Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37638
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    247

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Przeglądarka Chrome będzie wkrótce domyślnie blokowała wtyczkę do obsługi Flash Playera. Wtyczka ta jest wykorzystywana na wielu witrynach do prezentowania dynamicznej zawartości. Chrome spróbuje wyświetlić tę zawartość nie za pomocą Flasha, ale HTML5. To technologia znacznie bezpieczniejsza od tej proponowanej przez Adobe, twórcę Flash Playera. Google nie zrezygnuje jednak całkowicie z Flasha. Chrome będzie dostarczana z wtyczką dla Flash Playera, jednak tam, gdzie będzie wymagane jej użycie, użytkownik będzie musiał wyrazić na to zgodę. Nie będzie ona startowała domyślnie. Do przeglądarki zostanie dodana też biała lista dużych witryn używających Flasha. « powrót do artykułu
  2. Podczas budowy linii C metra w Rzymie odkryto olbrzymi barak z II w. n.e., który powstał za rządów cesarza Hadriana. Władze planują nawet stworzenie na Amba Aradam-Ipponio pierwszej w Wiecznym Mieście stacji archeologicznej. Prace konstrukcyjne i archeologiczne 9 m pod poziomem ulicy są prowadzone równolegle. Ruiny mają powierzchnię 900 m2. Prawdopodobnie stacjonowali tu pretorianie. Poza 100-m korytarzem znaleziono 39 pomieszczeń ze ścianami zdobionymi freskami i podłogą pokrytą czarno-białą mozaiką. To wyjątkowe odkrycie nie tylko ze względu na doskonały stan zachowania, ale i na fakt, że w okolicy zidentyfikowano już 4 inne baraki. Z tego powodu możemy mówić o terenie wojskowym - opowiada Rossella Rea z Ministerstwa Kultury. Archeolodzy natrafili tu także na zbiorowy pochówek. Dotąd zidentyfikowano 13 szkieletów dorosłych osób oraz monetę i bransoletę z brązu. Otwarcie Amba Aradam-Ipponio zaplanowano na 2020 r. Znajduje się ona na odcinku łączącym 2 ważne stacje: Fori Imperali-Colosseo (linia B) i San Giovanni (linia A). Francesco Prosperetti, szef prac archeologicznych w rejonie Koloseum, twierdzi, że budowa nie powinna ulec dalszemu opóźnieniu, zmianie ulegnie jednak projekt samej stacji. To nie pierwsze odkrycie archeologiczne podczas budowy linii C. W 2014 r. w pobliżu Bazyliki św. Jana na Lateranie natrafiono na pozostałości starożytnej farmy z I w. Spośród najważniejszych znalezisk warto wymienić trójzębne żelazne widły, kosze do przechowywania, fragmenty skóry (prawdopodobnie z rękawic albo butów) oraz ślady pozostawione w kamieniu przez obracające się koło wodne. Archeolodzy zebrali też pestki brzoskwini, dobrze zachowane pozostałości wierzby, a także korzenie i pnie innych drzew. « powrót do artykułu
  3. Nastolatki w USA zjadają nasiona roślin ozdobnych, którym przypisywane jest halucynogenne działanie LSD. Unikając podejrzeń, kupują w sklepach ogrodniczych nasiona powoju hawajskiego (Argyreia nervosa), trawy Achnatherum robustum i wilca indyjskiego (Ipomoea indica). W nasionach występuje ergina (LSA), alkaloid ergolinowy, psychodeliczna substancja psychoaktywna, która budową przypomina LSD. Spożyte w całości lub po zmiażdżeniu, a także po dodaniu do herbaty, wpływają one na widzenie i poczucie czasu. Warto dodać, że nasiona roślin zawierających LSA są od tysięcy lat wykorzystywane w rytuałach przez plemiona indiańskie z Ameryki Południowej i Środkowej. Wśród pozostałych skutków zażycia LSA eksperci wymieniają skrajną euforię i zmęczenie. W ekstremalnych przypadkach pojawiają się epizody psychotyczne, wymioty, paranoja oraz flashbacki, czyli nawracanie przebytych doznań psychotycznych. Ostatnio z powodu skrajnych reakcji psychotycznych w Seekonk w Massachusetts hospitalizowano kilka osób. Miejscowa policja wystosowała w związku z tym ostrzeżenie dla rodziców, a sklepy Home Depot wycofują nasiona ze sprzedaży. « powrót do artykułu
  4. Naukowcy z IBM Research zaprezentowali pierwszy na świecie stabilny układ pamięci PCM (phase-change memory - pamięć zmiennofazowa), w którym można przechowywać 3 bity w komórce. Technologia pamięci zmiennofazowych od lat przyciąga uwagę specjalistów. Może ona bowiem w przyszłości zastąpić wiele używanych nośników pamięci. PCM jest nieulotna, czyli nie traci danych po odłączeniu zasilania, charakteryzuje się szybkim zapisem i odczytem danych, jest gęsta, czyli pozwala na zapisanie dużej ilości danych na małej przestrzeni, oraz wytrzymała. PCM może wytrzymać 10 milionów cykli odczytu, zapisu. Standardowa pamięć USB wytrzymuje około 3000 cykli. Specjaliści z IBM-a widzą przyszłość PCM hybrydowym układzie z kośćmi flash, gdzie PCM będzie odgrywała rolę szybkiej pamięci cache. Na przykład w smartfonach w PCM mógłby być przechowywany system operacyjny, dzięki czemu urządzenie startowałoby w ciągu kilku sekund. Przemysł mógłby wykorzystać PCM do przechowywania najbardziej krytycznych danych, do których konieczny jest błyskawiczny dostęp. Mogą to być np. dane finansowe. Układy PCM działają dzięki wykorzystywaniu materiałów, które występują w dwóch stabilnych stanach - amorficznym i krystalicznym. Pierwsza z tych faz nie ma jasno określonej struktury i słabo przewodzi prąd, faza krystaliczna to faza o określonej strukturze, dobrze przewodząca ładunki elektryczne. Do zapisania danych cyfrowych w PCM wykorzystywany jest prąd o wysokim lub średnim napięciu. Prowadzi on do zmiany fazy, więc np. faza amorficzna możne reprezentować '0', a faza krystaliczna - '1'. Do odczytywania wykorzystuje się prąd o niskim napięciu. Dotychczas udawało się wyprodukować układy PCM, w których w pojedynczej komórce przechowywano 1 bit. Dzisiaj, podczas IEEE International Memory Workshop eksperci z IBM zaprezentowali pierwszy w historii układ PCM zdolny do przechowania 3 bitów w komórce, w podwyższonej temperaturze po 1 milionie cykli odczytu/zapisu. PCM to pierwszy praktyczny przykład uniwersalnej pamięci łączącej cechy DRAM i flash, odpowiada więc jednemu z wielkich wyzwań, przed którym stoi przemysł półprzewodnikowy. Osiągnięcie 3 bitów na komórkę to znaczący krok naprzód, gdyż przy tej gęstości zapisu koszt PCM staje się znacznie niższy niż układów DRAM i bliższy kosztowi flash - mówi doktor Haris Pozidis, odpowiedzialny za badania nad pamięciami nieulotnymi w laboratorium IBM-a w Zurichu. « powrót do artykułu
  5. Badając irlandzkie rogi z epoki żelaza, Billy Ó Foghlú, doktorant z Australijskiego Uniwersytetu Narodowego, odkrył, że tradycja muzyczna, którą uznaje się za od dawna martwą, ma się dobrze w Kerali w Indiach. Archeolog podkreśla, że skoro współczesne rogi z południa Indii są niemal identyczne jak liczne europejskie artefakty z epoki żelaza, oznacza to, że 2 tysiące lat temu oba regiony prowadziły intensywną wymianę kulturową, a muzycy z różnych kultur dzielili się wynalezionymi niezależnie technologiami i stylami. Muzyczne tradycje południa Indii, z rogami takimi jak kompu, dają świetny wgląd w muzyczną kulturę prehistorycznej Europy. [Z drugiej zaś strony], ponieważ indyjskie instrumenty są zazwyczaj poddawane recyklingowi i nie składa się ich w ofierze, artefakty z Europy pozwalają odtworzyć muzyczny krajobraz niegdysiejszych Indii. Świetnym przykładem wzajemnych europejsko-indyjskich wpływów jest rzeźba z ok. 300 r. p.n.e. z Sańći, która przedstawia grupę ludzi, w tym 2 muzyków grających na karnyksach (celtyckich instrumentach dętych, których koniec stylizowano tak, by przypominał głowę dzika). Styl muzyczny typowy dla Kerali wyjaśnia pewne tajemnice dotyczące rogów znalezionych na europejskich stanowiskach z epoki żelaza. Jak opowiada Ó Foghlú, część znalezionych razem instrumentów nie współgrała ze sobą i choć wcześniej zakładano, że to dowód na nieudolność rzemieślnika, to w indyjskiej muzyce taki rodzaj dysonansu jest zamierzony i uznawany za piękny. Rogi są wykorzystywane raczej jako instrument rytmiczny, a nie służący uzyskaniu melodii czy harmonii w zachodnim rozumieniu. « powrót do artykułu
  6. W czasie eksperymentów przeprowadzonych w sztucznym ludzkim przełyku i żołądku naukowcy z MIT, University of Sheffield i Tokijskiego Instututu Technologii zaprezentowali niewielkiego robota-orgiami, który rozwija się z połkniętej pastylki, a następnie - sterowany przez zewnętrzne pole magnetyczne - dociera do żołądka, gdzie może np. usunąć połkniętą przez dziecko baterię czy opatrzyć ranę. Obserwowanie, jak nasz robot robi coś, co może mieć istotne zastosowanie w opiece medycznej, jest naprawdę ekscytującym przeżyciem. Do zadań we wnętrzu ciała potrzebujemy kontrolowalnego, swobodnie poruszającego się robota. Jeśli urządzenie jest na uwięzi, bardzo trudno jest je kontrolować i wprowadzić do organizmu - mówi profesor Daniela Rus, dyrektor Computer Science and Artificial Intelligence Laboratory (CSAIL) na MIT. Nowy robot napędza sam siebie. Za pomocą specjalnych wypustek przyczepia się do powierzchni, wygina się, dochodzi do zmiany środka ciężkości i urządzenie się przesuwa. Nowy robot składa się z dwóch warstw identycznego materiału, pomiędzy którymi znajduje się warstwa kurcząca się pod wpływem ciepła. Odpowiednie nacięcia decydują, jak robot się rozłoży, gdy warstwa środkowa ulegnie skurczeniu. Urządzenie zostało zaprojektowane tak, by radziło sobie w wypełnionymi płynami żołądku. Tam też potrafi się poruszać. Do robota przymocowano również niewielki magnes, który reaguje na zmiany pola magnetycznego, co pozwala na kontrolowanie urządzenia. Podczas eksperymentów magnes ten został również wykorzystany do podniesienia baterii z symulowanego żołądka. Każdego roku w samych tylko Stanach Zjednoczonych lekarze mają do czynienia z 3500 pacjentami, którzy połknęli baterię. Gdy pozostanie ona zbyt długo w żołądku, może dojść do jego poparzenia. Już teraz zatem widzimy, że robot-origami może znaleźć praktyczne zastosowanie w opiece medycznej. « powrót do artykułu
  7. Przewlekła ekspozycja na alkohol zaburza zdolność trzustki do wchłaniania witaminy C, sprzyjając zapaleniu i innym chorobom tego narządu. By rozwinęło się alkoholowe zapalenie trzustki, średnio potrzeba 10 lat codziennego nadużywania alkoholu. Ryzyko rozwoju choroby rośnie z ilością wypitego alkoholu - podkreśla dr Fred Gorelick z Uniwersytetu Yale. Wcześniejsze badania wykazały, że przedłużona ekspozycja na alkohol osłabia system obronny trzustki, przez co staje się ona bardziej podatna na urazy. Ponieważ jednak zapalenie trzustki rozwija się u mniej niż 10% alkoholików, wydaje się, że alkohol spełnia tylko funkcję czynnika uwrażliwiającego i w grę wchodzą jeszcze czynniki genetyczne oraz środowiskowe. Do prawidłowego działania komórki trzustki potrzebują witamin pobieranych z krwiobiegu. Zespół dr. Hamida Saida z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Irvine sprawdzał, czy osłabienie systemu obronnego trzustki można przypisać słabej ich absorpcji w wyniku spożycia alkoholu. Autorzy wcześniejszych studiów donosili, że przewlekła ekspozycja na alkohol nie dopuszcza do wchłaniania przez komórki trzustki witamin B7 i B1, więc Amerykanie postanowili ustalić, czy picie oddziałuje również na absorpcję witaminy C. Autorzy publikacji z American Journal of Physiology—Cell Physiology stwierdzili, że za dostarczanie witaminy C do komórek trzustki odpowiada przede wszystkim transporter zależny od jonów sodu 2 (ang. sodium-dependent vitamin C transporter 2, SVCT-2). W dalszej części eksperymentu komórki trzustki myszy wystawiano na oddziaływanie stężeń alkoholu podobnych do poziomu alkoholu we krwi alkoholików. Naukowcy ułożyli też dla gryzoni dietę, w której 25% kalorii pochodziło właśnie z alkoholu. Okazało się, że w obu przypadkach w komórkach trzustki było mniej SVCT-2, co blokowało wchłanianie witaminy C. Jak wyjaśnia Said, zmniejszanie poziomu witaminy C, a także innych niezbędnych mikroelementów upośledza normalne działanie komórek, co z kolei uwrażliwia je na wtórne uszkodzenia/urazy i rozwój chorób trzustki. « powrót do artykułu
  8. Naukowcy z Trinity College Dublin odkryli nową formę światła. Może ona zmienić nasze rozumienie natury zjawiska światła. Jedną z mierzalnych cech światła jest jego moment pędu. Dotychczas sądzono, że w wielu formach światła moment pędu jest wielokrotnością stałej Plancka. Tymczasem doktor Kyle Ballantine i profesorowie Paul Eastham oraz John Donegan odkryli nową formę światła, w której moment pędu każdego fotonu przyjmuje wartość połowy stałej Plancka. Badamy, w jaki sposób można zmienić zachowanie światła i jak to wykorzystać. To niezwykle ekscytujące odkrycie, gdyż pokazuje, że nawet podstawowe właściwości światła, o których sądziliśmy, że są niezmienne, mogą zostać zmienione - mówi profesor Eastham. W swojej pracy naukowej zajmuję się nanofotoniką, czyli badaniem zachowania światła w skali nano. Promień światła charakteryzuje się kolorem lub długością fali oraz mniej znaną właściwością - momentem pędu. Moment pędu mierzy głównie ruch obrotowy obiektu. Promień światła, chociaż podróżuje po prostej, może też obracać się wokół własnej osi - stwierdza profesor Donegan. Nasze odkrycie będzie miało realny wpływ na badania nad naturą światła i znajdzie zastosowanie np. w bezpiecznej komunikacji optycznej - dodaje. "Światło zawsze interesowało fizyków i było jednym z najlepiej rozumianych zjawisk. To odkrycie jest prawdziwym przełomem. Rzuca ono wyzwanie naszemu rozumieniu natury światła" - zauważa profesor Stefano Sanvito z CRANN Institute. Ballantine, Eastham i Donegan przepuścili światło przez pusty cylinder, by uzyskać strukturę na kształt korkociągu. Analizując wynik eksperymentu doszli do wniosku, że moment pędu fotonu będzie wyrażony połową liczby całkowitej i zaprojektowali eksperyment, by to sprawdzić. Wykazał on, że moment pędu każdego fotonu wyniósł połowę stałej Plancka. Fizycy od lat 80. ubiegłego wieku zastanawiali się, jak zachowują się cząstki poruszające się wyłącznie w dwóch wymiarach trójwymiarowej przestrzeni. Stwierdzili, że mielibyśmy wówczas do czynienia z wieloma niezwykłymi zjawiskami, w tym z cząstkami, których wartości kwantowe byłyby ułamkami. Teraz udowodniono to dla światła. « powrót do artykułu
  9. WWF alarmuje, że jeśli meksykańskie władze nie zamkną niezwłocznie wszystkich łowisk w obrębie habitatu najmniejszego delfina morświna kalifornijskiego (Phocoena sinus), gatunek wyginie. Odnosząc się do danych International Committee for the Recovery of the Vaquita, meksykańskie Ministerstwo Środowiska i Zasobów Naturalnych poinformowało, że w grudniu 2015 r. w północnej Zatoce Kalifornijskiej żyło ok. 60 P. sinus. To znaczący spadek od 2014 r., kiedy doliczono się 97 osobników. Nadal możemy ocalić morświna kalifornijskiego, ale to nasza ostatnia szansa. Meksykański rząd musi całkowicie zakazać łowienia ryb w obrębie jego habitatu i utrzymać zakaz do momentu, aż gatunek zacznie przejawiać symptomy odbudowy. Wszystko inne to po prostu myślenie życzeniowe - przekonuje Omar Vidal, szef meksykańskiego WWF-u. Największym zagrożeniem dla morświnów kalifornijskich są sieci rybackie, zwłaszcza skrzelowe (pławnice), których używa się do nielegalnych połowów również endemicznych totoab (Totoaba macdonaldi). Zaplątane w nie walenie toną. Mimo ogromnego wysiłku przegrywamy bitwę o zaprzestanie połowów totoaby i ocalenie morświna. Poza wprowadzeniem zakazu połowów, Meksyk, USA i Chiny powinny podjąć pilne i skoordynowane działania w kierunku zahamowania nielegalnego chwytania, przemycania i zjadania totoaby [pęcherz pławny tej ryby uchodzi w Azji za delikates] - podkreśla Vidal. Mimo 2-letniego zakazu połowów za pomocą pławnic, który obowiązuje od maja zeszłego roku, a także działań śledczych prowadzonych przez rząd Meksyku oraz instytucje ekologiczne i wojskowe, w ciągu 20 lat liczebność P. sinus zmniejszyła się aż o 90% i nadal spada. Na rekompensaty dla rybaków oraz promocję metod łowienia przyjaznych dla totoab wydano miliony dolarów, ale nadal niewiele brakuje, byśmy doprowadzili do wyginięcia 5. gatunku ssaka morskiego we współczesnych czasach - podkreśla Vidal. « powrót do artykułu
  10. Fizycy i astronomowie z Uniwersytetu Teksańskiego w Arlington (UTA) wykorzystali zaawansowane oprogramowanie astronomiczne do dokładnego datowania fragmentu 52. wydań Safony z opisem nocnego nieba. Ustalenia naukowców opublikowano w Journal of Astronomical History and Heritage. Zespół skupił się na wyznaniach Safony związanych z pewną bezsenną nocą, kiedy to poetka obserwowała ciała niebieskie prawdopodobnie z Lesbos (wcześniejsze próby datowania wskazały, że miało to miejsce w 570 r. p.n.e., lecz Amerykanom zależało na zidentyfikowaniu dokładniejszego okresu): Zaszedł księżyc i zaszły Plejady Już północ... Prof. Manfred Cuntz i Levent Gurdemir, dyrektor Planetarium UTA, posłużyli się zaawansowanym oprogramowaniem Starry Night (wersją 7.3), by zidentyfikować najwcześniejszą datę, kiedy w 570 r. p.n.e. Plejady mogły zajść o północy lub wcześniej czasu lokalnego. Komputerowy system graficzny Digistar 5 pozwolił na odtworzenie wyglądu nocnego nieba z czasów Safony. Oprogramowanie pokazało, że w 570 r. p.n.e. Plejady zaszły o północy 25 stycznia i to może być najwcześniejsza data, do której odnosił się wiersz. W miarę upływu czasu Plejady zachodziły coraz wcześniej. Czasowanie to złożona kwestia, bo w tamtych czasach [ludzie] nie mieli naszych dokładnych zegarków mechanicznych, tylko być może zegarki wodne [klepsydry]. Z tego powodu zidentyfikowaliśmy również ostatnią datę, kiedy w jakimś momencie wieczora Plejady mogły być widoczne dla Safony z tej lokalizacji - wyjaśnia Cuntz. Amerykanie stwierdzili, że ostatnią datą, kiedy Plejady byłoby widać pod koniec świtu astronomicznego, był 31 marca. W ten sposób mogliśmy dokładnie - co do pory roku - datować 52. fragment na środek zimy-wczesną wiosnę. Potwierdziło to wcześniejsze szacunki innych specjalistów. Astronomiczne zainteresowania Safony ujawniły się nie tylko w cytowanym wierszu. Robiła ona również wzmianki o Słońcu, Księżycu i Wenus. Cuntz dodaje, że niewielu starożytnych poetów komentowało astronomiczne obserwacje tak jasno jak Safona [niewątpliwie należy uznać osobę, która nieformalnie przyczyniła się do rozwoju wczesnej greckiej astronomii]. « powrót do artykułu
  11. Fizycy zatrudnili sztuczną inteligencję do przeprowadzenia złożonego eksperymentu. Naukowcy z Australian National University (ANU) i University of New South Wales (UNSW) wykazali, że system sztucznej inteligencji jest w stanie samodzielnie uzyskać kondensat Bosego-Einsteina. W 2001 roku za uzyskanie tego kondensatu przyznano nagrodę Nobla. Nie spodziewałem się, że maszyna w czasie krótszym niż godzina, samodzielnie nauczy się, jak przeprowadzić eksperyment - mówi Paul Wigley z ANU. Zwykły program komputerowy potrzebowałby więcej czasu niż wiek wszechświata, by przetestować wszystkie możliwe kombinacje i przeprowadzić eksperyment - dodaje. Kondensaty Bosego-Einsteina to najzimniejsze miejsca we wszechświecie. Panują w nich temperatury bliskie zeru absolutnemu. Uzyskuje się je schładzając gaz za pomocą zestawu laserów, a można je wykorzystać np. do poszukiwania minerałów czy nawigacji, gdyż są niezwykle wrażliwe na zewnętrzne zaburzenia np. pola magnetycznego czy grawitacji. Jeśli można by stworzyć automatyczny system zdolny do uzyskania kondensatu Bosego-Einsteina, oznacza to, iż możliwe byłoby skonstruowanie praktycznego urządzenia wykorzystującego kondensat. Można zrobić urządzenie mierzące grawitację, które przewieziemy w samochodzie, a sztuczna inteligencja je odpowiednio skalibruje niezależnie od warunków. To tańsze rozwiązanie niż zabieranie ze sobą wszędzie fizyka - mówi doktor Michael Hush z UNSW. Naukowcy najpierw schłodzili gaz to temperatury liczonej w mikrokelwinach, a następnie wydali systemowi sztucznej inteligencji polecenie, by tak ustawił trzy lasery, żeby temperatura gazu spadła do nanokelwinów. Sposób pracy sztucznej inteligencji zdumiał uczonych. Zrobiła ona rzeczy, których człowiek by się nie domyślił, takie jak zmiana mocy jednego lasera i kompensowanie jej za pomocą drugiego. Niewykluczone, że system ten może przeprowadzić bardziej skomplikowany eksperyment niż człowiek i w ten sposób uzyska lepsze wyniki, umożliwiając bardziej precyzyjne pomiary - dodaje Hush. Teraz uczeni chcą zaprząc sztuczną inteligencję do jeszcze szybszego stworzenia jeszcze większego kondensatu Bosego-Einsteina. « powrót do artykułu
  12. Rezusy królewskie wykazują na przestrzeni życia ludzki wzorzec podążania za czyimś spojrzeniem, co sugeruje, że zachowanie jest głęboko zakorzenione w ewolucyjnej przeszłości. Podążanie za spojrzeniem to kluczowy element rozwoju, który leży u podstaw nabywania języka i kontaktów społecznych. W naszym badaniu wykazaliśmy, że podążanie za spojrzeniem ujawnia się w ten sam sposób u gatunku z całkiem inną historią życiową - podkreśla Laurie Santos z Uniwersytetu Yale. Zespół Santos, Alexandry Rosati z Uniwersytetu Harvarda oraz Michaela Platta z Uniwersytetu Pensylwanii badał, jak 481 rezusów z rezerwatu reaguje na spoglądającego w górę eksperymentatora. Tak jak ludzkie dzieci, małpie niemowlęta od wczesnego wieku podążały za spojrzeniem, ale by sprawdzić, na co badacz patrzy, spoglądały w zasugerowanym przez niego kierunku więcej razy niż mali ludzie (nawet gdy 3-4 zerknięcia nie ujawniały niczego ciekawego). Do wieku dojrzewania zachowanie rezusów stawało się bardziej elastyczne, z czasem przyzwyczajały się też one do powtarzających się spojrzeń. W dorosłości reakcje zaczynały się bardziej różnić i pojawiały się różnice międzypłciowe, samice odpowiadały np. częściej niż samce. Stare rezusy, tak jak ludzcy seniorzy, stawały się mniej wrażliwe na wskazówki wzrokowe. Santos podkreśla, że badanie tak dużej grupy małp pozwalało analizować nie tylko zachowanie, ale i czynniki genetyczne. Małpy mają inne doświadczenia społeczne niż ludzie. Dorastają szybciej od nas i nie dzielą z nami wielu cech starzenia, np. menopauzy, ale od niemowlęctwa po starość wykazują te same zmiany w [testowanej przez naukowców] fundamentalnej zdolności społecznej - podsumowuje Rosati. « powrót do artykułu
  13. Kamienne narzędzia znalezione w rzece na Florydzie wskazują, że ludzie osiedlili się na południowym-wschodzie dzisiejszych Stanów Zjednoczonych znacznie wcześniej, niż dotychczas sądzono. Naukowcy z Texas A&M University, Florida State University, University of Minnesota, Texas i Arisona oraz z brytyjskich uniwersytetów w Exeter i Cambridge prowadzili prace na stanowisku Page-Ladson w pobliżu Tallahassee. Stanowisko znajduje się w lesu krasowym i jest położone kilkanaście metrów pod poziomem rzeki Aucilla. Już w latach 1987-1997 miejsce to badali James Dunbar i David Webb jednak ich odkrycia, w tym osiem kamiennych narzędzi i kieł mastodonta, zostały odrzucone przez środowisko naukowe. Jednak ponowne badania wykazały, że Dunbar i Webb trafili na ślad ważnego odkrycia. W latach 2012-2014 z leja wydobyto kolejne narzędzia oraz kości zwierząt. Datowanie radiowęglowe wykazało, że wszystkie artefakty pochodzą sprzed około 14 550 lat. Tymczasem dotychczas uznaje się, że łowcy reprezentujący kulturę Clovis - których przez długi czas uważano za pierwszych ludzi na terenie USA - zasiedlili te tereny przed około 13 000 lat. Nowe odkrycia w Page-Ladson dowodzą, że pierwsi ludzie zasiedlili teren Zatoki Meksykańskiej znacznie wcześniej, niż sądziliśmy. Kamienne narzędzia i szczątki zwierząt sprzed 14 550 lat wskazują, że przebywali tam ludzie, którzy wiedzieli, gdzie znaleźć zwierzynę, świeżą wodę i materiał do wykonania narzędzi. Ci ludzie dobrze zaadaptowali się do lokalne środowiska - mówi Michael Waters z Texas A&M University. Ponowne badania kła mastodonta znalezionego przez Dunbara i Webba wykazało, że został on ponacinany. Łowcy z kultury Clovis pochodzili z południowych obszarów lodowca, który pokrywał Kanadę i byli bezpośrednimi potomkami pierwszych ludzi, którzy dotarli do Ameryki przed 15 000 lat. Teraz zdobyto dowody, że albo dotarli oni na teren USA znacznie wcześniej niż sądzono, albo też, że dotarli tam ich przodkowie. « powrót do artykułu
  14. Odkryte w 2005 r. "ryty" z jaskini Mäanderhöhle w pobliżu Bambergu w Górnej Frankonii nie są dziełem ludzi, ale powstały w wyniku naturalnych procesów krasowych. Wcześniej sądzono, że to symbole płodności, ale Julia Blumenröther, była studentka Friedrich-Alexander-Universität Erlangen-Nürnberg, obaliła tę tezę, prowadząc badania do pracy dyplomowej. Jeden z archeologów opublikował jakiś czas temu wstępny raport, w którym twierdził, że ryty mają 14-16 tys. lat, zostały wykonane przez ludzi i prawdopodobnie przedstawiają fallusy oraz abstrakcyjne postaci kobiece. Wstępny raport wymagał dalszych badań naukowych - podkreśla Blumenröther, która we współpracy z dr. Andreasem Pastoorsem z Muzeum Neandertalczyka w Mettmann i przy wsparciu ze strony bawarskiego Biura Konserwacji Zabytków zbadała aż 138 wytypowanych linii. Gdyby były one wykonane przez ludzi, widać by było ślady pozostawione przez narzędzia z epoki kamienia, znalibyśmy też podobne ryty w innych lokalizacjach - wyjaśnia Pastoors. Blumenröther posłużyła się różnymi metodami, w tym mikroskopią cyfrową i skanerem 3D światła strukturalnego, które pozwalały jej zbadać głębokość oraz kształt linii. Zdjęcia obrazujące przekrój i przebieg linii porównano z podobnymi liniami z innych przykładów sztuki jaskiniowej na świecie oraz z liniami stworzonymi w laboratorium (ryty w próbce skały z jaskini wykonywano za pomocą specjalnie zaprojektowanego dłuta). Niestety, nie udało się utrzymać hipotezy, że linie z jaskini Mäanderhöhle zostały wykonane za pomocą twardego, ostrego obiektu. Ponadto żadna ze 138 linii nie przestawiała jakiegokolwiek znanego motywu z epoki kamienia - podsumowuje Blumenröther. « powrót do artykułu
  15. NASA wybrała osiem propozycji przyszłych technologii kosmicznych, które agencja być może zdecyduje się wykorzystać. W ramach Fazy II NASA Innovative Advanced Concepts (NIAC) Program każda z wybranych propozycji otrzyma dwuletnie dofinansowanie w wysokości 500 000 USD. Pieniądze te mają posłużyć do rozwoju koncepcji i pokazaniu, jak autorzy wyobrażają sobie jej relizację. Wybrane propozycje to: - Advancing Torpor Inducing Transfer Habitats for Human Stasis to Mars autorstwa Johna Bradfora ze Spaceworks Engineering zakłada stworzenie zaawasowanego systemu mieszkalnego transportującego ludzi na Marsa. System będzie wprowadzał załogę w torpor, czyli stan obniżonej temperatury i aktywności; - Flight Demonstration of Novel Atmospheric Satellite Concept zakłada wykorzystanie dwóch ultralekkich samolotów połączonych cienkim kablem. Samoloty, korzystając z energii słonecznej i wiatrów wiejących wysoko w atmosferze mogłyby bardzo długo pozostawać w powietrzu, a umieszczone na nich instrumenty wykonywałyby różne zadania, od zapewniania łączności po prowadzenie badań naukowych. Byłoby to rozwiązanie alternatywne dla satelitów i znacznie od nich tańsze; - Magnetoshell Aerocapture for Manned Missions and Planetary Deep Space Orbiters to pomysł na wykorzystanie prostego dipolowego pola magnetycznego zawierającego nmagnetyzowaną plazmę, które - w wyniku interakcji z atmosferą planet - wyhamowywałoby lądujący pojazd. Dodatkową zaletą tego rozwiązania jest pozbycie się problemu rozgrzewania się pojazdu, gdyż byłby on chroniony przez plazmę. Chroniąca pojazd bariera magnetyczna mogłaby osiągnąć średnicę 100 metrów; - Directed Energy Interstellar Study to nowatorska koncepcja napędu relatywistycznego. Jej autorzy twierdzą, że chociaż to trudne, jest ona możliwa do zrealizowania i pozwoli na nadanie pojazdom prędkości koniecznej do odbywania podróży międzygwiezdnych; - System Analysis for Plasmonic Force Propulsion to propozycja stworzenia napędu plazmonicznego dla małych pojazdów w przestrzeni kosmicznej; - Tensegrity Approaches to In-Space Construction of a 1g Growable Habitat to propozycja stworzenia obracającego się modułu mieszkalnego, który wytwarzałby własną grawitację, zapewniał ochronę przed promieniowaniem kosmicznym, a który można by rozbudowywać w miarę potrzeb już w przestrzeni kosmicznej; - Further Development of Aperture: A Precise Extremely Large Reflective Telecope Using Re-configurable Elements to koncepcja stworzona z myślą o wielkich teleskopach kosmicznych. Obecnie lustra takich urządzeń muszą być niezwykle precyzyjnie montowane na Ziemi, później składane, by zmieściły się w luku bagażowym i rozkładane w przestrzeni kosmicznej, co jest trudną i ryzykowną operacją. Powyższy projekt zakłada stworzenie lustra podobnego do membrany, które będzie rozkładało się w przestrzeni kosmicznej i dopiero z czasem uzyskiwało odpowiedni idealny kształt; - Cryogenic Selective Surface - to specjalna powłoka o grubości 10 mm, która odbija ponad 99,9# promieniowania słonecznego. Jeśli umieścimy ją w odległości 1 j.a. od Słońca i z dala od Ziemi, wewnątrz powłoki będzie panowała stała temperatura poniżej 50 kelwinów. To z kolei pozwoli np. na transportowanie ciekłego tlenu na Marsa. Wszystkie projekty wybrane do Fazy II znajdują się na bardzo wczesnych etapach rozwoju i większość z nich może zostać użyta przez NASA nie wcześniej niż za 10 lat. « powrót do artykułu
  16. Google'owi grozi rekordowo wysoka grzywna nałożona przez Komisję Europejską. Jak donosi The Sunday Telegraph, europejscy urzędnicy chcą nałożyć na koncern karę w wysokości około 3 miliardów euro. KE oskarża Google'a, że promuje w wyszukiwarce swoje internetowe sklepy kosztem konkurencji. Sprawa ciągnie się od końca 2010 roku, a koncern próbował już raz dojść do porozumienia z KE. Jak dowiedzieli się brytyjscy dziennikarze, decyzja o nałożeniu grzywny ma zostać ogłoszona już w przyszłym miesiącu, jednak oficjalne dokumenty nie zostały jeszcze przygotowane. W ramach nałożonej kary Google dostanie zakaz takiego manipulowania wynikami wyszukiwania, by preferowały one własne usługi Google'a. Ani Google, ani KE nie skomentowały powyższych doniesień. « powrót do artykułu
  17. Miniaturowy sarkofag znaleziony w Gizie w 1907 roku zawiera najmłodsze znane zabalsamowane zwłoki starożytnego Egiptu. Nowoczesne techniki obrazowania pozwoliły zajrzeć do wnętrza sarkofagu i stwierdzić, że kryje on zwłoki dziecka urodzonego przedwcześnie pomiędzy 16 a 18 tygodniem ciąży. Odkrycie świadczy o tym, jak ważne dla starożytnych Egipcjan były rytuały grzebalne, nawet gdy dotyczyły martwych płodów. Sarkofag o długości 44 centymetrów został odkryty przez specjalistów z British School of Archeology i już w 1907 roku trafił do zbiorów Fitzwilliam Museum. To drewniana trumna pochodząca prawdopodobnie z okresu 664-525 przed naszą erą. Wykonana została z cedru i pomimo jej wieku wciąż widać ślady świadczące wykonaniu w drewnie starannych niewielkich zdobień. Trumnę poddano początkowo badaniom za pomocą promieniowania rentgenowskiego. Wyniki były niejasne, ale pojawiła się sugestia, że wewnątrz może znajdować się niewielki szkielet. Do kolejnych badań wykorzystano tomograf komputerowy z Departamentu Zoologii Cambridge University. Dzięki nim wiemy, że wewnątrz złożono ciało osoby w wieku 16-18 tygodni, które zostało zabalsamowane, owinięte w materiał. Na obrazach z tomografu wyraźnie widać po pięć palców u rąk i nóg oraz długie kości kończyn. Czaszka i miednica zapadły się, jednak doktor Tom Turmezei konsultant radiologii z Addenbrooke's Hospital i doktor Owen Arthurs, konsultant radiologii pediatrycznej z Great Ormond Street Hospital w Londynie jednoznacznie stwierdzili, że mamy do czynienia z ludzkim płodem nie starszym niż 18 tygodni. Wieku pochowanej osoby nie można ustalić. Na zwłokach nie widać też żadnych śladów nieprawidłowego rozwoju, prawdopodobnie doszło do poronienia spontanicznego. Dzięki nieinwazyjnym technologiom obrazowania przekonaliśmy się, jak nienarodzone dzieci mogły być traktowane w starożytnym Egipcie. Staranność, z jaką pochowano zwłoki pokazuje, że społeczeństwo ceniło wówczas nawet kilkutygodniowe życie - mówi Julie Dawson z Fitzwilliam Museum. « powrót do artykułu
  18. Dwunastego maja w wieku 116 lat i 311 dni w Nowym Jorku zmarła najstarsza osoba na świecie - Susannah Mushatt Jones. Kobieta urodziła się 6 lipca 1899 r. na farmie w Alabamie. Obecnie najstarszym człowiekiem na świecie jest Emma Morano-Martinuzzi, która urodziła się 29 listopada 1899 r. w Civiasco. Tym samym Włoszka to ostatnia osoba na świecie urodzona przed 1900 r. Pani Jones była trzecim z jedenaściorga dzieci i najstarszą córką Callie'ego i Mary Mushattów, którzy dzierżawili tę samą ziemię, na której wcześniej pracowali dziadkowie Susannah (zgodnie z danymi ze spisu, babcia, była niewolnica, żyła ponoć 117 lat). Rodzina wspomina także, że w żyłach superstulatki płynęła krew rdzennych Amerykanów. W 1922 roku kobieta skończyła szkołę średnią i chciała podjąć studia nauczycielskie. Została nawet zakwalifikowana do programu kształcenia nauczycieli Tuskegee Institute's Teacher's Program, ale z powodu braku funduszy musiała zrezygnować ze swoich planów. W 1923 roku przeniosła się do Nowego Jorku i zaczęła pracować jako opiekunka do dzieci. Przez 5 lat była żoną Henry'ego Jonesa. Susannah nie miała własnych dzieci, dlatego pomagała dzieciom rodzeństwa (finansowała np. ich kształcenie). Mushatt Jones była niewidoma, częściowo głucha i jeździła na wózku. Przyjmowała wyłącznie leki na nadciśnienie i multiwitaminy. Ślepotę zdiagnozowano u niej w wieku 100 lat. Nie chciała się poddać operacji usunięcia zaćmy, odmówiła też wszczepienia rozrusznika. Nigdy w życiu nie przeszła mammografii ani kolonoskopii. Z lekarzem pierwszego kontaktu spotykała się 3-4 razy do roku. Rekordzistka nie piła ani nie paliła. Spała za to ok. 10 godzin, dodatkowo ucinała sobie drzemki w ciągu dnia. Uwielbiała bekon. Jadła go codziennie na śniadanie, a także w ramach innych posiłków. Ostatnie lata życia spędziła w domu opieki na Brooklynie (Vandalia Senior Center). Certyfikat Księgi rekordów Guinnessa, który potwierdzał, że jest najstarszą osobą na świecie, przekazano jej 3 lipca 2015 r. By lepiej sobie wyobrazić, jak długo seniorka żyła, wystarczy powiedzieć, że urodziła się jeszcze za panowania królowej Wiktorii i była świadkiem rządów 20 prezydentów USA. « powrót do artykułu
  19. Globalne ocieplenie powoduje, że biegusy rdzawe, które rodzą się w Arktyce, stają się mniejsze. To negatywnie wpływa na te ptaki gdy już dotrą do swoich zimowisk w tropikach. Mniejsze ptaki mają krótsze dzioby, przez co nie mogą sięgnąć do wysokiej jakości mięczaków zagrzebanych głębiej w piasku. Muszą zadowolić się pożywieniem o gorszej jakości. Jan van Gils i jego sepół odkryli, że wśród ptaków urodzonych podczas cieplejszych arktycznych lat odsetek osobników przeżywających jest mniejszy niż wśród tych, urodzonych w latach chłodniejszych. Młode biegusy rdzawe po urodzeniu żywią się insektami, które pojawiają się, gdy w Arktyce rozpoczynają się cieplejsze dni. Jednak wskutek globalnego ocieplenia cieplejsze dni rozpoczynają się wcześniej, więc czas największego wysypu insektów został rozsynchronizowany z porą rodzenia się biegusów. Prowadzone przez 33 lata badania wykazały, że biegusy urodzone w takich ciepłych latach są mniejsze gdy przybywają do Afryki Zachodniej, a to powoduje, że preferowane przez nie pożywienie jest mniej dostępne. Dieta u takich ptaków jedynie w 33% składa się z pożywienia, które im najlepiej służy. To nie jedyne zagrożenie, z którym muszą mierzyć się biegusy. W wielu częściach świata zaobserwowanie się ich populacji, gdyż ludzie nadmiernie eksploatują zasoby mięczaków i biegusy nie mają się czym żywić. Globalne ocieplenie bardzo mocno wpływa na Arktykę. Każdego roku śnieg rozpoczyna się tam topić średnio o 1/2 doby wcześniej niż w roku poprzednim. Biegusy nie są jedynymi zwierzętami, o których wiemy, że zmieniają rozmiar wskutek ocieplenia. To, co dzieje się z tym gatunkiem powinno być sygnałem ostrzegawczym, pokazującym, jak niekorzystnie ocieplenie może wpływać również na inne zwierzęta. « powrót do artykułu
  20. Dotąd uznawano, że mitochondria są zasadniczym elementem wszystkich komórek eukariotycznych. Niedawno naukowcy odkryli jednak pierwotniaka, który obywa się bez nich. W środowiskach z niewielką ilością tlenu eukarionty często mają zredukowane postaci mitchondriów [występują organelle otoczone podwójną błoną, ale pozbawione krist mitochondrialnych], lecz sądzono, że niektóre z mitochondrialnych funkcji są tak istotne, że organelle te są niezbędne do życia. [Ostatnio] scharakteryzowaliśmy [jednak] eukariotyczny mikroorganizm zupełnie pozbawiony mitochondriów - wyjaśnia dr Anna Karnkowska, która po odbyciu stażu podoktorskiego w grupie dr. Vladimíra Hampla z Uniwersytetu Karola w Pradze rozpoczęła pracę na Uniwersytecie Kolumbii Brytyjskiej w Vancouver. Zespół z Czech i Kanady zsekwencjonował genom pierwotniaka Monocercomonoides sp. (należy on do grupy Preaxostyla z kladu Metamonada, w którym grupują się głównie organizmy beztlenowe). Autorzy publikacji z pisma Current Biology podkreślają, że nie mamy do czynienia z organizmem prymitywnie amitochondrialnym, gdyż zupełny brak mitochondriów to cecha wtórna. W wyniku poziomego transferu genów od bakterii typowa dla eukariotów biosynteza centrów Fe-S za pomocą systemu ISC (ang. iron-sulfur cluster assembly pathway) została zastąpiona systemem SUF (ang. cytosolic sulfur mobilization system). W wyniku unikatowej sekwencji zdarzeń (utraty wielu funkcji mitochondrialnych i nabyciu koniecznej maszynerii od prokariotów) organizm ten wyewoluował poza wyznaczone przez biologów granice. Opisawszy przypadek Monocercomonoides sp., zespół Karnkowskiej i Hampla sądzi, że wśród mikroeukariotów takich organizmów może być więcej. W najbliższej przyszłości naukowcy chcą lepiej scharakteryzować Monocercomonoides i ich krewnych. To pozwoli umieścić ostatnie odkrycie w szerszej perspektywie ewolucyjnej. Chcielibyśmy ustalić, kiedy doszło do utraty mitochondriów - podsumowuje Hampl. « powrót do artykułu
  21. Apple zainwestuje miliard dolarów w chińską firmę Didi, która łączy kierowców z pasażerami. W ten sposób koncern z Cupertino stanie się w Państwie Środka partnerem największego rywala znanej firmy Uber. Dokonujemy tej inwestycji z wielu powodów strategicznych, w tym z chęci nauczenia się więcej o pewnych aspektach chińskiego rynku. Oczywiście mamy też nadzieję na dobry zwrot z inwestycji - mówi Tim Cook, dyrektor Apple'a. Inwestując w chińską firmę Apple może poprawić swoje notowania w Pekinie. Firma znajduje się bowiem pod silną presją ze strony miejscowych polityków i urzędników. Didi Chuxing to potentat na chińskim rynku przewozów prywatnymi samochodami osobowymi. Firma informuje, że każdego dnia współpracujący z nią kierowcy wykonują ponad 11 milionów kursów. Należy do niej ponad 87% chińskiego rynku tego typu usług. « powrót do artykułu
  22. Bieganie bez butów poprawia pamięć roboczą - ustalili naukowcy z Uniwersytetu Północnej Florydy. Pamięć robocza jest coraz częściej rozpoznawana jako kluczowa zdolność poznawcza. Nasze ustalenia są świetną wiadomością dla ludzi szukających zabawnego sposobu na jej poprawę - podkreśla dr Tracy Alloway. Amerykanie zebrali grupę 72 osób w wieku 18-44 lat. Przez ok. 16 min ochotnicy biegali w butach i boso w wygodnym, wybranym przez siebie tempie. Pamięć roboczą mierzono przed i po biegu. Po biegu boso naukowcy zauważyli znaczącą, bo aż ok. 16% poprawę w zakresie pamięci roboczej. Po biegu w butach nie stwierdzono istotnej poprawy. Choć mierzono prędkość i tętno, żaden z tych czynników nie miał wpływu na pamięć roboczą. Małe rzeczy często mają największy wpływ. Nasze badanie pokazuje, że można jednocześnie zrealizować swój potencjał poznawczy i cieszyć się sobą. Jeśli zdejmiemy buty i pójdziemy biegać, na mecie możemy być mądrzejsi niż na starcie - uważa dr Ross Alloway. W czasie biegania bez butów trzeba precyzyjnie stawiać stopy, by nie nadepnąć na coś, co mogłyby wywołać uraz. Takie warunki odtwarzano w czasie eksperymentu. Wg Allowaya, niewykluczone, że to właśnie dodatkowe wymogi dotykowe i proprioceptywne prowadzą do intensywniejszego wykorzystania pamięci roboczej. « powrót do artykułu
  23. Mozilla zwróciła się do sądu z wnioskiem o udostępnienie informacji na temat luki w przeglądarce Tor, która bazuje na kodzie Firefoksa. Firma chciałaby poznać szczegóły luki, zanim zostaną one przedstawione oskarżonemu i jego prawnikom. W 2015 roku FBI wykorzystało dziurę w przeglądarce podczas śledztwa przeciwko pedofilskiej witrynie ukrytej w sieci Tor. FBI przejęło nad nią kontrolę, by zidentyfikować użytkowników witryny. Sąd nakazał FBI przekazanie dokumentów opisujących szczegóły przejęcia witryny, gdyż obrona chce sprawdzić, czy Biuro nie przekroczyło swoich uprawnień. Teraz Mozilla, powołując się na dobro swoich użytkowników, chciałaby poznać te szczegóły zanim jeszcze zostaną one przekazane stronie trzeciej. We wniosku do sądu czytamy, że bezpieczeństwo milionów osób używających przeglądarki Firefox może być zagrożone przez przedwczesne ujawnienie dziury. Jak dotąd strona rządowa odmawiała Mozilli nawet udzielenia informacji, czy wykorzystany błąd ma związek z produktem Mozilli. Firma stwierdza jednak we wniosku do sądu, że ma podstawy podejrzewać, iż dziura użyta przez administrację rządową to aktywna luka w kodzie Firefoksa, którą można wykorzystać do zaatakowania użytkowników i systemów korzystających z tej przeglądarki. Urzędnicy nie chcą nawet powiedzieć, czy luka została poddana Vulnerabilities Equities Process. To rządowa procedura, podczas której urzędnicy decydują, czy należy o znalezionych lukach informować producenta oprogramowania. Mozilla uważa, że jeśli nawet sąd nie uzna argumentu o ochronie użytkowników, to powinien pozwolić firmie wystąpić w roli amicus curiae, czyli strony, która oferuje sądowi własną opinię dotyczącą przedmiotu postępowania. « powrót do artykułu
  24. W najnowszej aktualizacji Flash Playera Adobe załatało 25 luk z poprzedniej edycji, w tym dziurę typu zero-day. Ta dziura pozwalała na przejęcie całkowitej kontroli nad komputerem. Wszystkie pozostałe luki mogły zostać wykorzystane do uruchomienia na komputerze dowolnego kodu. Do ataku dochodzi, gdy ofiara odwiedzi złośliwą witrynę, witrynę, nad którą przestępcy przejęli kontrolę lub obejrzy reklamę zawierającą złośliwy kod. Obecnie nie wiadomo, czy dziura zero-day jest aktywnie atakowana przez cyberprzestępców. Adobe zaleca, by użytkownicy jak najszybciej zaktualizowali Flash Playera do wersji 21.0.0.242.Flash Player w Chrome, IE 10 oraz IE 11 dla Windows 8/8.1 a także IE11 dla Windows 10 zostanie automatycznie zaktualizowany. Google i Microsoft już opublikowały poprawki. « powrót do artykułu
  25. Wiele chorób nowotworowych można byłoby z powodzeniem leczyć, gdyby chory dostatecznie wcześnie zgłosił się do lekarza. Lecz jak wykryć rozwijającego się raka, skoro ten przez długi czas nie daje żadnych objawów? W niedalekiej przyszłości odpowiednio wczesną diagnostykę mogłyby zapewnić proste i tanie czujniki chemiczne – dzięki specjalnym polimerowym warstwom rozpoznającym, opracowanym w Instytucie Chemii Fizycznej PAN w Warszawie. Dziś rak nie oznacza już wyroku dla pacjenta. Największe szanse na wyleczenie są jednak wtedy, gdy odpowiednia terapia zostanie podjęta we wczesnej fazie rozwoju choroby. Tu pojawia się kłopot: wiele nowotworów przez długi czas rozwija się bezobjawowo. Rozwiązaniem problemu byłyby dostępne dla każdego testy diagnostyczne, które można by przeprowadzać samemu i w miarę regularnie. Krokiem ku tak spersonalizowanej diagnostyce medycznej i profilaktyce nowotworów jest detektor opracowany w grupie prof. dr. hab. Włodzimierza Kutnera z Instytutu Chemii Fizycznej PAN (IChF PAN) w Warszawie w ramach grantu Narodowego Centrum Nauki, we współpracy z zespołem prof. Francisa D'Souzy z University of North Texas w Denton, USA. Najważniejszym elementem czujnika zbudowanego w IChF PAN jest cienka warstwa polimeru, rozpoznająca cząsteczki neopteryny. Neopteryna – w terminologii chemicznej znana jako 2-amino-4-hydroksy-6(1,2,3-trihydroksypropylo)-pterydyna – to związek aromatyczny występujący w płynach ustrojowych człowieka, m.in. w surowicy, moczu i płynie mózgowo-rdzeniowym. Produkowana przez układ immunologiczny, w diagnostyce medycznej jest traktowana jako uniwersalny wskaźnik. Stężenie tego biomarkera wzrasta szczególnie wyraźnie w przypadku niektórych chorób nowotworowych, np. chłoniaków złośliwych, chociaż podwyższony poziom neopteryny obserwuje się także w części zakażeń wirusowych i bakteryjnych oraz w chorobach o podłożu pasożytniczym. Z kolei u pacjentów po transplantacji zwiększony poziom neopteryny to sygnał o prawdopodobnym odrzucaniu przeszczepu. Jak wykryć obecność neopteryny? Racjonalnym podejściem jest użycie w tym celu specjalnych materiałów rozpoznających, przygotowanych za pomocą wdrukowywania molekularnego. Technika ta polega na "odciskaniu" cząsteczek poszukiwanego związku – ich kształtu, ale też przynajmniej niektórych cech chemicznych – w starannie skonstruowanym polimerze - wyjaśnia dr Piyush Sindhu Sharma (IChF PAN), pierwszy autor artykułu opublikowanego w czasopiśmie Biosensors and Bioelectronics. Podczas przygotowywania warstwy polimerowej cząsteczki poszukiwanej substancji – w tym przypadku neopteryny – trafiają do roztworu roboczego, w którym muszą się połączyć z grupami wiążącymi tzw. monomerów funkcyjnych. Monomery te z kolei powinny być zdolne do formowania połączeń z innym monomerem, sieciującym, po spolimeryzowaniu tworzącym sztywną konstrukcję nośną. Z tak powstałej konstrukcji wypłukuje się następnie cząsteczki związku zastosowanego w charakterze szablonu, otrzymując trwały polimer z lukami molekularnymi o kształcie i właściwościach chemicznych zapewniających wychwytywanie z otoczenia cząsteczek poszukiwanego związku. Podstawową trudnością wdrukowywania molekularnego jest dobór odpowiednich związków chemicznych, ich proporcji i warunków reakcji. Doktorantka Agnieszka Wojnarowicz (IChF PAN) wyjaśnia: Za pomocą obliczeń kwantowo-chemicznych najpierw sprawdzamy, czy między naszą cząsteczką-szablonem a wybranymi monomerami funkcyjnymi powstaną wiązania i czy będą one trwałe w stosowanym rozpuszczalniku. Sprawdzamy także, czy uformowane luki molekularne będą dostatecznie selektywne, czyli czy będą przede wszystkim wychwytywały poszukiwane cząsteczki, a nie jakiekolwiek do nich podobne. Gdy wyniki obliczeń potwierdzają nasze oczekiwania, przychodzi kolej na ich eksperymentalne potwierdzenie. W IChF PAN polimerową warstwę rozpoznającą z lukami molekularnymi po neopterynie wytworzono na powierzchni elektrody. Po zanurzeniu w sztucznej surowicy krwi z niewielką domieszką neopteryny, warstwa na elektrodzie wyłapywała cząsteczki tejże, co prowadziło do obniżenia potencjału elektrycznego w podłączonym układzie pomiarowym. Przeprowadzone testy wykazały, że mimo obecności w roztworze cząsteczek o podobnej budowie i właściwościach luki molekularne polimeru były niemal wyłącznie wypełniane cząsteczkami neopteryny. Wynik ten oznacza, że prawdopodobieństwo fałszywie pozytywnej detekcji (wykrycia obecności neopteryny w płynie ustrojowym jej niezawierającym) jest pomijalnie małe. Nowy czujnik chemiczny reaguje zatem głównie na to, na co powinien – i na nic innego. Nasz chemosensor to na razie urządzenie laboratoryjne. Jednak wytwarzanie jego kluczowego elementu, czyli polimerowej warstwy detekcyjnej, nie stwarza większych problemów, a elektronikę odpowiedzialną za pomiary elektryczne łatwo zminiaturyzować. Nic nie stoi na przeszkodzie, by na podstawie naszego opracowania już za kilka lat budować proste i niezawodne urządzenia diagnostyczne, których cena leżałaby w zasięgu możliwości finansowych nie tylko instytucji medycznych czy gabinetów lekarskich, ale i masowego odbiorcy - przewiduje prof. dr hab. Włodzimierz Kutner (IChF PAN). « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...