząstek daje np. początek większej liczbie kropli, ale krople te są mniejsze i pozostają raczej zawieszone, zamiast spadać w formie deszczu. W najnowszym badaniu Feingold i Koren stwierdzili, że stosując 3 podstawowe równania, można stworzyć model, który potwierdza, że dynamika chmur i deszczu naśladuje 3 znane tryby oddziaływań drapieżników i ofiar. Podobnie jak gazele i lwy, których populacje oscylują w tandemie, deszcz stale podąża tropem formowania się chmur. W grę może też wchodzić tryb równowagi, w którym gazele (chmury) odradzają się w takim samym tempie, w jakim są przerzedzane. Trzecią opcją jest chaos – następuje krach, kiedy drapieżniki wymykają się spod kontroli i polują, ile chcą lub silny deszcz niszczy system chmur. Model demonstruje, że gdy zmienia się ilość aerozoli, system może nagle przestawić się z jednego stanu/trybu w drugi.-
- Ilan Koren
- deszcz
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
W Brookhaven National Laboratory zaobserwowany nowy mechanizm, dzięki któremu ferromagnetyzm i ferroelektryczność mogą istnieć w jednym materiale. Połączenie uporządkowanego materiału magnetycznego z uporządkowanym materiałem elektrycznym pozwoli na stworzenie bardzo wielu użytecznych urządzeń. Na przykład możliwe byłoby stworzenie nośnika informacji, na którym zapiszemy dane za pomocą pola elektrycznego, a odczytamy je badając jego pole magnetyczne. To doprowadziłoby do powstania energooszczędnych i bardzo wydajnych nośników - mówi fizyk Stuart Wilkins, jeden z autorów omawianego odkrycia. Niestety, materiały posiadające pole magnetyczne, które można w kontrolowany sposób przełączać za pomocą pola elektrycznego, są bardzo rzadkie. Właściwości ferroelektryczne i ferromagnetyczne najczęściej się wykluczają, a tam, gdzie współistnieją, źle wchodzą ze sobą w interakcje. Większość prac związanych z badaniem takich materiałów opiera się na założeniu, że należy zmienić sieć krystaliczną materiału magnetycznego by doprowadzić do zmian w polaryzacji elektrycznej. Uczeni z Brookhaven postanowili zweryfikować istnienie pewnego teoretycznego mechanizmu, który stał się przyczyną sporów w świecie fizyków. Użyli oni niezwykle jasnego promienia X na tlenku metalu złożonym z itru, manganu i tlenu. Okazało się, że w materiale tym właściwości magnetyczne i elektryczne występują dzięki zewnętrznej chmurze elektronów otaczających atomy. W tym szczególnym przypadku orbitale elektronów manganu i tlenu mieszają się ze sobą, co tworzy wiązania atomowe. Uczeni odkryli, że proces ten jest zależny od struktury magnetycznej materiału, co z kolei powoduje, że staje się on ferroelektrykiem. A to oznacza, że każda zmiana w strukturze magnetycznej będzie skutkowała zmianą stanu elektrycznego. Materiał jest zatem multiferroikiem. Najbardziej ekscytujący w tych badaniach jest fakt, że dowodzą one istnienia nieznanego dotąd mechanizmu sprzęgania i dostarczają narzędzi do jego badania - mówi Wilkins. Podczas badań uczeni wykorzystali skonstruowany przez siebie unikatowy instrument o nazwie NSLS, którego zadaniem jest badanie właściwości różnych materiałów, takich jak multiferroiki czy gorące nadprzewodniki. jednocześnie trwają prace nad maszyną NSLS-II, która będzie emitowała promienie X o jasności 10 000 razy większej niż NSLS.
-
- ferroelektryczność
- ferromagnetyzm
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Oparzenia słoneczne leczone jednym elektronem
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Zdrowie i uroda
W sezonie letnim oparzenia słoneczne nie należą, niestety, do rzadkości. Najlepiej ich, oczywiście, unikać, ale gdy już spieczemy się jak raki, trzeba jakoś ulżyć uszkodzonej skórze. Naukowcy z Uniwersytetu Stanowego Ohio ujawniają, że być może już w niedalekiej przyszłości w sukurs przyjdą nam w takiej sytuacji leki lub balsamy, które dzięki jednemu elektronowi naprawią uszkodzone przez promieniowanie ultrafioletowe DNA (Proceedings of the National Academy of Sciences). Amerykanie prowadzili badania nad fotoliazą – enzymem występującym w komórkach roślinnych i u niektórych zwierząt. U ssaków, w tym u człowieka, nie stwierdzono białek o aktywności fotoliaz. Enzymy te wiążą komplementarne nici DNA i rozbijają dimery pirymidynowe (połączenie pary tymin lub cytozyn tej samej nici DNA), które tworzą się pod wpływem promieniowania UV. Podczas eksperymentów okazało się, że "na przekór" wcześniejszym wyliczeniom teoretycznym, fotoliazy nie naprawiają obu zniekształconych miejsc naraz. Wszystko odbywa się w dwóch etapach, podczas których enzym przepuszcza przez cząsteczkę DNA elektron. Porusza się on w zamkniętym obwodzie, łączącym po okręgu oba zmienione dimerowo punkty. Prof. Dongping Zhong dostrzegł to, ponieważ posłużył się laserem i wywołał coś na kształt efektu stroboskopowego. Pierwsze kowalencyjne wiązanie rozpadło się w ciągu kilku bilionowych części sekundy, a następne po 90 bilionowych sekundy opóźnienia. Przyczyny należy szukać właśnie w wystrzelonym przez enzym elektronie, który stanowi źródło energii potrzebnej do rozbijania. Cząstka potrzebuje bowiem czasu i energii, by przebyć drogę od jednego punktu napraw do drugiego. Elektron porusza się po zewnętrznej krawędzi uszkodzonego fragmentu DNA. Zespół z Ohio prowadził badania na dimerach cyklobutanowych, które przyjmują kształt wystającego z boku nici pierścienia. Enzym musi wstrzelić elektron w uszkodzone DNA, ale jak? Są dwie możliwości. Elektron może przeskoczyć z jednej strony pierścienia na drugą, co znacznie skraca dystans, jednak zamiast tego cząstka wybiera trasę "krajoznawczą". Odkryliśmy, że podczas podróży napotyka na inną cząstkę, która działa jak rozbieg przyspieszający ruch elektronów i w ten sposób dłuższa droga jest pokonywana w krótszym czasie. Do wystrzelenia elektronu fotoliaza wykorzystuje pochłoniętą energię świetlną (preferowana jest niebieska i fioletowa część pasma). Akademicy mają nadzieję, że sztuczne fotoliazy zostaną wykorzystane np. w balsamach po opalaniu. Pomogłyby one w likwidowaniu dimerów pirymidynowych, które nie dopuszczają do prawidłowej replikacji DNA i prowadzą do mutacji genetycznych i nowotworów skóry. -
Niemiecka firma Dermalog Identification Systems opracowała mechanizm zabezpieczające czytniki linii papilarnych przed ich oszukaniem za pomocą martwej tkanki. Zapobiegnie to np. takim sytuacjom jaka miała miejsce przed laty w Malezji, gdy przestępcy porwali właściciela mercedesa zabezpieczonego czytnikiem linii papilarnych, a następnie odcięli mu palec, by móc korzystać z samochodu. Niemieccy specjaliści wykorzystali fakt, że żywa tkanka zmienia kolor pod wpływem nacisku. Jest to spowodowane wyciskaniem krwi z naczyń włosowatych. Testy wykazały, że początkowo, gdy dochodzi do pierwszego kontaktu palca z czytnikiem, skóra absorbuje światło o długości 550 nanometrów, a po przyciśnięciu, absorbowane jest światło o długości 1450 nm. Zmian takich nie zauważono, gdy posłużono się palcami nieżyjących osób. Spektrum światła było mniej więcej identyczne dla żyjących i inne dla martwych - mówią badacze Dermalog. Jednak posłużenie się odciętym palcem to niejedyny sposób na oszukanie czytników linii papilarnych. Znacznie bardziej popularne jest wykonanie żelowego odlewu palca bądź też wykonanie go na podstawie fotografii odcisku. Nad systemami, które uniemożliwiłyby tego typu oszustwo pracuje szwajcarski Instytut Nauk Policyjnych.
-
Szympansy, które są najbliższymi krewnymi człowieka, nie doświadczają podczas starzenia zmniejszania się objętości mózgu. Artykuł naukowców z Uniwersytetu Jerzego Waszyngtona pt. "Różnice w starzeniu kory mózgowej między ludźmi a szympansami" ukazał się w piśmie Proceedings of the National Academy of Sciences. Chociaż inne zwierzęta doświadczają pewnego pogorszenia funkcjonowania poznawczego i atrofii mózgu podczas starzenia, wydaje się, że ludzkie starzenie jest naznaczone radykalniejszą degeneracją – podkreśla dr Chet Sherwood. Amerykanie posłużyli się rezonansem magnetycznym, by określić objętość całego mózgu i kilku struktur wewnętrznych. Badali 99 mózgów szympansów w wieku od 10 do 51 lat. Dane porównano z wynikami 87 ludzi w wieku od 22 do 88 lat. Zmierzono grubość istoty szarej kory nowej oraz znajdującej się pod nią istoty białej, szczególną uwagę zwracając na istotę szarą i białą płatów czołowych. Zbadano też odpowiadający za pamięć i orientację przestrzenną hipokamp. U ludzi odnotowano zmniejszanie się w ciągu życia objętości wszystkich struktur mózgowych, podobne zjawisko nie występowało jednak u szympansów (tutaj nie stwierdzono znaczących zmian związanych z wiekiem). Co ważne, skutki starzenia u ludzi były ewidentne wyłącznie po przekroczeniu maksymalnego wieku szympansów. Na tej podstawie naukowcy stwierdzili, że kurczenie się mózgu to nowe ewolucyjnie zjawisko, które stanowi wynik wydłużonego życia. Zespół Sherwooda uważa, że choroba Alzheimera, na którą my, ludzie, wydajemy się szczególnie podatni, może być po części skutkiem silniej zaznaczonej atrofii mózgu, która jest widoczna bardziej niż u innych gatunków nawet podczas normalnego starzenia się. Unikalne dla ludzi jest połączenie wyjątkowo długiego życia i dużego mózgu. Choć z obu przystosowań wynikają, oczywiście, korzyści, wydaje się, że ceną, jaką nasz gatunek musi za to zapłacić, jest silniejszy spadek objętości mózgu u starszych osobników.
- 1 odpowiedź
-
- Chet Sherwood
- atrofia
- (i 5 więcej)
-
Kastracja pozwoliła Farinellemu zachować wspaniały głos, skazała go jednak także na deformację czaszki i być może na związane z tym silne migrenowe bóle głowy. W lipcu 2006 r. Maria Giovanna Belcastro z Alma Mater Studiorum Università di Bologna i jej zespół ekshumowali słynnego śpiewaka. Włosi zidentyfikowali kilka charakterystycznych cech szkieletu, które były najprawdopodobniej wynikiem kastracji: długie kości kończyn, niekompletnie skostniałe kresy nasadowe oraz osteoporozę. Dodatkowo wskazali na silne zgrubienie blaszki wewnętrznej kości czołowej (hyperostosis frontalis interna, HFI). W niektórych miejscach czaszka Farinellego była o 21 mm grubsza niż w niezmienionych rejonach. Ponieważ obszary w pobliżu bruzdy zatoki strzałkowej górnej pozostały niezmienione, akademicy stwierdzili, że zaobserwowany przerost nie jest wynikiem choroby Pageta, akromegalii, dysplazji włóknistej kości czy oponiaka, ale raczej HFI. Epidemiologia HFI pokazuje, że jest ono stosunkowo powszechne u kobiet w wieku postmenopauzalnym, lecz bardzo rzadkie u mężczyzn. Mężczyźni, u których występuje HFI, cierpią na choroby prowadzące do niedoboru androgenów albo podlegają leczeniu wywołującemu identyczne efekty. Kiedyś uważano, że HFI jest nieszkodliwe. Teraz wiadomo, że może się łączyć z endokrynopatiami (np. świadczącym o niedoczynności tarczycy obrzękiem śluzowatym), zaburzeniami zachowania (zespołem czołowym) i zaburzeniami schizoafektywnymi, bólami głowy, a nawet chorobami neurodegeneracyjnymi, np. alzheimeryzmem. Niewykluczone, że w starszym wieku któreś z tych objawów pojawiły się także u Farinellego. Kości Farinellego przeniesiono do grobu stryjecznej wnuczki Marii Carlotty Pisani i złożono u jej stóp. Niestety, nie zachowały się dobrze. Spośród 14 nadających się do zbadania zębów tylko w dwóch odkryto ślady próchnicy, co skłoniło Belcastro i innych do wysnucia wniosku, że Carlo Maria Broschi, bo tak naprawdę nazywał się Farinelli, dbał o higienę jamy ustnej. Był wysoki, bo mierzył ok. 190,5 cm.
- 1 odpowiedź
-
- HFI
- zgrubienie blaszki wewnętrznej kości czołowej
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Firma Virgin Media dostarcza najszybsze na świecie komercyjne łącza internetowe. Mieszkańcy Londynu mogą zamówić łącza o przepustowości do 1,5 gigabita na sekundę. Tak szybkimi łączami mogą cieszyć się mieszkańcy okolic Old Street. Na razie trwają testy sieci, która korzysta z technologii DOCSIS2. Asymetryczne łącza zapewniają też przepustowość od klienta rzędu 150 Mb/s. Zaoferowanie tak szybkich łączy to efekt zainwestowania przez Virgin Media 13 miliardów funtów w rozwój infrastruktury.
- 3 odpowiedzi
-
- przepustowość
- łącza internetowe
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Posługując się urządzeniem mikrostrumieniowym, prof. Roger Kamm, William Polacheck i Joseph Charest z MIT-u wykazali, że kierunek przepływu płynów przez tkanki określa prawdopodobieństwo rozprzestrzeniania się nowotworu. Wiedząc to, w przyszłości lekarze będą mogli i zmniejszyć ryzyko powstawania przerzutów. Naukowcy chwalą się, że niemal tak samo ważny, jak ich odkrycia jest stworzony na potrzeby eksperymentu trójwymiarowy system mikrostrumieniowy. Podczas gdy wcześniejsze badania bazowały na wizualizowaniu pojedynczych komórek w sztucznym środowisku pozakomórkowym, urządzenie zespołu z MIT-u pozwala stwierdzić, jak komórki oddziałują z tkanką, która naśladuje naturalną tkankę piersi. Na rynku nie ma obecnie ani jednego leku, który działałby w oparciu o to, jak komórki nowotworowe odrywają się od pierwotnego guza, dostają się do układu krążenia, migrują i tworzą wtórny guz. Takie właśnie procesy możemy symulować w naszym systemie mikrostrumieniowym – podkreśla Kamm. Zaczynając badania, Amerykanie wiedzieli, że wskutek ciągłego wzrostu guz prowadzi do wytworzenia wysokiego ciśnienia cieczy w otaczających tkankach. To z kolei skutkuje odpływem cieczy z samego guza. Melody Swartz, która kiedyś współpracowała z Kammem, a później przeniosła się do École Polytechnique Fédérale de Lausanne, odkryła, że wskutek tego odpływu ligandy wydzielane przez guz wybiórczo wiążą się z receptorami w części komórki znajdującej się przy głównym nurcie. Dochodzi do wytworzenia asymetrii, co ostatecznie sprawia, że komórki zaczynają migrować z nurtem. Gdyby na tym wszystko się kończyło, perspektywy byłyby niezbyt zachęcające. Oznaczałoby to bowiem, że komórki nowotworowe szybko dostaną się do układu krążenia. Polacheck i Kamm zauważyli jednak, że zjawiska zaobserwowane przez Swartz to tylko jedna strona medalu. Ich urządzenie składa się dwóch kanałów, oddzielonych od siebie warstwą żelu z pojedynczymi komórkami, czyli macierzą, w której zachodzi przepływ cieczy. Podczas eksperymentów z komórkami raka sutka zespół zauważył, że komórki nowotworowe poruszają się pod prąd. Na początku zaczęto kwestionować spostrzeżenia Swartz, ale później okazało się, że w grę wchodzą dwa konkurujące ze sobą mechanizmy. Jednym z nich jest autologiczna chemotaksja dodatnia, która zachodzi przy niskim zagęszczeniu komórek lub pod wpływem aktywacji receptora CCR7 (receptora chemokin z podrodziny C-C typu 7.). Chemotaksja prowadzi do migracji z prądem, gdyż stężenie ligandów jest wyższe po stronie komórki przy głównym nurcie. Drugi mechanizm działa przy dużym zagęszczeniu komórek, np. wokół rosnącego guza, albo wtedy, gdy receptor CCR7 jest zablokowany. Włącza się on, kiedy płyn przepływający obok komórki aktywuje receptory integrynowe. Wskutek tego rozpoczyna się migracja pod prąd. Firmy farmaceutyczne mogą wykorzystać te informacje, by skupić się na stworzeniu leków blokujących receptory CCR7, co zapobiegłoby migracji w stronę układu krwionośnego i prowadziłoby do uwięzienia guza.
- 2 odpowiedzi
-
- integryny
- receptor CCR7
-
(i 8 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Nowe badania dotyczące populacji ryb przynoszą alarmujące wieści odnośnie siedmiu gatunków ważnych z ekonomicznego punktu widzenia. Profesor David Die z University of Miami i dyrektor należącego do NOAA Cooperative Institute for Marine and Atmospheric Studies wraz ze swoim zespołem badał populacje 61 gatunków makrelowatych. Do rodziny tej należą m.in. tuńczyki, marliny czy makrele. Celem Die było zweryfikowanie statusu, jaki poszczególne gatunki mają w Czerwonej Księdze Gatunków Zagrożonych. Die regularnie prowadzi podobne badania na zlecenie Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody i Jej Zasobów. Ze wspomnianych 61 gatunków 7 jest uznanych za zagrożone, cztery za „niemal zagrożone". Z badań Die wynika, że sytuacja się pogarsza. Połowy części z makrelowatych są tak duże, że gatunki nie są w stanie utrzymać swojej liczebności. FAO ocenia, że około 25% wszystkich odławianych gatunków znajduje się w takiej sytuacji. Badania pokazują, że sytuacja zasobów morskich jest inna, niż twierdzą organizacje zajmujące się rybołówstwem - mówi Die. Nasze badania pokazały, że szacunki FAO są bliskie prawdzie. Liczebność około 25% ryb i gatunków makrelowatych jest taka, że nie jest możliwe ich zachowanie przy obecnym poziomie poławiania - mówi uczony.
- 1 odpowiedź
-
Dzięki wystrzelonemu w 2004 roku satelicie Swift, który specjalizuje się w poszukiwaniach źródeł rozbłysków gamma, udało się zidentyfikować najprawdopodobniej najstarszy znany obiekt we wszechświecie. Astronomowie z Harvard-Smithsonian Center for Astrophysics - Edo Berger, Alicia Soderber i Ryan Foley - zauważyli rozbłysk GRB 090429B do którego doszło w odległości 13,2 miliarda lat świetlnych od Ziemi. Naukowcy nie byli w stanie znaleźć żadnych źródeł galaktyki, w której prawdopodobnie doszło do rozbłysku. Galaktyka ta, o ile jeszcze istnieje i o ile rozbłysk rzeczywiście miał miejsce w galaktyce, znajduje się obecnie w znacznie większej odległości od Ziemi niż wspomniane 13 miliardów lat świetlnych.
-
Jak sama nazwa wskazuje, pozytywne emocje spełniają u większości ludzi pozytywną rolę. Wyjątkiem od tej reguły są osoby cierpiące na chorobę afektywną dwubiegunową, które nawet w okolicznościach zasmucających czy wywołujących obrzydzenie wydają się czuć dobrze. Zbyt dobrze… June Gruber z Uniwersytetu Yale opublikowała w sierpniowym wydaniu pisma Current Directions in Psychological Science ciekawą analizę tego zjawiska. Fakt, że w cyklofrenii zniekształceniu ulegają pozytywne emocje, jest czymś unikatowym, ponieważ większość innych zaburzeń emocjonalnych charakteryzują problemy z negatywnymi emocjami – podkreśla psycholog. Gruber ujawnia, że dla chorych z zaburzeniem afektywnym dwubiegunowym pozytywne emocje pozostają problemem nawet poza epizodami manii. Gdy Amerykanka badała pacjentów w okresie remisji, okazało się, że nadal odczuwają oni więcej pozytywnych emocji od osób, u których nigdy nie zdiagnozowano epizodów manii przeplatanych epizodami depresji. W ramach naszych badań ci pierwsi wciąż wspominali o silniejszych pozytywnych emocjach, bez względu na to, czy oglądali film o pozytywnej wymowie, smutny wideoklip z dzieckiem opłakującym śmierć ojca czy obrzydliwe ujęcia kogoś przekopującego się przez fekalia. Ostatnio Gruber i inni stwierdzili, że chorzy nie przestają się czuć dobrze także wtedy, gdy partner powie im coś bardzo przykrego. Zespół uważa, że klinicyści mogą wykorzystać wyniki opisywanych badań do określania prawdopodobieństwa nawrotu cyklofrenii. Jeśli nawet w nieodpowiednich momentach ludzie doświadczają wielu (silnych) pozytywnych emocji, specjalista powinien się zastanowić, czy nie są to wczesne symptomy ostrzegawcze. Badając zdrowych studentów college'u, Gruber zauważyła, że osoby, u których poziom pozytywnych emocji pozostawał tak samo wysoki w szeregu pozytywnych, negatywnych i neutralnych sytuacji, znajdowały się w grupie podwyższonego ryzyka zaburzenia afektywnego dwubiegunowego. Osoby z cyklofrenią przejawiają pozytywne emocje określonego rodzaju. Najczęściej wspominają o uczuciach związanych z osiągnięciami i skoncentrowanych na własnej osobie, np. dumie, oraz emocjach nagradzających, np. radości. Nie różnią się od innych pod względem emocji społecznych, np. miłości czy współczucia. Pokrywa się to z obserwacjami psychiatrów, którzy już jakiś czas temu zauważyli, że pacjenci z zaburzeniem afektywnym dwubiegunowym stawiają sobie bardzo ambitne cele, są wrażliwi na nagrody, a w okresie manii wierzą niekiedy, że mają specjalne moce.
- 2 odpowiedzi
-
- pozytywne emocje
- mania
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Sąd nakazuje Oracle'owi obniżenie żądań wobec Google'a
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Technologia
Sąd nakazał firmie Oracle zmniejszyć kwotę odszkodowania, której domaga się od Google'a za rzekome naruszenie patentów. Zdaniem Oracle'a Android narusza własność intelektualną chronioną patentami, a obecną w Javie. Firma Ellisona domaga się odszkodowania sięgającego 6,1 miliarda dolarów. Sędzia William Alsup wydał właśnie nakaz obniżenia żądań. Jego zdaniem punktem wyjścia dla obliczeń powinno być 100 milionów dolarów. Jednocześnie sędzia odrzucił stwierdzenia Google'a, że wpływy koncernu z reklamy nie mają związku z wartością Androida i nie powinno się brać ich pod uwagę przy wyliczaniu odszkodowania dla Oracle'a. Sędzia ostrzegł przy okazji Google'a, że jeśli koncern zostanie uznany winnym naruszenia patentów, może mu zostać wydany zakaz sprzedaży oprogramowania łamiącego prawo. Na razie nie wiadomo, kiedy rozpocznie się proces. W sierpniu ubiegłego roku Oracle pozwał Google'a twierdząc, że Android narusza siedem patentów Javy. Google odrzucił oskarżenia i stwierdził, że Oracle żąda zbyt wysokiego odszkodowania. Sąd zgodził się z Google'em. Jednocześnie ostrzegł Oracle'a, że jeśli wynajęty przez firmę ekspert - profesor Iain Cockburn z Boston University, nie zmieni swoich wyliczeń odszkodowania tak, by sąd uznał je za rozsądne, to sąd może nie dać firmie drugiej szansy i w ogóle odrzuci żądania jakiegokolwiek odszkodowania. Profesor Cockburn wyliczył, że jeśli doszłoby do negocjacji pomiędzy Google'em a Oracle'em w sprawie zakupu licencji na sporne patenty, to koncern Page'a i Brina zgodziłby się zapłacić 2,6 miliarda dolarów, wliczając w to licencje i coroczne ich odnawiane. Górną granicę opłat profesor określił na 6,1 miliarda USD. Sąd odrzucił jednocześnie argumentację Google'a, że odszkodowanie nie powinno przekraczać 100 milionów USD, gdyż Google w 2006 roku nie zgodził się na zapłacenie takiej kwoty za te same patenty, które należały wówczas do Suna. Sędzia Alsup uznał, że Google próbuje uniknąć zapłacenia „uczciwej ceny".-
- odszkodowanie
- patenty
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Odkryto białko sprzyjające powstawaniu prionów
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Nauki przyrodnicze
Priony, które wywołują nieuleczalne na razie choroby neurodegeneracyjne, oddziałują na białka prawidłowe, zmieniając ich konformację. Reakcja łańcuchowa prowadzi do ciągłego przybywania białek o nieprawidłowej budowie. Skąd jednak biorą się pierwsze priony, porównywane przez naukowców z Emory University do jąder kondensacji w chmurach? Amerykanie odkryli właśnie u drożdży proteinę Lsb2, która sprzyja spontanicznemu powstawaniu prionów. Ustalono, że to niestabilne, szybko rozkładające się białko powstaje pod wpływem stresu komórkowego, np. gorąca. Agregaty nieprawidłowych białek, które występują w różnych chorobach neurodegeneracyjnych, np. chorobie Azheimera czy pląsawicy Huntingtona, zachowują się w pewnych okolicznościach jak priony, dlatego badania zespołu doktora Keitha Wilkinsona pozwalają zrozumieć, w jaki sposób metody radzenia sobie przez komórki ze stresem mogą prowadzić do gromadzenia się toksycznych protein. Nie ma bezpośredniego ludzkiego homologu Lsb2, ale może istnieć białko spełniające tę samą funkcję – uważa Wilkinson. Samo Lsb2 nie tworzy stabilnych prionów, ale wydaje się wiązać z innym białkiem – Sup35 - i sprzyjać jego akumulacji. Dopiero Sup35 tworzy priony. Lsb2 chroni przed maszynerią kontroli jakości wystarczająco dużo nowo powstałych prionów, by kilku udało się przemknąć. Badania zespołu z Emory University zostały sfinansowane przez Narodowe Instytuty Zdrowia. -
Największy rezerwuar wody we wszechświecie
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Astronomia i fizyka
Dwie grupy astronomów, obie pracujące pod kierunkiem uczonych z California Institute of Technology (Caltech) zaobserwowały największy znany nam rezerwuar wody we wszechświecie. W okolicach kwazaru, znajdującego się 12 miliardów lat świetlnych od Ziemi, zauważono parę wodną, której jest co najmniej 140 bilionów razy więcej niż wody na Ziemi. Wagę wody ocenia się na 100 000 razy większą od wagi Słońca. Środowisko wokół kwazaru jest wyjątkowe ze względu na olbrzymią masę wody. To kolejny dowód, że woda jest wszędzie i występowała we wczesnych etapach istnienia wszechświata - mówi pracujący obecnie na Caltechu Matt Bradford z NASA, szef jednego ze wspomnianych międzynarodowych zespołów naukowych. Na czele drugiej grupy stał Dariusz Lis, zastępca dyrektora Caltech Submilimeter Observatory. Wspomniany kwazar to obiekt oznaczony jako APM 08279+5255. Kwazarowi towarzyszy gigantyczna czarna dziura o masie przekraczającej 20 miliardów mas Słońca. Bradford mówi, że samo odkrycie wody nie jest zaskoczeniem, jednak niezwykła jest jej ilość. Wspomniana para wodna znajduje się wokół czarnej dziury, tworząc gazową chmurę o średnicy setek lat świetlnych. Chmura jest niezwykle gęsta i gorąca. Oczywiście jak na warunki kosmiczne. Jest ona co prawda 300 bilionów razy rzadsza od atmosfery Ziemi, jednak wciąż jest 10-100 razy bardziej gęsta niż gaz w typowej galaktyce. Jest też 5-krotnie cieplejsza. Szczegółowa analiza pary ujawniła, że znajduje się w niej np. węgiel. Specjaliści szacują, że materiału w okolicach czarnej dziury jest tak dużo, że może ona powiększyć się nawet sześciokrotnie.- 1 odpowiedź
-
- APM 08279+5255
- czarna dziura
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Pozytywne nastawienie do życia zmniejsza ryzyko udaru. Naukowcy z University of Michigan analizowali przypadki 6044 dorosłych powyżej 50. r.ż., których poproszono o ocenę optymizmu na 16-punktowej skali. Okazało się, że każdej zwyżce poziomu zadowolenia o 1 punkt towarzyszył 9-procentowy spadek ryzyka ostrego udaru w 2-letnim okresie obserwacyjnym (Stroke: Journal of the American Heart Association). Wcześniejsze badania wykazały, że pozytywne nastawienie jest związane ze zdrowszym sercem i wzmocnionym układem odpornościowym. Bezpośrednie powiązania między optymizmem a obniżonym ryzykiem udaru odkryto po raz pierwszy (pierwotne studia wskazywały jedynie, że niski pesymizm i chwilowe pozytywne emocje obniżają prawdopodobieństwo udaru). Na potrzeby swojego najnowszego badania Amerykanie analizowali zebrane w latach 2006 i 2008 samoopisy osób biorących udział w Health and Retirement Study. Przed początkiem studium zespołu Erika Kima z University of Michigan, czyli przed 2006 r. żadna z nich nie przeszła udaru. Poza zapisami medycznymi dużą wagę przywiązywano do wyników Testu Orientacji Życiowej (LOT-R, Life Orientation Test-Revised). Podczas statystycznej obróbki danych naukowcy wzięli poprawkę na inne czynniki wpływające na ryzyko udaru, takie jak przewlekłe choroby, dane demograficzne czy zaburzenia psychologiczne. Optymizm wydaje się natychmiastowo wpływać na ryzyko udaru – ujawnia Kim, podkreślając, że członkowie jego zespołu śledzili losy badanych tylko przez 2 lata. Prawdopodobnie optymistyczne nastawienie oddziałuje głównie, promując prozdrowotne zachowania: zażywanie suplementów, przestrzeganie odpowiedniej diety czy aktywność fizyczną. Niektóre zebrane przez akademików dowody sugerują jednak, że pozytywne myślenie może wywierać także bezpośredni biologiczny wpływ na organizm.
-
Doktor Chip Coakley, badacz manuskryptów z Cambridge University, zidentyfikował znaki, które mogą być najstarszym znanym nam znakiem zapytania. Symbol ten, dwie kropki umieszczone jedna nad drugą, znajduje się w manuskrypcie Biblii z V wieku, napisanym w języku syryjskim. Język syryjski był przed wiekami rozpowszechniony na Bliskim Wschodzie, a złoty wiek jego kultury przypada na kilkaset lat przed rozkwitem islamu. Do dnia dzisiejszego zachowały się liczne zabytki wczesnego piśmiennictwa. Zgromadzono je w jednej z klasztornych bibliotek, a w latach 40. XIX wieku British Museum wydało kolosalną kwotę 5000 funtów na zakup biblioteki. Naukowcy od dawna badają syryjskie manuskrypty, ale wciąż nie odkryli ich wszystkich tajemnic. W manuskryptach występuje dużo kropek. Znaczenie niektórych z nich zostało odszyfrowane, funkcje innych wciąż nie są znane. Badania nie ułatwia fakt, że kolejne pokolenia kopistów najwyraźniej również nie rozumiały ich funkcji i nie wszystkie kropki zostały przepisane do późniejszych manuskryptów. Doktor Coakley stwierdził: gdy siedzę ze studentami i czytamy syryjskie teksty, padają różne pytania, jak na przykład, co oznacza ta czy tamta kropka. Chciałbym umieć odpowiedzieć na nie wszystkie. Ponadto, w miarę jak się starzeję, interesują mnie coraz mniejsze i mniejsze rzeczy, jak na przykład znaki interpunkcyjne. Wspomniane dwie kropki, znane późniejszym gramatykom jako zawga elaya, są pisane ponad słowem, na początku zdania i, jak sądzi Coakley, oznaczają początek pytania. Nie występują jednak w każdym zdaniu pytającym. Tam, gdzie na początku zdania jest operator wprowadzający pytanie (np. odpowiednik naszych słów „jak", „czy" itp.) kropek nie spotykamy. Jednak w zdaniach, których od początku nie możemy rozpoznać jako pytania - np. naszego „Idziesz gdzieś?" - wymagają pytajnika na początku. W mowie pytanie zaznaczamy odpowiednią intonacją, ale na piśmie wymaga ono specjalnego znaku. W wielu językach znak zapytania stawiany jest na końcu zdania, ale są też i takie - na przykład język hiszpański - gdzie stawia się go na początku i na końcu. W tekstach greckich i łacińskich najstarsze znaki zapytania pojawiają się w VIII wieku, są więc sporo młodsze od syryjskiego pytajnika. Doktor Coakley przedstawił swoją teorię na konferencji w USA. Dotychczas żaden z uczonych nie poinformował go, by odkrył znak zapytania w jakimkolwiek wcześniejszym tekście. Zdaniem Coakleya pojawienie się w piśmie znaku zapytania to znaczący moment w historii piśmiennictwa. Ponadto mam satysfakcję, że zrozumiałem część z tych dziwnych kropek.
-
- język syryjski
- Biblia
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami: