Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    226

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Hydrożel SLac z batroksobiną - enzymem występującym w jadzie południowoamerykańskich żararak, w tym żararaki lancetowatej (Bothrops atrox) - może być najlepszym materiałem do szybkiego zahamowania krwawienia. Po wstrzyknięciu ciecz szybko zamienia się w żel, który dostosowuje się do rany i ją zasklepia. W ciągu paru sekund uruchamia też tworzenie skrzepu. Jeffrey Hartgerink i Vivek Kumar z Rice University podkreślają, że hydrożel SB50, bo tak nazwano połączenie nanowłókien z toksyną, może być użyteczny w czasie operacji, zwłaszcza u pacjentów, którzy zażywają antykoagulanty. To interesujące, że można wziąć coś tak zabójczego i zamienić w coś, co potencjalnie ocali czyjeś życie - podkreśla Hartgerink. Koagulacyjne właściwości batroksobiny rozpoznano w 1936 r. Powoduje ona odłączenie monomeru fibryny od fibrynogenu. Monomer aktywuje plazminogen i się rozkłada. Dotąd batroksobinę wykorzystywano m.in. jako narzędzie diagnostyczne do oceny czasu krzepnięcia krwi w obecności heparyny. Wiele rzeczy może uruchamiać krzepnięcie krwi, ale kiedy jesteś na heparynie, większość z nich nie działa albo działa powoli/słabo. To, oczywiście, rodzi problemy w przypadku krwawienia. Heparyna blokuje działanie trombiny, enzymu zapoczątkowującego kaskadę reakcji związanych z krzepliwością. Batroksobina to enzym o funkcji podobnej do trombiny, ale jego działanie nie jest blokowane przez heparynę [...]. Łączona z hydrożelem SLac batroksobina nie jest pozyskiwana bezpośrednio od węży, ale produkowana przez genetycznie zmodyfikowane bakterie i oczyszczana, co eliminuje ryzyko skażenia groźnymi toksynami. Zespół z Rice połączył batroksobinę (50 μg/mL) z syntetycznymi, samoorganizującymi się nanowłóknami, które można zassać do strzykawki i wprowadzić do rany, gdzie przekształcą się w żel. Testy pokazały, że nowy materiał hamował krwawienie w ciągu zaledwie 6 sekund. Drażnienie rany parę minut później nie prowadziło do jej otwarcia. Amerykanie oceniali skuteczność innych wariantów: hydrożelu bez batroksobiny, samej batroksobiny, środka zatrzymującego krwawienie GelFoam oraz samoorganizującego się hemostatu o nazwie Puramatrix. Żadna opcja nie była tak skuteczna jak połączenie hydrożelu i batroksobiny, zwłaszcza w obecności czynnika zapobiegającego krzepnięciu krwi. Hartgerink dodaje, że zlokalizowany hydrożel nie dopuszcza do niepożądanych układowych skutków zastosowania samej batroksobiny. Przed zastosowaniem klinicznym SB50 będzie musiał uzyskać zgodę Agencji Żywności i Leków (FDA). Batroksobina dawno ją już otrzymała, ale drugi z elementów - hydrożel z Rice - musi jeszcze zostać udoskonalony. « powrót do artykułu
  2. Szybko rozwijające się miasta, takie jak Abu Zabi, Doha czy Dubaj już wkrótce mogą paść ofiarami globalnego ocieplenia. Z badań, których wyniki opublikowano w Nature Climate Change wynika, że jeśli temperatury będą rosły w obecnym tempie to nad Zatoką Perską mogą zapanować temperatury zbyt wysokie, by człowiek mógł w nich przetrwać. Zagrożona jest też Mekka, do której co roku przybywają miliony pielgrzymów. Naukowcy z Massachusetts Institute of Technology i Loyola Marymount University ostrzegają, że w wymienionych miastach w najcieplejsze dni może pojawiać się taka kombinacja temperatury i wilgotności, że ludzkie ciało nie będzie w stanie się chłodzić za pomocą wydalania potu. Naukowcy badali różne scenariusze zmian klimatycznych w nadchodzących dekadach, skupiają się na tzw. temperaturze mokrego termometru. Jak już informowaliśmy, wyliczono, że dla większości ssaków śmiertelna jest sześciogodzinna ekspozycja na temperaturę mokrego termometru przekraczającą 35 stopni Celsjusza. Już teraz nad Zatoką Perską zdarzają się znacznie wyższe temperatury i dochodzi do licznych udarów wśród osób pracujących na zewnątrz, jednak wraz z ocieplającym się klimatem fale upałów będą poważniejsze i długotrwałe. Te 35 stopni Celsjusza to granica adaptacji, mówi Elfatih Eltahir z MIT-u. Zdaniem uczonych, planiści miast zagrożonych falami upałów już teraz powinni brać pod uwagę wysokie temperatury i starać się dostosowywać do nich rozwój miast. Problem znany jest od dawna, jednak nie sądzono, że przyjdzie się nam mierzyć z nim tak szybko. Jednym z najbardziej przerażających skutków globalnego ocieplenia może być pojawienie się warunków, jakich jeszcze ludzkość nie doświadczyła. Jeśli nie będziemy walczyli ze zmianami klimatu by uniknąć ekstremalnych temperatur i wilgotności, to ludzie zamieszkujący te tereny będą musieli znaleźć sobie inne miejsce do życia - mówi Chris Field z Carnegie Institution for Science. « powrót do artykułu
  3. Grupa fizyków pracujących pod kierunkiem Davida Hsieha z Kalifornijskiego Instytutu Technologicznego (Caltech) odkryła nieznaną fazę materii. Nowa faza charakteryzuje się niezwykłym sposobem uporządkowania elektronów i być może zostanie w przyszłości wykorzystana do budowy urządzeń elektronicznych. Nie spodziewaliśmy się takiego odkrycia, żadna wcześniejsza teoria tego nie przewiduje, mówi Hsieh. W przeszłości pracował on w zespole, który odkrył izolatory topologiczne. Cały postęp elektroniki jest napędzany odkryciami nowych faz materiałów, w których odnajdujemy nowe makroskopowe właściwości fizyczne. Odkrycia dokonano podczas testowania laserowej techniki pomiaru tzw. porządku wielobiegunowego. Aby uświadomić sobie, czym jest ten porządek, możemy wyobrazić sobie kryształ, w którym poruszają się elektrony. W pewnych okolicznościach mogą pojawić się warunki, w których najbardziej korzystne dla elektronów z energetycznego punktu widzenia jest tworzenie regularnych wzorców i pojawianie się przemiany fazowej. Takie uporządkowanie ładunków można opisać za pomocą wartości liczbowych. Elektrony posiadają jednak pewien stopień swobody (spin). Jeśli spiny ułożą się równolegle pojawia się ferromagnetyzm. Fazy z uporządkowanym spinem opisuje się za pomocą wektorów. Przez dziesięciolecia nauka rozwinęła różne techniki opisu obu typów faz. Co jednak, jeśli elektrony nie zostają uporządkowane w żaden z opisanych sposobów, gdy ich porządek nie może zostać opisany za pomocą wektora czy liczby, a tworzą bardziej przestrzenny wzorzec, jak matryca. Tak dzieje się gdy w uporządkowanej fazie mamy pary elektronów ze spinami zwróconymi w przeciwnych kierunkach. To jest właśnie tzw. porządek wielobiegunowy. Jest on trudny do wykrycia za pomocą tradycyjnych metod. Grupa Hsieha postanowiła zbadać porządek wielobiegunowy za pomocą generacji drugiej harmonicznej. Uczeni chcieli wykorzystać fakt, że zmiany w symetrii kryształu w różny sposób wpływają na każdą z harmonicznych. Mieli bowiem nadzieję, że w ten sposób uzyskają unikatowy "odcisk palca" danego porządku wielobiegunowego. Odkryliśmy, że światło odbite w częstotliwości drugiej harmonicznej ujawnia obecność symetrii zupełnie innej od wszystkich znanych struktur krystalicznych. Efekt ten zupełnie nie występował w składowej podstawowej. To oczywisty dowód występowania szczególnego typu porządku wielobiegunowego - mówi Hsieh. Niezwykły porządek zauważono w tlenku strontowo-irydowym (Sr2IrO4). To interesujący materiał wykazujący niektóre cechy miedzianów. Z kolei miedziany to jedyna klasa materiałów, w których pojawia się nadprzewodnictwo wysokotemperaturowe (powyżej 100 kelwinów, czyli -173 stopni Celsjusza). Gdy miedziany przechodzą z fazy izolatora do nadprzewodnika pojawia się w nich niezupełna przerwa energetyczna (pseudoprzerwa). Od dziesięcioleci zastanawiano się nad jej pochodzeniem i rolą w pojawieniu się nadprzewodnictwa. Naukowcy starają się zrozumieć to zjawisko, gdyż mają nadzieję, że dzięki temu będą w stanie tworzyć nadprzewodniki działające w temperaturze pokojowej. Niedawno pseudoprzerwę zaobserwowano też w Sr2IrO4, a grupa Hsieha zauważyła, że obecność odkrytego przez nią porządku wielobiegunowego jest związana z takim samym wzbogacaniem materiału oraz z temperaturą, w której obecna jest pseudoprzerwa. Uczeni wciąż badają, czy pojawianie się pseudoprzerwy i porządku wielobiegunowego dokładnie się ze sobą pokrywają, jednak wstępne wyniki wskazują, że istnieje związek pomiędzy oboma zjawiskami. Uczony sądzi też, że nowo odkryty porządek może występować w wielu innych materiałach. Sr2IrO4 to pierwszy materiał, który badaliśmy i warto byłoby przyjrzeć się też innym materiałom. Mamy zamiar zrobić to w następnym etapie badań. « powrót do artykułu
  4. Amerykańscy naukowcy odkryli w wodach płodowych sygnał komórkowy, który pokazuje, że kobieta zaczyna rodzić. Sprawdzaliśmy, czy obecność starzejących się telomerów w wodach płodowych wiąże się ze statusem porodu, wiemy bowiem, że w miarę trwania ciąży telomery się skracają - opowiada prof. Ramkumar Menon z The University of Texas Medical Branch w Galveston. Naukowcy wykorzystali próbki wód płodowych z Nashville Birth Cohort Biobank; 50 pochodziło od rodzących, a 51 od kobiet w ciąży, które jeszcze nie zaczęły rodzić. Zespół dysponował danymi demograficznymi z wywiadu oraz informacjami z dokumentacji medycznej. Po porodzie w terminie zbadano także błony płodowe. Rozpoczęliśmy studium, podejrzewając, że starzejące się komórki powodują stres oksydacyjny błon płodowych, co skutkuje stanem zapalnym łożyska. Wiemy z wcześniejszych badań, że zapalenie może zmienić równowagę matczynych hormonów w macicy, wyzwalając akcję porodową. W ramach eksperymentów uczeni posłużyli się replikami telomerów z wód płodowych i przeprowadzili analizy komórkowe. Okazało się, że u rodzących było więcej fragmentów telomerów niż u nierodzących ciężarnych. Koniec końców ekipa Menona uważa, że gdy płód rozwija się i zbliża do terminu porodu, łożysko i powiązane tkanki starzeją się wskutek fragmentacji i utraty telomerów. Fragmenty telomerów nasilają zapalenie sterylne (nieinfekcyjne), sygnalizując dojrzałość płodu i uruchamiając poród. Lepiej rozumiejąc szlaki aktywowane przez fragmenty telomerów oraz ich przyczynek do starzenia błon płodowych, możemy spróbować zaprojektować skuteczniejsze metody oceny porodu, w tym np. porodu przedwczesnego, oraz interwencji, m.in. w celu indukcji bądź zatrzymania porodu. « powrót do artykułu
  5. Większość narzędzi do cyfrowego nauczania daje niesatysfakcjonujące wyniki i sprawdza jedynie tę wiedzę, którą uczniowie już mają - mówi Björn Sjödén, autor pracy doktorskiej pod tytułem "Co czyni oprogramowanie edukacyjne dobrym?". W ramach swoich badań Sjödén przyjrzał się 100 najpopularniejszym aplikacjom do nauki matematyki i języka szwedzkiego. Odkrył, że tylko nieco ponad połowa z nich spełnia kryteria, jakie jego zdaniem powinno spełniać oprogramowanie do nauki, a z tej połowy tylko 17% dostarczało jakiegoś rodzaju informacji zwrotnej. Niektóre z tych programów były tak słabe, że nigdy nie powinno się ich używać w szkole - mówi Sjödén. Prawdopodobnie ponad 90% dostępnych w sieci programów do nauczania to proste oprogramowanie testowe. Nie dostarcza ono żadnego komentarza do dobrej odpowiedzi. Zadaniem uczniów jest jak najszybsze udzielenie odpowiedzi, a nie jak najlepsze zrozumienie materiału - stwierdza uczony. Sjödén ma doświadczenie w przemyśle gier komputerowych i pracuje w interdyscyplinarnej grupie badawczej, która na uniwersytetach w Lund i Linköping zajmuje się technologiami edukacyjnymi. Szwecja od 15 lat inwestuje w tablety i laptopy dla uczniów. Szkoły w tym kraju są znacznie bardziej nasycone technologią niż w pozostałych państwach Europy. Jednak ostatnie testy PISA (Programme for International Student Assessment) wykazały, że im intensywniej uczniowe korzystają z internetu - zarówno w szkole jak i poza nią - tym gorsze wyniki osiągają. Nauczanie cyfrowe może przynieść olbrzymie korzyści. Pod warunkiem, że wykorzystujemy jego możliwości, a nie po prostu wyświetlamy podręczniki na ekranie komputera. Oznacza to, że musimy dostarczyć dobą informację zwrotną, że ten sam problem można rozwiązać na wiele różnych sposobów i zaprezentować rzeczy, których nie można pokazać w książce - mówi Sjödén. Na przykład ucząc chemii możemy pokazać na ekranie komputera, że wymieszanie złych substancji doprowadzi do kipienia czy eksplozji. Ucząc matematyki - że złe obliczenie czasu przyjazdu pociągu powoduje, iż się na niego spóźnimy lub będziemy musieli długo czekać. Sjödén przeprowadził tez własny eksperyment. Brały w nim udział dwie grupy uczniów, którzy przez osiem tygodni grali w tę samą matematyczną grę, pomagając wirtualnemu koledze w rozwiązaniu zadań. Po ośmiu tygodniach obie grupy rozwiązywały test. Jedna z nich otrzymała test, w którym brał również udział wirtualny przyjaciel, w teście drugiej grupy przyjaciela nie było. Uczniowie, którzy pomagali wirtualnemu przyjacielowi byli bardziej zaangażowani. Chcieli rozwiązać więcej zadań i mierzyli się z trudniejszymi problemami. Szczególnie zmotywowani byli słabi uczniowie. Tę wiedzę powinniśmy wykorzystywać projektując oprogramowanie edukacyjne - mówi Sjödén. « powrót do artykułu
  6. Dzieci, które są wystawione na oddziaływanie światła wcześniej w ciągu dnia, ważą więcej od dzieci, które największą dawkę światła - w pomieszczeniach bądź na dworze - otrzymują dopiero po południu - twierdzą australijscy naukowcy. Doktorantka Cassandra Pattinson z Uniwersytetu Technologicznego Queensland i jej koledzy przez 2 tygodnie badali czterdzieścioro ośmioro 3-5-latków z 6 ośrodków opieki w Brisbane. Mierzyli długość snu maluchów, aktywność, ekspozycję na światło, a także wzrost i wagę (dwie ostatnie wartości były potrzebne do wyliczenia wskaźnika masy ciała, BMI). Odkryliśmy, że światło o umiarkowanym nasileniu na wcześniejszych etapach dnia wiąże się z podwyższonym BMI. Dzieci otrzymujące największą jego dawkę, tak w pomieszczeniu, jak i na dworze, po południu okazały się szczuplejsze. Co zaskakujące, aktywność fizyczna nie była związana z wagą. Zauważono za to jej związek z czasowaniem snu i ekspozycją na światło. To pierwsze badanie, które wykazało, że światło przyczynia się do wagi dzieci. Zważywszy, że szacuje się, że na świecie ok. 42 mln dzieci poniżej 5 lat ma nadwagę bądź otyłość, to prawdziwy przełom [...]. Przez sztuczne światło, także to emitowane przez tablety, telefony komórkowe [...] czy telewizory, współczesne dzieci są wystawione na oddziaływanie większej ilości światła środowiskowego niż jakiekolwiek wcześniejsze pokolenie. Zjawiskiem równoległym do wzrostu ekspozycji na światło jest epidemia otyłości. Pattinson przypomina, że nie od dziś wiadomo, że czasowanie, intensywność i czas trwania ekspozycji na światło sztuczne i naturalne oddziałują na zegar biologiczny ssaków, a ten z kolei wpływa na wzorce snu i czuwania, tycie i chudnięcie, zmiany hormonalne, a także nastrój. Ostatnie badania na dorosłych pokazują, że ekspozycja na światło później w ciągu dnia wiąże się ze zwiększoną masą ciała, ale dotąd żadne badania nie oceniały takich zjawisk u dzieci. Okazuje się, że tu zależność ma odwrotny charakter. O ile dorośli, którzy korzystają z porannego światła, są szczuplejsi, o tyle przedszkolaki wystawiane na jego oddziaływanie są cięższe. W niedalekiej przyszłości naukowcy zamierzają sprawdzić, jak wykorzystać uzyskane wyniki w walce z otyłością. Planowane są dalsze badania z przedszkolakami i niemowlętami. « powrót do artykułu
  7. Dzisiaj Komisja Europejska będzie głosowała nowe przepisy dotyczące tzw. "neutralności sieci". Wielu ekspertów jest przeciwnych regulacjom. Sam Tim Berners-Lee, jeden z "ojców internetu" nazywa je słabymi i mylącymi. Projekt nowych przepisów został złożony w czerwcu. Mają one zapewniać każdemu dostęp do internetu, bez obawy o to, że będzie on blokowany lub ograniczany. Z drugiej jednak strony znajdują się tam zapisy mówiące, że dostawcy internetu mają prawo nadawać priorytet "wyspecjalizowanym usługom", takim jak IPTV, konferencje wideo HD czy konsultacje medyczne za pośrednictwem internetu. To ważne, by istniały przepisy, które w pełni zapewnią dostęp do internetu, a jednocześnie pozwolą operatorom na bezpieczne dostarczanie wyspecjalizowanych usług o szczególnych wymaganiach co do ich jakości, pisali wówczas przedstawiciele Komisji Europejskiej. To nie jest kwestia szybszych czy wolniejszych kanałów przesyłu, gdyż nie dopuszczamy płatnego nadawania priorytetu danym. Chcemy upewnić się, że wszystkie potrzeby zostaną spełnione, wszystkie szanse wykorzystane i nikt nie będzie zmuszony do płacenia za coś, czego nie potrzebuje. Przepisy pozwalają też ISP na zarządzanie ruchem w obliczu "nadciągającego" zatkania się sieci oraz wybrania usług, które nie będą liczone do miesięcznych transferów wykupionych przez użytkownika. Przeciwnicy tych zapisów obawiają się, że pozwolą one wielkim firmom na płacenie dostawcom sieci w zamian za nadanie priorytetu ruchowi z ich serwisów. Zapisy takie krytykuje Tim Berners-Lee, który napisał, że jeśli przepisy zostaną przyjęte w obecnym kształcie, zagrożą innowacyjności, wolności wypowiedzi i prywatności oraz zmniejszą zdolność Europy do przewodzenia w cyfrowej ekonomii. Podobnego zdania są eksperci z USA. Profesor Barbara van Schewick dyrektor Centrum Internetu i Społeczeństwa Wydziału Prawa Uniwersytetu Stanforda uważa, że tego typu zapisy zagrażają wzrostowi gospodarczemu, innowacyjności i wolności słowa w Unii Europejskiej. Bez dobrego prawa nowo powstałe europejskie firmy nie będą w stanie konkurować na globalnym rynku - mówi uczona. Unia Europejska przyjęła inną postawę niż USA. W lutym bieżącego roku amerykańska Federalna Komisja Komunikacji przyjęła przepisy, które zakazują jakiegokolwiek nadawania priorytetów ruchowi w sieci. « powrót do artykułu
  8. Podczas eksperymentów na ludzkich i mysich mieszkach włosowych w stanie spoczynku okazało się, że leki hamujące kinazy Janusowe (kinazy JAK) sprzyjały szybkiemu wzrostowi włosów. Studium naukowców z Centrum Medycznego Uniwersytetu Columbii zasugerowało, że inhibitory JAK mogą znaleźć zastosowanie w leczeniu rodzajów łysienia, które cechuje zatrzymanie mieszków włosowych w stanie spoczynku. Amerykańska Agencja Żywności i Leków (ang. U.S. Food and Drug Administration, FDA) zaaprobowała 2 inhibitory JAK: ruksolitynib do leczenia czerwienicy prawdziwej i tofacitinib na reumatoidalne zapalenie stawów. Oba przechodzą testy kliniczne pod kątem terapii łuszczycy plackowatej i łysienia plackowatego. Podkreślając, że uzyskane wyniki są obiecujące, dr Angela M. Christiano dodaje, że potrzeba dalszych badań, podczas których, stosując preparaty przygotowane specjalnie do skóry głowy, trzeba sprawdzić, czy inhibitory JAK mogą wywołać wzrost włosów. Zespół Christiano przypadkowo odkrył wpływ inhibitorów JAK na mieszki włosowe, badając łysienie plackowate. W zeszłym roku Amerykanie opublikowali na łamach Nature Medicine raport, z którego wynikało, że inhibitory JAK wyłączają sygnał prowokujący atak autoimmunologiczny. Podkreślano wtedy, że leki doustne odnawiają wzrost włosów u pewnych ludzi z zaburzeniem. W czasie eksperymentów Christiano i inni zauważyli, że gdy lek był podawany miejscowo, odrastało więcej włosów niż przy leczeniu systemowym, w dodatku były one sporo grubsze i ciemniejsze. To sugerowało, że poza powstrzymywaniem ataków układu odpornościowego inhibitory kinaz Janusowych robią coś jeszcze w mieszkach włosowych. Kiedy uczeni przyjrzeli się zdrowym mysim mieszkom, zauważyli, że inhibitory JAK szybko wybudzają je ze stanu uśpienia. Gryzonie, które przez 5 dni traktowano jednym z inhibitorów JAK, w ciągu 10 dni "wypuszczały" nowe włosy. Zabieg znacznie przyspieszał początek wzrostu włosów; generalnie w ciągu 3 tygodni zwierzętom leczonym miejscowo ruksolitynibem odrosły niemal wszystkie włosy. W tym samym okresie nie obserwowano wzrostu włosów w grupie kontrolnej. Nie ma wielu związków, które mogłyby tak szybko popchnąć mieszki do fazy wzrostu. Dzięki [...] stosowanym miejscowo środkom kępki włosów odrastają tu i ówdzie [raczej] po kilku tygodniach [...]. Ponadto pod wpływem inhibitorów JAK włosy rozwijające się w hodowlach ludzkich mieszków włosowych i na skórze przeszczepionej myszom są dłuższe. W ludzkich i mysich mieszkach leki oddziałują prawdopodobnie na te same szlaki, co sugeruje, że u ludzi mogłyby one wywołać wzrost nowych włosów i wydłużyć wzrost już istniejących włosów. Nie wiadomo, czy inhibitory JAK mogą wybudzić włosy zatrzymane w fazie spoczynku przez różne postaci łysienia, w tym łysienie androgenowe. Dotąd eksperymenty prowadzono bowiem tylko na normalnych mysich i ludzkich mieszkach. Obecnie trwają badania na mieszkach dotkniętych chorobą. « powrót do artykułu
  9. Podczas produkcji ubrań wykorzystuje się tysiące związków chemicznych. Doktorantka z Uniwersytetu Sztokholmskiego sprawdzała, czy znajdują się one nadal w towarach kupowanych w sklepie. Zidentyfikowano kilka substancji stanowiących zagrożenie dla zdrowia i nawet ekologiczna bawełna nie stanowiła gwarancji nietoksyczności. Chemiczka zbadała 60 ubiorów ze szwedzkich i międzynarodowych sieci handlowych. Analiza wykazała obecność tysięcy związków. Wstępnie zidentyfikowano ok. 100 z nich. Kilku nie było na liście producentów i autorka pracy pt. Chemicals in textiles. A potential source for human exposure and environmental pollution podejrzewa, że to produkty uboczne, resztki lub związki dodane w czasie transportu. Ekspozycja na te substancje zwiększa ryzyko wyprysku [kontaktowego] alergicznego. Można im także prawdopodobnie przypisać poważniejsze skutki zdrowotne. I to zarówno dla ludzi, jak i środowiska. Część związków podejrzewa się o działanie rakotwórcze, inne są znanymi karcinogenami, a jeszcze inne są toksyczne dla środowiska wodnego - wyjaśnia Giovanna Luongo, która zajęła się tym zagadnieniem w ramach doktoratu. W oparciu o występowanie, ilość, toksyczność i łatwość penetrowania skóry do dalszych analiz wybrano 4 grupy związków. Największe stężenie dwóch z nich, chinoliny i amin aromatycznych, wykryto w poliestrze. Ubrania z bawełny, nawet tej organicznej, zawierały duże stężenia benzotiazolu. Szwedka uprała ubrania i ponownie zmierzyła stężenia różnych związków. Część udało się wypłukać, co z kolei zwiększa ryzyko, że skończą one w rzekach, inne w dużym stopniu pozostały w tkaninie. Trudno powiedzieć, czy stężenia tych związków są niebezpieczne i jaki wpływ mogą wywierać na dłuższą metę. Zaledwie zbliżyliśmy się do tego zagadnienia. To coś, z czym należy się zmierzyć. Ubrania są noszone dzień i noc przez całe życie. Trzeba określić, czy chemikalia z tkanin dostają się do naszej skóry i co to oznacza dla naszego zdrowia [...] - podsumowuje prof. Conny Östman. « powrót do artykułu
  10. Jeśli emisja dwutlenku węgla będzie wzrastała tak, jak obecnie, to do końca wieku światowy wzrost gospodarczy będzie o 23% mniejszy, niż byłby bez globalnego ocieplenia, czytamy w najnowszym numerze Nature. Dla niektórych krajów, jak Rosja, Mongolia i Kanada, globalne ocieplenie będzie oznaczało spore korzyści ekonomiczne. Większość Europy odniesie niewielkie korzyści. USA i Chiny poniosą niewielkie straty. Bardzo ucierpią gospodarki Afryki, Ameryki Południowej, Bliskiego Wschodu i pozostałej części Azji. Globalne ocieplenie spowoduje spadek wartości nieruchomości na południu USA i uczyni całą Ziemię mniej produktywną. Z ekonomicznego punktu widzenia ocieplenie oznacza transfer wartości z gorących części planety do części chłodniejszych. To tak, jakbyśmy zabrali biednym i dali bogatym - mówi współautor badań, profesor Solomon Hsiang z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley. Autorzy badań przeanalizowali dane ekonomiczne ze 160 krajów z ostatnich 50 lat, szczególnie zajęli się Stanami Zjednoczonymi, gdzie analizie poddano dane z poszczególnych hrabstw. Odkryli coś, co główny autor badań, Marshall Burke z Uniwersytetu Stanforda, nazwał ekosferą globalnej temperatury, w której ludzie najbardziej wydajnie produkują dobra. Ekosfera ta to średnioroczna globalna temperatura wynosząca 13 stopni Celsjusza ±1 stopień. Dla obszarów znajdujących się poniżej tej ekosfery każdy dodatkowy stopień oznacza zwiększenie produktywności. Średnia globalna roczna temperatura wynosiła w XX wieku 13,9 stopnia Celsjusza. Na rozwój ekonomiczny ma wpływ bardzo wiele czynników, a globalne ocieplenie jest jednym z nich. Jego negatywny wpływ jest niewielki, ale kumuluje się w czasie. Nie od dzisiaj znany jest negatywny wpływ zbyt wysokich temperatur na produkcję rolną, ale wiele wcześniejszych badań wykazało np. że w upalne dni zmniejsza się produkcja samochodów. Obecnie Stany Zjednoczone są blisko globalnego optimum, mówi Burke. Im będzie cieplej, tym sytuacja gospodarcza w USA będzie gorsza. Zdaniem naukowców, w roku 2100 amerykańskie PKB na głowę mieszkańca będzie o 36% niższe, niże mogłoby być bez globalnego ocieplenia. Jednak, jak zauważa Hsiang, jako że USA są blisko optimum, to obliczenia dotyczące tego kraju obarczone są większym ryzykiem błędu niż w przypadku krajów takich jak Indie, Pakistan, Nigeria czy Wietnam, gdzie już jest gorąco i z większą pewnością można wyliczyć straty spowodowane ocieplającym się klimatem. W swoich badaniach autorzy założyli, że światowy przyrost emisji CO2 nie ulegnie zmianie. Jeśli jednak zostaną dotrzymane - podjęte ostatnio w Paryżu - zobowiązania dotyczące redukcji emisji, to światowe PKB w roku 2100 powinno być mniejsze nie o 23, a o 15 procent niż bez globalnego ocieplenia. Opinia innych ekonomistów na temat powyższych badań jest mocno podzielona. Jedni je chwalą, inni twierdza, że nie są warte publikacji. « powrót do artykułu
  11. W tygodniach poprzedzających śmierć ludzie mają często sny i wizje (ang. end-of-life dreams and visions, ELDVs). Dotąd nie były one naukowo badane, ale ostatnio zespół prof. Jamesa P. Donnelly'ego z Canisius College odkrył, że stanowią one nieodłączną i działającą uspokajająco część procesu umierania. Amerykańskie studium objęło 66 pacjentów z Centrum Opieki Hospicyjnej i Paliatywnej w Cheektowaga. Donnelly i zespół (doktorzy Christopher Kerr i Pei Grant oraz doktorant Scott Wright) prowadzili codziennie wywiady dot. treści, częstotliwości oraz stopnia nasilenia uspokajającego wpływu ELDVs. Autorzy artykułu z Journal of Palliative Medicine podkreślają, że to pierwsze studium polegające na przeprowadzaniu wywiadów z terminalnie chorymi. Wcześniejsze badania sprowadzały się do informacji dostarczanych po czasie przez zespół medyczny lub członków rodziny. Okazało się, że najczęstsze sny i wizje przedstawiały zmarłych krewnych bądź przyjaciół. Sny i wizje tego rodzaju były bardziej uspokajające od innych rodzajów ELDVs i stawały się coraz częstsze w miarę zbliżania się momentu zgonu. Studium demonstruje, że ELDVs są czymś powszechnym i cechuje je stały wzorzec realizmu i znaczenia emocjonalnego - opowiada Donnelly. Naukowcy podkreślają, że niektórzy specjaliści lekceważą przedśmiertne sny i wizje. Jeśli są one traktowane jak złudzenia i halucynacje, uznaje się je za problem do opanowania, jednak wg akademików, ELDVs i majaczenie istotnie się od siebie różnią. W stanie majaczenia człowiek traci kontakt z rzeczywistością i zdolność racjonalnej komunikacji. Majaczenie jest niepokojące, niebezpieczne i wymaga leczenia. Dla odmiany nasze studium pokazuje, że ELDVs mają zazwyczaj charakter uspokajający, realistyczny i często niosą za sobą ważne znaczenia [...]. « powrót do artykułu
  12. Naukowcy z John Innes Centre zmodyfikowali genetycznie pomidory tak, że produkują przemysłowe ilości naturalnych związków korzystnych dla zdrowia. Związki te to flawonoidy - resweratrol i genisteina. Resweratrol naturalnie występuje w czerwonym winie, a badania wiążą jego spożycie z wydłużeniem życia u zwierząt. Z kolei obecna w soi genisteina prawdopodobnie pomaga zapobiegać nowotworom związanym z hormonami steroidowymi, szczególnie nowotworowi piersi. Teraz, w wyniku badań prowdzonych przez doktorów Yanga Zhanga i Eugenio Butellego powstały pomidory, z których każdy zawiera tyle resweratrolu co w 50 butelkach czerwonego wina i tyle genisteiny co w 2,5 kilogramach tofu. Zhang i Butelli badali proteinę AtMYB12, która występuje w rzodkiewniku pospolitym. Aktywuje ona bardzo wiele genów związanych z metabolizmem rośliny i produkcją różnych naturalnych składników użytecznych dla samej rośliny. Okazało się, że po wprowadzeniu tego białka do pomidorów u roślin doszło do aktywacji produkcji fenylopropanoidów oraz wpłynęło to na ilość energii i węgla, jakie rośliny przeznaczyły na wytwarzanie tych związków. Po wprowadzeniu AtMYB12 oraz genów kodujących enzymy odpowiedzialne za produkcję resweratrolu i genisteiny pomidory zaczęły wytwarzać te związki w ilości aż 80 miligramów na gram suchej masy. To oznacza możliwość produkcji obu pożytecznych związków w ilościach przemysłowych, gdyż plony pomidorów z hektara sięgają nawet 500 ton. Wytwarzanie resweratrolu i genisteiny z genetycznie zmodyfikowanych pomidorów może być tańsze niż ich sztuczna synteza w laboratoriach czy pozyskiwanie z winogron lub soi. « powrót do artykułu
  13. Przeglądarka Edge wciąż nie pozwala na instalację wtyczek i jest to jeden z głównych powodów, dla którego użytkownicy Firefoksa czy Chrome'a nie korzystają z nowego produktu Microsoftu. Sytuacja prawdopodobnie szybko nie ulegnie zmianie. Co prawda Microsoft obiecał, że wsparcie dla wtyczek pojawi się jeszcze w bieżącym roku, ale z nieoficjalnych doniesień wynika, że po zainstalowaniu w przyszłym miesiącu aktualizacji Threshold 2 nadal nie będzie można korzystać z wtyczek. Serwis WinBeta donosi, że Microsoft planuje dodać obsługę wtyczek dopiero w aktualizacji Redstone. A ta planowana jest na... lato przyszłego roku. Z wtyczek będą mogły wcześniej korzystać osoby biorące udział w testowaniu produktów Microsfotu. Do nich Redstone trafi na długo przed publicznym udostępnieniem wersji RTM aktualizacji. Microsoft pracuje na tym, by na Edge można było - po minimalnych zmianach kodu lub nawet bez zmian - instalować rozszerzenia dla Chrome'a. « powrót do artykułu
  14. Trzech ekspertów ds. bezpieczeństwa IT wykorzystało dziurę typu zero-day i wyłączyło poduszki powietrzne w samochodzie Audi TT. Błąd znaleziono w oprogramowaniu firmy trzeciej, które jest szeroko stosowane w komputerach diagnostycznych używanych w warsztatach samochodowych. Andras Szijj, Levente Buttyan z firmy CrySyS Lab oraz Zsolt Szalay z Budapesztańskiego Uniwersytetu Technologii i Ekonomii informują, że do przeprowadzenia skutecznego ataku na samochód konieczne jest albo wcześniejsze zmanipulowanie komputera diagnostycznego w warsztacie samochodowym albo podłączenie do samochodu klipsu USB. Atakujący może przejąć kontrolę nad systemem diagnostycznym pojazdu i włączać lub wyłączać poszczególne elementy bez wiedzy właściciela. Buttyan podkreśla, że błąd nie tkwi w oprogramowaniu Audi, ale w programie kompatybilnym z pojazdami. Podobne problemy znajdowano już w innych programach wykorzystywanych np. przez sprzedawców samochodów. « powrót do artykułu
  15. Amy Hood, dyrektor ds. finansowych Microsoftu, poinformowała, że wyszukiwarka Bing w końcu zaczęła przynosić zyski. W zakończonym właśnie I kwartale roku podatkowego 2016 Microsoft zanotował przychód rzędu 20,4 miliarda USA (to o 12% mniej niż w analogicznym kwartale roku ubiegłego), z czego ponad miliard dolarów zapewnił Bing. Bing zadebiutował w 2011 roku i przez cztery lata wyszukiwarka przynosiła straty. Wielu ekspertów zastanawiało się, po co Microsoft dokłada do wyszukiwarki. Okazuje się jednak, że była to skuteczna strategia. Przychody Microsoftu z wyszukiwania zwiększyły się o 29%. Znaczna część wyszukiwań za pomocą Binga odbywa się bez wizyty na witrynie wyszukiwarki. Około 51% wyszukiwań na portalu Yahoo! korzysta z silnika Binga, z wyszukiwarki tej korzysta też wirtualny asystent Apple'a - Siri. Bing powoli zdobywa rynek w USA. Po raz pierwszy granicę 20% udziałów wyszukiwarka przekroczyła w marcu bieżącego roku. Obecnie należy do niej 20,7% amerykańskiego rynku. To wciąż znacznie mniej niż Google (63,9%), jednak Bing jest obecnie drugą co do wielkości wyszukiwarką w USA. « powrót do artykułu
  16. Dzięki zastosowaniu pluripotencjalnych komórek macierzystych w laboratorium udało się uzyskać miniorganoidy działające jak nerki. Naukowcy podkreślają, że uciekając się do edycji genomu, w szalce Petriego będzie można odtwarzać zarówno ludzkie choroby nerek, jak i zdrowe narządy. Pluripotencjalne komórki macierzyste potraktowano koktajlem związków chemicznych. Pod wpływem tego zabiegu zróżnicowały się do dojrzałych komórek, które utworzyły mininerki z kanalikami, komórkami filtrującymi i komórkami naczyń krwionośnych. Organoidy transportowały związki chemiczne i reagowały na uszkodzenia toksyczne jak prawdziwe kanaliki. Pytaniem bez odpowiedzi pozostawało, czy za pomocą tej techniki będzie można odtworzyć chorobę nerek w szalce Petriego - opowiada prof. Benjamin Freedman, który w czasie prowadzenia badań pracował w Brigham and Women's Hospital. By odpowiedzieć na to pytanie, Amerykanie uciekli się do jednej z technik edycji genomu - CRISPR - i uzyskali miniorganoidy ze zmianami typowymi dla wielotorbielowatości nerek i kłębuszkowego zapalenia nerek. Mininarządy rozwinęły objawy tych chorób, a więc, odpowiednio, torbiele i brak połączeń między komórkami filtrującymi. Naukowcy odkryli, że genetycznie dopasowane oragnoidy bez związanych z chorobą mutacji nie wykazywały objawów ani wielotorbielowatości, ani kłębuszkowego zapalenia nerek. CRISPR można wykorzystać do korygowania mutacji. Nasze badania sugerują, że to obiecująca strategia terapeutyczna - uważa Freedman. Posługując się tą techniką, możemy teraz na żądanie wyhodować nową tkankę nerki, która jest w 100% immunokompatybilna z ciałem pacjenta. Wykazaliśmy, że te tkanki mogą naśladować zarówno zdrową, jak i chorą nerkę i że organoidy mogą przeżyć po przeszczepieniu myszy. Kolejnym pytaniem jest, czy po transplantacji mogą one realizować funkcje narządu - podsumowuje Freedman. « powrót do artykułu
  17. Massachusetts Institute of Technology to, jak sama nazwa wskazuje, uczelnia techniczna. I to nie byle jaka. We wszelkich rankingach jest najwyżej notowaną uczelnią techniczną na świecie, a często uznawana jest za najlepszą uczelnię w ogóle. Jednak MIT jest mocny nie tylko naukami technicznymi. W najnowszym zestawieniu Times Higher Education World University Rankings MIT znalazł się na 3. miejscu na świecie w dziedzinie... sztuki i nauk humanistycznych. Dwie pierwsze uczelnie to, odpowiednio, Uniwersytet Stanforda i Uniwersytet Harvarda. Różnica punktów przyznanych tym trzem uczelniom za poziom wydziałów artystycznych i humanistycznych nie jest większa niż 2%. "Dla MIT-u nauki humanistyczne i sztuka stanowią jądro rozwoju studentów jako ludzi rozumiejących potęgę nauki i technologii oraz ich wpływ na społeczeństwo. Tak wykształceni studenci są przygotowani by być myślącymi liderami konstruktywnych zmian w przyszłości" - powiedział rektor MIT-u, L. Rafael Reif. W najnowszym zestawieniu wspomnianego rankingu Stany Zjednoczone wciąż dominują w sztuce i naukach humanistycznych, jednak ich udział wyraźnie spada. Jeszcze w ubiegłym roku w kategorii sztuki i nauk humanistycznych wśród 100 najlepszych uczelni świata znajdowało się 35 instytucji z USA. W roku bieżącym ich liczba spadła do 32. Niewykluczone, że przyczyną tego spadku jest zmniejszenie funduszy federalnych na te dziedziny nauki, uważa dziekan wydziału Nauk Humanistycznych, Sztuki i Nauk Społecznych (SHASS) MIT-u, Melissa Nobles. Zauważa ona jednocześnie, że MIT nie zmniejszył swojego zainteresowania naukami innymi niż ścisłe. Problemy, z jakimi boryka się świat, nie są jedynie problemami technologicznymi i z dziedziny nauk ścisłych. Są również problemami moralnymi, społecznymi, obejmującymi nauki humanistyczne. « powrót do artykułu
  18. Tak jak u niektórych ptaków i ssaków morskich, u krokodyli może występować jednopółkulowy sen wolnofalowy (ang. unihemispheric slow-wave sleep, USWS). W USWS jedna z półkul wchodzi w sen głęboki, a odpowiadające jej oko jest zamknięte. Oko odpowiadające drugiej z półkul pozostaje otwarte. Naukowcy z La Trobe University oraz Instytutu Ornitologii Maxa Plancka zauważyli, że krokodyle częściej spały z otwartym jednym okiem, gdy w pobliżu znajdowali się ludzie. Otwarte oko zawsze było na nich skierowane. Krokodyle zdecydowanie monitorowały poczynania człowieka przebywającego w pomieszczeniu. Nawet wtedy, gdy człowiek wychodził, oko pozostawało otwarte i skierowane tam, gdzie wcześniej przebywał, co sugeruje, że gady wypatrują potencjalnych zagrożeń - opowiada dr John Lesku. By monitorować poczynania młodych (ok. 40-50-cm) krokodyli, eksperymenty prowadzono w akwarium wyposażonym w kamery na podczerwień. Okazało się, że spojrzenie śpiących gadów przyciągał nie tylko człowiek, ale i inne młode osobniki. Lesku wyjaśnia, że u morsów czy delfinów USWS pozwala się upewnić, że grupa się nie rozpierzchła, natomiast ptaki wystrzegają się w ten sposób drapieżników. U młodych słonowodnych krokodyli wydają się po trosze występować obie te funkcje. Kolejnym krokiem naukowców ma być zdobycie twardych dowodów na USWS, czyli wykonanie EEG. Lesku już przygotowuje odpowiednie eksperymenty, pracując z kolegami z Niemiec nad mocowaniem elektrod do głów krokodyli nilowych (Crocodylus niloticus). Odkrycia są naprawdę ekscytujące, bo po raz pierwszy zbadano krokodyle (Crocodilia). Udało się też rzucić nieco światła na ewolucję snu - podkreśla Michael Kelly. Sen jednopółkulowy mógł wyewoluować u wspólnego przodka gadów i ptaków i osobno u ssaków morskich. Niewykluczone jednak, że pojawił się u jeszcze odleglejszego wspólnego przodka ptaków, gadów i ssaków. Mamy tendencję, by uważać za normę nasz sen, który wyłącza obie półkule. Jeśli jednak u ptaków występuje sen jednopółkulowy, a dowody z EEG potwierdzą, że otwarcie jednego oka u krokodyli, a później innych gadów, to USWS, nagle nasz [ssaków lądowych] sen stanie się wyjątkiem od reguły - podsumowuje Lesku. « powrót do artykułu
  19. Biolodzy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego odkryli, że jak neurony mózgu, bakterie żyjące w społecznościach porozumiewają się ze sobą za pomocą sygnałów elektrycznych. Wykorzystują do tego kanały jonowe. Nasze odkrycie nie tylko zmienia sposób myślenia o bakteriach, ale i o naszym mózgu. Wszystkie nasze zmysły, zachowanie i inteligencja stanowią wynik elektrycznej komunikacji między neuronami w mózgu, pośredniczonej przez kanały jonowe. Teraz stwierdzamy, że bakterie wykorzystują podobne kanały jonowe do komunikacji i usuwania stresu metabolicznego. Nasze wyniki sugerują, że zaburzenia neurologiczne wyzwalane przez stres metaboliczny mogą mieć prehistoryczne bakteryjne pochodzenie, a zatem zapewniają nowe spojrzenie na metody ich leczenia - podkreśla prof. Gürol Süel. Zespół Süela badał działanie kanałów jonowych w obrębie biofilmów. Zainteresowanie Amerykanów w sygnałach dalekiego zasięgu to pokłosie wcześniejszego studium, w ramach którego ustalono, że jak ludzie, biofilmy są w stanie rozwiązywać konflikty społeczne w grupie. Naukowcy odkryli, że gdy biofilm złożony z setek tysięcy laseczek siennych (Bacillus subtilis) rozrośnie się do określonych rozmiarów, komórki z obrzeża z nieograniczonym dostępem do składników odżywczych przestają rosnąć, by pokarm, a zwłaszcza glutaminan, mógł dotrzeć do centrum biofilmu. W ten sposób bakterie z tej jego części mogą przeżyć i przetrwać ataki ze strony antybiotyków. Zdawszy sobie sprawę, że oscylacje we wzroście biofilmu wymagają koordynacji bakterii z peryferii i środka biofilmu, a bakterie rywalizują o glutaminian, czyli obdarzony ładunkiem anion karboksylowy kwasu glutaminowego, uczeni zaczęli spekulować, że metaboliczna koordynacja może bazować na pewnej postaci komunikacji elektrochemicznej. Podczas eksperymentów naukowcy zauważyli, że oscylacje potencjału błonowego pokrywały się z oscylacjami wzrostu biofilmu. Odkryli także, że za zmiany w potencjale błonowym odpowiadały kanały jonowe. Później okazało się, że podstawą tego zjawiska było rozchodzenie fal kationów potasu. To one pozwalały skoordynować aktywność metaboliczną bakterii z różnych regionów. Gdy bakteriom usunięto kanały jonowe, biofilmy nie były w stanie przewodzić sygnałów elektrycznych. Odkryliśmy, że jak neurony w naszym mózgu, bakterie wykorzystują kanały jonowe do komunikowania za pośrednictwem sygnałów elektrycznych. Na tej zasadzie społeczność bakteryjna wydaje się funkcjonować jak mikrobiologiczny mózg - opowiada Süel, dodając, że komunikacja bakteryjna bardzo przypomina rozprzestrzeniającą się depresję korową (ang. cortical spreading depression, CSD) z ludzkiego mózgu, czyli zjawisko zaangażowane w patomechanizm migreny czy drgawek. Interesujące jest to, że zarówno migrena, jak i sygnalizacja elektryczna u bakterii jest wyzwalana przez stres metaboliczny. To oznacza, że wiele leków stworzonych z myślą o migrenie może się również sprawdzić w zwalczaniu biofilmów. To ważna wiadomość, zważywszy na coraz poważniejszy problem antybiotykooporności. « powrót do artykułu
  20. Mikroorganizm odpowiedzialny za XIV-wieczną Czarną śmierć nękał ludzkość dłużej niż sądzono. Badania genetyczne ludzi żyjących w epoce brązu w Azji i Europie ujawniły, że Yersinia pestis zarażała naszych przodków już około 2800 roku przed Chrystusem. To ponad 3000 lat wcześniej niż najstarsze znane nam dotychczas dowody zachorowań. Przez wieki dżuma zabiła miliony ludzi. Badania przeprowadzono na podstawie zębów pozyskanych od 101 ludzi z sześciu miejsc - trzech w Rosji oraz po jednym w Polsce, Estonii i Armenii. U siedmiu osób znaleziono dowody na zarażenie Yersinia pestis. Naukowcy przyjrzeli się też mutacjom bakterii, chcąc się dowiedzieć, kiedy zmieniła się ona w mikroorganizm zdolny do przenoszenia się za pośrednictwem pcheł. Z badań wynika, że mutacja taka była obecna już u osoby zmarłej w Armenii około roku 951 p.n.e. Najstarsze dowody na zainfekowanie człowieka przez Yersinia pestis znaleziono zaś w DNA osób pochowanych w masowym grobie w Bateni w górach Ałtaj. Wiek pochówku oceniono na lata 2794-2782 przed Chrystusem. Dotychczas najstarsze tego typu dowody pochodziły z Niemiec z roku 540 naszej ery. Dżuma z epoki brązu reprezentuje stan przejściowy tej choroby. Wtedy jeszcze Yersinia pestis nie przenosiła się ona za pośrednictwem pcheł i nie wywoływała dżumy dymieniczej. Była jednak w stanie powodować dżumę posocznicową i płucną - mówi genetyk z Duńskiego Uniwersytetu Technicznego, Simon Rasmussen. W tej wczesnej epoce rozwoju do zarażeń dżumą dochodziło głównie przez kontakty z chorymi. Zasięg zachorowań był ograniczony. Dżuma zaczęła dziesiątkować ludzkość gdy zmutowała i zyskała możliwość rozprzestrzeniania się za pośrednictwem pcheł. Yersinia pestis jest odpowiedzialna za dwie największe znane ludzkości epidemie - dżumę Justyniana z VI wieku n.e. oraz Czarnej śmierci z XIV wieku. Szacuje się, że obie epidemie pochłonęły do 300 milionów ofiar. « powrót do artykułu
  21. Alphabet, konglomerat w skład którego wchodzi Google' poinformował, że ma zamiar więcej inwestować w długoterminowe innowacyjne ryzykowne projekty. Takie informacje przekazała inwestorom dyrektor ds. finansowych Alphabet, Ruth Porat, podczas składania pierwszego kwartalnego sprawozdania. Największy wzrost inwestycji będzie miał miejsce w tych częściach Alphabet, kóre pracują nad technologiami związanymi z energią i dostępem do internetu, w tym w Google Fiber, które chce dostarczać tanie połączenia szerokopasmowe w wielu amerykańskich miastach. Alphabet oficjalnie istnieje dopiero od bieżącego miesiąca, zatem mowa była de facto o wynikach Google'a. Koncern zanotował 18,7 miliarda USD przychodów i 4,7 miliarda zysku. Larry Page, współzałożyciel Google'a i dyrektor wykonawczy Alphabetu już wcześniej mówił, że kongolomerat został powołany do życia po to, by łatwiej było używać nowych technologii i przezwyciężania różnych problemów trapiących świat oraz zarabiać na tym. Na razie nie wiemy jeszcze, czym Alphabet będzie się zajmował, gdyż wciąż nie ujawniono pełnej listy firm wchodzących w skład kongolmeratu. « powrót do artykułu
  22. Chora na stwardnienie zanikowe boczne (ang. Amyotrophic Lateral Sclerosis, ALS) 62-letnia Gong Xunhui napisała składającą się ze 150 tys. słów autobiografię, posługując się jedyną częścią ciała, nad którą ma pełną kontrolę - oczami. Chinka choruje od 12 lat, od 2006 r. jeździ na wózku. Ok. 3 lat temu rodzina kupiła jej urządzenie do śledzenia ruchów oczu. Pierwszym zdaniem, jakie napisała po jego zainstalowaniu, było: Jestem dziś bardzo szczęśliwa. Kiedy podszkolę się w pisaniu za pomocą mrugnięć, prawdopodobnie stworzę autobiografię. Półtora roku później Xunhui rozpoczęła żmudną pracę z komputerem. Codziennie między ósmą rano a jedenastą wieczorem udawało jej się wprowadzić circa 3000 znaków (maksymalnie 6 na minutę). Pisanie książki pt. "Beautiful Frozen" zakończyło się w listopadzie zeszłego roku. Chcę wykorzystać moje doświadczenia do zakomunikowania innym osobom z ALS, że mimo nieuleczalnej choroby nadal możemy dużo zrobić, by wzbogacić swoje życie. Po ukończeniu książki kobieta zaangażowała się w działalność internetową. Dołączyła do różnych forów i zaczęła prowadzić mikroblog. Gdy zorientowała się, że wielu pacjentów nie stać na zakup wartego 3 tys. dol. respiratora, przez co dochodzi do uduszenia, postanowiła przekazać cały dochód ze sprzedaży autobiografii na zakup sprzętu medycznego. Xunhui zamieściła na swojej witrynie apel z prośbą o pomoc w zbieraniu funduszy na publikację. Post doczekał się paru odpowiedzi, a gdy historię kobiety podchwyciła lokalna gazeta, ponad tysiąc osób zamówiło książkę w przedsprzedaży. Xunhui i jej mąż dodali 54 tys. tysiące ze swoich oszczędności, a resztę wydatków pokrył rząd dystryktu Jinjiang. By móc kupić 6 kolejnych respiratorów, pisarka zamierza sprzedać jeszcze 3 tysiące książek. « powrót do artykułu
  23. Google postanowił, po raz pierwszy, zainwestować w chiński start-up. Przez wiele lat stosunki pomiędzy Chinami a Google'em nie były najlepsze. Teraz koncern inwestuje w firmę Mobvoi założoną przez dwóch byłych pracowników Google'a - Zhifei Li i Mike'a Lei. Ich przedsiębiorstwo stworzyło wyszukiwarkę Cumenwenwen, która pozwala użytkownikom zamawiać jedzenie z dostawą do domu. Google od pewnego czasu stara się wrócić na chiński rynek. Wskutek sporów z Pekinem zawieszono tam działalność serwisów Gmail i YouTube. Teraz sytuacja się zmienia. Najnowszy flagowy smartfon Google'a, Nexus 6P jest produkowany przez chińską firmę Huawei. Prowadzone są też rozmowy o otwarciu sklepu z aplikacjami. Chiny to wielki i coraz bardziej atrakcyjny rynek. Jest on jednak dość mocno nadzorowany przez władze. O ile chińscy giganci jak Baidu czy Alibaba bez przeszkód inwestują w zagraniczne firmy, to przedsiębiorstwom z zewnątrz nie jest łatwo zainwestować w chińską firmę. Rząd obawia się bowiem bezpośredniej konkurencji ze strony przedsiębiorstw z innych krajów i czasem próbuje utrudniać życie zagranicznym firmom. « powrót do artykułu
  24. Dotycząca stwardnienia rozsianego współpraca dwóch niemieckich uniwersytetów zaowocowała odkryciem, że długołańcuchowe kwasy tłuszczowe (ang. long-chain fatty acids, LCFAs) sprzyjają rozwojowi w ścianie jelita cienkiego i rozprzestrzenianiu autoreaktywnych komórek. Dla odmiany krótkołańcuchowe kwasy tłuszczowe (ang. short-chain FAs, SCFAs) hamują neurozapalenie. Posługując się hodowlami komórkowymi i eksperymentalny modelem autoimmunologicznego zapalenia mózgu i rdzenia (EAE), naukowcy ze Szpitala św. Józefa Ruhr-Universität Bochum i Friedrich-Alexander-Universität Erlangen-Nürnberg odkryli, że długołańcuchowe kwasy tłuszczowe, takie jak kwas laurynowy, sprzyjają rozwojowi i rozprzestrzenianiu komórek zapalnych w ścianie jelita. Chodzi o limfocyty T-pomocnicze typu 1. (ang. T helper 1, Th1) i/lub 17. (ang. Th17) oraz ich zmniejszoną sekwestrację w jelicie za pośrednictwem szlaku kinazy MAP. Krótkołańcuchowe kwasy tłuszczowe, a zwłaszcza kwas propionowy lub jego sole, prowadzą do namnażania i rozprzestrzeniania w ścianie jelita limfocytów T regulatorowych (Treg), czyli subpopulacji limfocytów odpowiedzialnych za tłumienie nadmiernej lub autoreaktywnej odpowiedzi immunologicznej. Eksperymenty pokazały, że LCFAs systematycznie obniżają stężenie SCFAs w przewodzie pokarmowym i nasilają chorobę przez powiększanie populacji Th1 i/lub Th17 w jelicie cienkim. Terapia EAE za pomocą SCFAs zmniejsza objawy zapalenia mózgu i ogranicza uszkodzenia aksonów. Co istotne, naukowcy nie zaobserwowali wpływu kwasów tłuszczowych z diety w przypadku jelit pozbawionych mikrobiomu. Dalsze eksperymenty pokazały, że stwierdzone efekty można przypisać raczej metabolitom mikroorganizmów niż jakiemuś pojedynczemu gatunkowi bakterii. Niemcy uważają, że uzupełniając tradycyjne leczenia solami kwasu propionowego, można zoptymalizować terapię stwardnienia rozsianego. « powrót do artykułu
  25. Naukowcy z Uniwersytetu Nebraski w Lincoln zdobyli pierwsze dowody na to, że chlorowirus ATCV-1 (ang. Acanthocystis turfacea chlorella virus 1), który zwykle infekuje zoochlorelle, może się namnażać w pewnych komórkach ssaczych. Długo sądzono, że ATCV-1 występuje wyłącznie w glonach. Pogląd ten zmienił się jednak w zeszłym roku, gdy zespół z Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa i Uniwersytetu Nebraski znalazł sekwencje genowe przypominające DNA chlorowirusa w wymazach z gardła ludzkich ochotników. Okazało się wtedy, że ATCV-1 występuje u 40 z 92 uczestników badania, a testy wykazały, że grupa ta gorzej sobie radzi z zadaniami mierzącymi szybkość i dokładność przetwarzania wzrokowego. W ramach najnowszego studium Amerykanie wprowadzili ATCV-1 do makrofagów, komórek układu odpornościowego ssaków, które pełnią ważną rolę w odpowiedzi immunologicznej. Znakując wirus fluorescencyjnym barwnikiem i sporządzając trójwymiarowe obrazy mysich komórek, naukowcy wykazali, że ATCV-1 z powodzeniem je infiltruje. W ciągu doby od wprowadzenia wirusa nastąpiło także 3-krotne zwiększenie jego stężenia. Jak wyjaśnia David Dunigan, makrofagi przeszły wiele zmian charakterystycznych dla komórek zainfekowanych przez wirusy. Ostatecznie kończyło się to programowaną śmiercią, zwaną przez wirusologów taktyką palonej ziemi (ma to ograniczać rozprzestrzenianie patogenu, który potrzebuje do tego żywych komórek). Przed śmiercią komórki wykazywały wiele oznak stresu, co w pewnym stopniu wspiera związki z łagodnymi zaburzeniami poznawczymi, o których wspominano w studium z 2014 r. Dunigan i inni napomykają o wzroście poziomu interleukiny 6 (IL-6), który w ramach wcześniejszych badań powiązano z gorszym uczeniem przestrzennym i chorobami neurologicznymi. Naukowcy donoszą także o wzrostach tlenku azotu, ważnej cząsteczki sygnalizacyjnej, która produkowana w nadmiarze może prowadzić do zaburzeń pamięciowych. Przypomnijmy, że w zeszłym roku, zajmując się pierwotnie badaniem funkcjonowania poznawczego, zespół Roberta Yolkena odkrył, że osoby zakażone ATCV-1 wypadają nieco gorzej w testach przetwarzania wzrokowego i szybkości wzrokowo-ruchowej. Zaszczepione wirusem myszy wykazywały podobne deficyty pamięci i uwagi podczas pokonywania labiryntów. Autorzy ówczesnej publikacji z PNAS sugerowali, że ATCV-1 zmienia ekspresję ponad 1000 genów z hipokampa gryzoni. Naukowcy z Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa i Nebraski nadal współpracują, szukając innych odpowiedzi komórkowych na ATCV-1 i sprawdzając, jak te reakcje mogą napędzać u myszy zmiany układowe. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...