Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    227

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles wyhodowali pomidory wytwarzające mały peptyd 6F, który naśladuje wpływ dobrego cholesterolu HDL. Znaleźliśmy nowy i praktyczny sposób wytwarzania peptydu [6F], który działa jak główna białkowa składowa dobrego cholesterolu [apolipoproteina A1, apoA1], ale jest o wiele skuteczniejszy i może trafiać do organizmu w wyniku spożycia rośliny - wyjaśnia dr Alan M. Fogelman. Amerykanie prowadzili eksperymenty na myszach, które nie mogły usuwać złego cholesterolu LDL z krwi, przez co na wysokotłuszczowej i kalorycznej diecie zachodniej szybko rozwijały się u nich stan zapalny oraz miażdżyca tętnic. Gdy pomidory stanowiły 2,2% menu, u gryzoni karmionych odpowiednio spreparowanymi (liofilizowanymi i mielonymi) modyfikowanymi pomidorami stwierdzono: 1) większą aktywność paraoksonazy - enzymu ograniczającego utlenianie lipoprotein i biorącego udział w redukcji toksycznych nadtlenków lipidowych, 2) wyższy poziom dobrego cholesterolu, 3) spadek poziomu kwasu lizofosfatydowego, który w modelach zwierzęcych przyspiesza tworzenie blaszek miażdżycowych oraz 4) mniejszą liczbę blaszek.
  2. Mieszkańcy San Francisco decydują właśnie, czy Park Narodowy Yosemite odzyska jeden ze swoich największych skarbów - majestatyczną dolinę Hetch Hetchy. Obecnie dolina służy jako zbiornik wodny zapewniający miastu wodę pitną. W 1913 roku pomimo silnej opozycji ze strony rodzącego się wówczas ruchu obrońców przyrody Kongres USA przegłosował uchwałę zezwalającą na wybudowanie w poprzek rzeki Tuolumne zapory O'Shaughessy. Zalano w ten sposób piękną dolinę, a wodę poprowadzono rurami do oddalonego o 258 kilometrów miasta. Dolina Hetch Hetchy zapewnia miastu 85% używanej wody. Jest ona tak doskonałej jakości, że miasto jej nie oczyszcza. Obecnie podobny projekt jak zalanie doliny nie zostałby przeprowadzony, gdyż w Yosemite nie wolno prowadzić prac budowlanych. Także i przed 100 laty istniała silna opozycja wobec planu. Organizacje, które doprowadziły do głosowania na temat osuszania doliny podejrzewają, że Kongres przegłosował projekt z sympatii dla miasta, które w 1906 roku dotknęło katastrofalne trzęsienie ziemi. Jeśli w dzisiejszym głosowaniu mieszkańcy opowiedzą się za osuszeniem Hetch Hetchy, będzie to oznaczało, że miasto wyda 8 milionów dolarów na opracowanie planu przywrócenia doliny do stanu pierwotnego. Później w 2016 roku odbędzie się kolejne referendum, w którym zapadnie ostateczna decyzja o rozpoczęciu osuszania. Większość polityków miejskich i stanowych jest przeciwnych osuszeniu Hetch Hetchy. Twierdzą, że projekt jest kosztowny i pozbawi miasto oraz jego okolice wody. Jednak, jak zwracają uwagę zarówno zwolennicy osuszenia jak i specjaliści, jest to błędne mniemanie. Hydrolog Jeffrey Mount z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Davis przypomina, że w pobliżu Hetch Hetchy znajduje się zbiornik Don Pedro, który przechowuje dwukrotnie więcej wody. Przełożenie rur będzie kosztowną, ale prostą operacją. Ponadto, wbrew powszechnej opinii, Hetch Hetchy nie jest jedynym zbiornikiem na rzece Tuolumne. Znajduje się tam 8 innych zbiorników, a błędne przekonanie bierze się stąd, że całość nazwano systemem Hetch Hetchy. Zwolennicy przywrócenia doliny do stanu pierwotnego przypominają też, że San Francisco ma od 1890 roku prawo do korzystania z rzeki Tuolumne. Zwracają też uwagę, że miasto ma niewykorzystane zasoby wód podziemnych. Jeszcze w 1930 roku czerpało z nich 14,5 miliona galonów wody dziennie, a obecnie jedynie 2,2 miliona galonów. San Francisco nie oczyszcza też używanej przez siebie wody i nie wykorzystuje jej ponownie. Przypominają, że same tylko roczne opady mogłyby zapewnić miastu niemal połowę zużywanej wody. Mogłyby, gdyby miasto z wód opadowych korzystało. Obecnie są one kierowane do systemu ściekowego, traktowane chemikaliami i zrzucane do oceanu. Argumenty zwolenników przywrócenia Hetch Hetchy trudno jest zlekceważyć. Mówią bowiem, że San Francisco jest jedynym miastem w USA, któremu pozwolono wybudować zbiornik na terenie istniejącego parku narodowego. Że prawo federalne wymaga, by miasto w pierwszej kolejności wykorzystało wszystkie źródła lokalne, zanim będzie pobierało wodę z dalszych źródeł. Zwracają uwagę, że rozpoczęcie oczyszczania wody, używania wody deszczowej oraz innych zbiorników niż Hetch Hetchy pozwoli z jednej strony na zróżnicowanie źródeł poboru wody, co uchroni miasto np. w przypadku suszy czy trzęsień ziemi, a z drugiej - pozwoli na uniknięcie sytuacji takich jak ta z 2010 roku, gdy wśród mieszkańców San Francisco liczba przypadków zakażeń ogoniastkiem jelitowym była o 370% wyższa niż średnia dla całego stanu. Obawy o ewentualne niedobory wody rozwiewa Sarah Null z Utah State University. Z jej analiz wynika, że nawet jeśli zmiany klimatyczne pójdą w wyjątkowo niekorzystnym kierunku, pozbawienie San Francisco zbiornika Hetch Hetchy będzie miało niewielki negatywny wpływ na dostępność wody. Jeśli Hetch Hetchy zostanie osuszony, to początkowo w niczym nie będzie przypominał pięknej doliny, którą był w przeszłości. Wstępne studia wskazują, ża najpierw powinny się tam pojawić podmokłe łąki, ryby i niektóre zwierzęta. Po około 20 latach zacznie rosnąć las iglasty, a po 50 latach - las dębowy. Jednak minie około stu lat zanim zniknie ostatny widoczny gołem okiem ślad po zatopieniu doliny. Porosty, żyjące na skałach wokół wody będą przez cały wiek stanowiły widoczne świadectwo ingerencji człowieka w przyrodę. Naukowcy proponują, by dolinę osuszać stopniowo, obniżając jednorazowo lustro wody o kilka metrów. Pozwoli to specjalistom na zbadanie osadów i zdecydowanie, jakie rośliny należy sadzić w danym miejscu. Ponadto utrzymywanie zalanej doliny zapobiegnie zasiedleniu jej przez inwazyjne gatunki, które dobrze sobie radzą w zubożonym środowisku. Sarah Null zauważa, że mieszkańcy San Francisco podejmują dzisiaj decyzję, która ma jedynie symboliczne znaczenie. Osuszenie Hetch Hetchy nie wpłynie pozytywnie na gatunki żyjące poniżej zbiornika. Jeśli chcielibyśmy usunąć tamę z powodów czysto ekologicznych, to Hetch Hetchy nie byłby tym zbiornikiem, który byśmy wybrali - mówi. Znacznie większe korzyści przyniosłoby zlikwidowanie jednej z wielu tam blokujących pacyficznym łososiom drogę w górę rzek Kalifornii. Osuszenie Hetch Hetchy to bardziej chęć odzyskania pięknego miejsca i naprawienia niewłaściwej decyzji podjętej przed 100 laty. Projekt może też posłużyć specjalistom jako poligon doświadczalny, pomagający w zdobyciu doświadczeń koniecznych do prowadzenia podobnych przedsięwzięć.
  3. Ludzie mogą komunikować strach i obrzydzenie za pomocą zapachu potu. Pot pochodzący od osób przejawiających te emocje wywołuje takie same uczucia u wąchających. Wiele gatunków zwierząt przekazuje informacje za pomocą sygnałów chemicznych, jednak dotąd nie wiedziano, czy i ewentualnie w jakim stopniu chemosygnały oddziałują na ludzką komunikację. Dr Gün Semin z Uniwersytetu w Utrechcie przypomina, że wcześniejsze badania wykazały, że wyrazy emocji spełniają wiele funkcji. Grymas strachu może stanowić ostrzeżenie dla innych, zwiększając jednocześnie szanse jednostki na przeżycie. Nasila się oddychanie przez nos, oczy szerzej się otwierają, i szybciej poruszają, co ułatwia percepcję. Mimika obrzydzenia, obniżone brwi i zmarszczenie nosa, pozwala z kolei uniknąć potencjalnie trujących bodźców. W przypadku strachu mówi się zatem o akwizycji sensorycznej (czyli swego rodzaju otwarciu czuciowym), a przy obrzydzeniu o odrzuceniu. Holendrzy dywagowali, że substancje z potu mogą doprowadzić do synchronizacji emocji nadawcy i odbiorcy. Na tej zasadzie ochotnicy wdychający chemosygnały strachu powinni sami przybrać przestraszony wyraz twarzy, otwierając się na świat doznań zmysłowych, podczas gdy jednostki stykające się z sygnałami czyjegoś obrzydzenia powinny się zacząć charakterystycznie krzywić, odcinając dopływ bodźców. Przygotowując się do właściwego eksperymentu, zespół Semina zebrał grupę mężczyzn, od których podczas oglądania filmu wywołującego strach lub obrzydzenie pobierano próbki potu. Wcześniej przez 2 dni panom nie wolno było używać zapachowych kosmetyków i detergentów, palić, za dużo ćwiczyć, pić alkoholu ani jeść pokarmów wpływających za zapach ciała, np. czosnku. W kolejnym etapie studium wzięły udział kobiety. W czasie, gdy wykonywały zadanie wzrokowe, wystawiano je na oddziaływanie woni. Panie, którym prezentowano pot strachu, przybierały przestraszony wyraz twarzy, a u badanych wąchających pot związany z obrzydzeniem pojawiał się grymas obrzydzenia. Wonie wpływały na węszenie i ruchy skanujące oczu (strach napędzał akwizycję sensoryczną, a obrzydzenie - odrzucenie). Kobiety nie były świadome tego zjawiska. Co więcej, nie zależało ono od ich oceny przyjemności czy intensywności zapachu.
  4. Sądowe walki patentowe na rynku smartfonów otacza coraz większa tajemnica. Niewykluczone, że gdy zapadnie ostateczny wyrok w sporze pomiędzy Microsoftem a Google'em, nie poznamy wszystkich szczegółów. Microsoft oskarża w nim Google'a o to, że system Android w swoich kluczowych komponentach narusza własność intelektualną koncernu z Redmond, a Google domaga się od Microsoftu lepszych dla siebie warunków, na jakich firma Ballmera licencjonuje technologie dotyczące łączności bezprzewodowej i kodeków wideo. Kwestię naruszeń patentów Microsoftu ma rozstrzygnąć ława przysięgłych, natomiast wysokość opłat licencyjnych dla Google'a ustali osobiście sędzia. Sędzia James Robart, który wydał już podczas procesu kilka decyzji korzystnych dla Microsoftu, tym razem przychylił się do prośby Google'a i zgodził się na przeredagowanie oraz usunięcie z dokumentów pewnych wrażliwych informacji dotyczących umów podpisywanych przez należącą do Google'a Motorola Mobility. Sędzia ostrzegł jednocześnie, że jeśli uzna, iż chęć zachowania pewnych szczegółów w tajemnicy przed opinią publiczną jest spowodowana próbą nadużycia procedur sądowych, to może zająć ostrzejsze stanowisko wobec Google'a. Sędzia nie podjął jeszcze decyzji w sprawie najważniejszego wniosku Google'a, w którym wyszukiwarkowy koncern prosi o utajnienie szczegółów dotyczących opłat licencyjnych. Uzasadniając swoją prośbę jego przedstawiciele stwierdzili, że jeśli informacje na temat wysokości opłat nie zostaną utajnione to jego rywale zyskają nieuczciwą przewagę rynkową. To nie jedyny proces, w którym strona chce utajnić pewne informacje. Podobna sytuacja ma miejsce w niedawno rozpoczętym sporze pomiędzy Google'em a Apple'em. Tam obie strony wniosły o to, by pewne dane nie były dostępne opinii publiczej i prowadząca sędzia Barbara Crabb jest skłonna przychylić się do tych wniosków. Amerykański system sądowniczy ma do czynienia z coraz większą liczbą sporów dotyczących rynku smartfonów. Coraz częściej pojawiają się wnioski o utajnienie informacji. Eksperci zwracają uwagę, że co prawda istnieją pewne precedensy, ale ostrzegają, że tajność rozpraw prowadzi do zniszczenia idei publicznego, otwartego sądu. Podkreślają przy tym, że zasada jawności ma i tę dobrą stronę, iż firmy, nie chcąc by ich sekrety biznesowe zostały upublicznione, chętniej zawierają ugody, co pozwala na odciążenie sądów i zaoszczędzenie pieniędzy podatnika. Najbardziej znaną sprawą patentową, w której utajniono część danych był spór pomiędzy Samsungiem a Apple'em. Sędzia Lucy Koh pozwoliła na nieujawnianie danych finansowych, ale nie zgodziła się na ukrycie informacji dotyczącej licencjonowanych patentów, dzięki czemu dowiedzieliśmy się wielu interesujących szczegółów nt. umów podpisanych przez Apple'a i Microsoft. Prawnicy spierających się ze sobą firm najczęściej popierają przed sądem prośby konkurenta o utajnienie pewnych informacji.
  5. Nieprzytomny mózg jest podzielony na małe fragmenty, które czuwają, ale nie mogą się ze sobą komunikować. Naukowcy z MIT-u i Massachusetts General Hospital (MGH) monitorowali aktywność mózgu 3 pacjentów, których znieczulano propofolem. Zidentyfikowano charakterystyczny wzorzec, odpowiadający rozpadowi komunikacji między różnymi regionami. Każdy z tych obszarów doświadczał krótkich rozbłysków aktywności, przerywanych dłuższymi okresami spokoju. Na niewielkim obszarze procesy przebiegały całkiem normalnie, ale z powodu okresowego wyciszania co kilkaset milisekund wszystko ulegało zaburzeniu, przez co komunikacja stawała się niemożliwa - tłumaczy Laura Lewis, studentka z MIT-u. Wreszcie dysponujemy obiektywnym fizjologicznym sygnałem do pomiaru, kiedy ktoś jest nieprzytomny po znieczuleniu - podkreśla Patrick Purdon z MGH. Amerykanie badali pacjentów z padaczką, którzy mieli przejść operację usunięcia elektrod wszczepionych do monitorowania ogniska napadów. Po podaniu propofolu w ciągu 40 s dochodziło do utraty przytomności (definiowano ją jako moment ustania reakcji na odtwarzane co 4 s dźwięki). Za pomocą większych elektrod, rozmieszczonych w stosunku do siebie w odległości centymetra, naukowcy mogli monitorować ogólne EEG. Mniejsze elektrody wychwytywały sygnał pojedynczych neuronów. Pacjentom wszczepiono 50-100 elektrod. Duże elektrody wskazały, że w ciągu kilku sekund od utraty przytomności w EEG nagle pojawiły się wolne oscylacje (obserwowano jeden cykl na sekundę). W tym samym czasie małe elektrody pokazały, że w zlokalizowanych rejonach neurony uaktywniały się na kilkaset milisekund, a potem również na kilkaset milisekund się wyciszały. Taka migocząca aktywność skutkowała wolnofalowym zapisem EEG. Możliwe, że kiedy jeden region był aktywny, drugi, z którym ten pierwszy próbował się porozumieć, pozostawał wyłączony - opowiada Lewis. Warto dodać, że odkrycia zespołu z MGH i MIT-u stanowią poparcie dla jednej z teorii świadomości - teorii integracji informacji. W przyszłości autorzy raportu z PNAS zamierzają zbadać aktywność mózgu w czasie wybudzania.
  6. Zdaniem firmy IHS iSuppli na każdym tablecie Surface RT Microsoft zarabia procentowo więcej niż Apple na iPadzie. Z wyliczeń IHS wynika, że koszt podzespołów tabletu wyposażonego w 32 gigabajty pamięci NAND oraz opcjonalną osłonę-klawiaturę Touch Cover to 271 dolarów. Dodatkowe 13 USD kosztuje produkcja urządzenia. W sumie całość fabrycznych kosztów to 284 USD. Tymczasem 32-gigabajtowy Surface z Touch Cover sprzedawany jest za 599 dolarów, a bez Touch Cover za 499 USD. Surface to kluczowy element nowej strategii Microsoftu, w ramach której firma zmienia się z producenta oprogramowania w dostawcę sprzętu i usług. Z punktu widzenia sprzętu Surface jest sukcesem. Microsoft zaoferował imponujący tablet, który sprzedaje z większym marginesem zysku niż lukratywny iPad - uważa Andrew Rassweiler, jeden z analityków IHS. Szczególną wartość ma tutaj Touch Cover. To świetne rozwiązanie, które odróżnia Surface'a od wszystkich innych tabletów. To jednocześnie osłona wyświetlacza i klawiatura. Dzięki niej użytkownik dostaje to, co najlepsze ze świata tabletów i pecetów - dodaje analityk. Jego zdaniem, jest to przykład świetnego rozwiązania biznesowego, które może nakłonić użytkownika do wydania dodatkowych pieniędzy i zwiększenia marginesu zysku dla firmy. Wstępne analizy IHS wskazują, że wyprodukowanie Touch Cover kosztuje 16-18 dolarów. Za gadżet trzeba zapłacić kilkukrotnie więcej. Jednak Surface to nie tylko sukces Microsoftu. Największym zwycięzcą spośród firm trzecich jest Samsung, który dostarcza wielu podzespołów, takich jak wyświetlacz, baterie czy pamięci NAND.
  7. Sąd oddalił pozew Apple'a, w którym firma z Cupertino oskarżała Motorolę o żądanie zbyt wysokich opłat za swoje patenty. Motorola domaga się od Apple'a opłat licencyjnych w wysokości 2,25% od wartości sprzedanego urządzenia. Warto tutaj przypomnieć, że zgodnie z zasadami wymaganymi przez organizacje ustalające międzynarodowe standardy, patenty opisane takimi standardami muszą być licencjonowane na rozsądnych i uczciwych warunkach (zasada FRAND). W ubiegłym roku Motorola poprosiła sąd o ustalenie ceny, jednak Apple zapowiedział, że nie zapłaci więcej niż 1 dolara od urządzenia. Motorola odpowiedziała, że jest otwarta na negocjacje i chce dojść z Apple'em do porozumienia. Specjaliści zwracają uwagę, że ustalenie czy w danej umowie licencyjnej przestrzegane są zasady FRAND jest niezwykle trudne. Część analityków uważa, że oddalenie pozwu Apple'a przez sąd prawdopodobnie znacznie wzmocni pozycję Motoroli w negocjacjach dotyczących ceny za licencje.
  8. W naturze kakadu białookie (Cacatua goffiniana) nie wykorzystują narzędzi, ale Figaro z okolic Wiednia jest inny. Za pomocą samodzielnie wykonanych narzędzi sięga po jedzenie i inne obiekty. Ptak odrywa drzazgi z okalających klatkę dźwigarów i przekłada je przez oczka siatki. Później wystarczy kilka precyzyjnych ruchów i kąsek wpada wprost do dzioba. Etolodzy nie wiedzą, jak papuga odkryła, jak uzyskać narzędzia. Analizą jej zachowań zajął się zespół naukowców z Uniwersytetów w Oksfordzie i Wiedniu. Kiedyś w czasie codziennych obserwacji zauważyliśmy, że Figaro bawi się małym kamyczkiem. W pewnym momencie przecisnął go przez siatkę i obiekt znalazł się tuż poza jego zasięgiem. Po kilku nieudanych próbach złapania za pomocą pazura ptak przyniósł drobną gałązkę i zaczął "łowić" swoją zabawkę - opowiada dr Alice Auersperg z Uniwersytetu w Wiedniu. [...] Tam, gdzie kiedyś był kamień, umieściliśmy orzech i zaczęliśmy filmować. Ku naszemu zdumieniu Figaro nie poszedł szukać witki, ale zaczął oddzielać drzazgę z obudowy ptaszarni. Oderwał ją w momencie, kiedy osiągnęła długość i kształt konieczne do spełniania funkcji grabi. Zaskoczeniem było samo stwierdzenie, że posługuje się narzędziami, nie spodziewaliśmy się więc, że sam je wytwarza. Później akademicy zauważyli, że Figaro za każdym razem dobiera się do podrzuconego orzecha, prawie zawsze przygotowując nowe narzędzie. Przy jednej z prób zdecydował się na alternatywne rozwiązanie. Odłamał boczną odnogę gałęzi i zmodyfikował pozostałą część [...]. Prof. Alex Kacelnik z Uniwersytetu w Oksfordzie dodaje, że nawet jeśli jakiś gatunek nie korzysta normalnie z narzędzi, ciekawskie osobniki, które zostały przez naturę wyposażone w odpowiednie umiejętności intelektualne, mogą rzeźbić przybory z bezkształtnego materiału źródłowego.
  9. Czy biolog może sobie wyobrazić lepszy prezent? Przed 5 laty w rezerwacie Salto Morato w Brazylii Michael Garey odkrył w dniu urodzin nowy gatunek żaby - pomarańczową i co najważniejsze tylko trójpalczastą Brachycephalus tridactylus. Od 14 lutego 2007 r. do oficjalnego uznania odkrycia w czerwcu br. (opis gatunku ukazał się w piśmie Herpetologica) upłynęło co prawda dużo czasu, ale jak wspomina Garey, prowadził wtedy inne badania związane z ekologią, a że żaden herpetolog nie miał dostępu do tego rejonu, można było poczekać. Potrzebowałem 18 miesięcy, by od początku 2011 r. zebrać 7 nowych żab, udać się do muzeów, żeby porównać je z innymi gatunkami, zorientować się, że mam do czynienia z novum, napisać artykuł i w końcu opublikować go w periodyku. Długość płaza nie przekracza 1,5 cm. W ciągu doby samce wydają ok. 30 zawołań godowych. Dr Garey, pracownik naukowy Universidade Estadual Paulista (Unesp), podkreśla, że na razie nie zna liczebności populacji, ale w przyszłości na pewno zostanie przeprowadzony spis. Żabie sprawy pochłaniają go bez reszty już od 10 lat. Teraz udał się zresztą na kolejną wyprawę, pamiętając o pierwszym spotkaniu, do którego doszło na wysokości 900 m n.p.m. Płazy spędzają część życia w wodzie, a część na lądzie, dlatego ich cykl życiowy może stanowić biowskaźnik jakości środowiska. Skóra tych zwierząt jest przepuszczalna, dlatego są one bardziej podatne na promieniowanie ultrafioletowe. Poza tym należą do grupy organizmów zmiennocieplnych, co oznacza, że temperatura ich ciała zależy od temperatury otoczenia.
  10. W mediach pojawiły się informacje, jakoby rosyjscy hakerzy opublikowali narzędzie o nazwie KMSmicro. Uruchamia ono lokalny Key Management Server (KMS) dla Windows 8 oraz Windows 7. Pozwala to na aktywowanie najnowszego OS-u Microsoftu bez potrzeby łączenia się z serwerami w Redmond. To z kolei umożliwia aktywację pirackiej wersji Windows 8. Narzędzie rozpowszechniane jest w formie pliku .rar. Oczywiście nie można wykluczyć, że służy ono nie tylko aktywacji nielegalnego oprogramowania, ale również daje przestępcom dostęp do komputera z systemem aktywowanym za pomocą KMSmicro.
  11. Mesoplodon traversii to najrzadszy waleń na świecie. Dość powiedzieć, że do grudnia 2010 r. znano go tylko z 2 częściowo zachowanych czaszek i żuchwy. Tymczasem przed 2 laty woda wymyła na nowozelandzką plażę Opape dwa osobniki z krwi i kości. Całe... W 1872 r. szkocki geolog James Hector opisał niezwykłą żuchwę, znalezioną rok wcześniej na wyspie Pitt. W 1950 r. na wyspie White natrafiono na pierwszą częściowo zachowaną czaszkę. Na drugą trzeba było poczekać aż do 1986 r. Tym razem nie pochodziła ona z terytorium Nowej Zelandii, lecz Chile, a konkretnie z wyspy Robinson Crusoe. W 2002 r. sekwencjonowanie potwierdziło, że wszystkie szczątki uznawane za fragmenty kośćca M. traversii rzeczywiście należą do jednego gatunku. Pięciometrową samicę i 3,5-m samca zobaczył w 2010 r. spacerowicz. Powiadomił Departament Ochrony, ale nim któryś z naukowców zdążył dotrzeć do plaży, zwierzęta zmarły. Pobrano więc próbki, a truchło zakopano w piasku. Na początku sądzono, że para należała do gatunku M. grayi, lecz analiza DNA i poszukiwania w bazie sekwencji wskazały, że mamy do czynienia z M. traversii. Czemu M. traversii ukazuje się ludzkim oczom raz na 140 lat? Autorzy artykułu z Current Biology nie mają na razie pojęcia. Wg nich, albo zwierzęta żyją na dużych głębokościach z dala od lądu, tak że nie mamy szans ich ujrzeć nawet po śmierci, albo gatunek reprezentuje maleńka populacja. « powrót do artykułu
  12. Jack Munro to brytyjski architekt, który wpadł na pomysł, jak taniej wyprodukować cegły w krajach rozwijających się. Wg niego, wystarczy zastąpić glinę czy błoto świeżą zwierzęcą krwią. Krew z uboju jest spalana lub po prostu wylewana, tymczasem można ją zmieszać z antykoagulantem EDTA (kwasem edetynowym), azydkiem sodu, który zapobiega wzrostowi bakterii i grzybów na materiale), wodą oraz piaskiem. Później masę należy umieścić we wstępnie podgrzanej do 70 stopni Celsjusza stalowej formie. To wystarczy, by zaszła koagulacja białek krwi. Choć już teraz skrzepy silnie wiążą się z ziarnami piasku, trzeba jeszcze 3 godzin wypalania w piecu, by ciepło zadziałało na całą objętość cegły. Podczas prażenia bloczki nieco "puchną", stąd lekkie wybrzuszenie na wierzchu. Po wyjęciu z formy powinno się je jeszcze raz włożyć do pieca, by odparować jak najwięcej wody. Ostateczny produkt jest na tyle odporny na ściskanie, że wytrzymuje ciężar dorosłego mężczyzny. Munro przyznaje, że wybrzuszenie można usuwać, stosując obciążenie w czasie suszenia, ale wg niego, dzięki temu cegły stają się unikatowe. Układając je tą stroną na zewnątrz ściany, uzyskuje się ciekawy efekt architektoniczny. Reakcje ludzi [na wodoodporne krwawe bloczki] obejmowały całe spektrum od zachwytu do obrzydzenia, ale myślę, że mają one ogromny potencjał. Architekt ujawnia, że w Egipcie powstanie prototypowy dom z cegieł jego pomysłu. Krwiste cegły to rok pracy, a zarazem projekt dyplomowy Munro, który poszukiwał alternatywnych substancji i metod, by zestalić zagregowane materiały, np. piasek. Brytyjczyk podkreśla, że "stal i beton nie zawsze są łatwo dostępnymi materiałami", w dodatku nie trzeba ich wykorzystywać w każdej kondygnacji budynku. Wykorzystanie betonu i stali w pustynnych rejonach Egiptu nie przynosi korzyści lokalnej ekonomii. Początkowo projektant analizował możliwości kryształów soli, ostatecznie skoncentrował się jednak na krwi. W Afryce krew jest używana do wzmocnienia zaprawy. Poza tym w przeszłości, przed wynalezieniem syntetycznych materiałów, sporządzano za jej pomocą klej [albuminowy]. Munro przekonuje, że na pustyni nawet w pochmurne dni piecyki solarne da się rozgrzać do wymaganej temperatury, a gdy świeci słońce, wystarczy zostawić materiał na zewnątrz.
  13. Ekscytujemy się każdym odkryciem planety, na której panują warunki umożliwiające istnienie życia. Jeśli jednak rację mają Rebecca Martin i Mario Livio, samo istnienie planety w "strefie zamieszkania" to zbyt mało, by mogło pojawić się życie. Uczeni wysunęli teorię, zgodnie z którą układ planetarny powinien posiadać jeszcze odpowiednio uformowany i umiejscowiony pas asteroid. Istnienie pasa asteroid jest postrzegane raczej jako zagrożenie dla życia, gdyż mogą stamtąd pochodzić obiekty, które uderzą w planetę zabijając przebywające tam organizmy. Jednak Rebecca Martin z University of Colorado w Boulder i Mario Livio ze Space Telescope Science Institute w Baltimore sugerują, że to właśnie obecność pasa asteroid może być warunkiem, bez którego życie nie jest w stanie się rozwinąć. Uczeni zauważają, że to kolizje asteroid z planetami mogą dostarczać na ich powierzchnię wodę i materię organiczną. Jedna z teorii mówi też, że asteroidy, zmnieniając co jakiś czas warunki panujące na planetach, mogą wymuszać na znajdujących się tam organizmach przyspieszenie ewolucji w celu dostosowania się do nowych warunków. Nasze badania wykazały, że jedynie niewielka część odkrytych systemów planetarnych wydaje się posiadać gigantyczne planety umiejscowione w takim miejscu, że mogą one przyczynić się do powstania odpowiedniego pasa astaroid, co z kolei może potencjalnie przyczynić się do pojawienia się życia na pobliskich skalistych planetach. Nasze badania sugerują, że Układ Słoneczny jest raczej czymś wyjątkowym" - mówią uczeni, którzy swój pomysł oparli na teoretycznych modelach i obserwacji pozasłonecznych planet wielkości Jowisza oraz dysków protoplanetarnych. Zdaniem uczonych umiejscowienie pasa asteroid nie jest przypadkowe. Zwracają oni uwagę, że w naszym systemie znajduje się on pomiędzy Marsem a Jowiszem, blisko granicy, poza którą ulotny materiał, taki jak zamrożona woda, pozostaje nietknięty, gdyż Słońce go nie rozpuszcza. Gdy Układ Słoneczny się formował poza tą granicą istniała gęsta mieszanina skał, lodu i metali, co pozwoliło na powstanie wielkich planet, takich jak Jowisz. Gdy już Jowisz powstał jego oddziaływanie grawitacyjne uniemożliwiło formowanie się kolejnych planet w pobliżu. Zamiast tego materiał uformował pas asteroid. Aby powstały idealne warunki potrzebujemy olbrzymiej planety, takiej jak Jowisz, która uformowała się zaraz za pasem asteroid i nieco migrowała doprowadzając do rozbicia materiału w pasie, ale nie przeszła przez pas. Jeśli duża planeta, taka jak Jowisz, przeszłaby przez pas, doprowadziłaby do zbytniego rozbicia materiału. Jeśli zaś w ogóle by nie migrowała, bo pas byłby zbyt masywny. Inne planety byłyby tak intensywnie bombardowane przez asteroidy, że życie nigdy by nie powstało - mówi Livio. Gdy powstawał Układ Słoneczny, po uformowaniu się Jowisza pozostało tyle materiału, że mogłyby powstać mniejsze skaliste planety. Jednak Jowisz nieco przesunął się w stronę Słońca, co rozbiło materiał, niedopuszczając do ich powstania. Dwójka uczonych, chcąc przetestować swoją teorię, stworzyła liczne modele dysków protoplanetarnych i - w zależności od masy gwiazdy - wyznaczyła granicę istnienia zamarzniętego materiału. Następnie naukowcy przyjrzeli się danym z Teleskopu Spitzera obejmującym 90 gwiazd, wokół których krąży gorący pył, co sugeruje obecność struktury podobnej do pasa asteroid. Temperatury pyłu były zgodne z rozkładem temperatur w ich modelach dysków protoplanetarnych. Następnie Martin i Livio przyjrzeli się 520 wielkim planetom pozasłonecznym. Okazało się, że tylko 19 z nich znajduje się tuż poza wspomnianą granicą, co oznacza, że zdecydowana większość wielkich planet migrowała na tyle daleko, że nie pozwoliło to na uformowanie się odpowiedniego pasa asteroid, który mógłby co jakiś czas bombardować małe skaliste planety, dając nadzieję na powstanie na nich życia. Prawdopodobnie mniej niż 4% wszystkich odkrytych systemów planetarnych może posiadać taki pas.
  14. Naukowcy z University of Michigan skonstruowali urządzenie, które pozyskuje energię bicia serca, by w ten sposób zasilać rozrusznik. Dr M. Amin Karami podkreśla, że piezoelektryczna technologia jest obiecującym rozwiązaniem w dziedzinie rozruszników czy innych wszczepialnych urządzeń kardiologicznych, np. defibrylatorów, ponieważ by działać, potrzebują one niewielkich ilości energii. Jako że bateria stanowi integralną część dzisiejszych stymulatorów, co 5-7 lat trzeba wymienić całość. Wielu pacjentów to dzieci, które żyją z rozrusznikami wiele lat. Proszę sobie wyobrazić, ilu operacji unikniemy, wdrażając nową technologię - argumentuje Karami. Amerykanie mierzyli wywoływane rytmem serca wibracje w klatce piersiowej. Następnie odtworzyli drgania w laboratorium, a trzęsący się aparat podłączyli do "pozyskiwacza" energii. Pomiary wydajności prototypu, który bazował na 100 uderzeniach serca z różną częstością, wykazały, że dzięki rozwiązaniu zespołu z University of Michigan wygenerowano ponad 10-krotnie więcej energii niż potrzeba do zasilania rozrusznika. W kolejnym etapie Karami inni zamierzają popracować nad wszczepianiem generatora odzyskującego energię drgań mechanicznych. Akademicy mają nadzieję, że urządzenie, które jest o połowę mniejsze od baterii, uda się zintegrować z dostępnymi na rynku stymulatorami. Typowy rozrusznik można wyposażyć w generator linearny i nielinearny. Ten pierwszy pracuje dobrze wyłącznie przy określonej częstości akcji serca. Mając to na uwadze, naukowcy zastosowali mniej wrażliwy na zmiany tętna nielinearny generator magnetyczny. Podczas eksperymentów przy pulsie wahającym się od 20 do 600 uderzeń na minutę bez problemu uzyskiwano energię konieczną do stałego zasilania rozrusznika.
  15. Android to najpopularniejszy system na rynku urządzeń mobilnych. Najnowsze badania firmy IDC pokazują, że w III kwartale bieżącego roku urządzenia z Androidem stanowiły aż 75% wszystkich sprzedanych mobilnych gadżetów. Z badań wynika, że udziały w rynku zwiększają, obok Androida, jedynie iOS oraz Windows. Wszyscy inni bardzo szybko je tracą. Biorąc pod uwagę sytuację sprzed roku Android jest największym zwycięzcą walki o klienta. Rynkowe udziały pod względem liczby sprzedanych kopii systemu zwiększyły się z 57,5 do 75 procent. W III kwartale ubiegłego roku na rynek dostarczono 71 milionów urządzeń z Androidem. W analogicznym okresie roku bieżącego było to już 136 milionów, zatem o 91,5% więcej. Postępy, chociaż nie tak spektakularne, czyni też iOS. Pomiędzy lipcem a wrześniem 2011 na rynek trafiło 17,1 miliona urządzeń z tym systemem (13,8% ogólnej sprzedaży), a w roku bieżącym już 26,9 miliona (14,9% sprzedaży). Oznacza to wzrost o 57,3%. Największy skok stał się udziałem systemów Microsoftu - Windows Phone 7 i Windows Mobile. Liczba dostarczonych urządzeń wzrosła z 1,5 miliona (1,2% sprzedaży) do 3,6 miliona (2,0%). Oznacza to wzrost aż o 140%. Wszyscy inni tracili. Najbardziej Symbian, którego udział w sprzedaży zmniejszył się z 14,6 do 2,3 procenta, a liczba sprzedanych urządzeń spadła z 18,1 do 4,1 miliona, zatem zmniejszyła się o 77,3%. Sprzedaż BlackBerry zmniejszyła się o 34,7%, a systemów linuksowych o 31,7%. Z rynku praktycznie zniknęły wszelkie pozostałe systemy. W sumie w ostatnim kwartale bieżącego roku sprzedano 181,1 miliona urządzeń mobilnych czyli o 46,4% więcej niż przed rokiem, kiedy to do rąk użytkowników trafiło 123,7 miliona takich urządzeń.
  16. Nandan Nayampally, odpowiedzialny w ARM za marketing ujawnił, że Microsoft współpracuje z jego firmą w celu dostosowania Windows do współpracy z 64-bitową architekturą ARMv8. Obecnie nie wiadomo, kiedy OS Microsoftu będzie obsługiwał tę architekturę. Nayampally dodał, że ARM współdziała ze wszystkimi partnerami, by pomóc im w implementacji swoich nowych rozwiązań, jednak, jak stwierdził, o szczegóły trzeba pytać partnerów. Rzecznik prasowy Microsoftu, pytany o Windows i 64-bitowy ARM stwierdził, że obecnie nie ma na ten temat żadnych informacji. W ofercie Microsoftu znajdziemy 32- i 64-bitowe systemy operacyjne dla architektury x86 oraz Windows RT, który współpracuje z 32-bitową architekturą ARM. Przed kilkoma dniami ARM zaprezentował projekty swoich pierwszych 64-bitowych procesorów Cortex-A57 oraz Cortex-A53, które korzystają właśnie z ARMv8. Pierwsze takie układy powinny trafić na rynek w 2014 roku.
  17. W przeszłości wskazywano na rolę entero- i rotawirusów w wyzwalaniu cukrzycy typu 1., teraz naukowcy znaleźli kolejnego winnego - wirus grypy. Zespół Ilarii Capui zainfekował indyki dwoma izolatami o niskiej patogenności. Włosi zdecydowali się na to, ponieważ u ptaków z grypą rozwija się zapalenie trzustki (w dodatku nawet wtedy, gdy są one zakażone szczepami wirusa, które normalnie nie wydostają się poza płuca). Okazało się, że do uszkodzenia trzustki i następczej hiperlipazemii (nadmiernej aktywności lipazy) doszło u ponad 50% zwierząt. Później rozwinęła się hiperglikemia, a na końcu cukrzyca. Badania histopatologiczne unaoczniły objawy ostrego zakażenia, skutkującego nasilonym włóknieniem i zaburzeniem struktury narządu. Metodami immunohistochemicznymi stwierdzono, że w tkance gruczołowej występowały nukleoproteiny wirusa grypy. W kolejnym etapie badań naukowcy wykorzystali hodowle linii komórkowych trzustki i 4 izolaty: ludzkiej grypy sezonowej H1N1 i H3N2 oraz ptasiej grypy H7N1 i H7N3. Wirusy miały się bardzo dobrze, w dodatku infekowały także produkujące insulinę komórki beta wysp. Gdy określono profil aktywacji cytokin, okazało się, że obecność wirusa w komórkach uruchamiała produkcję wielu prozapalnych substancji, które spełniają kluczową rolę w reakcji autoimmunologicznej prowadzącej do cukrzycy typu 1. Włosi podejrzewają, że cząsteczki MHC (głównego układu zgodności tkankowej) prezentują limfocytom T fragmenty tkanki trzustki z wirusem grypy. Limfocyty uczą się co prawda rozpoznawać wrogów, ale w ich poczet zaliczają, niestety, także komórki beta. Wirusy grypy zazwyczaj występują w płucach i przewodzie pokarmowym. Niekiedy dostają się jednak do krwioobiegu, są też w stanie pokonać przewód trzustkowy. Obecnie zespół Capui sprawdza, jak wirus grypy wpływa na podatne na cukrzycę typu 1. myszy. Szuka też oznak zakażenia wirusem grypy u osób ze świeżo zdiagnozowaną cukrzycą typu 1. Szczególnie dobrym kandydatem wydaje się szczep H1N1. Po pandemii z 2009 r. odnotowano bowiem spory wzrost zachorowalności.
  18. W Everland Zoo w Korei Południowej żyje słoń, który usiłuje naśladować... ludzką mowę. Ssaki potrafiące tego dokonać są prawdziwą rzadkością, gdyż nie mają wystarczająco rozwiniętych mechanizmów kontroli organów służących do artykulacji ludzkiej mowy. Słoń Koshik radzi sobie z tym w bardzo nietypowy sposób - wkłada trąbę do gardła i tak kontroluje mięśnie potrzebne do wydawania dźwięków. Badania przeprowadzone przez uczonych z Uniwersytetu Wiedeńskiego wykazały, że słoń potrafi wyartykułować pięć koreańskich słów: annyong (cześć), anja (siadaj), aniya (nie), nuo (połóż się) oraz choah (dobrze). Niezwykłe zdolności Koshika zauważono w 2004 roku. Jednak austriaccy badacze sugerują, że zwierzę rozwijało je przez lata. Pomiędzy rokiem 1995 a 2002 Koshik był jedynym słoniem w zoo i prawdopodobnie wtedy próbował nauczyć się mówić, by komunikować się ze swoimi opiekunami. Społeczne okoliczności, w jakich rozwijały się umiejętności Koshika sugerują, że uczenie się przez niego wydawania dźwięków służyło cementowaniu więzi społecznych i, co jest niezwykłym przypadkiem, więzi społecznych pomiędzy gatunkami - napisali Austriacy w Current Biology.
  19. Sieci komórkowe są tak bardzo rozpowszechnione, że sam tylko koszt zasilania stacji przekaźnikowych na całym świecie wynosi 36 miliardów dolarów, a stacje zużywają niemal 1% całej energii produkowanej przez ludzkość. A przy tym znaczna część tej energii, a zatem i pieniędzy, jest marnowana. Nie inaczej wygląda sytuacja w mniejszej skali - pojedynczego smartfonu. Efektywność tych urządzeń jest zatrważająco niska. W jedym i w drugim przypadku za problemy odpowiada wzmacniacz mocy, urządzenie, zamieniające sygnały elektryczne w radiowe. Efektywność współczesnych wzmacniaczy wynosi nie więcej niż 35%, a to oznacza, że marnują aż 65% pobieranej przez siebie energii. Profesorowie Joel Dawson i Devid Perreault z MIT-u założywli firmę Eta Devices, która opracowała technologię pozwalającą na zmniejszenie strat nawet o 50%. Wzmacniacze mocy działają w dwóch trybach. Jeden to tryb oczekiwania, drugi tryb pracy. Obecnie jedyna możliwość zaoszczędzenia energii to zmniejszenie jej zużycia w trybie oczekiwania. Tutaj jednak pojawia się problem związany z rozwojem technologii. Chcemy, by urządzenia charakteryzowały się jak największą przepustowością. Jeśli zaś dysponując nowoczesnym łączem bezprzewodowym znacząco obniżymy pobór mocy w trybie oczekiwania, to podczas przejścia w tryb pracy, gdy znaczniemy korzystać z szybkiego łącza, nastąpi gwałtowny skok zużycia energii, który zakłóci sygnał. Dlatego też i w trybie oczekiwania do wzmacniacza napływa sporo prądu, by skok poboru podczas przechodzenia w tryb pracy nie był zbyt duży. To oznacza, że zużywasz dużo energii tylko po to, by urządzenie było gotowe do pracy. W urządzeniach z łączem szerokopasmowym w sumie więcej energii zużywa się w trybie oczekiwania niż podczas pracy. To dlatego telefon jest ciągle ciepły - mówi profesor Dawson. Założyciele Eta Devices opracowali technologię, którą nazwali asymmetric multilevel outphasing. Polega ona na wybieraniu w tempie 20 milionów razy na sekundę napięcia, jakie może zostać wysłane do tranzystorów i przesyłaniu tego, które daje największe oszczędności energii. Taki mechanizm pozwala na dwukrotne zwiększenie wydajności wzmacniaczy. Eta Devices ma zamiar zaprezentować swój wynalazek podczas lutowego Mobile World Congress. Odpowiednie urządzenia trafią początkowo na rynek stacji przekaźnikowych. W przeciętnej stacji przekaźnikowej wzmacniacz zużywa 67% energii, a kolejne 11% wykorzystywane jest do jego schłodzenia. Nowa technologia pozwoli na obniżenie zużycia energii nawet o połowę, co oznacza, że w skali globalnej właściciele takich stacji zaoszczędzą około 15 miliardów dolarów. A mówimy tutaj tylko o bezpośrednich oszczędnościach. Wśród oszczędności pośrednich specjaliści wymieniają możliwość wyeliminowania systemów klimatyzacji ze stacji przekaźnikowych czy zmniejszenia rozmiarów systemów awaryjnego zasilania. Z czasem technologia Eta Devices trafi też do smartfonów. Pozwoli to na znaczne wydłużenie czasu pracy tych urządzeń na pojedynczym ładowaniu, a inzynierowie mają nadzieję, że uda im się opracować pojedynczy układ scalony, który będzioe obsługiwał różne standardy połączeń - CDMA, GSM czy 4G.
  20. Lampart morski (Hydrurga leptonyx) jest drapieżnym ssakiem z rodziny fokowatych. Co ciekawe, nie tylko chwyta ofiary - młode pingwiny i inne foki - kłami i siekaczami, ale i stosuje taktykę typową raczej dla waleni: zasysa wodę z drobnymi rybkami oraz krylem, wypychając później ciecz przez zaciśnięte zęby. Bazując na zgryzie, inni naukowcy już wcześniej sugerowali, że lamparty morskie zachowują się czasem jak fiszbinowce, ale dowód w postaci nagrania zdobyli dopiero David Hocking, Erich Fitzgerald i Alistair Evans. Stosując naprzemiennie obie techniki polowania, zwierzęta te mogą czerpać pełnymi pyskami zarówno ze szczytu, jak i z dolnych pięter łańcucha pokarmowego. Można by sądzić, że nie specjalizując się w dużych lub małych ofiarach, lamparty morskie coś poświęcają, ale autorzy [publikacji z Polar Biology] przekonują, że H. leptonyx są podwójnymi specjalistami. To wyjaśnia, czemu jako gatunek odnoszą takie sukcesy - podkreśla komentujący wyniki studium Alexander Werth z Hampden-Sydney College. Australijczycy zauważyli, że kształt zębów policzkowych (przedtrzonowych i trzonowych) lampartów bardzo przypomina zęby m.in. wymarłego rodzaju waleni Janjucetus. Ponieważ biolodzy interesowali się metodami odżywiania prehistorycznych waleni (jedyny znany gatunek z rodzaju Janjucetus - J. hunderi - zamieszkiwał w późnym oligocenie przybrzeżne morza dzisiejszej południowo-wschodniej Australii), mieli nadzieję wykorzystać analogie we wnioskowaniu. Kiedy jednak Hocking przejrzał literaturę przedmiotu, okazało się, że dotąd nikt nie zaobserwował lampartów morskich, które żywiłyby się drobnymi zwierzętami, np. krylem. By to nadrobić, Hocking udał się do zoo Taronga w Sydney. Podczas eksperymentów prezentował tamtejszym lampartom - Caseyowi i Sabine - specjalne skrzynki. Wykonano je z pleksi. W środku znajdowały się 4 otwory, w sam raz na drobne rybki, które zakleszczano z głową skierowaną na zewnątrz. Okazało się, że atak zawsze wyglądał tak samo. Zwierzęta podpływały do podajnika, błyskawicznie wyrzucały głowę, zasysały rybkę z wodą, a następnie wypychały ciecz z pyska. Z pewnością nie udałoby im się to, gdyby nie zęby z 3 wierzchołkami, które łatwo o siebie zahaczyć. Akademicy nie zadowolili się eksperymentami z udziałem oswojonych zwierząt. Zbadali także czaszki 26 dzikich osobników. Stwierdzili, że o ile siekacze i kły były u nich znacznie pościerane, o tyle zęby policzkowe już nie, co wskazywałoby na ich funkcję "sitową". Teraz ekipa planuje studium obserwacyjne w terenie. W rejonach, gdzie nie ma zbyt wielu wielkogabarytowych kąsków, lamparty morskie mogą się żywić głównie krylem (83%). Bez wolności wyboru techniki łowienia głód zajrzałby im w oczy...
  21. Międzynarodowy zespół astronomów zaobserwował najodleglejsze ze znanych bardzo jasnych supernowych. Pojawiły się one wkrótce po Wielkim Wybuchu. Obiekty są niezwykle jasne i niezwykle powoli przygasają. To właściwości charakterystyczne dla supernowych powstających wskutek niestabilności kreacji par (pair-instability supernovae - red.]. To rzadki mechanizm eksplozji, do którego dochodzi w bardzo masywnych gwiazdach, które niemal nie zawierają metalu. Takie były pierwsze gwiazdy, które się tworzyły - mówi Raymond Carlsberg z University of Toronto. W przeciwieństwie do klasycznych supernowych, których pozostałości mają w centrum czarną dziurę lub gwiazdę neutronową, w przypadku opisywanej tutaj supernowej pozostaje tylko mgławica. Gwiazda całkowicie rozrzuca swoją materię. Supernowe typu pair-instability powstają w wyniku eksplozji gwiazd o masie 150 do 300 razy większej od masy Słońca. We współczesnym świecie tak masywne gwiazdy już się nie formują. Powstawały jednak niedługo po Wielkim Wybuchu. Supernowe SN2213 i SN1000+2016 zostały odkryte przez kanadyjsko-amerykańsko-brytyjski zespół uczonych.
  22. Cyberprzestępcy już wzięli na celownik Windows 8. Trend Micro ostrzega przed dwoma nowymi zagrożeniami dla tego systemu. Pierwsze to okienko z alertem antywirusowym, pojawiające się podczas wizyty na złośliwej witrynie. Okienko informuje użytkownika o rzekomej infekcji komputera i proponuje zakup oprogramowania, które ma jakoby wyczyścić maszynę. Tego typu ataki znane są też użytkownikom innych wersji Windows. Ten został przygotowany specjalnie pod najnowszą edycję OS-u z Redmond, gdyż wyświetlające się okienko jest zatytułowane "Win 8 Security System". Ponadto cyberprzestępcy rozsyłają też e-maile, w których informują, że można bezpłatnie pobrać Windows 8. Gdy internautę skusi perspektywa otrzymania darmowego systemu, musi wypełnić formularz i podać swoje dane osobowe. Oczywiście systemu nie otrzyma, a przestępcy mogą sprzedać informacje o nim na czarnym rynku. Mimo iż Windows 8 zadebiutował przed kilkoma dniami, a jego rynkowe udziały wynoszą jedynie około 0,45%, rośnie zainteresowanie nim ze strony przestępców. Pojawia się coraz więcej informacji o próbach ataku czy złośliwych narzędziach przygotowanych pod kątem zagrożenia nowemu systemowi.
  23. Bezproblemowe porozumiewanie z przedstawicielami innych gatunków to część fabuły filmów czy książek fantasy, rzeczywistość bywa jednak o wiele bardziej skomplikowana. Dzięki skonstruowanemu ostatnio systemowi - kontrolowanemu przez ludzi robotowi rozmiarów szczura i awatarowi wielkości człowieka, na którego posunięcia wpływają ruchy gryzonia - wiele może się w tej materii zmienić. Naukowcy z Uniwersyteckiego College'u Londyńskiego i Uniwersytetu w Barcelonie pracują nad rzutowaniem (ang. beaming) już od jakiegoś czasu. Definiują je jako cyfrowe transportowanie reprezentacji siebie do odległego miejsca, gdzie można się kontaktować z innymi ludźmi, jakby naprawdę się tam przebywało. Udaje się to dzięki połączeniu rzeczywistości rozszerzonej i systemów telerobotycznych (gość jest reprezentowany w wybranej lokalizacji jako robot). Podczas eksperymentów w rzutowaniu ludzko-zwierzęcym człowiek przebywał w laboratorium Uniwersytetu Barcelońskiego w kampusie Mundet, a szczur 12 km dalej w ośrodku dla zwierząt w Bellvitge. Poczynania szczura monitorowano za pomocą oprogramowania do śledzenia ruchów. Dane transmitowano za pomocą Internetu do komputerów kontrolujących awatar: gdzie przemieścił się gryzoń, tam wędrowała i humanoidalna postać (szczurzą arenę powiększono do ludzkich rozmiarów i zmieniono w pokój). Poczynania człowieka w rzeczywistości wirtualnej także śledzono. Dane trafiały do Bellvitge, gdzie wykorzystywano je do napędzania robota wielkości szczura. Rzutowanie wykracza poza tradycyjne rozwiązania, takie jak wideokonferencje, które nie dają uczestnikom fizycznego wrażenia przebywania we wspólnej przestrzeni ani nie pozwalają na przeprowadzanie w niej jakichkolwiek działań - podkreśla prof. Mandayam Srinivasan. Wykorzystany przez nas proces to nie tylko prezentacja różnych technologii, ale i szansa dla naukowców, odkrywców i innych osób, by odwiedzić odległe i obce miejsca bez narażania się na niebezpieczeństwo. Co ważne, dzięki temu można w całkowicie nowy sposób podejść do zachowania zwierząt [...].
  24. Kim Dotcom zapowiedział, że w styczniu przyszłego roku uruchomi nowy serwis umożliwiający użytkownikom przechowywanie własnych plików. W Me.ga użytkownicy będą mieli pełną kontrolę nad plikami i będą ponosili za nie pełną odpowiedzialność. Nowe Mega nie będzie zagrożone przez amerykańskich prokuratorów. Nie będzie miało żadnych związków z amerykańskimi firmami hostującymi, amerykańskimi domenami czy amerykańskimi operatorami sieci szkieletowych. Będzie skonstruowane tak, by nie można było go wyłączyć nakazem sądowym - mówi Dotcom. Użytkownicy Me.ga będą mogli przechowywać pliki i dzielić się nimi. Zyskają możliwość ich szyfrowania i udostępniania konkretnym osobom na podstawie kluczy szyfrujących. Ty masz klucze do tego, co przechowujesz w chmurze, nie my - czytamy na stronie Mega. Szyfrowanie treści oznacza, że operatorzy serwisu nie będą mieli dostępu do plików, a to z kolei powinno zabezpieczyć ich przed pozwami ze strony właścicieli praw autorskich. Zdaniem Dotcoma to właściciele praw autorskich będą musieli zadbać o to, by nie były one naruszane. Właściciele praw będą mogli usuwać materiały naruszające ich prawa. Jeśli zgodzą się nie pozywać nas za działania użytkowników, damy im możliwość bezpośredniego usuwania treści - mówi Dotcom. Zdaniem amerykańskich organów ścigania, Kim Dotcom uruchamiając nowy serwis prawdopodobnie złamie umowę, jaką zawarł z nowozelandzkim sądem i naruszy warunki zwolnienia warunkowego. Dotcom obiecał bowiem pod przysięgą, że nie reaktywuje Megaupload ani nie uruchomi podobnego serwisu do czasu, aż nie zakończy się jego proces ekstradycyjny. Ma on się rozpocząć w marcu przyszłego roku. Nowy serwis ma ruszyć 19 stycznia.
  25. Rude osoby są w większym stopniu zagrożone czerniakiem nie tylko dlatego, że występująca u nich forma melaniny - feomelanina - słabiej chroni przed promieniowaniem ultrafioletowym. Okazuje się, że wynikiem procesu jej tworzenia mogą być wolne rodniki. Czerwonożółty barwnik ma predyspozycje do wywoływania stresu oksydacyjnego - twierdzi David Fisher z Massachusetts General Hospital w Bostonie. "Nasze dane sugerują, że czerwonożółty pigment generuje reaktywne formy tlenu, które prowadzą do uszkodzeń DNA. Niewykluczone, że pewnego dnia odkryjemy przeciwutleniacze, które zablokują ten efekt". Na razie wszystko wskazuje na to, że ognistowłosym sama ochrona przed ultrafioletem nie wystarczy, bo w grę wchodzi mechanizm niezależny od ekspozycji UV. Posługując się ludzkim onkogenem, Amerykanie postanowili się przyjrzeć rozwojowi czerniaka u myszy z czarnym i rudym futrem oraz albinizmem. Miały one odpowiadać różnym typom pigmentacji u ludzi - ciemny to skutek obecności brązowo-czarnej eumelaniny, rudy - feomelaniny, a bielactwo jest wynikiem braku tyrozynazy, enzymu przekształcającego prekursor melaniny w melaninę. Naukowcy zamierzali naświetlać myszy promieniami UV, ale zanim się do tego zabrali, u ok. połowy rudych osobników rozwinęły się czerniaki. Fisher przyznaje, że zespół przeżył szok. Pierwszą rzeczą, jaką musieliśmy zrobić, było umieszczenie w pomieszczeniu urządzenia do pomiaru poziomu UV. Chcieliśmy w ten sposób sprawdzić, czy np. żarówki nie były źródłem niechcianego promieniowania. Okazało się, że nie. By sprawdzić, czy za zjawisko odpowiada gen rudości, czy sam barwnik, posłużono się myszami z bielactwem. Miały one rudy genotyp, ale białe włosy. Okazało się, że nie zapadały na czerniaka, co wskazywało na rolę feomelaniny. Amerykanie podejrzewają, że podwyższone ryzyko czerniaka może mieć coś wspólnego z procesem powstawania feomelaniny (ewentualnie chodzi o jeden z produktów ubocznych). Komentatorzy odkryć ekipy Fishera podkreślają, że choć uzyskane wyniki są interesujące, opisany mechanizm odpowiada za mniejszą liczbę przypadków niż promieniowanie ultrafioletowe. Większość zmian rozwija się bowiem na skórze mającej kontakt ze słońcem. Niewykluczone, że ekspozycja na ultrafiolet akcentuje rakotwórczy mechanizm czerwnożółtego barwnika - dywaguje Fisher. Wg niego, w przyszłości ochrona przed czerniakiem może polegać na aplikowaniu preparatów z filtrami i przeciwutleniaczami. Na razie nie wiadomo jednak, jakie, jeśli w ogóle, przeciwutleniacze działałyby w ten sposób. Poza tym należy zachować ostrożność, gdyż niektóre z tych związków mogłyby niezamierzenie zwiększyć uszkodzenia oksydacyjne. W kolejnym etapie badań zamierzamy m.in. poszukać dodatkowych czynników, które nasilają lub niwelują karcinogenny wpływ feomelaniny.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...