Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    226

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Naukowcy pracujący na Wyspach Galapagos stwierdzili, że wbrew temu, co dotąd myślano, na Santa Cruz żyją 2, a nie 1 gatunek olbrzymiego żółwia. Odkrycie nowego gatunku - żółwia ze wschodniej Santa Cruz (Chelonoidis donfaustoi) - opisano na łamach pisma PLoS ONE. To mała, izolowana grupa żółwi, która nigdy wcześniej nie przyciągała uwagi biologów. Teraz już wiemy, że to zwierzęta tak samo unikatowe jak inne gatunki żółwi z archipelagu. Ich odkrycie i formalne opisanie powinno sprawić, że otrzymają one uwagę naukową i konserwacyjną, jakiej potrzebują, by się w pełni odrodzić - podkreśla dr James Gibbs z Uniwersytetu Stanowego Nowego Jorku (SUNY), który brał także udział w wyprawie mającej określić zasięg nowego gatunku. Łacińska nazwa gatunku ma uhonorować długoletniego strażnika Parku Narodowego Galapagos Fausta Llerenę Sáncheza - znanego lepiej jako Don Fausto - którego metody są nadal wykorzystywane przy rozrodzie zagrożonych żółwi. Don Fausto poświęcił 43 lata (1971-2014) ochronie żółwi. Był głównym opiekunem w Centrum Rozrodu i Hodowli Żółwi na Santa Cruz, które obecnie nosi jego imię. Odtworzenie kilku populacji żółwi to pokłosie wysiłków właśnie Sáncheza. Niełatwo rozmnażać żółwie w niewoli. Don Fausto nie miał ani zbyt wiele zasobów, ani wskazówek. Do wszystkiego doszedł dzięki bacznej obserwacji, dużej kreatywności, inteligencji oraz olbrzymiej przedsiębiorczości - opowiada Gibbs, dodając, że strażnik z sukcesami rozmnażał żółwie z Galapagos w czasie, gdy nie udawało się to wielu ogrodom zoologicznym z całego świata. Na Santa Cruz żyją 2 populacje: 1) duża z zachodniej strony wyspy, z terenu zwanego Rezerwatem oraz 2) mniejsza ze wschodu, ze stoków wzgórza Cerro Fatal. Dotąd naukowcy myśleli, że należą one do tego samego gatunku. Genetyczne i morfologiczne analizy przeprowadzone przez międzynarodowy zespół dr Giselli Caccone z Uniwersytetu Yale pokazały jednak, że reprezentują one dwa gatunki: żółwia z zachodniej Santa Cruz (Chelonoidis porteri) i żółwia ze wschodniej Santa Cruz (Ch. donfaustoi). « powrót do artykułu
  2. Naukowcy pracujący przy misji K2 Teleskopu Kepler odkryli białego karła, który niszczy opadający nań niewielki obiekt. Odkrycie potwierdza teorię mówiącą, że białe karły są w stanie "pożreć" pozostałości planet, które przetrwały kolejne fazy ich ewolucji. Po raz pierwszy widzimy miniaturową 'planetę' rozrywaną i odparowywaną przez białego karła, na którego opada - powiedział Andrew Vanderburg z Harvard-Smithsonian Center for Astrophysics. Z wiekiem gwiazdy podobne do naszego Słońca powiększają się i stają się czerwonymi olbrzymami. Z czasem tracą około połowy swojej masy i kurczą się do około 1/100 swojej oryginalnej wielkości. Powstaje nieduża, niezwykle gęsta gwiazda zwana białym karłem. To właśnie taka gwiazda, WD 1145+017, niszczy właśnie obiekt wielkości dużej asteroidy, który okrąża ją w czasie około 4,5 godziny. Tak krótki czas obiegu wskazuje, że obiekt jest niezwykle blisko gwiazdy. Działa nań olbrzymia temperatura i silne grawitacja białego karła. W ramach pierwszego etapu misji K2, który miał miejsce pomiędzy majem a sierpniem ubiegłego roku, udoskonalano metody obserwacyjne ćwicząc na odległym białym karle w gwiazdozbiorze Panny. Zespół pracujący pod kierunkiem Vanderburga zauważył, że co 4,5 godziny jasność gwiazdy spada aż o 40%, jednak kształt sygnału nie układał się w symetryczne U typowe dla przechodzących planet. Mieli do czynienia z niesymetrycznym, wydłużonym z jednej strony wykresem. Tak, jakby za obiektem przesłaniającym gwiazdę ciągnęło się coś na kształt ogona komety. Uczeni nie wiedzieli, z czym mają do czynienia. Dopiero ostatniej nocy obserwacji domyślili się, co się dzieje wokół gwiazdy. Gdy przeprowadzili bardziej szczegółowe badania odkryli sygnały ciężkich pierwiastków w atmosferze WD 1145+017. Ich obecność jest przewidziana przez teorię dotyczącą białych karłów i pozostałości planet. Powierzchnia białych karłów, ze względu na olbrzymią grawitację gwiazdy , powinna składać się wyłącznie z helu i wodoru. Jednak naukowcy od lat wiedzieli, że atmosfera wielu takich gwiazd jest zanieczyszczona ciężkimi pierwiastkami. Wysunięto więc hipotezę, że źródłem zanieczyszczeń są pozostałości planet wchłonięte przez białego karła. Teraz udało się ją udowodnić. « powrót do artykułu
  3. Oracle naprawiło 25 dziur w Javie. Aż 20 z nich można było wykorzystać za pośrednictwem przeglądarki, a 24 pozwalały na przeprowadzenie zdalnego ataku bez potrzeby uwierzytelniania się. Oracle co trzy miesiące wydaje poprawki do swojego oprogramowania. Tym razem firma załatała 154 dziury, w tym 25 w Javie. Dziury naprawiono w edycjach Java 6u101, 7u85, 8u60. Pozostałe załatane oprogramowanie to m.in. Oracle Database, Sun Systems Product Suite, Fusion Middleware, VirtualBox czy E-Business Suite. Oracle zachęca do jak najszybszego zainstalowania poprawek, gdyż wiele z dziur to luki krytyczne. Szczęśliwe dotychczas nie natrafiono na ślady ataków na te luki. Trzeba jednak przypomnieć, że cyberprzestępcy mogą dokonać inżynierii wstecznej opublikowanych poprawek i dzięki temu znajdą dziury, dla których poprawki te zostały opublikowane. Wówczas mogą rozpocząć ataki. « powrót do artykułu
  4. Unia Europejska ukarała pięciu producentów napędów optycznych za zmowę cenową. Firmy uzgadniały swoje strategie dotyczące ofert przedstawianych Dellowi i HP. W skład nielegalnego kartelu wchodziły Philips, Line-On, Philips & Lite-On Digital Solutions, Hitachi-LG Data Storage (HLDS), Toshiba Samsung Storage Technology (TSST), Sony, Sony Optiarc oraz Quanta Storage. Trzy pierwsze z wymienionych przedsiębiorstw nie zostały ukarane, gdyż to one poinformowały o zmowie. Na pozostałe firmy nałożono grzywnę w wysokości 116 milionów euro. Najwyższe grzywny - w wysokości 41 i 37 milionów - nałożono na TSST i HLDS, z tym że drugiemu z tych przedsiębiorstw, za współpracę przy śledztwie, obniżono karę o połowę. Zgodnie z tym, co ustaliła Komisja Europejskie zmowa istniała od czerwca 2004 do listopada 2008. W różnych okresach w zmowie uczestniczyły różne przedsiębiorstwa. Jedne brały udział w nielegalnych działaniach przez rok, inne przez ponad 4 lata. Wskutek takich praktyk Dell i HP płaciły więcej za napędy optyczne montowane w swoim sprzęcie. W ostateczności wyższe ceny płacił klient końcowy. « powrót do artykułu
  5. W 1876 roku Ludwig Boltzmann zauważył, że z jego równań opisujących przepływ energii cieplnej w gazach wynika pewna niezwykła konsekwencja. Zwykle zderzające się ze sobą cząstki gazu osiągają w końcu równowagę termiczną, czyli stan, w którym nie dochodzi do przepływu energii cieplnej netto. Boltzmann zauważył jednak, że z tych samych równań wynika, iż w gazie umieszczonym w pewnej szczególnej przestrzeni trójwymiarowej całość pozostaje w ciągłym stanie nierównowagi, czyli ciągle dochodzi w nim do przepływu ciepła netto. Teraz fizycy z University of Colorado w Boulder i Narodowego Instytutu Standardów i Technologii przeprowadzili pierwszy w historii eksperyment, w którym potwierdzili teorię Boltzmanna. To jedno z wielu interesujących spostrzeżeń Bolzmanna. Próbował on wyjaśnić, dlaczego zawsze mamy do czynienia z 'rozpadem'. Na przykład wahadło zawsze w końcu się zatrzyma, a w tym czasie miejsce, w którym jest zamocowane, będzie się nieco rozgrzewało wskutek tarcia. Bolzmann zastanawiał się, dlaczego nigdy nie widzimy zjawiska odwrotnego - stopniowego ochładzania się miejsca mocowania i coraz mocnej poruszającego się wahadła. Zauważył, że z jego równań wynika, iż nie zawsze musimy mieć do czynienia z 'rozpadem', problem w tym, że nie potrafił wykazać tego eksperymentalnie. Przeciwnicy Bolzmanna twierdzili, że te anomalie wynikające z jego równań są dowodem na ich fałszywość. Jednak równania są prawidłowe. Po prostu wtedy nie było możliwości przeprowadzenia odpowiednich eksperymentów. Teraz możemy je przeprowadzić - powiedział Eric Cornell z University of Colorado. Eksperyment można było przeprowadzić dopiero dzięki użyciu współczesnej techniki, gdyż zakłada on wygenerowanie gazu i umieszczenie go w przestrzeni w bardzo szczególny sposób. Po pierwsze, gaz musi być ułożony w idealną sferę, po drugie, musi znajdować się w idealnie harmonicznej pułapce, co pozwala na zmniejszenie wpływu tarcia. Naukowcy przygotowali nowy rodzaj pułapki magnetycznej z dodatkowymi cewkami, dzięki którym możliwe było niezależne dostrojenie różnych parametrów eksperymentu. Uwięzili w niej zimną chmurę atomów rubidu tak, że gaz zachowuje się jakby był w trybie 'magnetycznego monopolu'. Wówczas temperatura i wielkość chmury gazu oscylują ku przeciwnym wartościom - gdy jedno się zwiększa, drugie się zmniejsza. Uczeni wyjaśniają, że jest to odpowiednik wymiany pomiędzy energią kinetyczną a potencjalną, jaka zachodzi w wahadle. Tak, jak wahadło w końcu uzyskuje stan równowagi i przestaje się poruczać tak typowy gaz w określonej przestrzeni uzyskuje taki stan, gdy ciepło przestaje przepływać. W obu przypadkach równowaga zostaje osiągnięta dzięki wzrostowi entropii, czyli zmniejszeniu amplitudy oscylacji. Jednak w opisanym eksperymencie wzrostowi entropii zapobiega specyficzny sposób organizacji gazu i interakcji pomiędzy atomami. Prowadzący eksperyment wykazali, że w gazie nie dochodzi do wspomnianego na wstępie 'rozpadu'. Ten niewielki, który zarejestrowali, jest prawdopodobnie efektem niedoskonałości pułapki magnetycznej. Żaden system fizycy nie może bowiem zapewnić stworzenia idealnie izotropowej i harmonicznej przestrzeni. Uczeni nie tylko udowodnili spostrzeżenia Boltzmanna. Uzyskane przez nich wyniki mogą pomóc nam w zrozumieniu innych systemów pozostających w nierównowadze, w tym samego życia. Fizyka nierównowagi, która zajmuje się badaniem tego, co jest dalekie od równowagi cieplnej, jest obecnie przedmiotem intensywnych badań. Klasycznym przykładem systemu znajdującego się w stanie nierównowagi jest życie. Jak się ono pojawiło? Dlaczego trwa? Nasz eksperyment jest być może zbyt klasyczny i nie do końca odpowiada większości współczesnych badań, ale to wspaniały przykład szerszego problemu, w ramach którego zastanawiamy się, dlaczego niektóre systemy nigdy nie osiągają równowagi, mówi Cornell. « powrót do artykułu
  6. Ekoturystyka to jeden ze sposobów na zachowanie naturalnego środowiska. Turyści płacą za oglądanie dziewiczej przyrody, a pieniądze trafiają na jej ochronę oraz do lokalnych społeczności. W ubiegłym roku obszary chronione na całym świecie zostały odwiedzone przez turystów 8 miliardów razy. Okazuje się jednak, że ekoturystyka... może być szkodliwa dla środowiska Naukowcy z amerykańsko-brazylijsko-francuskiego zespołu przeanalizowali wyniki ponad 100 badań i doszli do wniosku, że interakcja ludzi i zwierząt nie jest obojętna dla tych ostatnich. Masowa ekoturystyka to jedna z przyczyn szybkich powodowanych przez człowieka zmian w środowisku naturalnym - mówi profesor Daniel Blumstein z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles, jeden z autorów sudium. Obecność ludzi powoduje zmiany w zachowaniu zwierząt. Przyzwyczajają się one do naszej obecności stają się mniej ostrożne. W ten sposób mogą łatwiej paść ofiarą kłusowników. Jednak to nie wszystkie zagrożenia. Naukowcy zastanawiają się, czy zmniejszona ostrożność w obecności ludzi nie powoduje, że gdy tych już nie ma mniej uważne zwierzę może łatwiej paść ofiarą drapieżnika. Dzieje się tak, gdyż ludzie stanowią dla zwierząt ochronę. Zaobserwowano na przykład, że kiedy ludzie są w pobliżu werwety muszą rzadziej uciekać przed lampartami. Z kolei w Grand Teton National Park na obszarach odwiedzanych przez turystów łosie i widłorogi spędzają więcej czasu jedząc, a mniej wypatrując niebezpieczeństwa. Takie zachowania mogą kosztować je życie gdy ludzie znikną z okolicy. Jeśli poszczególne osobniki przyzwyczajają się do ludzi, szczególnie do turystów, możemy z czasem wytworzyć w zwierzętach zachowania, która będą miały niezamierzone konsekwencje, takie jak większe ryzyko śmierci ze strony drapieżników. Nawet niewielka perturbacja wprowadzone przez człowieka może wpłynąć na zachowanie czy biologię gatunku i mieć w ten sposób wpływ na jego funkcjonowanie w otoczeniu, stwierdzili naukowcy. Ich zdaniem masowa ekoturystyka ma na zwierzęta podobny wpływ do udomowienie i urbanizacja. We wszystkich trzech przypadkach interakcja może prowadzić do przyzwyczajenia się. Wcześniejsze badania wykazały, że udomowione srebrne listy stały się bardziej uległe i mniej strachliwe, udomowione ryby słabiej reagują na symulowany atak drapieżnika, wiewiórki i ptaki żyjące na terenach miejskich wolniej uciekają przed niebezpieczeństwem. « powrót do artykułu
  7. Ciccarelli i White, znakomici dydaktycy i profesorowie psychologii, napisali najnowocześniejszy i najbardziej wszechstronny podręcznik wprowadzający do tej dyscypliny na świecie! To od paru lat najpopularniejszy podręcznik psychologii w Stanach Zjednoczonych. Tematyka, która została ujęta w tym podręczniku, obejmuje: biologiczne podstawy procesów psychicznych, czucie i spostrzeganie, świadomość, proces uczenia się, pamięć, poznanie, motywację i emocje, seksualność, płeć kulturową, stresy i ich wpływ na funkcjonowanie człowieka, teorie osobowości, zagadnienia psychologii społecznej, zaburzeń psychicznych i psychoterapii. Podręcznik uzupełniają dodatki: jeden obejmujący zastosowanie statystyki w psychologii i drugi poświęcony obszarom, na których pracują psychologowie. Materiał ułożony jest w sposób sprzyjający zapamiętywaniu i umożliwiający sprawdzanie opanowanej wiedzy przez samego studenta – służą temu podsumowania, mapy pojęć oraz testy zamieszczone w podrozdziałach i na zakończenie każdego rozdziału – uzupełniony licznymi odwołaniami do badań naukowych, diagramami, wykresami, tabelami i przykładami. W tej książce widać wyraźnie, że psychologia – choć z wielu korzeni wyrasta – ma już jasno określony i ciągle doskonalony obszar badań, pomiarów, diagnoz i zastosowań. I co więcej, ma ciągle powab nowości, oferując wiele jeszcze nieotwartych drzwi - twierdzi prof. dr hab. Waldemar Domachowski, autor wstępu do wydania polskiego. Saundra K. Ciccarelli jest profesorem na Gulf Coast Community College w Panamie, na Florydzie. Doktorat na temat psychologii rozwoju otrzymała na George Peabody College przy Vanderbilt University w Nashville Tennessee. Jest członkinią drugiego wydziału Amerykańskiego Stowarzyszenia Psychologów. Początkowo była zainteresowana psychologią rozwoju języka i inteligencji u dzieci i osób dorosłych opóźnionych w rozwoju i publikowała na ten temat artykuły w American Journal of Mental Deficiency, cały czas studiując na Peabody. Jednak wkrótce odkryła w sobie powołanie do nauczania i odtąd zajmuje się prowadzeniem kursów wprowadzających studentów w świat psychologii. J. Noland White jest profesorem nadzwyczajnym na Wydziale Nauk Psychologicznych na Georgia College and State University. Doktorat z pedagogiki uzyskał na The University of Tennessee, ma magisterium na temat doradztwa psychologicznego ze specjalizacją neuropsychologiczną.
  8. Bikini Sponge Suit pozwala na oczyszczanie wody, w której jego właścicielka się kąpie. Sponge to superhydrofobowy porowaty materiał węglopochodny, który doskonale wchłania wszystko poza wodą. Wygląd stroju kąpielowego miał, wg projektantów, nawiązywać do tekstury wykorzystanego materiału. Twórcy Sponge Suit - Pinar Guvenc, Inanc Eray, Gonzalo Carbajo i Marco Mattia Cristofori ze studia projektowego Eray Carbajo- uważają, że takie ubieralne technologie stanowią klucz do czystszego świata. Bikini składa się z 2 zasadniczych elementów: 1) wydrukowanego w 3D, dopasowanego do ciała "pokrowca" z elastycznego polimeru oraz 2) wypełniacza ze Sponge. Ilość wypełniacza i jego położenie określono po przetestowaniu kilku wariantów. Wynaleziony przez zespół prof. Mihri Ozkan z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Riverside materiał może wchłonąć 25-krotność swojej wagi i nie uwalnia absorbowanych związków, chyba że podgrzeje się go do temperatury ponad 1000 stopni Celsjusza, przy której powraca do swojej pierwotnej ciekłej postaci. Po stopieniu zanieczyszczenia wychwycone z wody można oddzielić, a Sponge poddać recyklingowi, uzyskując nowe bikini. Na razie Sponge Suit to tylko prototyp. Bikini nie można kupić, ale stojąca za nim firma deklaruje gotowość do masowej produkcji i możliwość zastosowania technologii do uzyskiwania innych form strojów oraz czepków kąpielowych. Sponge Suit zdobył pierwszą nagrodę w 2015 Reshape Wearable Technology Competition. Strój jest ponoć całkowicie bezpieczny dla użytkowniczki. « powrót do artykułu
  9. Geochemicy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles (UCLA) znaleźli dowody wskazujące, że życie na Ziemi istniało już co najmniej 4,1 miliarda lat temu. To o 300 milionów lat wcześniej niż sądzono. Odkrycie wskazuje, że pierwsze organizmy żywe mogły pojawić się wkrótce po uformowaniu się naszej planety. Jeszcze 20 lat temu to, co mówimy teraz uznano by za herezję. Już odkrycie, że życie istniało 3,8 miliarda lat temu było szokujące - mówi profesor Mark Harrison, współautor odkrycia. Życie na Ziemi mogło powstać niemal natychmiast. Jeśli są odpowiednie składniki to - jak się wydaje - życie pojawia się bardzo szybko - mówi uczony. Odkrycie wskazuje też, że życie istniało przed tym, zanim Ziemia doznała intensywnego bombardowania meteorytami przed 3,9 miliardami lat. Jeśli życie nie przetrwało tego bombardowania, to musiało później znowu bardzo szybko się pojawić - zauważa student Harrisona, Patrick Boehnke. Dotychczas znaczna część naukowców uważała, że przed ponad 4 miliardami lat Ziemia nie była miejscem przyjaznym życiu. Wczesna Ziemia z pewnością nie była piekielną, gotującą się, suchą planetą. Nie ma dowodu, na poparcie takiej tezy. Była bardziej niż sądzimy podobna do dzisiejszej planety, stwierdził Harrison. Naukowcy, na czele których stała Elizabeth Bell, przyjrzeli się ponad 10 000 cyrkonom z Zachodniej Australii. Podczas formowania się cyrkony zamykają we wnętrzu informacje o swoim otoczeniu, są więc dla naukowców świetnymi "kapsułami czasu". W 656 cyrkonach znaleziono drobinki gruntu, a 79 z nich poddano badaniom za pomocą spektroskopii ramanowskiej. Technika ta pozwala na trójwymiarowe obrazowanie molekuł. W jednym z cyrkonów w dwóch miejscach znaleziono grafit. Wiek cyrkonu oceniono na podstawie badań stosunku uranu do ołowiu. Okazało się, że liczy on sobie 4,1 miliarda lat. Zawarty w nim grafit jest starszy. Nie wiadomo jednak, o ile starszy. Sam grafit ma bardzo charakterystyczną sygnaturę. Szczególny stosunek węgla-12 do węgla-13 wskazuje, że miał on związek z życiem wykorzystującym fotosyntezę. Jako, że wspomniany grafit jest starszy niż cyrkon go zawierający, a życie musiało przez miliony lat ewoluować zanim zyskało zdolność fotosyntezy, naukowcy są pewni, iż Ziemia była pełna życia już przed 4,1 miliardami lat. « powrót do artykułu
  10. Toksyna botulinowa wstrzyknięta po pomostowaniu aortalno-wieńcowym w tkankę tłuszczową otaczającą serce zmniejsza ryzyko migotania przedsionków (ang. atrial fibrillation, AF). U ok. 1/3 pacjentów przechodzących pomostowanie rozwinie się migotanie przedsionków [którego najpoważniejszym powikłaniem są zmiany zatorowo-zakrzepowe]. AF jest zawsze związane z przedłużoną hospitalizacją i oznacza większe koszty dla systemu opieki zdrowotnej - wyjaśnia prof. Jonathan S. Steinberg z Uniwersytetu w Rochester. W 2 rosyjskich szpitalach 60 pacjentów wylosowano do grup, którym wykonywano zastrzyki z botoksu lub soli fizjologicznej. Do iniekcji wybrano 4 płaty tkanki tłuszczowej wokół mięśnia sercowego. Próba była podwójnie ślepa, co oznacza, że ani lekarze, ani ochotnicy nie wiedzieli, kto trafił do jakiej grupy. Okazało się, że u osób, którym w trakcie wszczepiania bajpasów podano toksynę botulinową, ryzyko wystąpienia AF w ciągu miesiąca od operacji wynosiło tylko 7% (w porównaniu do 30% w grupie kontrolnej). Do roku po zabiegu migotanie przedsionków nie wystąpiło u żadnego z pacjentów z grupy botulinowej, w porównaniu do 27% osób otrzymujących zastrzyk z soli fizjologicznej. Nie stwierdzono żadnych powikłań po podaniu botoksu, a powikłania pooperacyjne, w tym czas intensywnej opieki zdrowotnej i połączenia do respiratora, a także wskaźnik zakażeń, były podobne w obu grupach. Zanim zastrzyki z botoksu staną się częścią standardowego postępowania, trzeba powtórzyć badania na większej próbie. Jeśli wyniki zostaną zreplikowane, iniekcje będzie można zastosować również u chorych przechodzących operacje naprawcze albo przeszczep zastawek. « powrót do artykułu
  11. Wiek XXI nie będzie prawdopodobnie wiekiem elektroniki, lecz fotoniki. A w znacznej mierze może się do tego przyczynić najnowsze osiągnięcie naukowców z Harvard John A. Paulson School of Engineering and Applied Sciences (SEAS). Są oni pierwszymi, którzy zintegrowali na układzie scalonym metamateriał o współczynniku załamania światła wynoszącym 0. Oznacza to, że światło może osiągać w nim maksymalną prędkość fazową. Nowy materiał został opracowany przez Erika Mazura. Światło nie lubi, jak się je ściska i manipuluje. Jednak ten metamateriał pozwala na jego manipulowanie, zaginanie, skręcanie czy zmianę średnicy wiązki od skali makro do skali nano. To nowy sposób manipulowania światłem - wyjaśnia Mazur. Światło, w zależności od materiału, w którym się porusza, ma różną prędkość fazową. Gdy na przykład trafi na wodę jego prędkość fazowa zmniejsza się, podobnie jak długość fali. Po opuszczeniu wody prędkość fazowa wzrasta, rośnie też długość fali. To, jak bardzo zmniejsza się prędkość fazowa w danym ośrodku jest jest opisywane właśnie współczynnikiem załamania. Im jest on wyższy, tym bardziej materiał wchodzi w interakcje ze światłem. Na przykład dla wody współczynnik załamania wynosi 1,3. Tam, gdzie współczynnik załamania wynosi 0 światło nie zachowuje się jak poruszająca się fala, składająca się z grzbietów i dolin. W takich materiałach mamy do czynienia albo z samymi dolinami, albo z samymi grzbietami. Oscylacja miedzy nimi jest zależna od czasu, nie przestrzeni. Jaka jednorodna faza pozwala zaś na rozciąganie, ściskanie, skręcanie i inne manipulacje bez utraty energii przez światło. Tradycyjne obwody fotoniczne są ograniczane energią poruszającego się światła. Metamateriał o zerowym współczynniku załamania to rozwiązanie pozwalające na zamknięcie energii elektromagnetycznej w różnego typu falowodach, gdyż prędkość fazowa światła jest w nim maksymalna, niezależnie od konfiguracji materiału - wyjaśnia Yang Li, jeden ze współpracowników Mazura. Nowy metamateriał składa się z krzemowych słupków umieszczonych na polimerze i przykrytych warstwą złota. W fizyce kwantowej brak zmian fazy pozwala na emitowanie fotonów, których faza zawsze zgadza się z innymi fotonami. Może to też poprawić splątanie kubitów, gdyż światło efektywnie się rozprzestrzenia, jego faza jest nieskończenie długa i jednorodna, pozwalając na splątanie nawet odległych cząstek - dodaje student Mazura, Philip Munoz. « powrót do artykułu
  12. Kolejność urodzeń ma niewielki wpływ na osobowość. Pytanie, czy kolejność urodzeń ma trwały wpływ na osobowość, zajmuje naukowców od ponad 100 lat. Jako pierwszy zainteresował się tym filozof Alfred Adler, drugi z sześciorga rodzeństwa. Niemiecki zespół, którego artykuł ukazał się na łamach pisma PNAS, przetestował teorię nisz w rodzinie Franka J. Sullowaya, który odnosząc się do teorii Karola Darwina, utrzymuje, że różnice osobowościowe pomiędzy rodzeństwem są skutkiem odwiecznej walki o zasoby rodzicielskie oraz pozycję w rodzinie. Psycholodzy - prof. Stefan Schmukle i Julia Rohrer z Uniwersytetu w Lipsku i prof. Boris Egloff z Uniwersytetu Johanna Gutenberga w Moguncji - przeanalizowali centralne cechy osobowości ponad 20 tys. dorosłych z Niemiec, USA i Wielkiej Brytanii (posłużyli się danymi z 3 dużych studiów). Okazało się, że ekstrawersja, stałość emocjonalna, ugodowość i sumienność (czynniki z modelu osobowości zwanego Wielką Piątką) nie są zależne od kolejności urodzeń. Odnotowano jedynie niewielkie różnice dot. samoopisu inteligencji. Pierworodni częściej wspominali o bogatym słowniku i mniejszych kłopotach ze zrozumieniem abstrakcyjnych idei. W ten sposób badanie potwierdziło znane już wcześniej zjawisko: spadek obiektywnie mierzonej inteligencji w szeregu dzieci. Wpływ [kolejności urodzeń] na inteligencję udaje się doskonale zreplikować w dużych próbach, ale ponieważ jest on minimalny, na poziomie indywidualnym nie ma żadnego znaczenia. I choć średnie miary inteligencji się obniżają, w 4 przypadkach na 10 później urodzone dzieci są nadal mądrzejsze od starszego rodzeństwa. Prawdziwie istotnym wnioskiem z naszego studium jest to, że kolejność urodzin nie ma znaczącego wpływu na analizowane przez nas wymiary osobowości. Fakt ten pozostaje w sprzeczności nie tylko z uznanymi teoriami psychologicznymi, ale i intuicyjnymi przekonaniami wielu osób - podsumowuje Schmukle. Wskazując raczej na przyczyny społeczne niż biologiczne, Rohrer podaje kilka potencjalnych przyczyn spadku IQ. Jedna z teorii jest taka, że późniejsze dzieci "rozcieńczają" zasoby rodziców, w tym uwagę. Niewykluczone również, że pierworodny funkcjonuje jako nauczyciel życia dla młodszych braci i sióstr. Uczenie innych ludzi to wymagające poznawczo zadanie. Dzieci muszą sobie przypominać opanowane wiadomości, organizować je i znajdować dobry sposób na przekazanie ich młodszym, co może korzystnie wpływać na własną inteligencję części pierworodnych. Zaobserwowany efekt nie oznacza, że każdy pierworodny jest nieco bardziej inteligentny od młodszego rodzeństwa. Oznacza raczej, że jeśli oceniasz inteligencję większej liczby osób, natrafisz na większą liczbę rodzeństw z mądrzejszym pierworodnym niż rodzeństw z bardziej inteligentnymi później urodzonymi dziećmi. Jako 3. dziecko w rodzinie możesz więc nadal być bardziej inteligentny od 1. i 2. dziecka, a kolejność urodzeń to tylko jeden z wielu czynników mogących się przyczyniać do różnic w inteligencji rodzeństwa. « powrót do artykułu
  13. Od czterech lat Kalifornia zmaga się z suszą. Ostatnie opady, a nawet przytrafiające się powodzie, nie oznaczają, że sytuacja uległa poprawie. Wręcz przeciwnie. Eksperci przewidują, że susza będzie trwała. Ekolodzy zaproponowali, by na ratunek Kalifornii wezwać... bobry. Reintrodukcja tych zwierząt ma, ich zdaniem, spowodować, że więcej wody będzie zatrzymywane na miejscu. Bobry wybudują tamy, dzięki którym woda nie będzie tak szybko spływała do oceanu. Ekolodzy proponują, by kalifornijskie wybrzeża zasiedlić gatunkiem Castor canadensis, który niegdyś masowo występował na tych terenach. Bobry zostały niemal całkowicie wytępione w XIX wieku, gdyż przeszkadzały przemysłowi drzewnemu i rybołówstwu. Dotychczas wiele osób uznaje te zwierzęta za szkodniki. Tymczasem, jak wyjaśniają ekolodzy, bobry budują tamy, dzięki czemu powstają naturalne zbiorniki wodne. Pomaga to wielu innym gatunkom, na przykład łososiom. Ponadto woda ze zbiorników powoli wsiąka w ziemię i uzupełnia naturalne zbiorniki, dzięki czemu tworzą się podziemne zapasy wody pitnej. Bez bobrzych tam woda spływa szybciej, co skutkuje powodziami i osunięciami gruntu podczas opadów oraz suszą, gdy nie pada. Plany ekologów mogą napotkać wiele przeszkód, nawet ze strony Kalifornijskiego Departamentu Rybołówstwa i Dzikiej Przyrody. Departament uznaje bowiem bobry za zwierzęta stwarzające problemy. Budowane przez nie tamy mogą bowiem powodować podtopienia domów i dróg. « powrót do artykułu
  14. Energetyka słoneczna przeżywa swój rozkwit w Kalifornii. Niektórzy biolodzy ostrzegają jednak, że realizowanie kolejnych wielkich projektów na pustyni Mojave zagraża tamtejszej bioróżnorodności. Opublikowane właśnie badania wskazują bowiem, że wielkie farmy słoneczne są budowane i planowane głównie na najbardziej dzikich terenach pustyni, gdzie wciąż jeszcze istnieje krucha równowaga w ekosystemie. Znacznie mniej farm powstaje tam, gdzie już istnieją podobne instalacje, a człowiek swoimi działaniami i tak już doprowadził do zmian w środowisku naturalnym. Badania przeprowadzone przez Uniwersytet Stanforda i Carnegie Institution for Science wykazały, że realizacja obecnych planów zagraża zniszczeniem habitatów na powierzchni 71 200 kilometrów kwadratowych. Panele słoneczne zajmują sporo przestrzeni. Wszystko przesłaniają. Na pustyni Mojave bioróżnorodność jest równie duża co w lesie. Pytanie brzmi, czy chcemy zadusić panelami słonecznymi największy dziki obszar Kalifornii, czyli zachodnią część pustyni? - mówi ekolog Barry Sinvero z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Cruz. Obecne plany budowy farm przewidują, że 57% z nich powstało lub powstanie na dzikich terenach. W sumie powierzchnia paneli wyniesie 375,5 kilometra kwadratowego. Około 28% zostało już wybudowanych na terenach rolniczych, a 15% na terenach wcześniej zajętych przez infrastrukturę. Rebecca Hernandez z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley uważa, że farmy słoneczne powinny powstawać na terenach już zajętych przez człowieka, skąd wcześniej wyparliśmy dzikie życie. Jej zdaniem najbardziej zaskakującym spostrzeżeniem badań jest fakt, że dużo tego typu instalacji jest planowanych na terenach rolniczych. Niewykluczone, że kalifornijscy właściciele ziemi uprawnej, zmagający się od kilku lat z suszą, przestawiają się na produkcję elektryczności. Jest to jednak kwestia, którą należy bliżej zbadać. Uczona zwraca też uwagę, że jeśli USA chcą produkować więcej energii z paneli słonecznych, konieczne jest wypracowanie odpowiedniej polityki, która pozwoli robić to bez dalszego dewastowania środowiska naturalnego. Musimy znaleźć odpowiednie miejsce, by umieszczać tam takie instalacje. Jeśli siedzisz w Waszyngtonie, Hiszpanii czy Francji i oglądasz te tereny na zdjęciach satelitarnych, to wygląda, jakby nic tam nie było. Trudno więc sobie wyobrazić, dlaczego niektórzy sprzeciwiają się pokryciu ich kilkudziesięcioma kilometrami kwadratowymi szkła. Tymczasem znajdują się tam biologiczne bogactwa, które są częścią naszego dziedzictwa. Nie chcemy ich stracić - stwierdza ekolog Cameron Barrows z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Riverside. « powrót do artykułu
  15. Po przyjrzeniu się blisko 3 tys. serc naukowcy ze Szkoły Medycznej Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa odkryli znaczące różnice dot. starzenia serc męskich i kobiecych. Badania nie wyjaśniają, co dokładnie za tym stoi, ale rzucają nieco światła na różne postaci niewydolności serca u kobiet i mężczyzn, które mogą wymagać płciowospecyficznych metod leczenia. Raport opublikowany w piśmie Radiology prezentuje wyniki uzyskane w trakcie pierwszego badania podłużnego starzenia serca z wykorzystaniem rezonansu magnetycznego. Wcześniejsze studia oceniały zachodzące zmiany za pomocą USG. U obu płci z wiekiem lewa komora serca, która pompuje krew do aorty i dalej coraz mniejszymi naczyniami do wszystkich narządów organizmu, ulega zmniejszeniu. U mężczyzn jednak mięśnie wokół komory stają się pogrubiałe, a u kobiet zachowują swój rozmiar albo się zmniejszają. I grubszy mięsień sercowy, i mniejsza objętość komory serca oznaczają podwyższone ryzyko związanej z wiekiem niewydolności serca, ale zaobserwowane różnice międzypłciowe sugerują, że u kobiet i mężczyzn choroba może się rozwijać z różnych powodów - podkreśla prof. John Eng. By obniżyć ryzyko niewydolności, kardiolodzy przepisują często leki hamujące przerost mięśnia sercowego i poprawiające funkcje sercowo-naczyniowe. Skoro jednak u kobiet z wiekiem mięsień sercowy ma tendencję do kurczenia lub zachowywania rozmiarów, mogą one nie odnieść takich korzyści terapeutycznych jak mężczyźni. W ramach studium akademicy analizowali skany MRI blisko 3 tys. starszych dorosłych w wieku 54-94 lat bez istniejącej wcześniej choroby serca. Ich losy śledzono w latach 2002-2012 w 6 szpitalach na terenie USA. Każda z osób przeszła rezonans na początku badania i ponownie po upływie 10 lat. W ciągu dekady średnio waga lewej komory zwiększyła się u mężczyzn o 8 g, a u kobiet spadła o 1,6 g. Pojemność lewej komory spadła u obu płci: u kobiet o ok. 13 ml, a u mężczyzn o nieco mniej niż 10 ml. Różnice w rozmiarach, objętości i zdolności pompującej występowały niezależnie od innych czynników ryzyka, o których wiadomo, że wpływają na wielkość i działanie mechaniczne serca, w tym od wagi ciała, ciśnienia, poziomu cholesterolu, natężenia aktywności fizycznej czy palenia. Opisywane badanie stanowi część Multi-Ethnic Study of Atherosclerosis (MESA). « powrót do artykułu
  16. Parietyna, pomarańczowy barwnik z porostów i rabarbaru, wydaje się obiecującym środkiem przeciwnowotworowym. Może m.in. spowolnić wzrost i zabić komórki białaczkowe pozyskane bezpośrednio od pacjentów. Badacze z Emory University wykazali również, że parietyna hamuje wzrost ludzkich nowotworowych linii komórkowych, które pobrano z guzów płuc, głowy i szyi, a następnie wszczepiono myszom. Zespół dr Jing Chen odkrył właściwości parietyny, szukając inhibitorów dehydrogenazy 6-fosfoglukonianowej (ang. 6-phosphogluconate dehydrogenase, 6PGD). Enzym ten stanowi część szlaku pentozofosforanowego, który zapewnia komórkowe materiały budulcowe do szybkiego wzrostu. Naukowcy odkryli wcześniej, że aktywność 6PGD wzrasta w kilku typach komórek nowotworowych. To część efektu Warburga [cechą komórek nowotworowych jest metabolizm oparty na glikolizie, a nie na fosforylacji oksydacyjnej]. W ramach eksperymentu Amerykanie pozyskali komórki nowotworowe od pacjenta z ostrą białaczką limfoblastyczną. Później udało się określić dawki parietyny, które w ciągu 48 godzin uśmiercały połowę komórek w hodowli (te same dawki nie szkodziły zdrowym komórkom krwi). Silniejsza pochodna pigmentu - S3 - w ciągu 11 dni 3-krotnie zmniejszała wzrost linii komórek raka płuc (obserwowano to przeprowadzeniu przeszczepu myszom o obniżonej odporności). Autorzy raportu z pisma Nature Cell Biology podkreślają, że choć wydaje się, że inhibitory 6PGD są nietoksyczne dla zdrowych komórek, potrzebne są dalsze badania toksykologiczne, które m.in. pokażą ewentualne skutki uboczne. « powrót do artykułu
  17. Spaliny diesla mogą zmniejszać dostępność niemal połowy lotnych związków zapachowych z kwiatów. To istotne, bo pszczoły wykorzystują je do odnajdowania pokarmu. Badania brytyjskich naukowców pokazują, że tlenki azotu (NOx) ze spalin diesla mają większy wpływ na zdolność pszczół do wyczuwania zapachu kwiatów niż dotąd sądzono. Zespół z Uniwersytetów w Southampton i Reading odkrył, że z 11 najpowszechniejszych związków zapachowych z kwiatów aż 5 może ulec chemicznej modyfikacji pod wpływem kontaktu z gazami NOx. Podczas eksperymentów naukowcy zauważyli, że wystawienie na oddziaływanie spalin diesla znacząco zmieniało mieszaninę zapachowych związków lotnych. Stężenie mircenu bardzo spadało, β-ocymen stawał się niewykrywalny, a β-kariofilen przekształcał się w izomer cis - izokariofilen. Badanie odruchu wysuwania ssawki pokazało, że zmiany składu mieszanki zmniejszały zdolność pszczół do jej rozpoznania. Nie sądzimy, że zanieczyszczenie związane ze spalinami diesla to główna przyczyna spadku liczebności pszczół, ale nasze najnowsze badania sugerują, że ma ono większy wpływ na zapach kwiatów, niż nam się początkowo wydawało - wyjaśnia dr Robbie Girling. Staje się coraz bardziej jasne, że pszczołom zagraża wiele stresorów: od neonikotynoidów po pajęczaki Varroa destructor. Nasze badania unaoczniają, że kolejnym stresorem może być coraz większe zanieczyszczenie powietrza spalinami. Choć to mało prawdopodobne, by emisja sama w sobie wpływała na pszczele populacje, w połączeniu z innymi stresorami może stanowić kroplę przelewającą czarę - dodaje prof. Guy Poppy. « powrót do artykułu
  18. Agent Carl Force, który z ramienia agencji antynarkotykowej DEA prowadził śledztwo przeciwko Silk Road, został skazany na 78 miesięcy więzienia. Zakres, w jakim pan Force zdradził opinię publiczną zapiera dech w piersiach. A wszystko to było motywowane chciwością i poszukiwaniem dreszczyku emocji - napisał w uzasadnieniu wyroku sędzie Richard Seeborg. Podczas prowadzenia śledztwa przeciwko Silk Road Force założył w serwisie dwa niezatwierdzone przez przełożonych konta i wykorzystał je do okradzenia właściciela serwisu Rossa Ulbrichta. Force współpracował przy tym z Shaunem Bridgesem z Secret Service, który również brał udział w śledztwie. Obaj panowie w ramach swoich obowiązków stali się ekspertami od bitcoinów. I właśnie je kradli. Force m.in. ukradł 370 000 dolarów jednemu z klientów firmy CoinMKT. Z tego 37 000 umieścił na rządowym koncie, gdzie miał przelewać środki, jakie mogły trafić w jego ręce w ramach prowadzonego śledztwa. Force udawał w nim handlarza narkotykami. Resztę z ukradzionej kwoty Force zatrzymał dla siebie. Teraz sędzia nakazał mu zwrot ofierze 337 000 USD. Ma też zapłacić 3000 dolarów odszkodowania jednemu z pracowników Silk Road. Prokuratura domagała się dla Force'a 87 miesięcy więzienia, obrona prosiła o 48 miesięcy. Nie ma wątpliwości, że pójdzie do więzienia. Stracił karierę, stracił małżeństwo, stracił wszystko co miał. To jest jego dożywocie, spowodowane chorobą umysłową, mówił obrońca agenta. Powoływał się przy tym na alkoholizm w rodzinie, nadużycia jakich się dopuszczano wobec niego. Przypomniał też, że po tajnej misji w Puerto Rico w 2008 roku agent przeszedł załamanie, po którym trafił do szpitala. Do pracy w DEA wrócił dopiero po 2 latach. Prokurator Kathryn Haun sprzeciwiała się takiemu stawianiu sprawy. Uznanie, że pan Force powinien dostać mniejszy wyrok, gdyż ma stresującą pracę oraz problemy psychiczne, byłoby równoznaczne z wysłaniem bardzo niebezpiecznego sygnału. Wielu agentów federalnych pracuje w stresującym otoczeniu. To stresująca praca. Wspólnik Force'a, Bridges, będzie sądzony w grudniu. « powrót do artykułu
  19. Produkty znajdujące się na kuchennym blacie mogą pomóc w oszacowaniu wagi właściciela, zwłaszcza jeśli są to płatki śniadaniowe, słodkie napoje, ciastka czy suszone owoce. Naukowcy z Cornell Food & Brand Lab sfotografowali i skatalogowali 210 amerykańskich kuchni. Wszystko po to, by sprawdzić, czy produkty stojące na blatach pozwalają przewidzieć wagę/BMI kobiety z każdego z gospodarstw. Okazało się, że kobiety, które trzymały na blacie płatki śniadaniowe, ważyły 20 funtów (ok. 9 kg) więcej od sąsiadek, które ich nie miały. Panie ze stojącymi tam słodkimi napojami były zaś o 24-26 funtów cięższe (ok. 10,8-11,7 kg). Co istotne, właścicielki kuchni z miskami z owocami były szczuplejsze (różnica sięgała prawie 6 kg). Rzeczy z blatu stanowią podstawę twojej diety widzianych pokarmów, czyli zjadania tego, co znajduje się w zasięgu wzroku. Jako miłośnik płatków byłem zszokowany. Płatki uchodzą za zdrowy produkt, ale jeśli zjadasz ich garść podczas każdego pobytu w kuchni, nie pomoże to w utrzymaniu smukłej sylwetki - wyjaśnia prof. Brian Wansink. Choć autorzy przypominają, że studium ma charakter korelacyjny, Wansink uważa, że wyniki warto wziąć sobie do serca. W naszym laboratorium mamy takie powiedzenie: jeśli chcesz być szczupły, rób to, co robią szczupli ludzie. Jeśli więc szczupli uciekają się do konkretnego dizajnu, opróżniając blaty ze wszystkiego poza miską z owocami, nie zaszkodzi nam postąpić tak samo. « powrót do artykułu
  20. Microsoft poinformował, że wskutek błędu programistycznego na komputerach niektórych użytkowników Windows 7 i Windows 8.1 doszło do automatycznego zgłoszenia chęci zainstalowania Windows 10. Błąd spowodowała jedna z ostatnio zainstalowanych poprawek. Windows 10, który zadebiutował 29 lipca bieżącego roku, jest dostępny bezpłatnie dla użytkowników Windows 7 i Windows 8/8.1. Mają oni rok na zainstalowanie systemu bez potrzeby kupowania go. Teraz część mniej zorientowanych użytkowników może zaktualizować system Windows 10 wbrew własnej woli. Błąd spowodował, że w Windows Update w zakładce z opcjonalnymi pojawiła się - domyślnie zaznaczona - możliwość zainstalowania Windows 10. Część użytkowników może pomyśleć, że skoro pole zostało zaznaczone, to mamy do czynienia z istotną poprawką i wyrazi zgodę na rozpoczęcie instalacji. Warto więc sprawdzić w opcjonalnych poprawkach Windows Update czy i u nas błąd się nie pojawia. « powrót do artykułu
  21. Pojawiły się plotki, jakoby Intel skierował aż 1000 pracowników do prac nad układem XMM 7360 LTE, który - jak ma nadzieję firma - trafi do iPhone'a 7. Jeśli Apple podpisze z Intelem umowę półprzewodnikowy gigant będzie miał szansę na zwiększenie swoich udziałów w rynku mobilnym. Intel, jeden z największych na świecie producentów układów scalonych, niezbyt dobrze sobie radzi na rynku urządzeń mobilnych. Ten jest w dużej mierze zdominowany przez firmę Qualcomm. Intel późno zainteresował się rynkiem urządzeń przenośnych i ciągle próbuje dogonić Qualcomma. Stąd tak wielka waga przywiązywana do jednego, wspomnianego na wstępie, układu. Apple to bardzo wymagający klient, więc Intel musi zaprezentować naprawdę dobry produkt. Obecnie iPhone'y korzystają z kości Qualcomm 9X45LTE, jednak analitycy sądzą, że Apple chce znaleźć drugiego dostawcę tego typu układów. Jeśli Apple zdecyduje się na nowy układ Intela, może być to początek szerszej współpracy, gdyż koncern z Cupertino prawdopodobnie szuka kolejnego, po Samsungu i TSMC dostawcy procesorów A9. Wybór Intela jest tym bardziej prawdopodobny, że firma korzysta z bardziej zaawansowanych technologii produkcji niż konkurencja. « powrót do artykułu
  22. Specjalizująca się w bezpieczeństwie IT firma CrowdStrike twierdzi, że pomimo zawartego porozumienia Chiny wciąż dokonują ataków na cele w USA. Niedawno oba kraje podpisały umowę o zaprzestaniu cyberataków. Umowa przewiduje, że żaden z krajów nie będzie angażował się w cyberataki przeciwko drugiemu oraz nigdy świadomie nie będzie wspierał kradzieży własności intelektualnej. Doszło nawet do tego, że Chiny - po raz pierwszy w historii - dokonały na wniosek USA aresztowań wśród hakerów. Eksperci z CrowdStrike twierdzą jednak, że mają dowody, iż Chiny kontynuują swoje operacje IT wymierzone przeciwko celom w USA. W ciągu ostatnich trzech tygodni wykryliśmy i powstrzymaliśmy wiele prób włamań do systemów naszych klientów. Próby te przeprowadzali ludzie powiązani z chińskim rządem, poinformował współzałożyciel CrowdStrike, Dmitri Alperovitch. Wiadomo, że włamań próbowano dokonać m.in. do siedmiu firm z sektora farmaceutycznego i technologicznego. Wydaje się, że podstawowym celem tych ataków była próba kradzieży własności intelektualnej i tajemnic handlowych, a nie próba zebrania związanych z bezpieczeństwem danych wywiadowczych, czego umowa nie zabrania - mówi Alperovitch. Próby ataków są wciąż podejmowane, dodaje. Analiza wykazała, że jedną z grup zaangażowanych w ataki jest Deep Panda, o działalności której już pisaliśmy. Anonimowy urzędnik amerykańskiej administracji przyznał, że USA wiedzą, iż Chiny nie dotrzymują warunków porozumienia. Będziemy monitorowali chińskie działania i naciskali na Chiny, by wywiązywały się ze wszystkich punktów naszej umowy, powiedział. Część ekspertów od samego początku twierdziła, że umowa pozostanie tylko na papierze. Leo Taddeo, ekspert FIB, który w przeszłości kierował wydziałem informatycznym Biura w Nowym Jorku powiedział, że sytuacja będzie się tylko pogarszać. Oba kraje będą mówiły o swoich chęciach, ale atakowanie amerykańskich siebie po prostu się Chinom opłaca. Wykorzystają nowe techniki, lepszych hakerów, ludzi, którzy nie będą pozostawiali tyle śladów co obecnie, ale Chiny nie zmniejszą swojego zaangażowania w cyberataki, stwierdził. « powrót do artykułu
  23. Amerykańskie władze aresztowały i oskarżyły o zabójstwo mężczyznę, który zadzwonił do jednej ze stacji telewizyjnych w Milwaukee i zaczął omawiać sprawę dziewczyny zamordowanej przed ponad 30 laty. Redaktorzy stacji WISN 12 odebrali telefon od 50-letniego Jose Ferreiry. Historia, którą opowiedział, była bardzo szczegółowa. Zbyt szczegółowa, mówi szef newsroomu Chris Gegg. Dziennikarze zdecydowali o zawiadomieniu policji. Ferreira został aresztowany tego samego dnia, a teraz prokuratura stawia mu zarzut zabójstwa. Sprawa dotyczy 13-letniej Carrie Ann Jopek, która zaginęła w 1982 roku. Przez 17 miesięcy nie wiadomo było, co stało się z dziewczyną, aż pewnego dnia osoba naprawiająca ganek swojego domu trafiła na jej ciało. Mordercy nie udało się znaleźć i od lat śledztwo było zawieszone. Matka dziewczyny, Carolyn Tousignant wspomina, że w dniu zaginięcia jej córka została zawieszona w szkole za włóczenie się po korytarzu w czasie zajęć. Jak wspomina, Carrie Ann celowo doprowadziła do takiej sytuacji, bo chciała iść do znajomych na przyjęcie. Szkoła zadzwoniła do matki, poinformowała ją o incydencie i zapytała, czy chce odebrać dziecko ze szkoły. Carolyn nie poszła po córkę, gdyż mieszkały zaledwie przecznicę od szkoły. Czasem się o to obwiniam - mówi. W chwili morderstwa Jopek Ferreira miał 17 lat. Na razie nie wiadomo, dlaczego zdecydował się zadzownić do telewizji. « powrót do artykułu
  24. Wg naukowców z King's College London, zliczanie znamion na ramionach, a zwłaszcza na prawym, to najlepsze przybliżenie liczby znamion na całym ciele. Warto przypomnieć, że liczba znamion jest jednym z najważniejszych czynników ryzyka czerniaka. W najnowszym studium uczeni wykorzystali dane 3594 białych bliźniaczek; zebrano je między styczniem 1995 a grudniem 2003 r. w ramach TwinsUK. Zdrowe skądinąd bliźniaczki przeszły badanie skóry. Określano jej typ, odnotowywano też kolor oczu i włosów. Oprócz tego przeszkolone pielęgniarki zliczały piegi i znamiona z 17 miejsc na ciele. Później zabieg powtórzono na obupłciowej próbie z badania kliniczno-kontrolnego dot. czerniaka. W ten sposób stwierdzono, że liczba znamion na prawym ramieniu stanowi najlepszy prognostyk liczby znamion na całym ciele. U pań z ponad 7 znamionami na prawym ramieniu prawdopodobieństwo występowania ponad 50 znamion na całym ciele było 9-krotnie wyższe. Jedenaście znamion na prawym ramieniu przekładało się zaś na ponad 100 znamion na całym ciele. Oznacza to wyższe ryzyko czerniaka. Autorzy publikacji z British Journal of Dermatology zauważyli, że obszar tuż nad prawym łokciem był szczególnie dobrym prognostykiem ogólnej liczby znamion. Silnie skorelowane z ogólną liczbą znamion okazały się również nogi, a u mężczyzn plecy. Wyniki mogą mieć duże znaczenie dla podstawowej opieki zdrowotnej, pozwalając lekarzom pierwszego kontaktu dokładniej oszacować ogólną liczbę znamion w bardzo krótkim czasie, w dodatku na łatwo dostępnej części ciała. To oznacza, że uda się zidentyfikować i poddać obserwacji więcej osób zagrożonych czerniakiem - podsumowuje epidemiolog Simone Ribero. « powrót do artykułu
  25. W Oak Ridge National Laboratory (ORNL) odbyła się konferencja poświęcona 50. rocznicy rozpoczęcia badań nad reaktorami jądrowymi wykorzystującymi stopione sole. Podczas spotkania zaprezentowano wiele interesujących rozwiązań, jednak najbardziej zaskakujące okazały się postępy, jakie w badaniach nad tymi reaktorami poczynili Chińczycy. Reaktory używające roztopionych soli mają kilka zalet w porównaniu z tradycyjnymi urządzeniami. Są bardziej bezpieczne, bardziej ekonomiczne i nie mogą posłużyć do produkcji paliwa do broni atomowej. W reaktorach takich chłodziwem i paliwem jest specjalna mieszanina stopionych soli. Prace nad tą technologią trwają już od kilkudziesięciu lat, a ostatnio - w związku z poszukiwaniem technologii alternatywnych wobec węgla - reaktory na stopioną sól przeżywają renesans zainteresowania. W spotkaniu w ORNL wziął udział Xu Hongjie, dyrektor programu reaktorów na stopioną sól w Szanghajskim Instytucie Fizyki Stosowanej. W 2011 roku Instytut podpisał umowę o współpracy z ORNL, na podstawie której Amerykanie udostępnili Chińczykom swoje technologie. Teraz okazuje się, że Chiny prowadzą bardziej zaawansowane prace niż jakikolwiek inny naród. Xu przedstawił plan, z którego wynika, że Państwo Środka chce w ciągu najbliższych 5 lat wybudować pierwsze raktory demonstracyjne, a około roku 2030 ma zamiar zacząć je komercjalizować. Do roku 2020 ma powstać pierwszy 10-megawatowy reaktor na paliwo stałe oraz 2-megawatowy reaktor wykorzystujący tor. Pan Xu poinformował, że w jego instytucie nad reaktorem pracuje 700 inżynierów. Żadna inna instytucja naukowa nie może pochwalić się tak licznym zespołem. Chińczycy opracowali już wstępny plan rektora, poradzili sobie z niektórymi przeszkodami technologicznymi, w tym tak istotnymi jak uzyskanie soli o odpowiedniej czystości czy zmniejszenie ilości trytu. Ograniczenie jego ilości to jeden z głównych celów badawczych naukowców pracujących nad tym typem reaktorów. Osiągnięcia Chińczyków zaskoczyły uczestników spotkania. Większość jego uczestników zna chiński program badawczy, jednak nie spodziewali się, że można czynić tak szybkie postępy. To zadziwiające, jak daleko zaszli w cztery lata. To pokazuje, ile można zyskać mając do dyspozycji setki naukowców - mówi John Kutsch z firmy Terrestrial Energy, która pracuje nad własnym projektem reaktora. Część naukowców i specjalistów nieprzychylnie patrzy na amerykańsko-chińską współpracę. Mieli zastrzeżenia już podczas samego podpisywania umowy. Chiny rywalizują z USA na wielu polach, chcą zdobyć znaczne udziały na rynku energii atomowej, więc przeciwnicy porozumienia uważają, że wspomaganie rywala poprzez udostępnianie mu własnego know-how jest niebezpieczne. Z drugiej jednak strony jak najszybsze opracowanie technologii bezpiecznego i taniego pozyskiwania czystej energii jest w interesie wszystkich. Ponadto wiele amerykańskich przedsiębiorstw chętnie prowadzi swoje badania w Chinach i innych krajach, gdyż w USA prowadzenie testów tego typu technologii wiąże się z większymi ograniczeniami i kosztami. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...