Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    227

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Nokia zatrudniła Bratysławską Orkiestrę Symfoniczną do nagrania 25 nowych klasycznych dzwonków. Zespół Projektowania Dźwięków nie bez kozery pracował nad muzyką poważną, bo w badaniach preferencji klientów sprzed kilku lat, w których pytano, jaki gatunek chcieliby usłyszeć w roli dzwonka, klasyka uplasowała się na 2. miejscu. Dwadzieścia pięć miniatur wyszło spod pióra (myszki?) pięciu projektantów. Później na scenę - i to dosłownie - wkroczyło 55 muzyków, a nad wykonaniem czuwał dyrygent David Hernando Rico. Część utworów, które bardzo przypominają ścieżki dźwiękowe gier czy filmów, preinstalowano w telefonach Lumia 920 i 820. Inne pojawią się dopiero w kolejnych modelach. Nokia zrobiła wiele w zakresie opracowywania i ewoluowania dźwięku w komórkach. Myślę, że zatrudnienie "żywej" orkiestry przenosi wszystko na wyższy poziom - podkreśla Asbjoern Andersen ze współpracującej przy projekcie z Nokią firmy Epic Sound. Uwaga ta nabiera głębszego znaczenia, jeśli uwzględni się fakt, że dzwonki są zazwyczaj tworzone w studiu za pomocą syntezatora.
  2. Mieszkańcy Kansas City są pierwszymi osobami, które mogą skorzystać z usługi Google Fiber. W jej ramach Google oferuje szerokopasmowy dostęp do internetu o przepustowości do 1 gigabita. Miesięczny abonament za usługę wynosi 70 dolarów. Wyszukiwarkowy gigant oferuje zatem wielokrotnie szybsze łącza od konkurencji, a jednocześnie żąda za nie mniejszych opłat. Osoby, które jako pierwsze zostały podłączone do Google Fiber informują, że rzeczywista prędkość łączy wynosi 600-700 megabitów, a prędkość połączenia bezprzewodowego waha się w granicach 200 Mbps. Nawet ta druga wartość jest o rząd wielkości wyższa niż przepustowość łączy w przeciętnym amerykańskim domu. Za wspomniane 70 USD klient otrzymuje też 1 terabajt miejsca na przechowywanie danych w Google Drive. Google oferuje również 1-gigabitowy internet i dodatkowo sygnał telewizyjny w cenie 120 USD. Klient Google Fiber nie ponosi żadnych opłat instalacyjnych. Ostatnią z atrakcyjnych alternatyw jest zapłacenie 300 dolarów za instalację i możliwość bezpłatnego korzystania z łącza o przepustowości 5 Mbps. Analitycy zastanawiają się, czy Google ma zamiar bardziej rozpowszechniać swoją usługę. Jedni wskazują na fakt, że Google oferuje łącze tylko osobom indywidualnym, a nie firmom, co może oznaczać, że na razie jest to tylko i wyłącznie ciekawostka. Inni radzą, by poczekać, gdyż sądzą, że Kansas City będzie dla Google'a poligonem doświadczalnym. Dopiero na podstawie zebranych tutaj informacji koncern zdecyduje, czy Google Fiber ma przyszłość.
  3. Naukowcy z Monterey Bay Aquarium Research Institute (MBARI) odkryli u wybrzeży Kalifornii drapieżną gąbkę, której wygląd jest, oględnie mówiąc, niecodzienny. Ponieważ podstawowy element ich struktury kojarzy się z harfą, ewentualnie lirą, nawiązano do tego w nazwie Chondrocladia lyra. Drapieżnik przywiera do mulistego dna za pomocą ryzoidów. Zwykle gąbki wchłaniają szczątki organiczne, spełniając rolę biofiltrów, jednak Ch. lyra zastawia pułapki na małe skorupiaki. Posługuje się przy tym haczykami pokrywającymi pionowe odnogi, czyli struny harf. Kiedy ofiara już się złapie, zostaje powleczona cienką błoną i zaczyna się trawienie. Wykorzystując 2 zdalnie sterowane pojazdy podwodne, biolodzy z MBARI zebrali 2 okazy i sfilmowali 10 kolejnych. Pierwsze gąbki, jakie zaobserwowano, miały tylko 2 promienie (harfy), jednak podczas kolejnych misji Tiburona i Doc Ricketts udokumentowano zwierzęta nawet z 6. Amerykanie sądzą, że dziwna budowa powstała w toku ewolucji, by zwiększyć powierzchnię ciała mającą kontakt z prądami (porównali nawet Ch. lyra do gorgonii). Na szczycie pionowych wypustek znajdują się kuliste twory, w których powstają spermatofory. Są one uwalniane do wody, a resztę zadania wykonuje woda. Pakiety lądują na odnogach pobliskich gąbek, po czym plemniki odnajdują komórki jajowe. Gdy zapłodnione jajo dojrzewa, mniej więcej w połowie wysokości "strun" powstaje wybrzuszenie. O tym, że gąbki mogą prowadzić drapieżny tryb życia, wiadomo od 17 lat. Od momentu, kiedy Jean Vacelet i Nicole Boury-Esnault z Centrum Oceanografii Université d'Aix-Marseille poczynili tę konstatację, odkryto dziesiątki takich gatunków. Drapieżna jest np. cała rodzina naszej harfy (Cladorhizidae). Mimo że technik Lonny Lundsten odkrył Ch. Lyra w 2000 r., artykuł z porównaniami do innych drapieżnych gąbek i szczegółami dot. cyklu życiowego gatunku ukazał się dopiero w numerze pisma Invertebrate Biology z października br. Teraz już cały świat, nie tylko ten naukowy, wie, że najwyższe Ch. lyra mają nawet 37 cm, a gatunek upodobał sobie ciemne choć oko wykol wody na głębokości prawie 3,5 km.
  4. Agencja Reutera, powołując się na trzy niezależne źródła twierdzi, że firma AMD wynajęła JPMorgan & Chase Co w roli doradcy, który ma pomóc w określeniu jej strategii na przyszłość. Podobno nie wykluczono nawet sprzedaży AMD. Źródła twierdzą, że sprzedaż nie jest główną rozważaną opcją, jednak Advanced Micro Devices ma coraz większe problemy na rynku, którego środek ciężkości przesuwa się z komputerów stacjonarnych na urządzenia mobline. Jednym z możliwych rozwiązań, jest np. sprzedaż portfolio patentów. Doniesienia Reutera spowodowały, że cena akcji AMD spadła o 18%, by później wzrosnąć o 5%. Gdy po zamknięciu giełdy przedstawiciele AMD oświadczyli, że obecnie nie ma planów sprzedaży firmy lub znaczącej części jej aktywów, cena akcji ponownie nieco spadła. Rzecznik prasowy AMD, Drew Prairie, napisał w e-mailu do Reutera: Zarząd i rada nadzorcza AMD uważa, że obecna strategia długoterminowego wzrostu dzięki zróżnicowaniu aktywów technologicznych jest właściwym podejściem, które pozwoli na zapewnienie wzrostu wartości akcji. Prairie nie chciał jednak odpowiedzieć, po co wynajęto JPMorgan. Stwierdził, że AMD nie komentuje swoich związków z bankami inwestycyjnymi. W bieżącym roku cena akcji AMD obniżyła się już o 60%. Firma zwalnia inżynierów, a analitycy obawiają się, że jej produkty mogą nie znaleźć odpowiedniej liczby nabywców. Od kilkudziesięciu lat głównym rywalem AMD jest znacznie większy Intel, Pomimo konkurencji ze strony giganta mniejsza firma potrafiła zdobyć mocną pozycję na rynku desktopów i serwerów. Jednak w ostatnich latach, podobnie jak Intel, musi zmagać się z licznymi przedsiębiorstwami, które produkują układy mobilne bazujące na technologii licencjonowanej przez ARM. Jednak w przeciwieństwie do Intela AMD dysponuje znacznie mniejszymi zasobami, co wywołuje obawy, że nie będzie w stanie samodzielnie rozwinąć technologii pozwalającej na konkurowanie z producentami układów ARM. Część inwestorów i analityków uważa, że dobrym wyjściem dla AMD byłoby przejęcie jej przez przedsiębiorstwo chcące pójść w ślady Apple'a i stworzyć ekosystem, w którym będzie kontrolowało sprzęt i oprogramowanie. Takimi przedsiębiorstwami mogłyby być Google, Microsoft czy Facebook. Z kolei Intel lub Samsung mogliby zyskać na przejęciu inżynierów oraz patentów AMD. Niektórzy nie wykluczają jednak, że AMD pozyska od sektora finansowego środki, które pozwolą firmie na przejęcie innego przedsiębiorstwa lub technologii potrzebnych do odniesienia sukcesu na rynku mobilnym. Specjalistów najbardziej martwi fakt, że pomimo zapowiadanych zwolnień i zmiany strategii AMD szybko zużywa swoje zapasy gotówki. W trzecim kwartale bieżącego roku jej zapasy skurczyły się o 279 milionów. Obecnie AMD ma do dyspozycji 1,48 miliarda dolarów własnej gotówki.
  5. Ludzka kostka dostarcza znacznie więcej energii niż kolano i biodro, przez co staje się kluczowym elementem chodu. Niestety, standardowe protezy podudzia nie wytwarzają takich ilości energii, by wspomagać chód właściciela. Stąd pomysł na protezę z jednoskładnikowym materiałem pędnym. Jak tłumaczą wynalazcy z kilku amerykańskich uczelni, sporo protez tylko rozprasza energię, przez co inne stawy muszą ciężej pracować, człowiek wydatkuje więcej energii, a jego sposób poruszania się staje się nienaturalny i asymetryczny. By jakoś temu zaradzić, dr Xiangrong Shen z University of Alabama nawiązał współpracę z naukowcami ze swojej macierzystej uczelni oraz Vanderbilt University i Georgia Institute of Technology. Shen tłumaczy, że w skład nowej protezy wchodzą 2 podstawowe elementy: 1) jednoskładnikowy ciekły materiał pędny, który rozkłada się w kontakcie z katalizatorem i 2) rękawowy napęd mięśniowy - sztuczny mięsień, który zastępuje silnik (ma on większą moc, jest lżejszy i bardziej kompaktowy, a pod względem elastyczności w większym stopniu przypomina mięśnie szkieletowe). Na razie osiągnięcia zademonstrowano na stawach robota. Teraz Shen zamierza popracować nad bezpieczeństwem przechowywania paliwa, zarządzeniem spalinami i ciepłem, a także izolacją termiczną. Gdy zakończy się część badawcza 4-letniego projektu, proteza przejdzie testy w laboratorium Georgia Tech. Tam jej wydajność zostanie prześledzona za pomocą systemu kamer oraz platformy posturograficznej.
  6. Specjaliści z Izraelskiego Instytutu Technologii Technion opracowali nowatorską metodę rozbijania molekuł wody na tlen i wodór. Ich prace mogą przyczynić się do powstania efektywnych metod przechowywania energii słonecznej w postaci paliw bazujących na wodorze. Zastosowaliśmy pionierskie podejście. Znaleźliśmy sposób na uwięzienie światła w warstwie tlenku żelaza, która jest o 5000 razy cieńsza od papieru. To pozwoliło na uzyskanie wysokiej efektywności konwersji energii słonecznej w tanim i łatwym do uzyskania materiale - mówi profesor Avner Rothschild, który stał na czele zespołu badawczego. Tlenek żelaza to popularny półprzewodnik. Jest tani, stabilny w wodzie i, w przeciwieństwie do wielu innych półprzewodników, może utleniać wodę samemu nie podlegając utlenieniu czy rozkładowi. Ma jednak jedną poważną wadę - bardzo słabo transportuje elektrony. Przez wiele lat uczeni zmagali się z niedogodnością polegającą na tym, że pomimo dobrej absorpcji światła materiał słabo przewodzi elektrony, trudno więc jest je pozyskać - stwierdził Rothschild. Nasza technika przezwycięża te problemy umożliwiając efektywną absorpcję światła i zbieranie elektronów. Światło jest przechwytywane na ćwierćfalowych lub podobnych warstwach umieszczonych na podobnych do luster podłożach. Interakcja pomiędzy falami przychodzącymi i odbijanymi zwiększa absorpcję światła w pobliżu powierzchni i pozwala na przechwytywanie ładunków zanim dojdzie do ich utraty wskutek rekombinacji - wyjaśnia uczony. Opracowana w Izraelu technika może przyczynić się do powstania tanich ogniw słonecznych, które, dzięki efektywnemu rozkładowi wody na tlen i wodór, będą zdolne do dostarczania energii przez całą dobę.
  7. Oksytocyna spełnia wiele ważnych funkcji, odpowiada np. za rozwój przywiązania między matką i dzieckiem, a także zwiększa międzyludzkie zaufanie. Teraz po raz pierwszy uzyskano dowody, że sprzyja wierności w związkach, czyli monogamii (The Journal of Neuroscience). Dr René Hurlemann z Uniwersytetu w Bonn przeprowadził studium, w czasie którego heteroseksualnym mężczyznom podawano donosowo albo oksytocynę, albo placebo. Po 45 minutach panom przedstawiano eksperymentatorkę (atrakcyjną, jak sami później przyznawali). Kobieta podchodziła i odchodziła, a badani mieli określić, kiedy odległość była idealna, a kiedy zaczynali się czuć niekomfortowo. Okazało się, że będący w związkach mężczyźni, którym podano oksytocynę, utrzymywali większy dystans (10-15 cm na plusie) zarówno gdy sami podchodzili do atrakcyjnej kobiety, jak i wtedy, gdy to ona się do nich zbliżała. Co ciekawe, hormon nie wpływał na odległość zachowywaną przez samotnych badanych. Ponieważ oksytocyna zwiększa zaufanie, oczekiwaliśmy, że pod wpływem hormonu mężczyźni pozwolą eksperymentatorce podejść bliżej [niż zwykle], ale stało się dokładnie na odwrót. Oksytocyna wpływała na mających partnerki mężczyzn tak samo, bez względu na to, czy atrakcyjna pani naukowiec podtrzymywała kontakt wzrokowy, czy odwracała oczy. Hormon nie zmieniał stosunku do "modelki"; przedstawiciele obu grup - eksperymentalnej i kontrolnej - uznawali ją za równie atrakcyjną. W kolejnym eksperymencie wykazano, że oksytocyna nie oddziaływała na dystans utrzymywany między badanymi a eksperymentatorem. Wcześniejsze studia na nornikach z gatunku Microtus ochrogaster zidentyfikowały oksytocynę jako klucz do monogamicznej wierności u zwierząt. My zdobyliśmy pierwsze dowody na to, że oksytocyna może spełniać podobną rolę u ludzi.
  8. Fujifilm Corp. opracowało technologię zapisu danych na nośnikach optycznych, która wykorzystuje zjawisko jednoczesnej absorpcji dwóch fotonów przez molekułę. Polega ono na absorpcji dwóch fotonów o identycznej lub różnych częstotliwościach. Ich absorpcja prowadzi do wejścia molekuły na wyższy poziom energetyczny. Różnica pomiędzy niższym a wyższym stanem molekuły jest równa sumie energii obu fotonów. Pobudzanie molekuł fotonami oznacza, że zapis danych może być możliwy w całym materiale tworzącym nośnik, a nie tylko w warstwach blisko jego powierzchni. Fujifilm połączyło opisywane powyżej zjawisko z techniką "Heat-mode Recording", w której zapisu dokonuje się dzięki ogrzaniu wybranego fragmentu nośnika za pomocą wiązki lasera o wysokiej gęstości energetycznej. W swoim prototypie Fujitsu wykorzystało laser emitujący światło o długości 405 nanometrów z częstotliwością 76 MHz. Każdy z impulsów trwał 2 pikosekundy. Na pojedynczej warstwie udało się zapisać 25 gigabajtów danych. Zmieniając ustawienia lasera oraz właściwości warstwy można nawet 3-krotnie zwiększyć ilość zapisanej informacji. Fujifilm twierdzi, że do roku 2015 dostarczy na rynek nośniki optyczne o pojemności 1 terabajta. Na tym jednak możliwości nowej technologii się nie kończą.Teoretycznie na jednym dysku można będzie przechowywać do 15 terabajtów danych. Fujifilm podkresla, że produkcja takich nośników jest tańsza i mniej czasochłonna niż produkcja współczesnych płyt Blu-ray.
  9. Po obejrzeniu przed 6 laty dokumentu o dzieciach z Darfuru, które zapominały o bożym świecie i konflikcie, bawiąc się kulą ze śmieci, Kalifornijczyk Tim Jahnigen postanowił zaprojektować niezniszczalną piłkę. Tak właśnie powstała One World Football. Można po niej przejechać samochodem, dźgać ją nożem, a i tak zachowa pierwotną formę i będzie się dalej nadawać do gry. Przez 2 lata Jahnigen szukał odpowiedniego materiału. Wyprodukowana z niego piłka miała się nie ścierać i nie wymagać pompowania. Ostatecznie społecznik wybrał PopFoam - twardą piankę z etylenu/octanu winylu. Skoro był już pomysł, z czego uzyskać niezniszczalną piłkę, pozostało ustalić, jak to zrobić... Pewnego dnia Jahnigen, kiedyś związany z przemysłem muzycznym, jadł śniadanie ze Stingiem. Opowiedział mu o swoim pomyśle. Wokalista z miejsca zapewnił kolegę, że zapłaci za stworzenie prototypu. Stąd zresztą wzięła się nazwa piłki, nawiązująca do tytułu piosenki śpiewanej przez Stinga jeszcze za czasów zespołu The Police - One World (Not Three). Po roku pierwszy egzemplarz ujrzał światło dzienne. Zamiast szacowanych 300 tys. wydano zaledwie ok. 30 tys. dol. Testami One World Football zajmowały się dzieci, które brały udział w wojnie w Rwandzie, lew z zoo w Johannesburgu i owczarek niemiecki. Jahnigen wybierał na pokazach narzędzia jeszcze cięższego i ostrzejszego kalibru - samochód oraz nóż. Za każdym razem efekt był taki sam, nie stwierdzano żadnych poważniejszych uszkodzeń. Najnowsza, piąta, generacja One World Football zdecydowanie bardziej zbliża się do kulistego ideału. Piłki mają ponoć wytrzymywać aż 30 lat. Dotąd wyprodukowano 50 tys. egzemplarzy, przy czym mniej więcej połowę sprzedano za 40 dol. UNICEF kupił już 5200 One World Football (trafiły one do szkół w Kenii i Ugandzie), a w maju br. Chevrolet obiecał, że w ciągu 3 lat nabędzie 1,5 mln piłek i także przekaże je dzieciom. Zakupowi każdej piłki towarzyszy przekazanie drugiej potrzebującej społeczności. Ponieważ One World Football nie da się spłaszczyć, transport staje się droższy i trudniejszy. Gdy dodatkową kwotę doliczy się do i tak dość wysokiej ceny, organizacje dobroczynne zaczynają się zastanawiać nad opłacalnością przedsięwzięcia. Jahnigen pokłada jednak nadzieję we wzroście produkcji. Jak bowiem pokazuje historia ekonomii, to dobry sposób na obniżenie kosztów.
  10. W USA po raz pierwszy w historii spadła średnia miesięczna liczba przesyłanych SMS-ów. W trzecim kwartale bieżącego roku przeciętny amerykański posiadacz telefonu komórkowego wysyłał miesięcznie 675 wiadomości tekstowych. We wcześniejszym kwartale było to 700 SMS-ów. Również po raz pierwszy spadły przychody z SMS-ów operatorów telefonii komórkowej. Analityk Chetan Sharma, który odnotował to zjawisko, mówi, że obecnie smartfony stanowią ponad połowę telefonów komórkowych w USA. Właśnie w ich rozpowszechnieniu upatruje Sharma spadku liczby SMS-ów. Istnieje bowiem wiele aplikacji pozwalających na wysłanie wiadomości tekstowych w inny sposób niż SMS-em. Co prawda opłaty za SMS-y nie stanowią zwykle znacznej części rachunku, jednak, jak zauważa Sharma, ten sposób przesyłania danych jest niezwykle kosztowny. Standardowy SMS pozwala na przekazanie do 140 bajtów danych i kosztuje 20 centów. To oznacza, że koszt 1 megabajta to... 1500 dolarów. Dlatego właśnie SMS-y są niezwykle lukratywnym źródłem pieniędzy dla telekomów. W ubiegłym roku zapewniły one operatorom telefonii komórkowej aż 19% całości przychodów. Amerykańscy operatorzy stanęli więc przed groźbą poważnego zmniejszenia się strumienia napływających doń pieniędzy. W przewidywaniu takiego rozwoju sytuacji niektórzy z nich zaczęli już zmieniać strategię biznesową i oferować swoim klientom bardziej elastyczne usługi.
  11. Duży amerykański producent półprzewodników, Microchip Technology, poinformował o stworzeniu kontrolera, który wykorzystuje zakłócenia pola elektrycznego do pomiaru ruchów dłoni. Umożliwi to stworzenie systemów do sterowania urządzeniami za pomocą gestów. Obecnie do sterowania gestami potrzebujemy kamer i czujników oświetlenia. Układ autorstwa Microchip Technology eliminuje konieczność stosowania tego typu drogich i dużych urządzeń, potrzebujących do pracy sporo energii. Jedynym ograniczeniem kontrolera jest fakt, że działa on tylko na odległość około 15 centymetrów. To największy problem - mówi Sidhant Gupta z University of Washington. Myślę jednak, że jest to duże osiągnięcie, szczególnie w porównaniu z systemami wykorzystującymi kamery. Kontroler jest tani, zużywa niewiele energii. Moim zdaniem może trafić do telefonów. Sterowanie za pomocą gestów jest rozwijane przez wiele firm. O potencjale tego rynku i zapotrzebowaniu na taki interfejs może świadczyć rosnąca popularność Kinecta. Urządzenie Microsoftu, pomyślane jako gadżet do gier wideo, jest stosowane obecnie przez grafików, projektantów, sprzedawców czy lekarzy. Jednak, co warto zauważyć, nie rozpowszechniło się ono wśród użytkowników pecetów, laptopów czy smartfonów. Cena, apetyt na energię i wielkość urządzenia ograniczają miejsca, w których może być stosowane. Obecnie Qualcomm oferuje układ Snapdragon, który jest wyposażony w możliwość rozpoznawania gestów, ale potrzebna jest do tego kamera. Kontroler Microchip Technology ma tę przewagę nad innymi, że zużywa o 90% mniej energii niż systemy oparte na kamerze. Może więc być ciągle włączony i np. powodować wybudzenie smartfonu ze stanu uśpienia, gdy użytkownik wyciągnie rękę po telefon. Przyda się również wówczas, gdy z jakichś powodów nie możemy lub nie chcemy korzystać z ekranu dotykowego. Kontroler działa dzięki emisji pola elektrycznego i pomiarom jego zaburzeń powodowanych przez dłoń użytkownika. Wiele systemów korzystających z kamer ma "martwe pola", w których nie rejestrują dłoni, zawodzą przy nieodpowiednim oświetleniu. W przypadku wspomnianego układu problemy takie nie występują. Interesującą cechą kontrolera jest możliwość łatwego zintegrowania go ze współcześnie produkowanymi urządzeniami. Microchip Technology sprzedało już 70 000 takich kontrolerów swoim partnerom z przemysłu motoryzacyjnego, producentom klawiatur czy włączników światła. Kontroler jest dostarczany z 10 zdefiniowanymi gestami, które potrafi rozpoznać. Można go też zaprogramować tak, by rozpoznawał własne gesty użytkownika. Jego producent zapewnia, że precyzję działania kontrolera można porównać z precyzją działania myszki komputerowej. Ma on jednak ograniczenia. Obecnie nie jest w stanie odróżnić zaciśniętej pięści od otwartej dłoni czy jednoczesnych ruchów wielu palców. Microchip Technology pracuje nad rozwiązaniem tych problemów.
  12. Co dwa szkielety sprzed 8,5 tys. lat robiły na dnie studni? Oto jest pytanie (dla archeologów i antropologów)... Wykopaliska prowadzone przez Izraelską Służbę Starożytności poprzedzały rozbudowę skrzyżowania w Enot Nisanit na zachodnich obrzeżach doliny Jezreel. Odkryta przy okazji studnia zostanie zakonserwowana i upubliczniona. Jeden ze szkieletów należał do ok. 19-letniej kobiety, drugi do starszego od niej mężczyzny. Jak znaleźli się w neolitycznej studni? Czy był to tragiczny wypadek, czy raczej morderstwo? Jedno jest pewne, gdy para wpadła do studni, przestano jej używać, bo doszło do skażenia wody [...]. Imponująca studnia była częścią prehistorycznej farmy [...]. Górną część utworzono z kamieni, dolną wykuto w wapiennej skale macierzystej. Wielkość wlotu ograniczono za pomocą 2 kamieni - tłumaczy Yotam Tepper, dodając, że konstrukcja miała 8 m głębokości, a średnica górnej części wynosiła ok. 1,3 m. W studni znaleziono szereg artefaktów, np. ząbkowane ostrza sierpów z krzemienia czy groty strzał. Poza tym natrafiono na kości zwierząt, węgiel drzewny oraz szczątki organiczne. Naukowcy wierzą, że dzięki temu uda się dokładniej odtworzyć proces udomowienia roślin i zwierząt. Studnia odzwierciedla imponujące umiejętności mieszkańców w zakresie kucia oraz szeroką wiedzę nt. lokalnej hydro- i geologii. Bez wątpienia była ona dziełem całej społeczności i powstawała przez dłuższy czas. Najstarsze studnie na świecie odsłonięto wcześniej na Cyprze. Ujawniły one ciekawe fakty o początkach udomowienia. Wydaje się, że ludzie szukali metod zabezpieczania wody przed skażeniem przez zwierzęta hodowlane, dlatego odgradzali ją w miejscach dla nich niedostępnych. Poza tym drążone studnie [...] uniezależniały od źródeł i strumieni, zapewniając stałe źródło życiodajnej cieczy. Inną studnię, mniej więcej 1000 lat młodszą od tych z Cypru, znaleziono na stanowisku Atlit Yam w Izraelu. Kolejną z tego samego okresu odkryto właśnie w Enot Nisanit. Ich ujawnienie przyczynia się w znacznym stopniu do zrozumienia ludzkiej kultury i ekonomii w czasach, gdy ceramicznych naczyń i metalowych obiektów jeszcze nie wynaleziono - podsumowuje dr Omri Barzilai.
  13. Policja w Belize chce przesłuchać Johna McAfee, założyciela firmy antywirusowej McAfee. Biznesmen, który osiadł w Belize prawdopodobnie w roku 2010, ma zostać wypytany w sprawie morderstwa, którego ofiarą padł jego sąsiad. W tej chwili budzi on nasze zaintersowanie. Nie był bowiem tylko sąsiadem - mówi Marco Vidal, szef miejscowej Gang Suppresion Unit. Vidal, pytany o to, czy McAfee jest podejrzany, odpowiedział W tej chwili nie. Naszym zadaniem jest zebranie wszystkich dowodów, które ponad wszelką wątpliwość mogłyby wskazać, że to pan A zabił pana B. W ostatnią niedzielę znaleziono ciało 52-letniego Amerykanina Gregory'ego Vianta Faulla. Prawdopodobnie został on zabity strzałem w głowę. To właśnie w jego sprawie ma zostać przesłuchany McAfee. To nie pierwszy kontakt biznesmena z policją. W maju bieżącego roku policja dokonała nalotu na jego posiadłości. Podejrzewano, że znajduje się w nich niezarejestrowana broń. Większość z odkrytej tam broni była legalna. Postępowanie w tej sprawie jest w toku. Wiadomo, że McAfee i Faull byli skonfliktowani. Niedawno McAfee oficjalnie oskarżył swojego sąsiada o otrucie jego psów. Jednak ciała zwierząt nie zostały poddane autopsji, nie wiadomo zatem, co było przyczyną ich śmierci. Wcześniej McAfee oskarżał policjantów z Gang Suppresion Unit, że zabili psy podczas majowego nalotu na nieruchomości. Urodzony w Wielkiej Brytanii McAfee pracował jako programista dla NASA, Univac, Xeroksa i Lockheed Martina. W 1987 roku, podczas pracy w tej ostatniej firmie, założył jedno z pierwszych na świecie przedsiębiorstw specjalizujących się w produkcji oprogramowania antywirusowego. Z czasem firma weszła na giełdę, a McAfee sprzedał wszystkie swoje udziały. Odchodził z niej w atmosferze skandalu, gdyż mówiono, że specjalnie, by sprzedać jak najwięcej kopii swojego programu, nadał wielki rozgłos niezbyt groźnemu wirusowi o nazwie Michelangelo.
  14. Aktywność mózgu wskazuje, że w porównaniu do osób zdrowych, pacjenci z zaburzeniami obsesyjno-kompulsyjnymi (ZOK) przeżywają w zetknięciu z dylematami moralnymi silniejszy dyskomfort. Zespół Carlesa Soriano-Masa z Bellvitge University Hospital badał 73 ochotników z ZOK (42 mężczyzn i 31 kobiet) i równoliczną grupę kontrolną. Przebywając w skanerze do funkcjonalnego rezonansu magnetycznego, należało wybrać między 2 alternatywami; obie wiązały się z negatywnymi konsekwencjami. Badanych proszono m.in. o wyobrażenie sobie wojny i następującej sytuacji: podczas ataku wojsk wroga cała wioska ukrywa się w piwnicy. Nagle jedno z dzieci zaczyna płakać. Jeśli nikt niczego nie zrobi, żołnierze znajdą wszystkich. Czy usprawiedliwione jest zasłanianie maluchowi ust, choć grozi to uduszeniem? Okazało się, że w zestawieniu z grupą kontrolną, u chorych z zaburzeniami obsesyjno-kompulsyjnymi występowała silniejsza aktywność kory oczodołowo-czołowej, a zwłaszcza części przyśrodkowej, powiązanej z podejmowaniem decyzji i rozwojem uczuć moralnych. Stwierdzono też podwyższone pobudzenie lewej grzbietowo-bocznej kory przedczołowej oraz lewego zakrętu skroniowego środkowego. Co ciekawe, nadmierna reakcja nie występowała w czasie podejmowania banalnych decyzji, np. czy w czasie weekendu pojechać na wieś, czy pójść na plażę. [Zebrane] dane pozwalają nam po raz pierwszy obiektywnie potwierdzić istnienie mózgowych dysfunkcji, które mają związek ze zmianami w złożonych procesach poznawczych, np. doświadczaniu moralności. Choć ZOK kojarzą się głównie z natręctwami, np. ciągłym myciem rąk, zdarzają się też przypadki patologicznego poczucia winy na tle seksualnym czy religijnym. Sugeruje to, że pacjenci z zaburzeniami obsesyjno-kompulsyjnymi są rzeczywiście bardziej podatni na moralną nadwrażliwość.
  15. Tak jak wcześniej prognozowano, superkomputer Titan został uznany na liście TOP500 za najbardziej wydajną maszynę świata. Jednak z pomiarów testem Linpack, obowiązującym przy kwalifikowaniu na TOP500, nie wynika, by jego wydajność wynosiła więcej niż 20 petaflopsów. Titan, czyli Cray XK7, osiągnął 17,59 PFlops. Zepchnął na drugie miejsce komputer Sequoia (IBM BLueGene/Q), którego wydajność wynosi 16,32 PFlops. Sequoia korzysta z 1.572.864 rdzeni obliczeniowych i jest pierwszym w historii systemem zbudowanym z ponad miliona rdzeni. Titan wykorzystuje 560 640 rdzeni, w tym 261 632 rdzenie NVIDIA K20x. Pozostałe to rdzenie procesorów Opteron. Teoretyczna wydajność Titana wynosi ponad 27 petaflopsów. Wśród pierwszej piątki najmocniejszych komputerów znalazły się japoński K computer (10,51 PFlops), amerykański Mira (8,162 PFlops) oraz niemiecki JUQEEN (4,141 PFlops). Chiński Tianhe-1A, który w swoim czasie stał się sensacją, uplasował się na ósmej pozycji. Na obecnej, 40. liście TOP500, wymieniono 62 systemy, którey wykorzystują zarówno tradycyjne CPU jak i koprocesory (akceleratory). Takimi komputerami są m.in. Titan i Tianhe-1A. Rolę akceleratorów pełnią najczęściej procesory graficzne Nvidii, chociaż popularność zdobywają też układy Intel Xeon Phi. Zdecydowana większość superkomputerów, aż 84,6%, korzysta z procesorów posiadających co najmniej 6 rdzeni, a 46,2% - co najmniej osiem rdzeni. Producentem układów dla największej liczby superkomputerów pozostaje Intel (76%), który wyprzedza AMD (12%) i IBM-a (10,6%). Lista TOP500 zdominowana jest przez amerykańskie superkomputery, których wymieniono aż 250. Kolejnym krajem z największą liczbą tego typu maszyn są Chiny. W Państwie Środka znajdziemy 72 systemy z listy. Cała Europa umieściła na wykazie 105 systemów, a cała Azja - 124. Błyskawicznie rosną wymagania dotyczące wydajności komputerów, które mogą trafić na TOP500. Obecnie by w ogóle znaleźć się na liście maszyna musi przekroczyć 76,5 TFlops. Przed pół roku było to 60,8 TFlops. Wydajność najsłabszego ze 100 najbardziej wydajnych komuterów wzrosła w tym czasie ze 172,2 TFlops do 241,3 TFlops. Na liście znajdziemy cztery polskie superkomputery. Najbardziej wydajny z nich zajął 106. pozycję. To należąca do Cyfronetu maszyna Zeus o wydajności 234,3 TFlops. Na 143. pozycji wymieniono superkomputer z Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego Uniwersytetu Warszawskiego. Pozostałe dwa komputery należą do Grupy Allegro (miejsce 344.) oraz Poznańskiego Centrum Superkomputerowo-Sieciowego przy Instytucie Chemii Bioorganicznej PAN (375.).
  16. Zaraźliwe bywa nie tylko ziewanie, ale i drapanie. Próbując ustalić, czemu jedni wydają się bardziej podatni na to zjawisko niż inni, brytyjscy naukowcy zidentyfikowali obszar mózgu odpowiedzialny za podchwytywanie czyjegoś skrobania. Psycholodzy z University of Sussex i Brighton and Sussex Medical School (BSMS) zebrali grupę zdrowych ochotników. Poproszono ich o wypełnienie kwestionariuszy osobowościowych. Później wszyscy przeszli funkcjonalny rezonans magnetyczny, w czasie którego odtwarzano nagranie osoby klepiącej lub drapiącej różne części ramion i klatki piersiowej. Okazało się, że choć zarażenie drapaniem występowało u większości (ok. 2/3) badanych, reakcję można więc uznać za normatywną, stopień ulegania tendencji zależał od neurotyzmu. Akademicy porównali też tendencję do drapania z aktywnością kilku rejonów mózgu, zaliczonych wcześniej do tzw. "macierzy świądowej". W artykule opublikowanym w PNAS ujawnili, że aktywność 3 z nich można powiązać z obiektywną oceną swędzenia. Psycholodzy uważają, że informację tę uda się wykorzystać w terapii osób, które mimo braku podstaw dermatologicznych cierpią z powodu chronicznego świądu. Wcześniej sądzono, że chodzi o empatię, my jednak odkryliśmy, że dodatnio związany z zaraźliwym swędzeniem jest neurotyzm - tendencja do doświadczania negatywnych emocji. Jednostki wysoce neurotyczne słyną z dużej reaktywności emocjonalnej i podatności na stres. [Pracując nad profilem psychologicznym], zauważyliśmy, że osoby, które zdobywają więcej punktów w skali mierzącej ten czynnik osobowości, łatwiej zarażają się swędzeniem. Zaobserwowany związek między aktywnością kory przedczołowej i neurotyzmem może sugerować, że bardziej stabilni [emocjonalnie] uczestnicy eksperymentu [...] są mniej podatni na zaraźliwe swędzenie, bo skuteczniej tłumią wrażenie swędzenia, narastające pod wpływem obserwowania czyjegoś drapania - opowiada dr Henning Holle. Oglądanie klipów z drapiącym się bohaterem aktywowało wiele rejonów związanych z fizyczną percepcją świądu, w tym przednią część wyspy, pierwszorzędową korę czuciową S1, korę przedczołową (BA44) i przedruchową (BA6). Co więcej, aktywność BA44, BA6 i pierwszorzędowej kory czuciowej S1 korelowała z subiektywną oceną swędzenia, a pobudliwość BA44 odzwierciedlała indywidualne różnice w neurotyzmie. Mając to wszystko na uwadze, naukowcy przekonują, że u podłoża psychogennych zaburzeń świądowych leży nawykowa aktywacja macierzy świądowej.
  17. Steven Sinfosky, wiceprezes Microsoftu kierujący Windows Division, niespodziewanie złożył rezygnację. Ostatnio Sinofsky był odpowiedzialny za rozwój Windows 8. Analitycy sugerują, że odejście Sinofsky'ego może być związane ze zbyt słabą sprzedażą najnowszego OS-u. Microsoft poinformował, że Sinofsky odchodzi ze skutkiem natychmiastowym. Jego następcami zostaną Julie Larson-Green, główna inżynier odpowiedzialna za Windows 7, która przejmie obowiązki Sinofsky'ego związane z pracami inżynieryjnymi nad sprzętem i oprogramowaniem Windows. Z kolei Tami Reller zajmie się stroną biznesową Windows. Microsoft nie wyjaśnił, dlaczego Sinofsky odchodzi. Według dziennikarzy z AllThingsDigital Sinofsky nie potrafił porozumieć się z innymi menedżerami koncernu, którzy w coraz mniejszym stopniu postrzegali go jako osobę zdolną do pracy w zespole. Najprawdopodobniej zatem Sinofsky padł ofiarą zarówno własnego charakteru jak i gorszych niż spodziewane wyników Windows 8.
  18. Amerykańscy politycy zdecydowali, że najpotężniejszy na świecie zespół laserów znajdujący się w National Ignition Facility, ma w większym niż dotychczas zakresie zajmować się badaniami nad bronią jądrową. Pierwotnym zadaniem NIF, który w lipcu bieżącego roku wygenerował 192 wiązki laserowe o łącznej mocy 500 terawatów, było badanie nad nowymi źródłami energii. Jednak pomimo tego, że od 1997 roku na projekt wydano 4 miliardy dolarów dotychczas nie udało się uzyskać nawet wata dodatkowej energii. W NIF 192 gigantyczne lasery skupiają wiązki na niewielkiej "pigułce" zawierającej wodór. W zamierzeniach twórców NIF ma być pierwszym systemem, który wyprodukuje więcej energii niż zużyje. Ma umożliwić rozpoczęcie pierwszej kontrolowanej reakcji termonuklearnej. Lasery NIF pobiły już kilka światowych rekordów - wygenerowały wiązki o największej łącznej mocy, jako pierwsze dostarczyły ponad megadżul energii. Niestety, dotychczas wszelkie próby pozyskania dodatkowej energii spaliły na panewce. Dlatego też Kongres zdecydował, że NIF może wydawać na badania nad energią termonuklearną 50% przyznawanych mu środków, a pozostała połowa ma zostać przeznaczona przede wszystkim na badania nad bronią jądrową.
  19. Uczeni z australijskich Griffith University i University of Queensland oraz chińskiego Uniwersytetu Nauki i Technologii stworzyli pierwsze urządzenie, zdolne do wzmocnienia informacji niesionej przez foton bez jednoczesnego wprowadzania zakłóceń. Co więcej, wzmocnienie stanu kwantowego fotonu wiązało się z redukcją zakłóceń. Profesor Geoff Pryde z Griffith University, który stał na czele zespołu badawczego, stwierdził: po raz pierwszy wzmocniona została informacja zapisana w pojedynczym fotonie. Technika ta działa dzięki połączeniu pełnego szumów stanu kwantowego z 'czystym' fotonem znajdującym się we wzmacniaczu i wykorzystaniu kwantowej teleportacji do przeniesienia informacji na nowy foton. Najbardziej oczywistym zastosowaniem tej metody jest kwantowa kryptografia - przesyłanie informacji, których bezpieczeństwo gwarantują prawa fizyki. Profesor Tim Ralph z University of Queensland przypomniał, że naukowcy opracowywali swoją technikę przez ostatnie cztery lata. Dodał przy tym, iż kwantowa informacja jest bardzo użyteczna, ale i bardzo delikatna. Tradycyjne sposoby wzmacniania niszczą ją. Główną zaletą naszego wzmacniacza jest fakt, że zachowuje on kwantową informację i może pomóc w przezwyciężeniu ograniczeń odległości, na jaką kwantowa komunikacja jest skuteczna.
  20. W kosmos wysyłano dotąd głównie organizmy żywe, teraz przyszła kolej na czołowego przedstawiciela fast foodu - hamburgera. Pięciu studentów z Uniwersytetu Harvarda, nawiązując zapewne do najnowszego Bonda, przeprowadziło operację Skyfall. Obiekt do badań pozyskano dzięki sponsorowi wydarzenia, firmie B.good z Massachusetts. Hamburger został powleczony lakierem. Podłączono go do kamery, telefonu z nadajnikiem GPS i, oczywiście, 600-g balonu meteorologicznego z helem. Dwudziestego siódmego października po starcie w Sturbridge obiekt wzniósł się na wysokość 30 km. Potem balon pękł, a hamburger zaczął pikować z prędkością 150 km/h. Ostatecznie kanapkę znaleziono na drzewie w okolicach Bostonu. Zdjęcia są piękne, prawie jak w relacji z wyczynu Feliksa Baumgartnera; kamerze udało się uchwycić nawet strzępki z powłoki balonu. Rodzi się jednak pytanie, czy eksperyment miał charakter czysto rozrywkowy, czy też przyświecał mu jakiś bardziej naukowy cel...
  21. Przed kilkoma miesiącami dwie czołowe uczelnie świata - MIT i Uniwersytet Harvarda - zaczęły bezpłatnie udostępniać w internecie zajęcia prowadzone na obu uczelniach. W ramach wartego 60 milionów dolarów programu edX każdy chętny może uczyć się tego, co studenci w USA. Program edX cieszy się olbrzymim zainteresowaniem przede wszystkim ze strony obywateli innych państw. Amerykanie stanowią jedynie 38,5% osób korzystających z oferty bezpłatnych kursów. Kolejne 5,9% zapisanych to obywatele Brazylii, 5,2% stanowią mieszkańcy Indii, po 4,1% osoby zamieszkujące Kanadę i Chiny, kolejne 4% to Brytyjczycy a 2,4% - Rosjanie. Onlineowi studenci z pozostałych krajów to 35,8% biorących udział w kursach. Zainteresowanie ze strony obywateli obcych państw nie powinno dziwić. Dzięki inicjatywie amerykańskich uczelni nie muszą już polegać tylko i wyłącznie na lokalnych, często słabych, uczelniach wyższych. Osoby z krajów, gdzie nauka jest permanentnie niedofinansowana zyskały niespotykaną dotąd okazję uczenia się od najlepszych. Kwoty wydawane w USA na edukację wyższą są nieosiągalne dla większości krajów świata. Dla przykładu Universidad de El Salvador, jedyna publiczna uczelnia wyższa w Salwadorze, kształci co roku 50 000 studentów i dysponuje budżetem w wysokości 60 milionów dolarów. Amerykański University of Michigan, którego mury opuszcza mniej więcej tyle samo studentów, wydaje na nich 1,3 miliarda USD. Wstępne badania wykazują, że studenci na całym świecie próbują organizować się w grupy i wspólnie korzystać z online'owych kursów. Z tego zainteresowania cieszy się Anant Agarwal, który jest odpowiedzialny za projekt edX. Agarwal nadzoruje też wcześniejszy program MIT-u o nazwie MITx, którego celem jest rozwój bezpłatnego oprogramowania do organizowania tego typu kursów. Uczony ma nadzieję, że z czasem, wobec rosnącego zainteresowania, w działania studentów włączy się też np. biznes i będzie oferował zorganizowanym grupom akademiki i wspólne sale, w których będą mogli korzystać z online'owych kursów. W niektórych krajach już pojawiają się liderzy, którzy próbują rozpropagować podobne idee. W Salwadorze wykładowca Universidad de El Salvador, profesor Carlos Martinez, na własną rekę jeździ po kraju i przekonuje ludzi do wzięcia udziału w kursach. Prowadzi też bloga, w którym opisuje swoje przygody. W Ułan Bator były student jednej z amerykańskich uczelni, Tony Hyun Kim, korzysta z kursów podczas swoich zajęć. Działalność Hyun Kima zachęciła władze Narodowego Uniwersytetu Mongolii do wysłania specjalnej delegacji do USA, której celem było przyjrzenie się z bliska programowi edX. Sebastian Thrun, szef google'owskiego wydziału badawczo-rozwojowego, który prowadzi własny startup edukacyjny zauważa, że idea online'owych kursów z jednej strony stanowi olbrzymią szansę dla osób z ubogich krajów, z drugiej zaś - zagraża słabym wykładowcom i uczelniom. Pojawiły się jednak głosy, że takie inicjatywy prowadzone przez silne instytucje edukacyjne zagrażają "makdonaldyzacją nauki". Z opinią taką nie zgadza się profesor Martinez. Mówi on, że przez ostatnie 20 lat wydział, na którym pracuje, zyskał sobie bardzo złą opinię. Studenci nie zdobywają tam odpowiedniej wiedzy, tylko 7% kończy studia, a ci, którym udaje się zdobyć dyplom studiują średnio przez 9 lat. Jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy są przestarzałe metody nauczania, pochodzące z epoki kart perforowanych. Przez pierwsze pół roku student informatyki uczy się u nas diagramów przepływu danych. Tak uczyliśmy w latach 70., gdy w Salwadorze nie było żadnego działającego komputera - mówi Martinez. Uczony dodaje, że największym problemem jest stara kadra profesorska, która nie chce dostosować się do zmieniającej się rzeczywistości. Dlatego dostęp do online'owych kursów jest tak ważny. Zarówno studenci jak i młodsi wykładowcy mogą dzięki temu korzystać z najnowszych osiągnięć informatyki.
  22. Niewykluczone, że zagrożone wyginięciem pandy wielkie (Ailuropoda melanoleuca) będą się musiały zmierzyć z jeszcze jednym problemem - wymieraniem podstawowego składnika menu, czyli bambusa. Na przeszkodzie stanie też ludzkie osadnictwo. Gdy znikną połacie bambusa w jednym miejscu, zwierzęta nie dostaną się tak łatwo do innych. Naukowcy z Uniwersytetu Stanowego Michigan i Chińskiej Akademii Nauk badali wpływ zmiany klimatu na bambusy z podszytu i ich funkcję ekologiczną - wyżywienie pand. Scenariusze, nawet te najbardziej optymistyczne, ujawniły, że w XXI w. zasięg występowania 3 dominujących gatunków bambusa ulegnie w górach Qin Ling znacznemu ograniczeniu. Te 3 gatunki stanowią niemal 100% diety pandy wielkiej w tym rejonie, a że kwitną one i rozmnażają się co 30-35 lat, co ogranicza ich zdolności adaptacyjne, to jeśli nie pojawią się alternatywne pokarmy, niedźwiedziom zajrzy w oczy głód. W górach Qin Ling żyje ok. 275 osobników, czyli ok. 17% pozostałej populacji. Tutejsze niedźwiedzie bambusowe różnią się genetycznie od innych A. melanoleuca. Odizolowanie geograficzne sprawia, że są szczególnie cenne ze względów konserwacyjnych. Niestety, ta sama cecha oznacza większą podatność na skutki zmiany klimatu. Analiza wpływu zmiany klimatu na bambusy pomoże nam się przygotować na wyzwania, z którymi pandy będą się musiały zmierzyć w przyszłości - podkreśla Jianguo "Jack" Liu. Na kurczeniu się bambusowych zasobów ucierpią nie tylko pandy. Mieszkają w nich i żywią się nimi również inne zwierzęta, np. gołąb Claravis geoffroyi.
  23. Policja w Wielkiej Brytanii aresztowała mężczyznę, który umieścił w serwisie społecznościowym zdjęcie płonącego papierowego kwiatu maku. Kwiaty takie są przez Brytyjczyków przypinane w listopadzie w celu upamiętnienia poległych żołnierzy. Mężczyzna z Aylesham został dzisiaj wieczorem aresztowany pod zarzutem złamania prawa telekomunikacyjnego. Ma to związek z umieszczeniem przez niego zdjęcia płonącego maku. Mężczyzna przebywa w areszcie, gdzie oczekuje na przesłuchanie - oświadczyła policja z Kent. Działania policji wywołały ostrą reakcję obrońców wolności obywatelskich. Drodzy idioci z @kent_police, palenie maku może być uznane za coś niestosownego, ale nie jest przestępstwem - napisał na Twitterze znany dziennikarz zajmujący się kwestiami prawnymi David Allen Green. Mężczyzna został zatrzymany na podstawie artykułu 127 Communications Act, który stwierdza, że przestępstwo popełnia ten, kto wysyła za pośrednictwem publicznej elektronicznej sieci komunikacyjnej wiadomość lub inny materiał, który jest wyraźnie obraźliwy, nieprzyzwoity, obsceniczny lub stanowi groźbę.
  24. Globalne ocieplenie ma wpływ nawet na... satelity i odpady pozostawione przez człowieka na orbicie okołoziemskiej. Badacze z Naval Research Laboratory zauważyli, że zwiększona koncentracja dwutlenku węgla w górnych partiach atmosfery prowadzi do ich ochładzania się i kurczenia, przez co atmosfera mniej oddziałuje na urządzenia i odpadki na orbicie okołoziemskiej. Naukowców najbardziej zdumiał stopień odnotowanych zmian. Dwutlenek węgla znajdujący się w niższych warstwach atmosfery przyczynia się do ich ogrzewania. Za to w warstwach wyższych - do ich ochłodzenia. Efekt chłodzący spowodowany jest głównie przez kolizje CO2 z atomami tlenu. Podczas zderzeń wydzielane jest ciepło, a jako że na wysokości około 50 kilometrów dwutlenku węgla jest stosunkowo niewiele, ciepło to nie jest wychwytywane i ucieka w przestrzeń kosmiczną. Naukowcy, chcąc sprawdzić czy wzrost stężenia dwutlenku węgla w troposferze wpłynął na jego zmiany w wyższych warstwach, wykorzystali dane z kanadyjskiego satelity SCISAT-1. Ponieważ promieniowanie ultrafioletowe prowadzi do rozbicia CO2 na tlen i tlenek węgla, poszukiwano we wspomnianych danych informacji zarówno o tlenku jak i dwutlenku węgla. Uczeni odkryli, że w latach 2004-2012 koncentracja COx zwiększyła się dwukrotnie. Z uzyskanych danych wynika, że na wysokości 100 kilometrów średni przyrost COx na dekadę wynosi około 23,5 części na milion (± 6,3 ppm). To o około 10 ppm więcej niż przewidują dotychczasowe modele klimatyczne. Naukowcy spekulują, że jest to związane z silniejszym niż sądzono mieszaniem się gazów pomiędzy różnymi warstwami atmosfery. Obecnie koncetracja CO2 na wysokości 100 kilometrów to 225 ppm. W troposferze jest to 390 ppm, a wzrost wynosi około 20 ppm na dekadę.
  25. Zwierzęta, które są społecznie izolowane przez dłuższy czas, wytwarzają mniej mieliny w korze przedczołowej (ang. prefrontal cortex, PFC) - części mózgu odpowiedzialnej za złożone zachowanie emocjonalne i poznawcze. Wcześniejsze badania ujawniły, że zaburzenia demielinizacyjne wiążą się z depresją. Ostatnio zmiany dotyczące mieliny zaobserwowano u młodych zwierząt reagujących na przekształcenia środowiska. [Nowe studium na dorosłych gryzoniach] demonstruje, że plastyczność w mózgu nie jest ograniczona wyłącznie do neuronów, ale zachodzi w komórkach gleju, np. w oligodendrocytach, które wytwarzają mielinę - wyjaśnia dr Karen Dietz z Uniwersytetu w Buffalo. Zespół Dietz wykazał, że stres społecznego odizolowania zaburza sekwencję powstawania oligodendrocytów. W ramach eksperymentu dorosłe myszy oddzielano na 2 miesiące od innych zwierząt, wywołując w ten sposób stan przypominający depresję. Później przedstawiano im nieznanego wcześniej osobnika. Choć normalnie myszy są bardzo towarzyskie, te izolowane w ogóle nie interesowały się przybyszem. Naukowcy tłumaczą, że to zwierzęcy odpowiednik wycofania i społecznego unikania. Analiza tkanek mózgu wykazała w korze przedczołowej znacznie niższy od normalnego poziom transkrypcji genów dla oligodendrocytów. W jądrach komórkowych w tym obszarze występowało mniej heterochromatyny (jej nić DNA jest szczególnie mocno upakowana, co ogranicza udział w transkrypcji). Ten proces upakowania oznacza, że oligodendrocyty zakończyły dojrzewanie, dzięki czemu mogą produkować normalne ilości mieliny. Zaobserwowałyśmy, że u społecznie izolowanych zwierząt zjawisko to nie zachodzi na taką samą skalę, a oligodendrocyty wydają się niedojrzałe. Krótkie okresy izolacji oddziaływały na chromatynę i mielinę, ale nie wywoływały zmian behawioralnych. Amerykanie doszli do wniosku, że oligodendrocyty mielinizujące z dorosłej PFC reagują na kontakty społeczne zmianami chromatynowymi, co sugeruje, że mielinizacja jest w dorosłym organizmie jedną z form plastyczności. Dietz dodaje, że po okresie normalnych kontaktów społecznych wytwarzanie mieliny powracało do normy. Studium sugeruje, że regenerację po rzucie stwardnienia rozsianego da się wspomóc kontaktami społecznymi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...