Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37638
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    247

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Koty zostały prawdopodobnie udomowione co najmniej dwukrotnie. Najnowsze badania wskazują, że kotek bengalski został udomowiony w Chinach przed ponad 5000 lat. Udomowienie kotów wiąże się prawdopodobnie nierozerwalnie z rozwojem rolnictwa. Zdaniem Fiony Marshall, zooarcheologa z Washington University, koty w dużej mierze uległy spontanicznemu udomowieniu, a jeśli tak, to podobnie mogło wyglądać udomowienie wielu innych zwierząt. To może być przełom w myśleniu o procesie udomowienia - mówi uczona. Marshall kilka lat temu pomagała w analizie kości ośmiu kotów odkrytych w Quanhucun. To wioska w środkowych Chinach, której mieszkańcy bardzo wcześnie zaczęli uprawiać kaszę jaglaną. Okazało się, że kości liczą sobie około 5300 lat, a zawarte w nich izotopy węgla i azotu wskazują, że koty jadły małe zwierzęta, które z kolei żywiły się ziarnem. To zaś był poważny powód na poparcie jednej z hipotez dotyczących procesu udomowienia kotów. Mówi ona, że dzikie koty wślizgiwały się do ludzkich osad, by polować na myszy i szczury, a ludziom zależało na obecności kotów pomagających w walce ze szkodnikami. Jeden z osobników, którego kości znaleziono w Quanhucun miał bardzo starte zęby, co sugeruje, że dożył sędziwego wieku, a to z kolei wskazuje, iż ludzie mogli się nim opiekować. Tamte badania nie dawały jednak odpowiedzi na zasadnicze pytanie, czy koty z Quanhucun były spokrewnione z kotem nubijskim, przodkiem dzisiejszych kotów domowych, które udomowiono na Bliskim Wschodzie przed około 10 000 lat? A może był to osobny gatunek któregoś z rodzimych małych kotów? Jeśli odpowiedź twierdząca padła by na pierwsze pytanie, oznaczało by to, że domowe koty trafiły do Chin z zewnątrz, za pośrednictwem szlaków handlowych. Jeśli zaś pozytywną odpowiedź udzielimy na drugie z pytań, będzie to oznaczało, że w Chinach doszło do niezależnegu udomowienia kota. Do ponownej analizy kości kotów z Quanhucun przystąpił Jean-Denis Vigne z Francuskiego Narodowego Centrum Badań Naukowych i jego zespół. Szczegółowe badania, tysiące pomiarów rozmiarów i kształtu kości jednoznacznie wykazały, że należą one do kotka bengalskiego, lokalnego gatunku, który został udomowiony niezależnie. Vigne podkreśla, że kilka charakterystycznych cech wskazuje, iż mamy do czynienia ze zwierzęciem na wczesnym etapie udomowienia, a nie z dzikim gatunkiem. Po pierwsze, wszystkie koty były nieco mniejsze od swoich dzikich kuzynów. Ponadto co najmniej jeden z kotów został pochowany. Jego szkielet jest kompletny, zwierzę nie zostało zabite ani zjedzone. To dowód na specjalne traktowanie. Nawet jeśli nie mamy tu dowodów na pełne udomowienie, to widzimy intensyfikację relacji człowiek-kot - stwierdził Vigne. Wyniki badań przekonują nie tylko Fionę Marshall, ale również Guya Bar-Oz, zooarcheologa z Uniwersytetu w Hajfie. Zwraca on uwagę, że koty mają bardzo silny instynkt łowcy, zabijają gryzonie, które dla rolników są szkodnikami, poza tym są aktywne głównie w nocy, nie muszą więc konkurować z aktywnymi w dzień psami. Dotychczas sądzono, że jedynym zwierzęciem udomowionym więcej niż jeden raz jest świnia. Teraz wszystko wskazuje na to, że doszło do co najmniej dwukrotnego udomowienia kotów. Udomowione koty z Quanhucun nie przetrwały próby czasu. Obecnie żaden z kotów domowych nie ma ich genów. Wyjątkiem są koty bengalskie, sztucznie utworzone w latach 60. w wyniku krzyżowania kotów domowych z kotkiem bengalskim. Niewykluczone, że udomowione w Chinach kotki bengalskie zostały wyparte przez koty przywiezione z Bliskiego Wschodu. Na malunkach z okresu dynastii Tang (618-907) widzimy wyłącznie koty przypominające współczesne koty domowe. « powrót do artykułu
  2. Amerykańskie Narodowe Biuro Rozpoznania (National Reconnaissance Office - NRO) to jedna z najbardziej tajnych agencji wywiadu USA. Zajmuje się ono m.in. satelitarnymi misjami rozpoznawczymi. Tradycja unikatowych logo lotów kosmicznych pochodzi z lat 60. i początków programu załogowych lotów kosmicznych. NASA pozwalała astronautom nazywać pojazdy kosmiczne. Z początkiem programu Gemini przywilej ten cofnięto. Astronauci byli zawiedzeni. Pilot Gemini, Gordon Cooper, zapytał, czy wobec tego astronauci mogliby - wzorem pilotów eskadr bojowych - projektować logo swoich misji. NASA wyraziła zgodę. Tradycję projektowania unikatowego logo dla każdej misji kontynuuje też NROL. Niektóre z nich są niezwykle interesujące. « powrót do artykułu
  3. Przedwczoraj, 24 stycznia 2016 roku, zmarł Marvin Minsky, pionier badań nad sztuczna inteligencją, założyciel laboratorium sztucznej inteligencji na MIT. Minsky położył podwaliny pod AI wykazując, że możliwe jest zaimplementowanie komputerowi zdroworozsądkowego myślenia. Już podczas studiów na Uniwersytecie Harvarda Minsky zainteresował się działaniem ludzkiej inteligencji i procesu myślenia. Uważał, że nie ma różnicy pomiędzy tym, jak myślimy my, a jak przetwarzają informacje komputery. Dlatego też od wczesnych lat 50. ubiegłego wieku pracował nad przełożeniem naszych procesów myślowych i psychologicznych na algorytmy komputerowe. W roku 1959 Minsky i jego kolega John McCarth założyli MIT Artificial Intelligence Project, który z czasem przemianowano na Artificial Intelligence Laboratory. To McCarthy wymyślił termin "sztuczna inteligencja". Prace laboratorium nie ograniczały się wyłącznie do sztucznej inteligencji. To tam narodziła się m.in. idea swobodnej wymiany cyfrowej informacji, co w efekcie doprowadziło do powstania poprzednika internetu, ARPAnetu, i ruchu otwartego oprogramowania. Minsky interesował się nie tylko sztuczną inteligencją. Zaprojektował i zbudował jedne z pierwszych skanerów oraz mechanicznych rąk z czujnikami dotyku. W 1951 roku zbudował Snarc, pierwszą w historii maszynę wykorzystującą sieci neuronowe, a w 1956 stworzył pierwszy współogniskowy mikroskop skanujący. Takie urządzenia, ze względu na swoją świetną rozdzielczość i jakoś obrazu są wciąż powszechnie używane w naukach biologicznych. Minsky nie ograniczał się wyłącznie do nauk ścisłych. Podczas studiów matematycznych studiował tez muzykę i dobrze grał na pianinie. W 1970 roku Minsky został uhonorowany Nagrodą Turinga, najwyższym wyróżnieniem w naukach informatycznych. Jest też autorem licznych dzieł, które wywarły wpływ na rozwój technologiczny oraz filozofię. Najbardziej znanym z nich jest prawdopodobnie "The Society of Mind". Był także konsultantem podczas kręcenia filmu "2001: Odyseja kosmiczna". Marvin Minsky urodził się w 1927 roku w Nowym Jorku. Jego ojciec był chirurgiem okulistą, a matka żydowską aktywistką polityczną. W latach 1944-1945 Minsky służył w US Navy. Studiował matematykę na Harvardzie, a w 1954 obronił na Princeton doktorat z matematyki. W 1958 roku został pracownikiem naukowym MIT. Isaac Asimov twierdził, że Minsky to - obok Carla Sagana - jeden z dwóch ludzi bardziej inteligentnych od niego samego. Przyczyną śmierci Minsky'ego był krwotoczny udar mózgu. « powrót do artykułu
  4. Sekretarze (Sagittarius serpentarius) często kopią i następują na głowę ofiary, zabijając ją lub ogłuszając. Zważywszy, że ich ulubionym pokarmem są węże, uderzenie musi być zarówno szybkie, jak i celne. Ostatnio brytyjscy biolodzy zmierzyli siłę kopnięcia Madeline'a, samca z Hawk Conservancy Trust, który w ramach pokazów dla publiczności rozprawia się z gumową atrapą węża. Okazało się, że ptak generuje siłę rzędu 195 niutonów. To wystarczy, by zabić ofiarę jednym uderzeniem. Jak podkreśla dr Steve Portugal, wykładowca Royal Holloway University of London, jeszcze większe wrażenie robi prędkość działania Madeline'a. Czas uderzenia w głowę węża wynosił bowiem zaledwie 15 milisekund (warto przypomnieć, że mrugnięcie trwa ok. 150 ms). Podczas eksperymentu naukowcy posłużyli się ukrytymi platformami tensometrycznymi. Przeciągali nad nimi gumowe węże. Każdy atak oceniano pod kątem czasowania, prędkości i siły uderzenia. Autorzy publikacji z pisma Current Biology podkreślają, że biorąc pod uwagę prędkość kopnięć i długość nóg sekretarzy, niemożliwe jest, by ptaki bazowały na propriocepcji (zmyśle kinestetycznym). Zamiast tego wykorzystują wskazówki wzrokowe i sprzężenie w przód (ang. feedforward). To oznacza, że mogą dokonywać korekt dopiero w następnym podejściu. Gdy zapoczątkują kopnięcie, nie ma możliwości przystosowania czy zmiany. By kopać tak szybko, mocno i dokładnie, żeby ogłuszyć/zabić ofiarę (konsekwencje nietrafienia w jadowitego węża mogą w końcu być śmiertelne), potrzeba precyzyjnego namierzania, a to oznacza rozbudowaną współpracę układów wzrokowego i nerwowo-mięśniowego. Dr Monica Daley z Royal Veterinary College dodaje, że odkrycia odnośnie do sekretarzy będzie można wykorzystać m.in. w robotyce czy protetyce. Porównywalnym [do kopnięć S. serpentarius] zadaniem byłoby granie w bejsbol z protezą ramienia [...]. Naukowcy mają nadzieję, że dotychczasowe ustalenia pomogą też w rekonstrukcji technik polowania wymarłych nielotnych ptaków neognatycznych Phorusrhacidae. « powrót do artykułu
  5. Amerykański Departament Sprawiedliwości zamknął właśnie historyczną sprawę, Operation Torpedo. Historyczną, gdyż w jej ramach sąd po raz pierwszy zgodził się, by FBI prowadziła szeroko zakrojoną operację hakerską. Sprawa rozpoczęła się w 2011 roku, gdy holenderska policja wpadła na trop pedofilskiej witryny i uzyskała do niej administracyjny dostęp. Okazało się, że serwer znajduje się w centrum bazodanowym firmy Power DNN w Nebrasce. Holendrzy poinformowali się o sprawie FBI. Agenci Federalnego Biura Śledczego uzyskali zgodę sądu i rozpoczęli hakerską operację przeciwko Aaronowi McGrathowi, jednemu z pracowników Power DNN. Pod koniec 2012 roku agenci dokonali nalotu na dom McGratha. Mężczyzna był właśnie zalogowany jako administrator na witrynie PedoBook. To pedofilski serwis społecznościowy. McGrath szybko zamknął notebook, co doprowadziło do zaszyfrowania danych. Jednak, jak dowiadujemy się z dokumentów sądowych, FBI udało się odtworzyć hasło i zdobyć dostęp do komputera. Dzięki temu dowiedzieli się, że dostęp do PedoBook jest możliwy wyłącznie za pośrednictwem sieci Tor. W związku z tym sąd wydał FBI zgodę na wykorzystanie "technik śledczych w sieci". Pozwoliło to agentom na dodanie niewielkiego kodu do każdego pedofilskiego zdjęcia na PedoBook. Gdy użytkownik serwisu klikał na zdjęcie, jego komputer pobierał również i kod umieszczony tam przez FBI, a ten zdradzał agentom prawdziwy adres IP oraz dane na temat systemu operacyjnego użytkownika serwisu. Dzięki dokumentom sądowym wiemy, że FBI umieściło w serwisie kod Flash i wykorzystało fakt, że Flash jest podatny na ataki. Jeśli użytkownik korzystał ze starszej wersji Tora i nie zablokował Flasha, kod wstrzyknięty przez FBI nawiązywał bezpośrednie połączenie i zdradzał prawdziwy numer IP śledzonej osoby. Dzięki takim działaniom agenci zatrzymali m.in. 22-latka, który zapowiadał, że opublikuje nagie zdjęcia swojej nienarodzonej jeszcze córki. Pedofil został już skazany na 15 lat więzienia. Inny zatrzymany t0 42-latek, który chwalił się licznymi gwałtami dokonanymi na dziewczynkach na Filipinach. Wyrok: 20 lat więzienia. FBI wpadło też na trop człowieka, który szczególnie martwił agentów. Zapowiadał on na PedoBook, że ma zamiar zrealizować swoją fantazję polegającą na zabiciu dziecka. Z informacji pozostawianych na PedoBook agenci dowiedzieli się, że podejrzany mieszka w w okolicach Waszyngtonu. Okazało się, że PT***eater, bo z takiego pseudonimu korzystał pedofil, loguje się pod tą samą nazwą na zwykłych witrynach pornograficznych, a nazwa jest pseudonimem z komunikatora AIM. Na wniosek sądu AOL zdradził FBI adres IP użytkownika komunikatora, a Verizon podał agentom jego adres w Germantown w stanie Maryland. Okazało się, że podejrzany do Timothy DeFoggi, wysoki rangą urzędnik ds. cyberbezpieczeństwa w Departamencie Zdrowia i Obsługi Ludności. Podczas procesu DeFoggi mówił, że ma uprawnienia dostępu do tajemnic państwowych oraz doświadczenie we współpracy z CIA i NSA. Gdy w kwietniu 2013 roku FBI zatrzymało DeFoggi w jego domu, jego laptop pobierał właśnie plik z witryny OnionPedo Video Archive. Mężczyznę skazano na 25 lat więzienia. Metody zastosowane przez FBI były atakowane w sądzie przez obrońców oskarżonych. Jeden z nich twierdził, że wykraczają one poza to, co mogą robić organa ścigania. Inny prawnik twierdził, że FBI nieuczciwie szpiegowało jego klienta. Podnosił przy tym, że co prawda Biuro miało zgodę sądu, jednak było zobowiązane w ciągu 30 dni powiadomić podejrzanego o włamaniu do jego komputera. W obu przypadkach sąd federalny odrzucił skargi. Krytycy FBI wątpią też, czy Biuro ma prawo de facto utrzymywać pedofilską witrynę i pozwalać, by ona działała. Departament Sprawiedliwości przyznaje, że było to trudne i kosztowne śledztwo. Operation Torpedo prowadzono przez ponad 3 lat, prokuratura przyznaje, że w tym czasie uratowano około 6 dzieci, a z ponad 13 000 aktywnych członków PedoBook na kary więzienia skazano zaledwie 19 osób. FBI informuje, że w tzw. ukrytym internecie coraz częściej dochodzi do przestępstw pedofilskich. Na PedoBook poszczególne zdjęcia oglądane są olbrzymią liczbę razy. Na przykład jeden tylko zbiór fotografii, zatytułowany "Melinda - moja córka" został obejrzany ponad 467 000 razy. Oni ukrywają się pod naszym bokiem. W pewnym sensie jesteśmy bezsilni. Właśnie to powoduje, że konieczne są nadzwyczajne działania - mówi anonimowy urzędnik Departamentu Sprawiedliwości. « powrót do artykułu
  6. W jaki sposób owadożerna muchołówka amerykańska (Dionaea muscipula) decyduje, kiedy zamknąć liście pułapkowe i zacząć wydzielać enzymy trawienne? Okazuje się, że roślina liczy do co najmniej dwóch. Mięsożerna bylina Dionaea muscipula [...] potrafi liczyć, jak często jest dotykana przez owady odwiedzające liście pułapkowe. Wszystko po to, by schwytać i zjeść ofiarę - wyjaśnia Rainer Hedrich z Uniwersytetu w Würzburgu. Podczas eksperymentów Niemcy oszukiwali muchołówkę, że wylądowały na niej owady. Przykładali do pułapki coraz większą liczbę bodźców mechaniczno-elektrycznych i monitorowali reakcje roślin. Okazało się, że by wywołać reakcję i ustawić pułapkę w trybie gotowości do działania, wystarczy jedno dotknięcie włosków czuciowych na brzegu liścia. Podejście huraoptymistyczne nie jest wskazane, bo jak tłumaczą naukowcy, w końcu zawsze może to być fałszywy alarm. Przy drugim dotknięciu pułapka zamyka się wokół ofiary. Próbując uciekać, raz po raz stymuluje ona mechanowrażliwe włoski, co skutkuje dalszym pobudzeniem muchołówki. Autorzy publikacji z pisma Current Biology dodają, że po 2. dotknięciu inicjowany jest szlak hormonu dotyku kwasu jasmonowego. Po ponad 3 uruchamiana jest zaś ekspresja genów i gruczoły po wewnętrznej stronie pułapki zaczynają wytwarzanie enzymów trawiennych (hydrolaz). Co ważne, roślina może dostosowywać produkcję kosztownych "odczynników" do wielkości posiłku. Liczba potencjałów czynnościowych informuje ją o rozmiarach i zawartości składników odżywczych [głównie sodu] w kąsku. Pozwala jej to równoważyć koszty i korzyści polowania [w praktyce oznacza to tyle, że ekspresja genów hydrolaz jest proporcjonalna do liczby stymulacji mechanicznych]. Naukowcy zauważyli, że u D. muscipula następuje znaczący wzrost produkcji transportera odpowiadającego za wychwyt kationów sodu - kanału DmHKT1; i w tym przypadku liczba jego transkryptów zależy od liczby podrażnień (potencjałów czynnościowych). Dokładnie nie wiadomo, czemu roślinie tak bardzo zależy na sodzie, ale Hedrich i inni sugerują, że może to mieć coś wspólnego z podtrzymywaniem właściwego bilansu wodnego w ścianach komórkowych. Obecnie Niemcy sekwencjonują genom muchołówki amerykańskiej. « powrót do artykułu
  7. Na spotkanie z Danem Cruickshankiem oraz pokaz specjalny filmu „Warszawa – zmartwychwstałe miasto” zapraszają: BBC Earth oraz Muzeum Powstania Warszawskiego, 27 stycznia 2016r., godz. 17:00. Dan Cruickshank - brytyjski historyk sztuki i architektury, autor licznych książek poświęconych architekturze oraz gospodarz programów BBC, dla której od lat przygotowuje cykle dokumentalne na temat zabytków i światowych cudów architektury. Jego najnowszym dziełem jest film dokumentalny „Warszawa – zmartwychwstałe miasto”, opowiadający o wskrzeszeniu Warszawy z wojennych ruin dzięki imponującej walce Polaków o swoją tożsamość, będący jednocześnie niezwykle osobistą i wzruszającą podróżą autora zarówno po Warszawie jego dzieciństwa, jak i współczesnej europejskiej stolicy. W latach 50. XX wieku, Dan Cruickshank, jako chłopiec mieszkał z rodzicami w kamienicy przy ul. Świętojańskiej na warszawskiej Starówce. Zdewastowane wojną miasto i niestrudzeni w odbudowie Warszawy mieszkańcy pozostawili w pamięci chłopca niezatarty ślad. Wrócił do Warszawy po 60 latach, by opowiedzieć światu niezwykłą historię odbudowy i rekonstrukcji miasta, które zostało skazane na zagładę przez hitlerowskie Niemcy i miało przestać istnieć. Wyrusza śladem wspomnień i odwiedza dawne mieszkanie, pokazuje swoje chłopięce rysunki kamienic widzianych przez okno. Z uznaniem oprowadza po pieczołowicie zrekonstruowanym Starym Mieście, Zamku Królewskim i Królewskich Łazienkach, zwracając uwagę na najdrobniejsze odtworzone detale architektoniczne. Na podstawie archiwalnych dokumentów objaśnia historię i sposób odbudowy staromiejskiego kompleksu, pokazując zmiany, jakie zaszły w warszawskiej zabudowie i architekturze. Są miasta, które zostały zniszczone w porównywalnym stopniu i następnie odbudowane, ale, według mojej wiedzy, Warszawa jest przykładem największej w skali, najbardziej ambitnej i skutecznej rekonstrukcji zabytkowego centrum miasta. Jest też fascynującym przykładem konieczności pogodzenia autentycznego odtworzenia utraconych budynków i królewskiego miasta z wymaganiami nowoczesnego miejskiego życia w socjalistycznym społeczeństwie – powiedział Dan Cruickshank. Polska premiera filmu „Warszawa – zmartwychwstałe miasto” odbędzie się w niedzielę, 21 lutego o godz. 20:00 na kanale BBC Earth. « powrót do artykułu
  8. Baidu coraz śmielej wchodzi na rynek autonomicznych samochodów. Przed kilkoma tygodniami firma ogłosiła, że chce stworzyć autonomiczne autobusy, a dzisiaj dowiadujemy się, iż jest zainteresowana całym rynkiem autonomicznych samochodów. Baidu chce wykorzystać swoje doświadczenie w pracach nad sztuczną inteligencją, tworzeniem map i wymianą danych. Od trzech miesięcy Baidu współpracuje z BYD Co., największym w Chinach producentem samochodów elektrycznych. Baidu wyposaża te pojazdy w oprogramowanie Baidu AutoBrain,które odpowiada za prowadzenie pojazdu, obserwowanie otoczenia i podejmowanie decyzji. Wang Jing, wiceprezes odpowiedzialny za rozwój autonomicznym samochodów poinformował, że jego firma może również rozpocząć współpracę z amerykańskimi przedsiębiorstwami. Nie wymienił jednak żadnej nazwy. Baidu chce konkurować na rynku autonomicznych samochodów m.in. z Google'em. Koncern Page'a i Brina pracuje nad takimi pojazdami od 2009 roku. W ramach testów autonomiczne samochody Google'a przejechały już ponad 3,2 miliona kilometrów. Baidu będzie testowało swoje samochody w Chinach i wierzy, że znajomość lokalnych warunków drogowych da jej przewagę nad konkurencją. Analitycy uważają, że do roku 2017 pojawią się samochody samodzielnie radzące sobie w korkach oraz płacące za parking. W 2018 roku w salonach powinny być dostępne pojazdy zdolne do samodzielnej jazdy po autostradach i zmiany pasa. Samochody samodzielnie poruszające się w ruchu miejskim mają trafić do sprzedaży w roku 2022, a w roku 2025 powinniśmy, zdaniem analityków, mieć do dyspozycji w pełni autonomiczny samochód. « powrót do artykułu
  9. Blue Origin stała się pierwszą firmą, która po raz drugi wykorzystała tę samą rakietę. Przed dwoma miesiącami przedsiębiorstwo wystrzeliło satelity, a pierwszy człon jej rakiety bezpiecznie wylądował na Ziemi. Teraz człon te został użyty podczas kolejnego startu. Rakieta New Shepard wzniosła się na wysokość 101,7 kilometra, nieco powyżej linii Karmana, która wyznacza granicę pomiędzy atmosferą Ziemi a przestrzenią kosmiczną, a następnie łagodnie wylądowała na Ziemi. Jeff Bezos, założyciel firmy Amazon, do którego należy Blue Origin poinformował na swoim blogu, że po pierwszym starcie wymieniono spadochrony kapsuły załogowej, zastąpiono zapalniki pirotechniczne nowymi, przeprowadzono testy funkcjonalne, udoskonalono oprogramowanie. Rakieta nie stara się wylądować dokładnie w wyznaczonym miejscu. Po tym, jak obierze na cel środek lądowiska, jej priorytetem staje się utrzymanie odpowiedniej pozycji do lądowania. Działa więc podobnie jak pilot samolotu, który na początku lądowania stara się być na środku lądowiska. Jeśli podczas lądowania okaże się, że samolot jest nieco z boku, pilot nie wykonuje w ostatniej chwili korekty, byle tylko trafić dokładnie w środek. Bezos zdradza też, że jest przekonany do rozwijania rakiet pionowego lądowania. Dlaczego? Ponieważ by ziściła się wizja zgodnie z którą miliony ludzi żyją i pracują w przestrzeni kosmicznej, potrzebujemy wielkich silników startowych. A technologia pionowego startu świetnie się skaluje. Podczas pionowego lądowania rozwiązuje się klasyczny problem odwróconego wahadła. Przy większym wahadle problem jest nieco łatwiejszy do rozwiązania. Spróbujcie utrzymać na palcu pionowo postawiony ołówek. A potem zróbcie to samo z kijem od miotły. Z kijem jest łatwiej, gdyż ma większy moment bezwładności, dzięki czemu łatwiej go ustabilizować. Bezos zauważył również, że New Shepard to niewielka rakieta. Blue Origin od trzech lat pracuje nad pierwszą swoją rakietą, która poleci na orbitę. Będzie ona wielokrotnie większa od New Shepard, chociaż i tak ma być jedną z mniejszych rakiet w planowanej flocie Blue Origin. « powrót do artykułu
  10. Naukowcy stworzyli spermboty do dostarczania plemników, leków czy genów w wybrane miejsce. Jednym z największych wyzwań podczas prac nad mikrorobotami, które mają się poruszać w ludzkim ciele, jest zapewnienie bezpiecznego paliwa. Mając to na uwadze, specjaliści z Drezdeńskiego Instytutu Nanonauk Integracyjnych postanowili poszukać bezpiecznej alternatywy dla nanosilników. Myśleliśmy o wykorzystaniu silnika biologicznego o dużej mocy i przypomnieliśmy sobie o wici plemnika, która jest fizjologicznie mniej problematyczna. Pomysł przyszedł nam do głowy 5 lat temu, gdy zauważyłem, że plemniki mają podobną wielkość, co mikrorurki, które potrafimy wytwarzać - opowiada prof. Oliver G. Schmidt, dyrektor Instytutu. Niemcy pracowali z plemnikami byka, które mają zbliżoną wielkość do plemników ludzkich. Arkusze filmu z tytanu i żelaza zwija się w stożkowate rurki o właściwościach magnetycznych. Jeden koniec rurki jest szerszy od drugiego i stanowi wlot. Średnica nieco przewyższa średnicę główki plemnika. Żywe plemniki dodaje się do roztworu z mikrorurkami. Gdy plemnik utknie w węższym końcu, nieustannie prąc do przodu, napędza "bota". Kierunek nadaje się za pomocą pola magnetycznego, napęd zapewnia sam plemnik. Schimdt dodaje, że prędkość spermbotów można kontrolować za pomocą zmian temperatury. Choć na razie kwestii tej jeszcze nie rozwiązano, Niemcy sądzą, że komórki będzie można uwolnić, doprowadzając na drodze termicznej do rozwinięcia rurek w okolicy jaja. Rurki usuwano by z organizmu, ponownie przykładając pole magnetyczne. Magnetyczne mikrorurki są bezpieczniejsze od magnetycznych nanocząstek, bo nie dostają się do komórek. Nie mogą, bo są od nich większe - podkreśla Veronika Magdanz. Plemniki świetnie nadają się na bioboty. Łatwo je pozyskać, są nieszkodliwe i skutecznie przemieszczają się przez płyny ustrojowe. Spermbot potrafi pokonać do 100 mikrometrów na sekundę. Naukowcy twierdzą, że przypomina to sytuację, w której człowiek o wzroście 180 cm przepływałby 50 m w 14 s. « powrót do artykułu
  11. W laboratorium Uniwersytetu w Bolton powstał materiał opatrunkowy z włókna kompozytowego. Alchit, bo o nim mowa, stanowi połączenie kwasu alginowego [składnika ścian komórkowych wielu glonów i trawy morskiej] oraz chitozanu z pancerzyków skorupiaków. Oba związki mają już zastosowania medyczne. Chitozan jest naturalnie przeciwdrobnoustrojowy i przyspiesza gojenie ran [...] - wyjaśnia prof. Mohsen Miraftab. Materiał ma być produkowany w Chinach. Zgodnie z planem, sprzedaż opatrunku w Wielkiej Brytanii powinna się rozpocząć jeszcze w tym roku. W testach alchit wypadał lepiej od innych podobnych produktów. Zanurzony w wodzie, alchit wchłania ponad 40-krotność swojej wagi. Oznacza to, że będzie mógł odciągać wilgoć od rany. W dotyku przypomina galaretkę. Ponieważ odchodzi od ciała w jednym kawałku, nie powoduje dodatkowych urazów. Ekipie Miraftaba jako pierwszej udało się uzyskać włókna kompozytowe o wytrzymałości odpowiedniej do utworzenia opatrunku. Naukowcy stworzyli też inspirowaną helisą protezę naczyniową o średnicy poniżej 6 mm. Będzie ona umieszczana chirurgicznie w organizmie pacjentów np. z chorobą niedokrwienną serca. Obecne przeszczepy są podatne na zwapnienie i odkładanie cholesterolu, co ostatecznie prowadzi do zaczopowania drobnych naczyń, a nawet śmierci. Krew w naczyniach nie porusza się w linii prostej, lecz płynie spiralnie. Tworząc w implancie strukturę helisy, sprawiamy, że krew porusza się w naturalny dla siebie sposób. Obmywanie wnętrza zapobiega kalcyfikacji. Technologia protezy będzie jeszcze ulepszana. Brytyjczycy wspominają też o testach z partnerami z innych uczelni. Oprócz tego zespół Miraftaba stworzył technikę tkania włókien kolagenowych, które można wplatać w uszkodzone ścięgno, zapewniając naturalne rusztowanie dla wzrostu komórek. Nowa technologia pozwala uzyskać ciągłą nić o kontrolowanej giętkości. « powrót do artykułu
  12. Wszystko wskazuje na to, że litografia w ekstremalnie dalekim ultrafiolecie (EUV) będzie gotowa na czas, by wykorzystać tę technologię do produkcji układów scalonych w procesie 7 nanometrów. Obecnie źródła światła wykorzystywane w EUV nie są wystarczająco stabilne i nie mają odpowiedniej mocy, by mogły nadawać się do produkcji masowej. Prototypowe urządzenia zamontowane m.in. w fabrykach TSMC korzystają ze źródła o mocy 85 watów. Wkrótce zostaną one rozbudowane do 125 W. Producent urządzeń do litografii, ASML, zaprezentował ostatnio EUV o mocy 185 W i obiecuje, że do końca roku osiągnie moc 250 W. Obecnie prototypowe maszyny działają przez 70% dnia roboczego i naświetlają 500-600 plastrów krzemowych. To olbrzymi postęp w porównaniu z ubiegłym rokiem, ale ich wydajność jest wciąż mniejsza niż urządzeń do litografii zanurzeniowej. Musimy zwiększyć ich wydajność jeszcze 2- lub 3-krotnie - mówi Frits van Hout z AMSL. Producenci układów scalonych mają nadzieję, że będą mogli wykorzystać maszyny do EUV w 2018 roku. Pozwoli to na zmniejszenie kosztów produkcji drugiej generacji 7-nanometrowych układów. Dobra wiadomość jest taka, że obecnie wszystko wskazuje na to, iż nadzieje producentów się spełnią. Jednak należy przypomnieć, że EUV doświadczyło już wielu opóźnień. Wdrożenie EUV będzie miało olbrzymie znaczenie. W litografii zanurzeniowej osiągnięcie odpowiedniej precyzji wymaga wielokrotnego przetwarzania tych samych plastrów. Dopiero wówczas można produkować odpowiedniej jakości układy w technologiach 16 nm i mniejszych. EUV znacznie uprości cały proces i przyczyni się do spadków kosztów. « powrót do artykułu
  13. Bociany białe coraz częściej zarzucają migrację dalej na południe na rzecz kąsków z napotykanych po drodze wysypisk. Do niedawna wszystkie bociany z Europy migrowały na zimowiska w Afryce, lecz w ostatnich dziesięcioleciach coraz więcej osobników przelatuje krótsze dystanse, by żerować na odpadkach. Zespół dr Andrei Flack z Instytutu Ornitologii Maxa Plancka wyposażył w GPS-y 70 młodych bocianów z Armenii, Grecji, Polski, Rosji, Hiszpanii, Niemiec, Tunezji oraz Uzbekistanu. Naukowcy chcieli w ten sposób monitorować ich pierwszą migrację. Okazało się, że ptaki z Rosji, Polski i Grecji podążały tradycyjną trasą, docierając nawet do RPA. Bociany z Hiszpanii, Tunezji i Niemiec pozostawały na północ od Sahary, te z Armenii pokonywały tylko krótkie trasy, a młode z Uzbekistanu w ogóle się nigdzie nie ruszały. Biolodzy zauważyli, że większość ptaków pozostających na północ od Sahary przeżyła, grzebiąc w śmieciach, zaś bociany z Uzbekistanu pozyskiwały pożywienie z farm ryb (to dlatego nie odleciały na zimowiska w Afganistanie i Pakistanie). Wg Flack, bociany zmieniły swoje zwyczaje migracyjne, by być bliżej ludzi, czyli stałego dopływu pokarmu. Te, które zostają na północ od Sahary, wydają się żerować na wysypiskach odpadów w Maroku. Dla bocianów to dobre miejsce, bo mają tam pod dostatkiem jedzenia. Istnieje też jednak ryzyko; jeden nieodpowiedni kąsek i jest już po tobie. Autorzy raportu z pisma Science Advances podkreślają, że krótkoterminowe korzyści pokarmowe to jedno, a długoterminowe skutki dla ról ekologicznych to drugie. Nie wolno bowiem zapominać, że w tropikalnej Afryce bociany białe żerują na szkodnikach upraw, np. na rojach szarańczy. « powrót do artykułu
  14. Pokarm przemieszczający się przez jelita jest monitorowany przez komórki odpornościowe pod kątem obecności patogenów, np. bakterii z rodzaju Salmonella. Ich aktywność musi być jednak kontrolowana, by nadmierne pobudzenie nie doprowadziło do stałego uszkodzenia tkanki. Prof. Daniel Mucida z Uniwersytetu Rockefellera wykazał, że taką właśnie funkcję spełniają neurony. Nasze badania identyfikują mechanizm, za pośrednictwem którego neurony współpracują z komórkami odpornościowymi, by pomóc tkance jelita zareagować na zakłócenia, nie posuwając się za daleko. Do komórek odpornościowych występujących w tkance jelit należą różne populacje makrofagów. Makrofagi blaszki właściwej (łac. lamina propria) znajdują się w błonie śluzowej pod nabłonkiem, a makrofagi błony mięśniowej rezydują głębiej (w warstwie pod błoną podśluzową). Naukowcy zobrazowali obie populacje, wykorzystując technikę opracowaną przez zespół z laboratorium Marca Tessiera-Lavigne'a. Pozwala ona oglądać struktury komórkowe w 3D. Naukowcy dostrzegli, że komórki te różnie się poruszają i wyglądają. Co istotne, okazało się także, że makrofagi z błony mięśniowej otaczają neurony jelitowe. Analiza zademonstrowała, że w makrofagach blaszki właściwej zachodzi preferencyjnie ekspresja genów prozapalnych, a w makrofagach błony mięśniowej przeciwzapalnych. Zjawisko to wzmaga się w czasie zakażenia jelit. Doszliśmy do wniosku, że jeden z głównych sygnałów [wywołujących różną odpowiedź na zakażenie] wydaje się pochodzić z neuronów, które w czasie obrazowania okazały się niemal otulone przez makrofagi błony mięśniowej. Dalsze eksperymenty pokazały, że na powierzchni makrofagów błony mięśniowej występują receptory, które pozwalają reagować na norepinefrynę, neuroprzekaźnik wytwarzany przez neurony. Wszystko wskazuje więc na to, że to właśnie w ten sposób komórki nerwowe sygnalizują makrofagom, by wygasiły stan zapalny. Co ważne, Amerykanie zauważyli, że w przebiegu infekcji makrofagi blaszki mięśniowej są aktywowane w ciągu godziny-dwóch, a więc znacznie szybciej, niż miałoby to miejsce w przypadku szlaku czysto immunologicznego. Zespół Mucidy uważa, że to właśnie dzięki neuronom rezydujące głęboko makrofagi, które nie mają bezpośredniego kontaktu z patogenem, mogą tak szybko zareagować na infekcję. Jest prawdopodobne, że poważna infekcja może zaburzyć ten szlak, prowadząc do uszkodzenia tkanki i permanentnych zmian żołądkowo-jelitowych, występujących w takich schorzeniach jak [choćby] zespół jelita drażliwego. « powrót do artykułu
  15. Podczas badań dna morskiego u wybrzeży Norfolk i Suffolk odkryto wrak U-Boota zaginionego w 1915 roku. Badania były prowadzone przez firmy ScottishPower Renewables i Vattenfall, które mają zamiar wybudować w tamtej okolicy farmę wiatrową. Eksperci skanowali 6000 kilometrów kwadratowych dna, by lepiej zrozumieć panujące tam warunki. W tym czasie trafili na ponad 60 wraków, z których większość spodziewali się znaleźć. Jednak odkrycie 100-letniego okrętu podwodnego było wielką niespodzianką. Początkowo sądzono, że natrafiono na wrak holenderskiego okrętu podwodnego HNLMS O13, który zaginął w czerwcu 1940 roku podczas patrolowania wód pomiędzy Danią a Norwegią. Przysłani na miejsce odkrycia nurkowie holenderskiej marynarki wojennej wykonali dokładne zdjęcia znalezionego okrętu. Uszkodzona jednostka ma 57,6 metra długości, 4,1 metra szerokości i 4,6 metra wysokości. Jeśli weźmiemy pod uwagę uszkodzenia i widoczne szczątki, można stwierdzić, że miała więcej niż 60 ale mniej niż 70 metrów długości. Zdjęcia ujawniły też, że mamy do czynienia z jednostką niemiecką, nie holenderską. Dzięki rysunkom z epoki stwierdzono, że to niemiecku U-Boot typu U-31 z czasów I wojny światowej. Z archiwalnych zapisków wiadomo, że w tamtym regionie zaginęły jedynie jednostki U-31 i U-34. Trzy lata po tym, jak wrak zauważono po raz pierwszy, oficjalnie uznano, że mamy do czynienia z U-Bootem U-31, który wyszedł na patrol 13 stycznia 1915 roku i nigdy nie wrócił. SM U-31 został przyjęty to służby we wrześniu 1914 roku. Rankiem 13 stycznia 1915 roku okręt wypłynął z Wilhelmshaven na rutynowy patrol i zniknął. Sądzimy, że wpłynął on na minę u wybrzeży Anglii i zatonął wraz z całą załogą, na którą składało się 4 oficerów i 31 marynarzy - mówi archeolog morski Mark Dunkley. U-31 był pierwszą z 11 jednostek typu U-31, które wybudowano w latach 1912-1915. Jednostki te uważano za bardzo dobrze radzące sobie na otwartym morzu, dobrze sterowało się nimi na powierzchni. Osiem z nich zostało zatopionych, a 3 się poddały i po wojnie zostały zniszczone. Z tych, które zatopiono, nieznany był dotychczas los dwóch, w tym U-31. Miejsce spoczynku wraku jest uznawane za cmentarz wojenny. Jednostka nie będzie podnoszona, a farma wiatrowa zostanie wybudowana tak, by nie naruszyć spokoju poległych. « powrót do artykułu
  16. W ubiegłym roku chińska emisja węgla zmniejszyła się prawdopodobnie o około 3%. Taki wniosek płynie z opublikowanych właśnie oficjalnych danych statystycznych dotyczących przemysłu i ekonomii. Z danych wynika bowiem, że wydobycie węgla w Państwie Środka spadło o 3,5%, produkcja energii z elektrowni węglowych zmniejszyła się o 3%, import węgla spadł o 30%, ilość wytwarzanej surówki hutniczej zmniejszyła się o 4%, wyprodukowano też o 7% mniej koksu i o 5% mniej cementu. To zaś oznacza, że całkowita konsumpcja węgla spadła ponad 4%. Jednocześnie doszło do wzrostu zużycia ropy naftowej (o 1,1%) i gazu (o 3,7%). Biorąc pod uwagę wszystkie te czynniki można stwierdzić, że w ubiegłym roku Chiny wyemitowały do atmosfery o 3-4 procent mniej CO2 niż rok wcześniej. To mniej więcej ilość odpowiadająca całkowitej emisji z Polski. Na zmniejszenie emisji wpłynęło kilka czynników. Jednym z nich jest skurczenie się produkcji przemysłu ciężkiego przy jednoczesnym znaczącym wzroście usług i konsumpcji prywatnej. Drugim istotnym elementem, którzy spowodował spadek emisji jest szybko rozwijający się sektor energii odnawialnej. Pomimo tego, że zapotrzebowanie na energię wzrosło o 0,5%, to produkcja energii z węgla spadła o 3%. Było to możliwe dzięki znaczącemu zwiększeniu produkcji energii ze źródeł odnawialnych. W ciągu ubiegłego roku Chiny pobiły wszystkie światowe rekordy zwiększając ilość energii produkowanej z wiatru o 30 GW, a ze słońca o 17 GW. Trzecim czynnikiem była fatalna jakość powietrza w Pekinie i innych miastach. Zachodzące w Chinach procesy ekonomiczne, polityczne i społeczne prawdopodobnie będą prowadziły do dalszych spadków emisji. Obecnie w Państwie Środka pracuje wiele zakładów należących do sektora przemysłu ciężkiego, które nie mają odbiorców na swoje produkty. To państwowe zakłady utrzymywane przy życiu wyłącznie z powodów ideologicznych. To jednocześnie główni truciciele, a ich los jest przesądzony. W chińskim żargonie politycznym likwidację takich zakładów - zaplanowaną na bieżący rok - nazywa się "reformą strony podażowej" oraz "redukcją nadprodukcji". « powrót do artykułu
  17. Chiński bank centralny planuje wyemitowanie własnej waluty cyfrowej. Specjaliści z Ludowego Banku Chin studiują wirtualne waluty od 2014 roku. W ubiegłym tygodniu bank opublikował dokument, w którym zapowiada wprowadzenie wirtualnego pieniądza, nie zdradza jednak żadnej daty, kiedy miałoby to nastąpić, ani nie opisuje, jak pieniądz wirtualny miałby się do papierowego juana. W opublikowanym dokumencie czytamy, że cyfrowy pieniądz pomoże "obniżyć wysoki koszt wydawania tradycyjnych pieniędzy, ułatwi przeprowadzani transakcji finansowych i uczyni je bardziej przejrzystymi, zmniejszy możliwość prania brudnych pieniędzy, unikania podatków i innych przestępstw". Najbardziej znanym cyfrowym pieniądzem jest bitcoin. Pomimo początkowych obaw zadomowił się on w Chinach i obecnie znajduje się tam jedna z największych na świecie giełd, na których handluje się bitcoinami - BTCChina. Wyemitowanie własnej cyfrowej waluty może pomóc Chinom w powstrzymaniu masowego odpływu kapitału. Szacuje się, że w ubiegłym roku w Państwa Środka wyprowadzono 676 miliardów dolarów, z czego około 30% stanowiły transakcje przeprowadzone tak, by ominąć państwową kontrolę. Cyfrowy pieniądz może zwiększyć kontrolę banku centralnego nad przepływem kapitału. « powrót do artykułu
  18. Prawniczka Oracle'a Annette Hurst zdradziła przed sądem dane finansowe dotyczące Androida. Przedstawiciele Google'a mają teraz pretensje o ujawnienie poufnych danych. Wspomniane informacje zostały udostępnione prawnikom Oracle'a w związku ze sporem, jaki firma ta toczy z Google'em. Wyszukiwarkowy koncern uważa, że teraz, gdy zostały one ujawnione, mogą zaszkodzić firmie. Z danych przekazanych przez Hurst dowiadujemy się, że od roku 2008 przychody z Androida wyniosły 31 miliardów USD, a dochód zamknął się kwotą 22 miliardów. W 2014 roku Google zapłacił Apple'owi 1 miliard dolarów za to, że wyszukiwarka Google'a była domyślną wyszukiwarką w przeglądarce Safari. Od niedawna w Siri i aplikacji Spotlight domyślną wyszukiwarką jest Microsoftowy Bing, jednak za utrzymanie pozycji w Safari Google słono zapłacił. Dotychczas kwestie finansowe związane z Androidem były trzymane przez Google'a w tajemnicy. Także Apple nie ujawniał, ile otrzymuje od Google'a z umowę dotyczącą Safari. Informacje te trafiły do rąk prawników Oracle'a z zastrzeżeniem, że są ściśle tajne i tylko prawnicy mogą się z nimi zapoznać. Oracle nie powinien ujawniać przed sądem delikatnych niepublicznych informacji dotyczących finansów związanych z Androidem - oświadczyli przedstawiciele Google'a. Ich ujawnienie może mieć negatywny wpływ na biznes Google'a - dodali. Wyszukiwarkowy koncern obawia się teraz, że trudniej będzie mu negocjować kolejne umowy, gdyż producenci przeglądarek mogą domagać się, by płacił im on kwoty odpowiadające tym, jakie płaci Apple'owi. Google zarabia na Androidzie na trzy sposoby. Po pierwsze od każdej płatnej aplikacji zakupionej w Google Play koncern zatrzymuje sobie 30% wpływów, po drugie - licencjonuje producentom smartfonów takie aplikacje jak YouTube, Google Search, Gmail czy Google Play Store, po trzecie w końcu, zarabia na reklamach. Spór sądowy pomiędzy Oracle'em a Google'em dotyczy wykorzystywania w Androidzie części kodu Javy. Oracle twierdzi, że Google narusza patenty i domaga się ponad miliard dolarów odszkodowania. Sprawa ciągnie się już pięć lat. « powrót do artykułu
  19. Dieta bogata w błonnik (włókna) chroni nie tylko przed cukrzycą czy chorobami serca, ale i przed chorobami płuc. Naukowcy, którzy przeanalizowali dane z National Health and Nutrition Examination Surveys (NHANES), podkreślają, że wśród osób z najwyższym spożyciem błonnika (z 4. kwartyla) aż 68,3% mogło się pochwalić prawidłową funkcją płuc (w porównaniu do 50,1% z 1. kwartyla), natomiast zwężenie dróg oddechowych występowało, odpowiednio, u 14,8 i 29,8% tych grup. Amerykanie zauważyli także, że ludzie jedzący najwięcej błonnika osiągali o wiele lepsze wyniki w dwóch testach spirometrycznych: 1) natężonej pojemności życiowej (ang. forced vital capacity, FVC), czyli największej pojemności powietrza wydmuchniętej przy maksymalnym wysiłku wydechowym po wcześniejszym największym możliwym wdechu, a także 2) natężonej pojemności wydechowej jednosekundowej (ang. forced expiratory volume in one second, FEV1); w tym przypadku mierzy się objętość powietrza wydmuchniętą w czasie 1 s. Choroba płuc to ważna kwestia z zakresu zdrowia publicznego, ważne więc, by wykrywać modyfikowalne czynniki ryzyka i im zapobiegać. Niestety, abstrahując od tych związanych z paleniem, zidentyfikowano bardzo mało strategii zaradczych. Zwiększenie spożycia błonnika może [więc] być praktycznym i skutecznym sposobem wpływania na ryzyko rozwoju choroby płuc - podkreśla dr Corrine Hanson z Centrum Medycznego Uniwersytetu Nebraski. Akademicy przejrzeli dane dotyczące 1921 dorosłych w wieku od 40 do 79 lat, którzy w latach 2009-10 brali udział w NHANES. Spożycie błonnika wyliczono w oparciu o raportowaną ilość zjadanych owoców, warzyw, roślin strączkowych i pełnych ziaren. Ludzie, w których diecie występowało ponad 17,5 g włókien dziennie, zaliczali się do najwyższego kwartyla i stanowili największą liczebnie grupę (571). Grupa o najmniejszym spożyciu (1. kwartyl) poniżej 10,75 g dziennie była zaś najmniej liczebna (360). Związek między błonnikiem a działaniem płuc występował nawet wtedy, gdy naukowcy wzięli poprawkę na różne potencjalnie istotne czynniki, w tym na palenie, wagę czy status socjoekonomiczny. Autorzy artykułu z Annals of the American Thoracic Society wskazują na kilka słabości swojego badania. Podkreślają, że nie uwzględnili wpływu aktywności fizycznej i że NHANES nie pozwoliło na monitorowanie spożycia włókien i działania płuc w dłuższej perspektywie czasowej. Zespół Hanson sugeruje, że wyjaśnienia zaobserwowanego zjawiska można szukać w wynikach wcześniejszych badań, które wykazały, że błonnik zmniejsza stan zapalny, a to właśnie on leży u podłoża wielu chorób dróg oddechowych. Drugim ważnym zjawiskiem wydaje się wpływ włókien na skład mikrobiomu jelitowego, co oddziałuje na ewentualną skłonność do infekcji. Warto też wspomnieć o wydzielanych przez bakterie ochronnych związkach. « powrót do artykułu
  20. Salwador przestrzegł kobiety, by do 2018 r. nie zachodziły w ciążę, aby u ich dzieci nie wystąpiły wady wrodzone (małogłowie) związane z zakażeniem wirusem Zika. Eksperci przypominają, że wirus Zika (po raz pierwszy wyizolowany w 1947 r. od makaków królewskich z ugandyjskiego lasu Zika, stąd nazwa) należy do rodzaju flawiwirusów i jest przenoszony przez komary z rodzaju Aedes. W 1968 r. po raz pierwszy wyizolowano go od Nigeryjczyków. Patogen wywołuje gorączkę Zika. Nie wiadomo, czemu wirus, do zeszłego roku nieznany w Amerykach, rozprzestrzenia się tak szybko w Brazylii i krajach ościennych. Naukowcy dywagują, że wszystko zaczyna się od zakażenia komórek dendrytycznych w pobliżu miejsca ukąszenia. Później wirus rozprzestrzenia się do węzłów chłonnych i krwiobiegu. Flawiwirusy generalnie namnażają się w cytoplazmie, ale antygeny wirusa Zika znaleziono w jądrach zakażonych komórek. Chcielibyśmy zasugerować wszystkim kobietom w wieku rozrodczym, by podjęły kroki zmierzające w kierunku planowania ciąży i unikały zachodzenia w nią między rokiem bieżącym a przyszłym - podkreśla salwadorski wiceminister zdrowia Eduardo Espinoza, dodając, że rząd zdecydował się na ten apel, bo w zeszłym i na początku 2016 r. w Salwadorze odnotowano 5.397 przypadków wirusa Zika. Oficjalne dane wspominają o podejrzeniu zakażenia wirusem Zika u 96 ciężarnych, dotąd nie stwierdzono jednak ani jednego przypadku mikrocefalii u dzieci. W Kolumbii władze także doradzają kobietom odroczenie ciąży, ale tylko o 6-8 miesięcy. « powrót do artykułu
  21. Nanomateriały uzyskuje się na wiele różnych sposobów. Teraz do metod ich produkcji dołączyło... tkanie. Międzynarodowy zespół naukowcy pracujący pod kierunkiem specjalistów z Lawrence Berkeley National Laboratory i Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley utkał właśnie pierwsze tkane trójwymiarowe COF (covalent organic framework, kowalencyjny szkielet organiczny). Nowe COF odznaczają się znacznie lepszą strukturalną elastyczność, prężność i odwracalność od poprzednio produkowanych COF. Materiały te mogą być potencjalnie wykorzystane do wychwytywania dwutlenku węgla i zamienianie go na cenna produkty chemiczne. Wprowadziliśmy sztukę tkacką na poziom molekularny i atomowy, dzięki czemu możemy manipulować materią w sposób dotychczas niedostępny i nadać jej unikatowe cenne właściwości mechaniczne - mówi fizyk Omar Yaghi. Od dawna chemicy szukali sposobu na opanowanie tkactwa, jest to technika nieznana też w biologii. Opracowaliśmy sposób na tkanie organicznych nici, co pozwala na tworzenie złożonych dwu- i trójwymiarowych struktur - dodaje uczony. Yaghi i jego koledzy wykorzystali miedź w roli ramy dla nici organicznego związku o nazwie fenantrolina. Stworzyli zeń strukturę, którą nazwali COF-505. Specjalistyczne badania wykazały, że jony miedzi mogą być usuwane i dodawane z COF-505 bez zmiany samej struktury. Usunięcie metalu z COF-505 skutkowało dziesięciokrotnym zwiększeniem jej elastyczności, a po ponownym wprowadzeniu jonów miedzi struktura wracała do swej oryginalnej sztywności. Prosta operacja pozwala nam przełączać pomiędzy dwoma stanami elastyczności. To pierwsze takie osiągnięcie w tego typu strukturze chemicznej. Oznacza to, że zmiana stanu przebiega bez degeneracji czy zmiany samej struktury - cieszy się Yaghi. Opracowana przez nas technika tkacka pozwala na splątywanie ze sobą długich nici kowalencyjnie połączonych molekuł w struktury krzyżujące się w regularnych odstępach. Te skrzyżowania służą jako punkty odniesienia, więc nici posiadają wiele stopni swobody i mogą przesuwać się w różne strony tych punktów bez załamywania całej struktury. To umożliwi tworzenie materiałów o wyjątkowych właściwościach mechanicznych i dynamicznych - dodaje uczony. « powrót do artykułu
  22. U ludzi doświadczających lęku bardziej aktywna jest prawa półkula mózgu, co prowadzi do odchylenia trajektorii chodu w lewo. Podczas eksperymentu dr Mario Weick z University of Kent prosił 78 ochotników (głównie kobiety), którym zawiązywano oczy, by przeszli prosto przez prostokątne pomieszczenie do wskazanego wcześniej celu. Okazało się, że osoby doświadczające zahamowania/lęku miały tendencję do skręcania w lewo, co wskazuje na silniejszą aktywację prawej półkuli. Badanie pokazuje, że półkule są związane z różnymi systemami motywacyjnymi: prawa z hamowaniem, a lewa z przybliżaniem. Autorzy publikacji z pisma Cognition chcieli sprawdzić, co stoi za zjawiskiem niejednakowego (nierównomiernego) lokowania uwagi w przestrzeni. Brytyjczycy próbowali określić łączny oraz indywidualny wkład wspomnianych wyżej systemów motywacyjnych - behawioralnego przybliżania i hamowania (BAS i BIS, od ang. behavioural approach system i behavioural inhibition system) - w bocznym odchyleniu przestrzennym podczas wykonania zadania ruchowego. Najpierw badani wypełnili test do oceny BAS i BIS (inwentarz umieszczono w baterii innych kwestionariuszy), potem mieli przejść po linii prostej do znajdującego się 6 m dalej namalowanego na podłodze iksa; w sumie wykonali 1555 prób i pokonali 8,38 km. Dzięki aparaturze do monitorowania ruchu stwierdzono, że trajektorie chodu generalnie miały lewostronne odchylenie (16 prób skończyło się osiągnięciem celu, 918 znosem lewostronnym, a 621 prawostronnym). Dla wszystkich studentów wyliczono, jaki procent z 20 prób przypadał na każdą ze stron. Średnio lewostronne odchylenie występowało w 60% prób (12 z 20). Czterdzieści osiem osób częściej (>10 prób) kończyło przechadzkę na lewo od iksa, a dwadzieścia trzy na prawo od niego. Jeden ochotnik zawsze skręcał w prawo, a siedmiu w lewo. Tendencja do skręcania w lewo nasilała się ze wzrostem punktacji BIS. BAS wiązało się z tendencją prawostronną, ale tylko wtedy, gdy BIS było niskie. « powrót do artykułu
  23. Na stanowisku Wadi Ameyra na pustyni Synaj odkryto ok. 60 rysunków oraz inskrypcji skalnych sprzed circa 5 tys. lat. Archeolodzy sądzą, że zostały one wyryte przez ekspedycje górnicze, wysyłane przez wczesnych faraonów. Jedna z inskrypcji dotyczy królowej Neith-Hotep, która ok. 5 tys. lat temu jako regentka rządziła w imieniu młodocianego faraona o imieniu Djer. Choć egiptolodzy wiedzieli wcześniej o jej istnieniu, sądzili, że była żoną Narmera, ostatniego władcy dynastii "0". Wg zespołu prof. Pierre'a Talleta z Sorbony, najstarsze inskrypcje pochodzą sprzed ok. 5200 lat, a najmłodsze sprzed 4800 i datują się na panowanie Reneba (Nebre). Inskrypcje to prawdopodobnie sposób na obwieszczenie, że obszarem zarządzało państwo egipskie. Wg profesora, na południe od Wadi Ameyra ekspedycje mogły wydobywać turkusy i miedź. Jakiś czas po rządach Reneba trasy ekspedycji uległy zmianie. Inskrypcja z Wadi Ameyra pokazuje także, że Memfis jest starsze niż pierwotnie sądzono. Greccy i rzymscy historycy, np. Herodot, twierdzili, że zostało ono zbudowane przez mitycznego króla Menesa, którego egiptolodzy często uważali za Narmera, tymczasem inskrypcja pokazuje, że starożytne miasto istniało jeszcze przed narodzinami tego władcy. Mamy w Wadi Ameyra inskrypcję, w której wymienia się nazwę Inebu-hedż (Białe Mury); jest ona związana z imieniem Iry-Hora, króla władającego Egiptem dwa pokolenia przed Namerem. Niewykluczone zatem, że starożytne miasto powstało jeszcze przed jego panowaniem. Wśród rysunków naskalnych można zobaczyć parę łodzi, w tym 3 z serechem. Tallet dodaje, że ich wygląd jest archaiczny, o wiele starszy od egzemplarzy pochowanych w piramidach, np. w Gizie. « powrót do artykułu
  24. Wszechświat jest pełen planet zdolnych do podtrzymania życia, więc wielu naukowców sądzi, że powinno się w nim roić od obcych cywilizacji. Jednak wczesne życie jest bardzo delikatne, uważamy więc, że rzadko zdąży wyewoluować na tyle, by przetrwać - mówi doktor Aditya Chopra z Australijskiego Uniwersytetu Narodowego (ANU). On i jego współpracownicy uważają, że życie mogło pojawiać się na innych planetach, jednak szybko zostało zgładzone przez ogrzewanie się lub ochładzanie planety. Młode systemy planetarne są zwykle niestabilne. Aby pojawiła się planeta zdolna do podtrzymania życia istniejące na niej formy życia muszą mieć możliwość regulowania gazów cieplarnianych, takich jak para wodna i dwutlenek węgla, by utrzymać stabilną temperaturę powierzchni - dodaje Chhopra. Uczony przypomina, że mniej więcej 4 miliardy lat temu zarówno Ziemia, Wenus jak i Mars były planetami zdolnymi do podtrzymania życia. Jednak miliard lat po uformowaniu się Wenus zamieniła się w niezwykle gorące miejsce, a Mars praktycznie zamarzł. Jeśli na planetach tych istniało jakieś wczesne życie, to nie było ono w stanie ustabilizować warunków panujących na planetach i wyginęło, dodaje współautor badań, profesor Charley Lineweaver. Obecne na Ziemi formy życia odegrały prawdopodobnie decydującą rolę w ustabilizowaniu klimatu planety - stwierdza. Wnioski, do jakich doszli australijscy uczeni, wskazują na możliwe rozwiązanie paradoksu Fermiego. Fakt, że dotychczas nie mamy żadnych dowodów na istnienie obcej cywilizacji może być spowodowany nie niskim prawdopodobieństwem pojawienia się życia na innych planetach, ale niskim prawdopodobieństwem na tyle szybkiej ewolucji życia, by jego istnienie wpłynęło na ustabilizowanie klimatu planety. Uczeni z ANU uważają, że rozwiązaniem paradoksu Fermiego jest zatem niemal uniwersalna wczesna zagłada życia. Fenomen ten nazwali Gaian Bottleneck (Wąskie gardło Gai). « powrót do artykułu
  25. Gołębie pocztowe szybciej wracają do gołębnika, gdy powietrze jest zanieczyszczone. Wykorzystując dostępne publicznie dane z agencji ekologicznych i organizujących wyścigi, naukowcy zestawiali czasy ptaków z 415 zawodów odbywających się na Nizinie Chińskiej, a więc w najbardziej zanieczyszczonym regionie Państwa Środka, z poziomami zanieczyszczeń w danym dniu. Oceniano dane z 2 lat: z roku 2013 i 2014, zwłaszcza z miesięcy jesiennych, gdy jakość powietrza na Nizinie Chińskiej jest przeważnie najgorsza. Ponieważ nawigując, gołębie polegają na powonieniu i wzroku, naukowcy założyli, że duży smog spowoduje, że trudniej im będzie wyznaczyć trasę i że będą one lecieć wolniej. Prowadząc analizy, zespół Zhongqiu Li wziął poprawkę na inne potencjalnie istotne czynniki, w tym dystans, na jakim odbywał się wyścig oraz warunki pogodowe, np. siłę i prędkość wiatru. Ku zaskoczeniu wszystkich, gdy jakość powietrza była gorsza, gołębie wracały do domu znacząco szybciej. Nie wiadomo dokładnie czemu, ale akademicy sugerują, że najwyraźniej wskazówki wzrokowe nie są dla nawigacji tak istotne, jak wcześniej sądzono, dlatego ograniczona widoczność nie zmniejszyła prędkości lotu. Powołują się przy tym na wyniki poprzednich badań, które pokazały, że gołębie trafią do domu nawet bez znanych punktów orientacyjnych i w okularach z oszronionymi szkłami. W dalszej części wywodu autorzy publikacji z pisma Scientific Reports powołali się na znaczenie wskazówek zapachowych dla wszystkich ptaków, zwłaszcza gołębi pocztowych. We mgle zawieszone są zaś różne związki organiczne i nieorganiczne, co może wzmacniać sygnał, wykorzystywany przez gołębie do wyznaczania trasy przelotu. Niewykluczone także, że do intensywniejszego lotu skłania gołębie instynkt samozachowawczy: chęć jak najszybszego wydostania się z toksycznego smogu, w którym na dodatek mogą się czaić drapieżniki. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...