-
Liczba zawartości
37617 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
nigdy -
Wygrane w rankingu
246
Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl
-
Po 213 latach paryżanki mogą bezkarnie nosić spodnie
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Ciekawostki
Choć trudno w to uwierzyć, dopiero 31 stycznia br. oficjalnie uchylono paryski zakaz noszenia spodni przez kobiety. Dotąd, by nie wchodzić w konflikt z prawem, teoretycznie panie musiały prosić policję o zezwolenie na męski ubiór albo groziło im aresztowanie. Dekret z listopada 1799 r. nowelizowano w 1892 i 1909 r., zezwalając nosić pantalony kobiecie dzierżącej rączkę rowerowej kierownicy lub lejce osiodłanego konia. Anachroniczne prawo próbowano anulować. Kampania Zielonych (Les Verts) rozpoczęła się w 2010 r., ale władze prefektury odrzuciły wniosek, argumentując, że zważywszy na brak rygoru wykonalności, inne sprawy są pilniejsze. Powoływano się też na fakt, że z biegiem lat zapis stał się częścią prawniczej archeologii. W lipcu 2012 r. sprawą zajął się Alain Houpert, senator i członek Unii na rzecz Ruchu Ludowego (Union pour un mouvement populaire, UMP), który zaapelował do minister ds. kobiet Najat Vallaud-Belkacem, by ostatecznie rozprawiła się z rozporządzeniem. Powoływał się przy tym na symboliczne znaczenie prawa i podkreślał, że może ono godzić we [...] współczesną wrażliwość. W opublikowanym 31 stycznia na łamach Official Journal of the French Senate oświadczeniu Vallaud-Belkacem stwierdziła, że rozporządzenie pozostaje w sprzeczności z konstytucyjną równością kobiet i mężczyzn, a także z zaleceniami Unii Europejskiej. Anulowany zapis miał [wg niej] ograniczyć dostęp kobiet do określonych urzędów czy zawodów [...]. W czasie Wielkiej Rewolucji Francuskiej kobiety domagały się (jak widać, nieskutecznie), by jak współtowarzyszom broni wolno im było nosić spodnie z długimi nogawkami. Przypomnijmy, że taki krój był kolejnym sposobem akcentowania różnic międzystanowych, burżuazja nosiła bowiem culottes - wąskie, najczęściej jedwabne, spodnie z nogawkami do kolan. -
Naukowcy z Institute of Aging Research (IFAR) z Hebrew SeniorLife odkryli, że spożywanie produktów mlecznych - szczególnie mleka i jogurtu - jest związane z wyższą gęstością kości bioder, ale już nie kręgosłupa. Z kolei spożywanie śmietany może być powiązane ze spadkiem gęstości kości. Produkty mleczne dostarczają wielu ważnych składników odżywczych, które są korzystne dla kości. Jednak śmietana i jej produkty, takie jak lody, posiadają mniej tych składników, a więcej tłuszczu i cukru. Podczas badań stwierdziliśmy, że spożywanie 2,5-3 dawek mleka i jogurtu dziennie jest związane z większą gęstością kości. Konieczne są dalsze badania nad rolą sera (który może zawierać duże ilości tłuszczu i sodu). Trzeba też sprawdzić, czy spożywanie mleka ma wpływ na zmniejszenie liczby złamań kości - mówi główny autor badań, Shivani Sahni. Naukowcy przeprowadzili swoje badania na podstawie kwestionariuszy wypełnionych przez 3212 osób. Zbadano także gęstość ich kości i porównano wyniki osób spożywających przede wszystkim mleko i jogurt z osobami spożywającymi śmietanę. Wybierając niekotłuszczowe mleko i jogurt dostarczamy organizmowi więcej białka, wapnia i witaminy D, a mniej nasyconych kwasów tłuszczowych w porównaniu z dietą, w której znajduje się więcej śmietany.
-
Niewykluczone, że dinozaury wyginęły od uderzenia nie jednej, a dwóch asteroid. Tak przynajmniej uważa Katarina Milijković z paryskiego Instytutu Fizyki Ziemi. Na naszej planecie widać kratery po uderzeniach par asteroid. Na przykład Clearwater Lakes w pobliżu Zatoki Hudsona do dwa bliźniacze kratery powstałe około 290 milionów lat temu. Szacuje się, że około 2% ziemskich kraterów po uderzeniu asteroid to kratery powstałe wskutek upadku pary. To dziwne, gdyż od 15 lat wiadomo, że mniej więcej 15% asteroid krążących w pobliżu Ziemi stanowią pary. Można by się zatem spodziewać, że i 15% kraterów powstało po upadku par. Wydaje się, że Milijković i jej koledzy znaleźli rozwiązanie zagadki. Przeprowadzili symulację komputerową, z której wynika, iż bardzo często upadek pary asteroid prowadzi do powstania pojedynczego krateru. To logiczne rozwiązanie, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że krater może mieć średnicę 10-krotnie większą od asteroidy. Francuscy naukowcy odkryli, że tylko w takich wypadkach, gdy para tworzona jest przez dwa niewielkie oddalone od siebie skały, powstają dwa kratery. Okazuje się jednak, że możliwe jest zidentyfikowanie pojedynczego krateru powstałego wskutek upadku pary. Kratery takie są lekko asymetryczne. I właśnie takim kraterem jest ten w pobliżu Chicxulub, który powstał około 65,5 milionów lat temu i był zapowiedzią zagłady dinozaurów. Chicxulub ma ważne asymetryczne cechy. Warto rozważyć go jako krater powstały po upadku pary asteroid - mówi Milijković. Jean-Luc Margot z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles przypomina, że już od dłuższego czasu podejrzewano, iż para asteroid może tworzyć pojedynczy krater. "Te analizy stanowią poważne podstawy analityczne do potwierdzenia takiego przypuszczenia".
-
Zespołowi z Departamentu Ochrony Środowiska Australii Zachodniej udało się ocalić duże stado delfinów. Wykorzystano do tego nawoływania przestraszonego młodego ssaka. Ponieważ zwierzęta pływały w płytkich wodach Zatoczki Wielorybników (Whalers Cove), groziło im unieruchomienie na plaży. By nie dopuścić do strandingu, ratownicy odłączyli od reszty delfinów oseska i umieścili go w głębszych wodach. Ludzie obserwujący akcję z pokładu samolotu donieśli, że nawołujące młode zwabiło na otwarte morze ok. 150 dorosłych osobników. Podczas akcji zginął jeden delfin, reszta odpłynęła w siną dal...
-
Zespołowi z Departamentu Ochrony Środowiska Australii Zachodniej udało się ocalić duże stado delfinów. Wykorzystano do tego nawoływania przestraszonego młodego ssaka. Ponieważ zwierzęta pływały w płytkich wodach Zatoczki Wielorybników (Whalers Cove), groziło im unieruchomienie na plaży. By nie dopuścić do strandingu, ratownicy odłączyli od reszty delfinów oseska i umieścili go w głębszych wodach. Ludzie obserwujący akcję z pokładu samolotu donieśli, że nawołujące młode zwabiło na otwarte morze ok. 150 dorosłych osobników. Podczas akcji zginął jeden delfin, reszta odpłynęła w siną dal...
-
Ostatniemu zderzaczowi w USA grozi zamknięcie
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Astronomia i fizyka
Ostatni w USA akcelerator zderzeniowy najprawdopodobniej padnie ofiarą cięć budżetowych. Kurczące się wydatki federalne zmusiły Nuclear Science Advisory Commitee, który doradza Departamentowi Energii i Narodowej Fundacji Nauki, do wybrania tych projektów naukowych, które należy poświęcić, by inne mogły przetrwać. Zarekomendowano zamknięcie urządzenia Relativistic Heavy-Ion Collider (RHIC) znajdującego się w Brookhaven National Laboratory. To ostatni akcelerator zderzeniowy pracujący w USA. Jeszcze w 2008 roku Stany Zjednoczone korzystały z 4 tego typu urządzeń.. Roczne utrzymanie RHIC, przy którym pracuje około 750 osób, kosztuje 160 milionów dolarów. Fizyk Robert Tribble z Texas A&M University, który przewodził zespołowi badającemu finanse projektów naukowych wyjaśnia, że analiza wykazała, iż nawet jeśli finansowanie będzie na tym samym poziomie co dotychczas lub zostanie powiększone o inflację, trzeba będzie zrezygnować z jednego z trzech projektów - RHIC, Thomas Jefferson National Accelerator Facility lub planowanej budowy Facility for Rare Isotope Beams (FRIB). Panel zdecydował, że priorytetem jest dokończenie rozbudowy akceleratora CEBAF z Thomas Jefferson National Accelerator Facility. Zbudowanie FRIB wygrało niewielką przewagą głosów z RHIC. W RHIC zderzane są jony złota i protony. Mimo, że akcelerator jest znacznie mniejszy niż Wielki Zderzacz Hadronów (LHC) i pracuje z mniejszymi energiami, to naukowcy argumentują, iż jego zamknięcie będzie poważną stratą nie tylko dla amerykańskiej nauki. To najbardziej wszechstronny akcelerator na świecie - wyjaśnia Steven Vigdor, który do niedawna był w Brookhaven dyrektorem odpowiedzialnym za fizykę jądrową i fizykę cząstek. RHIC umożliwia zderzanie strumieni protonów o przypisanych spinach. To pozwala na prowadzenie unikatowych badań, dzięki którym możemy spróbować zrozumieć, w jaki sposób kwarki i gluony tworzą spin - mówi Vigdor. RHIC jest też jedynym urządzeniem na świecie, które może posłużyć do badania niektórych aspektów zmiany plazmy kwarkowo-gluonowej - czyli stanu materii istniejącego bezpośrednio po Wielkim Wybuchu - w protony i neutrony tworzące dzisiejszą materię. Decyzja, którą musiał podjąć zespół Tribble'a była bardzo trudna. Uczeni zdawali sobie sprawę, że rezygnacja z każdego z rozważanych projektów spowoduje, iż w danym polu nauki powstanie olbrzymia luka. Rezygnujemy z wielu odkryć, których mieliśmy nadzieję dokonać w ciągu najbliższych 10 lat - stwierdził. Dodał, że w jego prywatnej opinii decyzja, którą musiano podjąć to katastrofa. Los RHIC nie jest jeszcze całkowicie przesądzony. Wszystko zależy od tego, czy środki przeznaczone na badania zostaną odpowiednio powiększone. -
Hu Songwen przez 13 lat utrzymywał się przy życiu dzięki samodzielnie skonstruowanemu aparatowi do dializy. W 1993 r., gdy studiował meteorologię w Nankin, w wieku 21 lat zdiagnozowano u niego przewlekłą niewydolność obu nerek. Co kilka dni musiał się zjawić w szpitalu, by przejść dializę. Przez pierwszy rok leczenie finansował Instytut Meteorologii, lecz później odesłano go do domu w Qutang. Rodzice mężczyzny pracowali w fabryce i zarabiali mniej niż 1500 juanów miesięcznie. Pojedyncza dializa kosztowała 400 juanów (ok. 64 dol.). Ponieważ by przeżyć, Hu musiał dysponować ponad 4 tys. juanów miesięcznie, rozpoczął się kilkuletni proces zapożyczania. Najpierw z domu zniknęły wszystkie wartościowe przedmioty, później trzeba było prosić o pieniądze krewnych, przyjaciół i państwo. Gdy w 1999 r. i te możliwości się wyczerpały, choremu pozostało czekać na śmierć lub zrobić coś na własną rękę. Waleczny Hu, który zawsze dobrze sobie radził z chemią i fizyką, przeczytał więc parę książek o podstawach dializy (nadal wertuje zresztą medyczne periodyki) i znalazł w Internecie używaną pompę krwi za ok. 800 USD. Poprosił też znajomego o kupienie rurek do filtra. Jeśli masz ukończone liceum, rozumiesz zasady hemodializy, trzymasz się wytycznych i monitorujesz cały proces, wszystko musi się udać. Najważniejszą częścią maszyny jest filtr za 16 USD, który starcza na 8 razy. Obecny koszt zabiegu to 9,5 dolara. Przez szum medialny Hu zaproponowano nowe ubezpieczenie, które gwarantowałoby dializy za podobną kwotę, ale wydaje się, że 41-latek woli zostać w domu, bo mieszka dość daleko od szpitala. Udzielając wywiadów, mężczyzna wspomniał o 2 znajomych, którzy zmarli, korzystając z wykonanych własnym sumptem "sztucznych nerek", lecz ich przypadki go nie zniechęciły. Lekarze przestrzegają, że choć oszczędność czasu i pieniędzy się, oczywiście, liczy, zaradny pacjent musi dbać o sterylność wykorzystywanej wody.
-
Microsoft został pozwany przez firmę IP Engine, która oskarża go, że w wyszukiwarce Bing naruszył dwa patenty należące do Vringo Inc., spółki dominującej IP Engine. Patenty opisują technologie używane do wyświetlania reklam i odnośników przy wynikach wyszukiwania. W listopadzie 2012 roku sąd w Virginii uznał, że te same patenty zostały naruszone przez AOL oraz Google'a i przyznał IP Engine odszkodowanie w wysokości około 30 milionów dolarów. Wyrok odbił się niekorzystnie na cenie akcji IP Engine, gdyż firma żądała 696 milionów dolarów odszkodowania. Teraz przedsiębiorstwo twierdzi, że Microsoft świadomie naruszył wspomniane patenty. Przypomniała, że koncern z Redmond nie mógł nie wiedzieć o istnieniu przynajmniej jednego z nich, gdyż w 2003 roku amerykańskie biuro patentowe (USPTO), uzasadniając odmowę przyznania Microsoftowi patentu wskazało właśnie na istnienie jednego z patentów Vringo.
-
Podobnie jak kobiety, heteroseksualni mężczyźni potrafią wychwycić w tańcu innych mężczyzn wskazówki świadczące o kondycji fizycznej. W ten sposób oceniają konkurencyjność rywali. Badacze z Northumbria University sfilmowali 30 mężczyzn w wieku 19-37 lat, tańczących do rytmu wybijanego na perkusji. Ochotnicy brali również udział w teście sprawnościowym oraz ocenie siły dolnej i górnej połowy ciała. Później nagrania przekształcano do wersji z poruszającymi się awatarami. Zadanie sędziów (kobiet i mężczyzn) polegało na ocenie tańca i formy fizycznej tancerzy. Noty zestawiano ze wskaźnikami biomechanicznymi z wcześniejszych etapów studium. Okazało się, że obie płcie zwracały uwagę na ruchy tułowia i ramion. Postrzegana jakość tańca pozytywnie korelowała z siłą uchwytu dłoni, a wskazówki dotyczące kondycji górnej połowy ciała były wychwytywane z największą dokładnością właśnie przez męskich obserwatorów - opowiada dr Nick Neave. Siła górnej połowy ciała [...] odzwierciedla zdolność wyrządzenia krzywdy, zwłaszcza w czasie konfliktów w obrębie tej samej płci. W niedalekiej przyszłości naukowcy zamierzają powtórzyć eksperyment z 80 tańczącymi kobietami.
-
Japońscy naukowcy sfilmowali proces myślowy larwy danio pręgowanego (Danio rerio), która śledziła potencjalny łup - pantofelka. Śledząc naturalne zachowanie, jako pierwsi pokazaliśmy aktywność mózgu żywego zwierzęcia w czasie rzeczywistym. Co najważniejsze, sprawiliśmy, że niewidoczne stało się widzialne - chwali się Koichi Kawakami z Narodowego Instytutu Genetyki. Wprowadzając do larw ulepszoną wersję genu GCaMP (który reaguje na obecność kationów Ca2+ większym niż kiedyś wzrostem fluorescencji) i posługując się superczułą sondą wykrywającą świecenie, można było obserwować proces myślowy larwy. Naukowcy z Kraju Kwitnącej Wiśni wiedzieli, że larwa D. rerio obserwuje pantofelka, bo na wcześniejszych etapach badań zidentyfikowano neurony reagujące na ruch i kierunek. Mapę komórek, które biorą udział w tym zadaniu, stworzono, nakłaniając larwę do śledzenia punktu przemieszczającego się na ekranie. Gdy w czasie eksperymentów pantofelek przemieszczał się od prawej do lewej części pola widzenia, fala aktywności neuronalnej przesuwała się z lewa na prawo (mózgowa mapa pola widzenia jest odwrócona). Analizując filmy, mogliśmy zobaczyć, do jakiej części mózgu dociera obraz ofiary z siatkówki - opowiada prof. Junichi Nakai z Saitama University. Japończycy uważają, że ich technologia znajdzie zastosowanie w badaniach nad wpływem nowych leków na mózg. Dodatkowo w przyszłości będziemy mogli interpretować zachowanie zwierząt, włączając w to uczenie, pamięć, strach, radość lub gniew, bazując na aktywności kombinacji neuronów.
-
Umowa dotycząca wykupu akcji i wycofani Della z giełdy może zostać sfinalizowana już w najbliższy poniedziałek. Z nieoficjalnych informacji wynika, że rozmowy pomiędzy Michaelem Dellem a funduszem private equity Silver Lake Partners zbliżają się ku końcowi. W przyszłym tygodniu spodziewane jest oficjalne oświadczenie w tej sprawie. Pojawiły się pogłoski, że założyciel i prezes firmy Michael Dell przeznaczy na wykupienie akcji od 500 milionów do miliarda dolarów własnych środków, by w ten sposób zapewnić sobie większościowy udział w firmie. Obecnie w jego rękach znajduje się 15,7% akcji i jest on największym udziałowcem. Silver Lake Partners stworzyło grupę inwestycyjną, w skład której wchodzą Barclays, Bank of America Merrill Lynch, Credit Suisse i RBC Capital, które w ramach finansowania wierzycielskiego przeznaczą na całą operację do 15 miliardów dolarów. Ponadto każda z firm, oraz Microsoft, zainwestuje od 1 do 2 miliardów i zostanie mniejszościowym udziałowcem Della. Szacunkowy koszt całej operacji to 22,6-24,4 miliarda dolarów.
-
Firma Strategy Analytic informuje, że po raz pierwszy w historii Apple stał się największym dostawcą telefonów na rynek USA. W czwartym kwartale ubiegłego roku firma sprzedała 17,7 milona urządzeń, zdobywając tym samym 34% rynku sprzedaży. Na drugim miejscu znajdziemy Samsunga z 16,8 milionami urządzeń (32,3%), a na odległym trzecim - LG (4,7 miliona sprzedanych telefonów, 9%). Nieco inaczej wyglądają wyniki za cały rok 2012. Tutaj liderem jest Samsung (31,8% rynku i 53 miliony sprzedanych telefonów), na kolejnym miejscu znajdziemy Apple'a (26,2% i 43,7 miliona sprzedanych urządzeń), a na trzecim LG (12,3%, 20,5 miliona telefonów). Warto zauważyć, że największego skoku w ujęciu rocznym dokonał właśnie Apple, którego sprzedaż wzrosła z niecałych 30 do niecałych 44 milionów sztuk, a rynkowe udziały zwiększyły się z 15,9 do 26,2%. Samsung zwiększył swoją sprzedaż tylko symbolicznie, z 52,3 do 53,0 miliona telefonów, jednak jego udziały wzrosły z 28% do 31,8%. Liczba telefonów sprzedanych przez LG zmniejszyła się aż o 10 milionów, a udziały firmy spadły o 4 punkty procentowe.
-
Międzynarodowy zespół ekspertów z USA, Japonii i Francji kierowany przez Predraga S. Kristica z Joint Institute for Computational Sciences i Jeana Paula Allaina z Purdue University odpowiedział na jedno z zasadniczych pytań, z jakimi zmagają się naukowcy pracujący nad fuzją jądrową. Uczeni dowiedzieli się, w jaki sposób zachowanie plazm jest kontrolowane przez ultracienką powłokę litu, którą pokryte są grafitowe wykładziny wnętrza urządzeń do magnetyczne fuzji jądrowej. Ku naszemu zdumieniu odkryliśmy, że obecność tlenu na powierzchni odgrywa kluczową rolę w wiązaniu deuteru, podczas gdy głównym zadaniem litu jest wydobycie tlenu na powierzchnię. Atomy deuteru chętnie łaczą się z tlenem i związkami tlenu z węglem tam, gdzie na powierzchni występuje podobna ilość tlenu i litu. Odkrycie to potwierdza liczne kontrowersyjne dotychczas wyniki eksperymentów, które uzyskano w ciągu ostatniej dekady - mówi Krstic. Zdaniem Amerykańskiej Narodowej Akademii Inżynierii kwestie związane z wydajnością urządzeń i materiałów mających styczność z plazmą są jednymi z największych wyzwań inżynieryjnych XXI wieku. Niemożność wykorzystania energii z fuzji termojądrowej wynika w pewnej części właśnie z tego, że nie dysponujemy odpowiednimi materiałami. Problemy takie jak erozja ścian reaktora pod wpływem plazmy, obieg trytu czy zanieczyszczenia plazmy wciąż są nierozwiązane przez brak zrozumienia procesów zachodzących pomiędzy plazmą a ciałami stałymi. W ostatnim czasie zauważono, że litowa warstwa nakładana na powierzchnie mające kontakt z plazmą ma silny wpływ na jej zachowanie, w tym na bardzo istotne kontrolowanie przepływu wodoru. Teraz naukowcy wyjaśnili, w jaki sposób lit wpływa na plazmę. Ich badania wykraczają poza dziedzinę fuzji magnetycznej. Mogą być przydatne w nanoelektronice, przy budowie akumulatorów litowych, w fizyce plazmy czy bioninżynierii.
-
Wiadomo, jak kręcą głową, nie robiąc sobie krzywdy
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Nauki przyrodnicze
Ilustratorzy medyczni i specjaliści od obrazowania neurologicznego z Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa ostatecznie rozwikłali tajemnicę, w jaki sposób puszczykowate są w stanie obrócić głowę o 270 stopni, nie uszkadzając sobie przy tym naczyń krwionośnych ani nie nie odcinając dopływu krwi do mózgu. Jak podkreśla szef zespołu Fabian de Kok-Mercado, naukowcy zauważyli 4 podstawowe przystosowania, które mają zapobiegać urazom podczas rotacyjnych ruchów głowy. Dotyczą one budowy kości oraz sieci naczyniowej. Dotąd specjaliści od obrazowania mózgu [...], którzy stykają się z powypadkowymi uszkodzeniami tętnic głowy i szyi, zawsze zastanawiali się, jakim cudem po tych szybkich obrotowych ruchach głowy zmarłe na udar sowy nie zaścielają tysiącami dna lasu. Tętnice szyjne i kręgowe większości zwierząt - w tym sów i ludzi - są [w końcu] bardzo delikatne i podatne na rozerwanie śródbłonka - tłumaczy radiolog Philppe Gailloud. U ludzi nagłe obroty głowy i szyi naciągają i uszkadzają śródbłonek. Prowadzi to do powstawania odrywających się skrzeplin, które wywołują udar niedokrwienny. W studium uwzględniono 3 gatunki ptaków z rodziny puszczykowatych: 1) puchacza wirginijskiego (Bubo virginianus), 2) puszczyka kreskowanego (Strix varia) oraz 3) sowę śnieżną (Bubo scandiacus). Amerykanie badali okazy padłe z przyczyn naturalnych. Najpierw przeprowadzano angiografię, później naczynia preparowano, rysowano i dalej obrazowano za pomocą tomografu. Gdy akademicy wstrzyknęli kontrast i ręcznie obracali głowę ptaków, stwierdzili, że naczynia u podstawy czaszki (tuż pod żuchwą) stawały się coraz większe, aż wreszcie ciecz gromadziła się w rezerwuarach. Warto przypomnieć, że u ludzi naczynia stają się coraz węższe i rozgałęziając się, nie balonują. Naukowcy tłumaczą, że kurczliwe zbiorniki na krew pozwalają zaspokoić potrzeby energetyczne dużych mózgów i oczu podczas obracania głowy. Analizy anatomiczne ujawniły, że otwory w kręgach szyjnych (transverse foraminae) mają u puszczykowatych ok. 10-krotnie większą średnicę niż przechodząca przez nie tętnica kręgowa. Dzięki temu powstają ochronne kieszenie powietrzne. Dodatkowo tętnica wchodzi do swojego "kanału" na poziomie 12., a nie jak u innych ptaków 14. kręgu szyjnego, przez co naczynia znowu mają więcej miejsca. Ekipa z Uniwersytetu Johns Hopkinsa zauważyła również, że tętnice szyjne i kręgowe puszczyków łączą anastomozy (in. zespolenia), które pozwalają na wymianę krwi. Gdy jedna z dróg dopływu krwi zostaje zablokowana, zawsze można wykorzystać którąś z alternatyw. W przyszłości Amerykanie zamierzają zbadać anatomię jastrzębia. -
Chińska firma Huawei, którą amerykański Kongres oskarżył o szpiegowanie na rzecz Państwa Środka, znowu ma poważne kłopoty. Tym razem zarzuty stawiają jej dziennikarze. W grudniu bieżącego roku Reuters poinformował, że Huawei prawdopodobnie naruszyła amerykańskie prawo, próbując dostarczyć do Iranu serwery HP. Firma wówczas zaprzeczała twierdząc, że za próbą przemytu stali przedstawiciele irańskiej firmy telekomunikacyjnej Skycom, która ma biura w Hongkongu. Tłumaczenie wydawało się mało wiarygodne, gdyż dokumenty, na które powoływał się Reuters posiadały pieczątki Huawei, a osoby zaangażowane w przesyłkę serwerów nosiły podobno identyfikatory Huawei. Dziennikarze Reutersa postanowili bliżej przyjrzeć się firmie Skycom. Agencja informuje, że z rejestrów handlowych w Hongkongu wynika, iż Cathy Meng, prezes ds. finansowych i jednocześnie córka założyciela Huawei Ren Zhengfeia, była w latach 2008-2009 członkiem zarządu Skycom. Do próby przemytu serwerów HP doszło w 2010 roku. Reuters odkrył więcej powiązań Huawei ze Skycom. W roku 2007 pani Meng pracowała w firmie-matce Huawei, która jednocześnie była właścicielką Skycom. Gdy Huawei postanowiła szerzej wejść na rynek USA wszystkie akcje Skycomu przekazano w zarządzanie firmie Canicula Holdings z Mauritiusu. Ponadto dziennikarze dotarli tez do informacji prasowej z 2009 roku. Jest w niej mowa o podpisaniu umowy z państwową irańską agencją prasową, a w informacji wymieniony jest pan Zhang Hongkai, prezes Huawei Iran. Obecnie pan Hongkai jest prezesem Skycom. Istnieją też dokumenty opisujące Skycom jako firmę należącą do Huawei.
-
Dwie wiodące firmy biotechnologiczne, Amgen i Genzyme, rywalizują o to, która jako pierwsza wdroży nowatorską metodę produkcji leków biologicznych. Nowe metody pozwolą na szybsze oraz tańsze wytwarzanie leków i mogą przynieść podobnie rewolucyjne zmiany, jakie zaszły np. w hutnictwie po opracowaniu metody odlewania ciągłego. Obecnie proces tworzenia leków w komórkach bakterii lub zwierząt trwa całymi miesiącami i jest bardzo kosztowny. Jego uproszczenie pozwoliłoby na zwiększenie produkcji leków na które istnieje duży popyt oraz zmniejszyłoby koszty produkcji farmaceutyków zwalczających rzadkie choroby. O tym, jak poważny to problem dowiadujemy się z raportu Agencji Żywności i Leków (FDA), która informowała, że w 2011 roku zanotowano niedobory 251 lekarstw. W przypadków produktów wstrzykiwanych, a takimi jest większość lekarstw biologicznych, za 20% niedoborów odpowiadały niewystarczające moce produkcyjne. Tymczasem na polu badań nad metodami produkcji niewiele się zmienia. Z jednej strony małe innowacyjne firmy skupiają się przede wszystkim na opracowywaniu nowych specyfików, a z drugiej strony FDA wywiera naciski, by lekarstwa były wytwarzane w dobrze znanych, bezpiecznych procesach. Stąd tak istotne są prace prowadzone przez największą amerykańską firmę biotechnologiczną Amgen i jej konkurenta, należące do Sanofi przedsiębiorstwo Genzyme. W maju ubiegłego roku prezes Amgenu podczas wykładu na MIT, ogłosił, że jesteśmy w przededniu znacznej zmiany w metodzie produkcji białek. Odmówił jednak sprecyzowania, na czym zmiana ta miałaby polegać. Bardziej rozmowny jest wiceprezydent Konstantin Konstantinov, odpowiedzialny w Genzyme za rozwój produktów. Zdradził on, że jego firma pracuje nad technologią ciągłej produkcji. Obecnie leki biologiczne produkowane są w dużych bioreaktorach o pojemności 10-20 tysięcy litrów. Umieszcza się w nich komórki, które są odżywiane i wydzielają białka do otaczającego je płynu. Komórki karmi się tak długo, aż zaczną umierać, niezależnie od tego, jakie białko wydzieliły. Następnie zawartość reaktora przechodzi wieloetapowy proces izolowania białek. Później reaktor zostaje ponownie napełniony i uruchomiony. Konstantinov i jego zespół proponują wykorzystanie mniejszych bioreaktorów i połączenia ich z chromatografem, który na bieżąco będzie izolował białka. Taki testowy system działa już podobno od kilkunastu miesięcy i dobrze się spisuje. Ze względu na tajemnicę handlową nie został on zaprezentowany. Konstantinov mówi, że nowy instalacja wymaga użycia tylko połowy ze zwykle wykorzystywanego sprzętu, a do pracy potrzebuje około 60 metrów kwadratowych powierzchni. Obecnie używane instalacje potrzebują około 5000 metrów kwadratowych. Tak znaczna różnica w wymaganej powierzchni oznacza, że firmy farmaceutyczne mogłyby produkować jednocześnie wiele leków lub też szybko skalować produkcję, dołączając kolejne urządzenia. Nie wiadomo, kiedy na rynek mogłyby trafić pierwsze leki produkowane nowymi metodami. Konstantinov twierdzi, że główne przeszkody technologiczne zostały pokonane. Pozostaje zatem podjęcie czysto biznesowych decyzji.
-
Wegetarianie rzadziej chorują i umierają na serce
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Zdrowie i uroda
Ryzyko hospitalizacji lub śmierci z powodu chorób serca jest u wegetarian o 32% niższe niż u osób jadających mięso i ryby. Dr Francesca Crowe z Uniwersytetu Oksfordzkiego uważa, że zaobserwowane różnice można w dużej mierze wytłumaczyć wpływem wegetarianizmu na poziom cholesterolu i ciśnienie krwi (ważne wydaje się np. ograniczone spożycie tłuszczów nasyconych). Naukowcy analizowali przypadki 44,5 tys. ochotników z Anglii i Szkocji. Wszyscy brali udział w oksfordzkiej części studium European Prospective Investigation into Cancer and Nutrition (EPIC-Oxford). Wegetarianie stanowili 34% próby. Wyniki jasno pokazały, że w porównaniu do niewegetarian, zagrożenie chorobami serca jest u wegetarian mniej więcej o 1/3 niższe - podkreśla prof. Tim Key. Trzydziestodwuprocentowy spadek ryzyka to wartość otrzymana po uwzględnieniu kilku potencjalnie istotnych czynników, w tym wieku, aktywności fizycznej, palenia i picia, wykształcenia oraz zaplecza socjoekonomicznego. Ochotników rekrutowano do studium w latach 90. Wypełniali oni szczegółowe kwestionariusze dotyczące stanu zdrowia i trybu życia. Niemal 20 tys. osób zmierzono ciśnienie, pobrano także krew do oznaczenia poziomu cholesterolu. Losy badanych śledzono do 2009 r. W tym czasie odnotowano 169 zgonów oraz 1066 hospitalizacji z powodu chorób serca. Po przejrzeniu szpitalnych epikryz i aktów zgonu naukowcy doszli do wniosku, że częściej wymieniano w nich nazwiska mięsożerców niż jaroszy. Zespół z Oksfordu zauważył, że wegetarianie mieli niższe ciśnienie oraz stężenie cholesterolu. Przeważnie byli też szczuplejsi (świadczył o tym wskaźnik masy ciała) i rzadziej zapadali na cukrzycę typu 2., ale ani jedno, ani drugie nie oddziaływało znacząco na wyniki. Gdy z wyliczeń usuwano wpływ BMI, spadek ryzyka chorób serca u wegetarian nadal sięgał aż 28%. -
Nikt nie zrozumie lepiej od kobiety w średnim wieku...
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Psychologia
Kobiety w wieku pięćdziesięciu kilku-sześćdziesięciu kilku lat są bardziej empatyczne od swoich rówieśników oraz od młodszych i starszych osób. Zespół prof. Sary Konrath z University of Michigan analizował przypadki ponad 75 tys. dorosłych. Ogólnie w późnej średniej dorosłości ludzie zdobywali więcej punktów w obu uwzględnianych miarach empatyczności. Wspominali o większym prawdopodobieństwie emocjonalnej reakcji na doświadczenia innych. Pojawiały się też doniesienia o częstszym podejmowaniu prób postawienia się na czyimś miejscu. W studium uwzględniono 3 duże próby Amerykanów. Autorzy raportu z Journals of Gerontology: Psychological and Social Sciences stwierdzili, że zdolności empatyczne w dorosłości odzwierciedla krzywa w kształcie odwróconego U. Psycholodzy sądzą, że rozwój umysłowy i nabywanie doświadczenia w pierwszej połowie dorosłego życia mogą prowadzić do polepszenia funkcjonowania emocjonalnego, później jednak swoje trzy grosze wtrącają starzenie i stopniowa deterioracja. Naukowcy podkreślają, że należy przeprowadzić dalsze badania, bo na obecnym etapie trudno stwierdzić, czy opisany wzorzec jest wynikiem wieku, czy raczej szczególnych doświadczeń pokoleniowych. Dzisiejsi 50-60-latkowie walczyli bowiem o prawa człowieka czy prowadzili działania antywojenne. W końcu dorastali w okresach ważnych zmian społecznych, kiedy kładło się nacisk na uczucia i perspektywę innych ludzi. W ramach uprzednich badań Konrath, Ed O'Brien i inni odkryli, że współczesnych młodych ludzi cechuje niższy poziom empatii i wyższy poziom narcyzmu niż młodych z wcześniejszych pokoleń. Amerykanie zamierzają ustalić, czy za pomocą mediów elektronicznych da się przeprowadzić skuteczny trening współodczuwania. -
The New York Times donosi, że chińscy hakerzy atakowali serwery gazety co najmniej przez 4 ostatnie miesiące. Ataki zbiegają się w czasie z prowadzonym przez reporterów NYT dziennikarskim śledztwem dotyczącym fortuny zgromadzonej przez rodzinę premiera Chin Wen Jiabao. Eksperci wynajęci przez gazetę do ochrony jej sieci zebrali wystarczająco dużo dowodów na to, by stwierdzić, że ataki odbywały się z terytorium Chin i wykorzystywano podczas nich metody, które w przeszłości udało się powiązać z chińską armią. Ataków dokonano z tych samych wojskowych komputerów, z których w przeszłości atakowano amerykańskie firmy działajace na rynku przemysłu wojskowego. Hakerom udało się m.in. włamać do służbowych skrzynek pocztowych Davida Barbozy, szefa szanghajskiego biura NYT oraz Jima Yardleya, który z Indii kieruje działaniami gazety w Azji Południowej, a w przeszłości był dyrektorem oddziału w Pekinie. Cyberprzestępcy starali się ukryć swoją tożsamość, włamując się najpierw do sieci amerykańskich uniwersytetów i przekierowując przez nie ruch. Udało im się zarazić sieć NYT szkodliwym kodem, dającym dostęp do wszystkich maszyn. Zdaniem New York Timesa, atak był częścią większej kampanii, prowadzonej przeciwko amerykańskim mediom interesującym się chińskimi liderami i korporacjami. Na przykład w ubiegłym roku ofiarą chińskich hakerów padł Bloomberg, a do ataku doszło po tym, jak serwis opublikował informacje o majątku rodziny wiceprezydenta Xi Jinpinga. Obecnie Xi jest sekretarzem generalnym KPCh, a w marcu prawdpodobnie zostanie prezydentem. W artykule, który stał się przyczyną ataków na NYT czytamy m.in. że 90-letnia obecnie matka premiera Chin, która była wiejską nauczycielką, jest - przynajmniej na papierze - wielkim inwestorem. Tylko jedna z jej inwestycji była w 2007 roku warta 120 milionów dolarów. Oczywiście nie wiadomo, czy pani Yang Zhiyun ma pojęcie o fortunie, która formalnie do niej należy. Nie mniej bogaci są inni członkowie rodziny premiera. Jego syn, córka, młodszy brat, szwagier, żona i inni posiadają aktywa o łącznej wartości co najmniej 2,7 miliarda dolarów. W wielu przypadkach nazwiska tych osób są starannie ukrywane w całej sieci powiązań, spółek, firm inwestycyjnych itp. itd. Co więcej, dziennikarze NYT dowiedzieli się, że przedsięwzięcia rodziny premiera są chętnie finansowane przez państwowe firmy czy azjatyckich miliarderów.
-
W skamieniałych odchodach rekina sprzed ok. 270 mln lat znaleziono skupisko jaj tasiemca. Oznacza to, że kontakty kręgowców z pasożytami jelitowymi rozpoczęły się o wiele wcześniej niż sądzono, bo co najmniej w środkowym-późnym permie. W klastrze odkryto 93 owalne jaja o długości 145-155 µm i szerokości 88-100 µm. Większość z nich była wypełniona pirytem. W części na jednym z biegunów występowało wieczko (operculum). Zespół Pauli C. Dentzien-Dias podkreśla, że pod względem ułożenia i morfologii jaja z koprolitu bardzo przypominają zapłodnione jaja z dojrzałych segmentów ciała współczesnych tasiemców. Korpolit z formacji Rio do Rasto jest przechowywany w Laboratorium Paleontologii Kręgowców Universidade Federal do Rio Grande do Sul. Oznaczono go symbolem UFRGS-PV-429-P.
-
UE chce 500 000 punktów ładowania pojazdów elektrycznych
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Ciekawostki
Komisja Europejska chce, by do 2020 roku na terenie UE pojawiło się 500 000 nowych punktów ładowania samochodów elektrycznych. Dzięki naszej propozycji zakładającej powstanie punktów ładowania z ustandaryzowaną wtyczką, samochody elektryczne będą mogły w końcu zagościć na drogach Europy - mówi komisarz Connie Hedegaard. Punkty ładowania mają powstać w ramach wartego 8 miliardów euro planu Clean Power for Transport Package. Zakłada on też inwestycje w napęd wodorowy, biopaliwa i inne odnawialne źródła energii. Jeszcze bardziej ambitne plany ma kilka krajów UE. Niemcy, Francja, Hiszpania i Wielka Brytania chcą, by do 2020 roku po ich drogach poruszało się ponad 7 milionów samochodów elektrycznych. To bardzo optymistyczne założenie, zważywszy na fakt, że w 2011 roku Niemcy kupili 1858 samochodów elektrycznych, Francuzi 1796, a Brytyjczycy 1170. Obecnie w Niemczech istnieje około 2000 publicznie dostępnych punktów ładowania pojazdów elektrycznych. Do roku 2020 ma ich być 148 000. Stacji benzynowych jest w Niemczech 14 300. Światowym liderem w liczbie publicznych punktów ładowania pojazdów elektrycznych są Stany Zjednoczone, gdzie można korzystać z około 5300 takich miejsc. Pojawienie się większej liczby punktów ładowania oraz ustandaryzowanie wtyczek z pewnością pomoże w rozpowszechnieniu się pojazdów elektrycznych. Jednak niektórzy specjaliści zwracają uwagę, że Connie Hedegaard zbyt optymistycznie podchodzi do problemu. Główną przeszkodą może być cena samochodów elektrycznych. Jako, że większość osób i tak ładowałaby samochody w miejscach prywatnych - w domach lub miejscu pracy - znacznie lepszym rozwiązaniem byłoby, jak chcą niektórzy, subsydiowanie zakupu takich samochodów, a nie inwestowanie w punkty ładowania. -
Studium na bliźniętach z Malawi pokazało, że ciężka postać niedożywienia u dzieci (kwashiorkor) jest wynikiem współdziałania określonej flory jelitowej i złej diety. Wyniki analiz zespołu ze Szkoły Medycznej Uniwersytetu Waszyngtona znalazły poparcie w badaniach na myszach. Okazało się bowiem, że gdy gryzoniom przeszczepi się bakterie jelitowe niedożywionych dzieci, u zwierząt na ubogiej w składniki diecie następuje ogromny spadek wagi. Zmienia się też metabolizm. Bakterie z przewodu pokarmowego niedożywionych dzieci i myszy wydają się nie dojrzewać wg zdrowego schematu. Wysokokaloryczna, odżywcza dieta wywiera czasowy korzystny wpływ na mikrobiom, ale to nie wystarczy, by wyeliminować zaburzenie. Nasze wyniki sugerują, że by dzieci mogły zdrowo rosnąć i osiągnąć pełnię możliwości, trzeba opracować nowe strategie naprawy społeczności bakteryjnych - podkreśla dr Jeffrey Gordon. Niedożywienie dzieci to powszechny problem w Malawi. Od dawna wiadomo, że choć zła dieta odgrywa kluczową rolę, to nie jest jedynym działającym czynnikiem. Naukowcy zachodzili w głowę, czemu niektóre maluchy chorują, a inne, nawet z tych samych gospodarstw domowych, nie. Najnowsze badania wskazują na rolę mikrobiomu. Standardowo w ramach leczenia podaje się bazujący na orzechach ziemnych odżywczy pokarm. Ogranicza to śmiertelność, ale mikrobiom podlega jedynie przejściowej modyfikacji. Gdy terapeutyczne jedzenie zostaje odstawione, bakterie i ich geny wracają do niedojrzałego stanu i to zarówno u dzieci, jak i myszy. Wg Amerykanów, w ten sposób można by wyjaśnić, czemu niedożywione dzieci tyją na terapeutycznej diecie, ale w razie jej przerwania, nadal znajdują się w grupie podwyższonego ryzyka upośledzonego wzrostu, zaburzeń neurologicznych, a nawet śmierci. Zespół Gordona analizował pierwsze 3 lata życia 317 par bliźniąt. W tym czasie połowa par pozostała zdrowa, a w przypadku reszty u jednego lub obojga dzieci rozwinęło się niedożywienie. Amerykanie badali maluchy, u których wystąpił kwashiorkor. Szczególną uwagę poświęcono parom, gdzie jedno dziecko okazało się niedożywione, a drugie, mimo identycznej diety, nie. Zjawisko występowało jednakowo często u bliźniąt jedno- i dwujajowych. Skoro nie chodziło o własne geny dzieci, akademicy przyjrzeli się innemu źródłu genów - mikrobiomowi. W Malawi podstawę diety stanowi kaszka kukurydziana, w której brakuje witamin i minerałów. Gdy podczas studium u dziecka stwierdzano niedożywienie, terapeutyczny pokarm podawano parze, ograniczając w ten sposób dzielenie. Zespół Gordona zauważył, że choć jedzenie wydawało się zapoczątkowywać dojrzewanie mikrobiomu, korzyści były przejściowe. Miesiąc po zakończeniu zdrowej diety u niedożywionych dzieci stwierdzano zahamowanie postępów lub regresję. U zdrowego dziecka z pary dojrzewanie mikrobiomu nadal zachodziło prawidłowo. W ramach pogłębionych badań naukowcy przeszczepili myszom pozbawionym bakterii jelitowych mikroorganizmy zdrowych i chorych bliźniąt z pary. Zauważono, że na kaszce kukurydzianej gryzonie z mikrobiomem maluchów z kwashiorkorem znacznie chudły. Zjawiska tego nie zaobserwowano u jedzących to samo zwierząt z bakteriami zdrowych bliźniąt. Amerykanie ustalili, że u myszy z przeszczepem od niedożywionych dzieci występowały gatunki bakterii, które w przeszłości powiązano m.in. z nieswoistym zapaleniem jelit. Poza tym połączenie złej diety i "niedożywionego mikrobiomu" zmieniało metabolizm węglowodanów i aminokwasów, zmniejszając dostępność siarki. Zaburzeniu uległo także działanie centralnego mechanizmu ekstrahowania energii z pożywienia. Gordon i inni planują kolejne badania. Chcą sprawdzić, czy wcześniejsza lub dłuższa interwencja przyniesie lepsze rezultaty. Zastanawiają się też nad dodaniem do żywności terapeutycznej bakterii jelitowych zdrowych dzieci.
-
W sierpniu ubiegłego roku informowaliśmy, że Samsung przegrał z kretesem spór z Apple'em o naruszenie patentów. Jednak kolejne miesiące przyniosły koreańskiej firmie dobre nowiny. Najpierw w grudniu sędzia Lucy Koh wydała prawdopodobnie bezprecedensowy wyrok i nie zgodziła się na orzeczenie zakazu sprzedaży urządzeń Samsunga. Teraz pani sędzia zadała Apple'owi kolejny cios. Zgodziła się z wcześniejszym orzeczeniem, mówiącym, że Samsung naruszył patenty Apple'a, ale uznała, że naruszenie nie było celowe. To oznacza, że Apple nie może starać się o zwiększenie przyznanego odszkodowania. Zgodnie z wcześniejszym wyrokim koreańska firma ma zapłacić Apple'owi 1,05 miliarda dolarów. Najnowszy wyrok uniemożliwia występienie z żądaniem trzykrotnego zwiększenia tej kwoty. Sędzia uznała też, że ława przysięgłych prawidłowo rozpatrzyła sprawę i odmówiła obu stronom prawa do ponownego procesu. Wydaje się dość jasne, że sędzia Koh w znaczniej mierze zgadza się z ławą przysięgłych i nie planuje ponownego roztrząsania kwestii ważności patentów i naruszeń. Wydaje się też jasne, że uważa, iż 1,05 miliarda dolarów to wystarczająco duże odszkodowanie - komentuje profesor Mark Lemley z Uniwersytetu Stanforda. Część specjalistów uważa jednak, że skoro sędzia Koh uznała, iż naruszenie nie było świadome, to może być skłonna też zmniejszyć odszkodowanie. Tym bardizej, że podczas grudniowego procesu uznała, że część obliczeń Apple'a dotyczących poniesionych strat jest wadliwa. Byłbym zaszokowany, gdyby odszkodowanie nie zostało znacząco zmniejszone. Najważniejszym obecnie pytaniem jest, o ile będzie zredukowane - powiedział profesor Brian Love z Santa Clara university. Najprawodpodobniej po tym, jak sędzia Koh wyda ostateczną opinię dotyczącą wysokości odszkodowania, obie strony odwołają się od najnowszego wyroku. Cały wyrok wraz z uzasadnieniem został udostępniony w sieci [PDF].
-
Naukowcy z singapurskiego Uniwersytetu Technologicznego Nanyang stworzyli, jak twierdzą, rewolucyjny system chłodzenia, który może mieć znaczący wpływ na przemysł elektroniczny, budowę maszyn do rezonansu magnetycznego, noktowizorów i innych urządzeń. Profesor Xiong Qihua wykorzystał lasery do obniżenia temperatury półprzewodnika z 20 do -20 stopni Celsjusza. Wcześniej nigdy nie udało się schłodzić półprzewodników laserami. Wspomniany półprzewodnik to siarczek kadmu, używany w ogniwach fotowoltaicznych, czujnikach i innych urządzeniach elektronicznych. Jeśli będziemy w stanie wykorzystać laserowe chłodzenie, to podczas konstruowania urządzen medycznych, takich jak chłodzone ciekłym helem MRI, będzie można zrezygnować z dużych systemów chłodniczych i zastąpić je systemami optycznymi. To odkrycie daje nie tylko nadzieję na pozbycie się kompresorów i środków chłodzących z naszych lodówek czy systemów klimatyzacyjnych, ale również pozwoli na zaoszczędzenie miejsca, energii i rezygnację ze szkodliwych gazów - uważa profesor Xiong. System z Singapuru może czekać świetlana przyszłość. Wartość samego tylko rynku energooszczędnych budynków ma osiągnąć 100 miliardów dolarów w 2017 roku. Profesor Xiong i jego 25-osobowy zespół nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. Chcą osiągnąć teoretyczną granicę laserowego chłodzenia półprzewodników. Została ona obliczona na -269 stopni Celsjusza.
-
Gromadzą się, bo komuś innemu na tym zależy
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Nauki przyrodnicze
Tworzenie dużych grup jest zazwyczaj wyjaśniane względami adaptacyjnymi, np. ochroną przed drapieżnikami, dostępem do partnerów czy pożywienia. Okazuje się jednak, że agregacja to nie zawsze przejaw wolnej woli albo przynajmniej własnego instynktu. Biolodzy zademonstrowali bowiem, że pewne skorupiaki zostają zmanipulowane przez pasożyty, które w ten sposób zwiększają swoje szanse na zakażenie kolejnych zwierząt: ptaków lub innych skorupiaków. Nicolas Rode i Eva Lievens badali Artemia franciscana oraz rozmnażające się przez dzieworództwo Artemia parthenogenetica. Choć pojedyncze osobniki są drobne - mają ok. centymetra długości - ławice rozciągają się nawet na 2 m. Naukowcy zainteresowali się motywami agregujących skorupiaków, bo ich zachowania nie dało się w pełni wyjaśnić żadną z przedstawianych dotąd hipotez. Zwierzęta nie ciągnęły do miejsc obfitujących w pokarm, nie unikały też w ten sposób drapieżników, bo zdarzało im się gromadzić w wodach zbyt słonych dla ryb. Ponieważ jedne skorupiaki rozmnażały się płciowo, a inne partenogenetycznie, względy reprodukcyjne także wykluczono. Poszukując alternatywnego wyjaśnienia, biolodzy zauważyli, że w porównaniu do form samotnych, u skorupiaków tworzących ławice częściej występowały pasożyty: tasiemiec zarażający również flamingi oraz 2 gatunki mikrosporidiów. Zakażone tasiemcem A. parthenogenetica miały intensywniejszą czerwoną barwę, co dodatkowo zwiększało szansę na wyłowienie z tłumu przez żywicieli ostatecznych, czyli ptaki. U gospodarzy zainfekowanych mikrosporydiami także narastała tendencja do tworzenia ławic, dodatkowo skorupiaki gromadziły się w pobliżu powierzchni. W sytuacji, gdy chodzi o zarażenie kolejnych skorupiaków, takie rozwiązanie jest idealne. Unoszenie się nad zdrowymi osobnikami zwiększa bowiem prawdopodobieństwo, że pożywią się one opadającymi odchodami. Autorzy artykułu z Ecology Letters uważają, że pasożyty nie działały w próżni (nie wywołały gromadzenia się), tylko wykorzystały zachowanie wykształcone w toku ewolucji w innym celu.