Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    227

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Intel ogłosił, że w maju podczas dorocznego spotkania akcjonariuszy, Paul Otellini zrezygnuje z funkcji prezesa koncernu. Po niemal 40 latach pracy dla Intela menedżer uda się na emeryturę. Będzie miał wówczas 62 lata. Otellini sprawuje swoją dotychczasową funkcję od ośmiu lat. Paul Otellini był bardzo silnym liderem. Piątym prezesem Intela w czasie wspaniałej 45-letniej historii firmy i jednym z tych, którzy przeprowadzili ją przez okres trudnych zmian na rynku - powiedział przewodniczący zarządu Andy Bryant. W czasie ośmioletnich rządów Otelliniego Intel zarobił 107 miliardów dolarów i wypłacił swoim akcjonariuszom 23,5 miliarda dolarów. Sam Otellini oświadczył, że nadszedł czas, by kierowanie Intelem przekazać komuś z nowej generacji menedżerów. Obecnie nie wiadomo, kto zastąpi obecnego prezesa. Intel nie wyklucza rekrutacji kogoś z zewnątrz.
  2. U niektórych osób relaksowanie się może wywoływać stres. Powstała nawet skala dla terapeutów, pozwalająca wytypować pacjentów, w przypadku których lepiej uciec się do innych metod leczenia. Relaksacja jest wykorzystywana w ramach terapii wielu różnych zaburzeń lękowych, ale u ludzi, którzy tego nie lubią, z pewnością nie zadziała [gdyż po początkowym rozluźnieniu nagle wszystkie wskaźniki powracają u nich do stanu pierwotnego] - podkreśla doktorantka z University of Cincinnati Christina Lumberto. Amerykanie sporządzili kwestionariusz. Przetestowano go na 300 studentach. Proszono, by na skali od 0 do 5 ustosunkowali się do 21 stwierdzeń, np. "Przeraża mnie, gdy mój oddech staje się głębszy", "Nie cierpię masażu ze względu na uczucia towarzyszące rozluźnianiu się mięśni". Kwestionariusz pozwala uchwycić różne przyczyny, dla których ludzie mogą unikać rozluźniania: od skojarzeń łączących relaksację z lenistwem po intensywny strach związany z wrażeniem pozbawienia kontroli. Jedni nie lubią się relaksować z przyczyn fizycznych, bo zwyczajnie nie odpowiadają im uczucia towarzyszące rozluźnianiu mięśni. Inni [...] martwią się, czy relaksują się poprawnie. Niewykluczone, że osoby nieprzepadające za technikami relaksacyjnymi są bardziej wrażliwe na zmiany w ich normalnym stanie fizycznym, np. w pulsie czy tętnie, bez względu na to, czy mają one związek z rozluźnieniem, czy lękiem (ważne jest dla nich pojawienie się jakiejkolwiek zmiany, a nie to, czy przyczyna bywa przez ogół uznawana za przyjemną, czy wręcz przeciwnie). Osoby z "fobią relaksacyjną" są generalnie bardziej lękowe. Lumberto uważa, że w ich przypadku pomocne może się okazać odczulanie systematyczne.
  3. Do sieci wyciekły obrazy, które podobno są slajdami Intela prezentującymi przyszłość procesorów Atom. Ze slajdów wynika, że przyszła generacja platformy Bay Trail-T ma składać się z czterech rdzeni procesora i GPU obsługującego DirectX 11. System-on-chip zostanie wykonany w technologii 22 nanometrów, CPU będzie taktowany zegarem do 2,1 GHz. SoC obsługuje układy pamięci LPDDR3, a układ graficzny HD4000 ma być trzykrotnie bardziej wydajny od kości Clover Trail. Ma on obsługiwać wyświetlacze o rozdzielczości do 2560x1600. Z danych na slajdach wynika, że Bay Trail-T ma zapewnić do 11 godzin oglądania wideo na pojedynczym ładowaniu baterii lub 20-dniowy czas oczekiwania. Bay Trail-T powstał z myślą o wykorzystaniu go w tabletach. Jeśli zostaną spełnione wszystkie zapowiedzi zawarte w slajdach, to platforma może być zdolna do konkurowania z układami ARM opartymi na rdzeniu A-15. Na razie jednak Intel zostaje wyraźnie w tyle na rynku urządzeń mobilnych.
  4. Andrew Lo. menedżer funduszu hedgingowego, znany ekspert od tego typu funduszy i jednocześnie pracownik MIT-u zaproponował utworzenie "megafunduszu" o wartości 30 miliardów dolarów, z którego byłyby finansowane badania nad lekarstwami przeciwnowotworowymi. W artykule opublikowanym w Nature Biotechnology Lo i jego zespół zauważają, że koncerny farmaceutyczne coraz rzadziej finansują wczesne etapy badań nad lekami. Nawet fundusze inwestycyjne nie chcą już finansować nowo powstających firm biotechnologicznych, gdyż jest to przedsięwzięcie nieopłacalne. W ciągu ostatniej dekady takie inwestycje dały średnio 1% straty. Powiększa się zatem przepaść pomiędzy funduszami przeznaczanymi na podstawowe badania laboratoryjne, a środkami jakie trafiają na komercyjny rozwój leków. Jak wynika z badań przeprowadzonych na University Wisconsin-Madison średnio od momentu dokonania odkrycia, do chwili pojawienia się na rynku gotowego leku mija 15 lat, a opracowanie lekarstwa kosztuje 900 milionów dolarów. Lo proponuje, by powstał megafundusz, który przyciągnie inwestorów zwykle niezainteresowanych finansowaniem badań na uniwersytetach. Osoby inwestujące w taki fundusz otrzymywałyby procent zysków ze wszystkich skomercjalizowanych odkryć dokonanych dzięki finansowaniu ze wspomnianego funduszu. Obecnie, jak zauważa Lo, istnieje pięć firm, które w zamian za oprocentowanie, inwestują w leki. Jednak przeznaczają one pieniądzy tylko na już zatwierdzone leki. Lo chce, by nowy fundusz finansował wcześniejsze, znacznie bardziej ryzykowne fazy badań. Jego zdaniem przyszłe zyski można zabezpieczyć mechanizmami znanymi z rynków finansowych. Zabezpieczeniem mogą być np. licencje na korzystanie ze związków opracowanych w czasie badań nad lekami czy obligacje emitowane przez fundusz. Ponadto fundusz inwestowałby jednocześnie w wiele badań, co zmniejszałoby ryzyko w porówaniu z sytuacją, w której inwestor przeznacza pieniądze na konkretne badania. Lo wylicza, że jeden przełomowy lek przyniesie przez 10 lat zyski rzędu 2 miliardów dolarów rocznie. Z symulacji komputerowych przeprowadzonych na podstawie danych historycznych wynika, że megafundusz o wartości 5-15 miliardów dolarów zapewnia inwestorom roczny zwrot rzędu 9-12 procent, a posiadacze obligacji takiego funduszu - tutaj mogą to być np. fundusze emerytalne - mogą liczyć na zwrot rzędu 5-8 procent. Na razie idee Lo pozostają na papierze. Uczony udostępnił dane i oprogramowanie, którymi się posługiwał, co ma pozwolić innym na dokładne przyjrzenie się jego pomysłowi. Melissa Stevens z niedochodowego think-tanku Faster Cures uważa, że pomysł Lo jest obiecujący, ale, jej zdaniem, pieniądze nie rozwiążą wszystkich problemów. Nie pomogą one bowiem pokonać przeszkód biurokratycznych, które spowalniają rozwój leków. Pytanie nie tylko brzmi jak pozyskać pieniądze na prace badawczo-rozwojowe, ale także - jak zmniejszyć ilość potrzebnej gotówki - mówi Stevens. Lo zapowiada zorganizowanie w przyszłym roku konferencji, w której wezmą udział inwestorzy, menedżerowie, naukowcy i przestawiciele Narodowych Instytutów Raka. Wydajemy miliardy dolarów na utrzymanie firmy General Motors, produkującej samochody, których ludzie nie chcą kupować. Więc 30 miliardów na badania nad rakiem to nie jest jakiś wielki problem. Dla mnie nie wygląda to na dużą kwotę - mówi.
  5. Sony zorganizowało pierwszą na świecie wystawę fotografii cyfrowej, którą aktualizowano w czasie rzeczywistym. Firma nawiązała współpracę z 3 fotografami - Lee Stricklandem z Londynu, Williamem Danielsem z Paryża i Paulem Sullivanem z Berlina. Panów wyposażono w aparaty NEX-5R z Wi-Fi i wysłano w teren z misją uchwycenia światła w ich miastach. Zdjęcia pojawiały się w Real Time Gallery w stolicy Zjednoczonego Królestwa prawie w momencie, kiedy je wykonano. Przekaz na żywo sprawiał, że wystawa ewoluowała, często w nieprzewidywalnym dla organizatorów kierunku. Jednonocne wydarzenie miało miejsce 15 listopada. Osoby chcące wziąć w nim udział zachęcano do zapisywania na facebookowym profilu Sony UK. Wstęp gwarantowano 100 pierwszym internautom. Z fotorelacją z efemerycznej wystawy można się zapoznać na serwisie Flickr!.
  6. Specjaliści z Barrow Neurological Institute, największego na świecie centrum neurochirurgicznego, wpadli na pomysł jak zaoszczędzić miliardy dolarów udoskonalając... sztuczne źródła światła. Uczeni uważają, że można lepiej przystosować źródła światła do sposobu pracy mózgu, dzięki czemu żarówki czy świetlówki będą zużywały mniej energii, a my będziemy postrzegali emitowane przez nie światło jako równie jasne co obecnie. Większość źródeł światła, czy to żarówek, czy telewizorów, miga. Im większa częstotliwość migotania, tym jest ono mniej zauważalne, co odczuwamy jako większy komfort. Uczeni, badający w jaki sposób mózg odpowiada na migotanie światła odkryli, że istnieje pewien optymalny zakres częstotliwości, przy którym postrzegana jasność jest najlepsza. Ich zdaniem można tak przeprojektować źródła światła, by częstotliwość ich pracy dawała najlepszą postrzeganą jasność przy najmniejszym zużyciu energii. Naukowcy testowali dwie teorie dotyczące postrzegania światła przez ludzki mózg. Pierwsza z nich, prawo Blocha, mówi, że im dłużej trwa bodziec wizualny, tym lepiej postrzegamy kontrast. Zgodnie z nią po około 100 milisekundach postrzeganie jest optymalne i już się nie poprawia. Oznacza to, że np. 5-milisekundowy błysk światła będzie przez ludzi postrzegany jako 2-krotnie mniej jasny niż błysk 10-milisekundowy. A błysk 200-milisekundowy będzie wydawał się równie jasny co błysk 400-milisekundowy. Druga z teorii, efekt Broki-Sulzera, zakłada, że początkowo postrzegany kontrast rośnie wraz ze wzrostemczasu trwania impulsu, później osiąga szczyt i spada. Nauka od ponad 125 lat bada wpływ długości trwania impulsu na postrzeganie, ale my jako pierwsi przeprowadziliśmy eksperymenty, które pozwoliły na kontrolowanie wszystkich zmiennych. Zatem jako pierwszym udało się nam zmierzyć rzeczywisty wpływ zmian w czasie na postrzeganie jasności - mówi doktor Stephen Maknik. Z badań przeprowadzonych w Barrow Neurological Institute wynika, że prawdziwy jest efekt Broki-Sulzera. Ich odkrycie oznacza, że możliwe jest osiągnięcie optymalnej częstotliwości pracy źródeł światła, przy którym postrzeganie jasności jest najlepsze. To z kolei pozwoli na zaoszczędzenie, w skali USA, miliardów dolarów wydawanych obecnie niepotrzebnie na energię elektryczną.
  7. Przewlekłe zmęczenie jest wynikiem nowotworu, ale także leczenia - radio- czy chemioterapii. Okazuje się, że poziom energii można zwiększyć za pomocą ćwiczeń aerobowych. Zmęczenie związane z chorobą nowotworową może wpływać na chęć i możność kontynuowania leczenia. W przeszłości sugerowano, by pacjenci odpoczywali, jednak długie okresy bezczynności sprzyjają degeneracji mięśni i jeszcze bardziej nasilają zmęczenie. Już w 2008 r. naukowcy z Uniwersytetu Zachodniej Anglii dokonali przeglądu literatury, z którego wynikało, że dobrze jest połączyć odpoczynek i aktywność fizyczną. W najnowszej metaanalizie Brytyjczycy uwzględnili dodatkowo 28 badań. W sumie przyglądali się wynikom 56 studiów (objęły one 4068 uczestników). Dokładnie połowa studiów (28) dotyczyła pacjentów z rakiem piersi. Okazało się, że osoby z litymi guzami odnosiły korzyści z ćwiczeń aerobowych, np. spacerowania czy jazdy na rowerze. Co istotne, pomagała zarówno aktywność podczas, jak i po zakończeniu leczenia. Inne formy ćwiczeń, w tym trening oporowy, nie zmniejszały zmęczenia w stopniu istotnym ze statystycznego punktu widzenia. Niektórzy ludzie będą się czuć na tyle dobrze, że uda im się pobiegać lub pojeździć na rowerze [...], jednak generalnie zachęcalibyśmy do rozpoczynania od niskiego poziomu [aktywności] - podkreśla dr Fiona Cramp. W przyszłości akademicy zamierzają ustalić, jak na uzyskiwane wyniki wpływają częstotliwość i czas trwania sesji ruchowych, a także typ i zaawansowanie nowotworu.
  8. Naukowcom z Northwestern University udało się powstrzymać rozwój stwardnienia rozsianego (MS) u myszy. Dokonali tego dzięki biodegradowalnym nanocząstkom, które dostarczyły do organizmu zwierzęcia antygen powodujący, iż układ odpornościowy przestał niszczyć mielinę. W stwardnieniu rozsianym układ odpornościowy atakuje i niszczy otaczającą włókna nerwowe mielinę. Uszkodzeniu ulegają nerwy w mózgu i rdzeniu kręgowym. Brak mieliny powoduje, że nerwy nie przekazują w odpowiedni sposób sygnałów elektrycznych, co prowadzi do szeregu zaburzeń - od łagodnego osłabienia kończyn po paraliż i ślepotę. Obecnie stosowane terapie zakładają wytłumienie układu odpornościowego. Ma to jednak poważne skutki uboczne. Pacjenci są bardziej podatni na choroby oraz nowotwory. Naukowcy z Northwestern połączyli nanocząstki z antygenami mieliny i wstrzyknęli je myszy. System immunologiczny przestał wówczas uznawać mielinę za ciało obce i jej nie atakował. To znaczący przełom w immunoterapii. Piękno naszego rozwiązania polega na tym, że technika ta może zostać zastosowana do wielu chorób immunologicznych. Po prostu zmieniliśmy dostarczany antygen - mówi profesor Stephen Miller. Nasza metoda resetuje układ odpornościowy tak, że przestaje on atakować mielinę, ale zachowuje swoje normalne funkcje - dodaje. Uczeni z Northwestern przyznają, że wykorzystali tę samą metodę, jaka używana jest już podczas testów I i II fazy klicznicznej. Jednak zasadnicza różnica polega na tym, że podczas testów do dostarczania antygenów wykorzystywane są białe ciałka krwi pacjenta. Ich pozyskanie jest kosztowne i pracochłonne. Naukowcy postanowili zatem sprawdzić, czy nanocząstki są równie skuteczne w dostarczaniu antygenów. Okazało się, że tak. Wykorzystanie nanocząstek ma sporo zalet. Można je łatwo i tanio produkować, co oznacza, że terapia przy ich użyciu będzie tańsza i szerzej dostępna. Użyte tutaj nanocząstkki składają się z polimeru zbudowanego z kwasów mlekowego i glikolowego - naturalnych substancji obecnych w ludzkim organizmie. Podczas eksperymentów naukowcy z Northwestern dowiedzieli się, że najefektywniej działają nanocząstki o średnicy 500 nanometrów. Podaliśmy te nanocząstki zwierzętom, u których występowała choroba bardzo podobna do remitująco-nawracającego stwardnienia rozsianego i powstrzymaliśmy ją w ten sposób. Nie doszło do jej nawrotu przez nawet 100 dni, co w przeliczeniu na ludzki wiek oznacza brak nawrotów przez wiele lat - mówi Miller. Podczas swoich badań naukowcy przyczepili antygeny mieliny do nanocząstek i wstrzyknęli je do żył zwierzęcia. Cząstki dostały się do śledziony, gdzie zostały pochłonięte przez makrofagi, które z kolei wyeksponowały antygen na powierzchni swoich komórek. W ten sposób układ odpornościowy wyrobił sobie tolerancję na antygen. Doszło do zmniejszenia aktywności limfocytów T atakujących mielinę i zwiększyła się liczba limfocytów T regulatorowych, co dodatkowo uspokoiło odpowiedź układu odpornościowego.
  9. Międzynarodowa grupa naukowców zsekwencjonowała cały genom świni. Zidentyfikowano geny, które odegrały kluczową rolę w ewolucji gatunku, sporządzono też dokładną mapę retrowirusów endogennych (ERV), których genom stanowi część genomu świni. Świnia to jedno z najważniejszych udomowionych zwierząt, najwyższy czas, byśmy poznali jej genom - mówi profesor Leif Andersson z Uniwersytetu w Uppsali. Dzięki pracom nad genomem uczeni dowiedzieli się, że dzika świnia pojawiła się przed około 4 milionami lat w Azji Południowo-Wschodniej. Zwierzę zostało udomowione przed około 10 000 lat, a proces ten zachodził w różnych miejscach Eurazji. Podczas wczesnej epoki rozwoju rolnictwa często dochodziło do krzyżowania się świni domowej z dziką świnią. Przeprowadzone badania wykazały również, że w genomie świni jest mniej retrowirusów endogennych niż w genomie człowieka, jednak, w przeciwieństwie do ludzkich ERV są one w stanie reprodukować się i infekować organizm, co oznacza, że przeszczepianie ludziom świńskich organów może prowadzić do infekcji. Artykuł, który szczegółowo opisuje badania nad świńskim genomem daje też podstawy do szacowania tego ryzyka.
  10. Dzięki połączeniu możliwości teleskopów Hubble'a i Spitzera oraz wykorzystaniu soczewkowania grawitacyjnego astronomowie odkryli najodleglejszą znaną nam galaktykę, Zespół uczonych pracujących pod kierunkiem Marka Postmana ze Space Telescope Science Institute w Baltimore zauważył galaktykę MACS0647-JD, odległą od Ziemi o 13,3 miliarda lat świetlnych. Galaktyka powstała zaledwie 420 milionów lat po Wielkim Wybuchu. Zespół Postmana prowadzi program Cluster Lensing And Supernova Survey with Hubble (CLASH), w ramach którego wykorzystuje masywne gromady galaktyk w roli soczewek powiększających galaktyki znajdujące się poza nimi. W odległości 8 miliardów lat świetlncyh od MACS0647-JD znajduje się gromada MACS J0647+7015. To jej oddziaływanie grawitacyjne zakrzywiło i skupiło światło z nowo odkrytej galaktyki. Bez "pomocy" MACS J0647+7015 odkrycie jej byłoby niemal niemożliwe. Soczewkowanie grawitacyjne spowodowało, że uzyskane przez Hubble'a obrazy były kilkukrotnie jaśniejsze. MACS0647-JD jest tak mała, że prawdopodobnie widzimy ją w momencie, gdy formowała się z niej większa galaktyka. Jej szerokość obliczono na zaledwie 600 lat świetlnych. Zdaniem astronomów galaktyka w podobnym wieku powinna mieć szerokość około 2000 lat świetlnych. O tym, jak niewielka jest MACS0647-JD niech świadczy fakt, że nasza Droga Mleczna ma szerokość 150 000 lat. Ten obiekt może być jedną z wielu cegiełek, które weszły w skład przyszłej galaktyki. Przez kolejne 13 miliardów lat mogło dojść do połączenia dziesiątek, setek, a nawet tysięcy takich małych galaktyk i fragmentów galaktyk - mówi Dan Coe ze Space Telescopie Science. MACS0647-JD była obserwowana za pomocą 17 różnych filtrów, od bliskiego ultrafioletu po bliską podczerwień. Można ją zauważyć tylko za pomocą dwóch najbardziej czerwonych filtrów. Zdaniem specjalistów oznacza to, że albo MACS0647-JD jest bardzo czerwonym obiektem, świecącym tylko w paśmie czerwieni, albo jest niezwykle odległa i jej światło jest mocno przesunięte ku czerwieni, albo też zachodzi tutaj połączenie obu tych przypadków. Rozważamy wszystkie możliwości - mówi Coe. Uczony oblicza, że w przypadku MACS0647-JD przesunięcie ku czerwieni wynosi 11. W przypadku żadnego innego obiektu nie zaobserwowano tak dużej wartości.
  11. Mniej więcej rok temu muzyk Kristofer Hagbard powołał do życia Radioaktywną Orkiestrę, która bynajmniej nie jest radioaktywna tylko z nazwy, bo Szwed naprawdę posługuje się próbkami materiałów promieniotwórczych o niskiej aktywności. Po płycie przyszedł czas na koncerty na żywo. Podczas występów próbka jest zbliżana i oddalana od spektrometru promieniowania gamma, przez co powstaje pulsujący rytm. Rozpoczynając projekt, Hagbard współpracował z fizykami jądrowymi. Przedstawiali oni modele promieniowania emitowanego przez różne izotopy, a muzyk tworzył na tej podstawie algorytmy muzyczne. Producent Axel Boman wykorzystał uzyskane w ten sposób melodie, które po dodaniu dźwięków z oprogramowania dały kompletne utwory. Tłumacząc podstawy teoretyczne radioaktywnego muzykowania, Tim Lundström ze szwedzkiej organizacji bezpieczeństwa nuklearnego KSU podkreśla, że w wyniku rozpadu kobaltu-60 [w drugim etapie] dochodzi do emisji 2 fotonów o dużej energii - 1,17 i 1,33 MeV. Liczby też można przełożyć na 2 różne dźwięki. Na swojej witrynie Szwed wyjaśnia, że jego artystyczną ambicją było i jest nadal eksplorowanie świata niedostępnego dla zmysłów, znajdowanie interesujących wzorców i oddawanie ich za pomocą metod rezonujących z popkulturą, a zarazem nieodbiegających daleko od sedna. W ramach imprezy TEDxKTH Hagbard dał popis swoich możliwości w R1 - nieczynnym już pierwszym reaktorze nuklearnym naszych północnych sąsiadów, jego występ uświetnił też otwarcie wystawy Marii Skłodowskiej-Curie w Muzeum Nobla. Muzyka Hagbarda działa kojąco na nerwy. Choć dotyczy rzeczy niewidzialnych gołym okiem, przywodzi na myśl otwarte przestrzenie. Nie przeszkadza nawet fakt, że orkiestra to zbyt szumne określenie, skoro publiczności prezentuje się tylko jedna osoba. Chyba że uznać izotopy za prawdziwych bohaterów koncertu... Płytę z 6 utworami można kupić m.in. za pośrednictwem iTunes. Hagbard wspomina też o limitowanej serii na płytach winylowych.
  12. Choć uszy pasikonika Copiphora gorgonensis wyglądają inaczej niż nasze, są znacznie mniejsze i znajdują się w piszczeli przednich odnóży, zasada ich działania jest taka sama. Jedna z części wyłapuje dźwięk, druga go przetwarza, a trzecia analizuje częstotliwość. Dr Fernando Montealegre-Zapata z University of Lincoln, który na początku br. przywrócił światu pieśń godową Archabollus musicus - wymarłego pasikonika sprzed 165 mln lat, badał odnóża żywych C. gorgonensis za pomocą mikrotomografu. Skany ujawniły, że na kolanach znajdują się parzyste błony bębenkowe. Później zidentyfikowano wypełniony cieczą pęcherzyk akustyczny (ang. acoustic vesicle, AV), który można porównać do rozwiniętego ślimaka ssaków. Poprzednicy sądzili, że AV jest prostym naczyniem krwionośnym, ale Brytyjczyk wiedział, że nie mogli mieć racji. Jednym z powodów była obecność wrażliwych komórek (łac. crista acustica) - odpowiedników komórek rzęsatych narządu Cortiego. AV łączy się z każdą z błon bębenkowych płytką bębenkową (ang. tympanal plate, TP). Choć na pierwszy rzut oka wygląda ona jak część oskórka, za pomocą laserowej wibrometrii dopplerowskiej biolodzy ustalili, że drga z częstotliwością bębenka. Jest to zatem analog naszego ucha środkowego. Funkcje transformatora impedancji pełni system huśtawkowatych dźwigni. Powierzchnia bębenka stanowi 13-krotność powierzchni TP. Choć ma uszy przy kolanach, a nie przy głowie, pasikonik słyszy podobnie do nas. Jego błony bębenkowe wychwytują dźwięk, później płytka bębenkowa przenosi drgania do wypełnionego cieczą pęcherzyka (przez różnice w wielkości bębenka i TP amplituda drgań ulega wzmocnieniu, ciśnienie dźwięku jest bowiem proporcjonalne do siły działającej na jednostkę powierzchni). Na końcu drgania docierają do crista acustica i są zamieniane na impulsy nerwowe. Umiejscowienie aparatu słuchowego nie jest jedyną różnicą, Brytyjczycy zauważyli bowiem, że podczas gdy w naszym narządzie Cortiego znajduje się wiele tysięcy komórek rzęsatych (17-24 tys.), C. gorgonensis dysponuje zaledwie 14, góra 70 komórkami zmysłowymi. Dzięki nim owady wyłapują dźwięki o częstotliwości 10-50 kiloherców. Montealegre-Zapata podejrzewa, że możliwości zmysłowe południowoamerykańskich pasikoników, które wykraczają daleko poza parametry konieczne do usłyszenia swoich (pieśni godowe oscylują w obrębie 18-23 kHz), mają związek z polującymi nietoperzami. By się wystrzegać wroga, trzeba w końcu wiedzieć, kiedy i gdzie się pojawił... Odkrycie, że niektóre owady dysponują tak złożonym biomechanicznym mechanizmem przetwarzania słuchowego, jest wielkim przełomem. Pomoże nam to w opracowaniu bioinspirowanych aparatów słuchowych, które będą mniejsze i dokładniejsze niż kiedykolwiek wcześniej. Ich dodatkowym plusem stanie się poprawiona funkcjonalność - uważa prof. Daniel Robert.
  13. Najnowsze odkrycie dokonane w RPA wskazuje, że ludzie używali kamiennych narzędzi do polowania aż o 200 000 lat wcześniej niż dotychczas sądzono. Archeolodzy znaleźli kamienne groty, które były prawdopodobnie wykorzystywane do tworzenia włóczni. Pochodzą one sprzed 500 000 lat, co oznacza, że pierwszym użytkownikiem takich narzędzi był Homo heidelbergensis. Już wcześniej wiedziano, że Homo heidelbergensis używał włóczni. Jednak, jak zauważa Jayne Wilkins z University of Toronto, kształt otworu wybitego w kości zwierzęcia nie wskazywał, by na włóczni był osadzany kamień. Najstarsze dotychczas znajdowane włócznie z osadzonym kamiennym ostrzem liczyły sobie około 300 000 lat, a specjaliści wiązali je z Neandertalczykami lub pierwszymi Homo sapiens. Zespół pracujący pod kierunkiem Jayne Wilkins z University of Toronto znalazł na stanowisku Kathu Pan w RPA liczne kamienne groty o długości 4-9 centymetrów. Eksperci sądzą, że były one osadzane na włóczni. Na kamieniach widać ślady wielokrotnego ostrzenia i poprawiania kształtu w celu uzyskania symetrii. Taki kształt jest charakterystyczny dla włóczni. Ręczne narzędzia tnące są niesymetryczne i zaostrzone tylko z jednej strony. Wilkins zauważa, że istnienie włóczni, których wykonanie wymagało dużych nakładów pracy wskazuje, że polowanie odgrywało wówczas ważną rolę. Tworzenie włóczni zakończonych kamiennym ostrzem mogło być możliwe dzięki zwiększonej objętości mózgu Homo heidelbergensis. Ze spostrzeżeniami jej zespołu zgadza się Paola Villa z University of Colorado Museum, która przypomina, że w pobliżu Schöningen w Niemczech znaleziono liczące sobie 350 000 lat włócznie, które powiązano ze szczątkami 19 koni, co sugeruje, że w tym miejscu Homo heidelbergensis przygotował starannie urządzoną pułapkę. To potwierdza duże zdolności poznawcze Homo heidelbergensis.
  14. Małe może być nie tylko piękne, ale i wytrzymałe. Międzynarodowy zespół naukowców uzyskał sztuczne mięśnie z nanowłókien nasączonych woskiem parafinowym. Są one w stanie utrzymać ciężar ponad 100000-krotnie przewyższający ich własną masę, generują też 85 razy większą moc mechaniczną niż włókna naturalne tych samych rozmiarów. Duże, ultraszybkie skurcze opracowanych przez nas sztucznych mięśni pozwalają unieść ciężar stanowiący 200-krotność maksymalnych możliwości naturalnego mięśnia tej samej wielkości - wyjaśnia dr Ray Baughman z Uniwersytetu Teksańskiego w Dallas. Skręcone włókna z nanorurek węglowych nasączono woskiem parafinowym. Podgrzewanie elektryczne lub za pomocą rozbłysku światła prowadzi do rozszerzania wosku, zwiększenia objętości włókna i zmniejszenia jego długości. Z powodu prostoty i wysokiej wydajności sztuczne mięśnie znajdą zastosowanie m.in. w robotach, cewnikach do chirurgii minimalnie inwazyjnej, mikrosilnikach, mieszadłach w układach mikrofluidycznych, dostrajalnych systemach optycznych, mikrozastawkach, [...] a nawet zabawkach. Naukowcy wyliczyli, że skurczowa gęstość mocy ich wynalazku wynosi 4,2 kW/kg, a to 4-krotność stosunku mocy do wagi w zwykłych wewnętrznych silnikach spalinowych. Kiedy może się swobodnie obracać, podgrzane elektrycznie lub za pomocą światła włókno zaczyna się rozkręcać. Proces ten da się zatrzymać, wyłączając ogrzewanie. Przy ponad 2 mln odwracalnych cykli włókno połączone z łopatą wirnika jest w stanie ją rozpędzić do średniej prędkości 11.500 obrotów na minutę. Akademicy uważają, że ich włókna i mięśnie będzie można wykorzystać w samozasilających się inteligentnych materiałach czy tekstyliach. Zmiana temperatury lub obecność pewnych związków prowadziłaby do zmian objętości impregnatu i dostosowania porowatości. Użytkownikowi takiego stroju robiłoby się cieplej/chłodniej, miałby też zapewnioną ochronę przeciwchemiczną. Autorzy artykułu opublikowanego w Science zaznaczają, że nawet bez wosku parafinowego skręcenie włókien z nanorurek prowadzi do pożądanych zmian we współczynniku rozszerzalności cieplnej. Jest on ujemny, co oznacza, że czyste włókno (bez impregnatu) kurczy się pod wpływem temperatury. W atmosferze gazów obojętnych przy podnoszeniu ciężkich ładunków wzrost temperatury od pokojowej do ok. 2500 stopni Celsjusza generował ponad 7-proc. skurcz. Oznacza to, że sztuczne mięśnie spełnią swoja rolę przy temperaturach przekraczających punkt topnienia stali nawet o 1000 st. Celsjusza. Biorąc pod uwagę niesamowite właściwości sztucznych mięśni i to, że specjaliści potrafią wyprodukować kilometrowe włókna, można się spodziewać szybkiej komercjalizacji wynalazku.
  15. Wkrótce w USA ma ruszyć "Copyright Alert System" (CAS), zaawansowane połączenie systemu nadzoru, ostrzeżeń i edukacji, skierowane do klientów największych dostawców internetu. System ma nadzorować połączenia P2P i informować o przypadkach naruszenia praw autorskich. System będzie informował ISP o podejrzeniu złamania prawa przez użytkownika konkretnego IP. Wówczas dostawca internetu będzie wysyłał do tej osoby e-mail z informacją, że dany komputer został prawdopodobnie wykorzystany do nielegalnego dzielenia się treściami. Po dwóch pierwszych przypadkach naruszenia prawa użytkownik otrzyma tylko e-maile. Po trzecim - zostanie doń wysłana informacja w formie wymagającej jakiejś interakcji, co potwierdzi, że użytkownik ją otrzymał. Podobnie będzie wyglądała czwarta informacja. Przy piątym naruszeniu użytkownik otrzyma informację, w której zostaną opisane ewentualne kroki, jakie podejme ISP przy następnym naruszeniu - może to być np. ograniczenie prędkości łącza czy wyświetlanie na komputerze domyślnej strony z ostrzeżeniem, a dalsze korzystanie z internetu będzie możliwe po skontaktowaniu się z ISP i omówieniu kwestii ewentualnego łamania prawa przez użytkownika. Jeśli i to nie poskutkuje, klient otrzyma kolejny e-mail i zapowiedziane wcześniej działania wejdą w życie. Gdy użytkownik otrzyma maila zapowiadającego wprowadzenie sankcji będzie mógł wstrzymać działania ISP domagając się niezależnego audytu swoich działań. Ma on zostać przeprowadzony przez American Arbitration Association (AAA). Jeśli jej przedstawiciele stwierdzą, że użytkownik nie naruszył prawa, represyjne działania nie zostaną podjęte, a informacje o wysyłaniu do użytkownika alertów zostaną usunięte z systemu. Przedstawiciele Electronic Frontier Foundation twierdzą, że AAA nie jest niezależnym organem, ale firmą lobbingową, która w latach 2004-2009 reprezentowała RIAA (stowarzyszenie przemysłu nagraniowego) w Kongresie. W żadnym momencie działania CAS dane użytkowników nie będą przekazywane właścicielom praw autorskich. Ujawnienie takich danych będzie mógł nakazać tylko sąd. Ponadto CAS nie zobowiązuje uczestniczących w tym systemie ISP do zawieszenia konta użytkownika. Przeciwnicy CAS zauważają, że jest to system masowej inwigilacji, który zamienia dostawców internetu w prywatne ramię sprawiedliwości przemysłu filmowego i nagraniowego.
  16. Prawnik z Kalifornii pozwał Microsoft za nieprawdziwą reklamę dotyczącą pojemności pamięci tabletu Surface. Kupił on 32-gigabajtową wersję urządzenia i stwierdził, że ma dostęp jedynie do 16 gigabajtów pamięci masowej. Resztę zajmuje system operacyjny oraz preinstalowane aplikacje. Dlatego też pozwał koncern przed sądem w Los Angeles. Prawnik domaga się zmian w sposobie reklamowania tabletu oraz odszkodowania. Microsoft odpowiada, że system rzeczywiście pozostawia użytkownikowi do dyspozycji mniej miejsca, ale że klienci rozumieją, iż część z reklamowanej pojemności jest zajmowana przez system operacyjny i aplikacje. Ponadto klienci mogą zwiększyć ilość dostępnej pamięci podłączają do tabletu kartę pamięci lub urządzenie USB.
  17. Gdy w grę wchodzi czyjeś życie, kilka sekund to naprawdę długo. Mając to na uwadze, władze MCH Institute w Wuhan postanowiły wyposażyć pielęgniarki oddziału neonatologicznego w rowery i hulajnogi. Od pokoju pielęgniarskiego odchodzą tam w przeciwnych kierunkach dwa 80-m korytarze. By pomoc równie szybko docierała do sal na początku i końcu hallu, początkowo myślano o systemie pneumatycznych kapsuł, ale nie spodobały się one związkowi zawodowemu pielęgniarek. W takiej sytuacji wybór padł na rowery i hulajnogi. Średni czas reakcji pielęgniarek skrócił się o 7 s, a przy okazji panie mogą zadbać o własną kondycję. Rowery i hulajnogi są codziennie sterylizowane razem z resztą wyposażenia medycznego, a ze względów bezpieczeństwa pod żadnym pozorem nie wprowadza się ich do sal. Ostatecznie trafiły one do instytutu wyłącznie jako środki transportu - podkreśla przełożona pielęgniarek.
  18. Rządy USA i Kanady podejmą środki mające na celu ograniczenie stosowania nowoczesnych rodentycydów, trucizn do zwalczania gryzoni. Ostatnie badania wykazały bowiem, że przeciwzakrzepowe rodentycydy (AR) kumulują się w łańcuchu pokarmowym i zabijają dzikie ptaki. Od dawna wiedziano, że np. pestycydy takie jak DDT akumulują się w organizmach zwierząt i czasem potrafią zabijać drapieżniki, żerujące na szkodnikach, przeciwko którym pestycyd jest skierowany. Jednak dopiero ostatnio naukowcy spostrzegli, że AR drugiej generacji są niebezpieczne dla innych zwierząt niż te, które mają zwalczać. Problem taki nie występował w AR pierwszej generacji, które są mniej toksyczne i mniej podatne na akumulację. Podczas badań ponad 130 martwych drapieżników znalezionych w okolicach Vancouver uczeni u każdego z martwych zwierząt stwierdzili akumulację w wątrobie jakiegoś środka AR drugiej generacji. Z prawnego punktu widzenia AR drugiej generacji okazały się 'uporczywe, bioakumulujące i toksyczne' - mówi John Elliott, ekotoksykolog z Environment Canada. Ptaki mogą zatruwać się albo zjadając zatrute szczury, albo spożywając insekty, które wcześniej żywiły się martwymi gryzoniami. Rząd Kanady już zdecydował, że od początku przyszłego roku w większości przypadków na zewnątrz budynków będzie można używać tylko AR pierwszej generacji. Z kolei amerykańska Agencja Ochrony Środowiska rozważa całkowite wycofanie AR drugiej generacji z rynku konsumenckiego oraz zezwolenie na używanie tych środków tylko w taki sposób, by były niedostępne dla zwierząt, które nie są ich celem. Specjaliści zwracają jednak uwagę, że takie działania to za mało. Większość AR jest wykorzystywanych nie przez osoby prywatne, a firmy zajmujące się zawodowo zwalczaniem gryzoni. Ponadto badania wykazały, że firmy takie pozostawiają truciznę w pułapkach na długi czas, co zagraża dzikim zwierzętom. Pojawiają się też pomysły szerszego zastąpienia AR neurotoksyną o nazwię bromethalina. Ekolodzy przestrzegają przed forsowaniem takiego rozwiązania. Bromethalina to silna trucizna, na którą nie istnieje antidodum. Może zagrażać nie tylko gryzoniom, ale również dzieciom, zwierzętom domowym czy dzikim zwierzętom. Zatrucia AR można zaś leczyć witaminą K. Ekolodzy proponują wydanie zakazu używania ustawionych na stałe pułapek na gryzonie, ograniczenie stosowania AR do koniecznych przypadków oraz przeprowadzenie akcji edukacyjnej, uświadamiającej ryzyko używania AR. Większość ludzi pozytywnie odpowiada na ostrzeżenia dotyczące szkodliwości podejmowanych przez nich działań i gdy dowiadują się, że AR zagrażają dzikim zwierzętom, deklarują, iż będą ostrożniej używali trucizny.
  19. Prof. Simon Chapman z Uniwersytetu w Sydney zaproponował wprowadzenie licencji dla palaczy. Jego artykuł ukazał się w PLOS Medicine, podobnie zresztą jak polemika innego eksperta specjalizującego się w zdrowiu publicznym, prof. Jeffa Collina z Uniwersytetu w Edynburgu. Obaj panowie zgadzają się w jednym, że palenie zabija, a ponieważ dotyczy to ok. 50% tej grupy, można uznać, że żadna inna ludzka aktywność, z wojną włącznie, nie zbiera aż tak krwawego żniwa. Co zatem proponuje Chapman? Każdy palacz dostawałby, oczywiście za opłatą, inteligentną kartę z pamięcią i procesorem. Licencjonowanym sprzedawcom wolno by było wydawać produkty tytoniowe wyłącznie jej posiadaczom. Łamiący prawo, zarówno palacze, jak i handlarze, płaciliby wysokie grzywny. Uzyskanie karty miałoby być obowiązkowe, ale nieuciążliwe. W karcie kodowano by wybrany podczas składania wniosku limit. Australijczyk postuluje ustalenie 3 poziomów liczby papierosów: 1) 1-10 dziennie (co oznacza maksymalnie 70 tygodniowo), 2) 11-20 dziennie (maks. 140 tyg.) oraz 3) 21-50 dziennie (maks. 350 tyg.). Przy zakupie kartę przeciągano by przez terminal, który sygnalizowałby, czy limit został już przekroczony, a jeśli tak, to kiedy najwcześniej można wybrać się do sklepu po zaopatrzenie. Ponieważ jednorazowo dałoby się wykupić 2-tygodniowy zapas papierosów, wizyty w punktach sprzedaży nie musiałyby być zbyt częste. Im wyższa zadeklarowana liczba, tym wyższa opłata za kartę. Chapman uważa, że przez to palacze musieliby się zastanowić, czy wystąpić o lub przedłużyć licencję, rozważaliby też obniżenie wybieranych maksimów, co sprzyjałoby rzucaniu nałogu. Roczną opłatę uiszczano by w kwartalnych ratach albo w całości. Chapman podkreśla, że podobny system już funkcjonuje w aptekach, bo w końcu recepta jest czasową licencją. Co więcej, np. w Japonii, gdzie większość papierosów kupuje się w automatach, palacze chcący z nich skorzystać muszą mieć licencje. Polemizujący z naukowcem z antypodów Collin uważa, że wprowadzenie licencji odciągnęłoby uwagę od rzeczywistego wektora epidemii (przemysłu tytoniowego). Koncentrowanie się na jednostce mogłoby nasilić stygmatyzację palaczy i zmarginalizować biednych. Brytyjczyk przyznaje, że w krajach, gdzie na co dzień posługuje się cyfrowymi kartami ID lub gdzie nie ma większych obiekcji odnośnie do dysponowania danymi osobowymi przez państwo, powiązanie zakupu wyrobów tytoniowych z kartami byłoby pewnie prostsze zarówno technicznie, jak i politycznie. Jak nadmienia Collin, studia dot. godzin sprzedaży i gęstości rozmieszczenia sklepów monopolowych wykazały, że ograniczanie dostępności szkodliwych produktów działa na korzyść programów zdrowia publicznego. Wg niego, te same publikacje pokazują jednak, że z wszędobylskością wyrobów tytoniowych należy się rozprawiać inaczej niż za pomocą modelu licencji dla palaczy. Próba zmodyfikowania struktury środowiska sprzedaży drogą wprowadzania kart wydaje się dziwaczna, gdyż uderza przede wszystkim w konsumentów. Akademik z Edynburga podkreśla, że priorytetami są za to podatki wymierzone w opłacalność przemysłu, upewnienie się, że osiągnięcie prozdrowotnych celów nie jest podkopywane wynalazczością, np. bezdymnym tytoniem czy e-papierosami, a także bazowanie na osiągnięciach Australii w zakresie generycznych opakowań na papierosy (o akcji Melanie Wakefield z Cancer Council Victoria pisaliśmy w lipcu br.). Spodziewając się krytyki, Chapman z góry rozprawia się w swym artykule z potencjalnymi zarzutami, w tym dotyczącymi kosztów administracji czy rozwoju czarnego rynku. Jeśli chodzi o tytoniowe podziemie, badacz z Sydney dowodzi, że skoro uzyskanie licencji byłoby proste i stosunkowo tanie, podejmowanie ryzyka nie miałoby większego sensu. Choć dyskusję panów Chapmana i Collina można, oczywiście, uznać za niekończące się odbijanie piłeczki, jest to z pewnością odbijanie inspirujące intelektualnie i erystycznie.
  20. Firma Samsung Display Co., odpowiedzialna za rozwój wyświetlaczy na potrzeby Samsunga, jest niemal gotowa do wypuszczenia na rynek plastikowych, elastycznych wyświetlaczy. Urządzenia korzystające z takich wyświetlaczy będą lżejsze, bardziej odporne na uszkodzenia i będą mogły przyjmować najróżniejsze kształty. Same wyświetlacze mają być gotowe do rynkowej premiery już w pierwszej połowie przyszłego roku. Obecnie nie wiadomo, kiedy do rąk konsumentów trafią pierwsze urządzenia z nich korzystające. Głównym powodem, dla którego Samsung chce używać wyświetlaczy plastikowych w miejsce szklanych jest fakt, że są one odporne na pęknięcia. Ponadto technologia ta pomoże Samsungowi odróżnić się od konkurencji i obniżyć koszty produkcji - mówi Lee Seung-chul, analityk z Shinyoung Securities. Nikt jednak nie jest w stanie zagwarantować, że takie wyświetlacze trafią wkrótce na rynek. Warto tutaj przypomnieć, że już w 2007 roku Sony zaprezentowało pierwszy elastyczny wyświetlacz OLED. Wciąż jednak dzień, w którym będziemy mogli zrolować i zabrać ze sobą lekki ekran prezentujący obraz wysokiej jakości, jest odległą przyszłością.
  21. Koncern BP poinformował, że w ramach ugody z amerykańskim Departamentem Sprawiedliwości zapłaci 4,5 miliarda dolarów za eksplozję na platformie Deepwater Horizon. To najwyższa kara w historii amerykańskich procesów karnych. Firma przyzna się też do okłamywania Kongresu USA oraz popełnienia przestępstwa, które przyczyniło się do śmierci 11 osób. Dwóch pracowników firmy zostanie oskarżonych o zabójstwo tych osób. Uważamy, że jest to w najlepszym interesie BP i akcjonariuszy. Ugoda oznacza, że nie istnieje ryzyko postawienia dwóch poważnych zarzutów oraz pozwala nam skupić się na obronie w związanych z wypadkiem sprawach cywilnych - oświadczył Carl-Henric Svanberg, przewodniczący zarządu BP. Koncern zapłaci niemal 1,3 miliarda dolarów grzywny, 2,4 miliarda odszkodowania National Fish and Wildlife Foundation, 350 milionów Narodowej Akademii Nauk i około 500 milionów Komisji Giełd (SEC). Ugoda nie dotyczy kwestii odszkodowań cywilnych. Dotychczasowym niechlubnym rekordzistą w statystyce grzywien w sprawach karnych był koncern farmaceutyczny Pfizer. W 2009 roku zapłacił on 1,2 miliarda dolarów za fałszywe informacje zawarte w reklamie środka przeciwbólowego Bextra. BP po raz kolejny zawrze ugodę w sprawie kryminalnej. W 2007 roku koncern doszedł z DoJ do porozumienia w sprawie trzech eksplozji w teksaskich rafineriach oraz próby zmonopolizowania amerykańskiego rynku propanu. Wówczas zapłacił 373 miliony dolarów grzywny. Teraz kara może być wielokrotnie wyższa. W sierpniu bieżącego roku DoJ oskarżył BP o "ryzykanckie zarządzanie" odwiertem, co stanowi czyn "poważnego zaniedbania i celowego złego zarządzania". Prawnicy Departamentu spróbują udowodnić te zarzuty w czasie procesu cywilnego, który rozpocznie się w lutym bieżącego roku. Obecnie nie wiadomo, ile będzie kosztowało BP rozwiązanie kwestii odszkodowań cywilnych. Ten proces może oznaczać dla koncernu poważne problemy. Firma zawarła już - niezatwierdzoną jeszcze przez sąd - ugodę ze 100 000 osób i firm, które wniosły pozew zbiorowy o odszkodowanie. Koncern ma w jej ramach wypłacić 7,8 miliarda dolarów odszkodowania. Jeśli jednak sąd uzna, że firma dopuściła się "poważnego zaniedbania", to na podstawie Clean Water Act kwota odszkodowania może zostać zwiększona do 21 miliardów USD. Jasnym przykładem takiego rażącego zaniedbania, popełnionego przez wielu pracowników BP i firmy Transocean, jest niewłaściwe przeprowadzenie testów ciśnienia odwieru Macondo. Fakt, że tak prosty, a jednocześnie podstawowy oraz krytyczny dla bezpieczeństwa test został przez tak wiele osób ślepo spartaczony na tak wiele różnych sposobów dowodzi rażącego zaniedbania - twierdzą przedstawiciele DoJ. Wciąż nierozstrzygnięte pozostają kwestie odpowiedzialności szwajcarskiej firmy Transocean Ltd., która była właścicielem platformy wiertniczej oraz amerykańskiej Halliburton Co., której amerykańscy śledczy zarzucili nieprawidłowości przy cementowaniu odwiertu. Transocean ujawniła, że prowadzi z DoJ rozmowy, w ramach których chce zapłacić 1,5 miliarda dolarów w zamian za oddalenie zarzutów kryminalnych i cywilnych.
  22. Kanadyjsko-brytyjski zespół naukowców odkrył związek między mutacją zmiany sensu w genie układu odpornościowego a chorobą Alzheimera. Wychodząc od danych 25 tys. osób, zespół z Fakultetu Medycyny Uniwersytetu w Toronto oraz Instytutu Neurologii Uniwersyteckiego College'u Londyńskiego zauważył, że rzadka mutacja w genie TREM2, który pomaga w uruchamianiu reakcji immunologicznych, jest także powiązana ze zwiększonym ryzykiem alzheimeryzmu. TREM2 koduje białko - wyzwalający receptor ekspresowany na komórkach mieloidalnych 2. To ważny krok w kierunku ujawnienia ukrytych przyczyn choroby Alzheimera, tak byśmy mogli opracować terapie oraz interwencje eliminujące jedno z największych wyzwań zdrowotnych XXI wieku - podkreśla dr Peter St George-Hyslop. Akademicy zsekwencjonowali geny 1092 pacjentów z chorobą Alzheimera i 1107 zdrowych osób. Okazało się, że pewne mutacje TREM2 występują u chorych częściej niż w grupie kontrolnej. Jedna mutacja - R47H - okazała się szczególnie silnie związana z chorobą, ponieważ jej występowanie niemal 3-krotnie podwyższało ryzyko rozwoju alzheimeryzmu.
  23. Chemicy i inżynierowie z University of Texas w Austin wiedzą, w jaki sposób można pięciokrotnie zwiększyć pojemność współczesnych dysków twardych. Ich technika zakłada wykorzystanie kopolimerów blokowych, substancji, charakteryzujących się wysokim stopniem samoorganizacji. Przez kilka dziesięcioleci mieliśmy do czynienia ze stałym wzrostem wykładniczym ilości informacji, jaką możemy przechowywać w urządzeniach pamięci masowej, jednak obecnie dochodzimy do granicy fizycznych możliwości - mówi profesor chermii i biochemii C. Grant Willson. Dane przechowuje się w magnetycznych kropkach na powierzchni talerzy dysków. Zwiększając zagęszczenie kropek można zwiększyć ilość zapisywanych danych. Jednak obecnie kropki są już tak gęsto upakowywane, że dalsze zmniejszanie odległości pomiędzy nimi spowoduje, że ich pola magnetyczne będą na siebie nawzajem oddziaływały, powodując spontaniczne nieprzewidywalne zmiany w przechowywanych danych. Jeśli jednak udałoby się kropki odizolować od siebie w taki sposób, że pomiędzy nimi nie byłoby żadnego materiału magnetycznego, można by je do siebie zbliżyć bez obaw o pojawienie się zakłóceń. Tutaj właśnie mogą sprawdzić się kopolimery blokowe. Przy użyciu odpowiedniej techniki produkcji mogą one pozwolić na znaczne zwiększenie gęstości zapisu na HDD. Techniką taką jest metoda kierowanej samoorganizacji (DSA - directed self-assembly) opracowana przez uczonych z Univeristy of Wisconsin i MIT-u. Dzięki niej kopolimery blokowe, nałożone na powierzchnię, na której znajduje się wyżłobiony wzór - w przypadku dysku twardego są to kropki i linie - dopasuje się do niego. Gdy naukowcy z Teksasu zaczęli pracę z kopolimerami i DSA początkowo potrafili uzyskać strukturę, która pozwalała jedynie na dwukrotne zwiększenie gęstości zapisu na HDD. Od tamtej pory dokonali poważnego postępu. Udało im się wytworzyć najmniejsze na świecie kropki z kopolimeru blokowego i opracować technikę produkcji kompatybilną z technologiami masowej produkcji dysków twardych. Jestem zadziwiony tym, czego dokonali nasi studenci. Gdy zaczynaliśmy miałem nadzieję, że uda się skrócić czas przetwarzania kopolimeru do mniej niż 48 godzin. Skróciliśmy go do około 30 sekund. Nie wyobrażam sobie, by można było robić to szybciej - mówi profesor Willson. Samoorganizujący się wzór z supermałych kropek może się teraz organizować zarówno do prostopadłych jak i równoległych wzorców w mniejszej skali niż kiedykolwiek wcześniej. Dzięki temu możliwe jest łatwe nanoszenie polimeru na powierzchnie dysków techniką nanonadruku. Właśnie tego potrzebowaliśmy, by wyprodukować dyski o większej gęstości - mówi Thomas Albrecht z Hitachi Global Storage Technologies. Obecnie uczeni z Teksasu współpracują z HGST przy eksperymentalnym wdrożeniu swojej techniki w masowej produkcji HDD.
  24. Ludzie chętniej pozbywają się starych czy brudnych banknotów. Fizyczny wygląd pieniędzy może wpływać na wydawanie. Konsumenci mają tendencję do wnioskowania, że używane banknoty są [...] skażone, podczas gdy bilety płatnicze prosto spod prasy drukarskiej w mennicy wywołują w nich dumę [zwłaszcza gdy w pobliżu znajdują się inni ludzie, którzy mogą je zobaczyć]. Profesorzy Fabrizio Di Muro z Uniwersytetu w Winnipeg oraz Theodore Noseworthy z Uniwersytetu w Guelph podkreślają, że nie lubimy świadomości, że w naszych dłoniach znalazło się coś, co przeszło wcześniej przez ręce niezliczonych osób. Konsumenci mogą cenić nowe banknoty bardziej od starych, bo te ostatnie wywołują w nich obrzydzenie i chęć pozbycia się. Kanadyjczycy, których raport ukazał się w Journal of Consumer Research, przeprowadzili serię eksperymentów. Badanym wręczono stare albo nowiutkie banknoty i zapraszano do udziału w zadaniach związanych z robieniem zakupów. Okazało się, że generalnie wydawali oni więcej zniszczonych pieniędzy, a kiedy testowano spostrzeżenie, że ludzie wydają więcej, gdy dysponują kwotą uskładaną z paru banknotów o niższym nominale (np. czterema biletami 5-dol.), niż gdy w ich portfelu znajduje się jeden banknot o wyższej wartości (20 dol.), zauważono, że fizyczność waluty może wzmocnić, osłabić, a nawet znieść ten efekt. Wykazano bowiem, że ochotnicy woleli zapłacić starym banknotem niż kilkoma nowymi o tej samej wartości. Kiedy jednak czuli się społecznie monitorowani, wydawali raczej pieniądze, które dopiero wprowadzono do obiegu. Psycholodzy wyjaśniają, że choć postrzegamy walutę jako sposób na zdobycie dóbr, a nie produkt, pieniądze podlegają tym samym wnioskowaniom i zniekształceniom co towary, jakie możemy za nie kupić.
  25. Rosja straciła łączność ze wszystkimi swoimi satelitami cywilnymi. Wszystko, przez... uszkodzenie kabla podczas remontu drogi. Przedstawiciel Roskosmosu poinformował, że nie jest możliwe przesyłanie poleceń do satelitów i rosyjskiego modułu Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Nie wiadomo, jak długo potrwa awaria. Robotnicy przez sześć godzin szukali miejsca uszkodzenia i go nie znaleźli. Początkowo Rosjanie informowali, że największy problem stwarza brak łączności z ISS. Obecnie przebywa tam sześcioro astronautów, a dwóch z nich ma za cztery dni wrócić na Ziemię. Z załogą jest kontakt audio i wideo. Jeden z rosyjskich inżynierów mówił, że ich powrót może być niemożliwy, gdyż nie będzie można wysłać polecenia odłączenia od stacji pojazdu, który ma zabrać astronautów. Sytuację uspokoili Amerykanie, którzy przypomnieli, że możliwość awarii została uwzględniona w planach ISS. Łączność z nią jest utrzymywana za pomocą amerykańskiej infrastruktury, która umożliwia też wydawanie komend rosyjskiemu modułowi Stacji. Od początku założyliśmy, że jeśli będzie dochodzić do jakichś problemów, to ubezpieczać nas będą amerykańskie ośrodki łączności - mówi Aleksiej Krasnow, odpowiedzialny w Roskosmosie za program lotów załogowych. Przed kilkoma dniami w Rosji wybuchła afera, gdy okazało się, że prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie wyprowadzenia z Roskosmosu 200 milionów dolarów.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...